wegedzieciak.pl
forum rodzin wegańskich i wegetariańskich

Nasze zdrowie - Niezdrowe zachcianki

moritura - 2011-10-20, 08:22
Temat postu: Niezdrowe zachcianki
Zastanawia mnie taka rzecz.

Tyle się naczytałam o "właściwej masie ciała", do której zdrowo odżywiany organizm sam dąży i ją utrzymuje, tyle dobrego o diecie wegańskiej, do której od dawna byłam 100% przekonana etycznie, tylko zwyczajnie bałam się o siebie (jestem kobietą "po przejściach" ;) , w kwestii jedzenia). Uwierzyłam. Dwa miesiące temu wyeliminowałam z diety nabiał i jajka (wcześniej 10 lat byłam wegetarianką). Żeby nie zapychać się pustymi kaloriami, odpuściłam też białą - słodką i pyszną - truciznę (cukier). Przyznaję, schudłam parę kilo i czuję się w zasadzie dobrze (za 2 tygodnie idę oddać krew po raz któryś, to się przekonam, czy rzeczywiście jest ok).

Problem jest inny. Nie mogę się odpędzić od natrętnych pragnień jedzeniowych, i to im dłużej to trwa, tym są intensywniejsze. Na początku cieszyłam się ilością warzyw i poczuciem etycznej lekkości, towarzyszącym posiłkom. Obecnie coraz częściej fantazjuję: o żółtym serze z dziurami (nie jadłam prawie w ogóle, często zdejmowałam nawet cienką warstwę stopionego z zapiekanek), chipsach (jadłam sporadycznie, może z 5 razy do roku), nutelli zjadanej łyżką ze słoika (jadłam często, ale generalnie do słodyczy mnie nie ciągnie, tylko do tej nutelli), itp, itd. Generalnie do świństw.

Poza tym - to już mnie naprawdę przeraziło i liczę na wyrozumiałość - marzy mi się spróbować żołędzia ( :oops: ). Ilekroć przechodzę przez park, jest ich bardzo dużo i coraz to przyłapuję się na myśli, żeby któregoś rozłupać i spróbować...

Co jest grane? Czy mam przeczekać, zagryźć zęby i pewnego pięknego dnia obudzić się z ustami pełnymi np. szkolnej kredy? Czy to oznacza, że czegoś mi dramatycznie brakuje (dodam, że nie zaniedbuję ani tłuszczu, w różnych postaciach, w tym siemię mielone, ani białek)? A może wręcz przeciwnie, w ten sposób organizm się odtruwa, przeżywa raz jeszcze własne klęski i potem wszystko się unormuje - polubię kasze, ryże i warzywka, tak jak to było np. z soją, którą przez pierwsze lata nienawidziłam?

Liczę na wszelkie rady.

Mikarin - 2011-10-20, 08:33

moritura, niedobory. Coś sobie zaburzyłaś, stąd te zachcianki. Ja mam w ciąży (może głupie porównanie) zachciankę na energetyki pod każdą postacią - duży niedobór B12.
Przyjrzyj się jakościowo swojej diecie - może czegoś Ci brakuje - jak na moje oko jakiegoś typu białka, ale dietetykiem nie jestem i to tylko moje domysły. Jak zniknie niedobór - zniknie zachcianka. U mnie działa to właśnie w ten sposób.

[ Dodano: 2011-10-20, 09:36 ]
Albo - organizm inaczej przyswaja - a to tylko faza przejściowa. Ja mam tak na diecie w tej ciąży - jak mogłam jeść wszystko - to mnie na czekoladę nie ciągnęło w ogóle. A jak mam ścisłą dietę "pełnoziarnistą" - to nagle mi białe pieczywo pachnie, czekolada się do mnie uśmiecha :) Chociaż wiem, ze jak się zapcham węglowodanami, to mi będzie niedobrze, że szok.
Poczekaj jeszcze trochę, może, co? Organizm nie przestawia się tak szybko, jak nam się wydaje. Dwa miesiące dla niego to jak dla nas dwa dni ;)

maharetefka - 2011-10-20, 09:21

moritura napisał/a:
marzy mi się spróbować żołędzia

ojej, przepraszam :lol: , wydalo mi sie to ... takie... jak z chatki puchatka :oops:
a tak serio, to moze dobrych tluszczy ci brakuje? wymienilas same tluste rzeczy poza tym zoledziem...

