|
wegedzieciak.pl forum rodzin wegańskich i wegetariańskich |
|
Wiek poniemowlęcy - "ne dam"
gosiabebe - 2007-12-06, 09:37 Temat postu: "ne dam" zastanawia mnie co sądzicie o zachowaniu dzieci kiedy nie chcą się dzielić. Z tego co zauważyłam wszystkie dzieci jakie znam przechodzą przez ten okres (albo w nim pozostają na zawsze ) U nas też już się to zaczęło Maja często przebywa z moją 2,5 letnią kuzynką która nigdy nie chciała się z nią dzielić zabawkami - Maja była w gorszej sytuacji bo gdy Vicki wyrywała jej zabawkę to nie potrafiła jej dogonić ,po kilku takich "kradzieżach" kończyło się na buncie Majki który obiawiał się wielkim krzykiem lub uderzeniem Vicki ,nie dawno zaczęła się tak też zachowywać kuzynka Majki -Julka która jest starsza od niej o pół roku, tylko gdy pojawiamy się z Majką wszystkie zabawki chowa (te które są Majki też),efekt tego jest taki ,że wczoraj kiedy przyszła do mnie koleżanka ze swoją 6 miesięczną córeczką i chciałam jej dać do zabawy starą grzechotkę Majki ,Maja wyrwała małej z rączki ją i powiedziała "ne dam" byłam w szoku! Ona jeszcze dobrze nie potrafi chodzić ,a już nie chce się dzielić zastanawia mnie jak zachować się w takiej sytuacji -jeszcze nie dawno było dla mnie oczywiste ,że należy wytłumaczyć dziecku ,że nalezy się dzielić z innymi ,bo gdy nie będziemy sie dzielić to inni z nami się nie będą i takie tam ale zauważyłam ,że dużo rodziców robi wręcz przeciwnie- są dumni z tego ,że dziecko nie da sobie dmuchać w kaszę i twierdzą ,że dzieci powinny między sobą rozwiązać ten konflikt ( nie potrafię sobie za bardzo wyobrazić jak dwulatek z roczniakiem rozwiązują między sobą konflikt ) co wy o tym sądzicie? jakie są wasze doświadczenia ?
pao - 2007-12-06, 09:51
cóż, przychodzi moment gdy dziecko też chce mieć coś swojego do tego nie umie wyrażać tego co myśli tak jakby chciało (przede wszystkim jakby otoczenie chciało ) efekt taki ze "nie" i "nie dam" maja bardzo wiele znaczeń nad którymi dorosły niestety się nie zastanawia...
opcja: niech dzieci same rozwiążą do pewnego stopnia jest uzasadniona (by nie uczyć dziecka ze rodzic przyjdzie z odsieczą na każde zawołanie) jednak należy podchodzić do tego rozważnie. pomóc dziecku, pokierować, wytłumaczyć ale nie robić za nie. samemu sobie pozostawić nie wolno zaś uczynienie tego jest zwykłą spychologią (której osobiście bardzo nie lubię)
u nas nie było takiego kłopotu. od małego Gabi była nauczona że by mieć nowe trzeba pozbywać sie starego, zatem przed wszelkimi świętami, urodzinami czy innymi akcjami gdzie spodziewane były prezenty Gabi przeglądała swoje rzeczy i oddawała innym to czym sie już nie bawi. dla niej było to naturalne. umiała bawić sie z innymi i wszystko było oki. jedynie w kontakcie z młodszymi dziećmi pojawił się konflikt (maluchy krzyczały "moje" nawet gdy to nie były ich zabawki a gabi nie rozumiała tego i traktowała dosłownie. wystarczyło to jednak wytłumaczyć (nie raz, że pozwolę sobie to podkreślić) i sprawa zniknęła.
