wegedzieciak.pl
forum rodzin wegańskich i wegetariańskich

Dom rodzinny - Mamusia vs tatuś

Fatty - 2013-02-02, 15:01
Temat postu: Mamusia vs tatuś
Tak mnie jakoś naszło, gdy dzisiaj obserwowałam pewną sytuację:
Pani wraz z mężem i małą córką(ok2,5-3 lat) wybrała się na zakupy i oglądała asortyment sąsiedniego stoiska, dziewczę małe podejmowało próby ucieczki i przedostania się na sklep zabawkowy(wszak to raj kusi ;) ), tatuś jej to uniemożliwiał co oczywiście wzbudzało protesty malizny(Nieeeeee-eeee Nieeeee-eheheeeee!!! )- albo zachodził jej drogę, albo podjął próbę wzięcia dziecka na ręce, a ta żeby tego uniknać zaczęła się w swoim wrzaskliwym proteście pokładać po podłodze - cóż, właściwie sytuacja normalna i do ogarnięcia, natomiast zdumiała mnie reakcja kobiety, wyraźnie się zdenerwowała, podbiegła do nich i zbeształa moim zdaniem niewinnego pana "Co Ty jej robisz?? Ty nigdy nie potrafisz sie nią zajać!!"

Sytuacja owa przypomiała mi iż moja kolezanka też nie uważała swojego meża za kompetentnego, jeżeli chodzi o zajęcie się swoim dzieckiem ;) Często go beształa i co chwile telefonowała, zeby sprawdzić co u nich, pouczała az ponoć bywał urażony, że poucza go tez w zupełnie banalnych sprawach- a gdy mały był z nianią lub babcią była wyraźnie spokojniejsza.


Jak jest u Was? Ufacie partnerom jeżeli chodzi o zajecie się szkrabem?

jarzynajarzyna - 2013-02-02, 21:37

ja w 200% 8-)
lilias - 2013-02-02, 21:42

śmiem twierdzić, że z dzieckiem mój sobie potrafi poradzić lepiej jak ze mną ;-) :-P :mryellow:
- 2013-02-02, 21:59

ja ufam, co nei znaczy, że zawsze sie zgadzam.
Jedno jest pewne, nie powinno się przy dziecku walić takich tekstów. Rodzice najlepiej by trzymali sztamę i byli teamem przed dziećmi, a to co się nie zgadza najlepiej omawiać we dwójkę

jagodzianka - 2013-02-02, 22:09

, a dlaczego tak? Tzn wiem, że ogólnie tak się przyjęło, że dobrze by rodzice przy dziecku nie wykazywali różnicy poglądów, ale właściwie dlaczego? Jak by się nad tym głębiej zastanowić to nie jest naturalna sytuacja. Normalne jest, że mama i tata to osobne byty i mają osobne poglądy, czasem zbieżne, czasem nie. Ważne jest żeby potrafili normalnie o tym rozmawiać, dyskutować, a nie kłócić się albo ulegać jedno drugiemu.
Moi rodzice są właśnie tacy, zawsze wszystko ustalali razem ustalali front i dopiero szli z tym do nas. Nie było głosu mamy czy taty, ale zawsze rodziców. I pamiętam, że jako dzieciaka bardzo mnie to wkurzało.

Lily - 2013-02-02, 22:11

Fatty napisał/a:
wyraźnie się zdenerwowała, podbiegła do nich i zbeształa moim zdaniem niewinnego pana "Co Ty jej robisz?? Ty nigdy nie potrafisz sie nią zajać!!"
Hmm, wg mnie słusznie stawiał granicę - zresztą od tego chyba jest ojciec ;) A matka od bezwarunkowej akceptacji. Oczywiście wymiennie, bo różne są układy.
Nie mam dziecka, ale znając siebie, pewnie bym się czepiała. Chociaż uczę się zamykać gębę w sytuacjach, gdy facet robi coś z dobrymi intencjami, lecz nie po mojej myśli. Trudne to jest (zazwyczaj dotyczy to higieny - typu pranie bielizny w misce, w której trzymałam wodę do mycia podłogi itp. :P )

MartaJS - 2013-02-02, 22:13

ań napisał/a:
ja ufam, co nei znaczy, że zawsze sie zgadzam.


Ja tak samo. Czasem mam ochotę skrytykować to co on robi, ale prawie zawsze udaje mi się ugryźć w język. Bo potem często okazuje się, że tak naprawdę zrobił to lepiej, niż ja bym zrobiła.

Zgadzam się w 100%, że...

Cytat:
nie powinno się przy dziecku walić takich tekstów


...ale z tym...

Cytat:
Rodzice najlepiej by trzymali sztamę i byli teamem przed dziećmi, a to co się nie zgadza najlepiej omawiać we dwójkę


...już nie do końca. Tzn. wydaje mi się, że nie trzeba ukrywać przed dzieckiem, że rodzice czasem mają różne opinie na tematy wychowawcze. Jeśli umieją się różnić w sposób cywilizowany.

kamma - 2013-02-02, 22:26

Zdecydowanie podpisuję się pod ań. Dlaczego rodzice powinni trzymać sztamę? Ponieważ dziecko jest mistrzem wykorzystywania dwuznaczności. A im starsze, tym lepsze w te klocki. Mam w domu 8-latkę, a już mam to jak na dłoni. To po pierwsze. Po drugie dlatego, że różnica zdań między rodzicami (taka, o której dziecko ma wiedzę), będzie podkopywać autorytet i szacunek wobec jednego z rodziców (tego, który ma pogląd "surowszy").
Oczywiście rzecz ma się inaczej w przypadku skrajnych różnic w poglądach na temat wychowania.
Lily napisał/a:
wg mnie słusznie stawiał granicę - zresztą od tego chyba jest ojciec ;) A matka od bezwarunkowej akceptacji.

z tym się nie zgodzę. Matka powinna stawiać granice równie wyraźnie, jak ojciec. Jest to ważne dla dziecka, ponieważ wyraźne granice pozwalają mu szybciej i lepiej zrozumieć prawidła rządzące tym światem (zwłaszcza rzeczywistością społeczną). To, co napisałaś, to ogólna tendencja w stylach wychowawczych matek i ojców. Prawdziwa, ale nie najlepsza.

excelencja - 2013-02-02, 22:27

ań napisał/a:
Rodzice najlepiej by trzymali sztamę i byli teamem przed dziećmi,

nie zgadzam się.
Mit jakiś to dla mnie. Przestarzały pogląd.

Tworzymy jakiś fałszywy obraz rzeczywistości, przede wszystkim kłamiemy- oszukujemy własne dziecko.
Nie widzę powodu, żeby udawać, że zgadzam się z tym, czemu jestem przeciwna.
Niezależnie od tego czy przy dziecku czy nie.

Wyjątkowo mnie ta fałszywa sztama irytuje, taki stereotyp panujący nie wiedzieć czemu.

Że co? Że front, że wojna rodzice contra dzieci? Kompletnie tego nie łykam. Niezależnie od zysków i strat- stawiam na szczerość i prawdę. I tyle. Jeśli się nie zgadzam z poglądem drugiej strony to o tym mówię, wszystko kwestia sposobu tego mówienia ;)

Lily - 2013-02-02, 22:28

kamma napisał/a:
To, co napisałaś, to ogólna tendencja w stylach wychowawczych matek i ojców.
No cóż, życie nigdy nie dorównuje wychowawczemu ideałowi ;)
Humbak - 2013-02-02, 22:57

Z tą sztamą to ja tak nie do końca. Wydaje mi się, że przede wszystkim dziecko uczy się patrząc na mamę i tatę tego, jak rozmawiać z drugą osobą i dobrze jest o tym pamiętać (tak sądzę).

Dla mnie ważne jest, by dziecko zawsze widziało, że dla mamy opinia taty ma znaczenie i że się z nią liczy. I odwrotnie. Podkreśliłam widziało, bo czasami wydaje się, że skoro ma znaczenie, to inni to widzą, a chyba nie zawsze jednak widzą.
Ja mężowi ufam bezgranicznie, ale nie zawsze się z nim zgadzam i dzieci to wiedzą. On jest np. bardziej rygorystyczny niż ja w kwestii słodyczy i kiedy dzieci pytają mnie czy mogą drugą porcję lodów zawsze pytam "co na to tata". Kiedyś córka pytała mnie, dlaczego muszę o to pytać tatę i powiedziałam jej wprost, że tata bardziej niż ja dba o zdrowie i uważam, że to dobrze, więc liczę się z jego zdaniem. Wystarczyło. Ja tam nie tylko bym dała ale i sobie wzięła :-P Ale choć czasem i biorę i daję, to zawsze się liczę z jego opinią i dzieci to wiedzą.

Często mówię dzieciom, że musimy coś razem uzgodnić, porozmawiać, że nie wiemy, jak im odpowiedzieć. Nawet córa się do tego przyzwyczaiła, bo nie raz mruknęła "dobra, a co, ty myślisz inaczej niż tata? 8-) " (dosłownie!)
Kiedy byli młodsi, nie tłumaczyliśmy aż tyle - po prostu prosiliśmy ich o chwilę czasu do namysłu: powiem Ci po obiedzie (na przykład). Nigdy nie krytykuję wprost tego co robi mąż. Ale - czasem się nie zgadzam. Tylko że wtedy nie mówię, że mi się coś tam nie podoba tylko pytam go, dlaczego to coś jest ważne, bo ja tego nie widzę (przy dzieciach). Często mąż wtedy tłumaczy i mnie i dzieciom :-P

Także u nas frontów jest dużo - czasem my kontra dzieci, czasem ja i dzieci kontra tata, czasem tata i dzieci kontra mama. Ale zawsze podejmujemy decyzje licząc się ze zdaniem innych.

Wydaje mi się, że tak jak ja będę się dogadywać z mężem jawnie, na oczach dzieci, tak one to przełożą na swoje dorosłe życie. Nie muszę się z mężem zgadzać i moje dzieci o tym wiedzą, ale wiedzą też że nie zrobię nic wbrew niemu bez poprzednich rozmów. Niekoniecznie w ukryciu.

Z jedną uwagą: nie są natomiast świadkiem dyskusji, których nie byłyby w stanie pojąć.

excelencja - 2013-02-02, 23:11

Humbak napisał/a:
Wydaje mi się, że tak jak ja będę się dogadywać z mężem jawnie, na oczach dzieci, tak one to przełożą na swoje dorosłe życie. Nie muszę się z mężem zgadzać i moje dzieci o tym wiedzą, ale wiedzą też że nie zrobię nic wbrew niemu bez poprzednich rozmów. Niekoniecznie w ukryciu.


i o to chodzi :) like it :P

lilias - 2013-02-02, 23:17

wiele razy nie zgadzałam się z mężem. sytuacji, kiedy trzeba było się wcześniej dogadać było stosunkowo niewiele i nie miały nic wspólnego z kłamstwem. po prostu sami musieliśmy sobie pewne problemy na gorąco uporządkować :roll: myślę, że dziecku nie są potrzebne nasze frustracje i niepewność. to że się wściekamy, czy nie wiemy od razu co robić to normalne, ale dwugłos w sprawach zasadniczych nie jest dziecku przydatny do niczego. chyba, że do jakiejś niezdrowej władzy nad rodzicem: "jak mi nie dasz, czy nie pozwolisz, to pójdę do taty/ mamy, mam cie w nosie". licytacja między rodzicami typu "ja jestem ten lepszy" jest chora. chcemy dla siebie szacunku, szanujmy nie tylko nasze dziecko, ale i partnera :roll:
bodi - 2013-02-02, 23:19

Humbak, lubię to :)
lilias - 2013-02-02, 23:21

excelencja napisał/a:
Humbak napisał/a:
Wydaje mi się, że tak jak ja będę się dogadywać z mężem jawnie, na oczach dzieci, tak one to przełożą na swoje dorosłe życie. Nie muszę się z mężem zgadzać i moje dzieci o tym wiedzą, ale wiedzą też że nie zrobię nic wbrew niemu bez poprzednich rozmów. Niekoniecznie w ukryciu.


i o to chodzi :) like it :P


o to mi chodzi, ale nie każdy rodzic jest "dorosły". znam sytuację kiedy mama czwórki dzieci zajmowała się domem, dziećmi, a kiedy podrosły tata kupował sobie autorytet kasą i lekceważeniem zasad wypracowanych w domu przez mamę (sam nie miał czasu ani ochoty zajmować się małymi dziećmi i ich problemami, od tego była mama). Chory ukłąd i przygnębiająca jest świadomość lekceważenia partnera

gemi - 2013-02-03, 11:38

ufam, często bardziej niż sobie :-)

i podpisuję się ręcoma i nogoma pod słowami kammy.
Może i dlatego, że my jesteśmy bliźniaczo podobni w poglądach, dużo ze sobą rozmawiamy i dodatkowo lubimy ponosić wspólną odpowiedzialność za efekty naszego postępowania widoczne dzieci.

