wegedzieciak.pl
forum rodzin wegańskich i wegetariańskich

Dom rodzinny - kłótnia

NiokoTyx - 2009-10-27, 16:28
Temat postu: kłótnia
piszę bo potrzebuję rady, pokłóciliśmy się ostatnio z mężem (baaardzo) i dosżło do rękoczynów . Fakty są takie ,że nie etrzymałam jego obelg i udeżyłam go, ale ku mojemu zdziwieniu oddał mi i to mocno w twarz. Kocham tego człowieka, ale nie wiem co powinnam zrobić. Minęło już kilka dni a jedyne co zrobił to wymuszone "przepraszam " Idziemy w piątek do poradni małżeńskiej i mam nadzieję że okaże trochę skruchy , bo jak narazie to czuje że obwinia mnie za tą sytuację
nie chcę się bawić w straszenie go policją , bo nie o to mi chodzi. Po rozmowie z rodziną usłyszałam ,że jestem dla niego za dobra. Chciałałym do niego dotrzeć ,że to że chodzi 24na dobe wkurzony to jest jego problem i powinien coś z tym zrobić, ale on się wtedy wkurza jeszcze bardziej i stwierdza ,że on taki jest.
Znamy sie od 10 lat i wiele ze sobą przeszliśmy, ale od kiedy pojawiły się dzieci jest coraz gożej, ostatnio zdałam sobie sprawe ,że staram się robić wszystko byle go tylko niczym nie urazić (a jest to cholernie trudne)
Niestety jestem zależna od niego finansowo, i boje sie podejmować radykalne środki

maryczary - 2009-10-27, 16:40

NiokoTyx napisał/a:
Niestety jestem zależna od niego finansowo, i boje sie podejmować radykalne środki
jakąkolwiek podejmiesz decyzje nie może ona mieć powiązania z finansami. No bo (przykładowo oczywiście) jeśli zdecydujesz, że nie możesz juz byc z tym facetem albo boisz się go ale zostajesz z nim bo jesteś uzależniona finansowo to jakiś bezsens i chora sytuacja. Podejmij decuzję a potem dokładnie przemuyśl jak dostosować do tej decyzji swoje życie
malina - 2009-10-27, 16:57

NiokoTyx ,przykro mi,że doszlo u Was do tekiej sytuacji :-/

NiokoTyx napisał/a:
Minęło już kilka dni a jedyne co zrobił to wymuszone "przepraszam "

To dla mnie jest niepokojące - on nie żałuje tego co zrobił,nie jest mu głupio itd ? Ty przeprosiłaś go za to,że go uderzyłas??Nie wiem jak wygladała sytuacja,piszesz,ze Ci ubliżał :-/

Ze swojego doświadczenia wiem,że gdybym kogoś mocno kochała to ten jeden raz byłabym w stanie wybaczyć - wtedy gdyby faktycznie żałował i obiecał,ze NIGDY więcej to się nie powtórzy.Nie byłoby drugiej szansy.

NiokoTyx - 2009-10-27, 17:08

ja powiedziałam mu,że żałuję tego że zachowywałam się agresywnie w jego strone i przeprosiłam za to że go uderzyłam.
Kiedy zadzwoniłam do niego po dwóch dniach powiedziałam mu że żałuję że sie tak stało i że przepraszam za to co było z mojej strony i powiedziałma też ,że wybuchłam dlatego że nie reagował na słowa które do niego mówiłam, powiedziłam mu też że nadal oczekuje reakcji z jego strony. A jedyne co usłyszałam to ,że on musi sie zastanaowić . Dopiero kiedy gadaliśmy przed telefon po 4 dniach powiedziałm mu jeszcze raz że oczekuje od niego przeprosin i on odpowiedział , " narazie przepraszam cie przez telefon" i to wszystko.
Kiedy go poznałam , był bardzo uczuciowy i super był z niego przyjaciel, teraz słyszę od niego teksty że kiedy go prosze żeby był bardzij miły dla mnie to mówi że on nie jest romantykiem
Nie mogę o tym pogadać z mamą , bo jedyne co mi mówi to "nie moge spać z nerwów i oj biedne dzieci , biedne dzieci" Najpierw mi mówi żebym poszła na obdukcję ,a za chwile kiedy mówie o rozstaniu to wrzeszczy przerażona ,że co ja zrobię

