wegedzieciak.pl
forum rodzin wegańskich i wegetariańskich

Nasze zdrowie - wiecznie głodny wege-mąż

z_grzywką - 2011-05-27, 09:43
Temat postu: wiecznie głodny wege-mąż
Drodzy Doświadczeni,
przede wszystkim proszę o przeniesienie postu do odpowiedniego wątku. Dziękuję :)


Mam kłopot z mężem :) A mianowicie. Odkąd przestał jeść mięso, sosy mięsne, tłustości etc jest ciągle głodny. Ostatnio mi się do tego przyznał, że nie chce jeść mięsa, nie je ale non stop chce mu się jeść. Ma brzuch mega wypchany ale nie czuje się najedzony. Nawet jeśli zje wielki talerz warzywnej gęstej zupy zagryzając chlebem, za chwilę już by coś zjadł.
Zawsze staram się na obiad zrobić coś czym się można najeść (według mnie). Jeśli zupy to gęste, z mnóstwem warzyw, kaszą. Jeśli nie zupa to kasze z warzywami, w sosie, kotlety, placki, naleśniki. Wczoraj upiekłam ziemniaki z cebulą, suszonymi pomidorami, papryką, tofu, w przyprawach - zjadł prawie całą dużą blachę :shock:
Mariusz lubi, smakuje mu etc tylko biedny nie może się najeść.
Macie jakieś pomysły? Co robić?

emiwa - 2011-05-27, 09:55

u nas jest tak samo :( więc przyłączam się do pytania
Dominika - 2011-05-27, 10:01

Oj, ja mam tak samo... Moj K przestal jesc mieso od kiedy nas poznal. Czasem je wprawdzie ryby.

I tez ciagle glodny, a ze wysoki jest i bardzo aktywny, to schudl na poczatku. Teraz waga sie ustabilizowala, ale apetyt nienasycony. Tzn najada sie szybko ale szybko glodnieje, lub dalej mu czegos brakuje po posilku.

Wiem, ze to faza przejsciowa, przestawiania sie organizmu, oczyszczanie lekkie. Na poczatku martwil sie, ze sil mu zabraknie bo ma ciezka prace fizyczna i lubi sporty rozne, ale sam sie przekonal o tym micie.

Na poczatku gotowalam mu takie mega syte posilki imitujace nie-wege diete (straczki czesto, nasiona, orzechy, smazone kotlety, i inne dla mnie troche za ciezkostrawne dania itp) A teraz ja jakos luzuje z tym, a on nie narzeka. Choc i tak do zup itp dolewa sobie wiecej oliwy, zajada wiecej bialkowych dodatkow, ale tez wiecej surowek i owocow.

Takie przestawienie sie organizmu i czucie sytosci po lzejszym posilku trwa. Wiec czekam :-D

Moj K zajadal kiedys wiecej slodyczy, i jak przy mnie ich nie dostal, to chodzil taki jakis niedojedzony. Ja zwalilam to na candide itp i nakierowalam troche jego diete na oczyszczenie i jest lepiej.

Powodzenia :-D

Lily - 2011-05-27, 10:06

A ja tak przewrotnie - czy człowiek musi jeść zawsze, gdy mu się zachce? Gdybym ja jadła kiedy mi się zachce to bym przez drzwi nie przeszła ;) Wiem, że głód może być fałszywy, a paradoksalnie ograniczenie jedzenia ten głód wytłumia. To coś jak nałóg. Może trzeba sobie rozumowo powiedzieć: OK, zjadłem obiad, teraz mam przerwę aż zgłodnieję naprawdę?
A co jeść? Więcej strączków, więcej orzechów - z takich rzeczy ciężkostrawnych. Mięso jest ciężkostrawne, więc można czuć się po nim dłużej sytym.

Dominika - 2011-05-27, 10:08

No i najlepiej sie czuje, gdy je regularnie. Jesli zdazy sie czasem przegapic posilek, lub wyjsc bez sniadania, to sam widzi roznice i zle sie czuje...