takie przywiązanie do materii dzieci uczą sie od rodziców. jeśli jest ono zbyt duże (a często wiąże sie z brakiem poczucia bezpieczeństwa) to i dziecko zaczyna takie reakcje u siebie realizować. niestety sprzyja temu konsumpcjonizm, bo rodzice kupują dzieciom coraz droższe rzeczy więc nie chcą by sie to zepsuło, pobrudziło, zniszczyło czy też zostało zgubione, zatem dzieci maja presję (rodzice często nie zdają sobie z tego sprawy) i pilnują swego. a że nie rozróżniają jeszcze pewnych niuansów przybiera to taką a nie inna formę
bywa też ze rodzice każą starszym ustępować "bo on jeszcze nie rozumie, bo jest młodszy, bo ty jesteś mądrzejszy" i to też nie jest dobre. każdy bowiem ma prawo mieć coś swojego czym nie chce sie dzielić. i to też trzeba uszanować. jednak gdy tym czymś jest wszystko to już niebezpieczne zjawisko
no i jak we wszystkim: mamy rozum to korzystajmy skrajności nie są tu zdrowe
gosiabebe - 2007-12-06, 10:01
pao napisał/a: | jednak gdy tym czymś jest wszystko to już niebezpieczne zjawisko
|
bardziej chodzi mi o "ne dam" w tej formie gdy dziecko tylko zobaczy na choryzoncie jakies inne chowa wszystkie swoje zabawki ( czasem i chciałoby też schowac mamę gdy jest "zbyt " miła dla tego innego dziecka) albo jeszcze bierze zabawki tego innego dziecka i traktuje jako swoje ( nie chce oddać )
orenda - 2007-12-06, 10:02
Moja Liwia jest chyba wyjątkiem, bo nie miała problemu i nadal nie ma z dzieleniem się. Każdemu na dzień dobry podaje swojego ukochanego misia, z którm wszędzie chodzi. Natomiast często w kontakcie z innymi dziećmi nie ma łatwo, ale pewnie wszytskiego jeszcze się nauczy
Lily - 2007-12-06, 10:24
Myślę, że trzeba pozwolić na to, żeby dziecku nie zniszczyć umiejętności stawiania granic. Nie? To na pewno minie, a przynajmniej będzie wiedzieć jak bronić swojego.
agaw-d - 2007-12-06, 10:32
U nas jest podobny problem, tzn. Marcela jak ktoś przyjdzie to pokazuje mu swoje zabawki, coś da potrzymać, ale tylko na chwilkę, zaraz odbiera i jak ktoś sam weźmie jej zabawkę to od razu krzyczy 'Da...' Staramy się jej pokazać, że ktoś się tylko bawi i później jej odda, ale nie zawsze to skutkuje, czasem zaczyna się strasznie złościć i krzyczeć.
Ja mam zamiar Marceli tłumaczyć, że zabawkami należy się dzielić, staram się jej pokazać, że ktoś tylko bawi się jej zabawką a nie zabiera jej.
gosiabebe napisał/a: | dużo rodziców robi wręcz przeciwnie- są dumni z tego ,że dziecko nie da sobie dmuchać w kaszę i twierdzą ,że dzieci powinny między sobą rozwiązać ten konflikt |
do mnie to nie przemawia, jestem tego samego zdania co Ty, że roczne i 2-letnie dziecko nie rozwiąże takiego konfliktu.
Lily - 2007-12-06, 10:40
gosiabebe napisał/a: | że dzieci powinny między sobą rozwiązać ten konflikt | no na pewno takie małe dzieci negocjować nie będą tylko co najwyżej dadzą sobie "po łbach"
Karolina - 2007-12-06, 10:43
Trzeba dziecku pozwolić na "ne dam". Takie zachowanie wzbudza w nim poczucie siły, kontroli choć czesciowej nad rzeczywistością. Dzięki temu uczy się mówić "nie", staje się asertywne. Jeśli po krótkim wytłumaczeniu nadal nie chce pożyczyć zabawki, nie należy do tego zmuszać. Uczymu Tymka "wymiany" jesli chce Mii zabrać jakąś zabawkę, musi przynieść inną w zamian.
Dobrze działa, jeśli dziecko przychodzące do czyjegoś domu ma ze sobą trochę własnych zabawek dla "domownika" - wiadomo, własne są już trochę nudne a nowe - czyjeś bardzo interesujące. Mogą się powymieniać na czas zabawy:)
pao - 2007-12-06, 10:43
co do negocjowania:
gabi była od samego początku tego uczona i z bardzo pozytywnym skutkiem. jednak niesamowity szok przeżyła w przedszkolu, bowiem nikt, włącznie z przedszkolankami nie umiał tej sztuki...
potrzebowałam zwrócić przedszkolankom na to uwagę, bowiem im do głowy nie przyszło, że dziecko w tym wieku (2,5) umie już dyskutować i argumentować. jak już to załapaly to było dobrze
Mala_Mi - 2007-12-06, 11:19
Małe dziecko uważa swoje rzeczy (zabawki, ubranka, wózek itd.) za "przedłużenie siebie" i nie ma to nic wspólnego z "przywiązaniem do materii". Dzieląc się z innymi albo nie dzieląc, uczy się określać swoje granice. Tak jak pisała Karolina, jeśli rodzic pozwoli na takie zachowanie, dziecko zdobywa poczucie siły, czuje się dowartościowane, uczy się asertywności. Dlatego tak ważne jest uszanowanie tego, że dziecko nie chce się dzielić. Ma do tego prawo.
