| |
wegedzieciak.pl forum rodzin wegańskich i wegetariańskich |
 |
Dziecko i cywilizacja - Czego uczą nas nasze dzieci?
Tobayashi - 2007-09-28, 23:47 Temat postu: Czego uczą nas nasze dzieci? Nie wiem, czy to dobre miejsce, czy może w rozmowach ogólnych byłoby lepiej? Tak czy siak, czego uczą nas nasze dzieci?
Gandhi wyznał, że ze wszystkiego, czego nauczył się w życiu, najważniejsze nauki pochodziły od dzieci. Dzieci charakteryzuje spontaniczność poznawania, oparta bardziej na instynkcie niż intelekcie. Dlatego też są one bliższe wiedzy intuicyjnej i swej prawdziwej natury niż dorośli. Swami Rama, Wolność od karmy
[ Dodano: 2007-09-29, 08:27 ]
Mój mały człowieczek na pewno uczy mnie większej otwartości na ludzi. Potrafi obdarzyć każdego nieznajomego przepięknym uśmiechem, takim ośmiozębowym, szczerym i bezinteresownym . Jakby mówił "jak wspaniale, że cię spotkałem".
pao - 2007-09-29, 08:32
cóż dzieci uczą bardzo wielu rzeczy: cierpliwości, otwartości, empatii, radości życia, spontaniczności... wachlarz nauk jaki nasze szkraby nam niosą jest nieograniczony. pytanie tylko na ile my umiemy te lekcje wykorzystać
Tobayashi - 2007-09-29, 08:50
No właśnie - tak ogólnie to można jednym tchem wymienić A konkretne sytuacje ?
DagaM - 2007-09-29, 09:02
| pao napisał/a: | pytanie tylko na ile my umiemy te lekcje wykorzystać | otóż to, moi rodzice właśnie odwrócili się ode mnie na dobre, po tym jak napisałam im asertywnie (w ten czwartek) jak ja się czuję w relacji z nimi.
A moja Pocieszka mała wyzwala we mnie mnóstwo optymizmu, przez co łatwiej jest mi przechodzić do porządku dziennego nad problemami. Nauczyła mnie, że ważne jest "tu i teraz"
| Tobayashi napisał/a: | | takim ośmiozębowym | bomba!
hans - 2007-09-29, 11:24
Mnie przede wszystkim łagodności...dość gwałtowny byłem, a teraz do rany przyłóż
kamma - 2007-09-29, 15:19
A mnie nauczyła moja córka dystansu wobec drobnych problemów, które wcześniej potrafiły zatruć życie. Dzięki niej zrewidowałam swoje poglądy na to, co jest w życiu najważniejsze.
Tobayashi - 2007-09-29, 15:27
Pięknie !!!
Wicia - 2007-09-29, 22:13
Tego, że najpiękniejsze chwile są w nas. Szczęście jest w nas. Miłość jest w nas i jest nieograniczona, z każdym dniem coraz większa. I, że największą wartością nie jest kariera, praca, rozwój zawodowy, cywilizacyjny wyścig szczurów napędzany zegarkami, a budownie rodziny. Każdego dnia po trochu, w rutynie prasowania ciuszków uczę znajdować się nowe pomysły na to aby czynność, której niecierpiałam przez lata była zabawą dla dziecka i przyjemnością dla męża. Życie zaczyna się w drobiazgach, w nich rodzi się miłość, cierpliwość, twórczość. Uczę się wolności w dyscyplinie. Po wielu latach chaosu, w cieniu zmęczenia poznaję jak być wolną w dyscyplinie. Najtrudniejszą jednak lekcją jaką dostaję od dziecka, to konieczność bycia wymagającą matką. Nie zawsze mogę być tylko kumplem, czasem trzeba być rodzicem to trudne.... i ciągle się uczę.
