| |
wegedzieciak.pl forum rodzin wegańskich i wegetariańskich |
 |
Ogólne rozmowy - chwile kryzysu czyli jak nie zwariować z własnymi dziećmi
Ewa - 2008-10-23, 19:44 Temat postu: chwile kryzysu czyli jak nie zwariować z własnymi dziećmi Rozwalona... 6-latek mnie przerasta Psychologa poproszę, bo już nie mam pomysłów, nie wiem jak reagować, nie wiem co mówić. Mam cholerną ochotę "przytrzeć mu nosa" na tyle, aby załapał, że pewnych granic nie można przekraczać, ale jednocześnie nie chciałabym mu zrobić krzywdy...
Zdanie sprzed kilku dni "mama jest wredna" było bardzo delikatne. Dziś doczekałam się słów "chciałbym abyś umarła"
Ja już nie mogę... Powiedziałam, że jeżeli sobie życzy mogę mu załatwić rodzinę zastępczą, ale umierać nie zamierzam, bo Nati potrzebuje mamy. Jakoś nie zrobiło na nim wrażenia. Jak jest zły wali co mu ślina na język przyniesie. Ile można wytrzymać...
Mala_Mi - 2008-10-23, 20:30
| Ewa napisał/a: | | Zdanie sprzed kilku dni "mama jest wredna" było bardzo delikatne. Dziś doczekałam się słów "chciałbym abyś umarła" | Ewo, on w ten sposób manifestuje to, że nie zgadza się z ograniczeniami, które mu nakładasz.
Robi to w ten sposób, bo nie umie inaczej, a nawet jeśli na spokojnie umiałby, to w chwili wzburzenia (trudnej na pewno dla niego samego), nie pamięta o tym.
Wiem, że to bardzo trudne, ale staraj się nie brać jego słów do siebie. Raczej pomagać mu w tych chwilach, tłumaczyć jego słowa, opisując emocje, które nim targają.
Przychodzi mi do głowy coś takiego "Mama jest wredna" - "Rozumiem, że nie zgadzasz się z tym, czego od ciebie wymagam/o co cię proszę/czego ci zakazałam... itp."
"Chciałbym, żebyś umarła" - "o rety, musisz być bardzo wściekły, rozzłoszczony tym, że stawiam ci takie wymagania, na co konkretnie się nie zgadzasz, jak chciałbyś rozwiązać ten problem.... i tak dalej".
Wiem, że to jest bardzo trudne, ale on jest tylko sześciolatkiem, na dodatek w bardzo trudnym dla siebie okresie życia (pierwsze miesiące w zerówce).
Dzieci nie umieją nazwać swoich emocji, dopóki ich tego nie nauczymy.
Wiem, że to trudne nazywać emocje naszych dzieci i opisywać im, co się z nimi dzieje, kiedy sami czujemy się wściekli, dotknięci do żywego itd., ale to najlepsza droga (przynajmniej ja nie znalazłam lepszej), bo daje nadzieję na to, że kiedyś zaprocentuje.
Polecam książki autorstwa Maslisch i Faber (albo podobnie, piszę z pamięci), pomagają zrozumieć co tak naprawdę mają na myśli nasze dzieci, kiedy mówią podobne słowa.
Trzymaj się, Ewo. Wierzę, że wszystko się ułoży.
[ Dodano: 2008-10-23, 21:33 ]
Tutaj książki, o których wspominałam
hxxp://www.mediarodzina.com.pl/ksiazka/21/faber-mazlish-jak-mowic-zeby-dzieci-nas-sluchaly-jak-sluchac-zeby-dzieci-do-nas-mowily.html
Znam i polecam "Wyzwoleni rodzice, wyzwolone dzieci", "Rodzeństwo bez rywalizacji", wiem, że równie dobre jest "Jak mówić, żeby dzieci nas słuchały"
[ Dodano: 2008-10-23, 21:48 ]
jeszcze jedna uwaga, żeby nie było, że tylko dzieci mają prawo do przeżywania i wyrażania emocji, a rodzice są tylko po to, żeby je tego uczyć.
Możesz już na spokojnie po opanowaniu sytuacji powiedzieć mu, że słowa, których użył są bardzo poważne i sprawiło Ci wielką przykrość słuchanie czegoś takiego, proponując inne sformułowania na wyrażenie tych samych emocji i odwoływanie się do konkretnych spraw.
A to zależnie od tego, czego sytuacja dotyczyła - "Boli mnie, kiedy nie mogę zdecydować o .......", "chciałbym, żebyś wysłuchała mnie, kiedy opowiadam o.............", "strasznie mi trudno tak szybko się przygotować/sprzątnąć itp."
Piszę tak co mi przyjdzie do głowy, Ty sama wiesz najlepiej, jakie słowa pasowałyby do Twojego syna.
Trzymam kciuki
Ale zrobiłam OT
alcia - 2008-10-23, 21:08
Ewa, wyobrażam sobie jak się czujesz, mnie też by to bardzo bolało. Ale... podoba mi się to, co napisała Mala_Mi. Na pewno to trudne do realizacji, kiedy nerwy królują, ale warto próbować. Trzymam za Ciebie kciuki.
| kamma napisał/a: | | Jak pierwszy raz wygarnęłaś, to może dłużej podziała... Dobrze zrobiłaś, przynajmniej może dotarło, że to poważna sprawa. |
A tam dotarło Przeceniasz go
A co do wygarniania, nie jestem typem czekającym aż się nazbiera nie wiadomo ile, na bieżąco mówię co myślę, ale nie zdaje to egzaminu. Muszę wpaść w dziką furię, by go coś wogóle tknęło.
ewatara - 2008-10-23, 21:18
| Mala_Mi napisał/a: | Ewa napisał/a:
Zdanie sprzed kilku dni "mama jest wredna" było bardzo delikatne. Dziś doczekałam się słów "chciałbym abyś umarła"
Ewo, on w ten sposób manifestuje to, że nie zgadza się z ograniczeniami, które mu nakładasz. | może byc tak, a może chodzi o coś zupełnie innego? zastanów się czy takie sytuacje sa tylko wtedy kiedy on ma wykonać jakiś swój obowiązek czy również w innych sytuacjach? Ja bym pomyślała o tym, żeby zostawić go w takiej sytuacji w pokoju na jakiś czas bez możliwości wychodzenia (chyba, że do wc), będzie mógł wyjść jak sobie wszystko przemysli, przeprosi Cię i będzie gotowy porozmawiać o tym co zrobił/powiedział na spokojnie. Myslę, że mówienie o swoich uczuciach zaraz po takich słowach, może niewiele dać, a wręcz może byc jeszcze złośliwy i powie, że np. cieszy się, że Cię zranił, (po prostu będzie potrzebował czasu na to, żeby ochłonąć i zrozumieć-tego potrzebuje dorosły, a tym bardziej maluch ), a po jakimś czasie -kilku, kilkunastu czasem więcej minutach może zrozumie, że Cię naprawde zranił. Chociaż wiem, że takie coś nie zawsze jest mozliwe (np. jak spieszycie sie do przedszkola itp), ale warto próbować.
No i spróbuj z nim porozmawiać czy chodzi o obowiązki czy może jednak o coś innego, czasem powód jest głebszy, a zapalnik może byc malutki Powodzenia
Ewa - 2008-10-23, 21:44
ewatara, zazwyczaj robię tak jak piszesz - idzie do swojego pokoju przemyśleć (oczywiście po drodze wykrzykuje ciekawe teksty pod moim adresem). Dziś po tym swoim tekście poszedł po prostu spać, bo to już było na wieczór.
| ewatara napisał/a: | | zastanów się czy takie sytuacje sa tylko wtedy kiedy on ma wykonać jakiś swój obowiązek czy również w innych sytuacjach? | Rzuca tekstami nie wtedy kiedy ma coś zrobić, tylko wtedy kiedy spotykają go konsekwencje. Dziś gdy jedli kolację przyszła do mnie sąsiadka z polisą ubezpieczeniową. Zapłaciłam jej i chwilę rozmawiałyśmy, a oni nieźle wariowali zamiast jeść. Później prosiłam go kilkakrotnie, aby się umył. Bezskutecznie, bo przecież jest gość, więc nie trzeba słuchać. Gdy sąsiadka wyszła, a ja stanęłam już nad nim, to łaskawie zaczął się rozbierać. Powiedziałam, że jest już późno, a on dopiero teraz bierze się do mycia, więc dziś nie będzie czytania na dobranoc, bo nie ma już na to czasu. Wystarczyło, aby usłyszeć życzenie śmierci. Za każdym razem gdy spotykają go konsekwencje za własne decyzje i zachowanie (to co zrobił lub czego nie zrobił) oskarża o to mnie, wydziera się, tupie, pyskuje, rzuca tekstami bez zastanowienia. Jak wiem, że jest zły, że ciężko mu się pogodzić z niemiłymi konsekwencjami, ale on nie wyciąga z nich wniosków. Nie zauważa, że sam przyczynił się do tych konsekwencji. Winna jestem ja. I niestety nic się nie zmienia, bo on nie musi zastanowić się nad tym co przyniesie jego zachowanie, po prostu zawsze winna będę ja, więc po co się starać.
majaja - 2008-10-23, 21:54
A myśmy - jako pokolenie - za takie zachowanie w najlepszym wypadku dostalibyśmy w twarz, efektem zero zaufania, ale święty spokój był....
ewatara - 2008-10-23, 22:23
Ewa to masz trudny orzech do zgryzienia, przykro mi to na pewno baaardzo trudne. Może zastanów sie nad jakimiś karami na dłuższa metę tzn. trwającymi do natepnego dnia np jak będziesz tak sie zachowywał to jutro nie bedziesz mógł ... (cos co uwielbia robić), może to po jakims czasie (bo pewnie nie od razu) poskutkuje? ja nie jestem zwolennikiem kar, ale czasami sa one niestety niezbedne kobieta kiedy wychowuje sama dzieci- szczególnie chłopców ma o wiele trudniejsza sytuacje, czasem w domu wystarczy, że jest ojciec i samo "to" juz działa (może po prostu strach czy respekt?), ale tak jest. Znam nie jedną rodzinę, gdzie matka jest i była wspaniała, kochajaca, ale sama i chłopcy (najczęściej) zaczęli pozwalac sobie na "dużo za dużo", często nie byli karani, albo olewali sobie te kary (nastolatki), myslę, że Twój syn jest w tym wieku kiedy jeszcze wiele można, tylko konsewencją, jak w końcu nie pozwolisz mu na kilka ulubionych rzeczy i bedzie siedział w pokoju i myslał, myslał, myslał, to może dojdzie do niego, że "to - tzn. takie zachowanie się nie opłaca"? pewnie jeszcze nie jedna trudna rozmowa Was czeka, ale myślę, że się uda. Może usiądź z nim pewnego dnia, nie po kłótni, ani ciężkich słowach tylko tak po prostu i owiedz mu, że go kochasz ale musicie zmienic niektóre zasady dla Waszego dobra i że teraz np. jeśli on znów sie tak zachowa będzie ponosił większe konsekwencje, tym bardziej, że jego zachowanie jest przykładem dla młodszego braciszka? A Nataniela nagradzaj częściej jak jest grzeczny i mów o tym, że to własnie za to, i może to też zadziała na Gabriela Nie wiem tak mi przyszło o głowy powinien za jakis czas dojśc do wniosku: "kurcze opłaca się być grzecznym, a niegrzecznym nie". Wiem, że łatwo się pisze, a trudniej to wszystko wychodzi w życiu i w praktyce.
adriane - 2008-10-23, 22:47
Ja się zgadzam z Małą_Mi. To nie słowa są ważne, tylko emocje jakie wyrażają. Jeżeli te emocje zostaną nazwane przez mamę, to łatwiej będzie o szczera rozmowę niż jak beda kary za jakieś tam odzywki.
Generalnie Ewa, ja mam identycznie z Emilem (zabije cię, wrzeszczy). Próbuję róznych metod ( nie reagować np., nie odzywać sie nie komentować, ale robić swoje, lub mówię np. a ja cie i tak kocham, rożnie...). Różni nas to, że te słowa na mnie nie robia aż takiego wrażenia, nie biorę tego do siebie i wiem, że to nie prawda, ze dziecko nienawidzi mamy. To sa skrajne emocje, bunt wyrażany w ten sposob.Oczywiście ja mu nie daje przyzwolenia na takie słowa, rozmawiamy potem o tym, ale to się czasem i tak pojawia. Jak dziecko ma odwagę wyrazić swoje uczucia (a to jest pewna forma, nie miła oczywiście), to myslę, że wkrotce nauczy się i innej formy, bardziej dla nas akceptowalnej, jak bedzie ciutke starsze. W końcu, to sa bardzo małe dzieci jeszcze. Gorzej by było jakby te uczucia Gabryś czy Emil tłumili w sobie, robili bez szemrania co chcemy, a knuli cos po cichu ze strachu i z nienawiścią np.
Malinetshka - 2008-10-23, 23:05
| adriane napisał/a: | | skrajne emocje, bunt |
Właśnie.., myślę, że tego jest wiele w dorastającym dziecku. W każdym z nas, tylko różnie się to objawia na różnym etapie życia.. I dlatego myślę, że dobrym rozwiązaniem mogłoby być stworzenie Gabrysiowi jakiejś możliwości "wyżycia się", dania upustu tym emocjom. Przychodzi mi na myśl "worek treningowy", w który może uderzać ile zechce albo stos zużytych gazet, które może w razie potrzeby podrzeć na strzępy (które posprząta jak się uspokoi).
