| |
wegedzieciak.pl forum rodzin wegańskich i wegetariańskich |
 |
Wśród jedzących inaczej - co mówić dziecku przy innych dzieciach i ich rodzicach?
ewatara - 2008-03-30, 22:06 Temat postu: co mówić dziecku przy innych dzieciach i ich rodzicach? Pomyślałam, że założę ten temat, chociaż jest podobny
moja córeczka jest jeszcze za mała na jakiekolwiek pytania , ale wole wiedzieć wcześniej.... Co mówić innym dorosłym, --dlaczego nie jem mięsa to wiem... ale jak powiedzieć dziecku przy innych osobach- a przede wszystkim przy innych dzieciach i ich rodzicach czemu jego koleżanka czy też inne dziecko je np parówkę, a my jej nie damy, nie chodzi mi tu nawet o całą filozofię tylko to żeby nie zranić ani tamtego dziecka, ani nie urazić rodziców, nie odepchnąć od siebie. Jak Wy załatwiacie tego typu sprawy? Nie chcę, żeby w przyszłości mała była odizolowana od innych dzieci przez to, że nie je mięsa, odpowiedź np. my nie jemy bo to niezdrowe- wiadomo jaką reakcje może spowodować w dorosłych osobach także znajomych, a co dopiero jakby podważyła ich autorytet w oczach ich dzieci i w ogóle wywołało niezdrowe relacje
odpowiedź, że my lubimy zwierzątka, też nie do końca- oni też lubią.. tylko my bardziej- tu znowu może zrobić się głupio... Zauważyłam , że rozmowy o tym z mięsożercami często wywołują niefajne klimaty, więc zastanawiam sie jak przez to przebrnąć w przyszłości nikogo nie odpychając od nas. chodzi mi tu przede wszystkim o dziecko i jej relacje, zaczynając od tego kiedy dziecko ma kilka latek- jak sobie radziłyście- radziliście w podobnych sytuacjach?
kofi - 2008-03-30, 22:20
Bardzo się zżymałam, kiedy mój mąż mówił mi, że skazujemy Daniela na inność, ale to jest prawda. Nie mamy wielu znajomych wegetarian, Daniel chodzi do "normalnego" przedszkola i jest tam trochę odmieńcem. Co prawda kiedyś dyrektorka przedszkola powiedziała, że jeszcze nigdy nie spotkała się z taką akceptacją dzieci wobec "innego" kolegi, ale w momencie, kiedy zaczyna się mowa o jedzeniu widać niestety taką trochę naszą samotność.
Przy dzieciach nie rozmawialiśmy o tym, poza tym dzieci są jeszcze tolerancyjne i nie drążą - dlaczego. Wystarcza im odpowiedź typu "nie, bo nie". Bo nie jemy, bo nie lubimy.
Z dorosłymi jest gorzej. Ale też nie dyskutuję przy Danielu i innych dzieciach.
Daniel jest dość stanowczy i konsekwentny i nie dąży do tego, żeby robić to, co koledzy. Na razie.
Tłumaczenie Danielowi było proste: "nie jemy zwierząt, bo to nasi przyjaciele" - i wystarczyło. Jak pytał dlaczego inni jedzą, odpowiadaliśmy, że uważają, że to zdrowe, a my nie uważamy. Jakoś nam ufał. Jego brat je - bo kiedyś mama też jadła, a potem mama przestała jeść, a Igor nie. Daniel przyjmował takie tłumaczenie po prostu i bez dodatkowych wątpliwości.
ewatara - 2008-03-30, 22:32
| kofi napisał/a: | | kiedyś dyrektorka przedszkola powiedziała, że jeszcze nigdy nie spotkała się z taką akceptacją dzieci wobec "innego" kolegi, | ale to brzmi-- nie? jakbyśmy coś złego robili, a nie odwrotnie...
| kofi napisał/a: | | "nie jemy zwierząt, bo to nasi przyjaciele" - i wystarczyło | - ja się boję, że może nie wystarczyć, bo inne dziecko powie np. "ja też lubię zwierzątka, mam pieska i kotka..."
zresztą pewnie trudno też będzie przy unikaniu jedzenia chipsów czy słodyczy, jednak z mięsem zapewne większa poprzeczka
| kofi napisał/a: | | Bardzo się zżymałam, kiedy mój mąż mówił mi, że skazujemy Daniela na inność | właśnie- mi już też ktoś takie teksty puścił (i oczywiście wkurza mnie to ) dodatkowo opowiadając jakieś przykłady jak to kogoś znali, co też tak rodzina swoje dzieci wychowywała i było odmieńcem, samotnikiem, że było wyalienowane.. ... i takie tam
kofi - 2008-03-30, 22:42
No, ale nie oszukujmy się, jesteśmy inni. Tylko chodzi o to, żeby ta inność była akceptowana. W sposób naturalny, a nie wymuszony.
Do Daniela czepiał się jeden dzieciak w przedszkolu w ub. roku, mówił mu, ze jest słaby, ze wolno biega, itp. Daniel jakoś przeżył, nie miał wątpliwości, że odżywia się właściwie, ale bolało, tym bardziej, ze fizycznie rzeczywiście nie jest najsprawniejszy. Za to był i jest bardzo lubiany, bo nie jest agresywny, ani złośliwy i powiedzieliśmy mu, że to dzięki temu, że nie je mięsa. Potem zresztą strasznie zaimponował innym dzieciom, bo wygrał parę konkursów i ten prześladowca biegał za nim i prosił, żeby mu radziłm jakie zwierzę dobrze mieć w domu (po radach Daniela postanowił, że najlepiej mieć jednak kaktus ).
ewatara - 2008-03-30, 22:52
| kofi napisał/a: | | No, ale nie oszukujmy się, jesteśmy inni. Tylko chodzi o to, żeby ta inność była akceptowana. W sposób naturalny, a nie wymuszony. | tak zgadzam się
i żeby nikt się nie obrażał, za to co powiemy w takiej sytuacji, tym bardziej, że nasze argumenty w tym momencie to prawda, tylko, że ta prawda często w oczy kole i ludzie zamiast stawić temu czoła mogą chcieć unikać takich sytuacji- a przy okazji i ludzi...
albo uczyć swoich dzieci takich głupot:
| kofi napisał/a: | | Do Daniela czepiał się jeden dzieciak w przedszkolu w ub. roku, mówił mu, ze jest słaby, ze wolno biega, itp. | oh
nitka - 2008-03-31, 08:30
| kofi napisał/a: | po radach Daniela postanowił, że najlepiej mieć jednak kaktus |
ciekawe co Daniel przewidziałby dla mnie?
