wegedzieciak.pl
forum rodzin wegańskich i wegetariańskich

Off-topic - Mój pomysł na menu dla dziecka - z onetu

Cytrynka - 2007-12-21, 08:11
Temat postu: Mój pomysł na menu dla dziecka - z onetu
Mój pomysł na menu dla dziecka
19.12.2007
Mam superowego 9 miesięcznego chłopczyka, chociaż go nie wychowuje na co dzień tzn.

Mam superowego 9 miesięcznego chłopczyka, chociaż go nie wychowuje na co dzień tzn. spędzam z nim czas tylko po pracy i wieczorami. A odnośnie problemów żywieniowych to mój Igorek je dosłownie już wszystko w prawdzie nie sam ale wszystko.
Ziemniaczki, zupki, kotlety, buraczki zasmażane, wędlinę, sałatki, owoce i najbardziej lubi chyba czekoladę i słodycze. no i oczywiście nie zapominajmy o mleku dla dzieci...
Drodzy rodzice nie bójcie się uczyć swoje pociechy jeść normalne jedzenie bo w końcu kiedyś będą musiały zacząć ....!!!
pozdrawiam
Irek.99

hxxp://dziecko.onet.pl/4728,0,0,moj_pomysl_na_menu_dla_dziecka,artykul.html

pao - 2007-12-21, 09:18

dodałam komentarz...
Ewa - 2007-12-21, 09:21

Ja tam nie widzę żadnych komentarzy :-|
pao - 2007-12-21, 09:24

jest tylko mój. na razie.
rosa - 2007-12-21, 09:43

ten styl odżywiania dzieci króluje wśród pracowników u mnie w firmie
maskakron dla mnie

kofi - 2007-12-21, 09:48

Irek reprezentuje podobne podejście, jak moja mama, która dumą opowiada, jak rzuciłam się na czekoladę w wieku 6 miesięcy, a w wieku 4 lat wypiłam szampana z jej kieliszka i spadłam z krzesła. Dobrze, że uzależniłam się tylko od czekolady...
Lily - 2007-12-21, 09:55

Ja się zgadzam, że dzieci muszą jeść w końcu "normalne jedzenie", tylko kwestia tego, co dla kogo jest normalne...
kofi - 2007-12-21, 10:02

Lily napisał/a:
Ja się zgadzam, że dzieci muszą jeść w końcu "normalne jedzenie", tylko kwestia tego, co dla kogo jest normalne...

No właśnie :lol:

Marcela - 2007-12-21, 10:10

Spotkałam się też z taką opinią,że maluszkowi należy dawać "normalne" pryskane warzywa, bo jeśli nie, to później będzie zbyt delikatny i będą problemy. "Niech się przyzwyczaja" inaczej będzie zbyt "wydelikacony". To cytaty z jego mamy. Przypomina mi to trochę hartowanie, tylko że w tym przypadku to idiotyczne jest całkiem. Zawsze mi trochę żal takiego maluszka z batonikiem albo chipsami w łapce.
Alispo - 2007-12-21, 10:13

Marcela napisał/a:
Spotkałam się też z taką opinią,że maluszkowi należy dawać "normalne" pryskane warzywa, bo jeśli nie, to później będzie zbyt delikatny i będą problemy. "Niech się przyzwyczaja" inaczej będzie zbyt "wydelikacony".


tia...to reakcja moich rodzicow na moje eko-poglady..ale co coekawe mnie karmili wszystkim najzdrowszym z dzialeczki...naprawde wypas i jestem im za to wdzieczna.."ale w tych czasach" :roll:

dynia - 2007-12-21, 10:15

Nie,no jasne,ze dieta jak najbardziej ''superowa'' ;-) Przeciez im wczesniej zaczniemy obciążąc organizm dziecka takimi ''normalnymi'' produktami tym lepij,szybciej sie nauczy je tolerowąc a przeciez o to wszystkim chodzi,zeby jak najszybciej przestać z wydziwianiem i gotowaniem dziecku w drugim garnku ]:-> Dodalabym jeszce od siebie ,ze ząbkującemu niemowlęcie ulge przyniesie gryzienie super wysmazonych frytek lub twradego jak podeszwa kawałka polędwicy :roll:
Lily - 2007-12-21, 10:16

dynia napisał/a:
ze ząbkującemu niemowlęcie ulge przyniesie gryzienie super wysmazonych frytek lub twradego jak podeszwa kawałka polędwicy

mylisz się dynia, najlepsze są kabanosy - słone ;)

Christa - 2007-12-21, 10:34

Ja slyszalam tutaj o dziewczynie, ktora paromiesiecznego niemowlaczka karmila frytkami z Maka i jeszcze sie bronila, ze daje mu tylko to miekkie ze srodka, a nie "skorke" :roll: . Normalnie masakra.
Lily - 2007-12-21, 10:37

Wielu ludzi myśli (w tym mój A.), że jak coś nie szkodzi od razu (to znaczy nie daje gwałtownych objawów) to nie szkodzi wcale. Czyli jak za przeproszeniem nie rzygasz i nie masz sraczki, to znaczy, że dobre było.
dynia - 2007-12-21, 10:38

Lily napisał/a:
dynia napisał/a:
ze ząbkującemu niemowlęcie ulge przyniesie gryzienie super wysmazonych frytek lub twradego jak podeszwa kawałka polędwicy

mylisz się dynia, najlepsze są kabanosy - słone ;)

Co racja to racja ;-)

rosa - 2007-12-21, 10:38

Christa napisał/a:
Ja slyszalam tutaj o dziewczynie, ktora paromiesiecznego niemowlaczka karmila frytkami z Maka i jeszcze sie bronila, ze daje mu tylko to miekkie ze srodka, a nie "skorke" :roll: . Normalnie masakra.

