wegedzieciak.pl
forum rodzin wegańskich i wegetariańskich

Off-topic - odchudzanie

Choina - 2007-11-27, 22:03
Temat postu: odchudzanie
hej mam problem z wagą tego typu że ważę za dużo
czy znacie może jakieś diety godne polecenia lub przez was wypróbowane??

[ Dodano: 2007-11-27, 22:23 ]
co sądzicie o tym: hxxp://www.montignac.info.pl/ ??????

mossi - 2007-11-27, 22:36

ŻP. Żer połowe jak to się mówi. Najlepsza dieta. Mniej słodyczy i ćwiczyć. Zamiast auta czy tramwaju pieszo albo rower.
pao - 2007-11-27, 22:41

jeść aby żyć a nie żyć aby jeść ;) + sporo zdrowego ruchu (napisała pao po 4 godzinach przed komputerem :lol: )

mnie i tak nikt słuchać nie chce bo nie mam kłopotów z nadwagą, niemniej dieta nie powinna nas ograniczać, bowiem jeśli walczymy sami ze sobą to i tak przegramy niezaleznie od wyniku... aurea mediocritas jak zwykle mile widziany :)

zazwyczaj zmiana przyzwyczajeń żywieniowych: najpierw kilku, potem następnych daje dużo lepsze rezultaty niż diety. i co najważniejsze jest to działanie stałe, bo zmieniamy przyzwyczajenia nie na czas odchudzania ale na stałe :)

Lily - 2007-11-27, 22:44

nie mam
jadłam mało, znacznie mniej niż wcześniej ostatnio i nie schudłam NIC

Kreestal - 2007-11-27, 22:49

Może za krótko Lily? Trzeba cierpliwości do takich akcji ... u mnie ruszyło się coś po miesiącu. A metoda MŻ + ćwiczenia + ocet jabłkowy, chyba jest jedyną skuteczną i trwałą z wypróbowanych przeze mnie. Ma jedną wadę: efekty widać stopniowo i może Ci się wydawać, że w ogóle ich nie ma.
Lily - 2007-11-27, 22:51

Kreestal napisał/a:
Może za krótko Lily?
nie, dawniej od razu było widać efekt, a właściwie musiałabym nie jeść prawie nic, żeby schudnąć
ocet mi szkodzi, bolał mnie przez 3 dni brzuch zawsze po occie parę godzin, jakbym miała jakieś zatrucie, coś mi tam bulgotało strasznie i zrezygnowałam :/

Kreestal - 2007-11-27, 22:54

Z czasem (a tym bardziej gdy dana osoba często się odchudza) przemiana materii ulega spowolnieniu. Znam ten ból :)
Lily - 2007-11-27, 22:58

Zwłaszcza po 30 :P
mossi - 2007-11-27, 23:09

ja tam nie miałam czasu jeść + zakochanie i pare kilo mniej niestety (!) na studiach to nadrabiam! W domu więcej ruchu miałam. a we wro tylko na tramwaj i od uczelni do uczelni..
honey - 2007-11-28, 01:26

a co z tym octem .....? jak to sie stosuje i dlaczego...?
majaja - 2007-11-28, 06:47

pao napisał/a:
mnie i tak nikt słuchać nie chce bo nie mam kłopotów z nadwagą, niemniej dieta nie powinna nas ograniczać, bowiem jeśli walczymy sami ze sobą to i tak przegramy niezaleznie od wyniku... aurea mediocritas jak zwykle mile widziany

Jako osoba miewająca problemy z nadwagą potwierdzam. Nic tak nie tuczy człowieka jak systemowe odchudzanie :)

puszczyk - 2007-11-28, 09:12

Weganizm (u mnie została odrobina masła i jajek) i odstawienie cukru, do tego ciąża i karmienie. :mrgreen: Jak na razie wróciłam do wagi z średniej szkoły, ale jakoś się z tego nie cieszę.
Lady_Bird - 2007-11-28, 10:04

a ja oststnio czuję się jak krowa przed ocieleniem :/
odstawiam pieczywo i wszystko co mączne (chyba właśnie po tych produktach mi najgorzej).Postaram się jeść głównie surowizne,
aaa i mój B. zabiera mnie dziś na wspólne bieganie :mrgreen:
Mam nadzieje, że poprawi mi sie samopoczucie :)

Malroy - 2007-11-28, 10:23

przede wszystkim ruch - od kiedy zacząłem biegać poleciało 19 kg w dół, dieta zmieniała się mało, zmieniły sięnawyki żywieniowe, czyli jedzenie częściej, ostatni posiłek parę godzin przed snem, picie większej ilości wody.
Lily - 2007-11-28, 10:28

Nie zgadzam się Malroy, ruch to tylko 20% odchudzania. Ja kiedyś myślałam, że schudnę nie zmieniając diety i tylko ćwicząc, ale baaaardzo sie rozczarowałam, bo przez prawie 3 miesiące nie schudłam nic. Bez diety ruch nie pomoże, chyba że masz na myśli bieganie maratonów. Zresztą - wystarczy spojrzeć np. na Ronaldo ;)
mossi - 2007-11-28, 10:39

Lady_Bird napisał/a:
a ja oststnio czuję się jak krowa przed ocieleniem :/
też się tak czuje... :-( zawsze wieczorem wracam z uczelni i jem jem jem... a brzuch rośnie.
dżo - 2007-11-28, 10:41

Lily, a nie myślałam aby spisywać przez kilka dni dokładnie co jesz, codziennie i mniej więcej w jakiej ilości? tak postępuje się aby okreslić nawyki żywieniowe i zobaczyć jakie błędy się popełnia, czasem wydaje się nam , że mało jemy a po rzetelnym spisaniu dziennego jadłospisu okazuje się, ze wcale tak mało nie było,
powtórze to co już zostało napisane: brak kolacji lub ostatni posiłek do 18-tej, wybrana forma ruchu, jeden dzień w tygodniu - post i powinno pomóc, przemiana materii w starszym wieku się zmniejsza ale nie aż tak aby nie można było tego opanować,

Kreestal - 2007-11-28, 10:43

Heh, Lily, ja biegając przytyłam :) ale to raczej dlatego, że mięśnie są cięższe od tłuszczu.
Malroy - 2007-11-28, 10:44

dobra ok - zależy kto z jakiego poziomu startował, ja miałem nadwagę :)
Jagula - 2007-11-28, 13:20

Moja metoda polega na całkowitym odstawieniu słodyczy i cukrów, ograniczenie tłuszczy, zwiększenie na maksa ilości warzyw i owoców, umiarkowany ruch i popijanie herbatki poprawiającej przemianę materii (vitax smukła talia).Wczesna i lekka kolacja.
Najważniejsze jest pozytywne nastawienie i wizualizacja procesu spalania :mryellow: nadmiarów.I zero stresów z powodu przejściowych niepowodzeń...

kofi - 2007-11-28, 13:49

pao napisał/a:
zazwyczaj zmiana przyzwyczajeń żywieniowych: najpierw kilku, potem następnych daje dużo lepsze rezultaty niż diety. i co najważniejsze jest to działanie stałe, bo zmieniamy przyzwyczajenia nie na czas odchudzania ale na stałe :)


Właśnie w ten sposób zamierzam odchudzić siebie i rodzinę: ostatnio strasznie zapaśliśmy się słodyczami i to raczej tymi niezdrowymi :oops: i to raczej z mojej winy, bo mój mąż (z genetycznymi skłonnościami do tycia, o ile coś takiego w ogóle istnieje) nie był przyzwyczajony do jedzenia dużych ilości słodyczy, a ja go niestety zbałamuciłam. :oops: Dziecko młodsze nie dostawało słodyczy (czekolady, ciastek) do 2 lat, potem niestety popłynęliśmy...
Zamierzam wykluczyć biały cukier (najbardziej przemawia do mnie sposób jego rafinacji), białą mąkę, przestać kupować czekoladę, co jest dość trudne, bo jestem od niej uzależniona. Ostatnio jednak wbiłam sobie do głowy, że czekolada mi szkodzi, bo przez 5 dni nie jadłam, a jak się 6 rzuciłam - rozbolała mnie głowa. Na szczęście Daniel nie rozpacza, jak nie ma czegoś słodkiego w domu, ja też jakoś dam sobie radę, jak są jakieś owoce.

majaja - 2007-11-28, 13:56

dżo napisał/a:
Lily brak kolacji lub ostatni posiłek do 18-tej,

U mnie to się kończy tym, że w środku nocy budzi mnie głód i wstaję na kanapkę z majonezem.

