wegedzieciak.pl
forum rodzin wegańskich i wegetariańskich

Ciąża i poród - połogowe problemy...

alcia - 2007-06-24, 17:52
Temat postu: połogowe problemy...
Dziwczyny, mam dwa problemy;

Pierwszy - szwy na ranie po cięciu. Mam rozpuszczalne, po ostatnim porodzie też miałam rozpuszczalne i powyłaziły bez problemów, niestety nie pamiętam po jakim czasie. Może któraś z Was kojarzy kiedy powinny powychodzić? Nigdy się tym nie przejmowałam, ale ostatnio położna środowiskowa mi powiedziała, że jak mi do dwóch tygodni nie powychodzą, to mi je będzie wyciągała, bo mogą powrastać. Nie chce mi się w to powrastanie za bardzo wierzyć, wiecie coś może na ten temat? Ja bym je zostawiła tak jak są, bo wydaje mi się, że ciało prędzej czy później się ich pozbędzie (dwa tygodnie mijają jutro, nadal nie wyobrażam sobie, ze dam się tam komuś dotknąć - boli jeszcze całkeim mocno). Jak myślicie?

Problem drugi - niestety poważniejszy... Mam krwawienia, nie wiem, czy nawet nie zasługują na miano krwotoków :-| . Przez 3 dni z rzędu miałam po jednej takiej akcji - po jakimś wysiłku (niezbyt dużym - po prostu dłuższy spacer). W szpitalu 2 dni po porodzie zastanawiano się, czy mi czyścić macicę (tzw. łyżeczkowanie) - słabo się obkurczała. Potem jednak po powtórzeniu badań stwierdzili, że jest OK. Minęły da tygodnie, krwawienia prawie ustały, a tu nagle takie akcje... Boję się potwornie tego łyżeczkowania :-( Powinnam się już do szpitala zgłosić, ale do tego dochodzi jeszcze prolem z małym ssaczkiem, nie wiem co robić. Wiecie coś więcej na temat takich problemów? Miała któraś z Was łyżeczkowanie (jak tak, to piszcie wszystko na ten temat, bo ja sobie to na prawdę bardzo przerażająco wyobrażam..)? Ile po tym dochodzi się do siebie? Można karmić piersią po narkozie? Po jakim czasie można wyjść do domu? (Boli??? :( ) Czy może zamiast łyżeczkowania można jakoś inaczej pozbyć się takich problemów??

Będę bardzo wdzięczna za wszelkie informacje...

adriane - 2007-06-24, 18:04

Alciu, może nie koniecznie trzeba będzie łyżeczkować, krwawienia po porodzie mogą niekiedy się nasilać, choc najlepiej jak to sprawdzisz u lekarza. Bądź dobrej myśli, może wcale Cię szpital nie czeka.
Mag.fr - 2007-06-24, 18:05

Alcia, co do krwawienia nic Ci nie pomoge, ze szwami tez mialam problem. Dwa tygodnie po porodzie pojechalismy do Normandii i przezywalam tu koszmar, z daleka od mojego ginka i szpitala. Nie moglam siedziec, stac, chodzic, nawet lezec. Nie spalam calymi nocami. I tak zreszta nie spalabym bo Mateusz byl bardzo wymagajacy ale szwy sprawialy ze nie moglam nic kompletnie robic a wiadomo ze bylo co. Na pogotowiu pan stwierdzil ze szwy sie jeszcze nie rozpuscily, przepisal mi mnostwo antybiotykow i przeciwbolowych ktore wcale nie pomagaly. Powiedzial ze nic sie nie da zrobic, trzeba czekac. Po powrocie do Paryza udalam sie do szpitala w ktorym rodzilam, bylam juz ponad miesiac po porodzie a bol nie ustepowal. Mialam nadzieje ze znajda prawdziwa przyczyne i sie skonczy ale powiedziano mi to samo, trzeba czekac az sie rozpuszcza.
No i w koncu sie rozpuscily, w tym momencie czuje sie jak przed porodem ale tego koszmaru nie zapomne.

Ewa - 2007-06-24, 18:07

Dziwię się, że wyciąga się szwy rozpuszczalne. Ja przy pierwszym porodzie miałam takie, nie pamiętam jak szybko się rozpuszczały, ale na pewno nie dłużej niż 2 tygodnie. Przy drugim miałam szwy zwykłe. Kazano mi się zgłosić do zdjęcie ich po 5-ciu dniach. Położna w szpitalu jednak była zdziwiona, że tak szybko przyszłam. Miałam nieciekawe dwa rozerwania i po zszyciu nieładnie to wyglądało. Bała się, że jak mi zdejmie szwy, to się wszystko rozejdzie. Do tego widziała, że się wręcz trzęsę ze strachu, więc odpuściła, obcięła mi tylko końcówki, żeby nie uwierało i powiedziała, że mogą tak zostać, bo one się wchłoną. Byłam zdziwiona, ale wytłumaczyła mi, że rozpuszczalne szybko znikają, ale te zwykłe też się wchłoną, tyle że potrwa do ok. 2 miesięcy. Szybko o nich zapomniałam, nie przeszkadzały i nawet nie wiem kiedy zniknęły. Myślę więc, że takimi rozpuszczalnymi bym się nie przejmowała.
Przy drugim problemie niestety nie pomogę bo nie miałam takich kłopotów.