seminko - 2011-10-20, 09:35

moritura napisał/a:
marzy mi się spróbować żołędzia

Niedobre, morituro, niedobre :-P
Ja też na początku weganizmu miewałam różne zachcianki- "sprzątałam" babciny ogródek z pokrzyw i kwiatów mniszka ;-) , generalnie chciałam spróbować wszystkiego, co do tej pory wydawało mi się niejadalne.
Suplementujesz B12?

moritura - 2011-10-20, 09:37

Cytat:
ojej, przepraszam :lol: , wydalo mi sie to ... takie... jak z chatki puchatka :oops:
a tak serio, to moze dobrych tluszczy ci brakuje? wymienilas same tluste rzeczy poza tym zoledziem...

Ja wiem, że to śmieszne, ale co poradzę :)

Z tłuszczy używam: oliwy z oliwek, oleju rzepakowego (do smażenia), oleju lnianego (do chleba), siemienia lnianego mielonego samodzielnie, oleju sezamowego. Jem, no kurczę, tłusto :oops: Np. jak smażę warzywa, to na łyżeczce oleju, albo nawet na teflonie, a po wymieszaniu z ryżem dodaję dopiero tłuszczu (najczęściej sezamowego, bo jest pyszny). Może mam po prostu niedobory śmieciojedzenia? Byłam w poprzednim wcieleniu szperającą w śmietnikach wiewiórką...?

Suplementuję B12. Od pierwszego bezmlecznego dnia. Jedna naturella dziennie.

seminko - 2011-10-20, 09:43

Poza tym, słuchaj- zima idzie, to normalne, że chce się jeść, i to energetycznie ;-)
maharetefka - 2011-10-20, 10:06

moritura napisał/a:
Z tłuszczy używam: oliwy z oliwek, oleju rzepakowego (do smażenia), oleju lnianego (do chleba), siemienia lnianego mielonego samodzielnie, oleju sezamowego. Jem, no kurczę, tłusto Np. jak smażę warzywa, to na łyżeczce oleju, albo nawet na teflonie, a po wymieszaniu z ryżem dodaję dopiero tłuszczu (najczęściej sezamowego, bo jest pyszny).

no to faktycznie nie tu zoledz pogrzebany. Tantra, ma pewnie racje. zima idzie...

majaja - 2011-10-20, 11:04

Zima idzie to raz, dwa że zachciewanka na tłuste rzeczy nie oznacza niedoboru tłuszczów w diecie, ja mam takie zachciewajki jak mi cukier spada.
bronka - 2011-10-20, 11:17

moritura, rozbroiłaś mnie tym żołędziem :lol:
Może kawkę z żołędzi sobie kup. Bardzo zdrowa na zołądek ;-)

Lily - 2011-10-20, 12:58

Ja nie weganka, ale zimą mam ochotę na kluchy, pierogi itd., byle dużo i ciężko ;) A potem zgaga itp. :P
Mikarin - 2011-10-20, 13:02

A może kup sobie i upiecz kasztany jadalne?? Jak sobie zamantrujesz, że to żołądź, to może...
Ale jak doczytałam o tym żołędziu to od razu miałam wizualizację takiego dzika, który chodzi i niucha zadowolony i chrupie te żołędzie :oops: Za mną natomiast chodzą cukierki z jarzębiny. Jak byłam mała, tak ze dwadzieścia lat temu, można było takie kupić, ale PRL się skończył i skończyły się cukierki z jarzębiny... a szkoda... :(

bronka - 2011-10-20, 13:02

Lily napisał/a:
ale zimą mam ochotę na kluchy, pierogi itd.,

z ciepłą kapustką... mniam

Surówki to zimą mogą dla mnie nie istnieć. No chyba, ze seler z orzechami ;-)

Mikarin - 2011-10-20, 13:14

bronka napisał/a:
No chyba, ze seler z orzechami
Przepis proszę, proooooszę.
bronka - 2011-10-20, 13:17

Mikarin, trę seler na drobnych oczkach, daje orzechy włoskie. Sól, pieprz, olej lub odrobina słodkiej śmietanki. Czasem tez kawałek pomarańczy lub brzoskwini dość drobno pokrojonej. Dla mnie wypas ;-)
Alispo - 2011-10-20, 13:46

Mysle,ze to normalne,ze masz ochote na cos z czego zrezygnowalas,to zwykle przyzwyczajenia zywieniowe..moze sprobuj zamiennikow,zrób sobie "zdrową wegańską nutellę" itp.

