|
wegedzieciak.pl forum rodzin wegańskich i wegetariańskich |
 |
Nasze zwierzaki - kiedy uśpić?
Didier - 2012-08-01, 16:52 Temat postu: kiedy uśpić? czy nadchodzi taka chwila, kiedy jest się pewnym, że to już TEN MOMENT? jak zdecydować kiedy uśpić zwierzaka? mam problem
kofi - 2012-08-01, 19:10
Myślę, że wtedy, kiedy wiesz, że nie będzie lepiej i myślisz sobie, że on nie zasługuje, żeby tak cierpieć. Trudno się zdecydować, ale można przynajmniej zapewnić mu spokojne przerwanie cierpienia. To strasznie smutne, wiem.
MartaJS - 2012-08-01, 19:36
Kiedy cierpi, nie ma rokowań na poprawę (np. zaawansowany wiek, śmiertelna choroba), kiedy jakość życia spada do zera.
Niedawno uśpiłam króliczycę. Miała już kilkanaście lat. Od 2-3 lat nie widziała. Od ok. roku miała sparaliżowane tylne łapki i postępujący zanik mięśni. Ale próbowała się poruszać za pomocą samych przednich łapek, jakoś ciągnęła ten tył za sobą. Jakiś czas temu sparaliżowało jej również jedną przednią łapkę. Wtedy rozważałyśmy z mamą uśpienie. Nie była już w stanie sięgnąć sobie wszędzie, trzeba było kilka razy dziennie przekładać ją z miejsca na miejsce, żeby nie było odleżyn, myć niektóre części (zwłaszcza tył), jedzenie kłaść pod nosem. Ale... była w niej chęć życia. Kiedy słyszała człowieka, strzygła uszami, ruszała nosem. Próbowała jakoś tam utrzymywać higienę. Nie cierpiała, tak nam się wydawało, na pewno nie bardzo. Ale kiedy padła jej czwarta łapka... to już był ten moment. Trzeba było ją karmić, myć całą. To już nie było życie.
Myślę, że można było zrobić to też wcześniej. Trudna decyzja...
moony - 2012-08-01, 20:10
Mój pies został uśpiony, gdy już nie mógł sam chodzić i nie chciał jeść. Ogólnie był chory, miał raka wątroby. Pod koniec życia przestał widzieć i wpadał na ściany, drzewa. Dzień po tym jak odmówił jedzenia mama zawiozła go do weterynarza.
Fatty - 2012-08-01, 22:51
Mojego szczura wykańczał nowotwór- był coraz słabszy, chudł, ale były jeszcze te iskierki w oczach, apetycik, cieszył się gdy mnie widział. Moment nadszedł, gdy zaczęły wysiadać mu płuca i zaczął mieć poważne problemy z oddychaniem - nie pozwoliłam mu się udusić
Didier - 2012-08-02, 11:00
no właśnie, smutno... boję się, że podejmę tą decyzję a potem będę się zamęczać że mogłam jeszcze poczekać
mój pies ma 13 lat, należy do średnich psów (ważył ok 20 kg, teraz może 10), jest kundlem ze schroniska był w bardzo dobrej kondycji dopóki nie trzeba go było wykastrować, co też uczyniliśmy w tym roku, wiem za późno, ale żaden wet nie poinformował mnie, że im wcześniej tym lepiej, ta operacja podziałała jak katalizator chyba, bo po niej już nie doszedł do siebie - najpierw zapalenie pęcherza, moczył się pod siebie, potem zaczął bardzo tracić na wadze, wyniki krwi pokazały, że ma bardzo zniszczoną wątrobę, więc dawałam mu leki od wątroby, potem było nieco lepiej, od początku dało się zauważyć, że odbiera mu tylnie łapy, bardzo ciężko mu utzrymać tył w pionie, czasami się przewraca, cały czas leży. teraz jesteśmy na wsi więc cały czas spędza na podwórku ale normalnie muszę już z nim wychodzić dwa razy w nocy i znosić go. Całymi nocami nie śpi i chodzi po domu bo nie może się ułożyć
już prawie byłam zdecydowana ale gdzioeś w necie rzuciła mi się wypowiedź jakiejś pani doktor, że to zrzucanie z siebie ciężaru opieki i to mnie jakoś dobiło
ciężko mi na niego patrzeć, sterczą mu wszystkie kości, wygląda jak anorektyk i nie ma apetytu, tylko pije
Pipii - 2012-08-02, 13:01
a co na to weterynarz?