alcia - 2008-03-31, 08:31
| ewatara napisał/a: | | . ale jak powiedzieć dziecku przy innych osobach- a przede wszystkim przy innych dzieciach i ich rodzicach czemu jego koleżanka czy też inne dziecko je np parówkę, a my jej nie damy, nie chodzi mi tu nawet o całą filozofię tylko to żeby nie zranić ani tamtego dziecka, ani nie urazić rodziców, nie odepchnąć od siebie |
Przy innych nie rozmawiamy na takie tematy. Przerabiamy te kwestie na spokojnie w domu, Kaja bardzo dobrze zna powody, dla których nie jemy mięsa. Zawsze, jak z nią o tym rozmawiałam, tłumaczyłam, że każdy człowiek ma swoje poglądy, robi to co chce i nie można nikomu niczego narzucać. My nie jemy, bo uważamy to za złe, ale niektórzy ludzie nie zdają sobie z tego sprawy, że to złe, lub im to nie przeszkadza - i to ich sprawa, ich decyzja. Do tego zawsze tłumaczyłam jej (zwł. przed pójściem do przedszkola), że niektórzy jedzą mięso, niektórzy nie. Że w przedszkolu dzieci je jedzą i lepiej im nic nie mówić, żeby im nie było przykro.. a poza tym to nie nasza sprawa, co kto je. Próbowała momentami (przy rozmowach w domu) krytykować jakieś ludzkie zachowania, np. jedzenie mięsa, ale zawsze od razu ucinałam takie rozmowy w zalążku - że nie można oceniać nikogo na takiej podstawie, nawet jak uważamy, że to złe, bo każdy ma prawo wyboru i żyje w taki sposób, jaki chce.. tak samo jak my.
I widzę, że Kaja nauczyła się akceptacji, nie wnika już w takie rzeczy, różne inności są dla niej normalne, dzięki temu sama nie czuje się inna.
| ewatara napisał/a: | | Nie chcę, żeby w przyszłości mała była odizolowana od innych dzieci przez to, że nie je mięsa |
też tego nie chciałam, dlatego poprowadziłam ją w taki sposób, by traktowała to jak je naturalnie i tak samo naturalnie to, jak jedzą inni (tutaj pomogło też poznanie w odpowiednim czasie - koło 2 r. życia kilku wegedzieciakowców, później mogłam jej tłumaczyć, że są różni ludzie, różnie jedzą i wymieniać przykłady, zwracając uwagę na to, że ta jagódka np. je mięso, bo tak chce i my ją lubimy, bo jest fajna - a to co je, to jej sprawa). Ona nie robi z tego problemu, to i inni tego nie robią, patrzą najwyżej z zaciekawieniem, ale nie czują się przy niej zagrożeni, więc nie muszą jej odpychać. Mam nadzieję, że tak będzie zawsze.
| ewatara napisał/a: | | my nie jemy bo to niezdrowe- wiadomo jaką reakcje może spowodować w dorosłych osobach także znajomych, a co dopiero jakby podważyła ich autorytet w oczach ich dzieci i w ogóle wywołało niezdrowe relacje |
ja nie pozwalam, na takie podważanie autorytetu, nie ważne w jakiej dziedzinie
| kofi napisał/a: | | No, ale nie oszukujmy się, jesteśmy inni. Tylko chodzi o to, żeby ta inność była akceptowana. |
No właśnie mi nie pasuje takie stawianie sprawy, nie uczę Kai, że jest inna, bo nie chcę by się tak czuła, z powodu "głupiego" jedzenia. Jak później miałabym jej wytłumaczyć, że to nieistotne czym kto się karmi, że nie po takich rzeczach ocenia się wartość człowieka? Wolę tłumaczyć, że wszyscy ludzie są różni, mają różne poglądy, podaję dużo przykładów - jedni jedzą to, inni co innego, jedni pracują tu, inni gdzieś indziej, jedni lubią się bawić tym, inni wolą coś innego itp. To wszystko jest normalne. I w ten sposób traktuję wszystkie dziedziny życia. Np. kiedy Kaja przyszła kiedyś zmartwiona z przedszkola, że dzieci mówią, że ma "małe włoski" (czyt. krótkie), spytałam dlaczego za krótkie? Przecież ma w sam raz! Koleżanki mają dłuższe, ale też w sam raz. Dlaczego wszyscy mieliby mieć takie same?
pao - 2008-03-31, 09:40
"bo nie jemy zwierząt"
to jest zgodne z prawdą i ciężkie do podważenia. gabrysia zawsze mówiła, że nie je bo chce by zwierzątka żyły.
kofi - 2008-03-31, 10:25
| alcia napisał/a: | | kofi napisał/a: | | No, ale nie oszukujmy się, jesteśmy inni. Tylko chodzi o to, żeby ta inność była akceptowana. |
No właśnie mi nie pasuje takie stawianie sprawy, nie uczę Kai, że jest inna, bo nie chcę by się tak czuła, z powodu "głupiego" jedzenia. Jak później miałabym jej wytłumaczyć, że to nieistotne czym kto się karmi, że nie po takich rzeczach ocenia się wartość człowieka? Wolę tłumaczyć, że wszyscy ludzie są różni, mają różne poglądy, podaję dużo przykładów - jedni jedzą to, inni co innego, jedni pracują tu, inni gdzieś indziej, jedni lubią się bawić tym, inni wolą coś innego itp. To wszystko jest normalne. |
Mnie też nie pasowało, ale widzę, że jakoś inaczej nam nie wychodzi.
Jak się przeprowadziliśmy 2 lata temu i przyszło do imprez integracyjnych z sąsiadami - to niestety wszystko przy grillu - i wtedy ta nasza inność niestety znowu wyszła. Bo o czym tu z nami gadać, jak tam tematy: łowienie ryb, kupowanie połówki prosiaka, budowanie wędzarni. I ciągle to tłumaczenie, że mają mi nie wkładać na talerz żeberek, kury, ryby i kiszki ziemniaczanej. No kurczę jesteśmy inni. Wyobrażam sobie, że tak właśnie czuje się Daniel w przedszkolu.
Alciu macie to szczęście, że Kaja znała inne wegedzieci, Daniel nie.
