wegedzieciak.pl
forum rodzin wegańskich i wegetariańskich

Off-topic - Mail od Mamy, mojej

PiPpi - 2008-06-02, 21:26
Temat postu: Mail od Mamy, mojej
Przeczytaj!!! Myślę o Karolce, zacznij wreszcie jeść ryby i to codziennie.Być może dziecko ma słabe kości, a teraz rozwija się , może zastosujesz się do porad w tekście?
Zrób to dla Was wszystkich
hxxp://www.resmedica.pl/zdart5982.html

psia kość! kość ;-) może w końcu miesiączka mi wróci po tych prawie trzynastu miesiacach bo tak sie zdenerwowałam
może ktoś ma artykuł, który mogłabym Mamie podesłać o szkodliwości picia kawy?bo robi to obsesyjnie, ufffffffff ale , no nie mogę..

najlepsze w tym artykule jest to:Jak już jednak wspomnieliśmy, witamina D jest jedną z nielicznych witamin, których nie musimy dostarczać w pożywieniu; organizm sam może produkować witaminę D pod wpływem promieni słonecznych, które przedostają się do naszej skóry. Naukowcy twierdzą, że dziesięć minut słonecznej kąpieli codziennie w czasie letnich miesięcy zapewnia odpowiednią dawkę tej witaminy na cały rok.

ale to chyba zbyt daleko od tytułu było i Mama nie doczytała

nitka - 2008-06-02, 21:42

no tak magda, ale w sumie co myśleć ma kobieta, która została postawiona przed faktem dokonanym (Twój i córki weg*anizm), a która przez całe życie żyła w świadomości, że mięcho i ryba rzecz niezbędna. Burzysz jej wyobrażenie o zdrowym dziecku jakąkolwiek ingerencją w to, co takie oczywiste i praktykowane przez wieki. Nieczęsto zdarza się, że rodzic zamiast oponować, zaprzeczać, ganić, straszyć, weźmie i się zainteresuje. Zgłębi, poczyta, pozna drugą stronę. Także ja się nie dziwię Twojej Mamie patrząc z jej punktu widzenia. Moi rodzice też zapowiedzieli, że jeżeli moje dziecko będzie wege, to zajmie się nim kurator :/ walka z wiatrakami normalnie
Lily - 2008-06-02, 21:42

euridice napisał/a:
jesli Lily mnie nie ubiegnie :mrgreen:
no to szukaj :) choć o plusach kawy też mogę znaleźć :D
Magda, współczuję, choć wiem, ze to w pewnym sensie wynika z troski Twojej mamy... swoją drogą czy ona wie, jakie toksyny mają w sobie ryby i jak trudno dostać rybę bez trucizn?

PiPpi - 2008-06-02, 21:54

Lily napisał/a:

Magda, współczuję, choć wiem, ze to w pewnym sensie wynika z troski Twojej mamy... swoją drogą czy ona wie, jakie toksyny mają w sobie ryby i jak trudno dostać rybę bez trucizn?

co do troski: był czas aby się o swoje dzieci troszczyła, teraz jest Babcią i babciowanie wg mnie nie na tym polega, że wkeca mi co Ona by zrobiła na moim miejscu...co do drugiej części tego co Lily piszesz: ostatnio właśnie to Jej powiedziałam
euridice sytuacja z chrztem jest u nas identyczna jak i u Was


wiecie, temat jest szerszy: bo były namowy żebyśmy wzięli ślub kościelny- nie podziałało. żebyśmy nie decydowali sie na poród domowy, żebyśmy pozbyli się kota zanim na świat przyjdzie dziecko, żebyśmy to tamto sramto i owamto, mam tego dość i czuję, że przyszedł czas radykalnego wyznaczania granic, btw maja mama jest nauczycielką, zboczenie zawodowe jest dla otoczenia w Jej przypadku trudne do zniesienia :-| dobrze, ze niemieszkamy w jednym mieście. ostatnio poinformowała mnie, że "może nas odwiedzi w ten weekend" mówię, zę tego nie ustalałyśmy, Jej odp: a musimy?

