wegedzieciak.pl
forum rodzin wegańskich i wegetariańskich

Artykuły o rodzinie - Eichelberger o ojcach katach i kastratach

rebTewje - 2007-11-28, 02:28
Temat postu: Eichelberger o ojcach katach i kastratach
Polecam tekst rozmowy Bozeny Aksamit z Wojciechem Eichelbergerem pt
hxxp://www.gazetawyborcza.pl/1,75480,4702241.html]Kaci i kastraci z ostatniego numeru Duzego Formatu. Cala akcja Wyborczej "Powrot taty" (hxxp://www.gazetawyborcza.pl/0,86544.html]hxxp://www.gazetawyborcza.pl/0,86544.html) to, jak mi sie zdaje, szczegolnie wartosciowa historia nie tylko dla nas, ojcow.

Sprawdzcie to ziomale.

puszczyk - 2007-11-28, 09:14

Cytat:
- Zrozumiałem, że miłość do dzieci, która znajduje swój praktyczny wyraz w ilości czasu i uwagi, jaką się im poświęca, też jest praktyką duchową. Kto wie, czy nie najważniejszą. Uczy bowiem uważnego przeżywania chwili, bycia tam, gdzie się jest.

Fajne...

kasienka - 2007-11-28, 09:24

Marcin czytał i mu się podobało. Ja jeszcze nie miałam czasu...ale mam jakiś uraz chyba do autora od czasu Samsona :-|
puszczyk - 2007-11-28, 09:35

Też sobie o nim pomyślałam... :roll:
kamma - 2007-11-28, 13:08

Oj, dajcie spokój, to już wszystkich psychologów ne lubicie?
Dla mnie też Samson był autorytetem, ale po nowych info zrewidowałam swoją wobec niego postawę. Może Eichelberger też nie miał wcześniej podstaw, żeby nie ufać Samsonowi.

kasienka - 2007-11-28, 13:09

kamma, nie chodzi o wszystkich psychologów, tylko z tego co pamiętam, E.zaciekle bronił Samsona...
Lily - 2007-11-28, 13:14

Eichelberger był dla mnie długo autorytetem, ale przestał nim być nie z powodu Samsona tylko tej afery z romansem ze stażystką. Aczkolwiek nadal cenię jego wypowiedzi, książki itp. Po prostu przestałam go uważać za ideał, został mi jakiś niesmak.
kamma - 2007-11-28, 13:15

Moi znajomi z instytutu też go zaciekle bronili, bo dał im się poznać jako doskonały superwizor i w ogóle świetny specjalista. A tej "ciemnej" strony raczej nikomu nie pokazywał, Eichelbergerowi też, jak sądzę. Myślę, że sam Samson potrafił oddzielić chorą część swojej osobowości od zdrowej. Świat oglądał tylko tę zdrową.
pao - 2007-11-28, 13:21

Cytat:
A tej "ciemnej" strony raczej nikomu nie pokazywał


a kto pokazuję tę ciemną? póki można to tylko na tej 'jasnej" ludzie bazują...

Lily - 2007-11-28, 13:22

Też tak myślę kamma, do tego jako świetny specjalista równie świetnie się maskował pewnie...
kamma - 2007-11-28, 13:39

Wiecie, jak to wszystko wyszło na jaw, byłam wstrząśnięta. Zrozumiałam, czym jest to wydarzenie dla środowiska psychologów w ogóle. Wiedziałam, że stracimy zaufanie, że będzie ciężko. A ustawy o zawodzie psychologa jak nie było, tak nie ma... A bardzo by się przydała, byłaby jakimś gwarantem zaufania. Samson był niechlubnym wyjątkiem, chcę mocno w to wierzyć. I jakże się cieszę, że go złapali!
Lily - 2007-11-28, 13:43

Ja długo nie wierzyłam, sadziłam, że komuś zależy, żeby dowody świadczyły przeciwko niemu. Zwłaszcza że ja też jestem niedoszłym psychologiem i jakoś się czuję związana z tym zawodem.
k.leee - 2007-11-28, 22:07

Lily napisał/a:
Eichelberger był dla mnie długo autorytetem, ale przestał nim być nie z powodu Samsona tylko tej afery z romansem ze stażystką

Niestety dla mnie też, piszę o tym naprawdę z wielkim smutkiem gdyż był on dla mnie jednym z niewielu autorytetów.

majaja - 2007-11-28, 22:35

Na szczęście Eichelberger nigdy jakoś szczególnie nie był moim autorytetem, ale ciekawe że potencajna dyskusja o ojcostwie przeradza się wymianę uwag na temat postawy moralnej Eichelbergera. :)
arete - 2007-11-28, 22:36

