wegedzieciak.pl
forum rodzin wegańskich i wegetariańskich

Zdrowie dziecka - Psychodietetyk dla 10-latki

dredka - 2013-08-07, 15:18
Temat postu: Psychodietetyk dla 10-latki
Tak jak w temacie.W związku z tym,że Julka ma już 10 lat i z roku na rok jej dieta jest niemalże całkowicie pozbawiana warzyw,bo jak twierdzi nie lubi ich i nie chce próbować tych , których do tej pory w ogóle nie jadła,wiem,że muszę szukać pomocy u specjalisty.Zwłaszcza,że parę kg nadwagi już ma a będzie gorzej ,bo nie przepada za sportem,ćwiczeniami.Niestety wcześniejsze wizyty u psychologów dla dzieci,niewiele dały - teksty,że jak dziecko zgłodnieje to na pewno "rzuci się" na kanapki z warzywami,sałatki czy surówki - w przypadku mojej córki nie przyniosły rezultatu,bo ona nie jest już małą dziewczynką i jak jest głodna a nie ma nic "co lubi" to bierze suchą bułkę z chlebaka i finał. Szukam zatem psychodietetyka dla dzieci.Znalazłam jednego w Poznaniu,ale prowadzi terapie tylko dla młodzieży i dorosłych.Jak by ktoś coś słyszał,to bardzo proszę o info.Pozdrawiam
lilias - 2013-08-08, 00:36

dredka, nie mam pojęcia gdzie się szuka psychodietetyka. obawiam się, ze to Ty, mimo wszystko, decydujesz co ona je. kupujesz to "co lubi", bułki również. dziecko kasą w domu nie rządzi. pewno też wiesz, że terapia i zmiana menu dotyczy rodziców i dziecka, a nie samego dziecka. wprowadzenie nowych nawyków będzie Was wszystkich w domu kosztowało sporo wysiłku. jak zero batoników to dla wszystkich, a nie tylko szlaban dla niej i skrytki po całej chałupie :-> cukier i biała mąka chol...nie uzależniają :-|

hxxp://wegedzieciak.pl/viewtopic.php?t=10406
hxxp://wegedzieciak.pl/viewtopic.php?t=3207&highlight=niejadek

tu jest morze informacji.

u mnie najlepiej sprawdzały się w przemycie warzyw zupy, albo gotowane jarzynki, czy np. paszteciki różnej maści. zupy są wygodne i można je jeść wg upodobania: na śniadanie, obiad i kolację. :) no i <3 przyprawy i zioła, bez nich wszystko smakuje nijak

co do ruchu to nieograniczony dostęp do tv i kompa mocno go ogranicza. zwłaszcza u dziewczynek. chłopcy jakoś tak chętniej idą pograć jak któryś kolega zadzwoni :roll:

być może nie piszę niczego nowego, ale trzymam kciuki i życze powodzenia :) ciekawa jestem co poradzi psychodietetyk. jak złapiesz kontakt napisz proszę :)

Agnieszka - 2013-08-08, 19:06

lilias: a może problem leży gdzieś indziej, nie mówiąc o tym, że nawet sama zmiana nawyków jedzeniowych u 10 latki może stanowić problem (widzę po rówieśnikach swojego dziecka i faktu, że szkolnie funkcjonuje dietetyk). Zje za kieszonkowe, u znajomych, mało jedząca koleżanka odda kanapki...
dredka: nie podpowiem specjalisty ale zastanawia mnie co Julka jada.... szkolne/ domowe obiady, co lubi (coś jada poza bułkami), piszesz o nadwadze rozmawiałaś z dietetykiem/ lekarzem były robione jakieś badania bo może nadmierne zaokrąglenia mają inną np medyczną lub psychiczna przyczynę..... gdybam. Szkolnego wf moja córka nie lubi ale inne aktywności: woda, konie, rower, rolki, łyżwy.... są dla niej ok.

Humbak - 2013-08-08, 19:47

dredko, u mnie podziałało prowadzenie za rączkę, tzn. np. nie jadła nic w szkole, kupiłam jej ładne dziewczęce pudełko na śniadanie "aha. dzięki" Po kilku dniach jakby nigdy nic zabrałam ją samą na zakupy "a chodź może coś się uda zdrowego znaleźć". Na początek często było nic, albo np. pomidorki koktailowe. Potem włączałam "sobie" programy o jedzeniu do oglądania, "chciałam" nauczyć się robić sałatki i radziłam się jej co dodać "super pomysł miałaś dzięki" i sama zjadałam. Po kilku miesiącach zaczęła chcieć ode mnie próbować (też nie codziennie je robiłam, nie codziennie chodziłyśmy na zakupy). Normą u nas jest że idziemy na zakupy rodzinnie i każdy dba o to, żeby miał to co lubi zjeść - natalię zachęcam do zakupów na 5 dni szkoły żeby było "coś". Z czasem wywiesiła listę co ma przygotować na śniadanie do szkoły ;)

Trochę to podchody, ale może coś z takiego postępowania ci się przyda ;)

