| |
wegedzieciak.pl forum rodzin wegańskich i wegetariańskich |
 |
Wśród jedzących inaczej - Nie chcę słuchać o mięsie
Cytrynka - 2007-10-25, 19:22 Temat postu: Nie chcę słuchać o mięsie Nie widziałam się z moją mamą od dwóch lat, ale dość często rozmawiamy przez telefon. Ponieważ moja mama jest emerytką, za dużo nie dzieje się w jej życiu, bo siedzi w domu. No więc sobie rozmawiamy o domowym życiu moim i jej. Mówimy, co mamy do roboty, że będę robić obiad, prać, może gdzieś wyjdę itd. Często mama mi opisuje co robi na obiad, a mnie mdłości biorą Próbuję jakoś zdawkowo odpowiadać w stylu, aha i daję do zrozumienia, że nie mam ochoty słuchać o wątróbce czy kościach, ale wychodzi, że jestem nadwrażliwa. Dziś mama nawiązała do ostatniej rozmowy dotyczącej tego, u jej sąsiadki będzie świniobicie i że mama się ciesyz, bo sobie szynek narobi i wnuczki (dzieci siostry) będą miały zdrowe świeże mięsko. Kiedy delikatnie wspominam, że wolę o tym nie rozmawiać, dowiaduję się, że przesadzam .
A ja nie widzę posiłku, szynki, kotletów z frytkami tylko tę biedną przerażoną świnkę i to, że Ci, których kocham w pewnym sensie splamieni są krwią.
Nie chcę tego słuchać. Wystarczy, że mój mąż je mięso i że wczoraj starsze dzieci jadły od taty ryby. Nie chcę jeszcze o tym słuchać. No mam gulę w gardlę teraz, niedobrze mi po prostu.
Ech, wygadałam się.
pao - 2007-10-25, 19:30
cytrynko, to przestań delikatnie napominać tylko powiedz zdecydowanie ze tych tematów nie chcesz poruszać i koniec. jeśli napominasz delikatnie to jest to traktowane "ot gada sobie" póki nie powiesz tego (najpewniej kilka razy) konkretnie i nie utniesz niemiłych twemu uchu tematów to będziesz tego wysłuchiwać...
alcia - 2007-10-25, 19:36
Cytrynko, rozumiem Cię całkowicie, mam identyczne odczucia podczas takich pogawędek. Szczególnie jestem wtedy uczulona na określenie "mięsko", po którym mam ochotę wziąść rozmówcę za fraki i do rzeźni wykopać. Sorry za ostry ton, ale na prawdę aż mnie trafia, jak ktoś mnie takimi tekstami uracza
martka - 2007-10-25, 19:39
Cytrynko, też tak myślę, musisz się zdecydowanie sprzeciwić.
...swoją drogą w ogóle sobie nie wyobrażam, żeby mi mama takie tematy przez telefon wkręcała ostatnio sama się z siebie nawet śmiała, że w czasie rozmowy ze mną wyszła z kuchni, bo smażyła rybę i jej się wydawało, że poczuje przez słuchawkę. ale też kiedyś musiałam nad nia troszkę 'popracować'
zina - 2007-10-25, 19:56
U mnie w pracy rozmowy o jedzeniu to standard, o tym miesnym niestety
Kobiety z Jamajki uwielbiaja chwalic sie swoimi przepisami na jakies bestwialskie potrawy (wole nawet nie cytowac bo mi slabo jak tylko o tym pomysle )
Nijak tego uniknac ani skomentowac, siedze cicho i sobie mysle "co ja tutaj robie".
Przy osobach tego typu czuje sie jak bym zyla w innym swiecie, totalnie odizolowana...
Cale szczescie nie mam tego problemu za czesto
Czasem mnie podpuszczaja pytajac co daje na obiad osobom jedzacym mieso, wtedy oburzona odpowiadam ze wszystko jest u nas bezmiesne i...zapada glucha cisza...
Lily - 2007-10-25, 19:57
Ja niestety jak jestem u mamy to też się nasłucham, co na obiad ojcu zrobiła... u "teściowej" to nawet gorzej
rosa - 2007-10-26, 08:59
Cytrynko, tak jak radziły dziewczyne trzeba zdecydowanie powiedzieć, że nie chce się rozmawiać na taki temat, jeżeli matka dalej swoje to powiedz, że odkładasz słuchawkę
moja mama nie opowiada mi o mięsie, ale są inne tematy na które nie mam ochoty z nią rozmawiać, po prostu grzecznie, ale stanowczo mówię nie
pao - 2007-10-26, 09:17
porady o zdecydowaniu całkiem jak przy rozmowach z dziećmi i kto tu kogo wychowuje?
zina - 2007-10-26, 09:19
Moim zdaniem czeste mowienie o miesie przy osobie niejedzacej go to moze byc sprawa takiej "malej" prowokacji. Niestety, przykre jest to tym bardziej jesli spotyka nas od naszych najblizszych. Potrzeba niemalo odpornosci na takie komentarze...
Alispo - 2007-10-26, 09:31
| zina napisał/a: | | Moim zdaniem czeste mowienie o miesie przy osobie niejedzacej go to moze byc sprawa takiej "malej" prowokacji. |
Tak tez moze byc.Ale czesto ludzie po prostu nie czuja,ze to dla nas cos przykrego np.opowiadanie czego to oni pysznego nie jedli itp.,moj ojciec tak ma,wprawdzie bardziej mnie smieszy tym niz mi przeszkadza,ale kompletnie wyczucia nie ma
Ale czesto to jest faktycznie przykre ,prowokacje szczegolnie,no bo o co chodzi,zeby troche zlosliwosci wykazac?
Jędruś - 2007-10-26, 09:50
To wcale nie muszą być prowokacje to wewnętrznie gryzie część osób jedzących mięso (nie wszystkie).
Podam przykład co do mnie mówili:
Co mięsa nie jesz?
Odp: Nie, nie jem.
