wegedzieciak.pl
forum rodzin wegańskich i wegetariańskich

Ogólne rozmowy - SAMOTNOŚĆ

renka - 2008-05-11, 23:34
Temat postu: SAMOTNOŚĆ
Generalnie jest ok. Ale sa takie dni, gdzie dopada mnie ONA i momentalnie moj nastroj osiaga wartosc ujemna...
Sa plusy i minusy bycia samej. Dla mnie duzym plusem jest w koncu poczucie wolnosci i swobody we wszystkich sferach (chyba mam spaczone pojecie WOLNOSCI w zwiazku, skoro nie potrafie wyobrazic sobie jak mozna czuc sie WOLNA bedac z kims...).
Ale minusem np. jest brak pocieszycielskiego ramienia w chwilach slabszych i trudnych. Niemoznosc podzielenia sie czyms, czym chcialoby sie podzielic widzac cuda tego swiata nie tylko (jak chocby widok nowych umiejetnosci, ktore kazdego dnia odkrywaja w sobie moje dzieci) etc., etc., etc.
Przez cale moje "dorosle" zycie (akurat zlozylo sie, ze w pierwsze zwiazki zaczelam "wchodzic" majac 19 lat) zawsze byli przy mnie obecni mezczyzni. Gdyz strach przed SAMOTNOSCIA powodowal, iz jakos dziwnym trafem zawsze sie "KTOS" przy mnie znalazl, chocby na chwile.

Teraz sie juz nie boje SAMOTNOSCI, wrecz chce byc sama. Mam traume po ostatnich doswiadczeniach, ktore ciagle zreszta nie sa pozakanczane (i chyba nigdy tak naprawde nie beda). Chce odpoczac. Zreszta dobrze mi samej ze soba + dzieci oczywiscie.
I byloby jeszcze lepiej, gdyby nie te cienie SAMOTNOSCI, ktore pojawiajac sie ciagle jeszcze potrafia tak wiele zburzyc w moim obecnym poczuciu "SZCZESCIA".

No i co robic w takich chwilach slabosci...?

scambojohny - 2008-05-11, 23:45

kiedy mam kiepskie dni ,jak ostatnio, to dociera do mnie ,ze czlowiek samotny jest zawsze tak naprawde...
a kiedy one mijajá to czuje jednosc nie tylko z rodziná ale i calym wszechswiatem,
wtedy nie czuje sie samotny
i tak to idzie na zmiane

Jagula - 2008-05-11, 23:45

renka...samotność jest też porą oczyszczenia...pogodzenia sie z sobą...głębszym spojrzeniem w siebie... Jest to etap , który mija- zwłaszcza jak jest się młodym (w tym miejscu powinien byc trywialny tekst ,że czas leczy rany) . Weź to jako kolejny okres życia- krótszy bądź dłuższy. Nie ma chyba sensu teraz się zastanawiać "jak to będzie", "czy zostanę sama" , teraz masz czas dla siebie , a potem, w co wierzę - wszystko sie dobrze ułoży.
kamma - 2008-05-12, 00:47

renka, a może trochę jest tak, że masz poczucie, że nie spełniasz swojej roli społecznej? Może jest na Tobie wywierana presja, nawet minimalna, że powinnaś, jak to mówią, "se chopa znaleźć"? Wgryź się w swoje emocje dotyczące samotności. Może okaże się, że nie są one do końca Twoje. W końcu w naszym społeczeństwie funkcjonują takie anachroniczne normy i ciężko się przed ich wpływem uchronić.
Nawiasem mówiąc, w LO miałam ksywkę "Samotna" i uwielbiałam swoją samotność. Teraz jest już trudniej, bo bycie z kimś jest wygodne - nie muszę codziennie gotować, dzieckiem zajmujemy się na spółę, a czasami dostaję śniadanka i inne danka :)
Ale mam szkołę życia - od 3 miesięcy jestem słomianą wdową i przypominam sobie, jak to jest być w pełni odpowiedzialną za siebie. I żal mi tych śniadanek ;)

Ewa - 2008-05-12, 08:00

renka napisał/a:
jak chocby widok nowych umiejetnosci, ktore kazdego dnia odkrywaja w sobie moje dzieci

Oj tak, dla mnie to też były zawsze najtrudniejsze chwile, gdy któryś z chłopców osiągnął jakąś nową umiejętność, albo rzucił jakimś zabawnym tekstem, a tatusiowi nie można było już tego opowiedzieć... Bardzo dobrze Cię rozumiem.
renka napisał/a:
No i co robic w takich chwilach slabosci...?

U mnie minęły już ponad 2 lata, a wciąż mam takie chwile, że aż boli - zarówno samotność jak i tęsknota. Co robię? Po prostu wyczekuję wieczoru, gdy dzieci pójdą spać (albo zamykam się z swojej sypialni, jak nie dam rady czekać do wieczora) i daję sobie pół godzinki na wypłakanie się, wyżalenie, wyryczenie. To banalne, ale naprawdę pomaga. Następnego dnia już znowu mam siłę by radzić sobie ze wszystkim...

Karolina - 2008-05-12, 08:55

Samotnośc jest bardzo dobrym stanem, Renka, w Twojej sytuacji, kiedy wiele lat byłaś ciągle z kimś. Gdy jesteś w związku, nie zawsze jest czas na introspekcje, przemyslenia. Bardzo mi brakuje bycia samej, bo jestem takim typem co się dusi z ludźmi. Masz teraz wspaniałą okazję do wypracowania podstawy, korzenia życia, jak to zwać. Odnalezienia siły w sobie, bo bez odnalezienia jej w związku zaczynają się dziać złe rzeczy, pojawiają się zaborczości, uległości, walka o dominację nad kimś. Kiedy czujesz się samotna to jest bardzo twórczy moment. Z doświadczenia wiem, że zawsze wtedy człowiek dostaje mobilizacji do działania, zmian, tworzenia nowego.
malva - 2008-05-12, 22:07

mi bardzo pomoglo kiedys spisywanie w chwilach samotnosci swoich mysli,ale nie chodzi mi o pamietnik, raczej o strumien mysli ktore przelatuje przez glowe, jak sie "wygadałam" wypisałam to czesto okazywalo sie ( po 15 minutach,lub nawet szybciej!) ze po głowie galpowały mi tak głupie mysli że widząc wszystko spisane na kartce chciało mi się smiać,to bardziej zdawało egzamin gdy był we mnie smutek i strach i cała masa nienawisci wzbierajaca na wspomnienie krzywd jakich doznałam
a na poczucie samotnosci ,takie w stylu :"jestem sama,tak juz będzie na zawsze" to albo rozmowy z przyjaciółmi,ale nie zawsze to przeciez mozliwe
kładłam więc córcię spać i szłam na 15 minutowy spacer wieczorem sama/zawsze mi się po tym polepszało