Lily - 2007-06-24, 18:12

Alcia, a jaka ta krew? Jeśli nie jest żywo czerwona i nie jest to cuchnące, co sugerowałoby infekcję, to być może nie trzeba żadnego łyżeczkowania, ale najlepiej lekarza zapytać...
kamma - 2007-06-24, 18:18

Moje szwy rozpuszczalne utworzyły pod skórą spory supełek, który się otorbił. Bolało gdy dotykałam. Miałam wrażenie, że mam tam jakąś metalową kulkę! Ale lekarz powiedział, że trzeba poczekać. Na pytanie "jak długo?" odparł pocieszająco:
"do pół roku".
Rzeczywiście wchłonęły się. Chyba w ciągu 3 miesięcy.

kasienka - 2007-06-24, 18:29

Alciu, nie wiem, czy po narkozie można normalnie karmić(kiedyś, nie wiem, czy nadal, cesarki robili pod narkozą i w sumie można było karmić po wybudzeniu, no nie?)ale moja mama miała niedawno ten zabieg rano a wieczorem puścili ją do domu. Często zatrzymują na jedną dobę do obserwacji, ale nie zawsze, więc myślę, że w sytuacji, jaką Ty masz-czyli niemowlaka powinni Cię puścić...No ale musiałabyś pogadać z lekarzem, rozwieje Twoje wątpliwości.

Jedyne co mogę Ci na pocieszenie powiedzieć, to że mamie po zabiegu krwawienia ustały, poza tym, ponieważ była w narkozie, nic nie czuła i nic nie pamięta :-)

alcia - 2007-06-24, 18:35

Dobra, to szwy olewam, dzięki za odpowiedź.
Lily napisał/a:
Alcia, a jaka ta krew?

A co do krwawień, właśnie chyba dobrze nie jest, bo nie miałam już krwi kilka dni, tylko lekkie upławy.. a tu nagle lunęło ze mnie w całkiem sporej ilości, normalna żywa krew, potem jakieś skrzepy :( Trwało to z pół godziny, w kolejnych 2 dniach podobnie.
Byłam już dzisiaj na pogotowiu, chcieli mnie przyjąć na ginekologię (bez Leny!! :shock: ), ale na razie się nie zgodziłam. Ciężko się tam dogadać z lekarzami - tak normalnie jest cieżko, a co dopiero teraz - jak strajkują. Przyszła do mnie taka franca, że po badaniu i krótkiej rozmowie klnęłam potem przez kilka godzin :evil:
Nie wiem co zrobię, jeśli będę musiała jednak iść do szpitala... Chyba będę musiała znów do Krakowa jechać :-| Jutro pójdę do mojej gin i zobaczę co mi poradzi.
Ale jak by ktoś coś wiedział jeszcze nt. łyżeczkowania, to proszę, piszcie, bo mi to sen z powiek spędza :-?

marysia - 2007-06-24, 19:19

Alciu, byłam chyba w trochę podobnej sytuacji jak Ty. Po Jadze praktycznie przez 6 tygodni miałam odchody połogowe, a po Kosmie dosyć szybko zanikły z czego byłam bardzo zadowolona, bo najprzyjemniejsze to to nie jest. I nagle pojawiła się "żywa", czerwona krew w dosyć dużej (jak mi się wydaje) ilości. I tak kilka razy. Zadzwoniłam do swojej położnej, która przyszła i sprawdziła jak tam macica. Stwierdziła, że ładnie obkurczona i, że coś takiego się zdarza. Wytłumaczyła to w ten sposób, że rana w macicy się goi, a ponieważ jest to wilgotne środowisko to rzecz jasna nie ma strupów, tylko właśnie skrzepy się robią. I czasami, u niektórych kobiet, nagle taki skrzep się odrywa, to i krwawienie się pojawia. Kazała obserwować, gdyby krawienia były ciągłe - bezwzględnie do lekarza. Jak rozumiem, właśnie tak miałaś - nagłe krawienie ze skrzepami, a nie ciągłe obfite krawienie. U mnie występowało 1-2 razy na dobę (kilka dni, nie pamiętam ile dokładnie).
Mam nadzieję, że nic złego się u Ciebie nie dzieje. Jak teraz? Wystąpiły jeszcze te krawienia?

kasienka - 2007-06-24, 19:25

alcia napisał/a:
Ale jak by ktoś coś wiedział jeszcze nt. łyżeczkowania, to proszę, piszcie, bo mi to sen z powiek spędza

to jeszcze mogę Ci powiedzieć, że moja mama i jedna moja znajoma miały w sumie po trzy razy ten zabieg i nie wspominały go jakoś strasznie (samego zabiegu, bo przyczyny były przykre, inaczej niż w Twoim przypadku, im nie dane było urodzić :-/ )

Nie stresuj się za bardzo, będzie dobrze :)

kamma - 2007-06-24, 19:28

To, co pisze marysia, jest niezmiernie logiczne i sensowne.
Głowa do góry, alciu!

taniulka - 2007-06-24, 19:50

Alciu mnie sie pojawiły krwawienia własnie po 2 lub 3 tygodniach i okazało się,że nie do końca jestem równo zszyta. Jeszcze pokrwawiałam, ale wszystko samo minęlo. Pamiętam,że używałam na to masci aloesowej i tantum rosa, aczkolwiek nie wiem czy to było konieczne.