Lily - 2007-11-28, 14:01

Rzecz w tym, że po obiedzie jadłam co najwyżej jakąś mandarynkę. Rano 1 bułka, potem jednodaniowy obiad i jakiś owoc. I tyle.
Malroy - 2007-11-28, 14:31

Lily napisał/a:
Rzecz w tym, że po obiedzie jadłam co najwyżej jakąś mandarynkę. Rano 1 bułka, potem jednodaniowy obiad i jakiś owoc. I tyle.


widzisz, może jadlaś za mało? Ważne, żeby z rana dobrze pobudzić metabolizm solidnym śniadaniem.ie

mossi - 2007-11-28, 17:51

moja mama pobudza organizm fajką i kawą i jest szczupła. Śniadania je ok 11-12 albo wcale :roll: wiec nie koniecznie trzeba solidne śniadanie zjeść :-P
Malinetshka - 2007-11-28, 18:32

Lily napisał/a:
jadłam mało, znacznie mniej niż wcześniej ostatnio i nie schudłam NIC

Dlatego wydaje mi się, że w Twoim przypadku Lily to jest kwestia tylko psychiki. Myślę, że mam podobnie.
Myślę sobie, że to trochę tak, że bardzo chcesz schudnąć choć te parę kg, ale tym 'chceniem' blokujesz spadek wagi.. No i znam to z autopsji, że gdy mam czasy większego stresu i napięcia to tyję, bo to ciepłe, bezpieczne ciałko chroni mnie przed światem zewnętrznym... :-/ szczególnie na brzuchu ostatnimi czasy. Oj, oponkę to ja mam ;)
Organizm wyczuwa, że chcemy go ograbić z kg i nie puszcza ich, bo co to będzie jeśli już nie dostanie tyle jedzonka ile zechce..? Bo przyszły "ciężkie czasy" :mryellow: (czyt. mniej jedzenia) i trzeba gromadzić tłuszczyk, a nie oddawać...

Ja schudłam parę kg po przejściu na wege :D ale efekt był po wielu miesiącach dopiero... Jestem zdecydowanie za zmianą nawyków na stałe, a nie za dietami.. z efektem jo-jo.
Teraz moja waga stanęła w miejscu. Czuję, że jeszcze mogłabym schudnąć, jakieś 5-8 kg. Ale przynajmniej nic nie wróciło :D Więc daję sobie czas na jeszcze lepszą wagę.. może na następną wiosnę znów coś się ruszy ;-) Teraz jest mi zbyt zimno na duże ograniczenia... Jedyne co robię to oduczam się jeść słodycze. Jem je już bardzo sporadycznie i raczej te zdrowsze niż przesłodzone. Fajnie się potem czuję, bo odrzuca mnie od wielkich ilości ciast, cukierków itp. I odmawiam lub jem mały kawałek i mam dość. Moja słodyczopotrzeba zostaje zaspokojona :mrgreen:

orenda - 2007-11-28, 21:58

Ja czytałam, że jeśli się je mało, to ciężko schudnąć z tego powodu, że organizm za wszelką cenę kumuluje tłuszcz, ze strachu, że może go zabraknąć. Nie wiem czy nie przekręciłam czegoś i nie pamiętam, gdzie to wyczytałam. Z tego by wynikało, żeby jeść normalnie:śniadanie, 2 śniadanie, obiad i kolację, tylko uważać na to CO się je.
kofi - 2007-11-29, 08:31

Prawie 10 lat temu chciałam schudnąć 5-6 kg, jakoś tak się stało, że schudłam 10 tak w 3 miesiące chyba. Zaczęłam jeść zdecydowanie mniej, bardzo dbając o to, żeby nie jesć za wiele tłuszczu i węglowodanów. Ale nie mogłam odmówić sobie kawałeczka czekolady. Codziennie zjadałam 2 małe czekoladki nadziewane, bo wiedziałam, że jeśli zrezygnuję całkiem, to któregoś dnia nie wytrzymam i się rzucę jak wściekła. Było lato, więc odżywiałam się głównie arbuzem i owocami, jogurtem, fasolką szparagową, jadłam raczej gotowane, niż smażone.
Przez 10 lat te 10 kg wróciło z okładem, co z tego że w międzyczasie była ciąża, skoro nawet po niej schudłam, a zapasłam się w ciągu ostatnich 2-3 lat. Niestety gubią mnie słodycze i ciasta, tu muszę porządną rewolucję zrobić...

Marcela - 2007-11-29, 09:41

Weganizm, tylko weganizm może człowieka uratować.... ;-)
Lady_Bird - 2007-11-29, 09:46

eeee tam, ściema z tym weganizmem ;-)
ja tam nie widzę różnicy na sobie jeśli chodzi o wagę na wegetarianizmie a teraz na weganizmie,
wierzę, że tylko witarianizm może mnie uratować :mryellow:

Marcela - 2007-11-29, 09:52

Dodam, że chodziło mi o rozsądny weganizm - bez słodyczy, fafinowanych rarytasów itp. U mnie zadziałało też zrezygnowanie z drożdżowego pieczywa i smażeliny w każdej postaci. I udało mi się, schudłam 13 kg. Polecam!!!
Tobayashi - 2007-11-29, 10:09

Każdy organizm jest inny, każdy na pewno może znaleźć swój unikalny sposób, by czuć się w swoim ciele dobrze. Diety cud nie ma i nie będzie :mrgreen:
Jestem pewna, że obsesyjne myślenie o diecie, poczucie winy związane z jedzeniem tego, czego się "nie powinno", i "katowanie się" jakimiś wymyślnymi dietami, to błędne koło i wyraz nielubienia siebie, wręcz karania siebie. Chudnięcie zaczyna się w głowie i sercu. Źle napisałam, nie 'chudnięcie' ale regulacja wagi, tracenie tego, co zbędne, co nas obciąża. Problem z jedzeniem i wagą to problem zastępczy - łatwiej skupić się na tej ewidentnej "niedoskonałości" naszego ciała i tym się zajmować, niż wniknąć w źródło problemu. To trudne przedsięwzięcie.

Marcela - 2007-11-29, 11:34

Zgadzam się, niemniej jednak zwykle lubimy myśleć w kategoriach "po co się katować?" i pozwalamy sobie na to i owo bo przecież rygorystyczne diety niczemu nie służą i robią nam w efekcie jakąś krzywdę. Ja właśnie wyśląc w ten sposób zjadałam paczkę daktyli dziennie myśląc, że naprawdę odżywiam się zdrowo i nie jem słodyczy :mryellow: . Moja waga znormalizowała się dopiero wtedy, gdy zdałam sobie sprawę, że jednak nie jem zdrowo. Przemyślałam wszystko i wprowadziłam zmiany.
kofi - 2007-11-29, 11:37

Zgadzam się z Tobą, Tobayashi, dlatego też staram się nie stosować jakichś specjalnych diet, tylko po prostu ograniczać i odrzucać to, co uważam za szkodliwe/niedobre/tuczące.
Ale do takiego myślenia trzeba dojrzeć.
Wydaje mi się, że wegetarianie nie mają raczej bardzo dużych problemów z nadwagą, trudno byłoby przy tej diecie jakoś strasznie się spaść.
Yyyyy, właśnie ostatnio jem daktyle jako słodycze :oops:

Lily - 2007-11-29, 12:21

Malinetshka napisał/a:
a schudłam parę kg po przejściu na wege :D
a ja od tego czasu przytyłam jakieś 5-7 kg, do tego nieustabilizowany tryb życia, który zaczął się od czasu studiów (wiadomo, raz zajęcia na 8, a raz na 18) spowodował, że posiłki przestały mieć stałe pory
do tego dochodziło kompulsywne żarcie, które wydaje się koić lęk, no i wieczorne napady głodu
myślałam więc, że jeśli będę to wieczorne żarcie kontrolować to schudnę, ale mój organizm widocznie przyzwyczaił się do tej normy, która ma teraz i ją trzyma - wcześniej też trzymał, tylko to było 5 kg mniej

frjals - 2007-11-29, 13:03

Może nie z własnego doświadczenia :mrgreen: (ale kto wie do czego mnie to moje jedzenie w końcu doprowadzi :roll: ), ale mój ojciec, kiedy mu lekarz kazał zrzucić troche wagi poszedł do dietetyka. I potem był na diecie która polegała na pilnowaniu ilości kalorii w ciągu dnia. Kupił sobie wagę, ważył i zapisywał ile zjadł. I to rzeczywiście przyniosło rezultaty - wyraźnie schudł. Oczywiście ograniczył tłustości, ale chyba nie w drastyczny sposób... (na zasadzie jogurt zamiast 18% śmietany...) :roll:
Malroy - 2007-12-01, 10:34

frjals napisał/a:
Może nie z własnego doświadczenia :mrgreen: (ale kto wie do czego mnie to moje jedzenie w końcu doprowadzi :roll: ), ale mój ojciec, kiedy mu lekarz kazał zrzucić troche wagi poszedł do dietetyka. I potem był na diecie która polegała na pilnowaniu ilości kalorii w ciągu dnia. Kupił sobie wagę, ważył i zapisywał ile zjadł. I to rzeczywiście przyniosło rezultaty - wyraźnie schudł. Oczywiście ograniczył tłustości, ale chyba nie w drastyczny sposób... (na zasadzie jogurt zamiast 18% śmietany...) :roll:



jasne, jeżeli ktoś będzie liczył kalorie i będzie konsekwentny przez dłuższy czas to na pewno schudnie.

dżo - 2007-12-03, 09:19

ciekawy artykuł, nie o odchudzani a o patologii: hxxp://www.gazetawyborcza.pl/1,75480,4702224.html
kofi - 2007-12-12, 08:12

Niniejszym donoszę, że mam wrażenie, że schudłam. Spodnie, które sobie uszyłam ze 3 tyg. temu (a dopiero wczoraj przyszyłam guzik) okazały się tak szerokie, że muszę je jednak zwęzić przed, że tak powiem, premierą.
Jem połowę - wiem, że u mnie się to sprawdza. I prawie nie jem słodyczy. Tylko kilka daktyli dziennie (ostatnio coraz mniej). I mniej smażonego.

ina - 2007-12-12, 08:18

kofi, gratuluje :-)
kofi - 2007-12-12, 09:19

Dzięki. :-) Oby tak dalej.
Malinetshka - 2007-12-12, 10:44

Ale super, kofi! :)
Ja właśnie dostaję okres i nie mogę się opamiętać, żeby nie zjeść dziennie kilku cukierków czekoladowych :( Normalnie to bym tego nie jadła, nawet by mnie specjalnie nie kusiło, ale są w domu, bo ktoś kupił i o..

Lily - 2007-12-12, 10:45

Malinetshka napisał/a:
ale są w domu, bo ktoś kupił i o..
to mnie zawsze gubi - ja nie kupię, ale niemąż kupił i leży...
kofi - 2007-12-12, 11:01

U mnie w domu panuje ostatnio niewypowiedziany nawet zakaz kupowania słodyczy.
Daniel dostał od Mikołaja w przedszkolu czekoladowe figurki, ale powiedziałam mu, żeby sobie potrzymał do Świąt, on ma silną wolę i nie jest nałogowcem, więc trzyma. :->

Capricorn - 2007-12-12, 12:44

Uprzejmie donoszę, że bardzo skuteczna metodą odchudzania są okoliczności towarzyszące usunięciu woreczka żółciowego. Nie wiem, ile dokładnie schudłam, ale moje do niedawna regularne spodnie mogę teraz zsunąć z siebie przez biodra bez rozpinania guzika. Niestety, opona została...
zojka3 - 2007-12-12, 16:14

Ja nie wiem co ta opona ma w sobie, że zawsze zostaje. Moja też twarda sztuka i chociaż nie jestem jakaś duża to ta oponka zawsze tam gdzie nie powinna wrrr
rosa - 2007-12-13, 09:10

e tam, jak opona zostaje to nie idę na operacje :-)
a już myślałam że znalazłam sposób na pozbycie się swojego miszelina ;-)

Capricorn - 2007-12-13, 09:13

Na oponę pewnie tylko brzuszki (=ćwiczenia fizyczne) mogą trochę pomóc. Jeśli ktoś nie ma pionowo przeciętych mięśni brzucha....
rosa - 2007-12-13, 09:24

wiem, że tylko ćwiczenia
ale ja wieczorem padam na ryj i wolę poczytać

ale na wiosnę biorę sie za siebie i swoją oponę koniecznie

Lily - 2007-12-13, 11:05

Wg mnie ćwiczenia nie działają na oponę. Ale ja podobno wszystko źle robię, więc 400 brzuszków dziennie mi nie wystarczało (różnych, prostych, skośnych).
kofi - 2007-12-13, 11:23

Lily napisał/a:
Wg mnie ćwiczenia nie działają na oponę. Ale ja podobno wszystko źle robię, więc 400 brzuszków dziennie mi nie wystarczało (różnych, prostych, skośnych).

Poważnie tyle robisz?
Ja nie mogę się zmusić nawet do 1 :oops:
Dietę trzeba połączyć z ćwiczeniami.
To ja dietę, a Ty ćwiczysz. Efekty na pół, dobra?
Tym sposobem miałabym dzisiaj 200 brzuszków, a Ty parę deko mniej. ;-)

rosa - 2007-12-13, 12:13

Lily! 400 brzuszków! jestem pod wrażeniem
a wiesz co działa?

alcia - 2007-12-13, 12:37

Lily napisał/a:
400 brzuszków dziennie mi nie wystarczało

Lily, brzuszki, to jedno.. Ale potrzeba jeszcze jakichś ćwiczeń aerobowych, by uruchomić spalanie tłuszczu. Ćwiczenia siłowe (czyli np. właśnie brzuszki) bardziej kształtują mięśnie.
Więc przydałoby się najpierw przynajmniej 20 minut intensywnego treningu aerobowego, wtedy uruchamia się spalanie tkanki tłuszczowej i można zacząć ćwiczyć brzuszki. Nie wierzę, że przy stałych ćwiczeniach, wykonywanych miesiącami (nie na zasadzie 2 tyg.-miesiąc i chcę widzieć efekty), nie będzie żadnych efektów.

hashira - 2008-02-06, 10:44

Lady_Bird napisał/a:
eeee tam, ściema z tym weganizmem ;-)
ja tam nie widzę różnicy na sobie jeśli chodzi o wagę na wegetarianizmie a teraz na weganizmie,
wierzę, że tylko witarianizm może mnie uratować :mryellow:


a może głodówka?!
przez rok żyłam na coli light, bezcukrowej gumie do żucia i tabletkach musujących, do tego dla energii kawa z tussipectem
co prawda przy okazji doprowadziłam ciało i psychikę do ruiny, ale fakt... schudłam ponad 36 kilo...

Lily - 2008-02-06, 10:48

alcia napisał/a:
Więc przydałoby się najpierw przynajmniej 20 minut intensywnego treningu aerobowego, wtedy uruchamia się spalanie tkanki tłuszczowej i można zacząć ćwiczyć brzuszki.
zaczynałam od rowerka stacjonarnego
jeśli ktoś mi mówi, że po 2 tygodniach widzi efekty to czemu ja nie widzę po 2 miesiącach? mam tylko rozwalony kręgosłup, nigdy więcej brzuszków!

kofi - 2008-02-06, 11:00

Ja też nie lubię rowerka.
Niepotrzebnie tyle w niego zainwestowałam, bo wcale nie używam. Nudno tak siedzieć i kręcić. Próbowałam sobie czytać przy tym, ale niezbyt wygodnie. Można jeszcze Tv oglądać, ale jak wyżej. No, ale może w końcu się zmobilizuję, kupię baterie (coby wiedzieć, kiedy mogę zjeść następnego batonika ;-) ) i przeproszę ten rower.
No, ale teraz post jest - to szansa na schudnięcie. W poście nie jem słodyczy, oprócz kilku dyspens, których sobie udzielam :oops: na specjalne okazje.