:shock: :shock: :shock:

Lily - 2007-12-21, 10:39

Ktoś też pisał o niemowlaku karmionym mlekiem z woreczka zagęszczonym budyniem, żeby się lepiej najadł...
dynia - 2007-12-21, 10:39

Lily napisał/a:
Wielu ludzi myśli (w tym mój A.), że jak coś nie szkodzi od razu (to znaczy nie daje gwałtownych objawów) to nie szkodzi wcale. Czyli jak za przeproszeniem nie rzygasz i nie masz sraczki, to znaczy, że dobre było.

Dokładnie tak!Niestety procesy destrukcyjne sa o wiele bardziej trwałe i czasem przez wiele lat moga nie dawac objawów :-?

[ Dodano: 2007-12-21, 10:45 ]
Christa napisał/a:
Ja slyszalam tutaj o dziewczynie, ktora paromiesiecznego niemowlaczka karmila frytkami z Maka i jeszcze sie bronila, ze daje mu tylko to miekkie ze srodka, a nie "skorke" :roll: . Normalnie masakra.

No co ,przeciez w reklamach fuckdonald wystepuja małe dzieciaki i zestawy sa z zabawkami czyli wprost stworzone dla niemowlat,nie wiem dlaczego sie tak dziwisz ;-)

W Stanach za to coca-cola podstepnie produkowala butelki ze smoczkiem takie do mleka sztuczngo(niby tylko rekalama) za to wiele matek uznało to jak przyzwolenie do dawnai kolki 6 miesieczniakom :-? Strasznie duzo takich faktów jest w tej ksazce ''Kraina fastfoodow'' ,kniga prawie horror niestety bez literackiej fikcji :-(

kofi - 2007-12-21, 10:52

U nas lekarze dalej zalecają na zatrucia podawanie coca-coli. Żeby kwas fosforowy wytrawił bakterie chyba...
Christa - 2007-12-21, 10:57

dynia, kofi, jestem w szoku. No i to zageszczanie budyniem... Kurcze, niektorzy rodzice naprawde nie mysla.
Lily - 2007-12-21, 11:00

kofi, ale to ponoć skuteczne naprawdę ;) na grypę żołądkową zwłaszcza (już ten temat był na forum)
pao - 2007-12-21, 11:03

paradoksalnie cola może być dobrym lekiem na zatrucia. tylko odgazowana i ciepła.
no i tylko na zatrucia czyli sporadycznie jak to z lekami bywa ;)

magdusia - 2007-12-21, 12:08

słyszałam o dziewczynie która swojemu dziecku
(nie miało jeszcze roku)gdy leżało w szpitalu przynosiła zupki chińskie.

dynia - 2007-12-21, 12:42

magdusia napisał/a:
słyszałam o dziewczynie która swojemu dziecku
(nie miało jeszcze roku)gdy leżało w szpitalu przynosiła zupki chińskie.

No pewnie,że tak szybko i łatwo można przyrządzić ,ciepły ,smaczny posilek :-P

Capricorn - 2007-12-21, 12:44

cola odgazowana ciepła działa, potwierdzam.

co do innych debilizmów żywieniowych - kandydatka na nianię Wojtusiową też mi opowiadała, jak to ona i jej rodzeństwo "jedli wszystko, smażone wątróbki i zupy na occie i jakoś nic im nie było" (jej siostra zmarła na z powodu całkowitej niewydolności wątroby, szczegół).

Natomiast, z innej strony: gdybyśmy mieli komentować każdy debilny wpis na onecie, to nie starczyłoby nam życia. Dużo tam nie tylko czystej krwi debili, ale i prowokatorów. Szkoda nerwów.

huanita - 2007-12-21, 13:19

masz racje capri. ja nawet jak słysze bzdurne poglądy innych matek to nawet nie reaguje bo szkoda mi na to nerwów
YolaW - 2007-12-21, 17:49

Moja kuzynka ma 10 miesięcznego synka. Ostatnio mówiła mi, że Mały je już zupki ona gotuje mu na 2 dni np. Ja na to zupełnie zwyczajnie po prostu zapytałam czy coś jeszcze wtedy je na ten obiad (nie miałam na myśli nic złego), a ona na to usprawiedliwiając się: Ale na mięsie i z kawałeczkami mięsa :shock: :shock:
Dodam, że chyba nie kojarzy, że jestem wegetarianką.
Jej starszy syn wychował się na Monte i do dziś nie jada warzyw, a ma już 8 lat.

ewatara - 2007-12-21, 19:59

rosa napisał/a:
Christa napisał/a:
Ja slyszalam tutaj o dziewczynie, ktora paromiesiecznego niemowlaczka karmila frytkami z Maka i jeszcze sie bronila, ze daje mu tylko to miekkie ze srodka, a nie "skorke" :roll: . Normalnie masakra.

:shock: :shock: :shock:

tak ja sama też widziałam takie rzeczy - w Anglii norma, dziecko ledwo potrafiło samo usiedzieć, nawet ząbków nie widziałam, a już frytki mu dawali, a jak zjadło to samo wyciągało ręce !!!! no i oczywiście dostawało następne i kolejne, ale A. to kraj gdzie przykłady idiotyzmów można mnożyć pęczkami... dzieci mają dzieci (jeden z krajów o największej liczbie młodocianych rodziców), więc nie dziwota takiego stylu życia, ani ich późniejszej megaotyłości, ale w szoku byłam niezłym.
Tam dzieci po godzinach lekcyjnych lub w trakcie z papierami (do robienia notatek) chodzą po Mc D. i Burg. K. itp z opiekunem i uczą się jak zamawiać "te zdrowe" posiłki ... więc też nie ma się czemu dziwić - "czym skorupka za młodu nasiąknie tym ...."
o coli też słyszałam, nie mówiąc, że wczoraj byli u mnie rodzice i mój ojciec zamoczył wafelkową rurkę w coli i podał (prawie) małej, ale na szczęście ją od tego uchroniłam! Boże co za pomysły!!!