Wydaje mi się, że jesteście bardzo surowi dla Eichelbergera. To, że ma się wiedzę o naturze ludzkiej nie przekłada się automatycznie na niepopełnianie błędów. Do tego romansu on się przyznał, uznał, że jest to naganne z punktu widzenia etyki zawodowej, żałował, że skrzywdził rodzinę. A Samsonowi mógł najzwyczajniej w świecie wierzyć; często przecież jest tak, że jak "porządny" człowiek popełni jakąś zbrodnię, najtrudniej w to uwierzyć tym, którzy go blisko znali.
orenda - 2007-11-28, 22:43

Mnie też dziwią wasze rozczarowania, chyba nikt nie jest nieomylny. Chyba każdy z nas popełnia błędy. :roll: Przywiązywanie się do autorytetu, widzenie kogoś przez pryzmat swoich wyobrażeń i oczekiwań zawsze niesie ze sobą ryzyko, dobrze pamiętać o omylności i brać od człowieka to, co w nim dobre.
majaja - 2007-11-28, 22:50

A poza tym niezależnie od tego co robi ze swoim życiem, to nie oznacza że nie ma racji gdy wypowiada się teoretycznie.
Tobayashi - 2007-11-28, 22:58

To są tylko ludzie, ale ich pozycja zobowiązuje. Pozycja ludzi, którzy uczą innych, radzą jak żyć. Z Samsonem to był szok, z Eichelbergerem lekkie rozczarowanie, ale z czasem wzięła górę sympatia dla tego drugiego i cieszę się, że znów wrócił do udzielania się publicznie.

Czuję jednak duży niesmak po tym, jak odkryłam, że z trzech z buddyjskich nauczycieli, których książki bardzo ceniłam przez lata, dwóch zostało oskarżonych i skazanych za molestowanie seksualne, a trzeci praktycznie zapił się na śmierć.

rebTewje - 2007-11-29, 03:22

arete napisał/a:
Wydaje mi się, że jesteście bardzo surowi dla Eichelbergera. To, że ma się wiedzę o naturze ludzkiej nie przekłada się automatycznie na niepopełnianie błędów. Do tego romansu on się przyznał, uznał, że jest to naganne z punktu widzenia etyki zawodowej, żałował, że skrzywdził rodzinę. A Samsonowi mógł najzwyczajniej w świecie wierzyć; często przecież jest tak, że jak "porządny" człowiek popełni jakąś zbrodnię, najtrudniej w to uwierzyć tym, którzy go blisko znali.


swiete slowa! (arete, zgodzisz sie zostac moim autorytetem? ;) ). moge spokojnie zadeklarowac, ze gdybym znal Samsona tak blisko i ufal mu jak jakis Eichelberger, to gdyby Samson zapewnial mnie, ze niczego zlego nie zrobil to tez najprawdopodobniej stanalbym w jego (Samsona) obronie. bo czemu mialbym nie stanac?

bajdeuej, ten nieszczesny offtopik na temat przewinien moralnych autora tekstu o roznych stronach ojcostwa jest byc moze ciekawy, ale upieram sie ze sam proponowany pod lekture tekst jest ciekawszy ;)

arete - 2007-11-29, 10:15

rebTewje napisał/a:
arete, zgodzisz sie zostac moim autorytetem? ;)

rebie, nie podkarmiaj mojego ego, ono i tak ma się całkiem nieźle. ;-)

A wracając do tematu, wywiad jest skrótem tego co Eichelberger mówi w książce "Zdradzony przez ojca". Polecam lekturę, bo tam te mechanizmy są przejrzyściej wyłożone.

Lily - 2007-11-29, 10:21

arete napisał/a:
To, że ma się wiedzę o naturze ludzkiej nie przekłada się automatycznie na niepopełnianie błędów. Do tego romansu on się przyznał, uznał, że jest to naganne z punktu widzenia etyki zawodowej, żałował, że skrzywdził rodzinę.
oczywiście, tylko przestał być dla mnie autorytetem absolutnym :) przecież wiem, że on też jest człowiekiem.
PiPpi - 2007-11-29, 11:22

dlatego jedna rada: wszelkie autorytety: palić, palić i jeszcze raz palić!
ludzie są nikim mniej i nikim więcej jak ludźmi