Lily - 2008-03-31, 10:28
Inność ma różne oblicza, Twoje dziecko kofi jest inne, bo nie je mięsa, inne jest inne, bo coś tam. Ja np. byłam inna, bo jako jedyna nie chodziłam na religię, moja siostrzenica jest inna, bo jest w połowie Japonką, chyba jakoś trzeba sobie i otoczeniu uświadamiać, że ludzie się różnią między sobą z takich czy innych względów, choć wiem, że to niełatwe...
ewatara - 2008-03-31, 10:38
| pao napisał/a: | "bo nie jemy zwierząt"
to jest zgodne z prawdą i ciężkie do podważenia. gabrysia zawsze mówiła, że nie je bo chce by zwierzątka żyły. | zgadzam się całkowicie, tylko myślę, że na taką odpowiedź mogłabym sobie pozwolić przy innych dzieciach w starszym wieku, bo mówiąc tak przy dziecku jedzącym np. parówkę czy kanapkę z salami , a mającym np 3-4 lata niezdającym sobie sprawy z tego, że to co je to zwierze, mogłabym spowodować właśnie szok i płacz, nie mówiąc o obrazie rodziców tegoż dziecka - i o właśnie wybrnięcie z takiej sytuacji mi chodzi
alcia - 2008-03-31, 10:43
| kofi napisał/a: | | Alciu macie to szczęście, że Kaja znała inne wegedzieci, Daniel nie. |
hmmm, brzmi to tak, jakby spadło na mnie jakieś błogosławieństwo, że Kaja zna jakieś dzieci wege. A to całkiem inaczej; zauważyłam, że wkracza w wiek, w którym byłoby to dla niej przydatne, więc wzięłam się za to, by kogoś odpowiedniego poznać. W naszym mieście nie ma takich ludzi, więc trzeba było trochę fatygi, by nabyć takie znajomości, ale dla chcącego nic trudnego Pół roku później miała już trochę takich swoich znajomych
ewatara - 2008-03-31, 10:44
| kofi napisał/a: | | No kurczę jesteśmy inni. Wyobrażam sobie, że tak właśnie czuje się Daniel w przedszkolu. | ja też to widzę. Jesteśmy inni pod względem jedzenia, inni pod innym względem, tylko prawda taka, że z nas robi się czasami jakichś dziwolągów przez nasz sposób odżywiani, co najlepiej widać na forach internetowych, gdzie łatwiej człowieka obrazić, bo nie patrzy mu się w oczy ... Może to wynika z jakichś resztek wyrzutów sumienia, które łatwiej zatuszować i zagłuszyć głupim i złośliwym hasłem pod kątem naszego jedzenia, ale być tak nie powinno. Skoro akceptują "innych" słuchających innej muzyki, "innych" pracujących w innych miejscach, lubiących inne ciuchy, fryzury- to szkoda, że nie potrafią jakoś łatwiej koło tego przejść.
alcia - 2008-03-31, 10:45
| ewatara napisał/a: | | mówiąc tak przy dziecku jedzącym np. parówkę czy kanapkę z salami , a mającym np 3-4 lata niezdającym sobie sprawy z tego, że to co je to zwierze |
no dla mnie to też nie na miejscu
kofi - 2008-03-31, 10:54
| alcia napisał/a: | | ewatara napisał/a: | | mówiąc tak przy dziecku jedzącym np. parówkę czy kanapkę z salami , a mającym np 3-4 lata niezdającym sobie sprawy z tego, że to co je to zwierze |
no dla mnie to też nie na miejscu |
W takich wypadkach mówimy, że nie lubimy, co jest właściwie zgodne z prawdą, a dla dzieci dość oczywiste.
neuro - 2008-03-31, 11:04
| kofi napisał/a: | | bo nie jest agresywny, ani złośliwy i powiedzieliśmy mu, że to dzięki temu, że nie je mięsa |
Nie jest agresywny, bo nie je mięsa? Czy dlatego, że taki ma charakter i wybiera takie dobre zachowanie? A dzieci jedzące mięso są agresywne z powodu swojej diety? Dla mnie to tłumaczenie jest trochę nie fair...
kofi - 2008-03-31, 11:07
Pewnie trochę tak, ale ja naprawdę uważam, ze niektórzy ludzie są agrsywni, bo jedzą za dużo mięsa.
alcia - 2008-03-31, 11:21
| kofi napisał/a: | | ze niektórzy ludzie są agrsywni, bo jedzą za dużo mięsa. |
no to po części prawda, ale przedstawiając dziecku taką argumentację jak podałaś powyżej, sprowadzając każdą płaszczyznę życia do jedzenia/nie_jedzenia mięsa, tym bardziej wkręcasz mu tą inność.
rosa - 2008-03-31, 11:32
kofi moi chłopcy nie znają ŻADNYCH wege-rówiesników, tylko kilkoro dorosłych i małych dzieci, ale ich nie widujemy zbyt często.
raczej nie mieli problemów z niejedzeniem mięsa (oprócz zielonych szkół, ale to zupełnie inna kwestia), podeszłam do tematu tak jak alcia i się udało.
znalezienie wege-kolegów dla swoich pociech nie jest łatwą sprawą, naprawdę, a po drugie każdy ma swój gust i nawet jakbym cudem znalazła to nie znaczy że by się polubili. sposób jedzenia to nie wszystko
ja jestem niestety agresywna pomimo niejedzenia mięsa
nitka - 2008-03-31, 11:45
tu: hxxp://forum.gazeta.pl/forum/72,2.html?f=1014&w=74467622&v=2&s=0
wiecie co? coraz bardziej boję się bycia Matką i linczu społecznego
rosa - 2008-03-31, 11:54
nie ma się czego bać, tylko byc pewnym swoich wyborów i jest ok
to jedno
a drugie to takie prowadzenie krucjat antymięsnych przez dzieci może być rzeczywiście źle odbierane
nitka - 2008-03-31, 12:05
dziecko w wieku przedszkolnym ma najczęściej takie poglądy jakie wyniosło z domu. Dla dziecka wegetarian/wegan to jest jak najbardziej logiczne, że nie zje szynki bo...
dziecko ma prawo też ten pogląd wyrazić. Czy to zaraz musi być krucjata? Raczej rewolucja dla 20 główek innych przedszkolaków, przed którymi przez kilka lat jakoś dawało się zatuszować fakt, że szynka i uśmiechnięta w książce o sielskiej farmie świnka mogą mieć ze sobą więcej wspólnego niżby mogło się wydawać.
Co do poglądów: ja to odbieram jako ciągłą walkę z większością społeczeństwa. Jakoś nie potrafię wizualizować tolerancyjnych polaków, przepraszam
alcia - 2008-03-31, 12:07
| nitka napisał/a: | wiecie co? coraz bardziej boję się bycia Matką i linczu społecznego |
widziałam tam sporą ilość mądrych wypowiedzi rodziców mięsożernych, dużo więcej, niż takich, jak wypowiedź pierwszej matki.
| rosa napisał/a: | nie ma się czego bać, tylko byc pewnym swoich wyborów i jest ok
to jedno
a drugie to takie prowadzenie krucjat antymięsnych przez dzieci może być rzeczywiście źle odbierane |
dokładnie. Ucz dziecko tolerancji i szacunku dla innych, a będzie dobrze.
