| |
wegedzieciak.pl forum rodzin wegańskich i wegetariańskich |
 |
Artykuły o zdrowiu - Sposób na raka
Lady_Bird - 2007-12-05, 18:13 Temat postu: Sposób na raka Sposób na raka
Publikacja francuskiego psychiatry Davida Servana-Schreibera bije rekordy popularności. A onkolodzy, choć zgłaszają do niej pewne zastrzeżenia, cieszą się, że ich pacjenci docenili rolę właściwej diety.
"Dowiedziałem się z tej książki bardzo wielu rzeczy. I muszę wam wyjawić pewien sekret: zmieniłem mój sposób odżywiania i schudłem już cztery kilo". To nie są słowa przeciętnego czytelnika Davida Servana-Schreibera. Wypowiedział je profesor Jean-Marie Andrieu, ordynator oddziału onkologicznego w Europejskim Szpitalu im. George’a Pompidou. 15 listopada pojawił się na scenie teatru Mutualité w Paryżu, u boku autora, który przybył tam, by promować swoją metodę opisaną w książce "Anticancer: prévenir et lutter grâce a nos défenses naturelles" (fr. Przeciwko rakowi: zapobiegać i walczyć dzięki naszym naturalnym środkom obrony), sprzedaną w ciągu miesiąca w ponad 250 tys. egzemplarzy.
Anonimowe osoby dotknięte chorobą, które mówią, że "odzyskały nadzieję" dzięki tej publikacji, a także artyści i osobistości ze świata medycznego stawili się tłumnie, by wysłuchać trwającego godzinę wykładu charyzmatycznego lekarza psychiatry Servana-Schreibera. Chociaż "nie jest on jednym z nich", autorowi słynnego "Guérir" (fr. Leczyć), nazywanemu w skrócie "D2S", udało się przekonać wielu onkologów do roli właściwego odżywiania – zasadniczego elementu jego metody.
– Do lipca tego roku wcale go nie znałem – mówi profesor Andrieu. – Namówił mnie do przeczytania fragmentów swojej książki i dyskutowaliśmy o niej za pomocą e-maili przez całe lato. Uważam, że on sam wykonał, całkiem poprawnie, doskonałą pracę dla Światowego Funduszu Badań nad Rakiem.
Nieoczekiwany zbieg okoliczności: wspomniany Fundusz opublikował na początku października poważny raport na temat związku między odżywianiem się a rakiem; podane tam wyniki wielu badań pokrywają się z przedstawionymi przez Davida Servana-Schreibera. – Mam niesłychane szczęście – przyznaje psychiatra, który obszernie omawia wnioski uczonych z całego świata na swojej nowej stronie internetowej www.anticancer.fr
– Tak, nie ulega wątpliwości, że nasz sposób odżywiania się sprzyja chorobom nowotworowym, ale trudno się z tym pogodzić, bo konsekwencją powinna być zmiana nawyków żywieniowych – podsumowuje profesor Andrieu. Gwałtownie rosnące spożycie rafinowanego cukru, zakłócenie równowagi pomiędzy kwasami tłuszczowymi omega-6 i omega-3, siedzący tryb życia to prawdopodobnie trzy piekielnie groźne przyczyny, które od pięćdziesięciu lat ponoszą znaczną część odpowiedzialności za rosnącą liczbę przypadków choroby nowotworowej w bogatych krajach. – Nasz tryb życia jest formą pożywki dla raka – twierdzi psychiatra. Zbyt dużo czerwonego mięsa i cukru, za mało jarzyn i owoców – musimy całkowicie zmienić codzienną dietę, jeśli chcemy wzmocnić nasze naturalne mechanizmy obrony przed rakiem.
W swojej książce David Servan-Schreiber wyjawia, że sam był dotknięty chorobą. Piętnaście lat temu usłyszał diagnozę: rak mózgu. Operacja, chemioterapia. – Tradycyjne leczenie uratowało mi życie – przyznaje. Ale nie chciał na tym poprzestać. Zaczął studiować stosowną literaturę i odkrył, że można pomóc swemu ciału w walce ze stanami zapalnymi będącymi pożywką dla komórek rakowych.
– Obserwujemy prawdziwą rewolucję związaną z sukcesem tej książki. Wreszcie Francuzi zainteresowali się możliwościami zapobiegania nowotworom – twierdzi Dominique Maraninchi, dyrektor Narodowego Instytutu Raka (INCA). – Trzeba zatem iść tą drogą z determinacją, niech lekarze się do tego przyłączą. Ale należy rozwijać prewencję globalną, ponieważ lepsze odżywianie niczemu nie służy, jeśli nadal się pali lub pije – podkreśla dyrektor INCA.
– Nadszedł odpowiedni moment na przeprowadzenie szerokiej kampanii społecznej informującej o związku raka z odżywianiem – uważa David Khayat, profesor onkologii i były dyrektor INCA. To powinno zostać zrobione w ciągu 2008 roku. – Zamierzamy wydać, wspólnie z Generalną Dyrekcją ds. Zdrowia, opracowanie "Prawdy i kłamstwa na temat odżywiania i raka", przeznaczone dla szerokiego ogółu – obiecuje profesor Maraninchi. (...) David Servan-Schreiber uprzedził innych i udostępnił bezpłatnie na swojej stronie internetowej ilustrowany dokument mający propagować "odruchy antyrakowe w życiu codziennym".
– Przesłanie Servana-Schreibera odwołuje się do zdrowego rozsądku – bagatelizuje sprawę David Khayat. – Jedzcie lepiej, ruszajcie się, unikajcie stresu, cieszcie się życiem. To nie jest niebezpieczna książka.
Francuscy onkolodzy ujawniają jednak kilka błędów i uproszczeń w przeciwrakowej metodzie psychiatry. Analogia właściwości leczniczych rozmarynu i przeciwnowotworowego leku Glivec czy też twierdzenie, że zielona herbata zapobiega przerzutom, wywołały sprzeciw profesora Maraninchi. Nie mówiąc o dodatkach, których Światowy Fundusz Badań nad Rakiem zdecydowanie nie zaleca.
Na swojej stronie internetowej David Servan-Schreiber podaje przepis na "antyrakowe" śniadanie: ekologiczne jabłko, naturalny jogurt z mleka sojowego, "bez cukru i utwardzonych olejów", odrobina syropu z agawy, zmielone ziarna lnu oraz imbir. Dlaczego właśnie imbir? Ponieważ, jak zapewnia autor, "molekuła zawarta w tym korzeniu przyczynia się bezpośrednio do śmierci komórek rakowych".
hxxp://portalwiedzy.onet.pl/,11125,1455800,czasopisma.html
Kreestal - 2007-12-05, 18:40
A więc pora na herbatkę z imbirem
Lily - 2007-12-05, 21:02
Ja jestem fanką imbiru, piję go na rozgrzewkę To znaczy herbatkę z imbirem
Mirka - 2008-01-16, 08:22
Trochę mnie dziwi niedoinformowanie pana psychiatry (natomiast francuzom to się nie dziwię), ponieważ jest w świecie kilka ośrodków, w których od lat, a nawet dzisięcioleci leczy się skutecznie raka odpowiednią dietą. Mam na myśli m.in. Instytut Gersona w USA (przed wojną w Meksyku). www.gerson.org.
Założeniem stosowanej tam metody leczenia jest znajomość przyczynowego związku pomiędzy dostającymi się do organizmu m.in. wraz z pożywieniem toksynami, chemikaliami, lekami, niektórymi pokarmami a osłabieniem funkcji układu immunologicznego.
k.leee - 2008-01-16, 10:36
| Mirka napisał/a: | | Trochę mnie dziwi niedoinformowanie pana psychiatry (natomiast francuzom to się nie dziwię) |
OT Uważasz, że Francuzi są niedoinformowani?
Mirka - 2008-01-16, 16:19
| k.leee napisał/a: | | Uważasz, że Francuzi są niedoinformowani? |
Pewnie zbyt uogólniłam, ale w każdym razie ci, którzy mi się wżenili w rodzinę i inni, których znam, w sprawach zdrowego żywienia i wszelkiej związanej z tym wiedzy są niedoinformowani i niereformowalni.
Jeśli chodzi o herbatkę imbirową, to też ją piję, najczęściej w postaci obranego i lekko ugniecionego plasterka imbiru zalanego wrzątkiem plus odrobina miodu.
Rozgrzewa znakomicie w chłodniejsze dni i działa przeciwbólowo ( np. na ból głowy).
