| |
wegedzieciak.pl forum rodzin wegańskich i wegetariańskich |
 |
Ciąża i poród - Ciąża nie choroba?
Humbak - 2013-03-08, 23:29 Temat postu: Ciąża nie choroba? Ciekawa jestem jak się do tego odnosicie - jesteście też tego zdania czy nie?
Mam pewne zdanie na ten temat, którym postanowiłam się podzielić i bardzo chętnie usłyszałabym Wasze, żeby moje... - zweryfikować?
Ja usłyszałam to dziś po raz kolejny. W dodatku usłyszałam też, że to "choroba" Polek, że jak tylko się dowiedzą o ciąży to idą na wolne, bo na zachodzie tak nie jest.
A mi przyznaję, jak słyszę takie opinie od kobiet (więc wybaczcie te kobitki, które tak myślą, ale mam powody... ) to mi się nóż w kieszeni otwiera, bo:
- miałam zarówno fatalną ciążę (do końca 8 miesiąca), w której nie byłam w stanie wyjść z domu na spacer! to był koszmar
- miałam super ciążę, w której nie tylko pracowałam do końca, ale też szybko wróciłam do pracy po, choć pracowałam w domu z maluszkiem, ale i tak co kilka dni do pracy trzeba było na parę godzin pójść i szłam z maluszkiem (!) i się dało
- i mam teraz ciążę bardzo średnią, z beznadziejnym początkiem, a od tygodnia wreszcie jest super, ale dałam radę pracować niestety tylko do 4 miesiąca
Znam też, faktycznie, takie kobiety, którym nic tak naprawdę nie było a i tak poszły na zwolnienie.
Ale mimo tych pojedynczych przypadków, jak słyszę o ciąży-nie-chorobie od kobiet, które nie miały w ciąży żadnych poważnych dolegliwości to mam ochotę coś zrobić, że one na podstawie swojego marnego pod względem "chorowania" doświadczenia wystawiają taką cenzurkę wszystkim kobietom...
Znam też takie którym było bardzo ciężko i wręcz chwalą się tym, że pracowały do końca. Dla mnie to łut szczęścia w ich głupocie, że dzieci im się zdrowe urodziły, nie ma być z czego dumnym, raczej dziękować za to, że dziecko głupoty mamy zdrowiem nie przypłaciło...
Z jednej strony mamy pracować bez względu na wszystko.
Z drugiej jak się dziecko chore urodzi to jest to nasza wina, bo "coś widocznie źle robiłam nie dbała o siebie tylko kariera jej w głowie"
A... no i te dzielne kobiety zachodu...
Trochę chyba tak się oburzam, bo sama planowałam pracować do końca ale mi się teraz nie udało i wkurzam się że mnie się wrzuca do jednego wora z uciekającymi od pracy...
Ale wiem że może być różnie w ciąży i ta jedna szuflada "nie choroba" do której wrzuca się wszystkie ciężarne bardzo mnie wkurza - zwłaszcza, że we wszystkich przypadkach jakie znam tą szufladę tworzą kobiety dla kobiet.
I w obliczu takich dylematów zastanawiam się też, czy to naprawdę mężczyźni są twórcami "szklanego sufitu" o którym ciągle czytamy, czy to kobiety same - INNYM kobietom tego sufitu nie stwarzają produkując takie właśnie opinie odnośnie ich decyzji...
Jakie Wy macie doświadczenia w tym temacie?
Sunflower - 2013-03-09, 07:32
Ja mam w zasadzie bardzo podobne refleksje do Twoich. Uważam, że ok ciąża to nie choroba ale jednak stan wyjątkowy, który może (nie musi) objawiać się wieloma dolegliwościami z którymi poszłabyś do lekarza, gdybyś w ciąży nie była. Poza tym jest jeszcze jedna kwestia, tego na ile w tym całym biegu, mając np. stresującą pracę, z męczącymi dojazdami, można przygotować się fizycznie, psychicznie i emocjonalnie na przyjście na świat dziecka? Jeżeli kobieta ochoczo "ucieka" na zwolnienie to widocznie jej praca jest dla niej dużym obciążeniem fizycznym albo psychicznym.