[ Dodano: 2008-05-12, 22:14 ]
a wogle to jestem fanką ksiazki "Dobre życie w pojedynkę" ,napisał ja amerykański psychiatra Stephen Johnson,
kupiłam ją wbrew pozorom nie po rozstaniu ale jak miałam 16 lat, (bo bardzo długo moim pomysłem było by sie wogle z nikim nie wiazać ,zawsze wydawalo mi sie że zwiazki ograniczaja/ dopiero od niedawna się uczę z niemałym trudeem ,że niekoniecznie ;-)

a ksiażkę powinien przeczytać każdy, niwzaleznie od tego czy jest samotny czy nie, naprawdę wiele podstawowych i bardzo mądrych mysli /rad/stwierdzeń tam jest na temat naszych kotaktów z samą sobą i otoczeniem

renka - 2008-05-15, 00:25

No tak, samotnosc to moze i dobry i tworczy czas, ale chyba nie dla mnie... A przynajmniej jeszcze nie w tym momencie... moze jak dzieci podrosna ;)

Jednak chyba nie ma nic gorszego niz samotnosc w zwiazku. Ta samotnosc, ktora obecnie zdarza mnie sie odczuwac w ogole nie da sie porownac do tej samotnosci, ktora odczuwalam w ostatnim moim "zwiazku"... Nawet chyba ja polubie.

Kasia B. - 2008-05-15, 10:58

renka taka super zgrabna, mądra i ładna babeczka jak Ty długo nie będzie sama to jest pewne :mryellow:
Flippi - 2008-05-19, 12:26

Renka, dobrze Cię rozumiem... :-( Ja też właściwie nigdy nie byłam sama, co nie znaczy, że nie byłam samotna. Teraz jednak nie chcę zagłuszać smutku, strachu, żalu i tęsknoty rzucając się w ramiona kolejnego faceta. Więc nie zagłuszam - i cierpię, bo muszę te uczucia przeżyć. Czasem naprawdę mogę tylko wyć z bólu :cry: Bardzo mi ta samotność nie pasuje... Ale też boję się nowego związku, boję się zaufać, pokochać - i znów cierpieć z powodu odrzucenia. No i cóż - nie widzę jakoś kandydatów na tego "związanego" :mrgreen: Wegetarian płoszy mój katolicyzm, a katolików - mój wegetarianizm. Wszystkich razem - abstynencja od alkoholu. A mnie się jeszcze wegedzieciak marzy... :oops:
I tak trudno jest samej... Tobie z dwójką maluszków to już w ogóle... Organizacyjnie, finansowo, wytrzymałościowo. Ileż może zrobić jeden człowiek? Czasem marzę o wsparciu, o kimś, kogo zawsze mogę poprosić o rozmowę albo pomoc... Mam przyjaciół, którzy bardzo mi pomagają, ale są granice tej pomocy. Bardzo Was (nas!) podziwiam - wszystkie kobietki samotnie idące przez życie z dziećmi.
A ja ostatnio sama - tymi ręcami! - położyłam wykładzinę w przedpokoju :-) 5 godzin mi to zajęło: od 23 do 4 rano. A na 8 do pracy...

kathrine28 - 2008-06-13, 23:01

A ja myślę że jeśli ktoś potrafi wytrzymać sam ze sobą-i akceptuje siebie-to najprawdopodobniej,będzie się dobrze czuł,jak wreszcie znajdzie drugą połówkę.JA się czuję dobrze sama-i wcale nie jestem samotna.Być może wiąże sie to z tym,ze nie mam czasu na samotność-bo studiuję i pracuję,wiec czas mam zajety.Do tego dochodzą spotkania ze znajomymi czy przyjaciółmi
Pat - 2008-06-14, 15:08

renka napisał/a:
Jednak chyba nie ma nic gorszego niz samotnosc w zwiazku. Ta samotnosc, ktora obecnie zdarza mnie sie odczuwac w ogole nie da sie porownac do tej samotnosci, ktora odczuwalam w ostatnim moim "zwiazku"... Nawet chyba ja polubie.
Kochana, i TEGO się trzymaj! nie dodam nic więcej..to są piękne i najmądrzejsze słowa!
magdusia - 2008-06-18, 16:59

a ja dziś się czuję samotna :-(
i trudno mi o tym mówić/pisać
brakuje mi powiernika
takiego któremu mogę powiedzieć o swoich problemach
który to zrozumie i będzie mu zależało na ich rozwiązaniu tak samo jak i mnie.
Brakuje mi kogoś w kim mogę mieć oparcie,szczególnie w trudnych chwilach.

Alispo - 2008-06-18, 17:33

chyba tez to mam..z tym ze ja w ogole nie jestem skora do rozmow o problemach..wiec trudno mi znalezc taka osobe,bo musialaby byc naprawde bliska.
magdusia - 2008-06-18, 17:50

Alispo napisał/a:
wiec trudno mi znalezc taka osobe,bo musialaby byc naprawde bliska.

no właśnie.

