| |
wegedzieciak.pl forum rodzin wegańskich i wegetariańskich |
 |
Dom rodzinny - Kryzys 'RODZINY'
renka - 2008-08-20, 22:37 Temat postu: Kryzys 'RODZINY' Ostatnio nie mam zbytnio czasu, by zagladac na forum, ale intuicja ciagnie mnie w pierwszej kolejnosci do tematu "dzis jestem...".
Szczerze powiedziawszy to nie potrafie ogarnac, dlaczego tak wiele "zwiazkow" przezywa obecnie kryzysy i nie wplywa to pozytywnie na moje podejscie do partnerstwa. Coraz bardziej zaczynam bowiem watpic, ze zwiazek dwojga ludzi jest naprawde mozliwy, ze moze byc wiecznym rozkwitem i obustronnym spelnianiem sie.
Najbardziej zas dla mnie bolesne sa kryzysy wsrod osob spodziewajacych sie dziecka, badz gdy sa oni swiezo upieczonymi rodzicami.
Moze wczesniej nie zwracalam na to zbytnio uwagi, ale wydaje mnie sie, ze np. w pokoleniu moich rodzicow mniej ludzi decydowalo sie na rozstanie, a w pokoleniu mojej babci byly to znikome przypadki.
Byc moze tak nie jest, ale tak wynika z moich obserwacji lustrujac otoczenie wokol mnie.
Czy jednak byli/sa oni szczesliwi tworzac wieloletnie malzenstwa? Czy sie prawdziwie kochaja czy tylko jest to zwykle przywiazanie i tkwienie w nie dajacym poczucia szczescia i milosci zwiazku z mysla, ze "nic mi sie juz bowiem dobrego w zyciu nie przydarzy, wiec niech bedzie tak jak jest"?...
Gdzie sie podziala milosc, ktora wszystko wybacza, wszystko zwycieza, wszystko scala etc.?
Jak swoim dzieciom mam przedstawic czym jest rodzina oraz pojecie milosci (szczegolnie partnerskiej), gdy ich wlasni rodzice nie sa razem i tak naprawde pojecie "prawdziwej milosci" byc moze nigdy miedzy nimi tak naprawde nie istnialo?...
Szkoda, ze nie wszystkie dzieci sa poczynane jako "owoc prawdziwej milosci"...
Ehhh, ide poryczec sobie w poduszke...
ewatara - 2008-08-20, 23:26
| renka napisał/a: | | nie potrafie ogarnac, dlaczego tak wiele "zwiazkow" przezywa obecnie kryzysy |
ja myślę, że wcześniej również były kryzysy - może nie tyle co dzisiaj (kiedyś mniej się pracowało, a częściej spędzało czas z rodziną itd), ale również dużo, a na pewno więcej niż można by sie było tego spodziewać po rozwodach.
Dzisiaj mniej osób zwraca uwagę na to "co ludzie powiedzą, bo sie rozwiodłam" kiedyś rozwód był czymś znacznie bardziej .... i teraz nie wiem jak dokładnie opisać, to co mam na mysli, ale może: wsydliwym, trudnym, nagłaśnianym i obgadywanym przez innych, dzisiaj kobiety sa bardziej samodzielne, częściej maja pracę - wtedy były zależne tylko od mężczyzn, bardziej wierzą we własne siły i siebie, wiedzą też częściej, że pozostać w chorym związku dla "dobra dziecka" - często wcale nie wychodzi na to "dobre" tylko na odwrót , przestajemy sie aż tak przejmowac "tym, co ludzie powiedzą" bo ludzie i tak będą gadać, zawsze sobie coś znajdą, żeby drugiemu obsmarowac tyłek, dziś kobieta częściej wierzy we własne siy, w to że jeszcze sie jej uda, a nie męczy się, bo lepszy rydz niż nic - i dobrze!
w dzisiejszych czasach w Polsce rozwodzi sie co 3 małzeństwo- tak przynajmniej słyszałam, a dodając do tego takie pary, które nie były w sformalizowanym zwizku, a sie rozeszły, te które są ze sobą bo dzieci, bo sobie nie poradzę, bo to - bo tamto...
osobiście znam baaardzo mało par, które na prawdę sa szczęśliwe, kilka takich w których udaje się na pokaz: " jacy to jesteśmy szczęśliwi", ale i tak wychodzi przy różnych okazjach, że to tylko udawanki...
dla mnie przykładem szczęśliwego związku było małżeństwo mojej babci i dziadka, drugiego takiego nie znam, a szkoda, jednak widząc szczęśliwych ludzi (związki) zawsze mam nadzieje, że jednak jest gdzieś ta miłość, choc czasem odwrotne myśli nachodzą moją gowę typu: dziś jest Wam tak pięknie, a jutro sie o mało nie pozabijacie
Ale trzeba wierzyć i próbować jak nie dzis - to może jutro, za rok, kilka, znam takie osoby, które są szczęśliwe choć spotkały te swoje połówki z którymi jest im teraz dobrze mając 50 lat, więc myslę, że tak naprawdę nigdy nie jest za późno
stokrotki - 2008-08-20, 23:41
Mi sie wydaje ze ludzie sa po prostu leniwi dlatego sie rozchodza ..... Milosc ma rozne etapy, nie zawsze jest plomienna... Nad miloscia i uczuciami partnerskimi trzeba pracowac, pielegnowac, rozmawiac - przede wszystkim (moim zdaniem) . Niestety wiele par tego nie robi, bo i po co, skoro mozna sie rozwiesc i znalesc sobie druga/drugiego, przeciez to teraz takie modne ..... . Zdarza sie tez tak, ze ludzie po prostu zle sie dobrali, ze byl tylko chwilowy zachwyt, zauroczenie... I pol biedy, jesli to rozumieja dwie strony i w zgodzie ich drogi sie rozchodza ..... Sa tez tacy (niestety), ktorzy zyja /zyli w zwiazkach, w ktorych tylko jednej stronie zalezy/zalezalo ..... no ale to tez swiadczy tylko o tym, ze partner to skonczony dupek i nalezy wlasnie do grupy tych leniwych .....
W ogole wydaje mi sie, ze w dzisiejszych czasach ludziom brakuje takiej "normalnej radosci dnia codziennego", gubia sie w swiecie, a co za tym idzie gubia sie takze w relacjach z tymi najblizszymi .....
[ Dodano: 2008-08-21, 00:51 ]
Z takich moich obserwacji wynika, ze pokolenie naszych rodzicow rozwodzi sie teraz (przynajmniej w moim otoczeniu). Tkwili przez lata w nieszczesliwych małżeństwach, ich główną motywacja tego stanu były dzieci. Kiedy dzieci usamodzielniły się w końcu decydują się na zakonczenie tego co już dawno się skonczyło .... to smutne i niestety prawdziwe .... Ja mam tylko cichą nadzieję, że mnie to nie spotka ..... pracuję nad tym każdego dnia z moim mężem
Tobayashi - 2008-08-21, 00:23
| stokrotki napisał/a: | Mi sie wydaje ze ludzie sa poprostu leniwi dlatego sie rozchodza ..... Milosc ma rozne etapy , nie zawsze jest plomienna ..... nad miloscia i uczuciami partnerskimi trzeba pracawoc , pielegnowac , rozmawiac - przedewszystkim ( moim zdaniem) . Niestety wiele par tego nie robi bo i po co skoro mozna sie rozwiesc i znalesc sobie druga/drugiego , przeciez to teraz takie modne ..... . |
No nie jestem pewna, czy to tak hop siup ludzie się rozwodzą. Być może jacyś na pewno, ale nie generalizujmy. Można oczywiście pracować nad związkiem, i trzeba, ale do tego muszą być dwie chętne osoby.
Wśród swoich znajomych mam dwa przykłady związków bardzo długich, po 18 lat, z których to kobiety postanowiły odejść, bo z mężami nie było szans na porozumienie, pracę nad związkiem, zmiany. Żyły w cichej desperacji. Jedyne czego żałują, to tego, że tak późno zebrały się na odwagę.
Dlatego myślę, że jeżeli kobieta czuje, że to nie to, że pomimo starań nic się nie zmienia (a to zwykle kobiety się starają), lepiej odejść wcześniej niż później.
wiosna - 2008-08-21, 07:03
Moim zdaniem najważniejsza w związku jest szczerość i otwartość.
Nie ma co oczekiwać, że 'wielka miłość' nadejdzie, jeśli druga strona musi domyślać się czegokolwiek. W moich oczach szczerość jest zdecydowanie na I miejscu,
i nie chodzi mi o niekłamanie - bo kiedy dwie strony się okłamują, trudno mówić o jakimkolwiek szacunku, gdzież więc miłość. Chodzi o umiejętność otworzenia się całkowicie, przyznania do swoich błędów i wybaczenia błędów partnera.
I oczywiście - kiedy partner okaże się niegotowy na takie życie - nas to porządnie kopnie, ale chyba warto ryzykować.
Jeszcze-nie-mąż-mój jest moim przyjacielem, jest bliską mi osobą, i dopiero póżniej - partnerem.
to powiedziałam ja - bardzo szczęśliwa i pełna miłości
zina - 2008-08-21, 08:15
| wiosna napisał/a: | Moim zdaniem najważniejsza w związku jest szczerość i otwartość.
|
Otoz to.
Czym jest bowiem milosc, ktora nas polaczyla?
Goracem od srodka kiedy widzialam jak nadchodzi z daleka?
Namietnoscia wyzwolona po spotkaniu sie naszych dloni przypadkowo pod stolem?
Zrozumieniem, przyjaznia, przyznaniem sie do bledu?
Szczera rozmowa u nas jest na pierwszym miejscu choc czasem na poczatku niewygodna pozwala zrozumiec punkt widzenia drugiej osoby, wzbudza szacunek i uczy wzajemnej komunikacji.
Bez tego nie ma, moim zdaniem, udanego zwiazku.
Sztuka kompromisu, szukania wspolnego mianownika dla problemow to cechy dojrzalego partnerstwa.
Zwiazek, ponad to, ewoluuje w czasie.
Jesli staniemy sie bierni i niechetnie dostroimy sie do jego naturalnego nurtu bedziemy rozczarowani.
I jeszcze jedno: bez konflikt nie ma udanego zwiazku
wiosna - 2008-08-21, 08:32
| zina napisał/a: |
I jeszcze jedno: bez konflikt nie ma udanego zwiazku |
a z tym to ja pozwole sobie się nie zgodzić - bo my potrafimy
i bynajmniej nie jest to nie kłócenie, bo mamy na każdy temat takie same zdania - nie zawsze mamy
chyba, że ja jestem po prostu wyjątkiem - ale nie wierzę w to, bo przecież do szczęścia w zasadzie nie trzeba dużo, a jeśli się chce i nauczy, to ja nie widzę powodów do konfliktów
daria - 2008-08-21, 08:38
[quote="stokrotki"]Mi sie wydaje ze ludzie sa poprostu leniwi dlatego sie rozchodza [/quote
trzeba mieć chęci i starać się coś zrobić! to wazne!!
puszczyk - 2008-08-21, 08:46
Ostatnio chyba Ania D. napisała o dbaniu o drugą osobę aż do znudzenia. Utkwiło mi to w pamięci. Widzę, że to jest ważne. Gorzej gdy ta druga osoba nie postępuje tak samo...
A co do szczerości i otwartości też uważam to za ważne, ale nie mam co liczyć na długie rozmowy o naszych uczuciach i problemach, bo ich po prostu nie będzie. Mój kochany unika konfliktów jak ognia, a rozstrząsać uczuciowych dylematów najzwyczajniej nie potrafi.
Ja za to nadrabiam i truję mu do ucha a on tego uważnie słucha.
Ale ogólnie jestem szczęśliwa, chociaż bywały chwile, że byłam załamana...
Capricorn - 2008-08-21, 09:03
| Tobayashi napisał/a: |
No nie jestem pewna, czy to tak hop siup ludzie się rozwodzą. Być może jacyś na pewno, ale nie generalizujmy. Można oczywiście pracować nad związkiem, i trzeba, ale do tego muszą być dwie chętne osoby.
Wśród swoich znajomych mam dwa przykłady związków bardzo długich, po 18 lat, z których to kobiety postanowiły odejść, bo z mężami nie było szans na porozumienie, pracę nad związkiem, zmiany. Żyły w cichej desperacji. Jedyne czego żałują, to tego, że tak późno zebrały się na odwagę.
Dlatego myślę, że jeżeli kobieta czuje, że to nie to, że pomimo starań nic się nie zmienia (a to zwykle kobiety się starają), lepiej odejść wcześniej niż później. |
Do takiego zdania mi najbliżej, jesli chodzi o moją osobista opinię.
A że teraz ludzie łatwiej podejmują decyzję o rozwodzie? Cóż, pokolenie naszych rodziców miało jeden samochód na całe życie, jedną lodówkę na całe życie, jeden telewizor na całe życie, i partnera tez jednego. A my jesteśmy pokolenie dynamicznych życiowych zmian Czy to były szczęśliwe związki - nie wiem, na pewno wtedy też nad związkiem trzeba było pracować. Ale inaczej pracuje sie, gdy wiesz, że i tak zostajesz z tą drugą stroną, i jakoś sie trzeba dogadać, a inaczej się negocjuje gdy zostawia sie sobie szeroko otwartą furtkę, i możliwość wyjścia ze związku, tak, jak sie wychodzi z nieudanej imprezy.
Na pewno dużą rolę odgrywa tutaj niezależność finansowa kobiet, nie muszą tkwić w związkach, które im nie odpowiadają, tylko dlatego, same nie byłyby w stanie sie utrzymać.
W każdym razie, lepiej jest radykalnie podejść do rzeczy i rozstać się w miarę cywilizowany sposób niż przez lata tkwić w toksycznym, niesatystakcjonującym i nierokującym związku. W ubiegłym roku byliśmy zaproszeni na 40 rocznicę ślubu moich teściów, strasznie mną wstrząsnęło, że można z kimś być przez tak długi czas na wzajemnie niezrozumiałych zasadach.
Tobayashi - 2008-08-21, 09:11
| Cytat: | Ostatnio chyba Ania D. napisała o dbaniu o drugą osobę aż do znudzenia. Utkwiło mi to w pamięci. Widzę, że to jest ważne. Gorzej gdy ta druga osoba nie postępuje tak samo...
|
Jasne, że trzeba o siebie dbać, ale nawzajem. "Aż do znudzenia" nie brzmi za dobrze Znam panów, którzy tak przyzwyczaili się do troski i opieki ze strony kobiet, że uważają to za naturalne i im należne, natomiast sami nie poczuwają się do troski o żony wcale a wcale Kobiety, będąc z natury rzeczy bardziej opiekuńcze, dają się często wkręcić w taki nierówny układ.
wiosna - 2008-08-21, 09:53
Ja myślę, że jest różnica w takim dbaniu o kogoś, gdzie robi się coś za niego (wszystko czasem), bo może to łatwo pójśc w stronę niańczenia lub trzymania pod kloszem - a nie o to chodzi. Dbanie to dawanie wsparcia, opiekowanie się, ale takie zdrowe, takie, że ja chcę zrobić dla Ciebie wspaniały obiad, a z niego potajemnie te lepsze części nakładam Tobie na talerz, aby dać tyle, ile mogę najwięcej
I znowu - jeśli z drugą osoba nie trafimy, to będzie bolało - ale inaczej nie ma sensu.
Bardzo ważną sprawą jest słuchanie siebie nawzajem, co ja 'wpisałam' jakby w rozmowę - bo nie chodzi o dużo słów, a o to, że czyjeś słowa do nas trafiają, a my nasze staramy się przedstawić tak, żeby druga strona mogła zrozumieć (jeśli oczywiście zechce słuchać).
Ja również wyniosłam z domu rodzinnego niechęć do mężczyzn, u mnie jednak było to otwarcie mówione - 'chłop to inny gatunek człowieka', co ja pamiętam od zawsze, od dzieciaczka
Nie mamy jednak wpłypu na to, jacy byli nasi rodzice, więc jedyne, co można, to nie zniechęcać się i sprawdzić, i co ważniejsze dostrzec to, co w 'chłopach' dobre i poprawić w naszych rodzinach
Nabranie szacunku do kogoś, do świata, do siebie, jest chyba wszystkim co jest potrzebne. Za tym idzie i szczerość, i taka otwartość, jaką mam na myśli, i nie oczekiwanie zbyt wiele od drugiej strony. A za tym jest szczęście, i spokój, i miłość.
A, jedno jeszcze.. odkąd mieszkam na wsi, mam możliwość poznawania tutejszych obyczajów
Jakoże trafił mi się bardzo fajny sąsiad, rozmawiam z nim często - czasem też o związkach. Myślę, że sporo racji jest w tym, co zostało już napisane wyżej. Mnie jednak uderzyła jedna ogromna różnica - tutaj ludzie nie są ze sobą dlatego, że się kochają w naszym rozumieniu tego słowa. Tutaj jeśli kobieta jest wolna i 'robotna' , jest uznana za interesujący materiał na żonę. Jeśli przy tym jest młoda, nie ma dzieci i ma zgrabny tyłeczek - tym bardziej.
Małżeństwo nie jest wynikiem miłości, a układu, umowy - do mężczyzny należy zorganizowanie i przyniesienie do domu pieniędzy, zapewnienie drewna, węgla na zimę, 'obsługa' pól; kobieta natomiast ma zapewnić mu obiad, wychowywać dzieci, prać, kuchnię posprzątać.. I ja zszokowałam się tym, że tutaj tak to funkcjonuje - z żoną się w większości przypadków nie rozmawia (z mężem też nie, nie chodzi mi o dyskryminację kobiet). Czasem 'umowa' jest taka, że kobieta nic nie musi, czasem taka, że mąż nic nie musi. Ta druga czasem jest poparta czynem.
Kobieta ma nie wtrącać się do tego, co robi mąż, zwłaszcza poza domem. Druga strona - zależnie 'kogo kobieta weźmie'.
Sąsiad mój zszokowany jestnatomiast tym, że ja sporo czasu spędzam od jakiegoś czasu przy komputerze, rozmawiając z 'tym moim' bo o czym tu rozmawiać ? przez 'telefon' nic przecież nie można...?
Proste podejście, prości ludzie. Myślę, że nie można porównać tak prosto rozstań (i związków) z kiedyś (z na wsiach) i z teraz.
Ja przynajmniej teraz nie zamierzam, bo i tak rozpisałam się potwornie, ale cuż - ja tak już mam..
Martuś - 2008-08-21, 10:19
| stokrotki napisał/a: | | Mi sie wydaje ze ludzie sa poprostu leniwi dlatego sie rozchodza |
Masz dużo racji Stokrotko. Moja mama, jak już parę razy pisałam, jest kuratorem rodzinnym, więc siłą rzeczy od kilkunastu lat jest świadkiem rozstań naprawdę wielu par (myślę, że przynajmniej kilkuset), i oprócz czystej statystyki, że rozpada się połowa małżeństw, to jej wrażenia są takie, że ludzie rozchodzą się obecnie coraz szybciej, i z coraz bardziej błahych powodów, najczęściej mając małe dzieci - a główną przyczyną jest to, że po prostu nie potrafią się dogadać. Moim zdaniem to po prostu wynik konsumpcyjnego modelu społeczeństwa, a jakim żyjemy - rodzina stała się kolejnym produktem, który powinien być osiągalny na wyciągnięcie ręki, podany na tacy. Kiedy jeden partner 'szwankuje', wymienia się go na 'nowszy model'.. bo przecież świat jest taki wielki i szeroki, że na pewno można znaleźć produkt jeszcze lepszy i lepiej dopasowany do naszych oczekiwań..
Na pewno nie jest tak zawsze, nie mówię nawet, że tak jest prawie zawsze, bo za wieloma rozstaniami kryją sie prawdziwe dramaty, ale to, o czym napisałam, jest moim zdaniem właśnie przyczyną takiej 'plagi' rozstań i rozwodów.
[ Dodano: 2008-08-21, 11:27 ]
| renka napisał/a: | | Jak swoim dzieciom mam przedstawic czym jest rodzina oraz pojecie milosci (szczegolnie partnerskiej), gdy ich wlasni rodzice nie sa razem i tak naprawde pojecie "prawdziwej milosci" byc moze nigdy miedzy nimi tak naprawde nie istnialo?... |
Renka, to da się zrobić, ja nigdy nie widziałam żadnej prawdziwej miłości w domu, widziałam za to same straszne rzeczy, a zawsze miałam w sobie obraz szczęśliwej rodziny i staram się taką tworzyć, chociaż czasami bywa ciężko. Ale na pewno nie mam zamiaru łatwo się poddawać, bo chcę dać swojemu dziecku coś, czego ja nigdy nie miałam. I jeszcze ważna kwestia - nie wyrzucaj sobie stale, że Wam nie wyszło, tylko dbaj o siebie i staraj się być jak najbardziej szczęśliwa, bo to się udzieli Twoim dzieciom i one dużo bardziej zyskają, kiedy będą miały szczęśliwego jednego rodzica, niż dwoje nieszczęśliwych. I nie bój się, że dzieci będą miały w przyszłości do Ciebie pretensje, że tak wyszło - jestem prawie pewna, że nie będą
DagaM - 2008-08-21, 10:32
| Tobayashi napisał/a: | Jasne, że trzeba o siebie dbać, ale nawzajem. "Aż do znudzenia" nie brzmi za dobrze Znam panów, którzy tak przyzwyczaili się do troski i opieki ze strony kobiet, że uważają to za naturalne i im należne, natomiast sami nie poczuwają się do troski o żony wcale a wcale Kobiety, będąc z natury rzeczy bardziej opiekuńcze, dają się często wkręcić w taki nierówny układ. | Zgadzam się w 100%
Ja jestem właśnie z tych, co to lubia dbać o innych, do tego stopnia, że chę zmieniać drugą osobę, bo "tak będzie lepiej/zdrowiej" dla tej osoby. Zrozumiałam, że to nie ma sensu, bo to jest tak jakby się chciało na siłę uszczęśliwiać drugą osobę, na siłę pomagać. Tak więc, wyleczyłam się z niańczenia, żeby układ był bardziej proporcjonalny.
Zgadzam się też z stokrotką. Nad związkiem trzeba pracować, a nie jest to takie łatwe, bo wymaga też pracy nad sobą.
Tobayashi - 2008-08-21, 10:46
To niańczenie to model przekazywany z pokolenia na pokolenie. Są takie kobiety, które ten model kopiują bez refleksji i mądre babki, które go przełamują. A więc brawo, DagaM
[ Dodano: 2008-08-21, 11:52 ]
Martuś napisała:
| Cytat: | | ludzie rozchodzą się obecnie coraz szybciej, i z coraz bardziej błahych powodów, najczęściej mając małe dzieci - a główną przyczyną jest to, że po prostu nie potrafią się dogadać. |
Wydaje mi się, że może tak się dziać dlatego, że osoby te same pochodzą z dysfunkcyjnych rodzin i to, co znają, to kiepskie związki, w których nie było rozmowy, dyskusji, rozwiązywania problemów. Po prostu tego nie potrafią, a nie są na tyle świadomi i otwarci, by tę wiedzę zdobyć - na terapii, z książek. Mają przed oczami jedynie obraz swojej wiecznie nieszczęśliwej matki czy sfrustrowanego ojca, a że nie widzą innej drogi wyjścia, mówią sobie "o nie, ja tak nie chcę. jak się nie da tego zmienić, to ja wysiadam z tego pociągu".
[ Dodano: 2008-08-21, 11:57 ]
Ludzie bardziej świadomi swojej sytuacji, pomimo złych wzorów wyniesionych z domów, szukają, próbują zmieniać (=leczyć) siebie, pracować nad związkiem, ale jest tu duże ale: jak wiadomo, nader często kardynalny błąd zostaje popełniony na samym początku związku, to znaczy wybieramy partnera, który jest podobny do naszego ojca/matki i wpadamy w dobrze znane nam klimaty. Jeżeli oboje partnerzy w porę się obudzą i zaczną zmieniać sytuację, to wspaniale. Ale znam właśnie przypadki, gdy kobieta rozumiała problem i się starała, a mężczyzna wypierał problem i uparcie trwał przy chorym związku.
Dlatego uważam, że wówczas jedynym rozwiązaniem jest odejście, co równa się ratowaniu siebie i dzieci.
Kasia B. - 2008-08-21, 12:33
Cytat z książki kiedyś tutaj polecanej "Kochaj siebie, a nieważne z kim się zwiążesz"
Większość rozwodów jest zbyteczna" - wyrokuje Eva-Maria Zurhorst, która dzięki swemu zawodowi terapeutki związków ma doskonały wgląd we frustracje wielu par. W swojej książce rozprawia się z wiecznym oczekiwaniem na kolejnego partnera, który okaże się wreszcie tym "właściwym". Partnerstwo jest, jej zdaniem, wymagającą, a zarazem opłacalną drogą rozwoju, czyli kolejną drogą do uzyskania pełni człowieczeństwa. Głęboki związek i miłość okazują się możliwe i tam, gdzie wszelkie nadzieje zostały już pogrzebane. Jesteśmy dzisiaj tak bardzo nastawieni na konsumpcję i błyskawiczne pozbywanie się zbędnych przedmiotów, że wzorzec ów przeniósł się wreszcie i na zjawisko partnerstwa. Będąc z drugim człowiekiem, mamy iluzję posiadania siebie nawzajem, a nie partnerstwa. Pragnieniu zaś posiadania dla siebie czegoś (tu - kogoś) towarzyszy iluzja, że należy osiągnąć to bez wysiłku. Jest to wzorzec, który Eva-Maria Zurhorst nie bez racji nazywa "fenomenem Borysa Beckera". Jej zdaniem, związek i miłość tak naprawdę zaczynają się wtedy, kiedy minie pierwsze zauroczenie i przychodzi nam zmierzyć się z problemami codzienności.
A tutaj taka ciekawostka hxxp://www.emetro.pl/emetro/1,85648,5500037,Moda_rozwodowa.html
daria - 2008-08-21, 12:34
| Kasia B. napisał/a: | | Większość rozwodów jest zbyteczna" - wyrokuje Eva-Maria Zurhorst, która dzięki swemu zawodowi terapeutki związków ma doskonały wgląd we frustracje wielu par. W swojej książce rozprawia się z wiecznym oczekiwaniem na kolejnego partnera, który okaże się wreszcie tym "właściwym". Partnerstwo jest, jej zdaniem, wymagającą, a zarazem opłacalną drogą rozwoju, czyli kolejną drogą do uzyskania pełni człowieczeństwa. Głęboki związek i miłość okazują się możliwe i tam, gdzie wszelkie nadzieje zostały już pogrzebane. Jesteśmy dzisiaj tak bardzo nastawieni na konsumpcję i błyskawiczne pozbywanie się zbędnych przedmiotów, że wzorzec ów przeniósł się wreszcie i na zjawisko partnerstwa. Będąc z drugim człowiekiem, mamy iluzję posiadania siebie nawzajem, a nie partnerstwa. Pragnieniu zaś posiadania dla siebie czegoś (tu - kogoś) towarzyszy iluzja, że należy osiągnąć to bez wysiłku. Jest to wzorzec, który Eva-Maria Zurhorst nie bez racji nazywa "fenomenem Borysa Beckera". Jej zdaniem, związek i miłość tak naprawdę zaczynają się wtedy, kiedy minie pierwsze zauroczenie i przychodzi nam zmierzyć się z problemami codzienności. |
przeczytałam książkę rok temu i bardzo mi pomogła! polecam!
Martuś - 2008-08-21, 13:04
| Kasia B. napisał/a: | | Głęboki związek i miłość okazują się możliwe i tam, gdzie wszelkie nadzieje zostały już pogrzebane. Jesteśmy dzisiaj tak bardzo nastawieni na konsumpcję i błyskawiczne pozbywanie się zbędnych przedmiotów, że wzorzec ów przeniósł się wreszcie i na zjawisko partnerstwa. Będąc z drugim człowiekiem, mamy iluzję posiadania siebie nawzajem, a nie partnerstwa. Pragnieniu zaś posiadania dla siebie czegoś (tu - kogoś) towarzyszy iluzja, że należy osiągnąć to bez wysiłku. |
No proszę, więc coś jednak jest w moich przemyśleniach
Lily - 2008-08-21, 13:10
To ja po raz setny polecę książkę hxxp://www.dobreksiazki.pl/b2898-zdobedziesz-milosc-jakiej-pragniesz.htm
Jagula - 2008-08-21, 13:13
Moim zdaniem- na podstawie obserwacji znajomych związków (swojego oczywiście również) brakuje między ludźmi szczerości, otwartości, potrzeby wzajemnego zrozumienia dbania o siebie (co wynika z poprzednich cech) i zaufania. Dla mnie właśnie zaufani,e jest podstawą związku...jeśli możemy bezgranicznie zaufać drugiej osobie to zapewne będziemy w stanie wspólnie pokonać większość przeciwności- pomóc sobie i partnerowi, wyjaśnić wszelkie rozbieżności- i im wcześniej uda nam się owe rozbieżności wyjaśnić - tym oczywiście lepiej.
A rozstania wynikają z tego ,że ludziom nie udaje się osiągnąć czegoś z cech wyżej wymienionych, brakuje czasu na rozmowy, brakuje sił i chęci żeby znaleźć ten czas, brakuje motywacji i wiary w celowość dialogu....
Dlatego - mimo,ze jesteśmy dobrymi kumplami, częściej lub rzadziej wybucha miedzy nami namiętność, łączą nas dzieci i wspomnienia- nie jesteśmy w stanie tolerować drażniących codziennych nawyków, sposobu bycia i swoich dziwactw- ich tolerowanie staje się katorgą...
Czasami stawiamy za wysokie wymagania naszemu partnerowi...nasze wyobrażenia o nim są zgoła inne od rzeczywistości...
Ostatnio z moim mężem stwierdziliśmy,że wzajemna miłość to także kochanie wzajemne swoich dziwactw
Związek to dawanie i branie, to wzajemne relacje, które aby były poprawne powinny mieć ustalone reguły...to pytania- czego ja oczekuję i co mogę dać...
Koniec tego wymądrzania
Jestem w szczęśliwym związku choć bywają momenty kiedy mam ochote spacyfikować drugą połowę, wysłać na koniec świata albo co najmniej skopać tyłek....ale taka burza zawsze jest przyczynkiem do konstruktywnej rozmowy, którą gdzieś po drodze przeoczyliśmy....