Didier - 2012-08-02, 14:07
weterynarz nie mowi tak uspic albo jeszcze nie, mowi jednak ze bedzie coraz gorzej i nie ma nadziei; do tego wymacałam mu za przednimi łapami takie jakby no nie wiem, narośle, mój mąż mówi na to mięsak ale nie wiem czy to to w każdym razie to go boli, dlatego nie wiem jak mam go znosić na spacer i wnosić do domu, bo on się nie daje dotknąć pod brzuchem
edit.
na początku ten "mięsak" był tylko za łapami a teraz czuję że ma też z przodu na szyi i klacie takie mniejsze rozsiane ale dużo, na początku myślałam że to pogryzione ale jednak nie
no i nerki bardzo źle działają, trafiły mu się w życiu ze trzy złośliwe kleszcze mimo że był zabezpieczony
yuka66 - 2012-08-02, 15:48
Ja bym uśpiła. Nie zgadzam się z opinią, że eutanazja to ucieczka od opieki nad zwierzęciem. Sama chciałabym się poddać eutanazji, gdybym cierpiała i nie byłoby szansy na poprawę.
Lily - 2012-08-02, 15:52
Ja właśnie mam taką refleksję, że gdyby to dotyczyło człowieka, nie moglibyśmy nawet tego rozważać. Okrutne to (wobec ludzi). Didier, a jak on się miewa psychicznie, jak reaguje na Ciebie? Te guzy to może powiększone węzły chłonne... chociaż tak tylko gdybam...
Maple Leaf - 2012-08-02, 17:21
Didier, ja byłam całkiem niedawno w podobnej sytuacji. Nasza suczka (owczarek niemiecki) miała 9 lat. Do pewnego czasu była okazem zdrowia, nie chorowała, nic jej nie dokuczało. Mniej więcej rok temu zauważyliśmy, że ma problemy z tylną częścią ciała- coraz ciężej jej się wstawało, zdarzało jej się "nie wyrobić" skacząc przez murek itp, ale weterynarz zwalił to na jej masę ciała, więc ją delikatnie odchudziliśmy, jednak problem pozostał. Na szczęście przypadkiem trafiliśmy do porządnej kliniki dla zwierząt, gdzie zrobili jej badania i wyszło, że ma zwyrodnienie bioder i trzeba się zastanowić nad operacją. Poradzili nam jednak najpierw ją wysterylizować (wiem, że to strasznie późno i do dziś nie mogę sobie tego wybaczyć). Po zabiegu bardzo szybko doszła do siebie, rany dobrze się goiły. Ale podobnie jak u Twojego psa, od tego momentu zaczęły się jej problemy ze zdrowiem (taki właśnie katalizator)- jakieś problemy z uszami, biodra, mięśnie... Jakiś miesiąc po zabiegu sterylizacji zrobiła się strasznie osowiała, cały czas leżała, nie chciała z nami przebywac w pokoju (co do tej pory było normą) i w ciągu jednego dnia bardzo powiększył jej się brzuch. U weterynarza okazało się, że ma ogromny krwotok wewnętrzny, bo prawdopodobnie pękł jakiś guz. Na usg widać było tylko zalane narządy. Zaproponowano nam dwie opcje: otworzyć psa i sprawdzić, jakie narządy są zajęte przez domniemany nowotwór, z tym, że nie było pewności, że sunia przeżyje wogóle operację, i ewentualnie zastanowić się, czy można jeszcze ją wyleczyć bądź uśmierzyć jej chociaż ból ALBO od razu ją uśpić. Chociaż serce nas bolało i była to jedna z najtrudniejszych decyzji, zdecydowaliśmy się na opcję drugą. Tak samo wtedy, jak i dziś, uważam, że to była właściwa droga. Ciężko jest pożegnać członka rodziny, przyjaciela, ale jeszcze trudniej jest patrzeć, jak cierpi i się męczy. Uważam, że dobrze zrobiliśmy, bo dzięki temu Tekila odeszła szybko i we śnie, bez bólu.