Capricorn - 2008-06-18, 18:02

A ja bym chciała być na etapie osoby oficjalnie samotnej. Przynajmniej jasna sytuacja. Dużo gorzej jest być osobą samotną jednocześnie posiadając oficjalnego partnera.
Lily - 2008-06-18, 19:08

Alispo napisał/a:
chyba tez to mam..z tym ze ja w ogole nie jestem skora do rozmow o problemach..wiec trudno mi znalezc taka osobe,bo musialaby byc naprawde bliska.
po części się podpiszę...
Kitten - 2008-06-18, 19:16

Cóż, ja odziedziczyłam po mamie tę właściwość, ze ludzie często do mnie przychodzą ze swoimi problemami ;-) Zwykle robię niewiele więcej, ponad wysłuchanie, ale i to pomaga ;-) Sama mogę się ze wszystkiego zwierzyć mamie (sic! udało nam się wypracować relację, właściwie idealną, i jesteśmy z tego dumne 8-) ), partnerowi... A ostatnio, gdy jednak znalazłam się sam na sam z paskudną sytuacją, i byłam w stanie, predestynującym do robienia bardzo głupich rzeczy, reanimowali mnie cudownie znajomi z mojego I roku :-D Ale i tak pogodziłam sie z samotnością, jako stanem immanentnym w moim życiu... Chyba wrażliwce tak mają ;-) Oswoiłam ją, polubiłam, i poniekąd jestem z niej dumna... Daje szerszą perspektywę :-)
Tobayashi - 2008-06-18, 23:28

Capricorn napisał/a:
A ja bym chciała być na etapie osoby oficjalnie samotnej. Przynajmniej jasna sytuacja. Dużo gorzej jest być osobą samotną jednocześnie posiadając oficjalnego partnera.


Bycie w sytuacji "samotność we dwoje" strasznie drenuje, ale nie przeszkadza w poszukiwaniu przyjaciół, ludzi bliskich.

gosiabebe - 2008-06-19, 01:01

Capricorn napisał/a:
A ja bym chciała być na etapie osoby oficjalnie samotnej. Przynajmniej jasna sytuacja. Dużo gorzej jest być osobą samotną jednocześnie posiadając oficjalnego partnera.


no to czujemy podobnie :(

[ Dodano: 2008-06-19, 01:18 ]
Tobayashi napisał/a:

Bycie w sytuacji "samotność we dwoje" strasznie drenuje, ale nie przeszkadza w poszukiwaniu przyjaciół, ludzi bliskich.

przeszkadza :(

Tobayashi - 2008-06-19, 09:51

gosiabebe napisał/a:
Tobayashi napisał/a:

Bycie w sytuacji "samotność we dwoje" strasznie drenuje, ale nie przeszkadza w poszukiwaniu przyjaciół, ludzi bliskich.

przeszkadza :(


Niekoniecznie. Trzeba dbac o swoje życie emocjonalne. Jeżeli ma się w domu niedostepnego emocjonalnie partnera, trzeba mieć przyjaciół, dla zdrowia psychicznego. Jeżeli partner ogranicza te kontakty, to znaczy, że jest to kompletnie chory związek i prędzej czy później trzeba z niego odejść. Na ogół kobiety żałują tylko jednego, że tak późno odeszły.

magdusia - 2008-06-19, 10:42

Capricorn napisał/a:
Dużo gorzej jest być osobą samotną jednocześnie posiadając oficjalnego partnera.

i tego doświadczyłam.
Jednak samotność to stan umysłu i w każdym momencie naszego życia może jednakowo dopiec.
Tobayashi napisał/a:
Na ogół kobiety żałują tylko jednego, że tak późno odeszły.

no tak
z dzisiejszym doświadczeniem prawdopodobnie odeszłabym gdy się dowiedziałam o ciąży a na pewno podjęłabym inne decyzje ,
lecz skoro zostałam to po to by być bogatsza o te doświadczenia.

magdusia - 2008-06-19, 17:59

przed chwilą przeczytałam w książce P.Coelho;

''....na nic się zda zrozumienie wszechświata,gdy żyje się samotnie.''

Tobayashi - 2008-06-19, 18:10

A u Grudzińskiego można przeczytać z kolei, że :

Cytat:
Jedynie samotność jest w życiu człowieka stanem graniczącym z absolutnym spokojem wewnętrznym,z odzyskaniem indywidualności. Tylko w pochłaniającej wszystko pustce samotności,w ciemnościach zacierających kontury świata zewnętrznego można odczuć, że się jest sobą aż do granic zwątpienia, które uprzytamnia nagle własną nicość w rosnącym przeraźliwie ogromie wszechświata.


[ Dodano: 2008-06-19, 18:14 ]
A u Hemingwaya:
Cytat:
Każdy powinien mieć kogoś, z kim mógłby szczerze pomówić, bo choćby człowiek był nie wiadomo jak dzielny, czasami czuje się bardzo samotny.


Ale najciekawszą rzecz powiedział Jan P.II:
Cytat:
Czujesz się osamotniony. Postaraj się odwiedzić kogoś, kto jest jeszcze bardziej samotny.

excelencja - 2008-08-20, 13:29

w samotności brakowało mi wrócenia z zakupów i powiedzenia "zobacz, kupiłam chleb i ogórka i zobacz, już są truskawki" "dotknij, kopie" - na szczęście od macania brzucha miałam przyjaciół :) "ale mnie wkurzyła ta baba w urzędzie" albo poważniejsze pt "co zrobić z życiem?"
od tego miałam grono i wegedzieciaka- dzięki temu przetrwałyśmy z córcią całą ciążę, a podczas porodu znalazł się tatuś (nowy i jedyny:)

daria - 2008-08-20, 15:13

ja rok temu czułam się bardzo samotna...
mieszkasz z kimś i czujesz się samotna/y to chyba gorsze od normalnej samotności
na szczęście po kryzysie... nieprzespanych nocach i wielu rozmowach znów jest dobrze :-)
i tego życzę wszystkim samotnym, którzy nie chcą być samotni - żeby było dobrze!!