Więc stawiam na zaufanie i wzajemny kompromis...i oczywiście należy dbać o siebie i swój związek- obustronnie
Kamm - 2008-08-21, 13:19
| euridice napisał/a: | | Moim zdaniem w tym wszystkim najbardziej poszkodwane sa dzieci. Wiem co mowie, bo sama jestem dzieckiem rozwodnikow. |
Otoz to . Sama pochodze z rozwiedzionej rodziny i niestety ja i moj brat mamy przez to przerypane w zyciu na kazdym segmencie i pojechaną psychike , oni za to raczej tego nie odczuli , nie posypalo im to zycia wrecz przeciwnie .
| stokrotki napisał/a: | | Mi sie wydaje ze ludzie sa po prostu leniwi dlatego sie rozchodza |
W większosci przypakow pewnie tak jest . Niestety pozniej okazuje ze ze zmniana partnera na nowego nic nie daje , nie przepracowanie pewnych problemow , zrodzi je w kolejnym zwiazku , wymiana partera na lepszy nowszy model nic nie daje , a jesli daje to chwilowo pozniej okazuje sie ze mamy znow z tym samym do czynienia ..
Milosc to wspolpraca , partnerstwo i pewiem "uklad" na ktory trzeba isc .. jesli sie faktycznie chce byc do konca razem .. w innym wypadku mozna ciągle szukac
I nie mowie ze tak jest w 100 % , są przypadki gdzie powodu są naprawde powazne i nie ma innego wyjscia , lecz tutaj sprawa tez wygląda tak ze te powody nie wziely sie z nikąd.. Nie rozwiązywane problemy sie nawarstwiają i wtedy jest juz coraz gorzej ..
I mowi to osoba ktora juz dawno powinna sie chyba rozwiesc .. Z perspektywy czasu tego jak myslalam kiedys to napewno . I to wcale nie z blachych powodow , zdarzaly sie takie patologiczne sytuacje ze nikt by tego nie wytrzymal będą juz takim wrakiem psychicznym i fizycznym . Jednak wiem ze zly start nad ktorym sie nie pracowalo od paczatku mozna przepracowac , pozbyc sie rzeczy ktore utwalily sie negatywnymi schematami .. Jest to trudne ale moim zdaniem warto , heh moze temu w moim mniemaniu zmiana partnera nic by mi nie dala .. mam takie halo z psychą z relacjami jakie wynioslam z domu , ze przy innym i tak byc sie nie odnalazla
Tobayashi - 2008-08-21, 13:59
| Kamm napisał/a: | | euridice napisał/a: | | Moim zdaniem w tym wszystkim najbardziej poszkodwane sa dzieci. Wiem co mowie, bo sama jestem dzieckiem rozwodnikow. |
Otoz to . Sama pochodze z rozwiedzionej rodziny i niestety ja i moj brat mamy przez to przerypane w zyciu na kazdym segmencie i pojechaną psychike |
Oczywiście, ale dzieci są poszkodowane także żyjąc (do 18 roku życia i dłużej) w chorych rodzinach. To nie rozwód sam w sobie szkodzi, tylko patologia pomiędzy rodzicielami.
Capricorn - 2008-08-21, 14:06
| Tobayashi napisał/a: | | Kamm napisał/a: | | euridice napisał/a: | | Moim zdaniem w tym wszystkim najbardziej poszkodwane sa dzieci. Wiem co mowie, bo sama jestem dzieckiem rozwodnikow. |
Otoz to . Sama pochodze z rozwiedzionej rodziny i niestety ja i moj brat mamy przez to przerypane w zyciu na kazdym segmencie i pojechaną psychike |
Oczywiście, ale dzieci są poszkodowane także żyjąc (do 18 roku życia i dłużej) w chorych rodzinach. To nie rozwód sam w sobie szkodzi, tylko patologia pomiędzy rodzicielami. |
dokładnie.
stokrotki - 2008-08-21, 14:07
| Kamm napisał/a: | | W większosci przypakow pewnie tak jest . Niestety pozniej okazuje ze ze zmniana partnera na nowego nic nie daje , nie przepracowanie pewnych problemow , zrodzi je w kolejnym zwiazku , wymiana partera na lepszy nowszy model nic nie daje , a jesli daje to chwilowo pozniej okazuje sie ze mamy znow z tym samym do czynienia .. |
zgadzam sie w 100 % zreszta w kazdej odpowiedzi jest prawda ... to jest baaardzo zlozony problem .....
Ja wychowywalam sie w bardzo dziwnych relacjach rodznnych ..... moja mama zyla w toksycznym wziazku tylko dlatego ze ja i brat bylismy mali .... osobiscie uwazam to za glupote . Bylo to dlamnie bardzo krzywdzace i uwazam ze lepiej miec tylko mame /albo tate ale szczesliwych a nie wiecznie naburmuszonych i nieszczesliwych ....
Rok temy moja kolezanka wyszla zamaz ... powodem byl synek ktory pojawil sie na swiecie . Ktoregos razu przyzanla mi sie ze zrobila to dla niego bo chce zeby mial pelna rodzine .... zamurowalo mnie !!!! bo ona nie jest szczesliwa w tym zwiazku .... to naprawde straszne bo po co jej synkowi mama i tata ktozy zyja ze soba tylko dlatego ze maja wspolnie dziecko i nic wiecej ich nie laczy . Chora sytuacja
kamma - 2008-08-21, 14:46
| Jagula napisał/a: | | wzajemna miłość to także kochanie wzajemne swoich dziwactw |
na przykład skarpetek zawiniętych w gatki i wrzuconych do prania
Jeśli dziwactwa partnera nas mocno wkurzają, to niechybny znak, że coś jest nie tak z wzajemną akceptacją. Niestety często oczekiwania względem partnera nie są tak naprawdę nasze. Mogą pochodzić z presji społeczeństwa, rodziny... Chcemy mieć idealnego partnera, aby coś komuś udowodnić, aby zasłużyć na pochwałę ze strony rodzica... Może to być forma delegowania, tak jak pójście na studia, o których marzyła mama. A niestety nasi rodzice przeważnie będą mieć wyższe oczekiwania względem naszych partnerów niż my sami. Odcięta pępowinka w takich sytuacjach bardzo się przydaje
| Tobayashi napisał/a: | | Oczywiście, ale dzieci są poszkodowane także żyjąc (do 18 roku życia i dłużej) w chorych rodzinach. To nie rozwód sam w sobie szkodzi, tylko patologia pomiędzy rodzicielami. |
Potwierdzam jako córka rodziców, którzy lata całe myśleli o rozwodzie, ale na myśleniu się skończyło. W takiej sytuacji dziewczyna również może mieć wdrukowaną silną niezależność i brak wiary w siłę mężczyzn. Zwłaszcza, gdy codziennie słyszy narzekanie, jacy to oni są, że nie można na nich polegać i że najlepiej wyjdzie na zaufaniu sobie samej.
Więc może, aby uniknąć rozwodu, lepiej w ogóle nie brać ślubu? Żyć na kocią łapę? Wtedy jest większa wewnętrzna motywacja do utrzymania istniejącego związku. Ma się poczucie, że "jesteśmy ze sobą, bo chcemy", a nie dlatego, że rozwód to tyle ceregieli albo "co ludzie powiedzą"...
DagaM - 2008-08-21, 15:07
| Tobayashi napisał/a: | To niańczenie to model przekazywany z pokolenia na pokolenie. Są takie kobiety, które ten model kopiują bez refleksji i mądre babki, które go przełamują. A więc brawo, DagaM |
| Kasia B. napisał/a: | | Jej zdaniem, związek i miłość tak naprawdę zaczynają się wtedy, kiedy minie pierwsze zauroczenie i przychodzi nam zmierzyć się z problemami codzienności. |
Dzięki Tobayashi
U nas ten układ "niańczenia" i przejmowania steru działałby nadal, gdyby nie to, że pojawiła się na świecie Nina, a wraz z Nią, masa nowych obowiązków i mega zmęczenie, więc w tym momencie, żeby nie zajechac się na maksa (a mam taką tendencję ), część spraw z premedytacją zostawiłam P. Co dalej z tymi sprawami się stało...to już inna historia, najważniejsze, że oboje przepracowaliśmy ten problem, a ja przy okazji lepiej poznałam swoją i męża psychikę/osobowość. Także właśnie tak jest, że prawdziwe życie zaczyna się, gdy "przychodzi nam zmierzyć się z problemami codzienności".
[ Dodano: 2008-08-21, 16:08 ]
euridice, doskonale rozumiem sytuację, którą opisałaś. Słyszałam kilka takich historii i sama wyciągnęłam z tego wnioski. Po prostu ze wszystkim trzeba wypośrodkować - trochę obowiązków, trochę czasu dla siebie, trochę dla męża i rodziny
puszczyk - 2008-08-21, 15:37
W sumie z tego tematu wynika, że najczęściej to mężczyźni są winni tym kryzysom. Czy na pewno wina leży tylko po jednej stronie?
Jagula - 2008-08-21, 15:39
| kamma napisał/a: | | Jagula napisał/a: | | wzajemna miłość to także kochanie wzajemne swoich dziwactw |
na przykład skarpetek zawiniętych w gatki i wrzuconych do prania | to są szczególiki choć też mogą doprowadzać ta połowę bardziej perfekcyjną do szaleństwa ale myślałam o większych dziwactwach....ale to zapewne temat na osobny wątek
| puszczyk napisał/a: | | W sumie z tego tematu wynika, że najczęściej to mężczyźni są winni tym kryzysom. Czy na pewno wina leży tylko po jednej stronie? |
Oczywiście,ze nie....co z tego,że np. kobieta się stara ale nie potrafi przekazać swoich pragnień, oczekiwań czy ogólnie wizji związku - czy odwrotnie również...
Małżeństwo mojego brata jest doskonałym przykładem kiedy to akurat kobieta nic nie wnosi oprócz postawy roszczeniowej
kamma - 2008-08-21, 16:07
| puszczyk napisał/a: | | W sumie z tego tematu wynika, że najczęściej to mężczyźni są winni tym kryzysom. Czy na pewno wina leży tylko po jednej stronie? |
Zastanawiam się, czy rzeczywiście taki wniosek stąd wypływa... Możliwe, że całkiem przypadkiem tak wyszło. Prawdopodobnie jest tak, że winę mogą w równym stopniu ponosić obie strony, ale to kobiecie bardziej zależy na naprawie związku, bo to kobieta najczęściej więcej w związek inwestuje.
Karolina - 2008-08-21, 16:35
Po pierwsze - ludzie nie potrafią rozmawiać
Po drugie - kiedys kobiety częściej pracowały w domach i kompetencje były jasno rodzielone
Po trzecie - ludzie, nafaszerowani popkulturowymi wzorcami wymagają ciagłej seksualnej adrenalinki ( namiętność mija, gdy nie ma dzieci w sumie nic już ludzi nie łaczy poza zainwestowanymi uczuciami i czasem)
Po czwarte - Kobiety posżły na studia, nie chcą mieć dzieci w wieku 20 lat, czas w związku upływa, miłość nie ewoluuje, powoli ulega rozkładowi
Po czwarte - podejście - że mną jest wszytsko w porządku - tylko trzeba zmienić partnera. Kreowane wzrorce myślenia - związki się dzisiaj konsumuje a nie cementuje.
Gadać gadać rozmawiać rozmawiać.
Nam jest chyba łatwo, takie same zainteresowania, gust, filozofia życia. A wszystko wypracowane w poprzednich kilkunastu wcieleniach
[/size]
| DagaM napisał/a: | | U nas ten układ "niańczenia" i przejmowania steru działałby nadal, gdyby nie to, że pojawiła się na świecie Nina, a wraz z Nią, masa nowych obowiązków i mega zmęczenie, |
otóż to!
kamma - 2008-08-21, 17:17
| Karolina napisał/a: | | Gadać gadać rozmawiać rozmawiać. |
Problem: kobiety realizują cele związku poprzez rozmowę, mężczyźni - raczej poprzez działanie. Ale szczerej, głębokiej rozmowy nie zastąpi żadna akcja, trzeba rozmawiać, bo to niweluje wiele niedopowiedzeń, jakie mogą stać się przyczyną kryzysu. Np.:
- Dlaczego nie wyniosłeś śmieci?
- Nic nie mówiłaś!
- Mógłbyś sam się domyślić.
Nawet taki banalny przykład pokazuje, jak ważna w związku jest komunikacja i jednoznaczność.
Na pocieszenie autentyczny dialog między narzeczonymi, tu On występuje jako strona rozmawiająca
On: Mogłabyś czasem mówić, że mnie kochasz!
Ona: Przecież już raz ci to powiedziałam!
Karolina - 2008-08-21, 17:24
| kamma napisał/a: | | kobiety realizują cele związku poprzez rozmowę, mężczyźni - raczej poprzez działanie |
już ja wiem jakie działanie
Wracając do tematu - facet powinien się nauczyć rozmowy a kobieta zaakceptować jego inność.
Co do różnic między płciami, gdy o nich pisałam skomantwałaś je słowami - mężczyżni i kobiety są z ziemi.
Tobayashi - 2008-08-21, 18:19
To dorzucę autentyczny dialog pomiedzy mną i moim mężem:
ja: Mógłbyś mi czasem mówić, że mnie kochasz.
on: To ja mam to MóWIć??? Myślałem, ze to jest oczywiste.
Lily - 2008-08-21, 18:28
| kamma napisał/a: | | - Mógłbyś sam się domyślić. | ano... mój mógłby np. pomyśleć, że jak wyjechałam na weekend i wrócę w niedzielę wieczorem to będę głodna, i będąc na zakupach kupić też coś dla mnie do jedzenia
Kitten - 2008-08-21, 19:14
| Karolina napisał/a: | | Po trzecie - ludzie, nafaszerowani popkulturowymi wzorcami wymagają ciagłej seksualnej adrenalinki ( namiętność mija, gdy nie ma dzieci w sumie nic już ludzi nie łaczy poza zainwestowanymi uczuciami i czasem) |
Chyba za bardzo uogólniasz... Z moich doświadczeń wynika, ze namiętność wcale mijać nie musi
| Karolina napisał/a: | | Po czwarte - Kobiety posżły na studia, nie chcą mieć dzieci w wieku 20 lat, czas w związku upływa, miłość nie ewoluuje, powoli ulega rozkładowi |
Nie widzę związku. Znów uogólniasz - nie każdej parze potrzebne są dzieci, żeby 'miłość ewoluowała'. Co więcej, nie uważam, zeby miały moc zapobiegania jej ewentualnemu 'rozkładowi'. Cokolwiek dzieje się - dobrego czy złego - dzieje się POMIĘDZY dwojgiem partnerów, a dzieci nie są tu żadnym panaceum.
Howgh
Z resztą tego, co wypunktowałaś, zgadzam się.
Kamm - 2008-08-21, 19:28
| stokrotki napisał/a: | | uwazam ze lepiej miec tylko mame /albo tate ale szczesliwych a nie wiecznie naburmuszonych i nieszczesliwych .... |
No tylko nie koniecznie taki rozwod i "posiadanie " pozniej tylko mamy albo tylko taty nie musi isc w parze ze szczesciem dziecka . U mnie np matka zaczela po rozwodzie miec straszna ochote na odbicie zmarnowanych tyle lat przez dzieci ze na sile szukala faceta z ktorym moglaby zbudowac kolejny zwiazek , dzieki czemu co miesiac przewijal sie nowy facet w naszym domu , ktory chcial nam tatusiowac i rozkazywac , a dla mamumi byl on wazniejszy niz dzieci , przeciez w koncu sobie musiala odbic te lata zmarnowane przez nas
kamma - 2008-08-21, 19:33
| Karolina napisał/a: | Co do różnic między płciami, gdy o nich pisałam skomantwałaś je słowami - mężczyżni i kobiety są z ziemi. |
Ale chyba zgodzisz się ze mną, że ani z Marsa, ani z Wenus No wiesz, szympansy też są z Ziemi, a jednak nie są z ludźmi identyczne Tak nawiasem i z przymrużeniem oka, bo ewidentnie w tym temacie się zgadzamy, zwłaszcza na temat funkcji rozmów.
Lily, o tym domyślaniu to ja trochę ironicznie pisałam. Lepiej nie liczyć na domyślność partnera, bo nie wiemy, co się w jego głowie dzieje, może akurat być zaprzątnięta czymś priorytetowym. A jeśli jasno zakomunikujesz, że "Mógłbyś mi kupić coś do jedzenia", to tylko ostatnia świnia nie kupi (pomijając jakieś skrajne okoliczności). Jestem orędownikiem jasnych komunikatów, bo we własnym domu napatrzyłam się na "niedomyślność" i co z tego wynikało - obrażanie się, zawziętość, "ciche dni"...
zojka3 - 2008-08-21, 19:57
| Kamm napisał/a: | | Otoz to . Sama pochodze z rozwiedzionej rodziny i niestety ja i moj brat mamy przez to przerypane w zyciu na kazdym segmencie i pojechaną psychike , oni za to raczej tego nie odczuli , nie posypalo im to zycia wrecz przeciwnie . |
No napewno nie jest łatwo nie mieć właściwych wzorców, pełnej i szczęśliwej rodziny...ale denerwuje mnie jak dorosłe osoby wciąż nie wyplątują się z tych klimatów.
Sama jestem z rozbitej rodziny i nie było łatwo i przyjemnie ale przychodzi czas kiedy nasze myśli nie mogą być wiecznie podszyte przeszłością. Mamy rozumy więc się z tego wyplątujmy.
Moi rodzice dali mi nieźle popalić ale nie chce ich do końca życia obwiniać za ewentualne niepowodzenia w moich związkach. Oni popełnili błędy w swoich małżeństwach a ja jestem odpowiedzialna za swoje relacje z partnerem!
A z odczytywaniem myśli kobiety...ja wiem, że czasami to takie oczywiste ale panowie jakoś inaczej są skonstruowani Mój za dziesiątym razem dopiero załapuje, że przydalo by się zachować tak a nie inaczej w danej sytuacji. Czasami aż się już gadać nie chce...
Tobayashi - 2008-08-21, 20:23
| euridice napisał/a: | | zojka3 napisał/a: | | Mamy rozumy więc się z tego wyplątujmy. |
brzmi tak prosto, prawda?
Ale jednak tak proste moze nie byc, tak jak prostym nie jest bycie DDA, tak jak prostym nie jest dowiedziec sie, ze jest sie adoptowanym, tak prostym nie jest wyjscie z jakiejkolwiek "petli", w ktorej tkwilismy X lat. |
Oczywiście, że nie jest proste. ALe trzeba przerywać te rodzinne "tradycje" - dla siebie i dla naszych dzieci, które mają duże szanse na lepsze dzieciństwo. Nota bene, im więcej się rozglądam, tym widzę więcej zapętlonych Problemy w związkach nie dziwią więc.
ewatara - 2008-08-21, 21:35
| wiosna napisał/a: | zina napisał/a:
I jeszcze jedno: bez konflikt nie ma udanego zwiazku
a z tym to ja pozwole sobie się nie zgodzić - bo my potrafimy |
jesteś z kims bardzo krótko? bo aż mi się wierzyć nie chce, żebyś się nigdy o nic nie pokłóciła z własnym partnerem?
[ Dodano: 2008-08-21, 22:41 ]
| euridice napisał/a: | | Mam wrazenie, ze dziecko wychowane bez ojca jest swietnym kandydatem na nastepnego samotnego rodzica (niestety). Bo ma skrzywione pojecie zwiazku, | prawda, ale też prawda taka, że wychowując się w chorym związku najczęsciej również niestety go powiela, bo nie ma odpowiedniego przykladu, uzależnia sie od chorych relacji, emocji itd
Przy takim wyborze, myślę, że lepsze jest spokojna mama sama i spokojne dziecko niż znerwicowana mama, poniżana itd, tym bardziej, że będą samej ma znów szansę na znalezienie tego "Odpowiedniego Kogoś"
stokrotki - 2008-08-21, 22:11
kamm nie o taka "szczesliwa" mame / tate mi chodzilo
To naprawde zlozony problem ale zgadzam sie z zojka3 i z Tobayashi - kazdy ma rozum i trzeba przerwac ta rodzinna "tradycje" chociaz to wcale nie jest proste , ale tak naprawde to w zyciu nic nie jest proste , wiec trzeba "walczyc " szczegolnie jesli chodzi o dobro nasze i naszej rodziny
zojka3 - 2008-08-22, 07:17
| euridice napisał/a: | | brzmi tak prosto, prawda? |
Nie odważyłabym się napisać takiej opini gdybym sama tego nie przeszła. Nie mówię, że jestem wolna od tych chorych naleciałości ale wiem, że takie oglądanie się do tyłu nie przyniesie niczego dobrego mi, związkowi, mojemu dziecku. Budujmy swoje życie samodzielnie a nie w cieniu rodziców. Oni już raz spieprzyli sprawę a my tego nie powielmy. I o to warto walczyć z całych sił......a łatwo nie jest.
biechna - 2008-08-22, 08:10
...
wiosna - 2008-08-22, 08:13
| ewatara napisał/a: |
jesteś z kims bardzo krótko? bo aż mi się wierzyć nie chce, żebyś się nigdy o nic nie pokłóciła z własnym partnerem?
|
W tej chwili owszem, krótko.
Myślę jednak, że siedmioletni związek z 'zerowym' kontem kłótni pozwala mi tak mówić
zina - 2008-08-22, 08:59
A ja lubie ta wymiane mysli na kontrowersyjne miedzy nami tematy, ktora niekoniecznie musi byc od razu klotnia (choc przez niektorych z zewnatrz jest tak obierana)
Nie staz zwiazku ale etapy jakie przechodzi decyduje o "jakosci" bycia razem
A co do akceptowania "dziwact" to jest to w 100% kwestia wolnosci jaka dajemy drugiej stronie, bez niej u nas nie byloby NAS
Tobayashi - 2008-08-22, 09:06
| biechna napisał/a: |
Gdyby sytuacja miała wyglądać tak, jak w ostatnich miesiącach, to odeszłabym, wcale nie byłoby to hop siup, wygodna zmiana partnera na kogoś nowego, bo panuje jakiś model konsumpcyjny czy coś takiego. (...)
Ale wydaje mi się mocno nie fair takie ocenianie ludzi - że teraz wygodnie i łatwo, a w zasadzie lekko i przyjemnie się rozstaje. To jest zazwyczaj czyjaś tragedia. Ani nie fair jest wg mnie ocena faktu, że jeśli kobieta chce się uczyć, nie ma dzieci, bo chce później albo wcale, to miłość nie ewoluuje Miłość to nie jest wąska kategoria uczuć i postaw właściwa wyłącznie heteroseksualnym rodzinom wybierającym model patriarchalny. |
Dobrze powiedziane Właśnie się nad tym zastanawiałam, skąd takie przekonanie, że teraz ludzie rozchodzą się łatwiej. Ja takich osób nie znam - może jest taki specyficzny "rodzaj" ludzi? A może dla kogoś z zewnątrz tylko tak to wygląda? Moja przyjaciółka odeszła od męża z trójką dzieci. Właściwie uciekła. Z pozycji porzuconego (wrednego) męża wyglądało to tak, że spakowała się i odeszła do innego faceta, a dla niej i paru zaufanych osób było to parę miesięcy przygotowań i żmudnej logistyki, tysiące zwątpień, rozpacz, paraliżujący strach, słowem najdramatyczniejsza decyzja życiowa. Ale na rozprawie sądowej już tego nie będzie widać, będą tylko fakty.
kamma - 2008-08-22, 09:16
| Tobayashi napisał/a: | | dla niej i paru zaufanych osób było to parę miesięcy przygotowań i żmudnej logistyki, tysiące zwątpień, rozpacz, paraliżujący strach, słowem najdramatyczniejsza decyzja życiowa. |
Ale jednak odeszła. A kto wie, 20 lat temu może nie zdecydowałaby się na to... Myślę, że jest łatwiej pod tym względem, że nie ma już takiego bezwzględnego etykietowania, mniejszą wagę przykłada się do tego, co powiedzą ludzie. Ale sama decyzja chyba jednak nie jest prostsza.
malina - 2008-08-22, 10:40
Partnersto : hxxp://pl.youtube.com/watch?v=rbh-FQV1uzc
DagaM - 2008-08-22, 11:43
Buhahahaha malina jesteś the best
daria - 2008-08-22, 11:56
...
Tobayashi - 2008-08-22, 13:25
| malina napisał/a: | | Partnersto : hxxp://pl.youtube.com/watch?v=rbh-FQV1uzc |
Ja jestem chyba upośledzona, ale nie rozumiem śmieszności tego, co powyżej
O co chodzi?
daria - 2008-08-22, 13:47
| Tobayashi napisał/a: | Ja jestem chyba upośledzona, ale nie rozumiem śmieszności tego, co powyżej
O co chodzi? |
to raczej absurdalne niż śmieszne.. ale lepiej się z tego pośmiać niż wziąć to na poważnie i zacząć się obruszać np.
Tobayashi - 2008-08-22, 13:48
To ja to muszę przemyśleć, bo nadal nie wiem
[ Dodano: 2008-08-22, 14:50 ]
Ok, po prostu nie włączyłam sobie dźwięku
Malati - 2008-08-22, 13:54
| Tobayashi napisał/a: | | Ok, po prostu nie włączyłam sobie dźwięku |
daria - 2008-08-22, 13:54
| Tobayashi napisał/a: | Ok, po prostu nie włączyłam sobie dźwięku |
hihihi
Kamm - 2008-08-22, 16:18
| zojka3 napisał/a: | | No napewno nie jest łatwo nie mieć właściwych wzorców, pełnej i szczęśliwej rodziny...ale denerwuje mnie jak dorosłe osoby wciąż nie wyplątują się z tych klimatów. |
W takim razie zyczę dalszych nerwow na osoby wywodzące się z takich rodzin .
To "wyplątywanie" sie oczywiscie nie jest proste , jednak nie sądze by bylo to komus na ręke i celowo nie robil nic ze swoimi skrzywieniami emocjonalnymi . Często jednak przemoc ktorej sie doswiadczylo w domu , alkoholizm , daje podstawe do pewnych zachowan , nabywa sie pewnych schematycznych reakcji na pewne sytuacje . I tak np ja gdy widze osobe pijaną czuję niepokoj , czy ktos obok krzyczy i przeklina w glębi duszy czuje strach .. Takie akcje kojarzą mi się zawsze z czyms zlym . Nie mowie ze nie robie z tym nic , jednak wyzbyc sie tego calkowicie nie da. Jestem osobą przelękliwioną . Niestety psychika budowana jest przewaznie w okresie dziecinstwa .. Mialam doczynienia z kilkoma psychologami i oni przewaznie prosili aby partner oswoil sie i spojrzal na moje reakcje przez pryzmat doswiadczen jakie mam z dziecinstwa . Nikt nie mowil zeby sie z tego wyplątywac , nie da sie tego zrobic , mozna sie z tym poprostu oswoic .
Lily - 2008-08-22, 16:39
| Kamm napisał/a: | | nabywa sie pewnych schematycznych reakcji na pewne sytuacje | tak samo jak w przypadku "prawidłowych" reakcji, tylko na te nikt nie narzeka...
bardzo trudno zmienić jakikolwiek schemat reagowania, im człowiek starszy tym gorzej i tym więcej pracy to wymaga
zojka3 - 2008-08-22, 18:20
| Kamm napisał/a: | | W takim razie zyczę dalszych nerwow na osoby wywodzące się z takich rodzin . |
Czyli i na siebie
Czasami ludzie nie chcą niczego zmieniać i tkwią w pewnych schematach. Przecież nie jest powiedziane, że dla kogoś nie jest lepsza znana sytuacja niż zmiana.
| Lily napisał/a: | tak samo jak w przypadku "prawidłowych" reakcji, tylko na te nikt nie narzeka...
bardzo trudno zmienić jakikolwiek schemat reagowania, im człowiek starszy tym gorzej i tym więcej pracy to wymaga |
to może polubić, zaakceptować? Mały krok ale krok do przodu.
Karolina - 2008-08-22, 19:05
Moim zdaniem ciąża i macierzyństwo może być naprawdę terapią. Oczywiście terapią nie jest, jesli ważniejsze jest wcześniejsze kupno mieszkania, LCD, wyposażenia agd. Tragedią staje się brak pieniędzy na najnowszy wózek za 2tys, brak kasy na ubrania w h&m i bucików BARTEK. Bo większość dzisiejszych związków własnie w ten sposób rozumuje. "Nie stać nas na dziecko". Dziecko staje czarną dziurą która połyka coraz to nowsze gadżety. Dziecko staje się przeszkodą w edukacji, dziecko staje się przeszkodą w wolności, dziecko staje się przeszkodą w imprezowaniu, konsumowaniu. w podejmowaniu pracy. Na dziecko jest zawsze czas...
Przeżycie ciązy, zmiana trybu życia, wspólne przeżycie porodu i oglądanie noworodka dają parom coś, czego w żaden inny sposób nie doświadczą. Jeśli ludzie są świadomi a przynajmniej nie są psychopatami mogą odnależć w narodzinach potomka wielki SENS RODZINY.
Ludzie po prostu uważają, że odpowiedzialność to antykoncepcja hormonalna i zachodzenie w ciąże ok trzydziestki, kiedy wszystko się już ma.
Mówisz, Tobayashi, że uogólniam, nie wiem ile masz lat, ale w moim pokoleniu - 83 i młodsi, znam tylko jedną dziewczynę z dzieckiem. Wszystkie moje koleżanki są typowymi studentkami i absolwentkami. Jak to nazwać - dziewczynkami, które nie maja zamiaru dorosnać a faceci chłopakami. Tyle tylko, że zabawki zamienili na puszki piwa a place zabaw na puby.
Młode pokolenie jest zinfantylizowane. Piotruś Pan i Calineczka. Dla nich priorytetem nie jest tworzenie rodziny i "siedzenie" w domu z niemowlakiem. To jest kryzys "rodziny".
Kitten - 2008-08-22, 19:45
Unikam z zasady dyskusji z osobami, które uważają, ze ich racja jest jedyna i najmojsza i że znają uniwersalną receptę na wszelkie problemy ;p
Ale Twoja postawa, Karolina, po prostu mnie zniesmacza. Potwornie uogólniasz - tak się składa, że ciuszki H&M nie są konieczne (sama takich nie noszę ;P). Ale trzeba mieć na mieszkanie, na opłaty, na wyżywienie i ubranie dziecka, potem trzeba mu kupić komputer, książki, zabrać na basen... Ja nieodpowiedzialnością nazywam decydowanie się na dzieci, gdy nie ma się grosza przy duszy, więc się liczy na pomoc społeczną i rodziców (na samym moim podwórku - z pół tuzina takich przypadków).