Cytrynka - 2008-01-16, 16:35
Czytałam kiedyś artykuł o młodej dziewczynie, która miała raka (nie pomnę jakiego rodzaju). Lekarze nie dawali jej szans. Ona postawiła na dietę. Nie pamiętam, czy przestała jeść mięso, ale nawet jeśli nie, to były tego śladowe ilości. Jej dieta była bardzo dobra, zawierała duże ilości warzyw (np. kapusta działa przeciwrakowo ponoć), ziaren, owoców, dobrych zbóż i tłuszczów itp. Lekarze nie wierzyli jak przeglądali wyniki jej badań. Ona oczywiście miała jeszcze wiarę, że się uda.
pao - 2008-01-16, 16:56
moja koleżanka walcząc z rakiem automatycznie zmieniła dietę. zapytała swoją lekarz prowadzącą co może jeszcze zrobić
-niech się pani dobrze odżywia - padła odpowiedź na co koleżanka:
-tak już zmieniłam dietę na wegetariańską - koleżanka wyczytała o raku niemal wszystko co zdołała a pani doktor:
-czy pani zwariowała?! chce się pani wykończyć?!
na szczęście jakiś czas później zmieniła lekarza. niestety ciut za późno, piersi nie udało się już uratować.
Lily - 2008-01-16, 17:09
Gillian McKeith pisze w jednej z książek, skąd się wziął u niej pomysł na własną rewolucję dietetyczną. Otóż ktoś zaprosił ją na posiłek z gronem ludzi, którzy odżywiali się makrobiotycznie. Spotkała kobietę, której lekarze nie dawali szans na przeżycie, odesłali do domu, żeby tam umarła na raka, ale zajęła się nią przyjaciółka, która karmiła ją zgodnie z zasadami makrobiotyki - łyżeczką, bo już była za słaba, żeby sama mogła jeść. I wyzdrowiała. Oczywiście nie twierdzę, że to zawsze się tak da, ale wierzę też, że odżywianie ma znaczenie i że może leczyć.
Mirka - 2008-01-16, 18:39
Stosukowo niedawno pomagałam dziewczynie z mojej rodziny ratować jej matkę, chorą na raka jajnika. Chora była pracownikiem służby zdrowia, osobą światłą i wykształconą. W momencie zdiagnozowania, nowotwór był w stadium zaawansowanym, z przerzutami. Jedyna propozycja ze strony lekarzy to leki przeciwbólowe i na tym kończyło się ich zainteresowanie chorą koleżanką.
Sprowadziłyśmy dietetyczkę z Polskiego Towarzystwa Makrobiotycznego.
Ułożyła ona b. szczegółową i dosyć restrykcyjną codzienną dietę, zarówno na okresy dobrego samopoczucia i na momenty kryzysów.
Wielu rzeczy nie można było podawać chorej , w tym mięsa, cukru, białej mąki etc. Właściwie, to bardzo niewiele rzeczy mogła ona jeść. Z ogromnym samozaparciem codziennie przez kilka miesięcy gotowałyśmy zlecone potrawy, zdobywałyśmy oryginalne produkty np. świeże miso itp.
Okazało się jednak, że chora kompletnie nie wierzyła w możliwości medycyny innej niż akademicka, nie współpracowała z nami. W momencie, kiedy po południu córka wracała do swojego domu, do chorej wkraczały koleżanki z przychodni z półmiskami pulpetów, śledzikiem i tortami. Niech sobie biedna chora osłodzi ostatnie chwile życia.
Przez długi czas nie wiedziałyśmy o tym. Potem uznałyśmy, że ciągnięcie dalej rakowej diety makro, przy braku współpracy ze strony chorej nie ma sensu.
Potrzebna była z jej strony determinacja i wiara, że wyzdrowieje. Niestety tego zabrakło.
dżo - 2008-01-16, 20:08
Ja wierzę, że dieta może nas uchronić od chorób w tym raka, ale czy uda się samą dietą uleczyć? tu mam duże wątpliwości. Potrzeba wielu czynników aby choremu udało się wyjść z choroby zwycięsko: na pierwszym planie jest wola życia, wiara, że się uda, później dieta i higieniczny tryb życia min. brak stresu. Mojej mamie się nie udało, mimo, że przez 13 lat nie jadła mięsa i starała się odżywiać racjonalnie, bardzo dbała o siebie. Gdy dowiedziała się o chorobie prbowała wszystkiego: makrobiotyki, ziół, medycyny chińskiej, bioeneroterapii i oczywiście tradycyjnego leczenia. Walczyła dwa lata, bezskutecznie. Rak to jedna wielka niewiadoma, nie ma na niego jednej uniwersalnej metody.
Mirka - 2008-01-16, 20:21
Z relacji dr Dąbrowskiej wiem, że w Instytucie Gersona, gdzie udokumentowanych jest wiele wyleczeń z raka, nawet w stadiach z przerzutami, udało się utrzymać przy życiu i wyleczyć tylko tych chorych, którym oprócz diety, nawet do kilku razy dziennie aplikowano lewatywy z kawy.
Chodzi o dawki kofeiny, które powodowały rozszerzenie przewodów żółciowych i innych dróg, którymi wydalane były skutecznie toksyny zatruwające organizm, wydzielane przez kolejne rozsiewy nowotworu.
Kitten - 2008-01-16, 20:29
| pao napisał/a: | moja koleżanka walcząc z rakiem automatycznie zmieniła dietę. zapytała swoją lekarz prowadzącą co może jeszcze zrobić
-niech się pani dobrze odżywia - padła odpowiedź na co koleżanka:
-tak już zmieniłam dietę na wegetariańską - koleżanka wyczytała o raku niemal wszystko co zdołała a pani doktor:
-czy pani zwariowała?! chce się pani wykończyć?!
na szczęście jakiś czas później zmieniła lekarza. niestety ciut za późno, piersi nie udało się już uratować. |
Ja byłam niedawno na usg piersi, bo coś w jednej znalazłam... Najadłam się strachu, ale okazało się, że to tylko zraz . Lekarz się trafił rozmowny, powiedział mi, że jestem -nastą z rzędu młodą pacjentką, którą dziś bada... okazałam się drugą u której nic nie znalazł. Ciekawe, czy ta pierwsza też była wege
Powiedział też, że jeszcze 10 lat temu rak u dziewczyny w moim wieku to była abstrakcja, a dziś powszechnie występuje nawet u 14 latek
Ludzkość jest na dobrej drodze do samowykończenia się
dżo - 2008-01-16, 20:34
Mirka, jak rozumiem u nas w Polsce nie przeprowadza się tego typu zabiegów, tak?
orenda - 2008-01-16, 20:59
Kiedy u mojej Mamy zdiagnozowano nowotwór, od razu pomyślałam o zmianie diety dla niej i specjalnie przy lekarzu onkologu zapytałam o jakieś wytyczne co do odżywiania (liczyłam, że będzie zorientowany w temacie), ale spojrzał tylko na mnie i powiedział, że nie ma jakiś specjalnych zaleceń... Cóż, a liczyłam, że z pomocą lekarzy uda się Mamę wyratować... A ona moich pomysłów w ogóle nie chciała słuchać.
Lily - 2008-01-16, 21:38
Ja jakiś czas temu czytałam nieprofesjonalną publikację, w której było wiele danych świadczących ponoć o tym, że operowanie np. raka piersi nie przedłuża życia pacjentkom (statystycznie), a aplikowana chemioterapia powoduje tylko drastyczne obniżenie jego komfortu. Kontrowersyjna teoria, z która medycyna akademicka raczej dyskutować nie będzie, ale ponoć jest to efekt przejrzenia tysięcy wyników badań i wyciągnięcia wniosków. Nie wiem, czy czytał ktoś z Was o prof. Anatolu Rybczyńskim i jego preparacie ANRY?
Mirka - 2008-01-17, 08:30
| dżo napisał/a: | | Mirka, jak rozumiem u nas w Polsce nie przeprowadza się tego typu zabiegów, tak? |
Z tego co wiem, to nie, ale np. w Gołubiu spotkałam osoby, które zdecydowały się poddać wielotygodniowej diecie w-o.
Spotkałam tam np. pana w średnim wieku, który był już tam siódmy tydzień. Był w znakomitej formie, jeździł konno, grał w tenisa itp.
Pokazał mi na przedramieniu dosyć duży owalny, lekko odróżniajacy się od reszty skóry zarys czegoś, co ponoć było czerniakiem, i co jego organizm "zjadł", zamiast białka.
???
Jeśli by się przeprowadzało tego typu zabiegi, to sądzę, że bez rozgłosu.
dżo - 2008-01-17, 09:41
| Mirka napisał/a: | | Jeśli by się przeprowadzało tego typu zabiegi, to sądzę, że bez rozgłosu. | no właśnie, bardzo trudno czasem dotrzeć do tego typu informacji bo takie zabiegi nie sa popierane przez lekarzy, a szkoda, każdy powinien mieć możliwość wyboru formy leczenia,
Malroy - 2008-01-17, 10:24
można znaleźć na necie mnóstwo świadect mówiących o cudownych wyleczeniach z raka poprzez dietę opartą na surowiźnie.
dżo - 2008-01-17, 11:21
| Malroy napisał/a: | | można znaleźć na necie mnóstwo świadect mówiących o cudownych wyleczeniach z raka poprzez dietę opartą na surowiźnie |
tylko trudno je czasem uznać za wiarygodne, poza tym ważne aby ktoś kompetentny i z autorytetem pomógł osobie chorej, uważasz, że internet to potrafi?