Nie wystartowałabym do męża z takim zachowaniem nawet w domu w poczuciu stuprocentowej racji (i vice versacze)

majaja - 2013-02-03, 12:26

W temacie: ufam całkowicie i generalnie się nie wtrącam, chyba że go poniesie.
Ja myślę, że sztama o któej pisała Ań to coś bardzo zbliżonego do tego co opisała Humbak. Chodzi też o to by nie było sytuacji, że tata nałoży szlaban/cofnie kieszonkowe a mama odwoła/da kasę. A różnice zdań oczywiście można przy dziecku, ale ja na przykład nie wyobrażam sobie omawiania problemów z dzieckiem przy nim, jak się nie zgadzamy co do kary nałozonej to też nie omawiamy tego przy dziecku. Ale są oczywiście sprawy które wręcz należy omawiać przy dziecku, np. polityka finansowa rodziny :)

majaja - 2013-02-03, 12:28

kamma napisał/a:
Ponieważ dziecko jest mistrzem wykorzystywania dwuznaczności. A im starsze, tym lepsze w te klocki. Mam w domu 8-latkę, a już mam to jak na dłoni.
my też to przerabiamy, lawirowanie między rodzicami, a może mama pozwoli, a może tata, a jeszcze z babcią pogadam, może się za mną wstawi. Jeszcze to nieudolne dość, ale co dalej, jak już będzie nastolatkiem? :mrgreen:
lilias - 2013-02-03, 12:48

majaja napisał/a:
kamma napisał/a:
Ponieważ dziecko jest mistrzem wykorzystywania dwuznaczności. A im starsze, tym lepsze w te klocki. Mam w domu 8-latkę, a już mam to jak na dłoni.
my też to przerabiamy, lawirowanie między rodzicami, a może mama pozwoli, a może tata, a jeszcze z babcią pogadam, może się za mną wstawi. Jeszcze to nieudolne dość, ale co dalej, jak już będzie nastolatkiem? :mrgreen:


hłe, hłe przeżyłam już te "naście" u dzieci ;-) dało się :-D

dort - 2013-02-03, 13:37

majaja też dopada mnie to myślenie - jak my sobie poradzimy jak będzie już nastolatkiem, jak teraz potrafi nieźle nas przećwiczyć - mam nadzieje, że powiedzenie "praktyka czyni mistrza" działa w obie strony :mryellow:
Humbak - 2013-02-03, 22:36

majaja napisał/a:
ale co dalej, jak już będzie nastolatkiem? :mrgreen:
z mojego pojedynczego doświadczenia :-P ;-) wynika, że sprawa jest duuuużo prostsza - jak się wydarzyło razy kilka powiedziałam wprost, że wtedy i wtedy zrobiła tak, wtedy i wtedy też, bardzo mi się to nie podoba i nie chcę, żeby tak robiła. To jest nieuczciwe wobec nas i nie w porządku. Jakby moja córcia czegoś nie chciała nie mogę przecież iść do kuby, omówić to z nim i zrobić coś wbrew jej woli. I mam nadzieję, że więcej takich sytuacji nie będzie.

To była dosyć stanowcza, krótka piłka z oburzeniem z mojej strony. I skończyła dyskusję :->

- 2013-02-03, 22:57

exce jaki stereotyp? nie kojarzę takiego.

chodzi mi o to właśnie, że jak tato coś mówi to mama nie wkracza podkopując autorytet -> mam takie przykład w rodzinie najbliższej, gdzie dorosłe już dzieci traktują ojca jak kompletnie niekompetentną osobę, z pobłażaniem itd. bo ciocia wiecznie przy dzieciach podważała jego decyzje i działania.. stąd mi się wytworzyła pewność, że nie tędy droga, a nie z jakiegoś stereotypu.

czasem mi sie zdarza wypowiedzieć sprzeczną informację, jak się z czymś grubo nie zgadzam, ale w zasadzie widze, ze to jest bez sensu bo dzieciaki zaraz patrza na tate jak na tego zlego i momentalnie przestaja Go słuchać.

a inna sprawa, ze mamy bardzo zbierzne poglady a różnimy sie minimalnie dosc.

i jescze dodam, ze ja pamietam jak perfidnie wykorzystywalam cale dziecinstwo fakt iz moja mama byla miekka i ulegala, cisnelam az osiagalam cel, wykorzystywala tez to moja siostra.

jak sie ma pewne doswiadczenia to potem sie buduje swoj wlasny poglad na sprawe

MartaJS - 2013-02-03, 23:00

Moim zdaniem co innego podkopywać autorytet i podważać czyjeś decyzje, a co innego pokazywać dziecku, że dwie kochające się osoby mogą się różnić. Tzn. nie umiałabym chyba powiedzieć dziecku że się z czymś zgadzam albo nie tylko dlatego, że musimy z mężem trzymać wspólny front przeciw niemu. To mi się wydaje nieszczere, nie fair po prostu.
Albertyna - 2013-02-03, 23:13

Do tematy- ufam w 100%.

Dla mnie rodzice powinno być jak zgrany tandem- sa różni, ale graja do tej samej bramki.

excelencja - 2013-02-03, 23:24

MartaJS napisał/a:
Moim zdaniem co innego podkopywać autorytet i podważać czyjeś decyzje, a co innego pokazywać dziecku, że dwie kochające się osoby mogą się różnić. Tzn. nie umiałabym chyba powiedzieć dziecku że się z czymś zgadzam albo nie tylko dlatego, że musimy z mężem trzymać wspólny front przeciw niemu. To mi się wydaje nieszczere, nie fair po prostu.


lubię to

- 2013-02-04, 01:09

jak pisałam wspólny front to chodziło mi o coś w stylu tego co napisała Albertyna, czyli granie do jednej bramki a nie front wojenny :roll:

poza tym teoretyzujemy tu a wachlarz sytuacji gdzie tato może mieć odmienny pomysł niż mama jest tak spory, że chyba trudno właściwie powiedzieć o czym w ogóle mówimy ;)

gemi - 2013-02-04, 12:46

ań napisał/a:
poza tym teoretyzujemy tu a wachlarz sytuacji gdzie tato może mieć odmienny pomysł niż mama jest tak spory, że chyba trudno właściwie powiedzieć o czym w ogóle mówimy ;)
otóż to :-)

Marta
, a skąd pomysł, żeby te rodzicielskie działania były skierowane przeciw dziecku?

- 2013-02-04, 12:52

gemi napisał/a:
Marta, a skąd pomysł, żeby te rodzicielskie działania były skierowane przeciw dziecku?
wydaje mi sie, ze Marcie sie tak napisało
ale tak na wszelki wypadek napiszę, że ja tak nie pojmuję tego tematu. My z mężem staramy się dawac dzieciom jasny i jeden przekaz, aby właśnie nie było rozdwojenia jaźni i motywu, ze dziecko słucha tylko strony wygodniejszej; n i przede wszystkim aby wiedziało drazu jakie są ewentualne wymagania czy polecenie w danym momencie. Np. jak Jac mówi,z e dzieciaki mają przynieść pidżamy a One zaczynają protestowac to ja nie biorę raczej Ich strony waląc teksty unieważniające polecenie taty; natomiast jesli dzieciom zależy a pora jeszcze znośna to wiadmo, ze można negocjowac, jednak komunikat staram się podać taki aby czuły, że gadaja z nami jak rodzicami a nie, że powstały dwa obozy.

jeszcze inna rzecz, że łatwo jest teoretyzować na różne tematy, mówić co nam się podoba a co nie; a inna sprawa jak to później funkcjonuje w rzeczywistości i co sie sprawdza.

Kamyk - 2013-02-04, 13:50

Zgadzam z , i innymi dziewczynami, które uważają, że rodzice powinni trzymać "sztamę".
Mała parabola: Jeśli w pracy Wasi szefowie tuż przed Waszym nosem zaczeliby bardzo kulturalnie dyskutować na temat Waszej podwyżki, z przytaczaniem argumentów za i przeciw, bez podnoszenia głosu to byłoby to według Was pouczające? Uważam, że ładunek emocjonalny od razu by Was skierował w stronę osoby będącej za podwyżką. Uważam wręcz, że uniemozliwiłoby to przeprowadzenie rzeczowej rozmowy i bardzo podkopało autorytet szefów.
Niektóre rozmowy powinny być najpierw przeprowadzone na odpowiednim poziomie, ustalony JEDEN jasny przekaz (przy czym obie storny po dyskusji między sobą powinny w niego wierzyć) a dopiero przekazywany dalej.
Oczywiście sytuacja się zmienia, gdy uważamy i dopuszczamy, że dziecko może mieć decydujący głos w dyskusji. Wtedy powinniśmy dać wszystkim się wypowiedzieć, wysłuchać wszystkich argumetów i łącznie podjąć decyzję.

- 2013-02-04, 13:53

Kamyk napisał/a:
Oczywiście sytuacja się zmienia, gdy uważamy i dopuszczamy, że dziecko może mieć decydujący głos w dyskusji. Wtedy powinniśmy dać wszystkim się wypowiedzieć, wysłuchać wszystkich argumetów i łącznie podjąć decyzję.
si :)

chodzi o to, że pewne konkrety mamy ustalone a w praniu jest tak, ze staramy sie dawac jeden przekaz, aby uniknac sprzecznych komunikatow

semoilna - 2013-02-04, 15:19

Calkiem do niedawna, tez bylam przekonana, ze rodzice musza trzymac sztame. Nie wiem skad wzielo sie to przekonanie, ale nigdy mi nie lezalo, bylo sztuczna zasada. Jestem niesamowicie inna od mojego meza, rzadko kiedy podzielam jego punkt widzenia i dlatego taka solidarnosc rodzicow wydawala sie mi bardzo nienaturalna. Po przeczytaniu Juula, nie pamietam w jakiej ksiazce dokladnie o tym pisal, ale gdyby ktos bardzo chcial to moge sprawdzic, okazalo sie, ze moje watpliwosci sa uzasadnione, w naszej rodzinie takie podejscie sie nie sprawdza. Nasz synek wie, ze mama i tata to odrebne istoty, inaczej mysla, czuja i maja prawo do odmiennych zdan.
kamma - 2013-02-04, 18:33

Sprowadzając kwestię sporną do konkretów: mówimy o takich sytuacjach, w których dziecko coś chce/czegoś nie chce, przy czym często chodzi o przyziemne sprawy, np. dłuższe oglądanie bajki, pora pójścia spać, "kup mi teraz" itd. No i załóżmy, że rodzice różnią się opinią w kwestii pory pójścia spać: ojciec chce, aby dziecko szło spać o 20, dziecko chciałoby "jeszcze posiedzieć", a matka uważa, że mogłoby pójść spać, załóżmy, o 21. Sprawa nie była dotąd omawiana przez rodziców.
Jak mogą się zachować?
1. jedno z rodziców egzekwuje swoje przekonanie, a drugie ulega;
2. rodzice zaczynają w obecności dziecka dyskutować na ten temat, żadne nie chce ustąpić; czas mija, a dzieciak siedzi i się cieszy.
3. rodzice omawiają kwestię na spokojnie w obecności dziecka i dochodzą do konsensusu.
4. rodzice posyłają dziecko do łózka o zwykłej porze, a gdy sobie pójdzie, omawiają tę kwestię na spokojnie i dochodzą do konsensusu.
Opcje 1 i 2 od razu są podejrzane, prawda? Nie ma sztamy, jest problem.
Opcja 3 to dyskusja w obecności dziecka - dziecko obserwuje różnicę zdań i spokojne dochodzenie do zgody. Moim zdaniem wypracowana w ten sposób zgoda JEST FORMĄ SZTAMY.
Opcja 4 to oczywiście również sztama.
Opcje 3 i 4 stosuję zamiennie, zależnie od rodzaju kwestii spornej. Czasami lepiej, aby dziecko nie było obecne, bo narobi sobie nadziei na coś, co ostatecznie rodzice uznają za niemożliwe w rzeczonym czasookresie. Ja akurat mam takie dziecko, które nie odpuszcza, dlatego raczej nie dyskutujemy w jej obecności. Skończyłoby się to katastrofą. Dla nas i dla niej.

