wegedzieciak.pl
forum rodzin wegańskich i wegetariańskich

Wiek niemowlęcy - Brak cierpliwosci

Christa - 2007-10-23, 01:58
Temat postu: Brak cierpliwosci
Chcialam sie dowiedziec, czy Wy tez macie takie chwile, ze macie juz wszystkiego dosyc i najchetniej zostawilybyscie dzieciaczka z tatusiem i wyszly z domu, bo juz nie wyrabiacie? Wczoraj wieczorem mielismy totalny kryzys z naszym Maxiem i ja juz stracilam cierpliwosc. Max marudzil caly wieczor i nie moglam go odstawic od piersi. A dodatkowo bardzo bolala mnie glowa i juz naprawde nie moglam sluchac jego wrzaskow. W efekcie (i w sumie afekcie) nawyzywalam go od wariatow i niezdecydowanych glupoli, poklocilam sie z mezem, a pozniej przez pol nocy mialam wyrzuty sumienia, ze mnie tak ponioslo i ze taka wyrodna ze mnie matka...

No i wiadomo, ze nigdy bym go nie skrzywdzila i ze nie powinnam sie na niego denerwowac, bo przeciez on jest taki malutki i bezbronny, i nie umie wytlumaczyc, o co mu chodzi, ale czasami naprawde mam tego wszystkiego dosyc.

Czy Wy tez tak macie, czy tylko ja jestem jakas nienormalna?

Humbak - 2007-10-23, 02:10

Oj mam mam... może to okrutne ale ja wtedy go zostawiam np w łóżeczku i sobie wycodzę na herbatę :oops: Jak mi przejdzie wracam :roll:

[ Dodano: 2007-10-23, 03:22 ]
Jak np teraz... mały nie śpi od 1wszej i tak co dzień-dwa :roll:

Cytrynka - 2007-10-23, 05:44

Chciałam sie dopisac, ale wlasnie dobiegl mnie wrzask Adasia :-P ;-)
majaja - 2007-10-23, 05:49

Ze mnie najwyraźniej w świecie bardziej wyrodna matka, bo miewałam ochotę wyrzuć go przez okno - np. jak klejny raz przyszło mi jeść kluchy ziemniaczne w formie płynnej, czy zostawić w lesie, bo Miron na spacerach też się darł.
gosiabebe - 2007-10-23, 07:10

ja też mam czasami ( a raczej coraz częsciej ) już dość tylko ,że wtedy wyżywam się na Tomku bo on się Mają zajmuje bardzo sporadycznie i mu wymyślam ,że nie mam chwili dla siebie i jak tak dalej bedzie to zwariuje. Jeden raz nawymyślałam Maji miałam po tym straszne wyrzuty sumienia,ale co było najdziwniejsze ona przestała wtedy jęczeć i zaczęła się sama bawić .
olgasza - 2007-10-23, 08:06

Christa, jestes jak najbardziej normalna!
Ja czasem jak wysylam J. na spacer z Marianka, to mowie: - Idzcie i nie wracajcie!

:-)

taniulka - 2007-10-23, 08:10

Oczywiście masz prawo Christa do słabszych dni do jest zupełnie normalne i wcale nie świadczy, że jesteś zła mamą. Moja mam mi to w kółko powtarzała szczególnie na początku. Zobacz tak naprawdę życie wywróciło Ci sie do góry nogami.
Dla mnie najlepszym wyjściem na taką sytuację stosowanym przeze mnie jak i przez moją mamę jest wyjście z domu. Jeżeli nie można dziecka z nikim zostawić to wyjść z dzieckiem na spacer. Poćwiczyć trochę pooddychać to jest naprawdę z mojego doświadczenia dobre wyjście. Po prostu wyjść z domu i to jak najszybciej. To wszystko mija, najważniejsze by nie mieć pretensji do siebie.

alcia - 2007-10-23, 08:15

Christa napisał/a:
Czy Wy tez tak macie, czy tylko ja jestem jakas nienormalna?

Christa, ja też tak mam... tz. są momenty, kiedy mam wszystkiego dosyć, mam ochotę wyjść i uwolnić się z tych obowiązków choć na chwilę. To chyba normalne. Masz ciężką sytuację z małym, masz prawo być zmęczona! Moja Lenka jest cudo - spokojne, pięknie śpiące, nie płaczące dziecko.. mimo to jestem czzsem wyczerpana. Dzieci, gotowanie, praca.. cały dzień w biegu..
Ja raczej nie wybucham przy dzieciach, bo wydaje mi się to bardzo okrutne - wolę wyjść z domu na jakiś czas, kiedy widzę, że zaczyna się we mnie gromadzic za dużo złej energii. Wychodzę gdzieś z koleżankami na 2 - 4 godzinki i po tym czuję się jak nowonarodzona, mam pełno nowych sił i cierpliwości (mi przy Kai bywa bardzo potrzebna).
Mi bardzo są potrzebne jakieś regularne zajęcia poza domem. Po Kai chodziłam na basen, aerobik 3x w tygodniu, teraz chodzę na siłownię... To na prawdę działa :) Wychodzę z domu nieraz w takim stanie, że zastanawiam się, czy wogóle będę miała siłę choć ręką ruszyć.. a wracam taka pełna energi, tryskająca dobrym humorem :)
Polecam Ci takie rozwiązanie.. wyrwać się czasem gdzies na chwilkę - od razu lepiej się poczujesz.

agaw-d - 2007-10-23, 08:18

Też tak miewam, a w zeszłym roku to miewałam bardzo często. Miałam ochotę uciec i czasem tak robiłam. Jak już nie dawałam rady to wychodziłam, chociaż na pół godziny. Też zdarzało się, że odbijało się to na M, wówczas trochę przesadzałam, bo On zajmuje się Marcelą, a że mniej, to jest związane tylko z tym, że pracuje i studiuje. Wkurzało mnie też to, że Marcela miała czasem takie okresy, że siedziała cały dzień i całą noc przy piersi, dużo rzeczy mnie wkurzało.
Christa każdy może mieć kryzys, na pewno jesteś zmęczona itd., są lepsze i gorsze dni.
Christa napisał/a:
czy tylko ja jestem jakas nienormalna

nie jesteś na pewno nienormalna, po całym dniu spędzonym z dzieciaczkiem, ciężko czasem wieczorem jeszcze znaleźć cierpliwość i siłę na jego marudzenie. Waż ne, żeby czasem sobie pozwolić na jakąś odskocznie, gdzieś wyjść.

pao - 2007-10-23, 08:47

humbak, to nie jest okrutne, to zdrowe :)

zestresowana matka = zestresowane dziecko, zatem jeśli nie radzimy sobie i potrzebujemy odpoczynku to warto iść na herbatkę :) my się wyciszymy a i dziecko szybciej się przy nas wtedy uspokoi :)

ja z ulą mam dobrze, to złote dziecko. niemniej czasem też potrzebuję odpocząć i wtedy jeśli bartek jest na lądzie, wysyłam ich na spacer lub zostawiam ich w domu i idę do knajpki :) pół godziny dla siebie czyni cuda :)

dynia - 2007-10-23, 09:33

Rozumiem Cię doskonale i mnie nachodzą takie momenty,że mam ochote wyjsc z siebie i stanąć obok.Obok histeryzujacego Ziemka,jeszcze kwękajaca Jaga :-| No coż muszę wtedy zacisnąc zęby i jakoś to przeforsować ;-)
kasienka - 2007-10-23, 10:38

Christa, dzięki za ten wątek :D Bo ja też już mam dosyć...tylko wycie i wycie...nie wiem, czy on chory, czy co...ale coraz częściej myślę sobie, jakby to było fajnie gdzieś wyjechać samemu...albo z mężem...seksu nie mieliśmy od ponad miesiąca a ja nawet nie mam siły o tym myśleć, chociaż mam ochotę...nawet chwili dla siebie nie mamy :( wymiękam...jeszcze do tego nauka, Zuzia i wszystko...ostatnio sie przyłapałam na myślach zazdrosnych wobec znajomego fryzjera-geja...że taki to ma fajnie...sam sobie mieszka, nie ma zoobowiązań i wrzeszcząco rzygających dzieciaków...Ale potem sie pohamowałam, bo uznałam, że może on chciałby kiedyś a nawet nie ma takiej opcji... :/

to idę, bo wyje...

gosiabebe - 2007-10-23, 10:43

ja też poczułam się lepiej po przeczytaniu tego wątku ;) bo też miałam wrażenie ,że jestem jedyną osobą na świecie która ma takie odczucia :/
Christa - 2007-10-23, 11:05

uff, wlasne spadl mi wieeelki kamien z serca, ze jednak wszystko jest ze mna w porzadku! :-)

No coz, widocznie juz taki nasz los, a przy tak malutkim dzieciatku frustracja jest jeszcze o tyle wieksza, ze nijak nie mozna sie z nim dogadac. Na pytanie: "co sie dzieje/o co ci kochanie chodzi?", slychac jeszcze wiekszy ryk.

Mnie to juz do szalu doprowadza, jak Max wrzeszczy z glodu, pozlopie 5 minut jak stary pijak i dalej sie awanturuje: skacze po calej piersi, wyrywa sobie cycusia, troche possie, troche powrzeszczy, odpycha sie, wyje i wez sie tu domysl, o co mu chodzi?

A najgorsze w tym wszystkim jest to, ze jak zdarzy sie to w nocy, to (w moim przypadku) wyjscie z domu odpada. Co najwyzej moge wyjsc do drugiego pokoju, ale Maxio bedzie jeszcze glosniej wyl, bo przeciez chcial sobie pociumkac cycusia, a mama mu nie daje :roll: .

rosa - 2007-10-23, 11:09

wiecie co, a ja tęsknię do czasów kiedy moje dzieci były małe
chociaż wtedy myślałam, że zwariuję

frjals - 2007-10-23, 11:24

majaja napisał/a:
miewałam ochotę wyrzuć go przez okno

też tak miałam... :-? .
Zdaję sobie sprawę, że to powszechne, trudno mi sobie wyobrazić osobę, która nie miałaby dosyć przebywania z dzieckiem non stop...

Teraz siedzę z W. od czwartku w domu bo chory. Ja też chora. Całą sobotę i niedzielę B. pracował do nocy i już nie mam siły. Wczoraj miałam kryzys, aż się poryczałam bo nie umiałam nakłonić W. do wykonania zadania. Ochota zrobienia krzywdy dziecku albo sobie jest spora. Nie potrafie tej agresji wyładować i w sumie wiem, że nikt mi nie pomoże...
Na razie udało mi się spacyfikować W. czytaną książką, którą wypożyczyliśmy z biblioteki. Jako że nie mogę czytać na głos ze wzgledu na gardło wysłuchał "W dolinie muminków" czytaną przez Kowalewskiego. Wczoraj połknął połowę z 3 godzin czytania, a przerwaliśmy tylko dlatego, że była kolacja. Przed nami jeszcze 4 płyty ze wspomnieniami powstańców :-> .
Christa, jeżeli jest ktoś kto ci pomoże to bez wyrzutów sumienia korzystaj. Poza tym masz prawo do frustracji i negatywnych emocji.
rosa napisał/a:
a ja tęsknię do czasów kiedy moje dzieci były małe
chociaż wtedy myślałam, że zwariuję

racja. ot i druga strona medalu :lol:

alcia - 2007-10-23, 12:35

Christa napisał/a:
pozlopie 5 minut jak stary pijak i dalej sie awanturuje: skacze po calej piersi, wyrywa sobie cycusia, troche possie, troche powrzeszczy, odpycha sie, wyje i wez sie tu domysl, o co mu chodzi?

Moje dzieci DOKLADNIE w ten sposób zachowywały się przy problemach z brzuszkiem (kiedy zjadłam coś nieodpowiedniego)

pao - 2007-10-23, 13:44

Cytat:
Na pytanie: "co sie dzieje/o co ci kochanie chodzi?", slychac jeszcze wiekszy ryk.


bo dziecko tez bardzo chce Ci powiedzieć, tylko ono to dopiero ma stres bo jego trudniej zrozumieć...

cóż, chyba nie będę się udzielać w tym wątku, mnie ula nie stresuje a gabi zdarzyło się 2 razy w okresie niemowlęcym (w obu poszłam do kuchni, wytupałam się, wypłakałam, a gdy uspokoiłam doszłyśmy jakoś do porozumienia :) )

choć z drugiej strony pewna frustracja tez mnie dopadła: mam poczucie, zę nikomu poza ula nie jestem potrzebna... z jednej strony wiem ze to absurd, ale z drugiej... cóż... na to też znajdę metodę ;)

Tobayashi - 2007-10-23, 13:59

A pamiętacie jak ponad rok temu Chyllińska napisała swój felieton, o tym, że chciała wystawić swojego Rysia na allegro? :mryellow: Podobno została strasznie skrytykowana, no bo jak matka polka może tak gadać, ale ona powiedziała prawdę - po swojemu, czyli dosadnie :-D
kasienka - 2007-10-23, 14:23

Taaak, po tym felietonie Chylińskiej miałam dziwne odczucia, myślałam sobie, jak ona może tak pisać...a teraz czuję się dokładnie tak samo :mrgreen:
Ewa - 2007-10-23, 14:44

kasienka napisał/a:
a teraz czuję się dokładnie tak samo :mrgreen:

To za ile wystawiasz Emila? ;-)

Tobayashi - 2007-10-23, 15:51

Ja też nie byłam przygotowana na aż takie zmiany, jakie niesie ze sobą dziecię. Czytałam, że wszystko się zmieni, no ale myślałam, że przecież tyle ludzi ma dzieci, nie może być aż tak źle :mryellow: Na szczęście mam spokojne dziecko, ani razu nie mieliśmy kolki, mamy duże szczęście, a i tak nie raz jestem tak zmęczona (i ogłupiona rutyną), że po wypłukaniu wkładam smoczek do buzi mojemu mężowi :mryellow: A jak mam wsadzić kotu tabletkę do gardła, to wołam "Chodź Tobiaszku!" :-D (Przy czym kotka nazywa się Gienia...)
taniulka - 2007-10-23, 15:54

Cytat:
To za ile wystawiasz Emila? ;-)

:lol:

Lily - 2007-10-23, 16:03

Kasienka, nie sprzedawaj Emilka, on taki słodki ;)
Ja się wcale nie dziwię, że można mieć dość, nawet kilka godzin męczy, a co dopiero cała doba z małym potworem ;) (bez obrazy :D )

dynia - 2007-10-23, 17:04

Christa napisał/a:
pozlopie 5 minut jak stary pijak i dalej sie awanturuje: skacze po calej piersi, wyrywa sobie cycusia, troche possie, troche powrzeszczy, odpycha sie, wyje i wez sie tu domysl, o co mu chodzi?


Kochana i u nas identycznie,czasem już wymiekam ....

Karolina - 2007-10-23, 17:14

Lily napisał/a:
Kasienka, nie sprzedawaj Emilka, on taki słodki

Niestety dzieci są słodkie tylko na zdjęciach, i cudze w wózeczkach...Własne to rutyna, płacz i nerwy. Bywają oczywiście miłe chwile itd.
Ja mam prawie codziennie jakiś kryzys nerwowy, jestem do Mii uwiązana, jak mnie nie ma 2 godziny to już tragedia. Wczoraj byłam u fryzjera, Mateusz z dzieciakami w parku a Mia jak na złość się przebudziła i zaczęła ryczeć.
Zdaję sobie sprawę, że raczej nie jestem dobrą matką, bo wydrzeć się potrafię na Tymka. Nie wiem skąd moja Mama miała taką anielską cierpliwość, ale ja po prostu taka nie potrafię być.

YolaW - 2007-10-23, 18:14

Moje doświadczenia na razie ograniczają się do rocznej opieki nad roczniakiem przez 8 godzin dziennie i wiem jakie to męczące (a ja przynajmniej miałam perspektywę wolnego wieczoru i weekendu). Także podziwiam wszystkie mamy za cierpliwość anielską... Jesteście wielkie a kryzys każdemu się zdarza i moim zdaniem na pewno nie świadczy o tym, że jesteście złymi mamami - wręcz przeciwnie :)
honey - 2007-10-23, 18:25

oo temat jak dla mnie...
moja 18 miesieczna dziewuszka od tygodnia codziennie miauczy....
to nie jest placz ..tylko takie marudzenie ...zawodzenie...
czy wszytkie dziewczynyki tak maja..? takie artystyczne histerie...??
syn nie mial takich okresow.... o rany...

agaw-d - 2007-10-23, 19:12

Moja Macella od jakiegoś czasu tak lamentuje :shock: , nie płacze, tylko tak zawodzi, szczególnie jak jest zmęczona. Nie mogę tego słuchać, ale co zrobić, czasem nie ma innej rady, jak jej wysłuchać... ;-)
alcia - 2007-10-23, 19:14

honey napisał/a:
czy wszytkie dziewczynyki tak maja..?

na szczęście nie ;)
Karolina napisał/a:
jestem do Mii uwiązana, jak mnie nie ma 2 godziny to już tragedia

tak często je? Czy tatuś nie potrafi się zająć?
Współczuję, nie potrafię sobie nawet wyobrazić takiego "uwiązania" w tym wieku dziecka. Mnie karmienie ogranicza (tzn. nie czuję się ograniczona, bo to lubię), poza tym karko może i potrafi mnie całkowicie zastąpić przy obu dziewczynach...

Ewa - 2007-10-23, 19:18

Jak Was czytam, to zaczynam zazdrościć. Nie tego oczywiście, że brakuje Wam cierpliwości, tylko tych rad w stylu "wyjdź gdzieś, idź na spacer, basen czy do kawiarni". Kurka, mi też daleko do matki idealnej, czasem przypominam bombę zegarową, tylko ja nie mam możliwości odreagować. Nie mogę wyjść z domu choćby na pół godziny sama ani dzieci mi nikt na spacer nie zabierze...
orenda - 2007-10-23, 19:25

honey napisał/a:
czy wszytkie dziewczynyki tak maja..? takie artystyczne histerie...??
Tak Liwia też ma takie lamenty... Wtedy mówię na nią "męczybuła" a ona się śmieje i powtarza "buła"...
Mam przed sobą 10 kroków ku temu, aby stać się lepszym rodzicem... Może komuś się przyda:

1. Miłość jest najważniejszą potrzebą wszystkich dzieci.
2. Słuchaj uważnie tego, co mówi Twoje dziecko.
3. Granice są potrzebne nawet w najbardziej kochającym się związku.
4. Śmiech pomaga rozładować napięte sytuacje.
5. Postrzeganie świata z perspektywy dziecka i wyobrażanie sobie, co czuje dziecko, jest kluczem do zrozumienia jego zachowania.
6. Chwal i zachęcaj swoje dziecko.
7. Szanuj swoje dziecko tak, jakbyś szanowałbyś dorosłego.
8. Ustal porządek dnia.
9. W każdej rodzinie potrzebne są zasady.
10. Nie zapominaj o własnych potrzebach.



Te punkty mają się nijak trochę do naszych frustracji ;-) (no może poza ostatnim), ale wisi to u mnie na tablicy przed kompem i czasem czytam te mądre teksty i czasem pomagają.
Ja o sobie mówię "matka-wariatka", bo bywa, że mną emocje targają i potrafię się wydrzeć bądź mam taki ton głosu pretensjonalny. :roll: Niestety rzadko kiedy mam czas dla siebie i 80% czasu jestem z dzieckiem sama. A teraz to już w ogóle nie wiem jak to będzie.

Christa - 2007-10-24, 00:47

YolaW, oby Ciebie ominely frustracje!