A. Ja nie pozwalam na suchą bułkę - tzn tak ale rzadko i na warunkach - np. druga z czymś

dredka - 2013-08-08, 20:51

Dzięki Humbak,
Wiesz pudełka były ładne nawet dwa.
Zakupy również robimy często razem, programy tez oglądamy, czasami coś mi pomaga w kuchni,ale jak spróbuje łyżeczkę to jest cud, czasami w ogóle nie chce próbować.
Wiesz ona czuje wstręt do warzyw,strach przed spróbowaniem , to jest w psychice od lat.
Przykład idzie z góry,wiem.Tylko ,że ja zawsze lubiłam warzywa,byłam kilkanaście lat wegetarianką ( teraz już nie,ale warzywa nadal dominują w diecie) Julka gdzieś do 4-5 roku życia ( później zaczęłam wprowadzać jej mięso ze wzg.na notoryczne niedobory żelaza i jej niechęć do większości potraw wegetariańskich)
Czasami jak najdzie ją jakaś myśl(raz na pół roku) to słyszę - "kup mi ... i wymienia różne warzywa,rybę to zrobię sobie sałatkę". Kupujemy i zjada osobno ( bo łączenie też jest mega problemem i to od dłuższego czasu) kilka oliwek, parę łyżeczek tuńczyka i finał...Oczywiści widzi jak ja robię sałatki, surówki , ale jakoś nie bierze ze mnie przykładu :-/

lilias - 2013-08-08, 21:12

Agnieszka, źródeł problemu jedzeniowego jest wiele, ale to nie jest tak, że wszystkie są zewnętrzne. rozumiem, że potrzebna jest pomoc z zewnątrz, stąd poszukiwania psychodietetyka, żeby ktoś z boku przyjrzał się sprawie i pomógł. :roll: badania lekarskie też wskazane są jak najbardziej (np. taka tarczyca, czy trzustka potrafią nieźle nabroić).


zaznaczampiszę z własnych obserwacji, a sprawę [b]dredki i jej córeczki znam tylko z tego wątku[/b], czyli prawie wcale!!!

Humbak, sprytnie :) czasem trzeba sposobem. to przecież nie jest oszukiwanie

Humbak - 2013-08-08, 21:39

dredka napisał/a:
ona czuje wstręt do warzyw,strach przed spróbowaniem , to jest w psychice od lat.
to to jest mój kuba, niestety... sama nie znalazłam na to metody, ja po prostu daję mu warzywo w ilości jednego gryza i każę mu to zjeść inaczej nie będzie niczego potem, np. lodów. Głupie to i do niczego narazie nie prowadzi, ale innej metody nie znalazłam no i on jest młodszy... :roll:

Z natalką jeszcze uzgadniamy obiad zanim się pojawi na stole - typu "są ziemniaki i kotlet, jakie warzywo chcesz do tego i jak zrobić" Na początku nie chciała, ale my mówiliśmy że ma być i już... czasem się obrażała i nie jadła, w końcu ustanowiła nieśmiertelne do dziś cztery rzeczy - pomidorki koktajlowe albo pokrojone, ogórek zwykły pokrojony, kukurydza albo marchewka-surówka. Innych rzeczy niet. Ale jest coś. Może to by coś dało?

dredka - 2013-08-08, 22:31

Wiesz,często niestety bywało tak jak piszesz,dostaniesz lody lub cos tam innego ale jak zjesz zupę (wiem,że to droga do nikąd na dłuższą metę)...czasami jadła ją dopiero pod wieczór,albo ...wcale (bo tez ma wybrane 4 i koniec) Z warzyw surowa marchewka, kiszona kapusta - totalnie bez niczego, fasolka szparagowa z bułką i masełkiem, od święta kiszony ogórek, oliwki, kilka ziaren kukurydzy...Czasami mam dość gotowania,a kiedyś była to moja pasja - kulinarne eksperymenty...Mimo wszystko nie poddaje się.Dzisiaj zjadła pod wieczór zupę krem z porów i grzankami ,bo bardzo chciała lody...Są upały więc to zrozumiałe,że każdy chce w jakiś sposób "ochłodzić" się ( w sumie lody są u mnie gł.latem, w innych porach roku sporadycznie)
Agnieszka - 2013-08-08, 22:44

lilias: bez urazy bo nie o to mi chodziło. Niestety czasem bardzo trudno zmienić nawyki zwłaszcza u starszych dzieci a leki i satysfakcja ze zjedzenia bywają większe. Dredka pisała, że wiele próbowała i rozwinęła temat. Z medycznego punktu widzenia to co napisałaś byłoby pierwszym moim tropem.
Moje dziecko nie chce być wegan bo problem jak z koleżankami idzie na pizzę, zaakceptowałam a co dalej zobaczymy (w każdym razie odkrywa nabiał = sery). Natomiast z warzywami czy owocami nie mamy problemów... no chyba, że coś się przejadło albo ewidentnie nie jej smak czy konsystencja. Natomiast niewątpliwie problemem może być uboga dieta i nie tylko w kwestiach organizacyjnych ale i zdrowotnych.
dredka: nie wiem kiedy uzyskacie wizytę u specjalisty ale np. w opcji szkoły/ wyjść itd może bento zaintryguje hxxp://bentopopolsku.blogspot.com/ i nie chodzi mi o pudełka za duża kasę ale na allegro czy sklepach netowych znajdziesz różne akcesoria (wkładki, przekładki, upiększacze....) hxxp://www.bentomania.pl/zestaw-do-ozdabiania-bento,c31.html a córce może się spodoba takie rozwiązanie.

dżo - 2013-08-08, 23:04

dredka, a czego Ty oczekujesz? chciałabyś, aby Twoja córka jadła więcej warzyw świadomie czy wystarczyłoby, aby jadła je pod postacią przemycaną po to aby jej jadłospis był bogatszy o witaminy? co Cię martwi w jej niejedzeniu warzyw?