Nie wiem, jak u Was z tymi doświadczeniami ale ja nie spotkałam się ani razu z sytuacją, żeby kobiety w ciąży w firmie były potraktowane chociażby zgodnie z bhp, czyli np. zmniejszono im wymiar pracy przy komputerze... Niestety też wszystkie moje znajome, które zapierały się, że będą pracować do 9 miesiąca, wcześniej lądowały w szpitalu z zagrożeniem ciąży. I potem jest tak jak piszesz, jak nie chodzisz do pracy to jesteś leniem, a jak chodzisz i są potem problemy, to też twoja wina. I bądź tu mądrym...
Ciąża to nie choroba. Ale szczerze, większości Polek przydarzy się 1 raz, może 2 razy w caaaałym życiu... Czy to zbrodnia, że ten wyjątkowy czas chciałyby przeżyć będąc skupionym na sobie, ta tym jakie sygnały daje im ciało, na dorastaniu do roli matki? Niech po prostu robią, co dla nich najlepsze czy to miałoby oznaczać pracę czy odpoczynek od niej...
nemain - 2013-03-09, 07:59
Hm..ja mam w temacie lekkie rozdwojenie jaźni
wychowałam się w rodzinie, gdzie oboje rodzice byli przedsiębiorcami i zatrudniali kobiety. widziałam i przyjmowałam niektóre z nich do pracy, a potem widziałam odwracanie kota ogonem, wykorzystywanie pracodawcy etc. chociaż w firmie zawsze się wszyscy cieszyli z nowego dziecka to jednak zdarzały się sytuacje, że dziewczyna szła na zwolnienie od razu jak się dowiedziała o ciąży. wiecie, skoro lekarz wystawił zwolnienie to pracodawca nie dyskutuje tylko puszcza kobietę do domu, ba! u mnie się nawet dzwoniło pytać czy wszystko ok. A potem przeżywa się szok jak się spotyka tą kobietę w galerii handlowej objuczoną torbami z nowymi fatałaszkami czy dźwigającą sprzęt rtv (a spotkałam!) więc rozumiecie, że uczucia są mieszane... człowiek po prostu czuje się wykorzystany i oszukany.
z drugiej strony, sama w poprzedniej ciąży gdzieś od połowy musiałam w większości leżeć i wiem, że w ciąży może być różnie. nie mam pretensji do kobiet, które idą na zwolnienia bo coś jest nie tak, ale nie podoba mi się klimat ucieczki z pracy, bo można...
eMka - 2013-03-09, 10:02
ja też mam mieszane uczucia w tym temacie. tzn. wiem, że jest sporo kobiet, które mimo bardzo dobrego samopoczucia, bez większych dolegliwości towarzyszących idą na zwolnienie na samym początku ciąży, żeby wykorzystać "ten najdłuższy płatny urlop w życiu"- słowa mojej znajomej.
z drugiej strony sama po sobie widzę, że niekoniecznie ciąża musi być zagrożona, leżąca, żeby nie być do tej pracy do końca zdolnym. I ja dziś mogę w galerii z zakupami zasuwać, a to w ogóle nie wyklucza tego, że w pracy jestem tylko na 60% swoich możliwości, bo co chwilę jestem chora. odporność mi w ciąży wysiadła całkowicie.
sama walczę teraz ze sobą, żeby wziąć L4, wszyscy mi to radzą i namawiają. tylko właśnie ja ogólnie czuję się bardzo dobrze, "ciążowo" jest super. tylko od początku ciąży przeszłam już zapalenie krtani, oskrzeli, 2 razy zatok i anginę. obiecuję sobie, że przy kolejnej infekcji zostaję w domu. Jestem na kierowniczym stanowisku i to mi też sprawę utrudnia, bo czuję się mocno odpowiedzialna za to co się dzieje w pracy.
ogólnie jestem w kropce.
komuś innemu na pewno bez wątpliwości radziłabym dbać o siebie i dziecko, bez patrzenia na pracę. bo tak, uważam że ciąża nie choroba, ale STAN WYJĄTKOWY. każdy każe na siebie chuchać dmuchać i "się nie denerwować", ale jak przychodzi co do czego to się krzywo patrzy na babeczkę, która w 4. mcu jest już na zwolnieniu. radziłabym mieć to w d*pie i patrzeć przede wszystkim na dobro swoje i Maleństwa.