Humbak - 2007-09-30, 01:59
Mi Natalia pozwoliła pozbyć się kompleksów... nieskromnie mówiąc - widzę co robi, i że to takie słodkie... a w dodatku podobnie do tego jak ja robiłam... może to zabrzmi śmiesznie ale ja często myślałam o sobie kiedyś że coś ze mną nie tak, za mało, za dużo... a tu nagle widzę że podobna jest natalia i to wcale nie jest za mało... uwierzyłam w siebie, przynajmniej w tą siebie z przeszłości
Dzieci uczą mnie pracy nad sobą - jak lustereczko odbijają moje zachowania... jest nad czym pracować
A co najważniejsze - pokazały mi że życie jest miłością - otwarły mi oczy na to co w życiu najcenniejsze i napiękniejsze. Czasem myślę że gdybv dorośli to zobaczyli, na świecie byłoby piękniej
Azja - 2007-09-30, 07:55
| Wicia napisał/a: | | najpiękniejsze chwile są w nas. Szczęście jest w nas. Miłość jest w nas i jest nieograniczona, z każdym dniem coraz większa. |
tak...to bardzo, bardzo istotne...tego właśnie uczą nasze dzieci....
Miłość...kochać bez powodu, nawet jak nam coś nie na rękę, gdy dziecko coś "przeskrobie"....ba starać się obdarzać miłością wszystkich i w zamian niczego nie oczekiwać...tak, nie oczekiwać...
Radość...umieć cieszyć się z drobnostek, które w szybkim życiu nam gdzieś umykają...bo przecież taki kamyczek i kasztan też są piekne i warto to ich piękno dostrzeć...zatrzymując się na chwilkę...
Kiedyś zapytałam Izunię..."jak być szczęśliwą, z czego się cieszyć"...Iza odpowiedziała: "Mamusiu, ze wszystkiego"...
należy więc mieć ZAWSZE oczy otwarte...to Trzecie oko też ... i być czujnym, o czym dalej pisze Wicia:
| Wicia napisał/a: | | Życie zaczyna się w drobiazgach, w nich rodzi się miłość, cierpliwość, twórczość. |
ale też czasem należy przybrać "inną postać":
| Wicia napisał/a: | | Najtrudniejszą jednak lekcją jaką dostaję od dziecka, to konieczność bycia wymagającą matką. |
To również zastanawiało mnie...ale widzę, że dzieci właśnie potrzebują tej stanowczości i
dyscypliny...one sie uczą i...my również...przynajmniej ja sie uczę cały czas...i wcale się tego nie wstydzę, że czasem, gdy coś we mnie pęka i nie zawsze potrafię podjąć jakąś ważną-dorosłą decyzję, to właśnie wtedy jestem taką malutką Asiunią, która tak często też potrzebuje czułości i zrozumienia...
| Humbak napisał/a: | | jak lustereczko odbijają moje zachowania... jest nad czym pracować |
Tak, tak jest, to właśnie jest prawda, choć ja czasem nie umiem dostrzec tych cech w sobie...Jest to baaardzo trudny element do przepracowania...
I jeszcze dodam, że szczerość i chęć pracy nad samą sobą nasza Iza doskonale potrafi wyczuć i to właśnie działa też na nią, bo mobilizuje ją do nauki...ale różnie to jeszcze bywa
pao - 2007-09-30, 08:49
no to ja powiem tak:
mnie dziewczyny zmobilizowały do wprowadzenia teorii w czyn wszystkie piękne deklaracje powoli nabierały prawdziwej treści pewnie i bez nich kiedyś by to nastąpiło, ale dziewczynki okazały się doskonałymi katalizatorami mojego rozwoju. lepszych chyba nidgy bym nie znalazła
Karolina - 2007-10-04, 07:51
We mnie dzieci przełamały strach przed cierpieniem fizycznym, przeżycie porodu to tak bliski kontakt ze śmiercią.
Otworzyły oczy na zupełnie inną rzeczywistość, doświadczenie nowości gdy myślałam, ze świat jest skończony, przewidywalny.
Dzięki moim dzieciom jestem z Mateuszem - zamieszkalismy razem, tworzymy rodzinę.
Nauczyłam się wybaczać ludziom, zobaczyłam w każdym takiego noworodka, który przychodzi na świat, otwiera oczy, spotyka matkę pełną miłości albo pełną ignorancji i nienawiści.
