| |
wegedzieciak.pl forum rodzin wegańskich i wegetariańskich |
 |
Ogólne rozmowy - Czy nadspute produkty spożywcze nadają się do jedzenia?
Cytrynka - 2009-01-15, 00:54 Temat postu: Czy nadspute produkty spożywcze nadają się do jedzenia? Sądzę, że nie powinno się jeść nadpsutego jedzenia (po wykrojeniu zepsutej części np. jabłka, czy pomidora), ale moja koleżanka twierdzi, że jest to bezpieczne, szczególnie jeśli się podda obróbce cieplnej. Czy czasem zjadacie taką żywność?
bojster - 2009-01-15, 01:05
Kiedyś tak, np. w studenckich czasach jak każdy kęs był na wagę przetrwania.
Ale takie częściowo zepsute żarcie nie tylko może być niezdrowe (zepsucie przenikające do innych części np. owocu), ale jest zwyczajnie niesmaczne. Więc nie widzę sensu.
majaja - 2009-01-15, 07:56
Jeśli jest pleśń to nigdy, niewielkie zgnilizny zdarza mi sie wykrajać.
kofi - 2009-01-15, 08:14
Pleśń ma podobno bardzo długie korzenie, nie można się jej pozbyć, mozna sobie zrobic więcej szkody, niż pożytku.
Natomiast zdarza mi się jeść po terminie przydatności o ile nie ma oznak zepsucia.
bojster - 2009-01-15, 08:41
| kofi napisał/a: | | Natomiast zdarza mi się jeść po terminie przydatności o ile nie ma oznak zepsucia. |
To to spokojnie, terminy terminami, ale jedno zepsuje się parę miesięcy przed końcem, a drugie parę miesięcy po nadal jest dobre. Najważniejsze własne rozpoznanie sytuacji.
Ania D. - 2009-01-15, 09:31
Wyrzucam i nigdy tego nie jadamy. Nie wykrajam nadpsutego kawałka z owoców czy warzyw, tylko całość wyrzucam. Nadpsute warzywa, owoce nie nadają się do spożycia, a obrórka cieplna tego nie zmienia. Nigdy też nie zbieram pleśni z przetworów, od razu wszystko wyrzucam.
Humbak - 2009-01-15, 09:38
Raczej nie. Wnioskuję że do jakiegoś terminu producent daje gwarancję a potem nie, więc kto wie co tam się tworzy np w jogurtach czy puszkach. Ale są rzeczy których nie wyrzucam typu makarony - nie wiem jak mogą przestać być 'aktualne'
Nie zjadam popsutych rzeczy o ile nie są to popsucia mechaniczne typu obite warzywa, wtedy odkrawam i się nie martwię
tęczówka - 2009-01-15, 10:42
wstyd się przyznać,ale jakieś 3 lata temu,gdy praktycznie sama w domu byłam przez niemal 4 miesiące,to potrafiłam jedną zupę jeść przez tydzień-nawet jak już była kwaśna to dokładałam do niej śmietany żeby zabić ten smak obrzydliwy i jadłam.nie umarłam
Malati - 2009-01-15, 17:36
tęczówka,
Jagula - 2009-01-15, 18:25
| bojster napisał/a: | Kiedyś tak, np. w studenckich czasach jak każdy kęs był na wagę przetrwania.
| dokładnie
teraz tego typu praktyki nie wchodzą w rachubę- tym bardziej ,że jada ze mną dziecko
(ale z drugiej strony przedstawiciele niektórych nacji nie wezmą do ust ogórka kiszonego bo uważają,że to zepsute ogóry )
tęczówka - 2009-01-16, 14:54
czarna96, też mi się teraz z tego śmiać chce
no ale miałam wtedy 14 lat i niczym nieograniczoną swobodę,więc wolałam robić inne rzeczy niz gotować
Malinetshka - 2009-01-20, 20:17
Nam niedawno nadgniła dyńka, która była najładniejsza z całego mojego dyniowego zbioru... Nie dopilnowałam jej doglądania. Wyrzuciliśmy całą, mimo że większa część wyglądało ok. Obawiałam się jedzenia jej, z uwagi na te wszystkie info o toksynach, które m.in. tutaj wyczytałam jeny, ale mi się smutno zrobiło... Cóż, poszła na kompost.