Pipii - 2012-08-02, 18:32
dlaczego sterylizowaliście zwierzęta w tak słusznym wieku?
Maple Leaf - 2012-08-02, 18:41
Pipii, w naszym przypadku było tak, że długo się do tego zbieraliśmy. Z jednej strony chcieliśmy tego dla naszej wygody i dla jej zdrowia, bo wiedzieliśmy, że nie będzie miała szczeniąt. Z drugiej strony odradzał to nam weterynarz, bo twierdził, że to zawsze wiąże się z komplikacjami bez względu na wiek i stan zdrowia psa. Dopiero kiedy trafiliśmy do kliniki, o której wspominałam, lekarze doradzili nam sterylizajcę dla jej zdrowia, skoro wiadomo było, że nie będzie kryta. Zarówno oni, jak i my sądziliśmy po ówczesnym stanie zdrowia, że pies jeszcze kilka lat będzie żył i miało to zapobiec ewentualnym guzom itp.
MartaJS - 2012-08-02, 19:10
Spotkałam się z opinią, że chociaż sterylizacja w późnym wieku to zawsze dla suczki ryzyko, jednak z każdą cieczką rośnie też ryzyko ropomacicza.
Didier - 2012-08-02, 22:05
Pipii no nie ukrywam że w moim przypadku to po prostu niewiedza z kolei regularnie bywaliśmy u weta to przecież wiedział w jakim wieku jest pies i że nie jest kastrowany, powinien mi zwrócić na to uwagę wcześniej czy nie
natomiast węzły chłonne to być raczej nie mogą ponieważ ta jakby narośl jest duża, tak na długość dłoni tylko węższa
Lily no właśnie ten stan psychiczny ... z jednej strony czasem, coraz rzadziej, przychodzi po czułości, żeby go podrapać a jednocześnie jest osowiały tak na mnie patrzy, tak smutno, trochę spode łba jakby mi chciał powiedzieć tak wiem co mnie czeka a trochę ten jego wzrok jakby czuł upokorzenie kiedy go tam czyszczę np pod ogonkiem (kiedyś trzymał dumnie do góry a teraz kręgosłup właśnie mu nie pozwala a pod tym opuszczonym ogonem potworne odleżyny mu się robią więc trzeba o to dbać) no normalnie patrzy na mnie ze wstydem
no wiem pewnie przypisuję mu to spojrzenie ale no po prostu jak człowiek :cry
mam przy tym taką refleksję że tak samo jak trudno jest trafiuć na dobrego lekarza tak samo trudno trafić na dobrego weterynarza a teraz on mi mówi że to moja wina bo powinnam zareagować wcześniej, taka jego postawa jeszcze bardziej mnie dołuje a z drugiej strony jestem wściekła
Lily - 2012-08-02, 22:10
Didier, pewnie niedługo się samoistnie sytuacja wyklaruje Smutne to bardzo... Zadbaj, żeby nie cierpiał (niekoniecznie mówię o eutanazji)...