Pytam bo może sprawdziłoby się przemycanie warzyw w jakiś formach, które Julka akceptuje. Np. babeczki marchewkowe lub buraczane, kluski szpinakowe lub dyniowe, zupy krem, pieczone warzywa przypominające chipsy itp. Pomysłów jest sporo. Jeśli Julka lubi lody to zaproponuj jej sorbet bananowo-sałatowy lub smoothie z natką pietruszki, smak warzyw jest niewyczuwalny a porcja witamin zaliczona.
Pizza też może być wartościowa, wystarczy, że do ciasta dodasz sporo suszonej natki pietruszki.

Julka je marchewkę, fasolkę szparagową, kapustę kiszoną - to już jest coś.
A jak z jedzeniem owoców?

Agnieszka - 2013-08-08, 23:14

dżo: trochę ubiegłaś moje kolejne pytanie :-) ale bdb
dredka: czy Julka mocno słodyczowa?

lilias - 2013-08-09, 00:32

Agnieszka, wszystko jest oki, tylko czasem muszę podkreślić co mam na mysli bo te nasze dyskusje internetowe są w jakimś stopniu ułomne w przekazie :-)

tak w ogóle to czasem pomaga takie brudzenie się jedzeniem. np. wspólne robienie domowych ciasteczek w które można wcisnąć orzechy, migdały i zdrowsze mąki. robienie pizzy. zabawy przy tym masa i pogadać można, pośmiać się. smażenie placków (np.cukiniowe, z marchewką, natką, cebulką i przyprawami), naleśników. 10-latka spokojnie może to robić pod nadzorem mamy. wydaje mi się, że stres odpuściłby i mamie i córce. jak mała lubi fasolkę to czy lubi fasolę? pasta z fasoli (ostatnio mam genialną kombinację właśnie z fasolą ;) ), czy kotlety fasolaczki (fasolowo-jajkowe), które są super.
pisałam kiedyś, że u mnie lubią wyraźne smaki. nie żałuję przypraw, sól musi być wyczuwalna (np.takie pomidory na kanapce, bez soli nie ma przyjemności, tak samo z innymi potrawami), do wielu dań dodaję czosnek granulowany, ale tylko do niektórych w ilościach wyczuwalnych. czasem po prostu podkręca smak. a pomodory jak? moje wielkoludy uwielbiają zupę soczewicowo-pomidorową z ryżem.
co do lodów, nie mozna by ich tak podmienić na sorbety owocowe. pewno nie wszystkie są takie zdrowe jakbyśmy chciały, ale nie sa tłuste i mleko nie obciąża trawienia.

dredka - 2013-08-09, 08:42

Dzięki dziewczyny,
Piszę juz trzeci raz,po po 10 min.ciągle mnie wylogowuje :-/ i nie mogę skończyć.Więc w skrócie.
Pasty odpadają, sosy też, zupy krem ( wczoraj zjadła z porów,ale tylko dlatego,że bardzo chciała lody - ost.raz taką zupę jadła ze 3 lata temu, inne kremy odpadają)
Pizza tylko z niewielką ilością sosu pomid., szynką, pieczarkami , oliwkami i serem żółtym i taka wersja jest od lat (oliwki doszły niedawno)
Naleśniki na słodko (mus jabłkowy,powidła,lub ser na słodko) - warzywne farsze odpadają.
Tarty warzywne również odpadają...Sałatki,surówki,wszystko.
Dziewczyny ja naprawdę znam wiele przepisów,tylko co z tego skoro ona na wszystko kręci nosem a później ja to zjadam lub mrożę,kiedy jest dla mnie za dużo.
Oczywiście,że chciałabym,aby Julka świadomie zaczęła próbować i zjadać warzywa,bo na takie przemycanie to ona już jest za duża...poza tym często widzi jak robię różne potrawy, pyta tez z czego co jest...czasami mi pomaga,co nie oznacza,że zjada...

dredka - 2013-08-09, 08:54

Z wymienionych jej kilku warzyw naprawdę ciężko jest ugotować wiele potraw,bo nawet jak coś jej smakuje to często w jednej czy dwóch wersjach i finał.Np.kiszona kapusta sama - bez dodatków,zupa kapuśniak czy pierogi ok.ale jak dojrzy kawałeczek cebulki już jest problem :roll:
Fasolka szparagowa tylko z bułką tartą i masełkiem do drugiego dania lub samodzielna przekąska,zupa jarzynowa z jej dodatkiem już odpada,wszelkie gulasze warzywne również.
Ogórek kiszony samodzielny do zjedzenia lub drugiego dania - 1 szt.,nie mogę go już użyć żeby zrobić sałatkę jarzynową czy inną-bo nie lubi łączonych potraw! Czasami zupa ogórkowa.
Surowa marchewka do przegryzienia lub drugiego dania.
Z zup : krupnik, czasami pomidorowa i ...rosół,który robię rzadko...
I jeszcze pierogi ruskie mojej roboty i to chyba wszystkie dania Julki...