Malroy - 2008-01-17, 11:40
| dżo napisał/a: | | Malroy napisał/a: | | można znaleźć na necie mnóstwo świadect mówiących o cudownych wyleczeniach z raka poprzez dietę opartą na surowiźnie |
tylko trudno je czasem uznać za wiarygodne, poza tym ważne aby ktoś kompetentny i z autorytetem pomógł osobie chorej, uważasz, że internet to potrafi? |
ale ja nie mówię, żeby powiedzieć lekarzom i medycynie tradycyjnej nie - będę się sam leczył wcinając marchewkę.
Druga sprawa, lekarz mówi mi, że jedząc surowiznę mam szansę wyleczyć się z raka i to samo mówi mi osoba, która z rakiem w ten sposób wygrała - to po prawdzie dla mnie bardziej wiarygodna opcja jest ta druga.
Lily - 2008-01-17, 11:43
| Malroy napisał/a: | | Druga sprawa, lekarz mówi mi, że jedząc surowiznę mam szansę wyleczyć się z raka | ciekawe, bo niedawno czytałam, że surowizna jest zabroniona przy raku (oficjalnie).
dżo - 2008-01-17, 11:49
Malroy, problem w tym, że większość chorych w taką teorię nie uwierzy, a jeśli nawet, to nie poradzi sobie sam z taka formą leczenia, znam to z praktyki mojej mamy, ona próbowała, różnie to wychodziło i mimo, że miała ogromną świadomość co służy a co nie człowiekowi, ulegała czasami pokusom zjedzenia czegoś niedozwolonego.
Mi chodzi o to, aby były takie ośrodki, leczenie niekonwencjalnego, dietą, lewatywą, czymkolwiek, które wspomogłyby osoby chore w ich walce z choprobą i samym sobą. Trzeba mieć niesamowicie dużo samozaparcia aby samemu przeprowadzić takie leczenia, bez wsparcia innych osób, tym bardziej, że przychodzą chwile zwątpienia, poddania się chorobie.
Malroy - 2008-01-17, 11:49
hxxp://www.healingcancernaturally.com/cancer-diet-and-nutrition.html
hxxp://curezone.com/blogs/fm.asp?i=967696
hxxp://www.rawfoodlife.com/Articles___Research/Raw_Food___Cancer/raw_food___cancer.htm
pao - 2008-01-17, 11:53
tylko takim ośrodkom mówią nie tradycyjni lekarze a jeśli ośrodek zaczyna mieć znaczenie i sukcesy to mówią jeszcze bardziej zdecydowane nie.
w polsce jeszcze nie jest tak źle ale w niektórych krajach sa poważne kłopoty i to szczególnie względem lekarzy. przypomina mi się od razu lekarz (chyba nawet polskiego pochodzenia, ale pewne nie jestem) który zamiast piguł polecił pacjentce zmianę diety i więcej ruchu. ona poczuła sie zlekceważona przez lekarza, podała go do sądu i facet stracił prawo do wykonywania zawodu. dla nas to absurd, ale niestety i tak sie zdarza...
moim marzeniem było by gdyby nie dzielić medycyny na akademicką i naturalną ale dla dobra pacjenta łączyć siły tak by efekt był jak najkorzystniejszy. niestety to tylko marzenia...
Malroy - 2008-01-17, 11:54
tak dżo masz rację - wszystko zależy od nastawienia, kiedy jest złe to nic nie pomoże. Podczas wolontariatu w hospicjum widziałem historie, gdzie można było raka wyleczyć, ale osoby, które dowiedziały się o nim, traktowały tą wiadomość jak wyrok i zaczynały umierać.
Wrzucę linka do bardzo inspirującej walki z rakiem jaką stoczyła pewna biegająca Basia:
hxxp://biegajznami.pl/forum/viewtopic.php?t=1014&highlight=basia+rak
długie, ale warto przeczytać.
Lily - 2008-01-17, 11:56
Kiedyś była afera, bo zamknięto gościa, który sprzedawał preparat ANRY i polecał te lewatywy z kawy, potem pokazano lekarza, który był straszliwie oburzony, że ktoś może sobie taką lewatywę robić...
A ja polecam, jeśli ktoś nie czytał "Miłość, medycyna i cuda" Berniego Siegela, amerykańskiego onkologa, który nie jest przeciwnikiem metod alternatywnych, uważa, że pacjent ma prawo wyboru i że nie należy lekceważyć innych niż tradycyjne metod uzdrawiania.
adriane - 2008-01-19, 19:33
| dżo napisał/a: | | Mi chodzi o to, aby były takie ośrodki, leczenie niekonwencjalnego, dietą, lewatywą, czymkolwiek, które wspomogłyby osoby chore w ich walce z choprobą i samym sobą. |
Był taki ośrodek chyba w Ustroniu, gdzie wspomagano leczenie raka dietą. Nie wiem czy jeszcze istnieje.
fusbo - 2009-01-06, 12:07
Ja pozwolę sobie odnieść się troszkę do tematu
Książkę ANTYRAK kilka dni temu skończyłem czytać i muszę przyznać, że jest to pozycja godna polecenia.
Autor w jasny i prosty sposób omawia różne, często ciekawe, zagadnienia żywienia - warto powiedzieć, że nie tylko antyrakowego ale przede wszystkim zdrowego. Dla przykładu, bardzo spodobało mi się część o mięsie. Wiecie, że głownym źródłem kwasów omega-3 dla zwierząt takich jak krówka czy kurczaczek jest... trawa? I to właśnie od tego czy krówka je trawę czy paszę z soi, zależy jakość mięsa?
Oczywiście przykładów można by mnożyć, bo w każdym temacie informacje są ciekawe i zaskakujące (w każdym czyli nie tylko o mięsie jest ciekawe - z uwagi na tematykę forum może przykład jest troszkę nietrafiony, ale... )
Warto jednak zwrócić uwagę, że jak dla mnie książka jest pozycją dość wiarygodną. Do każdej z prezentowanych tez mamy dość obszerna bibliografię na końcu każdego z rozdziałów. Autor w sposób zdecydowanie popularnonaukowy tłumaczy procesy fizyczne i chemiczne.
IMHO jest to pozycja wręcz obowiązkowa dla każdego, kto chce dowiedzieć się czegoś, o zdrowym odżywianiu. Nawet jeśli występują naciągnięcia w postaci porównań na zasadzie pokarm-lek farm., to są one znikome i nie wynikają wcale z błędów autora, a reczej błędów w badaniach lub co gorsze...
Sam autor zwraca uwagę, że temat zdrowego żywienia, to dość trudne zagadnienie, bo nie jest rynkowo opłacalnym badanie zdrowej żywności. Dodatkowo medycyna zachodnia, ślepo zapatrzona w to, co podadzą koncerny farmaceutyczne, dość sceptycznie odnosi się do innych metod leczenia, a to tym bardziej utrudnia rozwój wiedzy w tym temacie. Myślę sobie także, że wiedza na zasadzie "jedź marchew a nie bierz leku XYZ" jest wiedzą bardzo niewygodną (dla koncernów zarabiających miliony € rocznie), stąd tak jak do tez autora jak i do negacji tych tez odnosić się trzeba równie sceptycznie.
Nie odbierzcie tego jako reklamy książki ale ja na prawdę uważam, że to świetna publikacja i gorąco ją Wam polecam (tym bardziej, że czytając to forum myślę, że słowa autora do Was świetnie trafią). Może chociaż zamiana oleju ze słonecznikowego na lniany wniesie coś zdrowego do Waszej kuchni?
Książka wywarła na mnie tak pozytywne wrażenie, że ja osobiście zmieniłem, dość radykalnie, moją dietę. I zacząłem odwiedzać wegedzieciak.pl
Lily - 2009-01-06, 12:57
| fusbo napisał/a: | | Myślę sobie także, że wiedza na zasadzie "jedź marchew a nie bierz leku XYZ" | no właśnie, mówi się, że jak Cię boli gardło to ssij powiedzmy Sebidin, a nie płucz szałwią, bierz witaminę C, zamiast jeść kiszoną kapustę itp., itd. - prawie żaden lekarz, a tym bardziej żaden koncern farmaceutyczny nie będzie polecał pacjentowi naturalnych środków, skoro można wziąć tabletkę; czyli tak naprawdę nie chodzi o zdrowie, tylko o sprzedaż
padma - 2010-03-14, 23:00
Poniżej wklejam tekst z bloga znajomego, wraz z linkiem. Może kogoś zainteresuje:
hxxp://www.celzycia.com/rak-jest-wyleczalny-grzegorz-jest-juz-zdrowy.html
Rak JEST wyleczalny!!! – Grzegorz jest już zdrowy.