I kup kawe z zoledzi ;-)

Lily - 2011-10-20, 13:49

A jeszcze a propos... jak się kiedyś ostro odchudzałam, to miałam okropne halucynacje węchowe i zachcianki - na pieczone kurczaki, frytki itp. - mimo że takich rzeczy nie jadałam (tzn. może czasem frytki). Tak więc może to jest objaw braku czegoś, ale na pewno można to jakoś zastąpić.
gosia_w - 2011-10-20, 15:08

A mi kilka dni temu przyszła ochota na żółty ser :shock: I nadal ją mam 8-) Nie jadłam ze 3 lata (czasem jakąś minimalną ilość w kupnym pesto), nigdy nie tęskniłam, a tu nagle... Poziom wapnia mam w porządku, jakby co ;-) A w ogóle to tak dziwnie - z jednej strony mnie odrzuca od mleka i jego przetworów (poza masłem), a z drugiej taka zachcianka :roll: W sumie mogłabym kupić kawałek, ostatnio widziałam na BioBazarze wegetariański żółty ser, ale obawiam się, że mi zaszkodzi.
seminko - 2011-10-20, 15:27

Jak skończyłam karmić piersią uczulonego na mleko dziecia, RZUCIŁAM SIĘ na żółty ser i... skończyło się wysypką, analogiczną do tej, którą miał dzieć :-P Tak, że,gosiu, może coś być na rzeczy (piszesz, że boisz się reakcji organizmu) ;-)
Teraz mam fizyczny wstręt do mleka i jego przetworów, ale zdarza mi się zatęsknić właśnie za serem :roll: ... Jakieś uzależniacze do nich dodają, czy co?

gosia_w - 2011-10-20, 15:33

Tantra, to zupełnie jak u mnie, robi mi się niedobrze na samą myśl o mleku, czy jego przetworach, więc absolutnie nie rozumiem, skąd taka zachcianka :roll:
bronka - 2011-10-20, 15:33

Lily napisał/a:
jak się kiedyś ostro odchudzałam, to miałam okropne halucynacje węchowe i zachcianki - na pieczone kurczaki, frytki itp

oj mnie rozbawiłaś :lol: :lol: :lol:

Lepiej ser niż żołędzie w parku wyjadać :lol: :mrgreen:

seminko - 2011-10-20, 15:54

Ale ja myślę, że żołędzie (takie niecywilizowane, wprost spod dębu) są naprawdę niesmaczne- znacie jakieś sposoby na ich obłaskawienie? Istnieją (te sposoby) w ogóle..?

[ Dodano: 2011-10-20, 17:00 ]
gosiu, ser przeważnie jest tlusty. Jak wiemy, zbliża się zima. Człowiekowi nie chce się kombinować z mieszaniem aminokwasów, ogólne lenistwo ogarnia. Koncentracja kalorii i białek małym nakładem wysiłku. Może tędy trop 8-)
No, ale w takim razie czemu nie "chodzą" za nami jaja? :-P
Mówię Ci, w serze tkwi jakaś tajemnica :mrgreen:

[ Dodano: 2011-10-20, 17:02 ]
Lily, jak ja się ostro odchudzałam, to nawet żeberka niemęża się do mnie uśmiechały ]:-> :roll:

bronka - 2011-10-20, 16:09

Tantra napisał/a:
Ale ja myślę, że żołędzie (takie niecywilizowane, wprost spod dębu) są naprawdę niesmaczne- znacie jakieś sposoby na ich obłaskawienie? Istnieją (te sposoby) w ogóle..?

