wegedzieciak.pl
forum rodzin wegańskich i wegetariańskich

Inne problemy - tytul książki o uzdrawianiu związków - pomocy!

wiosna - 2008-11-23, 11:04
Temat postu: tytul książki o uzdrawianiu związków - pomocy!
..kiedyś tutaj trafiłam na opinie na temat książki, poradnika na temat współistnienia w związku. Przez kilka osób książka ta była bardzo polecana.
Trudno mi opisać dokładnie, co sama tej książki nie znam.
Jest mi potrzebna, bo zamierzam podarować ją niedogadującej się z ojcem mamie - i na śmierć teraz tytułu zapomniałam, znaleźc nie mogę.. :roll:
Co gorzej - będąc spokojna, że prezent jest wymyślony, chciałam dziś jechać ją kupić - a tu wtopa, bo ziellonego pojęcia nie mam, jaki miała tytuł.. :-|

Czy ktoś może mi pomóc ?

kofi - 2008-11-23, 11:08

"Pokochaj siebie, [a] nieważne z kim się zwiążesz" - chyba o tym myślisz?
Nic nie wiem o tej książce, ale tytuł został mi w pamięci.

Capricorn - 2008-11-23, 11:08

"kochaj siebie, a nieważne, z kim się zwiążesz".

hxxp://www.allegro.pl/item483098456_kochaj_siebie_a_niewazne_z_kim_sie_zwiazesz.html

o, kofi mnie wyprzedziła.

kupiłam - ale nie przeczytałam, nie mogę się więc wypowiedzieć w kontekście magicznej mocy tej księgi.

wiosna - 2008-11-23, 11:11

jesteście wspaniałe, dziękuję ;-)
Capricorn - 2008-11-23, 11:18

wiosna napisał/a:
jesteście wspaniałe, dziękuję ;-)


to daj nam po punkcie, haha :D

Ania D. - 2008-11-23, 11:29

Ja polecam jeszcze książki J. Pulikowskiego, np. "Warto naprawić małżeństwo" . Można ją kupić np. hxxp://74.125.77.132/search?q=cache:GSqIpdCPdFMJ:www.tolle.pl/pozycja/warto-naprawic-malzenstwo+Pulikowski+J&hl=pl&ct=clnk&cd=23&gl=pl&client=firefox-a]tutaj .
Mało się pisze o tym, że mężczyzna i kobieta inaczej patrzą naświat, inaczej reagują na wiele rzeczy, inne sprawy są dla nich ważne - warto o tym wiedzieć, by nie patrzec na drugą osobę jak na kogoś niedobrego, kto się nie chce niczego domyślać, ale dlatego, że to, co dla kobiety jest oczywiste i jasne dla mężczyzny takie nie musi być. Zrozumienie takich spraw jest bardzo wazne w związku.

PiPpi - 2008-11-23, 12:36

"Partnerskie reguły gry"
polecam!
Otto brink, z tego co pamiętam.
to jest Berta Hellingera uczeń, poza tym "Miłość szczęśliwa" samego miszcza, obie warto naprawdę przeczytać, w nic nie wierzyć, wszystko sprawdzić :lol:

orenda - 2008-11-23, 13:56

"Uzdrowić miłość" Martin Rovers
Capricorn - 2008-11-23, 14:25

Ania D. napisał/a:
Ja polecam jeszcze książki J. Pulikowskiego, np. "Warto naprawić małżeństwo" . Można ją kupić np. hxxp://74.125.77.132/search?q=cache:GSqIpdCPdFMJ:www.tolle.pl/pozycja/warto-naprawic-malzenstwo+Pulikowski+J&hl=pl&ct=clnk&cd=23&gl=pl&client=firefox-a]tutaj .
Mało się pisze o tym, że mężczyzna i kobieta inaczej patrzą naświat, inaczej reagują na wiele rzeczy, inne sprawy są dla nich ważne - warto o tym wiedzieć, by nie patrzec na drugą osobę jak na kogoś niedobrego, kto się nie chce niczego domyślać, ale dlatego, że to, co dla kobiety jest oczywiste i jasne dla mężczyzny takie nie musi być. Zrozumienie takich spraw jest bardzo wazne w związku.


O autorze tej książki usłyszałam dopiero niedawno. BARDZO nie podobają mi się jego poglądy na kwestie rodziny, wychowywania dzieci, a już najbardziej - na rolę kobiety w rodzinie.