troche mi pomogły rozmowy z ciocią, bo ona chociaż mówi konkretnie o co jej chodzi i powiedziała też że wrazie rozstania on nie może negle przestać pracować i wyjechać z kraju (w sensie alimentów)

lilias - 2009-10-27, 17:17

cała sytuacja jest trudna i w dużej części nam nieznana, kłótnie czy awantury mają to do siebie, że ludzie chlastają słowami jak brzytwą, ale na korzyść twojego ślubnego przemawia fakt, że nie podniósł ręki na ciebie pierwszy i nie jest to dla niego norma. z własnego doświadczenia wiem jak trudno dogadać się z własnym facetem, ale myśl o spraniu go wchodzi w rachubę tylko w przypadku przyłapania we własnym łóżku z obcą babą. współczuję i mam nadzieję, że terapia pomoże (chyba nie tylko jemu, ale wam) dobrze jednak nie stosować przemocy, żaden normalny facet prania po gębie nie zniesie ( tobie też to nie pasowało) zwłaszcza w obecności dzieci

[ Dodano: 2009-10-27, 17:22 ]
mój ślubny nie jest i nigdy nie będzie romantykiem, ale znałam dziewczynę, której mąż regularnie dziękował za "pyszny obiadek" kwiaty wiechciami przynosił, a potem zastawił ją dla dziewczyny w ciąży i próbował wyrzucić z mieszkania kupionego za pieniądze jej rodziców

[ Dodano: 2009-10-27, 17:28 ]
znowu dopisuję, ale doczytałam, że przeprosił cię "na razie przez telefon" to nieźle wygląda na przyszłość

malina - 2009-10-27, 17:37

Cytat:
znałam dziewczynę, której mąż regularnie dziękował za "pyszny obiadek" kwiaty wiechciami przynosił, a potem zastawił ją dla dziewczyny w ciąży i próbował wyrzucić z mieszkania kupionego za pieniądze jej rodziców
_________________


Różne sytuacje się zdarzają ale itd ale jak dla mnie podstawą jest wzajemny szacunek.Jak ludzie zaczynają się wyzywać,ubliżają sobie itd,nawet podczas kłótni to dla mnie masakra.Takie słowa,nie ważne,że wypowiadane w złości cholernie ranią.

NiokoTyx napisał/a:
A jedyne co usłyszałam to ,że on musi sie zastanaowić . Dopiero kiedy gadaliśmy przed telefon po 4 dniach powiedziałm mu jeszcze raz że oczekuje od niego przeprosin

:-/ Czyli co?Nie czuje się zle z tym,nie jest mu głupio?

NiokoTyx napisał/a:
kiedy go prosze żeby był bardzij miły dla mnie to mówi że on nie jest romantykiem

Kurcze,a co to ma wspólnego z romantyzmem?Jeżeli się z kimś jest,kocha się tą osobe itd to powinno być naturalne,że jest się dla niej miłym i dobrym.

Trzymaj się,mam nadzieje,że poukładaniecie sobie wszystko tym bardziej,że
NiokoTyx napisał/a:
Kocham tego człowieka
.

[ Dodano: 2009-10-27, 17:38 ]
lilias napisał/a:
znowu dopisuję, ale doczytałam, że przeprosił cię "na razie przez telefon" to nieźle wygląda na przyszłość


No włąsnie.A nie widzieliście się od czasu tej kłótni?Jeśli nie to może on po prostu czeka bo nie chce tego robić przez tel?

