wegedzieciak.pl
forum rodzin wegańskich i wegetariańskich

Ciąża i poród - Publikacja wyników USG ciąży

Mikarin - 2011-10-28, 09:10
Temat postu: Publikacja wyników USG ciąży
Kwestia tego, czy chwalicie - pokazujecie swoje USG ciążowe.

Ja jestem przeciwna upublicznianiu tego typu zapisów szerokiemu gronu znajomych, a przede wszystkim skanowaniu i kopiowaniu tego typu zapisów.
Teściowa jak się dorwała do zdjęcia mojej 7-tygodniowej fasolki od razu zniknęła z drugim pokoju i po chwili wróciła. Byłam jeszcze na tyle skołowana samym faktem, że dzień wcześniej się o dziecku dowiedziałam, że nie zwróciłam na to uwagi. Wszyscy jej znajomi dostali mailem kopię zdjęcia. Nigdy więcej nie pozwoliłam jej na kopiowanie jakichkolwiek zapisów z mojego USG. Co oczywiście nie zmienia faktu, ze cały czas (to już 18 tydzień dziś mija) zamiast pytać się, czy dziecko zdrowe, pyta: "Jesteś zdrowa? A zdjęcie dziecka masz?"
Zaczęłam ją łgać, że zdjęcia dziecka nie mam, chociaż mój prowadzący co wizytę na szybkiego sprawdza jeden wybrany organ - raz struktury mózgowe, ostatnio serce. I robi zdjęcia, ale pokazuję je tylko tacie bąbla, żeby wiedział, że dzieć ma się dobrze.

Osobiście denerwuję się, kiedy słyszę, że jakaś babka zamieściła zdjęcie swojego USG na NK czy Fb. I nosi fotkę w komórce. Kiedyś jeszcze nie robiło to na mnie wielkiego wrażenia, bo sama się chwaliłam moją fasolką i pytałam, czy chce zobaczyć, jak takie stadium wygląda. Ale jak zobaczyłam reakcję teściowej - automatycznie się zweryfikowałam. Szkoda, że tak późno...

A jakie jest Wasze zdanie w tej kwestii???

bodi - 2011-10-28, 09:17

ja sie chwalilam i pokazywalam rodzinie, ale tez by mnie trafilo gdyby ktos bez mojej wiedzy i zgody rozsyłał fotke dalej.
- 2011-10-28, 10:31

Mikarin, szczerze mówiąc to teściowa przegięła, bo nie spytała Ciebie czy w ogóle może. Każdy ma prawdo mieć inny stosunek do zdjęć usg, ale faktem jest że to jest Twoje dziecko.

ja osobiście mam 2 zdjęcia usg Dobroszka, ale w sumie nie pokazywałam nikomu poza rodziną najbliższą i maliną z naszego forum. Ale np. jak byłam z Lwem w ciąży to byliśmy na usg 3d i mamy filmik, który udostępniłam wtedy niektórym bliskim znajomym z wegedzieciaka i uważam, ze to nic takiego. Chciałam się podzielić radością, fajnie było młodego tam widać.
To jest w sumie trochę jak ze zdjęciami dzieci ogólnie, choć uważam, ze troszkę jednak delikatniej należy do tego podchodzić, zwłaszcza jeśli jest to wczesna ciąza.

na fb czy nk bym nie zamieściła. Na nk jest zresztą tylko zdjęcie mojego kota jak wściekle kryzie drapaczkę ;) na fb jest kilka zdjęć moich dzieci, ale udostępnione tylko moim znajomym. Dobroszkowych usg nie wklejałam, nie czuje potrzeby takiej.

rosa - 2011-10-28, 11:37

ja bym była wsciekła na teściową, o to że bez pytania
sunny - 2011-10-28, 11:40

Powiem szczerze - zwisa mi to ;-) Zdjęcia mam sztuk 2 - pokazywałam je rodzicom, teściom, dziadkom podczas urodzin małża - sama z własnej woli je wyciągnęłam, bo wiem, że rodzina się cieszy tym dzieckiem, to co mam im nie pokazać? Zdjęcie krążyło wokół stołu i każdy się cieszył, i analizował, że widać ucho, czy tam nos.
Mój małż zdjęcie z pierwszego usg zeskanował i wysłał mailem swojej mamie, dla mnie to było naturalne, cieszył się chłopak i chciał z matką podzielić - nie wiem, czy było komuś pokazywane, czy nie.
Na pewno nie chciałabym mieć zdjęć z porodu ani nie chciałabym żeby ktoś je oglądał, ale usg nie jest dla mnie jakieś takie szczególnie intymne. W końcu jak już się dziecko urodzi, to jego zdjęcia będą krążyły po rodzinie, to czemu teraz mam im nie pokazywać.
Moja mama za każdym razem jak miałam usg pytała, czy mam fotkę i czy wpadnę pokazać (gabinet jest blisko mieszkania rodziców), nie widzę w tym nic złego. Po prostu się cieszą ludziska.
W komórce zdjęcia nie noszę ani w portfelu, bo w ogóle nie obczajam tego zwyczaju trzymania zdjęć rodziny w portfelu. W zasadzie to te fotki z usg brałam dla małża i rodziny właśnie - żeby sobie pooglądali.
Zastanawiać się można tylko, czy umieszczenie takich zdjęć w necie przez dziadków bez zapytania się rodziców o zgodę jest ok, ale umieszczenie w necie to całkiem inna historia.

