| |
wegedzieciak.pl forum rodzin wegańskich i wegetariańskich |
 |
Ogólne rozmowy - życie za granicą?
joannasu - 2010-01-19, 17:55 Temat postu: życie za granicą? od 7,5 lat nie mieszkam w Polsce wydaje mi sie ze dobrze sie zintegrowalam, nauczylam sie jezyka (plan przedwyjazdowy byl inny i absolutnie wykluczal kraj w ktorym ostatecznie wyladowalam), nostryfikowalam dyplom pracuje niejako w swoim zawodzie (niejaki bo skonczylam resocjalizacje a pracuje w przedzkolu bo chcialam), od 2 lat mam stala umowe o prace, mam znajome i nawet jedna przyjaciolke (wszystko autochtoni) kontaktow z poza_rodzinnymi Polakami nie mam wcale (tak sie zlozylo ze nie trafilam na Polakow do zakolegowania sie, zreszta malo "nas" w moim otoczeniu ergo nawet nie bylo w czym przebierac ) .... do czego zmierzam? Teoretycznie i praktycznie jest dobrze ale na pewno nie tak jak sobie kiedys dawno wyobrazalam. Tutaj nie jestem u siebie a gdybym wrocila do Polski juz nie bylabym u siebie... (wyjechalam rok po studiach, w polsce nie pracowalam, nie mialam kontaktow ani problemow z urzedami, cale moje "dorosle zycie" spedzilam zagranica) ale marze sobie ze gdybym wygrala w lotto to wracam do Krakowa choc oprocz tego ze znam jezyk byloby prawdopodobnie tak samo ciezko jak poczatkowo tutaj.
Byc moze idealizuje zycie w Polsce bo nie znam tego normalnego doroslego zycia z dziecmi, praca, kredytami remontami i czym tam jeszcze (w sensie ze nawet gdybym tam byla tez nie byloby czasu na spotkania, wloczenie sie po knajpach ect.)
a jak to bylo / jest u was? Dlaczego wrociliscie, myslicie o powrocie? za czym tesknicie?
Ja nie tesknie, ot czasami mysle co by bylo gdybym mogla to moje tutejsze zycie przeniesc do Krakowa....
bodi - 2010-01-19, 19:24
joannasu, a możesz napisac, w jakim kraju mieszkasz?
ja wyjechałam sporo po studiach, więc zasmakowałam "dorosłego" życia i tu i tam, nie deklaruję się gdzie będę mieszkać za dwa, trzy lata, może jeszcze gdzie indziej? Tyle jest pięknych miejsc na Ziemi
A poczucie że nigdzie się nie jest całkiem u siebie... w pewnym sensie dobrze mi z nim Pamiętam, jak Agnieszka Holland, którą cenię i uważam za mądrą kobietę, mówiła o swoim życiu we Francji, o tym że mieszkanie nie w swoim kraju urodzenia pozwala jej na zdrowy dystans do róznych codziennych absurdów (takie sa przecież w każdym kraju...), nie przejmowanie się nimi za bardzo. Bliskie jest mi takie myślenie.
zina - 2010-01-19, 20:49
| bodi napisał/a: | A poczucie że nigdzie się nie jest całkiem u siebie... w pewnym sensie dobrze mi z nim |
A mi niestety coraz czesciej to przeszkadza.
Chcialabym sie czuc dobrze mieszkajac w paru miejscach naraz.
Moze wynika to po czesci z naszej sytuacji mieszkaniowej.
Tutaj ciagle za malo miejsca wynajmowanego, w naszych rodzinnych krajach brak miejsca stalego.
Teraz, majac Klare, czuje wiecej ze bardzo potrzebuje miejsca swojego, wlasnego i na dluzej.