Malati - 2008-03-31, 12:13
nitka,opinie matek na tym forum wcale nie oznaczają że są to najczęstsze reakcje i postawy osób związane z wegetarianizmem.Nie jest wcale tak strasznie,nie ma mowy o linczu Ja nigdy nie spotkałam się z jakimis bardzo agresywnymi reakcjami,ludzi tak naprawde az tak bardzo nie obchodzi co jedzą inni
A tak w temacie u nas jeszcze nie ma pytań dotyczących jedzenia mięsa.Jak narazie Filip przebywa głównie z dzieciakami wege.Myślę że jak temat sie pojawi znajdziemy dobry sposób na wyjaśnienie naszych decyzji a jednoczesne nauczenia filipa tolerancji i akceptacji innych postaw i poglądów,czas pokaże
rosa - 2008-03-31, 12:43
dziewczyny maja rację, to w rzeczywistości wyglądało pewnie zupełnie inaczej
my mieszkamy w pipidówce, przedzskole i szkoła są zwyczajne, nikt obcy (nie mylić z rodziną) nie oskarżał mnie, że zabraniam dzieciom jeść mięso
a co do krucjat, to ja bardzo nie lubię jak ktoś mi mówi co mam robić, jeść, mówić, jak mam wychowywać swoje dziecko, itd. więc ja innym ludziom nie narzucam swojego światopoglądu, tego uczę swoje dzieci, że każdy jest INNY, co nie znaczy gorszy
topcia - 2008-03-31, 13:11
| alcia napisał/a: | | tłumaczyłam, że każdy człowiek ma swoje poglądy, robi to co chce i nie można nikomu niczego narzucać. |
pięknie ujęte-zawsze dodawałam jeszcze, pod warunkiem, że nie krzywdzi innych
nitka - 2008-03-31, 15:41
| rosa napisał/a: | | tego uczę swoje dzieci, że każdy jest INNY, co nie znaczy gorszy |
tak. Właśnie od tym też chciałam napisać. Odnoszę bowiem wrażenie, że bardzo często INNY właśnie znaczy gorszy (albo ja przyciągam do siebie "margines tolerancyjny" )
Ciągle mam w pamięci sprawę dziewczyny, chyba jeszcze z kropkowca, która poprzez interwencję przedszkola była "pod opieką" kuratora, właśnie przez wege-dietę.
kofi - 2008-03-31, 15:42
Ja się zgadzam z nitką przedszkolaki mają takie poglądy, jakie wynoszą z domu.
Mają prawo je przedstawić innym. I wtedy różnie niestety bywa. Może być 3 lata OK, a w kolejnym roku pojawi się jeden oszołom, któremu generalnie wszystko przeszkadza. U Daniela to, że nie je mięsa. Ja jestem odpowiedzialna za te poglądy Daniela. Muszę coś powiedzieć. Otóż i wtedy użyłam argumentu, że Ignacy widać je za dużo skoro jest taki agresywny, a ty nie umiesz się bić i nie masz w sobie agresji, bo nie jesz mięsa. Może to trochę naditerpretacja, może trochę manipulacja, ale trudno.
Raczej nie dzielę ludzi na mięsożerców i wegetarian, ale w przedszkolu dzieci częstują cukierkami, Daniel uważa, żeby nie zjeść żelatyny, bo to wyniósł z domu. Jak dostają jogurt Daniel też czyta etykietkę - niestety ostatnio mnóstwo jogurtów jest z żelatyną.
Takie zachowanie jest dla wielu dzieci nowe i czyni go innym. Mój mąż uważa, że przesadzam z tym czytaniem etykiet, moze rzeczywiście niepotrzebnie, bo dla Daniela to co ja robię jest ważne, może nic by się nie stało, gdyby czasem zajdł żelki albo jogurt z żelatyną. Ale ja tak nie lubię.
[ Dodano: 2008-03-31, 16:46 ]
Też tak mówię rosa i Daniel to wie.
Ale widać nie wszyscy rodzice uczą tego dzieci.
Daniel ostatnio obawiał się, że zostanie wyśmiany przez kolegów, bo wybrał do kolorowania Syrenkę, a nie transformery.
eenia - 2008-03-31, 16:32
A co z taką sytuacją ( koleżanka opowiadała): jesteśmy ze znajomymi i ich dziećmi np w Ikei i tam mamy coś zjeść ( nie lubię). Znajomi biorą dla dziecka klopsiki czy jakoś tak, i przy naszym dziecku opowiadają swojemu jaki to będzie zdrowy i miał dużo siły jak zje owe klopsiki a nasze dziecko patrzy na nas zdezorientowane.
rosa - 2008-03-31, 17:02
eenia nigdy nie byłam w takiej sytuacji, ale w zależności od wieku dziecka i od tego czy ono jest zainteresowane tym mięsem, trzeba wymyślić jakąś ripostę
my nie jemy mięsa nie ze względu na zdrowotność, więc u nas ten argument nie był poruszany i pamiętajac moje dzieciaki z przeszłości to pewnie by nawet nie zwrócili uwagi na tego typu tekst
alcia - 2008-03-31, 17:50
eenia, to juz problem z tamtymi ludźmi, mogliby sobie darować przy was takie teksty. Nawet jak uważają, że to prawda, po prostu mogliby sobie odpuścić. Takie syt. są niestety nieprzyjemne, pewnie zawsze się będą zdarzały.. i jak dla mnie - rozmowa później w domu z dzieckiem, że oni tak uważają, ale Waszym zdaniem to nie prawda... ale cóż, każdy ma prawo do swojej opinii.
Mnie raz rozwaliło, kiedy koleżanka z córką była u nas na obiedzie i podałam te paluszki słonecznikowo-jaglane. Gdyby mała wiedziała co to jest, pewnie by nie ruszyła, więc koleżanka, powiedziała jej, że to mięsko. Kaja zrobiła wielkie oczy, ja poprawiłam, że kotleciki - bardziej neutralne określenie, mogła go użyć i wszyscy by byli zadowoleni, no ale cóż, gafy mogą się zdarzyć każdemu, nie chciała źle i nie zrobiła tego specjalnie..
kamma - 2008-03-31, 17:58
| alcia napisał/a: | | Zawsze, jak z nią o tym rozmawiałam, tłumaczyłam, że każdy człowiek ma swoje poglądy, robi to co chce i nie można nikomu niczego narzucać. |
Też tak robię, niestety mimo to zaczyna się nam mały problem. Otóż Irma niby akceptuje mięsożerstwo rodziny/znajomych, a w każdym razie już nie krzyczy "Nie jedzcie zwierząt!". Ale od niedawna robi straszne harce przy wspólnym stole, nie chce jeść, gdy ktoś obok je mięso. Twierdzi, że jej nieładnie pachnie. Mam wielki dylemat w tej kwestii. Na razie pozwalam jej odejść od stołu i zjeść gdzieś indziej, bo być może rzeczywiście ten zapach jest dla niej nie do zniesienia. Ale próbowałam już rozmawiać z nią o posiłkach przedszkolnych, żeby uzmysłowić jej, że inne dzieci będą jeść mięso w jej obecności. I jak na razie Irma postanowiła, że będzie siadać sama przy oddzielnym stoliku. Dobrze, że jeszcze mamy pół roku do przedszkola, mam nadzieję, że jakoś to rozwiążę, choć na razie nie mam pomysłu W sumie jej argument jest słuszny. Gdyby ktoś w moim towarzystwie jadł coś, czego zapach byłby dla mnie nie do zniesienia, poszłabym sobie.