Zdejmowano mi szwy gdyz twierdzono,że rozpuszczanie się ich bardzo długo trwa, a jeżeli chodzi o wrastanie to nie bardzo mi się chce w to wierzyć bo przeciez one sie i tak rozpuszczą.

pao - 2007-06-24, 19:51

ze szwami miałam kłopoty ale innego rodzaju, bo za szybko sie zregenerowałam a lekarze nie potrafili sobie poradzić z takim przypadkiem. teoretycznie po tygodniu szwy zwykłe sie ściąga a rozpuszczalne powinny się wchłaniać. no ale teoria a praktyka nie zawsze idą w parze.

co do krwawień, to ciężko mi cokolwiek powiedzieć. mnie to nie dotyczyło i nawet nie zastanawiałam się nad istnieniem takiej opcji. niemniej jeśli masz dobrego ginekologa to raczej powinien być zorientowany/a

Ania D. - 2007-06-24, 19:58

Miałam łyżeczkowanie po urodzeniu drugiego dziecka. Po porodzie od razu narkoza, sam zabieg nie był długi. Przełożyli mnie na łóżko i zawieźli do sali, do męża. Po wybudzeniu niczego nie czułam, żadnych dolegliwości ani od razu, ani potem. Paskudna była tylko narkoza wziewna, bo się zaczęłam dusić i próbowałam ściągać maskę z twarzy. Koleżanka słyszała od lekarza, że to wina słabych leków usypiających. To było wieczorem, po dwóch dniach poszłam do domu.
eenia - 2007-06-24, 19:58

Ja byłam dwukrotnie łyżeczkowana, po obu porodach, po pierwszym ponieważ miałam zzo nie dali mi narkozy więc byłam świadoma, ale bólu nie czułam, nie było to przyjemne ale nie jakieś straszne, w drugim przypadku dali mi narkozę na jakieś 15 minut, potem właściwie mnie nic nie bolało i mogłam karmić ( tyle że nie miałam jeszcze czym). Mam nadzieję, że nie będzie u Ciebie konieczny ten zabieg, ale nawet jeśli to myślę, że nie jest to takie straszne. Radziłabym Ci jednak pojechać do Krakowa jakby co...
alcia - 2007-06-24, 21:13

marysia napisał/a:
Alciu, byłam chyba w trochę podobnej sytuacji jak Ty.

Chyba rzeczywiście... bardzo Ci dziękuję, troche mnie uspokoiłaś.
marysia napisał/a:
Jak rozumiem, właśnie tak miałaś - nagłe krawienie ze skrzepami, a nie ciągłe obfite krawienie.

Tak, takie nagłe, szybko tez przechodziły. I za każdym razem po wysiłku fizycznym (takie bardziej intensywne spacery)...
Teraz narazie jest spokój, oby tak dalej.
eenia napisał/a:
Mam nadzieję, że nie będzie u Ciebie konieczny ten zabieg, ale nawet jeśli to myślę, że nie jest to takie straszne.

Z tym zabiegiem też mnie już uspokoiłyście. Ale ciężka sprawa ze szpitalem - teraz chcieli mnie przyjąć na kilka dni na obserwację, potem ewentualnie zabieg jak trzeba będzie i po nim ze 2, 3 dni w szpitalu. Czyli prawie tydzień się nazbierał... tydzień bez Lenki - nie ma takiej możliwości! Także raczej się wybiorę do tego Krakowa jak trzeba będzie.

Dziękuję Wam bardzo!!

kłapouchy - 2007-06-24, 21:45

A czemu na tyle dni? Jeśli chodzi o łyżeczkowanie miałam 3 razy - po porodzie (łożysko niekompletne) i wcześniej po poronieniach - wtedy wypuszczali mnie jeszcze tego samego dnia. Sam zabieg nie boli, trwa kilkanaście minut (z tego co mówił mi mąż), jest jednym z prostszych zabiegów ginekologicznych i jest pod narkozą (mi dawli dożylnie), można po nim karmić piersią (mi przynajmniej nic po porodzie nie mówili o przeciwwskazaniach), lepiej z tym nie zwlekać, żeby nie zrobił się jakiś stan zapalny...
Co do szwów to ja miałam nierozpuszczalne - miały być ściągnięte 7-10 dni po porodzie, ale kiedy zgłosiłam się na ściąganie można było zdjąć tylko część (ściąganie nie boli) - reszta powrastała :/ ból okropny, dostałam maść na rozpuszczenie, ale i tak męczyłam się jeszcze z 2 tygodnie...
Trzymaj się i szybkiego powrotu do siebie :)

babaaga - 2007-06-24, 22:46

ja chyba też miałam takie akcje z krwawieniami nagłymi po jasiu.. ja wyjatkowo szybko byłam aktywna, aż przesadzałam z tym, właśnie po większych wysilkach mi się zdzarzały takie krwawienia, podobne jak opisywałas, alciu, ze strzępami ciekawymi:). powidzialam położnej, co to mnie odwiedzala, powiedziala, że się zdarza.. taK WIęC SPOKO, ALCIU!!
agaw-d - 2007-06-25, 06:23

Ja miałam łyżeczkowanie po poronieniu to zaraz na drugi dzień rano wypuścili mnie do domu. Miałam znieczulenie ogólne ( niestety nie wiem czy można zaraz karmić, ale raczej tak bo po cesarkach na ogólnym znieczuleniu po wybudzeniu można )Po urodzeniu Marcelki też miałam łyżeczkowanie, miałam zzo więc tylko zwiększyli jego dawkę, a ja zasnęłam, więc też odbyło się to bez mojej świadomości. Za pierwszym i za drugim razem byłam obolała, ale nie ciężko mi powiedzieć na ile to była przyczyna samego łyżeczkowania.
Cytat:
A czemu na tyle dni?
Też nie rozumiem dlaczego na tak długo chcą Cie po ewentualnym łyż. zatrzymać?
Szwy natomiast miałam rozpuszczalne, podobno je też można ściągnąć, ale ja się nie odważyłam, rozpuściły się.
Życzę szybkiej regeneracji!