dredka - 2013-08-09, 09:02

Dobrze,że z owocami jest lepiej,zwł.latem ;-)
Sorbety owocowe lubi nawet bardzo,mleczne lody również.Nie próbowałam z dodatkiem warzyw,bo sama nigdy nie jadłam takich,może w wolnej chwili poszukam jakiegoś przepisu...
Ostatnio staram się ,aby codziennie jeździła na rowerze,jadła kolacje między 18-19.Nie później.
Pomysł z pudełeczkami na śniadania mogę spróbować przerobić ponowni,choć po poprzednim sezonie,nie było rewelacji.Jeszcze w pierwszej klasie poza kanapką brała kiszonego ogórka osobno (nie w kanapce- bo nie może się połączyć :roll: ) tak 2-3 razy w tygodniu,ale już w poprzednim roku,go wyjmowała,bo nikt z dzieci nie przynosi warzyw do szkoły.Oczywiście w szkole dostają 2 razy w tygodniu warzywa ze szkoły ( marchewka, papryka lub marchewka , jabłko) tylko co z tego jak w szkole dzieci nie chcą iść jeść - a przynajmniej Julka tak twierdzi i przynosi je do domu.W domu czasami zjada jabłko - pokrojone , bo nie lubi gryźć - mimo iż kiedyś jadła normalnie... :-/
I tak to wygląda...

Agnieszka - 2013-08-09, 10:10

dredka: nic mądrego nie wyślę ale jedzeniowe problemy dotyczą i innych rodziców, zerknij: hxxp://wegedzieciak.pl/viewtopic.php?t=9902&postdays=0&postorder=asc&start=0
dredka - 2013-08-09, 13:05

Ok.dzięki, zdaję sobie sprawę,że nie tylko Julka jest takim przypadkiem,ale jak do tej pory po rozmowach z innymi rodzicami Julka zadziwiała wszystkich...
Spróbuje nie kupować tych rzeczy , które Julka jadła do tej pory najczęściej i zastępować je innymi stopniowo,może kiedyś się przełamie. :-|

qetrab - 2013-08-09, 14:56

dredka, a takie warzywa bardziej słodkie? np. groszek, marchewka, cebula
dzieci mają upodobania do słodkich smaków, nie przeszło by?
i najlepiej w sumie usmażyć, może i mniej zdrowe, ale lepiej smażone warzywa niż żadne...

dredka - 2013-08-09, 18:14

Oj nawet smażone czy grillowane odpadają...
Groszek czasami parę kulek,ale generalnie odpada, czasami trochę bobu zje w sezonie :roll:
Cebula dzisiaj była w krokietach,z kiszoną kapustą i pieczarkami , które razem ze mną robiła i o dziwo zjadła jednego ( do ciasta dodałam mąki owsianej,zwykłej i trochę z soczewicy)Gdybym dodała gotowaną soczewicę do farszu , juz by ich nie zjadła.
Sama smażona cebulka jej nie smakuje,marchewka również.
Marchewka tylko na surowo.
Postanowiłam bardziej ją "wciągnąć" w gotowanie...mam nadzieję,że z czasem będzie lepiej a jak nie to nie wiem. :-/

qetrab - 2013-08-09, 18:20

no to faktycznie ciężka sprawa, wydaje mi się, że jedyne co możesz zrobić to tak jak pisały dziewczyny wcześniej gotować razem, coś tam przemycać i może z czasem się uda...

Myślę, że ze wspólnym gotowaniem to jest dobry pomysł, bo dziecko coś tworzy i potem można je nakręcić na: "to spróbuj jak Ci się udało".... jak zarazi się je bakcylem gotowania i eksperymentowania w kuchni to może coś ruszy w kierunku żywieniowym. Trzymam kciuki :)

Tak sobie myślę, że może by z gotowania zabawę zrobić, że mała jest szefem kuchni i Ty jej pomagasz w gotowaniu, no i potem jak to szef kuchni musi spróbować jak się potrawa udała :)

Humbak - 2013-08-09, 19:49

lilias napisał/a:
10-latka spokojnie może to robić pod nadzorem mamy.
10 latka może spokojnie gotować sama. Moja natalia w tym wieku gotowała obiady - proste: ziemniaki obierz, ugotuj, kotlety czy coś tam podgrzej, surówkę zrób - gdy my byliśmy w pracy a ona miała wakacje.

Z innej beczki - czy ona coś w kuchni robi? To nie jest maluch, który z mamą ma się bawić w cieście, ale domorosła pannica która z mamą i tatą dba o posiłki. U mnie w domu jesst krótka piłka - wracam za 2h / ew. do godziny 11 obierz ziemniaki na obiad.

dredka napisał/a:
ona na wszystko kręci nosem a później ja to zjadam lub mrożę,kiedy jest dla mnie za dużo.
u mnie większości naszych rzeczy natalia nie je a my nie jemy jej. Jest odwrotnie - to ona sobie robi, a potem albo wyrzuca bo niedobre albo zjada albo mrozi bo za dużo.