Przepraszam, że się wtrącam, ale chcę się podzielić moimi odczuciami Ja się nie znam na praktycznej stronie wychowania (i chylę czoła przed wszystkimi rodzicami), ale jak czytam Twoją, Ewo, sytuację to pomysł ze zwiększeniem kar czy też wymiaru konsekwencji zaproponowany przez ewatarę nie wydaje mi się dobry... Przynajmniej nie w kwestii Gabrysia, nie na ten moment. Wydaje mi się, że on sobie po prostu z czymś nie radzi i w tak nielogiczny sposób rozładowuje tą bezradność, przy okazji raniąc Ciebie. Jesteś najbliższą mu osobą, więc tylko przy Tobie może być tak w pełni sobą. A jego "sobą" to na chwilę obecną burza emocjonalna, której sam nie umie opanować. Nie bez przyczyny mówi się, że "brudy pierze się w domu", bo to tam jesteśmy w stanie ujawnić swoje lęki i swoje ciemne strony, nie przed obcymi, nie w szkole, w pracy, wśród kolegów..
W zachowaniu Gabrysia raczej nie widzę logiki. Dlatego rozmowa o przyczynie i skutku jego działań wchodzi w grę wtedy, gdy jest wyciszony, a póki jest rozgoryczony.. najlepszym byłoby wyładowanie tych emocji w bezpieczny dla niego i otoczenia sposób. Takie mam myśli, być może nietrafione..
W każdym razie trzymam kciuki za polepszenie sytuacji.
Mala_Mi - 2008-10-24, 07:20
| ewatara napisał/a: | | Myslę, że mówienie o swoich uczuciach zaraz po takich słowach, może niewiele dać, a wręcz może byc jeszcze złośliwy i powie, że np. cieszy się, że Cię zranił, | ewatara, nie przeczytałaś dobrze, w chwili zdarzenia jest potrzeba nazywania JEGO uczuć i emocji i tłumaczenie ich na język zrozumiały dla niego, a jednocześnie nie raniący innych.
| Ewa napisał/a: | | Rzuca tekstami nie wtedy kiedy ma coś zrobić, tylko wtedy kiedy spotykają go konsekwencje. ... Za każdym razem gdy spotykają go konsekwencje za własne decyzje i zachowanie (to co zrobił lub czego nie zrobił) oskarża o to mnie, wydziera się, tupie, pyskuje, rzuca tekstami bez zastanowienia. Jak wiem, że jest zły, że ciężko mu się pogodzić z niemiłymi konsekwencjami, ale on nie wyciąga z nich wniosków. Nie zauważa, że sam przyczynił się do tych konsekwencji. Winna jestem ja. I niestety nic się nie zmienia, bo on nie musi zastanowić się nad tym co przyniesie jego zachowanie, po prostu zawsze winna będę ja, więc po co się starać. | To, co napisałaś, wg mnie potwierdza to, że jest to bunt przeciwko granicom, jakie mu wyznaczasz i to jest jego prawo, bada granice, próbuje wywalczyć dla siebie więcej (np. brak konsekwencji za swoje zachowanie). Ale prawem, a nawet obowiązkiem rodzica jest stawianie mu granic, co właśnie robisz. Czasem jest to bardzo trudne, ale bardzo potrzebne i to najbardziej potrzebne właśnie dziecku.
| adriane napisał/a: | | Gorzej by było jakby te uczucia Gabryś czy Emil tłumili w sobie, robili bez szemrania co chcemy, a knuli cos po cichu ze strachu i z nienawiścią np. |
| Malinetshka napisał/a: | | Jesteś najbliższą mu osobą, więc tylko przy Tobie może być tak w pełni sobą. A jego "sobą" to na chwilę obecną burza emocjonalna, której sam nie umie opanować. Nie bez przyczyny mówi się, że "brudy pierze się w domu", bo to tam jesteśmy w stanie ujawnić swoje lęki i swoje ciemne strony, nie przed obcymi, nie w szkole, w pracy, wśród kolegów.. |
Nic dodać nic ująć. I chociaż sytuacja jest bardzo trudna, możesz cieszyć się z tego, że wyraża swoje emocje, bo jesteś osobą, której bezgranicznie ufa.
A w kwestii kar, karanie wg mnie nie pomoże, bo nawet jeśli odniesie doraźny skutek, odbije się w późniejszym okresie życia. Normalne natomiast będzie ponoszenie naturalnych konsekwencji jego działania. Nie zdążył czegoś zrobić, nie ma czasu np. na wieczorne czytanie, czyli dokładnie to, co robisz.
kofi - 2008-10-24, 07:29
Ewa oj, podziwiam Twój spokój i konsekwencję. Nie wiem, czy nie zareagowałabym jakoś histerycznie później tego żałując.
Wydaje mi się, ze Gabryś jest już na tyle duży i mądry, żeby uświadomić mu jaka wagę mają słowa. Nie sądzę, żeby uważał, że ma wredną mamę, albo chciał żeby umarła. Chyba trzeba mu powiedzieć, że to bardzo Cię boli, chociaż przeciez rozumiesz, że chce Ci wtedy powiedzieć, że po prostu bardzo mu przykro/smutno/chce robić coś innego.
daria strasznie szybko ten test zrobiłaś, może dzidź nie chce się jeszcze ujawnić.
Ja też jestem dziś nie w sosie. Brrr, niech się skończy ten tydzień.
Ewa - 2008-10-24, 07:44
| kofi napisał/a: | | Ewa oj, podziwiam Twój spokój i konsekwencję | Ha, konsekwentna to ja raczej jestem, ale spokojna.... co to to niestety nie. Bardzo bym chciała umieć zachować spokój i opanowanie, ale ja jestem straszny nerwus
Ewa - 2008-10-24, 15:17
| rosa napisał/a: | | Ewa a może on ma problemy z kolegami w szkole? może ktoś mu dokucza i on potem odreagowuje? | Z kolegami nie ma, raczej z koleżankami. To koleżanki mu dokuczają, akurat w temacie, którego się spodziewałam, choć dziwię się, że to akurat dziewczynkom bardziej "coś" przeszkadza, a koledzy nie zwracają uwagi. Mówi mi jednak o tym wprost, rozmawiamy, podpowiadam mu jak może zareagować i (może niepedagogicznie ) jak "odgryźć się", żeby było grzecznie, acz dobitnie. Myślę, że tego nie odreagowuje jakoś dodatkowo, raczej nie cierpi ograniczeń. Poza tym nie radzi sobie z emocjami, bo nie ma go kto tego nauczyć. Niestety mnie też nie nauczono i do tej pory sobie z nimi nie radzę, więc jestem cholernie kiepskim wzorem
Biechna, dzięki za priva, dobrze móc spojrzeć w drugiej strony.
ewatara - 2008-10-24, 20:33
| Mala_Mi napisał/a: | ewatara napisał/a:
Myslę, że mówienie o swoich uczuciach zaraz po takich słowach, może niewiele dać, a wręcz może byc jeszcze złośliwy i powie, że np. cieszy się, że Cię zranił,
ewatara, nie przeczytałaś dobrze, w chwili zdarzenia jest potrzeba nazywania JEGO uczuć i emocji i tłumaczenie ich na język zrozumiały dla niego, a jednocześnie nie raniący innych. | myślę, że dobrze zrozumiałam, mówic warto jak najbardziej o uczuciach itd, chodzi mi tylko o to co napisałam wczesniej, że to po prostu zaraz po takiej "akcji" może niewiele dać, a po uspokojeniu znacznie więcej (warto najpierw ochłonąć), można wspomnieć o tym, że własnie mnie zraniłeś, skrzywdziłes, powiedziałeś coś co mnie boli, ale w takiej chwili do czlowieka mało co po prostu dociera tym bardziej do tak młodziutkiej osoby.
| Mala_Mi napisał/a: | | A w kwestii kar, karanie wg mnie nie pomoże, bo nawet jeśli odniesie doraźny skutek, odbije się w późniejszym okresie życia. | nie no bez przesady, taka kara o której wpomniałam czyli odebranie jednorazowo jakiejś przyjemności, skoro rozmowy nie daju skutku, nie są żadną krzywdą dla dziecka, przecież nie piszę tu o biciu, klęczeniu na grochu ani innych takich, które mogłyby faktycznie odbić się na jego psychice. Chodzi o konsekwencje i tyle. W Anglii jest mnóstwo dzieciaków, które były wychowywane bez konsekwencji, kar itp i widac jak im to na złe wyszło,- jeden z największych na świecie współczynników dzieci i młodzieży zażywających narkotyki, pijących alkohol, małoletnich matek itd. Jak sama wspomniałam nie jestem zwolennikiem kar, sama wolę ich unikać, ale są sytuacje kiedy nic innego nie pomaga i taka kara może czasem podziałać, a na pewno nie odbije się żadnemu dziecku na psychice. Niestety czasem same rozmowy nie dają skutku i jesli to tak zostawimy to niestety potrafi sie to potem odbić nie tylko na rodzicach, ale i na dziecku, duzo by pisać, może nie jasno się wyrażam, a może po prostu jedni są zwolennikami tylko jednej metody (rozmowa), inni różnych, ale co w razie tego jesli ta rozmowa nie poskutkuje, nic więcej nie robić? Tak jak wspomniałam znam wiele takich rodzin, gdzie dzieci zaczęły wchodzic rodzicom na głowę, szczególnie kiedy matka sama wychowuje dziecko i rozmów było wiele, nic poza tym ( w sensie dalszych konsekwencji) dzisiaj sa to często osoby uzależniowe, młodzi przestępcy itd a ich matkami są bardzo często pożądne kobiety tylko po prostu nie poradziły sobie wcześniej, a potem jak ich synowie mieli kilkanaście lat, nie było praktycznie szans na zmiany i tak jest do dziś. Mam nadzieję, że nikt teraz nie będzie żle interpretowal tego co napisałam, nie piszę że tak będzie w tym przypadku. Chciałam bardziej to zobrazować. choć nie wiem czy mi się to udało
DagaM - 2008-10-25, 06:02
ewatara, doskonale rozumiem to co napisałaś, zwłaszcza w kwestii kar - po prostu trzeba podejmować pewne czynności, które są skutkiem złego zachowania dziecka, żeby pokazać mu, że jest efekt jego działania, w przypadku złego zachowania - złe konsekwencje i nie chodzi tu o bicie. A w przypadku dobrego zachowania - dobre konsekwencje
Uważam, że jest to forma przygotowania dziecka do życia dorosłego, do życia w społeczeństwie. Gdyby tak każdy robił co uważał, (np. mam dzisiaj zły dzień to kopnę komputer firmowy), byłoby ciężko. I tak samo dziecko, powinno zrozumieć, że są pewne zasady i już. Inna sprawa, że dzieci nie radzą sobie z emocjami, więc na pewno rozmowa jest jak najbardziej wskazana. Jednak nie chcę sie wymądrzać, bo jeszcze wszystko przede mną
[ Dodano: 2008-10-25, 07:08 ]
Co do tematu wątku - dzisiaj , moi rodzice, po 2 tygodniach pobytu u mnie, pojechali do siebie - czuję sie niewzruszona, ani się cieszę, ani mi smutno...jest ok, life goes on
puszczyk - 2008-10-25, 06:51
Ewa, cztałaś książki polecane przez Malą_Mi? Są rewelacyjne. Nie jestem na tyle konsekwentna żeby stosować te zasady na co dzień, ale jak pojawia się problem, to wracam do lektury i najczęściej udaje się go rozwiązać.
Mala_Mi - 2008-10-25, 08:05
| ewatara napisał/a: | | myślę, że dobrze zrozumiałam, mówic warto jak najbardziej o uczuciach itd, chodzi mi tylko o to co napisałam wczesniej, że to po prostu zaraz po takiej "akcji" może niewiele dać, a po uspokojeniu znacznie więcej (warto najpierw ochłonąć), można wspomnieć o tym, że własnie mnie zraniłeś, skrzywdziłes, powiedziałeś coś co mnie boli, ale w takiej chwili do czlowieka mało co po prostu dociera tym bardziej do tak młodziutkiej osoby. |
Jednak nie do końca rozumiesz, o co mi chodzi, bo jeśli piszesz o tym, że "mnie zraniłeś, skrzywdziłeś, powiedziałeś coś, co mnie boli" to są Twoje uczucia, a nie uczucia i emocje dziecka.
A kary, cóż, każdy decyduje sam, jak wychowuje swoje dziecko.
Ja jestem zdania, że metoda naturalnych konsekwencji jest dużo lepsza od kar, często też dużo bardziej dotkliwa, a uczy brania odpowiedzialności za swoje czyny.
Jagula - 2008-10-25, 09:41
temat gorący ...na topie...wczoraj byłam bardzo bliska kilka razy zamordować własne dziecko ja już nie wiem co robić- on nam rozkazuje i robi sceny! Czuję sie paskudneii z tego powodu...na koniec mu obiecałam,że jak się nie będziemy dogadywać w kwestiach jego zachowania to go chyba zacznę lać bo nie mam juz sił na wieczne dyskusje...
czy wasze dzieci mogą GADAĆ od przebudzenia się do zaśnięcia bez zamykania buzi?Bez przerwy???I zadawać po dwadzieścia razy to samo pytanie???