excelencja - 2008-08-20, 19:18

daria :) - gratulejszyn :) masz chiba rację
wiosna - 2008-08-21, 07:50

a ja myślę, że jest jeszcze jedna bardzo ważna rzecz w samotności - to, czy odczuwa się ją, bo tak się 'wybrało' - bo odeszło się od partnera, bo doszło się do momentu, kiedy bycie samej okazało się dla nas - w naszych oczach - lepszym wyjściem, łatwiejszym, bo związek ograniczał, zniewalał. Taka samotność jest moim zdaniem tą dobrą, wolną samotnością, zresztą - nie nazywam jej samotnością, a 'byciem samą', a to spora różnica. W moich oczach do bycia samą trzeba przyzwyczaić się - bo, jak już zostało napisane, brakuje codzienności, radości z małych, malutkich spraw razem. Można jednak być całkowicie szczęśliwą osobą, jeśli robi się cokolwiek ('żyje się') dla siebie.
Jeśli jednak życie układa się tak, że zostaje się samą, choć związek był wszystkim - wtedy to przywykanie jest potwornie trudne..

excelencja - 2008-08-21, 19:15

no właśnie... podczas :) :):) jak spotkamy się na piwku bez % :)
Ewa - 2008-08-24, 22:01

W samotności chyba najgorsze są momenty te najfajniejsze i te najbardziej stresujące, które tak dobrze byłoby podzielić na pół. Mi wystarczyła perspektywa samotnej podróży z dzieciakami do domu, aby musieć się w końcu zaszyć w jakimś kącie i sobie popłakać, bo inni mieli mnie już chyba dosyć. Stresik... ale może się w końcu przyzwyczaję... :roll:
YolaW - 2008-08-24, 22:03

A ja często czuję się samotna w związku ostatnio...do d... to uczucie jak nie wiem....
olgasza - 2008-08-25, 07:30

euridice napisał/a:
excelencja napisał/a:
a podczas porodu znalazł się tatuś (nowy i jedyny:)

excelencja, jak to podczas?
Brzmi fascynujaco... Moja droga, uraczysz nas opowiescia?


no, wlasnie wlasnie, ja tez plone z ciekawosci! czyzby jakis mlody poloznik? albo taksowkarz :mryellow:
zapraszam na piwo do opola, skoro nie chcesz szczegolow zdradzac publicznie.. :->

YolaW, głask głask.

excelencja - 2008-08-25, 10:21

Yola smutki zapijemy w Bieszczadach ;) Po drodze zahaczając o Opole ;P (joke taki)
nie położnik, niezbyt młody,nie taxówkarz :) nie mogę publicznie bo ten nick mam wszędzie i jak się excelencja w google wpisze to wegedzieciak wyskakuje ;P

neina - 2008-08-25, 10:30

YolaW napisał/a:
A ja często czuję się samotna w związku ostatnio

Skad ja to znam...

malva - 2008-08-26, 16:56

wiosna napisał/a:
a ja myślę, że jest jeszcze jedna bardzo ważna rzecz w samotności - to, czy odczuwa się ją, bo tak się 'wybrało' - bo odeszło się od partnera, bo doszło się do momentu, kiedy bycie samej okazało się dla nas - w naszych oczach - lepszym wyjściem, łatwiejszym, bo związek ograniczał, zniewalał. Taka samotność jest moim zdaniem tą dobrą, wolną samotnością.


taaaaaaaaaa-wszystko pieknie ,tak jestw moim przypadku ja wybrałam itd itp
to dlaczego od pol godziny moge udzielac jedynie rad pt "jak byc samą i nieszczesliwa"? :-/

do bani to wszystko...
jak 5 lat bylam sama bo tak postanowilam bylo ok ale widocznie nie az tak bo jednak sie pojawił facet ( tym samym zwiazek) w moim zyciu
jak sie pojawil facet -to niby bylo ok ale jednak zwiazek sie rozpadl
w doatku nie do konca wierze w deklaracje :u mnie w zwiazku wszystko ok,moj facet jest wspanialy"-zawsze mam ochote powiedziec -to moze zaczekamy i zobaczymy za 5 lat??
do szczesliwie zakochanych- nie denerwujcie sie moimi wypocinami-dzis to przeze mnie gorycz przemawia
pozdrawiam
zgorzkniały malw :cry:

malva - 2008-08-26, 18:42

to ja tez sie przytulam do ciebie
YolaW - 2008-08-27, 09:36

malva przytulam...
excelencja - 2008-08-27, 11:01

malva- jakoś tam Cię rozumiem- w pewnym momencie gubi się optymizm... Trzym się :)
wiosna - 2008-08-27, 12:10

Malva, mi nie chodziło o to, że samotność 'wybrana' jest bardzo szczęśliwym, cudownym okresem.
Myślę jednak, że warto docenić to, że ma się wybór. Rozstanie się z kimś, choć jest decyzją często bardzo trudną, jest jednak własnym wyborem.
Jeśli jednak zostaje się bez takiego wyboru i zostaje się samemu (samej)?

Mam taką naturę, że staram się dopatrywać we wszystkim dobrego. Myślę, że nastawienie bardzo dużo zmienia. Choć oczywiście są momenty, okresy, kiedy jest po prostu źle.
Jest jednak coś, co trzyma przy życiu, co nie pozwala zrezygnować. Może jakiś rodzaj nadzieji, że po nocy nastanie świt, może obawa o innych i bycie komuś potrzebną.

Mnie ocaliły właściwie moje psy, bo w momencie, kiedy było mi bardzo trudno, kiedy nikt nie mógł zapełnić mojej pustki, żyłam właściwie dlatego, że je mam i nie chcę, aby straciły dom i opiekę, niewiadomo, co się z nimi stanie.

Co do jednak mojego pisania o szczęściu - jak już wspomniałam (nie wiem czy w tym wątku), mój aktualny związek jest króciutki, choć od kilku lat się znamy jako przyjaciele. Nie twierdzę, że będzie to związek idealny, bo niesamowicie trudno jest wspólnie tak się 'poukładać', aby obojgu było wygodnie. Jeśli jednak obie strony chcą, to się da.

I nawet jeśli będzie to trwało miesiąc, rok czy pięć lat, a nie pięćdziesiąt - to jest to dobre i warto, nieważne, jak trudno jest mi później.

..to tylko moje zdanie, malutkie, nie żadna prawda ogólna.