Lily - 2007-11-29, 12:17

Magda Stępień napisał/a:
wszelkie autorytety: palić, palić i jeszcze raz palić!
niesety ja tak mam, że mi się wydaje, że tylko ja wiem najlepiej, że nikt mi nie pomoże itp. - a czasem byłoby dobrze pomyśleć, że jednak ktoś inny wie więcej i może pomóc - dlatego czasem autorytet by mi się przydał
PiPpi - 2007-11-29, 21:50

zgadzam się Lilly, ktos inny wie lepiej i może pomóc, z tym, że ktoś inny tez może się mylić. to nie psycholog czy ksiądz nawala tylko człowiek. mam na swoim koncie rozczarowanie pewna dośc znana osobą, osobista współpraca z nia pokazała prawdziwe oblicze kobiety, która wydawała się wręcz nieskalana, dlatego teraz, gdy pojawia sie u mnie fascynacja kims ciekawym, mówię sobie: wyluzuj, to tez człowiek, tez pierdzi :-> , też ma brud za uszami itd. wiesz o co chodzi, wtedy trzymam dystans i gdy fascynacja mija, co zawsze może się zdarzyć, nie czuję się rozczarowana.
Ewa - 2007-11-29, 23:21

orenda napisał/a:
Mnie też dziwią wasze rozczarowania, chyba nikt nie jest nieomylny

Myślę, że cały błąd polega na tym, że jak ktoś jest dla nas autorytetem, to nie chcemy zauważyć, że mimo wszystko ten autorytet nie jest chodzącym ideałem, bo takowych nie ma. Ja jestem teraz w fazie "rozczarowania" swoim prywatnym autorytetem. Jednak pretensje mam tylko do siebie, bo właśnie zapomniałam, że mam mimo wszystko do czynienia z człowiekiem, który nie musi pod każdym względem być ideałem. Oczywiście mam typowe poczucie rozczarowania i jakiegoś "odrzucenia", ale podchodzę do tego na spokojnie. Daję sobie czas, bo wiem , że w końcu jakiekolwiek negatywne odczucia z mojej strony są, to kiedyś miną i będzie dobrze. Tylko ja będę w końcu widzieć człowieka, a nie marmurowy posążek, więc na dobre wyjdzie.
Nie oczekujemy od ludzi rzeczy nadprzyrodzonych, nie ma ideałów. Fajnie jeżeli ktoś jest autorytetem w jakiejś dziedzinie, ale to nie znaczy, że nie będzie popełniał błędów

Lily - 2007-11-29, 23:25

Jak dla mnie najgorzej jest się rozczarować rodzicami. Do dziś nie mogę tego strawić.
pao - 2007-11-29, 23:30

Cytat:
to nie chcemy zauważyć, że mimo wszystko ten autorytet nie jest chodzącym ideałem, bo takowych nie ma.

oj tak... jest pewna osoba dla której jestem autorytetem i dziewczyna przesadza w swym mniemaniu o mnie. co gorsza nijak nie da sie jej tego przetłumaczyć. usiłowałam nawet celowo rzucić jakimiś bzdurami czy jakkolwiek podważyć mój autorytet ale w tym konkretnym przypadku to niewykonalne chyba, bo dziewczyna z góry zakłada, że jeśli coś jest nie tak, to tak ma być i na pewno jest mądre w swym celu... moim marzeniem jest by w końcu nie zgodziła sie z moimi słowami...

niestety takie "bycie autorytetem" często niesie za sobą pewna presję, bo wiele osób pragnie sprostać zadaniu i przez to zamiast być sobą stara sie wybielić a przez to męczy sie sam ze sobą. robi sie błędne koło w którym wszyscy tracą, bo wcześniej czy później autorytet zostaje obalony a cała ta męczarnia okazuje sie bezcelowa.

Cytat:
Fajnie jeżeli ktoś jest autorytetem w jakiejś dziedzinie,

i tu jest istota: w jakiejś dziedzinie. ale dziedzina to nie całe życie i nawet będąc specem w pewnym zakresie istnieje jeszcze wiele innych płaszczyzn z którymi taki autorytet może sobie nie dawać rady.

k.leee - 2007-11-30, 01:21

Jeśli stolarz który zrobił mi piękną komodę ma oprócz żony jeszcze nie-żonę to uwielbienie dla jego kunsztu(stolarskiego) będzie niewiele mniejsze lub takie samo. Jeśli terapeuta będzie przyprawiał rogi swojej drugiej połowie to bym się mocno zastanowił czy jest w stanie mi pomóc. Czy sam nie musi iść po pomoc, po to, żeby móc innym pomagać.
Trzech najbardziej medialnych ludzi z tej branży swego czasu to Santorski. Samson i Eichelberger ( Jak każdy dobry terapeuta - każdy z nich miał brodę). Santorski się dla mnie skończył jak zaczął wygadywać bzdety w programach typu czar par, Samson-wiadomo a Eichelberger robił mi. Kreował(?) się na człowieka wyciszonego, skupionego, refleksyjnego. Dla mnie jego "Okna" to było naprawdę coś. Rzeczowy, taktowny, słuchający. Nie przyszło mi do głowy, że jest też po prostu człowiekiem.
Jestem zbyt surowy i oceniający dla innych bo taki jestem też wobec siebie. Ale pracuję nad tym. :->
Autorytety wymyślam sobie, żeby było mi łatwiej. Nie było Boga, Siła Wyższa jest od stosunkowo niedawna, więc żeby nie nieść wszystkiego na własnych plecach wieszałem się na autorytetach.
Rad nie lubię bo nie zmuszają do refleksji , dają gotową odpowiedź jak należy postępować.