Ewa - 2009-10-27, 18:37

A ja nie rozumiem. Uderzyłaś go pierwsza, on zareagował pewnie odruchowo, bez zastanowienia. Przeprosiłaś i dobrze, a on jest trochę pewnie skołowany. Zareagował źle i na pewno to czuje, ale nie do końca czuje się tu winny i trochę go rozumiem.
I bynajmniej nie jestem za damskimi bokserami - miałam dwa powody do rozwodu, jednym z nich było podniesienie na mnie ręki. Jednak w tej sytuacji... mam wrażenie, że teraz wszystkiemu winny jest mąż, a ja nie do końca jestem przekonana...

NiokoTyx - 2009-10-27, 19:01

nie mówię ,że nie mam mojej winy , przeraziło mnie to w jaki sposób mi oddał i jak zareagował potem. Jeszcze zrozumiałabym gdyby poprostu mnie strzelił z plaskacza lub przytrzymał. Ale on oderzył mnie pięścią tak że przeciął mi wargę. I kedy kazałam mu wyjś natychmiast z domu to zaczął na mni wrzeszczeć ,że zaraz mnie wywali. A kiedy później juz sie wyryczałam wygadałm do mamy i doniego zadzwoniłam żeby się pogodzić, przeprosić i oczekiwać reakcji to powidział że nie wie co mam myśleć .
Jestem bardzo przerażona tym co zrobił, staram sie wirzyc w to że jest dobrym człowiekiem , ale obawiam sie żyć z nim dalej po tym jak po takiej akcji , nadal jak rozmawiam z nim przez tel uważa , że może dalej zwlekać

ag - 2009-10-27, 19:09

NiokoTyx trzymam kciuki, żeby Wam terapia pomogła. Myślę, że to już duży krok do przodu, że wybieracie się tam wspólnie.
Capricorn - 2009-10-27, 19:53

kurcze, no nie jesteście w łatwej sytuacji, po Tobie widac chęć do negocjacji, po nim - niekoniecznie.

Rozumiem, że chwilowo nie mieszkacie razem, nie widujecie się, tylko dzwonisz do niego, tak? Jeśli tak, to może chwilowo przestań dzwonić, daj sobie i jemu chwilę na myślenie - niech on się zastanowi, jak mu jest bez Ciebie, a Ty - jak Tobie bez niego.

Bardzo dobrze, że idziecie na terapię.

Zależność finansowa pewne rzeczy utrudnia, ale niczego nie uniemożliwia. Niestety, znam bardzo dobrze zjawisko wiecznie nadąsanego fochozaura, z wiecznymi pretensjami do całego świata, i wiem, jak trudno to znosić.

Zmiany są Wam potrzebne, duuuuuże, duuuuuże zmiany. Życzę Wam, aby były jak najlepsze.

devil_doll - 2009-10-27, 20:06

Niokotyx podpisze sie pod slowami Capricorn . Poza tym moja kolezanka korzystala z takiej pomocy hxxp://www.cpk.org.pl/pl.php5/on/article/cid/44/id/56
Sarah - 2009-10-27, 20:27
Temat postu: Re: kłótnia
NiokoTyx napisał/a:
Idziemy w piątek do poradni małżeńskiej i mam nadzieję że okaże trochę skruchy , bo jak narazie to czuje że obwinia mnie za tą sytuację


Kategorie winy i skruchy nie załatwią problemu. Znalezienie przyczyn i przetworzenie tej wiedzy w strategie zmiany - tak. To jest długi, pracochłonny i trudny (często bolesny) proces. Ale warto.
Mam nadzieję, że wystarczy Wam motywacji i że traficie do dobrego terapeuty.
Powodzenia.

majaja - 2009-10-27, 22:07

NiokoTyx napisał/a:
przeraziło mnie to w jaki sposób mi oddał i jak zareagował potem. Jeszcze zrozumiałabym gdyby poprostu mnie strzelił z plaskacza lub przytrzymał. Ale on oderzył mnie pięścią tak że przeciął mi wargę. I kedy kazałam mu wyjś natychmiast z domu to zaczął na mni wrzeszczeć ,że zaraz mnie wywali.
Mnie się to nie podoba, moim zdaniem powinnaś do niego nie dzwonić, uspokoić się i na zimno przeanalizować czemu jego zachowanie cię przeraziło i o czym to świadczy. Może jestem dziwna, ale mój mąż by mi nie oddał, choć ja nigdy nie posunęłam się tak daleko. Swoje zachowanie zresztą też
Humbak - 2009-10-27, 23:29

NiokoTyx, mam nadzieję, że dacie sobie z tym radę...

