| |
wegedzieciak.pl forum rodzin wegańskich i wegetariańskich |
 |
Ogólne rozmowy - dzieci a czas własny-czy im starsze tym więcej mamy czasu?
Soul - 2008-11-12, 21:45 Temat postu: dzieci a czas własny-czy im starsze tym więcej mamy czasu?
| euridice napisał/a: | żeby zarobić muszę zacząc cos ROBIĆ, bo na razie wygląda to tak, że zajmując się Lu nic innego robić nie sposób, a jak Ona zaśnie, to ze zmęczenia niezdolna jestem do jakiegokolwiek wysiłku umysłowego |
Euridice, trzymam kciuki, żeby ci się chciało! Z wielką nostalgią wspominam te pierwsze miesiące, kiedy tyyyle mogłam zrobić.. Im dziecko starsze, tym bardziej absorbujące. Mimo, że jestem jeszcze na wychowawczym, chodzę już często do pracy, i bardzo często jest tak, że mimo zajazdu tam i domu wariatów, że nawet nie ma kiedy siku czy coś zjeść, to i tak odpoczywam w pracy, i wracam szczęśliwa
Agnieszka - 2008-11-12, 21:59
no u mnie podobnie było do czasu zębów mogłam spokojnie coś pracowego w domu robić. Im dziecko starsze wg mnie tym bardziej pracochłonne
alcia - 2008-11-12, 22:25
euridice, spokojnie. Ja mam całkowicie przeciwne zdanie do przedmówczyń. Im starsze, tym większy luz. (też sorry za off top)
Agnieszka - 2008-11-12, 22:34
a może wytłumaczeniem jest posiadanie parki dzieci
Mala_Mi - 2008-11-13, 09:08
| Agnieszka napisał/a: | | a może wytłumaczeniem jest posiadanie parki dzieci |
Zdecydowanie tak. Jak Jagódka jest w przedszkolu, Kalinka mnie nie odstępuje prawie na krok, kiedy są w domu obydwie, znikają gdzieś razem, czasem nawet nie wiem gdzie .
eenia - 2008-11-13, 11:25
potwierdzam, jak jest parka i już trochę podrośnie ( 2 i 4 u mnie wystarczyło) to już jest zdecydowanie luźniej
alcia - 2008-11-13, 13:28
O tak, na pewno mój obecny luz, to w dużej mierze zasługa Kai Zawsze musiałyśmy wojować o opiekę nad Lenką. Teraz czasem chętnie korzystam
Ale.. co do obaw euridice - na pewno przy Kai z wiekiem maiłam coraz luźniej. Starsze dziecko - takie ponad roczne, potrafi się już sobą zająć na jakiś czas. Chodzi samodzielnie po mieszkaniu i zawsze znajdzie sobie jakieś ciekawe gadżety do zabawy. czy to w kuchni, czy wśród swoich zabawek. W chwilach kryzysu można dziecku "podłożyć" coś extra przed oczy.. i na pewno zajmie się nową atrakcją przez dłuższy czas, a my możemy zrobić coś pilnego. Wiele rzeczy można robić przy maluchu i można to robić już na prawdę długo, zapewniając jedynie odpowiednie atrakcje przy okazji. Niemowlak z kolei szybko się nudzi. Tak przynajmniej ja miałam. Z obiema.
Martuś - 2008-11-13, 13:40
Euridice, myślę, że każde dziecko jest inne, każde inaczej potrafi się samo zabawić, inaczej przeżywa lęk przed rozstaniem, a póxniej różne bardziej 'dorosłe' problemy, ale mogę napisać, jak to było u nas: Jaś nie schodził mi z rąk prawie do 3 mies. później zaczął po kilkanaście minut leżeć na macie, z każdym dniem coraz dłużej, a od kiedy zaczął sam pełzać (jak miał 4,5 mies) to miałam przez jakiś czas dość duży luz, bo głównie zajmował się sobą i eksploracją podłogi Później miałam dużo więcej roboty, jak miał 7 miesięcy i uczył się stawać i siadać, wtedy trzeba go było pilnować prawie cały czas i za nim chodzić, ale jak się już nauczył bezpiecznie lądować, to znowu zyskałam większy luz Nie jest to taki luz, żeby robić, co się chce, wiadomo, że trzeba na dziecko cały czas uważać, inaczej organizować sobie pracę, ale przy odpowiedniej organizacji i chęciach (których ja za wiele nie mam) można zrobić w domu dość dużo.