Poki co ciagle nie mozemy sie zdecydowac gdzie zamieszkac.
joannasu - 2010-01-19, 23:10
mieszkam w niemczech
mnie jest dobrze tutaj ale czasami podchodzi mi to "dobrze" troche za wysoko i...
najbardziej ale to najbardziej utrudniajaca zycie sprawa jest jezyk bo niby gadam caly dzien ze wzgledu na prace, ogladam tutejsza i tylko tutejsza TV, czytam ksiazki i czasopisma po niemiecku, niby potrafie juz powiedziec co chce, co mysle i co czuje ale to jest jakies takie... no wlasnie i wlasnie tak jak mowie tak mnie przyjmuja....dluga droga przede mna jeszcze
moja sytuacja jest o tyle dobra ze jestem sama i jakiekolwiek decyzje podejme tylko ja bede ponosila ich konsekwencje
ajanna - 2010-01-20, 02:40
ja też się nie czuję nigdzie naprawdę "u siebie" - tak się czułam w Polsce i tak teraz czuję się w Hiszpanii (w międzyczasie podobnie czułam się we Francji, gdzie kiedyś próbowałam mieszkać ). ale odkąd pamiętam byłam outsiderem, więc chyba nie chodzi o kraj, ale o mój stan świadomości.
na razie chcę zostać w Hiszpanii, choć moja sytuacja materialno-rodzinna jest tu dość ciężka . kieruję się praktycznymi powodami - ładne widoki, przyjazny klimat, lepsza niż w Polsce opieka socjalna i zdrowotna. niestety nie znam tutejszych języków, choć powoli z trudem uczę się Hiszpańskiego . ponieważ emigracja z 2 małych dzieci sporo mnie kosztuje, wiele osób pyta mnie, czy nie chcę wrócić do Polski. nie chcę. chciałabym osiąść tu na dłużej, ale chciałabym też móc pozwolić sobie na wyjazd do Polski np. na weekend. póki co, moje losy tutaj nadal się ważą . ale ciągle mam nadzieję, że znajdę tu pracę i jakoś poukładam sobie życie. wiem, że nigdy nie zintegruję się tutaj do końca, ale to mi nie przeszkadza, bo w Polsce też czułam się b wyalienowana. mówię sobie, że po prostu "ten typ tak ma" . niemniej chciałabym żyć w kraju, gdzie przez cały rok rosną na drzewach mandarynki i ludzie dużo się uśmiechają....
kociakocia - 2010-01-20, 10:16
| ajanna napisał/a: | | niemniej chciałabym żyć w kraju, gdzie przez cały rok rosną na drzewach mandarynki i ludzie dużo się uśmiechają.... | strasznie zazdroszczę, myślę, że przez te nasze długie zimy, krótke lato, czuję się w naszym kraju srednio, nienawidzę marznąć, siedzę wiele mcy w domu, zanim nie zobaczę pączków na drzewach... ale kocham Polskę
życzę, by się Wam dziewczyny poukładałao jak najszybciej i jak najpozytywniej!
martka - 2010-01-20, 10:28
| joannasu napisał/a: | | Tutaj nie jestem u siebie a gdybym wrocila do Polski juz nie bylabym u siebie... |
czuję dokładnie to samo. cały czas chodzi za mną myśl o powrocie do PL, ale tam też nie byłabym u siebie, tu jestem trochę samotna, w sensie braku znajomych, ale w PL też mi już prawie nikt nie został. taki los.
joannasu, też obmyślam, co będzie jak wygram w lotto
yolin - 2010-01-20, 10:51
joannasu, ja pierwsze 20 przemieszkalam w Polsce, nastepne 20 w Niemczech i od 1 1/2 roku znowu w Polsce.... czuje sie swietnie, bo ja akurat wszedzie czuje sie jak u siebie w domu ... moze dlatego, ze nie patrze na swiat przez pryzmat granic , ludzie (poza jakimis drobnymi roznicami) sa w zasadzie wszedzie tacy sami,
joannasu - 2010-01-20, 11:29
to samo uslyszalam od mojej matki przed 7 laty ale mnie sie wydaje ze niekonicznie - choc jeszcze tego nie zweryfikowalam
Yolin a napiszesz dlaczego wrocilas - jesli to nie tajemnica i jak to bylo po 20 latach znowu w jakims tam stopniu zaczynac od poczatku, zamieszkac w Polsce gdzie tyle sie pozmnienialo w tym czasie
olgasza - 2010-01-20, 12:09
ja się w Czechach czułam jak w domu, czego nie moge powiedzieć o Opolu... Tu mam rodzinę, tam przyjaciół.