Jeśli mam wyrazić swoje zdanie to w kwestii bicia czuję równouprawnienie - nie potrafię myśleć w stylu 'ja uderzyłam ale jak on mógł oddać?'. No a reszta co kto i kiedy powiedział... trudno tak rozstrzygać na forum, fajnie że pomoże Wam w tym terapeuta.
Osobiście chyba trzymałabym kwestie burz i kłótni rodzinnych na długiej lince z dala od uszu rodziny... w tej sytuacji doping z którejkolwiek strony na korzyść któregokolwiek z partnerów to chyba rzecz najmniej pożądana... i najczęściej tylko podsyca konflikt...

majaja - 2009-10-28, 06:58

Humbak napisał/a:
to w kwestii bicia czuję równouprawnienie - nie potrafię myśleć w stylu 'ja uderzyłam ale jak on mógł oddać?'.
Ja tu nie widzę miejsca na równouprawnienie z racji przewagi fizycznej, równoprawna z Gołotą też w tej kwestii nie jestem. Może mąż Nikotyx to drobny chłopak 1,60 w kapeluszu, ale jakoś odruchowo się przyjmuje swoją perspektywę ;)
lilias - 2009-10-28, 09:08

majaja wydaje mi się, że Humbak miała na myśli, że jeżeli rozmowę sprowadzi się do poziomu rękoczynów, to prawie (!), że nie ma siły, żeby druga strona przyjęła pozycję worka treningowego, tam też są emocje, z którymi nie każdy potrafi szybko sobie poradzić. Furia i złość jeszcze nigdy i nikomu nie zrobiły dobrze na rozum i pożycie małżeńskie (owszem są to uczucia pomagające przetrwać sytuacje ekstremalne i to ich jedyna zaleta). Przemoc jest zła sama w sobie i mam pogląd, że dopuszczalna jest tylko w samoobronie i obronie słabszego. Idealizm? owszem, ale czegoś trzeba się w życiu trzymać. Wyznaczam granice i sama się ich trzymam.

Żeby nie było: nie podoba mi się, że mąż Nioko potraktował ją jak przysłowiowego "kumpla z baru".

Bardzo współczuję Nioko, czeka ich sporo pracy, bo wygląda, że się trochę nazbierało, ale trzymam kciuki z całej siły.

Tempeh-Starter - 2009-10-28, 09:27

moim zdaniem nie ma znaczenia kto kogo uderzył i jak przebiegała kłótnia - bo sama kłótnia to element większej całości
znaczenie ma raczej to czy facet po latach stał się bucem z którym nie chce się mieszkać czy nie.
sama musisz to ocenić niestety

majaja - 2009-10-28, 09:35

lilias napisał/a:
majaja wydaje mi się, że Humbak miała na myśli, że jeżeli rozmowę sprowadzi się do poziomu rękoczynów, to prawie (!), że nie ma siły, żeby druga strona przyjęła pozycję worka treningowego, tam też są emocje, z którymi nie każdy potrafi szybko sobie poradzić. Furia i złość
Ja rozumiem, o co chodziło Humbak. Natomiast mnie zdaje, że w tym przypadku musi bardziej nad sobą panować strona silniejsza, gdy ja walnę męża twarz pięścią z całą siłą i furią będzie miał siniaka, gdy on z całą siła i furią walnie mnie pięścią w twarz ląduję w szpitalu, dobrze jeśli nie na ojomie. Ja rozumiem, że nie każdy mąż waży 100 kilo i dlatego piszę, że to moja perspektywa wynikająca z tego, że chcą dać mężowi buziaka muszę wspiąć się na palce. A nasza różnica gabarytów nie jest jakoś szczególnie duża, dlatego nie bardzo widzę tu miejsce na równouprawnienie, słabszych bić nie wolno i koniec. W kodeksie karnym to będzie przekroczenie granic obrony koniecznej. ;)
lilias - 2009-10-28, 09:41