Lily - 2008-06-02, 21:58

hxxp://www.pieknecialo.republika.pl/kawa.html
hxxp://www.nawidelcu.pl/vademecum-smakosza/kawa/kawa-na-zdrowie,1,1,216
hxxp://www.zdrowie.senior.pl/75,0,Zdrowa-kawa,2420.html
czyli nie jest z nią tak źle ;)

Capricorn - 2008-06-02, 22:29

ja bym odesłała maila z linkiem do jakiegoś artykułu pro-wege, tez z hasłem: przeczytaj, zrób to dla swojego i naszego dobra. Ale ja jestem radykał, wiec nie wszystkim moje rozwiazanie musi się podobać ;-)
nitka - 2008-06-02, 22:31

Capricorn napisał/a:
Ale ja jestem radykał, wiec nie wszystkim moje rozwiazanie musi się podobać ;-)

radykalne posunięcia przyszłością narodu

malva - 2008-06-02, 22:33

Capricorn napisał/a:
ja bym odesłała maila z linkiem do jakiegoś artykułu pro-wege, tez z hasłem: przeczytaj, zrób to dla swojego i naszego dobra. Ale ja jestem radykał, wiec nie wszystkim moje rozwiazanie musi się podobać ;-)


też bym tak zrobiła..

[ Dodano: 2008-06-02, 23:35 ]
widać tez jestem radykał ;-)

ja wogle obserwuję u siebie proces odwrotny do tendencji dominujących w społeczeństwie, zamiast z wiekiem się uspokajać to się coraz bardziej radykalna robię :-D

Lily - 2008-06-02, 22:37

hxxp://www.przyroda.f.pl/przyroda-wegetarianizm.31-news84.html - tu chyba coś ciekawego (jeszcze nie przeczytałam dokładnie)
Capricorn - 2008-06-02, 22:40

nitka napisał/a:
Capricorn napisał/a:
Ale ja jestem radykał, wiec nie wszystkim moje rozwiazanie musi się podobać ;-)

radykalne posunięcia przyszłością narodu


;-)

Lily - 2008-06-02, 22:41

hxxp://dziecko.onet.pl/1189,0,43,zachecaj_dziecko_do_warzyw,artykul.html albo tu
kofi - 2008-06-03, 07:36

Capricorn napisał/a:
ja bym odesłała maila z linkiem do jakiegoś artykułu pro-wege, tez z hasłem: przeczytaj, zrób to dla swojego i naszego dobra. Ale ja jestem radykał, wiec nie wszystkim moje rozwiazanie musi się podobać ;-)

Kochana, jak na radykała, to bardzo liberalne rozwiązanie. :-)
W końcu metoda mamy.
Magda fajnie byłoby miec ekstra wyrozumiałych rodziców, świetne stosunki z mamą, niestety, nie zdarza się to często, jak zapewnie wiesz, czytając to forum.
Potem jej minie, moja już się uspokoiła (pod względem diety, tylko).

- 2008-06-03, 08:10

Magda Stępień, rozumiem Twój ból. Moja mama jeszcze niedawno z dumą mówiła, że Jaga to wege dziecko, sama chciała przejść na wege i maltretowała mojego tatę, by gotował bez mięsa a ostatnio nagle naskoczyła na mnie, że Jaga cierpi przez moje dziwactwa i w dodatku 2 razy probowała dać Jadze mięso :evil: :-(
Jaco mi to zgrabnie wytłumaczył, że rodzice sobie po prostu nie radzą sobie bo to co robimy jest w całkowitej opozycji do tego w co Oni wierzyli i robili przez całe życie. Mnie się już odechciało tłumaczyć mamie. niestety...

PiPpi - 2008-06-03, 10:20

Capricorn napisał/a:
ja bym odesłała maila z linkiem do jakiegoś artykułu pro-wege, tez z hasłem: przeczytaj, zrób to dla swojego i naszego dobra. Ale ja jestem radykał, wiec nie wszystkim moje rozwiązanie musi się podobać ;-)