Lily - 2008-02-06, 11:05

Ja rowerek bym polubiła, gdyby nie to, że jest strasznie słaby (niemąż kupił najtańszy, bo się nie znał). No i tyłek odgniata...
Malati - 2008-02-06, 11:16

A może na brzuszek aerobiczna 6 Weidera? Stosował ktos kiedys?

hxxp://wdziek.info/aerobiczna_6_weidera.html
hxxp://www.kulturystyka.org.pl/modules/news/article.php?storyid=176

Lily - 2008-02-06, 11:21

6 akurat znam, ale mój kręgosłup mówi nie, poza tym nie wolno przerywać, a nigdy nie jestem tak długo w domu...
ina - 2008-02-06, 11:34

Cytat:
ale mój kręgosłup mówi nie


Lily, myślę że pilates by się sprawdził, bo ćwiczenia te wzmacniają mięśnie brzucha nie obciążając kręgosłupa.

Cytat:
Ćwiczenia pilatesa to łagodny i delikatny sposób kształtowania ciała, jednocześnie jednak trudny i dlatego naprawdę skuteczny. Sekretem giętkiego , "piltesowego" wyglądu jest silny rozwój centrum naszego ciała - mięśni brzucha, pleców i miednicy. Joseph Pilates rozumiał, że jeśli silna jest okolica splotu słonecznego, to całe ciało lepiej funkcjonuje. Trening ten poprawi też twoją równowagę, stabilność ciała i koordynację.
W oczekiwaniu na wydech. W pilatesie właściwe oddychanie jest podstawową sprawą. Pełny wydech pozwala dotrzeć do najgłębszych partii mięśni brzucha. Zbyt często na siłowni rzucamy się na materac i "produkujemy" 100 szybkich brzuszków, które angażują jedynie mięśnie znajdujące się na wierzchu. Tymczasem brzuch składa się z wielu warstw mięśni. Wykonując powolne, kontrolowane ruchy i oddychając głęboko, możesz aktywizować większą liczbę włókien mięśni. Na tym polega sekret kształtowania płaskiego brzucha.
W pilatesie oddychanie wymaga koncentracji. Kiedy wdychasz powietrze przez nos, pozwól, aby swobodnie wypełniało twoje płuca. Uniosą się żebra i zwiększy się przestrzeń między żebrami a kręgosłupem, obniży się przepona. Następnie otwórz usta i zrób głęboki wydech, pozwalając, by powietrze opuściło płuca, przepona uniosła się, a mięśnie brzucha "zapadły". Im bardziej przesadnie wykonujesz ten ruch, tym głębsze partie mięśni napinasz.

Lily - 2008-02-06, 11:36

Może by się sprawdził, ale to już chyba trudne bez instruktora. No i mięśnie mam chyba mocne (brzucha), zresztą bez schudnięcia i tak ich nigdy nie zobaczę :D
ina - 2008-02-06, 11:40

Lily napisał/a:
Może by się sprawdził, ale to już chyba trudne bez instruktora.


Polecam Ci te płyty na DVD : hxxp://www.allegro.pl/item308254567_latwy_pilates_zestaw_2_filmow_dvd_fitness.html

Kreestal - 2008-02-06, 13:11

A ja polecam callanetics. Po dwóch tygodniach codziennych ćwiczeń efekty są naprawdę zdumiewające :shock: Ćwiczę oglądając przy okazji jakiś film, bo to spokojna i dość nudna forma aktywności :) A przy TV jest ok.
alcia - 2008-02-06, 16:27

czarna96 napisał/a:
A może na brzuszek aerobiczna 6 Weidera? Stosował ktos kiedys?

ja stosowałam. Rewelacja! Ale to już hard core :)

majaja - 2008-02-06, 17:53

Lily napisał/a:
jeśli ktoś mi mówi, że po 2 tygodniach widzi efekty to czemu ja nie widzę po 2 miesiącach? mam tylko rozwalony kręgosłup, nigdy więcej brzuszków!

A wiesz, że jesteś drugą znaną mi osobą która robiła brzuszki w takich ilościach i żadnych efektów jej to nie dało. :->

ina - 2008-02-06, 18:06

majaja napisał/a:
A wiesz, że jesteś drugą znaną mi osobą która robiła brzuszki w takich ilościach i żadnych efektów jej to nie dało. :->


chyba trochę dało, skoro Lily pisze:
Lily napisał/a:
No i mięśnie mam chyba mocne (brzucha)


;-)

Malati - 2008-02-06, 21:08

Kreestal napisał/a:
A ja polecam callanetics. Po dwóch tygodniach codziennych ćwiczeń efekty są naprawdę zdumiewające :shock: Ćwiczę oglądając przy okazji jakiś film, bo to spokojna i dość nudna forma aktywności :) A przy TV jest ok.


Callanetics jest swietny,lubie takie spokojne cwiczenia,ale na poczatku bolało mnie jak diabli ;-) Ale polecam :-)

Lily - 2008-02-06, 21:14

ina napisał/a:
chyba trochę dało, skoro Lily pisze:
Lily napisał/a:
No i mięśnie mam chyba mocne (brzucha)
ale nie o to chodziło :P
Ja też zazwyczaj ćwiczyłam przy telewizorze, jakoś wtedy to szybciej mija :)
Zwłaszcza rowerek tylko przy tv.

nitka - 2008-02-06, 21:15

hashira napisał/a:
przez rok żyłam na coli light, bezcukrowej gumie do żucia i tabletkach musujących, do tego dla energii kawa z tussipectem
:shock: :shock: :shock: wow. a cola nie jest barwiona koszenilą? :-P zapomniałam zupełnie o starym wujciu tussipectcie 8-)

[ Dodano: 2008-02-06, 21:17 ]
czarna96 napisał/a:
aerobiczna 6 Weidera? Stosował ktos kiedys?
dołączam do alcia, hardcore
majaja - 2008-02-06, 22:28

nitka napisał/a:
dołączam do alcia, hardcore

Ale podobno bardzo skuteczny, tyle że ja nie mam 40 min dziennie, łatwiej byłoby mi wygospodarować kilka godzin tygodniowo niż codziennie.

mossi - 2008-02-06, 23:20

czarna96 napisał/a:
aerobiczna 6 Weidera? Stosował ktos kiedys?
2 dni chyba... MASAKRA :!: jestem na to za stara :-P
zojka3 - 2008-02-07, 05:47

Ooo temat jak znalazł dla mnie... nie żre, ćwiczę a zrzucić poświątecznego balastu nie mogę :-( nie wiem co za cholera jedna (może wiek :-/ ).

A z tymi tussipectami to bym się nie bawiła, bo podobno uzależniające i po odstawieniu szybko się wraca do punktu wyjścia.

kofi - 2008-02-07, 08:11

nitka napisał/a:
a cola nie jest barwiona koszenilą? :-P zapomniałam zupełnie o starym wujciu tussipectcie 8-)

Nie strasz z tą colą, to mój wstydliwy nałóg (może trochę za dużo powiedziane).
O co chodzi z tym tussipectem. To jakiś paskudnie słodki syrop na kaszel. :shock:

zojka3 - 2008-02-07, 08:13

kofi napisał/a:
O co chodzi z tym tussipectem. To jakiś paskudnie słodki syrop na kaszel.