uprażenie i przerobienie na kawę. Naprawdę ;-)

hxxp://www.spragnieninatury.pl/kawa-zoledziowka-ekologiczna-100g-p717.html

seminko - 2011-10-20, 16:16

bronka napisał/a:
uprażenie i przerobienie na kawę

No OK. A jako dodatek do kaszy? Próbował ktoś? ;-)

bronka - 2011-10-20, 16:19

Tantra napisał/a:
to nawet żeberka niemęża się do mnie uśmiechały

z talerza, czy spod koszulki? :-P

Cytat:
No OK. A jako dodatek do kaszy? Próbował ktoś? ;-)

bądź pionierem :mrgreen:

seminko - 2011-10-20, 16:37

bronka napisał/a:
Tantra napisał/a:
to nawet żeberka niemęża się do mnie uśmiechały

Zewsząd ]:->

bronka napisał/a:
No OK. A jako dodatek do kaszy? Próbował ktoś?

bądź pionierem

No, wiesz, jestem Matką Dzieciom- muszę dbać o życie ;-)

moritura - 2011-10-20, 17:12

To może ja się powinnam poświęcić. Zaspokoję się i umrę. Z ustami pełnymi żołędzi, z promieniami jesiennego słońca delikatnie muskającymi moje blade skronia. Piękna sprawa.
MartaJS - 2011-10-20, 17:14

Z żołędzi trzeba wypłukać gorzkie taniny (gotować w wodzie z dodatkiem popiołu liściastego, pewnie trzeba by raz czy dwa zmienić wodę), jak się wypłucze to ponoć da się jeść. Niezłe źródło skrobii, w czasach głodu się często sprawdzało ponoć. Nie próbowałam, poza jednym czy dwoma na surowo, rzeczywiście gorzkie jak czort.
gosia_w - 2011-10-20, 18:48

Znalazłam podobne info tutaj: hxxp://www.luczaj.com/jadalne.htm
Lily - 2011-10-20, 18:51

bronka napisał/a:
Tantra napisał/a:
to nawet żeberka niemęża się do mnie uśmiechały

z talerza, czy spod koszulki? :-P
:mrgreen:

Ser a jajka to jednak różnica, jajka mają też sporo żelaza - ja od dziecka po chorobie miałam ochotę na jajecznicę, a niedawno na wd ktoś wyjaśnił, dlaczego ;) (właśnie przez to żelazo).

gosia_w - 2011-10-20, 18:54

Jem dużo orzechów, więc mam pokarm wysoko białkowy i tłusty jednocześnie ;-)
moony - 2011-10-20, 20:17

U mnie parcie na niezdrowe, dużo niezdrowego pojawia się w chwilach dołków psychicznych. Nie to, że na jedzenie ogólnie - tylko na syf. Powoli uczę się sobie z tym radzić :)
Czytałam gdzieś, że w tym kontekście ochota na żółty ser oznacza chęć załagodzenia stresu, słodycze - wypełnienie emocjonalnej pustki.
W ciąży nie miałam zachcianek w ogóle.
Widzę po sobie, że im dłużej racjonalnie się odżywiam (w miarę zdrowo i bez popadania ze skrajności w skrajność), tym chętki są mniejsze.

moritura - 2011-10-20, 20:20

Oj, to się zgadza :( Emocjonalnej pustki trochę by się czasem przydało, za to stresu... jest dużo. Terminy, terminy, terminy, niektóre zeszłoroczne ;), a palce już mam całkiem obdrapane do krwi. Na polu chlapa, na 7:30 do pracy... oj podłe to życie.
seminko - 2011-10-20, 20:47

moony napisał/a:
żółty ser oznacza chęć załagodzenia stresu

moony, aaa, widzisz: tryptofan! :-> - zapomniałam, że istnieje.
Zdaje się, że jednym z jego roślinnych źródeł są banany, trzeba by poszukać, co jeszcze.

A pomyśl, morituro, jeszcze o naświetlaniach (suplementujesz witaminę D?)