Może zamiast chuchać co ona zje machnąć na to ręką za to wygonić ją do roboty? W wielu krajach dziewczynki w tym wieku gotują same obiady a nie czekają aż mama trafi z gustem.

dredka - 2013-08-09, 20:42

Ktoś tu chyba telepatycznie nawiązał kontakt z Julką,bo dzisiaj po wspólnie przygotowanym obiedzie,zrobiła na drzwi taki duży napis " Restauracja Papryczka Chilli - Piekielna Kuchnia Julii i Agi" Szefem kuchni jest Julia,zastępcą Aga.
Zaskoczyła mnie tym mile,choć wiem co chciała powiedzieć przez wybraną nazwę. :mryellow:

A co do rodziny,to u nas trochę pokręcone to wszystko.Z tatą Julki rozstałam się jak miała 1,5-2l.Długo byłyśmy same,a jak kogoś poznałam i wszystko było tak piękne to uwierzyłam,że to na zawsze a tu niespodzianka.Od 2 lat sama wychowuję dwójkę dzieci.
Jula przeżyła to rozstanie , bo bardzo lubiła mojego faceta.A kiedy wyszło jak wyszło,to ja musiałam zajmować się sama noworodkiem a ona była z boku.Smutne to wszystko,ale co zrobić...takie życie.

dredka - 2013-08-09, 20:47

Jeśli chodzi o zaganianie jej do kuchni to nie jest tak,że nigdy nic w niej nie robiła,ale od niedawna (często po różnych programach kulinarnych z udziałem dzieci) nabrała ochoty,by sama próbować coś przyrządzać wspólnie.Do tej pory często ze mną coś piekła,robiłyśmy jakieś ciasteczka , koktajle mleczno-owocowe itd.,rzadziej potrawy z warzyw.Myślę,że stopniowo nabierze ochoty na nowości - tak jak dzisiaj.
MartaJS - 2013-08-09, 20:51

Polecam książkę

hxxp://www.mamania.pl/ksiazki/moje-dziecko-nie-chce-jesc,42

dredka - 2013-08-09, 21:44

MartaJS : dzięki,postaram się ją szybko zakupić ;-)
dredka - 2013-08-09, 21:52

Lilias : co do badań, to wygląda to tak,że przez długi czas Jula miała niedobór żelaza - które było suplementowane co pewien czas - niestety na wiele to nie pomagało.Kiedy wreszcie zrobiło się ok. Nawet nie wiem kiedy kontrolnie od Pani doktor wzięłam skierowanie i wyszło,że ma przekroczony poziom HGB, RBC,HCT , Niby nie dużo,ale ma i to jest niepokojące.Badania miała robione dwa razy,bo pediatra tak się zdziwiła,że nie mogła uwierzyć i podejrzewała błąd w laboratorium.A zna Julkę i jej ubogą dietę od wielu lat.Za dwa tyg.mamy wizytę u Pani hematolog...
lilias - 2013-08-09, 22:08

dredka, gratuluję udanego "dzisiaj" :D mała chce być w "czymś" specem, mama wylądowałaś na stanowisku podkuchennego ;-) córa gotując będzie musiała smakować i o ile nie wszystko później zje to na pewno pozna smak, a to już obiecująco wyglądałoby na przyszłość :) wydaje sie, że u córci Twojej z tym wybiórczym jadłowstrętem ma coś wspólnego nerwica. spróbuj wyczuć/ zaobserwować co wpływa na jej spinanie się, kiedy czuje się źle.

marchewkę je w całości, czy jako surówkę, do której można wcisnąć sok z cytryny i jakiś dobry olej (niektórzy nawet dorzucają czasem podprażony sezam lub orzechy).
a tahina, albo hummus?

Humbak, piękna sprawa. rzeczywiście poszukanie "kluczyka" do drugiego człowieka to pół sukcesu :) Natalia jest na etapie dbania o tych, których kocha. to też jest sposób, żeby zapomnieć o swoich lękach, czy frustracjach. robienie czegoś dla kogoś daje więcej zadowolenia niż dla samej siebie. :-)

dredka, mała czytuje Musierowiczową? (jeżycjada). tam mechanizm dbania jeden o drugiego w rodzinie jest bardzo pięknie pokazany.

przypilnuj, żeby córeczkę dobrze przebadano. nie odpuszczaj i idź za ciosem!!! trzymam kciuki

qetrab - 2013-08-09, 23:38

dredka, to może po prostu staraj się żeby warzywa były tylko dodatkiem do tego co lubi jeść.

A owoce lubi jeść, np. banany? Może następnym razem przy pieczeniu jakiegoś ciasta zaproponuj w ramach eksperymentu posłodzenie bananami? albo zastąp cukier melasa trzcinową (nie polecam w formie płynnej :D ), wydaje mi się, że każdy krok w kierunku ''uzdrowienia'' jedzenia jest ważny. Może zaproponuj jej stosowanie różnych mąk, gryczanej, kukurydzianej, żytniej, różnych razowych itp... (nie zawsze to muszą być warzywa). Może z czasem jak zacznie poznawać nowe produkty w kuchni to sama zacznie się interesować wprowadzaniem warzywa do potraw.

dredka - 2013-08-10, 07:24

Lilias dzięki :-)
To fakt,dzień minął trochę inaczej niż zwykle...