Humbak - 2008-11-13, 18:49
euridice ja tam nic nie mówię, ale szybko bym sobie sprawiła drugie - im mniejsza różnica wieku tym większy spokój
Martuś - 2008-11-13, 20:57
| euridice napisał/a: | | No tak, tylko w moim przypadku kluczowe jest to, że mi chodzi o pracę umysłową. |
Też mam ten sam problem Nie wierzę, że skończę te studia kiedykolwiek (a powinnam w czerwcu..). Powinnam siedzieć wieczorami, a teraz nie dość, że nie mam siły, to jeszcze nie mam czasu, bo mam korki prawie codziennie...
PS. Postuluję o wydzielenie tematu, ja nie mam skrupułów robić OT, tym bardziej, że niestety w temacie to nagła bieda u mnie nastała i niczego-co-nie-jest-niezbędne kupować nie mogę
excelencja - 2008-11-13, 21:48
euridice, Martuś, dopisuje sie niestety dawno nie miałam idealnego porzadku w domu Studia skonczyłam ze srednia nawet nie 3,5 a nie jak przedtem- stypendia naukowe i takie tam. A coo gorsze- moja praca inżynierska pisze sie baaardzo opornie... szczególnie ze z lilka estem sama i nikt sie nia ani nie zajmie ani na spacer nie pojdzie i moge pisac jedynie w nicy jak ona spi, a wtedy nie mam siły... ochoty itp.
Ale i tak czasem sie zajmie soba-wczoraj wlozylam ja do łózeczka- maac nadzieje, ze usnie i wlaczylam stoper- 19,5 minuty!!! dopiero po tym czasie zaczela plakac...
w dzien udaje mi sie przy niej odkurzyc, bo lubi ten dzwiek, czasem zmyc gary i pranie powiesic-ale musi siedziec obok w lezaczku... i tyle...
agaw-d - 2008-11-13, 22:11
| Martuś napisał/a: | | Euridice, myślę, że każde dziecko jest inne, każde inaczej potrafi się samo zabawić, inaczej przeżywa lęk przed rozstaniem, a póxniej różne bardziej 'dorosłe' problemy |
podpisuje się pod tym. Ja jak Marcelka była malutka to więcej dawałam rade zrobić, jak był M w domu to mogłam się zamknąć w drugim pokoju i pouczyć się lub malować, a teraz...W drugim pokoju się nie zamknę, a Marcella chodzi spać koło 21-22 i nie mam siły i ochoty już nic konstruktywnego robić. Może to moja wina, ale w dzień cały czas zajmuje się nią i jak coś robię, np. gotuje, sprzątam to robimy to razem, na kompie nawet raczej w dzień nie siądę bo zaraz włazi na mnie i już razem robimy wszystko Nie wiem, ale może to ja sobie nie potrafie zorganizować tego inaczej
renka - 2008-11-13, 22:19
Ja luzu nie mam i jak na razie u mnie im starsze dzieci tym mniej czasu, a myslalam, ze bedzie inaczej (one teraz np. popoludniami mi praktycznie nie spia, Fionka potrafi czasami miec jedna drzemke trwajaca kwadrans i reszta dnia na nogach - np. dzis tak bylo...). Szczegolnie Fionka u mnie jest bardzo absorbujaca - nie mozna jej spuscic z oka - jest bardzo zywiolowa i nie usiedzi w miejscu.
Ale licze na to, ze jeszcze kilka miesiecy to potrwa - mam wizje, ze Ronka w przyszlym roku pojdzie do przedszkola, Fionka w koncu nauczy sie zajmowac sama soba, obie naucza sie wspolnie bawic, a ja w koncu w ciagu dnia bede mogla sie zajac soba lub wroce do pracy lub znajde jakas prace, ktora bede mogla wykonywac w domu
kocham_tramwaje - 2008-11-13, 23:59
u mnie to roznie bywa. jest mi ciezko bo mam cala chate na glowie i czasem mi to po prostu wychodzi bokiem. czasem mam ochote wyjsc z domu, boso, w obciachowych dresach-nie wazne-byleby nie slyszec wszystkich zyczen i zali ech..