Mikarin - 2011-10-28, 11:59

sunny napisał/a:
Zastanawiać się można tylko, czy umieszczenie takich zdjęć w necie przez dziadków bez zapytania się rodziców o zgodę jest ok, ale umieszczenie w necie to całkiem inna historia.
Właśnie w tej kwestii mam wątpliwości, i to grube :(
Pipii - 2011-10-28, 12:03

Mikarin jakby nie było to przecież Twoje wnętrze.. nie podoba mi się, że Twoja teściowa rozsyła wszystkim znajomym zdjęcie Twojego wnętrza. Rozumiem, że się cieszy itd - ale to Ty powinnaś zdecydować czy chcesz, aby ktokolwiek oglądał Twoje dziecko WEWNĄTRZ Ciebie.. Jeżeli sama chcesz pokazywać - proszę bardzo, masz do tego całkowite prawo. Gdybyś się zgodziła, aby teściowa powysyłała - też OK, ale tak "na lewo" - wg mnie - kaszana.. Przykro mi!
Wiesz, życzę Wam wszystkim wszystkiego najlepszego, zdrowej ciąży i w ogóle spokojnego, radosnego porodu itd itp, ale rozważmy przypadek kiedy jakiejś kobiecie zrobiłaby teściowa tak jak Tobie - czyli powysyłała zdjęcie jej płodu do wszystkich znajomych, a potem (tfu, tfu) ta kobieta poroniłaby ... potem te pytania "jak ciąża", te tłumaczenia.. OHYDA...

sunny - 2011-10-28, 12:08

Mikarin napisał/a:
sunny napisał/a:
Zastanawiać się można tylko, czy umieszczenie takich zdjęć w necie przez dziadków bez zapytania się rodziców o zgodę jest ok, ale umieszczenie w necie to całkiem inna historia.
Właśnie w tej kwestii mam wątpliwości, i to grube :(


Wiesz co, ja akurat mam konto na FB i aktywnie z niego korzystam, ale wszystko mam poblokowane tylko dla znajomych ze względu na charakter pracy - nie chciałabym żeby klienci mi myszkowali po koncie, ale bardziej chodzi mi o statusy, w których piszę różne głupoty ;-) Nie umieszczałam tam zdjęcia z usg, bo nie jest mi to potrzebne do szczęścia. Mam tylko parę zdjęć w ciuchach z brzuchem, zdjęcia kotów i trochę śmiesznych z jakiś wyjazdów. Rodzice i siostra też raczej nie upubliczniają nic, właśnie ze względu na charakter pracy, a teściowa nie korzysta z takich rzeczy. Wszystko zależy od indywidualnego podejścia - jeśli ktoś chce, lubi i może, to niech się chwali. W sumie to sobie tak myślę, że gdyby moja teściowa na kocie na FB czy nk zamieściła jakieś zdjęcie usg z podpisem moja wnusia, czy coś, to chyba nie byłabym jakoś szczególnie wkurzona, nie wiem, aż tak mnie to nie rusza.

[ Dodano: 2011-10-28, 13:14 ]
Pipii wiesz co powiem szczerze - wszyscy się kryją z takimi informacjami o poronieniach a po ciuchu to i tak "cała wieś o tym wie" ;-) Ja też wiem różne rzeczy o sąsiadach moich teściów czy o znajomych moich rodziców, wiem kto poronił, kto ma dziecko adoptowane, choć to niby tajemnica, kto ma dziecko z banku spermy - ludzie plotkują nie ma siły. Czasem nam się wydaje, że wszystko jest tajemnicą, a i tak wszyscy wiedzą, choć nikt nic nie mówi. Można się spierać, czy to fajne, czy tak powinno być, ale tak jest - nic się na to nie poradzi. To czy ktoś tam komuś pokazał zdjęcie usg, czy nie nic tutaj nie zmienia.

Mikarin - 2011-10-28, 13:08

sunny napisał/a:
Pipii wiesz co powiem szczerze - wszyscy się kryją z takimi informacjami o poronieniach a po ciuchu to i tak "cała wieś o tym wie" Ja też wiem różne rzeczy o sąsiadach moich teściów czy o znajomych moich rodziców, wiem kto poronił, kto ma dziecko adoptowane, choć to niby tajemnica, kto ma dziecko z banku spermy - ludzie plotkują nie ma siły. Czasem nam się wydaje, że wszystko jest tajemnicą, a i tak wszyscy wiedzą, choć nikt nic nie mówi. Można się spierać, czy to fajne, czy tak powinno być, ale tak jest - nic się na to nie poradzi. To czy ktoś tam komuś pokazał zdjęcie usg, czy nie nic tutaj nie zmienia.
Tak, prawda :( Chociaż mnie ruszyła historia koleżanki z pracy... była w 6 miesiącu ciąży i odkleiło jej się łożysko. Dziecko się utopiło, czy coś takiego - nie potrafiła o tym rozmawiać, bo minęło ledwo pół roku od tego wydarzenia. Dlatego wolałabym, żeby nie robić aż takiego rabanu wokół ciąży wczesnej czy nie, bo różne rzeczy i wydarzenia chodzą po ludziach :( Poronienie malutkie fasolki czy dużego dzidzia to tragedia, a rozkrzykiwanie sprawy przez pół Polski do najrozsądniejszych nie należy, najpierw ze ciąża, a potem przecież (tfu, tfu!) trzeba poinformować, że poronienie i dzidzi nie będzie :(
Nie powiem, żebym miała schizę na ten temat, bo nie mam, ale jak tam zaczęłam się zastanawiać nad całą sprawą, to nagle mnie tknęło, że z grona moich przyjaciół i przyjaciół mojego jestem jedną z niewielu kobiet, która nie ma za sobą żadnego poronienia - każda z moich znajomych poroniła już co najmniej raz przed ukończeniem 26 roku życia. Każdej siadło to na psychę, chociaż były to kilku, nawet nie kilkunasto tygodniowe maluchy. I widzę teraz smutek w ich oczach, że ten brzuszek to mój, a nie ich.
Dlatego moim zdaniem nadmierne rozdmuchiwanie ciąży też do najzdrowszych nie należy, a już na pewno nie publikowanie wyników badań dla szerokiego grona ludzi nie należących do rodziny tylko po to, żeby się pochwalić :(
Inaczej jest powiedzieć, a inaczej machać przed nosem zdjęciem - takie moje zdanie.