I uśmiech, dużo śmiechu- zwłaszcza, jeśli budzisz się, gdy cała półkula jeszcze pogrążona w cieniu- to jedyny ratunek (ostatnio u mnie stałym tekstem, wymamrotane: "Maks, jest jeszcze noc. Połóż się przy mnie i pośpij jeszcze" 'Nie. Idziemy do zabawy" ]:-> )

[ Dodano: 2011-10-20, 21:50 ]
moritura napisał/a:
na 7:30 do pracy

Znaczy, że ciemno, kiedy się budzisz... Potem do pracy... Mało słońca, powietrza... ;-)

MartaJS - 2011-10-20, 20:59

Tantra napisał/a:
(ostatnio u mnie stałym tekstem, wymamrotane: "Maks, jest jeszcze noc. Połóż się przy mnie i pośpij jeszcze" 'Nie. Idziemy do zabawy" ]:-> )


U mnie ciemno za oknem, noc zupełna, spać jeszcze można długo i słyszę takie plask plask plask łapkami - Stach robi kosi kosi - koniec spania ]:->

moony - 2011-10-20, 21:00

OT: ja z radością wstaje o 6:30 żeby w spokoju ducha i radyjku wypić sobie kawkę. A jaki dzień długi się robi :D
seminko - 2011-10-20, 21:01

MartaJS napisał/a:
U mnie ciemno za oknem, noc zupełna, spać jeszcze można długo i słyszę takie plask plask plask łapkami - Stach robi kosi kosi - koniec spania

]:-> ]:-> :lol:

[ Dodano: 2011-10-20, 22:05 ]
moony napisał/a:
A jaki dzień długi się robi

No, to fakt.
Tylko, jeśli się poprzedni wieczór zarwało na WD, to człowiekowi się konkretnie wydłuża twarz, gdy go dziecko wywleka za rękę z łóżka o takiej porze, ekhm.

Lily - 2011-10-20, 21:11

A ja wstaję o 4-5, bo muszę się zająć kotem i nie ma zmiłuj, drapanie łóżka mnie budzi ;) Posiedzę z nim kilkadziesiąt minut i zamykam go, ale wstaje kompletnie nieprzytomna, a potem śpię i nie mogę się obudzić.

A teraz piekę szarlotkę i zaraz zjemy na ciepło :P

seminko - 2011-10-20, 21:39

Lily napisał/a:
A teraz piekę szarlotkę i zaraz zjemy na ciepło

Osz, Ty, jednak to robisz... ;-)

Lily napisał/a:
zamykam go

Gdzie, że mu nie- źle?
Lily napisał/a:
Posiedzę z nim kilkadziesiąt minut

Ciekawi mnie, jak wygląda takie siedzenie z Kotem o czwartej nad ranem...
:mrgreen:

edysqa - 2011-10-20, 23:14

Tez tak czasami mam. Idę np do domu i czuje jakiegoś kurczaka z czosnkiem i głupio przyznac ale mi slinka leci. Tylko ze jak pomyśle o jedzeniu tego kurczaka to mam odruch wymiotny :)

Przepraszam za mały OT, ale czy byl kiedys na forum poruszany temat przykladowej diety weganskiej u dorosłych kobiet? Szukam ale nie mogę znaleźć a chciałabym jakiś "dobry" przykład znaleźć bo wiem ze pare rzeczy powinnam u siebie w diecie poprawić.

arahja - 2011-10-21, 06:42

moritura napisał/a:
Na polu chlapa, na 7:30 do pracy... oj podłe to życie.


OT: Patrzę na profil i myślę, gdzie Ty w tym Krakowie masz pole do obrabiania. :roll: :mrgreen:

Mikarin - 2011-10-21, 06:51

Ja tam czwarta rano do roboty wstawałam przez półtora roku i dałam radę... BEZ kawy ]:->
teraz wstaję z moim o 6:50 co rano, wyjątkowo w soboty o 8 się zrywam :D bo moja niedogolona wiecznie zmora odsypia tydzień i siedzi w wyrku do 13:00
edysqa, niestety, nigdzie nie widziałam na forum takieto tematu. Czasami się przewija w temacie o dzieciach, ale to w ujęciu dziecięcym...

moritura - 2011-10-21, 07:04

Cytat:
Patrzę na profil i myślę, gdzie Ty w tym Krakowie masz pole do obrabiania.