Dzięki Mii zaczęłam po latach malować.
kamma - 2007-10-04, 10:44
| Karolina napisał/a: | | zobaczyłam w każdym takiego noworodka, który przychodzi na świat, otwiera oczy, spotyka matkę pełną miłości albo pełną ignorancji i nienawiści. |
o, to to to to!
DagaM - 2007-10-04, 10:48
| Karolina napisał/a: | | Dzięki Mii zaczęłam po latach malować. | a jednak!
kociakocia - 2009-01-11, 11:32
ucze sie caly czas cierpliwosci, jak przychodzi moment, gdy cala madrosc zycia mnie opuszcza, a dzieje sie to najczesciej przy jej karmieniu, kiedy za kazdym razem zanim zasmakuje, to namacha sie rekami, rozetrze po calej twarzy zarcie, upacka wszystko dookola, wyje przy tym i wtedy mysle soebie: Boze trzymaj mnie w swojej opiece, spętaj mnie, bo zaraz szlag mnie trafi! i czasami nie wytrzymam i wrzasne i potem plakac mi sie chce i mysle sobie, ze jestem beznadziejna matka
p.s. co do porodu to tak mnie anestezjolog ostrzyknał, ze nie czulam paznokci u nóg, wielka łaska na mnie spłynęla, ze nic nie czulam , a może powinnam własnie byla sie nacierpiec
PiPpi - 2009-01-11, 11:38
| kamma napisał/a: | | Karolina napisał/a: | | zobaczyłam w każdym takiego noworodka, który przychodzi na świat, otwiera oczy, spotyka matkę pełną miłości albo pełną ignorancji i nienawiści. |
o, to to to to! |
TOOOOOOOOOOOOOOOOO!
strzeszynek - 2009-01-11, 23:03
Pewności siebie, zachwytu prostymi rzeczami, a długofalowo lepszej organizacji i odróżniania rzeczy ważnych od nieistotnych.
hetepheres - 2009-01-13, 11:05
Mieszko jest przewrazliwiony na punkcie przeroznych stworzen - interesuja go i te duze i te male. Jedne go fascynuja, inne przerazaja, jeszcze inne - wyzwalaja i jedno i drugie.
I tak bylo wlasnie dzis- lata po naszym domu od wczoraj biedrona.
Dzis przeleciala obok Mieszka i miala ochote schowac sie w jego rekawie.
Na to syn moj podniosl taaakie larum,ze myslalam,ze co najmniej zlamal reke , bo przylecial do mnie z podniesiona do gory i z przerazenia belkotal,ze nie moglam go rozumiec.
Zanoszac sie od placu wytlumaczyl mi w koncu cale zajscie, ze sie przestraszyl i takie tam. A na koniec dodal-wiesz mamus, ona byla zla ta biedronka,ale ja jej zaspiewalem i ona usmiechnela sie i juz jest dobra!
I za to wlasnie kocham dzieci- przypominaja mi, ze czlowiek z natury jest dooooobry.
A dobro, ktorym dzieci dziela sie mimochodem, nieswiadomie - ma tak ogromna moc sprawcza, ze... nawet biedronki "uzdrawia"
kociakocia - 2009-01-13, 11:30
hahahahaaaaa...niezly czad z ta biedronka, uśmiałam sie ze hej, moja mała jak jej przynosze chodzik-pchacz, a tak sie go naszukalam, mialo byc tak fajnie, to zczyna tez tak wyc, szlochac, dlawic sie....ale hetepheres, jak to przeczytalam, to wiesz, stasznie czekam na ten moment, kiedy tak mi moje dziecko powie, to musi byc takie piekne
metaxa.08 - 2009-03-11, 15:08
Synek nauczył mnie bycia kobietą!TAK!Po porodzie zaczęłam się ubierać kobieco, podkreślać figurę.
Nauczył mnie nie przejmować się innymi-ruchliwe i głośne zabawy na świeżym powietrzu(patrzą na nas jak na wariatów), a ja mam to w d...
Nauczył mnie siebie samej.
Nauczył mnie jak dawać a nie tylko brać.