Pewnie śmierdzi
Odp: a skąd wiesz? Pewnie coś cię znowu gryzie? No dalej wyrzuć to z siebie, ulżyj sobie.
Facet zamilk
Taka była rozmowa bardzo ciekawa i pouczająca.
Trzeba sobie wyobrazić że samemu spożywa się mięso i pomyśleć co tu powiedzieć osobie która nie jada mięsa, co motywuje takie osoby to tego typu zagrywek.
Z moich doświadczeń wynika że to jednak sumienie gryzie dlatego dogryzają.
Jest coś prawdziwego w powiedzeniu: szybciej zmieni się wyznanie niż dietę. (ale nie wiem kto to napisał).
Pozdr.
Jędruś wegano-witarianin + B12
Zwolennik soku marchewkowego własnej roboty
rosa - 2007-10-26, 10:23
mój szymon to stosuje
jak śmieją się że kiełki to robaki lub trawa, itp. to on przytakuje
ale z rodzicielkami to zazwyczaj nie jest tak łatwo
Tobayashi - 2007-10-26, 10:31
A może reagować tak, żeby zbić z tropu takiego mięsoluba, który nam mówi, że jadł roladę albo kurczaka.
Na przykład: "Tak? To musiało być naprawdę smaczne. Opowiedz mi jak smakowało." Albo "Musiało ci naprawdę smakować. Kiedy znowu będziesz to jadł?"
I spokojnie reagować na dalsze ewentualne odpowiedzi. Jeżeli padnie pytanie "A co, chcesz spróbować?" odpowiedzieć "Oczywiście, że nie, bo ja nie jem ciał martwych zwierząt, ale wiem, jak ważne są dla ciebie i dlatego interesuję się tym, co lubisz."
hans - 2007-10-26, 10:48
Otóż tak, akceptacja czyni cuda...ja dawniej wojowałem i spodziewałem się najgorszego, ataku z flanki w każdej chwili...rodzinny zlot to był najwyższy wymiar kary...
Później stopniowo zmieniłem swoje podejście, pomyślałem "co ze mnie wychodzi, to do mnie wraca" zaakceptowałem fakt że są tacy co z mięsa nie zrezygnują, no chyba że ich życie do tego zmusi
I po jakimś czasie zacząłem spotykać ludzi życzliwie nastawionych, pao pewnie bardziej dogłębnie potrafiłaby wyjaśnić sferę energetyczną tego zjawiska
Ja jako laik rozumiem to w ten sposób: jeśli mentalnie nie odczuwam do ludzi niechęci, to zgodnie z prawem przyciągania, nie przyciągam do siebie ludzi odczuwających niechęć...podobne przyciąga podobne...wiec będąc samemu otwartym, przyciągam tych otwartych akceptujących odmienność...
pao - 2007-10-26, 10:58
"jak byłem młody modliłem się do boga by dał mi siłę zmienić świat, dziś modlę się by dał mi siłę zmienić siebie"
co prawda to nie moje słowa niemniej zastosowałam się i co ciekawe: zmiana siebie pociąga za sobą "zmianę" świata
wojowanie nic nie zmieni a jedynie uprzykrzy życie obu stronom. niemniej wyrażenie swojej opinii nie jest jeszcze wojowaniem, choć może być. wiele zależy od intencji (również tych ukrytych przed nami samymi a intencje zależą od nas samych
| Cytat: | | pao pewnie bardziej dogłębnie potrafiłaby wyjaśnić sferę energetyczną tego zjawiska |
ano mogłabym, tylko poco? fizyka jest jedna dla wszystkich
kamma - 2007-10-26, 16:45
Biedna Ty...
Ja wątpię, czy takie gadki ze strony mamy to próba prowokacji. Chyba jednak to nieświadomość. Powiedz jej, Cytrynko, że rozmowy na takie tematy są dla Ciebie obrzydliwe, może to pomoże.
bodi - 2007-10-27, 07:48
ja myślę że to jednak jest jakiegoś rodzaju prowokacja, świadoma czy nieświadoma.
Mój ojciec robi podobne rzeczy, ale on w ogóle jest z tych co to lubią szokować więc opowiada mi o tym jakby to zjadł (...) albo (...).
Powiem wam że przez wiele lat mnie to nie ruszało, ale ostatnio zaczynam mieć tego dość. Proszę go wtedy żeby mi o tym nie opowiadał, i jakoś się słucha
Żeby było śmieszniej on jest moim kuchennym guru od wielu spraw (przetwory, pieczenie)
Więc niezła dwoistość tu występuje. Jak to w zyciu
gosiabebe - 2007-10-27, 08:03
ja ciągle słucham o mięsie od "teściowej" ,ale jestem pewna ,że ona to specjalnie robi.
feminka - 2007-10-27, 10:33
To ja Wam powiem coś o czym się wstydze mówić i co mnie bardzo boli. Otóż mój teść jest z zamiłowania rzeźnikiem! Takim wiejskim, chodzi i zabija ludziom świnie a potem z nich robi kiełbasy. I do tego zabierał ze sobą mojego męża od najmłodszych lat Rozumiecie jak go tym skrzywił??? Oczywiście prawie od początku naszego związku mąz przestał z nim chodzić ale ja z tym teściem się czasem widuję i to będzie dziadek mojego dziecka...
Do tego kiedyśw pijackim amoku zabił własnego psa siekierą
Tobayashi - 2007-10-27, 10:50
Bardzo zła karma . Współczuję teścia. Ale mój tato też nie jest w sumie lepszy. Jako dziecko nauczył się hodować, zabijać i "obrabiać' króliki. Dla niego było to normalne. Kiedy ja byłam dzieckiem wrócił do takiej właśnie działalności. Zbudował na działce klatki i hodował króliki. Głaskałam je, obserwowałam. A kiedyś na obiad pojawiły się na talerzu . Nie byłam w stanie przełknąć ani jednego kęsa. Dzisiaj twierdzi, że żałuje i że już nie zabiłby królika...
pao - 2007-10-27, 10:55
| Cytat: | | Jako dziecko nauczył się hodować, zabijać i "obrabiać' króliki. |
tak jak moja teściowa...bartek i teść w końcu się zbuntowali to przemycała im królicze mięso bo go jeść nie chcieli...