Zawiera efedrynę:
hxxp://pl.wikipedia.org/wiki/Efedryna

kofi - 2008-02-07, 08:23

Ooo, to okropne. Miałam tabletki na katar z efedryną, syf, nie mogłam po nich spać i okropnie wysuszają. No, ale rozumiem, ze w celach pobudzających się to stosuje.
alcia - 2008-02-07, 09:32

majaja napisał/a:
Ale podobno bardzo skuteczny, tyle że ja nie mam 40 min dziennie,

tyle aż nie potrzebujesz :)
Cytat:
W końcowym okresie programu (piąty, szósty tydzień) należy zwrócić szczególną uwagę na to by całościowy trening dzienny nie przekroczył 25min. W przypadku takiego zagrożenia należy skracać do minimum ruch w czasie powtórzeń [...]

instrukcja skopiowana z forum sportowego

zojka3 napisał/a:
nie żre, ćwiczę a zrzucić poświątecznego balastu nie mogę :-(

oj, chciałabym się męczyć z takim balaścikiem ;) Po ciążach, to dopiero jest balaścisko!
Ale ostatnio akurat jestem bardzo zadowolona, efekty idą powolutku, ale cały czas do przodu (na razie przerobiłam drugą ciążę, jeszcze jednak sporo zostało, by wrócić do stanu sprzed pierwszej). Więc czuję się w swojej skórze coraz lepiej :)

Lily - 2008-02-07, 10:59

Nie wiem, czy ktoś z Was oglądał dzisiaj program "Co jest dobre dla Ciebie na TVN style"? W każdym razie zrelacjonuję: pewien naukowiec robił eksperymenty z wpływem treningu na rowerku na odchudzanie i wyszło mu, metoda prób i błędów, że chudnie się ćwicząc 3 razy w tygodniu po 20 minut, w proporcjach 8 sekund szybko, 12 sekund wolno. Jednostajne tempo i dłuższe ćwiczenia nie dają takich rezultatów. Były tam 2 kobiety - jedna ważyła 80 kg i schudła 8 kg w ciągu 4 miesięcy stosując tę metodę, druga ważyła 65,5 kg i przez ten czas ćwiczyła jednostajnie (nie pamiętam czy 20 czy 40 minut) i przytyła kilogram. No, to ja chyba spróbuję :mrgreen:
Aha, podobnie można robić z bieganiem, natomiast pływanie się nie nadaje, ze względu na obniżanie temperatury ciała.

dżo - 2008-02-07, 11:37

Lily napisał/a:
po 20 minut, w proporcjach 8 sekund szybko, 12 sekund wolno

taaa, tylko ciekawe jak to zrobić biegając :mrgreen:

Lily - 2008-02-07, 11:37

dżo napisał/a:
taaa, tylko ciekawe jak to zrobić biegając :mrgreen:
no jak? 8 sekund biegniesz, 12 maszerujesz :)
ja nie biegam, więc nie mam problemu ;)

dżo - 2008-02-07, 11:41

Lily napisał/a:
no jak? 8 sekund biegniesz, 12 maszerujesz

a stoper mam na wysięgniku zainstalowanym na czole, żeby wiedzieć, że to już teraz marsz a za chwilę bieg :mrgreen:

kofi - 2008-02-07, 12:16

Myślę, że chodzi po prostu o zmiany tempa.
To jest nawet realne, bo jak się trochę pokręci szybciej, to potem nie ma się już siły i kręci się wolniej.
W mojej instrukcji roweru było coś na temat treningu, sprawdzania pulsu i optymalnego "ustawienia" sobie ćwiczeń, ale instrukcja dawno zaginęła.
W każdym razie było tam chyba napisane, ze na początku nie powinno się ćwiczyć dłużej niż 20 (albo 30) minut dziennie, a ja pomyślałam sobie, że co tam 20 (30), ja bedę pedałowała godzinę... Po 10 minutach miałam dosyć.
Mój rekord to chyba 40 minut.

nitka - 2008-02-07, 13:09

kofi napisał/a:
pobudzających się to stosuje.
ja stosowałam szeroko w liceum, uczyłam się na nim do matury. ale to krótka przygoda, i trzeba wypić butelkę, żeby coś się zaczęło dziać :mryellow: stare czasy :roll:
zojka3 - 2008-02-07, 13:42

Cytat:
oj, chciałabym się męczyć z takim balaścikiem Po ciążach, to dopiero jest balaścisko!
Ale ostatnio akurat jestem bardzo zadowolona, efekty idą powolutku, ale cały czas do przodu (na razie przerobiłam drugą ciążę, jeszcze jednak sporo zostało, by wrócić do stanu sprzed pierwszej). Więc czuję się w swojej skórze coraz lepiej
_________________


No właśnie i tu duży plus dla Ciebie a dla mnie załamka, bo po ciąży trudniej a Ty dzięki konsekwencji idziesz do przodu a u mnie ni cholery...no ale nic od razu.

nitka napisał/a:
ja stosowałam szeroko w liceum, uczyłam się na nim do matury. ale to krótka przygoda, i trzeba wypić butelkę, żeby coś się zaczęło dziać stare czasy

pamiętam, ze było toto jeszcze w tabletkach, ludzie na "sportowych" forach prześcigali się w ilości branych tabletek :roll:

kofi - 2008-02-07, 18:03

nitka napisał/a:
trzeba wypić butelkę, żeby coś się zaczęło dziać :mryellow: stare czasy :roll:

He, he, mogłaś sobie kupić tabletki przeciwkatarowe. Clarinase, to się chyba nazywa i ma mniej kalorii niż ten syrop, jak sądzę. :lol:
No nie wiem, czy powinnam zaglądać na ten wątek po dzisiejszym obiedzie :oops:
No po prostu tak się obżarłam, że wstyd.
Z racji remontu rower stacjonarny stoi w kuchni i drażni tylko człowieka :oops:

hashira - 2008-02-07, 19:12

kofi napisał/a:
nitka napisał/a:
trzeba wypić butelkę, żeby coś się zaczęło dziać :mryellow: stare czasy :roll:

He, he, mogłaś sobie kupić tabletki przeciwkatarowe. Clarinase, to się chyba nazywa i ma mniej kalorii niż ten syrop, jak sądzę. :lol:


Ale to drogie jest... a tussi w tabletkach jakieś 5 zł wtedy kosztowało
są teraz na rynku różne termogeniki
to tylko... kwestia priorytetów myślę... :-?
i podejścia - ile i jak często...
krótkoterminowo to wszystko pięknie ładnie... ale w ostatecznym rozrachunku to by wypadało raczej na minus... :-|

nitka - 2008-02-07, 20:06

kofi napisał/a:
Z racji remontu rower stacjonarny stoi w kuchni i drażni tylko człowiek
przynajmniej go posiadasz ;-)
zojka3 - 2008-02-07, 20:08

hashira napisał/a:
krótkoterminowo to wszystko pięknie ładnie... ale w ostatecznym rozrachunku to by wypadało raczej na minus...


dokładnie, szkoda wątroby ;-)

ifinoe - 2008-02-07, 20:42

kiedyś miałam naprawdę spektakularne efekty po callaneticsie

nawet odkurzyłam zapomniana kasetę VHS i chyba juro dam ją do przegrania na dvd

chyba kawa przed ćwiczeniami to jedyny wspomagacz na jaki byłabym gotowa

Kreestal - 2008-02-07, 20:54

Co do callanetics, tu jest wszystko pięknie wyjaśnione:

hxxp://www.wizaz.pl/callanetics/index.php

majaja - 2008-02-07, 21:06

alcia napisał/a:
tyle aż nie potrzebujesz

A ile to zajmuje dziennie? Bo ja zrozumiałam, że ta 6, że 40 min codziennie na to trzeba?

alcia - 2008-02-07, 22:54

majaja napisał/a:
A ile to zajmuje dziennie?

do 25 minut

kofi - 2008-02-08, 08:20

nitka napisał/a:
przynajmniej go posiadasz ;-)

I do tego to się mniej więcej ogranicza.
No, ale jak kupię baterie, to....
Zobaczymy...

ewatara - 2008-02-08, 21:00

[quote="nitka"]
hashira napisał/a:
przez rok żyłam na coli light, bezcukrowej gumie do żucia i tabletkach musujących, do tego dla energii kawa z tussipectem
:shock: :shock: :shock: wow. a cola nie jest barwiona koszenilą? :-P zapomniałam zupełnie o starym wujciu tussipectcie 8-)


Tussipect to świństwo, taka prawie legalna amfetamina (po niej dopiero się chudnie, w ośrodkach dla uzależnień śmieją się, że na takich można medycynę studiować- tak chudną, nawet szczęka jak na wierzchu-bleee), dużo osób uzależnionych ją zażywa- nie polecam.