też mam na to ochotę...
wiecie, z tą kawa to żarcik był, ale dobra jak już jest tyle linków ;-) , dzięki Lily to je mamie podeślę.
zadzwonię dzisiaj do niej i po prostu powiem, ze wkracza w moje kompetencje, hehe w sumie o to tu chodzi
wczoraj na treningu nauczyciel pytał o moja dziecko i tak trochę rozmawialiśmy, jedna z ćwiczących została babcią, przyniosła cukierki itd.nauczyciel mówił, ze czytał jakiś artykuł(właśnie wczoraj) o tym jak to babciom wydaje sie, ze są mamami! faza, pytałam gdzie to czytał, to nic konkretnrgo nie odpowiedział, ten artykuł to na poważnie bym przeczytała :mryellow:
euridice, mogłybyśmy się mamami zamienić ;-)

tak naprawdę daleka jestem od tego,zeby komuś mówić co ma robić, kawa sama w sobie nie jest koszmarem, tez się kiedyś, wieki temu przed ciążą czasem napiła, to dawka z leku nawet uczyni truciznę, może właśnie dlatego tak źle mi z tym,ze ktoś ingeruje w moje zycie, przecież biorę na siebie odpowiedzialność za to jak wychowuję i troszczę się o córcię, dzięki wam za odpowiedzi:*

Lily - 2008-06-03, 10:30

hxxp://www.trojmiasto.pl/zdrowie_uroda/news.phtml?id_news=23184 - i jeszcze o dioksynach...
PiPpi - 2008-06-03, 10:38

hxxp://babyonline.pl/twoje_dziecko_jestes_mama_artykul,4132.html o to mi chodziło;)
Jadzia - 2008-06-03, 14:17

Magda Stępień napisał/a:
euridice, mogłybyśmy się mamami zamienić ;-)


to może ja dorzucę jeszcze swoją do wymiany ;-) nauczycielka-świetnie dogadywała się ze swoimi uczniami( a pracowała m.in w OHP więc był to różne przypadki) a ze mną w pewnych sprawach..hm...może nie będę się rozpisywać- w sumie podobna sytuacja jak u Was(oprócz chrztu), choć dzieci nie mam, ale wiadomo Babcie już sobie wszystko układają.

Nie chcę Cię na siłę Magda pocieszać, ale pozytywnym aspektem Twojej relacji z mamą jest fakt, że ona jest otwarta na dyskusję- oczywiście nie taką jaką my wege byśmy chcieli, może nie tak pozbawioną stereotypów, nie taką otwartą itd itp no i jeszcze ten błagalny ton wprowadzający w poczucie winy(to jest najgorsze, pomimo, że wiesz, że robisz dobrze to czujesz się podle; bardzo dużo odwagi, pewności siebie i świadomości swojej wartosci wymaga postawienie na swoim bez tego poczucia winy/bezradności, że inni nas nie rozumieją). Ale wracając do tematu: Twoja mama próbuje poprzeć swoje argumenty np artykułem, może i o wątłej wartosci i niedocztytanym do końca,ale jednak. Najgorszej jest gdy słyszysz:" Nie bedziesz miała zdrowych dzieci, jeśli Ty w ogóle płodna jeszcze jesteś; zobaczysz jak zachorujesz to wtedy się opamiętasz" a gdy prosisz o podanie argumentów, które naprowadziły mamę na taki tok absurdalnego rozumowania(i niby dlaczego mięso/nabiał do "zbawienia" jest potrzebne) to słyszysz "ja wiem, ze Ty możesz mnie zagadac swoimi poglądami, książkami, wynikami badań i nie mam zamiaru z Tobą dyskutowac...ale zobaczysz w przysżlości jak będziesz płakać" itd itp A skoro Twoja mama chociaż próbuje dyskutować w merytoryczny sposób to może jest szansa na zrozumienie, akceptację dla Twoich wyborów. Życzę powodzenia

Cytrynka - 2008-06-03, 16:06

Eh, mamy. Moja też się czepia, ale z racji odległości ma ograniczone pole do popisu. Ja za to jestem winna temu że dzieci chorują. Nieważne, że w marcu na dworze mieliśmy jednego dnia 30 stopni w słońcu (w cieniu 25). Bez znaczenia jest, że mieszkamy w łagodniejszym niż mama klimacie. Ważne jest, że w marcu dziecko powinno być "odpowiednio" ubrane czytaj: kurtki, długie spodnie, zakryte buty itp. Dzieci powinny też wszystko jeść, łącznie z cukrem, białą mąką, rybami, mięsem itp., bo przecież musi się przyzwyczaić. Współczuję wszystkim, którzy nie mogą znaleźć zrozumienia u rodziców.
Capricorn - 2008-06-03, 18:11