Poza tym spójny przekaz od obojga rodziców jest dla dziecka wyrazem przewidywalności, powtarzalności zdarzeń w świecie. Dzięki temu dziecko wyrabia sobie spójne zdanie o świecie, ludziach, o swoich działaniach i ich efektach. Daje mu to poczucie bezpieczeństwa, daje przekonanie, że i w przyszłości świat będzie zrozumiały i bezpieczny.

- 2013-02-04, 18:35

semoilna, fajnie gdybyś napisała co twierdzi Juul. Poza tym wciąż teoretyzujemy w tak szerokim temacie,że w zasadzie to nie wiadomo o co dokładnie komu chodzi
- 2013-02-04, 18:39

kamma, u nas to samo. I tez jedno z dzieci uparte Max
semoilna - 2013-02-05, 07:37

ań napisał/a:
semoilna, fajnie gdybyś napisała co twierdzi Juul. Poza tym wciąż teoretyzujemy w tak szerokim temacie,że w zasadzie to nie wiadomo o co dokładnie komu chodzi

Ok, dzis wieczorem przejrze ksiazki, jutro postaram sie napisac.

MartaJS - 2013-02-05, 09:57

Mój Juul niestety na dnie kartonu (wielkie przemeblowanie), ale tak, pamiętam to, bo zwróciłam na to uwagę - piszę m.in. że w rodzinie nie powinno być podziału rodzice kontra dzieci, że relacje tworzą każdy z każdym, osobno mama z dzieckiem, tata z dzieckiem, bo każdy jest inny, każdy ma inny sposób bycia, sposób odbioru świata, inne poglądy, inne potrzeby. On pisze to też w kontekście rodziców rozwiedzionych - jeśli dziecko spędza np. część tygodnia u jednego, a część u drugiego, to to pierwsze nie powinno wymagać, żeby ustanowione zasady były takie same z drugim domu, że jak u mamy się chodzi spać o 20, to u taty też tak musi być. Bo dziecko ma się spotykać z różnorodnością potrzeb i postaw, bo takie jest życie, taki jest świat, że ludzie się różnią. Ważne, żeby różnili się w sposób cywilizowany.

Co do przykładu kammy. Moim zdaniem dużo zależy od formy tej rozmowy. Moim zdaniem jest jeszcze piąta opcja. No bo czemu ojciec chce kłaść dziecko o 20? Dla zasady? Jeśli zasady były ustalone wcześniej, to faktycznie jest problem. Bo chce coś porobić w spokoju? No to niech w takim razie matka zajmie się dzieckiem przez ten czas, żeby nie przeszkadzało i niech potem je położy, wrzeszczące już ze zmęczenia. Jeśli masz inne zdanie, to ponieś jego konsekwencje, jeśli ta druga opcja uderza w moje potrzeby, to zrób tak, żebyśmy oboje byli zadowoleni.

Cytat:
Poza tym spójny przekaz od obojga rodziców jest dla dziecka wyrazem przewidywalności, powtarzalności zdarzeń w świecie.


Ale świat taki nie jest. Nie jest przewidywalny ani powtarzalny.

jagodzianka - 2013-02-05, 10:24

MartaJS napisał/a:

Cytat:
Poza tym spójny przekaz od obojga rodziców jest dla dziecka wyrazem przewidywalności, powtarzalności zdarzeń w świecie.


Ale świat taki nie jest. Nie jest przewidywalny ani powtarzalny.

like it

śliwka - 2013-02-05, 11:30

kamma napisał/a:
Daje mu to poczucie bezpieczeństwa, daje przekonanie, że i w przyszłości świat będzie zrozumiały i bezpieczny.
ale jaki jest cel w okłamywaniu dziecka? Tak z ciekawości pytam bo nie rozumiem tego a nie raz słyszałam coś podobnego od niektórych rodziców.
Zgadzam się w pełni z MartąJS.

majaja - 2013-02-05, 11:34

MartaJS napisał/a:
Cytat:
Poza tym spójny przekaz od obojga rodziców jest dla dziecka wyrazem przewidywalności, powtarzalności zdarzeń w świecie.



Ale świat taki nie jest. Nie jest przewidywalny ani powtarzalny.
ale dziecko potrzebuje by przynajmniej w domu było bezpiecznie. Wychowywanie się w poczuciu ciagłego zagrożenia i nieprzewidywalności to ogromne obciążenie. Kula u nogi na całe zycie.
Zresztą chyba dorosły tez potrzebuje by w domu było bezpiecznie, po to m.in. tworzymy rodziny
EDIT: poza tym mam wrażenie, że mylicie pojecia, swiat jest różnorodny, ale generalnie co do zasady przewidywalny, niewielu z nas ma okazję znaleźć się w sytuacji nieprzewidywalności (abstrahując od rodzin alkoholowo-przemocowych) czyli w sytacji np. gdy jednego dnia ktos cie kocha, a tydzień póxniej próbuje cie zabić. Oczywiście niepewność materialna, zycie w oczekiwaniu na utrate pracy i tak dalej dotyka juz wszytskich, ale zgodzicie sie, że to zdrowe dla nikogo nie jest

majaja - 2013-02-05, 11:39

MartaJS napisał/a:
No bo czemu ojciec chce kłaść dziecko o 20? Dla zasady? Jeśli zasady były ustalone wcześniej, to faktycznie jest problem.
a jeśli te zasady z czegoś wynikają? dlaczego tak źle myślisz o innych ludziach? jeśli dziecko powinno iść spać dla zasady o 20, bo jak nie to potem jest już zbyt zmęczone by bez awantury iść spać, albo rano musi wstać do przedszkola i jak nie pójdzie o 20 to potem rano nie wstanie. A nawet jeśli dlatego, że rodzice chcą mieć ta chwilę spokoju to co w tym takiego złego? Może chcą zrobić tej sówce rodzeństwo? Może chcą w spokoju porozmawiać i omówic sprawy rodzinne na co nie było dotad czasu?
MartaJS - 2013-02-05, 13:01

majaja, ale ja nie napisałam, że to źle, jeśli dla zasady. Jeśli taka zasada z czegoś wynika i była wcześniej ustalona, to ok. Zwykle rzeczywiście ma to uzasadnienie. Wtedy rodzice nie różnią się w kwestii godziny chodzenia spać, tylko przestrzegania zasady. I dlatego napisałam, że wtedy to problem.
Ale jeśli wynika to tylko z tego, że ojciec chce mieć godzinę więcej spokoju (nie ma w tym nic złego), a matka uważa, że spokojnie dzieciak może jeszcze godzinę się pobawić (też nie ma w tym nic złego), to niech ona z nim zostanie, a on niech się zamknie w pokoju obok i robi swoje. Jeśli tylko jest możliwość takiego kompromisu, to moim zdaniem należy do niego dążyć.

Cytat:
ale dziecko potrzebuje by przynajmniej w domu było bezpiecznie. Wychowywanie się w poczuciu ciagłego zagrożenia i nieprzewidywalności to ogromne obciążenie. Kula u nogi na całe zycie.


Ale czemu zakładasz, że różnica zdań między rodzicami musi oznaczać brak poczucia bezpieczeństwa? Moim zdaniem bezpieczeństwo nie może wynikać z tworzenia sztucznej sytuacji, że się na coś nie zgadzam tylko dlatego, że musimy mieć wspólne zdanie. Bezpieczeństwo buduje szczerość, rozmawianie, wyjaśnianie sobie różnych sytuacji.

Oczywiście różnica zdań może różnie wyglądać. Jeśli to ma być takie coś jak opisała Fatty, albo akcje typu "ty idioto, jak możesz dawać mu czekoladę przed obiadem", to faktycznie lepsza będzie pewnie sztama.

- 2013-02-05, 14:23

majaja, myślę tak jak Ty.

poza tym mam wrażenie że ułomność komunikacji na forum sprawia że piszemy jakby o różnych kompletnie rzeczach myśląc ze mówimy o tym samym ;)

my z Jacem dajemy dzieciom te same komunikaty i ten sam przekaz bo po prostu staramy sie, aby nie miały rozdwojenia jaźni, aby wiedziały czego się od nich oczekuje-tylko wtedy będą w stanie reagować na te komunikaty.
Ogólnie mamy podobne podejście do rodzicielstwa, więc większość spraw i tak powoduje u nas tę samą reakcję, ba, nawet często mówimy to samo w tym samym momencie ;)
ale, jesli się zdarza sytuacja w której mam inne zdanie niż Jacor a sytuacja jest teraz i trzeba coś ustalic teraz, to rozmawiam z wszystkimi co robimy a nie walę komunikat sprzeczny do dzieci jak by co najmniej Jacora w pokoju nie było ;)
albo, np. widzę sytuacje i myśle że ja bym to inaczej załatwiła- to staram się nie być w gorącej wodzie kąpana i zaraz wkraczać, tylko czekam i patrze co się dzieje, bo może- tak jak pisała MartaJS- okazac się, ze Jacka pomysł zadziałał i jest nawet lepszy ni mój, albo po prostu inny i równie dobry...

tu dodatkowo poruszam inna kwestię, czyli to, ze niekoniecznie zawsze musimy jechać ze swoimi propozycjami i we wszystkim przedstawiać swoje stanowisko, bo nam się wydaje, że nikt lepiej dziecka nie wychowa jak my...tato = równoprawny rodzic ;) a do tego dochodzą czasem sytuacje z dziadkami, którzy też mają pomysł na sytuację. Tu tez ucze się obserwować i dawać szansę innym pomysłom...nie ingerować wiecznie ;)

inna sprawa, ze u nas nieraz była akcja, że babcia wchodziła w sytuację tato vs. dziecko i podawała w tym samym czasie kompletnie sprzeczny komunikat moja córa wtedy natychmiast przestaje słuchać taty i roi się chaos. Nie wiem w czym taka sytuacja miała by pomóc...

MartaJS - 2013-02-05, 14:50

ań napisał/a:
poza tym mam wrażenie że ułomność komunikacji na forum sprawia że piszemy jakby o różnych kompletnie rzeczach myśląc ze mówimy o tym samym ;)


Bardzo możliwe :-)
Tak czytam to co napisałaś i w zasadzie zgadzam się ze wszystkim ;-)

- 2013-02-05, 16:05

MartaJS, :mrgreen:
Humbak - 2013-02-05, 16:27

majaja napisał/a:
dziecko potrzebuje by przynajmniej w domu było bezpiecznie.
to prawda, ale to oznacza (dla mnie) stabilność emocjonalną, a nie kiwanie sobie głowami jak pieski samochodowe.

W przypadku snu malucha dla mnie sprawa jest prosta - chodzi o jego dobro i zdrowie a nie rodziców.

Nie wyobrażam sobie natomiast sytuacji w której mama mówi do dziecka idź spać, a tata - przecież jeszcze jest wcześnie i rozpoczyna się nad głową dziecka dyskusja, której połowy nie rozumie, a po głowie chodzi mu niepewne "mogę?" "nie mogę?" a jak nie może to kończy płaczem - z tego, że nie może, z niepewności... Jeśli tak ma wyglądać dyskusja przy dziecku, to faktycznie, lepiej, żeby przy niej go nie było.
Ale jeśli rodzice wiedzą (bo ustalili to bez obecności dziecka :-> ) o której mniej więcej ma iść spać - mama mówi do łóżka, a tata zamiast mówić że jest jeszcze wcześnie po prostu zapyta "jest już tak późno?" czy coś w ten deseń - i tata i dziecko mogą usłyszeć logiczną argumentację, po której dziecku łatwo będzie zaakceptować sytuację.