Przed 16 miesiącami u Grzegorza, mojego dobrego znajomego wykryto wielkiego chłonniaka w przestrzeni między sercem a płucami. W ciągu tygodnia trafił on do Centrum Onkologii na Ursynowie i przez następne pół roku przeszedł przez 6 cykli chemioterapii. Przyszedł do szpitala z chłonniakiem i opuścił szpital z chłonniakiem – dużo mniejszym niż na początku, ale wciąż z chłonniakiem. Chemioterapię oficjalnie zakończono w kwietniu 2009 roku, Grzegorz jednak sam kontynuował leczenie nowotworu kilkoma terapiami alternatywnymi, które rozpoczął będąc jeszcze w szpitalu.
Przed dwoma tygodniami dostałem od niego sms-a o następującej treści: “Wynik PET czysty jak łza ))))))) Nie stwierdzono żadnych zmian rozrostowych i ognisk zapalnych )))) BĘDĘ ŻYŁ!!!”. Innymi słowy oznacza to, że jego nowotwór rozpłynął się, znikł, przestał istnieć. Potwierdziło to jedno z najbardziej precyzyjnych badań znanych współczesnej medycynie.
Przed tygodniem spotkałem się z nim osobiście. Wyglądał znakomicie choć jego system odpornościowy jest wciąż bardzo osłabiony. Jest to skutek i nieuchronne następstwo chemioterapii. Liczba białych krwinek wynosi obecnie 1000/mm3 (norma to 4-10 tys.). Patrząc jednak na jego chęć do życia i wolę powrotu do doskonałego zdrowia ośmielam się rokować, że przy wsparciu odpowiednimi ziołami, dolna granica normy leukocytów powinna zostać osiągnięta w ciągu kilku tygodni, a maksymalnie trzech miesięcy.
Grzegorz mówi, że czuje się tak, jakby otrzymał nowe życie. Wystarczył mu tylko rok by uporać się z zaawansowanym i trudnym nowotworem złośliwym. Pokonał chorobę uznawaną za niewyleczalną. To był dla niego bardzo owocny w doświadczenia rok. Rok bardzo przyjemnej pracy z własną świadomością. Obecnie pisze on książkę w której usiłuje przedstawić wszystkie swoje doświadczenia z całego okresu leczenia. Prawdopodobnie wkrótce założy również blog.
Gdybym miał w kilku słowach odpowiedzieć na pytanie: “Dlaczego Grzegorz wyzdrowiał tak szybko?” bez wahania rzekłbym: – Ten młody człowiek przepełniony był pełną wiarą w swoje własne wyzdrowienie i ogromną chęcią rozpoczęcia nowego, przepełnionego szczęściem życia. Cały czas starał się jak mógł zachować właściwą dietą, nawet w warunkach szpitalnych, wspomagał leczenie suplementami diety, pestkami moreli, pestkami jabłek. Był on świadomy zasad działania procesu samoleczenia. Świadomie i intencjonalnie wspierał cały swój organizm i wszystkie komórki w procesie powrotu do zdrowia doskonałego.
Rak jest wyleczalny!!!
W pewnym sensie choroba Grzegorza miała ogromny wpływ również na mnie. Nowotwór stał się dla mnie intrygującym wyzwaniem. Bardzo chciałem aby Grzegorz wyzdrowiał. Jego doświadczenie było ogromnym impulsem do tego bym sam bardzo poważnie i wnikliwie zainteresował się tą chorobą, oraz wszelkimi metodami leczenia nowotworów, ze szczególnym naciskiem na metody naturalne i alternatywne. Interesowały mnie przede wszystkim przypadki kompletnych reemisji, całkowitych wyleczeń. Szybko zrozumiałem mechanizm, który prowadzi do śmierci pacjenta. Daleko bardziej jednak interesował mnie mechanizm który powodował całkowite wyzdrowienie, nawet tych pacjentów, którzy “skazani zostali” na śmierć, i wobec których wyczerpane zostały wszelkie możliwości konwencjonalnego leczenia.
Poznałem ten mechanizm, doświadczyłem go osobiście i dogłębnie zrozumiałem… Rak jest chorobą tak samo wyleczalną jak wiosenny katar i tak samo śmiertelną jak wiosenny katar… Owszem, statystyki mówią co innego, ale tylko dlatego, że ogół społeczeństwa wciąż żyje w niewiedzy i panicznym strachu przed chorobą, śmiercią, zmianą. Nasze dzieci wciąż jeszcze nie są uczone w szkołach podstawowej, prostej wiedzy o stylu życia i myślenia prowadzącego do stanu doskonałego zdrowia, spokoju i szczęścia.
Wspaniale jest obserwować pozytywną zmianę, doświadczać jej i być jej częścią.
i jeszcze jeden z tej samej strony:
Nowotwór złośliwy – skuteczne samoleczenie
Każdego dnia w naszym kraju ok. 300 pacjentów słyszy z ust lekarzy diagnozę “nowotwór złośliwy”, a 220 innych, z powodu nowotworu umiera. Statystycznie co czwarty zgon w Polsce spowodowany jest nowotworem. Nie jest to jednak wynik najgorszy. Obecnie w krajach starej Unii Europejskiej co trzeci zgon spowodowany jest rakiem a w USA niemal co drugi… Czy zawsze tak było? Czy zawsze ludzie umierali na raka w takiej skali? Co jest przyczyną tej choroby? Jak można jej uniknąć? Jak można nowotwór skutecznie leczyć? Dlaczego skuteczne lekarstwa na raka wciąż zamknięte są w sejfach? Dlaczego medycyna konwencjonalna wciąż ogranicza się tylko do trzech najmniej skutecznych (z pośród wszystkich dostępnych) metod leczenia raka: chemioterapia, radioterapia, zabieg operacyjny?
Tego typu pytań jest wiele i na każde z nich można uzyskać prostą i logiczną odpowiedź. Choć w księgarniach i w internecie nie brakuje materiałów, uważam że warto ten temat nagłaśniać jeszcze bardziej. Niech jak największa ilość osób dysponuje jak największą wiedzą o prostych i skutecznych sposobach leczenia nowotworów oraz różnego rodzaju “chorób nieuleczalnych i uleczalnych”.
Zbliża się koniec 2009 roku, umieralność przedstawicieli gatunku ludzkiego wciąż wynosi 100%, a różnorodność przyczyn zgonów jest przeogromna, jednak diagnoza “RAK – nowotwór złośliwy” wcale nie jest i nie musi być równoznaczna z wyrokiem śmierci, nigdy takim wyrokiem nie była, i nigdy nie będzie. No chyba, że ktoś bardzo mocno wierzy, że jest odwrotnie…
Gdy lekarz mówi – “Badania wykazały obecność nowotworu złośliwego, zostało panu/pani maksymalnie 12 miesięcy życia.”, słowa te mogą wywierać podobny skutek jak plemienna klątwa rzucona przez szamanów pełniących czasem rolę sędziów, którzy chcąc wydać wyrok śmierci, mówią: “w przeciągu trzech dni umrzesz”. Przyjrzyjmy się nieco bliżej fenomenom tych obu zjawisk.
Owszem, diagnostyka lekarzy i diagnostyka szamanów technicznie niewiele ma ze sobą wspólnego, ale te dwie kultury łączy jedno, bardzo mocne spoiwo – centralny system wiary. Zarówno lekarze jak i szamani zsynchronizowani są z pewnym centralnym systemem wzorców, wiary i zachowań, który utrwalił się mocno w kulturach i społeczeństwach, w których żyją. W oparciu o autorytet medycyny, historię choroby i wyniki badań onkolog zobowiązany jest czasem postawić diagnozę: “Pacjent umrze w przeciągu 12 miesięcy”… Gdy członek plemienia popełni przestępstwo, wówczas szaman w oparciu o wewnętrzne prawo i etykę zobowiązany jest wypowiedzieć klątwę: “Umrzesz nim miną trzy dni”. Lekarze wierzą w system, pacjenci wierzą w system, szamani wierzą w system, członkowie ich plemion również, i w naturalny sposób osoby “wierne” i posłuszne systemowi i jego autorytetom umierają dokładnie wtedy, kiedy centralny system powszechnej wiary im sugeruje.
Zastanawia mnie, dlaczego ludzie – świadomie, wolne, twórcze jednostki, są skłonne do podążania za scenariuszem życia i biegiem wydarzeń napisanym kiedyś, przez kogoś i są temu scenariuszowi posłuszni, nawet jeśli idą w stronę degradacji i śmierci?… Może tak jest najprościej – podążać za systemem, zrzucić odpowiedzialność na system? Ale czy tak jest również najlepiej i najbardziej życzliwie? A może nikt im jeszcze nie przypomniał że można inaczej?
Systemów wiary jest wiele. Są one niczym komputerowe programy sterujące naszą świadomością, naszym życiem, naszymi obyczajami, przyzwyczajeniami, wszystkim… Są wszechobecne. Albo nas krępują, albo wyzwalają. Albo napędzają naszą inicjatywę, radość, twórczość i szczęście, albo nas blokują, utrzymują w bierności, strachu, posłuszeństwie… Wygląda na to, że nie wszyscy przypomnieliśmy już sobie o tym, że to każdy z nas indywidualnie może wybrać, dostosować lub stworzyć od podstaw swój własny system wiary – oprogramowanie napędzające naszą świadomość, podświadomość i wszystkie życiowe funkcje organizmu. Dotyczy to również wiary medycznej i wiary w proces powrotu do pełnego zdrowia.