Cytrynka napisał/a:
Eh, mamy. Moja też się czepia, ale z racji odległości ma ograniczone pole do popisu. Ja za to jestem winna temu że dzieci chorują. Nieważne, że w marcu na dworze mieliśmy jednego dnia 30 stopni w słońcu (w cieniu 25). Bez znaczenia jest, że mieszkamy w łagodniejszym niż mama klimacie. Ważne jest, że w marcu dziecko powinno być "odpowiednio" ubrane czytaj: kurtki, długie spodnie, zakryte buty itp. Dzieci powinny też wszystko jeść, łącznie z cukrem, białą mąką, rybami, mięsem itp., bo przecież musi się przyzwyczaić. Współczuję wszystkim, którzy nie mogą znaleźć zrozumienia u rodziców.


tak sobie myślę, Cytrynko, że ona moze po prostu ZA DUZO WIE? ;-) Ja bym tam nie spowiadała sie z tego, w co dzieci ubieram, ani tez nie robiłabym jakichs list, co dzieci jedzą, a co nie. Nie "bombarduj" jej takimi informacjami, a nie będzie miała na co zareagowac.

Wiem, co mówię - będa sie wtrącać tak długo, jak długo będą mieć wasze przyzwolenie na tego typu ingerencję w Wasze życie. nie jest rzeczą niewykonalną powiedzieć swoim rodzicom, nawet tym najdroższym, że "doceniam waszą troskę, ale jednak zrobię po swojemu".

magdusia - 2008-06-04, 16:30

Capricorn napisał/a:
tak sobie myślę, Cytrynko, że ona moze po prostu ZA DUZO WIE?

to trochę przykre,ale faktycznie w wielu przypadkach lepiej żeby dziadkowie za dużo nie wiedzieli.
Moja mama np nie niczego o nieszczepieniu Nadii.

Cytrynka - 2008-06-04, 16:59

Wczoraj zaczęłam czytać "Toksyczni rodzice" i czuję się winna, że to czytam.
Masz rację Capri,moja mama za dużo wie. Dzwonię do niej codziennie, nawet jak mi się nie chce, to wewnątrz czuję, że muszę. Wczoraj sobie uświadomiłam, że to chyba dlatego, że jej udowodnić jak sobie świetnie radzę i zebrać pochwały. Tak mi się wydaje.

yolin - 2008-06-08, 21:28

ja mam tesciowa nauczycielke na emeryturze.... chyba nie musze pisac ile sie nasluchuje na temat odzywiania :roll: .... ostatnio : jak mozemy robic dziecku lody z owocow (!!!!!!!!) przeciez nie maja zadnych wartosci !!!!! najlepsze sa takie kupione z jaj i smietany !!!!! :roll: :roll: :roll: ach....
adriane - 2008-06-08, 21:39

he, he moja teściowa też nauczycielka, więcej o niej nie powiem...domyślcie się sami... ;)

Cytrynka napisał/a:
Wczoraj zaczęłam czytać "Toksyczni rodzice" i czuję się winna, że to czytam.


Wspaniała książka. Chyba dla Ciebie wskazana skoro czujesz sie winna przy czytaniu jej...

bodi - 2008-06-09, 20:19

Cytrynko, przyłączam się do zdania adriane. Czasem jesteśmy zniewoleni przez szantaże emocjonalne różnego rodzaju, których nawet nie dostrzegamy. Czytaj dalej :)
Capricorn - 2008-06-09, 21:02

adriane napisał/a:
he, he moja teściowa też nauczycielka, więcej o niej nie powiem...domyślcie się sami... ;)


z jednej strony chcemy walczyć ze stereotypami, a z drugiej - sami je nakręcamy. Ważne, żeby nasze było na wierzchu, tak?

adriane - 2008-06-09, 21:15

Capricorn napisał/a:
adriane napisał/a:
he, he moja teściowa też nauczycielka, więcej o niej nie powiem...domyślcie się sami... ;)


z jednej strony chcemy walczyć ze stereotypami, a z drugiej - sami je nakręcamy. Ważne, żeby nasze było na wierzchu, tak?