Lily - 2007-10-27, 10:59
Mój dziadek tez króliki hodował, a moja mama twierdziła, że one tam się krzyżują ze szczurami i że w królikach jest szczurze mięso - na ile to możliwe? Chodziły sobie luzem w pomieszczeniu... bez klatek. Te małe zawsze wzbudzały mój zachwyt, ale jak wiadomo mięso królicze dobre dla dzieci (chociaż mi go mama chyba nie dawała).
Tobayashi - 2007-10-27, 12:46
Zabawne, że ludzie brzydzą sie mięsa niektórych zwierząt, a jedzą ciała innych, tych bardziej oswojonych. Szczury w sumie mają się nieźle - normalnie nikt ich nie zabije dla mięsa, bo szczury nie wzbudzają sympatii. Skoro ktoś miał wątpliwości, czy króliki nie są z nimi spowinowacone w wyniku międzygatunkowego seksu i nie chciał ich jeść, to tym lepiej dla królików (choć życie to i tak przedwcześnie straciły pewnie).
MY, wegetarianie, jesteśmy strasznie grzeczni i prawdomówni. Grzecznie szukamy dowodów na to, że wegetarianizm jest zdrowy, a mięsożercy ot tak sobie rzucają nam hasła, że krzywdzimy własne dzieci i wyjaławiamy swoje organizmy. I że jak dziecko nie będzie jadło cielęciny, to mu mózg się nie rozwinie, he he. A my - cierpimy w milczeniu słysząc to lub szukamy naukowych dowodów na zbicie tych średniowiecznych bzdur. W tym cała nasza klasa, ale czasem kusi mnie taka wizja, że oto rozpuszczamy sprytne ploteczki o tym, co dziwnego dzieje się z człowiekiem jak je za dużo jakiegoś mięsa, np. za dużo dorsza - wyrastają jakieś dziwne chrząstki w okolicy oskrzeli; za dużo wołowiny - przy czym nigdy nie wiadomo, co to znaczy "za dużo" - trzustka zmniejsza swoją masę - i tworzą się małe kamyki w woreczku żółciowym, które po latach zbijają sie w jedną masę itp, itd. Albo, że udowodniono, że dzieci jedzące jagnięcinę przed 2 rokiem życia mają znacznie niższe IQ od rówieśników kiedy mają 8-12 lat. Zawsze można powołać się na jakichś znanych naukowców, np. grupę badawczą wybitnego, choć jeszcze bardzo młodego biologa polskiego pochodzenia, profesora Richarda Simanek z uniwersytetu Columbia w Nowym Jorku. A co!!!
Lily - 2007-10-27, 17:37
Jak słyszę o cielęcinie dla dziecka (od siostry) to widzę odebranego matce ślicznego cielaczka, zabitego, obdzieranego ze skóry i krojonego na kawałki. I strasznie mnie kusi, żeby jej to powiedzieć...
feminka - 2007-10-28, 10:24
Moi teściowie są ze wsi więc u nich hodowanie i zabijanie kur, kaczek i królików to norma. Na szczęście mieszkają ponad 200km od nas i za często ich nie widujemy a jak tam będziem jeździć to przypilnuję by dziecko zbyt wcześnie się o tym bestialstwie nie dowiedziało.
Na początku mi też rzucali durnymi tekstami na temat wegetarianizmu ale teraz dali sobie spokój. Zwłaszcza od czasu gdy mój mąż powiedział, że też mięsa nie je (co niestety nie jest prawdą)
Alispo - 2007-10-28, 11:09
| feminka napisał/a: |
Do tego kiedyśw pijackim amoku zabił własnego psa siekierą |
I?ktos cos z tym zrobil?
ad.szczury-na mieso wpraedzie chetnych raczej nie ma,ale kto wie c nie maja jeszcze bardziej przerabane..trutki to jedna z najgorszych mozliwych smierci..A z krolikami sie na pewno nie skrzyzuja oczywiscie pomijam tu inzynierie genetyczna.
feminka - 2007-10-28, 13:50
Niestety nie. Chciałam zgłosić na policję ale mąż mnie błagał żeby nie. I odpuściłam ze względu na niego. Po tym przez 3 lata nie pojawialiśmy się w domu teściów.
Mój mąż się wtedy wstydził, że ma takiego ojca, płakał strasznie. Ale na policję zgłosić nie chciał. To było bardzo trudne dla nas.
Alispo - 2007-10-28, 16:54
mamy powtorke historii z kropkowca...jak nie my to kto?
strzeszynek - 2007-11-17, 17:45
| feminka napisał/a: | Moi teściowie są ze wsi więc u nich hodowanie i zabijanie kur, kaczek i królików to norma. Na szczęście mieszkają ponad 200km od nas i za często ich nie widujemy a jak tam będziem jeździć to przypilnuję by dziecko zbyt wcześnie się o tym bestialstwie nie dowiedziało.