Proponuję wyobrazić sobie taką sytuację. Ktoś dla nas ważny, jakiś autorytet, szef, rodzic itp. przychodzi i mówi - teraz oddaj swoją rękę/głowę/cokolwiek innego Krysi/Zosi/Jankowi, bo trzeba się dzielić, a oni potrzebują/chcą tego od Ciebie. Jak zareagujemy, jak będziemy się z tym czuć? W zależności od tego, czego nauczono nas w dzieciństwie reakcje mogą być różne:
-wbrew sobie pozwalamy wejść sobie na głowę (bo szef, bo przyjaciółka, bo poprosił...), cierpiąc w milczeniu, bo nikt nas nie rozumie;
-nie pozwalamy, ale dręczy nas poczucie winy... (powody te same, co wyżej)
-nie tylko nie pozwalamy, ale jeszcze dowalamy temu, kto prosi...
Żadna z tych reakcji nie służy danej osobie i jej relacjom z innymi, a wszystkie prawdopodobnie mają źródło w piaskownicy i niewinnym "trzeba się dzielić z innymi", "ale nieładna dziewczynka - wyrwała swoją łopatkę, podziel się", "walcz o swoje, pokaż czyje to wiaderko" itp.
Jagódka też przechodziła taki okres. Umówiliśmy się wtedy, że nawet my, jeśli chcemy wziąć jakąś jej rzecz, musimy zapytać ją o to, i poczekać na pozwolenie, a jeśli nie pozwoli, nie możemy wziąć. Uczyliśmy ją też, że każde z nas ma własne rzeczy i jeśli chce się pożyczyć/wziąć czyjąś rzecz, trzeba zapytać, a właściciel ma prawo odmówić, ale MOŻE też pozwolić (z naciskiem na MOŻE, a nie musi czy powinien)
pao - 2007-12-06, 11:38
no i to miałam na myśli
uczmy dzieci się dzielić ale nie na siłę, nie kosztem ich samych. każdy ma prawo do prywatności
Lily - 2007-12-06, 11:57
Karolina napisał/a: | Trzeba dziecku pozwolić na "ne dam". Takie zachowanie wzbudza w nim poczucie siły, kontroli choć czesciowej nad rzeczywistością. Dzięki temu uczy się mówić "nie", staje się asertywne. | no właśnie, ja to mogę potwierdzić jako osoba, której rzeczy brano wielokrotnie bez pytania - jako już dorosła osoba na studiach nie potrafiłam w ogóle się przeciwstawić takim zachowaniom, za to nękała mnie bezsilna złość - ale nigdy nie odważyłam się stanowczo powiedzieć "nie bierz mojego kubka bez pytania" - więc brał kto chciał
pao - 2007-12-06, 12:03
tak mnie właśnie tknęło. truizm to ale warto podkreślić:
istota nie jest niezachęcanie dziecka do dzielenia się, ale raczej poszanowanie jego własności... jeśli pytamy dziecko o zgodę, pukamy do jego pokoju itp to wtedy i ono chętniejsze jest do tego by sie dzielić.
ważne jednak by pamiętać, że zadając pytanie zawsze możemy usłyszeć NIE i to nie powinniśmy uszanować
u nas to dość naturalne, bo moja mama tak mnie uczyła, zatem i moje dziewczyny są tego samego uczone. zresztą cała rodzina pierwsze wypowiedziane znaczeniowo słowo na koncie ma NIE
Karolina - 2007-12-06, 19:42
Tymek ma różne jazdy na punkcie własności, zabawki traktuje jako wspólne, niektóre autka jako swoje. Często zabiera Mii, ale zawsze mówię mu, żeby przyniósł jej coś innego do zabawy. Często jest też tak że z własnej inicjatywy przynosi Mijce różne zabawki - jej ulubione, kiedy ona zaczyna marudzić lub płakać. Na szczęście Mia jeszcze znosi dobrze wszystkie podmiany
gosiabebe - 2007-12-07, 08:57
////mmmmee
Karolina - 2007-12-07, 09:41
Straszna sytuacja, masz rację, ja bym też się wkurzyła za taki nierówny podział prezentów. Ja z kuzynką mam rok różnicy a zawsze dostawałyśmy taki sam prezent i było ok, każda zadowolona. Babcia może sobie coś przemyśli jak zobaczyła płaczącą wnuczkę...