Flippi - 2008-10-08, 12:23

Wracam do tego wątku, bo ostatnio dobrze mi jest samej :-) To niebywałe, nie przypuszczałam, że doczekam takiej chwili :-D Warunki zewnętrzne nie mają na to wpływu, to przemiana wewnętrzna. Ciężka praca. I na pewno łaska Siły Wyższej. Najbardziej doskwierał mi strach, brak poczucia bezpieczeństwa. A teraz czuję się przy sobie bezpieczna :-) Nie mam złudzeń, że to stan wiecznotrwały... Na pewno przyjdzie niejeden kryzys. Ale przynajmniej będę wiedziała, że POTRAFIĘ się tak czuć!
malva - 2008-10-08, 19:24

Flippi napisał/a:
Ale przynajmniej będę wiedziała, że POTRAFIĘ się tak czuć!


i oto chodzi i oto chodzi :mryellow: gratuluję i się współ-cieszę :-D

adriane - 2008-10-09, 09:13

Flippi to bardzo dobre wieści :)
magdusia - 2008-10-09, 11:01

mi też jest dobrze ,
nawet bardzo dobrze :D
to pochodzi z wewnątrz :)

malva - 2008-10-12, 10:28

dzisiaj jestem sama i spokojna -tez duzy sukces :-D
Nova - 2008-10-12, 13:38

A ja tak bardzo chciałabym być sama... Najgorsza jest przymusowa samotność we dwoje :cry:
bajka - 2008-10-12, 15:21

Ech, no ja sobie tez powtarzam, że nie samotna, ale samodzielna...czasem jest lepiej ;-)
renka - 2008-10-12, 18:18

Nova napisał/a:
A ja tak bardzo chciałabym być sama... Najgorsza jest przymusowa samotność we dwoje :cry:


Moj ostatni zwiazek z ojcem moich dzieci takowy wlasnie byl. Dlatego sie bardzo ciesze, ze sprawa jest juz definitywnie zakonczona. Moje "odkochiwanie" troszeczke czasu mi zajelo, ale w koncu moje serce jest juz wolne (choc chyba pewne zranienia jeszcze w nim tkwia) i... otwarte na "cos" nowego.
Fajnie dziewczyny, ze dobrze Wam samym. Mi tez jest calkiem niezle samej, ale jednak ja naleze do osob, ktore sa osobnikami typowo stadnymi i nie chcialabym zyc "sama" (chodzi oczywiscie o byciu samej w kontekscie partnerskim). Tak naprawde moja samotnosc trwa juz ponad 3,5 roku (nieliczne euforyczne epizody poczucia wspolnoty i szczescia z druga osoba, podczas mojego "zwiazku" z ojcem moich dzieci). I szczerze powiedziawszy doskwiera mi coraz bardziej ten stan "bycia samej".
Dobrze, ze dziewczynki zajmuja mi sporo uwagi, bo w ciagu dnia nie mam zbytnio czasu sie na tym skupiac, ale wieczory (szczegolnie w porze jesienno-zimowej) potrafia byc trudne, bo fajnie jest po calym dniu "na pelnych obrotach" polozyc sie obok osoby, ktora sie kocha i z poczuciem, ze jest sie kochana.
Choc na ten czas nie wiem, gdzie by sie taka osoba zmiescila w lozku zdominowanym przez cory me ;-)

daria - 2008-10-12, 19:29

renka napisał/a:
bo fajnie jest po calym dniu "na pelnych obrotach" polozyc sie obok osoby, ktora sie kocha i z poczuciem, ze jest sie kochana.
Choc na ten czas nie wiem, gdzie by sie taka osoba zmiescila w lozku zdominowanym przez cory me ;-)


na pewno dla kochającej osoby takie miejsce się znalazłoby i na pewno się znajdzie taka osoba... :-)

malva - 2008-10-12, 20:37

hmm,musze wam zdradzic pewien sekret
ja po rozstaniu z tata mojej córki 5 lat bylam sam-to była moja autonomiczna decyzja nie chiałam trafic w kolejny trudny zwiazek
po 5 latach i tak nie chiałam miec nikogo ,usilowalam sie wyleczyc z astmy i pojechałam na ustawienia metoda Berta Hellingera, no cóż astme mam nadal ale to co sie w moim zyciu zaczeło dziac w kewstii ja mezczyzni -juz jak wsiadlam do pociagu zaraz po tych ustawieniach do sie zaczeło:) do mojego przedzaiłu dosiedli sie dwaj kibole ruchu chorzów (ja z dredami-nie sadziłam ze sie zakumplujemy ;-) ) rany jeden sie zakochał od razu :mryellow: sms dostawałam potem dod niego ( a koles był niezły ,brak połowy zębów itp) w miesiac pozniej juz byłam z pewnym miłym mezczyzna :-D
ogolnie po dwóch latach powrociłam do stanu wolnego ale nie jest to stan przymusowy sama tego chcialam
tylko czasem brak mi tego wlasnie wspolnego kladzenia sie do lozka
ale co sie odwlecze to nie uciecze :mryellow:

[ Dodano: 2008-10-12, 21:11 ]
no i jeszcze dodam ze czasem cena która sie płaci za czyjaś obecnosć jest zbyt wytsoka ,no nie dzeiwczyny po przejsciach?

jak sie ma być z byle kim ( to specjalnie pisze dla Renki i dla...siebie) to już lepiej byc samej,o.

renka - 2008-10-12, 23:23

malva napisał/a:

jak sie ma być z byle kim ( to specjalnie pisze dla Renki i dla...siebie) to już lepiej byc samej,o.


No wlasnie, i w tym tkwi sedno sprawy, bo byc z kims pierwszym lepszym to nie problem, ale w moim przypadku (i zaloze sie, ze w przypadku wielu samotnych mam z dziecmi) przypadkowe romanse nie wchodza juz gre. I jezeli juz ktos sie kiedys pojawi na horyzoncie to bedzie wziety pod niezla "lupe" (chyba, ze znow - tak jak bywa w moim przypadku - uczuciowosc wezmie gore nad rozwaga...). Istotna kwestia jest tez to, ze owa osoba musi byc tez przede wszystkim przyjeta entuzjastycznie przez dzieci...