| alcia napisał/a: | | Jak później miałabym jej wytłumaczyć, że to nieistotne czym kto się karmi, że nie po takich rzeczach ocenia się wartość człowieka? |
Wiesz, to jest chodzenie po kruchym lodzie, zwłaszcza, jeśli dziecko ma postawę etyczną względem wegetarianizmu. Świat małych dzieci jest moralnie czarno-biały, a jeśli mają pojęcie o pochodzeniu mięsa, to jedzenie go jawi się im jako ewidentnie nieetyczne.
ań - 2008-03-31, 18:12
u nas narazie wystarcza mówienie, ze tego nie jemy. Mówiłam raz czy dwa razy Jadze jak dopytywała, ze nie jemy bo żeby zjeść trzeba zabić zwierzę a my wolimy aby sobie żyły, bo do jedzenia jest bardzo bardzo dużo różnych rzeczy i nie trzeba wcale jeść zwierząt.
w takiej sytuacji jaką opisywała eenia też wytłumaczyła bym dziecku na boku, ze ludzie mają różne poglądy, Oni twierdzą, ze po mięsie jest się silnym i zdrowym, my natomiast mamy inne zdanie.
generalnie chcę swoim dzieciom pokazać to tak jak alcia pisała-ludzie są różni, różne mają poglądy i sposoby na życie a chodzi o to by żyć w zgodzie ze sobą i nie można nikomu niczego narzucać bo każdy ma inną wizję.
Nie da się ukryć, ze idziemy trochę pod prąd w stosunku do większości i nie tylko wegetarianizm nas wyróżnia, więc w kilku polach dzieciaki poznają taki fakt-że różne ludzie wybierają drogi w życiu. Póki jest to w zgodzie ze sobą i nikogo nie krzywdzi to jest jak najbardziej ok I będę uczyć dzieciaki aby miały odwagę być sobą, nawet jeśli większość tego nie rozumie, bo w życiu nie chodzi o to aby robić to co inni tylko to co czuję że chcę
kofi - 2008-03-31, 18:41
| alcia napisał/a: | | Gdyby mała wiedziała co to jest, pewnie by nie ruszyła, więc koleżanka, powiedziała jej, że to mięsko. |
Ale to okropne tak okłamywać dziecko.
alcia - 2008-03-31, 19:04
| kofi napisał/a: | | Ale to okropne tak okłamywać dziecko. |
no tak, ale.. nie moja sprawa i nie oceniam. Niestety koleżanka jest super - tak jako przyjaciel, co nie znaczy, że jest wg mnie dobrą matką.
[ Dodano: 2008-03-31, 20:05 ]
| kamma napisał/a: | | Świat małych dzieci jest moralnie czarno-biały |
owszem, co nie znaczy, że nie mamy im pokazywać innych kolorów, nie?
Ewa - 2008-03-31, 19:20
Ha, my przerabialiśmy ten temat już nie raz, bo kolega Gabryśka, Kacper, jest nastawiony przekornie, czyli, jak tylko dowiedział się, że my nie jemy mięsa, miał przez pewien czas jakiegoś "hopla". Jak byliśmy sąsiadów, Kacper opowiadał Gabryśkowi, że jego mama zaraz będzie robić pyszne mięsko, ciągnął go do kuchni, żeby mu je pokazać itp. Wytłumaczyłam mu, że jemy i uważamy za zdrowe to, czego nauczyli nas jeść nasi rodzice. Kacpra rodzice jedzą mięso i tak go nauczyli. Teraz co ciekawe, Gabryś pod to podciągnął wszystko - Kacper je słodycze, nie je zielonej pietruszki itp, bo u niego w domu, to się "nawet mięso je" . Próbował sam Kacpra "nawracać". Chciał mu wytłumaczyć kiedyś, że mięso to kawałek zwierzęcia i najpierw trzeba je zabić. Kacper (4 lata) odpowiedział "wiem, fajnie tak". Gabryś więcej nie próbował z nim o tym rozmawiać. Nie skomentował wtedy i ze mną o tym nie rozmawiał, ale widziałam, że był zszokowany odpowiedzią kolegi. Teraz Kacper "przesiadł" się na słodycze, jak załapał, że my nie jemy. Jak tylko miał coś słodkiego, próbował wciskać moim chłopakom, pomimo, co ciekawe protestom i tłumaczeniom jego mamy, ja się nie odzywałam. Gabryś go niedawno nieźle załatwił. Kacper przyleciał do niego z jakimiś cukierkami czy żelkami. Gabryś się go zapytał, czy to ma cukier. Kacper zwątpił, ale po chwili odpowiedział, że tak. Na co Gabryś kolejne pytanie "trzcinowy czy z buraka białego?". Kacper zwiał . Teraz został mu tylko Nati, staje przed małym, je coś słodkiego powtarzając, jakie to dobre. Nati raz chciał od niego, ale zapytał mnie czy może. Wystarczyła mu odpowiedź "nie". Teraz tylko na Kacpra patrzy, ale zastanawiam się kiedy on też mu cosik odpali i się skończy .
Ogólnie zarówno mięso i słodycze tłumaczę "wyniesieniem" przyzwyczajeń z domu.
eenia - 2008-03-31, 20:20
| alcia napisał/a: | | eenia, to juz problem z tamtymi ludźmi, mogliby sobie darować przy was takie teksty |
to akurat nie nam się zdarzyło a koleżance
dynia - 2008-03-31, 21:09
Kurcze a jam mam własnie dylemat moralny w zwiazku z tym tematem.Jaga ma bardzo wyraziste poglądy na temat wegetarianizmu i często jej wyraża cos w d eseń Irmy,zawsze jej tłumaczymy,ze kazdy jest inny,ma prawo do własnych pogladów,które nie zawsze będa jednakowe z naszymi ale to nie znaczy ,że jest przez to gorszy jest inny ale równy z nami.Jaga rozumie to ale bardzo bulwersuje ja fakt jedzenia mięsa ,ogladalismy nawet ostanio bedac u babci jakis program kulinary i cos tam było o miesie to była oburzona wręcz...no i wlasnie nie wiem co mam zrobić w kwestii przedszkola .Zostały mi 2 tyg.na podjecie decyzji.Jag bardzo chce pójsc no ale ja mam mase dylematów.Dodam tylko,ze mamy opcje jednego ,panstwowego przedszkola gdzie niezwykli tolerować jakis ''fanaberii' No i chce z jednej strony,zeby poszła ,troche poobcowac z rowiesnikami ale z drugiej strony zaczynaja sie schody...Jaga nie bedzie chodzić na religie(która o zgrozu jestjuz w najmłodszej grupie ) ,nie bedzie jesc mięsa...Zastanawiam sie nad tym,zeby przetrzymac ja jeszcze w domu,bo poki co jest jeszcze na tyle mała,ze nie wiem czy da rade uniesc tą odmiennosc...