Uważam, że to wspaniale, że są osoby, które widzą swój sens życia w rodzinie, i tam go realizują. Ale wrzucanie tych, co mają inny pomysł na życie, do jednego worka, i nazywanie ich gorszymi i niedojrzałymi, jest niesprawiedliwe i krzywdzące.
Lily - 2008-08-22, 19:47
| Kitten napisał/a: | | Ale wrzucanie tych, co mają inny pomysł na życie, do jednego worka, i nazywanie ich gorszymi i niedojrzałymi, jest niesprawiedliwe, krzywdzące. | przykro mi to powiedzieć, ale podobnie pomyślałam nie chciałam się jednak wychylać, bo się poczułam winna, że jestem bezdzietna i tak zostanie
drogich ciuszków i innym empetrójek nie posiadam
Kitten - 2008-08-22, 19:51
Lily, ale takie poczucie winy jest bez sensu... Każdy ma inne pragnienia, inne priorytety. I to jest wspaniałe :]. W dniu, gdy zacznie powszechnie obowiązywać jedyny słuszny światopogląd/model rodziny/whatever, wsadzam tyłek w rakietę & lecę na Marsa
Kamm - 2008-08-22, 19:51
| zojka3 napisał/a: | | to może polubić, zaakceptować? Mały krok ale krok do przodu. |
Juz Cie zupelnie nie rozumiem . Najpierw piszesz ze trzeba sie wyplątywac z tych klimatow , a pozniej ze moze jednak polubic ..
majaja - 2008-08-22, 20:24
| Kamm napisał/a: | | Juz Cie zupelnie nie rozumiem . Najpierw piszesz ze trzeba sie wyplątywac z tych klimatow , a pozniej ze moze jednak polubic .. |
Bo czasami pozostaje tylko polubić.
Moich rodziców jeśli coś łączyło to nienawiść, bo nie dzieci (4).
Tobayashi - 2008-08-22, 20:30
Tak przy okazji, właśnie koleżanka mi podesłała:
hxxp://pl.youtube.com/watch?v=2XDmimpyhRA
stokrotki - 2008-08-22, 20:33
no tak tylko ze te panie maja po conajmniej 2 nianie jak dlamnie to nie zaciewkwy przyklad "super mamy "która potrafi pogodzic i kariere i macierzynstwo .....
Tobayashi - 2008-08-22, 20:42
To taka ładna reklama macierzyństwa, co nie? Nic tylko zostawać mamuśką
Wrzuciłam jako ciekawostkę.
Karolinawypowiadasz się stanowczo. A ja pamiętam, że kiedyś nie wypowiadałaś się tak entuzjastycznie o wczesnym rodzicielstwie. Znalazłam taką Twoją wypowiedź:
| Cytat: | Wysłany: 2007-10-11, 20:34
(...)
Z tym siedzeniem w domu to może jest tak: jeśli zaszło się w ciążę w momencie, gdy się skończyło studia, pracowało - wtedy jest to pewien rodzaj wakacji. A dla kogoś kto tak na pawdę nie poznał do końca smaku życia takie siedzenie wo domu to męka.
Zaszłam w ciąże na drugim roku, potem te studia takie łatane, druga ciąża, koniec studiów. Minęło prawie 3 lata siedzenia w domku i już nie wytrzymuję psychicznie. Szczerze mam dość i wiem, że moje dzieci bardzo by zyskały gdybym mogła na 3 godziny dziennie isć na zajęcia. |
A ja mam 38 lat, urodziłam dziecko w wieku 36.
Agnieszka - 2008-08-22, 21:43
Podobnie jak: Tobayashi rodziłam po 30
mam gdzie mieszkać a po macierzyńskim i części wychowawczego miałam gdzie wrócić do pracy
przed pojawieniem się dziecka pobawiłam się, pojeździłam i rezygnacja z takiego wolnego stylu życia nie była dla mnie problemem
ciuchów z HM nie lubię a Bartki (Ada nie doświadczyła) nie są dla mnie szczytem marzeń
majaja - 2008-08-22, 21:45
Miałam się powymądrząć, ale jutro kumpela przywozi mi swoje dziecko i mi sie nie chce, bo trza się wyspać. w każdym razie jest stare mądre przysłowie, Gdy Bieda wchodzi drzwiami to Miłość ucieka oknem. osobiście uważam, że pieniądze szczęścia nie dają, ale ich brak tym bardziej.
Ponadto: w tym roku stuknie nam 7 lat lat małżeństwa i trzy dni później 9 lat bycia parą, ja tam jestem zadowolona i nie jest to moja zasługa, bo ja ciągle ma schizy. Zdarzało mi się dostać histerii tylko dlatego, że ktoś sie przy mnie kłócił. Nie wiem co jest najważniejze, pewnie wszystko po trochu: lojalność, poczucie humoru, dystans do siebie i przekoanienie o własnej niedoskonałości. Dla mnie związek czasami jest spotkaniem z Innym, czasami bezpieczną Przystanią, a czasami punktem wyjścia. Czekam aż mojemu ukochanemu hipochondrykowi stuknie 49 lat i datę śmierci znowu przełoży, mam nadzieję że znowu o 20 lat.
Capricorn - 2008-08-22, 21:54
a ja się zdecydowałam na macierzyństwo dość wczesne (23), i do tego świadomie wielokrotne starannie pilnując, aby zapewnić dzieciom standard upper-middle class Nie decydowałabym się na dziecko, gdybym nie miała ku temu mozliwości finansowych.
Z h&m mamy spinki do włosów, skrzydełka wróżki, majtki ze spidermanem Lubię, gdy moje dzieci ubrane są zgodnie z ich własnymi preferencjami (uraz po donaszaniu ciuchów po przeróżnych pociotkach), lubię pokazywać im okolice dalsze i bliższe, nad morze,w góry, do parków dinozaurów, na festiwale archeologiczne i do przyjaciół jeździmy autem 20-letnim.
Tobayashi - 2008-08-22, 22:11
Skoro się tak tłumaczymy, czemu mamy dzieci, to ja powiem, że zdecydowałam sie tak późno przede wszystkim dlatego, żeby dojrzeć i pozałatwiać swoje sprawy (jezdem DDA, czyli Dumne Dziecko Alkoholika ) i dopiero wtedy, kiedy mój małżonek dostał lepszą pracę. Jest to uzasadnione biologicznie. Jak nie ma warunków, to zwierzęta w naturze też się nie rozmnażają. U niektórych gatunków ptaków samica nie pozwala na kopulację, aż kandydat na ojca nie zbuduje gniazda, czyli dopiero kiedy rodzina ma gdzie mieszkać
stokrotki - 2008-08-22, 23:58
Ja tez urodzilam Zosie jak mialam 23 lata i byl to zaplanowane , czy przemyslane nie wiem .... wychodzilam z zalozenia ze pierwsze dziecko to owoc milosci dwojga ludzi , nad drugim juz trzeba sie zastanowic koniec kropka . Chcialam byc "mloda" mama , tak czulam i tak sie stalo . Kazdy wie kiedy jest jego pora , jak ma wygladac jego "plan zyciowy" . Jedni zaczynaja od studiow , kariery zawodowej , inny od dzieci .... takie zycie kazdy robi jak chce i to jest w tym piekne . Ja na studia planuje isc po 30-tce jak Zosia pojdzie do pierwszej klasy (bedziemy razem sie uczyc ) , wyjazdy , imprezy , itd . hmm jeszcze nigdy nie czulam dyskonfortu ze mam dziecko w takich sytuacjach ......
honey - 2008-08-23, 00:25
Chcialam cos napisac ..hehe jako kobitka z 15sto letnim starzem malzenskim..
ale zrezygnowalam...
Jedno wiem napewno ..gdzie jest szacunek i milosci...i checi ...to i pieniadze przychodza... tyle ze zawsze wystarczy.. i dzieci sa... i sa szczesliwe...
Kamm - 2008-08-23, 07:18
| majaja napisał/a: | | Bo czasami pozostaje tylko polubić. |
Nie o to mi chodzilo ..
Ale o brak konsekwencji w postach . Najpierw nerwy , pozniej lubienie
zojka3 - 2008-08-23, 07:41
to nie jest brak konsekwencji. Jest dokładnie tak jak majaja napisała, czasami przechodzisz taką granice w tej swojej walce, że nie pozostaje nic innego jak ten stan zaakceptować. Nie wiem gdzie tu sprzeczność?
A nerwy? Wiem, że zaraz mi wkleisz jak się wyraziłam, że mnie denerwuje jak.....ble ble ale tak naprawdę szkoda mi się "tak strasznie" przejmować wszystkim co się tu pisze...choć bardzo sobie cenię różne punkty widzenia, można się wiele nauczyć.
Kamm - 2008-08-23, 08:31
| zojka3 napisał/a: | | to nie jest brak konsekwencji |
Czytając Twoje poprzednie posty i te teraz , to jakies maslo maslane .
| zojka3 napisał/a: | | Wiem, że zaraz mi wkleisz jak się wyraziłam, że mnie denerwuje jak.....ble ble ale tak naprawdę szkoda mi się "tak strasznie" przejmować wszystkim co się tu pisze. |
W takim razie mi chyba jeszcze bardziej szkoda się przejmowac tym , dlatego nie wchodzą w dalsze dyskusje na temat twoich " nerwow " .
puszczyk - 2008-08-23, 08:47
| Karolina napisał/a: | | Młode pokolenie jest zinfantylizowane. Piotruś Pan i Calineczka. Dla nich priorytetem nie jest tworzenie rodziny i "siedzenie" w domu z niemowlakiem. To jest kryzys "rodziny". |
A ja się zgadzam z Karoliną.
Pewnie gdyby nie to, że pierwsze dziecko nie było planowane pewnie też byłabym taką Calineczką... Teraz jestem wdzięczna losowi.
Tobayashi - 2008-08-23, 10:21
| honey napisał/a: |
Jedno wiem napewno ..gdzie jest szacunek i milosci...i checi ...to i pieniadze przychodza... tyle ze zawsze wystarczy.. i dzieci sa... i sa szczesliwe... |
Jeżeli taka jest Twoja historia, honey, to wspaniale
Szacunek i miłość w związkach to najcenniejsze wartości. I tak jak wszystko, co cenne, bywa dość rzadkie.
Lily - 2008-08-23, 10:22
| honey napisał/a: | | to i pieniadze przychodza... | przepraszam bardzo, ale to są w 99% zwykłe bajki wg mnie
zojka3 - 2008-08-23, 10:25
| Kamm napisał/a: | | Czytając Twoje poprzednie posty i te teraz , to jakies maslo maslane . |
Są dwa wytłumaczenia: albo ja plotę głupoty albo Ty nie rozumiesz.
Tak czy inaczej dyskusja nie jest warta kontynuacji.
Tobayashi - 2008-08-23, 11:01
| Lily napisał/a: | | honey napisał/a: | | to i pieniadze przychodza... | przepraszam bardzo, ale to są w 99% zwykłe bajki wg mnie |
Lily, ja to rozumiem w ten sposób, że miłość, szacunek i chęci są w związku najważniejsze i najcenniejsze. To one są podstawą, a nie dobra sytuacja materialna. Kiedy są dobre podstawy, reszta się układa - oczywiście nie sama - tylko poprzez działania wynikające z pozytywnego nastawienia.
Malati - 2008-08-23, 11:02
| honey napisał/a: | | Jedno wiem napewno ..gdzie jest szacunek i milosci...i checi ...to i pieniadze przychodza... tyle ze zawsze wystarczy.. i dzieci sa... i sa szczesliwe... |
| Lily napisał/a: | honey napisał/a:
to i pieniadze przychodza...
przepraszam bardzo, ale to są w 99% zwykłe bajki wg mnie |
A według mnie to nie bajki U mnie zycie nie raz pokazało,że bywa cięzko,brakuje kasy człowiekowi wydaje się że swiat sie wali na głowę a za chwile pojawia się jakieś rozwiązanie,za chwilę życie pokazuje że miało byc tak jak było że miało to swój głębszy sens.Pieniądze to dla mnie ostatni powód ku temu aby mieć czy nie mieć dzieci,to ostatni czynnik warunkujący jakiekolwiek szczęscie.
majaja - 2008-08-23, 11:04
| zojka3 napisał/a: | | Są dwa wytłumaczenia: albo ja plotę głupoty albo Ty nie rozumiesz. |
Zojka, bo to jest nieprzekazywalne
kamma - 2008-08-23, 11:06
U nas podobnie. Żyjemy na finansowej krawędzi, ale mamy miłość i szacunek (a także niezły ubaw ), a pieniądze jakoś się znajdują. Niewiele, ale tyle, że nie musimy się zapożyczać. Być może jest to bajka, w której udaje nam się żyć.
ań - 2008-08-23, 11:12
kamma, dokładnie jak u nas każdy ma tę zdolność tylko trzeba ją sobie uświadomić ))
Lily - 2008-08-23, 11:38
Moim zdaniem jak są kłopoty finansowe to miłość i szacunek mogą się wyczerpać dość szybko. No cóż, nie umiem być taką idealistką, mam swoje osobiste powody.
Kamm - 2008-08-23, 11:48
| Cytat: | | Moim zdaniem jak są kłopoty finansowe to miłość i szacunek mogą się wyczerpać dość szybko. No cóż, nie umiem być taką idealistką, mam swoje osobiste powody. |
Myślę podobnie Lily .
| czarna96 napisał/a: | | Pieniądze to dla mnie ostatni powód ku temu aby mieć czy nie mieć dzieci |
Dla mnie to troche glupie . Gdy jest się w ciezkiej sytuacji finansowej i nie mowie tutaj o braku pieniedzy na ciuszki z H&M ( o czym np pisala Karolina ) to moim zdaniem to decyzja o dziecku w takim momencie kiedy nie mozna mu nic zapewnic jest skrajnie nieodpowiedzialna .
Zjedzcie mnie .
Jagula - 2008-08-23, 16:27
| Karolina napisał/a: | | Moim zdaniem ciąża i macierzyństwo może być na prawdę terapią. |
To jest dla mnie straszne stwierdzenie i jak najdalsze od prawdy...wiem,że mogło się tak komuś udać ale wśród swoich znajomych widziałam także takie "sztuczki z ciążą" mające scementować chwiejące się w posadach związki...i jak nietrudno odgadnąć- teraz w takiej rodzinie żyje nie troje nieszczęśliwych ludzi lecz czworo.
| czarna96 napisał/a: | | honey napisał/a: | | Jedno wiem napewno ..gdzie jest szacunek i milosci...i checi ...to i pieniadze przychodza... tyle ze zawsze wystarczy.. i dzieci sa... i sa szczesliwe... |
| Lily napisał/a: | honey napisał/a:
to i pieniadze przychodza...
przepraszam bardzo, ale to są w 99% zwykłe bajki wg mnie |
A według mnie to nie bajki U mnie zycie nie raz pokazało,że bywa cięzko,brakuje kasy człowiekowi wydaje się że swiat sie wali na głowę a za chwile pojawia się jakieś
rozwiązanie,za chwilę życie pokazuje że miało byc tak jak było że miało to swój głębszy sens.Pieniądze to dla mnie ostatni powód ku temu aby mieć czy nie mieć dzieci,to ostatni czynnik warunkujący jakiekolwiek szczęscie. |
Jest w tym nieco prawdy - jak w związku ma się silne podstawy to można znieść wiele- wyrzeczeń i radykalnych cięć (o tych nieszczęsnych ciuszkach z h&m nie wspomnę bo to żaden dla mnie wyznacznik- chyba za stary lis jestem....) i dziecko nie stanowi żadnego problemu jeśli chodzi o finanse....a z biegiem czasu- stopa życiowa zaiste się podnosi (uwierzcie wiele wyrzeczeń mamy za sobą i wiele ciężkich momentów)
| kamma napisał/a: | U nas podobnie. Żyjemy na finansowej krawędzi, ale mamy miłość i szacunek (a także niezły ubaw ), a pieniądze jakoś się znajdują. Niewiele, ale tyle, że nie musimy się zapożyczać. Być może jest to bajka, w której udaje nam się żyć. |
A właśnie- tak to często u nas wygląda...i nie mamy swojego mieszkania, samochodów ani rowerów...ale to przecież nie o to chodzi
Jest to również jeden z kilku powodów, który sprawia ,że nie decydujemy się na kolejnego potomka...
| Kamm napisał/a: | | Zjedzcie mnie . |
A tam zjedzcie od razu- masz rację - tyle,że często dziecko jest jakby takim silnym bodźcem,który działa mobilizująco na całą rodzinę...jakoś tak ten start się udaje a potem to już trzeba dzielnie samemu ciągnąć
Ale dzieci i kasa to chyba nie jedyne powody dla których tworzymy związki???
Malati - 2008-08-23, 16:46
| Kamm napisał/a: | | Dla mnie to troche glupie . Gdy jest się w ciezkiej sytuacji finansowej i nie mowie tutaj o braku pieniedzy na ciuszki z H&M ( o czym np pisala Karolina ) to moim zdaniem to decyzja o dziecku w takim momencie kiedy nie mozna mu nic zapewnic jest skrajnie nieodpowiedzialna . |
Ale nie chodzi o sytuacje kiedy nie ma sie gdzie mieszkać i co do garnka włożyc,bo wówczas byłoby głupotą decydować się na dziecko.Skrajne przypadki zostawmy w spokoju
Kiedy ja się decydowałam na dziecko byłam na 4 roku studiów,pracował tylko mój mąż i zarabiał wówczas 1100zł,mieszkaliśmy w mieszkaniu jeszcze z dwójką naszych przyjaciół bo tak było taniej itp.I mimo tego mieliśmy co jeść,znalazła się kasa na wyprawke dla młodego,znalazło sie wiele zyczliwych ludzi którzy przynieśli kupę ciuszków,ktoś taniej sprzedał wózek,ktoś kupił w prezencie fotelik itp.itd I raz bywało u nas lepiej raz gorzej ale głodni i chłodni nigdy nie chodziliśmy.
Moja sytuacja finansowa w tamtym momencie nie była ciekawa i stabilna,ale bezdomni nie byliśmy i nie uważam aby decyzja o urodzeniu młodego była nieodpowiedzialna.Po prostu pieniadze rzecz nabyta,raz sa raz ich nie ma
ewatara - 2008-08-23, 16:48
| Lily napisał/a: | | Moim zdaniem jak są kłopoty finansowe to miłość i szacunek mogą się wyczerpać dość szybko. No cóż, nie umiem być taką idealistką, mam swoje osobiste powody. |
o tak, ja to też niestety znam i potwierdzam chociaż rozumiem i wierzę, że znajdą się tacy, co są ponad to, tylko niestety w rzadko którym związku to wychodzi ....
[ Dodano: 2008-08-23, 17:55 ]
| Kamm napisał/a: | czarna96 napisał/a:
Pieniądze to dla mnie ostatni powód ku temu aby mieć czy nie mieć dzieci
Dla mnie to troche glupie . Gdy jest się w ciezkiej sytuacji finansowej i nie mowie tutaj o braku pieniedzy na ciuszki z H&M ( o czym np pisala Karolina ) to moim zdaniem to decyzja o dziecku w takim momencie kiedy nie mozna mu nic zapewnic jest skrajnie nieodpowiedzialna . |
tez tak uważam, marzyłam dziecku odkąd skończyłam 18 lat, "pozwoliłam sobie" na nie mając 27 ... jak dla mnie miłością i dobrymi chęciam sie dziecka nie nakarmi i nie zapewni się wielu innych ważnych rzeczy, a bieda potrafi dodatkowo działać nisząco na psychikę dziecka np kiedy dzieci z innych rodzin (szczególnie tych bogatych zaczną sobie szydzić z tych biedniejszych, znam takie sytuacje i wiem co piszę,
dzieci choć często wspaniałe potrafią być też okrutne (ale nie tylko o takie sytuacje z biedą związane mi to chodzi, potrafi się to odbić w wielu innych sytuacjach).
honey - 2008-08-23, 17:00
Generalnie ..ludziom ktorzy nie maja zadnego zycia duchowego ani w nic nie wierza..nawet w siebie i swoje mozliwosci ..ani nie maja , checi na samorozwoj zawsze bedzie ciezej przezyc ..bo beda mieli pretensje do wszystkich i wszystkiego dookola o swoj ' strasznie nieszczesliwy los"....przynajmniej wedlug ich opinii... albo po prostu nie beda widzie sensu w tym wszystkim..zyciu..
Kazdy z nas dostaje w zyciu kopniaczki... nikt nie ma kompletnie rozowego zycia.. jedni jednak przyjmuja je , zaciskaja zeby i cos z tym robia... wyciagaja wnioski i podejmuja nastepnym razem lepsze decyzje
inni zas po prostu marudza lub narzekaja...
ewatara - 2008-08-23, 17:08
| czarna96 napisał/a: | | Po prostu pieniadze rzecz nabyta,raz sa raz ich nie ma |
też prawda, ale ja przynajmniej nie chcialabym polegać na tym czy ktoś mi w życiu coś da, sprzeda taniej itpo, bo raz się może udac a raz (lub więcej) Nie, ja bynajmniej na takim "może" polegać nie mam zamiaru
Może czasem udałoby się przebrnąc wiele sytuacji, pokonać wiele trudniości - bo sobie czegoś odmówimy, wyrzekniemy się czegoś dla dobra dziecka, ale potem jeśli będzie się to notorycznie powtarzać to może wrócić i odbić się negatywnie i to i na dziecku i na jego rodzicach...
Na szczęście ja tak nie miałam, ale wiele razy słyszałam jak ktoś się żalił, że mu matka czy ojciec wypominali: ja to sobie od ust odejmowałem, żebyś miał to i tamto, żeby Cię wyuczyć, żeby to, żeby tamto itd itd
Zresztą myślę, że każdy z nas tak naprawdę chciałby daś swojemu dziecku wszytsko co najlepsze
Malati - 2008-08-23, 17:22
| Cytat: | czarna96 napisał/a:
Po prostu pieniadze rzecz nabyta,raz sa raz ich nie ma
też prawda, ale ja przynajmniej nie chcialabym polegać na tym czy ktoś mi w życiu coś da, sprzeda taniej itpo, bo raz się może udac a raz (lub więcej) Nie, ja bynajmniej na takim "może" polegać nie mam zamiaru
Może czasem udałoby się przebrnąc wiele sytuacji, pokonać wiele trudniości - bo sobie czegoś odmówimy, wyrzekniemy się czegoś dla dobra dziecka, ale potem jeśli będzie się to notorycznie powtarzać to może wrócić i odbić się negatywnie i to i na dziecku i na jego rodzicach...
Na szczęście ja tak nie miałam, ale wiele razy słyszałam jak ktoś się żalił, że mu matka czy ojciec wypominali: ja to sobie od ust odejmowałem, żebyś miał to i tamto, żeby Cię wyuczyć, żeby to, żeby tamto itd itd
Zresztą myślę, że każdy z nas tak naprawdę chciałby daś swojemu dziecku wszytsko co najlepsze
_________________ |
Ale nie wiesz czy np jutro nie stracisz wszytkiego,całego swojego zyciowego dorobku,i co wtedy masz juz dziecko a masz ciezką sytuacje finansową? Po prostu tak w życiu bywa,raz jest lepiej raz gorzej.Możesz miec prace w momencie decydowania się na powiększenie rodziny ale za 2 czy 3 lata może już jej nie mieć.I co wówczas? Po prostu wtedy pomagaja nam przyjaciele ,rodzina, sami próbujemy coś zmienić,aby dalej do przodu,.Bo zawsze są problemy i zawsze da się je rozwiązać.
Wspaniale że nigdy nie musiałaś polegać na pomocy innych,czy nie musiałaś wyszukiwać tańszych okazji w stylu używany wózek czy fotelik samochodowy i mam nadzieję ze nie będziesz musiałaś.Ale prawda jest taka że nikt nie może powiedzieć mam teraz pewna sytuacje finansowa i będę ją miał zawsze,bo w życiu jest róznie.Dla mnie ważne jest to że mam kochającego,odpowiedzialnego męża jesteśmy zdrowi,chcemy być razem i możemy wspólnie stawiac czoła codzienności i radzić sobie mimo nestabilnej sytuacji finansowej.To jest dla mnie priorytetem a kasa to kwestia drugorzędna.
[ Dodano: 2008-08-23, 18:26 ]
| ewatara napisał/a: | | Na szczęście ja tak nie miałam, ale wiele razy słyszałam jak ktoś się żalił, że mu matka czy ojciec wypominali: ja to sobie od ust odejmowałem, żebyś miał to i tamto, żeby Cię wyuczyć, żeby to, żeby tamto itd itd |
Akurat tego typu postawy nie wynikają najczęsciej z braku pieniędzy w domu tylko rodzice używają tego argumentu jako formy manipulacji dziecmi .Tego typu teksty słysza także dzieci w bogatych rodzinach i świadczy to dla mnie o nie do końca dobrych relacjach miedzy rodzicami a dziećmi
ewatara - 2008-08-23, 17:30
| czarna96 napisał/a: | | Wspaniale że nigdy nie musiałaś polegać na pomocy innych,czy nie musiałaś wyszukiwać tańszych okazji w stylu |
nie raz musiałam, a obecnie też nie mam zbyt łatwej sytuacji, k. po zawale w UK nie dostawał prawie ani grosza, więc musiał sobie radzć sama za 1000 - 1200 zł gdzie samych opłat mam prawie 1000zł i tak prze prawie 6 miesięcy ... A dobrze, że były chociaż te moje pieniądze, bo wcześniej namawiał mnie do tego, żebym siedziała z małą w domu bez pracy, co byłoby w takiej sytaucji wole sobie nie wyobrażać
Ale chodzi mi o to, że czymś innym jest sytuacja losowa, gdzie trzeba patrzeć jak sobie poradzić, a czymś innym świadomie decydować sie na dziecko kiedy wiadomo, że narodziny dziecka łączą się z kosztami, niestety ale tak jest - szara rzeczywistość
Malati - 2008-08-23, 17:47
| Cytat: | Ale chodzi mi o to, że czymś innym jest sytuacja losowa, gdzie trzeba patrzeć jak sobie poradzić, a czymś innym świadomie decydować sie na dziecko kiedy wiadomo, że narodziny dziecka łączą się z kosztami, niestety ale tak jest - szara rzeczywistość
_________________ |
Powiem tak ,nie jest odpowiedzialne decydować się na dziecko kiedy nie ma się za co jeśc,nie ma sie gdzie mieszkać ,kiedy wiadomo że nie bedzie pieniędzy na pieluszki,mleko itp itd.to chyba oczywiste,ale nie o takich sytuacjach piszę....
A jasne jest że narodziny dziecka zawsze wiążą się z większymi bądz z mniejszymi kosztami w zależności od poziomu zycia jaki nas zadowala.I fakt ze narodziny dziecka oznaczaja wzrost kosztów nie oznacza że mimo nie bycia milionerami nie damy sobie rady.Dla mnie radzenie sobie w sytuacjach gorszych momentów finansowych polega m.in na tym że kupię mu ciucha w lumpeksie albo używany wózek,i nie będzie to dla mnie nic uwłaczającego ani nic swiadczącego o tym że nie powinnam tego dziecka urodzić.i jeśłi kiedyś nie bedzie mnie stac na to zeby kupic mojemu dziecku jakas droga zabawkę czy ciuch nie bede miala z tego tytułu wyrzutów sumienia i nie sądze aby to zaważyło na jego dalszym życiu.Bo nie rzeczy materuialne warunkuja nasza wspólna więż,wzajemny szacunek i dobre relację.
kamma - 2008-08-23, 17:52
Myślę, że takie najskrajniejsze skrajności lepiej zostawić w spokoju. Czy ktoś z Was zdecydowałby się na dziecko, nie mając ABSOLUTNIE ŻADNYCH perspektyw na, powiedzmy, najbliższe pół roku? No nie wiem, mieszkając pod mostem? Wydaje mi się, że mówimy tu o trudnych sytuacjach finansowych, ale nie beznadziejnych.
Nigdy nie potrafiłam myśleć perspektywicznie. Pewnie dlatego, że mam genetycznie uwarunkowany optymizm, którego nawet depresja nie zdołała wykorzenić. Decydując się na dziecko nie potrafiłam przeżuwać przyszłości: A co to będzie? A jak to będzie? Jedyną moją myślą było: Jakoś to będzie No i jakoś jest. Dokładnie tak, jak pisze czarna, w najtrudniejszych chwilach mogę liczyć na przyjaciół. Ale też jakoś potrafimy wytrzasnąć okazje.
Zresztą na samy początku dziecko nie kosztuje zbyt dużo: ubranka, wózek, pieluszki można wykombinować od znajomych, karmić piersią, a jedyne wydatki to środki czystości. Tak przynajmniej było w naszym przypadku. A szans trzeba wyszukiwać regularnie, COŚ przecież musi się udać!
| Jagula napisał/a: | Karolina napisał/a:
Moim zdaniem ciąża i macierzyństwo może być na prawdę terapią.
To jest dla mnie straszne stwierdzenie i jak najdalsze od prawdy |
Myślę, że niezupełnie o to chodzi. Ciąża i macierzyństwo może być sposobem przepracowania swojego niedoskonałego/traumatycznego dzieciństwa, a nie terapią małżeńską! Uczymy się od naszych dzieci bezwarunkowej miłości i zaufania, uczymy się być za nie odpowiedzialni. Jeśli się postaramy, mamy szansę zauważyć jeszcze więcej nieprawidłowości w naszym rozwoju i po prostu robić na odwrót względem naszych własnych dzieci.
| Kamm napisał/a: | | Zjedzcie mnie . |
nie wódź mnie na pokuszenie!
Tobayashi - 2008-08-23, 18:33
Chwała Ci, o kammo za prostowanie niedomówień
Jagula - 2008-08-23, 18:55
| kamma napisał/a: |
| Jagula napisał/a: | Karolina napisał/a:
Moim zdaniem ciąża i macierzyństwo może być na prawdę terapią.