Zdrowi, silni i młodzi Buszmeni, na wieść o rzuconej na nich “klątwie śmierci” kładą się i w ciągu trzech dni umierają. Do głowy im nie przychodzi, że można tą klątwę zneutralizować, zlekceważyć, zapomnieć o niej, żyć dalej. Są w 100% przeświadczeni o jej skuteczności i nieodwracalności… Umierają, bo działają zgodnie z systemem swojej wiary. Wszyscy w plemieniu wierzą tak samo i wszyscy, na których klątwa została rzucona w przeszłości umarli niebawem. Ale czy również umarliby w ciągu trzech dni, gdyby nigdy nie dowiedzieli się, że taka klątwa została na nich rzucona?…
Stwórz, wybierz i udoskonalaj swoją wiarę w proces uzdrowienia
Jestem Człowiekiem, samo-programowalną i samoświadomą istotą. W każdej chwili mogę stworzyć najpiękniejszy system wiary dla samego siebie i żyć zgodnie z nim… Jeżeli zaniecham wykorzystania tej wrodzonej umiejętności, wówczas mogę skorzystać z potężnego wachlarza systemów wiary przygotowanych dla mnie przez innych… Decyzja w co i jak wierzyć zawsze należy do mnie.
System społecznej wiary działa tylko i wyłącznie wtedy, gdy wyrażę zgodę na to, aby na mnie działał. Jeżeli chcę, mogę dostroić się do systemu i działać zgodnie z jego wytycznymi. Jeżeli chcę, mogę się bać, gdy sugerują mi, że należy się bać, mogę umrzeć, gdy sugerują mi że czas umierać. Ale czy naprawdę tego chcę? Czy chcę naprawdę wierzyć w to że nie ma innego wyjścia?…
Od zarania dziejów ludzie wierzyli w uzdrowicielską moc, która przywraca zdrowie, dobre samopoczucie i sprawność organizmu. Kiedyś moc uzdrawiania przypisywano kapłanom, szamanom, świętym, którzy powoływali się na moc nadaną im rzekomo przez bogów. Dzisiaj dominuje wiara, że najskuteczniejsze uzdrawianie odbywa się w przychodniach, szpitalach, klinikach… Uzdrawianie następuje dzisiaj i następowało kiedyś, szczególnie wtedy, gdy wiedza i wiara, tak lekarza jak i pacjenta, pozwalają uzdrawiającej mocy zaistnieć, rozwinąć się, trwać i działać…
Wiedzą jest wszystko co działa. Gdy wiara działa wówczas wiara jest także wiedzą. Nie istnieje żadna wiedza, która nie byłaby wiarą. Cała otaczająca nas rzeczywistość początek swój zawdzięcza wierze i pragnieniu. WIEDZA, WIARA i PRAGNIENIE – tak wygląda klucz do natychmiastowego tworzenia dowolnej rzeczywistości, w tym również do kompletnego uzdrowienia ciała emocji i jaźni.
Prawdziwa uzdrawiająca moc wypływała z naszej własnej, głęboko osadzonej w świadomości wiary, i woli życia w doskonałym zdrowiu. Zarówno dziś, jak i we wszystkich epokach niewykształceni medycznie uzdrowiciele osiągali i osiągają ciekawe wyniki nawet wtedy, gdy zawodzi wiedza medyczna.
To nic że uzdrawiające kuracje, obrzędy i zabiegi wyglądają różnie w różnych tradycjach. To wszystko jest tylko drugoplanową, upiększającą i uskrzydlającą wyobraźnie otoczką. Główny cel uzdrawiającego zabiegu jest zawsze ten sam – rozbudzić u pacjenta niezachwianą wiarę i nadzieję, która z kolei uruchamia uzdrowicielskie siły drzemiące w jego własnej jaźni. To jego własna jaźń, podświadomość, głęboka wiara jest motorem napędowym procesu leczenia – samoleczenia. A wszystko to dzieje się bez względu na to, czy lekarz i pacjent są świadomi tych praw, czy też nie. Nasza przyszłość, nasze zdrowie, nasze szczęście leży w naszych rękach, a dokładniej w naszym umyśle i naszej świadomości. Takie jest prawo natury, której jesteśmy częścią.
Klucz do uzdrowienia zawarty w jednym zdaniu.
Jeden z najbardziej znanych uzdrowicieli ciała i świadomości – Jezus z Nazaretu – powiedział: “Wszystko, o co w modlitwie prosicie, stanie się wam, tylko wierzcie, że otrzymaliście” (Mk 11,24).
To jedno zdanie wypowiedziane przez Jezusa zawiera moc, zdolną do rozpalenia ognia każdego uzdrowienia. Zwróć uwagę na szczególne użycie czasów: “Wszystko, o co w modlitwie prosicie, stanie się wam, tylko wierzcie, że otrzymaliście”. Czy nie brzmi to jak wezwanie byśmy przyjęli jako fakt i prawdę to, że nasze pragnienie już zostało wysłuchane i spełnione, że JUŻ “otrzymaliśmy”, to czego pragniemy, że nasze pragnienie weszło w stan urzeczywistnienia? Na tym właśnie polega odwieczna zasada uzdrawiania – na ufnym przekonaniu, że uzdrowienie jest rzeczywistością, która już się dokonała. Mało tego – uzdrawianie może dokonywać się zawsze, kiedy tylko tego pragniemy…
UWIERZ! Tak brzmi nieodzowny warunek, jaki zawsze i wszędzie stawiał Jezus. Co rusz czytamy w Biblii: “Według wiary waszej niech wam się stanie”. Wiara jest fundamentem wszelkich myśli, stanem umysłu, wewnętrzną pewnością, za sprawą której wszelkie wyobrażenie przyjęte przez świadomość za bezwzględną prawdę zapadnie w podświadomość i w niej się zakorzeni.
Wiara – niezależnie od światopoglądu i religii – jest najstarszym lekarzem świata, najpowszechniejszą metodą leczenia…
Kolejny cytat z Biblii: “Gdy wszedł do domu, niewidomi przystąpili do Niego, a Jezus ich zapytał: Wierzycie, że mogę to uczynić? Oni odpowiedzieli Mu: Tak, Panie. Wtedy dotknął ich oczu, mówiąc: Według wiary waszej niech wam się tanie! I otworzyły się ich oczy, a Jezus surowo im przykazał: Uważajcie, niech się nikt o tym nie dowie!” (Mt 9,28-30).
Ze słów “Według wiary waszej niech wam się stanie” widać wyraźnie, że Jezus zwracał się bezpośrednio do podświadomości niewidomych. Ich wiara polegała na napiętym oczekiwaniu, na nieomylnym przeczuciu, na wewnętrznym przeświadczeniu, że stanie się cud i ich modlitwy zostaną wysłuchane. I tak się też stało. Słowami: “Uważajcie, niech się nikt o tym nie dowie!” Jezus przykazuje świeżo uzdrowionym, żeby z nikim nie rozmawiali o cudzie, jaki ich przed chwilą spotkał. Sceptycyzm i lekceważące uwagi innych mogłyby zasiać lęk i zwątpienie w sercach ozdrowieńców i tym samym “pozbawić” słowa Jezusa ich uzdrowicielskiej mocy.
Pamiętaj o myślach
“Z myśli wyrasta słowo,
Ze słowa rodzi się czyn,
Czyny tworzą przyzwyczajenie,
Przyzwyczajenia stają się cechą charakteru.
Zwracaj więc baczną uwagę na myśli
i ich drogi.
Pozwól aby wyrastały z Miłości,
Z szacunku dla wszystkiego co żywe”.
To jest mój ulubiony cytat Buddy – “… zwracaj baczną uwagę na myśli i ich drogi. Pozwól aby wyrastały z Miłości, z szacunku dla wszystkiego co żywe”.
Ty, ja, i my wszyscy jesteśmy żywymi istotami, zbudowanymi z miłości. Wszyscy pragniemy szczęścia i możemy doświadczać szczęścia już teraz, w tej chwili, w każdej chwili. Potrzebne są nam do tego tylko nasze własne myśli, i nic więcej. Tak, nic więcej do szczęścia nie jest nam potrzebne poza wypływającymi z miłości myślami… Niech z myśli, naszych własnych myśli zbudowany będzie nasz własny system wiary – najbardziej życzliwy dla nas, dla innych i całego wszechświata.
Wszystkie myśl i zrodzone z nich idee, plany, dążenia w sensie mentalnym (z którego wszystko się zaczyna) istnieją tak samo jak twoja dłoń, serce albo martwe przedmioty. Myśl jest początkiem wszystkiego. Każdy z nas jest twórcą, a narzędziem stworzenia są myśli, Wszystkie nasze dzieła rozpoczynają się od myśli. Niech twoja wiara, twoje uzdrowienie będzie twoim kolejnym, pięknym, świadomym dziełem rozpoczynającym się z wolnych, swobodnych szczęśliwych myśli.