(tylko u siebie trudno mi to zastosować).
MartaJS - 2013-03-09, 10:13
Zależy od ciąży, zależy od pracy.
W zdrowej ciąży, jeśli I trymestr nie jest ekstremalny, automatyczne L4 jest robieniem pracodawcy w bambuko i tyle. Z drugiej strony pracodawca też musi być fair i przestrzegać KP, nie można ciężarnej wysłać w delegację, nie może pracować w nocy, przy kompie max. 4 godziny i tak dalej.
A jeśli ciąża jest zagrożona, jeśli kobieta źle się czuje - to zależy od sytuacji. Nikt normalny nie zakwestionuje zasadności L4, jeśli ktoś ma np. pracę stojącą czy dużo chodzenia, a np. szyjka się skraca, takiej pracy nie można też raczej wykonywać w III trymestrze. Można też po prostu fatalnie się czuć, to jest kwestia subiektywnych odczuć, które też trzeba uszanować.
koko - 2013-03-09, 10:31
Humbak, najgrosze w tym co piszesz jest to, że właśnie kobiety kobiet nie chcą zrozumieć. Myślę, że babki powinny trzymać ze sobą sztamę. Miesiączkę też każda z nas przechodzi inaczej, jedne nie pamiętają, że ją mają, drugie mdleją, rzygają i zwijają się z bólu. A te pierwsze z oburzeniem utyskują na drugie mówiąc, że nie ma co się ze sobą pieścić, "mnie tam nic nie boli". To samo dotyczy wszystkich sfer, społecznych, zdrowotnych, itd. Także ciąży.
Ciąża nie jest chorobą, ale jest stanem wyjątkowym i wymaga wyjątkowego traktowania i okoliczności. Prawdą jest, że wiele kobiet zaczepia się do pracy i jak tylko podpisze umowę - zachodzi w ciążę (planowaną) i leci na zwolnienie. Takie przypadki zdarzają się zawsze i wszędzie, w każdych innych okolicznościach. Nie uważam to za uczciwe i normalne, pomijam to teraz.
Wiecie, uważam, że po prostu idealnie zachowała się moja szefowa na wieść, że jestem w ciąży, myślę, że może to być też podsumowaniem mojego stanowiska.
Po pierwsze ogromnie się ucieszyła, po czym powiedziała: "mam nadzieję, że zostaniesz z nami w pracy jak najdłużej, ale jeśli uznasz, że chcesz już wyłącznie dbać o ciążę i cieszyć się macierzyństwem - idź na zwolnienie".
Alispo - 2013-03-09, 12:22
| Sunflower napisał/a: |
Nie wiem, jak u Was z tymi doświadczeniami ale ja nie spotkałam się ani razu z sytuacją, żeby kobiety w ciąży w firmie były potraktowane chociażby zgodnie z bhp, czyli np. zmniejszono im wymiar pracy przy komputerze... . |
U mnie kolezance sprawdzali czy siedzi przy wylaczonym monitorze odpowiednio dlugo i chyba raczej do zwolnienia byla zachecana(nie myslic z namawiana) z ww.powodu,ogolnie chyba dobrze.
Humbak-dobrze piszesz,po prostu to szufladkowanie nie ma sensu,kazda ciaza jest inna i druga osoba tez niewiele na temat samopoczucia ciezarnej jest w stanie powiedziec,wiec ocenianie jest bez sensu...
strzyga - 2013-03-09, 13:55
Opowiem Wam jak było w moim przypadku.
O zajście w ciążę staraliśmy się wiele lat (przyczyna problemów jest nieznana - medycznie niby wszystko ok.). Moja praca jest dla mnie straszliwie stresująca i nie wiem czy ten stres nie jest tu kluczowy. Praca w dużym uproszczeniu polega na siedzeniu, głównie przed komputerem, a także czytaniu różnych papierzysk. Charakter pracy, jaki wykonuję, sprawia, że nie można jej zamienić na nic innego. Mogłabym robić tylko to, co do tej pory.