malina - 2007-12-21, 20:58

ewatara napisał/a:
w Anglii norma, dziecko ledwo potrafiło samo usiedzieć, nawet ząbków nie widziałam, a już frytki mu dawali, a jak zjadło to samo wyciągało ręce !!!! no i oczywiście dostawało następne i kolejne, ale A. to kraj


Dwa lata temu,zimą bardzo często chodziłam z Zuzią(miała wtedy 9-12 mscy) i koleżanką do takiej tawerny nad morzem na coś cieplego do picia.W związku z tym,żę to jedyne takie miejsce w okolicy gdzie nie można palić i jest spro miejsca było tam zawsze przynajmniej kilkoro maluchów,często w podobnym do Zuzi wieku.Za każdym razem ona była jedynym dzieckiem które nie jadło frytek :roll: Pamiętam zdziwienie innych mam gdy czestowały ją,a ja mówiłam,że nie je takich rzeczy,pytania w stylu "Jak,to jeszcze nie je?!"

ewatara - 2007-12-21, 21:10

No właśnie, ja też już się boję, takich reakcji, bo nie mam zamiaru zbyt szybko dawać czekolady czy chipsów (bo nie napiszę że nigdy- po pewnie byłoby to nierealne...)żeby wcale tego nie jadła, ale póki się da... problem będzie jednak, jak będzie widzieć, że dzieci mają i pojawią się pytania czemu ja nie ??? i odpowiedzi "życzliwych mam"- czemu by jej nie dać...
przypomniała mi się sytuacja jak widziałam znajomą w wakacje prawie codziennie i jej 3 letni synek miał podczas każdego z tych spotkań paczkę chipsów, a do tego często jeszcze paluszki lub coś podobnego, po którymś z takich spotkań pytam ją czy nie szkoda jej tak dawać mu to i przyzwyczajać od małego do takich rzeczy? - odpowiedziała, że ona mu "generalnie" takich rzeczy nie daje, tyko tak wyjątkowo (a było codziennie... :-/ )

YolaW - 2007-12-21, 22:11

ewatara też to zauważyłam w UK. W community centre ja dawałam Emily rodzynki albo owoce a inne Maluchy biegały z chipsami.
malina - 2007-12-21, 22:15

ewatara napisał/a:
problem będzie jednak, jak będzie widzieć, że dzieci mają i pojawią się pytania czemu ja nie ??? i odpowiedzi "życzliwych mam"- czemu by jej nie dać...


Mnie najbardziej właśnie wkurza wtrącanie się zupełnie obcych osób odnośnie tego co Zuzia je.Już wczesniej pisałam o jakiejs babci która na siłe wciskała jej ciastka,choć podziękowałam mówiąć,że Zuzia nie je słodyczy :evil: No ale jak stwierdziła ta kobieta(której ledwo siedzący w wózku wnuczek sie zajadał) ciastka to nie słodycze.
Ja zawsze zanim poczęstuje inne dziecko pytam rodzica itd czy moge(choć przewaznie chodzi o jakiś owoc) Ostatnio tez jakaś matka w autobusie się dziwiła,żę Zuzia ma już prawie 3 lata,a jeszcze paluszków nie jadła :roll:
4- letni synek kumpeli o którym tez kiedyś pisałam jest niejadkiem.Niedawno byłam w szoku(Zuzia tez0 gdy zobaczyłysmy jak po wcisnieciu mu kilku łyzek zupy wszystko zwymiotował,bo jak stwierdził to nie był jego przysmak.Na pytanie co jest jego przysmakiem odpowiedział "Zelki" Za to na spacerach udaje mu się czasem wmusić pączka lub frytki :roll:

huanita - 2007-12-21, 23:47

moje koleżanki jakoś rozumieją to że jak nas odwiedzają to kupują owoce zamiast słodyczy ale niestety większość osób patrzy się na mnie jak na idiotkę kiedy mówię żeby nie częstować Kacpra słodyczami. Najlepsze jest to że Kacper przepada za jedzeniem i jeśli mu czegoś nie pozwalam to jest płacz jakby był głodzony.
Capricorn - 2007-12-21, 23:54

malina napisał/a:


(...) podziękowałam mówiąć,że Zuzia nie je słodyczy :evil:

(...) Ostatnio tez jakaś matka w autobusie się dziwiła,żę Zuzia ma już prawie 3 lata,a jeszcze paluszków nie jadła :roll:


tak sobie myślę, że własciwie to nie musisz obcym ludziom niczego tłumaczyć. Nie bo nie, i już.

Malati - 2007-12-22, 00:05

----
malina - 2007-12-22, 00:08

Capricorn napisał/a:
tak sobie myślę, że własciwie to nie musisz obcym ludziom niczego tłumaczyć. Nie bo nie, i już.


Dokładnie.Tylko,że w tym wypadku babcia się na mnie wkurzyła po tym jak odmówiłam :shock: ,podeszła do Zuzi i zaczeła jej na siłe wciskać to ciastko do ręki :evil:

Malinetshka - 2007-12-22, 01:16

Jeny, jakie przykre są te zachowania niektórych..., niech jedzą co chcą, ale żeby chociaż się nie wtrącali :/
alcia - 2007-12-22, 21:01

Moja siostra dzisiaj uczyła swojego 3-letniego synka jeść samodzielnie. Miał na kolację kromkę białego chleba w pseudo-masłem i "serek" Danio. Chórem klaskali mu za każdym razem, kiedy brał łyżeczkę do ręki i próbował wkładać ją z tym czymś do buzi, oraz gdy po porozrywaniu chleba na kawałki, wsadził czasem kawałek do ust. Po kilkunastu minutach takiego cyrkowania dostał w nagrodę kawałek sernika i szczęściwe, najedzone tą kolacją dziecko poszło spać.
Straszne to dla mnie, no ale to ja jestem przecież dziwakiem :-|

Capricorn - 2007-12-22, 21:19

alcia napisał/a:
Moja siostra dzisiaj uczyła swojego 3-letniego synka jeść samodzielnie.


hm, do trzeciego roku życia go karmili? lekki szok dla mnie, moje jadły same (choć pod nadzorem) gdzieś jako roczniaki.

malina - 2007-12-22, 21:43

Capricorn napisał/a:
hm, do trzeciego roku życia go karmili? lekki szok dla mnie, moje jadły same (choć pod nadzorem) gdzieś jako roczniaki.