Mały cytat z wywiadu z Pulikowskim ("Feministki wystraszyły ojcostwo" hxxp://www.jacek-pulikowski.izajasz.pl/jacek-pulikowski,5_feministki_wystraszyly_ojcow.html)

Cytat:
Dlaczego nie mogę być partnerem dla matki moich dzieci? Przecież dzielimy się obowiązkami, wspólnie podejmujemy decyzje...

- Mężczyzna nie jest partnerem dla kobiety w potocznym rozumieniu tego słowa. Myślę o równym podziale obowiązków. To nienaturalne. Mężczyzna i kobieta są tak samo ważni w związku, ale mają różne funkcje do spełnienia. To nie partnerstwo, tylko solidarność.

A partnerstwo rodziców w wychowywaniu dzieci?

- Po raz kolejny mówię - nie! Solidarność. Podział ról. Dopóki dziecko jest małe, zajmuje się nim kobieta. Mężczyzna przecież nie nadaje się do tego. On nie odróżni jednego z dwudziestu rodzajów płaczu niemowlaka, a kobieta rozumie to bezbłędnie. Facet po prostu słyszy, że dziecko płacze. Nie wie, dlaczego. Kobieta "rozumie" z jego płaczu, kiedy jest głodne, kiedy coś je boli. Z czasem, gdy dziecko podrasta, kobieta powinna wycofywać się z jego wychowywania, a dominującą rolę winien przejmować ojciec. To on jest przewodnikiem dorastającego dziecka. Objaśnia mu świat, a swoim spokojem daje mu silne podstawy do rozwoju.

To, co pan mówi, pewnie niektórym się nie spodoba. Na przykład feministki...

- Ach, feministki! To one są jedną z przyczyn, dla których mamy teraz kryzys ojcostwa. Podkreślam: jedną z przyczyn, nie jedyną. To one, domagając się dla siebie takich samych praw, jakie mają mężczyźni, z jednej strony składają hołd męskości i dają dowód, jak bardzo mężczyźni im imponują. A z drugiej - podkopują męskość. Żądając równości, sprawiają, że mężczyźni wolą unikać odpowiedzialności. Na przykład związanej z wychowywaniem dzieci. Stąd już tylko krok do tego, co mamy teraz: do brania dodatkowej roboty, przesiadywania w pracy po godzinach, jednym słowem: do uciekania ojca z domu. A to nie leży przecież w męskiej naturze. Mężczyźni lubią być odpowiedzialni za kogoś. Wie pan: w tej chwili po morzach i oceanach świata pływa ileś tam tysięcy statków. Ich kapitanami są przeważnie mężczyźni. Zapewne żaden z nich - w razie wypadku - nie zejdzie z mostku, zanim nie wyciągnie z kotłowni ostatniego zapijaczonego majtka. Dlaczego? Bo są facetami, a faceci mają zakodowaną odpowiedzialność za innych. Dlatego tak dobrze sprawdzają się w roli ojców, jeżeli im się pozwoli na to.

Ale z drugiej strony to kobieta jest często fundamentem rodziny i radzi sobie wcale nie gorzej niż mężczyzna.

- Ale nie zastąpi ojca - opiekuna. Wracamy tu do owego podziału ról, o którym mówiliśmy przed chwilą. Nastolatek potrzebuje już mniej matki, a bardziej - ojca. A gdy go nie ma, bo ojciec siedzi częściej w pracy niż w domu, zaczyna się dramat. Tu też ma korzenie mój sprzeciw przeciwko tzw. rodzinom homoseksualnym. Tam, gdzie są dwie matki albo dwóch ojców, nie ma mowy o rodzinie. Zakłócone są relacje między rodzicami a dzieckiem. Tylko pełne rodziny gwarantują dobry rozwój dziecka.

Lily - 2008-11-23, 14:30

Capricorn, nie dziwię się, że Ci się nie podobają jego poglądy :/
A ja polecam książkę H. Hendrixa Zdobędziesz miłość jakiej pragniesz.
hxxp://www.petlaczasu.pl/jakiej/pragniesz/b8963

Capricorn - 2008-11-23, 14:34

Lily napisał/a:
Capricorn, nie dziwię się, że Ci się nie podobają jego poglądy :/


niestety, wypisałam się ostatnio z pewnego forum, i nie mogę z tego powodu znaleźć omawianego tam artykułu autorstwa tego samego pana, gdzie utrzymuje on, iż "ktoś kiedyś wmówił kobietom, ze tez mogą mieć orgazm, i od tego zaczęło się zamieszanie".