Tak jak wcześniej pisałam - nie wyobrażam sobie przy dziecku rozmów niedostosowanych do jego możliwości. Wtedy dla mnie byłaby sytuacja, w której dziecko nie ma poczucia bezpieczeństwa. Ale co do niezgody to wydaje mi się wszystko kwestią właściwego wykorzystania języka polskiego i kulturalnych zasad komunikacji.

ań napisał/a:
piszemy jakby o różnych kompletnie rzeczach myśląc ze mówimy o tym samym
nie zawsze na forum tak jest. Z tego co się orientuję, jedni uważają, że skoro dają dziecko pod opiekę babci, to muszą zgodzić się z zasadami panującymi w jej domu, albo wynająć opiekunkę na swoich zasadach. Inni uważają, że skoro dają dziecko pod opiekę babci, to mają do niej zaufanie że ona zapomni o swoich zasadach, a będzie przestrzegała zasad rodziców. Może przestrzegać tylko tych swoich zasad wobec dziecka, na które wyrażą zgodę rodzice. Wydaje mi się, że tu niektórzy więcej niektórzy mniej rozmawiają między sobą przy dzieciach :-)
kamma - 2013-02-05, 18:38

ań napisał/a:
dajemy dzieciom te same komunikaty i ten sam przekaz bo po prostu staramy sie, aby nie miały rozdwojenia jaźni, aby wiedziały czego się od nich oczekuje-tylko wtedy będą w stanie reagować na te komunikaty.

Humbak napisał/a:
rozpoczyna się nad głową dziecka dyskusja, której połowy nie rozumie, a po głowie chodzi mu niepewne "mogę?" "nie mogę?" a jak nie może to kończy płaczem - z tego, że nie może, z niepewności...

o właśnie, tego zabrakło w mojej wcześniejszej wypowiedzi. majaja, Tobie również dzięki za celne dopowiedzenia.

Wspomniana przeze mnie wcześniej przewidywalność/zrozumiałość świata to wewnętrzne przekonanie, jakiego potrzebuje każdy człowiek, aby czuć się bezpiecznie i aby wiedzieć, jak postępować. Chodzi mniej-więcej o to, aby powtarzalny był wzorzec przyczyna-skutek. Jeżeli dziecko uderza do rodziców z jakąś prośbą, a oni mają różne zdania na ten temat, to przyczyna (prośba) wywołuje różne skutki (różne reakcje rodziców). Pojawia się niepewność, poczucie chaosu, granice się rozmywają. To szkodliwe dla dziecka.

jagodzianka - 2013-02-05, 19:11

kamma napisał/a:
Jeżeli dziecko uderza do rodziców z jakąś prośbą, a oni mają różne zdania na ten temat, to przyczyna (prośba) wywołuje różne skutki (różne reakcje rodziców). Pojawia się niepewność, poczucie chaosu, granice się rozmywają. To szkodliwe dla dziecka.

Nie jeśli traktuje rodziców jak dwie osobne osoby. Mama pozwala jeść więcej słodyczy, tata mniej. W przedszkolu nie można sobie pozwolić na latanie bez gaci, a w domu tak. Każda osoba i sytuacja jest inna i to chcę pokazać dziecku. Chcę żeby moje dziecko wiedziało, że granice są dostosowane do sytuacji. Różne sytuacje wywołują różne reakcje i to jest naturalne.

koko - 2013-02-05, 19:59

Wydaje mi się, że gdy rodzice ustalanie wersji przy dziecku i sytuacja, gdy na końcu jeden z rodziców "wygrywa" daje małemu sygnał, że pierwszy rodzic to boss, a drugi - łach, którego można sobie trochę olewać, naciągać, bajerować, itp.
Ale z dzieciństwa pamiętam, że rodzice często stali za sobą murem nawet wtedy, gdy przystawali na gorszą/głupszą z wersji i to było naprawdę wkurzające.

majaja - 2013-02-05, 20:24

jagodzianka napisał/a:
Nie jeśli traktuje rodziców jak dwie osobne osoby.
gdy są rozwiedzeni i mieszkają oddzielnie to pewnie nieuniknione, choć dla dziecka lepeij pewnie ustalić jakąś względną zgodność.
jagodzianka napisał/a:
Mama pozwala jeść więcej słodyczy, tata mniej.
a na koniec jeszcze mozna spytać "kogo kochasz bardziej, tatusia czy mamusię? :mrgreen:
koko napisał/a:
gdy przystawali na gorszą/głupszą z wersji i to było naprawdę wkurzające.
może oni uznawali, że to najlepsza wersja
- 2013-02-05, 20:33

majaja napisał/a:
a na koniec jeszcze mozna spytać "kogo kochasz bardziej, tatusia czy mamusię?
o to to to :P
jagodzianka, jak Wam młody podrośnie nieco i będziecie widzieć naocznie jak to się między Waszą trójką rozgrywa to sami stwierdzicie co robić najkorzystniej.. ja widzę po moich dzieciach, że gdy granice są jasno określone to One są spokojniejsze

koko napisał/a:
to było naprawdę wkurzające.
to jest oczywiste- nie ma sprzymierzeńca ;)
kamma - 2013-02-05, 21:06

koko napisał/a:
to było naprawdę wkurzające.

Powiem tak: gdy dziecko ma się przeciwko czemu buntować, to rozwija ciekawszą osobowość.

- 2013-02-05, 21:10

kamma napisał/a:
koko napisał/a:
to było naprawdę wkurzające.

Powiem tak: gdy dziecko ma się przeciwko czemu buntować, to rozwija ciekawszą osobowość.
:lol: :lol: chyba sobie to na lodówce wypiszę, jak Jaga będzie się buntować to szybki rzut okiem na hasło i odrazu lepiej ;-) :lol:
kamma - 2013-02-05, 21:12

zawsze do usług ;)
lilias - 2013-02-05, 23:36

śliwka napisał/a:
kamma napisał/a:
Daje mu to poczucie bezpieczeństwa, daje przekonanie, że i w przyszłości świat będzie zrozumiały i bezpieczny.
ale jaki jest cel w okłamywaniu dziecka? Tak z ciekawości pytam bo nie rozumiem tego a nie raz słyszałam coś podobnego od niektórych rodziców.
Zgadzam się w pełni z MartąJS.


nie zgadzam się, ale w Waszym życiu zostawiam to Waszemu wyborowi i praktyce. wszystko wyjdzie w tzw. praniu.

dla mnie rodzina to nie działanie przeciw komuś tylko działanie razem. jednak jak ktoś lubi mieć wrogów to szuka ich nawet we własnym domu. ja nie lubię :) i mam w domu przyjaciela

edit. za bardzo się rozpisałam, więc skracam :)

- 2013-02-06, 01:02

lilias, zgadzam się z Toba i tym co napisałaś wcześniej ;)


niemniej chciała bym aby osoby które tu mówią o tej konieczności pokazywaniu dziecku, ze każdy ma/może mieć odmienne zdanie, podały jakiś konkretny przykład sytuacji, bo wciąż nie jestem pewna o czym dokładnie mówicie i czy przypadkiem gdzieś w tym wszystkim nie chodzi nam o to samo.

majaja - 2013-02-06, 09:48

ań napisał/a:
podały jakiś konkretny przykład sytuacji,
też się cały czas zastanawiam jak to może wyglądać, bo dla przykładu ze słodyczami, tata pozwala więcej, a mama mniej czyli:
mama zabrania, bo już starczy, a tata mówi - zjedz sobie póki mama nie widzi
mama jak wyżej, a tata - niedobra ta twoja mama, ja bym ci pozwolił
wysztko inne jak dla mnie to trzymanie sztamy rodziców, a jako że moi rodzice nie trzymali sztamy prawie nigdy to i pamiętam to uczucie życia między młotem a kowadłem to tym bardziej się zastanawiam.

bronka - 2013-02-06, 10:17

majaja napisał/a:
dla przykładu ze słodyczami, tata pozwala więcej, a mama mniej czyli

u nas tek jest. Ja pozwalam mniej słodyczy, a tata czasem popłynie.
W związku z tym ojca można namówić na wizytę w spożywczaku i zakup czegoś słodkiego.
Z mamą takie akcje nie przechodzą.
Chyba to normalne.
majaja napisał/a:
mama zabrania, bo już starczy, a tata mówi - zjedz sobie póki mama nie widzi
mama jak wyżej, a tata - niedobra ta twoja mama, ja bym ci pozwolił

w takich sytuacjach nie chodzi o trzymanie/ nietrzymanie sztamy tylko o zwykłe chamstwo i podważanie autorytetu partnera.

Nie do końca rozumiem o co chodzi z tym trzymaniem/ nietrzymaniem.
Z tatą można pooglądać w sobotę wieczorem telewizję zajadając popkorn. Mama pada na twarz/ idzie spać/ nie ma akurat ochoty. Nie musi przecież.

jagodzianka - 2013-02-06, 10:32

majaja napisał/a:
gdy są rozwiedzeni i mieszkają oddzielnie to pewnie nieuniknione, choć dla dziecka lepeij pewnie ustalić jakąś względną zgodność.

A jak mieszkacie razem to znaczy, że tracicie swoje indywidualne osobowości?
kamma napisał/a:

Powiem tak: gdy dziecko ma się przeciwko czemu buntować, to rozwija ciekawszą osobowość.

Też muszę zapamiętać. :P
bronka napisał/a:
majaja napisał/a:
dla przykładu ze słodyczami, tata pozwala więcej, a mama mniej czyli

u nas tek jest. Ja pozwalam mniej słodyczy, a tata czasem popłynie.
W związku z tym ojca można namówić na wizytę w spożywczaku i zakup czegoś słodkiego.
Z mamą takie akcje nie przechodzą.
Chyba to normalne.
majaja napisał/a:
mama zabrania, bo już starczy, a tata mówi - zjedz sobie póki mama nie widzi
mama jak wyżej, a tata - niedobra ta twoja mama, ja bym ci pozwolił

w takich sytuacjach nie chodzi o trzymanie/ nietrzymanie sztamy tylko o zwykłe chamstwo i podważanie autorytetu partnera.

Właśnie!

jagodzianka - 2013-02-06, 10:40

ań napisał/a:

jagodzianka, jak Wam młody podrośnie nieco i będziecie widzieć naocznie jak to się między Waszą trójką rozgrywa to sami stwierdzicie co robić najkorzystniej.. ja widzę po moich dzieciach, że gdy granice są jasno okrgeślone to One są spokojniejsze

Możliwe, że życie zweryfikuje. Puki co staramy się zachowywać naturalnie.

semoilna - 2013-02-06, 10:41

Dziewczyny, probuje skanowac Juula, ale skaner odmawia posluszenstwa, bede jeszcze probowac. W kazdym razie pisze on o tym w ksiazce "Twoja kompetenta rodzinia", ktora bardzo bardzo poelcam. Niedawno widzialam, ze wydawnictow MIND wysprzedawalo te pozycje za 15 zl. Moze warto sprawdzic, czy jeszcze maja (cena na okladce to 31.99zl).
- 2013-02-06, 10:53

jagodzianka napisał/a:
Puki co staramy się zachowywać naturalnie.
ale my nie zachowujemy się sztucznie.
Sztuka polega na tym, aby właśnie w konkretnej sytuacji ( a mówię tu o akcji kiedy wszystkie osoby są w jednym pokoju i wszystkie mają szanse się odnieść w tym samym czasie) -starać się dawać dzieciakom jasny przekaz; nie ma to nic wspólnego z działaniem wbrew sobie.

MartaJS - 2013-02-06, 11:03

majaja napisał/a:
ań napisał/a:
podały jakiś konkretny przykład sytuacji,
też się cały czas zastanawiam jak to może wyglądać, bo dla przykładu ze słodyczami, tata pozwala więcej, a mama mniej czyli:
mama zabrania, bo już starczy, a tata mówi - zjedz sobie póki mama nie widzi
mama jak wyżej, a tata - niedobra ta twoja mama, ja bym ci pozwolił
wysztko inne jak dla mnie to trzymanie sztamy rodziców, a jako że moi rodzice nie trzymali sztamy prawie nigdy to i pamiętam to uczucie życia między młotem a kowadłem to tym bardziej się zastanawiam.