alcia - 2007-06-25, 09:48

kłapouchy napisał/a:
A czemu na tyle dni?

hehe, też bym chciała wiedzieć. Ten szpital jest "inny". Przy zagrożeniu poronieniem też mnie tak trzymali nie badając, nie podając leków - nic ze mną nie robiąc; tak sobie po prostu, dla nabicia kasy?? By zapełnić wolne łóżka? Wolnych łóżek u nich pod dostatkiem, bo kto tylko ma możliwość, kwateruje się w szpitalach w innych miastach :roll:

Dzięki raz jeszcze. Postanowiłam, że nie będę narazie nic robiła w związku z tymi krwawieniami. Tylko od dzisiaj koniec z podnoszeniem ciężkich rzeczy - tak na jakiś czas; i trochę spokojniejsze spacery. Zobaczę, czy coś to zmieni. Jak nie - to za kilka dni zacznę jakoś działać.

Lily - 2007-06-25, 09:49

Odpocznij Alcia, nie forsuj się przynajmniej przez te przepisowe 6 tygodni połogu.
kłapouchy - 2007-06-25, 10:41

A i jeszcze zapomniałam dodać, że po łyżeczkowaniu trzeba brać antybiotyk... Mnie zapewniali, że dobrany specjalnie tak bym mogła karmić piersią
adriane - 2007-06-25, 11:47

kłapouchy napisał/a:
A i jeszcze zapomniałam dodać, że po łyżeczkowaniu trzeba brać antybiotyk... Mnie zapewniali, że dobrany specjalnie tak bym mogła karmić piersią


Mi nie dali antybiotyku po łyżeczkowaniu. Dwa razy tak było.

[ Dodano: 2007-06-25, 12:49 ]
alcia napisał/a:

Dzięki raz jeszcze. Postanowiłam, że nie będę narazie nic robiła w związku z tymi krwawieniami. Tylko od dzisiaj koniec z podnoszeniem ciężkich rzeczy - tak na jakiś czas; i trochę spokojniejsze spacery. Zobaczę, czy coś to zmieni. Jak nie - to za kilka dni zacznę jakoś działać.



Alciu myśklę, że wszystko z Tobą jest ok. Przeforsowałaś się pewnie.

kasienka - 2007-06-25, 15:58

kłapouchy napisał/a:
po łyżeczkowaniu trzeba brać antybiotyk

panie o których wspominałam tez nie miały antybiotyku.

Pewnie faktycznie się Alciu przeforsowałaś, odpocznij sobie, kobito :)

agaw-d - 2007-06-25, 18:39

kłapouchy napisał/a:
po łyżeczkowaniu trzeba brać antybiotyk...
Ja też nie brałam antybiotyków. Za pierwszym razem chcieli mi dać Duomox, ale jestem uczulona i i brałam tylko jeden dzień!
Marcela - 2007-06-26, 09:20

Zwykle po zabiegu łyżeczkowania podają jakiś antybiotyk przez wenflon.
puszczyk - 2007-06-26, 10:08

Alciu, u mnie sprawa krwawień wyglądała identycznie i po pierwszej i po drugiej ciąży. Niby było już ok, barwa była coraz jaśniejsza, a potem zdarzały się nawroty, ale położna tweirdziła, że macica się obkurcza i wszystko jest ok.
marcyha - 2007-08-03, 01:29

puszczyk napisał/a:
Alciu, u mnie sprawa krwawień wyglądała identycznie i po pierwszej i po drugiej ciąży. Niby było już ok, barwa była coraz jaśniejsza, a potem zdarzały się nawroty, ale położna tweirdziła, że macica się obkurcza i wszystko jest ok.
i u mnie po ostatnim porodzie też tak to wyglądało. A łyżeczkowanie miałam po pierwszym porodzie - wydawało się babkom, że niepełne łożysko. Potem się okazało, że się pomyliły i niepotrzebne to łyżeczkowanie było. Sam zabieg był robiony bez narkozy, zaraz po porodzie. Pamiętam, że byłam wykończona i chciałam już sobie iść - a tu łyżeczkowanie, bleh! Bez znieczulenia - wkładają taki metalowy skrobaczek do macicy i - uciskając brzuch z wierzchu - skrobią wewnątrz. Nieprzyjemne bardzo. Kiedy przeczytałam w karcie, że niepotrzebne to było, to chciałam wszystkim tym babom gęby poobijać ]:->
YolaW - 2008-06-28, 21:29

Dziewczyny teraz ja mam chyba problem (trochę inny niż alcia) i proszę Was o pomoc.
Otóż krwawię już prawie 6 tygodni połogu (miną w piątek) a podobno już powinnam tylko ewentualnie plamić. U mnie jest tego coraz mniej, ale jest to jasnoczerwona krew (bez skrzepów, gwałtownych krwotoków a pachnie normalnie jak krew z okresu, choć w pierwszych dniach pachniało dość nieprzyjemnie). Nie wygląda na to, żeby krwawienie miało się szybko zakończyć...Boję się, że mogę mieć to łyżeczkowanie...nie zniosłabym kolejnego pobytu w żorskim szpitalu...Jak długo Wy krwawiłyście (włączając w to plamienia)? Co mówili Wam lekarze? Ja idę na wizytę dopiero w środę i martwię się.
I jeszcze o szwach: jeśli byłyście szyte w środku w pochwie to długo się te szwy wchłaniały? Ja zayażyłam tylko jeden na podpasce jakiś czas temu (taka długa nić mokra). Wiem, że reszty mogłam nie zauważyć, ale dziś koleżanka mówiła, że jakiejś jej znajomej zaczęły gnić w środku!!
Mam stresa już na samą myśl o wzierniku, dziwnie się też czuję w podbrzuszu...nie jest to ból, ale takie dziwne uczucie, jakby świadomość, że mam tam jajniki, macicę...wcześniej ich nie czułam...