ale Mala faktycznie coraz czesciej potrafi sie sama soba zajac-nie kazde dziecko tak ma-syn znajomej(rok z kawalkiem) jest spodnicznikiem, chodzi za mama nawet do lazienki
ostatnio zauwazylam, ze jak sie postaram-mala dostanie na czas sniadanie-czyli obedzie sie bez porannej zalamki, kiedy na czas dostanie drugie i pojdzie spac, mam czas(z przerwa na karmienie) do 16..potem po drzemce juz musze do wieczora zapewnic jej rozrywke wiec czego chciec wiecej?
jasne-tesknie do czasow, kiedy, jak Mala sie gdziec polozylo, to tam po prostu lezala
ale cos za cos-wtedy np nie wolala ze lzami w oczach 'mamuuu', a to mimo wszystko fajne..
majaja - 2008-11-14, 07:06
| walaija napisał/a: | | nie kazde dziecko tak ma-syn znajomej(rok z kawalkiem) jest spodnicznikiem, chodzi za mama nawet do lazienki | chłopcy często tak mają, jak się nie włączy taty na równych prawach i obowiązkach to bywa ciężko.
huanita - 2008-11-14, 08:14
Ja moge powiedzieć że teraz mam lepiej bo Kacper był krzykliwym niemowlakiem ale teraz jest problem braku zajęcia niunia. Jak widzi inne dzieci to nawet nie muszą na niego zwracać uwagi a on i tak szczęśliwy że może za nimi pobiegać. Niestety w domu to jest skazany na zabawe z matką bez wyobraźni lub skakanie po Danielu. Sam się nie lubi bawić i jak już robi to krótko.
ań - 2008-11-14, 08:19
moje doświadczenie jest takie, ze starsze już potrafi się fajnie sobą zająć i zawsze w ciągu dnia da trochę czasu dla siebie. A przy młodszym jest czas dla siebie tylko jak ono śpi.
Nimrodel - 2008-11-14, 08:30
ja mam troszkę luzu, od kiedy Nadia zaczęła raczkować - luz u mnie to przede wszystkim brak nieustannego darcia się, żebym ją wzięła. taraz zwiedza mieszkanie, a po drodze zawsze coś ciekawego znajdzie. przyznaję, ze nie sprzątam codziennie pokrywek od słoików, pudełek po jogurtach, i herbacie, dzieki temu Nadia ma co odkrywać
loika - 2008-11-14, 09:27
Czy jest więcej czasu przy starszym dziecku? Chyba jest trochę tego czasu więcej, ale też opieka staje się bardziej skomplikowana. Zajmowanie się starszakiem jest bardziej wymagająca i już nie tak oczywiste jak w przypadku małego niemowlęcia. Dochodzi gotowanie dla dziecka, karmienie go i dbanie o właściwą dietę (co jest dość czasochłonne). Trzeba też uczyć dziecko samowystarczalności i rozumienia własnych i cudzych emocji, trzeba przetrwać momenty, gdy dziecko jest emocjonalnie rozchwiane. Wymaga to dużych pokładów cierpliwości. Do tego dochodzi ciągłe odpowiadanie na pytania, organizowanie ciekawych zabaw itp. Nie jest to ani gorsze ani leprze, po prostu opieka nabiera innego charakteru.
Humbak - 2008-11-14, 10:16
| loika napisał/a: | | Wymaga to dużych pokładów cierpliwości. | moim zdaniem to powinno stać się mantrą mam starszych dzieci 'będę cierpliwa będę cierpliwa będę...'
a jak to mówi ań, 'moje doświadczenie jest takie' że dzieci trzeba uczyć jak mają się same bawić ze sobą. Natalia nie umie, bo gdy tylko się nudziła wydawało mi się że zadaniem mądrej mamy jest 'podsunięcie' pomysłu na dobrą zabawę którą dziecko samo 'rozwinie'
Ale już mi się nie wydaje i teraz z kubą jak nie mam pomysłu to łażę za nim jak cień i okazuje się że najczęściej moja rola ogranicza się do 'być-podać-potrzymać-przytrzymać' itd, a wiele rzeczy organizuje sam kuba. W międzyczasie jak na coś wpadnę i zaproponuję zabawę to jest jeszcze lepiej, a w przyszłości mam nadzieję że będzie się bawił obok mnie gdy ja się czymś zajmę. Narazie jest zaborczy i muszę być dla niego ale to miło jemu oddać inicjatywę - odmiana po natalii
A co do starszego ja mam już szkolniaczka... dużo rzeczy robi sama, ale i tak przypilnować wszystkiego trzeba, a dodatkowo tu lekcje, tam nauka, tu ćwiczenia, tam wkuwanie na pamięć, tu jakaś pomoc bo zadanie trudne i tak dalej i tak dalej...