A może nie musi być tak, że mama zabrania, a tata pozwala, ale na przykład - mama uważa, że jedzenie chleba przed obiadem jest niefajne, a tata przeciwnie i sam sobie robi i zajada. To co piszesz to różnica postaw, ja piszę o różnicy poglądów - na temat żarcia chleba przed obiadem w tym przypadku. I teraz tak:
- jeśli rodzice mają trzymać sztamę, to albo mama musi się zgodzić na jedzenie chleba, albo tata musi się z nią zgodzić, że to niedobre (czyli też nie jeść). Ustalają to przedtem kiedy dziecko nie słucha i jedno z nich zgadza się pójść na kompromis. Ewentualnie tata je w ukryciu.
- jeśli rodzice mają różne poglądy, to mogą rozwiązać sprawę w sposób cywilizowany albo nie. Niecywilizowany jest wtedy, kiedy nad głową dziecka przerzucają się tekstami typu "ty idioto, jak można dawać dziecku chleb przed obiadem" kontra "jakbyś zrobiła żarcie pół godziny wcześniej to nie byłoby głodne", ewentualnie można jeszcze cicho w stylu jak opisała majaja. Cywilizowany jest wtedy, kiedy mama mówi, że nie podoba jej się jedzenie chleba przed obiadem, że wtedy jest mniejszy apetyt, wtedy zje się mniej na obiad, a w garnku są rzeczy bardziej wartościowe. I może jeszcze parę argumentów. Tata mówi, że jego zdaniem mały kawałek chleba nie zaszkodzi. Dziecko słucha i wyrabia sobie zdanie. Młodsze pewnie wybierze chleb, starsze może poczeka.

majaja - 2013-02-06, 11:10

bronka napisał/a:
u nas tek jest. Ja pozwalam mniej słodyczy, a tata czasem popłynie.
W związku z tym ojca można namówić na wizytę w spożywczaku i zakup czegoś słodkiego.
nie bardzo widzę tu niezgodność między rodzicami, bo ja to rozumiem tak, że mama nie widzi problemu w zjedzeniu kolejnego batonika tylko do spożywczaka nie chce jej się iść
jagodzianka napisał/a:
majaja napisał/a:
gdy są rozwiedzeni i mieszkają oddzielnie to pewnie nieuniknione, choć dla dziecka lepeij pewnie ustalić jakąś względną zgodność.


A jak mieszkacie razem to znaczy, że tracicie swoje indywidualne osobowości?
a co ma pernik do wiatraka? Ja mogę nie lubić ciastek a mąż czekolady i oboje możemy się zgadzać co do tego, ze dzieciom nie wolno jeść codziennie słodyczy; czy powiedzmy ja jestem molem książkowym, mąż niespecjalnie, więc ja częściej czytam przed snem, mąż rzadziej, ale oboje zgadzamy sie co do tego, ze dzieciom trzeba czytać w miare możliwości codziennie, itd
bronka - 2013-02-06, 11:17

majaja napisał/a:
nie bardzo widzę tu niezgodność między rodzicami, bo ja to rozumiem tak, że mama nie widzi problemu w zjedzeniu kolejnego batonika tylko do spożywczaka nie chce jej się iść

:mrgreen:
Nie. Nie chcę przykładać ręki do czegoś co im szkodzi. Mąż tak tego nie odbiera. Jak go dziecko poprosi to mu kupi ( w granicach rozsądku oczywiście :mrgreen: )

majaja - 2013-02-06, 11:29

MartaJS napisał/a:
Cywilizowany jest wtedy, kiedy mama mówi, że nie podoba jej się jedzenie chleba przed obiadem, że wtedy jest mniejszy apetyt, wtedy zje się mniej na obiad, a w garnku są rzeczy bardziej wartościowe. I może jeszcze parę argumentów. Tata mówi, że jego zdaniem mały kawałek chleba nie zaszkodzi.
Moim zdaniem gdy takie sytuacje sa sporadyczne czyli nie dotyczą wiekszości problemów spotykanych przy wychowywaniu dzieci to jest oczywiście fajnie, to sie zdarza tez gdy rodzice trzymają sztamę, która jest normalną sztama a nie linią frontu; natomiast nie do utrzymania będzie przy starszych dzieciach, w wieku szkolnym, bo one bardzo ładnie i szybko zaczną to wykorzystywać, a gdy w miejsce chleba i słodyczy pojawią sie wyjścia na imprezę czy horrory ogladane przez 7 latka np ... trudno mi wytłumaczyć, ale są rzeczy gdy raz pozwolisz to potem już idzie. 7 latek, który ten jeden raz obejrzy film dla siebie nieodpowiedni czy zagra w grę nie dla jego wieku moze potem miesiacami budzic sie z krzykiem, a wtedy konsekwencje ponosi też ten rodzic który się nie zgadzał. Dlatego myslę, że w drobniejszych sprawach można wrzucić na luz (drobniejszych dla danego wieku czyli niemowlak batonika nie dostanie i już, tu jest sztama), ale jest pewien pakiet zasad twardych, gdzie tata mówi mama zabroniła i koniec dyskusji (i odwrotnie)
bronka - 2013-02-06, 11:40

majaja napisał/a:
ale jest pewien pakiet zasad twardych, gdzie tata mówi mama zabroniła i koniec dyskusji (i odwrotnie)

tata wg swojego rozumu też powinien zabronić, a nie mówić, że mama zabroniła :->

kamma - 2013-02-06, 11:57

MartaJS, pociągnę dalej Twój przykład. Na przykładzie z mojego domu, akurat mamy ostatnio na tapecie podjadanie przed obiadem. Tyle, że jestem sama, więc sama ten problem rozwiązuję (chowając chleb ]:-> ). Okej, rodzice mają różne opinie na ten temat. Dziecko obserwuje, analizuje i wybiera tę opcję, która mu bardziej pasuje. Niby wszystko okej... Ale co dalej? Dalej jest obiad, którego dziecko najprawdopodobniej nie ruszy (no, nie każde, ale u nas właśnie tak jest), bo jeszcze czuje chleb w żołądku.
Przykład idzie z góry, dzieci uczą się przez naśladownictwo, ale nie każde zachowanie rodziców jest właściwe do naśladowania dla dzieci w różnych momentach.
Jeżeli są różne postawy w domu i dajemy dziecku prawo do wybierania tego, co mu bardziej pasuje, to potem musimy zmierzyć się z konsekwencjami tych wyborów. Może być tak, że jeden z rodziców jest bardziej, nazwijmy to, pobłażliwy w niektórych kwestiach. Przyczyna - nie myśli długofalowo, być może nie potrafi przewidzieć dalszych konsekwencji, a namolne prośby dziecka rodzą w nim dyskomfort psychiczny. Możliwości jest wiele. Ale liczą się konsekwencje, a nie motywy kierujące rodzicem.
I tak, jak napisała majaja, ja również uważam, że takie sytuacje będą się rozwijać, dylematy będą coraz trudniejsze, a jeżeli będzie różnica zdań między rodzicami, dziecko szybko zacznie olewać autorytet tego, który zazwyczaj jest surowszy. Może coraz częściej postępować niezgodnie z tym, co "surowszy" rodzic uznaje za niesłuszne. A pomysły dzieciaków są coraz ciekawsze z wiekiem, no i coraz bardziej, niestety, niezdrowe i ryzykowne.

Omówię jeszcze mój wcześniejszy przykład z pójściem spać. Akurat również u nas na tapecie i akurat u nas jest różnica zdań w tym temacie. Ja jestem zdania, że Irma może już chodzić spać później, bo jest starsza i potrzebuje mniej snu niż dotychczas. Mąż chce się jej wcześniej pozbyć, żebyśmy mogli pobyć we dwoje, porobić "dorosłe" rzeczy (na co, oczywiście, ja również mam ochotę). Wypracowane tutaj rozwiązanie powinno być wypadkową poszanowania potrzeb wszystkich zainteresowanych oraz uwzględnienia aktualnych warunków zewnętrznych (w tym wypadku - 2 pokoje, w jednym śpi Tymek i Irma, w drugim my). Czyli obecnie nie da się tego pogodzić tak, żeby wszyscy byli zadowoleni. Gdybym zaczęła omawiać ten problem przy Irmie, to dałabym jej do ręki argumenty za jeszcze gwałtowniejszymi protestami przeciwko spaniu. Znam ją. Wiem, na co ją stać. Rozwiązałam to następująco: Irma otrzymała zgodę na dłuższe przesiadywanie w weekendy oraz obietnicę, że w nowym domu (oby już w tym roku), gdy będzie miała swój pokój, nie będziemy jej wcześniej gonić do spania. Wszystko poparte wyjaśnieniami, odzwierciedleniem jej potrzeb, ale omówione pod jej nieobecność.

I wybaczcie moją bezpośredniość, ale mając starsze dzieci i znając takie akcje od strony praktycznej, ma się nieco inne podejście. Życie weryfikuje bardzo wiele.

kamma - 2013-02-06, 11:59

o, bronka poruszyłaś jeszcze jedną ważną kwestię. Jak się komunikować w przypadku różnicy postaw i jakie konsekwencje przyniosą owe komunikaty?
bronka - 2013-02-06, 12:08

kamma napisał/a:
Jak się komunikować w przypadku różnicy postaw i jakie konsekwencje przyniosą owe komunikaty?

no to jak?
Poza tym ja nie związałam się z człowiekiem, który jest ode mnie diametralnie odmienny. mamy bardzo podobne spojrzenie na świat. Różnimy się w kwestiach mniej ważnych.

jagodzianka - 2013-02-06, 12:35

majaja napisał/a:
jagodzianka napisał/a:
majaja napisał/a:
gdy są rozwiedzeni i mieszkają oddzielnie to pewnie nieuniknione, choć dla dziecka lepeij pewnie ustalić jakąś względną zgodność.


A jak mieszkacie razem to znaczy, że tracicie swoje indywidualne osobowości?
a co ma pernik do wiatraka? Ja mogę nie lubić ciastek a mąż czekolady i oboje możemy się zgadzać co do tego, ze dzieciom nie wolno jeść codziennie słodyczy; czy powiedzmy ja jestem molem książkowym, mąż niespecjalnie, więc ja częściej czytam przed snem, mąż rzadziej, ale oboje zgadzamy sie co do tego, ze dzieciom trzeba czytać w miare możliwości codziennie, itd

Ale chyba jakoś specjalnie tego nie musieliście ustalać. Każde z was samo z siebie też miałoby takie zdanie (tak myślę).
Chodzi mi o bardziej subtelne różnice, np. oboje zgadzacie się, że dzieci nie mogą jeść codziennie słodyczy, ale co to znaczy niecodziennie? Może dla ciebie raz w tygodniu, a dla twojego męża co drugi dzień?

MartaJS - 2013-02-06, 12:59

kamma napisał/a:
MartaJS, pociągnę dalej Twój przykład. Na przykładzie z mojego domu, akurat mamy ostatnio na tapecie podjadanie przed obiadem. Tyle, że jestem sama, więc sama ten problem rozwiązuję (chowając chleb ]:-> ). Okej, rodzice mają różne opinie na ten temat. Dziecko obserwuje, analizuje i wybiera tę opcję, która mu bardziej pasuje. Niby wszystko okej... Ale co dalej? Dalej jest obiad, którego dziecko najprawdopodobniej nie ruszy (no, nie każde, ale u nas właśnie tak jest), bo jeszcze czuje chleb w żołądku.