Nie wiem, ale coś w tych nauczycielkach takiego jest... :mrgreen:

Lily - 2008-06-09, 21:17

adriane napisał/a:
Nie wiem, ale coś w tych nauczycielkach takiego jest... :mrgreen:
coś jest, w mojej rodzinie też kilka ;) (w tym moja mama, ale ona "tylko" 7 lat pracowała)
Capricorn - 2008-06-09, 21:54

adriane napisał/a:
Capricorn napisał/a:
adriane napisał/a:
he, he moja teściowa też nauczycielka, więcej o niej nie powiem...domyślcie się sami... ;)


z jednej strony chcemy walczyć ze stereotypami, a z drugiej - sami je nakręcamy. Ważne, żeby nasze było na wierzchu, tak?


Nie wiem, ale coś w tych nauczycielkach takiego jest... :mrgreen:


no niewątpliwie.

Kitten - 2008-06-09, 22:05

adriane napisał/a:
Nie wiem, ale coś w tych nauczycielkach takiego jest... :mrgreen:

Strach się bać :mrgreen: A ja chcę być nauczycielką, i to akademicką :lol:

A na serio... Czytając ten wątek, nieustannie chylę czoła przed moimi rodzicami... Początki były takie, jak tu wiele osób opisuje, ale to było wieki temu :mrgreen: po 7 latach, rodzice, widzący, że jestem nareszcie szczupła, zdrowa, pysznie gotuję i przytaczam mnóstwo prowege argumentów z wielu dziedzin ;-) - sami schudli, ograniczyli mięso (coś tam zjedzą, raz na parę tygodni), głoszą przy gościach pochwały zdrowego stylu życia :-D . I wiem, że będę miała ich 100% poparcie w kwestii wege macierzyństwa... Niestety, nie mam takiej pewności co do mojego partnera... Którego niby przekonałam, ale podejrzewam, że jak dziecko faktycznie pojawi się na widnokręgu, szopka zacznie się od nowa :-/ Cóż...

Mieć oparcie w rodzicach - bezcenne :-D

Capricorn - 2008-06-09, 22:06

euridice napisał/a:
oj Capricorn, wydaje mi sie, ze mowa tu o nauczycielkach starszej daty, takich conajmniej o pokolenie starszych od Ciebie :roll:
i mimo ze to generalizowanie, to niewatpiliwe jednak
adriane napisał/a:
coś w tych nauczycielkach takiego jest...
;-)


a skąd znasz mój wiek? ;-)

ja myślę, że dziewczyny napisały dokładnie to, co chciały napisać. ;-) I nie zamierzam z nimi się sprzeczać, na pewno wiedza lepiej.

adriane - 2008-06-09, 23:34

euridice napisał/a:
oj Capricorn, wydaje mi sie, ze mowa tu o nauczycielkach starszej daty


Moja teściowa niewątpliwie do takich właśnie należy...

zojka3 - 2008-06-10, 04:06

euridice napisał/a:
Moje doswiadczenia pokazuja, ze nauczycielki (mowie o obecnie emerytowanych i tych prawie emerytowanych) wykazuja kompletny brak umiejetnosci przyznania sie do najbardziej nawet ewidentnego bledu oraz przez gardlo nie przechodzi im "przepraszam". W momentach bezsilnosci dochodzi jeszcze traktowanie rozmowcy jak nizszego ranga ("ucznia"). To nie pomaga w wychowaniu (wlasnych) dzieci, mimo ze przeciez "praca z mlodzieza"


ja na szczęście nie mogę potwierdzić tej opinii. Co prawda opieram się na jednym przypadku w rodzinie mojego męża ale zawsze. Jest to babka grubo po sześćdziesiątce, z dużą klasą i kulturą osobistą, cały czas się rozwija, interesuje światem i uczy nowych rzeczy. Nigdy nie usłyszałam z jej ust krytyki czy pouczeń, pyta, bo chce wiedzieć, znać czyjś punkt widzenia, nie ocenia ale stara się dowiedzieć o sprawie jak najwięcej. Jak coś naskrobie to potrafi przeprosić i przyznać się do błędu.

zojka3 - 2008-06-10, 07:59

euridice napisał/a:
O, jedno wcale nie wyklucza drugiego.

no jasne, że nie wyklucza ale w tym przypadku jest ok. Kobitka jest bardzo taktowna i nie wchodzi z butami w cudze życie.