ana138 - 2011-10-28, 15:16

dla mnie jest to jakas taka bardzo intymna sprawa i nie pokazywałam wszystkim. tylko wybranym, najblizszym. zamieszczanie na nk albo fb to juz w ogóle.... a teściowa przegieła pałę, naprawdę :evil:
sunny napisał/a:
Czasem nam się wydaje, że wszystko jest tajemnicą, a i tak wszyscy wiedzą, choć nikt nic nie mówi. Można się spierać, czy to fajne, czy tak powinno być, ale tak jest - nic się na to nie poradzi. To czy ktoś tam komuś pokazał zdjęcie usg, czy nie nic tutaj nie zmienia.

nie zgadzam się moja koleżanko od eventów ;-) to, że wiedzą, to jedna sprawa. wiedzą, więc przeważnie nie pytają. a jesli widzieli zdjęcie i pytają o ciążę, bo sa jakimis tam dalekimi znajomymi, np teściowej i nie maja pojęcia, że cos sie stało, to juz zupełnie co innego i sprawia cholerna przykrość.
Mikarin napisał/a:
Chociaż mnie ruszyła historia koleżanki z pracy...

straszne....az mnie ciary przeszły... :-(

MartaJS - 2011-10-28, 16:52

W 6 miesiącu to już jednak poronienie zdarza się rzadkoi na tym etapie ciążę ciężko ukryć, ale w I trymestrze to jednak dość częsta sprawa. Podobno 20% pierwszych ciąż tak się kończy, chociaż nie zawsze kobieta zdaje sobie z tego sprawę. Też mam za sobą takie doświadczenie i dlatego dreszcz mnie przechodzi, jak widzę ogólne chwalenie się testem ciążowym... bo też się tak kiedyś chwaliłam.

A co do USG - ja pokazałam najbliższej rodzinie i znajomym, nie była to dla mnie wielka tajemnica, natomiast każdy ma prawo ustalić sobie tutaj granice inaczej, postępek teściowej - zgroza.

excelencja - 2011-10-28, 19:42

Ja miałam dziką radość z zaciążenia i pokazywałam znajomemu światu- może zbyt lekkomyślnie, ale w ogóle rodzinie powiedziałam dopiero po 12 tygodniu - bo właśnie bałam się poronienia i tego 'odszczekiwania' i spojrzeń... brrr
neon.ka - 2011-10-28, 19:50

Być może teraz jest tak zwirtualizowany świat, że ludzie często mają mało takich naprawdę bliskich znajomości, i te, które funkcjonują przez net traktowane są jak coś ważnego, gdzie nie różnicuje się, że ktoś jest ważniejszy, a ktoś mniej. Można więc wszystkim pokazać coś, czym człowiek się cieszy.
Ja takich zdjęć na portalu społecznościowym bym nie umieściła, ale gdyby zrobił to ktoś z moich znajomych, to niewątpliwie bym wyraziła swoją radość, bo skoro chce w ten sposób się dzielić swoimi przeżyciami, to ja to przyjmuję.
Ja swoim ewentualnym zdjęciem USG chciałabym się podzielić z bliskimi osobami. Jednak raczej tylko w czasie osobistych spotkań.
Na pewno nikt bez zgody właściciela zdjęcia nie powinien nim rozporządzać, więc tutaj zgadzam się ze wszystkimi, że zachowanie teściowej było wielce nie ok.

MartaJS napisał/a:
(...) i dlatego dreszcz mnie przechodzi, jak widzę ogólne chwalenie się testem ciążowym... bo też się tak kiedyś chwaliłam.
To chyba tak jest MartoJS, doświadczenia zmieniają nasze podejście do wielu spraw. Ja zapewne ze względu, że na razie oszczędzone mi zostało doświadczenie straty dziecka, po prostu niesamowicie się cieszę każdym najmniejszym przejawem obecności tego mojego maluszka. Nie wiem, generalnie nie chcę się bawić w ekshibicjonizm w swoim życiu, ale okazuje się, że trudno jest się powstrzymać przed wyrażeniem tej radości również w sposób 'obrazkowy'. Chwilę się zastanawiałam, czy tu wrzucić te moje zdjęcia, ale potraficie się tak ładnie cieszyć z innymi... no i tak to się stało. I to bardzo miłe było zobaczyć uśmiech tylu osób, za Twój także dziękuję. :-)
I to jednak fajnie i dobrze, że są osoby, które nie są obciążone trudnymi doświadczeniami i mogą po prostu odczuwać samą tylko czystą radość. Chciałoby się, by takich osób było jak najwięcej...