To jest dla mnie straszne stwierdzenie i jak najdalsze od prawdy |
Myślę, że niezupełnie o to chodzi. Ciąża i macierzyństwo może być sposobem przepracowania swojego niedoskonałego/traumatycznego dzieciństwa, a nie terapią małżeńską! Uczymy się od naszych dzieci bezwarunkowej miłości i zaufania, uczymy się być za nie odpowiedzialni. Jeśli się postaramy, mamy szansę zauważyć jeszcze więcej nieprawidłowości w naszym rozwoju i po prostu robić na odwrót względem naszych własnych dzieci. |
Racja,chodzi mi dokładnie o to : "Ciąża i macierzyństwo może być sposobem przepracowania swojego niedoskonałego/traumatycznego dzieciństwa, a nie terapią małżeńską!" Bo jako terapia małżeńska się nie sprawdza - a nawet ukazuje słabości związku (i np jeden z partnerów nie wytrzymuje presji i odchodzi)
stokrotki - 2008-08-23, 19:24
honey zgadazm sie z tym co piszesz
majaja - 2008-08-24, 09:55
| Kamm napisał/a: | | Dla mnie to troche glupie . Gdy jest się w ciezkiej sytuacji finansowej i nie mowie tutaj o braku pieniedzy na ciuszki z H&M |
No cóż dla mnie kłopoty finansowe to są wtedy, gdy siedzisz i przeliczasz które danie jest najtańsze i potem robisz je co drugi dzień, a zimą chodzisz w porwanych trampkach, bo nie stać cię na buty, ale widzę że większość tutejszego towarzystwa to same burżujstwo i problemem to brak ciuszków z H&M, a czemu nie z Prady, H&M to sam chłam .
Ja bym się bała swoje dziecko potraktować jak terapetę, to może i się sprawdza gdy problemem jest odrobina nieodpowiedzialności, trochę egoizmu, gdy to jest nieumiejętność zaufania komukolwiek, agresja, brak poczucia minium bezpieczeństwa to ja bym dziecka w to nie wplatywała.
kamma - 2008-08-24, 10:09
| majaja napisał/a: | | ja bym dziecka w to nie wplatywała. |
To też nie do końca tak. Dziecko sobie jest, a cała terapia rozgrywa się w głowie rodzica poprzez wspomnienia, które dziecko przywołuje: adekwatne sytuacje z życia rodzica i zachowania w nich jego rodziców. I jest w tym duża doza autorefleksji, ale głównie na zasadzie: "Ja tego błędu nie popełnię". Oczywiście tkwi w tym pułapka - można zacząć przeginać w drugą stronę
Capricorn - 2008-08-24, 10:10
a ja, po tych pięciu stronach, chciałam spytać, co właściwie autor miał na myśli?
Kryzys rodziny, czyli: kryzys zwiazków typu długotrwałego plus dziecko/dzieci? Bo:
- związki się rozpadają,
- trwałe związki się nie tworzą,
- pary rzadziej się decydują na dzieci?
Mnie akurat cieszy to, ze nie wszyscy się na dzieci decydują, to jest naprawdę potężne wyzwanie, i jeśli kto autentycznie nie ma predyspozycji do tego, zeby przejąć całkowita i bezwarunkową odpowiedzialność za nowego człowieka, to bez sensu są presje otoczenia, ze MUSISZ mieć dziecko, bo to Ci pomoże.
Dziecko jako terapia - tak, jak ktoś napisał, raczej nie dla związku, za to dla każdego rodzica z osobna - na pewno. Mi bardzo pomoglo to, ze mam dzieci, pomogło mi to jeszcze bardziej zrozumieć patologię relacji "rodzinnych" w moim domu. Ale dziecko jako remedium na kłopoty w zwiazku - fatalny pomysł. Partnerzy muszą swoje sprawy załatwić w swoim zakresie.
Capricorn - 2008-08-24, 10:26
A co do pieniędzy, to chyba i tak teraz są niezłe perspektywy, i może właśnie tu jest problem, że za bardzo zachłystujemy się dobrami materialnymi? Pewnie, ze lepiej jest mieć, niż nie mieć, ja sama jestem materialistką w tym sensie, ze muszę mieć poczucie bezpieczeństwa finansowego i niezależności finansowej, nie umiałabym żyć na zasadzie "coś wymyślimy". No, ale tutaj odzywają się jeszcze pozostałości po poprzedniej "rodzinie".
nitka - 2008-08-24, 10:33
| Capricorn napisał/a: | | Dziecko jako terapia - tak, jak ktoś napisał, raczej nie dla związku, za to dla każdego rodzica z osobna - na pewno. Mi bardzo pomoglo to, ze mam dzieci, pomogło mi to jeszcze bardziej zrozumieć patologię relacji "rodzinnych" w moim domu. Ale dziecko jako remedium na kłopoty w zwiazku - fatalny pomysł. Partnerzy muszą swoje sprawy załatwić w swoim zakresie. | święte słowa. Ja chciałam zabrać głos w tej dyskusji kilka razy, ale mnie wkurzał ten temat z drugiej strony, bo jest przykry i dzieje się na bieżąco.
Jestem z rodziny, gdzie codziennie, zamiast wieczornej modlitwy do boga odmawiałam modlitwę do czegokolwiek, żeby moi rodzice się wreszcie rozwiedli. Nie rozwiedli się do dzisiaj, chociaż 8 razy chyba składali obietnicę, że już się rozwodzą. Przez to mam wrodzony brak zaufania, i biedny Faza cierpi. Gadałam z Fazą o tym, jak często będziemy powtarzać przy naszym dziecku błędy rodziców. F mówi, że to pewnie nieuniknione. Można się zaprzeć gównem o ścianę, i tak uważać, aż poleci się w inną chorą skrajność. Chyba najważniejsze jest ga-da-nie, ga-da-nie. Nasz staż jest krócióteńki, i potrafimy przepracować jeszcze nasze problemy. Jak będzie później-nie wiem. ale ratuję się tym, że Faza zawsze jest skłonny rozmawiać.
No i jeszcze mi się zrobiło smutno, kiedy przeczytałam, że tam, gdzie przychodzi dziecko w biedzie to związki mają trudniej i konflikty i jakoś tak ogólnie wyciągnęłam ten wniosek. Mam nadzieję, że nie zawsze tk jest, bo dopóki rodzice zdają sobie sprawę z materialności rzeczy materialnych i ulotności tych niematerialnych i posiadają odpowiedni dystans do pierwszych-powinno być spoko.
Ania D. - 2008-08-24, 10:53
| nitka napisał/a: | | No i jeszcze mi się zrobiło smutno, kiedy przeczytałam, że tam, gdzie przychodzi dziecko w biedzie to związki mają trudniej i konflikty |
Nitka, dla mnie tak nie jest. Bardzo, bardzo wiele zależy od rodziców. bywają ludzie tak nieporadni zyciowo, czasem leniwi, czasem bardzo przyzwyczajeni do tego, że im się nalezy od innych lub mający po prostu takie nastawienie do życia, że dostaną bo muszą dostać, że sami nie robię nic, by zmienić swoją sytuację. Gdy ludzie bardzo chcą, to zwykle nie ma takiego problemu. Ty jesteś zaradną osobą, więc myslę, że taki problem nie będzie Was dotyczył. Miałam trudne i bardzo trudne okresy w zyciu i zawsze udawało mi się z tego wyjść - bo chciałam, bo mi zależało i nie liczyłam na czyjąś pomoc. Jak się ma dziecko, to zwykle dostaje się bodziec do tego, by być bardziej zaradnym i szukać pracy tam, gdzie znajdzie się pieniądze. A konflikty nie są związane tylko z brakiem pieniędzy, może być ich duzo, a porozumienia nie będzie.
Capricorn - 2008-08-24, 10:54
| nitka napisał/a: |
Jestem z rodziny, gdzie codziennie, zamiast wieczornej modlitwy do boga odmawiałam modlitwę do czegokolwiek, żeby moi rodzice się wreszcie rozwiedli. Nie rozwiedli się do dzisiaj, chociaż 8 razy chyba składali obietnicę, że już się rozwodzą. |
Ja miałam podobnie, przez długie 18 lat byłam (nie sama) używana jako narzędzie w walce pomiędzy dwojgiem dorosłych (!) osób, przy czym, w przypadku państwa N, gdy większość dzieci im się wyprowadziła, to nagle uznali, ze w zasadzie nie będą już ze sobą walczyć, postanowili zostać zgodną parą.
nitka - 2008-08-24, 11:05
| Ania D. napisał/a: | | Jak się ma dziecko, to zwykle dostaje się bodziec do tego, by być bardziej zaradnym i szukać pracy tam, gdzie znajdzie się pieniądze. A konflikty nie są związane tylko z brakiem pieniędzy, może być ich duzo, a porozumienia nie będzie. | jest mi bardzo bliskie, co mówisz Aniu D.. Też uważam, że zamiast postawy roszczeniowej bardziej przydaje się logiczne myślenie i branie spraw w swoje ręce.
| Capricorn napisał/a: | | to nagle uznali, ze w zasadzie nie będą już ze sobą walczyć, postanowili zostać zgodną parą. | przewiduję sytuację podobną.
majaja - 2008-08-24, 21:04
| kamma napisał/a: | | To też nie do końca tak. Dziecko sobie jest, a cała terapia rozgrywa się w głowie rodzica poprzez wspomnienia, które dziecko przywołuje: adekwatne sytuacje z życia rodzica i zachowania w nich jego rodziców. |
Mi chodziło o to że nikt nie zagwarantuje, że to faktycznie tak się odbędzie, że ta terapia się uda, więc świadome decydowanie się na dziecko gdy człowiek ma problemy ze sobą nad którymi nie panuje jest dla mnie niezrozumiałe. | Capricorn napisał/a: | | Ja miałam podobnie, przez długie 18 lat byłam (nie sama) używana jako narzędzie w walce pomiędzy dwojgiem dorosłych (!) osób, | U mnie też tak było, z ciąganiem po sądach i psychologach włącznie. Ja swój związek oceniam jako udany, nawet gdyby za lat naście miał się rozpaść, to i tak tego to nie zmieni.
I powteirdzam, że większości ludzi pierwsze dziecko (podobno drugie już nie tak) daje ogromnego kopa do pracy i zmian.
kamma - 2008-08-24, 21:18
| majaja napisał/a: | | świadome decydowanie się na dziecko gdy człowiek ma problemy ze sobą nad którymi nie panuje jest dla mnie niezrozumiałe. |
o oczywiście, ale to się rzadko w ten sposób odbywa. Prędzej już po urodzeniu dziecka okazuje się, że otworzyło ono nowe drzwi w naszej podświadomości. Pytanie, co z tym zrobić. Niektórzy zatrzasną je czym prędzej z powrotem, a inni zajrzą do środka i spróbują posprzątać.
majaja - 2008-08-25, 05:52
| kamma napisał/a: | | Prędzej już po urodzeniu dziecka okazuje się, że otworzyło ono nowe drzwi w naszej podświadomości. Pytanie, co z tym zrobić. Niektórzy zatrzasną je czym prędzej z powrotem, a inni zajrzą do środka i spróbują posprzątać | Ta druga wersja jest o całe nieba częstsza i to nie mówiąc o tych, którzy nie zauważyli by takich drzwi nawet gdyby przez nie wypadli
Tobayashi - 2008-08-25, 17:28
Wracając do tematu - czy teraz nastał kryzys rodziny, zaczęłam się zastanawiać, czy ów kiedykolwiek nie istniał i o jaki model rodziny w ogóle chodzi.
No więc rodzina patriarchalna rzeczywiście była trwała, wcale nie dlatego, że scalały ją jakieś wspaniałe uczucia, ale interes rodzinny, konieczność zapewnienia sobie męskich potomków, by było komu przekazać schedę. Kościół pilnował, by nie było rozwodów, strasząc nawet ekskomuniką. Pozycja kobiety jaka była każdy wie - miała rodzić dzieci, prowadzić dom, być posłuszna mężowi. Dzieci były w nie lepszej sytuacji - bez jakichkolwiek praw, całkowicie uzależnione od władzy ojca. Co tam się musiało dziać!
W XIII wieku w Polsce nastąpił pierwszy "kryzys" takiej instytucji: mlodzież zaczęła się edukować, stykać z poglądami z zachodu, uniezależniać od ojców. Rozluźniły się więzy rodzinne, modne stały się zdrady małżeńskie -oj, miłość romantyczna musiała tu zadziałać, do głosu doszło serce. Tyle, że i wskaźnik rozwodów był najwyższy w Europie.
Potem wyemancypowały kobiety i skończyło sie ich potulne siedzenie w domu bez żadnych praw obywatelskich, bez możliwości decydowania o sobie, bez dostępu do wiedzy i możliwości tworzenia. I tak się skończyła rodzina patriarchalna. A więc póki dzieci i kobiety siedziały cicho, póty rodzina trzymała się mocno. Ale nie trzymała jej miłość.
Teraz mamy model rodziny egalitarnej, wszyscy w niej są równi - przynajmniej w teorii - bo ciągle czuć zalatujący patriarchat. Na szczęście teraz jest "niebieska linia", centra kryzysowe dla kobiet i różne organizacje broniące praw dzieci (zaczęły powstawać dopiero w XX wieku !!!)
To, że ludzie obecnie mogą wiązać się z kim chcą, wcale nie gwarantuje, że rzeczywiście nasze wybory będą strzałem w dziesiątkę i że będzie nas łączyła miłość, o którą mówi renka „Gdzie sie podziala milosc, ktora wszystko wybacza, wszystko zwycieza, wszystko scala etc.?”
Nie było w historii ludzkości okresu, w którym taka miłość by powszechnie istniała, nie można więc odpowiedzieć na pytanie "gdzie się podziała". Ale dopiero teraz, w naszych czasach, mamy niezwykłe możliwości, by dążyć do tworzenia związków najbliższych ideałowi. Jest to ściśle związane z pracą nad samym sobą.
Ponieważ skłaniam się ku filozofii buddyjskiej, jestem przekonana, że wiele toksycznych związków to po prostu kontynuacja złych związków z przeszłości, lekcje do przepracowania. Ludzie wchodzą w nie jak ćmy - to jest silniejsze, mimo, że wszyscy wokół widzą tragizm sytuacji. A związki piękne i rozwijające, z kimś kogo "jakby się znało od dawna" to również kolejny etap starej, dobrej relacji. Oby jak najwięcej tych drugich
Kitten - 2008-08-25, 17:39
Tobayashi, perfekcyjne posumowanie Mądra z Ciebie kobieta
I ciekawe jest to, co piszesz o wcieleniach... <liczy, doliczając się liczby dwucyfrowej>
Ewa - 2008-08-25, 18:06
Tobayashi, | Tobayashi napisał/a: | | Dzieci były w nie lepszej sytuacji - bez jakichkolwiek praw, całkowicie uzależnione od władzy ojca. Co tam się musiało dziać! |
| Tobayashi napisał/a: | | Na szczęście teraz jest "niebieska linia", centra kryzysowe dla kobiet i różne organizacje broniące praw dzieci |
Odnoszę dziwne wrażenie, że masz nie najciekawsze mniemanie o mężczyznach
Tobayashi - 2008-08-25, 18:18
| Ewa napisał/a: |
Odnoszę dziwne wrażenie, że masz nie najciekawsze mniemanie o mężczyznach |
To tylko wrażenie, Ewa
puszczyk - 2008-08-25, 20:55
A gdzie mężczyźni mogą otrzymać pomoc?
Tobayashi - 2008-08-25, 21:31
Puszczyku, tutaj akurat mam pośrednio odpowiedź na Twoje pytanie. Fragment wywiadu z Cindy Dyer, dyrektorem Biura ds. Przeciwdziałania Przemocy wobec
Kobiet w Ministerstwie Sprawiedliwości USA ( źródło: hxxp://www.pismo.niebieskalinia.pl/index.php?id=412)
| Cytat: | W Polsce coraz częściej mówi się, że skala przemocy wobec kobiet jest zawyżana, głównie za sprawą działań środowisk feministycznych, zaś skala przemocy wobec mężczyzn jest zaniżana. Podaje się badania amerykańskie, mające być potwierdzeniem tej tezy (np. H. Sheridian, C.P. Flynn itp.).
Czy obserwuje Pani takie zjawisko w USA? Czy przekłada się ono na sprawy w sądzie?
Znam te badania i nie zgadzam się z przedstawioną w nich tezą. Z mojej wieloletniej praktyki sądowej jako prokuratora stanowego w Teksasie wynika, że większość ofiar przemocy domowej stanowią kobiety. Jest taki żart, który opowiadamy sobie w środowisku prawniczym: "Gdybyśmy żyli w świecie, w którym ofiarami przemocy domowej byliby mężczyźni, to schroniska dla ofiar byłyby
na rogu każdej ulicy, przed każdym byłby duży, wygodny parking dla samochodów, a w środku można by skorzystać z pola golfowego i Sali fitness". To żart, ale oddaje specyfikę problemu. Przemoc domowa dotyka oczywiście w jakimś zakresie także mężczyzn, ale zasadniczym problemem ze względu na skalę i okrucieństwo jest przemoc wobec kobiet. |
[ Dodano: 2008-08-25, 22:42 ]
Czytam właśnie Pismo "Niebieska Linia". Polecam zainteresowanym tematem rodziny i jej problemów.
Polecam gorąco: Patriarchat jako źródło przemocy hxxp://www.pismo.niebieskalinia.pl/index.php?id=206
A oto ciekawy artykuł o kształtowaniu się ról kobiety i mężczyzny. Kiedy dyskutowałyśmy w tym topiku dlaczego związki przechodzą kryzysy, kilka razy padło " bo partnerzy nie umieją ze sobą rozmawiać". Posłuchajcie tego (to taka przenośnia):
| Cytat: | Ich sytuacja często wygląda tak: "Mały mężczyzna" jest wychowywany zazwyczaj w schemacie "małego wojownika". Nie tylko obarcza się go przymusem podjęcia walki i rywalizacji z innymi mężczyznami, lecz także deprecjonuje się jego tożsamość, jeśli nie spełni oczekiwań dorosłych, zwłaszcza osób najważniejszych. Często bywa dotkliwie karany, przyjmując w ten sposób rolę ofiary. Po rozstaniu z rodzicami i przejściu przez szkołę, dzieło zostaje zakończone przez "porządną służbę wojskową", która postawi kropkę nad "i".
"Mała kobieta" od początku jest podporządkowana istniejącym regułom społecznym. Chwali się i premiuje postawy submisyjne, przygotowuje do spełnienia oczekiwań innych, zwłaszcza mężczyzn, a pod płaszczykiem opiekuńczości i matczynej misji, często przechodzi skuteczny trening w rezygnacji ze swoich potrzeb.
Załóżmy teraz, że zostaną oni rodzicami. Tak naprawdę mają wiele szans na to, aby się wzajemnie uzupełniać i dopasować.
Relacja pomiędzy nimi jest relacją nierówną. Zazwyczaj istnieje przewaga mężczyzny nad kobietą. Nieraz przypomina ona relację przełożony i podwładny. Oboje realizują podstawowe przekazy zapisane we własnej tożsamości. Wiedzą, co to oznacza być prawdziwym mężczyzną i prawdziwą kobietą. Używają języka siły i walki. Wywieranie wpływu odbywa się za pomocą manipulacji, bowiem nie korzystają z otwartej komunikacji. Nie tylko nie umieją, lecz wiedzą, że nie jest to opłacalne. W końcu mieli dużo nauczycieli, którzy w ten sposób znakomicie sprawowali swoją władzę. |
Żródło: hxxp://www.pismo.niebieskalinia.pl/index.php?id=205
Karolina - 2008-08-26, 10:52
Wracając do dzieci jako terapii - ja się wyleczyłam z nerwicy i depresji. Terapia indywidualna dla każdego - oki, dwie zdrowe osoby to już dobry start do szczęsliwego związku.
My nie mieliśmy nic gdy zaszłam w ciążę. Oboje studenci 2go roku, w różnych miastach. Nieodpowiedzialni są Ci, którzy żyć będą z emerytury, na którą pracować będą dzieci innych.
Co do feminizmu. Niestety kobiety lubią być ofarami, być uległymi. Nie chcą się rozwijać, nie chcą zmieniać swego życia. Sprzedają swą wolność i godność za pieniądze. Kobiety czesto oczekują, że pieniądze będzie zarabiał facet.
Nie róbmy z kobiet takich słabych i bezbronnych. Patrzmy jak z tej nieśmiałej nastolatki robi się stara wredna baba. Kobiety potrafia wykorzystywać swą siłę, zwłaszcza na starość, wtedy pomiatają mężami (zalecam uważną obserwację par staruszków). Do tego sieją terror i spustoszenie w stosunkach z synowymi.
W społeczeństwie każy z nas jest zarazem katem i ofiarą. Zmienia się tylko czas i miejsce.
Tobayashi - 2008-08-26, 11:03
| Karolina napisał/a: |
Co do feminizmu. Niestety kobiety lubią być ofarami, być uległymi. Nie chcą się rozwijać, nie chcą zmieniać swego życia. Sprzedają swą wolność i godność za pieniądze. Kobiety czesto oczekują, że pieniądze będzie zarabiał facet.
|
Karolina, kobiety nie tyle lubią być ofiarami, co zostają w tym kierunku wychowane. Tak długo jak związek bedzie próbą sił, rzeczywiście będzie w nim strona silniejsza i mocniejsza, a w skrajnych, acz częstych przypadkach kat i ofiara. Polecam artykuły, do których linki podałam wcześniej, zwłaszcza hxxp://www.pismo.niebiesk...ndex.php?id=205.
A z jednego artykułu fragment, który mną wstrząsnął:
| Cytat: | Podczas grupowych zajęć dla kobiet z ośrodka kryzysowego zaproponowałem temat do rozważań: "Jak na początku znajomości zorientować się, czy mężczyzna będzie bił?". Widząc lekką konsternację, zapytałem o powód. "Przecież wszyscy faceci biją" - brzmiała zgodna odpowiedź.
Ta reakcja postawiła sens dalszego prowadzenia zajęć pod znakiem zapytania. Aby się upewnić, że dobrze słyszę, zapytałem: "Czy ja też biję swoją partnerkę?", na co usłyszałem: "Tak, ty też". Spróbowałem na chwilę postawić się w ich sytuacji. Oto przychodzi na zajęcia mężczyzna, który bije kobiety i tłumaczy im, co zrobić, aby nie zostać pobitym. Trzeba więc wysłuchać, co ma do powiedzenia i przejść nad tym do porządku dziennego. Nie ma sensu protestować, bo reakcją mężczyzny na sprzeciw jest kara.
Na pytanie, skąd wynika ich przeświadczenie, większość kobiet od- powiedziała, że nie spotkały się z mężczyznami, którzy nie biją. Bił dziadek, bił ojciec lub brat. Niekoniecznie to one były bite, ale wyrastały w atmosferze przemocy. Oczywiście, ich przekonanie było też mechanizmem obronnym - bo skoro wszyscy biją, to nie jest moją winą, że trafiłam na takiego faceta. Inne kobiety nie mają wcale lepiej niż ja. Niezależnie jednak od tego, skąd brała się ich postawa, jedno jest pewne: uniemożliwia ona związanie się z normalnym mężczyzną i uporządkowanie swojego życia po wyjściu z ośrodka. Biorąc pod uwagę częstą pasywność tych kobiet i kompletną nieznajomość sygnałów ostrzegawczych u nowo poznanego mężczyzny, można z dużym prawdopodobieństwem założyć, że znów wejdą w związek przemocowy i ich historia zatoczy tragiczne koło. |
Lily - 2008-08-26, 11:28
| Tobayashi napisał/a: | | kobiety nie tyle lubią być ofiarami | w ogóle nie rozumiem, jak można mówić o lubieniu czegoś, co boli - nastąpiło wg mnie jakieś dziwaczne pomieszanie pojęć
Tobayashi - 2008-08-26, 11:43
Lily, zgadza się. Tak często mówią osoby, które nie potrafią zrozumieć, jak można tkwić w bolesnej sytuacji i tego nie zmieniać. Wyciągają więc wniosek, że one muszą to lubić. Oczywiście nie można tego lubić, ale można być tak do tej sytuacji przyzwyczajonym i tak nią sparaliżowanym, że człowiek nic nie robi. To już przecież truizm, że lepsza kiepska, ale znajoma sytuacja niż nowa, nieznana, której osiągnięcie wymaga wysiłku. A jeżeli u podstaw problemu leży niska samoocena i brak wiary we własne siły, to jak taka osoba ma zacząć walczyć o siebie? Zdenerwowanie na takie osoby nie jest, moim zdaniem, na miejscu.
Towarzyszyłam mojej przyjaciółce w wyrywaniu sie z toksycznego związku, który ją zabijał. Długo to trwało. Dziewczyna przyznaje, ze bez pomocy z zewnątrz nie dałaby rady. Ktoś mógłby powiedzieć, że "lubiła" być ofiarą, ale oczywiście to błąd. Ona nie umiała wzbudzić w sobie gniewu, wściekłości, która podziałałaby jak dźwignia.
Karolina - 2008-08-26, 12:34
Tobayashi - wierz mi potrafię zrozumieć czym jest przemoc męzczyzny wobec kobiety. Moje całe młode zycie polegało na walce z ojcem tyranem, pomocą psychiczną mamie.
W pewnym momencie wybieramy ból i cierpienie, jako buddystka o tym wiesz, bo wydaje się nam to korzystniejsze. Mama wychowywała mnie tak samo jak siostrę, lecz to ja byłam buntownikiem a ona pozostawała bierna (za co miała u ojca profity).
Dziwię Ci się, piszesz o tych dziewczynach jak o bezbronnych owcach przeznaczonych na rzeź. Same wybrały taką drogę doświadczania, zapewne po to aby poczuć to co same niegdyś komuś uczyniły.
Nie chcę przez to powiedzieć, że akceptuję przemoc jaka je dotyka.
Jednak próbuję dowieść, że ofiara i kat to dwa byty połączone dla wyrównania rachunku. Dziś ona jest ofiarą jutro katem. Współczucie należy sie obu stronom.
[ Dodano: 2008-08-26, 13:41 ]
| Lily napisał/a: | | ogóle nie rozumiem, jak można mówić o lubieniu czegoś, co boli |
Lily wierz mi, wiele kobiet jest masochistkami. Niekoniecznie w łóżku.
Znasz kultowe powiedzienka - "Cierpienie uszlachetnia", albo "per aspera ad astra"? Chrześcijaństwo dodatkowo podkreśla umiłowanie dla poświęcenia, bólu, cierpienia.
Jeszcze jedno - aby kobiety nie były tak do końca wybielone i niewinne:
Przedwczoraj rozmawiałam z kobietą, wieloletnią alkoholiczką, nałogowcem, opowiadała jak pomogły jej grupy AA, i inne dotyczące uzaleznień, także od przemocy. Przychodziło na nie wielu mężczyzn wykorzystywanych w dzieciństwie przez matki, kobiety. O tym się milczy. Faceci tłuką i gwałcą. Kobiety czasem wyrzucą dziecko do śmietnika ale NIGDY nie są pedofilkami.
Kitten - 2008-08-26, 12:52
| Karolina napisał/a: | | Nieodpowiedzialni są Ci, którzy żyć będą z emerytury, na którą pracować będą dzieci innych. |
Nieodpowiedzialni są ci, którzy nie pracują, nie tworzą, nie dają z siebie nic społeczeństwu. Bo każdy powinien coś dać, ale nigdzie nie napisano, że tym 'czymś' muszą być dzieci
I nadal zgadzam się co do słowa z Tobayashi.
Marcela - 2008-08-26, 13:02
| Karolina napisał/a: | | Nieodpowiedzialni są Ci, którzy żyć będą z emerytury, na którą pracować będą dzieci innych. |
Wszystkie bezdzietne osoby są więc nieodpowiedzialne? Trąci mi to zbytnim uogólnieniem.... Przychyliłabym się raczej do poglądu ze płodzenie dzieci w sytuacji w której nie ma się zadnych możliwości bycia samodzielnym (a potem lamenty "niech mi ktoś pomoże bo ja przecież mam dziecko") jest nieodpowiedzialne.
Jeśli nie jestem samodzielna nie porywam się na rzeczy z którymi nie będę umiała sobie dać rady bez pomocy.
Lily - 2008-08-26, 13:08
No to można powiedzieć, że nieodpowiedzialni są też ci, którzy rodzą dzieci zamiast pracować na emeryturę swoich rodziców
Rozpędziłaś się Karolina strasznie z tymi osądami.
[ Dodano: 2008-08-26, 14:09 ]
| Karolina napisał/a: | | ale NIGDY nie są pedofilkami. | oczywiście, że są....
Marcela - 2008-08-26, 13:11
| Lily napisał/a: | | No to można powiedzieć, że nieodpowiedzialni są też ci, którzy rodzą dzieci zamiast pracować na emeryturę swoich rodziców |
Yes, Yes..Lily,
biechna - 2008-08-26, 13:30
No to jak, rodzić dzieci dla emerytury? No sorry
Kamm - 2008-08-26, 14:42
| biechna napisał/a: | No to jak, rodzić dzieci dla emerytury? No sorry |
Cale szczescie ze zaden z politykow nie wpadl na ten pomysl i nie ma podobnych przemyslen co Karolina . Mysle ze niezle sie z tym zagolopowala .
Karolina - 2008-08-26, 14:50
| Lily napisał/a: | | Rozpędziłaś się Karolina strasznie z tymi osądami |
Lily nie to nie było skierowane bezpośrednio do Ciebie. Prawda jest jednak taka, że nasze społeczeństwo umiera, starzeje sie. Młodzi wyjeżdzają do pracy za granicę, dzieci się nie rodzą, pracować nie ma kto. Widzę, że jesteście bardzo liberalni, ale także przesadzacie z osądzaniem tego co napisałam. Każdy wie, że powodu braku dzieciaków zus za kliklanaście lat się rozłoży.
| Marcela napisał/a: | | Przychyliłabym się raczej do poglądu ze płodzenie dzieci w sytuacji w której nie ma się zadnych możliwości bycia samodzielnym (a potem lamenty "niech mi ktoś pomoże bo ja przecież mam dziecko") jest nieodpowiedzialne. |
Tylko popatrzmy kto się rozmnaża - biedacy, a bogacze i klasa średnia? Nie. Takie podejście jest zgubne dla narodu. Nadal uważam, że niechęć do posiadania dzieci jest wynikiem konsumpcjonizmu.
| biechna napisał/a: | | rodzić dzieci dla emerytury |
Tego nie napisałam.
[ Dodano: 2008-08-26, 16:01 ]
| Kamm napisał/a: | | Cale szczescie ze zaden z politykow nie wpadl na ten pomysl i nie ma podobnych przemyslen co Karolina |
Kamm, przeczytaj co napisałam. To są słowa o "nieodpowiedzialności" a o rodzeniu dzieci wypowiedziała Biechna.
| Lily napisał/a: | | Rozpędziłaś się Karolina strasznie z tymi osądami. |
jakimi osądami (czemu l.m), po prostu wyraziłam jedno zdanie, które tak bardzo Was naturalistki zbulwersowało. Dzieci się rodziły, starzy umierali tak było zawsze, to podstawa społeczeństwa. Uważam, że nasze społeczeństwo żyje egoistycznie i najbliższej przyszłości coś nam o tym powie.