myślę że nie tyle my mamy więcej czasu dla siebie co łatwiej jest nam go wyrwać dzieciom tłumacząc że 'muszę coś przez 0,5h zrobić'
kocham_tramwaje - 2008-11-14, 11:36
| Humbak napisał/a: | to powinno stać się mantrą mam starszych dzieci 'będę cierpliwa będę cierpliwa będę...' |
nom. jak juz czuje, ze jeszcze chwila i zaczne zabijac - gleboko oddycham i powtarzam sobie (czasem nawet na glos-jak nie ma G ) "cierpliwosc uczyni cie idealna matka, cierpliwoscc uczyni cie..."
moze przez bycie cierpliwa idealna nie bede , ale podbudowuje sobie ego i narcystycznie przepelniam sie duma, samozachwytem i uwielbieniem wrecz, ze to JA panuje nad sytuacja
nie ma to jak sobie poslodzic. co by sie nie dzialo-pomaga
olgasza - 2008-11-14, 15:59
u nas - mam wrazenie - ze im mloda jest starsza - tym jest latwiej. Albo to ja stalam sie bardziej zorganizowana Troche sie obawialam, jak to bedzie, kiedy mloda zacznie raczkowac, albo (nie)dajboze - chodzic, czy ja za nia nadaze, czy upilnuje, czy krzywdy sobie nie zrobi, itp. Okazuje sie, ze nie jest tak zle, a w kazdym razie na pewno latwiej ja czyms zainteresowac i na dluzej sie sama czyms zajmuje - ksiazeczki, szuflady, pileczki, wszystko jest ciekawe. Wiec przychylam sie do frakcji "wieksze dzieci - wiecej czasu"
Tobayashi - 2008-11-14, 16:50
Według mnie różnica między ilością czasu wolnego przy niemowlaku i starszym szkrabem nie jest spektakularna. Niemając żadnej pomocy z zewnątrz, spędzając każdziusieńki dzien z małym, nie mam poczucia, że jestem panią swojego czasu. Jedynie skapują (od 'kapać' ) mi wolne chwile. Ale fakt, że dziecko już 2-letnie jest mniej zależne, więcej czasu można w czasie jego zabawy poświęcić innym czynnościom, ale nigdy nie można się wyłączyć - trzeba mieć dziecko na oku cały czas.
alcia - 2008-11-14, 19:03
| Tobayashi napisał/a: | | ale nigdy nie można się wyłączyć - trzeba mieć dziecko na oku cały czas. |
na oku może tak, ale takiemu dzieciakowi można dać kartkę i farby - spokój murowany przez przynajmniej pół godziny. Można dać kolorowanki i kredki - tu spokój na jeszcze dłużej. Można puścić dłuższą bajkę, dać jakieś poważniejsze zadania do wykonania w kuchni... A jak ma się coś ważnego do załatwienia - można powiedzieć - porób sobie na chwilę to i owo, bo ja muszę to i to. Z niemowlakiem takie numery nie przejdą. Przy moich dziewczynach mogę wejść do wanny na dwie godziny (co i regularnie robię), a jak Kaja była mała, miałam czas - 2 minuty (zanim pozytywka skończy grać). To chyba ogromna różnica
Choć pewnie są różne dzieci, jak i różne podejścia rodziców do opieki nad nimi. Ja uważam, że aktywne zajmowanie się dzieciakiem, organizowanie różnych zajęć, wspólnie wykonywane czynności - to jedno; a nauka samodzielności - m. in. zajęcia się sobą na jakiś czas - to drugie, też ważne.
majaja - 2008-11-14, 21:40
| alcia napisał/a: | | na oku może tak, ale takiemu dzieciakowi można dać kartkę i farby - spokój murowany przez przynajmniej pół godziny. Można dać kolorowanki i kredki | Zależy od dziecka, 3-letniemu Mironowi na 0,5 godziny to ryzę papieru bym musiała dać, a i tak bym musiała pilnować by ścian lub sibie nie pomalował. Ja generalnie jestem z frakcji, że starsze dziecko wymaga więcej a nie mniej uwagi, niemowlaka Mirona posadziłam w przejściu i wystarczyło bym gadała bez przerwy, od czasu do seler pod nos by powąchał i dziecko szczęśliwe, a teraz muszę pilnować by noża nie dorwał palców nie obciął, biegać po mieszkaniu by gdzieś nie wlazł lub suki nie męczył ("ale my się tylko bawimy") itd. Bez obecności taty ugotowanie obiadu zajmuje mi dwa razy tyle czasu co dawniej.