Na początku mi też rzucali durnymi tekstami na temat wegetarianizmu ale teraz dali sobie spokój. Zwłaszcza od czasu gdy mój mąż powiedział, że też mięsa nie je (co niestety nie jest prawdą) |
Ale fajnie chociaż, że cię wsparł. Mnie kiedyś teściowa zrobiła uwagę, że pewnie moje mleko jest niepełnowartościowe, bo mam taką a nie inną dietę. Dotknęło mnie to bardzo. A mąż nawet nie zauważył w takich uwagach nic złego Teraz to by chyba już nie popełnił takiej gafy, bo jest po paru moich wykładach Gorzej z teściami. Obawiam się, że są poglądowo niereformowalni. Teściowa mi oznajmiła, że dziecko (moje) będzie u niej jadło mięso. No, istnieje b. proste wyjście z sytuacji: dziecko nie będzie odwiedzać babci beze mnie (na wypadek, gdyby babcia jednak wiedziała swoje i to lepiej) Na szczęście babcia planuje przeprowadzkę i to za miasto, więc zagrożenie znacznie zmaleje
Tobayashi - 2007-11-21, 08:34
| Cytat: | | . Mnie kiedyś teściowa zrobiła uwagę, że pewnie moje mleko jest niepełnowartościowe, bo mam taką a nie inną dietę. |
Koniecznie w takich sytuacjach trzeba dopytać - "niepełnowartościowa, czyli jaka? czego brakuje w mleku wegetarianki?" Można także przepytać teściową-eksperta-od-diety jaki w ogóle skład ma mleko matki
strzeszynek - 2007-11-22, 01:02
Coś mi się wydaje, że teściowa to w ogóle karmiła butelką, ale tak to już jest, że ci, co się nie znają, krzyczą najgłośniej. Ale właśnie oczyma wyobraźni zobaczyłam taką scenę: teściowa znów ma przemyślenia wege- laktacyjne, którymi - rzecz jasna - musi się podzielić, na co ja: "mamo, skąd mama czerpie tak podejrzaną wiedzę?" ach, jak mi się błogo na sercu zrobiło na tę myśl.... ale masz rację, next time (a na pewno takowy nadejdzie) zrobię teściowej test kompetencyjny jej wiedzy wszelakiej. alfą i omegą to ja nie jestem ani w kwestii odżywiania, ani laktacji, niemniej jednak jestem pewna, że czymś ją tam zagnę. lista pytań podstawowych:
1) czy karmiła piersią (jeśli NIE, wydam z siebie pełne zrozumienia: aha...... )
2) co wie na temat wegetarianizmu
coś mi się wydaje, że tymi dwoma pytaniami zrażę do siebie teściową na dłuższy czas, ale może to i dobrze, bo ostatnio mi dziecko godzinę męczyła. posadziła go sobie na kolanach, mały po jakimś czasie dość mocno ulał, a ona: to nic... (jasne, w końcu to nie ona mleko produkuje...)
Tobayashi - 2007-11-22, 21:25
Ja moją teściową też muszę trochę pomęczyć i dopytać co dokładnie ma na myśli mówiąc, że mam obsesję na punkcie zdrowego żywienia. Taki tekst wygłosiła ostatnio mojemu mężowi, dodając, że ona o tym czytała, tzn. o wspomnianej obsesji. Ciekawe gdzie, swoją drogą, pewnie w opiniotwórczej 'Pani domu'
Lily - 2007-11-22, 21:31
| Tobayashi napisał/a: | | że ona o tym czytała, tzn. o wspomnianej obsesji. |
pewnie chodzi o hxxp://www.xl-pozytywnie.pl/arch/ortoreksja.htm]ortoreksję
pao - 2007-11-22, 21:37
też mi się to z ortoreksją skojarzyło...
strzeszynek - 2007-11-22, 22:53
też to czytałam. opiniotwórcza "Rewia" Da się jakoś dołączyć skan?
alcia - 2007-11-23, 08:42
Mi też ktoś ostatnio zarzucił, że jestem na to chora (jeśli chodzi o dbałość o zdrowe jedzenie). Tylko zapomniałam nazwę
martka - 2007-11-23, 08:46
najlepiej wszystkich nas zapędzić do zamkniętych ośrodków, chorzy jesteśmy
Marcela - 2007-11-23, 09:58
Nie wiem jak wy, ale ja to naprawdę mam już objawy tek ortoreksji...No nie da mi się wcisnąć nawet głupiego batonika albo chipsów. I dziecku czekolady odmawiam, nie dostanie nawet kawałeczka od babci
Lily - 2007-11-23, 10:50
| Marcela napisał/a: | | Nie wiem jak wy, ale ja to naprawdę mam już objawy tek ortoreksji... | ja niestety nie mam
rosa - 2007-11-23, 11:41
ja też nie mam, ale dla mnie to nie jest niestety
ale gdy moje dzieci były małe to naprawdę sie przejmowałam, teraz już luz
Lily - 2007-11-23, 11:58
no ja bym chciała nie ruszać ciasteczek choć fakt, że lubię
Tobayashi - 2007-11-23, 23:25
Dzięki Lily za podpowiedź. Będę się mogła lepiej przygotować do kolejnego spotkania z moją teściową .
Szkoda, że tacy ludzie podchwytują tego typu artykuły, żeby kogoś, kto dba o zdrowe żywienie napiętnować, natomiast jakoś wzrok im się prześlizguje po artykułach (jeśli takowe są jeszcze publikowane) na temat niezdrowego żywienia, spożywania nadmiaru cukru, słodyczy, tłuszczu zwierzęcego itp, czyli czegoś, co ich dotyczy. Moja teściowa w ostatnim czasie bardzo utyła, ewidentnie z powodu obżarstwa. A ja wreszcie schudłam po ciąży. Pewnie ją to boli. Ale ja jej wyjaśnię, dlaczego ma taki wielki tyłek i co może z tym zrobić. Dam jej parę artykułów
[ Dodano: 2007-11-23, 23:27 ]
| Cytat: | | No nie da mi się wcisnąć nawet głupiego batonika albo chipsów. |
BAtoniki i chipsy nie są głupie, one są niezdrowe, a nam do niczego niepotrzebne. Jedyny powód ich istnienia jest taki, że wiele osób na nich zarabia kasę
pao - 2007-11-26, 09:29
ale o ortoreksji mówimy wtedy gdy osoba odmawia jedzenia a nie dlatego ze je zdrowo. my przecież jemy (i to jak!! ) zatem nas ortoreksja nie dotyczy
Alispo - 2007-11-26, 09:47
chyba nie..chodzi o obsesje na punkcie zdrowego odzywiania..granica pewnie lezy gdzies tam,gdzie staje sie to uzaleznieniem i szkodzeniem sobie..
bodi - 2007-11-26, 13:05
| Cytat: | Ortoreksja (ortho = "prawidłowy" + orexis = "apetyt") - obsesja na punkcie jakości przyjmowanego pokarmu.