Moja koleżanka do dziś karmi swojego czterolatak - ineczej nic nie zje(chyba,że frytki lub żelki :roll: ) ,kuzynka zaś swoją 3 latke bo tak jest szybciej i wygodniej...

alcia - 2007-12-22, 21:58

malina napisał/a:
ineczej nic nie zje(chyba,że frytki lub żelki :roll: ) ,kuzynka zaś swoją 3 latke bo tak jest szybciej i wygodniej...

otóż to :roll:

Lily - 2007-12-22, 22:15

Ja kiedyś widziałam dziewczynkę 2,5-letnią, która zjadała cały obiad sztućcami bez żadnego problemu ;) To chyba kwestia pozwolenie w odpowiednim momencie na samodzielność, bo jak się to przegapi i będzie karmić, to i 5-latek może sam nie jeść.
Marcela - 2007-12-25, 21:23

Capricorn napisał/a:
moje jadły same (choć pod nadzorem) gdzieś jako roczniaki.

Capri, jak to zrobiłaś? Moje dziecko ma 11 mies.i ciągle większą frajdą niż prawdziwe jedzenie jest rozsmarowywanie wszystkiego jak leci na blacie stolika albo zrzucanie talerzyka na podłogę. Do buzi trafia naprawdę niewiele niestety.... Może masz jakiś patent na roczniaka?

Capricorn - 2007-12-25, 22:08

Hm. W zasadzie nie czyniłam żadnych szczególnych starań. Dziecko siedziało obok nas, przy stole, w swoim krzesełku do karmienia. Proces usamodzielniania był stopniowy (coraz mniej naszej asysty) i jednocześnie maksymalnie nastawiony na "normalnosć i naturalnosć procesu jedzenia" - czyli żadnego: bbbrrrrrrrr, leci samolocik, ani też łyżeczkę za dziadka, łyżeczkę za babcię. W momencie, gdy dziecko przestawało jeść, z zaczynało bawić się jedzeniem (jeśli cokolwiek zostało, hehe) wyjmowaliśmy je z krzesełka i kończyliśmy posiłek. Ale częściej było odwrotnie, kończyły swoje porcje i dostawiały się do naszych. :D do dziś są to dzieci, które lubią jeść ;-) poza tym, wiele osób zwracało uwagę na ich sporą samodzielność. Ja siam / ja siama, szybko nauczyli się powtarzać ;-) Takie egzemplarze fajne po prostu.
Marcela - 2007-12-25, 23:16

Capricorn napisał/a:
do dziś są to dzieci, które lubią jeść

Szczęściara.... ja mam model o nazwie "ne ne ne ne!!!!"

rosa - 2007-12-26, 18:29

ja miałam takie modele ja Marcela i gdybym nie karmiła to by nie jedli NIC. a gdy byli mali nie jedli słodyczy, więc nie w tym tkwił problem
ja jako dziecko również nie lubiłam jeść, więc może to dziedziczne :-)

dort - 2007-12-27, 11:52

pao napisał/a:
paradoksalnie cola może być dobrym lekiem na zatrucia. tylko odgazowana i ciepła.



w takiej postaci jest również bardzo skutecznym odrdzewiaczem :-P

Malroy - 2007-12-27, 13:05

wiem po sobie, że łatwo nie jest nauczyć dziecka jeść zdrowo, jeżeli jadło mniej zdrowo, ale chwalenie się jak to 9msc chłopak wcina wszystko co popadnie to przesada.

Pao mam nadzieję, że trafimy na dobrych lekarzy :)

Moja córcia uwielbia słodycze, babcie nie widzą problemu, w domu nie je, ale za to wcina chleb, na szczęście coraz częściej ciemny z dźemem, lub samym masłem. Mięso wcina drobiowe, też jej smakuje. Jogurty naturalne z płatkami. Z owoców cytrusy wszelkie, banany, gruchy, jabłka. Zero warzyw niestety :/ - nie wiem jak to przemycić :( Zero zup, ziemniaków. Strasznie się martwię. Do tego po świętach widać, że utyła :(

Lily - 2007-12-27, 15:51

Malroy, mówisz o starszej?
Ewa - 2007-12-27, 16:45

Malroy napisał/a:
Zero warzyw niestety :/ - nie wiem jak to przemycić

A czy córcia lubi kotlety? U mnie Nati warzywa jada w dwóch postaciach - w zupie albo właśnie przerobione na kotlety. O warzywkach do drugiego dania lub na kanapce to raczej można zapomnieć ;-)

rosa - 2007-12-27, 17:29

Franek tak samo ja Nati :-D

może są warzywa które Twoja córeczka lubi i na nich opierać danie, np. do sosu "pomidorowego do spaghetti" dodać marchewkę, paprykę, czerwoną soczewicę itp jest wiele możliwości
Franek wie z czego jest sos, ale woli w wersji zmiksowanej niestety. a ja wolę zmiksować niż się kłócić, albo martwić, że nic nie zjadł
ja gotuję to co on lubi, bo wiem że zje, i staram się na maksa przemycić co się da

trzeba próbować :-D

a o słodyczach, to chyba możecie ty i twoja żona zadecydować, a nie babcie :-D

Malroy - 2007-12-27, 20:18

Lily napisał/a:
Malroy, mówisz o starszej?


tak o starszej, młodsza je wszystko - dziwne, mięsa nie lubi, jadła kiedyś jedynie w słoiczkach, teraz nie je wcale. Ale Aidka je, co do słodyczy to chyba babcie zaczynają rozumieć, że szkodzą, to jest dobre. Czasami uda się przemycić warzywka w kotletach, np: z soczewicy, albo smażona cukinia.