Soul - 2008-11-14, 23:46
| Cytat: | | dzieci a czas własny-czy im starsze tym więcej mamy czasu? |
Jak już pisałam, u nas póki co tendencja wzrostowa "absorbencji" uwagi (wiem, że nie ma takiego słowa, wiem.. ) Skończyły się czasy beztroskich niemowlęcych drzemek po 2, 3 h.. Non stop musze opowiadać, nazywać wszystko co wszędobylski paluszek chce by nazwać, najczęściej każdy jeden przedmiot co najmniej kilkadziesiąt razy dziennie , wyjmować kłaki psa z buzi (całuje ją), chować nieustannie farby i staniki, które najchętniej wyjmuje z szuflad i pokazuje przy gościach , suszyć zżute i przeżute sznurówki, przed spacerem szukać na wariata innych butów, bo jeden brakujący odnajduje się po 2 dniach zamknięty w pralce, padać plackiem na podłodze w przepokoju, żeby ocenić pole manewru dla małego, gdzie by tu mógł coś znależć, wyciągnąć i pożreć.. (raz tak mnie sąsiad zastał, mój M. wchodzi z nim znienacka do domu, a ja leżę w przepokoju pod półką i medytuję myślałam, że się zapadnę pod tym parkietem ), poza tym dochodzi do tego zwykły maraton codzienny..
Stąd, a propo wolnego czasu, póki pociecha nie pójdzie do przedszkola, szkoły - wiem, że baaardzo dużo zależy od mojej organizacji, i dbania również w tym wszystkim o siebie, a nie wiecznie stawiania własnych potrzeb na szarym końcu, że jak zrobię to i to, że jak będzie czas, itd..
Teraz przez tydzień nie ma mojego mężuna, więc powinnam mieć zajazd, bo wszystko sama, a dopiero od tego tygodnia mam przerwę w pracy do grudnia. Ciut zmęczona, sama, pies, dziecko, zakupy, jeszcze czasem córeczka koleżanki. Mimo, iż nie mam idealnej teściowej, i są rzeczy, które mi się nie podobają w opiece nad Mikołajem, to i tak go z nią czasem zostawiam, i jest to dla mnie wybawieniem.. Żadna opiekunka chyba nie będzie dla mnie idealna, w żłobku na pewno też będą jakieś jaja, teściowa jest przedpotopowa, i pozapominała wieeele rzeczy, no i rozpieszcza masakrycznie, ale gdybym skupiając się na tych argumentach była z nim wobec tego 24 h na dobę, chyba stałabym się zgorzkniałą, złośliwą pindą..
Jakoś póki mogę, staram się pamiętać, że
mama też jest ważna,
mama też jest kobietą,
mama też ma swoje potrzeby,
drobnostki, które sprawiają jej przyjemność,
i kiedy jest szczęśliwa, to ten stan tylko się rozprzestrzenia dookoła na wszystkich i całą resztę..
I tak też było 2 dni temu, zostawiłam małego z teściową, i pojechałam poszaleć z chłopakami, przyjaciółmi.. Nie było mnie od 15, odwieźli mnie na 21, i wróciłam o 2 lata młodsza Wyjechaliśmy z Torunia, zjedliśmy kolację na mieście, połaziliśmy po sklepach (same chłopy, ja jedna kobieta, ale rolę współzakupowiczów spełnili doskonale ), słuchaliśmy nowych płyt, uśmialiśmy się i obgadaliśmy pół miasta, i mimo, że to tylko koledzy, poczułam się kobieca i w ogóle, dowartościowana, nie ma jak to zostawić na chwile rolę matki-polki, gospodyni i sprzataczki, i pozwolić sobie podogadzać..
Wiem, że w międzyczasie babcia dała małemu nie to do jedzenia co miała, źle zapięła kolejny raz pieluszkę, i za dużo mu pozwalała.. Ale ja się tym nie martwię, ani nie złoszczę, mam po powrocie 200% więcej dobrej energii na wszystko. Na weekend będzie powtórka z męskiego wypadu, i masaż dźwiękiem. Wszechświat i dobrzy ludzie sprzyjają, bym nie zwariowała, zanim mężun wróci..