majaja - 2007-11-30, 06:58

Lily napisał/a:
Jak dla mnie najgorzej jest się rozczarować rodzicami.

A mi to w gruncie rzeczy dobrze zrobiło. To co wyprawiała moja matka spokojnie podpada pod znęcanie się psychiczne i gdybym nie odrzuciła autorytetu rodziców to bym pewnie nie przeżyła. A jako dodatkowy bonus dostałam uodpornienie na autorytety uwielbiane ślepo, co wzmocniło studiowanie historii. Bo jak człowiek na dzieńdobry studiów uczy się patrzenia pod kątem kto miał największy interes by tak się stało i generalnie "krytyki źródła" to jakoś uczy też się patrzenia na wszystko we właściwych proporcjach.

[ Dodano: 2007-11-30, 07:02 ]
k.leee napisał/a:
Jeśli terapeuta będzie przyprawiał rogi swojej drugiej połowie to bym się mocno zastanowił czy jest w stanie mi pomóc.

Dobry terapeuta musi umieć oddzielać swoje problemy od problemów pacjenta.

pao - 2007-11-30, 09:49

tylko jak określić kto jest dobrym terapeutą...

tu jest podobnie jak z mistrzami duchowymi: człowiek kierujący sie niskimi pobudkami i dla nas kompletnie niewiarygodny może być mistrzem i to prawdziwym dla kogoś innego. każdy ma takiego mistrza jaki do niego przemawia. z czasem ścieżki sie pewnie i tak rozejdą, szkoda jednak że czasem w tam brutalnych okolicznościach.
w szczecinie tez człowiek będący dla wielu autorytetem poszedł siedzieć za pedofilię... dla mnie autorytetem nie był, bo jego gęsta aura była dla mnie odpychająca, choć widziałam w niej chciwość. jak sie okazało nie tylko... dla mnie to było smutne, jednak byli ludzie dla których jego aresztowanie było zawaleniem całego świata. jedni z nich zamkną sie w sobie nie ufając już nikomu, inni poszukają nowych mistrzów i autorytetów. ale przecież każdy ma swoją drogę.
człowiek który w moich oczach autorytetem nigdy nie był dla wielu był kimś naprawdę ważnym. ale pewnym jest, ze mimo tego za co siedzi teraz była bym niesprawiedliwa gdybym nie dostrzegała jak wiele zrobił dla Tai Chi w szczecinie. to on to rozpropagował, on pociągnął ludzi w tym kierunku, on wielu ludzi wyciągnął z domów. warto zatem pamiętać ze największy autorytet jest też człowiekiem ale i o tym, że najgorszy nawet przestępca może być dla kogoś jedyną nadzieją i wartościowym i ważnym człowiekiem.

niech każdy ponosi odpowiedzialność za swoje czyny (zarówno in+ jak i -) i myślę że nasza ocena powinna zostać tylko nasza by nie nakręcać niesprawiedliwego koła ;)
(powiedziała to ta, która kiedyś celowo obnażała słabości mistrzów :/ na szczęście te lekcję mam za sobą...)

kamma - 2007-11-30, 10:07

Lily napisał/a:
Jak dla mnie najgorzej jest się rozczarować rodzicami

Rozczarować się rodzicami można wtedy, gdy kreują się na chodzące ideały, a dziecku dają poczucie, że się na niczym nie zna. Takie dziecko w końcu odkryje, że też jest specjalistą w jakiejś dziedzinie, a nawet może być autorytetem, i naturalną refleksją jest rozczarowanie rodzicami, którzy okazali się wcale nie tak doskonali, na jakich się kreowali. Krótko mówiąc - rodzicom wyjdzie na dobre, jeżeli będą przyznawać się do popełnianych błędów i wyciągać z tego naukę.
pao napisał/a:
tylko jak określić kto jest dobrym terapeutą...