A tekst, zamieszczony przez orende, tez sobie gdzies powiesze, chociaz u nas na razie na wiekszosc punktow jeszcze za wczesnie, bo Maxio jest poki co dzieciaczkiem o bardzo malym rozumku ;-) .

Iwona - 2007-10-24, 01:19

Karolina napisał/a:
Niestety dzieci są słodkie tylko na zdjęciach, i cudze w wózeczkach..

No właśnie.

Ja też tak mam Christa, czasem się wydrę na mojego 3-latka, a potem mam wyrzuty sumienia, czasem zlałam mu pupę, bo już nie wytrzymywałam (sytuacja: ja mówię coś do niego, a ten mnie specjalnie nie słucha, tzn. słucha, ale udaje, że nie, tylko bawi się jakąś zabawką i mnie lekceważy. Mnie to momentalnie bierze i wkurzonko gotowe. Oj, jak mi się ciężko czasem pohamować, żeby na niego nie krzyknąć albo nie złoić mu pupska). A mała też mi da czasem popalić. A potem człowiek sobie wygaduje od złych i wyrodnych matek...

Ania D. - 2007-10-24, 08:52

Ewa, ja już dawno chciałam Ci powiedzieć, że Cię podziwiam za Twoją siłę. Ja dopiero teraz zaczynam gdzieś sama wychodzić, bo wcześniej wolałam być z mężem. Teraz jednak, gdy Pawełek zaczął mnie tesotwać i mówić "nie", to czasami jestem tak umęczona, że czuję się jak w sytuacji bez wyjścia. Jesteś niezwykle silna.
Ja patrzę na bycie z dzieckiem w ten sposób, że dzięcki niemu uczę się siebie. Nie znałam siebie od pewnych stron, bo nie byłam w takich sytuacjach, jak jestem teraz. Teraz widzę, jak można mnie wyprowadzić z równowagi, co jest moją słabą stroną. Były chwile, że denerwowałam się na Pawełka i chciałam go (zwłaszcza, jak był młodszy) wystawić za balkon. To był czas ogromnego zmęczenie i frustracji, że jest się z dzieckiem, nosi go na rękach, a ono płacze coraz bardziej. Teraz jest inaczej, bo Pawełek sam zaczyna prowokować różne sytuacje i patrzy, jak ja się zachowam. Zmieniałam się na tyle, że staram się mówić zawsze spokojnie, nie daję mu klapsa (który tylko jest wyrazem mojej frustracji, a nie powoduje, że Pawełek zmienia swoje zachowanie - wręcz przeciwnie, robił coś z jeszcze większą energią). Trud wychowania dzieci jest ogromny, ale daje też bardzo dużo kobiecie, która chce z tego skorzystać. Daje mi siłę i wiarę, że poradzę sobie ze wszystkim, skoro potrafiłam przetrwać bunty małego dziecka. I zawsze sobie powtarzam, że wszystko się kiedyś zmieni i skończy, dzieci dorosną i będzie inaczej.

taniulka - 2007-10-24, 08:57

Ania D. napisał/a:
wszystko się kiedyś zmieni i skończy, dzieci dorosną i będzie inaczej.


I wtedy będziemy wspominać te chwile z nostalgią :)

gosiabebe - 2007-10-24, 09:47

agaw-d napisał/a:
Moja Macella od jakiegoś czasu tak lamentuje


Maja tak robi od jakiś 3 miesiecy.po prostu jęczy ,nie płacze tylko jęczy o wszystko -bo chce jeść ,pić ,spać ,bawić się tą a nie inną zabawką albo jakimś przedmiotem którego nie moge jej dać bo jest niebezpieczny.Rano otwiera oczy i jęczy.Cicho jest tylko kiedy robi coś czego nie może-np weznie coś co jest zabronione.Jeśli to się nie zmieni to zwariuję.I nie mogę jej zostawić na chwile bo nie mam z kim a wyjscie do drugiego pokoju nic nie da bo tam przydrepcze( nie mamy drzwi w pokojach),lub zacznie przerazliwie płakać tak ostentacyjnie jakby ją ktoś bił albo cos.masakra

orenda - 2007-10-24, 14:02

Christa, tutaj jest tekst jest bardziej rozwinięty: hxxp://zobacz-uslysz-powiedz.pl/wychowanie_bez_przemocy/10_krokow_ku_temu__by_byc_lepszym_rodzicem.html
kasienka - 2007-10-24, 14:15

Kurcze, nie pamiętałam, że Chylińska chciała młodego wystawić na allegro ;) Ja nie chcę :mrgreen: Ale chwilami naprawdę wymiękam...Choć wczoraj było lepiej trochę, a dziś jestem jak na razie dumna z siebie, bo rano zaniosłam Emila siuśki do badania, potem poszliśmy na konferencję ;) i Emil choć nie spał był grzeczniutki przez prawie godzinę, no i w ogóle wzbudziliśmy sympatię chyba :mrgreen: potem wróciłam do chaty, potem odebraliśmy Zuzię z przedszkola i Emil spał całą godzinę jak byliśmy na dworze, w chuście...a Teraz obiad się gotuje i jeszcze pranie wstawiłam...Więc do przodu...Ino wieczorem muszę iść na zajęcia i uczyć się bo w sobotę mam test :(
nina_an - 2007-10-24, 15:01

wielkie dzięki za ten wątek:) już myślałam, że tylko ja jedyna jestem ta "wyrodna matka",pośród miliona istot obdarzonych anielską wręcz cierpliwością ;-) , co to niekiedy wymięka i dziecko nazywa wstretnym bachorem :lol:
Cytrynka - 2007-10-24, 15:38

Problem w tym, że pisma dla rodziców pokazują zdjęcia pięknej i zadbanej mamy, zadowolonego, czystego, nieoplutego malucha. Rady, by się zdrowo odżywiać i dbać o swoje samopoczucie, ale nie zawsze piszą jak ten stan osiągnąć i że często jest to trudne (szczególnie jak się nie ma nikogo do pomocy). Ja przez długi czas czułam się gorsza, bo nie wyglądam jak mama z pisma albo mialam wyrzuty sumienia, że niewystarczająco poświęcam się dzieciom. Efekt był taki, że chodziłam poddenerwowana, miałam wyrzuty sumienia, że zamiast czytać dzieciom książeczki, gotuję obiad, albo że jemy byle co, bo wybraliśmy spacer. Z pierwszym dzieckiem wbrew pozorom jest najtrudniej. Ja mając tylko Julcię, często jadłam śniadanie o 13 czy 15 godzinie a Julcia jadla słoiczki, bo ja się nie wyrabiałam z niczym. Moje życie po porodzie stanęło na głowie i nie potrafiłam go ogarnąć, ogarnąć chaosu, który zapanował.
Dziś miałam ciężką noc. Jestem chora, chyba znowu szwankują mi zatoki. Po drugiej obudziła się Julcia i chciała wejść do nas do łóżka (na co się nie zgoldził tata, bo z Adasiem i tak jest ciasno). O 2.45 obudził się Adaś i nie spał do 3.45 (pewnie dlatego, że miał kupę, ale ja z zawalonym nosem tego nie czułam i dopiero po godzinie wpadłam na to, żeby mu zajrzeć do pieluszki). Kiedy przychodzą takie momenty, przypominam sobie 2 czerwca 2006 roku. Wracaliśmy samochodem od genetyka. Byłam w ciąży z Adamem i nie wiedziałam, czy zdążę się nim nacieszyć.
Pamiętam jak wyłam siostrze do słuchawki (ale dostałam wtedy rachunek telefoniczny :roll: ), że chcę mieć normalne życie, takie jak do tej pory: brak czasu na cokolwiek, bajzel w mieszkaniu, nieprzespane noce, obolałe od karmienia piersi, brak towarzystwa, ciągłe siedzenie w domu, noszenie dziecka na rękach, chcę mieć to wszystko, na co do tej pory narzekałam. Chcę to wszytsko przeżyć z moim dzieckiem - niech tylko będzie...
Zostałam wysłuchana i teraz zawsze staram się o tym pamiętać, że choć jest ciężko, jest dobrze. A że czasem mam ochotę walnąć drzwiami? Nie jestem mamą z kolorowej gazety, jestem mamą, która mocno kocha swoje dzieci, która musi dokonywać ciągłych wyborów: gotuję, czy sprzątam, czytam dzieciom czy robię pranie, pięknie wyglądam czy dłużej śpię, idę spać czy czytam itd.
Byłam ostatnio u znajomych: ich dzieci mają już 11 i 14 lat. Kiedyś też były uwiązanymi mamusi spódnicy maluchami :-) Teraz są coraz bardziej niezależnymi nastolatkami. Czternastolatka maluje paznokcie i nosi spodnie biodrówki, chłopcy się za nią oglądają. Nadszedł nowy etap dla ich rodziców i dzieci. Rodzice wyglądają kwitnąco i są dumni ze swoich dzieci, a też mieli ciężko. Nasze dzieci kiedyś będą chciały się uniezależnić, chodzić na imprezy, mieć swoje tajemnice, pewnie nie zawsze będą postępować tak jak sobie byśmy tego życzyli. Cieszmy się więc, że teraz są dla nas, że chcą być blisko, mają dla nas dużo czasu, ale jednocześnie powinnysmy wiedzieć, że jesteśmy dla swoich dzieci najwspanialsze, najpiękniejsze i najmądrzejsze i to, że mamy prawo do zmęczenia, zrezygnowania i chęci ucieczki. To jest prawdziwe i nie ma się czego wstydzić.
POzdrawiam Was dziewczyny i tatusiów też (jeśli zajrzą na ten wątek).
Rodzicielstwo to ciężka praca, daleko od wyidealizowanych obrazków z kolorowych pism. Jestesmy ludźmi nie cyborgami, mamy prawo do złości, braku cierpliwości, zmęczenia. Jesli możesz, wyjdź gdzieś. Mnie się rzadko to zdarza, ale jeśli się uda, wystarczą dwie godziny, bym nabrała sił i z radością wracała do domu.

YolaW - 2007-10-24, 15:45

Christa napisał/a:
YolaW, oby Ciebie ominely frustracje!

Christa myślę, że się raczej nie wymigam...czytam Wasz wątek i przygotowuję się psychicznie :) Zwłaszcza, że znam siebie...

[ Dodano: 2007-10-24, 16:51 ]
Cytrynko świetnie to wszystko ujęłaś...

kasienka - 2007-10-24, 16:19

Cytrynka, poryczałam się... :"")
- 2007-10-24, 16:43

Cytrynka, pięknie to napisałaś!
Cytrynka - 2007-10-24, 17:01

Dzięki Dziewczyny
Capricorn - 2007-10-24, 17:35

Niestety, zanim smarki ;-) dorosną, dają nieźle popalić. Z dzieckiem kilku- czy kilkunastomiesięcznym problem jest taki, że nie do końca wiadomo, dlaczego ma korbę. Ale potem nie jest łatwiej - kilkulatki też potrafią mieć przepotężną korbę, i jedyne, co mają do zakomunikowania matce, to: JESTES GLUPIA! Jeszcze ciekawiej jest, gdy korba dopada więcej niż jedno dziecko w tym samym czasie :D

Z czasem wyrobiłam sobie dystans do tych cyrków (powtarzam, mam na myśli ekscesy kilkulatków), obserwuje sobie z boku jakzjawisko się nasila, i sama się pocieszam, że po tysiąckroć wolę dziecko z charakterkiem niż jakies ciepłe kluchy :D

Cytrynka - 2007-10-24, 17:45

Capri, podpisuje się pod Tobą, choć moja najstarsza ma dopiero 4.5 roku :-)
Ale za to, moje średnie trzyletnie synusiątko, spojrzało mi ostatnio w oczy i powiedziało: Ale jesteś śliczna :-D

malina - 2007-10-24, 20:53

YolaW napisał/a:
Cytrynko świetnie to wszystko ujęłaś...


Cytat:
Cytrynka, pięknie to napisałaś!


Dokładnie!!!

Karolina - 2007-10-24, 21:50

alcia napisał/a:
Czy tatuś nie potrafi się zająć?

problem wynika z tego, że Mia przez całe wakacje była tylko ze mną, Mateusz był w Poznaniu. Zresztą straszna z niej niedotykalska była - od razu ryczała jak ktoś inny niż ja brał ją na ręce. Teraz minęło półtora miesiąca i jest ok, tatuś jest jak mamusia tylko bez cycuszka niestety. Staram się ją ćwiczyć, wydłużać przerwy między karmieniami, ale jak ma np. 3-godzinną to potem ssie co półtora...

Tobayashi - 2007-10-24, 22:22

Cytat:
Nie jestem mamą z kolorowej gazety, jestem mamą, która mocno kocha swoje dzieci,


To jest to !!! :mrgreen:

Myślę, że kiedy kobieta już krzyczy na swoje dzieci, to znaczy, że jej granice zostały przekroczone i że za dużo daje, a za mało otrzymuje lub za mało dba o siebie. Myślę, że nazbyt często sytuacja wygląda tak, że jeżeli mąż pracuje zarobkowo, to uważa, że to cały jego obowiązek i ma spokój. Natomiast kobieta ma się "tylko" zajmować domem. A jak mówi angielskie powiedzenie "woman's work's never done".

Christa - 2007-10-25, 02:26

Cytrynko, jestes wspanialą mamą i bardzo mądrą kobietą!
ajanna - 2007-10-25, 03:05

oj dziewczyny, ja też się poryczałam czytając co poniektóre Wasze wypowiedzi :cry: . poczułam ogromną ulgę, bo ja ciągle sobie wyrzuty robię, że nie jestem dość dobra, zorganizowana i cierpliwa, że wyżywam się na mężu i starszej córce, którzy przecież starają mi się pomóc :oops:
ja tych rad o wychodzeniu nie mam jak stosować, zresztą szczerze mówiąc jak wychodzę na szybkie zakupy czasem, to wracam bardziej zmęczona - musiałabym chyba wyjść na parę dni, żeby odreagować. :lol: dla mnie taką odskocznią są książki i filmy - mimo, że oglądane w większości z dziećmi na kolanach, no, i bogu dziękuję za internet, bo to właściwie cały mój kontakt ze światem :-)
żeby przetrwać uciekam myślą w przyszłość. wyobrażam sobie, co będzie na wiosnę, albo za rok :-) no i patrzę na słodkie mordki moich synków, kiedy jest dobrze i się do mnie uśmiechają i wtedy staram się ładować baterie :-)
kiedy Weronika była mała nie miałam takich problemów, raz że była b. grzecznym dzieckiem, dwa, że wszędzie ją ze sobą zabierałam, więc w żaden sposób nie czułam się ograniczona. z chłopcami w ogóle sama nie wychodzę, bo za ciężko mi z tym wielkim wózkiem. poza tym teraz mam większą rodzinę, większe mieszkanie i co za tym idzie więcej spraw do ogarnięcia :roll: ale uczę się odpuszczać - gotowanie, sprzątanie i in. takie. i tak jak przy Weronice chciałam, żeby czas płynął jak najwolniej i żeby jak najdłużej pozostała małym, słodkim bobaskiem, tak teraz (po raz pierwszy od liceum) chcę żeby czas płynął jak najszybciej, żeby chłopcy szybko się usamodzielniali - uczyli jeść, siedzieć, chodzić, mówić, bo wiem, że wtedy przynajmniej fizycznie, będzie mi łatwiej :-) ale wiem, tak jak ktoś tu mądrze napisał, że kiedyś, z perspektywy będę wspominać ten czas z rozrzewnieniem :-)

Cytrynka - 2007-10-25, 03:53

Christa, bardzo dziękuję za miłe słowa. Patrzę na zdjęcie Twojego syncia, jest prześliczny.
Ajanna, te rady dotyczące wychodzenia nie zawsze da się zastosować. Teraz jeśli wychodzę, to na ogół z Adasiem do sklepu z ekologicznym jedzeniem, a starszaki zostają z tatą. Sama ostatnio raz byłam gdzieś, aby odpocząć, spokojnie połazić, dokładnie 8 października 2006 (przy czym na ogół dostaję wychodne na nie dłużej niż 2-3 godziny, a z godzinę zajmuje jazda w obie strony i parkowanie, jeśli chcę połazić po sklepach).
Teraz radzę sobie tak, że czasem wieczorami (muszę się zmotywować, by robić to często) robię kartki pocztowe, obrabiam zdjęcia, lepię z masy solnej, szyję coś dla lalek. Robię coś, co mnie odpręża na tyle, że następnego dnia nie drażni mnie bałagan, kłótnia dzieci czy niewyspanie. Mam jedynie problem z decyzją czym się zająć (za dużo rzeczy bym chciała zrobić).
Filmy też oglądam z dziećmi, na szczęście ostatnio gustuję w komediach albo kinie familijnym.
Dziękuję Bogu, losowi, i wynalazcy za internet i telefon no i za wegedzieciaka :mryellow: .

Christa - 2007-10-25, 04:07

Tobie ajanna to w ogole nalezy sie order, ze tak sobie swietnie dajesz rade z blizniakami! Naprawde jestem pelna podziwu i dopiero teraz, majac jednego niemowlaczka, wyobrazam sobie, jak to musi byc ciezko z dwoma! Naprawde pelen szacunek dla Ciebie! I dla Ciebie Cytrynko tez! Bo z trojka malych dzieci to juz w ogole musi byc niezla jazda!

A co do wyobrazania sobie przyszlosci, to jest to teraz cos, co trzyma mnie przy zyciu. Autentycznie o niczym innym nie marze, jak o tym, zeby moj synek zaczal juz chociaz mowic, zeby sie mozna z nim bylo troche dogadac. Bo ja nawet na usmiech nie mam jeszcze co liczyc... :-( . Maxio jest tak nieszczesliwy i wymeczony po calodziennym i calonocnym stekaniu i prezeniu sie, ze juz chyba nawet nie ma sily na usmiech. Zreszta na razie nie ma powodow do tego usmiechu. A ja tak bardzo chcialabym mu nieba uchylic!

Cytrynka - 2007-10-25, 04:41

Christa, ja na początku karmienia prawie po każdym posiłku żułam kminek, wydaje mi się, że trochę pomaga na problemy z brzuszkiem (bo jeśli się rzuca przy piersi i jest niespokojny to można to podejrzewać). Moja mama jest po operacjach i chirurg jej doradził jedzenie kminku, położna ze szkoły rodzenia zaś doradzała także żucie majeranku, jeśli mamy choć cień podejrzeń, że nasz posiłek może spowodować ból brzuszka.
Maxio jest malutki, ale czas szybko płynie. Moja znajoma twierdzi, że najgorsze są pierwsze 4 miesiące, a potem już z górki ;-) Jeszcze trochę i zacznie się do Ciebie uśmiechać i komunikować się z Tobą. Musicie się siebie nauczyć, a na to potrzeba czasu.
Jego układ pokarmowy także dojrzewa. Zobaczysz już wkrótce będzie lepiej. Ściskam Was mocno.
P.S. nie mam pojęcia, czy życzyć Wam miłego dnia czy miłego wieczoru :roll: :-D

majaja - 2007-10-25, 06:10

frjals napisał/a:
Wczoraj miałam kryzys, aż się poryczałam bo nie umiałam nakłonić W. do wykonania zadania.