dynia - 2008-06-28, 21:36

Yola wg mnie Twoje objawy są prawidlowe.To,że odczuwasz jakieś pobolewanie w podbrzuszu to oznaka narządów,które ponownie sie przygotowuja do dzialania po szoku jakim niewątpliwie jest poród.Ja mialam podobne odczucia.Co do krawienia po to różnie było za pierwszym razem szybko ustąpiło za drugim jakoś tak falowo . Ale co najwazniejsze przeszlo zupelnie ;-) Na wszelki wypadek skonsultuj z ginem ,tak czy siak po 6 tyg jest to wskazane .
Jeszcze a propos szwo to raz ich nie zauważyłam za drugim zas sama jez zdjełam ;-)

agaw-d - 2008-06-28, 22:12

YolaW, ja po urodzeniu Marcelki krwawiłam 7 tygodni i na wizycie u lekarza powiedział, że widocznie tak u mnie musi być, uspokoił mnie.
YolaW napisał/a:
U mnie jest tego coraz mniej

to mi się wydaje, że jest najważniejsze.
Ja długo dochodziłam po porodzie do siebie, pamiętam że po 6 tygodniach jeszcze nie mogłam siąść normalnie itd. też miałam dziwne odczucia w podbrzuszu, ale dokładnie nie pamiętam jakie. Myślę, że nie masz się co bać łyżeczkowania na zapas, myślę że samo krwawienie, które jeszcze się zmniejsza nie będzie powodem łyżeczkowania.
YolaW napisał/a:
Mam stresa już na samą myśl o wzierniku

też tak miałam mimo, że nie miałam złych wspomnień z łyżeczkowania, powiedziałam to od razu lekarzowi i jeszcze zabrałam ze sobą M, żeby mi było raźniej ;-)
A co do szwów to podobno wszystkie teraz są wchłanialne. Jak by Ci coś miało gnić czy coś takiego to wydaje mi się, że by to bolało itd.

elenka - 2008-06-29, 08:15

Yola ja plamiłam do siódmego tygodnia po porodzie i też miałam wrażenie, że dokładnie czuję wszystkie swoje narządy wewnętrzne. Możliwe, że macica się cały czas jeszcze odkurcza.
Jest to chyba normalne zupełnie.

Ja też byłam szyta w środku i niestety wszystkie szwy mi się nie rozpuściły same :-/
Dowiedziałam się o tym dopiero po 9 tygodniach kiedy to próbowaliśmy się pierwszy raz kochać po porodzie i ja czułam mocne kłucie, ból wewnątrz.
Pojechałam więc z tym do lekarza i okazało się, że zrobił mi się jakiś zrost w środku i lekarz musiał to przeciąć. Mimo iż panikowałam strasznie jak zobaczyłam skalpel w jego ręku, to nic nie czułam (tak jak mnie zapewniał) i komfort współżycia wrócił :->

Myślę, też że nie masz się co obawiać wziernika ani jakiegoś bolesnego badania, bo mnie przynajmniej lekarz nie badał za pomocą wziernika i też jakoś bardzo nie męczył palcami.
Starał się być bardzo delikatny i myślę, że każdy dobry lekarz tak się powinien zachować wobec kobiety świeżo po porodzie.

Głowa do góry Yola na pewno wszystko niedługo się zagoi, ale jak coś Cię martwi to idź do lekarza, a na pewno on wszystko sprawdzi i wyjaśni.

siwa - 2008-06-29, 09:08

Yola W co do krwawień do ja przez pierwsze 5 tygodni krwawiłam bardzo mocno nawet ze skrzepami, potem przez kolejne niecałe 2 tygodnie plamiłam już jasnoczerwoną krwią coś a la miesiączkowa. Z tego co mówiła mi moja gin wynika, że kobiety, które mają bardzo niską hemo po porodzie mogą krwawić troszkę dłużej i nie jest to nic dziwnego, tym bardziej, że u każdej kobiety okres połogu przebiega nieznacznie ale jednak inaczej. (co do łyżeczkowania ja miałam po samym porodzie przeprowadzone łyżeczkowanie, faktycznie nie jest to przyjemne)

elenka napisał/a:
Możliwe, że macica się cały czas jeszcze odkurcza.
Jest to chyba normalne zupełnie.


Tak jest to zupełnie normalne i nie ma się czym przejmować, ja też odczuwałam obkurczanie się macicy nawet do 8 tygodnia po porodzie i niejednokrotnie były to dosyć silne skurcze .