Czy nerwica? Sama nie wiem.Jedno jest pewne.To co ja przeszłam w życiu, kiedy ona była już na świecie na pewno miało na nią ogromny wpływ...moje stresy,depresja, napięcia może i tez sama mam nerwice (nigdy nie byłam u żadnego lekarza pod tym kątem,ale fakt jest faktem,że ostatni związek rozłożył mnie na łopatki :-(
Co do Julii, od września będzie chodziła na psychoterapię, (ale nie w kier.jedzenia - aczkolwiek może tez pomoże) Chodzi o jej brak wiary w siebie,lęki,nieśmiałość...Terapia jest długa,min.rok ,w grupach 10 - osobowych.Bardzo chciałabym,aby jej to pomogło,choć trochę a później może problem z jedzeniem też zmaleje.

Marchewka tylko do schrupania.Wiem,że surówka jest "bogatsza" w witaminy,ale niestety.Czasami zjadła trochę marchewkowo-jabłkowej lub marchewkowo-ananasowej , ale ogólnie ciężko.

Z czytaniem - tragedia.W ogóle nie ma ochoty na żadną książkę.Choć kiedys było lepiej w tym kierunku.Może to ogólnie przez jej obecny stan - lekko depresyjny powiedziałabym.Na nic nie ma ochoty,ale powolutku idziemy do przodu.

dredka - 2013-08-10, 07:39

qetrab no akurat banany najmniej lubi , raz na jakiś czas zje,ale to naprawdę sporadycznie, mimo iż jest słodki.
Latem bardzo lubi owoce jagodowe czyli wszelkie maliny,jagody,borówki, jak i porzeczki,czereśnie,śliwki i te większe brzoskwinie,nektarynki,czasami jabłka,ananasy,mango,kiwi,arbuz,melon itp.
Ale jak ktoś myśli,że uwielbia sałatki owocowe to jest w wielkim błędzie.Owszem czasami zje,ale zdecydowanie woli osobno...
Co do mąk to od dawna stosuje różne,tutaj akurat nie ma problemu.Często mielę w domu różne płatki czy soczewicę.Kukurydziana często jest w naleśnikach lub jakimś cieście.

Ale te warzywa i ich próbowanie jest dla niej mega stresujące,nie wiem jak to będzie z jej szefowaniem w kuchni,bo już mi oznajmiła,że nie chce wszystkiego próbować. :-| Najlepiej jakbym ja to robiła...

dżo - 2013-08-10, 11:28

dredka napisał/a:
decydowanie woli osobno...

wiele dzieci tak woli i to jest zrozumiałe, owoce i warzywa jedzone osobno można lepiej "poznać", nie narazić się na przykrą niespodziankę,
nie trzeba jeść surówek i sałatek, warzywa i owoce jedzone pojedynczo są równie wartościowe, czasem nawet bardziej,
dredka, myślę, że na początek warto zaakceptować to co je Julka, ale tak w 100%, bez zachęcania, zmuszania, szantażowania, nie zwracanie uwagi czasami najlepiej się sprawdza, zbyt duża koncentracja na danym temacie wywołuje sprzeciw, stres, z czasem samoczynnie gama produktów może się zwiększyć,
na ziemniakach, marchewce i kapuście kiszonej też da się zdrowo żyć, o ile nie ma między posiłkami jedzenia śmieciowego,

riku17 - 2013-08-13, 09:44

dredka, współczuję sytuacji. Jak byłam mała to moi rodzice przechodzili o wiele gorszy przypadek z moim bratem. ŻADNYCH warzyw, kilka wybranych owoców i to pokrojonych tak, a nie inaczej, dwie zupy i jedna kombinacja na drugie. Kilkanaście lat później jak stwierdziłam, że dobrze by było mu jakoś pomóc to po kilku wizytach u psychologa i moim pracowaniu nad nim (zachęcaniu, tłumaczeniu, pokazywaniu, zaganianiu do roboty) był pewien progres. Ale w domu rodzinnym każdy brak czegokolwiek zastępuje się garścią tabletek, więc jak można się domyślić moje wysiłki poszły na marne. Nie mam w tym temacie jakoś dużo doświadczenia, ale wydaje mi się, że tu przypadłoby się wiele godzin u psychologa :-(
W każdym bądź razie, trzymam kciuki ;-)

vegAnka - 2013-08-13, 13:19

dredka, ja powiem tylko tyle, ze ja jako dziecko bylam straszym niejadkiem.
rodzice doslownie siedzieli z pasem obok mnie, abym cos zjadla :-?

od warzyw tez mnie odrzucalo. celubi nie cierpilam! jak moja mama robila kotlety mielone i byla tam cebulka to odrazu odstawialam, lub przebieralam (jak bylam bardzo glodna ;-) ). Prosilam mame aby tej cebuli nie dawala i po jakims czasie do niej doszlo i mialam kotlety bez cebuli :mryellow:

chce tylko powiedziec ze w moim przypadku, zmuszanie z pasem w reku, wcale nie pomagalo zjadac warzyw. czulam sie jedynie niezrozumiana, i chcialam aby sie odczepili.