Ale po porannym poridzu (kaszy z bakaliami, owocami, i olejem na zimno tloczonym) czuje sie bardzo syty i to najlepszy start dnia. Po tym nawet kawe i herbate odstawil zupelnie.

No i wreszcie przyznal, ze to co wczesniej uznawal za sytosc bylo ociezaliscia po zbyt ciezkim posilku... I to sie tez juz zmienilo.

z_grzywką - 2011-05-27, 10:09

Lily, ja wyglądałabym podobnie :) ale on się nawet solidnie najeść nie może. Dużo pracuje, potrzebuje siły, energii a jest wiecznie głodny.
Był czas kiedy zajadał spaghetti z mięsnym sosem i 23 :-|

Dominika - 2011-05-27, 10:15

Lily napisał/a:
To coś jak nałóg. Może trzeba sobie rozumowo powiedzieć: OK, zjadłem obiad, teraz mam przerwę aż zgłodnieję naprawdę?


Dokladnie, dokladnie.

Przerabialismy i to. Tlumaczylam jak dziecku (dobrze, ze on tu nie zaglada :mrgreen: ) ze jak zje syta potrawe, to powinien odczekac pare godzin na kolejny posilek, az sie wszystko lub wiekszosc strawi. Jedzenie to nie zabijacz czasu czy nalog tylko paliwo i oczywiscie przyjemnosc tez.

Tak samo z nockami, zajadal cos wieczorami i dziwil sie, ze rano nie ma sily na sniadania przed praca i potem glodny. Teraz jemy wieczorem razem, no i oprocz jablka juz nic nie je. Za to rano ma sile i apetyt. I wysypia sie lepiej. Przechodzilam z nim nawet przez mit energii z cukru :roll: Pojal nareszcie, i teraz jesli juz je cos slodkiego to ze swiadomoscia, ze lubi chce i tyle, a nie ze to go "wzmocni" :-D

z_grzywką - 2011-05-27, 10:19

Chyba musimy popracować nad jego rozkładem posiłków :)
Ja jem rano śniadanie, potem II małe owocowe, obiad, podwieczorko-kolacja, owoc. I rano wstaje z apetytem. A Mariusz je późno bo MUSI, potem śniadania niechętnie.

rosa - 2011-05-27, 10:19

ja tez jestem wiecznie głodna :-/ są dni że moge jeść na okragło

a miesem się Mariusz potrafił najeśc?

z_grzywką - 2011-05-27, 10:21

potrafił. czasem zjadał trzy kotlety albo kebaba wielkiego jak stół. albo pół wielkiej pizzy. człowiek z dużymi możliwościami.
maharetefka - 2011-05-27, 10:23

rosa napisał/a:
ja tez jestem wiecznie głodna są dni że moge jeść na okragło

ha! wlasnie mialam to napisac :mrgreen: .

Lily - 2011-05-27, 10:24

Wiecie co, mój niemąż tez pracuje fizycznie, był czas, gdy do pracy brał 8 kanapek i mało mu było. Mówił, że bez tego z głodu umrze. A potem przestał brać, ma owoce, gorący kubek (lubi chemię) i parę "kartoników", starcza mu i nie umarł ;) W domu potrafi zjeść 6 kanapek co prawda ;) No ale wtedy zjadał 6 i jeszcze w pracy :P A najada się chyba głównie makaronem, tak jedzą np. kolarze, którzy mają bardzo wyczerpujące treningi i na wyścigach etapy po 200 km.
rosa - 2011-05-27, 10:26

może więcej węgli?
ja samymi warzywami tez sie nie najadam, zwłaszcza w zimę, bo przy takiej pogodzie jak teraz to raczej tak, nawet surówką się najem

Dominika - 2011-05-27, 10:32

Tylko w ciagu dnia zapewne lepiej bialka dolozyc (nie jestem zadna dietetyczka, wiec przepraszam jak brednie wypisuje) Ale jakis artykul czytalam "naukowy" ze po bialku nastepuje mobilizacja i wiekszy przyplyw energii.