Kitten - 2008-08-26, 15:07
Tonem nieznoszącym sprzeciwu wygłosiłaś niemądre i krzywdzące wielu uogólnienie, więc nie dziw się bulwersom...
A ja jestem straszną egoistką ;P. Bo jeśli kiedyś urodzę dziecko, będzie to dla mnie, nie dla społeczeństwa. Swój dług wobec społeczeństwa, zamierzam spłacać temi ręcyma, a nie inną częścią ciała . Ale jak kto lubi ;P
Karolina - 2008-08-26, 15:13
Kitten przez takie głosy jak Twój nie mam ochoty wracać na to forum...
bajka - 2008-08-26, 15:18
O matkooo, ale klimat...
Kreestal - 2008-08-26, 15:26
Bym coś napisała, ale wolę siedzieć cicho Nie rozumiem atmosfery ostatnio tu panującej, trzeba naprawdę uważać na to co się pisze i sie nie wychylać
puszczyk - 2008-08-26, 15:31
Wiadomo, że co osoba to inne poglądy i zdanie na dany temat i tyle. Musimy zachować odpowiedni poziom dyskusji.
Nie rozumiem dlaczego niektórzy biorą to co pisze Karolina do siebie.
Może pao wiedziała co robi.
bajka - 2008-08-26, 15:32
| puszczyk napisał/a: | | Może pao wiedziała co robi. |
Właśnie....
Tobayashi - 2008-08-26, 15:52
| puszczyk napisał/a: | Wiadomo, że co osoba to inne poglądy i zdanie na dany temat i tyle. Musimy zachować odpowiedni poziom dyskusji.
Nie rozumiem dlaczego niektórzy biorą to co pisze Karolina do siebie.
Może pao wiedziała co robi. |
No właśnie, trzymajmy poziom. I dyskutujmy merytorycznie. Ja tu przychodzę podyskutować, żeby pomyśleć nad jakims tematem, zrozumieć i nauczyć się czegoś od innych, bo patrzą z innej perspektywy.
Malati - 2008-08-26, 16:08
| puszczyk napisał/a: | | Nie rozumiem dlaczego niektórzy biorą to co pisze Karolina do siebie. |
Właśnie dziewczyny,dajcie spokój Karolinie.Ma prawo do własnych opini i według mnie w tym co pisze jest wiele prawdy i sensu.Naprawdę nie zauważyłam aby uderzała w kogokolwiek personalnie.Jeśłi ktoś się czuje urażony to niech się zastanowi skąd w nim takie odczucia bo karolina do nikogo osobiście nie uderza
ań - 2008-08-26, 16:22
| czarna96 napisał/a: |
Właśnie dziewczyny,dajcie spokój Karolinie.Ma prawo do własnych opini i według mnie w tym co pisze jest wiele prawdy i sensu.Naprawdę nie zauważyłam aby uderzała w kogokolwiek personalnie.Jeśłi ktoś się czuje urażony to niech się zastanowi skąd w nim takie odczucia bo karolina do nikogo osobiście nie uderza | popieram na maxa!
Ja tak samo jak Karolina uważam, że konsumpcjonizm sprawia, że teraz młodzi ludzie rzadko myślą o dziecku a częściej o spełnianiu swoich zachcianek skoro ich na to stać. 20, 30 50 lat wstecz wszystko wyglądało inaczej, była inna sytuacja na rynku, była inna "moda" inaczej ludzie żyli itd itd. Teraz jest taki czas, gdzie na każdym kroku wpaja się ludziom, ze mogą mieć wszystko i zachęca się ich by po to sięgali, dziecko w takiej sytuacji nieco komplikuje sprawe bo tzreba z "ja" przejść na "ty".
poza tym to co napisała Tobayashi wcześniej - że kryzys jako taki nie jest niczym innym, tyle, ze teraz jest widoczny- zgadzam się z tym i w zasadzie na tym ten wątek powinien był się niejako zakończyć bo to wyjaśnia chyba pytanie główne tego wątku, czy sie mylę?
Kitten - 2008-08-26, 16:24
| czarna96 napisał/a: | | .Jeśłi ktoś się czuje urażony to niech się zastanowi skąd w nim takie odczucia |
A stąd, że nie lubię, jak mi się próbuje wmawiać, że jestem wielbłądem
| ań napisał/a: | | poza tym to co napisała Tobayashi wcześniej - że kryzys jako taki nie jest niczym innym, tyle, ze teraz jest widoczny- zgadzam się z tym i w zasadzie na tym ten wątek powinien był się niejako zakończyć bo to wyjaśnia chyba pytanie główne tego wątku, czy sie mylę? |
Moim zdaniem, nie mylisz się ani trochę.
Dlatego też - EOT z mojej strony.
Kamm - 2008-08-26, 16:29
Czy Karolinie faktycznie się dzieje jakas krzywda ?
Mam wrazenie ze na forum panuje jakies ogolne przewrazliwie .. I wymiana zdan troszke inna niz klepanie sie po ramieniu jest zupelnie nie akceptowana .
| czarna96 napisał/a: | | Ma prawo do własnych opini i według mnie w tym co pisze jest wiele prawdy i sensu |
Oczywiscie ze ma . Czy ktos tutaj powiedzial ze nie ? Rowniez uwazam ze w tym co pisze Karolina jes duuuzo prawdy , jednak nie ze wszystkim sie zgadzam .. np z tymi emeryturami , dziecmi i nieodpowiedzialnoscią .. tutaj dla mnie to juz przesada .. Ale podkreslam dla mnie i to moje zdanie
Myślę ze kazdy powinien o swoją " emerytute " i przyszlosc dbac w wlasnym zakresie .. A rodzenie / posiadanie dzieci po to by splacac dlug wobec spolecznstwa czy po to aby instytucja zusu mogla nadal funkcjonowac to jakis kosmos ( podkreslam dla mnie , chyba trzeba to za kazdym razem tlumaczyc by sie nie doczepiono ) Ja sama na emeryture nie licze.. jakis czas temu podjelam taka decyzje , wole sobie odkladac na lokate i w ten sposob zabezpieczac swoja przyszlosc.. A juz do glowy by mi nie przyszlo ze ludzie ktorzy sie na dzieci niedecydują są w kwesti emerytury nieodpowiedzialni
| bajka napisał/a: | puszczyk napisał/a:
Może pao wiedziała co robi.
Właśnie.... |
To dopiero uogolnienie .. i robienie niezlej atmosfery .. Wjazdy na psyche i poczucie winy ?
Tobayashi - 2008-08-26, 16:47
Ponieważ mam nadzieję na kontynuację dyskusji, chciałabym się odnieść do postów z poprzedniej strony
[b]Karolina napisała[b]:
| Cytat: | | wierz mi potrafię zrozumieć czym jest przemoc męzczyzny wobec kobiety. Moje całe młode zycie polegało na walce z ojcem tyranem, pomocą psychiczną mamie. |
Czyli od początku nie byłaś dobrym materiałem na ofiarę, pomimo wychowania w tym duchu. Jeżeli w poprzednich wcieleniach miałaś kontakt z Dharmą, to wiele wyjaśnia. Walczyłaś, byłaś w stanie pomagac mamie. Kobiety, o których pisałam, nie mają w sobie buntu, gniewu, nie potrafią walczyć, nie wiedzą, że mogą. Miałaś już większą świadomość i zdołałaś się z tej sytuacji wyplątać.
| Cytat: | | Dziwię Ci się, piszesz o tych dziewczynach jak o bezbronnych owcach przeznaczonych na rzeź. Same wybrały taką drogę doświadczania, zapewne po to aby poczuć to co same niegdyś komuś uczyniły. |
Ale nie wybrały świadomie. Jeżeli nie zetknęły się z naukami Dharmy lub są na nie zamknięte, pozostanie im jedynie nieświadomie przerobić tę lekcję do końca. Mogą także trafić na jakaś terapię i odbudować swoje poczucie własnej godności i wartości, co da im do ręki narzędzia, dzięki którym wyplączą się z trującego związku. Ale musi nastapić jakiś pstryk w ich świadomości, musi pojawić się jakiś promyk nadziei, że sytuację można zmienić.
Jak psychika takiej kobiety może być okaleczona zobaczyłam u mojej przyjaciółki. Kobieta wspaniała, dobra, wyjątkowa, z niebotycznym IQ, ale z zerowym poczuciem własnej wartości, o co postarała się jej mama, a kontynuował mąż. Kiedy po raz setny wątpiła w sens odejścia od męża-tyrana mówiąc, że nie zasługuje na nic lepszego, że nie jest warta, że jest głupia, myślałam, że żartuje. To jest po prostu niewyobrażalne. Takiej osobie potrzebna jest fachowa pomoc. Złościć się na nią, że jest taka 'bierna' nie ma sensu. Współczuć i pomóc - tak.
biechna - 2008-08-26, 17:53
...
bajka - 2008-08-26, 18:14
| Kamm napisał/a: | | To dopiero uogolnienie .. i robienie niezlej atmosfery .. Wjazdy na psyche i poczucie winy ? |
co?? Nie, no, naprawdę, wymiękam...Nie chiałam(ani zapewne puszczyk), by tak to zostało odebrane...Po prostu jakieś dogryzania, przepychanki słowne itp. mogą sugerować jedynie, ze np. ludziom przestaje się to podobac i nie piszą itp....
dżo - 2008-08-26, 18:42
Chciałam dodać coś od siebie w sprawie posiadania dzieci i emerytur: znajoma z pracy dowiedziawszy się, że jestem w ciąży skwitowała to tak: "świetnie, będzie kto miał pracować na nasze emerytury", uwierzcie, że nie było to miłe, nie chcę aby moje dziecko było traktowane instrumentalnie i przedmiotowo, jako robotnik zapewniający ludziom starszym byt, takie myślenie mnie przeraża i bardzo denerwuje,
majaja - 2008-08-26, 19:17
| dżo napisał/a: | | uwierzcie, że nie było to miłe, nie chcę aby moje dziecko było traktowane instrumentalnie i przedmiotowo, jako robotnik zapewniający ludziom starszym byt, takie myślenie mnie przeraża i bardzo denerwuje, |
Cię rozumiem, zwłaszcza że parę razyusłyszałam, że jestem po to by mama nie musiała sprzątać, martwiqć się itd.
Karolina nie zgadzam się z tobą, ale nie daj się
Tobayashi - 2008-08-26, 19:17
brawo dla biechny
ań - 2008-08-26, 19:54
ja chciałam przypomnieć, ze to jest forum, więc nie przejmujmy się za bardzo że ktoś coś napisał tylko wyrażajmy śmiało swoje zdanie, to ma wtedy sens
Tobayashi - 2008-08-26, 20:02
| majaja napisał/a: |
Karolina nie zgadzam się z tobą, ale nie daj się |
Po prostu beautiful Tak trzymać
| Cytat: | | ja chciałam przypomnieć, ze to jest forum, więc nie przejmujmy się za bardzo że ktoś coś napisał tylko wyrażajmy śmiało swoje zdanie, to ma wtedy sens |
Święte słowa ań
ewatara - 2008-08-26, 21:31
| Karolina napisał/a: | | Nieodpowiedzialni są Ci, którzy żyć będą z emerytury, na którą pracować będą dzieci innych. | nie kapuję, sądzisz żeby lepiej będzie kiedy będą mieć dzieci osoby, które dzieci nie chcą i nie lubią? (społeczeństwo byłoby 100 razy bardziej chore niz jest ...) dziecko mam dla tego, że zawsze tego chciałam, a nie dla emerytury mojej lub czyjejś - nie lubie przedmiotowego podejścia do dzieci, a troche mi tu takim trąci (w tymzdaniu), a co do emerytury to każdy sobie na nią musi robic sam i dbać o to-( sama musze zacząć cos odkładać
| Karolina napisał/a: | | Każdy wie, że powodu braku dzieciaków zus za kliklanaście lat się rozłoży. | czyli co robić rodzic dla zusu?
| Karolina napisał/a: | | Tylko popatrzmy kto się rozmnaża - biedacy, a bogacze i klasa średnia? Nie | - no ja się nie uważam ani za biedaka, ani za bogacza i myślę, że tak będzie z większością na tym forum - ale może sie mylę?
| dżo napisał/a: | | znajoma z pracy dowiedziawszy się, że jestem w ciąży skwitowała to tak: "świetnie, będzie kto miał pracować na nasze emerytury", uwierzcie, że nie było to miłe, | szok, ludzie chyba plotą co im slina na język przyniesie, nie przejmuj się głupotą ...
[ Dodano: 2008-08-26, 22:40 ]
| Karolina napisał/a: | | Niestety kobiety lubią być ofarami, być uległymi | a to zdanie wydaj e mi się baaaardzo krzywdzące wobec ofiar przemocy, jeden ma większe predyspozycje, silniejszą osobowość, a przede wszystkim większy poziom poczucia własnej wartości itd i potrafi walczyć, ma w sobie tę siłę- coraz więcej jest takich osób i dobrze, większa jest też teraz świadomość społeczeństwa, większy wachlarz niesionej pomocy, domy samotnej matki, monary... niż kiedyś ... ale to nie znaczy, że ktoś kto nie potrafi wyplątać się z pewnej chorej sytuacji lubi to chyba, że jest chory psychicznie, ale więkzość tych kobiet jest zbyt zniewolona, ma tłuczone latami do głowy (najpierw przez ojca, czasem dziadka, potem brata, męża, a zdaża się, że nawet własne dzieci, że jest niczym, że musi byc bita, że to jest normalne,
Do tego co było częstsze kiedyś niż dzisiaj była totalnie zależna od męża i bez niego i jego pomocy nie miała nic i nie mogła na nikogo liczyć znam takie sytuacje i to w liczbie mnogiej, i na bank tym kobietom nie było miło, nie chciały tak i na pewno tego nie lubiły.
puszczyk - 2008-08-27, 07:15
| ewatara napisał/a: | Karolina napisał/a:
Każdy wie, że powodu braku dzieciaków zus za kliklanaście lat się rozłoży.
czyli co robić rodzic dla zusu? |
Nic nie robić, to jest zjawisko na które nikt nie ma wpływu. Czy ktoś potrafi zmienić konsumpcyjne podejście do życia innych ludzi?
| ewatara napisał/a: | Karolina napisał/a:
Tylko popatrzmy kto się rozmnaża - biedacy, a bogacze i klasa średnia? Nie
- no ja się nie uważam ani za biedaka, ani za bogacza i myślę, że tak będzie z większością na tym forum - ale może sie mylę? |
Jeśli się porówna dochody to pewnie jednak jesteśmy biedakami. A czy słowa Karoliny są skierowana bezpośrednio do użytkowników forum, czy chodzi ogólnie o Polaków?
wiosna - 2008-08-27, 09:19
chyba dyskusja trochę odeszła od problemu rodziny do problemu społeczeństwa ogólnie, ale nic to
Jak już gdzieś wspomniałam mieszkam od jakiegoś czasu na wsi. Jakoże mieszkam sama, sporo czasu spędzam rozmawiając z sąsiadem 0 mam więc doskonałą okazję poznać tutejsze 'normalności'.
I oto coś, co w moich oczach kiedyś było wyjątkiem, tutaj okazuje się najnormalniejszą codziennością. Kiedyś uważałam, że bicie (najczęściej żony) jest wyjątkiem. Zdarza się, owszem, ale w tych nieco bardziej pokrzywionych rodzinach, często w tych, w których pojawia się alkohol. Ale zdecydowana większość rodin, jakie znałam, była mniej lub bardziej spokojna, dogadująca się. Oczywiście - daleka od ideału, bo każdy narzekał, każdy się ze swą drugą stroną kłócił, ale nei było wielkich kłopotów.
Tutaj natomiast wręcz odwrotnie - nikt nie narzeka, nikt nic nie mówi. Dość często jednak widzę kobietę z posiniaczoną twarzą..
Co też ciekawe - Sąsiad przekonany jest, że nie ma żony, która nie zdradza - jak i nie ma męża, który nie zdradza. Nie spotkał się z nikim takim i nawet nie bardzo chce to wierzyć. Powiedział, że nie widział nigdy wiernej osoby. (moja odpowiedź była dość prosta, bo jestem też pierwszą osobą tutaj, która mięsa nie jada )
Tak czy siak czymś dość zjawiskowym jest tutaj to, że ja mieszkam sama, Patryk w Anglii, a ja co ? nic.. Nie udało się nikomu mnie 'na piwo' zabrać (nikt też nie wierzy, że Patryk w tej Anglii to tak sam.. ).
I wniosek, jaki mi się nmasówa, to to, że tutaj nie ma czegoś takiego, jak zaufanie, jak szczerość. Żonie się pewnych rzeczy nie mówi, mężowi też nie. Są momenty, kiedy żona 'nie ma prawa' na przykład iść do/po męża (bo z kolegami siedzi i wszyscy wyśmieją go, że żony się słucha).
Nie ma tutaj relacji partnerskiej, nie ma żadnej współpracy, żednego 'zmierzania w jedną stronę'. Mieszka się razem, je się razem i śpi się razem - i oto rola małżeństwa.
Oczywiście - uogólniam, bo są wyjątki, ale to wyjątki
Myślę więc, że zupełnie gdzie indziej jest kryzys rodziny spowodowany brakiem szacunku, rozmów i chęci kompromisów, czym innym jest - nie wiem jak to nazwać - życie według bardzo starych, bardzo przestarzałych zwyczajów.
[ Dodano: 2008-08-27, 10:20 ]
..nasunęło mi się jeszcze.
te 'stare zasady' to nic innego, jak brak szacunku i szczerości, ale jakby w zalążku, tak daleko, daleko wcześniej
puszczyk - 2008-08-27, 09:37
wiosna, nie chce mi się wierzyć, że tak jest. A może to tylko wizje tego sąsiada? Czy inni też to potwierdzają?
Lily - 2008-08-27, 09:41
wiosna, wcale mnie to prawdę mówiąc nie dziwi (to o sąsiedzie)... jest takie powiedzonko "jak się żony nie bije, to jej wątroba gnije" - w pewnych środowiskach ludzie naprawdę w to wierzą... zresztą sama pochodzę ze wsi i dodatkowo zauważam, że alkoholizm dotyczy w mojej miejscowości jakichś 50% mężczyzn
wiosna - 2008-08-27, 09:42
ja tez bylam dosc zszokowana, jakbym przeniosla sie do nieco innej epoki..
co gorzej, jest tu wiele, wiele innych takich absurdow, od ktorych sie w glowie przewraca..
przykre jest jednak to, ze dzieciaki, ktore w takich rodzinach sie wychowuja, nie maja nawet gdzie podpatrzec czegos innego..
[ Dodano: 2008-08-27, 10:44 ]
'Tutejsi' dbają nie o wątrobę, ale o nerki. Na jedno jednak chyba wychodzi, bo niektorzy tez w to wierza..
Karolina - 2008-08-27, 10:58
Ewatara i inne dziewczyny, które podniosły wrzawę. Nie jestem idiotką, która ma dzieci po to aby na mnie pracowały na starość. Nie dla zusu je rodziłam.
Wybieracie zdania potem dodajecie swój tragiczny komentarz i wychodzi na to, że to moje słowa. Zastanówcie się proszę na OGÓLNYM sensem mojej wypowiedzi. Dlaczego żadna z Was nie podejmnie dyskusji w sprawie konsumpcyjnego stylu życia, lub odpowiedzialnego, obywatelskiego stylu życia. O tym piszę i jestem szczerze zdziwiona, ze niktórym z Was zabrakło piątej klepki aby to dostrzec.
WY bardzo chcecie kogoś zlinczować, zrobić zarąbistą nagonkę na kogoś. Wszystko dlatego, że energia na forum się spaprała. Nie ma dyskusji na co dzień bo wszyscy boicie się nie być tacy słodcy, przyjazni i sympatyczni. Wszyscy zdobywają punkciki pomocy i jest super. A jak już pojawi się temat, który może być ciekawą wymianą zdań od razu puszczają hamulce agresji.
Pisze o tym, bo jestem szczera i już mi nie zależy aby być przez wszystkich lubianą.
Uważnie czytajcie i błagam wysnuwajcie wnioski, po to jest język aby się komunikować a nie czepiać się za słówka i dorabiać komuś diabelskie rogi.
W tym momencie kończę swój udział w tym temacie.
Malati - 2008-08-27, 11:02
Karolina brawo !!!
wiosna - 2008-08-27, 11:14
Karolina, nie uciekaj
Ja osobiście bardzo cenię to, co napisałaś i czekam na więcej.
Myślę, że łapanie się nawzajem za słowa czy zdania wyrwane z kontekstu jest bez sensu, choć na forach to tak powszechny zwyczaj..
Czytuję WD od dość dawna i naprawdę urzekło mnie to, że do niedawna było tu tak bardzo rodzinnie.
Może mamy najlepszy przykład na przyczyny kryzysu, bo chyba podobne są tutaj i w wielu rodzinach - szacunek do siebie nawzajem, chęć, rozmowa, słuchanie...
kamma - 2008-08-27, 11:22
| puszczyk napisał/a: | | Nic nie robić, to jest zjawisko na które nikt nie ma wpływu. Czy ktoś potrafi zmienić konsumpcyjne podejście do życia innych ludzi? |
| Karolina napisał/a: | | Dlaczego żadna z Was nie podejmnie dyskusji w sprawie konsumpcyjnego stylu życia, |
Hm.
Karolina, podjęłaś ważną kwestię, tylko w niezbyt trafnej formie (mam na myśli przykłady, one się tak same w oczy rzucają). Cenię dobrą dyskusję i mam nadzieję, e potoczy się ona dalej, bo puszczyk zadaje tu dobre pytanie.
Zastanawiam się nad sobą: czy jestem odpowiedzialnym obywatelem z moim anarchistycznym podejściem do rzeczywistości. Ludzkość stoi u progu sporego kryzysu - asymetria jakości życia, przeludnienie, zmiana hierarchii wartości. Zmiany są nieuchronne, jako gatunek rozwijamy się tak zawrotnie szybko... Zyjemy coraz bardziej globalnie, nasze decyzje mają zasięg globalny (choćby ochrona środowiska), a to wymaga zmian w podejściu do rzeczywistości. A to z kolei wymaga czasu i wysiłku.
Myślę, że selekcja naturalna i tym razem przyjdzie w sukurs. Kto się nie dostosuje, odpadnie. Jakie wzorce się nie sprawdzą, zatrą się. Ale to się dzieje w tej chwili, stąd poczucie chaosu w nas - ludziach, którzy te zmiany obserwują i doświadczają/wprowadzają. Jestem bardzo ciekawa, co będzie dalej. Chciałabym żyć z 200 lat...
Alispo - 2008-08-27, 11:29
| kamma napisał/a: | | . Ludzkość stoi u progu sporego kryzysu - asymetria jakości życia, przeludnienie, zmiana hierarchii wartości. Zmiany są nieuchronne, jako gatunek rozwijamy się tak zawrotnie szybko... Zyjemy coraz bardziej globalnie, nasze decyzje mają zasięg globalny (choćby ochrona środowiska), a to wymaga zmian w podejściu do rzeczywistości. A to z kolei wymaga czasu i wysiłku. |
no wlasnie..i czy to single/niedzieciaci sa konsupcjonistami czy raczej ci ktorzy plodza kolejnych konsumpcjonistow?
wiosna - 2008-08-27, 11:44
..ale są i tacy, którzy swoim dziecion pomagają widzieć neico inaczej to wszystko - i im chyba należą się słowa szacunku.
puszczyk - 2008-08-27, 13:13
| Alispo napisał/a: | | no wlasnie..i czy to single/niedzieciaci sa konsupcjonistami czy raczej ci ktorzy plodza kolejnych konsumpcjonistow? |
No właśnie, oglądałam program o ludziach, którz świadomie nie chcą mieć dzieci, żeby nie kupować kolejnych zbędnych rzeczy i nie produkować kolejnych stert śmieci. Zszokowało mnie to, ale i dało do myślenia...
Alispo - 2008-08-27, 13:37
Na starym forum zdaje sie zakladalam temat o Voluntary Human Extinction Movement - vhemt.org
kiedys bardzo za tym bylam/moze nadal jestem?ale sa jeszcze wieczne instynkty..
to tak OT,
temat jest o kryzysie rodziny w negatywnym znaczeniu
nic nie jest czarno-biale,sprawy zus-u i emerytur takze.
Tobayashi - 2008-08-27, 14:21
ZUS upada i upadnie nie dlatego, że teraz rodzi się za mało dzieci (choć oczywiście tendencje demograficzne są niekorzystne) , ale dlatego, że od lat ZUS marnotrawi i źle inwestuje pieniądze. Ponadto mamy dużo rencistów, emerytów (także tych wczesnych), a jeszcze będzie ich więcej, kiedy na emerytury będą przechodzić ludzie z tzw. powojennego wyżu demograficznego.
Oficjalnie podaje się jako powód niskiego przyrostu demograficznego m.in. to, że obecnie dużo więcej kobiet pracuje zawodowo, kobiety mają wyższe aspiracje. To według mnie nie oznacza, że są konsumpcjonistkami, ale chcą sie zrealizować zawodowo zanim urodzą dzieci.
Dzisiaj rozmawiałam z koleżanką, która pisała pracę licencjacką na temat stosunku licealistek do feminizmu. Ku jej zaskoczeniu, poglądy dziewczyn na temat rodziny były dość tradycyjne. Prawie wszystkie chciały założyć rodzinę, mieć dzieci, ale najpierw iść na studia. O feminizmie nie wiedziały wiele.
Kobiety przez całe wieki miały tylko siedzieć w domu i rodzić dzieci. Nie miały nawet praw obywatelskich, były obywatelami gorszej kategorii. Dopiero teraz mamy wolność wyboru. Nie dziwię się, ze Polki nie chcą mieć dzieci szybko i nie chcą mieć ich wiele - w tej konkretnej sytuacji, jaka panuje w naszym kraju. Niedawno czytałyśmy artykuł "Polskie dzieci mają najgorzej" - niewesoły był i komentarze pod nim również.
Jestem pewna, że kobiety chętniej zostawały by matkami, gdyby były bardziej szanowane i gdyby państwo stwarzałoby im/nam lepsze, przyjaźniejsze warunki. Co jest ważniejsze? Miejsca dla małych pacjentów w krakowskim Prokocimiu czy instytut papieski w Łagiewnikach? W Polsce - to drugie. I ciekawe, kiedy wszystkie polskie kobiety będą w końcu rodzić po ludzku...?
kamma - 2008-08-27, 15:09
| Cytat: | | Jestem pewna, że kobiety chętniej zostawały by matkami, gdyby były bardziej szanowane i gdyby państwo stwarzałoby im/nam lepsze, przyjaźniejsze warunki. |
O, to to to! A sposobów na to jest wiele, wystarczy obejrzeć się na inne kraje, choćby Szwecję. Pierwsza z brzegu rzecz - przedszkola i żłobki przyzakładowe, przyuczelniane...
Ania D. - 2008-08-27, 16:39
| Tobayashi napisał/a: | | Co jest ważniejsze? Miejsca dla małych pacjentów w krakowskim Prokocimiu czy instytut papieski w Łagiewnikach? |
Bardzo łatwo jest manipulować ludźmi podając takie zestawienie - KK ze swoją budowlą i umierające dzieci. Chwyta za serce każdego i o to chodzi. A może warto popatrzec, ile pieniędzy idzie na zachcianki posłów, na bezsensowne inwestycje, na przedziwne fundusze dla rządzących etc? Podając taki przykład można też powiedzieć, że nie będzie dotacji dla kościoła obrządku wschodniego, na kulturę etc, niech wszystko idzie na szpital. Pamiętam, jak koleżanka pisała pracę o tym, jak rodzielane sa pieniądze z budżetu w dużym mieście, była w szoku, że tyle jest marnowanych na bzdury. Ludzie mają różne potrzeby i pieniądze idą na różne inwestycje. Jakoś nie widać, żęby ktoś się oburzał, że są remontowane synagogi, kościoły różnych obrządków, a na to też ida pieniądze państwowe.
Tobayashi - 2008-08-27, 16:53
| Ania D. napisał/a: | | Jakoś nie widać, żęby ktoś się oburzał, że są remontowane synagogi, kościoły różnych obrządków, a na to też ida pieniądze państwowe. |
Jakbym miala więcej czasu, poszukałabym, jak znikome są dotacje na inne wyznania, a wiem, że są. Aniu, a gdybyś Ty miała decydować w tzw. magistracie, na co przeznaczyć chociażby 10 mln i miała do wyboru instytut papieski czy Prokocim, to co byś wybrała?
Zdaje się, że nie mam po co szukać, aczkolwiek to staje się tym bardziej interesujace. Jak może nie być takich opracowań ? | Cytat: | | Nie istnieją dokładne podsumowania rozmiaru dotacji przekazywanych przez Państwo Polskie Kościołowi Katolickiemu i innym kościołom. | (wikipedia)
Kitten - 2008-08-27, 16:57
Aniu, zauważ, że remontowanie ZABYTKOWYCH zabytkowych kościołów/zborów/synagog to inna kwestia - nie tyle światopoglądu, co starań o zachowanie dziedzictwa kulturowego. Na to, i na kulturę w ogóle, powinny być w budżecie pieniądze.
Ale mnie osobiście nie przekonuje idea budowania OD NOWA tak olbrzymiego gmachu, w kraju, gdzie kościołów jest pod dostatkiem. Za to szpitali i sprzętu w nich - bynajmniej.
Tobayashi - 2008-08-27, 17:05
| Kitten napisał/a: |
Ale mnie osobiście nie przekonuje idea budowania OD NOWA tak olbrzymiego gmachu, w kraju, gdzie kościołów jest pod dostatkiem. Za to szpitali i sprzętu w nich - bynajmniej. |
To nawet nie ma byc gmach, tylko całe miasteczko.
Uważam, ze te dwie rzeczy, czyli miasteczko papieskie i szpital w Prokocimiu powinny byc stawiane obok siebie jako aktualny wybór dla obywateli i dla władz miasta - na co pójdą datki, dotacje. To jest dla mnie dowód na to, co dla społeczeństwa i państwa jest ważniejsze.
dżo - 2008-08-27, 17:24
Tobayashi, podoba mi się to co napisałaś, dla mnie to podsumowanie jakiego tu brakowało. Nie widzę nic zdrożnego w tym, że kobiety nie chcą teraz mieć wcześnie dzieci i zamiast tego wolą się uczyć i pracować. Mają do tego pełne prawo. Najważniejsze aby odnajdywały się w tym co robią a do pewnych decyzji może dojrzeją później (ważne aby dojrzały same, bez spełecznej presji).