Ja chyba się nie nadaję na matkę....
Ewa - 2008-10-25, 09:51
| puszczyk napisał/a: | | Ewa, cztałaś książki polecane przez Malą_Mi? | Czytałam kiedyś "Wyzwoleni rodzice, wyzwolone dzieci" i "Jak mówić, żeby dzieci nas słuchały..." Tyle, że czytałam dawno i powinnam zrobić powtórkę, szczególnie tej drugiej, ale jakoś się zebrać nie mogę
DagaM - 2008-10-25, 10:03
Jagula, może potrzebujesz trochę odpocząć od własnego dziecka, do tego wyspać się, a pokłady cierpliwości zwiększą się (przepraszam, ale śmiać mi się chciało, jak przeczytałam, to co napisałaś, po prostu masz kontaktowe dziecko )
frjals - 2008-10-25, 10:26
| Ewa napisał/a: | | "Jak mówić, żeby dzieci nas słuchały..." Tyle, że czytałam dawno i powinnam zrobić powtórkę, |
tak, tą książkę warto mieć w domu i od czasu do czasu po nią sięgać. U nas w najbliższej poradni pedagogiczno - psychologicznej były takie kursy "szkoła dla rodziców" (darmowe), które bazowały na tej książce, chyba z 10 spotkań raz w tygodniu. Fajne to było, co prawda mi to by sie przydało ciągle na to chodzić, bo potem zapominałam co się robiło . Może rozejrzyj sie u siebie czy są takie możliwości, samo spotkanie z innymi rodzicami daje poczucie wsparcia i można na bierząco rozwiązywać problemy.
Ja dziś wychodzę z kaca, więc jest całkiem nieźle...
Ewa - 2008-10-25, 12:27
| frjals napisał/a: | | Może rozejrzyj sie u siebie czy są takie możliwości, | Owszem, u nas poradnia też organizuje spotkania dla rodziców. Tylko ja nie mam możliwości na to chodzić. Gabryś zostanie sam w domu, Nati jeszcze nie.
frjals - 2008-10-25, 13:35
| Ewa napisał/a: | | Tylko ja nie mam możliwości na to chodzić |
no wiem... pewnie nie mają w poradni jakiegoś miejsca żeby dziecko się mogło pobawić? u nas też nie można było przychodzić z dzieckiem
Lily - 2008-10-25, 14:49
| frjals napisał/a: | u nas też nie można było przychodzić z dzieckiem | no to głupio zorganizowane
ań - 2008-10-25, 15:05
| DagaM napisał/a: | Jagula, może potrzebujesz trochę odpocząć od własnego dziecka, do tego wyspać się, a pokłady cierpliwości zwiększą się (przepraszam, ale śmiać mi się chciało, jak przeczytałam, to co napisałaś, po prostu masz kontaktowe dziecko ) | Daga, poczekaj jeszcze trochę a zrozumiesz
Jagula wiem bardzo dobrze o czym piszesz bo mam czasami to samo. Generalnie mam chwilami ochote olać to wszystko i nie zwracać uwagi na Jej wybryki, żeby się nie denerwować ale to by nic nie zmieniło (poza większym chyba spokojem u mnie ) a mogło by tylko się pogorszyć chyba...Ma co dzień staram się ostatnio bardziej do tego zdystansować i ćwiczę cierpliwość wciąż i wciąż.
majaja - 2008-10-25, 15:28
| Jagula napisał/a: | | czy wasze dzieci mogą GADAĆ od przebudzenia się do zaśnięcia bez zamykania buzi?Bez przerwy???I zadawać po dwadzieścia razy to samo pytanie??? |
tak, pouczanie też jest na porządku dziennym, traktujemy na luzie, nietolerowane (z wyjątkiem chwil moim słabości są histerie), ale też raczej w miarę możliwości czasowych przeczekujemy.
[ Dodano: 2008-10-25, 17:22 ]
Aczkowiek po chwili refleksji wymuszonej dzisiejszym dniem muszę przyznać, że w przypadku Mirona gadanie dotkliwe nie jest, za to on niestety ma pomysły. Przydałaby mi się czasami drewutnia.
Jagula - 2008-10-25, 16:27
| majaja napisał/a: | | Przydałaby mi się czasami drewutnia. | no właśnie
Przechodzimy również reedukację odnośnie podstawowych zwrotów grzecznościowych bo cos się ostatnio panu prezesowi zapomina....
majaja - 2008-10-25, 16:42
Nasz Pan Prezes o zwrotach grześcionowych jeśli już zapomina to przez zwykłe roztrzepanie, albo dlatego że się obrazi, jak ostatnio na ortopedę....
Ania D. - 2008-10-25, 18:11
| Jagula napisał/a: | | czy wasze dzieci mogą GADAĆ od przebudzenia się do zaśnięcia bez zamykania buzi?Bez przerwy???I zadawać po dwadzieścia razy to samo pytanie??? |
Tak i do tego dochodzi śpiewanie. Ja już sie przyzwyczaiłam, chociaz jak jestem zmęczona i to samo pytanie pada po raz 21, to czasem mi się już nie chce. ale generalnie nie narzekam, jest dobrze.
bodi - 2008-10-25, 19:46
o, Jagoda też śpiewa przy każdej okazji, np siedząc na tronie
kamma - 2008-10-25, 20:15
| Ania D. napisał/a: | | Jagula napisał/a: | | czy wasze dzieci mogą GADAĆ od przebudzenia się do zaśnięcia bez zamykania buzi?Bez przerwy???I zadawać po dwadzieścia razy to samo pytanie??? |
Tak i do tego dochodzi śpiewanie. Ja już sie przyzwyczaiłam, chociaz jak jestem zmęczona i to samo pytanie pada po raz 21, to czasem mi się już nie chce. ale generalnie nie narzekam, jest dobrze. |
Takoż i u nas Najgorzej, że tradycyjne "A jak myślisz?" totalnie nie działa i powoduje bunt w stylu "To ja zadałam pytanie!"
Irmie zdarzają się również raniące teksty, ale (jeszcze?) nie takie, jak Gabrysiowe. Kiedyś powiedziała mi, że chciałaby, abym znikła. Porozmawiałam z nią, co wywołało nawet stosowną refleksję i szybko się wycofała, że "To miało być tylko na chwilę, jak na przykład pójdziesz do sklepu".
Ja również podpisuję się pod Małą Mi: w takich tekstach nie treść jest ważna, ale to, co próbują przekazać.
majaja - 2008-10-25, 21:05
| kamma napisał/a: | | Takoż i u nas Najgorzej, że tradycyjne "A jak myślisz?" totalnie nie działa i powoduje bunt w stylu "To ja zadałam pytanie!" | Mądra dziewczynka, mamusi nie uczyli, że to niegrzecznie odpowiadać pytaniem na pytanie?
Śpiewanie mi na dany moment nie przeszkadza, w czasie urlopu jak Mironowi płyta się zacięła i 20 razy dziennie leciała piosenka o tatusiu to miałam dość.
Humbak - 2008-10-25, 21:58
Ewo, to co napisała Mała Mi to jest dokładnie to co widziałam ostatnio w jednym z programów a'la niania:
Dziecko (9 letnie) krzyczało ciagle 'nienawidzę cię' 'idź sobie' 'pójdę sobie' 'odwal się' wolałabym żeby cię nie było' itd.
Okazało się że takie zachowania były zawsze buntem na stanowczość rodziców, konsekwencje jego zachowań itp. Były tak długo aż dziecko uzyskało co chciało i tak do następnego razu. Niania na to wprowadziła 4 zasady:
1. w momencie buntu nie popuszczanie - co się obiecało że będzie się dziać, dziać się musi - np ma iść spać bez bajki skoro tak wyszło, on został uprzedzony
2. na bunt nie wdawać się w jakiekolwiek sprzeczki i unikać konfrontacji z dzieckiem, nie przekomarzać itd. Można natomiast słuchać obelg i nazywać emocje które się za tym kryje 'rozumiem, że jesteś wściekły ale wiedziałeś co będzie/uprzedzałam' i koniec kropka
Niania wspominała że rolą rodziców jest wyciąganie nazw emocji z innych słów - zły, zmęczony, rozgoryczony, rozczarowany... bo tego należy nauczyć dziecko tak by w przyszłości wiedział co ma mówić zamiast 'nie lubię cię' - jeśli tego nie pokażemy w praktyce czyli na gorąco to się dziecko nie nauczy
3. dopiero gdy się uspokoi pójść i koniecznie omówić co się stało i wtedy dopiero opowiedzieć o swoich uczuciach 'byłeś rozczarowany, ale to nie była moja wina tylko twoja, a swoimi słowami sprawiłeś mi ból, było mi przykro.'
4. Pokazać dziecku co może zrobić by na przyszłość takiej sytuacji uniknąć (nawet gdy uważasz że gabryś wie, nie szkodzi) - 'musisz pamiętać o tym że jak to i to zrobisz to nie będzie bajki (ale mówisz tylko o tej sytuacji, nie całe kazanie), bo inaczej znów będziesz rozczarowany (tu znów nazwanie uczucia, nie słów jakie do ciebie mówił)
Mała Mi może iść do telewizji jako superniania
ewatara - 2008-10-25, 22:22
| Mala_Mi napisał/a: | | Jednak nie do końca rozumiesz, o co mi chodzi, bo jeśli piszesz o tym, że "mnie zraniłeś, skrzywdziłeś, powiedziałeś coś, co mnie boli" to są Twoje uczucia, a nie uczucia i emocje dziecka. | rozumiem, pisałam ogólnie, zawsze sie spiesze więc nie daję rady opisywac wszystkiego dokładnie, najchętniej bym napisała kilka razy węcej, ale juz i tak nie daję rady, ja nie wiem jak reszta sobie z tym radzi, robicie tyle rzeczy, macie pewnie jak nie wszystkie to większość wątków przeczytanych itd itd a u mnie ledwo się zaloguję to znów napis: "nie przeczytałeś 2500 postów" czy cos w tym rodzaju
| Mala_Mi napisał/a: | | A kary, cóż, każdy decyduje sam, jak wychowuje swoje dziecko. | jak najbardziej, ja tylko piszę o swoich sposrzeżeniach, doświadczeniach w pracy z dziećmi czy młodzieżą czy wiedzy jaką zdobyłam na studiach, obserwacjach za granicą gdzie jest zupełnie inny system wychowawczy i to co on przyniósł, jakie są jego efekty...
Wiadomo też, że każde dziecko to indywidualna jednostka, charakter, osobowość, na każdego dana metoda może inaczej podziałać.
Ale mam wrażenie, a może nawet i jestem tego pewna , że same rozmowy jednak często nie wystarczają, a dowód na to choćby taki, że są mandaty, poprawczaki, kary, więzienia itd, Sama bym chciała żeby rozmowa wystarczyla, ale niestety często zbyt często to za mało. Nie zawsze też winny jest rodzic czy jego wcześniejsze zachowania, choc niektórzy ludzie bardzą lubią zwalać całą winę na rodzinę, a tu dowodem może byc rodzeństwo wychowyane na tych samych zasadach przez tych samych rodziców, gdzie jedno z nich -dzieci- zachowuje sie bez zarzutu, a inne np wchozi na droge przestępczą...
Myslę, że najgorsze jest to, że na niektórych nie działa zupełnie nic
Mała mi:
"Ja jestem zdania, że metoda naturalnych konsekwencji jest dużo lepsza od kar, często też dużo bardziej dotkliwa, a uczy brania odpowiedzialności za swoje czyny"
Mała mi jesli możesz to rozwiń swoją myśl proszę chciałabym lepiej zrozumieć, jestem ciekawa... ja tu nie widzę za bardzo możliwości wielkich zmian, ale może coś mi po prostu nie przychodzi w tej chwili do głowy, a zgłębianie ludzkiej psychiki to jedno z moich uluionych zajęć i chętnie poznam Twój punkt widzenia.
Naturalna konsekwencja kojarzy mi się np tak: będziesz szybko i nie uważenie biegał to upadniesz... itp, a tu: bedziesz mówił brzydkie rzeczy swojej mamie- efekt: mam bedzie smutna, ---już jest smutna, już o tym rozmawia z synem- efekt taki sam jaki był, chyba że czas coś zmieni, pytanie tylko czy bez zmiany metody będzie zmiana na lepsze czy gorsze, ja bym sie bała, że na gorsze, tym bardziej że znam duzo takich przypadków,
Nie wiem może jestem przewrazliwoina, ale wiem też, że każdy dzień jest ważny, szczególnie kiedy wzystko obserwuje młodszy braciszek, który tez przez to uczy się na co mozna sobie pozwolić, a na co nie, gdzie są grnice itp. Ale tak jak pisałam wyżej, może o czyms nie pomyslałam, dlatego ciekawi mnie jak to widzisz Mała mi.
A ja sobie właśnie tę książkę, którą polecała chyba eurydice, również mi sie podoba.
te: "Wyzwoleni rodzice, wyzwolone dzieci" i "Jak mówić, żeby dzieci nas słuchały..." też są świetne i również muszę do nich wrócić.