Na szczęście jest w miarę blisko i wizja powrotu "tam" za parę lat tez jest w miarę realna. Tylko, czy za parę lat jeszcze będzie nam się chciało? O tym pomyślę w 2014
Jagula - 2010-01-20, 12:14
| bodi napisał/a: | | Pamiętam, jak Agnieszka Holland, którą cenię i uważam za mądrą kobietę, mówiła o swoim życiu we Francji, o tym że mieszkanie nie w swoim kraju urodzenia pozwala jej na zdrowy dystans do róznych codziennych absurdów |
ten argument też najczęściej służy mi jako pocieszenie w momentach kiedy jest mi jakoś takoś niefajnie i nie wiem co ja tutaj robię
Nie mogliśmy się zdecydować między dwoma obcymi krajami - jedno jest pewne- do Polski (raczej) nie wrócimy.
Choć bardzo mi się podoba Szkocja i łatwiej tam sobie można żyć to jednak stawiam na Czechy- pracuje prawie w zawodzie, mam kilka koleżanek, znajomych, studiuję .
Całkowicie u siebie czuję się tylko w swoim domu
A jak to będzie dalej- czas pokaże
yolin - 2010-01-20, 13:08
joannasu, nie musialam sie specjalnie ani przestawiac na inna mentalnosc, ani tak naprawde zaczynac od poczatku bo w ciagu tych 20 lat w Niemczech czesto bywalismy w Polsce no i jako artystka grafik nie musialam sie tez specjalnie przestawiac na jakas inna prace czy zawod bo zajmuje sie od lat tym co zawsze chcialam robic.
No i nie patrze na to jako na powrot (mieszkam teraz zupelnie gdzie indziej niz przed wyjazdem) , bo dla mnie zycie plynie, jak rzeka... moze gdybym przyjechala w dokladnie to samo miejsce w Polsce, z ktorego wyjecham to mialabym inne odczucia.
A "wrocilam" bo znalazlam nowe ciekawe miejce na ziemi, gdzie jestem szczesliwa i moge sie realizowac,
devil_doll - 2010-01-20, 14:00
ja w domu czuje sie raczej w Kanadzie myslalam ze w PL ale po paru miesiacach tu bardzo chce wracac i wracam na szczescie
Polske kocham za krajobrazy rodzine i przyjaciol ale denerwuje mnie tzw :Polska Morda narzekactwo itp
taniulka - 2010-01-21, 03:39
Ja poki co jestm na maksa zagubiona. Mam za soba 4 lata w USA od 2 m-cy jestem w Australii. Caly czas organizujemy sie i nie jest latwo. Szukamy pracy itd. Ale najbardziej zazroszcze emigrantom z Europy ze maja "zabi skok" do Polski. Z AU wypad weekendowy jest niemozliwy a juz dluzszy wyjazd jest bardzo kosztowny.
mandy_bu - 2010-01-21, 15:18
'wszędzie dobrze, gdzie nas nie ma"
taniulka, ja bardzo zazdroszczę wam tej Australii
Humbak - 2010-01-21, 15:48
| mandy_bu napisał/a: | | 'wszędzie dobrze, gdzie nas nie ma | to prawda, ale dzieje się tak zwłaszcza wtedy gdy się na danym miejscu nie ustabilizowało - szuka pracy, domu, szkoły, walczy z brakiem pieniędzy - wtedy chyba ciężko jest docenić to że jest się gdzieś, bo jak?