Apulejusz - 2011-10-28, 20:04

Ja też gdzieś z tyłu głowy liczyłam się z różnymi możliwościami potoczenia się ciąży ale radość była tak wielka, że chciałam ją wręcz wykrzyczeć całemu światu. Oczywiście poinformowałam jedynie najbliższych (no i Was na wegedzieciaku) ale specjalnie się nie kryłam. Wychodzę z założenia, że im więcej ludzi trzyma kciuki tym więcej mam afirmacji na pozytywne rozwiązanie sprawy :) Moja teściowa też dała czadu... jesteśmy z mężem weganami, co jej do końca nie odpowiada i kiedy powiedzieliśmy jej (w siódmym tygodniu), że spodziewamy się dziecka, ona na to" a nie wiadomo co z tym dzieckiem jeszcze będzie". Pech chciał, ze kilka dni później miałam plamienie (odklejona kosmówka). Było trochę nerwów (i mam cichą nadzieję, ze jej chociaż było głupio). Teraz jest wszystko ok ale podobnie jak u Mikarin pyta się czy jestem zdrowa :roll:

Co do portali społecznościowych - jestem absolutnie na nie, a wyniki USG widzieli tylko wybrani (teściowa nie hehe )

Mia - 2011-10-28, 20:28

Sama nie wrzuciłabym zdjęć USG na NK czy FB, bo nie korzystam z tych serwisów aktywnie, ale jestem w stanie zrozumieć dziewczyny, które to robią lub chwalą się testem ciążowym - wydaje mi się, że po prostu rozpiera je radość, a każdy wyraża to w inny sposób. Teściową może też radość rozpierała i nie pomyślała, nie mogła się powstrzymać, ale fakt, że postąpiła bardzo nietaktownie, powinna wcześniej zapytać.
Nie mam odczucia, że to "moje wnętrzności", jakoś mi to nie przeszkadza, ale myślę, że tu wiele zależy od stosunku danej kobiety do własnego ciała, poczucia intymności itd.
Ja pokazuję zdjęcia rodzicom i bratu, choć zawsze z uwagą, że niestety widać o wiele mniej, niż widzieliśmy z mężem na monitorze podczas badania. Jakość wydruków jest słaba,duże piksele, ruchów nie widać, więc takie zdjęcia to nie frajda, choć na pewno jakaś pamiątka. Dalszym znajomym opowiadam co widzieliśmy i jak zachowywał się nasz szkrabek, ale zdjęć nie pokazuję.
Co do momentu informowania o ciąży i ewentualnych poronień - mam odmienne zdanie niż ogólnie przyjęte. Przeżyłam jedno poronienie nie mówiąc nic nikomu, z wyjątkiem męża. Chcieliśmy wtedy poczekać do 12 tygodnia z informowaniem rodziny, a potem żałowałam, było mi bardzo ciężko. Mąż wspaniale mnie wspierał, ale z nikim więcej nie mogłam porozmawiać, bo "po fakcie" nie miałam już siły tłumaczyć, co się stało, ani odpowiadać na pytania dlaczego jestem przybita, smutna itd.
Dlatego w obecnej ciąży wraz z mężem postanowiliśmy wspólnie, że pochwalimy się od razu, bo gdyby coś się stało ciężko będzie nam to znieść drugi raz w samotności i będziemy potrzebowali wsparcia. Poinformowaliśmy rodzinę w 5 tygodniu, wieść szybko się rozeszła i wierzę, że wszyscy bliscy otoczyli nas miłością, dzięki której do tej pory wszystko jest doskonale :->

majaja - 2011-10-28, 20:58

Gdyby moja teściowa zrobiła coś takiego to mój mąż by jej chyba głowę urwał, z umieszczaniem informacji o sobie i rodzinie staram się być ostrożna, wiadomo że ludzie wiedzą więcej niż byśmy chcieli, a po co dawać im wszystko na tacy. , a zdjęcia dzieci ... Jak wiadomo Wszechświat może i jest nieskończony, ale głupota ludzka to na pewno
Mikarin - 2011-10-28, 21:07

majaja napisał/a:
Jak wiadomo Wszechświat może i jest nieskończony, ale głupota ludzka to na pewno
"Tylko dwie rzeczy są nieskończone: wszechświat oraz ludzka głupota, choć nie jestem pewien co do tej pierwszej."A. Einstein. :D :mryellow:
Prawda jest taka, że ja też biegałam, chwaliłam się znajomym, że bębelek w drodze - pierwsza dzidzia w rodzinie mojej mamy i mamy niemeża - więc podwójna jeszcze radość - ale własnie, wszystko ma swoje granice. A o tym, że teściowa puściła 'meiling' po znajomych dowiedziałam się niedawno. Tym bardziej się rozsierdziłam, że po tak długim czasie 'spisek' wyszedł na jaw :-/ Po rodzinie (siostra i babcia mojego mieszkają dość daleko i rzadko kiedy mogą się odwiedzić) to jeszcze rozumiem, ale wplątała w to dalsze kuzynostwo od strony sióstr i braci babć i inne "dziesiąte wody po kisielu", które nawet nie wiedziały o tym, że ja istnieję na tym świecie i że jestem z synem jakiejś tam ich dalekiej krewnej + fotka w załączniku.
J. broni swojej mamy, ze źle nie chciała, bo też się chciała pochwalić, bo się cieszy, ze nareszcie będzie babcią, ale dla mnie - przegięła pałę. Nie mogę jej zrobić o to awantury, bo zaraz zadzwoni do swojej babci i córki i przedstawi sprawę ze swojej perspektywy, a babcia i córa zadzwonią do mnie z dzikimi pretensjami o oczernianie członka rodziny :-/
Czyli że mogę się tylko bezproduktywnie powściekać.
Ale teraz, czytając Wasze wypowiedzi wiem przynajmniej, że w mniejszym bądź większym stopniu moje oburzenie nie jest bezpodstawne, bo to próbowano mi wmówić.

