| |
wegedzieciak.pl forum rodzin wegańskich i wegetariańskich |
 |
Nasze zwierzaki - przyjaciel pies...
Lily - 2007-09-11, 22:38 Temat postu: przyjaciel pies... Odkąd pamiętam, zawsze w moim domu rodzinnym były psy - zwykłe małe kundle. Najdłużej żyła Figa, którą ojciec przyniósł w kieszeni, jak miałam ze 3-4 lata. Żyła 17, musiała zostać uśpiona, bo miała chyba jakiś wylew - straciła wzrok, orientację, przez cały dzień chodziła po ścianach, piła tylko jak się jej pyszczek wsadziło do miski... ryczałam, choć charakter miała trochę wredny, a nade wszystko wielbiła mojego ojca. Do tego stopnia, że jak miała 7 lat i urodziła pierwsze i jedyne szczeniaki (mamie tylko raz uciekła ), to i tak zostawiała je w legowisku i właziła ojcu do łóżka w nocy...
Nieraz wypłakiwałam się jej jak ojciec robił mi jakąś przykrość, przytulałam się do niej, choć nie bardzo było do czego - jakieś 3 kg psa...
Też mieliście lub macie takich przyjaciół?
Jagula - 2007-09-11, 23:22
zawsze!Ojciec stale sie odgrażał- to ostatni pies w domu ale ...przeważnie ja przyprowadzałam i to ja pozwalałam sobie na spanie z psem w łóżku...nie ma to jak pies....obojętne czy 3 kg czy 30 (osobiście wolę takie do których można się mocniej przytulić)
Lily - 2007-09-11, 23:25
ja z psem spać nie lubię, ale zawsze spały z rodzicami, bo to były suczki i lgnęły do faceta
Jagula - 2007-09-11, 23:27
coś w tym jest bo facet -pies najbardziej lubił ze mną (jak to brzmi heheheh)
ale jak przywlókł pchły ...to sie działo
Lily - 2007-09-11, 23:28
no niestety psie pchły ludzi też gryzą
Jagula - 2007-09-11, 23:31
oj wiem....
a teraz pora do łóżka ale ...hmmm....z człowiekiem (też wielbicielem psów i małych i dużych)
Lily - 2007-09-11, 23:33
a ja sama, buuu
Jagula - 2007-09-11, 23:34
no i przydał by sie jakiś kudłacz już na prawdę zmykam do mojego
marcyha - 2007-09-11, 23:55
Co prawda nie domowe (bo w domu inszy kundel niedobry ), ale "pracowe" mam nowe psioki. Ja je karmię i wyprowadzam, więc związek między nami buduje się coraz mocniejszy. Pieseczki są dwa: Szopen (pies adoptowany przez szefa ze schronu w Żyrardowie) i sunia Jagódka (zabrana debilowi, który się na niej wyżywał). Szopen trafił do nas dzięki mojej kumpeli - aktywistce z dogomanii-.pl. Sunię zabrał właścicielowi mój małż. Szef zgodził się i ją adoptować. Trafiła do nas tego samego dnia, co Szop. Biedna psina ma ogromną ranę - jej pan założył jej jako szczeniakowi sznur na szyję i jakoś mu się nie wymyśliło, coby zmienić rozmiar tej obróżki, kiedy pies podrósł. Na szczęście nie trzeba jej operować, my dezynfekujemy, ale najskuteczniejszy w oczyszczaniu rany jest Szopen. Jagoda - jest łagodną, pogodną psiną. Aż nie chce się wierzyć, że to pies, którego całe dotychczasowe życie było ciągłym cierpieniem... Szopen - łagodny i strachliwy. W schronisku bardzo cierpiał, chudł i niknął w oczach, niewiele mu brakowało do "tęczowego mostu"... Teraz - popatrzcie na niego - bysio się zrobiła że hej hxxp://picasaweb.google.pl/9kotuf/]tutaj są fotki psionuf... , hxxp://picasaweb.google.pl/9kotuf/SuniaZInterwencjiWWielgiem?authkey=LCTHUfHa8YM]a tu dokumentacja stanu suni po interwencji (ostrzegam, zdjęcia drastyczne).
Malroy - 2007-09-12, 06:22
Chciałbym psa, ale jeszcze mam delikatną alergię... i tak dużo mniejszą niż była 2 msc temu. Ostatnio był na przechowanie u nas piesek, z którym wcześniej godziny wytrzymać nie mogłem, zaraz miałem oczy załzawione, katar i kaszel - teraz był z nami prawie dwa dni, i nic się nie działo. Wieczorkiem podczas biegania poczułem tylko lekko, że płuca troszkę gorzej pracują, czyli lekko się rzucił, ale niezauważalnie. Mam nadzieję, że niedługo alergia zniknie, a my będziemy mogli zaprosić do nas nowego domownika
Tak, btw podobno odczulać się na psa nie można. A znalazłem taki gabinet w Toruniu, gdzie za cenę 120 zł, mogą w dwuch zastrzykach podać odczulenie, które będzie działało 10 lat - tak mówiła pani przez tel. Czy to możliwe? Orientuje się ktoś?
pao - 2007-09-12, 09:32
ja miałam zwierzęcego przyjaciela po którym płakało pół mojej szkoły a klasa cała... rzecz w tym, że to nie pies więc nie wiem czy pisać o Koksie
Lily - 2007-09-12, 10:30
A kim był Koks?
Jagula - 2007-09-12, 11:04
Malroy nie słyszałam nigdy o takim odczuleniu i to jeszcze trwającym 10 lat (???) choć bardzo bym się chciała mylić...znam kilka osób które dałyby o wiele więcej byleby się odczulić z sierści zwierząt.