Przejawia się podobnie do anoreksji, ale nie prowadzi do utraty wagi i innych jej objawów. Skutkiem ortoreksji jest jednak przyjęcie ideologii "jedynie słusznego jedzenia", co powoduje konflikty interpersonalne, izolację i koncentrację ortorektyka na wszystkim co związane z przygotowywaniem, przechowywaniem i konsumowaniem żywności. |
no przyznajcie się, to przecież wypisz wymaluj typowy użytkownik wegedzieciaka
Lily - 2007-11-26, 13:13
| bodi napisał/a: | no przyznajcie się, to przecież wypisz wymaluj typowy użytkownik wegedzieciaka | o tak ja niestety nie cierpię na tę przypadłość
pao - 2007-11-26, 13:31
cóż, to co podane w linku jest bardzo populistyczne. jak dwa lata temu czytałam jakiś naukowy artykuł na ten temat to my pod ortoreksję jednak nie podpadamy. (no może jakieś wyjątki by podpadły)
zojka3 - 2007-11-26, 14:52
| pao napisał/a: | | ale o ortoreksji mówimy wtedy gdy osoba odmawia jedzenia |
to anoreksja
pao - 2007-11-26, 14:54
nie, anoreksja to ogólny jadłowstręt, ortoreksja to wstręt do żywności ideologiczny. osoby dotknięte ortoreksją nie uznają wyjątków i stopniowo przestają jeść z pobudek ideologicznych. z czasem również tzw eko żywność jest nie dość eko.
ale nie jestem specjalistą w tej materii niemniej nie uważam siebie za chorą
Tobayashi - 2007-11-26, 17:30
Doszło już do tego, że ktoś, kto chce zdrowo i prawidłowo jeść, jest postrzegany jako podejrzany, chory, opętany obsesją Nikogo nie dziwi już obżarstwo - wielkie spasione brzuchy i tyłki, falujące tricepsy, podbródki i inne takie upiększenia. No, normalne. TO jest "normalne" w społeczeństwie. No więc, jeśli to jest normalne, to ktoś, kto jest inny, musi być nienormalny, czyli chory, przynajmniej psychicznie
pao - 2007-11-26, 17:32
cóż, norma to większość a my jednak jesteśmy w mniejszości
Lily - 2007-11-26, 22:00
są osoby, które w końcu jadają tylko ekologiczny brązowy ryż przygotowany na wodzie destylowanej, bo im się wszystko wydaje niezdrowe... może być tak, że i ten ryż okaże się niezdrowy i co wtedy?
pao - 2007-11-26, 22:06
no i tu raczej mowa o ortorekcji...
zdrowy człowiek w pewnych okolicznościach pozwoli sobie na jakieś odstępstwo (np jestem u babci to zjem naleśniki które zrobiła mimo ze daleko im do zdrowia ) osoba dotknięta ortorekcją nie ma żadnych wyjątków i jedynie wyklucza kolejne produkty spożywcze zostając w końcu przy wspomnianej przez lily wodzie destylowanej (bo ryż w końcu jest modyfikowany )
bodi - 2007-11-26, 22:23
pao, w tym co napisałam było dużo ironii, ale internet nie zawsze pozwala oddac wszystkie subtelności komunikatu...
Tak czy inaczej jak zawsze punkt widzenia zalezy od punktu siedzenia... jak z każdym zjawiskiem, mamy tu do czynienia z jakimś kontinuum - od bezmyślnego pożeracza byle czego, do ortorektyka przechodzącego na breatharianizm bo stopniowo wykluczył ze swojego menu wszystkie produkty jako niezdrowe...
Jeśli definiujemy ortoreksję, to stawiamy gdzieś granicę na tym continuum, mówiąc - do tego momentu jest ok, a od tego zaczyna się choroba. Jak zwykle granica jest arbitralna. Dla wielu ludzi nasza postawa (uśredniona, bo przecież wegedzieciak tez nie jest jakimś monolitem ) to już fanatyzm (i pewnie wielu z nas o tym usłyszało od rodziny czy znajomych ). Z naszego punktu widzenia oczywiście to wygląda zupełnie inaczej. I tyle.
A propos ortoreksji i w ogóle wszelkiej ortodoksji, to bardzo polecam powieść Philipa Rotha "Amerykańska sielanka". Świetna literatura.
pao - 2007-11-26, 22:51
| Cytat: | | bo stopniowo wykluczył ze swojego menu wszystkie produkty jako niezdrowe... |
spoko, i bretarianizm nie jest zdrowy przy tym skażeniu
bodi - 2007-11-26, 23:10
najzdrowiej chyba od razu umrzeć
Lily - 2007-11-26, 23:11
wystarczy nie jeść i nie oddychać
Tobayashi - 2007-11-27, 12:12
| Cytat: | wystarczy nie jeść i nie oddychać |
Amen.
strzeszynek - 2007-12-28, 00:17
| pao napisał/a: | | cytrynko, to przestań delikatnie napominać tylko powiedz zdecydowanie ze tych tematów nie chcesz poruszać i koniec. jeśli napominasz delikatnie to jest to traktowane "ot gada sobie" póki nie powiesz tego (najpewniej kilka razy) konkretnie i nie utniesz niemiłych twemu uchu tematów to będziesz tego wysłuchiwać... |
Tak mi się skojarzyło... Niestety nie zawsze to działa. Mój teść uwielbia opowiadać o tym, z czego nagotował sobie zupę np. Ze szczegółami. A że jest oporny na wszelkie uwagi... Na święta byliśmy u niego, jem sałatkę, a on: "jeszcze rybę zjedz". Ja: nie jem ryb. (total zdziwienie) Nie zliczę, ile razy zadał mi pytanie, czy wolę na obiad schabowego czy kurczaka. Niektórym się w głowie nie mieści, że można nie jeść mięsa. Mój mąż nawet przyznał się, że myślał, że dlatego nie jem, bo coś mi tam kiedyś nie zasmakowało. Bo to nie do uwierzenia, że można zrezygnować z czegoś, co smakowało!