Nauczył mnie otwartości, cierpliwości i pokory.Np dzisiaj stoję w wannie(dostałam okres i się czuję fatalnie dziś)Hubi wrzuca po kolei wszystko do niej-ja wściekła mówię "nie wolno" a On tymi oczami wielkim spogląda i uśmiech najszerszy jaki może zapodaje.I jak się tu wściekać?
Ochota do życia mi wróciła
nauczyłam się doceniać tzw. czas wolny i coś działać bez względu na okoliczności.
Ja wogóle się zmieniłam.Na lepsze.
Anja - 2009-03-18, 09:48
Ja jeszcze nie mam dzieci, ale przez ponad 6 lat z dziećmi pracowałam i to mnie po prostu odmieniło. Mi dzieci dały strasznie dużo radości! To jest niesamowite, jak one się potrafią "cieszyć życiem" i jak mało są jeszcze "usztywnione". Tylko się od nich uczyć...! Jak chcę sobie poprawić humor - myślę o moich uczniach (traktuję ich prawie jak moje dzieci, choć to się pewnie niebawem zmieni...).
Manu - 2009-11-28, 23:03
faktycznie, Polcia nauczyla nas milknac w czasie klotni. Przyklada nam swoja raczke do naszych ust sziiiiiiiii no itrzeba sie przyjrzeć w milczeniu sytuacji mega trudne
topcia - 2009-11-29, 01:02
Przede wszystkim tego, że nic nie da się zaplanować i przewidzieć
zorro - 2009-12-12, 20:36
Ja już chyba zapomniałam.
Oduczył mnie myślenia o sobie w każdym razie.
vegemary - 2010-05-04, 17:17
Mnie od razu nasunęło się na myśl cierpliwości, cierpliwości i jeszcze raz cierpliwości. której mi nadal czasem brakuje ale mała ciągle mnie tego uczy poza tym są niesamowitą motywacją do działania.
karmelowa_mumi - 2010-05-04, 19:51
zdecydowanie Miłości. No i większego dystansu do rzeczy złych, trudnych, problemowych, bo Ona i tak jest najważniejsza.
idalianna - 2013-02-19, 00:01 Temat postu: Czego nauczyło mnie macierzyństwo? 1. Nie oceniania książki po okładce, ludzi po pozorach, nie naklejania łatek. Nie oceniania, dopóki nie dowiem się wszystkiego, a nawet - nie oceniania w ogóle. Kiedyś nie miałam skrupułów, ludzie od razu byli wrzucani do przeróżnych worków, segregowani, oceniani. Wszyscy dookoła robili wszystko źle. Potem zaszłam w ciążę, urodziłam dziecko. I nadal ludzie robili wszystko źle. I to jak! Wtedy to dopiero patrzyłam na ludzi krzywo! Źle, bo karmią dziecko mm, bo dają "takiemu dużemu" dziecku smoczek, bo nie chcą używać chusty, potem bo karmią papkami, bo to i tamto. Ale z biegiem czasu zaczęłam rozumieć, że nie mam prawa nikogo oceniać. I chociaż sama nie podałam mojemu 14 mies. dziecku mm, nadal karmię piersią - nie uważam, że kobiety, które od razu decydują się na mm robią źle, widocznie mają ku temu powody. Chociaż moje dziecko smoczka w ustach miało tylko kilka razy, już nie patrzę krzywo na ludzi, którzy spacerują z wózkiem, w którym siedzi ponad 2 letnie dziecko ze smoczkiem. Muszą mieć powód. Czasem łapię się jeszcze na zdziwieniu pewnymi sprawami, które wcale nie jest pozytywne, ale nie ma już we mnie tej - można by rzec - pogardy dla czegoś, co inne. I to nie dotyczy tylko dzieci. Z czasem przeniosło się też na inne aspekty życia. Przestałam oceniać, zaczęłam poznawać. Jest we mnie dużo więcej ciekawości, dużo mniej pychy.
2. Nie dążę do tego "kto wygra". Wcześniej każda rozmowa, wszystko, polegało według mnie na walce - kto wygra, odniesie sukces, rozgniecie przeciwnika. Teraz jestem bardziej ukierunkowana na poznanie potrzeb ludzi, rozwiązanie konfilktu.