Lily - 2008-11-23, 14:41

Capricorn napisał/a:
"ktoś kiedyś wmówił kobietom, ze tez mogą mieć orgazm, i od tego zaczęło się zamieszanie".
jakiś szowinista, tfu :/
Capricorn - 2008-11-23, 14:46

Lily napisał/a:
jakiś szowinista, tfu :/


na pewno ma mocno tradycyjne i mocno religijne podejście do kwestii rodziny i rodzicielstwa, mi jego porady na pewno by nie pomogły. Może ja zbyt niepokorna jestem.

kamma - 2008-11-23, 15:09

Jacek P. napisał/a:
Mężczyzna nie jest partnerem dla kobiety w potocznym rozumieniu tego słowa.

bardzo chciałabym się dowiedzieć, jakie jest potoczne rozumienie tego słowa według owego pana. Pierwsze, co mi przyszło do głowy: taniec. W tańcu mamy partnerów. Ale przecież nie wykonują oni dokładnie tych samych kroków, bo by była kompletna kaszana! W małżeństwie analogicznie, czyż nie? Byłoby bez sensu, gdyby matka przewinęła dziecko jednocześnie z ojcem. Mają sobie pieluchę z rąk wyrywać?

Choć trochę przychylam się do opinii, że ojciec nie odróżnia rodzajów płaczu. Ale może to dlatego, że nie ma takiej potrzeby? Zapewne matce przychodzi to dużo łatwiej, ale ojciec, który nie ma wyboru, też jest w stanie się tego nauczyć.

Capricorn - 2008-11-23, 15:16

kamma napisał/a:
Capricorn napisał/a:
Mężczyzna nie jest partnerem dla kobiety w potocznym rozumieniu tego słowa.



z tym cytatem wyszło, jak gdyby to był mój pogląd, a nie Jacka P. A jak już napisałam, DLA MNIE jego poglądy raczej nie stanowiłyby pomocy, wsparcia.

kamma - 2008-11-23, 15:49

O, rzeczywiście, już poprawiam ;)
Lily - 2008-11-23, 16:08

kamma napisał/a:
Choć trochę przychylam się do opinii, że ojciec nie odróżnia rodzajów płaczu.
myślę, że są też takie matki, które nie odróżniają...
Ania D. - 2008-11-23, 19:53

Capricorn, jego książki mogą być bardzo pomocne dla tych, którzy uważają, że mężczyzna i kobieta tak samo odczuwają, myślą i postępują i w sumie poza fizycznością sa tacy sami. Tak nie jest. To, że ma poglądy, jakie ma, to inna sprawa. Sama pamiętam, jak mówiłam męzowi, że z takim facetem jak Pulikowski nie potrafiłabym zyć, bo by mnie okropnie irytował, prawie we wszystkim (taki zarozumiały samiec). Ale warto oddzielić osobę od tego, co może wartościowego przekazac. Pamiętam sporo ksiązek na temat związków i jego uważam za cenne, a to, co mówi i myśli o roli kobiety można sobie odrzucić, jeśli ma się inne zdanie i już. Dla mnie wiele z jego spostrzeżeń jest bardzo cennych (ciągle myślę o różnicach między płciami), a obecnie raczej chętnie głosi się, że liczy się tylko to, co ktoś zechce zrobić, a jak nie robi, to znaczy, że nie chce. to nie do końca jest tak, bo ludzie patrzą na te same sprawy, ale widzą (lub nie widzą) różne rzeczy.
PiPpi - 2008-11-23, 19:56

ale przegięciuch z tego gościa! :-o
Capricorn - 2008-11-23, 20:09

Ania D. napisał/a:
Capricorn, jego książki mogą być bardzo pomocne dla tych, którzy uważają, że mężczyzna i kobieta tak samo odczuwają, myślą i postępują i w sumie poza fizycznością sa tacy sami. Tak nie jest. To, że ma poglądy, jakie ma, to inna sprawa. Sama pamiętam, jak mówiłam męzowi, że z takim facetem jak Pulikowski nie potrafiłabym zyć, bo by mnie okropnie irytował, prawie we wszystkim (taki zarozumiały samiec). Ale warto oddzielić osobę od tego, co może wartościowego przekazac. Pamiętam sporo ksiązek na temat związków i jego uważam za cenne, a to, co mówi i myśli o roli kobiety można sobie odrzucić, jeśli ma się inne zdanie i już. Dla mnie wiele z jego spostrzeżeń jest bardzo cennych (ciągle myślę o różnicach między płciami), a obecnie raczej chętnie głosi się, że liczy się tylko to, co ktoś zechce zrobić, a jak nie robi, to znaczy, że nie chce. to nie do końca jest tak, bo ludzie patrzą na te same sprawy, ale widzą (lub nie widzą) różne rzeczy.