Sorry za wcinanie sie w temat i troche ot,ale nie daje to mi spokoju
kłapouchy - 2008-03-31, 21:20
W takiej sytuacji jak opisuje eenia, chyba nie miałabym wyjątkowo oporów powiedzieć przy nich, a nie dziecku na boku, że my uważamy inaczej - jeśli oni świadomie zachowują się nie fair i podważają w jakiś sposób autorytet rodzica przy dziecku to my mamy prawo bronić swojego zdania. A potem porozmawiałabym poważnie z tymi znajomymi o tym, że nie życzę sobie takich komentarzy przy dziecku i spytała się, czy byłoby im miło gdybym zaczęła uświadamiać w tym momencie ich dziecko z czego zrobione są owe pulpeciki (oczywiście nigdy bym czegoś takiego nie zrobiła, ale myślę, że dałoby im to do myślenia)
rosa - 2008-03-31, 21:30
dynia to rzeczywiście trudna decyzja przed tobą, ale jeżeli J bardzo bardzo bardzo zleży, to może spróbujcie, chyba można zrezygnowac jak uznacie że to zupełna porażka?
dynia - 2008-03-31, 21:35
| rosa napisał/a: | | dynia to rzeczywiście trudna decyzja przed tobą, ale jeżeli J bardzo bardzo bardzo zleży, to może spróbujcie, chyba można zrezygnowac jak uznacie że to zupełna porażka? |
No własnie nie wiem jak to jest z tą jej checia bo raz bardzo chce ,innym zas razem nie chce słyszec o tym pomysle,denerwuje mnie ten krotki czas do podjecia decyzji Zastanawiamy sie co prawda juz rok ale wciąz nic mądrego nie wymyslislismy z P.
alcia - 2008-03-31, 21:36
| kłapouchy napisał/a: | | A potem porozmawiałabym poważnie z tymi znajomymi o tym, że nie życzę sobie takich komentarzy przy dziecku i spytała się, czy byłoby im miło gdybym zaczęła uświadamiać w tym momencie ich dziecko z czego zrobione są owe pulpeciki |
ja sytuacje przytoczoną przez eenię zrozumiałam tak, że mówili do swojego dziecka.. pewnie mówili to, co mówią mu zawsze w domu i to, co jest zgodne z ich poglądami. Jeśli mówili to celowo, pod swoich odmiennych towarzyszy, to rzeczywiście chamstwo. Ale jeśli było tak, jak ja to odebrałam, to po prostu zwykły nietakt, czy brak wyobraźni i chyba nie ma co im robić scen z tego powodu, po prostu dla zwykłych ludzi jest to tak naturalne, że nie zawsze zatrybią, że przy nas raczej nie wypada rzucać takimi tekstami.
kłapouchy - 2008-03-31, 21:52
rzeczywiście zależy od kontekstu w jakim zostało to wypowiedziane. My mamy jednego znajomego który przy byle okazji docinał nam z powodu naszej diety, oczywiście w żartach, skończyło się na poważnej rozmowie razu pewnego... dlatego mogę sobie wyobrazić, że mogło to też być powiedziane celowo. Z drugiej strony jeśli nawet oni nie zrobili tego celowo to też mamy prawo powiedzieć po prostu, że się z tym nie zgadzamy, a nie udawać, że nic się nie stało. Po pierwsze sygnalizujemy im, że pojawił się jakiś zgrzyt i może na przyszłość będą bardziej uważali na to co mówią, po drugie uczymy nasze dziecko jak postępować w takiej sytuacji, że ma prawo wyrazić swoje zdanie jeśli z czymś się nie zgadza, a nie "siedzieć cicho"
topcia - 2008-03-31, 22:52
| Ewa napisał/a: | | "trzcinowy czy z buraka białego?". Kacper zwiał |
[ Dodano: 2008-04-01, 00:13 ]
kurcze, jakos tak zawsze wychodzi, że to vege muszą być wyrozumiali i puszczać mimo uszu, bo to może niecelowo itp. Dosyć długo tak postępowałam. Ale ostatnio zaczęło mi być z tym niewygodnie, bo dlaczego mam wchodzić niejako w rolę kogoś, kto jest mniejszością, wyróżnia się, czy burzy spokój i z tego powodu przymykać oczy. Kiedy tak robiłam, szufladkowałam się automatycznie i ludzie mnie tak postrzegali. Teraz jest inaczej. Wydaje mi się, że znaczenie ma nie tylko komunikat, ale też sygnały niewerbalne, pewność siebie itp. I teraz kiedy ktoś mnie pyta, czy rozmawiam z kimś na ten temat, przyjmuję taką pozycję, że to rozmówca ma rozterki;))) Jestem miła i asertywna. NIe z każdym się tak udaje, ale skutkuje przynajmniej na tyle, że wchodząc w interakcje już nie atakują, a pytają uprzejmie czy z zaciekawieniem. A często i o rady proszą.
A może to nie wynika z strategii poprowadzenia rozmowy, a dojrzałości społęczeństwa? Ohhhh, faaaajnie by było
Także nawiązując do sytuacji z Ikei, wydaje mi się, że należałoby zareagować, bo dziecko uczy się, że ze swoimi poglądami jak najbardziej, ale tylko tam gdzie je akceptują.
ewatara - 2008-03-31, 23:46
| dynia napisał/a: | | Zastanawiamy sie co prawda juz rok ale wciąz nic mądrego nie wymyslislismy z P. | to może mini przedszkole u siebie w domu- opieka nad 2-3 dzieci i pogodzisz 2 w 1
arete - 2008-04-01, 07:03
| Ewa napisał/a: | Gabryś się go zapytał, czy to ma cukier. Kacper zwątpił, ale po chwili odpowiedział, że tak. Na co Gabryś kolejne pytanie "trzcinowy czy z buraka białego?". Kacper zwiał |
Boskie! Przypomniał mi się dialog z Monty Pythona i świętego Graala, scena na moście: "Jaka jest prędkość jaskółki bez ładunku?" "Afrykańskiej czy europejskiej?"
neuro - 2008-04-01, 08:42
| topcia napisał/a: | | że to vege muszą być wyrozumiali i puszczać mimo uszu, bo to może niecelowo itp. |
Ja z moimi mięsożernymi znajomymi sobie czasem nawzajem docinamy, oni mi o wcinaniu trawy, ja im o włośniach krętych Ma racje Topcia, wszystko zależy od nastawienia. Jak się wszędzie szuka prowokacji, to się ją znajdzie.