co innego gdy jesteśmy w miarę 'stabilni' i możemy w miarę 'normalnie' funkcjonować - dopiero wtedy można się rozejrzeć za zielonym skrawkiem trawy też u nas przed płotem
tak myślę... czytam ten wątek bo choć nie zagranicą to jednak nie w miejscu gdzie chciałabym mieszkać i czuję się obco, choć mieszkam tu już ponad trzy lata... Jednak gdy wszystko idzie ok wtedy widzę ile rzeczy mam, jak tu dobrze itd. choć nie tak jak bym chciała, wtedy dopiero zaczynam doceniać
mandy_bu - 2010-01-21, 17:45
Humbak, masz rację, fajnie napisane
Ja zupełnie nie mam doświadczeń emigracyjnych, mieszkam w miejscu, w którym się urodziłam, emigrowałam najwyżej do innej dzielnicy . Natomiast to rozdarcie o którym piszecie dostrzegam u wielu przyjaciół, którzy pochodzą z innych miejscowości.
topcia - 2010-01-22, 23:59
Zawsze mnie ciekawiło, jak reaguje organizm na przeprowadzki w cieplejsze miejsca. Ze mną jest tak, że gdy zbliża się jesień, czuję wewnętrznie jak mój organizm się do niej przygotowuje. TO samo jest z innymi porami. Mamy to przecież zapisane w genach z pokolenia na pokolenie. Aż tu nagle trach-ciągle gorąco....
ajanna - 2010-01-23, 00:13
nie wiem, co miałaś na myśli - mówiąc "cieplejsze msca?". w Hiszpanii teraz jest kilkanaście stopni na plusie w dzień i kilka w nocy. ja się tu świetnie czuję i jak ludzie narzekają na pogodę, bo pada, mówię "jedźcie do Polski!" . oczywiście lepiej czułam się tu latem, chociaż podobno było wyjątkowo upalne. ja się z tą teorią genów przystosowanych do temp. nie zgadzam, bo mój organizm jej przeczy. w Polsce nawet latem często było mi zimno . tu jest idealny klimat dla mnie (no ale ja nawet latem w Egipcie spałam przy otwartych oknach i nie używałam klimy )
Christa - 2010-01-23, 04:11
Ja najbardziej u siebie czulam sie wlasnie w Niemczech. Nie wiem, gdzie mieszkasz joannasu, ale dla mnie Berlin byl wlasnie moim miejscem na ziemi. Najchetniej juz jutro spakowalabym sie i tam wracala (mieszkalismy tam 2.5 roku, a teraz od ponad 5-ciu w Australii). Patrzac obiektywnie, to w AU nie mam na co narzekac: obydwoje mamy dobre prace, przyjaciol, nie czujemy sie obco, bo w Melbourne prawie kazdy jest nie stad, wiec nie czuje sie zadnych antagonizmow, ale jakies to zycie takie jalowe... Nie umiem tego wytlumaczyc do konca. Wiem, ze na pewno Rafal kiedys chcialby wrocic do PL, bo bardzo teskni za polskimi znajomymi, rodzina i naszym tamtejszym zyciem, ale ja mam wrazenie, ze to se ne vrati. Wtedy bylismy mlodzi , kazdy mial duzo czasu, byly imprezy, koncerty, nikt nie mial dzieci, cos tam sie "rzezbilo" zawodowo, a teraz byloby juz pewnie zupelnie inaczej. Mam wrazenie, ze on wlasnie za tym teskni, a tego juz po prostu nie ma.
Szczerze mowiac, nie wyobrazam sobie juz powrotu do Polski, w ktorej tak naprawde nie mieszkam juz od 10 lat (po drodze mialam jeszcze epizod Stanowy i finski). Chyba najlepiej czulabym sie w Niemczech, choc tak naprawde zawsze przeszkadzalo mi to, ze tam troche sie wstydzilam, skad jestem, bo ludzie nie reagowali pozytywnie na slowo Polska (w przeciwienstwie do Ozzich, ktorym nasz kraj kojarzy sie bardzo dobrze badz wcale ).