Amanii - 2008-06-10, 08:34

Kitten napisał/a:

A na serio... Czytając ten wątek, nieustannie chylę czoła przed moimi rodzicami... Początki były takie, jak tu wiele osób opisuje, ale to było wieki temu :mrgreen: po 7 latach, rodzice, widzący, że jestem nareszcie szczupła, zdrowa, pysznie gotuję i przytaczam mnóstwo prowege argumentów z wielu dziedzin ;-) - sami schudli, ograniczyli mięso (coś tam zjedzą, raz na parę tygodni), głoszą przy gościach pochwały zdrowego stylu życia :-D

U mnie to samo... Chociaż nigdy nie było żadnych wojen o wege, to na początku jednak musiałam jeść ryby, stopniowo z nich zrezygnowałam. Moja młodsza siostra, która natychmiast chciała pójść w moje ślady, miała przykazanie, ze dopiero od 15 roku życia może przejść na wege. I tak też zrobiła. Nigdy nie było żadnego przekabacania, przemycania mięsa, mówienia jak to niezdrowo itp. Teraz jak czasem przyjeżdzam do domu to zawsze cos gotuje dobrego, a mama sie uczy przepisu. A ja z kolei jak nie wiem jak coś ugotować, natychmiast dzwonię do niej. I tak się uczymy nawzajem :) Mięso w naszym domu to zawsze był tylko drób i ryby, raczej kuchnia śródziemnomorska, niż "tradycyjna polska" ze schaboszczakiem. Wiem, że mama mądrze i zdrowo gotuje, mimo że mięsnie. No i uświadomiłam ją co do jajek z 3 i teraz stara się ich nie kupowac :)

Kitten napisał/a:
I wiem, że będę miała ich 100% poparcie w kwestii wege macierzyństwa... Niestety, nie mam takiej pewności co do mojego partnera... Którego niby przekonałam, ale podejrzewam, że jak dziecko faktycznie pojawi się na widnokręgu, szopka zacznie się od nowa :-/ Cóż...

Mieć oparcie w rodzicach - bezcenne :-D

Tutaj pewności nie mam... Obawa bedzie napewno (tak jak z tą granicą 15 lat dla mojej siostry - obawa o to, że nie zdoła dostarczyć wszystkich składników potrzebnych do rozwoju w okresie dojrzewania). Natomiast wiem, że moi rodzice nie należą do osób głuchych na wszelkie argumenty i "wiedzących swoje". Myślę, że rozmowa załatwi sprawę.

Gorzej właśnie z partnerem i z jego rodzicami.. No ale narazie mam czas :)

alcia - 2008-06-10, 09:15

Capricorn, Ciebie lubię :mrgreen: (ta tak.. co byś się nie uraziła... :) )
Ale teściowa ma, również emerytowana nauczycielka, bez żadnego wykształcenia, jak to w tamtych czasach na ogół bywało, za to z przeogromnym poczuciem własnej wartości, mądrości, z nieodpartą chęcią panowania nad wszystkim co ją otacza - tak samo jak jej siostry, również nauczycielki.. eh, no na prawdę coś w tym jest :-P

Bananna - 2008-06-10, 10:17

hmm a moja mama jest nauczycielką i już nic nie mówi, wcześniej mówiła mówiła, ale zawsze znalazłam dobry artykuł i fakty które ją uspokajały i teraz jest OK.
Myślę, że jak będę mieć dzieci to też nie będzie się bardzo wtrącać, ale fakt, co się swojego czasu wykłóciłam (o liceum, studia itp) to głowa mała, ale powiedziałam kilka słów - że ona ma swoje życie, które przeżyła bez wtrącania się w nie dziadków itd. to żeby teraz brała z nich przykład :> i chyba bierze ;)

Capricorn - 2008-06-10, 16:08

A wiecie, kto po raz pierwszy powiedział mi, że wegetarianizm jest całkowicie normalny, a oprócz tego jeszcze mądry i zdrowy? Moja psorka od biologii w liceum. Sama nie była, i do dziś nie jest, wege, ale ten sposób życia wielokrotnie chwaliła. Dzieki jej wypowiedziom pomyślałam, że może w takim razie jednak jestem normalna.
Tobayashi - 2008-06-10, 16:25

A propos mam i teściowych - nauczycielek, perełka z ostatniej soboty u mojej teściowej, która wypowiedziała się negatywnie na temat narzeczonej kuzyna:

Teściowa: Ona jest taka niefajna... No i jest nauczycielką! Aaaa... to ja już wszystko o niej wiem. Dlatego jest taka. Nauczyciele tacy są!