3. Panuję nad emocjami, nie rozładowuję ich w głupi sposób. A przynajmniej staram się. Co robiłam kiedyś? Wstyd się przyznać. Emocje targały mnie nieustannie, w przeróżne strony, rzucały mną o ścianę, unosiły ponad ziemię, deptały. A ja kompletnie nad sobą nie panowałam. Przechodziłam z niesamowitej radości do rozpaczy w dwie sekundy. Chwytałam butelkę, paczkę fajek i nóż i robiłam z nimi najgłupsze rzeczy, jakie można sobie wyobrazić. Ale teraz nauczyłam się głęboko oddychać, a złą energię wypuszczać uszami. Zdarza się krzyknąć, zacisnąć pięści ze złości czy z bezsilności wypuścić trochę słonej wody oczami, ale widzę, że macierzyństwo daje mi pewien rodzaj siły, motywacji do spokoju.
4. Organizacja. Chociaż to jeszcze raczkuje, widać postępy. Kiedyś nie robiłam nic i nie miałam czasu na nic. Nie chodziłam do szkoły, nie chodziłam nigdzie, piłam i spałam. Często nie miałam nawet czasu jeść. Teraz zajmuję się dzieckiem, piorę, gotuję, sprzątam, przewijam pieluchy, studiuję dziennie, czasem chodzę na jakiś sport, a znajduję jeszcze czas na czytanie i na inne wspaniałości życiowe. Czym mniej mamy czasu, tym mamy go więcej, ot co.
5. Zdrowe odżywianie/zdrowe życie. Dopóki dokładnie nie poznałam mojego dziecka, nie uświadomiłam sobie do końca jego istnienia i zależności jego życia ode mnie - jadłam co popadnie. W ciąży wcinałam frytki, pizzę, białe bułki z dużą ilością masła i serem. W ogóle się nie ruszałam. Dopiero jakiś czas po urodzeniu Tymka dotarło do mnie, że nie chcę mojemu dziecku tego przekazać. I od tamtej pory wszystko się zaczęło zmieniać.
Macierzyństwo nauczyło mnie więcej niż każda szkoła. Więcej niż cokolwiek innego, dało mi spojrzenie z innej strony, siłę, która napędza mnie każdego dnia. I chociaż miewam wpadki, popełniam błędy, to zdaję sobie z nich sprawę i pracuję nad nimi. Zmieniło moje życie. Szczerze? Gdyby nie on, najpewniej w tej chwili leżałabym gdzieś pod drzewem trzymając pustą butelkę po tanim winie.
A czego Wy się nauczyliście?
bronka - 2013-02-19, 11:24
Boska fotka!!!
[scaliłam tematy]
Lady_Bird - 2013-02-19, 15:59
Czaderski Tymcio!
LucySky - 2013-02-19, 23:09
idalianna bardzo ładnie to napisałaś.
Nauczyłam się tego, że dzieci to zupełnie niezależne istoty, ze swoimi preferencjami, charakterami i humorami. Niby to takie oczywiste, ale myślałam, że one są jakoś bardziej zależne od rodziców. Wiele rzeczy, które robi mój syn postrzegałam wcześniej u innych dzieci jako "niegrzeczne zachowanie" spowodowane "złym wychowaniem". A teraz widzę, że na pewne rzeczy raczej, jako rodzic, nie mam wpływu.
liley11 - 2013-03-22, 15:51
Wlasnie ostatnio uswiadomilam sobie, ile dobra w zyciu wprowadzila moja corka, obecnie 5 letnia. To dzieki niej zaczelam karmic swoja rodzine ekologicznie, uzywac ekologicznych srodkow czystosci, zaczelam zachwycac sie drobnymi rzeczami, stalam sie bardziej cierpliwa i wyrozumiala,... moglabym wyliczac jeszcze dlugo. Na pewno dojscie to obecnego "staus quo" zajeloby mi wiecej czasu, gdyby nie pomogla mi w tym moja corka:)
|
|