Wyszłam wcześniej z pracy poszliśmy naokoło z Mironem przez las. Ciągał jakieś badyle i oczywiscie wybrudził jasną kurtkę. Jak to zauważył to oczywiście uznał, że skoro brudne to trzeba zdjąć. Żadne argumenty, prośby i groźby nie pomagały, zaczął rozbierać się do rosołu. Nieopatrznie powiedziałam, że buty też ma brudne więc usiadł na ziemi i zaczął buty też zdejmować. Myślałam, że go zamorduję. Dobre 10 min się z nim szarpałam zanim pozwolił spowrotem się ubrać ]:->

alcia - 2007-10-25, 08:47

Cytrynka napisał/a:
Dziękuję Bogu, losowi, i wynalazcy za internet i telefon no i za wegedzieciaka :mryellow: .

oj tak :)
Ja zawsze miałam dużą potrzebę kontaktu z ludźmi, zawsze żyłam w wielkim gronie osób, dużo się działo... Sfiksowałabym, gdyby coś nie zastąpiło mi mojego wcześniejszego towarzyskiego trybu życia. Często wegedzieciak bywał/jest dla mnie jedynym kontaktem ze światem dorosłych, na prawdę momentami byłoby mi bardzo ciężko be niego.. Dlatego dziękuję Wam wszystkim (w imieniu moich dzieci również ;) ) :)

Humbak - 2007-10-25, 09:17

alcia napisał/a:
Dlatego dziękuję Wam wszystkim
Ja również :D doszłam z Natalią do etapu w którym fiksum dyrdum się dostawało, warczałam na wszystko i wszystkich, byłam niemiła i choć bardzo chciałam do ludzi, do świata wyjść to jak tylko ktoś miał przyjść czułam panikę w stylu nie dam rady, natalia będzie płakać a ja jej nie uspokoję, w domu bałagan jak ja to posprzątam, zobaczą jak niezaradna jestem i tak wiele innych... do dziś obawiam się gości w kwestii co podać na stół, bo ja prawie nie gotuję w domu więc nie umiem i nie mam wprawy, ale ludziska kochane przekonały mnie że nie to najważniejsze, kanapka bywa naprawdę czymś fajnym w łapkach dziecka, a dorośli nie gniewają się gdy dostają gotowca do kawy ;) Teraz niestety nie mam możliwości zostawienia Kubusia i urwania się gdziekolwiek choćby na godzinę, ale i tak jakoś czuję się przy nim naprawdę wspaniale. Jestem bardziej otwarta i nawet ostatnio byłam u znajomych na... nauce robienia sushi :D

A te wszystkie zmiany dzięki temu że pewnego dnia wlazłam na wegedzieciaka i tu otoczyło mnie tylu fajnych otwartych ludzi :D

rosa - 2007-10-25, 09:33

jak ja żałuję, że nie miałam wegedzieciaka, kiedy moje dzieci były małe
byłoby mi dużo łatwiej, ale z drugiej strony wegedzieciak też mnie czasem stresuje
bo ja sobie po prostu nie radzę, jestem tak niezorganizowana i niegospodarna, że dziwię się że moje dzieci jeszcze żyją ;-)
ja to naprawdę jestem bardzo średnią matką, cierpliwości za grosz,
ale chłopcy uważają, że jestem najlepsza i nie zamieniliby mnie nigdy, i to mnie pociesza

bo tak naprawdę, to dzieci są bardzo wyrozumiałe i bardzo dużo wybaczają

pao - 2007-10-25, 10:18

bo o tym jakimi jesteśmy matkami dowiemy się za 20 lat od naszych dzieci :)

w końcu za tę lekcję to ona wystawią nam cenzurkę :)

a najlepiej będzie ocena widoczna gdy będziemy babciami, bo wtedy zobaczymy jak duże zaufanie i akceptację naszych metod będziemy mieć u dzieci :)

Lily - 2007-10-25, 10:49

Pamiętam jak Jula była malutka i urządzała codzienne wrzaski, a my z siostrą doszłyśmy do wniosku, że nawet ze 3 osoby do takiego małego dziecka to nie za dużo (trzeba było kołysać, karmić, przewijać prawie non stop, o tym, żeby coś ugotować nie mogła pomarzyć). Wtedy moja kuzynka urodziła bliźniaki (ma też starszą córkę) i jej mama opowiadała, jak to A. sobie świetnie radzi, zajmuje się dziećmi, gotuje, w ogóle nie potrzebuje pomocy i jeszcze sama pomaga. Oczywiście dzieci na butelce, bo "nie miała pokarmu". Takie osoby na pewno świetnie mogą wpędzić w poczucie winy "ja sobie nie radzę z 1, a ona z trójką jeszcze domem się zajmuje, gotuje, sprząta? to ja chyba jestem jakąś ostatnią ofermą...". Ale tak nie jest.
YolaW - 2007-10-25, 17:09

Christa napisał/a:
Zreszta na razie nie ma powodow do tego usmiechu.

Christa ma na pewno mnóstwo - choćby kochająca Mama na każde zawołanie, Twoje ciepło, Miłość...Jestem pewna, że Maxio to wszystkjo czuje i jeśli jeszcze nie buzia to Jego serduszko się śmieje do Ciebie :)

rosa napisał/a:
bo ja sobie po prostu nie radzę, jestem tak niezorganizowana i niegospodarna

rosa jakbyś pisała o mnie. Przeraża mnie właśnie z tego względu Macierzyństwo, ale jednocześnie Twój przykład (i nie tylko Twój) daje mi nadzieję, że i moje dzieci przeżyją i nawet będę dla nich najlepszą Mamą na świecie :) (mam nadzieję...)

rosa - 2007-10-26, 09:05

YolaW :mryellow: będzie dobrze, wypracujecie sobie jakiś system
YolaW - 2007-10-26, 19:31

rosa ja wlaśnie liczę na to, że tylko jakiś system nas uratuje :mryellow:
ajanna - 2007-10-26, 20:04

a ja mam jeszcze jeden sposób na odreagowanie błyskawiczne - jazda samochodem i słuchanie głośnej muzyki - w tym samochodzie najczęściej, albo na słuchawki jak ktoś dzieci potrzyma. to pomaga mi przypomnieć sobie, że oprócz bycia mamą, mam też inne strony osobowości :lol:
pao - 2007-10-26, 20:16

jak o jeździe samochodem:
kiedy miałam naprawdę złe wieści i humory metoda zawsze jedna i ta sama: rower, śpiwór i trzy dni po lesie ;) nikt nie wiedział gdzie jestem ani kiedy wrócę, a ja tak długo jeździłam, skakałam i szalałam aż w końcu rzucałam się gdzieś na trawę i ryczałam patrząc w niebo (najczęściej już gwieździste...)

od pojawienia sie gabrysi tej metody nie uskuteczniałam przede wszystkim z braku możliwości, ale też dlatego, że jakoś lepiej sobie zaczęłam radzić z tymi wielkimi kłodami... dziś juz nawet jakbym miała sposobność to już nie potrzebuje tej metody, choć mimo wszystko z chęcią zaszyła bym się gdzieś sama w dziczy ;)

gosiabebe - 2007-10-26, 21:30

pao napisał/a:
nikt nie wiedział gdzie jestem ani kiedy wrócę,

nie no nie wyobrażam sobie moich bliskich w sytuacji w której nie mają pojęcia co się ze mną dzieje ;-) tak samo ja nie wyobrażam sobie ,że oni nagle bez słowa znikają :-P
Pao jak twoja rodzina i najblizsi przyjaciele to przeżywali? szczególnie te pierwsze wypady? ;-)

pao - 2007-10-26, 21:34

spore zdziwienie. dla większości jedna noc w lesie pod gołym niebem to wielkie przeżycie i niemal niewykonalna sprawa ;) jednak ci którzy już wiedzieli o co chodzi uspokajali tych dla których było to nowością :)

generalnie ja zawsze kochałam las i jak mogłam to sobie do lasu śmigałam na nocki. jeszcze w podstawówce do ekova sie jeździło i rodzina była przyzwyczajona, choć wtedy wiedzieli kiedy wrócę i orientacyjnie gdzie jestem. zatem gdy wyjazdy stały sie bardziej nieprzewidywalne to była tylko drobna zmiana.

a reakcje innych raczej nie dane mi było ujrzeć, bowiem gdy jestem zdenerwowana to przyjmuję formę bojową a wtedy nikt się do mnie nie zbliża. dosłownie nikt... wtedy to chyba nawet im na rękę że znikam ;)


(choć chyba powinnam pisać to w czasie przeszłym ;) )

stokrotki - 2007-10-26, 22:16

Mi też zdarzają się chwile w których myślę że zaraz zwariuję ....... ale to naprawdę bardzo , bardzo rzadko ..... Zosia jest z reguły grzeczna a jak ma atak szału (nieuzasadniony ) to ja ignoruję i czekam aż się uspokoi . No i dużo pomaga mi mąż , za co bardzo , bardzo mu dziekuję .
Wprowadziliśmy sobie tzw. "wolne weekendy" polega to na tym że jedno z nas ma wolne od Zosi , gotowania , sprzątania , itd. w sobotę i w niedzielę . Naprawdę polecam , można się zrelaksować wcale nie musząc uciekać od rodziny :)
Wydaje mi się że metody na brak cierpliwości zależą także od wieku naszych pociech, im Zosia większa tym na więcej sobie pozwalam . Nie jestem na każde jej zawołanie, bo wiem że często oszukuje , a jak zaczyna wyć to włączam naszą ukochaną Kasie Nosowską i od razu ja się uspokajam i moja córcia :)

Tobayashi - 2007-10-26, 22:56

A ja korzystam ze zbawiennego wpływu śpiewanych mantr buddyjskich - można znaleźć sporo na youtube. Tobiś trochę marudzi, bo ząbkuje, ale jak mu puszczam 'om mani peme hum' - po prostu błogi spokój go ogarnia. I mnie też! :-D
babaaga - 2007-10-28, 23:27

mi też pomaga świadomość, że takie a nie inne zachowanie dziecka jest po prostu rozwojową norma. kiedyś nie do konca zdawalam sobie z tego sprawę, ale niedawno skończyłam świetną ksiązkę "Rozwój psychologiczny dziecka od 0- do 10 lat", o, tą- hxxp://www.pedagogika.com.pl/product/335.html
Kacper ostatnio bywa np trochę opryskliwy,czasem rzuca tekstem- nie obchodzi mnie to, albo -sama to sobie zrób :shock: . Odkąd rozumiem, skąd ten bunt, łatwiej mi nie wybuchnąć. Okresy równowagi przeplatają się z okresami nierównowagi, 6latki potrafią być w swoim uporze równe 2,5 latkom, nie umieją przegrywać, łatwo wybuchaja, itd... wioadomo, że dzieci są rożne, ale te wspólne pomaga spojrzec na rzecz z dystansu. ;-)

huanita - 2007-10-28, 23:36

rosa napisał/a:
jestem tak niezorganizowana i niegospodarna, że dziwię się że moje dzieci jeszcze żyją



:mryellow: :mryellow: mam to samo. Czasami mało co nie wybuchne i w dodatku jeszcze nie mam komu tego powiedzieć bo raczej nikogo to nie obchodzi, a poza tym boje się że ktoś powie że sobię nie radzę bo jestem za młoda i przez swoją bezmyślność wpadłam i robię teraz krzywde dziecku. Jestem z dzieckiem cały czas i jak mówię dla ojca Kacpra żeby go wziął na niedziele do siebie to często słyszę że on cały tydzień pracuje i też chce odpocząc. Kończy się tak że daje się na spokój bo żal mi dziecka którego matka ma dosyć i co by to było jakby to zrozumiał. Najczęściej ide na spacer z matką która też ma małego łobuza w domu i żalimy sie obie :->

Dodam jeszcze że jak byłam w ciąży to spodziewałam się wrzasku po nocach ale co innego wiedzieć a co innego doświadczyć... No i te zdjęcia mam czytających gazetę w parku z grzecznym dzieckiem w wózku... to jakaś bajka :-P

Już od dawna chiałam założyć tu taki temat ale pomyślałam sobie że wy jesteście super zorganizowane i lepiej udawać że ja też ze wszystkim sobie radze dlatego dzięki Christa że zrobiłaś to za mnie :lol:


Uff, aż mi lżej :-D

ajanna - 2007-10-29, 02:57

babaaga: uwielbiam tę książkę - pomagała nam przetrwać kolejne trudne fazy Weroniki :-D . zawsze jak miałam kompletnie dość, wracałam do niej i dowiadywałam się, że to akurat kolejny okres nierównowagi, który zaraz minie :roll: szkoda, że opisuje tylko do 10 lat ;-)
majaja - 2007-10-29, 07:07

huanita napisał/a:
No i te zdjęcia mam czytających gazetę w parku z grzecznym dzieckiem w wózku... to jakaś bajka

Też się zawsze zastanawiałam jak one to robią. Ja mam trójkę młodszego rodzeństwa, więc nie miałam złudzeń co do siebie pochylonej w błogim uśmiechu nad kołyską, ale i tak ciągle miałam poczucie, że rzeczywistość nawet mnie przerasta.
Do tego moje rodzeństwo spełniało większość norm dla dzieci z piekła rodem, Miron w porównaniu z nimi to spokojny aniołek, a mimo wszystko zdarza mi się wybuchnąć.
Jak Miron zaczął się przemieszczać sam było trochę spokoju, a teraz znowu się zaczyna. Mnie akurat do szału doprowadza rozbieranie się na spacerze.

Ewa - 2007-10-29, 09:44

babaaga napisał/a:
niedawno skończyłam świetną ksiązkę "Rozwój psychologiczny dziecka od 0- do 10 lat"

O, właśnie muszę do niej wrócić. Czytałam jak Gabryś był malutki, a później zapomniałam o niej. Czas ją odkurzyć :-)

bodi - 2007-10-29, 10:16

ja też lubię tę ksiązkę i co jakiś czas do niej wracam.

YolaW - dzieci wiele nas uczą 8-) organizacji też :-)

pao - 2007-10-29, 10:53

Cytat:
ale jak mu puszczam 'om mani peme hum' - po prostu błogi spokój go ogarnia


gabryśka nie ten nurt ale ula wręcz przeciwnie.

- 2007-10-29, 12:11

Tobayashi napisał/a:
'om mani peme hum'
Jagoda też uwielbia, niektóre mantry zna na pamięć :D pamiętam jak miała niecały miesiąc a ja potrzebowałam czasu na zrobienie koszulek na prezent gwiazdkowy dla Jacka-puściłam Jej buddyjskich mnichów i to był strzał w dziesiątkę :) 3 h przeleżała na zmianę śpiąc i ani pisnęła :D
Lily - 2007-10-29, 15:09

huanita napisał/a:
No i te zdjęcia mam czytających gazetę w parku z grzecznym dzieckiem w wózku... to jakaś bajka :-P
mojej siostrzenicy nie trzeba tak bez przerwy tropić, nie jest nadaktywnym dzieckiem, wystarczy zazwyczaj być w pokoju przy niej, no chyba że jest śpiąca czy głodna - wtedy marudzi, "wije się" itp.
- 2007-10-29, 21:44

Lily napisał/a:
huanita napisał/a:
No i te zdjęcia mam czytających gazetę w parku z grzecznym dzieckiem w wózku... to jakaś bajka :-P
mojej siostrzenicy nie trzeba tak bez przerwy tropić, nie jest nadaktywnym dzieckiem, wystarczy zazwyczaj być w pokoju przy niej, no chyba że jest śpiąca czy głodna - wtedy marudzi, "wije się" itp.
ja nieraz widziałam taki obrazek w parku, to zależy od dziecka, moje od zawsze było żywym srebrem więc się nie dało
Lily - 2007-10-29, 21:46

J. np. spokojnie siedzi na kolanach, a pamiętam córeczkę koleżanki, która w jej wieku nie usiedziała pół minuty - uciekała od razu i zwiedzała cały dom. J. nawet teraz śpi po półtorej godziny w parku z opiekunką, choć ma już rok.
ewatara - 2007-11-14, 23:50

ajanna napisał/a:
poczułam ogromną ulgę, bo ja ciągle sobie wyrzuty robię, że nie jestem dość dobra, zorganizowana i cierpliwa


ja też poczułam ulgę, że nie tylko mi brakuje cierpliwości, nie mam też gdzie wyjść i się wyluzować- zrelaksować . I choć z jednej strony pracuję i praca jest niby jakąś odskocznią - to z drugiej jest szkołą - więc wiadomo dużo hałasu i wrzasku- więc mózg (czy bardziej może uszy) mi za bardzo nie ma kiedy odpocząć od tego wszystkiego,
...do tego ja tu, a tatuś za granicą, więc nie ma mowy o jakichś wyjściach jak mam już dość.... A jak byliśmy tam razem, to i tak małej nigdy samej nie zostawiła nawet na 30 mniut, bo się bałam, że facet sobie nie poradzi.sam ;-) ...

a do tego wyrzuty sumienia, że jestem za mało z Małą... (ale tak wyszło i jest dość skomplikowane, jednak muszę to dalej ciągnąć, choć padam już jak dętka :-/ ), przychodzę do domu, a tu znowu marudzenie, jęczenie, krzyk jak coś się nie spodoba lub czegoś nie wolno brać do rączki (że już nie wspomnę, jak mam coś z tej rączki wziąć- bo za małe, za niebezpieczne itd) :roll: i do tego ząbki zaczęły od miesiąca wychodzić więc kolejny powód do marudzenia czy płaczu.... czasami myślę, że zwieję gdzieś na 2 tygodnie żeby odpocząć (ale oczywiście tego nie zrobię)....ale marzą mi się wakacje :mryellow:

z drugiej wszystko wynagradzają te momenty kiedy moja 10miesięczna Jasmi się tak słodko uśmiechnie, kiedy "podraczkuje" do mnie i się po swojemu przytuli- tak ciepło robi mi się na sercu, kiedy zacznie "uciekać"... zatrzyma się, swoim maleńkim paluszkiem wskaże na mnie, że mam ją "gonić" i gilgotać- a ona się tak pięknie zaczyna wtedy śmiać- a potem ja raczkując uciekam, a ona mnie goni :lol: Tak ciepło robi się wtedy na sercu i znów przez chwilkę mam siłę, by dalej to wszystko ciągnąć......


Tekst dla rodziców,.... choć starszych raczej dzieci, ale może komuś się spodoba:
Wasze dzieci
Gibran Kahlil


Wasze Dzieci


Wasze dzieci nie są waszą własnością;
są synami i córkami samej mocy życia.
Jesteście ich rodzicami, ale nie stworzycielami.
Mieszkają z wami, a mimo wszystko do Was nie należą:
Możecie dać im swą miłość, lecz nie wasze idee
ponieważ one mają swoje idee.
Możecie dać dom ich ciałom,
ale nie ich duszom, ponieważ ich dusze mieszkają w domu przyszłości,
którego wy nie możecie odwiedzać
nawet w waszych snach.
Możecie wysilać się, by dotrzymać im kroku,
ale nie żądać, by byli podobni do Was,
ponieważ Życie się nie cofa,
ani nie może zatrzymać się na dniu wczorajszym.
Wy jesteście jak łuk, z którego wasze dzieci,
jak żywe strzały, zostały wyrzucone naprzód;
Strzelec mierzy do celu na szlaku nieskończoności
i trzyma cięciwę napiętą całą swą mocą,
żeby strzały mogły poszybować szybko i daleko.
Poddajcie się z radością rękom Strzelca,
ponieważ on kocha równą miarą i strzały, które szybują,
i łuk, który pozostaje niewzruszony.