A tak w ogole to najbardziej mi brakuje tej drugiej strony w chwilach moich "niedomagan". Jakies bowiem chorobsko od wczoraj mnie zaczelo dopadac (lupie mnie w glowie, mam zapalenie piersi, gardlo daje znac o sobie, od czasu do czasu slabo mnie sie robi etc. etc.). Fajnie by bylo wiec, zeby czesc obowiazkow przy dzieciach ktos przejal, zebym mogla wskoczyc choc na chwile do lozeczka powylegiwac sie, zeby ktos mi przyniosl kubek goracej herbatki i zrobil rozgrzewajacy masaz stop... Ehhh, wymieniac wiecej nie bede, bo tylko niepotrzebnie sie rozmarze ;-)

Czlowiek to nawet sobie legalnie pochorowac nie moze ;-)

Alispo - 2008-10-12, 23:42

kurcze,a ja mam samotnego kolege z ktorym spedzam dlugie wieczory na gg i gledzimy o kobietach..szkoda,ze nie jest vege,ale jakby co dam namiary ;-)
renka - 2008-10-13, 00:08

Alispo napisał/a:
kurcze,a ja mam samotnego kolege z ktorym spedzam dlugie wieczory na gg i gledzimy o kobietach..szkoda,ze nie jest vege,ale jakby co dam namiary ;-)


He, he :-)
Ja - bedac kobieta "bezmajetna materialnie" ;-) - teraz musze zadbac o swoja przyszlosc i przyszlosc swych dzieci, wiec oprocz oczywiscie walorow fizycznych potencjalnego kandydata musza byc tez walory materialne - na poczatek wystarczy wlasne mieszkanie i samochod :-P

Alispo - 2008-10-13, 00:35

renka napisał/a:
musza byc tez walory materialne - na poczatek wystarczy wlasne mieszkanie i samochod :-P

wlasnie dzisiaj o tym reozmawialismy.ze wszystkie chca bogatego ksiecia z bajki :mrgreen: :-P
samochod to ma ;-) :lol:

nalya - 2008-10-13, 22:33

ehhh, ta miłość...
orenda - 2008-10-13, 22:43

nalya napisał/a:
kiedy jesteśmy całym światem dla tej drugiej osoby i nie chcemy, żeby cierpiała...
dla mnie to chore. Nie możemy dać komuś tego, czego sami nie mamy. Jeśli jesteśmy nieszczęśliwi w związku, to co możemy dać drugiej osobie, której nie kochamy.
"być dla kogoś całym światem" brzmi jak niezła obsesja. Ja miłość postrzegam właśnie jako dawanie wolności a nie uwiązywanie kogoś do siebie. Ważne jest żeby poczucie szczęścia płynęło ze mnie a nie było uzależnione od drugiej osoby.

nalya - 2008-10-13, 23:13

no zgadza sie chore

ale niestety prawdziwe...

Flippi - 2008-10-14, 09:34

Polecam książkę "Toksyczne namiętności" (Susan Forward, Craig Buck). Dużo wiedzy i praktyczne wskazówki, jak uwolnić się od obsesji. (Przetestowane na sobie :mrgreen: )
Tusia - 2008-10-14, 11:45

nalya ale co znaczy nie skrzywdzić? Czy krzywdzeniem nie jest też bycie z kimś i nie kochanie go, kiedy on od nas tej miłości oczekuje, a my nie jesteśmy w stanie jej dać. Co więcej jesteśmy pewni, że ona się nie pojawi nigdy. Ja byłam w takiej sytuacji, zerwałam z kimś kto nadal mnie kochał, kto chciał być ze mną na zawsze, ale ja nie mogłam być z nim wiedząc, że nie jestem już w stanie odwzajemnić miłości. Byłam nieszczęśliwa, bo moje uczucie do niego to była tylko przyjaźń, wszytko inne się skończyło. I bałam się, że jeśli z nim zostanę, zacznę być bardziej nieszczęśliwa, a za to nieszczęście zacznę obwiniać jego. Co gorsze, w takich sytuacjach czasem jest tak, że człowiek staje się podatny na pokusy, na szukanie kogoś kto da nam te emocje, które w tym związku umarły. Ja wiem, że czasem "mniejszym złem" jest bardzo bolesne zakończenie związku, niż trwanie w nieuczciwości i niestety zdradzie. Czasem nieodwzajemniana miłość, którą jest się obdarzanym prowadzi do niechęci i frustracji- "on tak mnie kocha a ja nic nie czuję, nie potrafię, dlaczego?"

Myślę, że każdy zasługuje na to, aby być kochanym, i jeśli nie jesteś w stanie go pokochać, daj mu szanse (i sobie, aby kochać) znaleźć kogoś, kto też będzie w nim widział cały świat. Wiem z doświadczenia, że jest to bardzo trudna decyzja, zrobić coś co tak okropnie zrani kogoś mimo wszystko bardzo bliskiego, ale na dłuższa metę to jedyne wyjście. Poza tym ty też zasługujesz na to, aby kogoś pokochać całym sercem.

Malinetshka - 2008-10-14, 13:07

Podpisuję się pod słowami Tusi. Ja również byłam w podobnej sytuacji. To był ogromnie unieszczęśliwiający stan... Dlatego wolę być sama niż usilnie "starać się" pokochać, bo to jakiś absurd.. dla obu stron. :|

PS: Miłość to nie czyn. Miłość to stan umysłu, serca, duszy. Dopiero ten stan może przejawiać się w czynie, ale nie odwrotnie...