Tempeh-Starter napisał/a:
moim zdaniem nie ma znaczenia kto kogo uderzył i jak przebiegała kłótnia - bo sama kłótnia to element większej całości
znaczenie ma raczej to czy facet po latach stał się bucem z którym nie chce się mieszkać czy nie.
sama musisz to ocenić niestety


też prawda

sylv - 2009-10-28, 12:09

Humbak napisał/a:
Osobiście chyba trzymałabym kwestie burz i kłótni rodzinnych na długiej lince z dala od uszu rodziny... w tej sytuacji doping z którejkolwiek strony na korzyść któregokolwiek z partnerów to chyba rzecz najmniej pożądana... i najczęściej tylko podsyca konflikt...

oj tak.. Nioko, lepiej wygadać się przyjaciółce, koledze, czy na wd ;) niż rodzinie.. opowiedziałam kiedyś Mamie ze szczegółami o kryzysie w naszym związku, i uraz do mojego męża miała znacznie dłużej niż ja..

majaja napisał/a:
Ja rozumiem, o co chodziło Humbak. Natomiast mnie zdaje, że w tym przypadku musi bardziej nad sobą panować strona silniejsza, gdy ja walnę męża twarz pięścią z całą siłą i furią będzie miał siniaka, gdy on z całą siła i furią walnie mnie pięścią w twarz ląduję w szpitalu, dobrze jeśli nie na ojomie. Ja

też rozumiem Humbak i podpisuję się pod tym co napisała majaja.

Nioko, trzymam kciuki za pozytywne rozwiązania.

Humbak - 2009-10-28, 14:05

to ja się tylko cieszę, że wiadomo o co chodziło Humbak ;-)
no i zgadzam się że miara sił nieporównywalna, chodziło mi >też< o to tylko kiedy się ona nie powstrzymuje a on tak bo przecież... to może, ale nie musi - tak myślę - sprowadzić sytuację do tej jaka jest między furiackim dzieckiem a wyrozumiałym rodzicem, a w małżeństwie chodzi o partnerstwo chyba raczej niż hierarchię.

Dlatego z jednej strony trudno mi się dziwić że można w furii oddać, ale z drugiej tak jak wspomniała majaja, jeśli się TAK oddaje to o czymś to świadczy i wg mnie nie o stracie panowania nad sobą...
Mam nadzieję, że tu sprawy się ułożą.

Spooky82 - 2009-10-28, 16:28

Moim zdaniem w gre wchodzi tu nie tylko uzaleznienie finansowe. Ta milosc to tez w znacznej mierze uzaleznienie, bo (wybaczcie mi) nie wierze w wiez milosna lub jakakolwiek pozytywna relacje miedzy dwojgiem ludzi, jesli nie jest zbudowana na szacunku, ktory odgrywa role fundamentu. Nie klotnia, nie agresja, nie brak pokory jest problemem w wiekszosci zwiazkow, ale brak szacunku do partnera. Nie wiem czy w ogole mozliwe jest go "wypracowac" w czasie terapii, ale zycze powodzenia.
Malati - 2009-10-28, 16:44

Spooky82, a ja myslę że trochę spłycilaś kwestie problemów jakie maja miejsce miedzy dwojgiem ludzi.Szacunek może mieć miejsce ale w sytuacji kiedy konflikty przybierają na sile i czestotliwości,pośród własnych zranionych uczuć,niespełnionych oczekiwań itp czlowiek może się zagalopować , powiedzieć za dużo,za głośno,czy już w ostateczności udeżyć.Mysle ze przyczyna konfliktów miedzy ludzmi jest dość głębsza,wymaga dużo pracy,dociekliwości chęci by ja zlokalizować nazwać i naprawić