.......ładne prawda ;-)

YolaW - 2007-11-15, 18:42

ewatara pięknie napisałaś o swojej córci, no i wiersz też fajny (czytałam już wcześniej...) :)
pao - 2007-11-15, 18:58

ja właśnie po raz pierwszy od niepamiętnych czasów (o ile nie w życiu) krzyknęłam na gabryśkę... chyba jestem przemęczona ostatnio...
Azja - 2007-11-15, 19:15

pao napisał/a:
ja właśnie po raz pierwszy od niepamiętnych czasów (o ile nie w życiu) krzyknęłam na gabryśkę.


oj, ja chyba częściej niż powinnam podnoszę głos... :-(

ewatara - 2007-11-15, 19:35

YolaW napisał/a:
ewatara pięknie napisałaś o swojej córci, no i wiersz też fajny (czytałam już wcześniej...) :)


Dzięki ;-)
Choć dzisiaj znów padam- wzięłam za dużo na głowę i już po prostu wymiękam, powoli czuję się jak na maratonie :-P
Pozdrawiam wszystkie mamy i życzę duuuuużo cierpliwości, większej ilości snu, odpoczynku i sił na każdy dzień. Do tego częściej uśmiechniętych twarzyczek naszych maluszków, bezbolesnego ząbkowania i przespanych nocy. Więcej słońca w te ponure dni i zdrowia, bo teraz łatwo cosik załapać -sobie też tego nieskromnie zresztą życzę ;-)

agata - 2008-06-12, 12:40

Ja niestety musze dolaczyc cos od siebie do tego watku.Dzisiejszej nocy mialam ochote wlozyc korki do uszu i zasnac a rozwrzeszczanego bachora zostawic-niech se placze. Powstrzymalo mnie tylko to ze jej placz obudzilby Grzeska a on musi rano jechac do pracy. Naszla mnie nawet taka mysl ze nigdy wiecej dzieci, ze to nie na moje nerwy. Musze sie pozalic ze jestem przemeczona, niewyspana i nikt mi nie pomaga. Wystarczyloby zeby chociaz godzine dziennie ktos zajal sie mala a ja bym miala czas dla siebie ale Grzesiek pracuje calymi dniami i nawet nie ma na to czasu. Jak przeczytalam ten watek to zrobilo mi sie lepiej, ze to jednak normalne i kazdego nachodza takie chwile a jednak mam wyrzuty sumienia bo co te malenstwo jest winne. Zostalo mi tylko wyrzyc sie na jej tacie ktory nie ma dla nas czasu.

[ Dodano: 2008-06-12, 12:40 ]
No i znow placz a zdazylam tylko 1 posta napisac :evil:

alcia - 2008-06-12, 13:32

agata, każdą mamę spotykają takie chwile. Trzymaj się, może to marne pocieszenie, ale wszystko minie, z czasem będzie z dzieciaczkiem coraz weselej i mniej męcząco. A co do taty pracującego non-stop; nie dało by się wprowadzić jakichś zmian w Waszym życiu? Kurzce, życie nie polega na samej pracy, nie wyobrażam sobie, by rodzina mogła dobrze funkcjonować w takich warunkach na dłuższą metę :-|
agata - 2008-06-12, 14:04

alcia napisał/a:
nie wyobrażam sobie, by rodzina mogła dobrze funkcjonować w takich warunkach na dłuższą metę

Alcia, ja tez nie ale nie wiem co zrobic. On twierdzi ze potrzebujemy teraz wiecej pieniedzy ja mysle ze raczej wiecej czasu dla siebie.

Tobayashi - 2008-06-12, 16:01

Agata, ja myślę, ze masz rację. Kasa kasą, ale jak Ty się będziesz źle czuła i wpadniesz w jakiś dołek depresyjny, to i tak Ci pewnie na terapeutę nie starczy, bo to drogi szpas :mrgreen: Ponieważ przerabiałam podobne sytuacje i nadal w sumie tak mam (bez wsparcia sama w domu z dzieckiem, tatuś - długie godziny w robocie), myślę, że mężczyźni są dużo mniej cierpliwi i bardziej wygodni od nas, i sobie w pracę zwyczajnie uciekają :-| .

Kobiety są takie wytrwałe w trudach macierzyńskich... Aż za. Gdyby mężczyźni "z natury" opiekowali sie dziećmi i zostawali w domu, zamiast iść do pracy, zobaczyłybyście, że jak na drożdżach powstawałyby "kluby dla kogutów domowych", miejsca, gdzie by się spotykali i spędzali całe godziny przy piwku lub komputerze. I zapewne w klubach tych byłyby miejsca zabawy dla dzieci od pierwszych tygodni życia - z opiekunami, na których by się klubowicze zrzucali :mrgreen:

Lily - 2008-06-12, 16:02

agata, a wspólnie zdecydowaliście o dziecku?
magdusia - 2008-06-12, 16:34

agata napisał/a:
jestem przemeczona, niewyspana i nikt mi nie pomaga.

ja też tak mialam i niestety pomocy z nikąd.
Mogę Cię jedynie pocieszyć tym że dzieci po trzecim miesiącu życia mniej płaczą i
dzięki temu jest łatwiej :->

magdusia - 2008-06-12, 16:42

Lily napisał/a:
agata, a wspólnie zdecydowaliście o dziecku?

To nie zawsze takie proste.U nas było tak;
Sławek chciał mieć dziecko i świadomie począł Nadię(ja chyba nie).
Mimo to jak Nadia się pojawiła to nawet ze szpitala na czas nie zabrał nas,musiałam czekać.
Później było podobnie :roll: .
Przerosło go to wszystko i odwoływanie się do jego odpowiedzialności nic nie dało.

Humbak - 2008-06-12, 16:43

alcia napisał/a:
nie wyobrażam sobie, by rodzina mogła dobrze funkcjonować w takich warunkach na dłuższą metę
alciu da się, tylko czasami prychodzą takie kiepskie chwile gdy ta praca zarobkowa dotyczy tylko jednej strony... :roll: U nas jest tak samo jak u agaty, choć w dużej mierze obecnie wynika to z faktu że nie pracuję, więc chomik zarabia na wszystko włącznie z nieziemskim kredytem. Dla niego jednak praca to życie, myślę że do niedawna na szali stawiane z rodziną, i moje zarobki odciążyłyby go pod względem stresu ale i tak non stop by pracował... to jak powołanie, silniejsze niż cokolwiek. Kwestia tylko by druga strona się na to zgadzała lub tak jak u mnie po prostu pogodziła z faktem ;-)
neina - 2008-06-12, 17:26

magdusia napisał/a:
Mogę Cię jedynie pocieszyć tym że dzieci po trzecim miesiącu życia mniej płaczą i
dzięki temu jest łatwiej :->

To prawda, wiem jednak po sobie, ze mysli sie, ze jeszcze bardzo dlugo do tego momentu i moze byc ciezko dotrwac. U nas tez bardzo podobna sytuacja, W bardzo duzo pracuje. Takie uroki macierzynstwa :roll:
Ale agata, na pewno bedzie lepiej, Olenka z tygodnia na tydzien bedzie stawala sie coraz bardziej samodzielna, zobaczysz :-)

Lily - 2008-06-12, 18:42

magdusia napisał/a:
Przerosło go to wszystko
a Ciebie nie mogło?
ulapal - 2008-06-12, 19:55

ostatnio czytalam wywiad w wyborczej, w duzym formacie z Bożeną Umińska-Keff , pisarka i feministki , i tam się pojawia taka oto wypowiedź:

ani matki w stosunku do dzieci, ani dzieci w stosunku do rodziców nie wypowiadają prawdziwych uczuć. Moja przyjaciółka stanowi wyjątek, kiedy mówi: - Nienawidzę mojego synka, mordę drze cały dzień, bo ząbkuje. Zagryzłabym go.

Przecież wiadomo, że ona go nie zagryzie, tylko otwarcie wypowiada to, że jest wściekła, ogłuszona rykiem, zmęczona.

Ale takie zdanie wypowiedziane głośno byłoby potępione. Szczególnie w Polsce, gdzie nie ma kultury dialogu. My żyjemy w kulturze monologu. Jedna strona otwiera paszczękę i wypowiada swój monolog, a potem druga. Trzeba cenzurować uczucia, bo są zagrażające, trzeba się ciągle bronić.


mnie oczywiscie watek tez dotyczy ale po przeczytaniu tego artykulu zaczelam w chwili zlosci na glos wypowiadac to co mnie wkurza, ost np mi rozdrapal strupa na ustach po skwarce jak spalismy bo go jakos zainteresowal albo jak mnie szczypie uczepiajac sie nogi czy reki, och jak mnie to :evil: :evil: :evil:
przez to widze ze mi sie baobaby nie gromadza, jakby oczszczenie.

aco do wolnego czasu to po calym juz tylko mam sile na poskakanie po necie i tyle, i mgr ciagle lezy odlogiem,
a dodatek dopiero co sie przeprowadzilismy z brighton do bristolu i niz znam tu jeszcze nikogusienko, wiec jestem troche skazana na skajpa czy gadu ze starymi znajomymi...

echh, ale na wakacje bede w polsce, w suwalkach nad jeziorem :-P :-P wiec to mnie na razie trzyma w kupie

alcia - 2008-06-12, 20:16

ulapal napisał/a:
ani matki w stosunku do dzieci, ani dzieci w stosunku do rodziców nie wypowiadają prawdziwych uczuć. Moja przyjaciółka stanowi wyjątek, kiedy mówi: - Nienawidzę mojego synka, mordę drze cały dzień, bo ząbkuje. Zagryzłabym go.

hmmm... jestem nieszczera w stosunku do swoich dzieci, ponieważ nie nachodzą mnie myśli o tym, że ich nienawidzę? Sorry, ale niezła bzdura :roll:
Bywam wyczerpana (ostatnio non stop), wyję z rozpaczy momentami, ale cierpiącego dziecka mi żal bardziej niż siebie. Mówienie o swoich uczuciach takiemu maluchowi nie zmieni sytuacji prawie-samotnej matki.

malina - 2008-06-12, 20:31

alcia napisał/a:
ulapal napisał/a:
ani matki w stosunku do dzieci, ani dzieci w stosunku do rodziców nie wypowiadają prawdziwych uczuć. Moja przyjaciółka stanowi wyjątek, kiedy mówi: - Nienawidzę mojego synka, mordę drze cały dzień, bo ząbkuje. Zagryzłabym go.

hmmm... jestem nieszczera w stosunku do swoich dzieci, ponieważ nie nachodzą mnie myśli o tym, że ich nienawidzę? Sorry, ale niezła bzdura :roll:

Dokładnie :roll: Mi generalnie jest łatwo bo Zuzia jak na razie jest bezproblemowym dzieckiem (nie pamiętam nawet kiedy miała jakiś gorszy dzień),M.,dziadkowie i mój brat chętnie się nią zajmują.Łatwo i przyjemnie być rodzicem w takich okolicznościach ale nawet jak Zuzia miała kiedyś gorsze momenty to nigdy mi nie przyszło do głowy,że jej nienawidze.

Tobayashi - 2008-06-12, 20:43

Cytat:
jestem nieszczera w stosunku do swoich dzieci, ponieważ nie nachodzą mnie myśli o tym, że ich nienawidzę? Sorry, ale niezła bzdura :roll:


Alcia, na pewno nie o to chodziło i na pewno nie o Ciebie chodziło :mryellow: Chodzi o to, że często kobiety czują ogromną frustrację związana z byciem matką, denerwują je pewne dzieciece zachowania, czasem może czują nawet nienawiść do swoich dzieci (przynajmniej tak to nazywają, tak czują). Ale milczą, nie odważą się tego powiedzieć głośno - i to nawet nie dziecku samemu ale nikomu, bo boją się potępienia, bo matce nie wypada nienawidzić swojego dziecka. Przypomnę tu po raz kolejny słynny felieton Agnieszki Hylinskiej, w którym powiedziała, co naprawdę czuje, jak bardzo jest wściekła i że myśli o sprzedaniu dziecka na allegro. Przez wielu została potępiona.
Dlatego myślę, że teza Bożeny Umińskiej-Keff jest prawdziwa. Nie mówi się prawdy, tylko to, co jest powszechnie akceptowalne. Ileż to razy czytałam: "jestem wściekła, mam dość, chcę uciec od mojego dziecka, czy ja jestem normalna, czy jestem wyrodną matką" itp. Kobiety boją się tak mówić.
Ja tu widzę tylko jeden problem - radzenia sobie z emocjami. Poza tym, wszystko w normie :-D
Nie chodzi o to, że wszystkie kobiety skrycie nienawidzą swoich dzieci, ale że te, które naprawdę tak czują, nie odważą się o tym powiedzieć.

alcia - 2008-06-12, 20:47

Tobayashi napisał/a:
Alcia, na pewno nie o to chodziło i na pewno nie o Ciebie chodziło :mryellow: Chodzi o to, że często kobiety czują ogromną frustrację związana z byciem matką, denerwują je pewne dzieciece zachowania, czasem może czują nawet nienawiść do swoich dzieci (przynajmniej tak to nazywają, tak czują). Ale milczą, nie odważą się tego powiedzieć głośno - i to nawet nie dziecku samemu ale nikomu, bo boją się potępienia, bo matce nie wypada nienawidzić swojego dziecka. Przypomnę tu po raz kolejny słynny felieton Agnieszki Hylinskiej, w którym powiedziała, co naprawdę czuje, jak bardzo jest wściekła i że myśli o sprzedaniu dziecka na allegro. Przez wielu została potępiona.

Tak, Tobayashi, to rozumiem. Po prostu nie podobało mi się tamto uogólnienie:
ulapal napisał/a:
ani matki w stosunku do dzieci, ani dzieci w stosunku do rodziców nie wypowiadają prawdziwych uczuć. Moja przyjaciółka stanowi wyjątek, kiedy mówi: - Nienawidzę mojego synka, mordę drze cały dzień, bo ząbkuje. Zagryzłabym go.

bo jest niedorzeczne.

Tobayashi - 2008-06-12, 21:01

A apropos nienawidzenia własnego dziecka. Właśnie natrafiłam na tekst mistrza buddyjskiego o uczuciach w ogóle (oto link: hxxp://www.diamentowadroga.pl/dd29/obserwowanie_uczuc ), w nim na taki oto fragment:
Cytat:
Kiedy na przykład niemowlę nagle zaczyna krzyczeć, bo zostało samo, nie jesteśmy na nie Ąli. Może czujemy się trochę poirytowani, ale nie odczuwamy nienawiści do dziecka. Wybaczamy mu krzyki, ponieważ wiemy, że jest za małe, aby coś zrozumieć.

ulapal - 2008-06-12, 22:21

alcia napisał/a:
ulapal napisał/a:
ani matki w stosunku do dzieci, ani dzieci w stosunku do rodziców nie wypowiadają prawdziwych uczuć. Moja przyjaciółka stanowi wyjątek, kiedy mówi: - Nienawidzę mojego synka, mordę drze cały dzień, bo ząbkuje. Zagryzłabym go.


alcia , to nie ja napisalam, tylko to wypowiedz Uminskiej, nie umialam zrobic cytatu z gazety, tylko skopiowalam stąd hxxp://wyborcza.pl/1,75480,5250183.html

malina - 2008-06-12, 22:30

Tobayashi napisał/a:
Chodzi o to, że często kobiety czują ogromną frustrację związana z byciem matką, denerwują je pewne dzieciece zachowania

Tobayashi napisał/a:
Ale milczą, nie odważą się tego powiedzieć głośno

Czemu?Ja wiele razy rozmawiałam na ten temat z matkami,które maja małe dzieci i mówiły o tym normalnie.

A jeśli chodzi o nienawiśc w stosunku do własnego dziecka to nie jest to normalne zjawisko :roll:
"Nienawiść to bardzo silne uczucie niechęci wobec kogoś lub czegoś, często połączone z pragnieniem, by obiekt nienawiści spotkało coś złego.Nienawiść bywa przeciwstawiana miłości."

Lily - 2008-06-12, 22:32

malina napisał/a:
A jeśli chodzi o nienawiśc w stosunku do własnego dziecka to nie jest to normalne zjawisko :roll:
takie podejście powoduje, że osoba dotknięta tym "zjawiskiem" nie odważy się nikomu zwierzyć, zatrzyma to w sobie i to tylko urośnie w siłę. Ja myślę, że wszystkie uczucia są normalne, zwłaszcza jeśli są krótkotrwałe i nie prowadzą do złych czynów.
malina - 2008-06-12, 22:40

Lily,mi chodzi o to,że normalne jest to,że matka może byc zmęczona,zła na dziecko i to jest ok bo zazwyczaj szybko przechodzi.
Lily napisał/a:
takie podejście powoduje, że osoba dotknięta tym "zjawiskiem" nie odważy się nikomu zwierzyć

Moim zdaniem to własnie powinna szukać pomocy i wsparcia bo wyraźnie sobie nie radzi z czymś.Powinna zrobić wszystko aby nie musiała doświadczać takich uczuć.Analogicznie - skoro np przeginam z alhoholem i uważam,że to nie jest normalne to mam o tym nikomu nie mówic?Ja wolałabym poszukać pomocy.

Lily - 2008-06-12, 22:42

Sugerujesz, że skrajne uczucia świadczą zawsze o patologii? Że dobra, zdrowa osoba nie ma prawa ich nigdy poczuć? Nie jest to ludzkie?
malina - 2008-06-12, 22:50

Cytat:
Sugerujesz, że skrajne uczucia świadczą zawsze o patologii? Że dobra, zdrowa osoba nie ma prawa ich nigdy poczuć? Nie jest to ludzkie?

Ja nic nie sugeruje.Uważam poprostu,że osoba która czuje nienawiść do swojego dziecka
powinna coś z tym zrobić,min z tego powodu,że dla niej też nie jest na pewno przyjemne gdy coś takiego odczuwa.
Mam dziecko,wiele razy - szczególnie na początku,pózniej sesje itd - byłam zmęczona,były też inne niefajne chwile ale nigdy nie pomyśłałam,że jej nienawidze,wręcz przeciwnie - bez względu na okolicznośći kocham ją tak bardzo,że nie jestem nawet tego w stanie wyrazic.

[ Dodano: 2008-06-12, 23:51 ]
Lily napisał/a:
Sugerujesz, że skrajne uczucia świadczą zawsze o patologii?