Nawet ostatnio był program na ten teamt, jak można tego typu rzeczy sprzedawać i to bez recepty, ale przynajmniej niektórzy farmaceuci- nie sprzedają (chyba, że ściema do TV).
A co do odchudzania, to ja polecam; ćwiczenia regularnie, szczególnie brzuszki, ćwiczenia na pośladki, łydki itp, oczywiście ograniczenie słodyczy (to u mnie prawie nie do przeskoczenia) i tłustego. I do tego kremy spalające cellulit - u mnie bardzo dobrze działało, ale niestety ostatnio nie stosuję się do niczego i z 4 kg mam zbędne (tzn więcej niż więcej niż przed ciążą)- na zlikwidowania brzuszka szczególnie mi zależy - reszta ok ;)

Lily - 2008-02-08, 21:18

A ja nie wierzę w ćwiczenia, wierzę tylko w dietę. Kiedyś wpadłam bowiem na pomysł, że zamiast przechodzić na dietę będę ćwiczyć codziennie i jeść jak zwykle, to schudnę może. No i przez 3 miesiące ćwiczyłam codziennie po 40-60 minut, zapisywałam sobie w zeszycie, najpierw kilkanaście minut na rowerku rozgrzewka, potem ćwiczenia na wszystkie partie ciała po wiele powtórzeń - brzuch, uda, pośladki, plecy, ramiona, różne typy ćwiczeń, jakie mi tylko przyszły do głowy. Pod koniec tego cyklu byłam już coraz bardziej zmęczona zamiast coraz bardziej pełna energii, nie schudłam nic, jadłam jak zwykle, obwody mi się też nie zmieniły. I sprawdziło się to, co własciwie wiem o sobie od zawsze - że tylko znaczne ograniczenie ilościowe jedzenia mnie odchudza. Można ćwiczyć dla kondycji albo z jakichś innych powodów, dla podniesienia sprawności, elastyczności itp., ale nie dla schudnięcia. To znaczy jeśli ktoś ma dużą nadwagę i zero ruchu miał wcześniej to może dzięki temu widać jakieś efekty, albo jeśli ktoś jest szczupły i warstwa tłuszczu nie zasłania mu mięśni - to może. Ale te najbardziej znienawidzone "ostatnie kilka kg" w moim przynajmniej przypadku są odporne na tego typu zabiegi.
ewatara - 2008-02-08, 21:27

Lily napisał/a:
A ja nie wierzę w ćwiczenia, wierzę tylko w dietę


mi chodziło o stosowanie tego wszystkiego na raz - w tym samym czasie:
1.ćwczenia (czasem ważymy tyle samo, ale wałków robi się całkiem wyrobione ciałko,
2. jedzenie odpowiednie
3. Kremy - niestety dosyć drogo to wychodzi, ale daje efekty ;)
Ach muszę znów zacząć (sprawdzone0 działa ;) , ale jakoś siły nie mam :oops:

Lily - 2008-02-08, 21:30

Myślisz, że nie zaliczyłam żadnych kremów, żeli itp.? Oj, sporo tego było :) I ciałko mi się nie "wyrobiło", po prostu jestem plastelina ;) Spokojnie mogłabym nosić spodnie mojego niemęża, który waży 82 kg i ma 182 cm wzrostu, tylko troszkę byłyby przydługie.
Malinetshka - 2008-02-08, 23:47

Lily, myślę, że Cię rozumiem. Mam podobnie :P mam wrażenie, że każdą kalorię na mnie widać niemalże od razu... Obecnie jednak stresy wygrywają u mnie z silną wolą i (szczególnie wieczorem :/ ) popełniam grzeszki (słodkie, smażone i takie tam.. wcale nie w wielkich ilościach... tak jak mówię, wystarczy u mnie jedna "nie taka" kaloria i już widać "efekt"...)
A za sportem nie przepadam.... Chyba, że spacery/rower "z celem" (np foto ;) ), a nie w miejscu ze stoperem i dyscypliną....

Marcela - 2008-02-09, 09:36

Moim zdaniem żadne kremy tu nie pomogą, ani nawet gimnastyka, jeśli nie ma porządnej, mądrej diety. Sama w ten sposób schudłam duuuuużo jakiś czas temu (13kg). Ja jestem zwolenniczką mądrego weganizmu - nic właściwie nie trzeba robić, tylko poczekać a waga sama się unormuje. Dorzuciłabym do tego jeszcze jakiś solidny zestaw oczyszczania organizmu (wątroba i jelita przede wszystkim) i tyle. Dopóki mówimy o ograniczaniu słodyczy itp. - to nie ma mowy o dobrym odżywianiu, bo jednak jakieś tam ilości tego są w diecie. Zawsze mówię, że tylko weganizm może nas uratować.... ;-) .
Lily - 2008-02-09, 09:43

Marcela napisał/a:
Dopóki mówimy o ograniczaniu słodyczy itp. - to nie ma mowy o dobrym odżywianiu, bo jednak jakieś tam ilości tego są w diecie.

a ja nie jestem zwolenniczką skrajności, zwłaszcza że mało kto ma w sobie tyle samozaparcia - zazwyczaj kończy się to tak, że zamiast kostki czekolady zjada się całą i jeszcze paczkę ciastek do tego, bo wcześniej sobie człowiek przemocą odmawiał

Marcela - 2008-02-09, 10:25

Lily, ja nie wierzę w zdrowe odżywianie w ograniczonym zakresie. Albo się je zdrowo albo hoduje się candidę i kamienie wątrobowe, kałowe itp. To tak samo jak nie można być w pewnym sensie w ciąży. Myślę, że jeśli ktoś nie chce się zdecydować na radykalne odcięcie od tego co mu szkodzi to nie powinien spodziewać się schudnięcia i ustąpienia różnych dolegliwości. A z mioch doświadczeń wynika, że jedna kostka czekolady jest przepustką do następnych i paczki ciastek do tego. Słodkości mogą być też zdrowe. Trochę mi to przypomina tłumaczenia palaczy ograniczających palenie, którzy zwykle też nie mają w sobie tyle samozaparcia, żeby skończyć od razu i palą dalej. Ja wiem że to nie jest proste, bo sama przez to wszystko też przechodziłam, (do dziś odracam wzrok od gofrów z czekoladą ;-) i czym prędzej zmykam. !) ale dla mnie takie radykalne odcięcie od słodyczy (i innych takich sprawek) było naprawdę zbawienne. Efekty były super szybkie, sama nie mogłam się nadziwić, że to się tak samo dzieje. Polecam serdecznie.
I nie wkurzaj się na mnie proszę, że to wszystko piszę. Po prostu uważam, że nie ma innej drogi niż porządna, mądra dieta. Nikt jeszcze nie wymyślił nic lepszego.

Malinetshka - 2008-02-09, 11:29

Marcela, zgadzam się z Tobą w pełni. Ze mną pod kątem jedzenia to tak ostatnio się 'pogorszyło' z powodów pt, "jest mi bylejak". Wiem, że to żadne wytłumaczenie, ale po prostu zaobserwowałam, że coś mi się wymknęło spod kontroli, a kontrola już była i to w dużej radości, że sobie jem zdrowo i że mnie nie ciągnie do słodkiego (serio :) ) i to nie tydzień, dwa tylko miesiące. A teraz w pewnym momencie coś przegapiłam i sięgnęłam po 'osładzacz życia' i mimo, że główne posiłki komponuję zdrowo to i tak wieczorem mam wilczy apetyt i ochotę na choć ździebeczko słodkiego... To słodzenie sobie to składowa głębszych problemów, tak sądzę..
Malati - 2008-02-09, 11:33

Malinetshka napisał/a:
To słodzenie sobie to składowa głębszych problemów, tak sądzę..


Też mi się tak wydaje...Paskudny nawyk,z którym ja też walczę,narazie bezskutecznie :-(

zojka3 - 2008-02-09, 11:34

Też tak mam, jak zacznę jeść słodycze to ciężko skończyć. Cukier skacze jak szalony i im go więcej tym więcej się chce :roll:
kofi - 2008-02-09, 13:46

czarna96 napisał/a:
Malinetshka napisał/a:
To słodzenie sobie to składowa głębszych problemów, tak sądzę..