Co do szwów to z krocza ściągnięto mi w 7 dobie po porodzie natomiast te z pochwy wypadały mi jeszcze do 7 tygodnia,. Podobnie jak elenka też zrobił mi się zrost ale nie czuję przez to żadnego dyskomfortu, tak się po prostu czasem dzieje - tak mi tłumaczyła moja gin. Moje też się nie rozpuściły, po prostu wypadały sukcesywnie.
Zresztą po to są kontrole po okresie popołogowym, zeby sprawdzić czy wszystko goi się tak jak powinno, zwykle lekarze są bardzo delikatni, ja podczas wizyty u mojej gin też początkowo obawiałam się badania ale okazało się, że zupełnie niepotrzebnie, wręcz przeciwnie badania w zasadzie nie odczułam(bardziej bolesne były w trakcie ciąży) w dodatku okazało się, ze wbrew moim obawom wszystko ładnie się goi a ten zrost może sam się jeszcze wchłonąć lub zostać jeżeli nie odczuwam przez niego dyskomfortu (jest też opcja usunięcia go, aleja sama nie widzę takiej potrzeby) ponadto okazało się, że pomimo sporych rozmiarów Maciejka nie ma takich spustoszeń jakie wydawałoby się, ze będą po urodzeniu tak dużego dziecka;)Tak więc głowa do góry Yola W. idź na kontrolę, zobaczysz, że będzie wszystko ok.

YolaW - 2008-06-29, 10:16

Kochane uspokoiłyście mnie bardzo (alcia dziękuję jeszcze raz za linka do tego wątku). Pociesza mnie to, że nie tylko ja tak długo krwawię, poproszę też lekarza w przyszłym tygodniu, żeby był delikatny podczas badania. Sama jestem ciekawa jak to tam wszystko w środku wygląda.
agaw-d napisał/a:
Jak by Ci coś miało gnić czy coś takiego to wydaje mi się, że by to bolało itd.

też tak pomyślałam, ale zawsze lepiej usłyszec to jeszcze od kogoś :)
siwa napisał/a:
Z tego co mówiła mi moja gin wynika, że kobiety, które mają bardzo niską hemo po porodzie mogą krwawić troszkę dłużej i nie jest to nic dziwnego

to mnie bardzo uspokoiło, bo ja miałam po porodzie hemo 7,3 potem podskoczyła do 9,8 teraz też pewnie jeszcze mam lekką anemię (zrobię sobie badania przed wizytą u gina), więc pociesza mnie to, że to może wydłużać krwawienie.
Dziękuję jeszcze raz za podzielenie się Waszymi doświadczeniami, jestem spokojniejsza :)

elenka - 2008-06-29, 11:33

Jeśli chodzi o hemoglobinę, to myślę, że też nie ma się o co martwić. Przy dobrej diecie sama wróci szybko do normy. Ja po porodzie miałam 10 i lekarz zapisał mi jakieś piguły krwiotwórcze, ale receptę wyrzuciłam. Nic nie brałam i tydzień temu robiłam sobie badania i hemoglobinę mam 13,9 :-)

Yola nie dużo czasu upłynęło od porodu, organizm musi się zregenerować.
Z dnia na dzień będzie coraz lepiej :->

alcia - 2008-06-29, 13:01

YolaW napisał/a:
alcia dziękuję jeszcze raz za linka do tego wątku

nie ma za co :)

Martuś - 2008-06-29, 21:37

Kurczę, ja muszę się przyznać, że nie byłam jeszcze u ginekologa na kontroli po porodzie :| Ale po prostu nie miałam gdzie pójść (już pomijając, że organizacja takiej wizyty jest dla mnie dość trudna, a 6 tygodni po porodzie była praktycznie niemożliwa), bo jak pomyślałam o wizycie u tej durnej lekarki, do mnie do porodu wysłała dwa dni za wcześnie, to mi się niedobrze robiło od razu.. Trzeba będzie znaleźć jakiegoś za kasę i się przejść :|
U mnie niby wszystko się ładnie i szybko zagoiło, nie widać żadnego śladu praktycznie, ale ja czuję cały czas w miejscu nacięcia takie zgrubienie, tkanka jest jakby twardsza i powoduje to cały czas dyskomfort przy seksie :| Nie wiem, czy to normalne, czy któraś z Was tak miała??

elenka - 2008-06-29, 21:41

Martuś napisał/a:
ale ja czuję cały czas w miejscu nacięcia takie zgrubienie, tkanka jest jakby twardsza i powoduje to cały czas dyskomfort przy seksie :| Nie wiem, czy to normalne, czy któraś z Was tak miała??


Martuś ja też mam podobne odczucia. Na początku stosunku czuję dokładnie to miejsce w którym byłam nacięta, ale po kilku miłych chwilach przestaję to czuć.
Nie wiem na ile działają endorfiny, a na ile fizycznie się coś zmienia ;-)

Nie mniej jednak skłamałabym gdybym napisała, że nie czuję żadnej zmiany po tym nacięciu, bo tak nie jest. A może musi minąć więcej czasu jeszcze :roll:

neina - 2008-06-29, 21:48

Martuś napisał/a:
Kurczę, ja muszę się przyznać, że nie byłam jeszcze u ginekologa na kontroli po porodzie

Ja byłam, ale jak to w Anglii, w ogóle mnie nie zbadał. Zajrzał tylko w oczy i zmierzył ciśnienie. Spytał, czy dobrze się czuję, i jak usłyszał, że tak, to powiedział, ze nie powodu, żeby mnie badać. A ja nie nalegałam, bo wiadomo, nie jest to przyjemna rzecz.
Martuś napisał/a:
U mnie niby wszystko się ładnie i szybko zagoiło, nie widać żadnego śladu praktycznie, ale ja czuję cały czas w miejscu nacięcia takie zgrubienie, tkanka jest jakby twardsza i powoduje to cały czas dyskomfort przy seksie

Zgrubienia nie czuję, dyskomfort owszem, a raczej ból :-|

siwa - 2008-06-30, 08:38

Martuś napisał/a:
ale ja czuję cały czas w miejscu nacięcia takie zgrubienie, tkanka jest jakby twardsza i powoduje to cały czas dyskomfort przy seksie :| Nie wiem, czy to normalne, czy któraś z Was tak miała??