Żadnych konkretnych wniosków chyba nie mam, poza poczuciem, że póki co, na tym etapie, jak u większości mam czasu wolnego coraz mniej - dlatego nabrał dla mnie nowej wartości, i bardziej go szanuję.. Jak położe małego spać, pozmywam, to mimo że mi się nie chce, włażę do wanny ogolić nogi, pomalować paznokcie, wywalam wszystko po nocy z szafy, żeby znaleźć akurat tą spódnicę, na którą mam ochotę, idę do pracy, choć mi się nie chce, bo wiem, że dzięki temu zarabiam kasę na późniejsze potrzeby, ale i przyjemności, by nie narzekać i nie jęczeć wiecznie jak jedna znajoma, że nie mam pieniędzy, kiedy wiem, że przezwyciężając lenistwo, mogę je spokojnie zarobić.. Robię na przekór te rzeczy, bo potem.. czuję się o niebo lepiej..
Uuups, ale się rozpisałam, już się zamykam..
pidzama - 2008-11-15, 10:01
Soul, calkowicie sie z Toba zgadzam: szczesliwa mama= szczesliwe dziecko;
w ramach akcji "zrob cos dla siebie" zapisalam sie na silownie
alcia - 2008-11-15, 11:42
| majaja napisał/a: | | Zależy od dziecka |
chyba rzeczywiście tak
Tobayashi - 2008-11-15, 11:49
| alcia napisał/a: | | Tobayashi napisał/a: | | ale nigdy nie można się wyłączyć - trzeba mieć dziecko na oku cały czas. |
na oku może tak, ale takiemu dzieciakowi można dać kartkę i farby - spokój murowany przez przynajmniej pół godziny. Można dać kolorowanki i kredki - tu spokój na jeszcze dłużej. Można puścić dłuższą bajkę, dać jakieś poważniejsze zadania do wykonania w kuchni... |
alcia zgoda, zgoda - różnica jest, ale, jak wspomniałaś, zależy od dziecka także - nas najbardziej ratują bajki, autka plus wykonane z pudełek garaże, bo jeżeli chodzi o "zajęcia plastyczne", to niestety nie mogę małego spuścić z oka i co rusz się odrywam od mojego zajęcia, by interweniować (Tobi je i liże wszystko, sekunda i wypija wodę z farbek, je plastelinę, gryzie kredki). Nie może jeszcze układać puzli, bo je gryzie, zamiast dopasowywać. NAwet teraz, jak to piszę, musiałam kilka razy sprawdzać, co właśnie poszedł gryźć do sypialni. Taki urok Ja bym powiedziała, że z większym dzieckiem jest ciekawiej
[ Dodano: 2008-11-15, 12:08 ]
Soul marzę o takim wypadzie i szykuję go właśnie
Ania D. - 2008-11-15, 12:30
U mnie Pawełek potrafi bardzo dużo czasu spędzić sam na zabawie. Ja w tym czasie mogę spokojnie posprzątać (on też chętnie w tym uczestniczy, np. odkurza dywan czy podłogę) lub gotuję obiad. Wcześnie zaczynałam go uczyć, że jest wspólny czas, gdy razem coś robimy i jest czas, gdy muszę i chcę coś zrobić sama (no. obiad). Na początku się buntował, ale dla mnie było to bardzo wazne, by dziecko uczyć samodzielnej zabawy. Nie ma więc problemu, Pawełek sam układa puzzle, ogląda książki, slucha muzyki, opowiada coś sam sobie, układa klocki czy bawi sie zabawkami. Widziałam dzieci, które nie potrafią być same przez chwilę i dla rodziców to ogromne obciązenie, bo nie sa w stanie nic przy takim dziecku (3,5 letnim) zrobić. Dużo rzeczy robimy razem, Pawełek np. dostaje swoją deskę, swój nóż (wcześnie uczyłam go korzystania z noża, takiego bezpiecznego, z delikatną piłką, która dobrze kroi, ale palca nie skaleczy), deskę i warzywa do krojenia. Zawsze też przed większą pracą domową jest długi spacer lub wspólna zabawa, by nie było tak, że dziecko jest ciągle zostawione samo sobie. U mnie to zdaje egzamin i wszystko w domu można zrobić bardzo sprawnie. Nie da się tylko intensywnie pracować umysłowo, nie potrafię się tak wyłączyć, gdy dziecko przychodzi, o cos zapyta. Ale wszystkiego nie da się na raz miec, po prostu.