Kiedy zaszłam w ciążę od razu poszłam na l-4. Bałam się, że ten stres zaszkodzi rozwijającemu się dziecku. Początkowo planowałam wrócić po I trymestrze, jednak zmieniłam zdanie i na zwolnieniu byłam aż do porodu. Moja ciąża od samego początku przebiegała bezproblemowo (może dlatego, że była tak wyczekiwana). Nigdy nie miałam najmniejszej nawet mdłości, byłam pełna energii, nie wiem co to zgaga. Urodziłam w terminie zdrowego synka.
Ciąża na pewno nie jest chorobą. Pewnie wiele z Was potępi moje postępowanie, ja jednak uważam, że pójście na l-4 było słuszną decyzją. Być może miałabym inny pogląd na tę kwestię gdybym nie miała problemów z zajściem w ciążę.
Lady_Bird - 2013-03-09, 14:12
strzyga, daj spokój!Jak masz taką stresującą robotę, to wg. mnie dobrze zrobiłaś! Ja też wylądowałam na l4, ale u mnie było rzyganko i inne akcje. Po krwawieniu miałam zakaz siedzenia od gin, no a w robocie by mi raczej warunków leżących nie zapewnili Co ciekawe, u mnie szef jak się dowiedział to sam mnie wyganiał na L4! Ale on ma młodą żonę co niedawno rodziła, to może wiedzaił z czym to się je.
Ja w ogóle nie wiem jaki jest cel tego tematu, może nie doczytałam w pierwszym poście.
Sunflower - 2013-03-09, 18:08
strzyga, ja Cię doskonale rozumiem. I mówiąc szczerze raczej też podobnie to widzę. Ja przez moją pracę miałam duże problemy zdrowotne, często nie ma się czasu na zjedzenie normalnego posiłku, a nawet czasem wstrzymywałam pójście do toalety bo koniecznie trzeba było coś dokończyć. I to nie są pojedyncze przypadki. Praca wymaga też dużego skupienia i zwraca się uwagę na każdy najmniejszy błąd a w ciąży nie zawsze człowieka stać na pełne skupienie. Wiem, że to nie będzie dobrze przyjęte ale trudno. Nie wyobrażam sobie, żebym w ciąży zaniedbywała posiłki albo nie mogła się wyspać bo muszę wstać o 6 rano, a wracam o 17.30 - 18. No jakoś tego nie widzę... Gdybym przy takim trybie życia np. poroniła, miałabym do siebie pretensje do końca życia. Zwłaszcza, że już jestem lżejsza o jeden jajowód.
terra - 2013-03-10, 19:02
Na pewno nie jest w porządku wobec pracodawcy, jeśli kobieta wykorzystuje to jako ten "najdłuższy, płatny urlop". Ja od początku ciąży czuję się fatalnie i pracuję tylko dlatego, że muszę, bo pracuję na własny rachunek (jako freelancer). Mimo że pracuję w zasadzie półleżąc, to i tak czasami nie jestem w stanie temu podołać, więc odbiło się to już na mojej pracy. Ale jak pomyślę, że miałabym w takim stanie pracować na kasie albo gnać gdzieś ciągle z wywieszonym jęzorem... W życiu nie dałabym rady. Problem tkwi chyba w tym, że inni oceniają innych według siebie. Moja mama w pierwszej ciąży ganiała po rusztowaniach, więc nie może się nadziwić, co to się ze mną dzieje "w tej ciąży".