Camparis - 2007-12-28, 23:50
| Aisha napisał/a: | | ORTOREKSJA... |
No proszę Jestem Ortorektyczką ... teoretyczną ale zawsze
w praktyce za wiele smakołyków lubię, aby im odmówić
[ Dodano: 2007-12-28, 23:51 ]
| strzeszynek napisał/a: | | Ja: nie jem ryb. (total zdziwienie) |
Nie wiem dlaczego, ale dla większości mięsożerców, ryba nie jest mięsem. Dlatego tak często się słyszy pytanie: "to ryb też nie jesz?"
Lily - 2007-12-29, 00:01
Moja teściowa ostatnio mi mówiła, że czytała o daniach bezmięsnych i były przepisy: zupa rybna... itp.
strzeszynek - 2007-12-29, 00:38
| Lily napisał/a: | | Moja teściowa ostatnio mi mówiła, że czytała o daniach bezmięsnych i były przepisy: zupa rybna... itp. |
Taa... Albo krewetki....... Czy żabie udka.
Mnie dla odmiany marzy się wege kuchnia ( w ogóle zero mięsa; w sensie, że mąż raz nie będzie miał alternatywy) Bo chociaż ja nie jem, to zdarza mi się czasem zrobić coś mężowi (na ogól odgrzać - mój mąż jest punktem zbytu kuchni mojej mamy ) albo jak mamy gości, to oni, "oczywiście", dostają "normalne" jedzenie. A ja bym tak chciała o, przychodzi teść, total mięsożerny, a ja mu tu kaszę z warzywami np. Coś sytego, ale żeby ten brak "elementu podstawowego" się rzucał w oczy
Lily - 2007-12-29, 00:40
No właśnie u mnie w domu mięsa nie ma, choć niemąż nie jest wege. Trudno mi to sobie wyobrazić, ze gotuję mięso... właściwie to nigdy tego nie robiłam. Z wiktu mamy poszłam na studia i jakoś nie było okazji
strzeszynek - 2007-12-29, 00:46
| Camparis napisał/a: | | No proszę Jestem Ortorektyczką ... teoretyczną ale zawsze |
to tak jak ja:) na praktykę trochę brak mi samozaparcia No, ale grunt, że zawsze jakiś postęp:) Dzięki forum m. in. wiem, jaka woda mineralna jest warta pieniędzy i noszę się z zakupem filtra:) A poza tym owsiankę mogę szamać tonami Tylko do jaglanej coś się przekonać nie mogę... Wychodzi mi albo za słodka (z suszonymi owocami) albo za kwaśna (ze startym jabłkiem), albo w ogóle udziwniona (ale to dlatego że do klopsików z braku laku dałam mąki ziemniaczanej i wyszły jakieś gluty...)
Camparis - 2007-12-29, 00:54
| strzeszynek napisał/a: | | jak mamy gości, to oni, "oczywiście", dostają "normalne" jedzenie |
Nie wyobrażam sobie tego
Ja na szczęście mam takich znajomych, którzy uwielbiają przychodzić do nas na wege specjały. Po to, aby móc poeksperymentować z nowymi smakami!
Teściowie też kiedyś kręcili nosami - a w pierwszy dzień świąt wsuwali mój wegetariański bigos (z dokładkami!) tak, aż im się uszy trzęsły!
Ale przyznaję, że kosztowała mnie to sporo nerwów i niezłomnej postawy "nie będę Wam gotować mięsa"
strzeszynek - 2007-12-29, 00:57
| Lily napisał/a: | | No właśnie u mnie w domu mięsa nie ma, choć niemąż nie jest wege. Trudno mi to sobie wyobrazić, ze gotuję mięso... właściwie to nigdy tego nie robiłam. Z wiktu mamy poszłam na studia i jakoś nie było okazji |
U mnie to zależy. Zdarza mi się czasem jeść sosy (wieki nie jadłam), to wtedy posmakuję przy doprawianiu. A normalnie to tym doprawię, tamtym doprawię i mam gdzieś jak wyszło. W końcu nie ja to jem
[ Dodano: 2007-12-29, 00:58 ]
A ja zawsze lubiłam bigos bez mięsa (no dobra, z parówkami). Zatem ja gotuję wege bigos - biała kapucha, kiszona, grzybki, koncentrat, przyprawy. Pyszota!
Ewa - 2007-12-29, 01:04
| Camparis napisał/a: | | Ja na szczęście mam takich znajomych, którzy uwielbiają przychodzić do nas na wege specjały |
Aaaaaaaa.... a kto im gotuje?
Camparis - 2007-12-29, 01:14
| Ewa napisał/a: | | a kto im gotuje? |
Ja Ty złośliwcze
Na szczęście jest wiele nieskomplikowanych potraw (np. sałatki )
A bigos był moim debiutem kapuścianym i był naprawdę PYCHA
Ewa - 2007-12-29, 01:16
| Camparis napisał/a: | | Na szczęście jest wiele nieskomplikowanych potraw |
Dobra, w styczniu wpraszamy się na coś pysznego
Camparis - 2007-12-29, 01:19
Na pewno się wprosimy
Może tym razem wypali nocleg (trzeba zaklepać dzieciom wolny-zdrowy weekend)
Capricorn - 2007-12-29, 12:01
| strzeszynek napisał/a: | | Lily napisał/a: | | No właśnie u mnie w domu mięsa nie ma, choć niemąż nie jest wege. Trudno mi to sobie wyobrazić, ze gotuję mięso... właściwie to nigdy tego nie robiłam. Z wiktu mamy poszłam na studia i jakoś nie było okazji |
U mnie to zależy. Zdarza mi się czasem jeść sosy (wieki nie jadłam), to wtedy posmakuję przy doprawianiu. A normalnie to tym doprawię, tamtym doprawię i mam gdzieś jak wyszło. W końcu nie ja to jem
|
nie bardzo rozumiem - sosy na wywarach mięsnych? czy jak?
strzeszynek - 2007-12-30, 12:49
| Capricorn napisał/a: | | nie bardzo rozumiem - sosy na wywarach mięsnych? czy jak? |
No właśnie... Rzadko bo rzadko, ale jednak mi się zdarza. Chociaż długi czas już nie jadłam takich rzeczy i nie powiem, że mnie ciagnie czy mi brakuje...