Samouzdrawianie – jedyne możliwe uzdrawianie
Jeżeli chorzy szukający pomocy u jakiegokolwiek lekarza, magika, uzdrowiciela doświadczali uzdrowienia, doświadczali go przede wszystkim dzięki ich własnemu pragnieniu i własnej wierze w swoje uzdrowienie. By uzdrowienie zaistniało, ani chory, ani uzdrowiciel nie muszą być zaznajomieni z mechanizmami rozbudzania i działania uzdrawiających sił.
Uzdrowicielem jesteś ty, i tylko ty… Jeżeli nie chcesz by zaistniało uzdrowienie, nikt cię do tego nie zmusi… Lekarze, terapeuci, znachorzy, Bóg – te wszystkie osoby, mogą dostarczyć ci informacji, wiedzy, lekarstw, wskazówek, lecz to ty i tylko ty wykonujesz całą pracę – uzdrawiasz siebie swoją wiarą w uzdrowienie i działaniem podążającym za tą wiarą. Jesteś żywą, niezależną, wolną, czującą osobą, zdolną do wszystkiego, czego zapragniesz…
Owszem, inne osoby mogą odgrywać rolę pomocników, nauczycieli lub inspiratorów w twoim uzdrowieniu, ale tylko wtedy, gdy chcesz taką pomoc przyjąć i gdy uważasz, że jest ci ona potrzebna. Uzdrowicielem głównym, w pełni wystarczającym do kompletnego uzdrowienia twego ciała, emocji i jaźni jesteś Ty, zawsze byłeś i zawsze będziesz tylko Ty. Chwila w której uświadomisz sobie potęgę drzemiącego w Tobie potencjału, jest momentem w którym możesz zacząć ten potencjał w pełni wykorzystać…
Twój uzdrawiający potencjał jest częścią ciebie i nikt nie jest w stanie cię go pozbawić, nawet ty sam. Jednak, jeżeli chcesz, możesz ten potencjał uśpić, zapomnieć o nim, przestać z niego korzystać… Inne osoby mogą cię do tego inspirować, lecz to ty i tylko ty podejmujesz ostateczną decyzję.
Sekret uzdrawiającej drzazgi
Joseph Murphy w “Potędze Podświadomości” podaje bardzo obrazowy przykład swojego krewnego, który zachorował na gruźlice, był bliski śmierci i nagle w ciągu jednej nocy, za sprawą pewnej drzazgi powrócił do pełnego zdrowia:
“Oba płuca miał już bardzo mocno zniszczone, lecz jego syn postanowił uleczyć ojca. Pojechał do rodzinnego miasta Perth w Australii i opowiedział ojcu, że spotkał mnicha, który właśnie wrócił z pewnego miejsca pielgrzymek w Europie, i sprzedał mu za odpowiednik dwustu marek niemieckich maleńki kawałek krzyża świętego.
W rzeczywistości zaś ów młody człowiek podniósł z ziemi pierwszą lepszą drzazgę i kazał ją jubilerowi oprawić w złoto, aby wyglądała jak prawdziwa relikwia. Powiedział ojcu, że samo dotknięcie tego cudotwórczego odłamka uleczyło już wielu ludzi. Udało mu się pobudzić wyobraźnię i wiarę ojca tak mocno, że ten wyrwał mu pierścień, położył go sobie na piersi, odmówił po cichu modlitwę, po czym wyczerpany usnął. Nazajutrz rano był całkowicie zdrów. Przeprowadzone z największą dokładnością badania kliniczne wykazały, że choroba znikła bez śladu.
Uzdrowienia tego nie należy oczywiście przypisywać drzazdze, ale rozbudzeniu niezwykłej woli i niezachwianej pewności uzdrowienia. Ojciec nigdy się nie dowiedział, jakiemu podstępowi zawdzięcza wyzdrowienie – taki zawód bowiem mógłby łatwo spowodować nawrót choroby. Przeżył jeszcze 15 lat w pełnym zdrowiu i zmarł w wieku 89 lat.”
* * * * * * * * * * * * * * * *
Mniej więcej tak będzie wyglądał początek książki nad którą obecnie pracuję. Choć wciąż zastanawiam się nad tytułem „Rak jest uleczalny – czy już wszyscy o tym wiedzą?”, wiem, że w książce chciałbym zawrzeć całą moją wiedzę oraz opis doświadczeń (moich oraz kilku pacjentów) związanych z samouzdrawianiem, a w szczególności samouzdrawianiem w przypadku chorób nowotworowych…
W książce dużo miejsca poświęcę psychice i jej roli w uzdrawianiu oraz terapiom alternatywnym i ich łączeniu ze sobą…
Jeżeli chciałbyś jako jeden z pierwszych otrzymać darmowy egzemplarz tej książki w formacie pdf, wpisz poniżej swoje imię i adres e-mail:.....
hxxp://www.celzycia.com/nowotwor-zlosliwy-skuteczne-samoleczenie.html
kasienka - 2010-03-14, 23:55
padma, z całym szacunkiem, ale mnie skręciło.
Nie piszę tego z chamstwa, ale czy Twoja znajoma Ania już poznała ten cudowny sposób na wyleczenie raka? Czy Ona już wie, że | Cytat: | | Rak jest chorobą tak samo wyleczalną jak wiosenny katar i tak samo śmiertelną jak wiosenny katar… | ?
Cieszę się za każdym razem, kiedy słyszę, że ktoś wyzdrowiał. Nie rozumiem jednak postawy, która brzmi "znalazłem sposób na raka, to pikuś. Rób to co ja, a na pewno wyzdrowiejesz. A jeśli nie wyzdrowiejesz, to znaczy, że coś zrobiłeś źle". Ludzie od lat próbują radzić sobie rozmaitymi sposobami z chorobami i chyba wielu wydaje się, że znaleźli złotego graala...Jedni uważają, że receptą na wyzdrowienie jest jedzenie surowizny czy unikanie mięsa inni zaś wręcz przeciwnie - twierdzą że należy jeść mięso, unikać węglowodanów itd.
Rozumiem, że ludzie pragną się podzielić swoimi doświadczeniami, to cholernie oczyszczające (wiem coś o tym), poza tym - skoro im się wydaje, że sami się wyleczyli, wręcz należałoby o tym mówić, bo może pomoże to innym. Może. Może pomoże, da nadzieję, wzmocni psychicznie taki przykład innych ozdrowieńców.
Z drugiej jednak strony, cała zdaje się współczesna kultura, prywatyzująca nasze ciała i oddające je całkowicie w nasze ręce, składająca na nasze barki odpowiedzialność obdarza nas jednocześnie poczuciem winy w przypadku porażki. Nie piszę o tym, bo uważam, że powinniśmy umyć ręce, nie dbać o siebie, nie mieć nadziei i po prostu poddać się prądowi, który nas uniesie. Piszę o tym dlatego, że w całym tym supermarkecie cudownych kuracji i metod wybranie jednej graniczy z cudem. Lub z obłędem. Bo przecież wybierając surowiznę, czy jedząc dużo owoców musimy jednocześnie zrezygnować z innych cudownych terapii, które zakładają coś wręcz odwrotnego. To jest baaardzo frustrujące.
Konkluzja moja jest taka, że nie na wszystko mamy w sowim życiu wpływ, nie nad wszystkim jestesmy w stanie zapanować i nie wszystko zależy od nas. Prawdopodobnie odpowiedź na pytanie - od kogo w takim razie to zależy, lub od czego i pogodzenie się z tym mogłyby przynieść mi osobiście spokój
(być może właśnie wylałam tu swoją frustrację, chciałam jednak wrazić swoją opinię na ten temat, która kołatałam mi w głowie od pewnego czasu, a ten artykuł był iskrą ).
padma - 2010-03-15, 00:47
| kasienka napisał/a: |
Konkluzja moja jest taka, że nie na wszystko mamy w sowim życiu wpływ, nie nad wszystkim jestesmy w stanie zapanować i nie wszystko zależy od nas. Prawdopodobnie odpowiedź na pytanie - od kogo w takim razie to zależy, lub od czego i pogodzenie się z tym mogłyby przynieść mi osobiście spokój
|
kasienka, zgadzam się z Tobą całkowicie.
Jesli chodzi o to, co wkleiłam powyżej, ja odbieram to tak, że nie jest tam wskazana jakaś konkretna metoda leczenia jako jedyna wlaściwa, a wszystkie pozostałe są niegodne polecenia, czy wrecz szkodliwe (np. tylko metody alternatywne są dobre, a medycyna konwecjonalna tylko szkodzi itp. ). Ja widzę to tak, że bez silnej chęci wyzdrowienia ze strony pacjenta i bez wiary w wyleczenie szanse na wyzdrowienie maleją, i to bardzo. Kojarzy mi się to z potrójną ślepą próbą stosowaną przy testowaniu leków, kiedy ani pacjent, ani lekarz, ani cały personel, nie wiedzą, czy pacjentowi podaje się lek, czy placebo. Wielu pacjentów po przyjęciu placebo pozbywa się choroby. I jeśli czegoś brakuje mi w medycynie konwencjonalnej, to właśnie takiego nacisku na budowanie w pacjencie chęci do życia i wiary w wyleczenie. Choć oczywiście i to nie daje 100% pewności, że choroba ustąpi. Jednak jestem przekonana, że szanse na wyleczenie wzrastają.