[ Dodano: 2008-10-25, 23:36 ]
Ewa u też w PPP jest "Szkoła dla rodziców" są tez dodatkowe zajęcia dla rodziców i dzieci chyba w wielku przedszkolym. o ile się nie mylę jest to "wyspa szczęścia" czy coś takiego, popytaj może i u was są? Tam idzie się z dziećmi na zajęcia i można zadawac pytania dotyczące rozwoju dziecka. A w razie czago do PPP możesz iść konkretnie juz ze swoim problemem tylko wcześniej trzeba sie zapisać na rozmowę.
hezer - 2008-10-26, 18:57
| Mala_Mi napisał/a: | | Normalne natomiast będzie ponoszenie naturalnych konsekwencji jego działania. Nie zdążył czegoś zrobić, nie ma czasu np. na wieczorne czytanie, czyli dokładnie to, co robisz. |
Mam pytanko: jakie będą naturalne konsekwencje tego że popchnął czy uszczypnął młodszego brata lub że zabrał mu zabawkę?
Michał w takiej sytuacji idzie do swojego pokoju na kilka minut, a potem rozmawiamy o tym, że nie wolno krzywdzić słabszych, ale to nie działa i po kilku chwilach sytuacja się powtarza.
Ewa - 2008-10-26, 19:07
| hezer napisał/a: | | jakie będą naturalne konsekwencje tego że popchnął czy uszczypnął młodszego brata lub że zabrał mu zabawkę? | U nas jest godzina zabawy bez brata, w swoim pokoju. Jeżeli mimo to w tym samym dniu sytuacja się nie poprawia, jest zakaz wchodzenia do pokoju brata do końca dnia.
kamma - 2008-10-26, 19:24
| Ewa napisał/a: | | U nas jest godzina zabawy bez brata |
O tym samym pomyślałam.
Nawiasem, dzieci traktują jako "karę" to, co my im jako "karę" narzucamy, więc dodatkową zaletą takiego postępowania jest to, że winowajca będzie miał poczucie straty z powodu zakazu zabawy z bratem.
[ Dodano: 2008-10-26, 19:25 ]
| Ewa napisał/a: | | U nas jest godzina zabawy bez brata |
O tym samym pomyślałam.
Nawiasem, dzieci traktują jako "karę" to, co my im jako "karę" narzucamy, więc dodatkową zaletą takiego postępowania jest to, że winowajca będzie miał poczucie straty z powodu zakazu zabawy z bratem.
Flippi - 2008-10-27, 09:19
Dawno temu (kiedy Sylwia miała 4 lata) chodziłam do takiej "szkoły dla rodziców" i to było genialne. Zajęcia oparto właśnie na książce "Jak mówić..." Faber i Mazlisch, ale przerabialiśmy je w formie warsztatów, każdy miał okazję wystąpić w roli dziecka i przeżyć jego uczucia. Najważniejszym okazywało się odgadnięcie i nazwanie uczuć dziecka, a potem akceptacja ich. Jeśli tylko miałam siłę i ochotę na wykorzystanie konkretnych technik, sposobów postępowania, problemy udawało się rozwiązać.
Bardzo ważne było też przekonanie się, że inni rodzice mają podobne (albo i większe) problemy z wychowaniem dzieci. Że to moje nie jest dziwnym wybrykiem natury
Ewuniu, jeśli uda Ci się jakoś zorganizować opiekę dla Natiego, namawiam Cię na skorzystanie z takiej "szkoły". Ta moja była w poradni na Czajkowskiego, prowadziły ją świetne dziewczyny: Magda Cierpisz i Ela Ptak (ale po ponad 10 latach mają święte prawo już tam nie pracować).
Ha, poszukałam i wygląda na to, że w lipcu jeszcze tam były
hxxp://www.cmppp.edu.pl/node/13928/nil?filter0=1444
Polecam.
rosa - 2008-10-27, 12:03
wczoraj F miał taki dzień, że myślałam że oszalejemy wszyscy razem. on ma coś w stylu adhd chyba i chyba ja też to mam
hezer - 2008-10-27, 17:30
| Ewa napisał/a: | | hezer napisał/a: | | jakie będą naturalne konsekwencje tego że popchnął czy uszczypnął młodszego brata lub że zabrał mu zabawkę? | U nas jest godzina zabawy bez brata, w swoim pokoju. Jeżeli mimo to w tym samym dniu sytuacja się nie poprawia, jest zakaz wchodzenia do pokoju brata do końca dnia. |
Kłopot w tym, że Mały też jest wtedy poszkodowany, to on dobija się do brata i chce z nim być.
Mala_Mi - 2008-10-27, 17:46
hezer, nie wiem w jakim wieku masz dzieci.
Wieczorem, jak znajdę chwilę odpowiem dłużej, bo krótko się nie da.
Teraz tylko zasugeruję, by skupić się na tym dlaczego starszy (o ile starszy, w jakim wieku?) to robi.
Prawdopodobnie kieruje nim zazdrość. Jest zazdrosny o brata, został pozbawiony wyłączności. Ma prawo ją czuć, a naszym zadaniem jest nauczyć go tego jak ją okazywać, by nie robić krzywdy innym, pilnując się, by zaakceptować to jego uczucie.
hezer - 2008-10-27, 19:59
Starszy syn ma 4 a młodszy 2 lata:)
majaja - 2008-10-27, 23:20
JA czasami mam wrażenie, że udzieci w tym wieku niespecjelnie jest jeszcze empatia rozwinięta, a czasami zwczajnie brakuje im wyczucia, gdzie przyjacielskie poszturchiwanie się kończy. Jak Miron dziś ze świętym przekonaniem tłumaczył że on ją (Rudą) kocha (i dlatego brutalnie ściaga z sofy) to mnie zwyczajnie rozwalił, i co takiemu zrobić.
orenda - 2008-10-28, 08:41
Wczoraj moje królewny (a zwłaszcza ta większa) dały mi popalić a ja im też się odpłaciłam . Jak ja bym chciała być lepszą mamą. Wychodziłam, próbowałam liczyć, ale nic nie pomagało. W końcu się rozpłakałam i puściło, później przyszedł Pio a ja pojechałam do gina na kontrolę.
Do teraz mam kaca moralnego. Zakładam sobie wiele rzeczy odnośnie postępowania wobec nich, ale jak wchodzi we mnie wkurw, to wszystko bierze w łeb. Jak ja nie lubię siebie za te krzyki Macie jakąś złotą radę?
alcia - 2008-10-28, 09:36
orenda, u mnie jest tak samo. Tym bardziej ostatnio, miałam tyle napięc osobistych, że chodziłam jak bomba zegarowa. Nawet na Lenę ostatnio krzyknęłam, pierwszy raz
Moja złota rada: życie w harmonijnym związku małżeńskim, wypoczynek (nie można dopuszczać do niewyspania) i dbałość o siebie (raz na jakiś czas odpoczynek od obowiązków domowych - kino, teatr, kawiarnia, bar, dyskoteka, wycieczka bez dzieci - co kto lubi).
Jakie to proste, nie? W takich warunkach jestem cudowną mamą.
Humbak - 2008-10-28, 14:20
alciu, nie załamuj... to ja nie mam szans na bycie dobrą mamą... żadne nie wchodzi w grę...
Ja rzadko krzyczę, raczej chodzę wściekła i wtedy to starsze mnie unika... Ale dziś dałam klapsa Kubie za bicie... bez sensu nie? i powiedziałam że bić nie wolno...
eh... a ponoć kocham dzieci...
rosa - 2008-10-28, 15:00
humbak spoko, w kategorii na najgorszą matkę nie masz szans. jakbyś zobaczyła mnie czasem w akcji, to byś chyba zeszła.
fakt że moje chłopy są dużo większe, ale wnerwiają mnie codziennie baaardzo
Ewa - 2008-10-28, 16:36
| alcia napisał/a: | | Moja złota rada: życie w harmonijnym związku małżeńskim, wypoczynek (nie można dopuszczać do niewyspania) i dbałość o siebie (raz na jakiś czas odpoczynek od obowiązków domowych - kino, teatr, kawiarnia, bar, dyskoteka, wycieczka bez dzieci - co kto lubi). | Ha, rezygnuję z bycia mamą....
Mala_Mi - 2008-10-28, 19:17
Sama nie wiem, od czego zacząć, bo zrobiło się kilka wątków.
Dziewczyny, nie uważacie, że nie trzeba być cudowną, najlepszą, idealną mamą, tylko wystarczająco dobrą? Wiem, że to slogan, ale wg mnie bardzo dobrze oddaje istotę rzeczy.
Wszyscy jesteśmy normalnymi ludźmi, z własną historią życia, własnymi doświadczeniami, emocjami. Mamy prawo wkurzać się, złościć, smucić, mamy prawo przeżywać różne emocje. Tyle tylko, że dobrze jest nauczyć się rozpoznawać to, co przeżywamy - swoje uczucia i emocje i wyrażać je w taki sposób, żeby nie krzywdzić innych. To samo odnosi się do naszych dzieci, możemy nauczyć je tego. Wierzę w to, że jeśli się chce, można to zrobić.
I żeby nie było, ja też cały czas się tego uczę, wiele razy zdarza mi się wściec się o byle co, wrzeszczeć (a potrafię nieźle), czasem moje dzieci zachowują się wtedy dużo mądrzej ode mnie, już nie raz Jaguś zaskoczyła mnie w takich chwilach tekstem w stylu "mama, a jak już przestaniesz się złościć, to......". Cieszę się wtedy, że potrafi czasem nie brać tego do siebie, zauważyć, że to moja złość.
Bardzo mi się podobało coś, co przeczytałam w książce "kochaj siebie, a nieważne z kim się zwiążesz", nie mam jej pod ręką, więc podaję to, co zapamiętałam - jeśli życie traktować jako szkołę, którą każdy z nas przechodzi, to życie w stałym związku, w rodzinie jest elitarnym uniwersytetem. Bo nikt tak, jak nasi najbliżsi - mężowie/żony, dzieci - nie potrafi uruchomić programów z przeszłości, o których myśleliśmy, że udało nam się z nimi uporać (a często zmietliśmy to tylko pod dywan).
Cieszmy się więc, bo naprawdę jak nikt inny, mamy wiele okazji do przepracowania własnych problemów
A jeśli chodzi o sytuację między rodzeństwem. Wg mnie trzeba bardzo uważnie patrzeć na nasze dzieci, bo wiele z takich sytuacji jest tak naprawdę wołaniem o pomoc i karanie nie tylko nie pomoże, ale może nawet zaszkodzić.
Ważne jest przyznanie dziecku prawa do przeżywania "brzydkich", czyli ocenianych przez większość jako złe, emocji, np. złości, zazdrości, strachu itp., próba zrozumienia z czego one wynikają. A w dalszej kolejności próba nauczenia akceptowanego społecznie ich wyrażania.
Często samo pozwolenie dziecku na wypowiedzenie takich "złych" uczuć, wyzwala je z nich.
hezer, mamy dzieci w podobnym wieku, opowiem jedną z sytuacji, jaka nie tak dawno miała miejsce w naszym domu. Dziewczyny generalnie żyją zgodnie, wspierają się, lubią, ale mają też zupełnie normalne momenty sprzeczek, spięć. Po jednej z takich sprzeczek, kiedy Jagódka wyrwała coś Kalińci albo stało się coś równie "niesprawiedliwego", wzięłam Jagódkę (Kalinią zajął się wtedy tata) i porozmawiałyśmy chwilę.
Zaczęłam mówić do niej - pewnie jest ci ciężko, tęsknisz za czasami, kiedy miałam czas tylko dla ciebie, kiedy nie było z nami jeszcze Kalinki, a ona chlipiąc, potakiwała. Po chwili takiej rozmowy i przytulania, kiedy starałam się nie oceniać tego, co ona czuje, sama z siebie powiedziała "chciałabym, żeby Kalinki w ogóle nie było", zrozumiałam wtedy jak trudne (mimo pozornie łatwego zaakceptowania sytuacji) było dla niej pojawienie się siostry, to, że zabrała jej całą uwagę rodziców, że wtrąca się w jej zabawy, często psuje itd., byłam w stanie tylko przytulić ją i powiedzieć "Musi być ci czasem bardzo bardzo ciężko". Posiedziałyśmy chwilę, poprzytulałyśmy się, Jaguś pochlipała.
Zaraz po tej rozmowie byłam przygotowana na mozolne odbudowywanie więzi między siostrami, a okazało się, że to, że Jagódka mogła w bezpiecznych okolicznościach wyrazić swoje uczucia i nikt jej za to nie potępił, podziałało jak wyzwolenie. Niespełna pięć minut później Jaguś cała w skowronkach pobiegła do Kalinki, proponując jej wspólną zabawę i potem długo się razem świetnie bawiły.
Na co dzień ciężko jest tak reagować, bo nie ma czasu, bo górę biorą reakcje odruchowe, ale myślę, że warto nawet wtedy pamiętać, z czego bierze się większość "złych" zachowań naszych dzieci.
Oczywiście należy też egzekwować przestrzeganie zasad panujących w danym domu. U nas w domu na przykład obowiązuje zasada, że nikt nikogo nie bije, nie można obrażać innych, nikt nie wyrywa, jeśli ktoś chce coś od innej osoby, prosi o to itp. Zasad może być wiele, w każdym domu są pewnie nieco inaczej sformułowane, ważne by obowiązywały wszystkich. Tylko jeśli ktoś przestrzega zasad może funkcjonować w danej społeczności.