Marcyha super masz psiaki, szczęściarze- trafiły w końcu na normalnych ludzi....nasz pies (Ana) została odebrana dzieciakom ,które bardzo brudalnie się nią bawiły...ma skrócony i połamany ogon...na szczęście po urodzeniu naszego dziecka zmieniła swój stosunek do dzieci (wcześniej strach i agresja). Takiego psa jak ona nigdy wcześniej nie spotkałam...żaden mi tak nie dał popalić i nie zrobił takiego spustoszenia ale teraz jest kochana i mądrą psiną- o jej starych wariactwach już prawie nikt nie pamięta
Teraz - przez nasze rozjazdy mieszka z naszymi teściami....
Malroy - 2007-09-12, 11:16
| Jagula napisał/a: | | Malroy nie słyszałam nigdy o takim odczuleniu i to jeszcze trwającym 10 lat (???) choć bardzo bym się chciała mylić...znam kilka osób które dałyby o wiele więcej byleby się odczulić z sierści zwierząt. |
No właśnie - ja dałbym pewnie tak samo dużo Pozostaje mi liczyć na samouzdrowienie
Lily - 2007-09-12, 11:19
Może się biorezonansem być odczulił, co Malroy?
Malroy - 2007-09-12, 11:50
| Lily napisał/a: | | Może się biorezonansem być odczulił, co Malroy? |
o kurka, dzięki za info ! Ze wstępnego wyszukiwania widzę, że coś może w tym być. Poczytam, poczytam.
pao - 2007-09-12, 12:13
Koksik to szczur
a co do biorezonansu to polecam
Malroy - 2007-09-12, 12:23
| pao napisał/a: | Koksik to szczur |
Uwielbiam szczury ! Teraz za małe dzieci, ale na pewno kiedyś do nas zawita.
pao - 2007-09-12, 12:26
Koks mieszkał u mnie w rękawie i chodził ze mną wszędzie. imprezy, koncerty, szkoła, wizyta u babci. nie było wyjątku raz tylko wyjechałam bez niego i się na mnie poważnie obraził...
Malroy - 2007-09-12, 12:33
| pao napisał/a: | Koks mieszkał u mnie w rękawie i chodził ze mną wszędzie. imprezy, koncerty, szkoła, wizyta u babci. nie było wyjątku raz tylko wyjechałam bez niego i się na mnie poważnie obraził... |
są straszliwieeee towarzyskie, mojej żonki szczurek to chodził za nią bardziej niż pies, którego btw szczur miał w nosie i się w ogóle nie bał, co więcej pies dbał o szczuraska
Ja miałem jedną szczurzycę, poszedłem do lekarza, rósł jej jakiś wrzód, czy cuś - wjechałem do gabinetu, lekarz z dziwną miną (później się dowiedziałem co mu nie pasiło, że szczur, on leczy tylko psy, inne zwierzęta to nie zwierzęta) - zalecił zastrzyk, podczas którego mała umarła na moich dłoniach, byłem zszokowany ! Lekarz coś powiedział, nie pamiętam dokładnie, ale coś w stylu" to tylko szczur, czy coś takiego". Ewka pewnie będzie pamiętała lepiej.
elenka - 2007-09-12, 12:34
Ja mam przyjaciółkę labradorkę i też trudno mi sobie wyobrazić nasz dom bez niej.
Tyle radości wprowadza i zawsze perfekcyjnie wyczuwa mój nastrój.
Jej oczkiem w głowie jest mój mąż i cały jej dzień to jest wyczekiwanie na jego powrót do domu, a potem szaleństwo
pao - 2007-09-12, 12:53
| Cytat: | | to tylko szczur, czy coś takiego |
ehhhh
mnie zaskoczyła moja klasa, bo choć niektórzy właściwie do końca negowali jego obecność to gdy koksa zabrakło była dosłownie żałoba klasowa. ja zaś zwolniona byłam ze wszystkich odpowiedzi i miałam labę na ten dzień, zatem i nauczycielom Koksa najwyraźniej zabrakło...
buba1235 - 2007-09-18, 03:29
Jako dzieciak zawsze do domu sprowadzalam bezdomne zwierzaki. Mielismy dom z ogrodkiem. Tata wybudowal oddzielna bude dla psow i oddzielna dla kotow. Zawsze bylo pelno zwierzynca u nas w ogrodzie. Kiedys mialam zupelnie niewidomego kota, ktory i tak po drzewach sie wspinal
Teraz mam dwa psiaki. Moj ukochany labek, ktory jest przyjacielski do bolu, i jak tylko mnie ktos odwiedza to ten wielki futrzak na sile sie tej osobie na kolana pcha. Kiedys nocowala u mnie tesciowa, no i labcio odmowil wylezienia z jej lozka. Bidna kobitka, mimo, ze nie lubi psow, spala z labkiem cala noc.
Mam tez pitbullice, ktora jestt bardziej nieufna jezeli chodzi o gosci...mniej przyjacielska (no coz pit bull) ale jest maksymalnie zakochana we mnie (z wzajemnoscia). Jak wychodze z domu to siada przed drzwiami i czeka (czasami bardzo dluuugo) az wroce. W domu jest jak moj cien. Jak widzi, ze jestem smutna (a wyczuwa to doskonale) to mimo moich protestow zlizuje mi skore z twarzy Lize mnie po buzi tak dlugo, az sie w koncu nie zaczne smiac.
Ach , kocham zwierzaki!
Lily - 2007-09-18, 10:48
majaja - 2007-09-18, 20:13
| pao napisał/a: | | Koks mieszkał u mnie w rękawie |
Miałam taką świnkę morską, zmarła na moich rękach, wyłam jak po rodzonej matce płakac pewnie nie będę
|
|