ana138 - 2011-10-28, 21:41

MartaJS napisał/a:
Też mam za sobą takie doświadczenie i dlatego dreszcz mnie przechodzi, jak widzę ogólne chwalenie się testem ciążowym... bo też się tak kiedyś chwaliłam.

ja mam dokładnie takie same odczucia. ale faktycznie - ktos, kto przezył stratę, po prostu inaczej do tego podchodzi. w końcu, my tez się chwaliłyśmy za pierwszym razem.
neon.ka napisał/a:
I to jednak fajnie i dobrze, że są osoby, które nie są obciążone trudnymi doświadczeniami i mogą po prostu odczuwać samą tylko czystą radość. Chciałoby się, by takich osób było jak najwięcej...

pewnie, że tak
Mia, widocznie wszystko zalezy od człowieka. świetnie, że tym razem miałas wsparcie. ja byłam w kolejnej ciazy tak zeschizowana, że nawet sie zastanawałam, czy męzowi o niej powiedziec... :-/
Apulejusz, twoja tesciowa tez udana.... :evil:

Kat... - 2011-10-29, 10:24

Ja rozumiem złość na teściową, że Twoje zdjęcie puściła bez pytania w obieg ale chowania z USG jako jakimś megaintymnym nie rozumiem.
Są ludzie, którzy po urodzeniu dziecka przez miesiąc nie przyjmują gości, nikomu dziecka nie pokazują i tacy co od razu chwalą się zdjęciem np na WD i chętnie oddają dziecko na ręce rodzinie bez strachu. Ja należę do tych drugich. Testem na fejsbuku bym się nie pochwaliła bo też kiedyś zrobiłam i później okazał się nieaktualny, ale zdjęcie z USG bym wrzuciła.

majaja - 2011-10-29, 11:59

Kat... napisał/a:
Testem na fejsbuku bym się nie pochwaliła bo też kiedyś zrobiłam i później okazał się nieaktualny, ale zdjęcie z USG bym wrzuciła.
Mnie akurat przeszkadza, że wrzucając zdjecie na fejsa przestaję być jego właścicielką. Do tego każdy ma inną strefę prywatności i intymności, moja jest całkiem spora i dobrze mi z tym, wiem jakie są akualnie możliwości techniczne i że jak ktoś chce to dzień wastarczy by wiedzieć o mnie i rodzinie rzeczy których nawet ja nie wiem, ale nie mam ochoty nadmiernie zwracać na siebie uwagę. To pewnie też kolejna cecha indywidualna, która pociaga za sobą określone działania albo ich brak.
Kat... - 2011-10-29, 13:57

majaja napisał/a:
każdy ma inną strefę prywatności i intymności
no ja mam swoje i Zygmunta zdjęcia na FB, tu, moja naga ciążowa sesja była pracą koleżanki studiującej fotografię więc widziała ją cała grupa i profesor (dostała 4- skandal :-D ). Poza tym moje dziecko może zobaczyć każdy kto ma telewizor czy dostęp do internetu.
O tym, że wszystkiego można się z sieci dowiedzieć wiem, staram się nie publikować rzeczy, które mogłyby mnie narażać jak adres czy pin do karty :-) ale nie widzę różnicy między wrzuceniem tu na forum zdjęcia świeżo urodzonego dziecka a tego co jest jeszcze po tamtej stronie.
Rozumiem chęć podzielenia się dobrą wiadomością z całym światem.

MartaJS - 2011-10-29, 14:27

O, też mam nagą sesję ciążową ;-) A nawet kilka, z różnych miesięcy. Ale te zdjęcia widzialy tylko dwie osoby :-P
Pipii - 2011-10-29, 15:36

Kat... napisał/a:
Są ludzie, którzy po urodzeniu dziecka przez miesiąc nie przyjmują gości, nikomu dziecka nie pokazują i tacy co od razu chwalą się zdjęciem np na WD i chętnie oddają dziecko na ręce rodzinie bez strachu.

Kat... "Ci pierwsi" robią tak ze względu na to, iż nowo narodzone dziecko nie ma własnej aury, "śmieci" w aurze osób odwiedzających mogą w tym przypadku "przyplątać się" do dziecka.

MartaJS - 2011-10-29, 15:41

A ja myślałam, że to chodzi o zarazki... ;-)
Kat... - 2011-10-29, 16:24

MartaJS napisał/a:
A ja myślałam, że to chodzi o zarazki... ;-)
ja też :-)

Ale tak na poważnie to czytałam o osobach nie wpuszczających najbliższej przez miesiąc do domu i tego w ogóle nie rozumiem. Ja już jak mnie ludzie w szpitalu odwiedzali to pytałam czy chcą potrzymać Z.

Pipii napisał/a:
Kat... napisał/a:
Są ludzie, którzy po urodzeniu dziecka przez miesiąc nie przyjmują gości, nikomu dziecka nie pokazują i tacy co od razu chwalą się zdjęciem np na WD i chętnie oddają dziecko na ręce rodzinie bez strachu.