Do Niemiec i Niemcow na pewno mam gleboki sentyment (nawet dzisiaj mi sie lezka w oku zakrecila, jak ogladalismy niemieckie wiadomosci w TV...), ale cos czuje, ze i tak zostaniemy w Australii. Australia jest przewspanialym krajem, jak sie ma dzieci. Te wszystkie mothers groups, playgroups, wypozyczalnie zabawek, swietne parki, place zabaw, podejscie do wegetarianizmu dziecka, no zyc nie umierac. Ale brakuje jednak mozliwosci kupienia biletu za 50 Euro i polecenia do Polski dwa razy w miesiacu...
honey - 2010-01-23, 04:51
Ja tam wszedzie czuje sie jak u siebie... ale chyba to nie kwestia ludzi mnie otaczajacych tych tzw. miejscowych... ale kwestia z kim sie zyje i czy ma sie poczucie spelnienia i spokoju wewnetrznego, a przede wszystkim poparcia i zrozumienia u osob nam bliskich i tych znaczacych....
Generalnie w zyciu mamy swoje marzenia i pragnienia ktore sa wyidealizowane... bo zycie to zycie i plata nam figle..wiec przyjelam prosta metode by wykorzystywac to co mam w danym momencie jak najlepiej potrafie i byc wdziecznym.. wdziecznym za to ze mieszkam tu a nie gdzie indziej...bo zawsze czegos mozna sie nauczyc, przyobserwowac i zostac madrzejszym czlowiekiem:)
Ja tam wszedzie czuje sie jak u siebie... mam na mysli USA gdzie mieszkam od 13 lat.. a przewedrowalismy przez rozne stany..Polska ktora pamietam i milo czasami wspominam , po prostu juz nie istnieje.
Prawada jest taka ze nie mam sily albo raczej nie chce mi sie walczyc z ludzmi ktorzy mogliby miec problem z tym ze moje dzieci nie jedza miesa albo nie chca chodzic na religie. Nie wyobrazam sobie powrotu do polskiego zycia , nie wyobrazam i nie musze.
Nie czuje nic takiego co moznaby nazwac tesknota do PL ktora nie pozwalalaby mi cieszyc sie zyciem i tym co mam tutaj.Juz jako dziecko, kiedy mieszkalam w bloku na osmym pietrze z rodzina wiedzialam ze takie zycie mnie by dobilo... zawsze chcialam czegos innego.. czegos wiecej..
Wiem ze w Pl nigdy by mnie nie bylo stac na takie zycie ktore mam tutaj z materialnego punktu widzenia co rowniez dla mnie ma duze znaczenie..Jestem materialista ? moze... a moze tylko osoba ktora wie ze niestety zyjemy w materialnym swiecie i pieniadze sa potrzebne.... nie sa najwazniejsze ale sa potrzebne...coz..
Jednym slowem mam zycie ktore mnie satysfakcjonuje, nie myse i nie tesknie za PL.
devil_doll - 2010-01-23, 10:06
to ja dodam cos jeszcze od siebie mam za soba epizod kilka lat w UK chodzilam tam przez 2 lata do liceum potem na studiach bylam na wymianie i rok sobie studiowalam ) i tak w UK czulam sie wysmienicie ale wtedy bylam mloda nie mialam dziecka i perspektywe mialam inna. w Kandzie najchetniej zamieszkalabym w Vancouver piekne widoki gory ocean wow albo chociaz w Toronto moze wkrotce ale na razie mieszkam w Windsor.
Kiedys bylam przekonana, ze moge tylko w Europie mieszkac a na pewno nie w malym miescie ale po pomieszkaniu na moim kochanym zadupiu docenilam , ze a.mam wszedzie blisko , moge dziecko na zajecia zawiesc na rowerze albo przespacerowac sie w chuscie, duze miasto mam za rzeka (po drugiej stronie granicy ) gdyby tylko lata nie byly takie gorace (ajannie pewnie by sie podobalo) to juz nie mialabym w ogole na co narzekac ).