[ Dodano: 2010-03-15, 00:55 ]
| kasienka napisał/a: | | Nie rozumiem jednak postawy, która brzmi "znalazłem sposób na raka, to pikuś. Rób to co ja, a na pewno wyzdrowiejesz. A jeśli nie wyzdrowiejesz, to znaczy, że coś zrobiłeś źle". |
Tak sobie jeszcze myślę, czytając Twoje słowa, że to już chyba trochę nadinterpretacja z Twojej strony - jeśli chodzi o to ostatnie zdanie, przynajmniej w przypadku tekstu, który wkleiłam. Choć z góry zakładam, że mogłam coś przeoczyć.
kasienka - 2010-03-15, 07:36
| padma napisał/a: | kasienka napisał/a:
Nie rozumiem jednak postawy, która brzmi "znalazłem sposób na raka, to pikuś. Rób to co ja, a na pewno wyzdrowiejesz. A jeśli nie wyzdrowiejesz, to znaczy, że coś zrobiłeś źle".
Tak sobie jeszcze myślę, czytając Twoje słowa, że to już chyba trochę nadinterpretacja z Twojej strony - jeśli chodzi o to ostatnie zdanie, przynajmniej w przypadku tekstu, który wkleiłam. Choć z góry zakładam, że mogłam coś przeoczyć. |
| padma napisał/a: | | Rak jest chorobą tak samo wyleczalną jak wiosenny katar i tak samo śmiertelną jak wiosenny katar… |
o to między innymi mi chodziło :* Może pojechałam, a może nie umiem dość jasno wyrazić swoich mysli i odczuć...
sylv - 2010-03-15, 12:18
| padma napisał/a: | | Rak jest chorobą tak samo wyleczalną jak wiosenny katar i tak samo śmiertelną jak wiosenny katar… Owszem, statystyki mówią co innego, ale tylko dlatego, że ogół społeczeństwa wciąż żyje w niewiedzy i panicznym strachu przed chorobą, śmiercią, zmianą. Nasze dzieci wciąż jeszcze nie są uczone w szkołach podstawowej, prostej wiedzy o stylu życia i myślenia prowadzącego do stanu doskonałego zdrowia, spokoju i szczęścia. |
nóż mi się w kieszeni otwiera...
| padma napisał/a: | | Gdy lekarz mówi – “Badania wykazały obecność nowotworu złośliwego, zostało panu/pani maksymalnie 12 miesięcy życia.”, słowa te mogą wywierać podobny skutek jak plemienna klątwa rzucona przez szamanów pełniących czasem rolę sędziów, którzy chcąc wydać wyrok śmierci, mówią: “w przeciągu trzech dni umrzesz”. |
Lgkarz NIGDY w ten sposób nie mówi pacjentowi, ile czasu będzie żył przy stawianiu diagnozy nowotworowej (pomijając jednostkowe przypadki jakichśkonowałów, które zapewne się zdarzają). autor tego tekstu albo nie ma zielonego pojęcia o diagnozowaniu raka w szpitalu, albo co gorsza jest kłamcą i manipulantem.
| padma napisał/a: | | Uzdrowicielem jesteś ty, i tylko ty… Jeżeli nie chcesz by zaistniało uzdrowienie, nikt cię do tego nie zmusi… Lekarze, terapeuci, znachorzy, Bóg – te wszystkie osoby, mogą dostarczyć ci informacji, wiedzy, lekarstw, wskazówek, lecz to ty i tylko ty wykonujesz całą pracę – uzdrawiasz siebie swoją wiarą w uzdrowienie i działaniem podążającym za tą wiarą. Jesteś żywą, niezależną, wolną, czującą osobą, zdolną do wszystkiego, czego zapragniesz… |
znacie ten przekręt z egzaminem na prawo jazdy? facet mówił ludziom, że jak zapłacą mu 1000 zł, to załatwi swojego egzaminatora - a jak mu się nie uda i nie zdadzą, zwróci kasę. maszynka działała idealnie: kto zdawał, był szczęśliwy, bo zdał, a kto nie, to kasę dostawał.
to jst ta sama metoda: jak Ci konwencjonalne leczenie pomoże, to zawsze można powiedzieć, że sam się uleczyłeś. a jeżeli umrzesz, to dlatego, że wykończyłeś się chemią, radio, i operacjami, zabrakło CI wiary w Twoją cudowną samouzdrawiającą moc.
Padma - ja tak na świeżo jestem po śmierci na raka, po roku walki i kilku tygodniach masakrycznej agonii bliskiej osoby. i powiem Ci, ona CHOLERNIE chciała wyzdrowieć.
biechna - 2010-03-15, 20:22
| sylv napisał/a: | | Lgkarz NIGDY w ten sposób nie mówi pacjentowi |
Przykro mi, ale zupełnie się nie zgadzam. Mogę polecieć nazwiskami tych, którzy mówią. Pierwszy z brzegu - Tomasz Bojarowski ze szpitala w Legnicy, chirurg onkolog. A znam takich więcej.
biechna - 2010-03-15, 20:34
A co do artykułu, to... nie wiem, drażni mnie takie podejście do tematu. Bardzo. I myślę, że robi wiele złego, więcej nawet, niż dobrego, bo wg mnie nie daje zdrowej nadziei, a raczej może wzbudzać poczucie winy - nie dość mocno wierzę, nie dość dobrze nad sobą panuję itp. A... nie chce mi się pisać więcej. Z rakiem stykam się bez przerwy od 8 lat, u najbliższych, w rodzinie i prawdę mówiąc czuję się tym tematem już zupełnie wyczerpana. A to, co przeczytałam, tylko mnie rozdrażniło.
Pomagać ludziom też trzeba umiejętnie, ze świadomością tego, jakie skutki może mieć to, co mówimy, co robimy i jakie głosimy prawdy.
sylv - 2010-03-15, 20:54
| biechna napisał/a: | | Przykro mi, ale zupełnie się nie zgadzam. Mogę polecieć nazwiskami tych, którzy mówią. Pierwszy z brzegu - Tomasz Bojarowski ze szpitala w Legnicy, chirurg onkolog. A znam takich więcej. |
pisałam, że wyjątki się na pewno zdarzają. ale to nie jest normalna procedura. niestety, ale również miałam duuuużo do czynienia z nowotworami - złośliwymi- w rodzinie od lat. i to nie jest normalne zachowanie lekarza i nie tego się lekarzy uczy.
| Cytat: | | Pomagać ludziom też trzeba umiejętnie, ze świadomością tego, jakie skutki może mieć to, co mówimy, co robimy i jakie głosimy prawdy. |
podpisuję się.
biechna - 2010-03-15, 21:19
sylv, wiem, że to nienormalne, okropne, że lekarz jest uczony inaczej itd, ale po prostu część z nich właśnie tak się zachowuje i to faktycznie może być dramatyczne w skutkach. Dlatego się po prostu nie mogę zgodzić, że lekarz tak NIGDY nie mówi. Owszem, niektórzy, zapewne znaczna mniejszość, mówią, nie raz się przez te lata z tym zetknęłam, miałam ochotę co najmniej przebić im opony w samochodach z wściekłości.
Ale - dla równowagi - niejeden onkolog jest aniołem prawdziwym.
Niejedną bliską mi osobę wyleczyły - że zacytuję podsumowanie z przytoczonego tekstu - "trzy najmniej skuteczne (z pośród wszystkich dostępnych) metod leczenia raka: chemioterapia, radioterapia, zabieg operacyjny?[/quote]".
Obniżanie w ludziach wiary w to, że leczenie konwencjonalne może ocalić im życie jest wg mnie niestosowne i równie brzemienne w skutki jak słowa lekarzy wyrokujących śmierć.
dżo - 2010-03-15, 21:40
Odczucia co do artykułu mam podobne jak biechna i sylv. Ile buty ma w sobie człowiek uważający, że zna sposób na uleczenie każdego i ze wszystkiego .
Nawet nie chce mi się pisać o woli życia, jaka miałą moja mama i co potrafiła robić aby wyzdowieć.
I jeszcze w kwestii przekazywania informacji przez lekarzy na temat stanu zdrowia pacjenta - osobiście wolę prawdę i szczerość, tego zabrakło mi u lekarzy zajmujących się mamą - nikt nigdy nie powiadział mi wprost jak dramatyczna była jej sytuacja i uważam, że to nie jest w porządku. Lekarze bardzo często nie umieją w odpowiedni sposób przekazywać teg typu informacji więc albo nie robią teo wcale albo robią ale w sposób zbyt grubiański.