majaja - 2008-11-15, 12:46
| Ania D. napisał/a: | | Dużo rzeczy robimy razem, Pawełek np. dostaje swoją deskę, swój nóż | No i właśnie druga sprawa to warunki lokalowe, u mnie to nie przejdzie, bo kuchnię mam tak "dużą", że wystarczy pies pod nogami żebrzący o obierki kartoflane i nie ma jak się obrócić. Nie mam gdzie go posadzić w kuchni. Przy sprzątaniu ok, trochę pomaga, ale tak naprawdę bez tej pomocy zrobiłabym to dwa razy szybciej, choćby dlatego, że nie musiałabym sprawdzać czy do czerwonego prania nie wrzucił białej bluzki.
No i jakbym nie chodziła do pracy to o studiach mogłabym zapomnieć, bo nie miałabym sie kiedy uczyć, a tak to chociaż w tramwaju kodeks przewertuję.
alcia - 2008-11-15, 13:05
| majaja napisał/a: | | Przy sprzątaniu ok, trochę pomaga, ale tak naprawdę bez tej pomocy zrobiłabym to dwa razy szybciej, choćby dlatego, że nie musiałabym sprawdzać czy do czerwonego prania nie wrzucił białej bluzki. |
U mnie sytuacja bardzo podobna do AniD. Wszystko robimy razem, lub dziewczyny zajmują się sobą w tym czasie, kiedy mam coś do zrobienia. A co do powyższego - dla mnie to naturalne, że pomoc dziewczyn nie jest rzeczywistą pomocą, bo sama zrobiłabym to szybciej, lepiej itd. Ale nie o to chodzi. Kiedy robimy to razem, spędzamy razem czas, gadamy sobie, śmiejemy się, one się uczą przy okazji wielu rzeczy i dlatego to takie fajne. Gdybym to miała traktować w kategoriach pomaga/przeszkadza, to wogóle nie miałoby sensu robienie czegokolwiek z nimi.
Ania D. - 2008-11-15, 13:16
Majaja, u nas kuchnia też jest mała i był z tym problem. Mały stół, mało miejsa. Kazda osoba, która siedziała w kuchni przy gotowaniu przeszkadzała (bo siedziała albo przy lodówce albo przy szafce z drugiej strony stołu). Mąż stwierdził, że zmieniamy meble. Teraz szafki mamy tylko po jednej stronie (za to aż do sufitu), do tego wszędzie, gdzie się da szafeczki, nawet za drzwiami, gdzie wcześniej była stolnica i między lodówką a ścianą. Dzięki temu teraz przy jednej ścianie stoi ława i duży stół. Można równocześnie gotować, Pawełek może sobie oglądać książki czy układać klocki, ktoś może jeszcze siedzieć przy stole i nic nie przeszkadza. Byłam zaskoczona, że taka zmiana przyniesie tyle miejsca (a było naprawdę ciasno). do tego sporo jest jeszcze miejsca na środku. Warto było to zmienić, u nas na szczeście mąż sam zrobił meble, inaczej nie dallibyśmy rady.
Co do ładowania prania, to u nas też były różności, np. brudna ścierka do butów była prana razem z białymi obrusami, paczka waty prana z bielizną etc. Teraz już nie ma z tym problemu, bo ja segreguję ubrania, a Pawełek je wkłada do pralki. Ten czas poświęcony dziecku potem się zwraca, bo dziecko zaczyna samo coś robić w domu i jest to dla niego naturalne (niedawno Pawełek sam wyjął sobie odkurzacz i odkurzył w dużym pokoju). Obiawiam sie, że gdy będzie starsze przyuczanie do sprzątania nie bedzie już tak łatwe.
Jagula - 2008-11-15, 13:20
Czytając ten wątek przypomniałam sobie jaki trudny był okres kiedy Radziej przestał sypiać w ciągu dnia...nagle zabrakło mi czasu dla siebie....
Przedszkole okazało się cudowną instytucją - nagle dzień się wydłużył
Bardzo dużo czasu spędzamy razem (kuchnia to ulubione miejsce, czasami nawet ciężko jest się pozbyć natrętnej pomocy).