kłapouchy - 2009-01-24, 18:51
a ja mam pytanko - kupiłam jakis czas temu karob, a nie używam zbyt często i ostatnio jak otworzyłam torebkę to były w nim takie pojedyńcze włoski jak babie lato... na wszelki wypadek nie użyłam go, bo bałam się, że to może pleśń, ale potem pomyślałam, że to mogło być coś takiego jak np. przy kiełkach (tj. na instrukcji mojej kiełkownicy pisze, żeby się takimi małymi włoskami nie przejmować, bo nie są szkodliwe...) i sobie ten karob tak leży i nie wiem, czy mogę go użyć, czy nie
kłapouchy - 2009-01-24, 18:59
hmmm, nie wiem jak taka wygląda to takie pojedyńcze długie włoski jak babie lato czy pajęczynka...
Tobayashi - 2009-01-24, 19:24
Gdy ja miałam mole, pajęczynki były dość gęste i utkane na małej powierzchni, nie miałam długich nitek.
A co do jedzenia nadpsutego jedzenia, jestem całkowitym przeciwnikiem, po prostu się brzydzę i jem tylko świeże rzeczy. Całkowicie inaczej podchodzi do tego mój ojciec, który potrafi trzymać zupę i inne ugotowane potrawy kilka dni w lodówce, bez mrugniecia okiem odkroić kawał pleśni i zjeść resztę warzywa itp, itd. O mięsie nie mówiąc... Czasem mi się wydaje, że on specjalnie czeka, aż mu się jedzenie nadpsuje, bo jakoś świezego nigdy nie je On ma chyba żołądek z żelaza
Malinetshka - 2009-01-24, 22:54
Też myślę, że to mole... pleśń mi się kojarzy z wilgotnym środowiskiem.
U mnie nadal mole są, mimo przekopania już wszystkiego chyba... ostatnio odkryłam pajęczynki w sezamie
Malati - 2009-01-24, 23:49
Malinetshka, połóz w półkach gozdziki u nas zadziałaly
gosia_w - 2009-01-25, 16:53
u mnie na mole pomogło nastepujące rozwiązanie: przesypanie wszystkich niezainfekowanych produktów do słoików i wyrzucenie wszystkich pozostałych. A nastepnie wyrzucenie produktów z niektórych słoików (czasami zupełnie nie widać, że zywność jest zainfekowana). A następnie przesypywanie wszystkich kupionych produktów do słoików... Do tego mieliśmy takie plastry hormonalne, które wiesza się w szafce i które zwabiają którąś płeć (już nie pamietam którą). I dopiero to wszystko razem pomogło. Walka trwała 2 m-ce...
Malati - 2009-01-25, 17:03
| gosia_w napisał/a: | | Do tego mieliśmy takie plastry hormonalne, które wiesza się w szafce i które zwabiają którąś płeć |
ale owady przykejały sie do tych plastrów?
gosia_w - 2009-01-25, 19:41
Tak, dwa się złapały.
Karolina - 2009-01-26, 11:44
Te plastry mog ą zwabiać mole z innych mieszkań. DLa bezpieczeństwa trzeba zabezpieczyć dropniutką siateczką kratkie wentylacyjne.
k.leee - 2009-01-26, 11:53
| Karolina napisał/a: | | trzeba zabezpieczyć dropniutką siateczką | Gdzie można kupić taką siateczkę?
magdusia - 2009-01-26, 12:56
i u mnie były mole
pomogło przemywanie szafek octem,wyniosły się
alcia - 2009-01-26, 13:17
Ja po latach walki z molami w końcu wymiękłam i kupiłam płytkę chemiczną jakąś na owady tego typu. Problem z głowy i koniec wyrzucania jedzenia.