No to się powymądrzałam
Ale może komuś to pomoże
alcia - 2008-10-28, 20:08
| Humbak napisał/a: | | alciu, nie załamuj... |
no tak... może powinnam była jeszcze dorzucić zestaw:
Karolina - 2008-10-28, 21:54
A ja usłyszałam ostatnio, że Tymek jest taki (wredny i niegrzeczny) wyłąłcznie z mojego powodu. Może i racja
ań - 2008-10-28, 23:29
Mala_Mi, piszesz bardzo pomocne rzeczy! kurczę, świetna z Ciebie osoba!
k.leee - 2008-10-29, 00:03
| Mala_Mi napisał/a: |
No to się powymądrzałam | Wcale nie, kawał dobrej roboty! Dzięki
renka - 2008-10-29, 00:36
A ja tak naprawde to zupelnie nie wiem juz co mam zrobic. Tak naprawde moje dzieci juz od poczecia ksztaltowaly sie w nerwach i stresie i to po nich niestety zaczyna byc widac... Szczegolnie Ronja jest znerwicowana i dosyc pozamykana...
A jeszcze na dodatek wyladowuje swoj stres i napiecie na nich, bo nie mam zbytniej mozliwosci odreagowac tego gdzies indziej (w ogole "zlota rada" alci jest dla mnie taka abstrakcyjna i totalnie z jakiejs superowej bajki...)..
Ja czasami mam wrazenie, ze juz nie potrafie normalnie mowic, tylko ciagle krzycze lub mowie podniesionym glosem. No i to, ze zaczelam coraz czesciej przeklinac - przy dzieciach tez...
Mnie sie po takim nerwowym dniu chce zawsze wieczorem ryczec, patrze na corcie jak slodko spia, jakie sa bezbronne i zupelnie niewinne calej tej sytuacji i obiecuje sobie, ze bede lepsza matka, bardziej spokojna i cierpliwa przede wszystkim, a wystarczy kolejny ranek, kolejne jazdy dzieci i moje - i znow wszystkie postanowienia szlag trafia...
bodi - 2008-10-29, 02:45
renka, przykro mi się zrobiło jak przeczytałam Twojego posta... Musi Ci byc ciężko, staraj sie nie obwiniac siebie, bo to tylko dodatkowy stres i napięcie.
"złota rada alci" w moim odbiorze była właśnie celowym przerysowaniem podszytym sporą ironią. Wiadomo że mało kto ma takie idealne warunki (a jeśli nawet, to nie trwają one wiecznie), reszta z nas musi sobie niestety radzic z róznymi problemami, stresami, brakiem czasu, niewyspaniem, problemami w związkach, nie mówiąc już o chorobach i innych ciężkich wypadkach losowych
przesylam dużo ciepłych myśli :*
MalaMi, dziękuję za to co napisałaś Mądrze i ciepło. Niesamowite było dla mnie też przeczytanie od osoby, którą znam osobiście i lubię , jak działają mechanizmy o których dotąd czytałam w książkach (mazlich i faber, własnie do niej wróciłam, czy kiedys uda mi się namówic W zeby ją tez przeczytał?)
ja w chwilach kryzysu mowię J że zaraz się zezłoszczę, więc muszę wyjśc. Albo jeśli już mnie trafiło, pamiętam żeby przeprosic, i tez staram sięd ac sobie czas, chociaz chwilę, na wyjście z tej sytuacji.
Na mnie fatalnie działa poczucie uwięzienia, w jakiejs interakcji, sytuacji, więc wyjscie z pokoju nawet na minute potrafi zdziałac cuda.
rosa - 2008-10-29, 08:51
renka wcale ci się nie dziwię, że jesteś zmęczona i sfrustrowana. samemu zająć się dwoma maluchami to po prostu ciężka harówka. brak odpoczynku prowadzi do stresu. błędne koło. ale z każdym miesiącem będzie łatwiej, odliczaj czas kiedy wyślesz dziewczyny do przedszkola
Humbak - 2008-10-29, 08:59
Mała Mi piszesz rzeczy niezwykłe, ale czy mogę przyczepić do jednego fragmentu moje 'ale' z doświadczenia? | Mala_Mi napisał/a: | | Zaczęłam mówić do niej - pewnie jest ci ciężko, tęsknisz | to dobra rozmowa, ale ja już kiedyś kilka takich przerobiłam z Natalią zanim... spostrzegłam, że jej wmawiam pewne uczucia! To baardzo niedobre i niebezpieczne - trwało u nas długo bo myslałam że robię dobrze...
Dopiero dłuugo potem zorientowałam się że u Natalii pewne zachowania nie były przez nią rozumiane i kiedy mówiłam 'czujesz się zazdrosna' ona kiwała głową że tak, bo to zwalniało ją z napięcia, ale była za malutka by się zastanowić i powiedzieć 'nie tu chodzi o to że...'
Do dziś uczę się nie zadawać głupich pytań w stylu 'jak się czujesz' ale bardzo często zauważyłam że to sposób ich zadawania jest sukcesem do tego czy uda mi się dotrzeć do sedna czy nie - np pytam 'czy to zrobiłaś dlatego że byłaś zazdrosna czy chodziło o coś innego?' i dopiero wtedy natalia była zmuszona do zastanowienia się... do dziś mi czasem mówi w rozmowie 'mamo ale nie o to chodzi'...
warto pytać przede wszystkim, mniej mówić że rozumiemy sugerując uczucia... tak myślę bo tak było u nas, zapewne to nie jest złota zasada ale u nas działa
maga - 2008-10-29, 09:08
Mala_Mi , jesteś skarbnicą wiedzy Super są te Twoje posty. Mam pytanie do Ciebie odnośnie obgryzania paznokci u niespełna 3-letniej córeczki mojej kumpeli. Jej mama zdaje sobie sprawę, że dziecko w ten sposób rozładowuje napięcie, ale nie ma pojęcia, ja sobie z tym problemem poradzić. Dziecko podświadomie reaguje na niezbyt fajną relację między mamą a tatą. Co zrobić, żeby dziecko rozładowywało się w inny sposób? Wiadomo - unikać sytuacji stresowych, ale w tym momencie jest to w ich przypadku niemalże niemożliwe....
ań - 2008-10-29, 10:54
ja dziś miałam poranek z d... Jagoda jest typem, który dba bardzo o swój wygląd, od dawna sama się ubiera i sama wybiera sobie ubrania. Jako księżniczka preferuje sukienki oczywiście. Niestety co jakiś czas dobiera ubrania nieadekwatnie do pogody i każda moja sugestia żeby ubrać coś innego, bądź coś jeszcze do tego spotyka się z MEGA BUNTEM. Dziś zaczęła pełną paszczą ryczeć, i żadne moje słowa o tym, że przecież ma śliczną bluzko-sukieneczkę i dobrze to wygląda do spodenek + argument o pogodzie deszczowej i wilgotnej dziś u nas + to, ze jutro podobno ma być słońce i wtedy ubierze jakąś sukienkę jedynie -> nic nie działało. Po kilku minutach Jej darcia się do mnie i ryczenia sama wybuchłam i wydarłam się na Nią
kurczę, rozumiem Jej potrzebę dziecięcego lansu, ale sama wkurzam się, że robi aferę o głupie ubrania bo u mnie oczywiście najważniejsze jest by było Jej ciepło, by się nie przeziębiła itd chyba rzeczywiście muszę wybierać z Nią wieczorem co ubierze na następny dzień, może unikniemy wtedy rannych atrakcji, zwłaszcza, że rano jestem zwykle ledwo przytomna a na głowie mam domagających sie natychmiast mojej uwagi Jagodę, Lwa i kota
Karolina - 2008-10-29, 11:22
Renko, nie dziwię Ci się, nam w dwoje jest często bardzo trudno z dwójką dzieci. Także jesteśmy skazani sami na siebie. Teraz jest nam o wiele łatwiej bo Tymek jest w przedszkolu. Nie wiem jakich masz znajomych, czy Ci pomagają? Je rady Alci zaczęłam realizowac dopiero w tym miesiącu. Pierwszy raz od stu lat wyszłam z domu po godzienie 17 tej. Czy nadal karmisz Fionkę wieczorami/w nocy? Boże tak strasznie musi Ci byc cieżko. Pociesz się, ze to tylko jeszcze rok, dziewczyny podrosną i będzie Ci łatwiej z nimi się dogadac.
Wiesz, nie ma sobie co obiecywac, patrząc na takie śpiące aniołki Kolejny ranek i kolejny stres i szlag trafia postanowienia, tu trzeba jakiegoś działania. Na mnie działa medytacja i spacery z dziemi. Jak siedze z nimi w domu to mam ochotę na małe morderstwo
frjals - 2008-10-29, 11:47
| ań napisał/a: | | rozumiem Jej potrzebę dziecięcego lansu, ale sama wkurzam się, że robi aferę o głupie ubrania bo u mnie oczywiście najważniejsze jest by było Jej ciepło, by się nie przeziębiła itd |
o matko, dokładnie W, też ma swoje ulubione spodnie, które sa w stanie agonalnym obecnie i zabroniłam ich ubierania do szkoły. Ostatnio ubierał tylko dwie pary bo inne mu sie nie podobały - a to kolor nie taki, a to za szerokie... | Humbak napisał/a: | | spostrzegłam, że jej wmawiam pewne uczucia |
no właśnie, zazwyczaj kiedy próbuję wcielić w zycie rady z tej książki i kiedy W. coś mówi i widzę, że jest rozgoryczony czy smutny i mówię "widzę, że jesteś smutny z tego powodu" to on wtedy odpowiada, że nie. I sama nie wiem czy on rzeczywiście czuje coś innego czy ta moja uwaga była nie na miejscu... no to takie trochę wmawianie jest...
alcia - 2008-10-29, 13:39
| bodi napisał/a: | | "złota rada alci" w moim odbiorze była właśnie celowym przerysowaniem podszytym sporą ironią. Wiadomo że mało kto ma takie idealne warunki (a jeśli nawet, to nie trwają one wiecznie), reszta z nas musi sobie niestety radzic z róznymi problemami, stresami, brakiem czasu, niewyspaniem, problemami w związkach, nie mówiąc już o chorobach i innych ciężkich wypadkach losowych |
O! Dziękuję za zrozumienie
| renka napisał/a: | | Mnie sie po takim nerwowym dniu chce zawsze wieczorem ryczec, patrze na corcie jak slodko spia, jakie sa bezbronne i zupelnie niewinne calej tej sytuacji i obiecuje sobie, ze bede lepsza matka, bardziej spokojna i cierpliwa przede wszystkim, a wystarczy kolejny ranek, kolejne jazdy dzieci i moje - i znow wszystkie postanowienia szlag trafia... |
renka, ja Cię rozumiem doskonale. Ostatnio codziennie tak mam. I co z tego, że teorię mam przyswojoną, wiem jak powinnam reagować w różnych sytuacjach.. skoro w takich chwilach władają mną nerwy, a ostatnio jestem nimi przepełniona po brzegi. powtarzam sobie - za niedługo będzie lepiej. I oby top "za niedługo" nie trwało całe ich dzieciństwo.
DagaM - 2008-10-29, 14:17
| Mala_Mi napisał/a: | Zasad może być wiele, w każdym domu są pewnie nieco inaczej sformułowane, ważne by obowiązywały wszystkich. Tylko jeśli ktoś przestrzega zasad może funkcjonować w danej społeczności.
| A co zrobić, jeżeli idziemy do innego domu, gdzie sa inne zasady lub nie ma zasad i "tamte" dzieci inaczej podchodzą spraw komunikacji, jak to wytłumaczyc własnemu dziecku?
Mala_Mi, jesteś niesamowita! Powinnam się wybrac do Ciebie na warsztaty z "radzenia sobie z własnymi emocjami". U mnie jest baaaardzo dużo do przepracowania jeszcze z czasów dzieciństwa, cały czas uczę się i chciałabym, żeby moje dziecko nie miało takich problemów jak ja ze swoimi rodzicami (kurcze, nawet będąc w ciąży budziłam się w nocy, bo męczyły mnie koszmary, a w rolach głównych - moi rodzice )
bodi - 2008-10-29, 14:45
| DagaM napisał/a: | | A co zrobić, jeżeli idziemy do innego domu, gdzie sa inne zasady lub nie ma zasad i "tamte" dzieci inaczej podchodzą spraw komunikacji, jak to wytłumaczyc własnemu dziecku? |
Daga, odwołujesz się do jakiejś konkretnej sytuacji, czy tak teoretycznie pytasz? Bo tak teoretycznie wydaje mi się, że odpowiedz jest podobna jak w przypadku weg*nizmu - różni ludzie mają różne zwyczaje. wiadomo że w przypadku ewidentnej krzywdy (bicie, nie wiem, jakies zachowania nie do przyjecia) można zainterweniowac, ostatecznie darowac sobie wizyty w takim domu
DagaM - 2008-10-29, 14:48
bodi, bardziej myslałam o sobie z czasów dzieciństwa, gdy kiedyś w podstawówce po prostu zlałam chłopaka na kwaśne jabłko, dlatego, że nie stosował się do jednej z najważniejszych zasad przyjętej u mnie w domu "nie gryziemy innych"
[ Dodano: 2008-10-29, 15:05 ]
Hmm, chyba niepotrzebnie pisze o swoich nie najlepszych poczynaniach z przeszłości , w każdym razie nie chciałabym, żeby moje dziecko tak się zachowywało jak ja kiedyś. No, ale ze mną nikt nie rozmawiał...