NiokoTyx, bardzo mi przykro że u Was tak zle sie stalo.Oczywiscie nie usprawiedliwiam tego że uderzyłaś swojego męża ale uważam że nie powinnien Ci oddać.Zwłaszcza dlatego że jest od ciebie silniejszy fizycznie i mógł zrobić Ci dużą krzywdę.Na szczeście tak się nie stało.Mam nadzieję że rozwiążecie swoje problemy,ze znajdziecie powody by dać sobie szanse i wasz związek po tej próbie bedzię lepszy i silniejszy. Trzymaj sie

malva - 2009-10-28, 20:26

NiokoTyx, współczuję sytuacji,moim zdaniem może się wszystko fajnie rozwiązać
poukładać, szkoda że podniosłaś rękę,szkoda ,że mąż oddał.tyle.
można zadać pytanie co stoi za tym zdarzeniem,jaka rozpacz/niezrozumienie czy coś jeszcze innego, sprawiło że byłaś tak zdesperowana,by się brać do rękoczynów,
nie oczekuję odpowiedzi -to raczej do przemyślenia dla ciebie
mąż nie postąpił zachwycająco ,ale nie dziwię się że oddał. jak by mnie ktoś uderzył-ja bym oddała.

Humbak - 2009-10-28, 21:09

NiokoTyx napisał/a:
staram się robić wszystko byle go tylko niczym nie urazić (a jest to cholernie trudne)
Nioko, jeśli mogę coś dodać - przeczytałam raz jeszcze i zwróciłam uwagę na to... postępowałam podobnie tylko z innym zachowaniem mojego męża i dziś muszę przyznać że to nie on miał problem i musiał się zmienić tylko ja dojść do tego dlaczego tak robiłam (powstrzymując się od oskarżeń czy 'bo on...') i kiedy zaczęłam nad tym pracować okazało się, że zaczęliśmy zyskiwac na tym oboje.

Nie znam Twojej drugiej połówki i nie mnie tu pisać o jego zachowaniu, zwłaszcza że on się tu nie wypowiedział, być może jak tempeh napisał to gbur, może fajny facet, a może po prostu druga osoba. Ale ten fragment bardzo przypomina moje doświadczenia i myślę, że może zawsze warto się upewnić że w tej kwestii twój przypadek i mój są inne :-)

Capricorn - 2009-10-28, 21:26

Humbak napisał/a:
NiokoTyx napisał/a:
staram się robić wszystko byle go tylko niczym nie urazić (a jest to cholernie trudne)
Nioko, jeśli mogę coś dodać - przeczytałam raz jeszcze i zwróciłam uwagę na to... postępowałam podobnie tylko z innym zachowaniem mojego męża i dziś muszę przyznać że to nie on miał problem i musiał się zmienić tylko ja dojść do tego dlaczego tak robiłam (powstrzymując się od oskarżeń czy 'bo on...') i kiedy zaczęłam nad tym pracować okazało się, że zaczęliśmy zyskiwac na tym oboje.


no ja tutaj na forum też trochę pisałam o tym, jak mój wiecznie niezadowolony mąż wszedł w etap focha-giganta, kiedy to odpowiedzialność za absolutnie wszystko spadła na mnie. Ja postanowiłam, ze, owszem, dam radę - a on w tym czasie spędzał czas pocieszając swoją narzeczoną sprzed jakichś 20 lat, bo "ona miała problemy, bo miała fatalnego męża" itp. I dopiero w momencie, gdy dowiedziałam się, co się dzieje, i postanowiłam w trybie natychmiastowym zaprzestać troski o jego niedolę, on zaczął się starać - o mnie, o dzieci, o dom. Nie wiem, czy nasza historia mieć będzie happy end, ale wiem, że ja musiałam odpuścić całkowicie, żeby on zauważył, ile wcześniej robiłam dla "spokoju" w tym związku.