Ja do teściowej: Ejże, ejże! Ty sama jesteś nauczycielką. :mrgreen:

I tyle są warte uogólnienia i generalizacje :mryellow:
(To napisała Tobayashi, wieloletnia nauczycielka :-D )

Capricorn - 2008-06-10, 16:33

Tobayashi napisał/a:
A propos mam i teściowych - nauczycielek, perełka z ostatniej soboty u mojej teściowej, która wypowiedziała się negatywnie na temat narzeczonej kuzyna:

Teściowa: Ona jest taka niefajna... No i jest nauczycielką! Aaaa... to ja już wszystko o niej wiem. Dlatego jest taka. Nauczyciele tacy są!

Ja do teściowej: Ejże, ejże! Ty sama jesteś nauczycielką. :mrgreen:

I tyle są warte uogólnienia i generalizacje :mryellow:
(To napisała Tobayashi, wieloletnia nauczycielka :-D )


Moja teściowa kiedyś skarżyła się na mnie swojej przyjaciółce, cytuję: "ona NAWET nie je mięsa..."

nitka - 2008-06-10, 18:09

Capricorn napisał/a:
"ona NAWET nie je mięsa..."

no argument tonącego, doprawdy

Capricorn - 2008-06-10, 18:37

nitka napisał/a:
Capricorn napisał/a:
"ona NAWET nie je mięsa..."

no argument tonącego, doprawdy


dla mnie takiej samej wagi, co "bo ona jest nauczycielką" ;-)

Cytrynka - 2008-06-10, 19:16

Capricorn napisał/a:
Cytrynka napisał/a:
Eh, mamy. Moja też się czepia, ale z racji odległości ma ograniczone pole do popisu. Ja za to jestem winna temu że dzieci chorują. Nieważne, że w marcu na dworze mieliśmy jednego dnia 30 stopni w słońcu (w cieniu 25). Bez znaczenia jest, że mieszkamy w łagodniejszym niż mama klimacie. Ważne jest, że w marcu dziecko powinno być "odpowiednio" ubrane czytaj: kurtki, długie spodnie, zakryte buty itp. Dzieci powinny też wszystko jeść, łącznie z cukrem, białą mąką, rybami, mięsem itp., bo przecież musi się przyzwyczaić. Współczuję wszystkim, którzy nie mogą znaleźć zrozumienia u rodziców.


tak sobie myślę, Cytrynko, że ona moze po prostu ZA DUZO WIE? ;-) Ja bym tam nie spowiadała sie z tego, w co dzieci ubieram, ani tez nie robiłabym jakichs list, co dzieci jedzą, a co nie. Nie "bombarduj" jej takimi informacjami, a nie będzie miała na co zareagowac.

Wiem, co mówię - będa sie wtrącać tak długo, jak długo będą mieć wasze przyzwolenie na tego typu ingerencję w Wasze życie. nie jest rzeczą niewykonalną powiedzieć swoim rodzicom, nawet tym najdroższym, że "doceniam waszą troskę, ale jednak zrobię po swojemu".


Hej Capri. Ja jestem chyba uzależniona. Uzależniona od mówienia co u mnie. Jak dzwonię rzadziej, jest ucieszona i nie czepia się aż tak bardzo. No i się boję. Boję się powiedzieć, żeby dała spokój, od razu robi się nieprzyjemnie, jeszcze bardziej :-(

[ Dodano: 2008-06-10, 20:56 ]
nitka napisał/a:
Capricorn napisał/a:
"ona NAWET nie je mięsa..."

no argument tonącego, doprawdy


Hehe, moja jak już nie wiedziała, co powiedzieć, powiedziała, że pewnie moja mama w ciąży paliła i dlatego nie urosłam :mryellow: . Być może użyła słowa kurdupel, które kiedyś również się przewinęlo, np. wtedy jak jakaś psiapsioła czy ktoś zobaczyła mnie z P. w kościele na ślubie znajomych P. Okresliła wtedy mnie, że nawet ładna, ale kurdupel.