DagaM - 2008-10-29, 16:04
Oj Ewa, przykro mi. Przez chwilę pomyślałam, że na Twoim miejscu chyba bym wklepała w tyłek dzieciakowi, az tu doczytałam, że tak zrobiłaś, może czasem tak trzeba. Ja tam nie chcę oceniać, ale może za bardzo się starasz? Może powinnaś spróbować bardziej bezwględnego podejścia? Wiesz, krótko i na temat. Próbujesz sie wczuwać w potrzeby dziecka, czytasz poradniki, sama jestes zmęczona, a tu nic lepiej, no kurcze wszystko ma swoje granice.
nitka - 2008-10-29, 16:17
Ewa, u mnie z opanowywaniem emocji, sytuacji kompletna kicha, szczerze podziwiam Cie, że masz jeszcze siły próbować, starać się. życzę Tobie niezwariowania
ań - 2008-10-29, 16:49
| Ewa napisał/a: | | Jak ktoś ma męża i narzeka, że jest zostawiony sam sobie... | Ewa, myślę, ze opisujemy tu raczej momenty, wiadomo, ze nie narzekamy na ogół. Jak ktoś ma męża to i tak najczęściej przez prawie cały dzień sam sobie z dzieciakami musi radzić bo mąż w pracy
jasne jest natomiast dla mnie to, że Ty będąc jedynym rodzicem swoich chłopaków musisz za Nich w PEŁNI odpowiadać 24 na dobę 12 miesięcy w roku...jak o tym pomyśleć, to czasem rzeczywiście można się załamać...ale po to ten wątek właśnie powstał, by się wspierać w chwilach skrajnie beznadziejnych. Wiem, ze teraz masz dolinę, ale na serio będzie lepiej. Jak to w życiu, raz lepiej raz gorzej...ściskam Cię mocno
alcia - 2008-10-29, 16:51
Ewa, ja na prawdę szczerze współczuję i żałuję, że nie mogę zrobić nic więcej. Wiesz, każdy czuje się czasem przeciążony i lubi sobie ponarzekać, ale myślę, że każda z nas jest świadoma, że mogłaby mieć jeszcze gorzej.
Ty jesteś twarda sztuka i doskonale dajesz sobie radę. Mamą jesteś mądrą i dobrze zorganizowaną. A że nerwową.. cóż, w takiej sytuacji dla mnie to nie dziwne. Ja Cię zawsze podziwiałam i nadal podziwiam. Trzymaj się, mam nadzieję, że jutro będzie lepiej.
Ewa - 2008-10-29, 19:02
| alcia napisał/a: | | mam nadzieję, że jutro będzie lepiej. | Ja też mam nadzieję, bo takiego doła jak dziś to już dawno nie miałam. Chyba nawet nie wyglądam najlepiej, bo pod wieczór przyszła sąsiadka na chwilę i jak tylko na mnie spojrzała, to zapytała co się dzieje. Czasem mam ochotę wysiąść z tego pociągu...
ewatara - 2008-10-29, 21:28
Ewa, a może szansą na jakies wyjście (raz na jakiś czas) bedzie to, że sama znajdziesz opiekunkę dla chłopaków na godzinke, dwie lub trzy? Może jakas studentka lub sasiadka czy koleżanka? Nie wiem jaką masz sytuację materialną, ale nawet jeśli jest trudna to myśle, że warto sie na to zdecydować choćby raz na 2 tygodnie (dasz radę częściej to częsciej) i potraktuj to jako "inwestycję" we własny spokój, odstresowanie się, odżycie... kazdy z nas musi się czasem zresetować, bo jesli nie to powariujejmy A nasze nerwy przerzucają się na nasze dzieci, sama to też u siebie zauważam. Jak ktoś ma na miejscu mężą/niemęża to jest mu na pewno łatwiej, jeśli nie - trzeba pomyśleć nad jakimś innym wyjściem. Doszłam do takiego wniosku, a raczej kuzynka mi go podsunęła- samopomoc koleżeńska, jak na razie jestem na etapie przemyśleń i weryfikacji- komu będzie mozna powieżyć małą na chwilkę, na razie czekam, myslę, ale mam nadzieję, że niedługo dam radę, bo bardzo chciałabym wyjść gdzies na spokojnie na miasto czy do głupiego solarium- obiecuję już sobie od wakacji i jakoś tam dojść nie mogę choć jest w odległości 200metrów. A może umówisz się z jakąś koleżanką dziś ja Ci przypilnuję dziecko, a Ty mi jutro i tak zaoszczędzicie pieniądze, a jednocześnie dacie radę zrobic coś dla siebie?
No i wygadanie się, słyszałam czy czytalam gdzieś, ze kobieta z problemów musi się wygadać, ponieważ ośrodek odpowiadający za odsterowanie u kobiet mieści się przy aparacie mowy, u facetów jest związany z testosteronem - coś w tym jest
rosa - 2008-10-29, 22:22
Ewa to MUSZENIE jest straszne, mnie też dopada niestety. ja mam tą komfortową sytuację że jest nas dwoje i obowiązki się rozkładają. tym bardziej cię podziwiam, bo wychowywanie chłopców to nie lada wysiłek. nie znam cię osobiście, ale z twoich postów uważam że świetnie sobie radzisz. a mniejsze czy większe kryzysy są nieuniknione.
najgorzej że jak rodzic ma gorszy dzień, to dzieci jeszcze dokładają
życzę ci dużo siły
Karolina - 2008-10-30, 10:34
| Ewa napisał/a: | | Jak ktoś ma męża i narzeka, że jest zostawiony sam sobie... |
przykro mi, ze wkurwiają Cię moje wypowiedzi, chodziło mi o pocieszenie Renki.
Każdy ma takie życie jakie ma. My na przykład nie mamy pieniędzy, auta, własnego domu.
Czemu nie znajdziesz opiekunki, albo nie wyślesz Nataniela do przedszkola?
Karolina - 2008-10-30, 21:56
Ewa ja się nie mam zamiaru z Tobą kłócic ani się przekrzykiwac kto ma gorzej w życiu. Przeciesz tu nie o to chodzi. Nie musisz mi przypominac o Twoim mężu, bo doskonale pamiętam co się stało. Po prostu zrobiło mi się przykro gdy napisałas , ze się wkurwiasz jak czytasz moje i Renki wypowiedzi. Ze nie mamy prawa się żalic.
Słowa o pieniądzach, aucie, domu nie były wypowiedziane przeciwko Tobie, bo wiem że nie jesteś osobą zamozną.
Doskonale powinnaś wiedziec, że poziom zadowolenia z życia czesto się ma nijak do tego co mamy materialnie. Więc to czy ktoś mieszka z rodzicami wcale nie musi oznacza , że musi by od Ciebie szczęśliwszy i nie może mu by trudno.
Wogóle już sama nie wiem za kogo mnie uważasz, czepiasz się jak rzep, kilka osób przedemną napisało o opiekunce a tylko mój post rozłozyłaś na czynniki pierwsze.
Ale mam nadzieję, że sobie tym ulżyłaś, skoro Cię robawiłam swoją głupotą i bezczelnością.
PiPpi - 2008-10-30, 22:21
cala bajka pt. porozumienie bez przemocy do przerobienia przez Ciebie Ewo i przeze mnie tez
hxxp://merlin.pl/Porozumienie-bez-przemocy_Marshall-Rosenberg/browse/product/1,566372.html;jsessionid=6CC1933E9B74ABE139C5AC7FEC420DED.LB1?gclid=CJiu59vwz5YCFRoSFQodHnbF2A
renka - 2008-10-30, 22:22
Karolina ma racje, ze nie warto sie przekrzykiwac. Ten temat jest po to, zeby kazdy mogl sie wypowiedziec o swoich kryzysach rodzicielskich, niezaleznie od tego czy mieszka sam, czy z rodzicami, czy tez z partnerem/-ka.
To, ze mieszkam z rodzicami wcale takie kolorowe nie jest, jak mogloby sie wydawac, bowiem rodzice moi pracuja, wiec nie pomagaja mi az tyle ile by mozna sadzic. Poza tym oboje sa schorowani, szczegolnie mama, ktora coraz bardziej zdrowotnie niedomaga. Najczesciej wiec sama zajmuje sie dziecmi od rana do wieczora, nawet jak moj tato jest codziennie popoludniami w domu to jest tak, jakby go nie bylo, bo glownie zajmuje sie swoimi sprawami (i to glownie w piwnicy), gdyz sam przyznal kiedys, ze nie bedzie sie moimi dziecmi zajmowal z braku cierpliwosci i tego, ze w jego wieku potrzebuje juz spokoju.
Ostatnio byla u mnie Maga Stepien, pozniej ja u niej. Ma ona super meza, jedno cudne dziecko i mogloby sie wydawac, ze ma cud-miod. A guzik prawda, bo maz wychodzi rano i wraca niejednokrotnie ok. 18, Karolcia ma trudny czas zabkowania, wiec Magda prawie caly dzien spedza z nia na rekach. Tak wiec mysle, ze sama niejedno moglaby w tym temacie napisac.
Kazdy ma wiec swoja historie, swoja wytrzymalosc etc., wiec nie ma sensu sie wkurzac czyimis zalami, bo w koncu to miejsce jest po to, by moc swobodnie te zale wypuscic, a nie myslec o tym, czy przypadkiem czyjas wypowiedz nie urazi kogos, bo przeciez ten ktos ma "gorzej"...
O, widze Magda ze w koncu sama na WD weszlas, wiec przepraszam, ze wykorzystalam Twoj przyklad w tym temacie
Co do opiekunki to uwazam, ze warto i tak o niej pomyslec (jezeli sa oczywiscie mozliwosci finansowe, bo u mnie zuplenie nie wchodzi to w gre), nawet jak sie samemu w ten sposob zarabia. Bo inaczej zajmuje sie swoimi dziecmi spedzajac 24h na dobe, a czyimis dziecmi, majac jeszcze na dodatek gratyfikacje finansowa za to.
Dobrym pomyslem jest tez samopomoc kolezenska wspomniana przez ewatare, ale ja niestety nie mam takich mozliwosci.
PiPpi - 2008-10-30, 22:34
spoko renko, dobry przklad podałaś, oj dobry,, jezzzzzu ta klawiatura mnie wykonczy, y i z pozamienialz sie miejscami i cala reszta tez, masakra
zaraz napisze tzlko FOcxka glodna a ccycy przez sen jej podaje
[ Dodano: 2008-10-30, 23:09 ]
sensei Sonya twierdz1i, że nie wyobraża sobie macierzyństwa bez praktyki zenowej. ja nie wybrażałam sobie macierzyństwa z praktyką medytacyjną, bo kiedy? okazało się, ze Ona ma rację! spokojny oddech uspokaja umysł, twierdzi Kaisen i On też ma rację!
ostatnio, jeden z cięższych dni, kiedy to jakims cudem karolka dłużej pospała w ciągu dnia a ja zamiast zastanawiać sie co robić, tzn. gotować? odciagać mleko na spacer? składać pranie? usiadłam na dupie. w pobliżu Foczki i po prostu oddychałam. fakt, to medytacja w pozycji zenowej z zachowaniem zasad, typu; wzrok na podłodze około metra ode mnie, pod kątem45 stopni, broda podciągnięta, dłonie tak a tak.....ale wystarczy usiąść i oddychać i i nic więcej nie robić, cały nagromadzony mix emocji opada jak kreda w zawiesinie wodnej...Foczka wstała a ja miałam ochotę tylko Ja uściskać.
ewo, faktycznie wiele musisz,.......nie wiem czy czytujesz Zwierciadło, w aktualnym numerze jest artykuł o wolności (eichelberger i miller) wg tego pierwszego wolność to akceptacja pewnych konieczności, co tu komentować, polecam Ci ten artykuł! jest w nim takie ćwiczenie: dzielisz kartkę na trzy tabelki, w jednej wypisujesz to co musisz, w drugiej to co chesz/możesz, potem podpisujesz trzecią, to co jednak wybierasz, o czym , okazuje się, że wiele z pierwszej można przenieść do trzeciej...
Humbak - 2008-10-30, 23:26
Dla mnie to co napisała Ewa to rzecz jak najzupełniej rzeczywista i wcale się nie dziwię że ją to hmm... denerwuje... Nie widzę też powodu żeby tego miała nie pisać skoro temat jej a i też taki w którym można się wyżalić
Nie wiem jak inni ale ja też tak mam że porównuję się z innymi i w moich żalach uważam że nie mają prawa narzekać bo to tamto np kiedyś moja sąsiadka narzekała że ma do dyspozycji 800zł miesięcznie a ja uważałam że nie ma prawa się skarżyć bo ja po zapłaceniu opłat stałych mam 0 i na życie co miesiąc trzeba szukać pracy żeby dorobić; bo ona ma mamę a ja nie; bo ona znalazła opiekunkę której zapłaciła i poszła do kina a ja nie mogę bo nie mam jak itd itd.
Coś w tym jest że kiedy jest w nas ogromny żal to myślimy właśnie w ten sposób... nie widzę nic złego w wyżaleniu się, powiedzeniu że kurcze a my to i tamto... zwłaszcza jak nie widać światełka przynajmniej narazie...