Kto jest dobrym terapeutą, zależy w dużym stopniu od pacjenta/klienta. Tak jak z bratnimi duszami - nie każde dwie osoby mogą nimi być. Tak samo nie każdy może terapeutyzować każdego. W niektórych związkach terapeutycznych występuje notoryczny zgrzyt. Metoda terapeuty może absolutnie nie nadawać się dla jednego pacjenta, a innemu pasować idealnie. I tu też jest ważne, żeby umieć przyznać się do tego i "oddać" pacjenta innemu terapeucie. Niektórym terapeutom takie "oddanie" nie przychodzi lekko... Wraz z pacjentem oddaje wszak pieniążki...

Lily - 2007-11-30, 10:33

kamma napisał/a:
Rozczarować się rodzicami można wtedy, gdy kreują się na chodzące ideały, a dziecku dają poczucie, że się na niczym nie zna.
niekoniecznie kamma... przecież każde dziecko wierzy, że jego rodzice są mądrzy, że się starają najlepiej jak umieją, że są dobrzy, kocha swoich rodziców nawet jeśli je krzywdzą
moi rodzice chyba nie kreowali się na ideały, bo w ogóle moja rodzina była w rozsypce, a i tak strasznie bolało jak zaczęłam odkrywać, że może wcale nie są dobrzy, że potrafią być okrutni, że moje czucie się zerem nie wzięło się znikąd... ech nie chce o tym pisać, bo mi się chce płakać

kamma - 2007-11-30, 10:44

Lily, przecież nie napisałam, że to jedyna możliwa opcja rozczarowania. W Twoim życiu najwyraźniej działo się coś niedobrego i bardzo Ci współczuję, ale powiem Ci, że wcale nie jest tak źle rozczarować się swoimi rodzicami. Wiele osób jest notorycznie krzywdzonych przez swoich rodziców i uznają one, że na to zasłużyły i że rodzice mają pełne prawo nimi pomiatać. Rozczarowanie jest pierwszym krokiem do zatroszczenia się o siebie.
Lily - 2007-11-30, 10:54

kamma napisał/a:
ale powiem Ci, że wcale nie jest tak źle rozczarować się swoimi rodzicami
mój niemąż nigdy do tego etapu nie dojdzie... jego ojciec wymusił na nim np. kupienie niebieskiego krzesła, choć mieliśmy mieć czarne, a ściany są zielone... mimo tego (a to oczywiście nie pierwszy raz, kiedy coś wymusza, wtrąca się) on nie zbuntuje sie chyba nigdy
majaja - 2007-11-30, 20:00

pao napisał/a:
tylko jak określić kto jest dobrym terapeutą...

Oddzielanie problemów swoich i pacjenta to chyba program minimum, w końcu terapii ma podlegać pacjent a nie jego terapeuta, a co do punktów pozostałych to sama odpowiedziałaś.
Generalnie taka ślepa wiara w autorytet, oczekiwanie, że będzie lepszy od ogółu w każdej dziedzinie to jednak taka chęć ucieczki od wolności i odpowiedzialności za swoje życie.

pao - 2007-11-30, 20:21

majaja, to było pytanie retoryczne :) ja swoją odpowiedź mam, rzecz w tym, ze nie ma odpowiedzi uniwersalnej :)
majaja - 2007-11-30, 21:11

pao napisał/a:
ze nie ma odpowiedzi uniwersalnej

A nie ma, własny rozum trzeba mieć :)

zojka3 - 2007-12-01, 16:43

Co do zawodu rodzicami to całkowicie się zgadzam, że dobrze jest kiedy ten etap przychodzi jak najszybciej...dobrze jeżeli w ogóle przychodzi. Odrzucenie ich ideałów, wyzwolenie się spod ich wpływu pozwala na odkrycie siebie i pójście tą swoją drogą. Szkoda tylko, że i tak łatwo nie jest, bo cały czas się wątpi, niskie poczucie wartości i niewiara w siebie wracają :-(
kamma - 2007-12-01, 17:57

A jednak nie zawsze to jest potrzebne. Niektórzy rodzice nie starają się być nikim innym, jak tylko ludźmi. I tacy są wygrani.
Karolina - 2007-12-02, 19:35

Tobayashi napisał/a:
Czuję jednak duży niesmak po tym, jak odkryłam, że z trzech z buddyjskich nauczycieli, których książki bardzo ceniłam przez lata, dwóch zostało oskarżonych i skazanych za molestowanie seksualne, a trzeci praktycznie zapił się na śmierć.

czy mogę zapytać o kim mowa?

Tobayashi - 2007-12-09, 01:49

Swami Rama, Sogjal Rinpocze, Chogjam Trungpa.

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group