Sama nie planowałam w swoim życiu dzieci, z różnych powodów, nie widziałam się w roli matki, wolałam pracować i nie uważam abym była z tego powodu konsumpcjonistką. Bezdzietność nie oznacza materializmu i niedojrzałości, każdy ma wolny wybór jak żyć i jeśli nie krzywdzi się nim innych to nikogo nie powinno obchodzić, że żyjemy tak a nie inaczej.
majaja - 2008-08-27, 18:45
| Karolina napisał/a: | | Dlaczego żadna z Was nie podejmnie dyskusji w sprawie konsumpcyjnego stylu życia, lub odpowiedzialnego, obywatelskiego stylu życia. O tym piszę i jestem szczerze zdziwiona, ze niktórym z Was zabrakło piątej klepki aby to dostrzec. |
Ja osobiście uważam że przesadzasz i ten konsupcyjny tryb życia jest mocno przereklamowany i ludzie jak zawsze dorzą do szczęścia i miłości, a pozycja społeczna kiedyś była nawet ważniejsza niż teraz. Może ja obracam się w specyficznych kręgach, bo przyznaję, że właśnie w pracy poznałam dziewczyny dla których główną rozrywką jest kupowanie ciuchów, ale ponieważ stykam się z czymś takim po raz pierwszy to ciągle jestem zdezorientowana.
Wszyscy chyba z moich znajomych/ przyjaciół raczej chce się rozwijać, robić coś twórczego, a pieniądze to przychodzą same niejako przy okazji.
Większość znanych mi, odkłada decyzję o dziecku (nawet dziewczyny ode mnie z pracy) bo zwyczajnie do tego nie dorosła.
Lily - 2008-08-27, 19:31
W moim przypadku brak dziecka nie ma nic wspólnego z robieniem kariery (bo jej nie robię i nie zrobię). Konsumpcyjnego trybu życia też nie prowadzę, chyba że chodzi o o konsumowanie pokarmów...
Naprawdę, są inne powody dla których ludzie nie mają dzieci oprócz kariery i gromadzenia kasy. Uważam, że dzieci powinno się mieć tylko wtedy, gdy się tego chce, płodzenie ich z jakiegokolwiek innego powodu - "obowiązku", nacisków z zewnątrz jest wg mnie właśnie nieodpowiedzialne i krzywdzące dla dzieci.
Ania D. - 2008-08-27, 19:35
Tobayashi, pieniędzy idzie na NFZ sporo, ale mnóstwo jest marnowanych, to raz. Po drugie są osoby, które mają inne potrzeby duchowe i dla nich ta budowa jest wazna. Pytanie, czy wybrałabym dotacje dla chorych dzieci czy na kościół jest dla mnie manipulacją, bo tu tylko jedna odpowiedź jest poprawna. A tak naprawdę nie jest tak, że jeśli dotacji nie będzie dla kościoła, to dostanie szpital - i to jest oczywiste dla wielu osób. Jak pisałam, w Polsce przeznacza się ogromne pieniędze na różne cele, czasami szmatławe i bzdurne, ale tu mało osób się czepia. Nie mówię, że jestem za budową takiej świątyni, choć wiem, że dla wielu wierzących osób jest to bardzo wazne, ale nie lubię takiego przedstawiania - albo na chore dzieci, a jak nie się nie zadeklarujesz, że na nie dajesz, to robisz źle. Dotacje dostaje nie tylko KK, ale też wiele innych wyznań. Zresztą podobna dyskusja była juz kiedyś na forum. Podsumowując uważam, że manipulacją jest zestawienie, że jak się da na budowę, bo dzieci będą umierac, bo szpital nic nie dostanie. Jest wiele innych środków, które mogą iść na ten cel, ale NFZ woli inaczej pieniądze rozdzielać, podobnie jak inaczej przeznacza się pieniądze w budżecie.
Ewa - 2008-08-27, 19:37
| Karolina napisał/a: | | Nie ma dyskusji na co dzień bo wszyscy boicie się nie być tacy słodcy, przyjazni i sympatyczni. Wszyscy zdobywają punkciki pomocy i jest super | Rzecz w tym, że tu trzeba być słodkim. Dyskusja bywa gorąca i bardzo ostra, ale na tym forum się nie da, bo od razu można się dowiedzieć, że: | Karolina napisał/a: | | niektórym zabrakło piątej klepki aby to dostrzec. |
Karolina, jak chcesz dyskusji bez słodzenia, to bądź na takową przygotowana, np. na to, że nie wszystkim spodobają się Twoje wypowiedzi i nie wszyscy się z nimi będą zgadzać. Rozumiem, że Ty możesz pisać co chcesz i nikt nie ma prawa nic powiedzieć. No, ale zawsze można stwierdzić, że niektórym po prostu brak piątej klepki i dlatego nie umieją z Tobą dyskutować
Karolina - 2008-08-27, 19:57
Ewa jeszcze raz, po raz ostatni tu napiszę - to nie była rzeczowa dyskusja, tylko czepianie się słówek. Czy tak trudno to zrozumieć?
| Ewa napisał/a: | | Ty możesz pisać co chcesz i nikt nie ma prawa nic powiedzieć |
Owszem ma prawo pisać - ale w sposób prowadzący do czegoś a nie do wojny, potyczki słownej. Teksty Biechny(o rodzeniu dzieci dla zusu) i Kamm ( o politykach) to nie były argumenty, które prowadzą w stronę konstruktywnej dyskusji. Przeczyatj jeszcze raz i przeanalizuj sposób prowadzenia konwersacji. One nie odnoszą się całości wypowiedzi, tylko jak FAKT tworzą bulwersujący nagłówek i dopowiadają absurdalne treści
Jagula - 2008-08-27, 20:06
| Karolina napisał/a: | | Dlaczego żadna z Was nie podejmnie dyskusji w sprawie konsumpcyjnego stylu życia, lub odpowiedzialnego, obywatelskiego stylu życia. |
Dlatego,że szkoda mi strzępić jęzor i po prostu robię swoje...dzieci nie planowałam- jest nas za dużo, zasyfiamy wszystko dookoła i zabijamy wszystko co się da lub nawet nie da Widocznie jednak miało byc inaczej i jestem z tego powodu szczęśliwa .
Nie mieszkam do końca legalnie w żadnym kraju , nie pobieram w żadnym kraju zasiłków,(wymagamy jednak przestrzegania prawa do bezpłatnej edukacji- przynajmniej teraz...) nie biegam po sklepach (h&m i bartek to dla mnie rzeczy całkowicie zbędne) , nie mam samochodu, domy czy nawet własnego roweru . W niczym się nie snobuje , z nikim w niczym nie rywalizuje , nie zazdroszczę dalszym, bliższym , normalnym i wysnobowanym koleżankom zasłon, dywanów, mebli, świeczników i innych ciekawych ale ostatecznie zbędnych rzeczy...
Segreguje odpady, oszczędzam energię , pomagam komu się da...
Jakoś dla mnie było oczywiste ,że wegetarianizm jest stylem, filozofią życia , która właśnie ma odbiegać od stylu konsumpcyjnego, ma powodować ,że zastanawiamy się nad tym co się dzieje dookoła nas i jaki mamy na to wpływ a dla mnie najważniejszy jest osobisty przykład bo świata inaczej nie zawojuję i raczej nie jestem typem wojownika i pokazuję,że można zwolnić w tym szalonym pedzie
A o czym mam dyskutować - o tym co widzę dookoła? Każdy to widzi...chyba ,że mamy tu zamiar snuć wizje futurologiczne . Bo jest to tendencja nieodwracalna ponieważ jest wygodna ...a jako ludzie jesteśmy wygodnickimi potworami
A teraz jeszcze kilka słów na temat kościołów i kasy jaka mogła by się pojawiać na kontach instytucji wspierających rodziny czy leczących dzieci. I zaznaczam ,że nie pisze tego z perspektywy jakiejś zacietrzewionej ateistki, której jedynym celem jest pacyfikacja KK..n i e- to nie o to chodzi.
Tak mi się życie układa,że mieszkam naprzemiennie w dwóch krajach gdzie są kościoły (wiele różnych odłamów) ale w żadnym nie ma takiego wciskania kasy w kościelne koryto!!! Wszędzie te sprawy są rozwiązywane sprawiedliwie...bo o ile rozumie dotowanie zabytkowych (mniej czy bardziej) kościołów , synagog , cerkwi czy ogólnie innych obiektów sakralnych to akcje w stylu Świątynia Opatrzności Bożej czy wspieranie (pośrednio) Rydzyka to już jest sprawa skandaliczna!!!I zamiast sponsorować religię katolicką, straszyć matura z tejże może w końcu pora na normalne(cywilizowane) i konstruktywne lekcje wychowanie do życia w rodzinie czy jak one by się miały nazywać...i kryzysów rodzinnych było by mniej (skoro prawa i nauki boskie wszyscy maja w dupie za przeproszeniem).
Ot i co...najpierw spoglądajmy ze zrozumieniem i miłością na drugiego człowieka a potem na siebie - a gwarantuję wszystkim ,że wszelkie kryzysy rodzinne będą bardziej odległe...
Karolina a co dokładnie rozumiesz pod pojęciem odpowiedzialnego, obywatelskiego stylu życia???
Ewa - 2008-08-27, 20:06
| Karolina napisał/a: | | Teksty Biechny(o rodzeniu dzieci dla zusu) i Kamm ( o politykach) to nie były argumenty, które prowadzą w stronę konstruktywnej dyskusji | Rozumiem, że Twój tekst o braku piątej klepki jak najbardziej był. Ok, nie mam więcej pytań.
ewatara - 2008-08-27, 21:02
| Karolina napisał/a: | | Ewatara i inne dziewczyny, które podniosły wrzawę. Nie jestem idiotką, która ma dzieci po to aby na mnie pracowały na starość |
Karolina ja nie uważam, że robię jakąkolwik wrzawę, po prostu piszę jak odebrałam Twoją wypowiedź i tyle, może to jedynie tak zabrzmiało (to co napisałaś o Zusie i dzieciak, no ale jak inaczej miałyśmy to zinterpretować?), a inaczej byłoby odebrane w realu, często może dojść do nieporozumień kiedy tylko coś piszemy, a nie mamy możliwości porozmawiać, wychodzi wtedy wiele niedomówień, nieporozumień itp itd
Nigdzie Cię chyba nie obraziłam i agresywna też nie byłam, jesli się mylę to pokaż w którym miejscu ... ?
ale Twoje teksty o piątych klepkach, wrzawach to już można zrozumieć tylko w jeden sposób
Tobayashi - 2008-08-27, 21:16
Ania D zgadzam się ze wszystkim, co napisałaś: wiem, wszystkie instytucje źle rozprowadzają środki, wiem, że na Prokocim może dać kase ktoś inny. Przyznaję, że manipulowałam pytaniem, ale to z naiwności. Rozumiem, że niektórzy mają inne potrzeby duchowe, że to dla nich ważne.
Tylko jako praktyczna idealistka ja się pytam:
- czemu te duchowe potrzeby są takie drogie i w materii osadzone? czy nazywanie ich duchowymi nie jest manipulacją?
- czemu krk krytykuje Jurka Owsiaka choc sam nie prowadzi działalności na taką skalę?
Gdyby krk był instytucją poważną i odpowiedzialną, właściwiej rozpoznawałby realne potrzeby społeczne i świeciłby przykładem. 2000 lat tradycji, wielkie idee, wielki papież, i wielkie molochy. A zaledwie 15 lat temu przyszedł zacinajacy się gość w okularkach i co roku zbiera w ciągu jednego dnia 20 mln i daje je dla potrzebujących. Oto tylko kawałek długiej listy osiągnięć:
| Cytat: | • blisko 100 mln USD - tyle wydaliśmy na sprzęt medyczny pracujący w 650 szpitalach w całej Polsce
• Kupiliśmy w sumie ponad 20 tysięcy nowoczesnych urządzeń medycznych.
• Oznacza to, że statystycznie, każdego dnia do do polskiego szpitala trafiają 4 urządzenia kupione przez WOŚP.
• Prowadzimy 4 ogólnopolskie, nowoczesne programy medyczne i jeden edukacyjny
• Na okoliczność wad słuchu badamy 99% populacji noworodków. Przebadaliśmy już ponad 2 000 000 noworodków. To rekord świata!!!
• 137 odziałów noworodkowych wyposażyliśmy w 188 urządzeń Infat Flow! To najlepszy wynik w Europie!
• Stworzyliśmy 14 centrów leczenia retinopatii, ratując wzrok wcześniakom. Dzięki temu dzieci z retinopatią otrzymują konieczną pomoc!
• Kupiliśmy najmłodszym dzieciom 2900 osobistych pomp insulinowych. Jesteśmy pierwszym krajem na świecie, w którym tak powszechnie leczy się cukrzycę u dzieci pompami.
• Uruchomiliśmy program leczenia osobistymi pompami insulinowymi kobiet ciężarnych.
|
Jeżeli Krk jest pewien, że uciuła 200 mln, bo ma taką siłę oddziaływania, to czy nie byłoby rzeczą szlachetniejszą i mądrzejszą wydać te pieniądze na ludzi potrzebujących i cierpiących, na chore dzieci, które są oczkiem w głowie krk? Zebrac je i podarować - wtedy zmieniłabym zdanie o krk.
ewatara - 2008-08-27, 21:58
| Tobayashi napisał/a: | | czemu te duchowe potrzeby są takie drogie i w materii osadzone? czy nazywanie ich duchowymi nie jest manipulacją? | podobnie chciałam napisać
I czy nie byloby lepiej własnie wręcz odwrotnie? tzn skromniej? według mnie często takie własnie podejście jest bardziej religijne, duchowe i na miejscu, a nie kolejne złote kielichy, budowle z marmurów i tak dalej, przecież Jezus żył skromnie i namawiał również do takiego życia oraz pomagania innym, a nie do budowania wielkich kościołów i budowli z których tak naprawdę nic nie ma.
Oglądaliście film pt "Stygmaty" było tam takie zdanie zapisane na znalezionym papirusie, wypowiedziane chyba przez Jezusa:
"jestem w was i w okół was nie w budowlach z kamienia i drewna"
(jesli się nie mylę, ale KK tego nie uznał, wszak musiałby zacząć żyć zupełnie inaczej ) nie wiem ile w tym mitu, a ile faktu, ale zdanie jak dla mnie bardzo mądre
Co do reszty się zgadzam, wiele pieniędzy w naszym kraju idzie nie tam gdzie trzeba, ale zarówno kościół jak i politycy działają jak dla mnie na odwrót, a to wlasnie oni powinni dawać najlepszy przykład ... szczególnie kościół dający przykazania, spowiadający z grzechu itd
Jagula - 2008-08-27, 22:18
no to dobra - mamy już kilka źródeł kryzysu rodziny?
- konsumpcyjny styl życia
- politycy
- kościół
- no i my sami
PiPpi - 2008-08-27, 22:20
jagula, Twój ostatni uznałabym za pierwszy jeśli chodzi o ważność, wielkość wpływu
[ Dodano: 2008-08-27, 23:21 ]
Jagula - 2008-08-27, 22:24
bo do tego się właściwie sprowadza ta dyskusja
teraz możemy się tylko zastanawiać co zrobić żeby to zmieniać
ewatara - 2008-08-27, 22:32
| Jagula napisał/a: | | teraz możemy się tylko zastanawiać co zrobić żeby to zmieniać | mi sporo dał sam ten temat, choc nie ze wszystkimi postami sie tu zgadzam to prawie wszystkie dały mi mocno do myslenia
Kamm - 2008-08-28, 06:41
| Lily napisał/a: | W moim przypadku brak dziecka nie ma nic wspólnego z robieniem kariery (bo jej nie robię i nie zrobię). Konsumpcyjnego trybu życia też nie prowadzę, chyba że chodzi o o konsumowanie pokarmów...
Naprawdę, są inne powody dla których ludzie nie mają dzieci oprócz kariery i gromadzenia kasy. Uważam, że dzieci powinno się mieć tylko wtedy, gdy się tego chce, płodzenie ich z jakiegokolwiek innego powodu - "obowiązku", nacisków z zewnątrz jest wg mnie właśnie nieodpowiedzialne i krzywdzące dla dzieci. |
I pod tym podpisuje się wszystkimi konczynami .
Ania D. - 2008-08-28, 06:45
Tobayashi, ja nie mam ochoty i za bardzo czasu, by prowadzić dyskusje na temat Owsiaka etc. Pisałam, że nie podoba mi się takie ustawienie pytania, gdzie właściwa odpowiedź jest tylko jedna, z góry wiadoma.
Tobayashi - 2008-08-28, 10:19
No rzeczywiście, mało czasu na dyskusje Ale jeszcze tu wrócę
DagaM - 2008-08-28, 10:38
Łoo matko, a Wy u jeszcze dewagujecie?... macie zacięcie
Tobayashi - 2008-08-28, 18:45
Tak myślę o tym konsumpcjonizmie, bo został wywołany w temacie kryzysu rodziny, troszkę poczytałam, i generalnie opinia jest taka, że :
| Cytat: | | Jak wynika z przeprowadzanych badań robienie zakupów stało się dla Polaków rozrywką, łatwą i dostępną, substytutem relaksu i rekreacji, wypełniaczem wolnego czasu. Nie kupujemy już z konieczności a z pasji samego kupowania. | (hxxp://www.zakupyonline.biz/)
Ale nie sądzę, by owe zjawisko wpływało na rozpad rodzin czy na to, że ludzie nie chcą mieć dzieci. Może jest tak w pewnych przypadkach, ale przecież w centrach handlowych można spotkać całe rodziny konsumentów, a zakupy, jak każda czynność wykonywana wspólnie może rodzinę jednoczyć. Ubogacać - nie, ale raczej i nie rozbijać. A przecież rynek dziecięcy to istny raj dla kogoś, kto lubi kupować i się popisywać markowymi ciuchami swoich dzieci.
Bezrefleksyjna konsumpcja jest domeną ludzi podatnych na reklamy i modę, dość powierzchownych i niesamodzielnie myślących. A te cechy nie działają antykoncepcyjnie
Karolina - 2008-08-28, 19:57
| Tobayashi napisał/a: | | przecież w centrach handlowych można spotkać całe rodziny konsumentów |
tak się składa, że są to zazwyczaj "starzy"rodzice, przynajmniej tak jest u nas, w Poznaniu. W piaskownicy też jestem najmłodszą mamą.
OT > dzisiaj wydarzyła się tak historia : byłam na placu z dzieciakami i wywiązała się konwersacja z tatą ok 10-letniego chłopaka. Mały w pewnym momencie podszedł do niego i coś tam mu wyszeptał. Ojciec po chwili mi mówi - syn poprosił mnie - "powiedz tej opiekunce jak mam na imię, bo jej nie znam a chciałbym ją poznac" zatkało mnie na maksa i jedyne co wypiszczałam to słowa - "ale ja jestem mamą... "
Najpierw studia, potem praca, potem kredyt lub kupno mieszkania, auto, potem wyposażenie domu, potem dopiero dziecko ( bo dziecko kosztuje, bo trzeba kupić tyyyle rzeczy, bez których ono nie może funkcjonować). To jest moim zdaniem wpływ kupowania na postrzeganie macierzyństwa/tacierzyństwa. Bo jak nie stać na te wszystkie pokoiki z Ikea, w których dziecko śpi sielsko anielsko, na najbezpieczniejszy fotelik samochodowy na świecie, to trochę się nam robi przykro, i dochodzimy do wniosku, że skoro nie możemy tego zapewnić dziecku to jeszcze nie czas na nie.
Po prostu istnieje teraz określony IDEAŁ rodzica, "odpowiedzialnego" rodzicielstwa. Opiera się ona głównie na promowaniu wizualnych ikon. Kultura masowa kaze wyrażać siebie, status, poziom "nowoczesności" przez rzeczy, które się posiada, mieszkanie w jakim się mieszka, styl ubioru, fryzury. W reklamach kreowany jest wizerunek dojżałej matki, no chośby w durnych reklamach słodyczy, jogurtów, pampersów. Kobiety z okreslonym już statusem materialnym. Wszędzie otaczają nas wizerunki kobiet po trzydziestce, które własnie opiekują się niemowlęciem. Piszę o dużysh miastach, bo takie życie obserwuje na co dzień.
Kitten - 2008-08-28, 20:08
| Cytat: | | Po prostu istnieje teraz określony IDEAŁ rodzica, "odpowiedzialnego" rodzicielstwa. Opiera się ona głównie na promowaniu wizualnych ikon. Kultura masowa kaze wyrażać siebie, status, poziom "nowoczesności" przez rzeczy, które się posiada, mieszkanie w jakim się mieszka, styl ubioru, fryzury. W reklamach kreowany jest wizerunek dojżałej matki, no chośby w durnych reklamach słodyczy, jogurtów, pampersów. Kobiety z okreslonym już statusem materialnym. Wszędzie otaczają nas wizerunki kobiet po trzydziestce, które własnie opiekują się niemowlęciem. Piszę o dużysh miastach, bo takie życie obserwuje na co dzień |
Widać do nas na Kresy ta moda nie dotarła . W moim bloku, wszystkie, oprócz mnie, dziewczyny w moim wieku ('85) i troszkę starsze, mają już co najmniej jedno dziecko. 80% z nich kisi się, z mężem lub bez, w M3 rodziców.
Również w Lublinie, widuję sporo młodych mam, chociażby na uczelni. Wygląda to niemal jak zapowiedź wyżu demograficznego
Karolina - 2008-08-28, 20:11
Kitten no ja piszę to co widze na ulicach. Poznań jest miastem starych matek.
[ Dodano: 2008-08-28, 21:12 ]
Acha na uczelni, na moim wydziale zarówno na UMK jak i UAM moja ciąża wzbudziła dziką sensację, byłam pierwsza studentką która tak zniszczyła swoją karierę naukową
kamma - 2008-08-28, 20:16
| Cytat: | | Najpierw studia, potem praca, potem kredyt lub kupno mieszkania, auto, potem wyposażenie domu, potem dopiero dziecko |
Ale nie rozumiem, dlaczego widzisz w tym problem. Być może poczucie bezpieczeństwa bazuje dziś na innych zasadach niż kiedyś, a jest ono ważne, żeby w ogóle myśleć o rozmnażaniu się.
Nawiasem, sama jestem "starą" mamą (pierwsze dziecko - 27lat, drugie, jak dobrze pójdzie - prawie 32), ale nie dlatego, że tyle czasu nie było mnie stać na jakieś tam niezbędne (według przekonania NIEKTÓRYCH, podkreślam, coby zbytnio nie generalizować) dobra. Po prostu zapewne wielu osobom życie tak się układa, że wcześniej nie mają warunków psychologicznych na dziecko.
Capricorn - 2008-08-28, 20:20
| Karolina napisał/a: |
Acha na uczelni, na moim wydziale zarówno na UMK jak i UAM moja ciąża wzbudziła dziką sensację, byłam pierwsza studentką która tak zniszczyła swoją karierę naukową |
na UAM robiłam kilka lat temu DWULETNIE uzupełniajace magisterskie. Na pierwszym roku SUM urodziłam Wojtaska, a pracy mgr broniłam gdzieś w 24 tygodniu, w każdym razie w widocznej ciaży, z Olką. Nikt nie robił ze mnie sensacji. Co więcej, sporo dziewczyn spodziewalo się dziecka, lub już je miało.
Kitten - 2008-08-28, 20:27
Też nie zauważyłam, żeby na którejś z moich uczelni, ciężarne studentki wzbudzały sensację. Moze dlatego, ze jest ich tyle, ze spowszedniały .
Zdarzyło mi się raz zdawać ustny z dziewczyną z zaocznych. Była sobota, a ona miała termin porodu na poniedziałek . Sorka najpierw ucięła sobie z nią pogawędkę na tematy porodowe (powiedziawszy do mnie: "pani niech nie słucha" ). Potem pytała nas lajtowo, żeby jej nie zestresować.
Było sympatycznie
kamma - 2008-08-28, 20:29
Niektóre moje studentki (głównie 1 i 2 rok) też z brzuszkami chodzą Jedna taka to nawet przyszła po wpis na tydzień przed terminem
Capricorn - 2008-08-28, 20:30
No, ale ja będę mieć inny punkt widzenia na sprawę wczesnego rodzicielstwa, głównie dlatego, że w szkole, w której pracuję od 10 lat, ma ono wymiar bardzo specyficzny. Otóż od tych 10 lat nie ma i nie było takiej klasy, w której nie byłoby choćby jednego rodzica. "Nasza" młodzież jest w wieku 16-20 lat, dzieci dorabia się w czasie nauki w naszej szkole, albo na poprzednich etapach edukacyjnych (gimnazjum). Mieliśmy 18-letnią uczennicę z trójką dzieci. Ojciec starszego dziecka wylądował w wiezieniu, za ojca młodszych bliźniaków wyszła, ale się z nim rozstała, mieszka z dziećmi u matki, z ojczymem i młodszym rodzeństwem, w małym mieszkaniu w bloku. Takich historii znam aż za dużo, dlatego zdecydowanie jestem za kolejnością taką, że najpierw jakaś stabilizacja, choćby mała, a potem dopiero reprodukcja.
Kitten - 2008-08-28, 20:32
| Capricorn napisał/a: | | zdecydowanie jestem za kolejnością taką, że najpierw jakaś stabilizacja, choćby mała, a potem dopiero reprodukcja. |
Jamen
Tobayashi - 2008-08-28, 20:44
Stara to prawda, że percepcja każdego człowieka jest inna. Jeden jest wyczulony na tym punkcie, drugi na innym. Karolina będąc młodą matką w Poznaniu widzi, jak to określa stare matki, ja w Krakowie, będąc dojrzałą mamą, widzę mnóstwo młodych mam. Nawiasem mówiąc, nie biorę tego osobiście, ale określenie "stara matka" nie brzmi dobrze Stara będę, jak będę miała 70 lat.
Tymczasem statystyki mówią, że :
| Cytat: | | W roku 2005 przeciętny wiek kobiet, które urodziły dziecko, wynosił 27,7 lat, zaś kobiet, które rodziły pierwsze dziecko 25 lat. |
Na forum babyboom dziewczyny zrobiły ankietę, oto wyniki:
hxxp://www.babyboom.pl/forum/niemowlaki-f16/wiek-matek-878/
Tendencja do posiadania jednego lub dwójki dzieci nie jest nowym trendem, trwa od kilkudziesięciu lat. U mnie w klasie podstawowej (rocznik 70, w niewielkim mieście) ogromna większość kolegów miała jedno, góra dwoje rodzeństwa, sporo pamiętam jedynaków. Wszyscy moi koledzy i koleżanki obecnie również mają jedno, dwoje dzieci, tylko jedna osoba ma trójkę.
Według mnie, to, że zaczynamy rodzić później nie jest zjawiskiem negatywnym. I raduję się ogromnie, że wreszcie kobiety mają wybór kiedy, ile, jak i z kim
Lily - 2008-08-28, 20:45
| Kitten napisał/a: | | Też nie zauważyłam, żeby na którejś z moich uczelni, ciężarne studentki wzbudzały sensację. | u mnie też nie, jedna moja koleżanka miała trójkę dzieci nawet
Humbak - 2008-08-28, 22:16
mnie tu długo nie było a tu taki fajny temat... kiedy ja go przeczytam...
My szczęśliwie zażegnaliśmy pokubusiowy kryzys jaki zawitał w naszym małżeństwie i chyba wynieśliśmy z tego wiele przemyśleń...
niedobrze jest gdy kobieta chce 3 dzieci a mężczyzna 1... i nie ustalą tego wcześniej, albo pokornie się zgodzą na coś choć w środku coś im się burzy... Nie chodzi tu o zgodność w wyborze ale o akceptację czegoś na co się wspólnie przystało a nie zgodziło w imię miłości do żony/męża (bo kocham niech będzie)
wiele kobiet chce mieć dzieci i nakłania do tego mężczyzn, nakłaniając ich do pracy na rodzinę, czyniąc wyrzuty za zarobki (na forum gdzieś było 'on musi na to zarobić bo ja nie pracuję i już') i pokazując jak wiele pracy mają one. Nie chodzi tu o degradację którejś z roli, chodzi raczej o wymuszanie zgody na styl życia jaki jednemu pasuje i pretensje do drugiego że nie spełnia oczekiwań tego pierwszego które pozwoliłyby mu na ten styl...
jestem dopiero po str1 ale rzuciło mi się w oczy zdanie typu 'kobieta nie ma odwagi mówić o tym co pragnie' - będąc po wielu rozmowach z wielu osobami wiem, że tak samo mężczyźni nie mówią kobietom prawdy o czym tak naprawdę pragną, co najwyżej rzucają czymś co wyszło w jakiejś sytuacji... w tym względzie chyba panuje równość... tak ja to widzę dziś...
nie wiem, ale mam wrażenie że jak zaczęłam słuchać druga osoba zaczęła mi wysyłać więcej sygnałów...
jak czytam teraz o skarpetkach i 'tolerowaniu dziwactw' to dziś już tego nie rozumiem - dla niego te skarpetki są tak samo bardzo nie ważne jak i bardzo ważne są dla mnie. Z jednej strony jest to szacunek dla pracy drugiej strony, który da się przypilnować (dosłownie przypilnować... hehe... ), z drugiej strony są to pretensje do kogoś że nie jest mną... taka miłość do siebie... u nas ostatnio pracujemy nad akceptacją inności (różni się od tolerowania...) i wymaganiem szacunku dla nas. Dziś myślę że się da, na dłuższą metę - mam nadzieję...
Patrząc oczami męża zobaczyłam też że wiele kobiet tak naprawdę wiele nie pracuje (nie jest to regułą oczywiście, ale nie jest regułą że kobiety mają taaak duuużo pracy w domu a ten mężczyzna to taki leń...) wiele z nich robi obiad i idzie na ploteczki bo tam synek/córcia, dzieci się bawią, ja porozmawiam, a mąż wraca z pracy, zastanawia się nad rachunkami, pracą, szefem, itd, zastanowiło mnie jak często nie wlicza się nasz i ich adrenalinę i stres do kosztów małzeństwa.
... i jest tego jeszcze trochę ale głupio tak w połowie rozmowy się wtryminiać, więc wracam do str2...