Podsumowując ;-) z najpaskudniejszego kryzysu można wyciągnąć budujące przesłanki. Jeśli obojgu Wam zależy, warto próbować. Ale - na zdrowych zasadach.

kamma - 2009-10-29, 07:59

Co rokuje negatywnie:
-to, że niepostrzeżenie sprawy zabrnęły tak daleko: Wasze rękoczyny wydają się mieć źródło głębiej niż tylko w chwilowym nieopanowaniu.
-to, że mąż nie ma ochoty być dla Ciebie miły. Rozumiem, że kiedyś był milszy, a teraz brak mu do tego motywacji. Dlaczego? Może trochę się wypaliliście, rodzicielstwo to trudna próba dla związku.
Co rokuje pozytywnie:
-to, że to pierwsza taka akcja i że dała Ci do myślenia. To, że oddał, może być spowodowane utrwaleniem jakiegoś starego, patologicznego wzorca. Może był bity, może był obserwatorem. Niepokojące jest to, że oddał tak mocno.
-to, że idziecie do specjalisty. Widać, że trochę się zapętliliście, a spojrzenie z zewnątrz może się przydać.

Nie chcę tutaj orzekać jakoś ostatecznie, co będzie dalej, bo sprawa jest otwarta i jestem zdania, że przy chęciach Was obojga wyjdziecie z tego. Przypuszczam, że dłuższa terapia małżeńska będzie na miejscu. Życzę Wam, aby się wszystko dobrze ułożyło, abyście odnaleźli na nowo w sobie nawzajem to, co Was połączyło!

Spooky82 - 2009-10-29, 13:21

czarna96 napisał/a:
Spooky82, a ja myslę że trochę spłycilaś kwestie problemów jakie maja miejsce miedzy dwojgiem ludzi.Szacunek może mieć miejsce ale w sytuacji kiedy konflikty przybierają na sile i czestotliwości,pośród własnych zranionych uczuć,niespełnionych oczekiwań itp czlowiek może się zagalopować , powiedzieć za dużo,za głośno,czy już w ostateczności udeżyć.Mysle ze przyczyna konfliktów miedzy ludzmi jest dość głębsza,wymaga dużo pracy,dociekliwości chęci by ja zlokalizować nazwać i naprawić

NiokoTyx


Moja intencja nie bylo ograniczenie problemu kryzysu relacji do kwestii wylacznie braku szacunku. Chcialam tylko powiedziec, ze jest to wlasnie wbrew pozorom przyczyna pierwotna wzgledem reszty i ma czesto glebokie korzenie (np u jednego z malzonkow jako tendencja do ponizania drugiego, bo wtedy dopiero czuje sie w domu). Zdaje sobie sprawe, ze problemy takie jak wlasnie zranione uczucia, niespelnione marzenia, stres, problemy w pracy i niemoznosc poradzenia sobie z presja odpowiedzialnosci to wszystko kwestie niezmiernie istotne, nadajace indywidualny wymiar kazdemu konfliktowi, ale moim skromnym zdaniem jednak wtorne wzglegem pozornie banalnej ale w istocie donioslej kwestii braku/obecnosci szacunku do drugiego czlowieka. Jezeli maz wielokrotnie, regularnie raczy zone obelgami (o czym przeciez czytalysmy w poscie NT) wykorzystujac ku temu kazda sposobnosc i pretekst, to jest to najprawdopodobniej symptom problemu, o ktory mowilam. Zreszta na takie zachowania nie powinno sie wyrazac zgody od samego poczatku, bo latwo o przekroczenie granicy, co wlasnie mialo miejsce.

Humbak napisał/a:
NiokoTyx napisał/a:
staram się robić wszystko byle go tylko niczym nie urazić (a jest to cholernie trudne)


Ja tez to znam. Szczesliwie nie jestem juz w tym zwiazku. Moja praca nad problemem i jego okresowa dobra wola (szczera jak zloto) nie rozwiazaly niczego. Nie twierdze jednak, ze to regula.

Capricorn - 2009-11-05, 21:28

przychodzę zapytać, jak Wam idzie, NiokoTyx. Byliście już na terapii?
lilias - 2009-11-09, 14:29

Capri też tu zaglądam, ale chyba brak wiadomości to dobra wiadomość?

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group