Dlatego napisałam, ze MI nie pomógłby na pewno - bo ja czasem znielubiam ludzi za ich najczęściej głoszone tezy, i nie jestem w stanie sie przekonać do innych, odsiać "ziaren od plew", czy jak tam. Poza tym, jego poglady dotykają mnie osobiście, bo sama znam parę kobiet, którym na dobre (psychicznie) nie wyszło ograniczenie sie do opiekowania się dziećmi i rezygnacja z satysfakcji seksualnej.

Gdybym w ksiażce, w której desperacko szukam sposobu na uleczenie zwiazku, znalazła info, ze kobiety same są sobie winne, ze po co im emancypacja, ze tylko matka potrafi zajać sie dzieckiem i nienaturalne jest oczekiwanie pomocy w tym zakresie od partnera, a kłopoty biorą się z tego, ze kobiety oczekują satysfakcji seksualnej, do nie dokończyłabym tej lektury, na pewno.

Poza tym, Pulikowski bardzo jasno definiuje źródło konfliktów w rodzinie - ktokolwiek sypiał z partnerem przed ślubem, jest skazany na niepowodzenie w związku:

Cytat:
Współżycie przedślubne jest krokiem poważnym i trzeba potem w trudzie jego negatywne skutki w małżeństwie odrabiać. Nie rozumieją tego liczne małżeństwa, które napotykają na trudności w procesie dopasowania seksualnego, nie zdając sobie sprawy, z tego, że trudności zostały spotęgowane przedwczesnymi „próbami”.

Ania D. - 2008-11-23, 20:50

Capricorn napisał/a:
Poza tym, Pulikowski bardzo jasno definiuje źródło konfliktów w rodzinie - ktokolwiek sypiał z partnerem przed ślubem, jest skazany na niepowodzenie w związku:

Ja bym na to patrzyła nie tylko pod kątem np. wiary, ale też z praktycznego punktu widzenia. Mam mozliwość czy wczesniej miałam obserwowania znajomych par, które bardzo szybko po poznaniu się zaczynały dzielić łóżko. Te osoby nie znały się, ale pierwsze fascynacje drugą osobą brały za miłość. To trwało różnie, rok, dwa, potem bańka zachwytu gwałtownie pękała i słychać było skargi, że on jest taki okropny, nie potrafi nic zrobić, nie da się z nim porozmawiać, to cham, brudas, prymityw etc etc i nie da się z nim żyć. Taki potok żalu był wylewany, że można było zapytać wprost, skoro jest taki okropny, to dlaczego poszłaś z nim do łózka? Lekkie traktowanie tych spraw pozostawia za sobą cień, który może się wlec całe życie za człowiekiem. To nie są buty, które można wyrzucić, ale rzeczy, które w nas zostają zapisane i trwają zawsze. Czasami mocno dziwię sie ludziom, że pakują się w związki z ludźmi, których absolutnie nie znają i nie dążą do ich poznania. To, że komuś na początku dobrze jest w łóżku nie znaczy, że potrafią razem przejśc przez całe życie. Na początku każdy możę być czuły, delikatny etc, ale warto poznać go prawdziwego, w otoczeniu bliskich, podczas pracy, wyjazdów i w wielu innych okolicznościach. Szybkie pójście do łóżka może zamykać tę drogę poznania, bo fascynacja erotyczna jest bardzo silnym stymulatorem do pokazywania swojej idealnej maski, a gdy zawiera się związek warto znać nie maskę, którą nam ktoś chce pokazac, ale prawdziwe oblicze przyszłego małżonka.

Capricorn - 2008-11-23, 21:22

Ania D. napisał/a:
(...)Te osoby nie znały się, ale pierwsze fascynacje drugą osobą brały za miłość. To trwało różnie, rok, dwa, potem bańka zachwytu gwałtownie pękała i słychać było skargi, że on jest taki okropny, nie potrafi nic zrobić, nie da się z nim porozmawiać, to cham, brudas, prymityw etc etc i nie da się z nim żyć. Taki potok żalu był wylewany, że można było zapytać wprost, skoro jest taki okropny, to dlaczego poszłaś z nim do łózka?


daleko mi do tego, zeby promować "lekki, łatwy i przyjemny seks bez zobowiązań". Z drugiej jednak strony - NIGDZIE partner nie obnaża się przed Tobą bardziej, niż w łóżku. Mam na myśli nie tylko fizyczne obnażanie, zeby było jasne. Do czego zmierzam? Czasem dopiero w łóżku odkrywasz, że od bardzo dawna lokujesz swoje emocje w chamie, brudasie, prymitywie, itp.