[ Dodano: 2008-08-28, 23:57 ]
No i przeczytałam...
kamma, tak a'propos ciężarnych... do znużenia jestem świadkiem ciężarnych które uważają że ze względu na ich stan ocena im się po prostu należy... są też chwalebne, są po prostu zdające, ale tych pierwszych jest dużo... gdyby nie chomik nie uwierzyłabym...
ja w tym konsumpcjonizmie nie kapuję jednego - z jakiej racji przedstawia się jako normę zdania typu 'społeczeństwo jest konsumpcyjne i nie mysli o dzieciach'. Jeśli jest to pojedyncza opinia jak tu to ok, ale kiedy się to podaje jako ogólnik który ma się przyłożyć do każdego, to jak capricorn, sorry ale nie każdy powinien mieć dzieci. Z jakiej racji dzieci są też przedmiotem takiego porównania, takie kolejne dobro niekonsumpcyjne? Dla mnie są najważniejsze ale... nie wiem jak to ująć... można nie chcieć dzieci i nie być konsumpcyjnym a posługiwanie się takimi porównaniami typu 'bo wolimy jakąś markę niż dzieci' to takie zestawianie biednych dzieci jak to opisywała AniaD... obrzydliwe i nie na miejscu. O ile nie jest czyimś prywatnym zdaniem, rzecz jasna. Ja się z tym nie zgadzam.
Tak co do kasy, mój tato kiedy usłyszał że się nie obronię a jestem w ciąży powiedział mi coś w stylu 'zastanów się co robisz. Obyś nigdy nie była w sytuacji kiedy Twoje dziecko będzie czegoś naprawdę potrzebowało a ty nie będziesz mogła mu tego dać'
Byłam. Straszne uczucie. Nikomu nie życzę. Czymś innym jest second hand z przekonania że tak ma być, czymś innym, że nie mam wyjścia.
adriane - 2008-08-28, 23:31
Przeczytałam cały wątek jednym tchem. Wszystkie opinie dały mi dużo do myślenia. Uważam, że to bardzo piękna dyskusja ( choc czasem bywało ostro) i nie ze wszystkim sie zgadzam, a z kilkoma rzeczami zaczełam sie zgadzać od dziś. Ten temat jest mi szczególnie bliski obecnie. Dziękuję Wam za tyle mądrych refleksji.
Ewa - 2008-08-29, 05:32
| Humbak napisał/a: | tak a'propos ciężarnych... do znużenia jestem świadkiem ciężarnych które uważają że ze względu na ich stan ocena im się po prostu należy... są też chwalebne, są po prostu zdające, ale tych pierwszych jest dużo... gdyby nie chomik nie uwierzyłabym... | Albo Ty za późno pisałaś, albo ja za wcześnie czytam Nie łapię...
majaja - 2008-08-29, 06:07
| Ewa napisał/a: | | Albo Ty za późno pisałaś, albo ja za wcześnie czytam Nie łapię... | A ja obawiam się, że rozumiem. Przypuszczam że chodzi o roszczeniową postawę wielu ciężarnch, co to nawet nie spojarzy na ciebie jak jej ustępujesz miejsca, o dziękuję nie wspominając, co to od pierwszego tygodnia ciąży na zwolnienie idzie w pracy zostawiając burdel i nieprzekazane nikomu obowiązki, co idzie na egzamin z wyeksoponowanym brzuszkiem i uważa że ocena pozytywna jej się należy bo jest w ciąży i nieważne co umie.
Ania D. - 2008-08-29, 07:13
Dla mnie zapewnienie podstaw potrzebnych rodzinie jest bardzo wazne i taką najważniejszą rzeczą jest osobne lokum. To jest jedyna rzecz, która się dla mnie liczy (nie samochód, ubrania, meble etc). Nie wyobrażam sobie życia małżeńskiego i wychowywania dzieci, gdy sie mieszka razem z rodzicami. Podziwiam i szanuję zawsze tych, co mieszkają razem i potrafią jakoś sobie to poukładać i zyją w zgodzie. Patrząc na moich rodziców, którzy swoimi radami na starość mogliby zniszczyć moje małżeństwo (lub doprowadzić mnie do nerwicy) odpowiedzialnym jest to, że mieszkamy osobno - dla naszego i dzieci zdrowia psychicznego. Pisanie tu o konsumpcjoniźmie nie jest dla mnie odpowiednie. To, że przez wieki ludzie tak żyli o niczym nie świadczy. Mam wrażenie, że kiedyś ludzie byli inni, bo świat się nie zmieniał tak gwałtownie. Rady rodziców były ważne, na czasie, potrzebne i może nie wchodzili oni tak z buciorami w życie dzieci. Jak syn czy córka dorastali, to sami decydowali o sobie. Teraz rodzice chcą dawać rady, ale często nie przystają one do rzeczywistości. Szacunek do nich jest ważny, ale nie można pozwolić, by wchodzili na głowę i dyktowali jak życ, co jeść, jak się zachowywać etc. Nie uważam, że szukanie najpierw domu zamiast szybkiego rodzienia dzieci było czymś złym i śiwadczyło o konsumpcyjnym stosunku do życia, raczej uważam to za odpowiedzialność i podstawę w zyciu. Dla mnie zawsze było ważne, by się samemu utrzymać, by nie być finansowaną przez rodziców - i tak było prawie od szkoły. Są osoby, które mają dzieci i sa utrzymywane przez rodziców i im to nie przeszkadza. Dla mnie fakt posiadania dzieci powiniem byc tożsamy z tym, że potrafię zapłacić rachunki i nie muszę na nikogo liczyć. I nie chodzi tu o nie wiadomo jakie potrzeby i zakupy, ale o podstawy.
Tobayashi - 2008-08-29, 08:16
| Ania D. napisał/a: | Dla mnie zapewnienie podstaw potrzebnych rodzinie jest bardzo wazne i taką najważniejszą rzeczą jest osobne lokum. To jest jedyna rzecz, która się dla mnie liczy (nie samochód, ubrania, meble etc). Nie wyobrażam sobie życia małżeńskiego i wychowywania dzieci, gdy sie mieszka razem z rodzicami. (...) Pisanie tu o konsumpcjoniźmie nie jest dla mnie odpowiednie.
Mam wrażenie, że kiedyś ludzie byli inni, bo świat się nie zmieniał tak gwałtownie. Rady rodziców były ważne, na czasie, potrzebne i może nie wchodzili oni tak z buciorami w życie dzieci. Jak syn czy córka dorastali, to sami decydowali o sobie. |
No pewnie, że osobne mieszkanie to środek zapobiegający rozwodowi, a nie zachcianka
Szczerze mówiąc, nie sądzę, żeby kiedyś było inaczej z tymi radami i wtrącaniem się do życia swoich dzieci. Rodzice przez wieki decydowali o małżeństwach i poczynaniach swoich dzieci, z czasem ta kontrola się rozluźniała, groźba wydziedziczenia odeszła do lamusa. To właśnie w dzisiejszych czasach dorosłe dzieci się wyemancypowały i już nie ma presji, żeby słuchać we wszystkim rodzicieli; możesz powiedzieć "i tak zrobię po swojemu". A jak jesteś niezależna finansowo - jesteś wolna
Capricorn - 2008-08-29, 08:18
| Ania D. napisał/a: | Dla mnie zapewnienie podstaw potrzebnych rodzinie jest bardzo wazne i taką najważniejszą rzeczą jest osobne lokum. (...)
Dla mnie fakt posiadania dzieci powiniem byc tożsamy z tym, że potrafię zapłacić rachunki i nie muszę na nikogo liczyć |
Mam dokładnie tak samo. Ani z moim mężem, ani z jakimkolwiek facetem, nie mogłabym mieszkać u rodziców swoich czy jego. Niezależność finansowa od nich (czyli fakt, że mam kasę na rachunki, jedzenie, itp) była równie ważna. Zwlaszcza, że znam kilka takich małżeństw, które są niewydolne finansowo, regularnie biorą pieniądze "na życie" od rodziców dajac im w ten sposób narzędzie manipulacji. ("Jak nie zrobisz, tak jak ja chcę, to następnym razem nie zapłacę za prąd / przedszkole / telefony" itp.) Ani przez moment nie chciałabym dać moim rodzicom czy teściom powodów do satysfakcji z racji manipulowania moim życiem i regułami rządzącymi w moim domu.
Karolina - 2008-08-29, 10:26
Kończąc temat ciąży na studiach (Historia sztuki) w toruniu byłam pierwszą, która zszła w ciążę. Na poznańskim UAM także jedyna w ciazy, na dodtaek powiedziano mi, że nie dostanę trybu indywidualnego, bo te studia sa indywidualne Tak więc wniosek z tego taki, że miałam pecha.
Halaputek - 2008-08-29, 10:59
| Tobayashi napisał/a: | No pewnie, że osobne mieszkanie to środek zapobiegający rozwodowi, a nie zachcianka |
Czy to oznacza, że małżeństwa nie mieszkające z rodzicami się NIE rozwodzą? Buahahahaha...
| Ania D. napisał/a: | | Nie wyobrażam sobie życia małżeńskiego i wychowywania dzieci, gdy sie mieszka razem z rodzicami. Podziwiam i szanuję zawsze tych, co mieszkają razem i potrafią jakoś sobie to poukładać i zyją w zgodzie. |
Rozumiem, że piszesz o wszystkich rodzicach jacy istnieją? Czy może wyłącznie o swoich?
Nie czyń patologii z czegoś, co patologią nie jest. Jeśli ktoś ma "pokręconych starych" to nie oznacza to automatycznie, że "wszyscy starzy są pokręceni". Nieumiejętność współżycia (np. z rodziną) świadczy o porażce po obu stronach (nigdy nie jest tak, że dorosłe dzieci są "idealne").
Jeśli jesteś w porządku w stosunku do innych (również własnych dorosłych dzieci) to jest mała szansa, że Twój syn/córka przyjdzie do Ciebie kiedyś mówiąc: "niedobrze mi gdy Cię widzę, wyprowadzam się, radź sobie starucho sama"
Malati - 2008-08-29, 11:07
| euridice napisał/a: | | Halaputek, sugerowalabym wieksza kulture rozmowy. |
o rany Przecież nie była to wypowiedz niekulturalna,dajcie spokój.
Malati - 2008-08-29, 11:23
Po prostu według mnie Halaputek było dośc dosadny i tyle,myśłę że nie chciał nikogo urazic.No chyba że się mylę?
Halaputek ma po części rację w tym co pisze
Według mnie naturalną koleją rzeczy jest że kiedy dzieci dorastają i zakładają własne rodziny wyprowadzają się od rodziców.Często mimo najlepszych stosunków, róznic pokoleniowych czy róznic w sposobie patrzenia na życie, nie da się przeskoczyć.To zależy od wielu czynników.Trudniej jest np osobom któych światopoglad rózni sie od ogólnie przyjętego.Cięzko bywa jeśli jest sie jaroszem a np reszta rodziny tego nie toleruje,równie ciężko jak nie najgorzej jest w sytuacji kiedy jest się innego wyznania aniżeli katolickie Myśle że nie ma jednej reguły w tej kwestii.Są osoby które moga mieszkać ze swoimi rodzicami czy nawet dziadkami i ich relacje są w porządku, są osoby które wolą byc na swoim i po prostu bywać u swoich rodzicach w domu gościem.Ja np należe do tych drugich,mimo iz mam ze swoja mama swietny kontakt Ale są oczywiście sytuacje kiedy nie ma wyjsćia i trzeba mieszkac z resztą rodziny i często bywa to niestety udręka dla obu stron
Ania D. - 2008-08-29, 12:02
Halaputek, ponieważ to Twój pierwszy post na forum, to napiszę tylko, że zanim sie na dobre ktoś włączy do dyskusji, to warto się przestawić.
W krótkich wypowiedziach trudno jest zawrzeć wszystko. Rozumiem, że masz rodzinę i dzieci i jesteś doświadczonym rodzicem zyjącym z rodzicami lub teściami. Rozumiem, że zyjecie tak zgodnie i we wszystkim macie identyczne zdania i poglądy, że prawie jesteś klonem swoich rodziców czy teściów (zona zapewne też).
Pisanie o porażce jest dla mnie niepowazne i swiadczy o nieznajomości natury ludzkiej. Uważam za naturalne i konieczne wręcz, by małżeństwo przynajmniej początki swojego życia układało sobie samo, bez sąsiedztwa rodziców za ścianą. Nie chodzi tu o odrzucenie bliskich, ale o budowanie swojego własnego życia i o naukę samodzielnego podejmowania decyzji i radzenia sobie z problemami. Można oczywiście zyć z rodzicami, którzy wychowają po swojemu Twoje dzieci, zawsze ugotują obiadek, zapłacą rachunki i podejmą wszystkie decyzje związane z domem czy mieszkaniem. Można np. przyjąć za naturalne, że dzieci od maleńkiego będą oglądać z rodzicami całe dni tv, że będą jadły tylko to, co babcie będą uważały za najlepsze dla nich (np. białe bułeczki, słodycze, margaryny, paróweczki etc), że dziadkowie będą pozwalać im na wszystko, bo przecież to są jeszcze dzieci. Można patrzeć na to i cieszyć się, że ma się problem z głowy. A można też decydować samemu, co i czy w ogóle dziecko ogląda, co jada i na ile mu się pozwala. Temat jest ogromny i trudno go omówić w jednym poście. Dziadkowie już odchowali swoje dzieci, wnuki mają do rozpieszczania i zabawy, żyjąc pod jednym dachem nie da się pogodzić wszystkich oczekiwań.
Ponieważ jesteś nowy, to chciałam Ci powiedzieć, że na tym forum nie ma raczej zwyczaju naśmiewania się z postów innych, nawet jesli ich treść jest dla nas nie do przyjęcia (z różnych powodów). Tego wymaga po prostu kultura i przyjęte tu zasady. chętnie też poczytam o Twoich doświadczeniach jako rodzica i o tym, jak układać sobie stosunki z rodzicami, którzy z najlepszej woli chcieliby dawać dzieciom dobre rady i obdarowywać wnuki tym, co najlepsze dla dzieci (słodyczami, danonkami, parówkami etc), włączać im tv, by mogły przez 6 godzine dziennie "rozwijać" swój umysł itd itd.
Humbak - 2008-08-29, 14:41
majaja, dokładnie o to mi chodziło
U nas osobne mieszkanie było koniecznością, bez tego dziś nie bylibyśmy razem. Nie było nam i nie jest z tym łatwo, patrzę często na innych bardziej złączonych z rodziną i zazdroszczę im, przyznaję, łatwiejszego życia, tego że mogą odetchnąć, są bardziej zrelaksowani (tacy są ci z którymi mam do czynienia, wyjątki są z pewnością).
Ja mam cudownych rodziców, ale bycie razem nigdy nie wchodziło w grę. Czasem marzy mi się jednak przymknąć na pewne rzeczy oko i choć raz w rozmowie być tak wyluzowanym jak oni... ci z rodzicami...
stokrotki - 2008-08-29, 14:46
Aniu D.zgadzam sie z tym co piszesz !!! Ja mam wspanialych tesci i wspaniala mame ale nie wyobrazam sobie ze mialabym tworzyc swoja rodzine w ich domu . To sa dwa rozne pokolenia , kazdy chce poswojemu i wogole , wogole , .......... mieszkanie samemu to cos co cenie sobie baaaaardzo ! Zreszta kiedys rozmawialam na ten temat z tesciowa (ktora mieszkala ze swoimi tesciami przez 13 lat!!!!) i ona stwierdzila ze to byla najgorsza decyzja jaka podjela w zyciu i gdyby mogla cofnac czas to by to uczynila .......
Kitten - 2008-08-29, 15:38
Bardzo mi się podoba podejście mojej mamy, która uważa, że mieszkanie młodego małżeństwa razem z rodzicami, to pomysł najgorszy z możliwych. Sama by mi go wybijała z głowy, gdyby mi do niej przyszedł
A przecież, poza tym, że kocham ja i szanuję jako matkę, jesteśmy tez przyjaciółkami. I to dobrymi .
Można przeżyć życie z nieodciętą pępowiną, ale co to za życie? . Chyba jedyne, co można o nim stwierdzić dobrego, to , że jest wygodne.
Kreestal - 2008-08-29, 16:11
Gdyby moi rodzice nie mieszkali razem z swoimi, istnieje cień szansy, że mogliby być do dzisiaj razem
adriane - 2008-08-29, 16:20
| Kreestal napisał/a: | Gdyby moi rodzice nie mieszkali razem z swoimi, istnieje cień szansy, że mogliby być do dzisiaj razem |
Moi rodzice mieszkali z mamą mojego ojca, bardzo despotyczna kobietą. Ich małżeństwo się rozpadło, choć nie tylko przez to...
Kreestal - 2008-08-29, 16:54
| adriane napisał/a: | | Kreestal napisał/a: | Gdyby moi rodzice nie mieszkali razem z swoimi, istnieje cień szansy, że mogliby być do dzisiaj razem |
Moi rodzice mieszkali z mamą mojego ojca, bardzo despotyczna kobietą. Ich małżeństwo się rozpadło, choć nie tylko przez to... |
Dokładnie taka sama sytuacja, z wyjątkiem tego, że to moja babcia ze strony mamy, była osobą o trudnym charakterze. Oczywiście były również inne czynniki mające wpływ na to, że rozwiedli się gdy miałam niespełna rok, ale mieszkanie z rodzicami było gwoździem do grobu tego małżeństwa.
Karolina - 2008-08-29, 19:48
trafiłam na coś takiego
devil_doll - 2008-08-30, 19:52
| Cytat: | | Przypuszczam że chodzi o roszczeniową postawę wielu ciężarnch, co to nawet nie spojarzy na ciebie ja gdy jej ustępujesz miejsca, o dziękuję nie wspominając, co to od pierwszego tygodnia ciąży na zwolnienie idzie w pracy zostawiając burdel i nieprzekazane nikomu obowiązki, co idzie na egzamin z wyeksoponowanym brzuszkiem i uważa że ocena pozytywnci a jej się należy bo jest w ciąży i nieważne co umie. |
a ja mysle, ze nie mozna uogolniac ludzie sa rozni. znam nieciezarne i niedzieciate kobiety i mezczyzn , ktorzy siedza na zwolnieniach zostawiajac po sobie balagan w pracy. zauwazylam tez, ze czesto w autobusie miejsca kobietom w ciazy ustepuja starsze panie a niekoniecznie kobiety/mezczyzni w sile wieku.
Bedac w 9tym miesiacu jadac autobusem do domu jedyna osoba, ktora ustapila mi miejsce byla starsza pani obok niej siedzialy mlode kobiety i paru panow w sile wieku jakos nikt nie pomyslal, ze bylo mi dosc niewygodnie.
Jesli chodzi o zwolnienia w ciazy znalam dziewczyny, ktore prawie od momentu zaplodnienia byly na zwolnieniu i takie, ktore lezaly cala ciaze gdyz byla zagrozona.
Uwazam, ze nie warto uogolniac ludzie sa rozni etc . styl zycia bycia ich sprawanie jestesmy lepsi lub gorsi bo mamy chcemy lub nie chcemy miec dziecko w obliczu wieczonosci i smierci jestesmy sobie rowni .
Lily - 2008-08-30, 19:57
| devil_doll napisał/a: | Bedac w 9tym miesiacu jadac autobusem do domu jedyna osoba, ktora ustapila mi miejsce byla starsza pani | ja zauważyłam, że raczej nikt nie ustępuje miejsca ciężarnym - nawet kiedyś pewna starsza pani zaczęła krzyczeć na dziewczynę w ciąży, żeby ją puściła na swoje miejsce, dopiero współpasażerowie się za nią wstawili, bo nawet się już z siedzenia nie mogła wygramolić za bardzo...
bodi - 2008-08-30, 20:25
ja zauważyłam ze kiedy byłam w ciąży wszyscy chętnie ustępowali mi miejsca, kiedy o to grzecznie poprosiłam
natomiast faktem jest, że wśród osób któe z własnej woli mi to proponowały, przeważały kobiety - w różnym wieku, mężczyzn była zdecydowana mniejszośc.
Malati - 2008-08-30, 20:53
| bodi napisał/a: | | natomiast faktem jest, że wśród osób któe z własnej woli mi to proponowały, przeważały kobiety - w różnym wieku, mężczyzn była zdecydowana mniejszośc. |
Potwierdzam,ja miałam takie same doświadczenia.A jeśli chodzi o kobiety to najczęściej ustępowały mi starsze panie,małolaty miały to gdzieś.Wkurzało mnie to strasznie,wypindrzone lalunie które udawały że cię wogóle nie widzą
Karolina - 2008-08-31, 12:48
Mi też ustąpili tylko dwa razy. Ale Poznań to miasto chamów. Oczywiście nie mówię o wszystkich, ale ogólnie mam takie odczucie. Zwłaszcza jeśli chodzi o młodzież. Nigdy nie widziałam aby jakiś chłopak ustąpił starszemu. Początkowo nie wiedziałam co się dzieje, w innych regionach Polski panuje zdecydowanie większa kultura.
biechna - 2008-08-31, 15:14
...
Jagula - 2008-08-31, 17:20
| biechna napisał/a: | [ Dodano: 2008-08-31, 15:15 ]
Ojej, to ten wątek, w którym miałam się już nie odzywać |
No widzisz- a jednak dałaś się złapać
Myślę,że nie ma reguły odnośnie kultury osobistej...chamstwo przydarza się i wśród rozwrzeszczanej młodzieży, elegancko ubranych panów jak i staruszek w beretach czy bez
Ja miałam tak wielgaśny brzusior,że mi chyba wypadało ustąpić (wytłumaczeni mogliby być chyba tylko niewidomi) a z drugiej strony - biorąc pod uwagę infrastrukturę (pewni Ina wie o co mi chodzi) dużo chodziłam na piechotę....
ina - 2008-08-31, 17:36
| Jagula napisał/a: | | a z drugiej strony - biorąc pod uwagę infrastrukturę (pewni Ina wie o co mi chodzi) dużo chodziłam na piechotę.... |
wiem wiem, ja tu jeszcze nigdy nie jechałam mks-em
Tobayashi - 2008-08-31, 18:59
| Jagula napisał/a: |
Myślę,że nie ma reguły odnośnie kultury osobistej...chamstwo przydarza się i wśród rozwrzeszczanej młodzieży, elegancko ubranych panów jak i staruszek w beretach czy bez
|
JAsne W Krakowie rzuca sie w oczy to, że w tramwajach i autobusach natychmiast ustępuje się miejsca staruszkom (paniom i panom jednako).
Kiedy byłam w ciąży, nieczęsto mnie uważano za kogoś, kto chciałby usiąść Tłumaczyłam to faktem, że była zima, ja miałam obszerny płaszcz i może nie było widać 5-6 miesięcznego brzuszka. Chociaż zdarzyło mi się jechać z odsłoniętym brzuchem i stać tuż przy młodym mężczyźnie okupującym miejsce dla inwalidy Może niedowidział
Generalnie, można by pokusić się o stwierdzenie, że kobieta w ciąży nie zawsze jest traktowana w polskiej komunikacji miejskiej jak osoba, której z racji dodatkowego obciążenia i trudności z utrzymaniem równowagi w ruchomym pojeździe, należą się jakieś specjalne względy.
Lily - 2008-08-31, 19:01
No ja właśnie z Krakowa mam obserwacje co do ustępowania miejsca kobietom w ciąży. A zdarzyło mi się parę razy z mamą jechać to prawie zawsze jej ktoś ustąpił, choć jeszcze nie była w podeszłym wieku (50 kilka).
Salamandra*75 - 2008-08-31, 21:38
ja byłam w 9 miesiącu brzuch miałam jak bania i często zdarzało się ze ludzi sie gapili i nikt nie ustapił!Kiedys ustapiła mi strsza kobieta,która sma powinna siedzieć!ale Warszawa jest dzika.
Moj szef jak byłam w 8 miesiącu palił przy mnie papierochy!Jak mu zwrócialm uwage to mnie przenióśł do innego działu!!!!
Tobayashi - 2008-08-31, 22:19
Mi się marzy, żeby kobiety były bardziej szanowane ogólnie. A zwłaszcza w tak szczególnym okresie jak ciąża. Nie powiem, jako kobieta z małym dzieckiem i wózkiem podróżująca, nie narzekam. Zawsze znajdzie się ktoś pomocny jak trzeba
Karolina - 2008-08-31, 22:47
Biechna nie rozumiem czemu Ci ustępowali, przecież u Ciebie brzuszka wogóle nie widać, chyba że coś mi się pochrzaniło
Jagula - 2008-09-01, 00:16
| Karolina napisał/a: | Biechna nie rozumiem czemu Ci ustępowali, przecież u Ciebie brzuszka wogóle nie widać, chyba że coś mi się pochrzaniło |
może biechnie urósł brzuch albo ustępowali jej bo się pięknie uśmiecha - czyli na piękne oczy a najprawdopodobniej z obu powodów
Jako podróżująca młoda matka wspominam ten okres ze łzą wzruszenia jeździłam sama z wózkiem i plecakiem i rozjechanym (w tym okresie) dwulatkiem z mojej czeskiej wioski do mojego górnośląskiego rodzinnego miasta....zawsze ktoś pomógł...choć bywało też ciężko
majaja - 2008-09-01, 05:53
| Salamandra*75 napisał/a: | | Moj szef jak byłam w 8 miesiącu palił przy mnie papierochy!Jak mu zwrócialm uwage to mnie przenióśł do innego działu!!!! | może też zdażyło mu się pracować z ciężarną kopcącą jak komin
biechna - 2008-09-01, 08:31
...
Karolina - 2008-09-01, 09:15
Na na zdjęciach tylko
Kamm - 2008-09-03, 08:06
Jesli o kryzysie rodziny to chyba warto wspomniec o kontrowersyjnym pomysle reazlizowanym w polsce - targi rozwodowe
hxxp://rozwodowe.pl/
Agnieszka - 2008-09-03, 08:45
a w Naszym przedszkolu zrezygnowano z oddzielnych imprez "Dzień mamy" i "Dzień taty" na rzecz ogólnie pojętego dnia rodziny
taniulka - 2008-09-03, 12:25
Dla mnie dyskusje "Ogólnie o Polakach" to masło maślane. Mówimy o NICH ale to oczywiście nie tyczy się nas tych super idealnych.
Poznaniacy to chamy, czy ONI , no ale nie my, mimo, że jestem Poznanianką. Jak mam odebrać takie słowa? Aha no tak przecież to nie o mnie było tylko o ONYCH.
Zapytasz Polaka "jesteś tolerancyjny?" Odpowie tak oczywiście. Po czym zapytaj " A czy uważasz, że Polacy są tolerancyjny", odpowiedź brzmi "Nie, absolutnie nie".
Bezsens.
Nie lubię dyskusji o NICH.
Karolina ponoć mówi ogólnie o Polakach ale nie o NAS czyli o kim? Zawsze są jacyś ONI ciemna masa. Dyskusja o ONYCH dla mnie niczego nowego do życia nie wnosi i dlatego doskonale rozumiem, oburzenie osób, które wypowiedzi Karoliny brały do siebie.
No cóż podobno w Polsce kierowcy to chamy. Jak widać punkt widzenia zależy od punktu siedzenia. Mogłabym z powodu jednego kolesie który mi zajedzie drogę tak krzyczeć i nie widzieć tych którzy mi ustąpili i którym ja ustąpiłam.
Karolina - 2008-09-03, 20:53
Taniulka w którymś z postów pisałam, ze tyczy się to pokolenia 83 i wzwyż. Pisałąm o ludziach, których znam, których widze codziennie w mojej okolicy.
Tobayashi - 2008-09-03, 21:21
| Cytat: | Miłość: chwilowe obłąkanie,
na które lekarstwem jest małżeństwo
Ambrose Bierce |
Nie mogłam się powstrzymać, żeby tego cytatu tu nie wkleić
A apropos uogólnień, które tu się pojawiają:
| Cytat: | Nie wrzucaj wszystkiego do jednego worka, nie udźwigniesz
Lec |
puszczyk - 2008-09-04, 07:24
| Tobayashi napisał/a: | Cytat:
Miłość: chwilowe obłąkanie,
na które lekarstwem jest małżeństwo
Ambrose Bierce |
E tam, u mnie się nie sprawdziło.
A to drugie niezłe.
rosa - 2008-09-09, 10:07
przebrnęłam, fajny temat, tyle różnych wątków
nie chciałam mieć dzieci i mimo że bardzo ich kocham to uważam, że 21 lat to było dla mnie zbyt wcześnie. dopiero po 30-tce zaczęłam doceniać stan bycia matką, ale i tak nie do końca
podziwiam dziewczyny, którym naturalnie przychodzi bycie mamami, gospodyniami itp.
magdusia - 2008-09-09, 14:54
| euridice napisał/a: | | Szkoda tylko, ze "mloda mama" nie zawsze jest akceptowana spolecznie, jakby to bylo cos zlego. |
no właśnie ,na pewno wpadła
ja bez wątpienia w następnym wcieleniu będę młodą mamą z wyboru
kamma - 2008-09-09, 16:09
| magdusia napisał/a: | euridice napisał/a:
Szkoda tylko, ze "mloda mama" nie zawsze jest akceptowana spolecznie, jakby to bylo cos zlego.
no właśnie ,na pewno wpadła |
A ja jestem niemłodą mamą, a i tak wszyscy myśleli, że wpadłam
Pewnie dlatego, że brzuszek nieślubny
Capricorn - 2008-09-09, 16:40
| kamma napisał/a: | [
A ja jestem niemłodą mamą, a i tak wszyscy myśleli, że wpadłam
|
ha, a jak ja bylam w trzeciej ciązy, niezadługo po drugiej, to dopiero wrzało teraz się w sumie z tego śmieję, wtedy dostalam depresji.
Lily - 2008-09-09, 21:25
kamma, zajrzałam do Twojego profilu i się zdziwiłam - myślałam, że masz ze 28 lat maksymalnie No cóż, podobno wegetarianie wyglądają młodziej niż inni
kamma - 2008-09-10, 11:14
| Lily napisał/a: | | myślałam, że masz ze 28 lat maksymalnie |
Ale że co, że się tak "smarkato" odzywam?
Dzięki, dzięki Chyba że pomyliłaś mnie z M - on właśnie tyle ma
Lily - 2008-09-10, 11:16
| kamma napisał/a: | Ale że co, że się tak "smarkato" odzywam? | nieee, raczej że młodo wyglądasz i w ogóle
sylv - 2008-11-30, 19:11
ja też podpidsuję się pod:
| Capricorn napisał/a: | | zdecydowanie jestem za kolejnością taką, że najpierw jakaś stabilizacja, choćby mała, a potem dopiero reprodukcja. | .