Lily - 2010-03-15, 21:43
| biechna napisał/a: | | Obniżanie w ludziach wiary w to, że leczenie konwencjonalne może ocalić im życie jest wg mnie niestosowne i równie brzemienne w skutki jak słowa lekarzy wyrokujących śmierć. | A czytał ktoś "Miłość, medycyna i cuda"? Bardzo lubię tę książkę, jej autor, onkolog, nie kwestionuje żadnych terapii, choć sam stosuje metody konwencjonalne i "psychologiczne" - wizualizację, modlitwę, psychoterapię. Najważniejsze przesłanie brzmi chyba - każda metoda jest dobra, jeśli pacjent w nią wierzy. Nie poleciłby pacjentowi chemioterapii, jeśli pacjent uważa, że ta trucizna go zabije, nie operowałby go, gdyby się mu przyśniło, że podczas operacji umrze i bałby się jej bardzo. Zresztą - długo by pisać, polecam w każdym razie
Dla mnie najważniejsze jest to, żeby pacjent mógł być podmiotem leczenia,a nie, jak to ktoś kiedyś określił "stawał się własnością lekarza z chwilą oddania się w jego ręce". Zdecydowanie nie podoba mi się takie podejście. O onkologach w Polsce nie mam zbytniego pojęcia, ale w innych specjalizacjach wg mnie dominuje takie patriarchalne podejście. Lekarz autorytet i pacjent, którego się nie słucha, bo pacjent nie jest przecież ekspertem od własnego organizmu. Zresztą pacjent też często jest mało zainteresowany procesem zdrowienia w tym sensie, że jest gotów wziąć wszystkie tabletki i poddać się wszelkim zabiegom, ale zmienić swojego stylu życia często wcale nie chce.
kasienka - 2010-03-15, 21:48
dziękuję za Wasze głosy w tej dyskusji, bo czasem mi się wydaje, że jestem wariatką...
padma - 2010-03-15, 22:54
| sylv napisał/a: | ja tak na świeżo jestem po śmierci na raka, po roku walki i kilku tygodniach masakrycznej agonii bliskiej osoby. i powiem Ci, ona CHOLERNIE chciała wyzdrowieć. |
sylv, przykro mi, bardzo. To samo mogę powiedzieć do biechny i dżo, i innych, którzy stracili bliskich z powodu tej choroby. Jeśli chodzi o to, co pisałaś o chęci wyzdrowienia, wydaje mi się, że pasują tu słowa kasienki, innego wytłumaczenia nie znajduję:
| kasienka napisał/a: |
nie na wszystko mamy w swoim życiu wpływ, nie nad wszystkim jestesmy w stanie zapanować i nie wszystko zależy od nas. |
Także czasami nasza wiara w wyzdrownienie i chęć życia może jednak nie wystarczyć... ale na pewno daje większe szanse na przeżycie, czy też może życie przedłużyć. Z tym chyba się każdy zgodzi...
A jeśli chodzi o obwinianie się, kurcze, jestem prawie pewna, że jako matka czułabym się w jakimś stopniu winna, być moze w bardzo duzym stopniu, za chorobę dziecka. Choc jest tak, jak napisała kasienka (cytat powyżej), dla mnie powiedzmy jest to jakiś ideał zrozumienia naszego losu, a rzeczywistość niekoniecznie musi się z tym pokrywać. Tym bardziej, jeśli chodzi o nas - rodziców, którzy chcą wychowywać swoje dzieci inaczej, niż ogromna większość społeczeństwa, chociażby przez samą dietę, która może mieć bardzo zróżnicowane podłoże etyczno-moralno-zdrowotne itd.
Gdy się np. okazało, że jeden z moich synów ma nietolerancję pokarmową, i jego problemy z tego m.in. wynikają, pierwsze, co przyszło do głowy mojej mamie, to to, że winą za ten stan jest pewnie fakt, że nie podajemy mu mięsa. Gdy poszłam z nim do 'zwykłego' gastrologa, który nie zajmuje się jak dr Klemarczyk wege dziećmi, i powiedziałam o problemie, po czym zaznaczyłam, że jesteśmy wszyscy wegetarianami, pierwsze co powiedział, jakby odruchowo, to były słowa: "To nie ma w tym przypadku żadnego znaczenia". Ale za chwilę zaczął mi dawać wykład na temat tego, że powinnam zostawić dziecku wybór, samo powinno zdecydować, kiedy dorośnie, co będzie chciało jeść. Więc trudno jest być jak skała i być ponad tym klimatem obwiniania się, kiedy dookoła różne osoby zachowują się w taki sposób.
| Lily napisał/a: | jej autor, onkolog, nie kwestionuje żadnych terapii, choć sam stosuje metody konwencjonalne i "psychologiczne" - wizualizację, modlitwę, psychoterapię. Najważniejsze przesłanie brzmi chyba - każda metoda jest dobra, jeśli pacjent w nią wierzy. Nie poleciłby pacjentowi chemioterapii, jeśli pacjent uważa, że ta trucizna go zabije, nie operowałby go, gdyby się mu przyśniło, że podczas operacji umrze i bałby się jej bardzo. Zresztą - długo by pisać, polecam w każdym razie
Dla mnie najważniejsze jest to, żeby pacjent mógł być podmiotem leczenia,a nie, jak to ktoś kiedyś określił "stawał się własnością lekarza z chwilą oddania się w jego ręce". Zdecydowanie nie podoba mi się takie podejście. O onkologach w Polsce nie mam zbytniego pojęcia, ale w innych specjalizacjach wg mnie dominuje takie patriarchalne podejście. Lekarz autorytet i pacjent, którego się nie słucha, bo pacjent nie jest przecież ekspertem od własnego organizmu. Zresztą pacjent też często jest mało zainteresowany procesem zdrowienia w tym sensie, że jest gotów wziąć wszystkie tabletki i poddać się wszelkim zabiegom, ale zmienić swojego stylu życia często wcale nie chce. |
Podoba mi się to, co napisałaś Lily. Podpisuję się pod tym.
sylv - 2010-03-16, 13:42
| padma napisał/a: | | Także czasami nasza wiara w wyzdrownienie i chęć życia może jednak nie wystarczyć... ale na pewno daje większe szanse na przeżycie, czy też może życie przedłużyć. Z tym chyba się każdy zgodzi... |
pewnie! pamiętam taki super artykuł kiedyś (chyba 2005r.) w Świecie Nauki o lekarzu, który jako jeden z pierwszych zwrócił uwagę na ogromną rolę psychiki i nastawienia pacjenta w leczeniu onkologicznym. strasznie żałuję, że zaginął mi gdzieś...
| biechna napisał/a: | | Dlatego się po prostu nie mogę zgodzić, że lekarz tak NIGDY nie mówi. Owszem, niektórzy, zapewne znaczna mniejszość, mówią, nie raz się przez te lata z tym zetknęłam, |
racja. powinnam napisać: "nie powinien".
| padma napisał/a: | | Podoba mi się to, co napisałaś Lily. Podpisuję się pod tym. |
ja nie do końca... pacjent mimo wszystko często nie posiada wiedzy obiektywnej, a kieruje się np. emocjami - nie zgadza się na operację, bo umarła w ten sposób bliska osoba, boi się chemii, bo naczytał się głupot jak ta powyżej, etc. i co, lekarz ma nie zalecić tej formy lczenia, bo pacjent ma taki pogląd? no nie wiem, dla mnie to co najmnij dziwne.
co do podmiotowości pacjenta jak najbardziej się zgadzam, zwłaszcza po tym co zaobserwowałam podczas choroby bliskich, podobnie jak biechna:
| biechna napisał/a: | miałam ochotę co najmniej przebić im opony w samochodach z wściekłości.
Ale - dla równowagi - niejeden onkolog jest aniołem prawdziwym. |
kasiulka1975 - 2010-03-16, 16:33
To obejrzyjcie ten filmik:
hxxp://video.google.com/videoplay?docid=6169050139483021263#docid=-5363919430412369219
To o terapii Gersona
sylv - 2010-03-16, 16:51
temat o terapii Grersona już jest. możemy nie robić off topa, please?
Lily - 2010-03-16, 17:24
| sylv napisał/a: | | lekarz ma nie zalecić tej formy lczenia, bo pacjent ma taki pogląd? | Może zalecić. Nic takiego nie powiedziałam. Chodzi mi o to, że pacjent decyduje. I lekarz nie powinien się do niego odwracać, jeśli pacjent chce spróbować czegoś innego.
Przepraszam, ale ja nigdy nie będę żyć w kulcie zachodniej medycyny.
sylv - 2010-03-16, 19:50
| Lily napisał/a: | | I lekarz nie powinien się do niego odwracać, jeśli pacjent chce spróbować czegoś innego. |
ok, rozumiem. pytanie tylko, kto wtedy bierze odpowiedzialność?
| Lily napisał/a: | | Przepraszam, ale ja nigdy nie będę żyć w kulcie zachodniej medycyny. |
nie ma za co ale jest subtelna różnica między kultem a obiektywizmem, a tylko o to chyba toczy się ta dyskusja..
|
|