Ale powiem wam, że najbardziej mnie wkurzają, jak takie opinie wygłaszają mężczyźni. Mój własny niestety w tym celuje.
koko - 2013-03-10, 20:02
terra, chociaż wiesz co, jakby się tak dobrze zastanowić, to już mając dziecko i widząc, jak państwo mnie - pardon - dyma, to zastanawiam się, czy przy następnej ciąży nie iść od razu na zwolnienie, w końcu i tak ZUS zapłaci Bo wiecie, gdyby w trakcie macierzyńskiego zajść w ciążę, to nie dość, że masz dzieciaka na głowie, to jeszcze trzeba się w ciąży ogarnąć.... Dobra, dałam upust
Humbak - 2013-03-10, 22:24
| nemain napisał/a: | | A potem przeżywa się szok jak się spotyka tą kobietę w galerii handlowej | rozumiem o czym piszesz, z drugiej strony nasuwają mi się przemyślenia na podstawie moich doświadczeń...
na przykład - przez pierwsze 4 miesiące w ogóle nie byłam w stanie wejść do sklepu, kończyło się na toalecie sklepowej, o czym wie doskonale mój syn, bo tych dwa czy trzy razy, które byłam, byłam zwykle z nim, więc wie co się działo. Gdyby jednak zobaczyła mnie koleżanka mogłaby powiedzieć "o a ponoć nie możesz tu wejść". Że poza tym chodził do sklepu w tym czasie po wszystko mój mąż i że w te dni pożałowałam wyjścia, o tym by się zapewne nie dowiedziała...
Teraz na krótko mogę wchodzić i robić niewielkie zakupy, a i to coś mi odpaliło raz zmieniać ziemię umierającym roślinkom i kupiłam - niezbyt inteligentnie - ziemię którą doniosłam do domu i w domu pożałowałam bo do wieczora nie zrobiłam nic, niestety... Gdyby jednak w tym czasie ktoś mnie spotkał, nie widziałby tego jako błędu ani konsekwencji, tylko fakt, że jestem na L4, a noszę ziemię.
Itd itd...
Jest jeszcze jedna rzecz, która mnie zastanawia - ja się czuję dobrze właśnie dlatego, że jestem na zwolnieniu. Przyczyna - skutek. Zakupy większe robi mąż. Większe porządki w domu też. Dzieci na dwór wychodzą z nim itd itd. Tego nie widać. Kiedy więc odprowadzam syna do przedszkola i słyszę, że dobrze wyglądam, to coś mi się w środku przekręca, bo gdzieś tam słyszę "a powinnaś być w pracy".
I tak czasami trochę zazdroszczę znajomej, która zaszła w ciążę, poszła na macierzyński, potem wychowawczy, pod koniec wychowawczego zaszła w ciążę, przedłużyła wychowawczy... jest w domu, ma pieniądze. Ja przy Natalii miałam tylko macierzyński, przy kubie nic, teraz tylko macierzyński i jeszcze mną targają takie wątpliwości, że nie wyrobiłam pracować i biegać do toalety jednocześnie...
Bo ciąża to nie choroba, a ktoś tam to niemal z pracy na porodówkę poszedł...
dżo - 2013-03-10, 23:01
Pracowałam przez 6 miesięcy ciąży z założeniem, że będę pracować jak najdłużej się da. Nie wyobrażałam sobie "siedzenia" w domu. Do czasu. Poszłam na zwolnienie, z każdym dniem coraz chętniej korzystałam z przywileju wylegiwania się i odpoczywania, wspominam ten czas z rozrzewnieniem. Teraz poszłabym na zwolnienie dużo szybciej.
Ciąża choć nie choroba to stan bardzo wyczerpujący dla organizmu kobiety. Ilość snu, odpoczynku, dobrego sensownego jedzenie jest nie do przecenienia, to inwestycja w siebie, swoją dobrą formę po porodzie oraz dziecko. Pracując trudno zadbać o to wszystko, dlatego Humbaku, pozbądź się swoich wątpliwości i odpoczywaj .
madam - 2013-03-11, 00:11
Humbaku, ja nie zdążyłam pójść na zwolnienie, pracowałam w dniu porodu nawet. Czułam się świetnie.
Nigdy w życiu nie byłam w lepszej formie i nie widziałam powodu, dla którego miałabym nie wykonywać pracy, którą lubiłam i która nie była dla mnie i dziecka zagrożeniem.
