| |
wegedzieciak.pl forum rodzin wegańskich i wegetariańskich |
 |
Off-topic - Co zrobić żeby się chciało i dało...cokolwiek?
Cytrynka - 2009-01-13, 16:48 Temat postu: Co zrobić żeby się chciało i dało...cokolwiek? Mam trochę dość. Dopadło mnie takie coś, co powoduje, że mi się nie chce nic, albo nawet jak mi się chce to nie potrafię się zmobilizować. Brakuje mi energii, podtrzymuję się kawą (znowu), ale to błędne koło. Brakuje mi powietrza, ale nie mam siły wlec się z dziećmi na spacer, brakuje mi snu, ale szkoda mi wieczoru na sen, więc czytam coś w necie albo książki a rano znowu nie mam siły. Brakuje mi znajomych, ale mimo, że zaproszono mnie do tzw. play group, nie chce mi się, obawiam się tam pójść. I jeszcze stres, że P znowu wyjeżdża i będzie leciał samolotem, a przecież nie zamknę wszystkich w domu, bo będą bezpieczniejsi (co też jest stresujące, bo teren sejsmiczny). Dzień mnie męczy, sen mnie męczy (dzisiaj m.in. strasznie się stresowałam że został mi w środku miasta pod opieką koń i bardzo się bałam i nie wiedziałam co z nim zrobić), obudziłam się zmarznięta i mokra od potu. Nie chce mi się czytać dzieciom ani się z nimi bawić, gotować, sprzątać, no nic mi się nie chce. Może to jakieś przesilenie? Tęsknię za słońcem chyba. Co zrobić, żeby rano się chciało wstać? Żebym z uśmiechem i piosenką przeżywała każdy dzień?
olgasza - 2009-01-13, 17:05
kurczę, Cytrynka, czy ty przypadkiem nie masz depresji? Bo to mi wygląda na regularnego doła...
Nie za bardzo wiem, co ci pomóc, bo jak się nic nie chce, to żadne tam gadanie, typu "wyjdź do ludzi" nie pomaga. Może musisz opaść na jakieś tam swoje dno psychiczne, żeby się od niego odbić?
No, ale gdybym miała sie zabawić w ciotkę Dobrą Radę, to jednak poleciłabym wyspać się porządnie, a potem jednak wyjść do ludzi albo chociaż na długi spacer z dzieciakami - masz w ogóle gdzie z nimi chodzić? Albo zrobić sobie dzień "off" - (tylko znowu kwestia komu sprzedać dzieciaki). A muza ci nie pomaga? W sensie puszczać sobie ulubioną muzykę przy sprzątaniu, jedzeniu, bawieniu się z dzieciakami? Taka muzo-terapia. Mi czasem pomaga na jakieś mniejsze smutki
A może jednak wizyta u psychologa? Chociaz ja np. nie dojrzalam nigdy do tego, zeby o swoich problemach gadac z obcym człowiekiem. Ale niektórym to pomaga. Podobnie jak antydepresanty.
.
bodi - 2009-01-13, 17:42
Cytrynka, to co piszesz faktycznie brzmi depresyjnie.
Wiem po sobie że SEN to podstawa, postaraj się chodzić spac nie za późno. Spotkania z ludźmi niby pomagają, ale kiedy jest się głeboko w dole trudno się zdobyć na to czasem, zwłaszcza jeśli miałby to być spotkania z nowymi ludźmi, kiedy trzeba się dużo usmiechac i robić dobre wrazenie...
Z kawa jest ten problem, że wypłukuje z organizmu wit. B, a z kolei deficyty witamin z tej grupy łączą się z obniżonym nastrojem (były badania na ten temat).
Spróbuj moze suplement wit. B, pisałam już o nim w kilku watkach bo mi naprawdę pomógł, a całkiem się tego nie spodziewałam. O taki:
hxxp://www.hollandandbarrett.com/pages/product_detail.asp?pid=506
Lily - 2009-01-13, 17:53
Cytrynka, a jak z tą tarczyca, lepiej? Bo ja bym nie stawiała na depresję, tylko na przemęczenie i zaburzenia hormonalne raczej...
Jagula - 2009-01-13, 18:25
pomyśl co rano,że już niedługo będzie więcej słońca i wszystko minie...i staraj się nie stresować tymi lotami (wiem co mówię bo tez bym wszystkich pozamykała w bezpiecznym miejscu)a przede wszystkim (poza zmianami hormonalnymi i deprechami) każdy z nas ma leniwca- dłuższego lub krótszego więc z Toba wszystko ok.