Mam znajomych którzy mają minimalny kredyt, oboje pracują, jedno dziecko na które nie specjalnie łożą, tak jakoś rośnie obok nich i też narzekają... i myślę że mają do tego zupełne prawo... ale jak mi mówią jak dawno nie byli na randce (miesiąc?) i jak bardzo się zmęczyli (idą spać o 22) to mnie trafia. Fajnie jest gdy nie muszę tego kumulować tylko mogę się wywnętrzyć...
a po to jest ten wątek zresztą Ewy
jeśli chcemy móc otwierać takie wątki na WD pamiętajmy że emocji nigdy nie powinno się brać do siebie i odpowiadać personalnie.
Ale rozumiem że Karolinę może wkurzać że Ewę wkurza, choć Magda Stępień nie jest wkurzona a renka wybacza wszelakie wkurzenia...
Jagula - 2008-10-31, 01:18
| Humbak napisał/a: | Dla mnie to co napisała Ewa to rzecz jak najzupełniej rzeczywista i wcale się nie dziwię że ją to hmm... denerwuje...
Ale rozumiem że Karolinę może wkurzać że Ewę wkurza, choć Magda Stępień nie jest wkurzona a renka wybacza wszelakie wkurzenia... | tak tak
Ale mieliśmy pisać sobie o tym co zrobić z sobą i dziećmi w momencie kiedy mamy ochotę je niemalże zamordować i wszystko się sprzysięga przeciwko nam...
Mam też bogate doświadczenia bycia osamotnioną matką- szczęśliwie -jedynaka...i teraz wiem ,że warto dać sobie trochę luzu- odpuścić gdzieniegdzie (zawsze można czymś mniej pilnym rzucić w kąt) bo można się nieźle unieszczęśliwić...
Ewa na początek życzę Ci możliwości chociażby wykrzyczenia się w pobliskich zaroślach czy jakiejkolwiek możliwości odreagowania...
A wiecie jak to u mnie w sumie wygląda ?- wracam z pracy (zasuwam fizycznie od 6ej rano do 13ej lub 15ej) z siatami, obiad i zostaje sama z dzieckiem...czasami tylko z dzieckiem jadam obiad...i widzę męża śpiącego rano przed moim wyjściem... w sumie zero odpoczynku -hiperaktywne dziecko , któremu buzia się nie zamyka wypadki (rozlana :woda/zupa/farby itd, krzyki,skakanie , bieganie itp) i czasami zdoła mnie uratować tylko myśl - inni maja gorzej Czyli punkt widzenia zależy od miejsca siedzenia
A dla podsumowania- gdy Radziej miał dobrych kilka miesięcy rozmawiałam wieczorem telefonicznie ze stara dobra koleżanką, której córka miał wtedy ponad trzy lata i ona wtedy- kończąc rozmowę powiedziała- muszę iść spacyfikować potwora pomyślałam,że przesadza ale półtora roku później sama tak mówiłam zabierając się do usypiania...
Humbak a ja znam takich co nawet mają lepiej, przychodzą ponarzekać i dają Ci do zrozumienia,że ty masz pewno lepiej
ań - 2008-10-31, 08:22
| Humbak napisał/a: | | a po to jest ten wątek zresztą Ewy | gwoli wyjaśnienia, stworzyłam go ja tyle, ze yużyłam postów które wcześniej już zostały napisane w innym wątku. | Jagula napisał/a: | | Ale mieliśmy pisać sobie o tym co zrobić z sobą i dziećmi w momencie kiedy mamy ochotę je niemalże zamordować i wszystko się sprzysięga przeciwko nam... | dokładnie dlatego ten wątek powstał. I nie chcę tu nikogo obrażać, ale nie chcę abyśmy się tu przekrzykiwali kto ma kurka wodna gorzej bo nie o to w tym wątku chodzi. Prawda jest taka, ze każdy ma inaczej i nie można porównywać, oceniać itd. Nigdzie nie jest powiedziane, ze z mężem jest łatwiej niż bez, bo różnie w praniu wychodzi a to, ze z rodzicami pod jednym dachem jest łatwiej to ja się nie zgodzę!! Ja nie trawię osobiście takiego licytowanie, ze wskazaniem na to, ze JA MAM GORZEJ. Każdy jest tylko w swojej skórze i może mówić tylko za siebie, bo nie zna dogłębnie sytuacji innych a to co widać z wierzchu to moim zdaniem za mało. I tyle.
takowoż zarządzam by się tu nie licytować a wyładowywać z ciężkich klimatów z dziećmi i jeśli ktoś będzie tu oceniał to będę kasowała od wyżalania się jest wątek "dziś jestem" i tam se kurka wodna róbta co chceta.
Karolina - 2008-10-31, 08:23
"Po prostu zrobiło mi się przykro"
| Humbak napisał/a: | | Ale rozumiem że Karolinę może wkurzać że Ewę wkurza |
Humbak prosze porównaj sobie te dwa zdania. Nie dorabiaj historii
alcia - 2008-10-31, 11:14
| ań napisał/a: | takowoż zarządzam by się tu nie licytować a wyładowywać z ciężkich klimatów z dziećmi i jeśli ktoś będzie tu oceniał to będę kasowała od wyżalania się jest wątek "dziś jestem" i tam se kurka wodna róbta co chceta. |
brawo ań!
A ja znów dziś rano wrzeszczałam. Kaja opróżniła całą szafę Leny, przybiegła do mnie z krzykiem - "mamo, Lenka wywaliła ciuszki z szafki!!", ja tam wchodzę, a tu wszystko tak ładnie powyciągane, porozkładane po łóżku.... taaa, Lena, na pewno No i już - wywalanie rzeczy z szafki - rzecz zakazana nr 1, kłamstwo, zwalanie na Lenę - rzecz zakazana nr 2. Dowaliła jeszcze trzecią rzeczą, której już mi się nawet nie chce opisywać i już... mamie równowagi zabrakło.
Mam ostatnio marny okres... Muszę się odnaleźć, bo inaczej będzie kiepsko.
ań - 2008-10-31, 11:21
| alcia napisał/a: | | Mam ostatnio marny okres... Muszę się odnaleźć, bo inaczej będzie kiepsko. | mam to samo. też już Jaga zgarnęła, bo zbierała od rana różnymi akcjami. Strasznie się drze na nas ostatnio i niestety bierze to od jednej pani z przedszkola kilka razy słyszałam jak Ona się wydziera na dzieciaki a teraz Jaga takim potężnym głosem atakuje i używa dokładnie takich haseł jak ta babka
a ja się staram staram i w końcu i tak nie wychodzi
alcia, Kaja niezły kombinator tak siostrę robić..;) mojej znajomej siostra sprzedawała rozpuszczone w kubku kakao z orzechami i wkręcała, że to snickers rozpuszczony
Humbak - 2008-10-31, 11:35
| Karolina napisał/a: | | Nie dorabiaj historii | nie dorabiam... to miał być żart... eh nic już nie powiem...
Karolina - 2008-10-31, 12:25
Humbak nie urażaj się, trzeba było " " postawic na końcu to bym zrozumiała
Humbak - 2008-10-31, 12:56
zapamiętam
DagaM - 2008-10-31, 14:26
Fajnie się Was czyta, od razu zrobiło mi się lepiej, bo pomimo że mam chyba najlepiej z Was (nie wiem?), tez mam swoje doły, jak każdy człowiek. Życie składa się z różnych momentów, i wesołych i smutnych, a wszystko jest stanem przejściowym
Capricorn - 2008-10-31, 16:09
wniosek z tego taki, ze kryzysy dopadają nas niezależnie od tego ile mamy dzieci, kto nam pomaga w ich wychowaniu, i jaką kasą dysponujemy. ha.
ań - 2008-10-31, 16:14
| Capricorn napisał/a: | | wniosek z tego taki, ze kryzysy dopadają nas niezależnie od tego ile mamy dzieci, kto nam pomaga w ich wychowaniu, i jaką kasą dysponujemy. ha. | dokładnie dzieci potrafią wykończyć każdego
Tobayashi - 2008-10-31, 16:41
Oj, nie zachęca to do rodzenia dzieci
majaja - 2008-10-31, 22:37
| DagaM napisał/a: | | Fajnie się Was czyta, od razu zrobiło mi się lepiej, bo pomimo że mam chyba najlepiej z Was (nie wiem?), | Najlepiej to mam ja. Miron rozrabia w przedszkolu (jak to pani określiła śliczna trójca: Miron, Michał i Kuba), rozrabia tacie jak wrócą, więc gdy ja wracam do domu to już w zasadzie jest grzeczny. - jak na niego, dzisiaj przy mnie tylko ze stolika zleciał.
Flippi - 2008-11-02, 00:01
| ań napisał/a: | dokładnie dzieci potrafią wykończyć każdego |
Tak, pierwszą część życia marnują nam rodzice, a drugą - dzieci...
A wiecie, dlaczego dziadkowie tak lubią wnuki? Bo to ich mściciele... Przyznam, że w szczególnie czarnych chwilach swoistą ulgę przynosiła mi myśl, że moja córka będzie miała dzieci i one też jej tak dadzą w kość...
ań - 2008-11-02, 00:12
| Cytat: | | A wiecie, dlaczego dziadkowie tak lubią wnuki? Bo to ich mściciele... | nie nie, w myśl zasady "coś się nie podoba?-wychodzisz" my wyjść nie możemy
Capricorn - 2008-11-02, 11:52
| Flippi napisał/a: |
Tak, pierwszą część życia marnują nam rodzice, a drugą - dzieci...
|
a w międzyczasie okazuje się jeszcze, że tzw. "partner życiowy" jest najczęściej antypartnerem absolutnie nieżyciowym. I niereformowalnym. Jest gdzieś wątek z narzekaniami na "partnerów"? Ulżyłabym sobie
Karolina - 2008-11-02, 17:56
Capri dawaj, trzeba założyc
ewatara - 2008-11-02, 21:15
| Flippi napisał/a: | | Przyznam, że w szczególnie czarnych chwilach swoistą ulgę przynosiła mi myśl, że moja córka będzie miała dzieci i one też jej tak dadzą w kość... |
| Capricorn napisał/a: | | gdzieś wątek z narzekaniami na "partnerów"? Ulżyłabym sobie |
| Karolina napisał/a: | | Capri dawaj, trzeba założyc | o tak , a może taki ogólny z narzekaniem? tak jak sa trzy powody do mruczenia to podobny o narzekaniu będziemy mogli sobie trochę ulżyć, a jak ktoś nie lubi czytać/ słuchać narzekań to czytać nie będzie tego działu
Jagula - 2008-11-03, 12:15
| ewatara napisał/a: | a może taki ogólny z narzekaniem? tak jak sa trzy powody do mruczenia to podobny o narzekaniu będziemy mogli sobie trochę ulżyć, a jak ktoś nie lubi czytać/ słuchać narzekań to czytać nie będzie tego działu | ja też chce - ja tez potrzebuję-
rosa - 2008-11-03, 12:48
ale tak z drugiej strony jakby dzieciaki były takie ułożone, grzeczne i milusie, stąd dotąd, migiem spełniające polecenia swoich rodziców jak małe robociki, to dopiero by było nudno
u nas w domu wszyscy są pyskaci, mają swoje zdanie na każdy temat, kłótliwi. i przez to zawsze się coś dzieje
pomysł na wątek z powodami do narzekań jest genialny, bo tamten zupełnie mi nie przypasował, nie żebym nie miała się z czego cieszyć, ale jakoś wolę narzekać
majaja - 2008-11-07, 23:28
Czy ktoś jeszcze ma jazdy z maluchem pod tytułem "nie bedę spał"? Ja nigdy nawet nie próbowałam podchodzić do samodzielnego zasypiania, bo jak ancymon w ogóle raczy pójść dobrowolnie spać to już dobrze jest...
To znaczy próbowałam raz i spasowałam po 1,5 godzinnym wyciu.
Mamy nawet uwiecznione, jak Miron pół minuty po dialogu:
- a może jednak chcesz sie położyć spać?
- nie, nie będę spać
zasnął nad talerzem
Rozwala mi to cały wieczór, bo najpierw trzeba go przekonać by się wykąpał (godzina), potem korowody by poszedł do łóżka, czytanie, obraza że za krótko, negocjacie i w efekcie kładzenie Mirona spać zajmuje 3 godziny... Trzeba z nim leżeć, co zwykle kończy się tym że zasypiam, i mąż mnie budzi bym sie umyla i zrobiła co mam jeszcze zrobić. Pół biedy w piątek czy sobotę, ale w tygodniu jest jeszcze cyrk pod tytułem jak obudzić Mirona, ostatnio go ubieram i dopiero wtedy się budzi, zresztą z uśmiechem i śpiewem na ustach.
Przejęcie całego korowodu przez tatę nic nie zmienia poza tym, że tata zasypia i ja go muszę budzić.
kamma - 2008-11-08, 09:57
majaja, przechodziliśmy dokładnie przez to samo Nie znaleźliśmy skutecznego sposobu. Po prostu po jakimś czasie to się unormowało. Najważniejsze, to nie robić afery, bo jeszcze w ogóle znielubi spanie (u nas tak było ). W końcu przestaliśmy kłaść do łóżka. Kładliśmy się razem z Irmą i zasypialiśmy razem z nią, tak jak u Was. Trwało to może ze 3 miesiące, przy czym największe nasilenie to nie więcej niż miesiąc.
alcia - 2008-11-08, 15:07
majaja, u nas Kaja próbowała takich akcji, bo też nie była kiedyś zbyt spaniolubna. Ja to obchodziłam w ten sposób, że mówiłam jej, że nie musi spać, może sobie robić co chce, myśleć, śpiewać, gadać z lalą, ALE w łóżeczku. Jej nie można było powiedzieć, że ma spać, bo od razu byłaby awantura. Jak mówiłam - nie nie, absolutnie, nie musisz spać - sprawa wyglądała całkiem inaczej. tłumaczyłam też, że takie mamy w domu zasady, że kładzie się do łóżka o godzinie ... ale spać sobie może później, jej sprawa.