Też mi się tak wydaje...Paskudny nawyk,z którym ja też walczę,narazie bezskutecznie :-(

Też tak. Ale zamiast czekolady jem tera daktyle, albo banany. Czekolady to mogłam duuużo, a ile zje się daktyli? Kilka. Albo moreli suszonych, migdałów, nerkowców. Kalorie to pewnie te same :-? , ale chociaż zdrowsze.

Lily - 2008-02-09, 14:18

kofi napisał/a:
Czekolady to mogłam duuużo, a ile zje się daktyli? Kilka. Albo moreli suszonych, migdałów, nerkowców.
dużo, kupujemy co jakiś czas po 20 deko moreli, daktyli, fig, nerkowców (w różnych konfiguracjach) i w 1-2 dni wszystko znika - baaaardzo wciąga
Marcela - 2008-02-09, 15:16

kofi napisał/a:
ile zje się daktyli? Kilka.

W moich najgorszych czasach wciągałam paczkę daktyli na raz i do tego jeszcze uważałam, że odżywiam się zdrowo bo nie jem cukru :lol:

ewatara - 2008-02-09, 21:02

Marcela napisał/a:
Zawsze mówię, że tylko weganizm może nas uratować.... ;-)

Marcela napisał/a:
Lily, ja nie wierzę w zdrowe odżywianie w ograniczonym zakresie. Albo się je zdrowo albo hoduje się candidę i kamienie wątrobowe, kałowe itp.
- ale przecież nie tylko ten kto jest weganem schudł ....prawda? ;-)
Lily - 2008-02-09, 21:51

ewatara napisał/a:
- ale przecież nie tylko ten kto jest weganem schudł ....prawda? ;-)
chudnie się również na diecie Kwaśniewskiego :>
frjals - 2008-02-09, 22:04

Pewnie dlatego, że wyniszcza organizm... :roll:
Kitten - 2008-02-09, 22:44

ewatara napisał/a:
Marcela napisał/a:
Lily, ja nie wierzę w zdrowe odżywianie w ograniczonym zakresie. Albo się je zdrowo albo hoduje się candidę i kamienie wątrobowe, kałowe itp.

Ja uważam, że diabeł tkwi w proporcjach ;-) Jak się miewa 'niezdrowy' wyskok raz na 2 miesiące, nic się nie stanie. Jeśli 2 razy w tygodniu, wtedy mamy problem ;-)

ewatara napisał/a:
Marcela napisał/a:
Zawsze mówię, że tylko weganizm może nas uratować.... ;-)

Mój przypadek to potwierdza :-) Zawsze miałam skłonność do nadwagi, a po paru miesiącach bez nabiału, cukru i paru innych rzeczy, BMI mi oscyluje w okolicach 20 & leci w dół... Już mi portki spadają ;-) A ze sportów, uprawiam tylko seks :oops: :-D . choć ostatnio ruszyłam tyłek na tai chi & mnie wciągnęło :-)

Lily - 2008-02-09, 22:46

A ja wierzę w likwidowanie presji psychicznej. Ale to już inna kwestia. To, że przytyłam i że jem kompulsywnie to kwestia głowy, w której nie umiem sobie uporządkować.
Z drugiej strony nie chcę mieć obsesji na punkcie tego, że zjadłam ciastko i co teraz będzie.

Kitten - 2008-02-09, 22:54

Cytat:
A ja wierzę w likwidowanie presji psychicznej. Ale to już inna kwestia. To, że przytyłam i że jem kompulsywnie to kwestia głowy, w której nie umiem sobie uporządkować.

Znam ten ból... Przerabiałam to :roll: 'Układanie' w trakcie, nie wiem, czy życia mi starczy ;-) Ale tę kwestię, zwalczyłam. Ostatnio, jak nachodzi mnie na czekoladę, pomaga myślenie o Candidzie :mrgreen:

Lily - 2008-02-09, 22:56

Kitten napisał/a:
Ostatnio, jak nachodzi mnie na czekoladę, pomaga myślenie o Candidzie :mrgreen:
jak miło :D
Kitten - 2008-02-09, 23:04

Lily napisał/a:
Kitten napisał/a:
Ostatnio, jak nachodzi mnie na czekoladę, pomaga myślenie o Candidzie :mrgreen:
jak miło :D

:mrgreen: :mrgreen: :mrgreen:

Nie wiem, czy ją mam, ale dmucham na zimne :-D Zresztą, w Boże Narodzenie pozwoliłam sobie na czekoladę i natychmiast odczułam to w obwodzie talii :-? . na szczęście już zniknęło, ale i tak - nigdy więcej. Zbyt lubię siebie w rozmiarze 36 8-) (a był już taki okres, że 42 nosiłam :-? ).

Lily - 2008-02-09, 23:10

Ja noszę 44. Nie lubię takich licytacji.
Kiedyś przez miesiąc nie jadłam nic z cukrem, w ogóle mniej jadłam, schudłam 4 kg, ale to raczej nie wróci, nie potrafię nie jeść ot tak sobie, dla mnie to ciągłe myślenie o jedzeniu i o tym, że muszę się ograniczać, głód i ogólna męka. To mi nie przychodzi naturalnie, a nie jestem z tych osób, które jedząc tylko zdrowo chudną - gdzieś tu już pisałam, że kiedyś w przekonaniu, że jem zdrowo gotowałam sobie codziennie zupkę jarzynową ze świeżych warzyw kupowanych na placu targowym... i w 3 tygodnie przybyło mi 3 kg. A zupka była wodnista, bez śmietany czy mąki itp. dodatków.

Malinetshka - 2008-02-09, 23:17

Lily napisał/a:
to kwestia głowy, w której nie umiem sobie uporządkować.

Oto to.. przynajmniej i ja tak to czuję...
Jeśli chodzi o tycie to z pewnością ważna jest też indywidualna podatność.
A jeśli chodzi o jedzenie i ruch to ważne rzeczy, ale tutaj powinna być właśnie zgodność "głowy" (tudzież wnętrza, świadomości) z tym jak żyjemy, co robimy i jak się odżywiamy.. Ja jeszcze tego nie czuję, jeszcze nie jest dobrze... i stąd "Houston, mamy problem"..
To tak jak z przejściem na wege. Jeśli jest to jedynie forma 'pilnowania siebie', żeby nas nie skusiło.. to, nawet jeśli wytrwamy, niekoniecznie osiągniemy zgodę z nowym trybem życia (choć i to jest możliwe, przy ogromnym samozaparciu :) ) a wtedy i rezultat mizerny...
Ale zaczynam coraz więcej myśleć o weganizmie... :roll: dzięki Wam ;-)

Kitten - 2008-02-09, 23:17

Lily, nie licytuję. Ze mną jest tak, że jestem niewysoka, drobnokoścista, i w typie budowy jin ;-) - zaokrąglona, z wydatną pupą - więc i tak wyglądam na parę kilo więcej, niż ważę. Ale jest to magiczne 36 na metce, i to mnie uszczęśliwia ;-) . Zresztą, nie wiem, czy u mnie zadziałało tylko jedzenie, czy również geny - mama w moim wieku była szczuplutka, choć jadła 'wszystko'. Może więc szczycę sie owocem cudzych zasług ;-) ;-)
Malinetshka - 2008-02-09, 23:23

Lily napisał/a:
kiedyś w przekonaniu, że jem zdrowo gotowałam sobie codziennie zupkę jarzynową ze świeżych warzyw kupowanych na placu targowym... i w 3 tygodnie przybyło mi 3 kg. A zupka była wodnista, bez śmietany czy mąki itp. dodatków.