Cytrynka - 2009-01-13, 18:42
Dzięki Dziewczyny
Moja tarczyca zaczęła intensywniej współpracować z lekami, bo lekarz kazał zmniejszyć ich dawkę z dwóch do jednej dziennie. Nie wyrabiam na zakrętach, dzieci pyskują, grymaszą i się nie słuchają, mąż podszeptuje, że powinnam zacząć dorabiać, wiem, że powinnam zmusić Julcię do nauki (ona nie chce), pediatra się czepia że Adaś za mało waży (ona twierdzi tak, bo neurolog stwierdził, że wg niego wszystko OK). Mam wrażenie, że wszyscy czegoś ode mnie oczekują i jest tego za dużo. Ale podnoszę się, idę dziś na wyrwanie zęba, przynajmniej jedna sprawa będzie załatwiona i przestanie mnie boleć.
Jagula - 2009-01-13, 19:23
Cytrynko- jesteś boska- ja sobie nie wyobrażam ogarniania takiej gromadki jak Twoja i prowadzenia domu- więc jak najbardziej masz prawo być przemęczona/umęczona/wymęczona.
A Radziej miał bardzo podobną wagę w wieku Adasia (teraz waży 15kg mając niecałe 5 lat)
Karolina - 2009-01-13, 19:27
Cytrynko - a może jakaś praca poza domem?
maharetefka - 2009-01-13, 19:55
ooo, jakbym o sobie czytala jak latwo sie domyslic, nie znam na to skutecznej rady. i tak sobie tylko mysle- aby do lata...
ag - 2009-01-13, 20:28
Cytrynko, ciężko coś doradzić, bo nigdy aż tak źle się nie czułam. Ale kiedy byłam zupełnie przytłoczona wszystkimi sprawami, które trzeba ogarnąć (praca/dom), zawsze poprawiał mi się nastrój jak zrobiłam coś tylko dla siebie: babski wieczór z koleżankami przy winie, wyjście do kina. Mnie wystarcza kilka godzin poza domem, żeby odpocząć i zatęsknić i z przyjemnością wtedy wracam. Ale skoro nie masz ochoty się z nikim to spotykać, to sama nie wiem... Zawsze możesz pogadać z nami na forum
Cytrynka - 2009-01-14, 06:13
Zaczyna mi się powoli chcieć - tylko w głowie. Na razie nie ma przełożenia na czyny. Na razie chce posprzątać dom - nie tylko by było czysto (kiedy to nastąpi ? ), ale także bo wtedy ja w pewnym sensie oczyszczam siebie. Muszę rozebrać choinkę, pozdejmować wszelkie ozdoby świąteczne, bo w okolicach Świąt cieszą oczy, ale teraz mam wrażenie, że są ciężkie od kurzu i trochę mnie przytłaczają. Po prostu potrzebuję robić generalne porządki, bo ta ilość rzeczy mnie przytłacza. Pewnie zajmie mi to kilka tygodni, ale trudno. Dziś poczyniłam krok do odbicia się z tego doła (ruchomych piasków, jak mawia moja koleżanka), mianowicie dałam sobie wyrwać zęba który mnie bolał od 23 grudnia z przerwami. W ostatnim tygodniu stycznia mój mąż pewnie pojedzie służbowo do Chicago - postaram się wtedy chodzić spać najpóźniej o 22. Nie lubię jak P wyjeżdża, nie umiem się odnaleźć, martwię się, Adaś nie pozwala zmieniać pieluch a ja wiszę na telefonie - wtedy dzieci wariują. Tym razem potraktuję to inaczej. Postaram się zmienić swoje myśli i czas dobrze wykorzystać: na bycie z dziećmi, zabawę, sen, dobre (co oznacza zdrowe) jedzenie, książki itp. Najtrudniej się do czegoś zabrać ale jestem na dobrej drodze bo właśnie zmusiłam się do wstawienie ciecierzycy.
A co do pracy, na razie odpada poza domem. Tzn. przez listopad i grudzień ja i dzieci chorowaliśmy. Poza tym istnieje prawdopodobieństwo, że mój mąż będzie częściej jeździł w delegacje kilkutygodniowe (powiedzmy, tydzień w domu, 2tygodnie na wdrożeniu) - w takiej sytuacji będzie trudno wszystko ogarnąć. Poza tym nawet jak znajdę pracę, to zarobię akurat tyle by starczyło na przedszkole dla chłopców, benzynę, ewentualnie eleganckie ubranie np. A Julcia jest w szkole między 9 a 11.40 (w środy od 8 ), więc po szkole też musiałabym opłacić jej opiekę, czyli nic by nie zostało z mojej pensji.
ag - 2009-01-14, 07:53
To już duży krok do przodu jeśli masz takie konkretne plany. Najważniejsze to zacząć, a potem małymi kroczkami łatwiej już je realizować. No i super, że starasz się pozytywnie nastawić do wyjazdów męża. Nie ma się czym zamartwiać . Naprawdę. Tyle tylko że pewnie będziesz miała jednak w związku z tym więcej obowiązków, więc tym bardziej powinnaś pomyśleć o sobie. Może jak mąż wróci postarajcie się zorganizować opiekę dla dzieci na jeden wieczór i wyjdźcie gdzieś tylko we dwoje?
|
|