Flippi - 2008-10-14, 13:38

Troszkę to dla mnie dziwne. Może nie całkiem rozumiem. Ten "stan" z czegoś przecież wynika. Czy nie mówicie tu o zauroczeniu, które mija? Dla mnie miłość jest w dużej mierze aktem woli, decyzją, że będę z tą osobą nawet wtedy, gdy zauroczenie, namiętność minie. Że będę pracować nad tym, aby nie mijały. Oczywiście, sytuacje są różne i nie wypowiadam się z pozycji "ja to wiem" 8-) (Tym bardziej jako kobieta po przejściach :lol: ) Ale, moim zdaniem, zanim opuści się człowieka, z którym jest się w poważnym związku, trzeba zrobić wszystko, by ten związek naprawić. Taka zwykła odpowiedzialność - za siebie, za swoje czyny i słowa. Pomijam sytuacje ewidentne - nałogi, przemoc. Jeśli chodzi o ratowanie życia, trzeba zwiewać :-> Ale może terapia (dla obu stron) byłaby istotną pomocą albo w odbudowaniu zdrowego związku, albo w pogodzeniu się z rozstaniem?
Moje doświadczenie jest takie: jeśli jedna strona w związku mówi, że przestała kochać, że już nic nie czuje, że to się wypaliło itp. - to niechybny znak, że jest zauroczona kimś innym. Tak było w moich związkach, nie jest to oczywiście reguła.

Izzi - 2008-10-14, 15:40

..byłam z D prawie 8 lat i było mi cudownie. Na prawdę myślałam, ze go kocham.. Jednak gdy zaczęłam planować przyszłość na dorosło jakoś nie mogłam dojrzeć go obok siebie. W pewnym momencie zrozumiałam, ze ta cała cudowność była związana jedynie z życiem wypełnionym imprezami, zabawami etc a przecież prawdziwe życie jest inne ..czasem trzeba być odpowiedzialnym. Decyzja o rozstaniu była dla mnie bardzo trudna ale teraz nie żałuje jej wcale.

..myślałam, ze wiem co to miłość
..teraz już chyba nie mam o tym zielonego pojęcia
..mimo to jest dobrze ;-)

Tusia - 2008-10-14, 20:29

Ja się wypowiadam z pozycji "wiem", ale tylko w przypadku gdy mówię o sobie i to o rzeczach które doświadczyłam, przeżyłam. Nie zarzekam się, że kiedyś w życiu w podobnej sytuacji nie postąpię całkiem inaczej, i będę czuła całkiem inaczej.

Flippi podobnie jak Malinetshka, ja tez starałam się wykonać ten akt woli, starałam się po przeminięciu zauroczenia, pokochać tego człowieka. I niestety mimo tego, że jest on cudownym facetem, jednym z najbardziej inteligentnych jakich znam, wrażliwych, o poglądach zbieżnych z moimi, wartościach również, zainteresowaniach które mogliśmy razem realizować, do tego wg mnie przystojnym ;-) , nie udało mi się zmusić do tego, aby jak pisze Izzi "dojrzeć go w swoim dorosłym życiu obok siebie". Starałam się przekonać siebie do tego przez 3 lata (byliśmy razem 6 lat) , w między czasie odeszłam od niego na 2 tyg., aby się zastanowić, po czym wróciłam, zaręczyliśmy się, i po roku zerwałam. Zgadzam si e z Tobą Flippi, że nad związkiem trzeba pracować, ratować, ale w moim przypadku nic to nie dało.

Malinetshka - 2008-10-15, 00:11

Każdy z nas ma inne doświadczenia i inne spojrzenie na świat.., które, nota bene, może ulegać transformacji pod wpływem kolejnych doświadczeń lub wewnętrznych przemian. Poza tym ludzie są różni i dwie pozornie podobne relacje mogą być zupełnie różne właśnie przez to, że znajdują się w nich inni ludzie.
Ja czuję, że na pewne rzeczy nie mamy wpływu. Nie mogę przychylić się do stwierdzenia, że miłość to praca nad związkiem.. Dla mnie miłość to zdecydowanie stan. I nie mam na myśli zauroczenia, nie. Dla mnie miłość to coś odgórnego... nie potrafię tego w sobie, brzydko mówiąc, wyhodować.. To we mnie jest tylko odbiorcy póki co brak :->
Czuję, że bez miłości nie można w związku zrobić kroku do przodu, pomimo dużych chęci. To jak syzyfowa praca. Z każdym dniem coraz bardziej męcząca i wykańczająca; bez grama pozytywnego efektu..

Flippi - 2008-10-15, 09:33

Tusia napisał/a:
jest on cudownym facetem, jednym z najbardziej inteligentnych jakich znam, wrażliwych, o poglądach zbieżnych z moimi, wartościach również, zainteresowaniach które mogliśmy razem realizować, do tego wg mnie przystojnym ;-)

Tusia, biorę natychmiast!!! ;-) Dawaj namiary! (Ech, zapewne ma jedną wadę: jest młodszy ode mnie z 15 lat... :-? )

Alispo - 2008-10-15, 09:50

i zajety jest;) Ale Flippi jak chcesz dam namiary na jednego niestety miesozerce,o ktorym juz tu pisalam ;-)
Tusia - 2008-10-15, 10:49

Alispo napisał/a:
i zajety jest;)
i mam nadzieje, że szczęśliwy, co ze mną było by nie do wykonania.

Malinetshka uważam tak jak ty, tylko nie umiem tego tak ładnie napisać. ;-)

Malinetshka - 2008-10-15, 11:15

Tusia, myślę, że bardzo dobrze to ujęłaś. Dzięki Twoim słowom udało mi się rozwinąć moją myśl ;)
Flippi - 2008-10-15, 14:18

Alispo napisał/a:
Flippi jak chcesz dam namiary na jednego niestety miesozerce,o ktorym juz tu pisalam ;-)

Raczej na jego tatę ;-) Ostatnio mam wrażenie, że jestem najstarsza na świecie... :evil:

magdusia - 2008-10-15, 14:44

Flippi ;)
a kto powiedział że nie może być młodszy ? :)

[ Dodano: 2008-10-15, 14:45 ]
ja tam ciągle młoda jestem :)

Alispo - 2008-10-15, 22:34

Flippi napisał/a:
Alispo napisał/a:
Flippi jak chcesz dam namiary na jednego niestety miesozerce,o ktorym juz tu pisalam ;-)

Raczej na jego tatę ;-) Ostatnio mam wrażenie, że jestem najstarsza na świecie... :evil:

a skad wiesz ile ma lat?:P poza tym nie wiek tu istotny,zadna najstarsza nie jestes!!