Kat... "Ci pierwsi" robią tak ze względu na to, iż nowo narodzone dziecko nie ma własnej aury, "śmieci" w aurze osób odwiedzających mogą w tym przypadku "przyplątać się" do dziecka.
a tego to już w ogóle nie rozumiem.
Pipii - 2011-10-30, 08:15

Dziecko po urodzeniu NIE POSIADA własnej aury, a aura jest swego rodzajem systemem ochronnym przed wszystkimi "świństwami" z zewnątrz, tymi fizycznymi jak zarazki i tymi nienamacalnymi jak "złe energie", uroki i inne świństwa (jak również pasożyty energetyczne, które ludzie noszą na sobie nie zdając sobie z tego sprawy). Także po urodzeniu takie dziecko powinno przebywać w aurze tylko i wyłącznie swojej matki, matka nie powinna dziecka odstawiać od siebie ani na chwilę - powinna z nim spać, nawet kąpać się i chodzić do toalety, przynajmniej przez pierwszy tydzień. Potem może oddać go, ale zaufanej osobie, np ojcu czy swojej matce, absolutnie NIE obcej osobie. Aura dziecka wykształca się dopiero około miesiąca po porodzie, wtedy też, gdy dziecko przez pierwszy miesiąc przebywania poza brzuchem mamy było stale w aurze matki - jego aura jest silna. Jeżeli było przekazywane z rąk do rąk - w aurze mogą powstawać luki, dziury, które potem mogą wpuścić chorobę do organizmu dziecka - lub wpuścić pasożyta energetycznego.
Ta tradycja ma też znaczenie w przypadku matki, osłabionej po ciąży, porodzie. Przez pierwszy miesiąc praktycznie nic nie robi tylko leży, siedzi z małym dzieckiem na sobie - najlepiej zaraz przy ciele, nie na ubraniu. To pomaga jej się zregenerować i odzyskać siły. Zajmować domem i kobietą w tym przypadku powinna matka rodzącej, lub inna zaufana kobieta.
Ta tradycja występowała u rdzennych Indian i u niektórych Sikhów.

Mikarin - 2011-10-30, 08:52

Pipii, widzisz, a mnie mówiono, że do miesiąca czasu to już cała rodzina powinna się zebrać wokół dziecka, już wszyscy powinni je wyoglądać. Jak się (chyba instynktownie z tego, co czytam) przeciwstawiłam tej praktyce, to mnie wyśmiali. A jak powiedziałam, ze nie będę bąbla podrzucać w wieku kilku tygodniu 'obcym ludziom' (jakiejś dalszej rodzinie z Wro, od strony mojego mężczyzny) to orzekli, że jestem niesocjalna i dzikuska. Widać jednak nie bezpodstawnie.

[ Dodano: 2011-10-30, 09:04 ]
Kat..., aura to nasze energetyczne pole ochronne, tworzone przez emocje, energię ciała i energię mentalną (tak łopatologicznie). Każda negatywna energia: chowana do kogoś uraza, zawiść, zazdrość etc. to syf, który się do nas doczepia za naszego życia i który sami generujemy. Jeżeli nie oczyszczasz się z tego świństwa, twoja aura zaczyna się robić dziurawa jak durszlak. Przez takie dziurki mogą się do twojej energii doczepić stworki energetyczne, które na tobie pasożytują, zabierając ci wiele energii o aspekcie pozytywnym, zostawiając ci śmieci w aurze. Może być jeszcze tak, że do domu przyjdzie ktoś, o kimnawet nie wiesz, że jest wampirem energetycznym (takie kwestie zawsze są nieuświadomione, a ja jednego wampira w swoim najbliższym otoczeniu już wyłapałam) - taki osobnik podpina się do najbliższej aury i ssie energii, ile potrzebuje. My jako dorośli mamy na tyle silne pola, że na dłużą metę takich kilka pasożytów nie robi nam krzywdy, ale...
Przybywając w odpowiedniej odległości od danej osoby nasze aury się przenikają. Każdy tak czasami ma, ze spotyka kogoś po raz pierwszy i od razu czuje się przy nim dobrze - wasze aury się przenikają z pozytywnym skutkiem; bądź czujemy się zagrożeni, czujemy się źle, niekomfortowo i to uczucie nie ustępuje - wtedy przenikanie aury niesie ze sobą negatywne skutki.
Dziecko, które nie posiada własnej aury jest narażone bezpośrednio na cały syf otoczenia, które wkracza do pokoju ze swoją aurą i je miesza. Niektórzy ludzie biorą dziecko na ręce i bąbel od razu zaczyna krzyczeć - bo wyczuwa nieświadomy atak energetyczny od strony osoby, która dziecko trzyma. Syf z danej osoby otula dziecko.
Do tego istnieje teoria, która mówi o tym, ze nowo narodzone dziecko widzi aurę innych osób i zawarte w nich syfy. Tym samym dzieci nie do wszystkich chcą iść na ręce, ale to już raczej ludzie sobie tłumacza w bardziej logiczny sposób.

Przestawiona całość ma miejsce w świecie energii, a więc w tym, który "czujemy", a nie widzimy. Stanowi też mój prywatny zbiór informacji w tym temacie, więc jeżeli się mylę lub gdzieś mam lukę merytoryczną, to proszę o kontakt, chętnie się douczę :)

Capricorn - 2011-10-30, 09:32

sorry, ale teoria aur nie przemawia do mnie w najmniejszym stopniu.

Ludzie fotografują się i publikują w przeróżnych sytuacjach życiowych, sama robiłam klientom sesje ciążowe czy noworodkowe, które potem, za ich zgodą, trafiały na rożne strony internetowe. Oczywiście, niektórzy klienci zastrzegali sobie, że sesja jest absolutnie prywatna, co oczywiście szanowaliśmy, i zdjęcia te nigdy przez nas publikowane nie były. Każdy ma gdzie indziej ustawioną granicę prywatności, żadna to nowość.