W którym miejscu sugeruje,że to świadczy o patologii??!!

devil_doll - 2008-06-12, 23:46

Bardzo sie ciesze, ze znalazlam ten watek :) Nigdy nie czulam nienawisci do swojego dziecka aczkolwiek zgadzam sie z pogladem, ktory tu sie przewinal, ze w Polsce wyiscie poza role Matki Polki jest porownywalne do profanum. Kocham swoje dziecko ale brakuje mi pracy, spotkan z doroslymi ludzmi i czasami mam ochote pozeglowac na bezludna wyspe :lol
Za to z p.Uminska Keff mialam super zajecia na Genders Studies na UW bardzo fajna kobieta :)
Pozdrawiam wszystkie mamy :)

ajanna - 2008-06-13, 01:56

może to tylko (aż) kwestia słów, ale ja bywam na moje dzieci (a raczej na to jak się zachowują) strasznie wściekła - zdarza mi się kląć - ale nie nazywam tego i nie odczuwam tego jako nienawiści, tylko jako wściekłość właśnie. u mnie wściekłość/złość to takie silne ale chwilowe uczucie - zaraz mija, a nienawiść to wg mnie coś trwalszego i głębszego.
Tobayashi - 2008-06-13, 08:25

Dokładnie, myslę, że to jest spór o słowa. Jeżeli jednak mama faktycznie określiłaby swoje uczucia jako "nienawiść do dziecka", powinna szukać pomocy. Najlepiej jednak u psychologa - nie sądzę, żeby otoczenie przyjęłoby to jako sygnał, by pomóc mamie, raczej by ją potępiło.
rosa - 2008-06-13, 08:32

ja swoich dzieci często miałam tak serdecznie dosyć że aż strach, spędzenie kilku chwil bez dzieciaków było jak najcudowniejsza chwila w życiu. tylko że nienawiść to nienajlepsze słowo, bardziej tak jak ajanna - wściekłość, złość
i daliśmy sobie radę, żyjemy, mamy ze sobą dobry kontakt, jestem szczera, mówię dzieciom jak się czuję, mówię że w danej chwili mam ich dosyć, że muszę od nich odpocząć
jak byli mali było mi o wiele gorzej

malina to super że cała rodzina chętnie się zajmuje twoją córka, ale nie każdy tak ma, więc może po prostu nie byłas w takiej sytuacji że dziecko cię doprowadziło do szału

alcia - 2008-06-13, 09:10

rosa napisał/a:
malina to super że cała rodzina chętnie się zajmuje twoją córka, ale nie każdy tak ma, więc może po prostu nie byłas w takiej sytuacji że dziecko cię doprowadziło do szału

myślę, że malinie nie o to chodzi, tylko o tą wspomnianą nienawiść. Ja też często czuję się wyczerpana, przemęczona, czasem wściekła. I mówię o tym szczerze. np. gdy Kaja jest powodem tej złości, bo czymś celowo zawiniła - mówię jej - odejdź na chwilę, bo jestem bardzo zdenerwowana, wściekła itp i muszę ochłonąć, bo nie chcę na Ciebie krzyczeć.
Ale TO co innego, niż wyżywanie się an swoim dziecku za przemęczenie, na które dziecko nie ma świadomie wpływu. My je wydaliśmy na ten świat, więc zdecydowaliśmy się wziąść na barki pewne obowiązki. Dlaczego obciążać dziecko naszą frustracją, kiedy nie dajemy psychicznie rady?

rosa - 2008-06-13, 09:18

ja tego artykułu zupełnie nie odebrałam negatywnie, nie jako wyżywanie się na dziecku, ale jako okreslenie uczuć które mam w danej chwili, przyznanie się do swojego zmęczenia, bezsilnosci, czy wręcz chwilowej niechęci do dziecka. takie oczyszczenie ze złych emocji, żeby potem znowu podnieść czoło i dać radę

wypowiedź maliny ja zinterpretowałam inaczej, a alcia inaczej, to co dopiero mówić o artykule ;-)

agata - 2008-06-13, 12:34

Ah, ale burze wywolalam... No wiec tak, decyzja o dziecku byla wspolna ale chyba nas to przeroslo.Nie przyszlo mi na mysl ze nienawidze swojej coreczki ale czasem mowie jej ze jak sie nie uspokoi to ja sprzedam. Jestem tylko na nia zla bo przez nia nie mam czasu dla jej taty bo wlasnie kiedy on wraca wieczorem do domu to zaczyna sie koncert i trwa czasami nawet do polnocy. Czasem nawet porozmawiac nie mozna bo jej placz zaglusza wszystko, nie wspomne o obejrzeniu razem filmu czy przytuleniu sie. Jak to sie nie zmieni to ja zwariuje bo juz nie wiem co zrobic. Probowalam w dzien nie dac jej spac zeby wieczorem zasnela ale wtedy placze w dzien i nie mam serca nie pozwolic jej zasnac. Ma po prostu tryb nocny i musze to zaakceptowac a to trudne.
ajanna - 2008-06-13, 13:01

agata: nie bój się, nie zwariujesz - nie wariuje się tak łatwo ;-) a co do decyzji, która Was przerosła, to decyzję o pierwszym dziecku zawsze podejmujemy nie wiedząc dokładnie na co się porywamy - rzeczywistość weryfikuje potem nasze wyobrażenia o dziecku, o macierzyństwie/ojcostwie i nas samych do pewnego stopnia. ale tak, jak napisała bodajże Alcia, to my dorośli powołaliśmy dziecko na świat - nieważne czy była to świadoma decyzja czy nie - i nie pozostaje nam nic innego jak ponieść tego konsekwencje. a że często te konsekwencje polegają na wysłuchiwaniu wieczornych koncertów, zmęczeniu itp., nie pozostaje nam nic innego jak przeczekać :lol: .
Marcela - 2008-06-13, 14:11

agata napisał/a:
czasem mowie jej ze jak sie nie uspokoi to ja sprzedam.

Nie mów jej tego. Na razie jest mała i nie zrozumie, ale pewnego dnia - zdziwisz się jak to szybko nastąpi- zrozumie i zacznie się bać, potem może czuć się winna, a przecież ona nie zrobiła nic złego. Nie obarczaj jej poczuciem winy.
agata napisał/a:
Jestem tylko na nia zla bo przez nia nie mam czasu dla jej taty

Czas, kiedy małe dziecko jest tak bardzo absorbujące szybko mija. Będziecie jeszcze mieli mnóstwo czasu dla siebie. Podaruj swojej córeczce to, czego teraz najbardziej potrzebuje - siebie całą. Jest jeszcze taka maleńka... Spróbuj się na nią nie złościć, bo przeciez chyba nie myślisz na sreio, ze cokolwiek jest jej winą? Takie maleństwa wyczuwają doskonale nastrój mamy. Im bardziej będziesz niespokojna, zestresowana, tym bardziej dziecko będzie marudzić, krzyczeć. Wiem o tym z własnego doświadczenia. Po narodzinach mojej córeczki tez przeżyłam szok, ze tak to wszystko wygląda. Bywało, że płakałyśmy obie...
agata napisał/a:
Jak to sie nie zmieni to ja zwariuje

Zmieni się, zobaczysz. Musisz tylko dać wam trochę czasu, dopasujecie się do siebie . Za jakiś czas nie będziesz nawet chciała myśleć o tym, jak by to było bez niej.
Co do spania - poczytaj sobie książkę "Każde dziecko może nauczyć się spać" (Anette Kast-Zahn, Hartmut Morgenroth). Mnie bardzo pomogła. Mamy teraz wieczory dla siebie.
Dasz radę, zobaczysz ;-)

agata - 2008-06-13, 14:32

Dziewczyny, dzieki za pocieszenie. Wiem ze to wszystko przeminie tylko sa momenty kiedy chwila trwa wiecznie. A co do sprzedawania, oczywiscie nie mowilabym tego gdyby Ola mnie rozumiala. W ogole wiem ze jak dorosnie bedzie latwiej bo bedzie umiala mi powiedziec czego chce i nie moge sie juz tego czasu doczekac.
ajanna - 2008-06-13, 14:35

agata napisał/a:
W ogole wiem ze jak dorosnie bedzie latwiej bo bedzie umiala mi powiedziec czego chce i nie moge sie juz tego czasu doczekac.


ale wtedy będziesz tęsknić za tym jak była maleńka :lol:

magdusia - 2008-06-13, 15:05

Cytat:
magdusia napisał/a:
Przerosło go to wszystko
a Ciebie nie mogło?

a i owszem,
przyznam że jak okazało się w praniu nie byłam przygotowana do roli mamy.
Jedak pozwoliłam na to by Nadia była moim nauczycielem ;-)
no i dzięki niej dojrzałam,Sławek też przy Nadii dojrzał z tym że jemu zajęło to więcej czasu.

magdusia - 2008-06-13, 15:09

Marcela napisał/a:
agata napisał/a:
czasem mowie jej ze jak sie nie uspokoi to ja sprzedam.

Nie mów jej tego.

dziecko wprawdzie nie rozumie słów ale emocje jak najbardziej.
Najbezpieczniej w takim momencie jet wyjść do drugiego pokoju nawet gdy dziecko płacze ,ochłonąć,nawet walnąć ręką w poduszkę ;-) i wrócić już bez złości :->

Malinetshka - 2008-06-13, 15:49

Marcela napisał/a:
książkę "Każde dziecko może nauczyć się spać" (Anette Kast-Zahn, Hartmut Morgenroth)

Książka ta jest dostępna na Chomiku Kreestal ( hxxp://chomikuj.pl/Chomik.aspx?id=Kreestal&b=1 )

kamma - 2008-06-13, 15:58

ajanna napisał/a:
ja bywam na moje dzieci (a raczej na to jak się zachowują) strasznie wściekła

właśnie, ważne rozróżnienie: nienawiść dotyczy całości osoby. Nienawiść do dziecka jest z całą pewnością zjawiskiem nienormalnym, nawet z punktu widzenia genetyki.
A o reakcjach emocjonalnych na pewne zachowania to chyba jednak się mówi. Może nie każda mama w pełni to rozumie i traktuje wściekłość jako nienawiść i dlatego się do tego nie przyznaje...

malina - 2008-06-13, 16:25

malina napisał/a:
mi chodzi o to,że normalne jest to,że matka może byc zmęczona,zła na dziecko i to jest ok
rosa napisał/a:
ja swoich dzieci często miałam tak serdecznie dosyć że aż strach, spędzenie kilku chwil bez dzieciaków było jak najcudowniejsza chwila w życiu.

rosa napisał/a:
malina to super że cała rodzina chętnie się zajmuje twoją córka, ale nie każdy tak ma, więc może po prostu nie byłas w takiej sytuacji że dziecko cię doprowadziło do szału

Wiele razy byłam zmęczona,wykańczały mnie kolki Zuzi-od razu powyjsciu ze szpitala,gdy miałam 13 egz na głowie :roll:itd,kolejne sesje(Zuzia do roku przynajmniej była ze mną praktycznie cały czas,pozniej od czasu do czasu zostawała u babci)ale nigdy nie żywiłam w stosunku do niej negatywnych uczuc z tego powodu bo -
alcia napisał/a:
Ale TO co innego, niż wyżywanie się an swoim dziecku za przemęczenie, na które dziecko nie ma świadomie wpływu. My je wydaliśmy na ten świat, więc zdecydowaliśmy się wziąść na barki pewne obowiązki. Dlaczego obciążać dziecko naszą frustracją, kiedy nie dajemy psychicznie rady?

kamma napisał/a:
właśnie, ważne rozróżnienie: nienawiść dotyczy całości osoby. Nienawiść do dziecka jest z całą pewnością zjawiskiem nienormalnym, nawet z punktu widzenia genetyki.
A o reakcjach emocjonalnych na pewne zachowania to chyba jednak się mówi. Może nie każda mama w pełni to rozumie i traktuje wściekłość jako nienawiść i dlatego się do tego nie przyznaje...

I o to mi dokladnie chodzi.

kamma - 2008-06-13, 16:45

czasem, gdy chcemy się wyładować w momencie szczególnej złości, zdarza nam się rzucić "nienawidzę cię!", bo to takie dosadne i pomaga zredukować tę wściekłość. Ale myślę, że te słowa nie oddają rzeczywistych uczuć matki wobec dziecka. Są wyrazem chwilowych emocji.
Karolina - 2008-06-13, 19:36

Agato, to o czym piszesz to prawdopodobnie kolka. Czy już czytałaś na ten temat? Dokładnie rok tem przerabiałam to przez 3 miesiące, także wiem co czujesz...Odpowiednia dieta powinna złagodzić jej cierpienie.
agata - 2008-06-15, 14:03

Karolina, to raczej nie kolka. O ile mi wiadomo przy kolce dzieci placza bez przerwy a to raczej taki placz ze zmeczenia, poplacze, przestanie usnie na kilka minut, obudzi sie i znow marudzi.
Karolina - 2008-06-15, 20:20

ALe tyle godzin aż do północy? Może źle zrozumiałam...

[ Dodano: 2008-06-15, 21:22 ]
agata napisał/a:
Czasem nawet porozmawiac nie mozna bo jej placz zaglusza wszystko

z tego fragmentu wywnioskowałam, że płacze wieczorami, nie podczas usypiania.

Humbak - 2008-06-16, 10:05

zgadzam się z kammą - nienawiść do dziecka to jest patologia, mnie ten artykuł dziwi - dlaczego miałabym karać słowami dziecko za to że chwilowo sytuacja mnie przerosła?
Oczywiście mnie też wielokroć doprowadza do szału i mam ochotę krzyczeć, ale wrzasnąć 'mam tego wszystkiego dość, a idźcie sobie i zostawcie mnie wszyscy w spokoju' to cos innego niż 'nienawidzę cię'. Przyznaję że kiedy zdarzało mi się tak pomyśleć przy natalii patrzałam na nią i zastanawiałam sie czy ja jej na pewno nienawidzę? odpowiedź była zawsze że nie - ja ją kocham ale mam wszystkiego dość. A artykuł mówi że mam mówić nienawidzę bo dziecko nie rozumie (czyli to głupie dziecko mam myśleć tak? ja taka mądra ono takie głupie bo małe... tak mam ja-mama mysleć o swoim własnym dziecku bo to dla mojego psychicznego dobra? :-/ ) lub bo mi wtedy będzie lepiej. No może komuś jest i lepiej jak sobie innego zwyzywa lub podpali mu dom, nie wiem.

Nienawiśc do dziecka to dla mnie depresja i należy ją leczyć a nie krzyczeć że mi się to uczucie należy.
A to że mam czasem wszystkiego powyżej dziurki w nosie to co innego ;-)

Agato, jeśli moge cos poradzić, nie mów swojemu dziecku rzeczy które byś mu nie powiedziało gdyby rozumiało. W ten sposób moim zdaniem zachowujemy szacunek dla siebie i dla nich.
I pomyśl że to nie ich wina że są maleńkie mi pomagało to że sobie wyobrazałam że to a jestem taka mała, a obok mnie siedzi mama jak ja się czuje wtedy... zazwyczaj konczylo sie tym ze sie rozczulalam, przytulalam, zostawialam zeby sobie poplakala w lozeczku i wychodzilam z pokoju zeby ochlonac. Jej nic nie bylo a mi pomoglo.
Czas dla siebie i tatusia... o ile nie macie znikad pomocy przyzwyczailabym sie ze to dopiero za jakis czas, niestety, cos o tym wiem bo odkad corka skonczyla 3 latka nie bylismy na ani jednej randce z mezem, nie ogladnelismy filmu. Zyjemy, kochamy sie nadal.
Moj kolega mowi fraze ktora powtarzam jak mantre 'kto chce szuka sposobu kto nie chce szuka powodu'

Karolina - 2008-06-18, 19:40

Humbak napisał/a:
'kto chce szuka sposobu kto nie chce szuka powodu'

chyba sobie to wytatuuję, za to same powody w życiu mam :mrgreen:

agata - 2008-06-18, 20:32

Humbak napisał/a:
nie bylismy na ani jednej randce z mezem

A my juz bylismy i czuje sie o niebo lepiej tylko dziwnie bylo bez Olci prawie 3 godziny.

Humbak - 2008-06-18, 21:24

agata napisał/a:
bez Olci prawie 3 godziny
uah toż to luxus ;-)
topcia - 2008-07-18, 22:04

olgasza napisał/a:
Idzcie i nie wracajcie!
:lol:

[ Dodano: 2008-07-18, 23:21 ]
Ja tak juz dosyć dawno temu, próbowałam na sobie radykalną zmianę postrzegania w najbardziej ekstremalnych sytuacjach. Zainspirowało mnie powiedzenie, które kiedyś usłyszałam w czasie kłótni "ja też cie kocham". Otóż w czasie własnie kłótni najczęściej, z różnymi osobami, przyjaciółmi, meżem, bratem-robiłam zwrot o 180 stopni i próbowałam obudzić w sobie pozytywne emocje-tak w jednej chwili. Pomyślałam, dlaczego by nie. Byłam też ciekawa reakcji adresata. Przeważnie byli bardzo zdziwieni :lol: . Np do męża w czasie kłótni raptem się przytulałam, bratu mówiłam, że go kocham. Ro samo stosuję do dziecka. Co prawda do Weroniki nie czułam negatywnych emocji, bo w czasie trudnych sytuacji je wyłączam po prostu, ale jak np płacze dlugi czas, mówię jej wtedy -im głosniej płaczesz tym bardziej Cię kocham. I przynosi efekty; czysta miłość do skarbeńka kochanego płynie. Tylko trzeba to w sobie wytrenować. To Ja ją poprosiłam żeby przyszła na świat, i jestem jej za to wdzięczna. :-)

Lily - 2008-07-18, 22:45

topcia napisał/a:
Np do męża w czasie kłótni raptem się przytulałam, bratu mówiłam, że go kocham. Ro samo stosuję do dziecka.
wg mnei to przynosi zamieszanie emocjonalne - jeśli czujesz złość to powinnaś wyrażać złość, a nie wysyłać sprzeczne komunikaty... zwłaszcza dziecku (choć może nie mam racji)
topcia - 2008-07-18, 23:04

Lily napisał/a:
jeśli czujesz złość to powinnaś wyrażać złość, a nie wysyłać sprzeczne komunikaty... zwłaszcza dziecku (choć może nie mam racji)

jak pisałam, do dziecka złości nie czuję; to jest jeżeli już mowa o złości-raczej jej zapobieganie

Lily napisał/a:
wg mnei to przynosi zamieszanie emocjonalne - jeśli czujesz złość to powinnaś wyrażać złość

jedną z metod odreagowania złości, jest racjonalne podejście-dlaczego jestem w takim stanie i co mi to daje ;-)

majaja - 2008-07-18, 23:11

a ja ostrzę siekierkę, a ja ostrzę siekierkę.... ]:-> ]:-> ]:->
Ania D. - 2008-07-19, 07:32

Topcia, ale im dziecko jest starsze (z dorosłymi jest inaczej), tym jest to trudniejsze. Wczoraj np. miałam wyjątkowo ciężki dzień. Bolała mnie głowa (ostatnio chyba wiele, wiele lat temu), byłam zmęczona od rana. Pawełek jest w fazie zadawania mnóstwa pytań, a jak już doszedł do dopytywania się, jakiego psa nie mamy w domu, to w końcu powiedziałam, że żadnego. Nie byłam zła, ale czasem duże zmęczenie, fakt, że nie ma się chwili na samotność powoduje, że człowiekowi jest ciężko. dorosłemu możesz powiedzieć, że chcesz być sama, wyjść na chwilę, a dziecka nie zostawisz. Mi w jakimś stopniu pomógł długi spacer na odległe osiedle do bibioteki, na dodatek okrężną drogą (miałam, naiwna, ndzieję, że po drodze będzie mniej pytań, a tu nic z tego).
topcia - 2008-07-19, 11:30

Ania D. napisał/a:
opcia, ale im dziecko jest starsze (z dorosłymi jest inaczej), tym jest to trudniejsze.

pewnie tak :-D

[ Dodano: 2008-07-19, 13:04 ]
Ania D.,
Ania D. napisał/a:
a jak już doszedł do dopytywania się, jakiego psa nie mamy w domu,

a żeby zapytać, "a jak myślisz?"-tak na zasadzie odbijania piłeczki. NIe po to, żeby odreagować, ale zmotywować do samodzielnego myślenia. Bo czasami mam wrażenie, że dziecko nie tyle nie wie, ale lubi bawić sie słowami i przyjemnosć mu sprawia świadomosć, że dostaje komunikat zwrotny.