kofi - 2012-08-03, 11:47
Didier my mieliśmy straszne obiekcje przed pożegnaniem naszej Nadinki, która w wyniku zwyrodnień kręgosłupa przestała chodzić. Dwa razy udało nam się ją postawić na nogi, za trzecim już nie, leżała tydzień, najpierw jeszcze trochę jadła, potem już nie chciała, była wynoszona na spacery (collie, na szczęście mąż ją nosił), potem nie chciała już nawet pić. Ja wiedziałam, że już czas ją pożegnać, czułam się strasznie, patrząc jak cierpi, ale mąż nie chciał o tym słyszeć. Zawieźliśmy ją do kolejnego weterynarza, który kiedyś wyciągnął ją z ciężkiej choroby wątroby, po kolejnych badaniach kobieta nas zwymyślała, że to sadyzm pozwalać psu się tak męczyć. I to R. przekonało. Tylko, że Nadinka nie umarła tak jak powinna - ona nie lubiła tego gabinetu i nawet nie mogłam jej pożegnać, bo musiałam wrócić do domu z dzieckiem.
Na szczęście kobieta ominęła przepisy i mogliśmy sami pochować naszą sunię w miejscu, które lubiła.
Didier - 2012-08-04, 17:05
dzięki dziewczyny, ja już wczoraj pochowałam Gucia
weterynarz powiedział, że na siłę możemy mu przedłużyć życie jeszcze o jakieś dwa tygodnie ale powiedział też jaka będzie jakość jego życia w tym czasie; mąż chciał mi tego oszczędzić i i pojechał sam, trochę jestem zła bo wiedział że chcę go sama pożegnać ale z drugiej strony doceniam co zrobił
pochowaliśmy go za ogrodzeniem na wsi, na górce osłoniętej jodłami, będzie mu szumiał las...
samaja - 2012-08-05, 00:40
Trzymaj się Didier , pierwsze dni "po" są zawsze strasznie puste
yuka66 - 2012-08-05, 11:39
Trzymaj się, wiem jak to jest, sama pochowałam moją prawie 19-letnią kotkę miesiąc temu.
ames - 2012-08-05, 19:22
Didier bardzo współczuję
Gucio biega terasz szczęśliwy i bez bólu za TM...[*]...
Wiem jaka to trudna decyzja...ciężko się zebrać po tym i zawsze masa pytań w głowie pozostaje,ale wiedz,że zrobiłaś wszystko co mogłaś aby mu ulżyć.
Pipii napisał/a: | dlaczego sterylizowaliście zwierzęta w tak słusznym wieku? |
W późnym wieku sterylizuje się tylko zwierzęta jeśli jest zagrożenie życia. Wiadomo,że ryzyko operacji zwiększa się z wiekiem,ale skoro nie ma innego wyjścia, a jest szansa na uratowanie zwierzęcia to chwyta się każdej deski ratunkowej.
Didier - 2012-08-06, 15:33
dziewczyny dziękuję wam za dobre słowa, rzeczywiście jest ciężko bo miejsca przypominają różne sytuacje, wczoraj pożegnaliśmy na grobie Gucia, było mi strasznie przykro że zostaje tam sam, wróciliśmy ze wsi nie miałam siły wywalić jego misek, cały duży worek karmy oddaliśmy do schroniska, stamtąd go wzięłam
przypominają się sytuacje kiedy na niego nawrzeszczałam albo skarciłam kiedy nie chciał słuchać, taki był z niego osiołek, jak kot chodził swoimi drogami i udawał że nie słyszy
kofi - 2012-08-06, 16:12
Didier trzymaj się, Gucio przemierza teraz tęczowe łąki spokojny i wolny od cierpienia.
(Ja przez rok ryczałam, jak zobaczyłam collie na ulicy).
Maple Leaf - 2012-08-06, 21:01
Didier, bardzo Ci współczuję. Trzymaj się.
adriane - 2012-08-06, 21:03
Jeszcze jest opinia buddyjska, że jak się skróci zwierzakowi (czy też człowiekowi czasem) życie, to nie może się jego karma wypełnić, bo każdy ma jakąś tam porcję cierpienia po coś. Moja mama 2 tygodnie temu uśpiła ( jak to się ładnie mówi) swoją suczkę.