Teściowa autorki tematu rozpędziła się rozpowszechniając zdjęcie usg bez zgody zainteresowanych, szczególnie, ze na takim zdjęciu zazwyczaj są informacje typu: który to tydzień, przewidywany termin porodu, nazwisko lekarza, jakieś parametry płodu, i nie pamiętam co jeszcze.

Natomiast dodam ze swojego doświadczenia, że bardzo przykra i potencjalnie depresyjna jest również sytuacja odwrotna, tj zażenowanie przyszłych dziadków na wieść o ciąży, zero pytań o samopoczucie, zero gratulacji. Tak miałam dwa razy, wobec czego o trzeciej ciąży zdecydowałam w ogóle żadnych dziadków nie informować, dowiedzieli się zapewne od osób trzecich.

Kat... - 2011-10-30, 09:34

A co jeżeli to matka jest wampirem energetycznym? Albo ma jakieś syfy? Albo ojciec?
Tak pytam z ciekawości, bo nie wierzę w takie rzeczy ale to ciekawe. Z czuł się swobodnie przekazywany innym ludziom, od zawsze tak ma że nie jest do mnie przyczepiony na rzep. Czułam w sobie taką plemienność, chęć podzielenia się z całym światem tą moją małą pięknością.

Pipii - 2011-10-30, 09:58

Kat... bo w innych plemionach dziecko jest własnością "całego stada" - matka rodzi dziecko, a potem tylko je karmi, ale jeżeli, a tak na pewno jest, kilka innych kobiet karmi - co to za problem, aby nakarmić również oseska urodzonego przez inną kobietę. Wtedy takie dziecko ma wiele matek, wiele ojców, jednego ojca i matkę biologicznych.
Odnośnie Twojego pierwszego pytania - jeżeli matka jest wampirem energetycznym... Mogę tylko odpowiedzieć tak - taka karma. Chociaż uważam, iż nawet w matce - wampirze odezwie się instynkt macierzyński i taka matka będzie "ssać" energię od osób trzecich, nie od dziecka, gdyż traktować ona będzie dziecko, jako nierozerwalną część siebie, przynajmniej przez te pierwsze tygodnie życia dziecka poza brzuchem. To takie teoretyzowanie. Nie wiem jak może być w rzeczywistości. Faktem jest, iż dziecko matki - wampirki (Mikarin, temat dla Ciebie) będzie miało nieźle pokręcone w sferze energetycznej, gdyż od początku przebywa w energii i aurze kogoś, kto nie wykazuje wyłącznie pozytywnych cech (wręcz przeciwnie..). Owszem, taka matka może nie mieć ochoty zajmować się swoim dzieckiem, może czuć się wiecznie zmęczona i obarczać za to swoje dziecko winą. Może podrzucać swoje dziecko innym osobom, gdyż "ma go już dosyć", może wręcz zrzec się praw do dziecka. Tak jak pisałam wyżej - to teoretyzowanie. Fakty mogą być zupełnie inne.
A to, czy ktoś w to wierzy czy nie to już jego sprawa. Ja napisałam jak to jest w różnych "plemionach" i wierzeniach praktykowane. O :-)

[ Dodano: 2011-10-30, 10:04 ]
Mikarin napisał/a:
Pipii, widzisz, a mnie mówiono, że do miesiąca czasu to już cała rodzina powinna się zebrać wokół dziecka, już wszyscy powinni je wyoglądać. Jak się (chyba instynktownie z tego, co czytam) przeciwstawiłam tej praktyce, to mnie wyśmiali. A jak powiedziałam, ze nie będę bąbla podrzucać w wieku kilku tygodniu 'obcym ludziom' (jakiejś dalszej rodzinie z Wro, od strony mojego mężczyzny) to orzekli, że jestem niesocjalna i dzikuska. Widać jednak nie bezpodstawnie.

W kobiecie ciężarnej odzywają się pradawne moce, podłącza się ona do "linii kobiet". Także każde Twoje przypuszczenie w tej kwestii jest jak najbardziej mądre i rozsądne.
Owszem, obecnie panuje model, iż poród w szpitalu, a tam już jest masa syfu energetycznego (gorsze miejsce niż cmentarz), potem cała rodzina, wszyscy biorą na rączki, całują, pieszczą. FE.. a takie dziecko jest bezbronne, a nawet jak zacznie wrzeszczeć to nikt nie sądzi, iż to z winy osób odwiedzających, ot - po prostu - dziecko - maruda.
Moja przyjaciółka po porodzie, niestety w szpitalu z przyczyn zdrowotnych, przez 3 tygodnie nie wychodziła z domu, ani nikogo nie wpuszczała do swojego domu, nawet swoich najbliższych krewnych. Uprzedziła ich o tym, oni uszanowali tę decyzję. Porozumiewali się przez telefon, Skype.
Rodzina może dzwonić, wysyłać maile, listy.. chociaż z rozsądkiem, szczególnie ten telefon i net.. a zobaczyć malucha dopiero po miesiącu. Jesteś matką, masz prawo decydować. To Twoje życie i Twoje dziecko ;-)

Mikarin - 2011-10-30, 19:43

Pipii napisał/a:
Faktem jest, iż dziecko matki - wampirki (Mikarin, temat dla Ciebie) będzie miało nieźle pokręcone w sferze energetycznej, gdyż od początku przebywa w energii i aurze kogoś, kto nie wykazuje wyłącznie pozytywnych cech (wręcz przeciwnie..)
No, w sumie coś tam szperałam w kwestii wampiryzmu (do magisterki), ale wg moich informacji w. emocjonalny może się wywiązać dopiero przy wyższych formach porozumiewania się, kiedy już można zacząć próby "sterowania" drugą osobą, wymuszanie różnych rzeczy emocjami etc. Co do energetycznego, nie wiem... wolałabym nawet nie teoretyzować w tej kwestii. Drażliwa sprawa, powiem tyle :(