No, więc, ten, nie pole, jeno stosy dokumentów :P I to jak się herbatką i śniadankiem z domu wziętym uraczę. Od kiedy jest ciemno rano, to nawet malowanie rzęsów wykonuję już na miejscu :D Ale!! Pracuję pod ziemią, tzn. okna mam, ale to taka jakby suterena. Na uczelni pomieszczenie, w którym najczęściej przebywam, też jest pod ziemią - i to bez okien (tzn. jest takie minimalne u góry, wychodzące na ulicę).

Także uwagi o suplementowaniu wit. D pewnie bardzo trafione, tylko że ja już biorę:
- chrom (coby słodyczy nie jeść)
- B12 (wiadomo)
- magnez (zalecenie lekarza, który nawet nie wiedział, jak się odżywiam)
- wapń (j/w).

Ileż można? :-/

Mikarin - 2011-10-21, 07:17

moritura, można tak długo, dopóki nie dostaniesz od tabletek raka żołądka... Dziadek mojego chłopa tak umarł. Ale ja nie straszę, broń cię Panie...
A nadmiar wapnia w organizmie może prowadzić do różnych świństw, o których wspominać nie będę, natomiast mój brat łykał chrom bardzo długo i dużo i... przedawkował. Tak, jak można przedawkować karoten, tak on przedawkował chrom. Od razu organizm stał się bardzo podatny na infekcje wirusowe i pasożytnicze, i w taki oto sposób mój brat podłapał świerzb :/ Osobiście jak mi każą tabletki łykać, to mi kością w gardle stają... :(

moritura - 2011-10-21, 07:24

Ale ja mam niedobory magnezu całe życie, i to nieważne, czy wpie*rzałam czekoladę dziennie, czy całkiem rzucałam kawę i słodycze. Wapń to do magnezu, żeby się lepiej wchłaniał? Nie mam pojęcia. Kazała mi lekarka brać w trybie ciągłym i nie przestawać.

Chromu biorę pierwsze opakowanie, na bezsłodyczowy rozruch, tabletkę dziennie - i drugi raz nie zamierzam kupować. Nie chcę mieć raka żołądka :( ani świerzbu :(

Mikarin - 2011-10-21, 07:36

moritura napisał/a:
Chromu biorę pierwsze opakowanie, na bezsłodyczowy rozruch, tabletkę dziennie - i drugi raz nie zamierzam kupować. Nie chcę mieć raka żołądka ani świerzbu
Ale to tylko, jak się przesadzi, serio! P. brał podwójną dawkę, stąd nieszczęście. Natomiast dziadek mojego chłopa - lekarze mu przepisywali leki na zgagę, nadciśnienie i coś tam jeszcze, więc brał garść tabletek dziennie - i wywiązała się choroba. Nie wpadaj w panikę i przepraszam, że Cię niepotrzebnie nastraszyłam, ale widziałam w życiu różne rzeczy... Brat koleżanki zawsze wstawał rano i brał Ibuprom albo Apap, "bo go boli". A potem przy migrenie brał 5 tabletek forte i nie działało... ciekawe dlaczego.
Ty łykasz dużo tych suplementów - to mnie martwi :(
Co do wapnia, to się dowiedz, co jest grane, wypytaj lekarki, żebyś sobie krzywdy nie zrobiła. Niedoinformowanie pacjenta bywa z niektórych środowiskach bardzo modne :(
Z takich historii suplementowych... koleżanka kupiła swojemu narzeczonemu Vitaral czy Centrum... jakiś takiś wielopak, bo chłop chodził podziębiony przez dwa tygodnie. Dopóki brał te leki przez dwa miesiące wszystko było super. Potem zapomnieli w natłoku obowiązków kupić kolejne opakowanie. Tomek dostał takie anginy, że lekarz prowadzący tylko kiwał głową z niedowierzaniem - że facet całe życie, nawet w przedszkolu, zdrów jak ryba, a tu takie świństwo się przypałętało. Zabronił mu brania leków tego typu, bo okazało się, że organizm jak na nich ciągnie to ma odporność zabójczo wysoką, ale bez wspomagacza spada poniżej normy.
Z tego, co pamiętam, magnez potrzebuje jednej z witamin, żeby się wchłaniał. Ale nie wiem, czy C, czy A.