Alispo - 2012-08-06, 21:35
adriane napisał/a: | bo każdy ma jakąś tam porcję cierpienia po coś |
yhy..taka opinia..a a cierpienie realne..okrutnym jest na nie pozwolić moim zdaniem..
Nie miałam nigdy wyrzutów,że uśpiłam zwierzę za wcześnie..zdarzało mi się mieć ,że za późno..w każdym razie zadawałam sobie czasem takie pytania czy nie za długo czekałam..ale to wszystko względne..Trochę żałuję,że nie pożegnałam się z moim psem(sytuacja b.podoba do psa moony),ale nie było mnie obok,gdy już był czas..nie chciałam żeby czekał w cierpieniu,był z innymi bliskimi,kazałam im jechać do lecznicy jak najprędzej...ciężkie to są sprawy..
alken87 - 2012-08-06, 22:38
adriane napisał/a: | Jeszcze jest opinia buddyjska, że jak się skróci zwierzakowi (czy też człowiekowi czasem) życie, to nie może się jego karma wypełnić, bo każdy ma jakąś tam porcję cierpienia po coś. |
o tak, najlepiej patrzeć, jak się męczy, bo mu się karma nie wypełni
ciągle staram się zrozumieć te religijne i inne podobne twierdzenia, albo być przynajmniej tolerancyjna, ale jak czytam takie coś to mi się słabo robi.
jaskrawa - 2012-08-06, 23:35
a ja słyszałam, że buddyzm dopuszcza samobójstwo, jeśli ktoś jest w b. trudnej sytuacji. więc pewnie i eutanazję...
z tą karmą to chyba nie jest tak, że ona się ma w jakiś sposób "wypalić" i usypiając psa lub np. popełniając samobójstwo, odbieramy sobie (lub psu) możliwość "odbębnienia pokuty". zawsze rozumiałam prawo karmy tak, że ona m.in. warunkuje naszą przyszłą egzystencję. jeśli jestem złym człowiekiem, krzywdzę innych itd., to raczej nie odrodzę się już jako człowiek. a jeśli rodzę się jako pies, jestem w schronisku, potem cierpię przez chorobę, ale jestem dobrą i poczciwą istotą, to mam szansę na lepsze kolejne odrodzenie. jakie znaczenie może mieć wtedy to, czy żyłam jako pies kilka tygodni dłużej lub krócej?
eh, jeśli chodzi o buddyzm to jest tyle szkół i interpretacji Sutr, że ciężko tutaj na Zachodzie, odpowiadać sobie na takie trudne pytania...
ja bym psa uśpiła, gdyby cierpiał i nie byłoby żadnych szans na leczenie.
można też spojrzeć na to inaczej - jeśli jakieś zwierzę żyłoby w całkowicie naturalnych warunkach, być może w ogóle żyłoby o wiele krócej (pomijając już fakt, że być moze wcale by się nie narodziło...). medycyna przedłuża życie. może lecząc psa na siłę i "sztucznie" przedłużając jego życie, przysparzamy mu dodatkowych cierpień? to na pewno nie byłoby w zgodzie z buddyzmem.
moja przyjaciółka jest wetem, mówi, że są takie przypadki. ludzie chcą ratować umierające zwierzęta za wszelką cenę, argumentując to tym, że "na pewno jeszcze można coś zrobić" itd. chcą pokazać, jacy są szlachetni, a tak naprawdę nie potrafią podjąć decyzji o rozstaniu ze zwierzakiem i skazują go na cierpienie.
pepsi - 2012-08-11, 19:49
powoli przyzwyczajam się do myśli, że przyjdzie czas pożegnać się z naszą kotką, która ma białaczkę szpikową, nie wiem kiedy będziemy zmuszeni podjąć tę trudną decyzję, za tydzień, miesiąc, może kilka miesięcy i też się boję, że nie wybierzemy najlepszego dla kotki momentu, smutne i trudne to bardzo
kofi - 2012-08-11, 21:54
jaskrawa podoba mi się to, co piszesz.
|
|