joannasu - 2010-01-23, 10:54
Tak naprawde nie potrafie juz sobie wyobrazic zycia w Polsce, jesli w ogole to tylko w Krakowie (kiedys myslalam ze to moje miejsce na ziemi dopoki nie znalazlam obecnego) a to tez bardzo mgliscie. Mnie jest dobrze tu gdzie jestem, tylko czasami (czesto) doskwiera mi jezyk a wlasciwie niemoznosc elokwentnego i swobodnego wypowiedzienia sie, to nie jest tak ze nie potrafie bo potrafie ale nie tak jak bym chciala i w tym tkwi caly moj "problem", w moim byciu tu na plaszczyznie jezykowej... duzo pracy jeszcze przede mna
pepper - 2010-01-23, 12:15
A ja w Irlandii od 3 lat, czuję się tu bardzo dobrze, ale nie nazwałbym tego domem, bo dom mój tam gdzie żona moja i dzieci moje czyli serce w sensie. Domu w kształcie czterech ścian nie mamy więc jest mi zupełnie wszystko jedno gdzie zostaniemy na stałe. Do Polski boję się wracać, a być może będę musiał się z tym zmierzyć, poznałem zupełnie inny kraj, wolny od polskich wad które mnie zawsze bolały i strach pomyśleć, że znowu wpadnę w te kołowroty. Przeciwko Irlandii natomiast przemawia to, że tu wegetarianizm praktycznie nie istnieje.
YolaW - 2010-01-23, 14:25
Ja mieszkałam rok w UK, ale nie doświadczyłam walki o byt, bo byłam au-pair przy rodzinie i miałam się jak pączek w maśle. Rozważałam zostanie na dłużej, ale wróciłam, bo za bardzo tęskniłam za rodziną i przyjaciółmi (ciągle wisiałam na telefonie). Poza tym wyjechałam po ładnych paru latach pracy w Polsce, miałam już zrobione mianowanie jako nauczyciel, mogłam wrócić na stare stanowisko pracy (wzięłam urlop bezpłatny), zostawiłam umeblowane mieszkanie (wynajmowane, ale było trzymane dla mnie) a w UK musiałabym zaczynać od zera. No i Tomek: on nie zna ang. - w PL ma dobrą stałą pracę a w UK to by może na zmywaku wylądował (zmywak nie jest zły jak się nie miało ambitnej pracy w PL). No jednym słowem wszystko przemawiało za powrotem.
Teraz w Polsce czuję, że to jest moje miejsce, uwielbiam moje miasto, mam tu bliskich, wielu przyjaciół, świetnych sąsiadów, ogród dla Olafa (bardzo nie chciałam mieszkać w bloku, mieszkamy w małej kamienicy z dużym ogrodem), pracę, którą lubię...Nie zamieniłabym tego za nic na świecie...
Choć przyznaję, że w UK byłoby mnie stać na życie na lepszym poziomie po jakimś czasie a tu zawsze będziemy jakoś walczyć, poza tym tęsknię jednak trochę za UK, bo kocham ten kraj - mam nadzieję wkrótce zaspokoić tą tęsknotę turystycznym przyjazdem I to mi wystarczy
Ja przekonałam się, że emigracja nie jest dla mnie! Chyba nie każdy się do tego nadaje...
biechna - 2010-01-23, 15:31
joannasu, ja też spędziłam na razie większość mojego dorosłego życia za granicą, bo tuż po studiach wyjechałam z mężem do Szkocji (tu nigdy wcześniej nie pracowałam), a wróciliśmy do Polski 10 m-cy temu, już we trójkę, z synkiem.
Wróciliśmy, bo tęskniliśmy. Strach był wielki - o pracę, o znajomych (porozjeżdżała się większość po studiach, wrócili do swoich miejscowości/wyemigrowali), o to, że tu będzie trudniej "po naszemu" wychowywać Stacha. Ale jeszcze większa była tęsknota za rodziną i mieszkaniem naszym, i za poczuciem swojskości.
No i jesteśmy.