Ania D. - 2007-12-27, 20:32

Malroy, ja bym wyrzuciła z domu dzemy sklepowe. Tam jest tak duzo cukru, chemii i tak mało owoców (czasem tylko 10%), że nie warto tego absolutnie podawać dzieciom. To nie ma żadnej wartości odżywczej, a jeszcze zabiera z organizmu witaminy i minerały. Przy ustawionym na słodkie (b. słodkie) smaku dziecko nie będzie chciało jeść tego, co ma delikatny smak (warzywa). Nie jestem też zwolenniczką kotletów dla maluchów.
Warto, by w domu nie było rzeczy, których nie chcemy podawać dzieciom.
Spróbuję juto zrobic jakąś pastę marchewkową, może z wiórkami, może córce by smakowała. Postaram się pomyśleć na kilkoma potrawami dla dziecka, może coś by smakowało. Na pewno warto zaczynać od marchewki, bo jest słodka i nie ma intensywnego, charakterystycznego smaku.
Myślę,że warto poruszać delikatnie tematy związane z jedzeniem, np. przy okazji czytania książek. Ja czytam teraz Franklina, w jednej Franklin mówi, że nie lubi brukselki. Pawełek, który do tej pory jadł ją chętnie, też zaczął mówic, że jej nie lubi. Od tej pory czytam już inną wersję: Franklin zajada się brukselką i dziękuje opiekunce za jej ugotowanie. To nie może być oczywiście natarczywe, ale takie delikatne przemycanie i pochwała z ust ulubionych bohaterów zdrowego jedzenia. Warto też chwalić córkę za zjedzenie czegoś zdrowego i chwalić ją potem przy dziadkach (lub prosić - jak córka nie słyszy- bo potem dziakowie sami mówili z uznaniem, że dziecko cos slicznie zjadło).

alcia - 2007-12-27, 21:16

Ja też małej Kai przemycałam zawsze to czego nie chciała zjeść w notmalnej postaci - w formie kotletów, pulpecików, kulek, placuszków... W takiej formie wszystko zjadała! :)
Ania D. - 2007-12-27, 21:21

Bardziej podobają mi sie pulpety czy kulki (takie przygotowywane na parze lub w piecyku), ale nie jestem za tym, by warzywa były tylko w postaci kotletów. Nie chciałabym przyzwyczajać dziecka, że zawsze na obiad jest kotlet, u nas gości b. rzadko, najczęściej wtedy, gdy są goście, a tak to sporadycznie.
magdusia - 2007-12-27, 22:08

moje dziecię z kolei nie przepada za surówkami,choć kiedyś lubiła
macie może na to jakiś patent?

YolaW - 2007-12-27, 23:14

Faktycznie coś w tych kotletach jest. Mój siostrzeniec raz u mnie zajadał się kotletami z czerwonej soczewicy a jak się następnego dnia dowiedział, że w lodówce jest ostatni to go musiał mieć!! Ogólnie bardzo ładnie je warzywa, ale te kotlety to był hit.

[ Dodano: 2007-12-27, 23:15 ]
rosa napisał/a:
a o słodyczach, to chyba możecie ty i twoja żona zadecydować, a nie babcie

no właśnie...

Ewa - 2007-12-27, 23:17

Ania D. napisał/a:
Nie chciałabym przyzwyczajać dziecka, że zawsze na obiad jest kotlet

Nie no, u nas nie jest zawsze. Jadamy również inne rzeczy ;-) . Nati też chętnie zjada kasze lub makarony wymierzane (polane) z jakimiś duszonymi warzywkami i ukochane naleśniki z farszami warzywnymi. Nie toleruje natomiast surówek czy sałatek i wtedy przydaje się kotlet. Np. zjedzona łyżka buraczków, kotlecik na talerz :-D

bajka - 2007-12-28, 00:09

rosa napisał/a:
ja miałam takie modele ja Marcela i gdybym nie karmiła to by nie jedli NIC

tez mam podobny model w domu... :-/

strzeszynek - 2007-12-28, 01:35

ewatara napisał/a:
przypomniała mi się sytuacja jak widziałam znajomą w wakacje prawie codziennie i jej 3 letni synek miał podczas każdego z tych spotkań paczkę chipsów, a do tego często jeszcze paluszki lub coś podobnego, po którymś z takich spotkań pytam ją czy nie szkoda jej tak dawać mu to i przyzwyczajać od małego do takich rzeczy? - odpowiedziała, że ona mu "generalnie" takich rzeczy nie daje, tyko tak wyjątkowo (a było codziennie... )

pewnie miała na myśli, że w wakacje, święta i inne tego typu okazje...

[ Dodano: 2007-12-28, 01:41 ]
nasz dwuletni bratanek to ma dietę-cud. Rodzice przyzwyczaili go do słodkiego i chipsów (kupują mu nie małe, a te megapaki!) Siedzimy u nich w gości, oni z zakupów (2duże paki chipsów m.in.), on wchodzi do pokoju, zajada krówkę. Po chwili przynosi torebkę cukierków (myślałam, że żelki, bo tak szybko jadł), potem Kubusia, potem ciasto, potem nektar porzeczkowy (no dobrze, ciut! kwaskowaty). Mandarynką to się bawił jak piłką (widać do tego służą owoce). Przerażające trochę.