co do braku zelaza, czy twoja corcia lubi pic herbatki? bo jak tak, to moze rob jej z pokrzywy i dodaj ciut stewii aby po slodzic.

zycze powodzenia

Agnieszka - 2013-08-13, 17:59

dredka: jak już napisała vegAnka warto wprowadzić pokrzywę np. do picia. Możesz spróbować łączyć ją z sokiem, miętą + cytryną bo sama pewnie nie będzie Julce smakowała. Stewia jest alternatywnym osładzaczem ale o specyficznym smaku, który niekoniecznie każdemu pasuje (nam trąci bagnem).
Ja tez byłam dzieckiem niejadkiem i do tego bardzo wybrednym do tej pory mam produkty, smaki, konsystencje które omijam.
Powodzenia i mam nadzieję że traficie na fajnego hematologa i poukłada jedzeniowo i zdrowotnie.

Humbak - 2013-08-13, 22:15

vegAnka napisał/a:
ja powiem tylko tyle, ze ja jako dziecko bylam straszym niejadkiem. rodzice doslownie siedzieli z pasem obok mnie, abym cos zjadla :-?
witaj pokrewna duszo ;-) do dzis wspominam smak zimnych zup brrr :->
Agnieszka - 2013-08-13, 23:14

Moi rodzice nie byli tak hc ale monotonia gościła w domowym menu. Koszmarem jest dla mleko i zupa mleczna (przedszkolnie nabyłam traumę) - zbożowych mlek też nie pijam i wszelakie konsystencje budyniowe odpadają. Ryby też stanowiły zmorę. Nie potwierdzam teorii o grupach krwi.
vegAnka - 2013-08-14, 11:38

Humbak napisał/a:
witaj pokrewna duszo do dzis wspominam smak zimnych zup brrr
haha :lol: cos mi to mowi ;-)

Agnieszka napisał/a:
Stewia jest alternatywnym osładzaczem ale o specyficznym smaku, który niekoniecznie każdemu pasuje (nam trąci bagnem
:lol: serio?

Agnieszka napisał/a:
Koszmarem jest dla mleko i zupa mleczna (przedszkolnie nabyłam trauma)
OOOO jak wspominam picie mleka w szkole to sorry ale odrazu mnie bierze na wymioty :-P mleko lubilam (krowie) ale nie znosilam "korzucha" na nim ;-) zas teraz mleko krowie nie przechodzi, smierdzi mi ;-)

Agnieszka napisał/a:
wszelakie konsystencje budyniowe odpadają
ja mam tak z bialkiem jajek, musi byc dobrze ugotowane inaczej nie zjem.

dredka, a czy Julia sie domaga innego menu? jak z jej waga? bo jezeli waga OK, i ona sama nie widzi problem w swoim menu, to po co na sile ja zmuszac? niedobor zelaza mozesz suplementowac przez jakis czas, jezeli herbatka nie zda egzaminu. ja tez mialam do nie dawna jeszcze niedobor ferytyny, pokrzywka pomogla bardzo, ale wczesniej nie czulam sie jakos "zle".

olgasza - 2013-08-15, 12:29

dredka, a może spróbować takiego sposobu?
hxxp://dieta.mp.pl/aktualnosci/show.html?id=88095

apetyczne zdjęcia czy obrazki warzyw (np. na podkładkach do jedzenia, kubku, lodówce, tle pulpitu na kompie) raczej nie zaszkodzą, a skoro mogą pomóc... Podobnie uprawianie własnych pomidorków na balkonie, czy ziół.

Ja też należałam do grona dzieci, które jadły tylko ziemniaki ze śmietaną i chleb z dżemem (a potem z żółtym serem), a tak naprawdę zdrowo się odżywiać zaczęłam całkiem niedawno. To przecież proces jest i cieszę się, że doszłam do tego sama i nikt na moje wybory (także te niezdrowe) krzywym okiem nie patrzył.

No, nie wiem, trochę to może prowokacyjne, co napiszę, ale nie wydaje się wam, że przemycanie witamin i zdrowych produktów w zupach, kluskach itp. to taki sam zabieg, jak gotowanie zupy na kościach czy dodawanie mięsa do pierogów przez zatroskane mamuśki młodych wegetarian?
Tzn. chodzi mi o to, że w którymś momencie trzeba odpuścić z tą kontrolą i zaufać drugiej osobie/dziecku, że jest w stanie samo zadbać o swój żołądek. Chociaż teoretycznie to my wiemy lepiej i mamy dobre intencje.
Tylko pytanie, w którym momencie przestać się martwić o talerz dziecka i pozwolić mu decydować - jak idzie do szkoły? Czy na studia? Kiedy zaczyna samo sobie gotować? Zarabiać pieniądze? No, bo jasne, że dopóki to ja gotuję obiady, to chciałabym, że cała rodzina je zjadała ze smakiem. A niestety to nie zawsze działa :-/

Humbak - 2013-08-15, 14:07

olgasza napisał/a:
trochę to może prowokacyjne, co napiszę, ale nie wydaje się wam, że przemycanie witamin i zdrowych produktów w zupach, kluskach itp. to taki sam zabieg, jak gotowanie zupy na kościach czy dodawanie mięsa do pierogów przez zatroskane mamuśki młodych wegetarian?
Nie. Ponieważ w wegetarianizmie nie chodzi tylko o prawo wyboru. Nie trzeba niczego przemycać dziecku, które je tylko pewnych rzeczy nie lubi. Przemyca się tym dzieciom, które mają niezdrowe podejście do odżywiania/jedzenia.