A po raczej weglowodanowym posliku (makaron, ryz) jest sie bardziej rozleniwionym i ma sie chec na sieste. Wiec lepiej makaron na kolacje, a w ciagu dnia wiecej bialka.

Inna sprawa to mechanicznie rozepchany zoladek, lub psychiczny lek przed "pustka" i lekkoscia w brzuchu. Kiedys potrzebowalam miec napchany brzuch, bo tak sie czulam bezpiecznie. Choc to dziwnie brzmi. :-) Dlugo trwalo nauczenie siebie samej nie-dopychania sie do konca.

gosia_w - 2011-05-27, 10:40

Dominika napisał/a:
A po raczej weglowodanowym posliku (makaron, ryz) jest sie bardziej rozleniwionym i ma sie chec na sieste.

Ale to raczej po białym makaronie, ryżu. Razowy syci na długo. Niedawno byliśmy na kolacyjnej pizzy - ja zamówiłam z oliwkami, bo nic innego nie było dla mnie. Pizza duża, taka ze 28-30 cm średnicy. Po powrocie do domu zjadłam kolację, ponieważ byłam głodna. :mryellow:
W domu jem mniejszą, razową, z warzywami i się świetnie najadam.

z_grzywką - 2011-05-27, 11:07

My jemy tylko razowo. Biały/e pojawia się tylko jako niewielki dodatek. Baza to ciemny ryż, makarony etc.
Dominika - 2011-05-27, 11:33

My tez w wiekszosci razowo i ku mojej radosci bardzo mu to pasuje i najada sie szybciej.
Badania te zapewne mowily o bialym makaroniku :-D
Bialy ryz i makaron juz mi nawet nie smakuja wogole.

dżo - 2011-05-27, 14:07

z_grzywką, spróbujcie z bialkiem, niech M. zjada codziennie na obiad jakies strączki, może po nich będzie czuł się bardziej najedzony.
gosia_w - 2011-05-27, 14:51

mój nie wege mąż jest głodny po moich wege obiadach. A właściwie był. Zaczęłam robić na obiad różne kotleciki (zawsze piekę), do tego sos, ryż, warzywa gotowane i surówka i czasem nawet nie ma ochoty na deser. Kotleciki są zbożowo-warzywne, czasem z orzechami, strączkowych właściwie nie robię. Może tą drogą? Czyli spora porcja, urozmaicona (wtedy je się więcej).
MartaJS - 2011-05-27, 15:12

A mój mąż się jakoś najada moimi wege-obiadami, chociaż ogólnie je dość dużo. Po prostu wypełniacze typu makaron, ryż, kaszę, ziemniaki itp. zjada w podwójnej ilości, tzn. mniej więcej dwa razy tyle co ja :-) Twierdzi, że zawsze mu się wydawało, że nie umie żyć bez mięsa, że bez mięsa się nie naje, ale moje gotowanie go przekonało, że to nieprawda. Ogólnie mięso czasem podjada, ale że obiady są wege, to w zasadzie tylko do kolacji na kanapki.
Pączuś - 2011-05-27, 20:33

Lily napisał/a:
A ja tak przewrotnie - czy człowiek musi jeść zawsze, gdy mu się zachce? Gdybym ja jadła kiedy mi się zachce to bym przez drzwi nie przeszła ;) Wiem, że głód może być fałszywy, a paradoksalnie ograniczenie jedzenia ten głód wytłumia. To coś jak nałóg. Może trzeba sobie rozumowo powiedzieć: OK, zjadłem obiad, teraz mam przerwę aż zgłodnieję naprawdę?


Dominika napisał/a:
Przerabialismy i to. Tlumaczylam jak dziecku (dobrze, ze on tu nie zaglada :mrgreen: ) ze jak zje syta potrawe, to powinien odczekac pare godzin na kolejny posilek, az sie wszystko lub wiekszosc strawi. Jedzenie to nie zabijacz czasu czy nalog tylko paliwo i oczywiscie przyjemnosc tez.