Wiem - miałam szczęście (i charakter wykonywanej pracy i przebieg ciąży). A i tak parę razy poczułam się jak frajerka - bo tak też nie raz zostałam oceniona (przez kobiety, a jakże!). I przeszło mi przez myśl, że powinnam skorzystać jednak z L4 tylko dlatego, że tak mówią inni. Słabo mi było jak słyszałam, że jestem frajerką i że wszystkie chodzą na zwolnienie.
Każdy kij ma dwa końce. Ja byłam w szufladzie "ciąża nie choroba, ale matka frajerka" .
| Humbak napisał/a: | | Gdyby jednak w tym czasie ktoś mnie spotkał, nie widziałby tego jako błędu ani konsekwencji, tylko fakt, że jestem na L4, a noszę ziemię. |
Ja pomyślałabym, że masz dobry dzień. I że ziemię przeniosłaś raz, a do pracy chodzi się codziennie.
Humbak - 2013-03-11, 07:54
| madam napisał/a: | | jestem frajerką i że wszystkie chodzą na zwolnienie. | no patrz, nie spotkałam się z tym, że to działa też w drugą stronę...
dżo,
terra - 2013-03-11, 08:35
| koko napisał/a: | | terra, chociaż wiesz co, jakby się tak dobrze zastanowić, to już mając dziecko i widząc, jak państwo mnie - pardon - dyma, to zastanawiam się, czy przy następnej ciąży nie iść od razu na zwolnienie, w końcu i tak ZUS zapłaci |
Nie ZUS, a społeczeństwo opłacające składki Żartuję oczywiście. Masz rację. Miała być taka niby prorodzinna polityka, a w praktyce wygląda, że jest dupa blada.
koko - 2013-03-11, 08:56
| terra napisał/a: | | Miała być taka niby prorodzinna polityka, a w praktyce wygląda, że jest dupa blada. |
No, bo u nas jest ochrona życia poczętego. Ale narodzonego już nie
Sunflower - 2013-03-11, 14:59
[quote="terra"] | koko napisał/a: | terra
Nie ZUS, a społeczeństwo opłacające składki Żartuję oczywiście. Masz rację. Miała być taka niby prorodzinna polityka, a w praktyce wygląda, że jest dupa blada. |
Opłacam swoje składki od dawna, wcale nie niskie. Dbam o zdrowie, nie palę i większość wizyt lekarskich i tak odbywam prywatnie (mam pakiet z pracy). Nie zamierzam się więc obwiniać o zwolnienie chorobowe w tak wyjątkowym okresie. Nie uważacie, że to trochę dziwne, że kobietom tak ochoczo się wypomina te ciążowe korzystanie "z dobrodziejstw systemu, a np. osobom notorycznie prowadzącym autodestrukcyjny styl życia jakoś nie. Mimo, że jestem przekonana, że koniec końców oni obciążą nas podatników dużo bardziej... Może więc powinniśmy podwyższyć składki na zus dla palaczy? Piszę to, z celowym przejaskrawieniem i złośliwością bo ostatnio coraz częściej słyszę argumenty: "czemu mam płacic podatki na kogoś takiego jak..." W trzy kropki wstawia się tego, kto ma akurat odmienne problemy od naszych.
koko - 2013-03-11, 15:13
Sunflower, mam dokładnie takie samo podejście do sprawy, jak ty. I nie mam pojęcia, czemu akurat wobec matek wciąż pokutuje podejście "rokładała nogi, to niech ma". Już pomijając wszystko inne - no kto jak kto, ale akurat to one hodują młodych podatników.
majaja - 2013-03-11, 16:11
| terra napisał/a: | | Na pewno nie jest w porządku wobec pracodawcy, jeśli kobieta wykorzystuje to jako ten "najdłuższy, płatny urlop". | tylko być fair wobec pracodawcy, który ciągle robi cię w bambuko? W pierwszej ciąży pracowałam do końca 8 miesiąca(miałąm super szefa), dłużej nie dałam rady, dojazdy komunikacją miejską mnie wykończyły - lekarz na zwolnienie wysyłał mnie już od 4 miesiąca bo miałam skurcze. W drugiej, od 4 miesiąca już byłam na zwolnieniu, mój były już pracodawca zwalnia ludzi na zasadzie masz 15 min na spakowanie się; ciąża nie ciąża, masz swoje zrobić czyli siedź po godzinach (12-13 g to standard), warunki poniżej wszystkiego, zdrowemu młodemu człowiekowi ciężko wysiedzieć a co dopiero w ciąży, stres, presja i ciągłe rozliczanie ze wszystkiego. Teraz zrobiłabym to samo.