malina - 2007-12-07, 14:29
Mala_Mi napisał/a: | Małe dziecko uważa swoje rzeczy (zabawki, ubranka, wózek itd.) za "przedłużenie siebie" i nie ma to nic wspólnego z "przywiązaniem do materii" |
Dokładnie!Jest to jeden z etapów - prawidłowy - w rozwoju małego człowieka.Ja nie postrzegałam tego nigdy jako problemu czy kłopotu.Zuzia dzieliła sie zabawkami np w piaskownicy,kilka razy nie chciała - zazwyczaj pomagały tłumaczenia z raz czy dwa tylko nie dała i uszanowaliśmy to.Warto zachęcać,tłumaczyć ale pao napisał/a: | ważne jednak by pamiętać, że zadając pytanie zawsze możemy usłyszeć NIE i to nie powinniśmy uszanować | Pamiętam,że niektórzy bardzo się dziwili,że tak poważnie z nią rozmawiam,że pewnie i tak nie rozumie itd,tymczasem ona świetnie wiedziała o co chodzi(pomijam, że wtedy już całkiem dobrze mówiła)
Zuzia ma o rok młodszą kuzynke i często było tak,że chciała sie bawić tym czym ona - nie zabierała jej jednak zabawki tylko przynosiła inna i próbował się wymienic,jak Mała nie chciała przynosiła kolejną - tak długo aż jakaś ją zainteresowała.Dzieki temu uniknelismy sytuacji,ze wyrywa z rąk itd,nawet wtedy gdy zabawka należała do niej.
Nigdy nie kazałam dzielić sie na siłe,a często widziałam takie sytuacje - gdy np rodzić czy babcia na siłe zabierała coś dziecku i dawał innemu bo przeciez tak fajnie sie dzielic.
Lily - 2007-12-07, 14:32
malina napisał/a: | bo przecież tak fajnie sie dzielić. | dzielić pewnie tak, ale nie odbierać siłą - to przecież przemoc...
pao - 2007-12-09, 17:31
gosiabebe, strasznie przykra sytuacja... nie dziwię sie niechęci do dalszych odwiedzin, szczególnie, ze ja byłam taka czarna owcą w rodzinie mego taty...
gosiabebe - 2007-12-09, 18:50
ja też byłam ( i dalej jestem ) czarną owcą w rodzinie mamy. Teraz mam to gdzieś ,ale pamiętam ,że jak byłam mała to było mi strasznie przykro w podobnych sytuacjach
majaja - 2007-12-10, 14:18
gosiabebe napisał/a: | Teraz mam to gdzieś ,ale pamiętam ,że jak byłam mała to było mi strasznie przykro w podobnych sytuacjach |
Bywa, przyznam, że miałam chwile wrednej satysfakcji wiedząc jak skończył ukochany wnuczek mojej babci, świętoszek zawsze bez winy .
orenda - 2008-08-08, 21:31
Cytat: | Moja Liwia jest chyba wyjątkiem, bo nie miała problemu i nadal nie ma z dzieleniem się. Każdemu na dzień dobry podaje swojego ukochanego misia, z którym wszędzie chodzi. | Zdecydowanie dużo zmieniło się w tej kwestii. Mądrze tu prawicie dziewczyny, że powinno się dać dziecku prawo do decydowania o swoich rzeczach, a niedawno Li zaczęła bardzo intensywnie bronić swoich rzeczy, a ja chyba zbyt ulegam presji, że to nieładnie, kiedy dziecko nie chce się podzielić. Zastanawiam się jak pomóc jej przejść ten czas "to moje", żeby nie naruszać jej granic a jednocześnie żeby nie wspierać zbytniego egoizmu i nie została takim "liskiem-chytruskiem".