Tak samo z nockami, zajadal cos wieczorami i dziwil sie, ze rano nie ma sily na sniadania przed praca i potem glodny. Teraz jemy wieczorem razem, no i oprocz jablka juz nic nie je. Za to rano ma sile i apetyt. I wysypia sie lepiej. Przechodzilam z nim nawet przez mit energii z cukru :roll: Pojal nareszcie, i teraz jesli juz je cos slodkiego to ze swiadomoscia, ze lubi chce i tyle, a nie ze to go "wzmocni" :-D


Muszę przyznać, że macie bardzo tolerancyjne drugie połówki :-D
Jakby mi małżonek tłumaczył, ze mam teraz nie jeść choć jestem głodna, bo głód to żaden problem i mam czekać, aż mi się posiłek strawi to bym zareagowała dość nerwowo ;-)
to dorośli ludzi, więc na boga niech jedzą kiedy chcą (o ile nie powoduje to jakichś problemów zdrowotnych).
Mój mąż też z tych żarłocznych, ma bardzo szybką przemianę materii, szczupły jest, uprawia sport, nie wpadłabym na to, żeby mu wyliczać ile ma jeść :) zresztą nie byłabym wiarygodna, bo ja sama bardzo lubię jeść i nie widzę powodu, żeby chodzić głodna dla idei ;)

co do głównego pytania u nas sprawdzają się duże porcje, sporo kasz, produktów razowych i strączków.

Katioczka - 2011-05-27, 20:46

Dominika napisał/a:
lepiej makaron na kolacje

na kolację lepiej lekki białkowy posiłek

Pipii - 2011-05-28, 08:24

Katioczka napisał/a:
Dominika napisał/a:
lepiej makaron na kolacje

na kolację lepiej lekki białkowy posiłek

heh, katioczka, białko ma to do siebie, że nie bardzo syci. Białkowy posiłek jest dobry dla osób dbających o linię, na diecie odchudzającej. Dla żarłocznego meża najlepiej na kolację dużo węglowodanów złozonych, wiem to z własnego przykładu, np solidna porcja fasoli z ziemniakami - zapycha aż do śniadania ;-) a mój maz nie utył ani dekagrama na tych bombach skrobiowych jedzonych wieczorami.

Katioczka - 2011-05-28, 08:56

Pipii napisał/a:
porcja fasoli z ziemniakami

ja słyszałam teorię, że strączków z ziemniakami się nie je :)

rosa - 2011-05-28, 12:11

Pączuś napisał/a:
Muszę przyznać, że macie bardzo tolerancyjne drugie połówki
Jakby mi małżonek tłumaczył, ze mam teraz nie jeść choć jestem głodna, bo głód to żaden problem i mam czekać, aż mi się posiłek strawi to bym zareagowała dość nerwowo

dobre, mam tak samo :mrgreen:

Pipii - 2011-05-28, 17:46

Katioczka napisał/a:
Pipii napisał/a:
porcja fasoli z ziemniakami

ja słyszałam teorię, że strączków z ziemniakami się nie je :)

Owszem, zgadzam się z tym w 100%, gdyż zahamowane zostają procesy trawienne, ale gdy mamy MEGA żarłocznego wege-męża - wtedy świadomie trzeba zahamowac te prosecy trawienne, aby nie pochłaniał ten maz zaopatrzenia na tydzień z góry ;-) )

z_grzywką - 2011-05-31, 11:47

Bardzo dziękuję Wam za cenne uwagi :)

Teraz w upały żarłok prawie nie je więc chwilowo problem się sam rozwiązał ;)

Dominika - 2011-05-31, 21:03

Pączuś napisał/a:
Jakby mi małżonek tłumaczył, ze mam teraz nie jeść choć jestem głodna, bo głód to żaden problem i mam czekać, aż mi się posiłek strawi to bym zareagowała dość nerwowo
to dorośli ludzi, więc na boga niech jedzą kiedy chcą (o ile nie powoduje to jakichś problemów zdrowotnych).



Ech, moj sie nie wkurza na mnie, ja go jak dziecka nie pilnuje bo wlasnie jest dorosly. Ale jesli niby ktos nie jest glodny juz a dalej je ot tak z nawyku, a dziecko odgapia to pol godziny przed obiadem, to bym zwrocila uwage. Z szacunkiem i pozwoleniem na wybor.