Jak dla mnie generalnie wszytsko to wpisuje się w tendencję, że wszytsko z czym muszą poradzić sobie kobiety to nic takiego, lajcik, w końcu od tego są kobiety, od czarnej niewdziecznej roboty, facet mówi adios, spieprza, bierze lewe zwolnienie i się nie przejmuje, bo on nie jest frajerem, bo on m rodzinę na utrzymniu (nawet gdy alimentów nie płaci i komornik go "ściga"), a kobiety wiecznie muszą się tłumaczyć z tego, że żyją i żreć potrzebują.
madam - 2013-03-11, 21:28
| Humbak napisał/a: | madam napisał/a:
jestem frajerką i że wszystkie chodzą na zwolnienie.
no patrz, nie spotkałam się z tym, że to działa też w drugą stronę...
|
Dlatego o tym napisałam. Praca w pełnym wymiarze do samego końca to rzadkość, może dlatego się nie spotkałaś.
Mój przypadek to nisza nisz pewnie i wydawać by się mogło, że luz - a jednak nie. Zawsze coś zawadzi i jak człek wrażliwy to niepotrzebnie się martwi.
Ja na prawdę jeszcze nie urodziwszy potrafiłam poczuć się jak wyrodna matka i losu ofiara za sprawą pokątnych szeptów.
Odpoczynku i spokoju życzę!
terra - 2013-03-12, 08:16
| Sunflower napisał/a: | | Nie uważacie, że to trochę dziwne, że kobietom tak ochoczo się wypomina te ciążowe korzystanie "z dobrodziejstw systemu, a np. osobom notorycznie prowadzącym autodestrukcyjny styl życia jakoś nie. |
Oj, tak, zgadzam się w całej rozciągłości. Wkurza mnie, że np. nfz funduje osobom bardzo otyłym operację zmniejszania żołądka, a chorym z przyczyn od nich niezależnych odmawia się leczenia, albo refundacji leków... Płacę wysoką składkę zdrowotną (teraz to już prawie 350 zł), a ciążę muszę i tak prowadzić prywatnie, wszystkie badania robię prywatnie, za leki płacę 100%.
Alispo - 2013-03-12, 09:36
Kolejny raz pojawia sie ten temat..Otylym tez mozna byc z przyczyn niezaleznych..
go. - 2013-03-12, 10:05
| terra napisał/a: | | za leki płacę 100%. |
na luteine jest zniżka prawie 2 zł
Lily - 2013-03-12, 10:13
To ja się jeszcze wypowiem, bo jak wiadomo, w każdym temacie muszę coś chlapnąć:
Ciąża to nie choroba albo... choroba. Różnie to przecież bywa. Niektóre kobiety przez całą ciążę muszą leżeć i jest to raczej stan daleki od zdrowia, niektóre wymiotują przez kilka miesięcy, czego też sobie nie wyobrażam (jak funkcjonować z tym). A inne w 9 miesiącu biegają, jakby zamiast dziecka w środku miały tylko balon z powietrzem
Natomiast branie zwolnienia, chociaż wszystko jest OK, samopoczucie niezłe, i pracodawca też nie "świnia", uważam za bardzo nie fair - lekarze również takich zwolnień nie powinni wypisywać. A wiem, że niektóre osoby (oczywiście to raczej rzadkość) mają takie założenie: znajdę pracę, a potem zaraz zajdę w ciążę i od razu idę na zwolnienie. W dodatku takie osoby robią krecią robotę innym kobietom, które mogą być niechciane przez pracodawców właśnie ze względu na możliwość takiej długotrwałej absencji. Oczywiście w dużej korporacji brak jednej osoby nie będzie specjalnie obciążający, ale w kilkuosobowej firmie może być bardzo problematyczny...