No, dla mnie to jasne, że jedzenie chleba przed obiadem jest nienajlepsze, przykład jest z życia. I tatuś powinien rozumieć, że moja racja jest zawsze najmojsza ;-) ale czasem nie rozumie, no i co wtedy? Ciągnąc dalej - może jak parę razy dziecko nie zje obiadu, to i do tatusia coś dotrze i przyzna rację? A może będzie odwrotnie i dziecko mimo tego kawałka chleba jednak ten obiad zje, i mama zmieni zdanie? A może mama wymyśli inną opcję i zaprzęgnie małżonka z latoroślą do rozstawiania talerzy przed obiadem, żeby ich czymś zająć, bo jak siedzą i patrzą w garnki, to robią się głodni? :-P Żadna z tych opcji nie ma szans na realizację, jeśli zaczną się kłócić albo ustalą wspólną wersję, w której jedno z nich będzie niezadowolone. Chyba że dojdą do porozumienia i jedno przekona się do wersji drugiego, ale wtedy już nie ma różnicy - nie ma problemu.

lilias - 2013-02-06, 14:35

kamma, 100/100 życie weryfikuje, bym powiedziała, wszystko :-)

MartaJS, a może trzeba z mężem pogadać na osobności, że jest dla dziecka kimś najważniejszym i chce go synek naśladować we wszystkim. kawałek chleba dorosłemu mężczyźnie nie przeszkodzi w zjedzeniu obiadu, dziecko będzie zapchane i nie dostanie tego co potrzebuje do rozwoju. jakoś łatwiej dorosłym odstąpić od pewnych przyzwyczajeń i chęci postawienia na swoim kiedy dziecko nie może kategorycznie czegoś jeść. wtedy cała rodzina zmienia dietowe zwyczaje domowe i w obecności dziecka nie pozwala sobie nikt dorosły na odstępstwa :roll: ale to już trochę "insza inszość". u nas było to podjadanie w nocy przez tatę (przeważnie po 22). nie zgadzam się z tym do dzisiaj i przestałam gotować "na zapas". dzieci jadły całkowicie normalnie dokąd miałam na to wpływ, teraz (studenci) często siedzą nocami, więc i podjadanie nocne im się przytrafia, ale rzadko i z pełną świadomością, że to im nie służy :-> ;-)

tak sobie myślę, ze dziecko jest odbiciem tego jacy są dla siebie i jak się komunikują rodzice :roll:

Mikarin - 2013-02-06, 15:33

koko napisał/a:
Wydaje mi się, że gdy rodzice ustalanie wersji przy dziecku i sytuacja, gdy na końcu jeden z rodziców "wygrywa" daje małemu sygnał, że pierwszy rodzic to boss, a drugi - łach, którego można sobie trochę olewać, naciągać, bajerować, itp.
Ale z dzieciństwa pamiętam, że rodzice często stali za sobą murem nawet wtedy, gdy przystawali na gorszą/głupszą z wersji i to było naprawdę wkurzające.
jagodzianka napisał/a:
Nie jeśli traktuje rodziców jak dwie osobne osoby. Mama pozwala jeść więcej słodyczy, tata mniej. W przedszkolu nie można sobie pozwolić na latanie bez gaci, a w domu tak. Każda osoba i sytuacja jest inna i to chcę pokazać dziecku. Chcę żeby moje dziecko wiedziało, że granice są dostosowane do sytuacji. Różne sytuacje wywołują różne reakcje i to jest naturalne.
Jestem z rodziny, w której zasad nie było - ojciec swoje, mama swoje, ciotka swoje, jedno mówiło "Nie" to się szło do cioci i pozwalała, jak tata bił, to mama obroniła, a jak nie to ciotka, w każdym razie okpić dorosłego było chwila moment - żeby się zaczęli kłócić ze sobą i dali sobie spokój - chociaż częściej było tak, że wyładowywali stres na nas, fizycznie i psychicznie.
Więc jeżeli mama mówi: "Spać", a tata: "Niech chwilę posiedzi" ma się duże prawdopodobieństwo, że dziecko posłucha ojca. A nie matki. Jeżeli sytuacja będzie się powtarzać dziecko straci respekt do tego, co mówi mama, bo wybierze korzystniejszą dla siebie stronę. Koniec końców mama będzie sobie mogła mówić, prosić, krzyczeć, bić, a dziecko (potem nastolatek) i tak to oleje i tak. Więc... różnorodność? Mnie się wydaje, że raczej sztama. Może nei przeciwko dziecku, ale w obrębie ustalonych zasad. Jak kładziemy się spać o 20:00 to o 20:00 i koniec. Potem ew. można powiedzieć, ze rodzice rozmawiali na ten temat i oboje się zgadzają, żeby dziecko chodziło spać później - i trzymaja się tej zasady. Jak pisze , żadnych sprzecznych komunikatów, bo finał bardzo często jest tak, jak opisany powyżej. Wiem, przetestowałam na własnej dupie i skórze.
jagodzianka napisał/a:
Ale chyba jakoś specjalnie tego nie musieliście ustalać. Każde z was samo z siebie też miałoby takie zdanie (tak myślę).
Chodzi mi o bardziej subtelne różnice, np. oboje zgadzacie się, że dzieci nie mogą jeść codziennie słodyczy, ale co to znaczy niecodziennie? Może dla ciebie raz w tygodniu, a dla twojego męża co drugi dzień?
Hm, uważam, że jeżeli mąż mój je mięso, a ja nie - ja uważam, że dziecko będzie wege, ojciec, ze nie będzie wege. Pierwszy podstawowy przykład. Każdy uważa i stara sie jak najlepiej dla dziecka - ja zakazując, ojciec pozwalając. Komunikat sprzeczny. Ale dziecko pójdzie za tym, który oferuje większą swobodę - za ojcem.
Generalnie chyba jest tak, że dziecko chcąc więcej swobody będzie stawało po stronie tego rodzica, który oferuje więcej swobody, którego postawa jest płynna - potem wyegzekwowanie czegokolwiek kończy się fiaskiem,
Trafiłam na ten temat przez przypadek, ale już wiem, o czym będę rozmawiać z J. wieczorem.

MartaJS - 2013-02-06, 16:03

Gadałam z mężem o tej dyskusji, on jest w dzieciach bardziej doświadczony i jest zdania, że jedno jest z całą pewnością dla dziecka szkodliwe: kiedy jedno z rodziców mówi "rób tak" a drugie "nie, rób inaczej". I ja się z tym generalnie zgadzam. To nie jest przedstawianie różnic w poglądach, to jest robienie dziecku wody z mózgu. Myślę, że jeśli rodzice naprawdę się w czymś różnią - niech to będzie wyjaśnione podczas spokojnej rozmowy, a nie w sytuacji, kiedy wszyscy są zmęczeni, głodni i wściekli. Rozmowa o godzinie chodzenia spać nie powinna chyba odbywać się w momencie, kiedy trzeba pójść spać.

Generalnie chyba podstawą jest forma takiej dyskusji i szacunek dla drugiej strony - a szczególnie dla tej, która ponosi konsekwencje danego wyboru, którą dana decyzja obciąża. Jeśli to matka kładzie dziecko spać i wie jakie to trudne, kiedy się je za długo przetrzyma, ojciec nie powinien upierać się, żeby poszło spać później, nawet jeśli tak uważa. Jeśli to ojciec zajmuje się dzieckiem, kiedy matka pichci obiad, dziecko już wyje i jest nieznośne z głodu, a obiadu nie widać, jego racja powinna być ważniejsza, jeśli chodzi o zapchanie się chlebem przed posiłkiem.

MartaJS - 2013-02-06, 16:07

Mikarin napisał/a:
Hm, uważam, że jeżeli mąż mój je mięso, a ja nie - ja uważam, że dziecko będzie wege, ojciec, ze nie będzie wege. Pierwszy podstawowy przykład. Każdy uważa i stara sie jak najlepiej dla dziecka - ja zakazując, ojciec pozwalając. Komunikat sprzeczny. Ale dziecko pójdzie za tym, który oferuje większą swobodę - za ojcem.


U nas jest tak, że ja nie jem i nie zabraniam, a mąż je i nie namawia.

kamma - 2013-02-06, 17:38

MartaJS napisał/a:
Rozmowa o godzinie chodzenia spać nie powinna chyba odbywać się w momencie, kiedy trzeba pójść spać.

no sorry, a Ty myślisz, że kiedy będzie się odbywać? Dziecko nie zacznie tematu, że chce iść spać później, o godzinie dogodnej do dyskusji. Mówimy tutaj o sytuacjach nowych, nieplanowanych. Oczywiście, że dyskusję należy odłożyć na kiedy indziej, a nie na godz. 20.01, gdy dziecko próbuje wymusić na bieżąco. I takich sytuacji jest w życiu mnóstwo. Takich, że nie można zdecydować od razu, że należy to przemyśleć, przedyskutować. Jednak nadal uważam, że rodzice powinni wypracować wspólne stanowisko. I jednak najczęściej powinno się to odbywać pod nieobecność dziecka, co nie znaczy, że poza jego plecami. Można przecież powiedzieć dziecku: "Zastanowimy się nad tym". W pewnych sytuacjach decyzja wymaga konsultacji z najmłodszym, jednak pamiętajmy, że w procesie wychowania dziecka rodzic występuje w roli eksperta (oczywiście poziom ekspertywności bywa różny, ale nie w tym rzecz). Rodzice są bardziej doświadczeni życiowo, mają wyższą zdolność przewidywania konsekwencji itd.
MartaJS napisał/a:
Generalnie chyba podstawą jest forma takiej dyskusji i szacunek dla drugiej strony - a szczególnie dla tej, która ponosi konsekwencje danego wyboru, którą dana decyzja obciąża. (...) Jeśli to ojciec zajmuje się dzieckiem, kiedy matka pichci obiad, dziecko już wyje i jest nieznośne z głodu, a obiadu nie widać, jego racja powinna być ważniejsza, jeśli chodzi o zapchanie się chlebem przed posiłkiem.

ale o jakich konsekwencjach Ty tutaj piszesz? O tym, że dzieciak wrzeszczy, a ojcu więdną uszy? Jest jeszcze cała masa innych konsekwencji, takich jak np. wadliwe nawyki żywieniowe u dziecka, anemia i inne, odbijające się przede wszystkim na dziecku.

Humbak - 2013-02-06, 18:18

Ja to mogę się podpisać pod postami MartyJS, choć bliskie mi jest to co mówi kamma i :-) Fajny pomysł z rozmawianiem na konkretnych przykładach.
Ale ja doszłam do tego, że sedno tkwi w tym, że
bronka napisał/a:
ja nie związałam się z człowiekiem, który jest ode mnie diametralnie odmienny. mamy bardzo podobne spojrzenie na świat. Różnimy się w kwestiach mniej ważnych.

wydaje mi się że te "mama tak tata nie" nad głową dziecka jest właśnie wtedy, gdy rodzice nie zgadzają się na dla nich ważne tematy. Inaczej nie ma problemu. Jeśli dla kogoś jest hiper ważne jedzenie lub nie jedzenie mięsa, to problem będzie i to widać po wątkach na WD.

U nas jest jeszcze tak:
MartaJS napisał/a:
Ciągnąc dalej - może jak parę razy dziecko nie zje obiadu, to i do tatusia coś dotrze i przyzna rację? A może będzie odwrotnie i dziecko mimo tego kawałka chleba jednak ten obiad zje, i mama zmieni zdanie? A może

Słowem, w danej sytuacji nie zakładam że to ja mam rację i z szacunkiem przekonuję mojego małża o tym. Tak jak pozwalam dziecku na naukę, tak pozwalam na naukę sobie i jemu w takich właśnie - drobnych dla mnie - sprawach. U nas kiedyś tak było. Ja dałam słodycza jeden dzień, mąż nie był zadowolony, ale widział, że chcę i nic nie powiedział. Na drugi dzień sama mu powiedziałam, że to bez sensu, przytaknął mi i rozmawialiśmy o jedzeniu słodyczy w domu.

Jeszcze przedwczoraj odbyła się inna rozmowa - mąż ostatnio uwielbia grać z dziećmi w różne interaktywne tańce, sporty... ale ma czas tylko wieczorem. Głowa mnie od tego bolała, ale widziałam, że się dobrze bawią, ja wychodziłam z pokoju. Mogłam oczywiście wziąć go na rozmowę i pokazywać, jak mnie boli głowa, że mam rację itd itd. Pewnie by tak było gdyby - sytuacja się przedłużała nie do wytrzymania dla mnie i dzieci w moich oczach. Tymczasem wczoraj wieczorem on sam mi powiedział, że dzieci mają ostatnio problemy z zasypianiem. Powiedziałam mu, że wydaje mi się, że to przez te gry, wieczorem dzieci powinny się wyciszyć, poczytamy im bajki tak jak to było przed zakupem :-> i że ja też się z tym źle czuję, bo mnie boli głowa. Przytaknął mi, omówiliśmy wieczory i od wczoraj jest inaczej.
Ale gdy on proponował gry i dzieci krzyczały tAAAAk! nie był to czas na dyskusję i podważanie jego relacji z dziećmi. Gdyby dzieci były mniej entuzjastycznie - byłby i wtedy bym się odezwała. Wszystko - jak zwykle - zależy.

Nie zawsze chyba trzeba się wyrywać z tym, że racja leży po mojej stronie. No i tak jak pisze kamma - podstawa to znać swoje dzieci i ich reakcję.

No i demonizujecie nastolatków - mam w domu 12-latkę, naprawdę jest łatwiej. To maluch potrzebuje jednakowych rodziców, z czasem rozdziela osoby i widzi szarości

MartaJS - 2013-02-06, 18:20

kamma napisał/a:
no sorry, a Ty myślisz, że kiedy będzie się odbywać? Dziecko nie zacznie tematu, że chce iść spać później, o godzinie dogodnej do dyskusji. Mówimy tutaj o sytuacjach nowych, nieplanowanych.


W sytuacjach nieplanowanych, konfliktowych kierowałabym się zasadą: jeśli jedno coś już powie, drugie nie zaprzecza.