- 2008-07-19, 13:14

topcia napisał/a:
a żeby zapytać, "a jak myślisz?"-tak na zasadzie odbijania piłeczki
topcia, wiesz, nie jesteśmy w stanie sobie wyobrazić na co jeszcze wpadną nasze dzieci, wierz mi, wszystkie metody spalają się na panewce, bo dziecko zawsze znajdzie sposób by z tego jakoś wysupłać kolejne pytanie ;-) :lol: :roll: :->
topcia - 2008-07-19, 15:21

Już nie moge się doczekać pytań od Weroniki :lol:
- 2008-07-19, 16:12

topcia napisał/a:
Już nie moge się doczekać pytań od Weroniki :lol:
chyba nie wiesz o czym mówisz ;)
kamma - 2008-07-19, 16:22

ań napisał/a:
topcia napisał/a:
a żeby zapytać, "a jak myślisz?"-tak na zasadzie odbijania piłeczki
topcia, wiesz, nie jesteśmy w stanie sobie wyobrazić na co jeszcze wpadną nasze dzieci, wierz mi, wszystkie metody spalają się na panewce, bo dziecko zawsze znajdzie sposób by z tego jakoś wysupłać kolejne pytanie ;-) :lol: :roll: :->

Tiaaaa... U nas "jak myślisz?" działało przez chwilę, a potem było tak:
"Czemu słońce świeci? A jak myślę?" :mryellow:

Lily - 2008-07-19, 16:26

kamma napisał/a:
"Czemu słońce świeci? A jak myślę?" :mryellow:
bratanek A. na zadane pytanie mówi "Ty powiedz!" :lol: Strasznie to wkurzające ;) , bo nic się nie można dowiedzieć od niego :)
topcia - 2008-07-19, 16:44

kamma napisał/a:
Czemu słońce świeci? A jak myślę?" :mryellow:

:lol:

Karolina - 2008-07-19, 19:29

Jak czegoś nie wiem to mówię -nie wiem a tymek - a czemu nie wiesz?
Moja mama posługuje się hasłem "Nie gadaj tyle bo cię zjedzą motyle" Tymkowi się bardzo spodobało i zawsze się smieje i mówi "a czemu zjedzą motyle buahahha". Oczywiście stosuje to w skrajnych przypadkach kiedy już nie ma siły na odpowiedzi.

Manu - 2008-07-19, 21:12

mi puszczaja nerwy, pewnie ma zwiazek z przebyta choroba, organizm ma braki i jest przemeczony. Dzis wieczorem powiedzialam Poli to co Topcia napisala wyzej - im bardziej marudzisz tym bardziej cie kocham - superowo zadzialalo. wsadzilam Młodą- nerwiaka w chuste i wyszlam na ponad godzinny spacer, akurat na krwiożerczy zachód slonca.
topcia - 2008-07-19, 21:33

Manu napisał/a:
co Topcia napisala wyzej - im bardziej marudzisz tym bardziej cie kocham - superowo zadzialalo

cieszę sie :lol:

ajanna - 2008-07-19, 21:45

Topcia, mi się bardzo Twoja metoda podoba, bo co innego odczuwać emocje, a co innego dawać się im totalnie ponieść. przecież w gruncie rzeczy kochamy tych, z którymi się kłócimy :-) . z małymi dziećmi to łatwe, bo pamiętamy, że jesteśmy jednością, gorzej ze starszymi :-/
Manu - 2008-07-19, 21:51

z ta cierpliwoscia... czy to nie braki np. magnezu? mi sie wydaje ze mi brak, nie wiecie moze, jak mozna i czy mozna przysuplementowac w czasie karmienia?
ewatara - 2008-07-19, 22:37

Manu napisał/a:
z ta cierpliwoscia... czy to nie braki np. magnezu?
u mnie to przemęczenie wszystkimi obowiązkami i radzeniem sobie ze wszystkim samemu, zaczynam nie wyrabiać z tym wszystkim :-( , chciałoby sie zrobić wszysko jak najlepiej; żeby w domu było czyściutko, żeby z dzieckiem się ciągle fajnie bawić, zadbać w wlasny rozwój i nie tylko (jakieś ćwiczenia fizyczne itd), itp itp , a wychodzi na to, że nawet nie mogę butelek czy naczyń spokojnie umyć , bo już jest płacz, odpychanie mnie od zlewu itd, o rozwoju jakimkolwiek to chyba nie ma mowy, robiąc wszystko samemu i będąc w domu tylko z dzieckiem można dostać do głowy, mi już brakuje sił na cokolwiek, a moja cierpliwość jest już na skraju, nawet nie mogę spokojnie zjeść czy iść i się wykąpać bo zastanawiam się czy Jasmi nie przyjdzie coś głupiego do głowy (lubi sobie ostatnimi czasy np zjeżdżać z fotela co mnie o mało do zawału nie doprowadza), więc jakakolwiek chwila kiedy jej nie widzę to dodatkowe nerwy, oprócz tych pozostałych :-(
topcia - 2008-07-19, 22:44

ewatara napisał/a:
żeby w domu było czyściutko
ewatara,
bez przesady-masz kontrole czystości? czy tez codziennie przyjmujesz gosci?

ewatara napisał/a:
o rozwoju jakimkolwiek to chyba nie ma mowy,

wychowując dziecko, cały czas się rozwijasz i robisz wielką rzecz, bo jednak radzisz sobie-jakby nie było ;-)

[ Dodano: 2008-07-19, 23:54 ]
ajanna napisał/a:
gorzej ze starszymi :-/

ajanna,
ale jakie niesamowite emocje się włączają, jak się uda-totalne katharsis ;-)

ewatara - 2008-07-19, 23:34

topcia napisał/a:
ewatara napisał/a:
żeby w domu było czyściutko
ewatara,
bez przesady-masz kontrole czystości? czy tez codziennie przyjmujesz gosci?

trochę tego i troche tego ;-)
Mama jak do mnie przyjdzie to często (chociaż juz nie ostatnimi czasy :mrgreen: ) ewa kiedy tu posprzatasz? albo jak tu wygląda i zaraz sama zaczyna sprzątać (moja mama ma manię porządków), a ja chociaż 10 razy na dzień sprzatnę to i tak znów to samo za 5 min :roll:
A ostatnio też goście, goście ;-)
Ale ogólnie ciągle coś muszę robić (sprzątać) bo chyba by się człowiek powywracał o te wszystkie zabawki itd :roll:

topcia napisał/a:
ewatara napisał/a:
o rozwoju jakimkolwiek to chyba nie ma mowy,

wychowując dziecko, cały czas się rozwijasz i robisz wielką rzecz, bo jednak radzisz sobie-jakby nie było
niby tak, ale mam też dużą ochotę na rozwój związany z moim zawodem tym bardziej, że zmieniam teraz pracę ze zwykłej szkoły na placówkę z osobami niedostosowanymi + upośledzonymi, a że trochę czasu minęło od kiedy skończyłam studia to muszę się do tego przygotować, a nie ma za bardzo kiedy :/ a chciałabym nawet tak po prostu sama dla siebie...
Karolina - 2008-07-20, 10:35

ewatara napisał/a:
ewa kiedy tu posprzatasz? albo jak tu wygląda i zaraz sama zaczyna sprzątać

nie no to jest straszne chyba zapomniała co toz znaczy mieć dziecko...przy dwójce to się wogóle przestaje sprzątać bo za chwile i tak nic już nie wiadać.

topcia - 2008-07-20, 11:48

ewatara napisał/a:
Mama jak do mnie przyjdzie to często (chociaż juz nie ostatnimi czasy :mrgreen: ) ewa kiedy tu posprzatasz? albo jak tu wygląda i zaraz sama zaczyna sprzątać

u mnie tak było, ale udało mi się postawić granice i teraz jest luz :-D

kamma - 2008-07-20, 13:32

temat zmienił się w "brak cierpliwości do mam" :) U mnie podobnie ;)
alcia - 2008-07-20, 14:56

Karolina napisał/a:
ewatara napisał/a:

ewa kiedy tu posprzatasz? albo jak tu wygląda i zaraz sama zaczyna sprzątać

nie no to jest straszne chyba zapomniała co toz znaczy mieć dziecko..

rzeczywiście straszne :evil: . Jak mi tak ktoś mówi, od razu odpowiadam: wierz mi, że teraz jest porządek ;-) I niech sobie myślą co chcą. :roll:
Sprzątanie zabawek urządzamy na ogół 2x dziennie - przed spaniem Lenki w środku dnia i przed dobranocką, nie ma sensu robić tego częściej.

kamma - 2008-07-20, 17:06

My nawet tylko raz dziennie, choć gdyby Irma drzemała w dzień, to pewnie przyjęlibyśmy podobny system. Ja nie mam jakichś wyrzutów sumienia czy wstydu przed gośćmi za rozrzucone zabawki. I nie dam sobie czegoś podobnego wkręcić.
- 2008-07-20, 18:41

gorzej jak ogólnie chata w wielu miejscach zagracona, co mnie się niestety zdarza bo zamiast latac ze szmata wole z dziećmi ze 3 godz pobyć w parku no a potem trzeba robic obiad, zjeść, cos tam ogarnąć, pobawić się i nagle juz wieczór, kolacje, kąpanie, usypianie i w efekcie jestem padnięta a jeszcze kolce robię więc na sprzatanie juz sił ani nawet czasu niet.
alcia - 2008-07-20, 20:46

ań napisał/a:
gorzej jak ogólnie chata w wielu miejscach zagracona, co mnie się niestety zdarza bo zamiast latac ze szmata wole z dziećmi ze 3 godz pobyć w parku no a potem trzeba robic obiad, zjeść, cos tam ogarnąć, pobawić się i nagle juz wieczór, kolacje, kąpanie, usypianie i w efekcie jestem padnięta a jeszcze kolce robię więc na sprzatanie juz sił ani nawet czasu niet.

o tak, standard :roll:
kamma napisał/a:
My nawet tylko raz dziennie

przy samej Kai też nei musieliśmy się nadwyrężać. Ale wyobraź sobie taką Irmę + małego stworka, opróżniacza wszystkich szafek, pudeł z zabawkami ;) Wiecznie deptam po ciuchach, zabawkach, garnkach, patelniach i jedzeniu. :)

YolaW - 2008-07-20, 20:52

alcia napisał/a:
Wiecznie deptam po ciuchach, zabawkach, garnkach, patelniach i jedzeniu.

A Twoje pociechy są szczęśliwymi dzieciaczkami :) Moja teściowa zawsze mówi, że dom to nie muzeum i ma rację :)
U nas podobnie - wolę pobyc z Olafem niż kurze ścierać, choć na razie jest jeden więc jak będzie trochę mniej chcial być noszony to pewnie dam radę więcej zrobić (już teraz zauważyłam, że czasem po długim noszeniu Olaf staje się zmierzły i odłożony do leżaczka uspokaja się i ślicznie śmieje - ewidentnie chce pobyć sam :) )
PS. Może jutro uda m się trochę poprasować? :-P

Karolina - 2008-07-20, 21:01

U mnie najgorzej to szmaty walające się po ziemi. U mnie to wszystko lezy na ziemi. Ja tam lubię podłog, często na niej siedzę i nie uważam, że jak coś na niej leży to się poniewiera. Po prostu lezy;)
kamma - 2008-07-20, 21:54

alcia napisał/a:
wyobraź sobie taką Irmę + małego stworka, opróżniacza wszystkich szafek, pudeł z zabawkami ;) Wiecznie deptam po ciuchach, zabawkach, garnkach, patelniach i jedzeniu.

już to widzę, zwłaszcza że Irma też sama potrafiła nieźle nabroić :) A Dzidek będzie taki sam. Ale co tam, to dom jest dla nas, a nie - my dla domu :)

topcia - 2008-07-20, 22:12

Karolina napisał/a:
Ja tam lubię podłog, często na niej siedzę i nie uważam, że jak coś na niej leży to się poniewiera. Po prostu lezy;)

mam tak samo-kazda rzecz na podłodze ma swoje miejsce :-D

arra - 2008-07-20, 22:17

gorzej jak ta podloga ma 30 m2 :roll:
Azja - 2008-07-20, 22:23

[quote="arra"]gorzej jak ta podloga ma 30 m2[/
a jak ma jeszcze mniej :-? :-(

Lily - 2008-07-20, 22:55

[quote="Azja"]
arra napisał/a:
gorzej jak ta podloga ma 30 m2[/
a jak ma jeszcze mniej :-? :-(

to może śmiesznie zabrzmi, ale im mniejsze mieszkanie tym trudniej posprzątać... ja mieszkałam z siostrą i rodzicami w jednym pokoju, całe mieszkanie miało 27 metrów, a jak się rozłożyło łóżka to już nawet przejść nie było jak - na bałagan trudno sobie wtedy pozwolić, bo nie ma gdzie chodzić po prostu ;)

alcia - 2008-07-21, 08:56

topcia napisał/a:
mam tak samo-kazda rzecz na podłodze ma swoje miejsce :-D

gdyby tylko jeszcze dzieci się do tego stosowały. U nas absolutnie rzeczy trzymane na podłodze nie trzymają się swoich miejsc ;) Co nie znaczy, że je często sprzątam, nie mam czasu na takie bzdety. Efekt taki, że nieraz świeżo wyprane ciuchy, po kilku dniach walania się po podłodze, lądują w praniu ponownie.

[ Dodano: 2008-07-21, 09:58 ]
a co do miejsca - mam teraz większe mieszkanie, i jakoś częściej zdarza mi się sprzątać. Bo da się to robić, nie to co wcześniej. I kuchnia w końcu jako tako wygląda, wcześniej wiecznie maiłam wszędzie sterty brudnych naczyń, sterty garnków, podłoga pozawalana słoikami itd

topcia - 2008-07-21, 10:05

alcia napisał/a:
wcześniej wiecznie maiłam wszędzie sterty brudnych naczyń, sterty garnków, podłoga pozawalana słoikami itd

ufffff..... jak to miło na sercu mi się zrobiło-takie to swojskie :-D

Martuś - 2008-07-21, 11:23

alcia napisał/a:
Efekt taki, że nieraz świeżo wyprane ciuchy, po kilku dniach walania się po podłodze, lądują w praniu ponownie.

Alcia, nawet nie wiesz, jak Twoje słowa są dla mnie krzepiące :lol: Bo dla mnie nie jest wielkim problemem, jak coś sie wala (chociaż nie mam jeszcze tony zabawek :lol: ), ale nie mogę zapanować nad syfem samym w sobie - piachem, kurzem, psimi włosami i Jasiem w tym wszystkim :oops: Dzisiaj chyba odkurzę.

[ Dodano: 2008-07-21, 12:24 ]
alcia napisał/a:
wcześniej wiecznie maiłam wszędzie sterty brudnych naczyń, sterty garnków, podłoga pozawalana słoikami itd

To ja tam mam do teraz, ale wynika to z braku szafek..

alcia - 2008-07-21, 12:22

Martuś napisał/a:
To ja tam mam do teraz, ale wynika to z braku szafek..

no dokładnie, ciężko utrzymać porządek jak na nic nie ma miejsca. JAk np. by wyciągnąć z szafki jedną rzecz, trzeba wywalić z 10 innych, nie ma czasu od razu włożyć z powrotem, bo już jakieś dziecko wyje z głodu itp. itd.. i tak się sajgon zaczyna ;)

Martuś napisał/a:
Alcia, nawet nie wiesz, jak Twoje słowa są dla mnie krzepiące :lol:

spoko, jak będziesz miała kryzys to pisz, ja mogę snuć takie opowieści - horrory z życia codziennego godzinami :mryellow:

Karolina - 2008-07-21, 13:34

alcia napisał/a:
Efekt taki, że nieraz świeżo wyprane ciuchy, po kilku dniach walania się po podłodze, lądują w praniu ponownie.

całe szczęście nie jestem sama:)))

YolaW - 2008-07-21, 15:26

Martuś napisał/a:
nie mogę zapanować nad syfem samym w sobie - piachem, kurzem, psimi włosami i Jasiem w tym wszystkim

u mnie to samo tylko zamiast Jasia Olaf :)

Martuś - 2008-07-21, 16:33

alcia napisał/a:
Martuś napisał/a:
To ja tam mam do teraz, ale wynika to z braku szafek..

no dokładnie, ciężko utrzymać porządek jak na nic nie ma miejsca. JAk np. by wyciągnąć z szafki jedną rzecz, trzeba wywalić z 10 innych, nie ma czasu od razu włożyć z powrotem, bo już jakieś dziecko wyje z głodu itp. itd.. i tak się sajgon zaczyna ;)

Hehe, ja mam dużo miejsca w kuchni, ale po prostu NIE MAM szafek :lol: tzn. mam jeden kosz obrotowy, nie mogę się doprosić o zamontowanie reszty, a sama nie mogę tego wykonać z braku materiałów i narzędzi ;) I wszystko po prostu stoi na wierchu, nie znoszę tego.

alcia napisał/a:

Martuś napisał/a:
Alcia, nawet nie wiesz, jak Twoje słowa są dla mnie krzepiące :lol:

spoko, jak będziesz miała kryzys to pisz, ja mogę snuć takie opowieści - horrory z życia codziennego godzinami :mryellow:

Alcia, bez obrazy ;) ale myślę, że poza historiami zabawkowymi to bym Cię przebiła :lol: Ale nie będę się licytować, bo zrobi sie obleśnie :P

YolaW napisał/a:
Martuś napisał/a:
nie mogę zapanować nad syfem samym w sobie - piachem, kurzem, psimi włosami i Jasiem w tym wszystkim

u mnie to samo tylko zamiast Jasia Olaf :)

Jola, ale Olafek jeszcze tego brudu nie zbiera własnym ciałkiem ;) Jak Jaś się nie przemieszczał, to jeszcze dało się wytrzymać, a teraz, jak go ściągam z podłogi w szaro - brązowych ciuchach zamiast biało - błękitnych, w dodatku upstrzonych psimi włosami i innymi ciekawymi drobinkami, to trochę kiepsko się czuję ;) A ten pokój, po którym on pełza, to się staram mopować chociaż w miarę regularnie..

alcia - 2008-07-21, 17:41

Martuś napisał/a:
Alcia, bez obrazy ;) ale myślę, że poza historiami zabawkowymi to bym Cię przebiła :lol: Ale nie będę się licytować, bo zrobi sie obleśnie :P

no z tego samego powodu może lepiej już zamilknę :)

pao - 2008-07-21, 18:05

no to tak... cierpliwości to mam, i o dziwo nawet dzisiejszym wybrykiem gabi tego nie przezwyciężyła, ale ręce mi opadły i stwierdziłam, ze nie wiem co z tym zrobić...

to że je śmieci to wiecie, a teraz znów zjadła starą, znalezioną gumę do żucia... bartek zauważył. ale to jeszcze nic, dziś było jeszcze coś, ale o tym juz nie mówimy ;) (to tekst po edycji ;) )

kurcze, jak jej wytłumaczyć, ze pewnych rzeczy po prostu sie nie robi?

DagaM - 2008-07-21, 18:25

pao napisał/a:
to że je śmieci to wiecie
myslałam, że udało Wam się przezwyciężyc ten problem
pao napisał/a:
dziś gabi ukradła tictaki ze sklepu
wiesz co, zastanawiam sie czy to nie jest po prostu kwestia charakteru, nie wychowania (żebys nie miała poczucia winy przypadkiem). Pwoeim Ci tak, że w mojej rodzinie trafił sie jeden taki przypadek tzw. "krętacza". Ta osoba do tej pory nie potrafi sama przed soba przyznać się do pewnych kwestii i nie ma takiej potrzeby. Na szczęście nie robi już żadnych powazniejszych numerów, ale w swoim zyciu stosuje różne dziwne pokrętne rozwiązania.