Wiem Lily, że być może nie wiem o czym piszę ;) ale czy to nie tak, że akurat Twój organizm zareagował na zasadzie "hej załoga, gromadzić kalorie, bo nam je zabierają!"
Ja przytyłam po pobycie w USA (69kg), a jak wróciłam to zaczęło się moje przechodzenie na wege... i schudłam 10 kg, ale dopiero po 1,5 roku chyba ;) taki..długodystansowy efekt. To była wiosna, potem lato..było łatwiej. Potem przyszła zima, kg przybyło.. potem wiosna, lato..i mimo bycia wege i ograniczania słodyczy zatrzymało się 62-63 kg.. i tak mam teraz stale i mam potrzebę zrzucenia jakieś 5-7 kg... bo mi przeszkadzają.

zojka3 - 2008-02-10, 10:56

Lily napisał/a:
chudnie się również na diecie Kwaśniewskiego


na tym kwaśniewskim to chudnie się raczej dlatego, że kaloryczność posiłków nie jest duża. Niby większość tłuszczu ale tam są określone ilości i proporcje dla danej osoby i kalorycznie wychodzi niewiele.
To tak na marginesie, bo widzę, że rozmowa poszła w znacznie ciekawszą strone ;-)

Mirka - 2008-02-10, 11:51

kofi napisał/a:
Też tak. Ale zamiast czekolady jem tera daktyle, albo banany. Czekolady to mogłam duuużo, a ile zje się daktyli? Kilka. Albo moreli suszonych, migdałów, nerkowców. Kalorie to pewnie te same , ale chociaż zdrowsze.

Uwaga! daktyle mają współczynnik glikemiczny 113!, a cukier ok. 100.
Czekolada gorzka natomiast tylko 25, morele suszone też ok. 25.
Więc lepiej się objadać czekoladą gorzką.
Lily napisał/a:
Ja noszę 44.

Ja niestety też, więc wiem jak to jest. Po dwóch tygodniach nart lub wakacjach mój mąż chudnie, a mnie przybywa 3 kg. I tak zawsze.
Ale pocieszę Cię. Podobno ci z BMI w granicach 28- 30 żyją 5 lat dłużej, nawet jeśli mają wysoki cholesterol. Ha.

Kitten - 2008-02-10, 11:59

Mirka napisał/a:
Uwaga! daktyle mają współczynnik glikemiczny 113!, a cukier ok. 100.
Czekolada gorzka natomiast tylko 25, morele suszone też ok. 25.
Więc lepiej się objadać czekoladą gorzką.

Lepiej nie objadać się NICZYM ;-) Jak to ujął Paracelsus Wszystko jest trucizną, decyduje dawka. Parę daktyli od czasu do czasu nie zaszkodzi. Co zaś do indeksów glikemicznych, przejmuję się nimi mniej więcej tak, jak dietą zgodną z grupą krwi (wg której powinnam jeść dużo nabiału & czerwone mięso ;P).

A co do bakalii, to uważam, że zgubne jest podjadanie ich między posiłkami, a nie w trakcie posiłku. Ja codziennie strzelam sobie rano ciepłe płatki/kaszę z dodatkiem bakalii, orzechów, świeżym owocem - i nie mam chcicy na słodycze przez resztę dnia :-)

Mirka - 2008-02-10, 13:22

Kitten napisał/a:
Co zaś do indeksów glikemicznych, przejmuję się nimi mniej więcej tak, jak dietą zgodną z grupą krwi

Jeśli nie jesteś cukrzykiem ( na szczęście), ani nie musisz się odchudzać, to możesz nic nie wiedzieć o indeksie glikemicznym.
Jest to wskaźnik stosowany przez dziesięciolecia w medycynie akademickiej i zna go każdy cukrzyk, poniewaz jest konieczny przy układaniu codziennej diety.
Do dietetyki pojęcie to zawitało nie tak dawno, kiedy odkryto, że stosowane od lat pojęcie kcal. nie ma się nijak do tego, czy z danego pokarmu odłoży się tłuszcz na człowieku.
Jeśli chodzi o odżywianie zgodne z grupą krwi, to z ostatnich doniesień wynika, że
medycyna akademicka potwierdziła słuszność zawartych tam założeń.

" Dobre węglowodany
to takie, które powodują niewielki wzrost poziomu glukozy we krwi. Do tej grupy należą węglowodany o indeksie glikemicznym (IG) < 50, m.in.:
• zboża nieoczyszczone (chleb pełnoziarnisty, ryż pełnoziarnisty, niektóre kasze...)
• warzywa strączkowe i motylkowe: sucha fasola, soja, ciecierzyca, soczewica...
większość warzyw (kapusta, brokuły, kalafior, zielona fasolka, sałata...) i owoców

Złe węglowodany
to takie, które powodują silny wzrost poziomu glukozy we krwi. Do tej grupy należą węglowodany o indeksie glikemicznym (IG) > 50, m.in.:
• zwykły cukier i miód (w tym słodycze)
• węglowodany oczyszczane przemysłowo (biała mąka, biały ryż...)
• ziemniaki, kukurydza, niektóre owoce (np. banany)

Co to jest Indeks Glikemiczny (IG)?
W latach siedemdziesiątych diabetolodzy (lekarze zajmujący się leczeniem cukrzycy) stworzyli pojęcie INDEKS GLIKEMICZNY. Określa on jak w stosunku do zachowania się poziomu cukru w surowicy krwi po spożyciu czystej glukozy zachowuje się glikemia (poziom cukru) po zjedzeniu danego produktu spożywczego zawierającego równoważną ilość węglowodanów. Za 100 przyjęto wartość IG dla glukozy. Indeks glikemiczny innych produktów węglowodanowych jest tym niższy, im są one trudniej i wolniej trawione i przyswajane."

mossi - 2008-02-10, 13:30

w domu weszłam na wagę i z 54 kilo zrobiło się k*** 60! I jak ja to mam zrzucić?! Tak się zapuścić :-(
Kitten - 2008-02-10, 13:44

Mirka napisał/a:
eśli chodzi o odżywianie zgodne z grupą krwi, to z ostatnich doniesień wynika, że
medycyna akademicka potwierdziła słuszność zawartych tam założeń.

O ja nieszczesna, weganka z grupa krwi B :!: Biegne po schabowego, zanim bedzie za pozno :!: :lol:

Sorry za brak polskich znakow, cos mi sie stalo z klawiatura.

kofi - 2008-02-10, 13:56

A ja szyję sobie spodnie - wycięłam swój rozmiar (nawet troszkę więcej mam cm w biodrach, niż w tabeli), nauczona doświadczeniem, że jak wycięłam większy musiałam zwężać, i przy właściwym (no 42, niestety) też kurczę pościnałam po bokoch prawie po 2 cm :shock:
No nie wiem, co to za wykrój. Jest napisane, że przwiduje lekki zapas na swobodę ruchów, ale chyba nie taki, żeby portki spadły z tyłka. :shock:
Sklepowe 42 na mnie nie wchodzi, to przepraszam, która rozmiarówka jest wiarygodna?
(No niestety w tych spodniach to bokiem lepiej się pokazywać :-? , przód jest w miarę OK, tyłu nie widzę dokładnie).
Chyba różne organizmy różnie reagują na dietę i na wykluczanie z niej różnych rzeczy. Ja nie potrafię się skazać na całkowite wykluczenie cukru. Zrezygnowałam z kupowanych słodyczy na rzecz tych suszonych owoców i pestek, ale całkiem zrezygnować - nie umiem.
I raczej nie planuję. Uważam, że będąc wege i tak odżywiamy się dużo lepiej, niż mięsożercy. Na mnie bardzo dobrze podziałały te programy "Jak dobrze wygladać nago" w TVN Style. Przestaję się wstydzić swojego ciała. Szkoda, że nie przyszło mi to głowy 10 lat i 10 kg temu :roll:
(Co nieznaczy, że nie zamierzam schudnąć. Zamierzam)

Mirka - 2008-02-10, 14:44

Kitten napisał/a:
O ja nieszczesna, weganka z grupa krwi B Biegne po schabowego, zanim bedzie za pozno

Osobom z tą grupą krwi zaleca się daleko idące ograniczenie mięsa.
Maksymalnie 2-3% dziennej racji ( jeśli, to baranina i jagniecina).
Praprzodkami ludzi z grupą B byli pasterze z Himalajów. Raczej schabowymi się nie objadali.

Kitten - 2008-02-10, 14:55

Pasterze... Pewnie jedli sporo nabialu. Ciekawe, ze po odstawieniu tegoz, zdrowie poprawilo mi sie pod kazdym wzgledem ;-)

Niech sobie przodkowie spoczywaja w pokoju. Naukowcy niech spekuluja nad kolejnymi teoriami, za cos musza brac pieniadze ;-) Ja wole sluchac wlasnego organizmu :-)


Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group