A w przemycaniu marchewki chodzi o to, żeby pokazać dziecku, że pod pewną postacią mogą być smaczne. Gdyby mój syn był otwarty na smaki i próbowanie, nie musiałabym tego robić. Przemycając ja przejmuję jego rolę poszukującego dla niego smaku, który by zaakceptował. Mój syn marchewki nie je. I kiedy przemycałam widziałam co mu smakuje a co nie. Gdy mu zasmakowało, mogłam powiedzieć "no widzisz, tu jest marchewka i w tej potrawie ją lubisz". Tak samo mu tłumaczyłam gdy mówił, że nie lubi pomidorów, że je lubi bo je ketchup, nie smakują mu tylko nieprzetworzone. I gdy mówił, że nie lubi ziemniaków, bo lubi, ale jak frytki. Po pewnym czasie dzięki temu zaczął jeść ziemniaki. Gdy dziecko nie jest otwarte na poszukiwania smaków, czasami rodzic musi to robić, dopóki ono samo nie będzie gotowe przejąć ster.
W wegetarianizmie chodzi o coś innego.

Kat... - 2013-08-15, 17:43

olgasza, no ja się na zaufaniu do dzieci przejechałam i niestety żeby jadły i nie chorowały i nie miały niedoborów muszę przemycać i pilnować żeby zjadały, podkarmiać. Za każdym razem jak odpuszczałam źle to się kończyło.
Humbak napisał/a:
Mój syn marchewki nie je. I kiedy przemycałam widziałam co mu smakuje a co nie. Gdy mu zasmakowało, mogłam powiedzieć "no widzisz, tu jest marchewka i w tej potrawie ją lubisz". Tak samo mu tłumaczyłam gdy mówił, że nie lubi pomidorów, że je lubi bo je ketchup, nie smakują mu tylko nieprzetworzone. I gdy mówił, że nie lubi ziemniaków, bo lubi, ale jak frytki. Po pewnym czasie dzięki temu zaczął jeść ziemniaki.
u nas podobnie. Działa też inna forma, inny sposób pokrojenia, podania.
olgasza - 2013-08-15, 18:52

Wiem, wiem, dziewczyny, tak mi tylko ta myśl zaświtała w głowie, ale nie jestem do niej jakoś bardzo przywiązana :-) Bardziej dywagacja dla rozkręcenie dyskusji :-P
No i miałam na myśli starsze dzieci jednak.
Pewnie nie byłabym taka wyluzowana, gdyby to moje dziecko miało poważne niedobory, alergię, nietolerancję, czy było chore.
Ale z drugiej strony prawie nie znam takich dzieci, które jedzą chętnie warzywa i owoce, z entuzjazmem rzucają się na nowe potrawy i akceptują wszystko, co im się poda. To jakaś wyidealizowana sytuacja i można łatwo wpaść w błędne koło zakładając, że jako rodzic jesteśmy w stanie do niej doprowadzić. I trochę za dużym ciężarem jest branie na siebie całej odpowiedzialności za sposób odżywiania i zdrowie naszych dzieci.
Nie chodzi mi o to, żeby to zupełnie bagatelizować, ale też trochę odpuścić sobie, nie winić się za to, że dziecko się ubogo odżywia, nie organizować całego życia wokół kuchni i jedzenia drugiej osoby. No chyba, że ktoś lubi :-)

dżo - 2013-08-15, 19:43

Ja przemycam bo to lubię (lubię mieć świadomość, że posiłek był wartościowy), z tym że u mnie przemycanie jest jawne, mówię z czego składa się dana potrawa.
Tymon nie zje ugotowanego brokuła, ale zupę brokułową krem bardzo chętnie, z burakami do obiadu też ma kłopot, natomiast z buraczkową babeczką już nie. U nas to jest kwestia formy, nie samej obecności warzywa. Dzieciom bardzo często nie odpowiada wygląd a niekoniecznie smak danej rzeczy.

lilias - 2013-08-16, 14:42

każdy przemyt to przemyt, czyli w najlepszym przypadku można go podciągnąć pod dyplomację :) podoba mi się, że rozmawia się o nim z dzieckiem, że przyjmuje ono do wiadomości, że to samo warzywo w innej formie jest smaczne, akceptowalne, a nawet pożądane (np. fryty)

niektórzy mają szczęście mieć silniejsze organizmy, lepszą odporność na choroby, czy niedobory i tym nawet wieloletnia dieta składająca się tylko z kilku produktów nie zaszkodzi. inni muszą uważać i bardziej pilnować swojej diety. umiejętność przyswajania tego co organizmowi potrzebne nie rozkłada się na całą populację sprawiedliwie


Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group