YolaW - 2007-12-28, 21:34

strzeszynek czas zacząć wychowywać brata :)
strzeszynek - 2007-12-28, 22:39

szwagra. obawiam się, że nic to nie da :-/
moTyl - 2007-12-29, 13:51

tak na dobrą sprawę to niektórzy ludzie nawet nie mają pojęcia, po prostu nie zdają sobie sprawy, że robią dzieciom krzywdę

pomijam skrajne przypadki, jak ten wspaniały pomysł na żywienie 9 miesięcznego dziecka, a mam na myśli przeciętne mamy, z których wiele czyta, żeby się dowiedzieć jak postępować - tylko w przeróżnych, nawet polecanych, książkach różne rzeczy są napisane np. o wprowadzaniu mięsa do diety, jest napisane, że od któregośtam miesiąca można i żadne informacje o antybiotykach i sterydach w nim zawartych nie są podane... nie każda mama trafi na odpowiednią literaturę (lub wegedzieciaka ;-) ) zresztą nie chodzi mi tylko o mięso, ale także o stosowanie kasz i innych zdrowych rzeczy. i potem powstają stereotypy, że monte to takie zdrowe, że na codzień to się jada ziemniaki i kotlet itd.

Lily - 2007-12-29, 14:42

I dziecko koniecznie musi jeść biszkopciki, herbatniki itp.
ketsisu - 2007-12-29, 15:26

Dlatego ważne jest uświadamianie, nawet nie nastawianie na wegetarianizm, przecież dziecko to nie byle co.... A że niektórym trudno do rozsądku przemówić... Cóż, za parę lat się okaże, co wynika z takiego odżywiania
sylv - 2007-12-29, 16:22

Aisha napisał/a:

od razu dziecko bedzie wiedzialo, ze Kosciol to cos wyjatkowego.. TAM SIE DOSTAJE JEDZENIE, WYSTARCZY RAZ ZAKRZYKNAC .... :\ .


co ma piernik do wiatraka, to nie wiem.... :-?

Lily - 2007-12-29, 16:52

jedzenie na uspokojenie :|
eenia - 2007-12-29, 22:45

A mój Franek znany żarłok i wszystkożerca ( wege ma sie rozumieć ;-) ) który to co pół godziny mówił "może byśmy coś zjedli" i który od 13 miesiąca życia jadł sam, po skończeniu 3 roku życia odmienił się, większość potraw nagle mu nie smakuje, je malutko i niechętnie, nawet jego ulubione wcześniej hity tylko posmakuje i nie zjada wszystkiego, trzeba go namawiać do jedzenia co wcześniej NIGDY nie miało miejsca. Chleb teraz jak je, to zostawia skórkę doprowadzając mnie tym do szewskiej pasji, a i nagle karmić czasami go trzeba bo w przeciwnym razie nic nie zje. Ciężko mi do tej zmiany przywyknąć :-(
- 2007-12-30, 09:18

eenia, u nas też trochę podobnie :roll: Jaga jak skończyła rok jadła już samodzielnie i od zawsze w wielkich ilościach, nigdy nie musiałam Jej namawiać...teraz czasem ma odpały, że nie chce jeść sama alboo nie chce czegoś jeść bo Jej to "nie wygląda"...
Malati - 2007-12-30, 10:00

eenia napisał/a:
A mój Franek znany żarłok i wszystkożerca ( wege ma sie rozumieć ;-) ) który to co pół godziny mówił "może byśmy coś zjedli" i który od 13 miesiąca życia jadł sam, po skończeniu 3 roku życia odmienił się, większość potraw nagle mu nie smakuje, je malutko i niechętnie, nawet jego ulubione wcześniej hity tylko posmakuje i nie zjada wszystkiego, trzeba go namawiać do jedzenia co wcześniej NIGDY nie miało miejsca. Chleb teraz jak je, to zostawia skórkę doprowadzając mnie tym do szewskiej pasji, a i nagle karmić czasami go trzeba bo w przeciwnym razie nic nie zje. Ciężko mi do tej zmiany przywyknąć :-(


A nie sądzisz ze ta zmiana może być spowodowana pojawieniem się rodzeństwa? U mojej siostry jest podobnie jej 3,5 letnia córa odmawia samodzielnego jedzenia odkąd pojawił sie jej młodszy brat.Siostra mówi że ma czasami wrażenie że mała sie uwstecznia, nawet zdarzało się jej nie zawołać do ubikacji. Czasami takie reakcje dzieci są typowe w sytuacji gdy pojawi się konkurencja ;-)

eenia - 2007-12-30, 12:01

No nie wiem, młodsza siostra je sama.... myślę, że to chyba taki okres....chociaż kto wie... mam wrażenie ze poprostu stracił apetyt, nawet się martwiłam, że to może jaikś objaw chorobowy, ale ponoć wszystko z nim ok.
dynia - 2007-12-30, 12:06

eenia napisał/a:
No nie wiem, młodsza siostra je sama.... myślę, że to chyba taki okres....chociaż kto wie... mam wrażenie ze poprostu stracił apetyt, nawet się martwiłam, że to może jaikś objaw chorobowy, ale ponoć wszystko z nim ok.