Apulejusz - 2011-10-21, 07:47

gosia_w napisał/a:
Znalazłam podobne info tutaj: hxxp://www.luczaj.com/jadalne.htm


jeszcze na chwilkę wracając do żołędzi, przypomniały mi się opowieści mojej babci, która mówiła, że w czasie wojny (kiedy posiadanie żaren w gospodarstwie groziło karą śmierci, a zboże w większości konfiskowano) ludzie kombinowali na różne sposoby i piekli chleb z dodatkiem mąki z żołędzi (kawę też z nich robili). Babcia mówiła, że po odpowiednim wyprażeniu żołędzie traciły gorzki smak... niestety tylko tyle na ten temat wiem. Ale wychodzi na to, że da się jak trzeba ;-)

seminko - 2011-10-21, 07:50

Mikarin napisał/a:
Z tego, co pamiętam, magnez potrzebuje jednej z witamin, żeby się wchłaniał. Ale nie wiem, czy C, czy A.

B6. Ale nie wiem, czy tylko ;-)

Lily - 2011-10-21, 09:44

edysqa napisał/a:
Przepraszam za mały OT, ale czy byl kiedys na forum poruszany temat przykladowej diety weganskiej u dorosłych kobiet?
Może to Cię zainteresuje hxxp://wegedzieciak.pl/viewtopic.php?t=72&start=0
Tantra napisał/a:
Gdzie, że mu nie- źle?
W transporterze, tam gdzie i tak śpi, tylko że ma drzwi zamknięte (ale nie próbuje się wydostać, tylko zasypia, a inaczej chodzi i drze mordkę ;) ).
Tantra napisał/a:
Ciekawi mnie, jak wygląda takie siedzenie z Kotem o czwartej nad ranem...

Różnie - pogłaskam go jeśli chce, czasem się z nim bawię, daję jeść, no generalnie on musi trochę pochodzić, bo go nosi ;)

A szarlotki zjedliśmy pół od razu :P

seminko - 2011-10-21, 20:34

Lily napisał/a:
Może to Cię zainteresuje hxxp://wegedzieciak.pl/vi...hp?t=72&start=0

O! I ja skorzystam, dzięki :-)
Lily napisał/a:
inaczej chodzi i drze mordkę

Wiem, co to znaczy, mieszkałam z kotem (kotką) przez dwa tygodnie, na szczęscie Dzieć był jeszcze wtedy w kosmosie, bo byśmy wszyscy nie spali ;-)
Lily napisał/a:
szarlotki zjedliśmy pół od razu

No tego nie skomentuję :mrgreen: - ja tam zadowalam się "suszenkami" z Vegi, piekarnik u nas nadal czeka na swój czas. Choć, bardziej, niż ciast, brakuje mi domowego chleba... I znów przepraszam za OT, choć nie całkiem- w końcu mowa o zachciankach ;-)

moritura - 2011-10-21, 20:57

No to skoro dalej o zachciankach, to ja wciąż jem na noc główny posiłek. Jak nie zjem ok. 20 czegoś ciepłego to idę spać w poczuciu zagrożenia ;) Kolejna rzecz, z którą po prostu nie chce mi się walczyć, póki mieszczę się w drzwiach.

Znam osobę, ktora potrafi obudzić się w nocy, pójść do kuchni, przegryźć coś i wrócić do spania...

Mikarin - 2011-10-22, 10:12

moritura, ale ciepła kolacja to nic złego, nawet jest zalecana. Na noc jedz białkowe jakby co - wspomaga regenerację organizmu i ma mało węglowodanów.
Ja się ślinię na jarzębinę, ale taką surową. Jak przechodzę koło jakiegoś drzewa, które teraz ma owoce, np. berberys, jarzębina, dzika róża, to mam atak głodu mentalnego, bo fizycznego nie czuję :( A nawet nie wiem, co by można było z berberysu zrobić. A jarzębiny nigdzie zdrowej znaleźć nie mogę - takiej, która by rosła z daleka od chociaż głównej drogi.jak się wkurzę, to sobie oberwę na jakimś skrzyżowaniu - najwyżej się struję, ale zapsokoję się tak jak ty, moritura, i te twoje żołędzie...

moritura - 2011-10-22, 10:41

Kurczę, a ja nawet nie wiedziałam, że się jada jarzębinę... Za tą kawą-żołędziówką się rozglądałam, ale chyba przyjdzie mi zamawiać.