Agnieszka - 2009-01-26, 13:33
| k.leee napisał/a: | | Karolina napisał/a: | | trzeba zabezpieczyć dropniutką siateczką | Gdzie można kupić taką siateczkę? |
pokombinowałabym z rajstopami
niestety u mnie też się pojawiły , przyniosłam razem ze świnkowym jedzeniem
Agnieszka - 2009-01-26, 15:19
u mnie kartonikowe Animals, raz kupiłam w innym miejscu (którego nie lubię) ale mój sklep był już nieczynny
DagaM - 2009-01-26, 15:55
| gosia_w napisał/a: | | u mnie na mole pomogło nastepujące rozwiązanie: przesypanie wszystkich niezainfekowanych produktów do słoików i wyrzucenie wszystkich pozostałych. A nastepnie wyrzucenie produktów z niektórych słoików (czasami zupełnie nie widać, że zywność jest zainfekowana). A następnie przesypywanie wszystkich kupionych produktów do słoików... Do tego mieliśmy takie plastry hormonalne, które wiesza się w szafce i które zwabiają którąś płeć (już nie pamietam którą). I dopiero to wszystko razem pomogło. Walka trwała 2 m-ce... | zastosowałam to samo i nie ma śladu po molach, a nawet gdyby się okazało, że przyniosłam ze sklepu to i tak wszystko od razu przesypuje do pojemników (szklanych, plastikowych) i oglądam po pewnym czasie pojemniki, czy gdzieś nie rozwinęły się moliska.
[ Dodano: 2009-01-26, 15:57 ]
| Tobayashi napisał/a: | | Całkowicie inaczej podchodzi do tego mój ojciec, który potrafi trzymać zupę i inne ugotowane potrawy kilka dni w lodówce, bez mrugniecia okiem odkroić kawał pleśni i zjeść resztę warzywa itp, itd. | to moja mama, woli zjeść niż wyrzucić, złudna oszczędność...lepiej mniej kupować i jeść na bierząco
majaja - 2009-01-26, 21:10
| DagaM napisał/a: | | to moja mama, woli zjeść niż wyrzucić, złudna oszczędność...lepiej mniej kupować i jeść na bierząco | Jak to się łatwo mówi, n-c'est pas?
Karolina - 2009-01-26, 22:26
K.lee pewnie w castoramie. ALe to chroni tylko przed migracją z innych mieszkań - w lecie i tak będa miały drogę wolnę przez otwarte okna. U nas ostatnio masakra - ale to wyłacznie nasza wina bo w szafkach syfa malaria i mają wyżerkę. Jak dbamy o zamknięcia to ich nie ma.
agaB - 2009-05-20, 13:20
Ja wyrzucam napsute owoce i warzywa. Staram się trzymać prawie wszystko, w słoikach.
Na razie żadnych moli nie mam, choć w czasach studenckich miałam doświadczenie z molami.
poughkeepsie - 2009-05-20, 16:56
pleśń jest niezwykle kancerogenna, a do tego kumuluje się w organizmie. To co widać na wierzchu nawet małe plamki to tylko wierzchołek góry lodowej, cały produkt jest już zakażony pleśnią. Tak samo jest ze zgnilizną, cały owoc/warzywo są już nadpsute tylko tego nie widać.
hxxp://www.fsis.usda.gov/Fact_Sheets/Molds_on_Food/
tu opis złych i dobrych pleśni, a na dole rady, którą można usunąć i resztę zjeść, a które produkty lepiej wywalić.
ajanna - 2009-05-26, 23:49
| Karolina napisał/a: | | K.lee pewnie w castoramie. ALe to chroni tylko przed migracją z innych mieszkań - w lecie i tak będa miały drogę wolnę przez otwarte okna. |
na okna polecam siatki z rzepami - za grosze w OBI nabyłam
herbik - 2009-05-27, 00:16
my nie jemy:(
szczerze mowiąc, to ja jakoś wyczuwam, nawet jak jeszcze nie widac podejrzanej plamki, ze tam gdzies kryje się zepsucie (po zapachu i specyficznym posmaku)
z trudem , ale udało się nam wytłumaczyć tez dziadkom....
|
|