Natomiast kupiłam dwa ładne albumy, jeden z okładką do uzupełnienia, zielony i drugi brązowy, szyty jakby dratwą. Wszystkie zdjęcia bąbla będą za miesiąc zebrane do tego albumu, wywołam i powklejam kilka zdjęć z brzuszkiem, będzie ładna pamiątka.

excelencja - 2011-10-30, 21:33

Capricorn napisał/a:
sorry, ale teoria aur nie przemawia do mnie w najmniejszym stopniu.

no własnie czytam i do mnie też nie....
coś jak UFO... hmm

Pipii napisał/a:
t.. a zobaczyć malucha dopiero po miesiącu


to nie brzmi zdroworozsądkowo... magiczne 30 dni i bach aura jest...
abstrakcja, nie chcę Cię absolutnie obrazić ale dla mnie brzmi to khem ... absurdalnie

majaja - 2011-10-30, 21:53

excelencja napisał/a:
to nie brzmi zdroworozsądkowo... magiczne 30 dni i bach aura jest...
abstrakcja, nie chcę Cię absolutnie obrazić ale dla mnie brzmi to khem ... absurdalnie
Z drugiej strony krzywdy się w ten sposób nikomu nie robi, jeśli już to matka dziecka sobie, bo to trudny okres...
Pipii - 2011-10-31, 07:20

rozumiem, że w naszej kulturze taka tradycja jest obca :-) chciałam tylko zaznaczyć, iż takie coś istnieje naprawdę :-)
Capricorn - 2011-10-31, 07:45

Pipii napisał/a:
rozumiem, że w naszej kulturze taka tradycja jest obca :-) chciałam tylko zaznaczyć, iż takie coś istnieje na prawdę :-)


jest elementem systemu wierzeń, co jeszcze nie oznacza, że istnieje naprawdę (piszemy łącznie), i że ma jakiekolwiek magiczne właściwości czy moce. Każdy wierzy w to, co chce.

Pipii - 2011-10-31, 07:57

Capricorn napisał/a:
Pipii napisał/a:
rozumiem, że w naszej kulturze taka tradycja jest obca :-) chciałam tylko zaznaczyć, iż takie coś istnieje na prawdę :-)


jest elementem systemu wierzeń, co jeszcze nie oznacza, że istnieje naprawdę (piszemy łącznie), i że ma jakiekolwiek magiczne właściwości czy moce. Każdy wierzy w to, co chce.

pani profesor, więcej luzu ;-)

MartaJS - 2011-10-31, 08:37

Fizycznie, naukowo nie udowodniono istnienia aury. Nie znaczy to, że ona nie istnieje. Nie znaczy też, że istnieje.
Capricorn - 2011-10-31, 09:21

MartaJS napisał/a:
Fizycznie, naukowo nie udowodniono istnienia aury. Nie znaczy to, że ona nie istnieje. Nie znaczy też, że istnieje.


dokładnie. Aura podpada pod tę samą kategorię co dusza, czy reinkarnacja. Można co najwyżej w nie wierzyć, lub tę wiarę odrzucać, lub taką możliwość rozważać.

Mikarin - 2011-10-31, 11:12

euridice, wynurzenia tego chłopa wynurzeniami, ale fakt jest taki, że jak mnie stawy rwały od pracy w fabryce i nie mogłam się schylić po długopis, bo mnie mięśnie ciągnęły, koleżanka mi podrzuciła "Pięć rytuałów tybetańskich". I zadziałało, po dwóch tygodniach ćwiczeń nie musiałam się krzywić przy kucaniu, bo nogi miałam sprawne. Nie pomógł mi na to ani rowerek, ani choreoterapia. Czyżby autosugestia na podstawie tabelki 'wyssanej z palca'? Bo tak sugeruje wszechkrytykujący autor. Można się nie zgadzać z metodami medycyny naturalnej czy homeopatią, teorią aury i czy karmy, wachadełkowaniem i litoterapią - OK, każdy ma swoje zdanie. Ale czy aż tak radyklalne stanowisko coś mu daje, oprócz wywoływania burzy wokół siebie?
Jak rozmawiałam kiedyś prywatnie z redaktorem strony 'Racjonalista' została wyśmiana od idiotek, półinteligentów i innych gorszych za to, że poruszyłam temat filozofii mustyki. Podałam nawet źródło i autora. Naubliżano mi od kretynów za to, że broniłam swego zdania , ale starałam się nie atakować tego człowieka w żaden sposób, tylko po prostu dyskutować (sławetny tekst: "Ty się znasz na filozofii tak samo, jak na tym swoim wampiryzmie!" "W takim razie podaj mi proszę pięć wyznaczników wampiryzmu" "Jestem ograniczona, nie będę rozmawiać z półinteligentem" Wstałam i wyszłam, facet wieczór spędził sam, my piliśmy jabola w parku do północy, świetnie się przy tym bawiąc) Wtedy nauczyłam się, że RADYKAŁ to taki typ osoby, który nie uzna Twojego zdania i jeszcze będzie starał się udowodnić ci, ze masz w głowie samo gówno. Cudze zdanie inne od mojego jest niczym - jakby mieli coś takiego wytatuowane na mózgu :/
Żaden radykalizm nie jest zdrowy :( a często po prostu ogranicza... :(


Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group