[ Dodano: 2008-07-21, 19:31 ]
Co do cierpliwości do dziecka, Nina mnie nieźle wyćwiczyła, a co do cierpliwości do mamy - po porodzie Niny miałysmy na tyle poważną dyskusję plus kilka miesięcy nie odzywania się do siebie, że teraz juz nie ma problemu, atmosfera została oczyszczona na tyle na ile pozwoliła mama, czyli pewne kwestie zostały "zapomniane", tak więc zostały ustanowione granice prywatności.
Zostaje jeszcze teściowa, ale ona jest złotym człowiekiem, więc nie ma o czym gadać. :-D

Ewa - 2008-07-21, 19:53

Mi już też brakuje cierpliwości i pomysłów o co chodzi. Gabryś zupełnie nie odbiera ostatnio tego, co się do niego mówi. Tłumaczenia wszelkie są jak grochem o ścianę. Ostatnia mania- nożyczki. Obcina/wycina wszystko, poczynając od włosów, na dziurze w nowym tapczanie skończywszy. Dziś robił wycinanki, wystarczyło, że wyszłam na trochę z kuchni, a już latał z nożyczkami po kuchni i kombinował co się da przeciąć :roll: Najgorsze jest to, że nie odbiera co się do niego mówi. Bajka ostatnio miała okazję się przekonać. Mówię coś do niego, patrzy, niby słucha, kiwa głową, pytam co mówiłam - nie wie. Proszę o zrobienie czegoś, wychodzi, pytam po chwili, o co go prosiłam - nie wie. I tak ostatnio ze wszystkim. Właściwie cokolwiek bym do niego nie powiedziała, niby słucha, ale nie odbiera. Ostatnio zauważyłam, że on jakby słowa odbierał jedynie na poziomie podświadomości, ale świadomie nie wie, co się do niego powiedziało. Czasem po chwili podświadomość mu podpowie, ale świadomie nie potrafi powtórzyć prostego polecenia. Nie wiem już co robić i jak z nim postępować. Z jednej strony cieszę się, że mam ostatnie 4 dni tyle dzieci, bo czuję, że Gabryś potrzebuje więcej czasu z mojej strony, z drugiej mam ochotę przestać się odzywać, do czasu aż zechce słuchać i reagować na innych. Stał się ostatnio bardzo niemiły i opryskliwy dla innych dzieci. Do mnie potrafi odzywać się bardzo niegrzecznie. Nic go ostatnio nie interesuje, wszystko jest nudne, wszystko jakby "za karę". Niczym się nie umie zająć, zabawić. Chociaż jak dziś za brak reakcji na moje słowa popołudniowy czas spędzałam wyłącznie z Natanielem, to on w międzyczasie w swoim pokoju ułożył dwa pudełka puzzli i jeden obrazek w układance mozaikowej. Czyli zająć się umie, skupić też, ale właściwie wyłącznie jak jest sam. Inne dziecko w pobliżu, to tylko bieganina, rzucanie lub kopanie zabawek, trzaskanie drzwiami, piski i hałasy :-?
Malinetshka - 2008-07-21, 19:59

Pao, a czy to przypadkiem nie jest forma kleptomanii? Pytam, bo sama w podobnym do Gabi wieku otarłam się o to.. Nie wiem dlaczego, nie miałam tego typu wzorców ani też powodów, żeby kraść, a jednak zdarzyło mi się parę drobnych rzeczy zwędzić.. Taki pamiętam u siebie okres. Zastanawiam się czy to nie jest tak, że niektóre dzieci po prostu muszą przez to przejść, żeby czegoś zasmakować. Mną później targało ogromne poczucie winy. Do tego stopnia, że w wielkim napięciu wewnętrznym, zwierzyłam się mamie ze swojego występku. Na szczęście mamę mam mądrą :) Podeszła do tego spokojnie i razem ze mną "uknuła" zwrócenie skradzionej zabawki, tak, żeby posiadacz nic nie zauważył :-> Myślę, że to było wystarczające dla mnie, nie potrzebowałam ostrzejszego zmierzenia się z konsekwencjami. Wystarczyło mi to, co się we mnie potem gotowało :shock: Nie wiem jak Gabi o tym mówi, co się w niej dzieje po tej sytuacji.., ale tak się zastanawiam czy to jest jakoś do wytłumaczenia w psychologii, że niektórzy przez taki czas muszą przejść.. :roll: A może od strony duchowej można by to jakoś lepiej "rozrysować"...
kamma - 2008-07-21, 20:21

pao, jeżeli Gabi nie odczuwa wyrzutów sumienia, to na Twoim miejscu skłoniłabym ją do zwrotu skradzionej rzeczy i przyznania się do winy właścicielowi/ekspedientowi. Będzie to dla niej trudna lekcja, ale może właśnie dzięki temu zrozumie, że kraść nie warto i nieładnie.
Myślę, że w jej systemie etycznym kradzież nie funkcjonuje jako czynność niemoralna. Skłaniając ją do zwrotu przedmiotu pokażesz jej, że Ty nie akceptujesz kradzieży, a Twój wzorzec jest przecież dla niej bardzo ważny.
Jeszcze przypominam sobie taką przypowieść, której morałem było "kradzione nie tuczy", ale niestety nie pamiętam, gdzie ją czytałam. Chodziło o to, że syn ukradł bogatemu ziemianinowi wołu i chciał go zjeść. Ojciec, dowiedziawszy się o pochodzeniu wołu, poszedł do właściciela i zapłacił za zwierzę. Potem wszyscy razem spożyli kolację, w czasie której syn był bardzo zdenerwowany i cały czas nasłuchiwał, czy nie nadchodzą straże, które go wytropią. Tymczasem ojciec spożył kolację w spokoju, a następnie powiedział synowi o odkupieniu wołu i o tym, że spokój w czasie jedzenia jest ważniejszy niż zaoszczędzenie paru groszy.

dynia - 2008-07-21, 20:34

alcia napisał/a:
nas absolutnie rzeczy trzymane na podłodze nie trzymają się swoich miejsc ;) Co nie znaczy, że je często sprzątam, nie mam czasu na takie bzdety. Efekt taki, że nieraz świeżo wyprane ciuchy, po kilku dniach walania się po podłodze, lądują w praniu ponownie.

To jakbym czytała o nas ;-)

Pao hmmmm sytuacja dość skomplikowana.Wszystko się rozgrywa na polu emocjonalnym,to trochę trudny wiek ,przeciwstawianie się różnorakim przeciwnoscią losu z różnym skutkiem :roll: Sama pamiętam jak w podstawówce dzieciaki nakrecały sie podwędzeniem czegoś ze sklepu :-? ale w tym przypadku nie chodzi raczej o to,może działanie podswiadome ,dyktowane jedynie łakomstwem,Gabi wie, w domu się czegoś takiego nie jada,nagle ogromna ochota na slodkie i chęć posiadania ich większa niż konsekwencje tego postępku ...nie wiem tak się zastanawiam...

pao - 2008-07-21, 20:42

zatem tak, wybaczcie ale część posta wykasuję bowiem już wiem jak to rozwiązać.

kamma, twój pomysł był pierwszym który mi przyszedł do głowy, ale niewykonalny, bo to było na zakupach w niemczech. ale mam inny ale by się powiódł ważne by nikt nie wiedział o tym. zatem ci którzy przeczytali niech zapomną ;)


a co do śmieci... też myślałam, ze to mamy z głowy, ale jak widać tu jeszcze nie mam pomysłu jak to załatwić. ale wszystko w swoim czasie ;)

dynia - 2008-07-21, 20:48

Co do tych śmieci to nie wiem może to silna potrzeba natychmiastowo zaspokojonego apetytu ,która bierze górę nad zdrowym rozsądkiem...

Nie wiem tak mi się nasunęło ,jak oglądałąm kiedyś program o dzieciach z zaburzeniami łaknienia,ktore przechodzily terapie pod okiem psychologów ...kurcze może to trzeba by skonsutować z jakimś specjalistą,nie wiem jak czujesz w tej materii ale ja bym chyba zaryzykowała poszukanie chociażby takiego...

pao - 2008-07-21, 21:04

oki, dziewczyny. wielkie dzięki za wszelkie uwagi :)

co do charakteru: ano gabi jest krętacz i to niemały... no ale na charakterze właśnie oprę metodę: jako, że gabi bardzo dba o swój wizerunek i to jak jest postrzegana jest dla niej bardzo ważne (nawet zbyt ważne...) to po prostu umówię się z nią: ja przemilczę sprawę (ale konsekwencje poniesie: dziś miałyśmy iść razem do kina ale gabi nie poszła i inne tam takie) i nie przekażę nikomu dalej co zrobiła, ale ona ma więcej tego nie zrobić. myślę, że ma to spore szanse powodzenia, bo czego by nie mówić gabi jest słowna i nawet jak pozamyla to w ważnych sprawach woli prawdę powiedzieć ;)


a co do śmieci... to jej łakomstwo jest straszne i dotyczy niemal wyłącznie słodyczy owoców itp. ale z drugiej strony ja kiedyś tez tak miałam (choć śmieci nie wyjadałam, u mnie się skończyło na wyjadaniu z talerza do końca nie zostawiając nic innym) zatem i tu z czasem znajdziemy metodę ;)

ewatara - 2008-07-21, 21:04

kamma napisał/a:
temat zmienił się w "brak cierpliwości do mam" U mnie podobnie

ja tam na mamę narzekać nie mogę, jedynie te porządki to chyba jakieś natręctwo ;) , tak to mamuśka jest super :mryellow: do niczego się nie wtrąca, nie narzuca, opiekje mi się małą w roku szkolnym, a mogłaby iść do pracy, tym bardziej, że z kasą im się nie przelewa, a od nas nawet grosza nie weźmie za pomoc, nie da sobie niczego w podziękowaniu kupić :roll: Ale ja i tak dałam radę coś wykombinować, kupiłam wycieczkę, a nakłamałam, że ją wygrałam, bo tak to nawet by nigdzie nie pojechała. Tak więc w rachunku ogólnym mam złotą mamę :mryellow: , a jakby mnie nie "popychala" do porządków, to pewnie nie wyglądałoby tu za ciekawie ;-) , sama jestem uczulona na kurz więc i tak i tak trzeba sprzątać ;-) .
Choć te zdania 'dom to nie muzeum" i "dom jest dla mnie -nie ja dla domu" i tak wezmę sobie w pamięć :mryellow:

[ Dodano: 2008-07-21, 22:14 ]
Ewa napisał/a:
zupełnie nie odbiera ostatnio tego, co się do niego mówi.

ja namawiam do takiej książki:
"Jak mówić, żeby dzieci nas słuchały, jak słuchać, żeby dzieci do nas mówiły",
nie wiem czy znacie, ale jest dobra i ciekawie napisana, sama będę musiała do niej wrócić, bo czytałam na studiach, a mam duuużą sklerozę ;-)
jest dostępna np tu:
hxxp://www.mareno.pl/prod/MIDN/83-7278-023-4

dynia - 2008-07-21, 21:44

pao napisał/a:




a co do śmieci... to jej łakomstwo jest straszne i dotyczy niemal wyłącznie słodyczy owoców itp.

Czyli co generalnie slodkie,cukier a badalaś jej kiedyś jego poziom?

YolaW - 2008-07-21, 21:47

Martuś napisał/a:
Jola, ale Olafek jeszcze tego brudu nie zbiera własnym ciałkiem

oj, już niedługo Martuś :) Nie wiem jak Twoja psina ale golden retrevery strasznie się lenią i jak nie odkurzę codziennie to w kątach i nie tylko mam kołtuny ogromne, takie dosłownie kule sierści, już sobie Olafa w tym wyobrażam :)

Manu - 2008-07-22, 13:52

taaa, brak cierpliwosci do klakow to tez problem, i nikt nie ma czasu by psa wyczesywac regularnie. i do meza, ze kladzie dziecka zabawki na brudnej podlodze. brudnej bo nie mam cierpliwosci by posprzatac. wole juz o tym do Was popisac niz to zrobic - no skoro mam ta chwilke wolna od Polciaka.
pao - 2008-07-22, 16:01

Cytat:
brak cierpliwosci do klakow to tez problem


ja miałam brak cierpliwości do kłaków, swoich... no ale mam to z głowy (dosłownie;) )

hxxp://img396.imageshack.us/img396/9274/dsc04638to1.jpg

dynia - 2008-07-22, 16:19

pao napisał/a:
Cytat:
brak cierpliwosci do klakow to tez problem


ja miałam brak cierpliwości do kłaków, swoich... no ale mam to z głowy (dosłownie;) )

hxxp://img396.imageshack.us/img396/9274/dsc04638to1.jpg

Super,swoiste katharsis ;-)

kamma - 2008-07-22, 16:51

pao napisał/a:
ja miałam brak cierpliwości do kłaków, swoich... no ale mam to z głowy (dosłownie;) )

Hihi, G.I.Jane ;)

Manu - 2008-07-22, 18:55

mi same wypadaja, i dobrze, nie bedzie widac ze siwieje z braku cierpliwosci
topcia - 2008-07-22, 22:00

Ewa napisał/a:
Najgorsze jest to, że nie odbiera co się do niego mówi. Bajka ostatnio miała okazję się przekonać. Mówię coś do niego, patrzy, niby słucha, kiwa głową,

Ewa moze on po prostu zmniejszył sobie próg wrażliwosci na Twoje uwagi. Wyłącza się, bo za duzo bodźców (gadania). Przychodzi mi na myśl scenka z dnia świra, jak bohater pojechał nad morze, i ta para punkowców-nie wiem czy oglądałas-jak facet odbierał tę swoją kobietę. Nie słyszał słów, tylko piszczenie I kiwał głową dla załagodzenia. Kiedyś z moim D. rozmawiałam, jak postrzega plotkujące "baby"-własnie w ten sposób. Faceci tak mają.

Ewa napisał/a:
pytam co mówiłam - nie wie. Proszę o zrobienie czegoś, wychodzi, pytam po chwili, o co go prosiłam - nie wie.

Hmmm..... raczej takie egzaminowanie nie przyniesie efektów-ja bym się obawiała, że zrażę dziecko do siebie. Obawiałabym się, że będzie mnie postrzegac nie jako najważniejszą w życiu osobę, której może zaufać, ale jako....?

Ewa napisał/a:
potrzebuje więcej czasu z mojej strony, z drugiej mam ochotę przestać się odzywać, do czasu aż zechce słuchać i reagować na innych

na pewno ta pierwsza strona, ta druga-moę wtedy pomyśleć, że Go nie kochasz. Że sprawia Ci tyle przykrosci, że nie wast Twojej miłości.

Zresztą dla niego może to byc strasznie stresujace, bo nie dość, że mu "nie wychodzi słuchanie Ciebie, to jeszcze robi Ci przykrość, że nie pamieta". Wejdz w JEgo skórę i pomyśl, jakie mechanizmy nim kieruja. To może być koło zamknięte-JEgo zachowanie ucieczką, sposobem na odreagowanie. Im bardziej Go karcisz, tym bardziej się oddala.

Ewa napisał/a:
hociaż jak dziś za brak reakcji na moje słowa popołudniowy czas spędzałam wyłącznie z Natanielem

zastanawiam sie, co On mógł wtedy czuć? :roll:

Ewa napisał/a:
Czyli zająć się umie, skupić też, ale właściwie wyłącznie jak jest sam

żeby przypadkiem nie budował sobie własnego świata, w którym "nikt Go się nie czepia, i jest bezpiecznie"

POdsumowujac, ja bym postawiła na pozytywne wzmocnienia. Chwaliła, przytulała, rozmawiała, poświecała czas-tak jak piszesz. Jego zachowanie musi mieć jakieśpodłoze-poobserwuj go, rozmawiaj cierpliwie, ale bez nasiadania. Niech sam sie otworzy. Możę z rysunków jego cos wynika.
Dzieci tak na prawdę pragną tylko naszej miłości, a Gabryś możę oddalił się gdzieś w labiryncie własnych przezyć i emocji, i nie wie, jak trafić do Twojego serduszka z powrotem. No a emocje musi jakoś odreagować. Powtarzaj mu, że go kochasz. Że złosci Cię jego zachowanie, a nie On-że Go zawsze będziesz kochała mimo wszystko. Jak już sie zezłoscisz, to wytłumacz mu swoją reakcję-rozmawiać, rozmawiać, rozmawiać. Dzieci zupełnie inaczej odbierać mogą nasze komunikaty, inaczej niż byśmy chcieli ;-)

[ Dodano: 2008-07-22, 23:47 ]
pao,
odnosnie Gabi. Zastanawialam się, jakbym postąpiła. Przede wszystkim wyjaśniłabym konsekwencje takiej kradzieży. Tzn. że ten Pan, ktory sprzedaje, też ma rodzine. Byc może takie córeczki jak Ona. Że dzięki sprzedaż tik taków kupiłby coś smakowitego swoim dzieciom-tak jak Ona lubi zjeść cos dobrego. Jak się czuł, kiedy spostrzegł, że brakuje opakowania.
CHodzi o to, żeby dziecko nauczyło sie rozumieć, na ile to możliwe, co czują inni w rezultacie JEgo zachowań.
No i też, co Ty czułaś, jako Jej mama.
Kiedy będzie czula wstyd i poczucie winy, mogą się włączyć Jej mechanizmy obronne-czyli o te uczucia też trzeba przegadać.
No i ja bym dążyła do tego, żeby dziecko samo poczuło potrzebę zadośćuczynienia.
Wtedy będzie to najtrwalsze.

pao napisał/a:
ale niewykonalny, bo to było na zakupach w niemczech

hmmmm... to nie problem, można np wysłać wspólnie napisany/bądź przez Gabi list temu Panu ;-) , ew. pieniążki za "towar" ;-)

pao napisał/a:
to po prostu umówię się z nią: ja przemilczę sprawę (ale konsekwencje poniesie: dziś miałyśmy iść razem do kina ale gabi nie poszła i inne tam takie) i nie przekażę nikomu dalej co zrobiła, ale ona ma więcej tego nie zrobić.

zastanawiam się, czy nie będzie to wzór rozwiązywania problemów poprzez unikanie, zamiast wglądu w siebie. ;-)

ajanna - 2008-07-23, 01:46

Pao wg medycyny chińskiej, jeśli po jedzeniu mamy ochotę na słodkie, tzn. że posiłek nie był zrównoważony - ale to pewnie wiesz :lol: . a tak na zdrowy rozsądek (nie wiem jak ją karmisz), ale może słodycze stały się dla niej owocem zakazanym, bo ich nie dostaje? poza tym jest w takim wieku, że rozumie, jakie ilości słodyczy jedzą jej rówieśnicy i pewnie nie raz widziała ich reklamy (słodyczy, nie rówieśników). ja miałam problemy z jedzeniem słodyczy z Weroniką, kiedy poszła do przedszkola - była uczulona na cukier, a oczywiście słodzikami nie chciałam jej faszerować :roll: . musiałam się sporo nagłowić, żeby zapewnić jej zdrowe słodycze, na dodatek atrakcyjne nie tylko smakowo, ale i wizualnie.

Ewa, ta książka "Jak mówić, żeby dzieci słuchały...", rzeczywiście może być wielką pomocą i jeszcze "Rozwój psychologiczny dziecka" 3 autorów anglojęzycznych, których teraz nie pamiętam, ale była o niej mowa na forum w innym wątku.

majaja - 2008-07-23, 06:58

Ewa napisał/a:
Czyli zająć się umie, skupić też, ale właściwie wyłącznie jak jest sam. Inne dziecko w pobliżu, to tylko bieganina, rzucanie lub kopanie zabawek, trzaskanie drzwiami, piski i hałasy

Jak dla mnie to masz tu odpowiedź i generalnie to jakbym o sobie czytała w podobnym wieku. I ostrzegam, że w pewnym momencie zaczęłam lubić gdy matka przestawała się do mnie odzywać bo miałam swięty spokój. I też nieświadomie stosowałam strategiczną głuchotę, za dużo tego wszystkiego było wokół, i za dużą odpowiedzialnością mnie obarczono. Ciężki jest żywot najstarszego.

pao - 2008-07-23, 07:14

Cytat:
Pao wg medycyny chińskiej, jeśli po jedzeniu mamy ochotę na słodkie, tzn. że posiłek nie był zrównoważony - ale to pewnie wiesz :lol:


pewnie lepiej by było gdyby to było po posiłkach ;) ale tu chodzi o zwykłe łakomstwo ;) jak nie widzi to jet dobrze, jak widzi to wyżera i tyle ;)

Cytat:
może słodycze stały się dla niej owocem zakazanym, bo ich nie dostaje?

taka opcję tez przerabialiśmy, ale nawet gdy miała swobodny dostęp było to samo...

samo wyżeranie i łakomstwo jakoś spokojniej znieść, ale dobija mnie to wyżeranie śmieci... na przykład gumy do żucia (innych nie zjada na szczęście) wygląda to tak, jakby wiedziała co o tym sądzę, była przekonana że uważam to za złe i na pewno jej nie kupię więc wyjadała jak znajdzie... ech... dzieci i ich "logika"...