Wpie*rzyłam dzisiaj już 2 grahamki i pół kilo pomidorów :lol: Chyba rzeczywiście zima idzie...

Że białka na noc, a na rano węglowodany, to wiem, jeno ignoruję ;) U mnie "ciepły posiłek" jest synoninem "dużego posiłku" tudzież "obiadu nr II" lub "...III".

bronka - 2011-10-22, 10:59

moritura, Kraków?
hxxp://www.zdrowazywnosc.com.pl/index.php?products=product&prod_id=3506

moritura - 2011-10-22, 11:19

Mało, że Kraków, to jeszcze mieszkam przy skrzyżowaniu Kluczborsiej i Prądnickiej :P Ale ze mnie ofiara losu jednak :P Dzięki.
bronka - 2011-10-22, 12:11

moritura, :lol: no to na zakupy i na zdrowie :-D
Mikarin - 2011-10-24, 16:42

Ale to zwykle tak jest - ma człowiek pod nosem i nie wie o tym ;) monitura - panie Hilary :D
Jak tam twoja żołędziówka??? Daje radę???

moritura - 2011-11-01, 15:04

Sklepik bardzo fajny i całkiem blisko mnie, kupiłam tam parę rzeczy.

Natomiast żołędziówka, cóż... wyleczyła mnie z apetytu na żołędzie, mówiąc oględnie :P

PS "moRitura", a nie "moNitura" :)

Mikarin - 2011-11-02, 08:12

:mryellow: A na mnie czasami wołają tutaj MiRakin :D Przepraszam, już będę pamiętać.
Hm, czyli co? Kupować, bo dobra, czy nie kupować, bo nie da rady przełknąć?

moritura - 2011-11-02, 11:18

Da radę przełknąć. Planuję to opakowanie zużyć, ale na następne się nie skuszę. Zwykła Inka jest 100 razy smaczniejsza.

Może jakby ją dosłodzić, byłaby bardziej jadalna, jakim syropem z agawy czy czymś w tym stylu.

Mikarin - 2011-11-02, 12:36

Ale to co? Gorzka?
Moritura, bo jak już znajdę, to Ci wyślę jarzębinę w paczce :P

moritura - 2011-11-02, 23:22

Gorzka nie była. Taka... zielno-błotkowata. Trudno opisywać smak. Gdyby nie przyprawy w niej, pewnie byłaby niejadalna. A ja zbożowe kawy baaaardzo lubię, od paru miesięcy normalnej już prawie nie pijam, chyba że ewidentnie zasypiam na stojąco (jestem niskociśnieniowcem).

Pomysł ze słodzeniem - to raczej w ramach zabijania smaku.

Z drugiej strony, może to tylko kwestia tego, że to coś nowego, i jakbym piła codziennie, to bym polubiła (jak to było np. z wymienianiem ryżu białego albo pierwszymi podejściami to różnych papek ze strączkowców).

Jarzębinę się szama czy pije? :)

[ Dodano: 2011-11-02, 23:25 ]
Ostatni raz zadałam to pytanie na tej samej stronie. Muszą zacząć notować zdobywane tu mądrości ;)

Mikarin - 2011-11-03, 07:14

Jarzębinę zebraną i zmrożoną w zamrażalniku na 24-48 godzin:
1. następnie ususzoną - na herbatę;
2. Doprawioną jako powidła - na słodycze, do słodzenia, jako bombę witaminową na zimę.

Koleżanka moja, matka kolegi, już mi powiedziała, jarzębinę to najlepiej zbierać po przymrozkach. I rośnie! W Książańskim Parku Krajobrazowym! Oj, jak będzie czas to będę szaleć :D


Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group