Izzi - 2008-10-16, 20:26

magdusia napisał/a:
Flippi ;)
a kto powiedział że nie może być młodszy ? :)
właśnie :mrgreen:
Flippi - 2008-10-19, 23:52

magdusia napisał/a:
a kto powiedział że nie może być młodszy ? :)

No może... byle nie za wiele ;-)
Starszy też nie za wiele zresztą, jeśli już :mryellow:
Alispo, nie wiem, ile rzeczony kolega ma lat - ale ostatnio prawie wszyscy są młodsi ode mnie, czuję się jak Matuzalem! (Chociaż wczoraj usłyszałam, że wyglądam jak dziewczynka - ale to były słowa naprawdę NIEZWYKLE życzliwych osób :lol: i w dodatku należących do wymierającego gatunku Starszych-Ode-Mnie - można zatem przypuszczać, że "nie ten już wzrok" ;-) )

renka - 2008-10-26, 01:15

Tak jeszcze odnosnie spraw damsko-meskich i poczucia samotnosci partnerskiej.
Ja w bardzo kryzysowych sytuacjacj wizualizuje sobie takiego super goscia, ktory jest... po prostu super ;-) Rozumie mnie, moje potrzeby, zawsze moge na niego liczyc etc. etc. W sumie tak naprawde zaczelam to robic jak jeszcze bylam "w zwiazku" z W. i czulam dotkliwa samotnosc. Generalnie mi to wystarcza jak na razie, bo wiem, ze tak naprawde nie jestem jeszcze gotowa na rzeczywisty zwiazek, a w ten sposob rekompensuje sobie jakowe braki (oczywiscie to iluzja i tak). Zaczelam sie tylko lapac na tym, ze czasami w ciagu dnia zbyt sie "rozmarzam" tworzac sobie w glowe scenariusze roznych wydarzen, w ktorych ten super gosc bierze czynny udzial... No i to moze byc dosyc niebezpieczne, zeby nie popasc w zatracenie rzeczywistosci...

Humbak - 2008-10-26, 01:33

renka napisał/a:
wizualizuje sobie takiego super goscia, ktory jest... po prostu super
renko, nie warto, kopiesz sobie sama grób... zanim cokolwiek jeszcze zaczniesz budować :-( Patrzę na mojego super gościa i ja sama zwariowałabym gdybym miała tak myśleć... chyba bym sobie nie poradziła z realną jego wersją... :-|
Malroy - 2008-10-27, 11:23

Co do szukania partnera poprzez wizualizację bardzo łatwo jest popełnić błąd i wizualizacja zamienia się w marzenia lub fantazje, wizualizacja wtedy nie działa. W tym konkretnym przypadku, czyli szukaniu samca najlepiej zrobić tak: kiedy spotykamy faceta, który swoim zachowaniem, wyglądem, mową, czynami robi coś co uważamy za wartościowe, chcielibyśmy taką cechę widzieć u naszego przyszłego... wtedy wizualizujemy swojego przyszłego myśląc tylko o tej właśnie dobrej stronie. Wtedy nasza wizualzacja jest o wiele silniejsza i przyciągamy takie energie jakie chcemy, trza tylko uważać, żeby się nie rozmarzyć.
Kiedy zobaczymy bosko wyglądającego faceta połączmy ten obraz z naszym "przyszłym facetem", niech to będzie, krótki przekaz do naszej podświadomości, "Fajnie wygląda, chciałabym aby mój przyszły facet miał coś z niego (coś z niego, najlepiej dokładnie sprecyzować)

Wtedy wizualizacja zacznie działać - jeżeli dodamy do tego jeszcze błogosławieństwa stosowane w Hunie, to już w ogóle okres samotności nie potrwa długo :) A błogosławi się w Hunie poprzez wyrażenie swojego zadowolenia ze spotkania czegoś. Do powyższego przykładu dobrym błogosławieństwem będzie wypowiedzenie na przykład "niezły tyłek" :)

Do dzieła !! Uwolnić się z marzeń, zacząć pracować nad przyszłością :D

DagaM - 2008-10-27, 11:31

Malroy, dawno Cie nie było na forum, witaj z powrotem :-) A przy okazji, widzę, że nieźle się orientujesz w sprawach wizualizacji :mryellow:
YolaW - 2008-10-27, 15:00

DagaM napisał/a:
Malroy, dawno Cie nie było na forum, witaj z powrotem

witaj, witaj :)
I czy mi się zdaje czy masz teraz więcej dzieci?

bodi - 2008-10-27, 16:23

Jola, faktycznie zmienił sie profil :) Malroy przyznaj sie :P
Flippi - 2008-10-27, 18:43

Malroy napisał/a:
A błogosławi się w Hunie poprzez wyrażenie swojego zadowolenia ze spotkania czegoś. Do powyższego przykładu dobrym błogosławieństwem będzie wypowiedzenie na przykład "niezły tyłek" :)

Malroy :lol: :lol: :lol:
Sprecyzujmy: czy to błogosławieństwo wypowiadam podczas "spotkania czegoś"? :mrgreen: Na głos? 8-)

Alispo - 2008-10-27, 21:50

to chyba chodzi o psie dziecko;)niecalkiem juz nowe;)
Malroy - 2008-10-27, 22:16

Flippi napisał/a:
Sprecyzujmy: czy to błogosławieństwo wypowiadam podczas "spotkania czegoś"? :mrgreen: Na głos? 8-)


wystarczy w myśli, jasne - ale wypowiedziane na głos ma dopiero prawdziwą moc :) Bardzo fajnie jest "błogosławić" na głos, duuużo pozytywnej energii się uwalnia.

tutaj ciekawei kolega w temacie pisze---> hxxp://www.huna.net.pl/name-News-article-sid-459.html

hxxp://www.cudownyportal.pl/article.php?article_id=1023

A co do trzeciego dzieciaczka to Alispo ma rację :P Budda nasz psioch paranoik :)

DagaM - 2008-10-28, 09:47

Alispo napisał/a:
to chyba chodzi o psie dziecko;)niecalkiem juz nowe;)
domyślałam się :-)

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group