Tobayashi - 2008-08-08, 22:29
Nie wiem, czy to działa u wszystkich dzieci (pewnie nie, bo każdy jest inny), ale ja po prostu cierpliwie i spokojnie tłumaczę Tobciowi i zachęcam go do dzielenia się, pożyczania, chociaż jeszcze w ogóle nie mówi (przynajmniej nie po polsku). Uczę go też, że jak jakieś dziecko mu odmawia, to trudno. Kiedy on mówi stanowcze nie, wtedy tłumaczę temu drugiemu dziecku, że mój krasnal jest bardzo przywiązany do zabawki i teraz się nie da jej pożyczyć, może innym razem. Jest przy tym czasem trochę płaczu, no ale nie da się wszystkich zadowolić.
Chyba mamy jednak szczęście, bo większość mam, jakie spotykamy ma dość podobne podejście, czyli tłumaczenie plus szanowanie woli dziecka. Dodatkowo jeszcze wyznaję zasadę, że jak się tylko da, zostawiać dzieci, by same rozwiązały konflikt i czasem się udaje. Kiedyś po prostu pękaliśmy ze śmiechu z kilkoma rodzicami obserwując naszych synków w piaskownicy, którzy z bardzo poważnymi minami na zmianę zabierali sobie swoje autka, oddawali, podkradali, wyrywali, wymieniali się i to bez jednego słowa - to było cudne, jakoś sobie poradzili i obyło się bez naszej interwencji i bez łez. Ja zawsze mówię, że nie wkraczam do akcji aż do "pierwszej krwi", czyli objawów agresji czy też płaczu któregoś dziecka.
Niedawno mieliśmy taką sytuację, że Tobcio nie chciał dać swojej starej zabawki naszemu gościowi - małej dziewczynce. Był wręcz zaborczy. Mama dziewczynki jest pedagogiem i zgodziłyśmy się, że nie powinnyśmy w takim razie ruszać jego zabawek, nie ma sensu mu ich zabierać na siłę, skoro nie da się przekonać.
Gosiu, jestem pewna, że jest to przejściowy etap i że wkrótce będzie można z naszymi dziećmi głębiej porozmawiać o dzieleniu się i pożyczaniu. Ale wcale nie uważam, że ideałem jest dzielenie się w każdej sytuacji, to utopia. Nie chcemy przecież wychować ofiary, która wszystkim pożycza, choć wcale nie ma na to ochoty i nie potrafi powiedzieć "nie". Jeżeli dzieci są chętne do współpracy i zabawy, niech sobie pożyczają zabawki, ale jeżeli natrafiłabym na małych egoistów, którzy maniakalnie pilnują swego, wcale nie zachęcałabym mojego dziecka do dzielenia się z nimi. No, spróbowałabym, ale jak nie to nie.
agaw-d - 2008-08-09, 12:25
Tobayashi napisał/a: | ja po prostu cierpliwie i spokojnie tłumaczę Tobciowi i zachęcam go do dzielenia się, pożyczania |
ja też tak robiłam i robie, zachęcam do pokazania zabawki lub pozwolenia, żeby inne dziecko się pobawiło, jednak jeśli nie chce tego sama zrobić to jej nie zmuszam i chyba przynosi to skutki. Marcella co raz chętniej dzieli się zabawkami, wymienia się, a najfajniejsze było nie dawno jak spotkałyśmy jej malutkiego kolegę i miała grzechotki i sama mu je dała, później je zabrała, ale dopiero jak szłyśmy. Zawsze jak pożyczy lub wymieni się zabawką to ją chwale, a jeśli nie chce to mówię, że trudno.
va - 2008-08-28, 23:03
mam dwulatkę, która ma od początku bardzo silne poczucie własności, i nie namawiam jej na siłę do dzielenia się niczym, jeżeli nie chce tego robić
czasem się dziwnie z tym czuję, bo dookoła babcie i nianie jak piszecie do tego usilnie namawiają, no a ja nigdy
zdecydowanie wolę patrzeć, jak się dzieci same dogadują (a naprawdę rzadko trzeba interweniować), ew. wziąć uczestników sporu i ustalić kto i czym się bawi
co ciekawe, najczęściej po pierwszej wymianie dochodzi do następnych, a potem bawią się obok siebie. mam na myśli dzieci w zbliżonym wieku
acz cały czas obserwuję ewolucję Łu: kiedyś było nie, bo nie i wszystko nie, teraz tylko najukochańsze nie i w stadiach zmęczenia nie. jak ma dobry humor i jest wypoczęta, zgodnie się zarówno dzieli, jak i korzysta z uprzejmości innych dzieci, jednocześnie jej nie nadużywając
gosia, Ty też masz maleńką dziewczynkę, myślę, że ten etap niedzielenia się jest konieczny i już
|
|