Zauważam jednak,że z biegiem czasu dziecko bardziej absorbuje uwagę...mam małego gadułę , wielkiego teoretyka więc on każdym przemyśleniem i pomysłem musi się podzielić...
majaja - 2008-11-15, 13:26
| Ania D. napisał/a: | | Mały stół, mało miejsa. | Moja kuchnia ma niecałe 4 m2, wiele osób kibel ma większy, dzięki zabudowaniu wszystkich 3 ścian mam blat roboczy, stół mam w dziennym kosztem szaf, na ścianie z dziennym mam kuchenkę gazową, bo nigdzie indziej nie ma dla niej miejsca, także przerobienie na otwartą też nie wchodzi w grę. Teraz kombinuję jak w dziennym wydzielić kąt sypialniany dla nas by nie musieć stołu wywalać w ogóle, a Miron miał własny pokoik. Ciasno mamy Jakbym wywaliła wszystkie ściany i ustawiła po swojemu to pewnie zrobiłabym to lepiej, ale koszt byłby zbyt duży.
[ Dodano: 2008-11-15, 13:32 ]
| Ania D. napisał/a: | | Co do ładowania prania, to u nas też były różności, | Ja segreguję cały czas, ale co mu w ręce wpadnie po drodze to inna historia, kosz na brudy też mi się w łazience nie zmieścił i stoi w tymczsowym sypialnianym, no przydałaby by się kasa na remont
Alcia, ja nie narzekam na pomoc, tylko czasami chciałabym mieć więcej czasu by mu poczytać, na spacer pójść, ja nie lubię sprzątać, więc chciałabym miec to jak najszybciej z głowy i tyle.
alcia - 2008-11-15, 14:38
| majaja napisał/a: | | Alcia, ja nie narzekam na pomoc, tylko czasami chciałabym mieć więcej czasu by mu poczytać, na spacer pójść, ja nie lubię sprzątać, więc chciałabym miec to jak najszybciej z głowy i tyle. |
to rozumiem doskonale, bo sama nie cierpię sprzątać i rzadko to robię. Ale jak już robię, to urządzam z tego zabawę A co do czytania... hmm.. ja po prostu od dawna nei mam wogóle czasu na książki
renka - 2008-11-15, 22:07
U mnie Ronja doskonale potrafi zajac sie sama soba - czasami po prostu sama jestem zdziwiona jak super potrafi sama sie bawic. Ale jest jeszcze Fionka... Ronka juz w wieku Fionki potrafila sie zajmowac sama soba. Fionka jest typem dziecka, ktore non stop domaga sie uwagi i robi to na milion sposobow. Dlatego u mnie zuplenie nie ma mowy o zajeciu sie soba przy dzieciach, a na dodatek bardzo czesto musze sie starac odwracac Fionki uwage od zabaw Ronki (proba wspolnych zabaw rzadko sie niestety udaje), zeby choc Ronka mogla sie spokojnie pobawic.
Tez staram sie zainteresowac je tym co ja robie (np. glownie przy gotowaniu czy ogolnie przyrzadzaniu posilkow, bo to najwiecej czasu mi zajmuje), ale jak na razie glownie z Ronka sie to udaje, bo Fionka to mala psotnica psocaca z uroczym szelmowskim usmiechem
Tak wiec czasami w myslach sobie powtarzam tylko: "Fionko, rosnijze predko, moze wtedy bedzie latwiej..."....
Humbak - 2008-11-16, 00:11
U nas nastawianie prania to zabawa, z tym, że ja wyci agam co ma być wyprane i daję kubie a on z radością to wrzuca do pralki, wrzucenie proszku migiem zanim zdąży sam po niego sięgnąć no i nastawianie już siedząc na niej co uwielbia - dla niego fajna imprezka
[ Dodano: 2008-11-16, 00:12 ]
My miesliśmy kuchnię 2,1m:2,2m większość rzeczy robiliśmy na podłodze lub na taboretach, wtedy natalcia mogła spokojnie sięgnąć do 'blatu' i np ja na swoim blacie robiłam pierogi, ona na swoim też.. ale wyrabianie ciasta na podłodze
majaja - 2008-11-16, 16:45
| Humbak napisał/a: | | My miesliśmy kuchnię 2,1m:2,2m | Moja jest mniejsza . Może jak drzwi lodówki kiedys uda mi się przełożyć to będzie lepiej, lae to skomplikowana operacjaZnaczy sadzam M. czasami na blacie, ale to porządek jako taki muszę mieć
|
|