Alispo - 2007-12-30, 12:58
srtrzeszynek-moze to ze gotujesz mieso,a czasem nawet probujesz tez sprawia,ze nie jest wegetarianizm postrzegany przez rodzine jako cos dla Ciebie bardzo waznego,w czym chcesz trwac i wychowywac tak dziecko.Chociaz moze tez byc na odwrot-im bardziej jestes"normalna" tym latwiej twoje poglady uszanowac,trudno powiedziec..Ale moze tak byc,ze zgadzasz sie na mieso w domu itd. a z drugiej stronymasz takie"dziwne wymysly"co do wychowania malucha.
rosa - 2007-12-30, 14:14
| strzeszynek napisał/a: | | Chociaż długi czas już nie jadłam takich rzeczy i nie powiem, że mnie ciagnie czy mi brakuje... |
to czemu to gotujesz?
Capricorn - 2007-12-30, 14:25
Sorry. Dla mnie nie ma różnicy: sos na mięsie, czy rosół, czy ryba w galarecie, czy cokolwiek, NIE SĄ potrawami wege.
Lily - 2007-12-30, 19:36
Ja nie dyskryminuję nikogo za to, że je mięso, ale jeśli nawet ktoś je od czasu do czasu, to po prostu nie jest wegetarianinem... (zresztą ponoć ja też nie jestem, ze względu na różne "E").
Capricorn - 2007-12-30, 20:01
ja też nie dyskryminuję. Zwracam tylko uwagę, że nie ma czegoś takiego jak wege + sosy na mięsie, czy wege + rosołek z kurczaka. To jest słynne semi-wege.
martka - 2007-12-31, 10:36
a później trzeba walczyć z tekstami typu: no zjedz zupkę, X też była wegetarianką kilka lat, a zupy na kości jadła
Capricorn - 2007-12-31, 10:50
dokładnie, martka.
strzeszynek - 2008-01-01, 21:34
ale mi się dostało!!! nigdy nie pisałam, jaka to jestem total wege. wegetarianką czuję się w jakimś stopniu i wydaje mi się, że to jest kwestia sumienia/wyboru jednostki (czyli indywidualna). w sumie to moja dieta jest pomiędzy semi a lactoovo. Sama gotuję jak wege, z mięsem - ze względu na męża. Te sosy to jakaś pozostałość po moim przechodzeniu na wegetarianizm. Dałam się ubłagać mamie na "mniejsze zło". Nie wiem, nie będę się tłumaczyć. Nikomu nie stawiam się jako wzór do naśladowania i nie wmawiam, że tak wygląda wegetarianizm. Tylko mnie nie kamieniujcie! (bo się będę bać wchodzić więcej na forum )
Alispo - 2008-01-01, 22:09
Spokojnie po prostu nier istnije cos takiego jak wegetarianizm ale nie 100%-owy wiec tu sie klania to co zwykle-kwestia nazewnictwai to o czym pisze martka..chcesz miec vege-dziecko,ale sama swoja postawą nie do konca to potwierdzasz..swoj wegetarianizm,a co dopiero malego.Ale to tylko sugestia,moge sie mylic.
Capricorn - 2008-01-01, 22:12
Alispo, ładnie napisane.
strzeszynek - 2008-01-01, 23:02
| Alispo napisał/a: | | Spokojnie po prostu nier istnije cos takiego jak wegetarianizm ale nie 100%-owy wiec tu sie klania to co zwykle-kwestia nazewnictwai to o czym pisze martka..chcesz miec vege-dziecko,ale sama swoja postawą nie do konca to potwierdzasz..swoj wegetarianizm,a co dopiero malego.Ale to tylko sugestia,moge sie mylic. |
kiedy ja się nie denerwuję... Ale reakcja była ostra. Nie będę może już drążyć tematu. Oczywiście dania mięsne (ale i np. leki zawierające żelatynę)nie są wege i ja nie utrzymuję, że są. Na pytania o moją dietę, odpowiadam zgodnie z prawdą. Nikogo nie oszukuję. Na ile to ma coś wspólnego z wegetarianizmem, nie wiem. Wegetarianką i tak nie powinnam się czuć, skoro dałam się namówić na trochę szynki w trakcie diety eliminacyjnej. Nie jem mięsa, od pewnego czasu też nie gotuję (a jak już - nie smakuję). Może dojrzewam do wegetarianizmu sensus stricto. Ale w jakimś sensie czuję się wege i nic na to nie poradzę. To tyle tytułem wyjaśnienia.
Lily - 2008-01-01, 23:05
Ale nikt Cię kamienować nie będzie...
strzeszynek - 2008-01-01, 23:34
Nie ukrywam, że moje podejście do wege jest dość naiwno-infantylne. Dla mnie, jak ktoś nie je mięsa albo nawet jakiegoś typu, to już ma coś wspólnego z wege. Może niesłusznie. A można być "wegetarianinem marnotrawnym"?
kofi - 2008-01-02, 12:36
Wiecie taka smuta refleksja - podejrzewam, że wielu z nas zostało podstępnie nakarmionych jakąś żelatyną w cieście, albo czymś podobnym. Sama parę razy odkryłam strzępki jakiegoś mięsa w zupie "bezmięsnej", pomijam E... i lekarstwa. Co to są substancje dodatkowe? Ostatnio trafiłam na taką "skrobia żelatynowa"
Kreestal - 2008-01-02, 12:40
kofi da się tego uniknąć, ale trzeba mieć wiedzę na temat dodatków do żywności i zapał do czytania ulotek. A jedzenie przyjmować tylko od zaufanych osób, którym nie w głowie "psikusy".
zina - 2008-01-03, 11:40
Mnie trafia jak osoba gotujaca dla mnie kolacje miesza danie ta sama lyzka co niewegetarianskie Ostatnio musialam zwrocic uwage.