W naszym przypadku po prostu zgralismy sie w bardziej spojny sposob jedzenia i tyle. I jest dobrze. Kazdy ma inaczej i zapewne kazdemu co innego pomoze.


Ja sama kiedys zajadalam cos obojetnie kiedy, nawet co chwile. Teraz mam to ulozone i jem regularnie posilki. Jak zjem to przez pare godzin zajmuje sie czyms innym niz podjadaniem. (Jasne, ze sa wyjatki i to nadal jest ok) I moze ociezalosc i niestrawnosc nie sa ogromnym problemem zdrowotnym, ale bez nich lepiej.

Lily - 2011-05-31, 21:12

No ja jestem niedobra, mówię np. "Nie jedz tyle tych słodyczy, cukrzycy się nabawisz" albo "Przesadzasz z tą margaryną (on używa do chleba), przecież to tłuszcz utwardzony, bla, bla, bla". No ale nie przy każdym posiłku, raz na jakiś czas :P Dzięki mojemu zrzędzeniu on też raz na jakiś czas ma zryw, żeby się zdrowo odżywiać ;) Ja zresztą również bardzo często grzeszę niestety, więc nie mogę być wobec niego zbyt radykalna, ze względu na belkę w oku :P
Pączuś - 2011-05-31, 21:24

Dominika napisał/a:
Ech, moj sie nie wkurza na mnie, ja go jak dziecka nie pilnuje bo wlasnie jest dorosly. Ale jesli niby ktos nie jest glodny juz a dalej je ot tak z nawyku, a dziecko odgapia to pol godziny przed obiadem, to bym zwrocila uwage. Z szacunkiem i pozwoleniem na wybor.

W naszym przypadku po prostu zgralismy sie w bardziej spojny sposob jedzenia i tyle. I jest dobrze. Kazdy ma inaczej i zapewne kazdemu co innego pomoze.


no wiadomo, każdy związek jest inny, u mnie np. to by nie przeszło, i ja i mąz sami decydujemy ile jemy.

Zwracam uwagę na niezdrowe jedzenie, szczególnie, ze mam na ten temat jednak większą wiedzę i mówię co i jak i jakby mi mąż pożerał same chipsy i hamburgery to bym jednak zaprotestowała, ale dla mnie różnica jest taka, ze zdrowe jedzenie to rzecz obiektywna a poczucie sytości tak jak odczuwanie ciepła/zimna juz nie. Nie ma bata, zeby mój mąż czuł się syty po takiej ilości jedzenia jaka mnie syci, inna waga, inny metabolizm, inna aktywnośc fizyczna.
Moja mama zawsze robi posiłki pod siebie, tz. daje innym tyle ile by jej wystarczyło, nie ze zlośliwosci, ale po prostu nie pomysli, że porcja dobra dla starszej, drobniutkiej kobietyki nie bedzie wystarczajaca dla duzego, młodego i zdrowego faceta, wiec mąz notorycznie wychodzi glodny z takich spotkań ;)

Dominika - 2011-05-31, 21:37

Pączuś napisał/a:
Nie ma bata, zeby mój mąż czuł się syty po takiej ilości jedzenia jaka mnie syci, inna waga, inny metabolizm, inna aktywnośc fizyczna.


Wlasnie dlatego u nas jak w bajce o misiach, 3 miski, mala, srednia i duza. :-D :-D :-D

Tyle, ze to ja na finiszu ciazu najczesciej mam ta najwieksza! :lol:

Lily - 2011-05-31, 21:41

Dominika napisał/a:
Wlasnie dlatego u nas jak w bajce o misiach, 3 miski, mala, srednia i duza. :-D :-D :-D
U nas jest na odwrót, mój niemąż lubi małe talerzyki,z których mu notorycznie coś spada, a ja lubię mieć dużo przestrzeni na talerzu ;) I mam większy talerz ;) Tyle że w domu jem o połowę mniej przynajmniej, a poza tyle samo ;)

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group