Zgrubienie jak najbardziej po zszyciu jest u mnie wyczuwalne, natomiast dyskomfort za pierwszym i drugim razem tak, ale teraz z dnia na dzień jest coraz lepiej, myślę, ze to po prostu kwestia czasu ;-)

PiPpi - 2008-06-30, 09:03

Yola, w srodku też byłam szyta i były to nici rozpuszczalne, w szpitalu lekarka mówiła, ze to standard, że używane są rozpuszczalne do szycia wewnątrz, także bez obaw.
dyskomfort to mało powiedziane co do moich odczuć związanych z seksem, kiedy jeszcze próbowaliśmy, na razie daliśmy sobie, a raczej szwom spokój, łeeeeeee ;-) gin mówił, ze to bardzo róz\żnie wygląda odczuwanie szycia u różnych kobiet
faza, niepokoi mnie coś takiego, przedwczoraj zajrzałam sobie na krocze, żeby zobaczyć jak się zmieniło po porodzie,no i zmiany zauważalne, ale martwi mnie, że z pochwy wystaje mi taki groszek jakby, innej barwy, żywszej malinowej, nie wiem co to może być :roll: :shock: :roll: taką mini kulka, spotkałyście się z czyms takim? i takim ekshibicjonizmem na forum?? ;-)

elenka - 2008-06-30, 09:43

Myślę, że to co to jest to może fachowo tylko lekarz oznajmić :->

Ale u mnie podobnie wyglądało miejsce gdzie węzełek kończący szew się ostał i wszedł pod skórę i bolało mnie to przy dotyku. Czułam się tak jakbym miała kulkę metalową miedzy nogami. Ale to było tak dwa tygodnie po porodzie i niestety nie obyło się bez wizyty. :roll:

YolaW - 2008-06-30, 14:23

Magda ta kulka to może byc też krwiaczek, ja taki miałam ale dość szybko się wchłonął (choć to ponoć może dlugo trwać)...
Martuś napisał/a:
czuję cały czas w miejscu nacięcia takie zgrubienie, tkanka jest jakby twardsza

Martuś tak samo czuję moją bliznę po nacięciu :(
Po Waszych opisach to mnie już nawet wizja pierwszego sexu stresuje...boję się bólu zwłaszcza, że zawsze odczuwałam na początku stosunku pewien dyskomfort a nawet ból jeszcze przed porodem :( Oby to się nie pogorszyło...
Ja też sobie ostatnio zajrzałam jak to wszystko wygląda i u mnie widać kawałek ścianki pochwy na wejściu do niej (jest ono nią tak jakby zamknięte), położna środowiskowa powiedziała, że mi się trochę ta pochwa zapadła :shock: , ale ponoć ma minąć jak się wiązadła skurczą...tylko że już 6 tydzień a to nadal widać :( miałyście podobnie?
Ja to już czuję, że mi Olaf z dróg rodnych podczas porodu jesień średniowiecza zrobił :shock:

Martuś - 2008-06-30, 14:29

Dziękuję Wam za odpowiedzi!
YolaW napisał/a:
Ja też sobie ostatnio zajrzałam jak to wszystko wygląda i u mnie widać kawałek ścianki pochwy na wejściu do niej (jest ono nią tak jakby zamknięte), położna środowiskowa powiedziała, że mi się trochę ta pochwa zapadła :shock: , ale ponoć ma minąć jak się wiązadła skurczą...tylko że już 6 tydzień a to nadal widać :( miałyście podobnie?

Yola tez tak miałam, ale dzięki Keglowi wszystko sie unormowało, teraz już chyba nie ma żadnej różnicy.

Jovi - 2008-06-30, 14:38

Dziewczyny, Wy mnie nie straszcie tym seksem... Póki co mam jeszcze traumę po porodzie, ale już się boję bólu...
Dobrze, że jest taki wątek, bo już się zaczynałam martwić, że krwawię ponad miesiąc...
ale jeżeli chodzi o nacięcie, to chyba miałam szczęście, bo po porodzie kleszczowym nie czuję żadnego dyskomfortu, nawet miałam odwagę tam zajrzeć i nie mogłam znaleźć miejsca gdzie byłam szyta (ale może po prostu tak "zarosłam", że nic nie widzę ;-) )Generalnie nie widzę i nie czuję różnicy pomiędzy przed a po porodzie. Czasem, owszem pobolewa mnie podbrzusze ale nie jakoś masakrycznie.
Co do badania, to podobnie jak u nieiny, pani doktor przeprowadzi jutro wywiad i na jego podstawie stwierdzi, że wszystko ok...dobrze, że we wrześniu jadę do Polski.

elenka - 2008-06-30, 17:53

Dziewczyny myślę, że ani ja ani żadna inna z nas, która się podzieliła swoim doświadczeniem, nie chciała nikogo straszyć.
Ja się też panicznie bałam pierwszego stosunku po porodzie :roll: Myślę, że to zupełnie naturalne uczucie. W pewnym sensie zostałyśmy mniej lub bardziej "sponiewierane" porodem ;-)
Jednak u mnie z każdym razem jest coraz lepiej. Warto przy pierwszej próbie posiłkować się żelem nawilżającym, znacznie ułatwia sprawę :->

YolaW - 2008-06-30, 20:46

Martuś napisał/a:
Yola tez tak miałam, ale dzięki Keglowi wszystko sie unormowało, teraz już chyba nie ma żadnej różnicy.