Cytat:
I jednak najczęściej powinno się to odbywać pod nieobecność dziecka, co nie znaczy, że poza jego plecami. Można przecież powiedzieć dziecku: "Zastanowimy się nad tym".


Zgadzam się.

Cytat:
ale o jakich konsekwencjach Ty tutaj piszesz? O tym, że dzieciak wrzeszczy, a ojcu więdną uszy? Jest jeszcze cała masa innych konsekwencji, takich jak np. wadliwe nawyki żywieniowe u dziecka, anemia i inne, odbijające się przede wszystkim na dziecku.


Zgadzam się, ja też uważam że jedzenie chleba przed obiadem może mieć takie szkodliwe konsekwencje. Ale jeśli mój partner, którego szanuję, ma inne zdanie, to mogę się z nim nie zgadzać, mogę próbować go przekonać, ale nie fair jest moim zdaniem narzucanie mojej racji tylko dlatego, że moim zdaniem to jedyna słuszna prawda. On może mieć inne zdanie i dziecko ma prawo wiedzieć, że w tej kwestii ludzie mogą się różnić.
Zakładam, że każde z rodziców uznaje, że to drugie nie jest debilem i ogólnie dobrze życzy dziecku.

jagodzianka - 2013-02-06, 20:22

Mikarin, na ciotki, babki i kuzynki i tak dużego wpływu nie masz. Więc wolę zaakceptować niż nerwy sobie szarpać, że babka daje se wleźć na łeb.
O pójściu spać fajnie pisała MartaJS niech decyduje ten kto ponosi konsekwencje.
Ja przetestowałam na własnej dupie i skórze idealną sztamę i dlatego nie uważam, że jest ona dobra. Staram się znaleźć inną drogę.
Co do mięsa... też będę miała ten problem za kilka lat. Nawet jeżeli dzieciak w domu mięcha nie dostanie, a będzie patrzył na starego wcinającego kotleta ze smakiem to też nie będzie spójny przekaz. Myślę, że ja mu nie dam, wytłumaczę dlaczego nie jem i dlaczego nie chcę mu dawać. Tatuś powie dlaczego je. I jak będzie chciał to jego wybór.

kamma - 2013-02-06, 20:54

jagodzianka napisał/a:
O pójściu spać fajnie pisała MartaJS niech decyduje ten kto ponosi konsekwencje.

ale konsekwencje zawsze ponosi dziecko! Nie rodzic, który zgodził się na dłuższe posiedzenie i w związku z tym zajmuje się dzieckiem wieczorem. Nawet nie ten rodzic, który rano musi zwlec to dziecko niedospane z wyra i przygotować do szkoły/przedszkola. Konsekwencje ponoszone przez rodziców są w tej sytuacji ( i w większości innych sytuacji) niewspółmiernie małe wobec tego, jakie są dla dziecka.
A dziecko zazwyczaj nie jest w stanie tych konsekwencji przewidzieć, w przeciwieństwie do rodziców.

lilias - 2013-02-06, 21:05

MartaJS napisał/a:
...
Zakładam, że każde z rodziców uznaje, że to drugie nie jest debilem i ogólnie dobrze życzy dziecku.


a ja mam wrazenie, że często druga strona (świadomie nie piszę kto, bo to różnie wychodzi) reaguje na pewne próby rozmowy gniewem i oporem i zamiast "dobre życzenia" przełożyć na "odpowiedzialne uczynki" zapieka się w sobie. moi rodzice i mąż palą nałogowo (ma rzuciła). kiedy dzieci były małe trochę potrwało zanim dostosowali się do zasady, że przy nich się nie pali. było oburzenie, złość i utyskiwanie. całkiem jak przy wejściu w życie ustawy o zakazie palenia w miejscach publicznych ;-) żadne z nich nie było debilem, ale potrafili się, brzydko mówiąc, debilnie zachować :roll: bronili w jakiś sposób swojej niezależności i oczekiwali szacunku dla ich wyborów. trudno, wredna jestem, ten ich wybór mi nie leżał, ale się nie czaiłam tylko szczerze rozmawiałam i nie pozwalałam na to. podejrzewam, że każda z Was zrobiłaby to samo co ja, po prostu przy dzieciach i przy stole się nie pali. zasada? tak, jedna z bardzo, bardzo wielu. teraz nikt tego nie pamięta i nie roztrząsa. palacze korzystają z innego pomieszczenia lub w sezonie z balkonu. nikt nikomu nie szkodzi i nie przeszkadza.

kamma, podzielam zdanie. my nie mamy ślepo kochać, my mamy mądrze kochać :)

jagodzianka - 2013-02-06, 21:16

lilias, kamma, co to za konsekwencje?
lilias - 2013-02-06, 21:25

jagodzianka, np. drugi post od góry na tej stronie
MartaJS - 2013-02-06, 21:30

kamma napisał/a:
ale konsekwencje zawsze ponosi dziecko!


Cały czas zakładasz, że tylko jedna strona może mieć rację, a druga po prostu jest bezrefleksyjna, wygodnicka, bezmyślna i dlatego odpuszcza. A załóż na chwilę, że obie strony mają jakąś tam słuszność, że obie racje są przynajmniej częściowo równoważne. Dlatego mimo wszystko lepiej może teoretyzować niż rozmawiać na przykładach...

lilias - 2013-02-06, 21:32

Humbaczku, nastolatki bywają różne :-D Twoje dziecię dopiero startuje. ze swojej strony polecam utrzymać szczery kontakt i poświęcać tyle czasu ile tylko się da. nadwrażliwość, huśtawka emocjonalna i dążenie do niezależności, samodzielności i samostanowienia przybiera różne formy i stopień natężenia. huśtawka hormonalna też nie poprawia naszej sytuacji :roll: kochaj, bądź czujna obok i nie daj się sprowadzić do poziomu koleżanki podwórka (czyli nie daj się za często wyprowadzić z równowagi) :-)

przeppraszam za OT :-)

MartaJS, wiem, że to nie do mnie, ale sądzę, że każda ze stron czyli mama i tata potrafią nieźle namieszać dziecku w głowie i emocjach. nie sądzę, żeby tylko jedna strona miała monopol na rozum, a druga nie :roll: dlatego się rozmawia

majaja - 2013-02-06, 21:35

jagodzianka napisał/a:
Ale chyba jakoś specjalnie tego nie musieliście ustalać. Każde z was samo z siebie też miałoby takie zdanie (tak myślę).
Chodzi mi o bardziej subtelne różnice, np. oboje zgadzacie się, że dzieci nie mogą jeść codziennie słodyczy, ale co to znaczy niecodziennie? Może dla ciebie raz w tygodniu, a dla twojego męża co drugi dzień?
tak, ustalaliśmy to specjalnie, jeśteśmy ze skrajnie różnych domów, więc wszystko ustalaliśmy w rozmowie. W przypadku słodyczy itp podobnych problemów jedzeniowych ustaliliśmy że to ja decyduje co znaczy niecodziennie, ale także kiedy dziecko jest zdolne do podjęcia samodzielnej decyzji odnośnie diety
MartaJS - 2013-02-06, 21:41

Dobra, wymyśliłam inny przykład.

Dziecko chce bawić się wodą, przelewać, rozlewać itp. Na środku pokoju.
Tata uważa, że to super zabawa, rozwojowa, dziecko się uczy nowych umiejętności, a poza tym jest zajęte sobą przez dłuższy czas, nie zawraca głowy, można zająć się czymś co akurat pilne.
Mama jest przeciw takiej zabawie, bo potem trzeba powycierać podłogę i przebrać mokre dziecko. Też nie ma czasu zajmować się w tym momencie dzieckiem, ale woli puścić mu bajkę, jest mniej bałaganu.
Tata zapewnia, że posprząta, przebierze i rzeczywiście robi to, jak dziecko skończy.

Uważam, że w tej sytuacji możliwe jest wytłumaczenie dziecku, że przy mamie nie bawi się wodą na środku pokoju, a przy tacie można. I rodzice nie muszą mieć tu wspólnego zdania.

majaja - 2013-02-06, 21:51

Humbak napisał/a:
No i demonizujecie nastolatków - mam w domu 12-latkę, naprawdę jest łatwiej.
raczej cisza przed burzą
MartaJS napisał/a:
Cały czas zakładasz, że tylko jedna strona może mieć rację, a druga po prostu jest bezrefleksyjna, wygodnicka, bezmyślna i dlatego odpuszcza.
nie, może być też tak, że inne rzeczy wydają się tej drugiej stronie ważniejsze, np. wspólna zabawa. Dla mnie samodzielność dzieci jest bardzo ważna, jedna piorytetowych wartości do wpojenia, dla mojego męża to mało istotne, kiedys tam się usamodzielni, wyręczanie to nie problem, on nieporównywalnie większa wage przywiązuje do bezpieczeństwa; i tak jest ze wszystkim. Gdybyśmy nie trzymali sztamy i nieuzgadniali wszystkie na spokojnie wcześniej, bądź później to zamienilibysmy dzieci w piłeczki pinpongowe.
Może faktycznie to mało istotna kwestia w rodzinach gdzie rodzice i tak się ze soba zgadzają, a różnia się co najwyżej co do szczegółów, wtedy trzymają sztamę nawet nie zdając sobie z tego sprawy :)

lilias - 2013-02-06, 21:51

MartaJS napisał/a:
...
Mama jest przeciw takiej zabawie, bo potem trzeba powycierać podłogę i przebrać mokre dziecko. Też nie ma czasu zajmować się w tym momencie dzieckiem, ale woli puścić mu bajkę, jest mniej bałaganu.
Tata zapewnia, że posprząta, przebierze i rzeczywiście robi to, jak dziecko skończy.

Uważam, że w tej sytuacji możliwe jest wytłumaczenie dziecku, że przy mamie nie bawi się wodą na środku pokoju, a przy tacie można. I rodzice nie muszą mieć tu wspólnego zdania.


przykład jak najbardziej ok, chyba, że dziecko siedzi bez nadzoru w wodzie, lub dostanie garnek z wodą do którego może zanurzyć twarz. wtedy mogłoby być niebezpiecznie. za to dobrze dziecko uprzedzić, że zabawa skończy się, kiedy.... i lepiej trzymać się tego, bo po co mu potem problemy z negatywnymi emocjami. początkowo złość, a za jakiś czas spokojnie :-)
widzisz co siedzi u mnie w głowie? mój mąż czasem mi dogryza o "wrodzonym optymizmie", a ja analizuję każdą taką sytuację :roll: może dlatego często udawało mi się nie dopuścić do takiego poziomu negatywnego stresu, żeby dziecko się zapiekło :roll:

majaja - 2013-02-06, 21:56

MartaJS napisał/a:
Uważam, że w tej sytuacji możliwe jest wytłumaczenie dziecku, że przy mamie nie bawi się wodą na środku pokoju, a przy tacie można. I rodzice nie muszą mieć tu wspólnego zdania.
proponuję byś to przetestowała, zakładam, że twoja podłoga i meble są w stanie to przezyć :) Moim zdaniem po kilku razach odjedzie w niepamięc opcja, ze wolno tylko przy tacie, bo tata posprzata, dziecko nie bardzo bedzie rozumiało czemu tata może po tej zabawie posprzatać a mama nie.
lilias - 2013-02-06, 21:57

majaja napisał/a:
MartaJS napisał/a:
Uważam, że w tej sytuacji możliwe jest wytłumaczenie dziecku, że przy mamie nie bawi się wodą na środku pokoju, a przy tacie można. I rodzice nie muszą mieć tu wspólnego zdania.
proponuję byś to przetestowała, zakładam, że twoja podłoga i meble są w stanie to przezyć :) Moim zdaniem po kilku razach odjedzie w niepamięc opcja, ze wolno tylko przy tacie, bo tata posprzata, dziecko nie bardzo bedzie rozumiało czemu tata może po tej zabawie posprzatać a mama nie.


jest taka możliwość :-)

Humbak - 2013-02-06, 22:02

majaja napisał/a:
Humbak napisał/a:
No i demonizujecie nastolatków - mam w domu 12-latkę, naprawdę jest łatwiej.


raczej cisza przed burzą
]:-> :lol:
MartaJS - 2013-02-06, 22:13

majaja, wypróbowałam i u nas to w miarę działa, pomijając dwulatkowe akcje-prowokacje skierowane na zwrócenie na siebie uwagi.
jagodzianka - 2013-02-06, 22:17

kamma napisał/a:
O tym, że dzieciak wrzeszczy, a ojcu więdną uszy? Jest jeszcze cała masa innych konsekwencji, takich jak np. wadliwe nawyki żywieniowe u dziecka, anemia i inne, odbijające się przede wszystkim na dziecku.