Capricorn - 2008-06-11, 07:12

Cytrynka napisał/a:

Hej Capri. Ja jestem chyba uzależniona. Uzależniona od mówienia co u mnie. Jak dzwonię rzadziej, jest ucieszona i nie czepia się aż tak bardzo. No i się boję. Boję się powiedzieć, żeby dała spokój, od razu robi się nieprzyjemnie, jeszcze bardziej :-(


To już coś, widzisz, że jest problem.

Niestety, tylko TY SAMA możesz sobie powiedzieć, że NIE MUSISZ wydzwaniać, opowiadać, spowiadać się. Że MOZESZ zyć swoim życiem.

Tobayashi - 2008-06-11, 10:41

To może zdradzę Wam sekret mojej teściowej, może trochę Wam to wyjaśni, dlaczego nasze mamy/teściowe tak się zachowują. Moja teściowa powiedziała, że "dobry rodzic stale myśli o swoich dzieciach, martwi się o nie, pomaga; tylko źli rodzice nie myślą o swoich dzieciach".

Mam taką hipotezę: kobiety, które tak się zachowują, czyli stale czepiają sie swoich dzieci o wszystko nie mają swojego życia, które mogłyby ulepszać, kreować. Myślą, że ich zycie się już skończyło, nic je nie czeka nowego. Natomiast życie dzieci ma swój potencjał - tu jest duze pole do popisu. A to wszystko oczywiście w dobrej wierze, bo matki są starsze, doswiadczone, wiedzą lepiej, chcą się czuć potrzebne, chcą doradzać. Zawsze tak jest, że kiedy komuś innemu wytyka się błędy, wady (także urojone), krytykant sam czuje się lepiej. Najłatwiej naprawiać drugiego. Takie osoby nie kochają siebie, nie akceptują i nie uświadamiają sobie swoich prawdziwych motywów. Dlatego pozostaje tylko bycie sobą, robienie tego, co uważamy za stosowne, nieliczenie na akceptację rodziców. Najpierw musieliby zaakceptować siebie, by mogli szanować swoje dzieci jako odrębne istoty.

magdusia - 2008-06-11, 10:59

Tobayashi, trafiłaś w sedno.
Podpisuję się pod każdym słowem.

dżo - 2008-06-11, 11:08

Tobayashi, świetnie to ujęłaś,
spotykam wiele osób, które potrafia rozmawiać tylko o swoich dzieciach, wnukach, żyja ich życiem nie mając swojego, ci ludzie nie mają żadnych zainteresowań, pasji,

Karolina - 2008-06-11, 12:53

Tobayashi napisał/a:
Mam taką hipotezę: kobiety, które tak się zachowują, czyli stale czepiają sie swoich dzieci o wszystko nie mają swojego życia, które mogłyby ulepszać, kreować.

własnie tak!!!
w końcu gdzieś na kogoś trzeba rzucać swój jungowski cień.

Tobayashi - 2008-06-11, 14:59

Cytat:
spotykam wiele osób, które potrafia rozmawiać tylko o swoich dzieciach, wnukach, żyja ich życiem nie mając swojego, ci ludzie nie mają żadnych zainteresowań, pasji,


Mi to przypomina rozmawianie o serialach z tv. Ekscytowanie się cudzym życiem, czasem bardzo osobistym. Jeżeli ma się tego typu rodzica, naprawdę nie warto mu mówić wszystkiego. Błogosławieństwa i tak nie będzie :-|

PiPpi - 2008-06-11, 17:39

Tobayashi napisał/a:
Jeżeli ma się tego typu rodzica, naprawdę nie warto mu mówić wszystkiego. Błogosławieństwa i tak nie będzie :-|

no niestety, cokolwiek powiesz może zostać użyte przeciwko tobie...

karolina Ty lepiej tak nie rzucaj fachowymi pojęciami, bo zaraz zostaniesz poproszona o wyjaśnianie ;-) ( mam na myśi jungowski cień, w temacie wychowanie dziewczynki animus)


Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group