Dla mnie stabilizacja oznacza coś więcej niż li i tylko posiadanie lokum i płacenie rachunków. co nie oznacza wcale, że jestem egoistyczna, że moja postawa jest konsumpcyjna, albo że myślę wyłacznie o "karierze" czy pieniądzach, czy przyjemnośicach. zdarza mi się ostatnio, że kobiety w moim wieku lub młodsze, które mają już dzieci, wypowiadają sądy na temat tego, jak zepsuci/egoistyczni są Ci, którzy "w tym wieku" jeszcze dzieci nie mają (w tej rozmowie też coś takiego zauważyłam). moim zdaniem, cholernie to niesprawiedliwe. takie uogólnianie: młodzi koło 30tki bez dziecka (a po ślubie!)= nieodpowiedzialni, egoiści, karierowicze.
Bo przecież powinni zrezygnowa ze swojego planu na życie, i zaspokoi oczekiwania społeczno-rodzinne: i w końcu zacząc zachowywa się odpowiedzialnie i dojrzale.
chciałam też zauważyc, że to nie jest zawsze tak, że do decyzji o dziecku trzeba "dojrzec" - trzeba po prostu go zapragnąc. Posiadanie dziecka to nie jest miernik dorosłości i mądrości życiowej, ani odpowiedzialności, ale bardzo osobista decyzja rodziców/rodzica. [/u]
Humbak - 2008-11-30, 19:22
| sylv napisał/a: | ja też podpidsuję się pod:
Capricorn napisał/a:
zdecydowanie jestem za kolejnością taką, że najpierw jakaś stabilizacja, choćby mała, a potem dopiero reprodukcja. |
ja też choć jestem przykładem właśnie tego co się dzieje gdy jest odwrotnie... kocham moje dzieci ponad życie ale mam skończone 30 lat, jestem praktycznie na utrzymaniu męża, w cv niemal pusto a najgorsze jest to że nie rozwinęłam sama siebie jako człowieka na tyle by wiedzieć co chcę i mogę zrobić. Mam poczucie że wciąż mam 25 lat a te lata gdzieś mi przeleciały, uciekły... ciężko się znaleźć w takiej rzeczywistości zwłaszcza jeśli ktoś nie może się pochwalić tym że 'ma talent' | sylv napisał/a: | | trzeba po prostu go zapragnąc | ja zawsze o tym marzyłam i to mi się udało - i natalka i kubuś pojawili się na świecie gdy nic nie było dla mnie ważniejsze ponad to by oni byli z nami. Układałam sobie że najpierw dzieci, potem ja praca i życie tak do końca. Myślałam że to źle gdy jest praca, w międzyczasie dzieci na które nie ma się czasu bo praca i powrót do pracy a dzieci gdzieś tam dorastają...
No cóż pewnie to nie najgorsze rozwiązanie ale dla mnie nie okazało się zbyt optymistyczne, tak więc dziś głoszę że do dzieci nie trzeba dorosnąć, ani chcieć, ale do dzieci trzeba się przygotować - we wszystkich aspektach życia
Karolina - 2008-11-30, 19:39
| sylv napisał/a: | | młodzi koło 30tki |
sylv dla mnie to nie tacy młodzi znowu
yolin - 2008-11-30, 20:21
| Karolina napisał/a: | | sylv napisał/a: | | młodzi koło 30tki |
sylv dla mnie to nie tacy młodzi znowu |
... to tylko kwestia perspektywy, jesli jestes przed 30 to wydaje Ci sie, ze starzy, a jak po to, ze mlodzi
Karolina - 2008-11-30, 20:50
Ale patrząc z medycznego punktu widzenia biologiczne optimum na dzieci przypada kilka lat wcześniej
Choc z drugiej strony ludzie żyją coraz dłużej więc granic rodzeni też się będzie wydłużała.
Capricorn - 2008-11-30, 21:06
| sylv napisał/a: | zdarza mi się ostatnio, że kobiety w moim wieku lub młodsze, które mają już dzieci, wypowiadają sądy na temat tego, jak zepsuci/egoistyczni są Ci, którzy "w tym wieku" jeszcze dzieci nie mają (w tej rozmowie też coś takiego zauważyłam). moim zdaniem, cholernie to niesprawiedliwe. takie uogólnianie: młodzi koło 30tki bez dziecka (a po ślubie!)= nieodpowiedzialni, egoiści, karierowicze.
Bo przecież powinni zrezygnowa ze swojego planu na życie, i zaspokoi oczekiwania społeczno-rodzinne: i w końcu zacząc zachowywa się odpowiedzialnie i dojrzale.
chciałam też zauważyc, że to nie jest zawsze tak, że do decyzji o dziecku trzeba "dojrzec" - trzeba po prostu go zapragnąc. Posiadanie dziecka to nie jest miernik dorosłości i mądrości życiowej, ani odpowiedzialności, ale bardzo osobista decyzja rodziców/rodzica. |
Dokładnie. Dlatego ja nauczyłam się krótko ucinać dyskusje z osobami, które komentują moją sytuację rodzinną - zwłaszcza, że te osoby ZAWSZE mają komentarz, na każdą okoliczność - na dziecko poczęte zbyt późno lub zbyt wcześnie, na zbyt dużą / zbyt małą liczbę potomstwa, na zbyt dużą / zbyt małą różnicę wieku pomiędzy dziećmi, itp, itd. Nie rozumiem, jak można się tak komuś wpieprzać w życie - a z drugiej strony, nie rozumiem też, jak można na to pozwalać.
Capricorn - 2008-11-30, 21:09
| Karolina napisał/a: | Ale patrząc z medycznego punktu widzenia biologiczne optimum na dzieci przypada kilka lat wcześniej
Choc z drugiej strony ludzie żyją coraz dłużej więc granic rodzeni też się będzie wydłużała. |
ja z kolei ostatnio często słyszę o przedwczesnych zejściach, skutkiem czego uaktywniła się moja schiza - strach o to, czy doczekam pełnoletności moich dzieci (no i spłaty kredytu, niby zabezpieczony polisami na życie, ale jednak lepiej dopilnować, jak to porozliczają ostatecznie.) Musze przeżyć jeszcze 18 lat, mam nadzieję, że dam radę.
sylv - 2008-11-30, 21:32
| yolin napisał/a: |
... to tylko kwestia perspektywy, jesli jestes przed 30 to wydaje Ci sie, ze starzy, a jak po to, ze mlodzi |
ja mam 27, więc w sumie nie pasuje
| Karolina napisał/a: | Ale patrząc z medycznego punktu widzenia biologiczne optimum na dzieci przypada kilka lat wcześniej |
no właśnie, tylko że czasami "biologiczne optimum" to za mało...
Karolina - 2008-11-30, 21:47
Może za mało, ale patrzcie jak wiele kobiet po dwódziestym którymś roku życia ma problemy z zajściem w ciążę.
sylv - 2008-11-30, 22:54
| Cytat: | | Może za mało, ale patrzcie jak wiele kobiet po dwódziestym którymś roku życia ma problemy z zajściem w ciążę. |
nie znam statystyk, więc się nie wypowiem. nie zmienia to jednak faktu, że jest to prywatna i indywidualna sprawa, kiedy dana kobieta decyduje się na dziecko.
tzn. chodzi mi o to, że jednak nie powinno się wydawa sądów o ludziach na podstawie tego...
Capricorn - 2008-11-30, 22:57
z drugiej jednak strony, przedwczesne rodzicielstwo często skutkuje tym, że dziecko jest de facto wychowywane głownie przez dziadków. Znam taki przykład, gdzie dziewczyna, po śmierci swojej matki, najbardziej była przerażona tym, że teraz sama musi się zająć swoim synem (wtedy jakoś dziesięciolatkiem)
Capricorn - 2008-11-30, 22:59
| sylv napisał/a: | | Cytat: | | Może za mało, ale patrzcie jak wiele kobiet po dwódziestym którymś roku życia ma problemy z zajściem w ciążę. |
nie znam statystyk, więc się nie wypowiem. nie zmienia to jednak faktu, że jest to prywatna i indywidualna sprawa, kiedy dana kobieta decyduje się na dziecko. |
wręcz - czy W OGÓLE kiedykolwiek się zdecyduje.
Lily - 2008-11-30, 23:02
| Karolina napisał/a: | sylv dla mnie to nie tacy młodzi znowu | Karolina, ani się obejrzysz, a sama będziesz w tym wieku - wierz mi, nikt tego nie planuje
sama byłam tym faktem mocno zszokowana, bo nie czuję się staro, a lata lecą jakby obok mnie i wbrew mojej woli... czasem mnie to uderza
Karolina - 2008-11-30, 23:28
Lily ja tak tylko z przekory Mi teraz leci jak z bicza, czasem się muszę zastanowic ile ja właściwie mam lat, bo w mózgu zatrzymało się na 23
ewatara - 2008-12-01, 00:12
quote="Karolina"]Może za mało, ale patrzcie jak wiele kobiet po dwódziestym którymś roku życia ma problemy z zajściem w ciążę.[/quote] święta prawda, choc tyle dobrze,że można jeszcze adoptować dziecko- i wówczas można nie tyko "mieć" dziecko, ale i komuś bardzo pomóc, uratować wręcz- sama się nad tym zastanawiam.
Bo choć faktyczne nie tylko są trudności z zajściem w ciążę, utrzymaniem jej, co wzrasta ryzyko chorób genetycznych itd, Z drugiej strony patrząc z biologicznego punktu widzenia kobeta ma największe szanse na to- aby miec zdrowe i silne dziecko, kiedy jest bardzo młodziutka i często sama nie wie czego tak naprawdę chce o możliwościach finansowych nie wspomnę,,, kiedyś było łatwiej...
Mężczyźnie dosyć łatwo bylo utrzymac całą rodzinę, dziś wyglada to zupełnie inaczej i chociaż staramy się jak możemy i tak gdzieś będą te "minusy" danej sytaucji
Jednak sądzę,że lepiej jak ma się dziecko wtedy kiedy czuje się, że przyszedł na to czas (oczywiście w granicach rozsądku) i kiedy nie będzie ono biedować tylko dlatego, że rodzice akurat chcieli je teraz mieć, bo dziecko to nie maskotka i ma mimo wszystko całkiem sporo potrzeb.
A juz nie wyobrażam sobie jak można by było się zmuszac do dziecka, bo inni maja na to takie zdanie- najbardziej poszkodowane byłoby w tym wszystkim samo dziecko oczywiście .
kocham_tramwaje - 2009-02-04, 14:04
| neoaferatu napisał/a: | | koniecznie chciałyby mieć PARKĘ czyli chłopca i dziewczynkę |
pozwole sobie zacytowac mojego niemeza-jedynie musze wyciac i zastapic niektore slowa
"po kiego im parka?? a co?? maja ze soba tenterenten? co to w ogole za okreslenie- parka??"
podpisuje sie pod jego slowami wszystkiemi lapami.
| neoaferatu napisał/a: | | można oszaleć jak się słucha takich bzdetów!!!!!!!! |
no mozna neo. widocznie zetknelas sie z typem ludzi, dla ktorych dziecko jest konkretnie wpisane w plan. "ma byc dziewczynka, a po 3-4 latach ma byc chlopiec, ktorym ta dziewczynka sie zaopiekuje, a jak chlopiec dorosnie-bedzie dziewczynki bronic"
zal mi tych tych ludzi. zero spontanu, magii i piekna.
planning, kidmastering, etc.
i nie podoba mi sie okreslenie-dziecko to moj sukces.
przepraszam-dziecko to dziecko, a nie podpunkt w cv.
Capricorn - 2009-02-04, 14:10
| neoaferatu napisał/a: | | Spojrzały wtedy na mnie z takim szacunkiem, a ja na nie z takim współczuciem. |
A czego dokładnie im współczułaś, neo?
rosa - 2009-02-04, 15:12
w tym że ludzie chcą mieć chłopca i dziewczynkę, nie umiem sie dopatrzeć czegoś dziwnego, to ich sprawa, ich preferencje
Capricorn - 2009-02-04, 15:22
w sumie, wybór jest mocno ograniczony
kocham_tramwaje - 2009-02-04, 15:46
| Capricorn napisał/a: | w sumie, wybór jest mocno ograniczony |
arete - 2009-02-04, 16:24
Ja chyba rozumiem obie strony. Decyzja o dziecku wymaga chyba zaakceptowania faktu, że nie wiemy kto do nas przyjdzie, w przeciwnym razie można się bardzo rozczarować. Skrajny brak akceptacji dla niechcianej płci dziecka może się skończyć tak jak w przypadku Hemingway'a, którego matka ubierała w sukienki. Z drugiej strony, rozumiem chęć posiadania tzw. "parki", bo pewnie to trochę inne doświadczenie rodzicielstwa w przypadku różnych płci dzieci.
Malati - 2009-02-04, 18:36
| arete napisał/a: | | Z drugiej strony, rozumiem chęć posiadania tzw. "parki", bo pewnie to trochę inne doświadczenie rodzicielstwa w przypadku różnych płci dzieci. |
Własnie,to dość istotny jak dla mnie puntk
Ja chce miec tzw "parke"( z pewnoscia nie po to żeby cos ze soba tenteges )
Mam syna i marze aby moje drugie dziecko było dziewczynka,bo wychowanie dziewczynki to inne doświadczenia inne wyzwania .Ponadto chce kupowac śliczne sukienki,laleczki i pluszaki
Jeśli urodzi mi się syn nie bede załamana nic z tych rzeczy,postaram sie o trzecie dziecko,może wówczas się uda
Mam nadzieje ze moja postawa nie bedzie powodem czyjegoś współczucia czy potepienia
Dajmy innym życ tak jak sobie tylko tego wymarzą.
Jak łatwo oceniać innych,jak trudno walczyc z taka postawa( sama mam z tym problemy )
renka - 2009-02-04, 20:56
A ja sie bardzo ciesze, ze mam dwie coreczki, bo majac syna, a bedac w obecnej sytuacji zyciowej to nie wiem jakie wartosci moglabym mu przekazac...
Mam tylko nadzieje, ze swoim dziewczynom nie przedstawie skrzywionej wizji facetow, bo na ten czas jestem w duzym kryzysie odnosnie plci przeciwnej.
Lily - 2009-02-04, 20:58
Ojej, ja bym nie chciała mieć syna. Kolejny argument za tym, żeby nie mieć dzieci.
rosa - 2009-02-04, 21:25
a ja właśnie chciałam mieć chłopców
renka - 2009-02-04, 21:41
| Lily napisał/a: | | Ojej, ja bym nie chciała mieć syna. Kolejny argument za tym, żeby nie mieć dzieci. |
Eee tam, jakbys juz miala to bys pokochala niezaleznie od tego czy to chlopak czy dziewuszka
Lily - 2009-02-04, 21:48
| renka napisał/a: | Eee tam, jakbys juz miala to bys pokochala niezaleznie od tego czy to chlopak czy dziewuszka | być może, ale nie przekonam się o tym
mandy_bu - 2009-02-04, 21:54
ja była przekonana, że będę miała córkę /i, a o proszę wyszło 2 chłopaków. I twierdzę z pełnym przekonaniem, że punkt widzenia, zależy od punktu siedzenia, bo teraz znowu nie wyobrażam sobie mieć dziewczynki.
renka - 2009-02-04, 21:54
| Lily napisał/a: | | renka napisał/a: | Eee tam, jakbys juz miala to bys pokochala niezaleznie od tego czy to chlopak czy dziewuszka | być może, ale nie przekonam się o tym |
Normalnie jak moja sister
Jej wystarcza chwila spedzona z moimi dziecmi - wtedy ewentualne swoje instynkty macierzynskie moze polechtac, bo swoich dzieci to ona raczej miec nie chce. A zegar biologiczny bije
Lily - 2009-02-04, 21:56
A siostrę masz młodszą czy starszą? Ja dzieci mieć nie zamierzam, zresztą my się już przeterminowujemy, a wpadka to nam się raczej nie zdarzy. Zresztą - mam ze 100 powodów, dla których nie chcę dzieci. Wystarczy, że wrzeszczące dziecko sąsiadów mam ochotę udusić
renka - 2009-02-04, 22:01
| Lily napisał/a: | A siostrę masz młodszą czy starszą? Ja dzieci mieć nie zamierzam, zresztą my się już przeterminowujemy, a wpadka to nam się raczej nie zdarzy. Zresztą - mam ze 100 powodów, dla których nie chcę dzieci. Wystarczy, że wrzeszczące dziecko sąsiadów mam ochotę udusić |
Starsza.
Mojej siostrze wystarczy co jakis czas pobyc z moimi dziewczynami, zeby odechcialo jej sie wlasnych
ag - 2009-02-04, 22:03
| Lily napisał/a: | Wystarczy, że wrzeszczące dziecko sąsiadów mam ochotę udusić |
Lily, do swoich dzieci ma się zawsze więcej cierpliwości.
Lily - 2009-02-04, 22:04
ag, moja mama nie miała do mnie cierpliwości, choć ja wrzeszcząca nie byłam, chciałam tylko przy niej posiedzieć; przypuszczam, że mogłoby mi się włączyć dokładnie to samo; zresztą - nie ma co gdybać - jestem za tym, żeby dzieci mieli tylko ci ludzie, którzy tego chcą
Nova - 2009-02-04, 22:07
| Lily napisał/a: | Zresztą - mam ze 100 powodów, dla których nie chcę dzieci. Wystarczy, że wrzeszczące dziecko sąsiadów mam ochotę udusić |
Jak bym siebie słyszała sprzed 3 lat Ani ja, ani T nigdy nie byliśmy prorodzinni. A jednak zdarzyło się nam... No i dziękuję Bogu, że to dziewczynka bo chłopiec to dla mnie bardziej kosmita
Ale gdybym mogła cofnąć czas, to jednak nie chciałabym dziecka, dla mnie to zbyt dużo wyrzeczeń, ciężkości życia , więcej lęku o jutro, o kasę, o zdrowie. Posiadanie dzieci w tym kraju to masakra, dlatego całkowicie rozumiem osoby , które nie chcą dzieci.
arete - 2009-02-04, 22:16
| Lily napisał/a: | jestem za tym, żeby dzieci mieli tylko ci ludzie, którzy tego chcą |
Ja jestem za tym samym. Czasem, gdy miałam gorsze chwile, nachodziły mnie myśli, że dzieci to taka wielka zmowa - wszyscy, którzy się w to wpakowali usiłują w to wrobić innych ubierając macierzyństwo w cukierkową otoczkę. A co jak taki nie do końca przekonany ulegnie presji i post factum odkryje, że to nie dla niego?
Jeszcze jakoś tak do 10 m-ca życia Antka nie mogłam pojąć jakim cudem wszyscy na świecie nie są jedynakami. No bo pierwszy raz to wiadomo, że człowiek nie wie w co się pakuje, ale drugi?
ag - 2009-02-04, 22:21
| Lily napisał/a: | jestem za tym, żeby dzieci mieli tylko ci ludzie, którzy tego chcą |
też jestem za tym
Ja zawsze chciałam być inna niż moja mama i niestety czasami się na tym łapię, że zachowuję się tak jak ona. Próbuję nad tym zapanować ale wymaga to dużo pracy nad sobą.
kriss26 - 2009-02-04, 22:27
przeczytalem watek bo zainteresowaly mnie pierwsze posty, ale nie chce rozpisywac sie tu o zwiazkach bo ciezko mi pisac o czyms co poniekad mnie boli........ napisze tylko ze wg moich przemyslen najwazniejsze zeby "malenstwo" bylo zdrowe i "czulo sie" od pierwszych swoich dni chciane na tym swiece... czy chlopiec czy dziewczynka i tak powinnismy jako rodzice jednakowo je kochac
Lily - 2009-02-04, 22:28
| kriss26 napisał/a: | | i tak powinnismy | powinność to jest coś, co często ludziom bokiem wychodzi
Malati - 2009-02-04, 22:32
| kriss26 napisał/a: | | czy chlopiec czy dziewczynka i tak powinnismy jako rodzice jednakowo je kochac |
Oczywiście
Nasze uczucia nie zależa od tego jakiej płci będzie dziecko.To że ktos pragnie mieć dziewczynke nie oznacza że gdy rodzi sie chłopiec miłośc jest mniejsza. i vice versa
Kitten - 2009-02-04, 22:35
A moja mama nie chciała wiedzieć, co się urodzi - chciała mieć niespodziankę
Lily - 2009-02-04, 22:37
| Kitten napisał/a: | A moja mama nie chciała wiedzieć, co się urodzi - chciała mieć niespodziankę | o, to za Twoich czasów już było USG? w moich nikt nie wiedział, kto się urodzi
kriss26 - 2009-02-04, 22:40
| Lily napisał/a: | powinność to jest coś, co często ludziom bokiem wychodzi |
zgadzam sie co rusz slychac powinno sie to powinno sie tamto, mamy rozne powinnosci, ktorych nie robimy wiec nie jest to najlepszym slowem uzywanym w stosunku kiedy mowimy o dzieciach
Kitten - 2009-02-04, 22:41
| Lily napisał/a: | | za Twoich czasów |
Bosh, jak to brzmi
No, w '85 USG było, ale nie robili go tak często, jak teraz.
Lily - 2009-02-04, 22:43
| Kitten napisał/a: | | No, w '85 USG było, ale nie robili go tak często, jak teraz. | w 70 roku jak moja mama była w ciąży z moją siostrą to robili czasem rtg, żeby stwierdzić ciążę bliźniaczą (ale to jest szkodliwe, więc rzadko było stosowane)
majaja - 2009-02-05, 07:39
| czarna96 napisał/a: | | Nasze uczucia nie zależa od tego jakiej płci będzie dziecko.To że ktos pragnie mieć dziewczynke nie oznacza że gdy rodzi sie chłopiec miłośc jest mniejsza. i vice versa | Zaświadczam, że miłość nie jest mniejsza ani trochę.
rosa - 2009-02-05, 09:15
| Kitten napisał/a: | A moja mama nie chciała wiedzieć, co się urodzi - chciała mieć niespodziankę |
ja tak samo, chociaż na 90% wiedziałam, że chłopcy (na szczęście )
oczywiście USG już było w 95 roku
daria - 2009-02-05, 12:05
ja w przeciwieństwie do mojego męża jestem za dziewczynką i nie wiem dlaczego
jeśli potwierdzi się to co powiedziała lekarka, to będzie Natalka i dobrze, a jak urodzi się jednak chłopiec, to też dobrze, tyle, że imienia nie mam jeszcze ale za to mąż będzie jeszcze bardziej happy
a co do parek.. u mnie byłam ja i brat i mi się to nie podobało więc jakoś nie jestem przekonana, że trzeba mieć chłopca i dziewczynkę.. najlepiej w tej kolejnośc ale rozumiem, że niektórzy ludzie o tym marzą, ale dlaczego??
adriane - 2009-02-05, 12:09
To jest podobno najgorszy układ: brat o ok.3 lata straszy od siostry. Cały czas jej sie dostaje od niego
Karolina - 2009-02-05, 14:26
Pierwsze dziecko - w sumie byłam w takim szoku, ze płeć była mi obojętna - pierwsze dziecko samo w sobie jest taką zagadką, że hej Jak się dowiedziałam, że chłopak to się ucieszylam, bo u nas w rodzinie same baby (jakby była dziewczynka też bym znalazła argument za)
Z drugim dzieckiem to się zastanawiałam - jak będzie chłopak to Tymek będzie miał brata, wszystkie ciuchy będę już miała. Jak będzie dziewczynka - to też super, nowe doświadczenie, rodzina Mateusza się ucieszy bo u nich brakowało dziewczynek No i starszy chłopak i młodsza dziewczynka to świetny układ psychologiczny dla naszej kultury ( no jeszcze lepszym są bliżnięta dwujajowe różnej płci - ideał w erze wodnika )
W sumie dla każdego układu miałam dobrą wymówkę Jakoś nie wyobrażam sobie niezadowolenia z płci.
Rozpisując się przyszło mi do głowy jakiej płci byłoby nastepne dziecko, a kysz a kysz głupie myśli!
Focza - 2009-02-05, 18:21
Przyznaję rację adriane - moja mama miała starszego brata i często nam opowiadała jak dostawała lanie.
Kiedy przychodzili koledzy, to najlepiej żeby jej nie było i żeby nie przeszkadzała, bo wtedy też lanie.
Ale na pociechę - to nie trwa wiecznie Kiedy oboje byli koło 30-tki spotykali się tak sami z siebie - koleżeńsko i cieszyli swoją obecnością.
Lady_Bird - 2009-02-05, 18:31
a mieć dwóch starszych braci to dopiero, hehe
jak bylismy dziecmi to miałam z nimi przechlapane
Lily - 2009-02-05, 18:33
Moja mama miała 2 starszych braci, koleżanki jej zazdrościły, mówiły, że ma z kim iść na zabawę itp. - a oni się od niej oganiali, nie chcieli, by się im jakaś małolata pętała po nogami
Ja mam siostrę o ponad 6 lat starszą i regularnie od niej obrywałam, tak że płeć chyba nie ma tu nic do rzeczy. Przestała mnie bić jak miałam z 16 lat i doszła do wniosku, że mogę oddać
majaja - 2009-02-05, 18:37
| Focza napisał/a: | | Przyznaję rację adriane - moja mama miała starszego brata i często nam opowiadała jak dostawała lanie. | Ciekawa jestem czy mój młodszy brat przyznaje się jakie dostawał lanie od swojej starszej siostry...
lilias - 2009-02-18, 16:55
mój brat przestał mi dokuczać ( czytaj wykrecać ręce, itp.) jak raz się odwinęłam i pazurkami drugiej dostał po buzi. Rodzicielka była wściekła, ale od tego czasu łapy trzymał przy sobie. Śladów na twarzy nie ma
maharetefka - 2009-02-18, 17:01
a ja mam 12 lat mlodsza siostre... 10 cm nizsza ode mnie... od dawna nie probowalam zwracac jej uwagi recznie, bo jest jedna z lepszych zawodniczek judo w swojej kategorii w kraju
mandy_bu - 2009-02-18, 19:43
maharetefka,
Malroy - 2009-04-15, 19:39
kochani, ma ktoś większą orientację w procesie rozwodu, przechodził jakiś. Potrzebowałbym pogadać.
Ewa - 2009-04-15, 20:02
| Malroy napisał/a: | | kochani, ma ktoś większą orientację w procesie rozwodu, przechodził jakiś. Potrzebowałbym pogadać. | No cóż, przechodziłam dwa - jeden swój, drugi swojego męża. Jak chcesz pogadać, to pisz na gg.
Malroy - 2009-04-15, 20:35
świetnie, jutro wieczorkiem będę Cię chwytał - wpierw pogadam z prawnikiem. Dzięki
malva - 2009-07-15, 21:21
o rany ciekawie się ten temaat zakonczył .. rozmową o rozwodzie..
z zapartym tchem przeczytałam całe 13 stron
bardzo mi sie podobało co pisała Jagulka i Tobi czyli Tobayaschi (tak to się pisze? )
dziękuje wszystkim za wypowiedzi!
Alispo - 2011-04-13, 23:39
| puszczyk napisał/a: |
No właśnie, oglądałam program o ludziach, którz świadomie nie chcą mieć dzieci, żeby nie kupować kolejnych zbędnych rzeczy i nie produkować kolejnych stert śmieci. Zszokowało mnie to, ale i dało do myślenia... |
Że tak wrócę do 3 lat wstecz(sorry) i strony 7
A propos VHEMT-trochę niusów na stronie i polska wersja częściowo powstała:
hxxp://www.vhemt.org/plindex.htm]hxxp://www.vhemt.org/plindex.htm
an - 2011-04-13, 23:56
| Alispo napisał/a: | | puszczyk napisał/a: |
No właśnie, oglądałam program o ludziach, którz świadomie nie chcą mieć dzieci, żeby nie kupować kolejnych zbędnych rzeczy i nie produkować kolejnych stert śmieci. Zszokowało mnie to, ale i dało do myślenia... |
Że tak wrócę do 3 lat wstecz(sorry) i strony 7
A propos VHEMT-trochę niusów na stronie i polska wersja częściowo powstała:
hxxp://www.vhemt.org/plindex.htm]hxxp://www.vhemt.org/plindex.htm | Chyba nie czytałam tego tematu, natomiast właśnie zajrzałam pod ten link i moje wrażenie - takie jest moje wrażenie (sorry) - ogromna naiwność propagatorów tej idei (albo naiwność połączona z czymś jeszcze, trudno odgadnąć i nazwać, bo nie chciałabym nikogo urazić). Przede wszystkim, ci którzy pierwsi mieliby się przyłączyć (sądząc także po rozważających tę kwestię ) to ci bardziej inteligentni i empatyczni zarazem, więc tacy mają się "unicestwić" nie przekazując takich genów dalej, a na świecie mieliby zostawać/przeważać coraz bardziej ci niewrażliwi, nieempatyczni ...
Jak dla mnie ta idea jest bez sensu, nie tylko z tego powodu.
arahja - 2011-04-15, 16:51
| Alispo napisał/a: | Że tak wrócę do 3 lat wstecz(sorry) i strony 7
A propos VHEMT-trochę niusów na stronie i polska wersja częściowo powstała:
hxxp://www.vhemt.org/plindex.htm |
Super!
alken87 - 2011-04-22, 15:02
| Alispo napisał/a: |
Że tak wrócę do 3 lat wstecz(sorry) i strony 7
A propos VHEMT-trochę niusów na stronie i polska wersja częściowo powstała:
hxxp://www.vhemt.org/plindex.htm]hxxp://www.vhemt.org/plindex.htm |
ja jestem bardzo za nie koniecznie w kontekście "kupowania nowych rzeczy i produkowania stert śmieci" ale przeludnienia. fajnie by było połączyć tez taką ideę z adopcją.
Alispo - 2011-04-25, 20:01
W temacie:
hxxp://forum.empatia.pl/viewtopic.php?f=8&t=1673]hxxp://forum.empatia.pl/viewtopic.php?f=8&t=1673
hxxp://wegedzieciak.pl/viewtopic.php?t=5659]hxxp://wegedzieciak.pl/viewtopic.php?t=5659
Alispo - 2013-03-27, 21:02
Jeszcze w temacie,z ostatniego"Bez Dogmatu":
hxxp://forum.empatia.pl/viewtopic.php?f=8&t=1673&p=12020&hilit=dogmatu#p12020
|
|