Lily - 2008-11-23, 21:28

Tak jakbyśmy rozumem decydowali, z kim się zwiążemy. Przecież prawie nigdy nie jest to zimna kalkulacja i sądzę, że łóżko nie ma tu wiele do rzeczy. Ludzie się dobierają wg pewnego klucza - fajnie jest to opisane np. w tej książce, którą polecałam. Jeśli ludzie są razem z powodu seksu to zazwyczaj taki związek nie trwa długo i to wcale nie dlatego, że ta druga osoba ma jakieś "skazy charakteru", tylko dlatego, że ta fascynacja dość szybko mija.
Moja opinia to była, jakby co :)

[ Dodano: 2008-11-23, 21:29 ]
Capricorn napisał/a:
Poza tym, Pulikowski bardzo jasno definiuje źródło konfliktów w rodzinie - ktokolwiek sypiał z partnerem przed ślubem, jest skazany na niepowodzenie w związku:
a co z osobami, które nigdy ślubu nie brały i nie wezmą? albo biorą i dopiero po ślubie, za przeproszeniem, wszystko się pieprzy?
Ania D. - 2008-11-23, 22:18

Caprocorn, nie sądzę, by po dobrym poznaniu tak było.
Lily, myślę, że związek jest tak ważną rzeczą, że to własnie rozum powiniem być pierwszym decydentem w tej sprawie. I nie chodzi tu o brak uczucia i tylko zimną kalkulację, ale jednak w tym wszystkim jakaś kalkulacja powinna być - jak by to źle nie brzmiało. Jak to się czasami mówi, że to tylko w bajce może być tak, że książę bierze sobie za żonę prostego Kopciuszka i żyli potem długo i szczęsliwie (mając na myśli to, że Kopciuszek nie ma żadnego obycia, wiedzy i na salonach nie wie, jak się poruszać). Jesli pojawia się uczucie to warto podejmować decyzje nie pod wpływem pierwszego zachwytu, bo różnie może być, ale włączyć w to rozum - dla swojego i przyszłego męża szczęścia.

Capricorn - 2008-11-23, 23:19

nie negując tego, co pisze Ania - jakkolwiek by nie kalkulować, zawsze można się "naciąć". Pewne rzeczy są nieprzewidywalne...
Ania D. - 2008-11-24, 13:00

Cytat:
A jak rodzice sa rozwiedzeni i ojciec nie chce utrzymywac kontaktu z dziecmi? :-?
Poglądy tego Pana po prostu nie przystają do dzisiejszej rzeczywistości.

Ja widzę to inaczej. Dlaczego nie wszyscy podchodzą do założenia związku bardzo poważnie? Przecież to jedna z najważniejszych w życiu decyzji, a nie życie ze sobą przez kilka lat, aż nam się znudzi. To, że rzeczywistość jest taka nie znaczy, że trzeba ją zaakceptować i mówić, że nic się nie dzieje, bo tak też jest dobrze. Dzieci mogą się rozwijać bez ojca czy matki, ale najlepiej jest dla nich, gdy mają wzorce i męskie i kobiece (mogą to być dalsi członkowie rodziny). Pochopne wiązanie się z kimś niesie konsekwencje nie tylko dla dwóch osób, ale też dla dzieci, przede wszystkim dla nich, bo one się przed tym nie obronią.

Ania D. - 2008-11-24, 13:28

Euridice, ja nie twierdzę, że dobre poznanie drugiej osoby zawsze zapobiegnie rozwodowi, ale daje dużo większe szanse na udany zwiazek niż wiązanie się z kimś, kogo się praktycznie nie zna. Jestem za tym, by bardzo poważnie podchodzić do zakładania związku, nie na zasadzie, że nam jest dobrze, my się tak kochamy, to od razu razem będziemy mieszkać, ale jak coś bedzie nie tak, to każde idzie w swoją stronę. To niesie ze sobą zbyt wiele zranień i dla nikogo nie jest dobre.

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group