Ewa - 2008-07-23, 07:41

ajanna napisał/a:
książka "Jak mówić, żeby dzieci słuchały...", rzeczywiście może być wielką pomocą i jeszcze "Rozwój psychologiczny dziecka"

Mam obie, ale pierwszą czytałam bardzo dawno. Muszę koniecznie do niej wrócić.
Ogólnie dociera do mnie chyba w czym rzecz, więc dobrze się składa, że za 3 dni zostaje mi już tylko dwójka dzieci.
topcia, ja może nie mam najlepszego zdania o sobie, ale Twój post to już w ogóle niezły miał wydźwięk :roll:

Karolina - 2008-07-23, 09:35

Ewa moim zdaniem Gabryś staje się powoli mężczyzną;) Ostatnio znów czytam "Kobiety są z Wenus Mężczyżni są z Marsa. Powinna to być lektura obowiązkowa dla nastolatek;) Niestety często nie rozumiemy zachowań przeciwnej płci, a oni mają zupełni inny język.
U facetów - jaskinia do której się oddalają - Gabryś może powoli zaczyna wchodzic w ten etap. A my kobiety możemy tylko się zamknąć i czekac na powrót;) Warto o tym poczytać bo to na prawdę rewelacyjna ksiązka ( choć mnie odrażała zawsze okładka i tytuł;). Bardzo pomaga wybaczać i rozumieć. Mama zawsze pozostaje mamą ale w pewnym momencie męskie geny zaczynają się ujawniać;)

topcia - 2008-07-23, 10:44

Ewa,
może na prv ;-)

kamma - 2008-07-23, 16:54

Ewa napisał/a:
Najgorsze jest to, że nie odbiera co się do niego mówi.

Jest to możliwe do skorygowania, w jednym się topcia z pewnością nie myli, że Gabryś sobie podniósł na Ciebie próg wrażliwości (sensorycznej). Spróbuj przez jakiś czas mówić do niego w taki sposób: jak masz jakieś polecenie, prośbę, to mów dopiero wtedy, gdy nie może nie słuchać. Czyli: kucnij przed nim, złap za bródkę, skłoń do spojrzenia sobie w oczy i wtedy mów. A na koniec zapytaj, czy zrozumiał. Jeśli to nie pomoże, to będziemy myśleć za tydzień.

Ja zaś polecam książkę "Kobiety są z Ziemi i mężczyźni są z Ziemi" ;)

Ewa - 2008-07-23, 17:51

kamma napisał/a:
Spróbuj przez jakiś czas mówić do niego w taki sposób: jak masz jakieś polecenie, prośbę, to mów dopiero wtedy, gdy nie może nie słuchać. Czyli: kucnij przed nim, złap za bródkę, skłoń do spojrzenia sobie w oczy i wtedy mów

Staram się tak mówić. Nie jest w stanie jedynie patrzeć w oczy, ale tego staram się już nie wymagać. Mówię dopiero wtedy, gdy się zatrzyma, podejdzie do mnie, stoi spokojnie i słucha. Po teoretycznym wysłuchaniu, mówi "dobrze" i odchodzi. Jednak jeżeli zanim całkiem odejdzie zapytam go, o co go prosiłam słyszę "nie wiem" i prawie łzy w oczach. Staram się prosić go w miarę krótkich zdaniach, proste polecenia. Gorsze, że nawet gdy powtórzy o co był proszony, to zanim dojdzie np. na górę, gdzie miał coś zrobić, już o tym zapomina, a raczej jest zbyt dużo innych ciekawych rzeczy i "olewa" polecenie. Tak ostatnio było z czasem wolnym z mamą. Miał posprzątać swój pokój, bo nie było się gdzie bawić, ja miałam skończyć swoje zajęcie i przyjść do nich. Nie sprzątał, więc zawołałam go jeszcze raz. Zapytałam, co miał robić. Powtórzył. Powiedziałam, że jeżeli nie posprząta, to spędzę ten czas tylko z Natanielem u małego w pokoju, a on wtedy dopiero będzie robił porządki. Uradowany z perspektywy czasu z mamą szybko poleciał na górę sprzątać, ale już na górze zapomniał. W końcu czas był tylko z Natim. On dopiero wtedy sprzątnął i wziął się już sam za puzzle.

[ Dodano: 2008-07-23, 19:10 ]
kamma napisał/a:
Gabryś sobie podniósł na Ciebie próg wrażliwości (sensorycznej
Nie do końca mnie to przekonuje, bo on reaguje (czy raczej nie reaguje) tak na wszystkich. Kilka osób już zauważyło tą samą prawidłowość - Gabryś dużo mówi, ale nie lubi słuchać gdy ktoś do niego mówi. Czasem mam wręcz wrażenie, że on w ogóle nie zauważa, że inni ludzie też czasem zabierają głos. Np. ktoś do niego coś mówi, a on dosłownie w połowie zdania zaczyna mówić o czymś innym. Ewentualnie czeka, aż skończę mówić do niego i od razu zaczyna na zupełnie inny temat. Wtedy już nawet bez pytania wiem, że nie słuchał mnie zupełnie :roll:
kamma - 2008-07-23, 19:03

Zapominanie to nawyk. Jak będę u Was, to spróbuję wybadać, czy to o to chodzi.
pao - 2008-07-23, 19:04

Cytat:
Kilka osób już zauważyło tą samą prawidłowość - Gabryś dużo mówi, ale nie lubi słuchać gdy ktoś do niego mówi


u nas gabryś miał tak tylko w pierwsze dni, potem normalnie sie zachowywał, można było pogadać, rozumiał, kontaktował. Tylko sporadycznie sie wyłączał, no ale nie znam dziecka które by tego nie robiło ;)

topcia - 2008-07-23, 22:10

Ewa,
może niech jakaś osoba, bliska dla niego, zaufana, spróbuje z nim porozmawiac jak on to wszystko widzi-tak niby przypadkiem, w trakcie spaceru, zabawy?

frjals - 2008-07-25, 21:00

kamma napisał/a:
Zapominanie to nawyk

co masz na myśli? :shock: Pytam bo ja zapominam i strasznie mnie to męczy :roll: .

kamma - 2008-07-25, 22:04

To znaczy, że w życiu uczymy się takich czynności, które z jakiegoś powodu są wygodne. Zapominając oddajemy naszą odpowiedzialność za zdarzenia, a z takim bagażem lżej się idzie. Dobra strona - nietrudno wyrobić sobie nawyk pamiętania, jest na to mnóstwo sposobów.
alcia - 2008-07-26, 12:29

kamma napisał/a:
nietrudno wyrobić sobie nawyk pamiętania, jest na to mnóstwo sposobów.

kamma, podrzuć choć kilka, skoro to takie proste... Mam nadzieję, że chodzi o naukę samego pamiętania, a nie o używanie do tego różnych narzędzi (np. komórki z przypominaczem, jak to jest u mnie - bez tego bym nie potrafiła normalnie funkcjonować).

topcia - 2008-07-26, 13:16

alcia napisał/a:
bez tego bym nie potrafiła normalnie funkcjonować).

mój D. znowu wszystko zapisuje na karteczkach. Ma ich pełno. Jak którąś zgubi, to panikuje . Wszystko ma zapisane. Nawet datę naszego ślubu. ;-)

kamma - 2008-07-26, 16:57

alcia napisał/a:
komórki z przypominaczem

To jest największy wróg pamiętania! Bo oddajesz mu odpowiedzialność za swoją pamięć.
Pamiętanie wymaga wysiłku, dlatego wygodniej jest zapominać. Najczęściej nawyk zapominania wyrabia się w dzieciństwie, gdy rodzice wyręczają swoje dzieci w pamiętaniu. Warto dać dziecku odczuć konsekwencje własnego zapominalstwa; w ten sposób ów nawyk ulega wygaszeniu. Natomiast dorośli mają trudniej... Muszą sami nad sobą pracować! Są różne techniki mnemoniczne, najprostsza jest metoda skojarzeń obrazowych. Albo po prostu trzeba się pilnować, po jakimś czasie to wchodzi w nawyk.

frjals - 2008-07-26, 20:12

kamma napisał/a:
Zapominając oddajemy naszą odpowiedzialność za zdarzenia, a z takim bagażem lżej się idzie

no patrz, nigdy o tym tak nie myślałam... :shock: to ciekawe, muszę to przetrawić... :->
Ja zapominam wszystko (no, prawie ;-) ), tzn też takie rzeczy, które są mało ważne (oprócz tych bardzo istotnych :roll: ) i mam wrażenie, że mam w głowie dziurę przez którą informacje przechodzą w inny wymiar... :-? Już nawet się zastanawiałam czy nie zacząć jakichś tabletek na to brać :-| .
Chyba produkuję oftop :-> .

Ewa - 2008-07-26, 20:56

A ja dochodzę do wniosku, że nie tyle zapominanie, co właśnie niesłuchanie stało się u Gabrysia nawykiem... Jak to zmienić? :-?
kamma - 2008-07-27, 07:19

Ewa, zmuszać go do słuchania. Mówić tak długo i uporczywie (włącznie z kontaktem wzrokowym), aż usłyszy i usłucha. To może być nawyk, więc lepiej go jak najszybciej wykorzenić. Mój M miał kiedyś poważne wątpliwości co do stanu swojego mózgu, bo bardzo często się zdarzało, że nie słyszał, co się do niego mówi, a może zapominał... Sam nie wiedział. Po przeprowadzeniu gruntownych badań neurologicznych i laryngologicznych usłyszał diagnozę: "Pan po prostu ma w d... co się do pana mówi".
Humbak - 2008-07-27, 08:01

Ewa, z tym słuchaniem to u natalii podobnie... :roll: juz kiedyś zastanawialiśmy się czy ma dobry słuch i byliśmy u laryngologa bo nie potrafiła powtórzyć co się do niej mówi :lol:
Potem zauważyliśmy że często nie rozumie naszych zdań (choć układane na miarę 2 lata młodszego dziecka... tak nam się wydawało) - nie pytaj czemu, ale okazało się że trzeba często gdy nie rozumie opuścić wieele wyrazów i skrócić przekaz do minimum i tak bywa i dziś choć wyrosła w dużej mierze, ale i tak są dni makabryczne.
Hicior to zadanie pytania i nie słuchanie naszej odpowiedzi. Jak nie słucha, nie odpowiadam. Jak słucha powtarzam raz, drugi (tak jak pisze kamma upewniając się że jestem na jej poziomie widzenia i nie robi nic w tym czasie, czasem wystarczy usiąśc i przytulić by słuchała) trzeci nie powtarzam i mówię że nie będę powtarzać bo mówiłam trzy razy... Na pocżatku Natalia nie łapała, nie robiła poleceń bo nie usłyszała itd, z czasem jest coraz lepiej, bardzo często już łapie i słucha ale wciąż pracujemy i tak jak piszę, są różne dni :roll: - ale działa ;-)

Co do rozrabiania z dziećmi... eh... może one potrzebują się wyszaleć?

Ewa - 2008-07-27, 08:14

Humbak napisał/a:
Hicior to zadanie pytania i nie słuchanie naszej odpowiedzi
Standard u Gabryśka. Robię dokładnie tak jak Ty - odpowiadam 2 razy, za trzecim mówię, że nie ma sensu powtarzać, bo odpowiedź go raczej nie interesuje. Ewentualnie zadaje pytanie, ja odpowiadam, a on w tym czasie dalej swoje nawija. On ma manię gadania, nagminnego.
alcia - 2008-07-27, 10:37

kamma napisał/a:
Mój M miał kiedyś poważne wątpliwości co do stanu swojego mózgu, bo bardzo często się zdarzało, że nie słyszał, co się do niego mówi, a może zapominał... Sam nie wiedział. Po przeprowadzeniu gruntownych badań neurologicznych i laryngologicznych usłyszał diagnozę: "Pan po prostu ma w d... co się do pana mówi".

tak mi to przypomniało.. że miałam na studiach takiego chłopaka, który notorycznie się wyłączał jak do niego mówiłam. Przy czym - nie jestem gadułą (a przynajmniej wtedy nie byłam ;) ). Był to spory problem, do szału mnie tym doprowadzał, nie byłam w stanie tego zrozumieć. Przytakiwał, próbował trafiać z odpowiedziami w ciemno, kiedy się orientował, że padło z moich ust jakieś pytanie, a nie wie o czym mówiłam.
Przyczyna była taka: wychowywany był przez mamę, sami we dwoje mieszkali. Mama była dosyć gadatliwa, do tego jako osoba samotna nie miała się z kim wygadać, więc z nim rozmawiała dużo, pewnie dużo za dużo jak na umysł faceta. A że często gadała o bzdetach, nauczył się wyłączać, przytakiwać.. no i nawyk mu został.

Karolina - 2008-07-27, 10:57

To jakiś koszmar :roll: Wkurza mnie to strasznie jak ktoś zada pytanie a potem nie chce mu się słuchać. Nie wiem jak tak mozna traktwoać rozmówcę. Czesto ludzie wydają sie interesować tylko tym co mają do powiedzenia. Absurdalne monologi... :roll:
topcia - 2008-07-27, 13:05

Karolina napisał/a:
Czesto ludzie wydają sie interesować tylko tym co mają do powiedzenia

tzw "wampiry uwagi " ;-)

Manu - 2008-07-27, 14:32

frjals napisał/a:

Chyba produkuję oftop :-> .


serio wazne tez? mi sie wydawalo, ze przecedzasz szumy od informacji. takie wrazenie na mnie sprawilas. i bardzo mi sie to podobalo :mryellow: taka moja wizja

frjals - 2008-07-27, 20:24

Manu napisał/a:
ze przecedzasz szumy od informacji

co to znaczy? :shock: Że nie słucham jak do mnie się mówi? :shock: :->

kamma - 2008-07-28, 10:04

To znaczy, że odcedzasz informacje ważne od nieistotnych i koncentrujesz się na tych pierwszych. Masz dobry filtr znaczy ;)
Manu - 2008-07-28, 14:41

frjals napisał/a:
Manu napisał/a:
ze przecedzasz szumy od informacji

co to znaczy? :shock: Że nie słucham jak do mnie się mówi? :shock: :->

wydaje sie ze sluchasz, a biezesz na serio przefiltrowane info. to super zaleta. bo jak odpowiadasz, to wydaje sie to zrownowazone.

frjals - 2008-07-28, 20:45

:-> no patrzcie państwo...
orenda - 2008-07-28, 21:35

Właśnie dałam popis braku cierpliwości :oops: Nie lubię siebie takiej... ale moja córka, kiedy ja planuję wieczorem już sobie odpocząć, ma najwięcej energii i próbuje przeciągać czas pójścia spać i tak zasnęła chwilę przed 22, mnie boli gardło, bo się nakrzyczałam. Miała spać na materacu, bo czekamy jutro na gości i już przynieśliśmy, miała być frajda a skończyło się zabraniem materaca i sama nie wiem czy dobrze zrobiłam. Teraz na poczuciu winy chciałabym jej zrekompensować, ale już śpi...
alcia - 2008-07-29, 11:56

orenda, mi też się zdarzają takie akcje, niestety. A potem mi wstyd za siebie i chciałabym cofnąć czas, móc inaczej rozegrać sytuację. Zawsze winne jest moje zmęczenie - im bardziej jestem wyczerpana, tym mniej cierpliwości. :(
majaja - 2008-07-30, 08:52

alcia napisał/a:
Przyczyna była taka: wychowywany był przez mamę, sami we dwoje mieszkali. Mama była dosyć gadatliwa, do tego jako osoba samotna nie miała się z kim wygadać, więc z nim rozmawiała dużo, pewnie dużo za dużo jak na umysł faceta. A że często gadała o bzdetach, nauczył się wyłączać, przytakiwać.. no i nawyk mu został.

U mnie było tak, że czułam się wiecznie pod presją, wiecznie nie dość dobra i zaczęłam uciekać i nie słyszeć tego wszystkiego. Wściekać się na dziecko nie ma co, bo to taki mechanizm obronny, ono autentycznie nie słyszy, nie pamięta, a wysiłek wkładyny by się przełamać przynosi skutek odwrotny do zamierzonego. Ja do tego byłam chorobliwie i patologicznie wręcz nieśmiała, a wieczne zachęcanie mnie i zmuszanie do kontaktów międzyludzkich tylko potęgowało to niesłyszenie i zaskorupianie się.
Ostanio moja prawie ex-szefowa wręcz na mnie krzyczała bym choć powiedziała że się czepia, ale ja już wiedziałam że odchodzę, więc miałam w nosie.
Jesteśmy różni, na mojego czuja jeśli za punkt wyjścia przyjmiesz że ten typ tak ma to z czasem będzie ci łatwiej się z nim dogadać, a on się "odpręży" (brakuje mi dobrego słowa) i przestanie się tak bardzo bronić przed słyszeniem. Ale to tylko mój czuj.

Sun - 2008-09-15, 14:53

Jakis kryzys mam... Moje dziecko jest cudowne i mądre, ale nadaktywne i czasem mozna oszaleć. Przewijanie po kupie kończy się pod prysznicem, bo ona wyrywa sobie pieluchę na siebie...
Na spacerze chce zjeść wszystko, kamienie, smieci, a najbardziej śruby z płotów. Do wózka nie zawsze się da wsadzić.
Nigdy nie korzystaliśmy z leżaczka ani kojca, bo się nie dała wsadzić... Nie można jej zostawić nawet na sekundę... żeby było ciekawiej poza domem nie zwraca na nas uwagi ]:->
Robię wszystko, żeby przy niej się nie denerwowac, bo przecież to nie jej wina...

ajanna - 2008-09-15, 15:23

Sun na pocieszenie napiszę Ci, że u nas przewijanie po kupie też zawsze kończy się prysznicem i to podwójnym, bo ten synek, który kupy nie zrobił, też się zawsze prysznica domaga. dzięki temu w ciepłe dni chłopcy potrafili "zaliczyć" np. po 6 kąpieli dziennie :lol:
Jovi - 2008-09-15, 16:40

wow, widzę, że jeszcze wiele atrakcji przede mną... ;-)
Ania D. - 2008-09-15, 20:20

Sun napisał/a:
Na spacerze chce zjeść wszystko, kamienie, smieci, a najbardziej śruby z płotów

U nas w tym wieku "jedzone" było szkło i pety (których w okolicy jest dużo). Nie było siły, by upilnować. Dziwne, że nigdy nie skończyło się rozcięciem języka czy czyms poważniejszym.

topcia - 2008-09-15, 21:49

Fajnie :lol:
Karolina - 2008-09-16, 07:55

Ania - mały fakir :lol:
Sun - 2008-09-17, 18:28

Pocieszające ;)

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group