terra - 2013-03-12, 10:27
| Alispo napisał/a: | | Kolejny raz pojawia sie ten temat..Otylym tez mozna byc z przyczyn niezaleznych.. |
Wiem, wiem. Często przyczyna leży w psychice (a może i na ogół) albo genetyce, niemniej moim zdaniem człowiek powinien zareagować w odpowiednim momencie, kiedy leczenie jest mniej inwazyjne, a co za tym idzie mniej kosztowne. Jejku, to już nawet nie chodzi o koszty, ale o życie. Coś podobnego do ignorowania przeziębienia, które przeradza się w zapalenie płuc. Znam ten problem z doświadczeń przyjaciół. Sama też miewam problem z jedzeniem, choć nie w takim stopniu.
Gosia- mi babka w aptece powiedziała, że gdybym miała luteinę przepisaną przez lekarza pierwszego kontaktu, zapłaciłabym kilka złotych, a tak zapłaciłam ok. 30zł. A że były to dwa opakowania... Następnym razem będę mądrzejsza i kopnę się do rodzinnego po receptę
Mnemozyne - 2013-03-12, 11:43
Myślę, że to nie jest takie jednoznaczne nawet w przypadku zdrowej, dobrze się czującej kobiety. Ja poza nieznośną sennością w pierwszym trymestrze nie miałam absolutnie żadnych dolegliwości, nie miałam nawet uczucia ociężałości aż do samego dnia porodu. Przez kilka pierwszych miesięcy pracowałam dość ciężko(była to bardziej praca fizyczna niż umysłowa) po paręnaście godzin, później wróciłam na studia. To niby już nie praca, ale przy dwóch kierunkach można się trochę zmęczyć. Chodziłam na uczelnię aż do samego porodu, bo była akurat sesja, a ja dobrze się czułam. Nie mogłam pójść na zwolnienie, bo nie miałam umowy o pracę, a studia cóż, mój wybór, więc nie miałam tego dylematu. No i właśnie, czułam się dobrze,nic mnie nie bolało, ale byłam zmęczona. Zwyczajnie po ludzku zmęczona. Ta sytuacja uzmysłowiła mi jedno. Mianowicie jak ważną inwestycją jest odpoczynek i to nie na teraz, ale na przyszłość. Wtedy jakoś dałam sobie radę, ale dopiero teraz widzę jaką krzywdę zrobiłam sobie i córeczce, nieświadomie, ale jednak. Mimo iż mój przykład jest przejaskrawiony, bo robiłam zbyt wiele fizycznie jak na swój stan i teraz jestem w masakrycznym stanie, to wiem, że przy zwyczajnej aktywności też odbiło by się to na moich siłach po porodzie. Bo ciąża sama w sobie jest obciążeniem dla organizmu, nawet jeżeli czujemy się dobrze. Kiedyś też jednoznacznie potępiałam chodzenie tak wcześnie na zwolnienie przy dobrym samopoczuciu, ale jak ktoś to wcześniej zauważył, a może ta kobieta właśnie tylko dlatego czuje się dobrze, że jest na zwolnieniu? Poza tym pomijając sytuacje gdy np. kobieta zatrudnia się z myślą o rychłym pójściu na zwolnienie, bo to już jest deczko chamskie, to właściwie dlaczego by nie skorzystać z tego urlopu jeśli ktoś może? Po porodzie kobieta jeszcze ostro się na tyra, sama też przecież łoży na te składki w ZUSie, a odpoczynek przyszłej mamy to inwestycja w zdrowie nowego obywatela. Myślę, że nawet jeśli taki urlop jest traktowany prawie jak bezpłatne wakacje to w niektórych przypadkach nie jest to jednoznacznie godne potępienia.
neina - 2013-03-12, 12:27
A ja (w UK) nie miałam możliwości pójścia na zwolnienie, chociaż w pierwszym trymestrze dosłownie słabo mi było od nudności, a że pracowałam w restauracji to było jeszcze gorzej od tych wszystkich zapachów. Kręciło mi sie w głowie i często musiałam chodzić na zaplecze, żeby usiąść i się nie przewrócic.
|
|