Dla mnie nie jedzenie mięsa jest tak samo normalne, jak np nie jedzenie brukselki, jak się jej nie lubi. Mogę sobie pożartować na ten temat, mogę podyskutować i tyle. Sama kiedyś lubiłam mięso i nie widzę nic niestosownego w tym, jak znajomi w mojej obecności polecają sobie polędwiczki.
Nie mam dzieci, to w tym temacie się nie wypowiem
alcia - 2008-04-01, 09:10
| kłapouchy napisał/a: | | Z drugiej strony jeśli nawet oni nie zrobili tego celowo to też mamy prawo powiedzieć po prostu, że się z tym nie zgadzamy, a nie udawać, że nic się nie stało. |
| topcia napisał/a: | | kurcze, jakos tak zawsze wychodzi, że to vege muszą być wyrozumiali i puszczać mimo uszu, bo to może niecelowo itp. |
wiecie.. ja absolutnie nie jestem typem siedzącym pokornie pod miotłą, bo jestem w mniejszości. Wręcz przeciwnie, jeżeli już przeginam, to prędzej w drugą stronę. Chodzi mi tylko o niczemu nie winne dzieciaki, staram się być delikatna w takich sytuacjach. Czasem ktoś coś palnie bez zastanowienia, całkowicie niecelowo - ja sobie poradzę, by to jakoś odkręcić przed moim dzieckiem, bo zawsze jasno z nią rozmawiam o takich sprawach. Nie widzę powodu, by odpalać podobnym i mieszać w głowie innego dziecka, ponieważ szanuję rodziców i uważam, że skoro wybrali taką a nie inną drogę wychowywania swojego dzieciaka, nie mam co im mieszać szyków i zasadzać jakieś ziarna niepewności w głowie ich dzieciaka. Nie w tym wieku, nie w ten sposób, bo nie tędy droga.
topcia - 2008-04-01, 09:34
| arete napisał/a: | | Monty Pythona i świętego Graala, scena na moście: "Jaka jest prędkość jaskółki bez ładunku?" "Afrykańskiej czy europejskiej?" |
[ Dodano: 2008-04-01, 10:53 ]
| neuro napisał/a: | | nie jedzenie mięsa jest tak samo normalne, jak np nie jedzenie brukselki, jak się jej nie lubi. |
zauważyłam też, że dobry sposób właśnie przynosi-choć tak być nie musi, bo mogę nie jeść mięsa z powodów etycznych czy zdrowotnych i mam do tego prawo-odpowiedź, że nie jem, bo nie lubię, to w ogóle zbija z tropu. Bo jak można nie lubic mięsa. Jeszcze powiedzenie, że zdrowotne, to uspokaja troche rozmówcę, ale etyczne-zaraz podejrzenie, że sekta i takie tam. szpinaku owszem, ale mięsa? Także to trochę chowanie się ze swoimi poglądami, chyba, że tak jest w rzeczywistości. ALe działa, szczególnie na krwiożercze, agresywne wampirki;)))
Pamiętam jak moja babcia, kiedy przyjechałam do niej na wieś zapytała: "a chociaż chodzisz do kościoła?". I to ją uspokoiło.
kofi - 2008-04-01, 11:26
Ja mam różnych znajomych: koleżankę, która właśnie mnie od trawożerców, ale ona akurat nie widzi nic złego w tym, co robię i szanujemy swoje upodobania i bardzo kulturalną sąsiadkę, u któej czuję wyrzut, kiedy mówi mi, że przecież Daniel nie je mięsa, bo my nie jemy. Nie szukam podtekstu, ale go widzę, wyraźnie.
Dzieci też są różne: jedne mówią z zazdrością "A Daniel to miał dzisiaj na obiad placki ziemniaczane, my kotlet, bleee" (i bleee dotyczy kotleta), a w ub. roku był własnie jeden taki, który koniecznie chciał udowodnić Danielowi, że jest od niego silniejszy, bo je mięso i próbował go prać. A Daniel nie oddawał, nie dlatego, ze jest słaby, ale dlatego, że nie bije dzieci. I strasznie go bolało, że tamten tak mówił.
W tym roku jewst dwóch takich, któzy mają brzydki zwyczaj wyśmiewania się ze wszystkich. No, ale dzisiaj widziałam akcję jednego z matką w przedszkolu - nie dziwię się, ze ten dzieciak jest taki złośliwy
Dynia, a możesz wysłać Jagę do przedszkola tylko do obiadu? I przyprowadzać ją po śniadaniu, tak, żeby nie musiała go jeść w przedszkolu?
topcia - 2008-04-01, 11:40
| kofi napisał/a: | | Nie szukam podtekstu, ale go widzę, wyraźnie. |
chyba najlepszym rozwiązaniem w relacjach z takimi osobami jest zachowanie zdrowych granic-to są ich poglądy i nie budzą we mnie emocji. Wiem, zę to trudne, ale możliwe to
osiągnięcia.
| kofi napisał/a: | | I strasznie go bolało, że tamten tak mówił. |
zastanawiam się jak to z dziećmi, ale podejrzewam, że też by przyniosło pozytywny efekt, bo są bardziej empatyczne niz dorośli, byłoby mówienie o tym co się czuje w danej chwili. W relacjach z ludźmi używam tej strategii i przynosi niesamowite efekty-czorta potrafi zmienić w baranka. "Jest mi przykro, że ......" robisz mi przykrość tak mówiąć....., " "Czuję się dotknięta, boli mnie, że....".
kofi - 2008-04-01, 12:00
Ja jestem zimna na takie gadki z zewnątrz, ale w momencie, kiedy ktoś czepia się mojego dziecka, za którego poglądy czuję się odpowiedzialna, już jest mniej spokojnie.
Widzisz, nie sądze, żeby Daniel mógł powiedzieć w ten sposób tamtemu chłopcu.
To są już 6-7 latki, które potrafią być mocno złośliwe. Do tego chłopcy są bardziej skorzy do walki wręcz, której Daniel nie chce brać udziału. Generalnie D. nie wywołuje złych emocji, ale zdarzają się takie złośliwce (tak, jak ten sąsiad Ewy).