Eenia nic się nie martw,u nas tez taki okres nastał u Jagi,czytałam gdzieś w podręczniku od psychologii dzieciecej,ze to jak najnormalniejszy objaw,który zanika w czwartym r.ż,takze pozostaje nam tylko przeczekac okres buntu ;-)

Agnieszka - 2007-12-30, 13:41

Ada na samym początku swojej jedzeniowej drogi nie była dobrze żywiona. Znała smak sztucznego mleka, było trochę słoików dla dzieci, lubiła rzeczy z białej mąki, słodycze i to co słodkie. Była niejadkiem moimi warzywnymi zupami pluła (kilka razy nawet gdy babcia chciała wcisnąć na siłę wymiotowała). Miała swoje ulubione smaki od zawsze np jabłko żywe a marchewka ze słoiczka. Oczywiście karmiłam bo gdyby nie była karmiona nic by nie zjadła. Na szczęście u nas domowo (ja i rodzice jada się dużo warzyw). Śmiesznie wygląda pobyt w sezonie na działce bo moje dziecko podchodzi do krzaka i zjada jak leci pomidory, maliny, poziomki, paprykę itp.
Smaki jej się zmieniają kiedyś b lubiła dynię, paprykę, kapustę kiszoną itp a teraz nie chce ich jeść.
Wiele rzeczy zmieniłyśmy, dziadki też już wyedukowane (w paczce świątecznej - słodyczowej były orzechy, daktyle, gorzka bio czekolada bez cukru, melon, ananas, mandarynki), nawet mój wuj nie przywozi jej słodyczy
Lubi kiełki, warzywa, owoce (kalafiora wcina na surowo, melon bardziej ja kreci niż arbuz, sałata najlepiej lodowa, kapusta czy biała czy czerwona to na surowo, żywe ogórki tylko z grządki od dziadka itp)
Wiele nawyków to babcie i przedszkole. Na szczęście lubi strączki, pestki, rzeżuchę, szczypiorek (pietruszkę i koperek trzeba przemycać)
Gdy robimy zakupy uczestniczy w nich i może wybierać, czipsy pozwalam na urodzinach ale po zjedzeniu kilku pasuje a jak są owoce to je wybiera). B lubi krupnik z jaglanej to zasługa przedszkola obecnego, tam zjada również surówkę z pora. Wakacyjnie pozwalam np na frytki.
Jedzeniowo bardzo się zmieniła choć wiem, że wiele jeszcze można poprawić.
Mówię jej o jedzeniu, sama wie, że cytrusy to okazjonalnie, jak czegoś nie zna to pyta czy może. Posiłki często robimy wspólnie jak są kanapki kroję odrywam a Ada wyjmuję różne warzywa na wspólny talerz i wówczas może wybierać co nakłada dla siebie często też robi dla mnie zestawy.
Jak chwalę za zjedzenie, to staram się nie mówić np jak ślicznie zjadłaś. W zamian jest: lubię jak łyżka czy widelec stuka o naczynko, miło mi gdy widzę taką niespodziankę. Wówczas Ada sama podkreśla zobacz jak ładnie zjadłam itp. Wyjazdowo, gdy np wykupujemy posiłki nalegam na jedzenie i bywa, że karmię bo nie zawsze mamy możliwość czy czas na to by przygotować zastępstwo obiadu.

Ada ma świadomość że jesteśmy wege, wie, że gdy jest np podziębiona jest reglamentacja pewnych produktów, że różne osoby (np dziadkowie) jadają inaczej niż my, że pijamy soki od miłego pana (tam gdzie kupujemy różne produkty wege), nawet sama powiedziała Pani u której kupuję herbaty i kawę a kiedyś dostawała lizaka, że teraz już nie będzie ich jadła (powiedziała sama bo jak idziemy na bazar robić zakupy to tam się idzie pogadać, w zamian obecnie dostaje kubki, herbatę owocową a przed świętami ananasa i orzechy)
Jakiś czas temu po pobycie dziadka zauważyła cukier w cukiernicy i była zdziwiona że jest. Jak pisałam wyżej b lubi niektóre potrawy przedszkolne albo robione przez znajomych (np sajgonki, kasze i ciasta wg Gaji, tartę Dorotato ze szpinakiem, barszczyk, pieczarkową lub placki mojej mamy, tort naleśnikowy Pepperów.........)
Nam b pomógł odwyk cukrowy i ścisła dieta candidowa.

Malati - 2007-12-30, 13:55

Agnieszka napisał/a:

Nam b pomógł odwyk cukrowy i ścisła dieta candidowa.


Super agnieszka ,jestem pod wrażeniem :-) I my również postanowiliśmy przejść na scisła diete przeciw candidi. Myslę ze ta dieta, a zwłaszcza odstawienie cukru i zywności przetworzonej,pozwoli na regeneracje naszych kubków smakowych i poznanie w końcu i docenienie tego co naprawde smaczne i zdrowe. Tylko ile to trzeba samozaparcia zeby sie nie skusić na to co zakazane ;-)

Agnieszka - 2007-12-30, 14:31

uprzedzam, że odwyk cukrowy nie jest łatwy (no u nas do takich się zaliczał)

Są momenty gdy Ada je ładnie i takie, że nie je. Nawet w przedszkolu zgłaszano ten fakt a sporo donosiłam więc były to rzeczy lubiane). Wiem, że Ada b reaguje na pewne sytuacje emocjonalne i wówczas z jedzeniem jest kiepsko.
Nie mniej są dni zarówno takie, że jedzenie nie wchodzi i takie, że ja wchodzę lub babcia jeśli tam jest co chwilę do kuchni (przedszkolne jest to prośba o dokładki). Gdy upał jada mniej, gdy chora jest podobnie.

rosa - 2007-12-30, 14:34

Aga podziwiam was
ja sobie nawet nie wyobrażam :-|

Agnieszka - 2007-12-30, 14:44

Rosa nie ma za co podziwiać nas zmusiły kwestie zdrowotne. Sama wiesz że nie wszystko u nas idealnie bo inaczej nie szykowałybyśmy się 2 I do szpitala na badania.
moTyl - 2007-12-30, 16:19

Agnieszka, mimo wszystko jest co podziwiać, bo wytrwałyście obydwie i wychodzicie na prostą

Powiem szczerze, że nie spodziewałam się tego, że dzieciom aż do tego stopnia zmienia się smak i apetyt. To znaczy, że jeszcze długa droga przede mną :roll: no ale bez pracy nie ma kołaczy ;-)

eenia - 2007-12-30, 16:27

Agnieszko czytając Twojego posta przypomniało mi się wyraźnie jak Franek zajadał się tymi wszystkimi zdrowymi rzeczami, też je uwielbiał tak jak Twoja Ada, teraz jego jadłospis jest bardzo ubogi. Mam nadzieję, ze to mu poprostu przejdzie.
Agnieszka - 2007-12-30, 18:47

Czarna: byłam z Adą na zwolnieniu od poł listopada prawie do końca stycznia. Pierwsze 2-3 tygodnie byłyśmy same, potem gdy wpadałam do pracy przychodziła moja mama. U nas dieta była b wąska (bez nabiału, glutenu, jajek, słodkich owoców)
Gdybym miała jeszcze raz przez to przejść nie wiem czy bym się zdecydowała. Chleb na zakwasie (u nas na kukurydzianym) nauczyłam sie piec dzięki jednej z forumowiczek.
Od wakacji dieta u nas szersza. Najgorsze były poprzednie święta grudniowe i wielkanocne.