Jeśli o te konsekwencje chodzi to zakładam, że każdy z rodziców chce jak najlepiej dla dziecka i jest w miarę ogarnięty.
majaja napisał/a:
tak, ustalaliśmy to specjalnie, jeśteśmy ze skrajnie różnych domów, więc wszystko ustalaliśmy w rozmowie. W przypadku słodyczy itp podobnych problemów jedzeniowych ustaliliśmy że to ja decyduje co znaczy niecodziennie, ale także kiedy dziecko jest zdolne do podjęcia samodzielnej decyzji odnośnie diety

czyli po prostu ty jesteś odpowiedzialna za sposób jego żywienia. Czy to jest sztama?
majaja napisał/a:
Moim zdaniem po kilku razach odjedzie w niepamięc opcja, ze wolno tylko przy tacie, bo tata posprzata, dziecko nie bardzo bedzie rozumiało czemu tata może po tej zabawie posprzatać a mama nie.

I chyba na tym polega sztuka żeby być na tyle silnym żeby nie pozwolić na to.

majaja - 2013-02-06, 22:30

jagodzianka napisał/a:
czyli po prostu ty jesteś odpowiedzialna za sposób jego żywienia. Czy to jest sztama?
gdy mam wsparcie dla moich decyzji to jak najbardziej to jest sztama. Wierz mi, są chwile gdy zdanie: "słyszałeś co mama powiedziała, to wykonaj" ratuje mnie przed Tworkami :)
jagodzianka napisał/a:
I chyba na tym polega sztuka żeby być na tyle silnym żeby nie pozwolić na to.
mam silnego syna :-P i nie bardzo rozumiem czemu miałabym się uzerać, bo tata na coś tam pozwolił (ale może byc tak, że już nie pamietam jak to jest z dwulatkiem) a od 4 lat te niekończace sie dyskuje to mnie wykańczają (z synem dyskuje)
MartaJS napisał/a:
majaja, wypróbowałam i u nas to w miarę działa,
no ja nie wypróbuję, mam zdecydowanie nieprzystosowane mieszkanie na takie zabawy. A w łazience to i bez tego mam powyzej dziurek dyskusji na temat wycierania po sobie podłogi :)
kamma - 2013-02-07, 09:16

MartaJS napisał/a:

majaja, wypróbowałam i u nas to w miarę działa, pomijając dwulatkowe akcje-prowokacje skierowane na zwrócenie na siebie uwagi.

wypróbuj za 2-3 lata ;)
jagodzianka napisał/a:
majaja napisał/a:
tak, ustalaliśmy to specjalnie, jeśteśmy ze skrajnie różnych domów, więc wszystko ustalaliśmy w rozmowie. W przypadku słodyczy itp podobnych problemów jedzeniowych ustaliliśmy że to ja decyduje co znaczy niecodziennie, ale także kiedy dziecko jest zdolne do podjęcia samodzielnej decyzji odnośnie diety

czyli po prostu ty jesteś odpowiedzialna za sposób jego żywienia. Czy to jest sztama?

Wspólnie ustalili i tego się trzymają. Sztama.
jagodzianka napisał/a:
Jeśli o te konsekwencje chodzi to zakładam, że każdy z rodziców chce jak najlepiej dla dziecka i jest w miarę ogarnięty.

mimo wrodzonego optymizmu nie jestem tego taka pewna. Niektórych konsekwencji pewni rodzice nie ogarną, może im brakować zasobów poznawczych lub zwyczajnie wiedzy. Nie jesteśmy specjalistami od wszystkiego.
majaja napisał/a:
Wierz mi, są chwile gdy zdanie: "słyszałeś co mama powiedziała, to wykonaj" ratuje mnie przed Tworkami :)

wierzę :)

jagodzianka - 2013-02-07, 10:35

kamma napisał/a:
jagodzianka napisał/a:
majaja napisał/a:
tak, ustalaliśmy to specjalnie, jeśteśmy ze skrajnie różnych domów, więc wszystko ustalaliśmy w rozmowie. W przypadku słodyczy itp podobnych problemów jedzeniowych ustaliliśmy że to ja decyduje co znaczy niecodziennie, ale także kiedy dziecko jest zdolne do podjęcia samodzielnej decyzji odnośnie diety

czyli po prostu ty jesteś odpowiedzialna za sposób jego żywienia. Czy to jest sztama?

Wspólnie ustalili i tego się trzymają. Sztama.

To ja trochę inaczej rozumiałam sztamę. Dla mnie to była sytuacja gdzie rodzice wypracowują sobie wspólne poglądy na każdą sprawę.
Myślę, że w kwestiach zasadniczych jest ok.
kamma napisał/a:
jagodzianka napisał/a:
Jeśli o te konsekwencje chodzi to zakładam, że każdy z rodziców chce jak najlepiej dla dziecka i jest w miarę ogarnięty.

mimo wrodzonego optymizmu nie jestem tego taka pewna. Niektórych konsekwencji pewni rodzice nie ogarną, może im brakować zasobów poznawczych lub zwyczajnie wiedzy. Nie jesteśmy specjalistami od wszystkiego.

To przecież jak się nie znam na wbijaniu gwoździ to nie będę tego uczyć Filipa po mojemu.

jagodzianka - 2013-02-07, 10:36

Rzeczywiście ciężko mi z wami dyskutować bo ja dopiero zaczynam to wszystko w życie wprowadzać i puki co bardziej podoba mi się teoria, a jak wyjdzie w praktyce dopiero zobaczę.
lilias - 2013-02-07, 11:08

jagodzianka napisał/a:
Rzeczywiście ciężko mi z wami dyskutować bo ja dopiero zaczynam to wszystko w życie wprowadzać i puki co bardziej podoba mi się teoria, a jak wyjdzie w praktyce dopiero zobaczę.


dlatego dobrze być przygotowanym na różne a nie tylko lajtowe sytuacje :-) i szanować się w rodzinie nawzajem (i mam tu na myśli "szanuję i wymagam szacunku", "staram się rozumieć i wymagam zrozumienia", "kocham, mam czas(muszę mieć!) i rozmawiam"). u mnie jeszcze w głowie cały czas siedzi i siedziało, żeby żadne z moich dzieci nie krzywdziło, na zasadzie, że nie chcę, żeby je ktoś inny krzywdził :roll: z wiekiem dziecka mamy coraz więcej rozterek i tak chyba do końca życia będzie :roll: wyszło strasznie poważnie ;-)

powodzenia i przyjemności :-)

Humbak - 2013-02-07, 11:16

jagodzianka napisał/a:
czyli po prostu ty jesteś odpowiedzialna za sposób jego żywienia. Czy to jest sztama?
Dla mnie podział obowiązków na który zgadzają się obie strony to jest sztama.

Wiecie co, rzeczywiście, tak jak pisała , im dłużej tu sobie czytam tym częściej mam wrażenie że piszemy w różny sposób o tym samym. Poza tym to, co tu się przewija to to, że mąż mężowi nierówny i żona żonie też. To co się sprawdza w jednym małżeństwie nie sprawdza się w innym i ta sztama wygląda różnie w różnych rodzinach, ale jest.

Jedno mi tu się nie podoba to, to co odczytuję czasami w postach - posłużę się słowami MartyJS
MartaJS napisał/a:
Zakładam, że każde z rodziców uznaje, że to drugie nie jest debilem i ogólnie dobrze życzy dziecku.
MartaJS napisał/a:
zakładasz, że tylko jedna strona może mieć rację, a druga po prostu jest bezrefleksyjna, wygodnicka, bezmyślna i dlatego odpuszcza
itd itd
Czasami czytając wypowiedzi odnoszę wrażenie, że podajemy przykłady skrajności - tata wiecznie karmi słodyczami, jakby nic innego im nie dawał, ciągle siedzi przed tv jakby nigdy nic innego z dziećmi nie robił, ciągle dawał dzieciom siedzieć do nocy itd itd... Gdyby tak było to faktycznie szybko by nam te dzieci pomarły. ;-) Ale czytając mam wrażenie że rozmawiamy o sytuacjach tata-mama w których "ja wiem wszystko a ty nie wiesz nic" i nie zakładamy że jedno wie coś i drugie wie coś.
Może dlatego też nie widziałam tego, o czym pisała ań, że tak naprawdę nasze poglądy aż tak bardzo się nie różnią.

A że się trochę różnią to może i dobrze, allah lubi różnorodność ;-) my jesteśmy różni, dzieci też, ważne by pamiętać, że z tym spaniem, jedzeniem, tv itd chodzi o to, że
kamma napisał/a:
konsekwencje zawsze ponosi dziecko

majaja - 2013-02-07, 12:33

Humbak napisał/a:
Jedno mi tu się nie podoba (choć to tak bezczelnie brzmi, napisane... )
ale to wypowiedź Marty ci się nie podoba? Bo mi się wydaje, że nie trzeba być debilem niekochającym dziecka by któraś z tych opcji była stosowana. Dla przykładu (niesztamowego akurat), odkąd mam w domu niejadka zaczynam rozumieć rodziców cieszących się,że dziecko zjadlo makaron z serem (biały makaron tylko z serem), wcześniej budziło to moją konsternację, bo to przecież bezwartościowy posiłek, a teraz zaczynam rozumieć że czasami lepiej coś niż zupełnie nic :)
Humbak - 2013-02-07, 16:40

majaja napisał/a:
to wypowiedź Marty ci się nie podoba?
nie :) źle się wyraziłam. Podałam wypowiedzi Marty ponieważ ona trafnie napisała co mi się nie podoba :->

a to "bezczelnie" było do moich słów... niepotrzebnie wtrącone :) Trochę poprawiłam, ale muszę się kontrolować bo widzę że ostatnio w postach się plączę :-P ;-)

lilias - 2013-02-08, 12:19

Humbak napisał/a:
...
Jedno mi tu się nie podoba to, to co odczytuję czasami w postach - posłużę się słowami MartyJS
MartaJS napisał/a:
Zakładam, że każde z rodziców uznaje, że to drugie nie jest debilem i ogólnie dobrze życzy dziecku.
MartaJS napisał/a:
zakładasz, że tylko jedna strona może mieć rację, a druga po prostu jest bezrefleksyjna, wygodnicka, bezmyślna i dlatego odpuszcza
itd itd ...Ale czytając mam wrażenie że rozmawiamy o sytuacjach tata-mama w których "ja wiem wszystko a ty nie wiesz nic" i nie zakładamy że jedno wie coś i drugie wie coś. ...


myślę, że najważniejsze dla rodziców i dzieci jest rozmawiać i komunikować się. co do rodziców, nie idealizujmy proszę. za dużo jest dzieci bitych, głodnych, zaniedbanych emocjonalnie, wychowawczo i fizycznie (w dowolnej kombinacji) w naszym kochanym grajdołku, w Polsce. różnimy się wychowaniem, charakterami, stopniem odpowiedzialności i trzeba to przyjąć, a w związku który ma mieć przyszłość dorośli w jakiś sposób raczej powinni się chyba uzupełniać i godzić się na takie czy inne ograniczenia wynikające z życia w związku i bycia rodzicem. :roll:

p.s. przykład "odpowiedzialności, miłości i rozumu": mój rodzic stwierdził, że mam za słabe włosy (miałam trzy-cztery lata). wymyślił, że jak mi je ogoli to wyrośnie mi końska grzywa. tępą maszynką wyrwał mi włosy z cebulkami. kilka lat jeździła ze mną mama po lekarzach, żeby cokolwiek zaczęło odrastać. a przecież nie jest cyt. "debilem i ogólnie dobrze życzy swojemu dziecku". konsekwencje poniosłam ja i pośrednio mama, jeżdżąc ze mną po Polsce. :roll: :roll: życie wszystko weryfikuje i chyba już w ten wątek niczego nowego nie wniosę

Kedian - 2013-03-22, 08:31

Podział obowiązków na mamę i tatę - niezbyt dobry pomysł jak dla mnie, partnerzy powinni się wzajemnie wspierać w wychowywaniu dzieci i wykonywanych obowiązkach.

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group