Dobrze wiedzieć, że zadziałało, bo mi położna właśnie kazała Kegla ćwiczyć.
Jovi napisał/a:
jeżeli chodzi o nacięcie, to chyba miałam szczęście, bo po porodzie kleszczowym nie czuję żadnego dyskomfortu, nawet miałam odwagę tam zajrzeć i nie mogłam znaleźć miejsca gdzie byłam szyta

szczęściara :)
elenka napisał/a:
Dziewczyny myślę, że ani ja ani żadna inna z nas, która się podzieliła swoim doświadczeniem, nie chciała nikogo straszyć.

elenko myślę, że nie odbieramy Waszych opisów jako straszenia, dobrze wiedzieć, że nie borykamy się z czymś jako jedyne, a Wasze doświadczenia są bardzo cenne :) Dziękuję, że chcecie do tego wracać i podzielić się nimi...
elenka napisał/a:
Warto przy pierwszej próbie posiłkować się żelem nawilżającym, znacznie ułatwia sprawę

dobrze wiedzieć :)
PS. Jestem umówiona na wizytę do gina na 9 lipca to zobaczę co tam jest...

elenka - 2008-06-30, 20:55

YolaW napisał/a:

PS. Jestem umówiona na wizytę do gina na 9 lipca to zobaczę co tam jest...


A do tego czasu się nie zamartwiaj niepotrzebnie :->

siwa - 2008-07-03, 14:00

YolaW napisał/a:
Jestem umówiona na wizytę do gina na 9 lipca to zobaczę co tam jest...

W takim razie czekamy na wieści;)

YolaW - 2008-07-04, 20:13

dam znać :)

[ Dodano: 2008-07-08, 19:47 ]
Na razie odebrałam wyniki morfologii przed jutrzejszą wizytą. Jest coraz lepiej. Hemoglobina 11.9, hematokryt 35.4, żelazo 74. Poza tym krwawienie ustało i teraz jest tylko takie lekko żółtawe plamienie (wystarcza mi maleńka wkładka na cały dzień), więc chyba mój połóg się kończy!!! Hurrra :)

[ Dodano: 2008-07-09, 18:26 ]
Jestem już po wizycie. Wszystko w jak najlepszym porządku tzn obkurczone, bez nadżerek i tym podobnych rzeczy. Od paru dni nie krwawię więc jak to powiedział gin mogę wrócić do normalnego życia :) W pochwie wsztsko ładnie zagojone, szwy się rozpuściły a blizna przy nacisku nie bolała, więc przy współżyciu też nie powinna boleć. No i badanie było w 100% bezbolesne. Także jest cudnie!!! :) A Wam dziękuję za wsparcie w chwilach zwątpienia Kochane :)

go. - 2013-04-16, 15:49

Wyciągam temat.
Tyle, że mam ja rozterki połogowo-kręgosłupowe. Siadł mi w/w kościec. Mocno siadł.
Jeszcze w 40tc nosiłam starszaka w chuście bez problemów, a teraz mam problem, żeby go w ogóle unieść na 2 sekundy (np żeby posadzić w foteliku do żarcia). Młodą zamotam w chuście i po 15 minutach już się czuję po prostu źle. Nie wiem czy przez tak szybką zmianę środka ciężkości? Czy znowu to wina jakiś hormonów :P ? Czy dlaczego? Nie miałam nigdy wcześniej aż takich problemów z kręgosłupem :shock:

bodi - 2013-04-16, 21:10

A moze to tez kwestia miesni brzucha,tuz po porodzie maja prawo byc lekko oklaple ;) a przeciez w duzej mierze odpowiadaja za stabilizacje kregoslupa. Moze jakies stopniowe wzmacnianie core stability by sie przydalo,na poczatek cwiczenia izometryczne na pewno nie zaszkodza.
MartaJS - 2013-04-16, 21:21

gosia z badylem, poczekaj trochę, rozlazły Ci się kości miednicy pewnie trochę, hormony też robią swoje, wszystko porozluźniane. Ja już dżwigam bez problemu, a na początku kompletnie nie byłam w stanie.
Kat... - 2013-04-16, 21:36

gosia z badylem, no ja tak hardkorowo w ciąży nic nie podnosiłam ale w połogu miałąm identycznie. Proszę Cię, chwila po porodzie to nie czas na podnoszenie starszaka, daj sobie dojść dojść do siebie :-)
fila - 2013-04-16, 21:56

Oj, mnie coś strzykało jeszcze pod koniec połogu w kręgosłupie. Spróbuj się na razie nie przeciążać i rzeczywiście wspomaganie ćwiczeniami izometrycznymi może pomóc- jak już kręgosłup wysiadał, to mnie takie spokojne ćwiczenia odciążały... W ogóle jak długo pochodziłam to biodra bolały, ale na szczęście wszystko minęło :)
go. - 2013-04-17, 08:51

Dzięki dziewczęta! Chyba macie rację! W takim razie zabieram się dzisiaj powolutku za izometry, bo długo tam nie pociągnę, chociaż teoretycznie wiem, że z każdym dniem powinno być lepiej

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group