Nie lubie jesc w niewegetarianskich restauracjach bo nie wierze zeby oni sie jakos specjalnie przejmowali..
Kreestal - 2008-01-03, 11:44
| Cytat: | | Nie lubie jesc w niewegetarianskich restauracjach bo nie wierze zeby oni sie jakos specjalnie przejmowali.. |
Również omijam takie knajpy z daleka. Najwyżej zjem naleśnika. W Green Way`u w każdym sosie i zupie czuć kostki, a wiadomo, że nawet te niby warzywne nie są wege
ina - 2008-01-03, 13:09
Ja też nie lubię jeść w restauracjach. Szczególnie, że pracowałam w kilku. Nawet w UK, gdzie niby świadomość wege jest większa, nikt się nie przejmował - najważniejszy jest zysk niestety.
Ania D. - 2008-01-03, 13:49
| ina napisał/a: | | Ja też nie lubię jeść w restauracjach. Szczególnie, że pracowałam w kilku. |
Ina, a możesz napisać o tym więcej, jak to wygląda od zaplecza? Ja mam tylko świadomość, że na pewno oszczędza się maksymalnie na produktach, więc nie ma wyrzucania czegoś nadpsutego, nadgniłego etc. Podejrzewam też, że podaje się nie zawsze świeże dania, byle tylko nie stracić ani grosza.
alcia - 2008-01-03, 14:01
Ja pracowałam jedynie w barach (kluby studenckie), w czasie studiów. Ale też niestety sporo widziałam, jak szanuje się klientów. Np. sprzedawali zwykłe hamburgery, jako wegetariańskie. To akurat trochę zmieniło się po tym, jak się tam zatrudniłam, ale kiedy nie było mnie na zmianie nikt się tym nie przejmował, że wegetariańskich jak zwykle na stanie nie ma.. dla klientów zawsze były. A ile radochy przy tym mieli inni pracownicy...
ina - 2008-01-03, 14:05
| Ania D. napisał/a: | | Ina, a możesz napisać o tym więcej, jak to wygląda od zaplecza? |
Oj było wiele takich sytuacji np:
- np. w jednej restauracji - zupa dnia - to była zupa z proszku knorra
- w innej -bardzo drogiej restauracji zupa była gotowana raz na 2 tygodnie wieeelki gar - i była sprzedawana jako dzisiejsza i jak ktoś się pytał czy wege - to odpowiadali że tak - choć była na kostkach wołowych knorra ( w zasadzie wszystkie zupy na tym były gotowane)
-pieczarki na przystawkę były sprzedawane wegetarianom jako danie ok - choć sos był gotowany na mięsie i winie
-nigdy nie widziałam żeby kucharz używał innych noży do robienia dań wegetariańskich
-kiedyś widziałam jak kucharzowi wyleciała cała sałatka na podłogę - włożył ją z powrotem na talerz i poszła do klienta
wiele tego było, jak sobie przypomnę do dopiszę
[ Dodano: 2008-01-03, 14:09 ]
cd.
- smażono w tym samym oleju frytki i inne "wege " jedzenie co mięsne dania
- niektórzy kucharze nie myli rąk po wyjściu z toalety
Lily - 2008-01-03, 14:17
ina, ale mówisz o miejscach, które z zasady nie były wege, tylko serwowano tam niby wegetariańskie dania?
nota bene kiedyś w Wiśle oglądaliśmy menu jednej knajpy - dania jarskie kuchni domowej to były pierogi z mięsem
a w Krakowie w jednej restauracji też dania jarskie to był np. omlet z szynką...
ina - 2008-01-03, 14:19
| Lily napisał/a: | | ina, ale mówisz o miejscach, które z zasady nie były wege, tylko serwowano tam niby wegetariańskie dania? |
tak
dort - 2008-01-03, 15:41
a propos przemycania miesa - w wieczor sylwestrowy zostawilismy malego u babci, mial tam jesc kolacje i sniadanie (wszystko łacznie z chlebem przygotowalam i przywiozlam) - w srode maly dostal potwornego uczulenia (jeszcze takich silnych objawow azs nie mial) i jak zadzwonilam wypytac sie co tam jadl to sie okazalo, ze rano "sciagnal" babci z kanapki jeden plasterek szynki
bodi - 2008-01-03, 17:02
dort, współczuję... Czy dziadkom to nie daje do myślenia?
martka - 2008-01-03, 17:30
dort, co za akcja...
Ania D. - 2008-01-03, 17:46
U na też było tłumaczenie, że sobie sam wziął... Dort, mam nadzieję, że to da im do myślenia. Mój tata przejął się tylko tym, jak powiedziałam, że mógł bardzo zaszkodzić Pawełkowi dająć mu taki tłuszcz, do ktorego mały nie jest przyzwyczajony.
dort - 2008-01-04, 13:30
mam nadzieje, że da przynajmniej chwilowo
ale niestety wątpie, żeby przestraszylo to kogoś na długo, pewnie za jakiś czas będą powtarzać probe
Ania D. - 2008-01-04, 17:31
U mnie będzie tak samo. Bardzo żałuję, że nie mogę zostawić Pawełka samego z tatą, nie dla mojej wygody, ale dla taty radości.
biechna - 2008-01-11, 12:22
...
Camparis - 2008-01-11, 12:48
| biechna napisał/a: | | I wiecznie się dziwują, że ich nie jem. |
U mnie to samo Jak nie pozwoliłam zjeść dziecku rosołku u rodziców, to usłyszałam: "dlaczego jej odmawiasz, przecież nie widać mięsa".
|
|