Tyle, że oni zwykle czepiają się większości dzieci - u wszystkich coś im się nie podoba, wtedy jest łatwiej.
rosa - 2008-04-01, 12:20
myślę, że w każdej grupie znajdzie się jakiś złosliwiec, dla którego różne rzeczy są śmieszne, jak nie dieta to okulary, jak nie okulary to włosy itd
ciężko czasem sobie umieć radzić w takich sytuacjach, a tym bardziej dziecku
Szymek nie reaguje na żadne zaczepki, nie mówi nic, to jest świetny sposób, ale nie każdy tak potrafi (czytaj: rosiczka i Franek)
kofi - 2008-04-01, 13:20
No właśnie rosa, ale czy Szymek to potem sobie trawi w domu, czy po prostu leje na to? Daniel stara się nie reagować (tak mi się zdaje), ale przeżywa okropnie. Ciągle do tego wraca. Już czasem bym wolała, żeby sprał jednego z drugim, niż 1000 razy mówił, że ktośtam go nie lubi (nawet nie z powodu wege).
bodi - 2008-04-01, 18:39
| ań napisał/a: | | u nas narazie wystarcza mówienie, ze tego nie jemy |
kurcze, zazdroszczę Ci ań ...
J ma od dawna fazę "dlaczego?", więc oczywiście odpowiedź "my tego nie jemy" przestała jej wystarczać już dawno... Powiedziałam jej że to dlatego, że jak się zje zwierzę, to ono już nie może się bawić, a chce się bawić tak samo jak Jagódka. Powiedziałam, że trzeba je zabić, żeby ktoś mógł je zjeść. Nie wiem, czy byłam za mało oględna , bo teraz temat jest na tapecie dość często, najczęściej w miejscach typu sklep ... Często Jagoda pyta mnie w sklepie, dlaczego ludzie jedzą mięso (kiedy je widzi, bo np. stoimy w kolejce w warzywniaku czy ekosklepie, które mają też lady chłodnicze z mięsem). No i co wtedy? Nie chcę jej uciszać, tłumaczyć, że to nie jest temat na rozmowę w miejscu publicznym (bo właściwie dlaczego nie?), nie chcę by był to temat tabu, ale nie ukrywam że czuję się z tym niewygodnie, nie mam ochoty na ostentację a na to wychodzi...
rosa - 2008-04-01, 18:49
kofi Szymek jak był młodszy to troszkę przeżywał, w domu popłakiwał, był bardzo nieśmiały i ogólnie trudno mu było się w szkole odnaleść
ale teraz raczej olewka, chyba że naprawdę coś poważnego się dzieje, wtedy w domu rozmawiamy i próbujemy coś wymyślić, on jest bardzo skryty i rzadko opowiada o swoich uczuciach, a ja znowu z tych co nie wypytują, obserwuję, jeżeli widzę coś niepokojącego to dopiero wtedy zaczynam drążyć
bodi ale J się dociekliwa zrobiła! ja nie miałam tego typu problemu, wiec nie wiem co doradzić, poza jak najczęstszą rozmową i przekazywaniem swoich racji w sposób dla Jag zrozumiały
alcia - 2008-04-01, 19:13
| bodi napisał/a: | | No i co wtedy? Nie chcę jej uciszać, tłumaczyć, że to nie jest temat na rozmowę w miejscu publicznym (bo właściwie dlaczego nie?), nie chcę by był to temat tabu, ale nie ukrywam że czuję się z tym niewygodnie, nie mam ochoty na ostentację a na to wychodzi... |
Ja tam odpowiadałam szczerze na pytania i nie widziałam w tym nic złego. Ale jeśli Ty się z tym nie za bardzo czujesz, to może kilka rozmów na spokojnie w domu zaspokoiłoby jej ciekawość, powypytywałaby o wszystko i nie zadawała już tylu pytań w takich miejscach? Kaja wałkowała ten temat swojego czasu, chyba właśnie w okolicach 2,5l, ale jak już się dowiedziała wszystkiego, co ją nurtowało, temat zniknął z naszego życia. Od tamtej pory tylko rzuci jakimś tekstem przy mięsie, ale już nie drąży tematu.
kamma - 2008-04-02, 13:36
| alcia napisał/a: | kamma napisał/a:
Świat małych dzieci jest moralnie czarno-biały
owszem, co nie znaczy, że nie mamy im pokazywać innych kolorów, nie? |
Nie sposób się nie zgodzić, ale chodzi mi o coś innego:
Otóż wiele z naszych dzieci jest (dzięki nam) wegetarianami z pobudek etycznych. To my sami nauczyliśmy je miłości i szacunku do zwierząt, zaszczepiając w nich taką właśnie postawę moralną. Jeśli więc nagle mówimy dziecku, że jedzenie mięsa nie jest podstawą wartościowania ludzi, to dziecko ma mętlik, bo od najmłodszego było uczone czego innego.
| alcia napisał/a: | | Kaja wałkowała ten temat swojego czasu, chyba właśnie w okolicach 2,5l, ale jak już się dowiedziała wszystkiego, co ją nurtowało, temat zniknął z naszego życia. Od tamtej pory tylko rzuci jakimś tekstem przy mięsie, ale już nie drąży tematu. |
U nas identycznie. Ciężkie było to wałkowanie, ale w końcu jakoś niepostrzeżenie się skończyło i obecnie Irma bardzo dyskretnie nosi swoje poglądy i nawet gdy nie chce przebywać w jednym pomieszczeniu z mięsem, to nikomu nie robi awantury.
Angakok - 2009-06-18, 12:53
| neuro napisał/a: | | kofi napisał/a: | | bo nie jest agresywny, ani złośliwy i powiedzieliśmy mu, że to dzięki temu, że nie je mięsa |
Nie jest agresywny, bo nie je mięsa? Czy dlatego, że taki ma charakter i wybiera takie dobre zachowanie? A dzieci jedzące mięso są agresywne z powodu swojej diety? Dla mnie to tłumaczenie jest trochę nie fair... |
witajcie,
w ramach ciekawostki wrzucę swoje trzy grosze choć nie jestem jeszcze mamą
czytałam jakiś czas temu raport z badań przeprowadzonych w amerykańskiej armii gdzie żołnierzy podzielono na dwie grupy i przez pewien czas inaczej karmiono. jedna grupa pozostała przy tradycyjnych posiłkach zaś druga przeszła na okres badań na weganizm.
testy psychologiczne przeprowadzone po tym eksperymencie udowodniły, że żołnierze nie jedzący mięsa stali się o wiele mniej agresywni, przestali czuć chęć czy potrzebę zabijania, zaczęli dostrzegać bezpodstawność wojny, rozwinęła się w nich empatia i część z nich zaczęła rozważać możliwość odejścia z armii.
po tym eksperymencie, jak się zapewne domyślacie, wojsko postanowiło pozostać przy tradycyjnym modelu żywienia żołnierzy.
w oparciu o to argument, którego użyła kofi wydaje się słuszny
pozdrawiam,
A.
|
|