Mala_Mi - 2008-11-08, 16:47
Jaguś też miała taki okres, że nie chciała zasypiać. Myślę, że dziecko, kiedy potrafi już sobie trochę powyobrażać, może się po prostu bać zasnąć. U nas, jak u alci, Jaguś nie musiała spać, mogła sobie leżeć albo siedzieć, ale w łóżku. Czytaliśmy wtedy chyba więcej niż zwykle. Wprowadziliśmy też lampkę nocną. Dobrze nam się sprawdziła lampka solna, miłe pomarańczowo-czerwone światło, na tyle ciemne, że nie przeszkadza w spaniu, a na tyle jasne, że widać cokolwiek. Lampka u Jagódki pali się co noc już chyba prawie dwa lata.
majaja, wydaje mi się, że ten czas najlepiej przeczekać.
Ale warto też wprowadzić dziecku jasne zasady i nie negocjować ani nie namawiać, tylko powiedzieć, że kiedy przychodzi dana godzina czas jest na kąpiel, a potem do łóżka na czytanie na przykład
Ania D. - 2008-11-08, 16:54
Ua nas w takich sytuacjach nie mówiliśmy nigdy, że idziemy spać. Pawełek krzyczał, że nie będzie spać, my to potwierdzaliśmy: spać nie, idziemy odpocząć, nie będziemy spać. u nas od samego początku obowiązują stałe godziny pójścia spać i nie ma odwrotu. Mycie po 19, potem łózko. Do wanny zawsze dajemy cos atrakcyjnego, Pawełek może sobie sam wybrac, lub my podsuwamy. Mogą to być zwykłe rzeczy kuchenne, lejek, kubeczki, zabawki. Jak jest już w łóżku, to zawsze mu cos opowiadamy. Jego ulubiona opowieść to o Meli, która ma pieska i chodzi do babci Agaty (to opowiadam ja, mąż mówi o przygodach pana Twardowskiego). Codziennie przygody sa oczywiście inne, bo inaczej Pawełek zaczyna się ruszać i wymysla różne rzeczy w łózku, jak go cos zaciekawi, to słucha i powoli zasypia. Podstawowa rzecz, to wyciszenie przed kapielą i snem. U nas jest trudniej, jak przychodzi ukochana ciocia, przy której Pawełek nakręca się na maksa. Ale zawsze jest stały rytm dnia i nie ma odwrotu.
kamma - 2008-11-08, 17:13
U nas mimo stałego rytmu, rytuałów i żelaznej konsekwencji nie było żadnego dobrego sposobu. Mogliśmy robić półciemnicę, udawać, że śpimy, wszystko jedno.... Przy braku bodźców Irma sama sobie ich dostarczała, nakręcała się jak sprężyna i z każdą minutą było tylko coraz gorzej. W sumie jeszcze jako tako działały opowieści, wierszyki itepe, ale życzę powodzenia każdemu, kto sobie ambitnie założy, że będzie opowiadał aż do zaśnięcia dziecka My nie dawaliśmy rady
Ania D. - 2008-11-08, 17:34
U nas cisza w łózku tak nakręcała Pawełka, że opowiadanie było konieczne. Ale, na szczęście, nie trwa to długo, opowiadamy coraz ciszej i wolniej, a gdy opowieśc dobiega końca mówimy dobranoc i już ma być cicho. I tak jest.
Mala_Mi - 2008-11-08, 17:57
| kamma napisał/a: | | ale życzę powodzenia każdemu, kto sobie ambitnie założy, że będzie opowiadał aż do zaśnięcia dziecka |
Najciekawsze były chwile, kiedy w czasie opowiadania prawie sama zasypiałam i zaczynałam pleść totalne bzdury, ale byłam jeszcze na tyle przytomna, że potrafiłam je wyłapać. W żadnej innej sytuacji nie zdarzyło mi się takie świadome zauważenie momentu odlatywania do krainy snów. Naprawdę niesamowite
Piotrkowi też się zdarzało.
DagaM - 2008-11-08, 19:27
majaja, ja mam mniejsze dziecko, ale tez ostatnio buntuje się przed spaniem. Jak mówię, że teraz Ninka idzie spać, zaczyna się wściekać. Już nawet była taka sytuacja, że pogasilismy światła, sami położyliśmy się do łóżka, a Nina myk! I biegała po ciemnym pokoju, cała rozradowana, od czasu do czasu dawała mi buziaka po ciemku, jest fajnie
Mnie wieczory przerażają, bo po całym dniu jestem już bardzo zmęczona, a tu jeszcze przede mną najtrudniejsze zadanie, położyć dziecko spać. Znienawidziłam wieczory.
A z ciekawości zapytam, o której kładziecie spać dzieciaki Moim marzeniem jest, żeby Nina do 21-szej już zasypiała, ale niestety tak nie jest.
majaja - 2008-11-08, 20:14
| Cytat: | | Trwało to może ze 3 miesiące, przy czym największe nasilenie to nie więcej niż miesiąc. | Rzecz w tym, że to trwa dłużej, zawsze były problemy z chodzeniem spać, choć tylko parę razy jak był mały to mu się zdarzyło wstać w środku nocy na zabawę. Nigdy nie robiliśmy afery, kładziemy go spać mnie więcej o tych samych porach, do kąpieli ma cały zwierzyniec morski... I pewnie nadal byśmy nie robili afery ale doszły do tego problem ze wstawaniem, więc nie dość że wieczór szlag trafia bo go trzeba położyć spać, to rano się spóźniamy bo jego obudzić nie można. Kiedyś nawet jak dokazywał do 23 to rano najpóźniej o 7 był na nogach.
Daga, generalnie Miron ok. 21 ma być w łóżku, jeszcze czytanie, choć rzadko "przepisowe" 20 min i lulu, ale ostanio przed 22 to marne szanse. Kurna, nawet realizowane groźby że nie będzie czytania nie pomagają. | DagaM napisał/a: | | Już nawet była taka sytuacja, że pogasilismy światła, sami położyliśmy się do łóżka, a Nina myk! I biegała po ciemnym pokoju, cała rozradowana, | Też nam się zdarzało, i bywało, że nawet nie wiedziałam o której zasnął, bo zasypiałam wcześniej mimo skakania po głowach. Ale ciemnej łazienki się boi.
Ania D. - 2008-11-08, 20:43
| Cytat: | | A z ciekawości zapytam, o której kładziecie spać dzieciaki |
Ok 19.30. Jak zdarzało się czasem, że z powodu zawirowań szedł później spać, to usypianie było długie, Pawełek wariował bez końca, a potem wstawał rano wcześniej niż zwykle (np. po 5). Nie było odsypiania.
alcia - 2008-11-08, 21:43
| DagaM napisał/a: | | A z ciekawości zapytam, o której kładziecie spać dzieciaki |
u nas stała pora - godzina 20. Czasem bywa poślizg do pół godziny.
Agnieszka - 2008-11-08, 21:54
Majka a Miron w przedszkolu śpi? Wiem, że w 1 i chyba w 2 grupie jest leżakowanie ale panie czytają dzieciom, puszczają spokojną muzykę i kto chce, to zasypia.
kamma - 2008-11-08, 22:04
| Cytat: | Najciekawsze były chwile, kiedy w czasie opowiadania prawie sama zasypiałam i zaczynałam pleść totalne bzdury, ale byłam jeszcze na tyle przytomna, że potrafiłam je wyłapać. W żadnej innej sytuacji nie zdarzyło mi się takie świadome zauważenie momentu odlatywania do krainy snów. Naprawdę niesamowite |
coś o tym wiem, też się parę razy na tym złapałam Wychodziły mi jakieś upiorne historie
Irma idzie do łóżka około 19.45, ale zwykle czytamy jej jeszcze około pół godziny. Czasem dłużej, czasem krócej. Potem wychodzimy i zasypia sama (od 2 tygodni, hura!), choć od 2 dni ma z tym problem, opiszę w "Idę na idakach", pośmiejecie się
Malati - 2008-11-09, 00:57
Mój młody chadza spac o 19 w okresie jesienno - zimowym ,latem gdzies o 21 No i jak narazie nie mielismy większych przebojów ze spanem,chetnie poddaje sie wszelkim zabiegom higienicznym ,pózniej wybiera sobie zabawke z która chce spać czytamy jakąś baję ,cos tam jeszcze gada powałkuje sie i zasypia
majaja - 2008-11-09, 07:27
| Agnieszka napisał/a: | | Majka a Miron w przedszkolu śpi? Wiem, że w 1 i chyba w 2 grupie jest leżakowanie ale panie czytają dzieciom, puszczają spokojną muzykę i kto chce, to zasypia. |
Czasami śpi, bo mówi, że dzisiaj spałem. Choć różnicy wielkiej między dniami gdy spał, a gdy nie spał nie widzę.
Ja to się teraz zastanawiam, o której wasze dzieciaki wstają skoro chodzą tak wcześnie spać? Czy to po prostu mi trafiło się jakieś wcielenie Napoleona...
kamma - 2008-11-09, 08:51
Irma śpi jakieś 11 godzin, czyli wstaje około 7. No, czasem wcześniej Ale wtedy to przychodzi do nas i jeszcze sobie polegujemy.
Malati - 2008-11-09, 09:44
Filip wstaje o 7 najpózniej o 8 rano,jak dla mnie pory przystepne żeby zwlec sie z łózka
Mala_Mi - 2008-11-09, 13:43
Obie nasze dziewczyny kładą się spać ok. 20, teraz po zmianie czasu trochę wcześniej.
Wstają ok. 6-7.
Karolina - 2008-11-09, 20:21
U nas kąpiel 17ta, zasypiają o 18 tej. Wieczory mam dla siebie
Pobudka o 5- rano ale wstaje Mateusz więc dla mnie korzystny rozkład dnia
Moje dzieciaki 12 godzin sa na nogach, nie powiem jest to męczące ale jak zasypiają to w pięc minut.
Ale kiedy mają drzemkę w dzień...to usypianie ok 21 i tak cieżko im zasnąc. Na szczeście rzadko się to zdarza
Ania D. - 2008-11-09, 22:13
Pawełek wstaje ok. 6.30 lub cześciej 7 z minutami.
Kashmiri - 2008-11-10, 07:28
jak to jest, że Wasze dzieci tak długo śpią? Dlaczego moje tak nie ma??? Jasmin nigdy nie sypiała dłużej niż 8 - 9 godzin... I to też dopiero od niedawna, wcześniej sypiała mniej. Ale podobno ja też taka byłam, zmieniło mi się dopiero, jak poszłam do szkoły, w liceum już prawie zapadłam w komę
Karolina - 2008-11-10, 13:51
Tymek jest pod tym względem podobny do mnie - 10 godzin snu to minimum.
ewatara - 2008-12-05, 23:34
prawdopodobnie ciekawa i pomocna książka na omawiany temat: "Zaklinaczka dzieci. Jak rozwiązywać problemy wychowawcze". Tracy Hogg
hxxp://selkar.pl/zaklinaczka_dzieci_jak_rozwiazywac_problemy_wychowawcze_tracy_hogg_p_76909.html
właśnie sobie zamówiłam w mojej miejskiej księgarni - czy ktos czytał?
majaja - 2008-12-06, 07:26
| ewatara napisał/a: | | właśnie sobie zamówiłam w mojej miejskiej księgarni - czy ktos czytał? | tej nie czytałam, ale to o wychowywaniu niemowląt nie sprawdziła mi się w ogóle i tylko mnie dobijała, nie wiem czy to bujda na resorach, czy odporny typ mi się trafił.
Malati - 2008-12-06, 10:13
| ewatara napisał/a: | | Zaklinaczka dzieci. Jak rozwiązywać problemy wychowawcze". Tracy Hogg |
Nie czytałam tez tej pozycji ale ta kobitka i jej metody jakos mi nie podchodzą.Ja polecam "Wychowanie bez porażek" chociaz w moim odczuciu metody tam proponowane są cięzkie do zastosowania u 2 czy 3 latków.,chociaz autor ksiązki twierdzi inaczej. Czytalam kiedys jeszcze ksiazke ( tylko niestety nie pamietam tytułu) na temat metody wyliczania ten pomysł na egzekwowanie posłuszenstwa( troche dziwnie to brzmi
) tez nie jest według mnie ne najgorszy
kociakocia - 2009-01-09, 20:13
to ja mam jednak szczęście, własnie mój kochany mąż usypia mała, to jest jego dzialka, tak jak kąpanie... ( nie wspomnę, ze on też ja karmi w nocy )ale wlasnie moja cudowna coreczka od 3 tyg zaczela miec fochy, wyje z byle powodu, to chyba z niemocy sie frustruje, ze jeszcze nie moze byc taka sprawna jak by chciala...ma 9 miesiac
ach, i gdyby ktoś potrzebowal to mam w formacie komputerowym 2 książki: Język niemowląt Tracy Hogg i dr Eduard Estivill,Sylvia de Bejar Uśnij wreszcie! Jak pomóc dziecku zasnąć.
|
|