Enia: smaki się zmieniają. Ada jako maluch była kolorystką jadła tylko to, co pomarańczowe, czerwone, żółte. Teraz woli zieloną szparagową, brukselkę czy brokuła. Warto popatrzeć jak o u Was wygląda.

Pewnie 1 będę prosić o wsparcie bo już teraz stresuje mnie pobyt szpitalny (Ada jest mała i kiepsko wyszedł wiek kostny), lekarz wie o diecie ale jest przeciwny. Planowane 2-3 dni szpitalne to i tak masa bagażu do wzięcia (jedzenie, garnek i nasze rzeczy) i obawy czy będę mogła coś przygotować, podgrzać itp.
Będzie jak będzie nadal wierzę w swój fart do ludzi, służby zdrowia ale energetyka szpitali nie jest tym co lubię.

Malati - 2007-12-30, 19:03

Agnieszka napisał/a:


Pewnie 1 będę prosić o wsparcie bo już teraz stresuje mnie pobyt szpitalny (Ada jest mała i kiepsko wyszedł wiek kostny), lekarz wie o diecie ale jest przeciwny. Planowane 2-3 dni szpitalne to i tak masa bagażu do wzięcia (jedzenie, garnek i nasze rzeczy) i obawy czy będę mogła coś przygotować, podgrzać itp.
Będzie jak będzie nadal wierzę w swój fart do ludzi, służby zdrowia ale energetyka szpitali nie jest tym co lubię.


Nie dziwę się że cie stresuje pobyt w szpitalu. Też w tym roku troche czasu spędziłam w szpitalach i nie dośc ze martwisz sie o dziecko to jeszcze kwestia organizacji jedzenie jest męcząca. My jak ostatnio lezeliśmy to na dodatek nic nie mozna było przygotowywać na oddziale, nie było nawet pomieszczenia na to. Dobrze ze mama moja mogła gotować bo bysmy chyba nic nie jedli.Zreszta kwestia warunków szpitalnych i personelu to temat rzeka. Życze wszystkiego dobrego agnieszko , mam nadzieje że wszystko będzie dobrze.

Agnieszka - 2007-12-30, 19:18

echhh, mam nadzieję, że u nas będzie ok
na rodziców nie mogę liczyć bo dziadek ma popsute autko, zaoferowali się znajomi i w razie co będę ich prosić.

wizualizuję samodzielny dla nas pokój i przyjazny personel. Znajomych mam b dobrych i wiem, że w razie co mogę liczyć :-D

YolaW - 2007-12-30, 20:22

eenia napisał/a:
Mam nadzieję, ze to mu poprostu przejdzie.

eenia na pewno mu przejdzie i tak jak pisze np. Agnieszka smaki się mu zmienią. Myślę, że grunt to nie zmuszać do jedzenia tylko traktować pewne zachowania jako naturalne ale przejściowe. Jestem pewna, że żadne dziecko nie załodzi się na śmierć i gdyby miał potrzebę jadłby więcej. Grunt to by do wyboru w domu miał zdrowe rzeczy, bo nawet jak nie zechce obiadu to na kolację na pewno już zje. Moi sąsiedzi mają mega niejadka, ale on ich w pewien sposób szantażuje jedzeniem, bo szybko pojął, że zrobią wszystko by zjadł i teraz pewne rzeczy wymusza właśnie niejedzeniem, a oni ze wszystkim ulegają. Myślę, że nie powinno się takiego niejadka karmić za wszelką cenę i pokazywać, że wszystko zrobimy by zjadł. Jak nie chce, to nie...za parę godzin sam poprosi. No, ale ja nie mam dzieci...wiem, że czasami ciężko powstrzymać emocje.
Życzę poprawy apetytu wszystkim niejadkom.
Agnieszko a Tobie wizualizuję dobry pobyt w szpitalu i dobre wyniki badań.

Agnieszka - 2007-12-30, 20:47

Yola: :-D
rosa - 2007-12-30, 22:24

Aga ja i tak was podziwiam
ja bym nie dała rady, jestem za mało konsekwentna i leniwa, jeżeli chodzi o jedzenie

a w szpitalu może się okazać, że nie będzie tak źle. ja przyłączam się do twojego wizualizowania. w razie jakby co to masz mój numer kom. dacie radę :-)

Ania D. - 2008-01-02, 21:17

Malroy, a córka nie zje surowej marchewki? Pawełkowi bardzo smakowały kanapeczki posmarowane masłem orzechowym (z orzechów włoskich), na to położona starta marchewka (najdrobniejsze oczka). Kanapkę kroiłam na malutkie trójkąciki. Wyglądały ślicznie i były b. smaczne.
malina - 2008-01-02, 21:26

Ania D. napisał/a:
Malroy, a córka nie zje surowej marchewki?


No własnie - Zuzia ostatnio sobie wymysliła,żę nie lubi gotowanej,jak widzi,ze gdzies jest to nie zje(chyba,ze drobna w zupie),nie chce surówki z marchewka,a taką do rączki uwielbia ;-)


Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group