Polskę, faktycznie, będąc od niej daleko, wyidealizowaliśmy, ale mieliśmy tego świadomość, także nie ma jakiegoś wielkiego rozczarowania. Trudne jest szarpanie się z pieniędzmi, mam nadzieję, że wkrótce jakoś się nasza sytuacja ustabilizuje, ale na razie lekko nie jest, zawody mamy takie, że na początku kariery wiele się po prostu nie zarabia, trzeba sobie renomę wyrobić, nauczyć się jeszcze dużo. Ja nie pracowałam tu jeszcze w zawodzie, miałam dorywczą pracę dla Ministerstwa, ale to trwało 1,5 m-ca. Innej na razie nie znalazłam (ale i nie szukam na gwałt, tylko czegoś dorywczego, bo głównie chcę być z synkiem). Zdarzały się odmowy z uwagi na fryzurę (mam dredy) - wtedy bardziej tęskniłam za Szkocją.
Cieszę się, że wróciłam, ale cieszę się też, że mam otwarte drzwi i gdy tylko zechcę, mogę wrócić do UK i że na początek będzie praca (nie w zawodzie, znacznie poniżej moich możliwości, ale za ładne pieniądze) i mieszkanie (mam tam 3 kuzynostwa z rodzinami).
Wygoda materialna jest dla mnie ważna i jeśli za kilka lat nie osiągnę takiego poziomu, jaki chcę w życiu mieć, to kto wie, może jednak wyjedziemy. Ale już rozmyślamy o kupieniu domku w górach, w Polsce, więc pewnie tu będzie baza, dom . A tam ewentualnie ośrodek finansowy i regenerowanie sił po zmaganiu się z polską mentalnością, która mi często przeszkadza i nie pozwala czuć się swobodnie, nie mówiąc o tym, że przez taką a nie inną fryzurę odmawiano mi pracy.
Czasem tęsknię za Szkocją bardzo, czasem trochę, czasem wcale. Zniechęca mnie do niej pogoda, ale zdarza się i tak, jak dziś - całą noc (no, z 3 przerwami na karmienie) śnił mi się Edynburg i obudziłam się wypoczęta, zrelaksowana i wyluzowana
Moje miejsce to miejsce przy moich najbliższych, więc byle być tam, gdzie oni. Reszta w dużej mierze rozbija się o pieniądze i poziom otwartości społeczeństwa
maryczary - 2010-01-23, 15:38
| pepper napisał/a: | | Przeciwko Irlandii natomiast przemawia to, że tu wegetarianizm praktycznie nie istnieje | w Polsce też nie więc to nie jest żaden liczący się minus
[ Dodano: 2010-01-23, 15:43 ]
| biechna napisał/a: | | Cieszę się, że wróciłam, ale cieszę się też, że mam otwarte drzwi i gdy tylko zechcę, mogę wrócić do UK i że na początek będzie praca (nie w zawodzie, znacznie poniżej moich możliwości, ale za ładne pieniądze) | i ja z takiej furtki się cieszę, byliśmy w Edynburgu 2,5 roku a jak Ada miała 3 m-ce to wróciliśmy by Ada znała swoje babcie. Ale mimo problemów - oczywiście finansowych (w Szkocji problem pieniądza wg mnie nie istnieje), żyjemy na luzie bo jakby co to zawsze możemy wrócić do Szkocji. Mamy tam przyjaciół, znamy miasto, możliwości, mamy ubezpieczenie itd. | biechna napisał/a: | | Czasem tęsknię za Szkocją bardzo, czasem trochę, czasem wcale. Zniechęca mnie do niej pogoda | mnie troszkę tez ale mają tam takie sliczne kalosze | biechna napisał/a: | | Moje miejsce to miejsce przy moich najbliższych, więc byle być tam, gdzie oni | dokładnie | biechna napisał/a: | | Reszta w dużej mierze rozbija się o pieniądze i poziom otwartości społeczeństwa | i za tym chyba najbardziej tęsknie. By nie dyskwalifikowali za fryzurę i pani w urzędzie była miła i pomocna.
topcia - 2010-01-24, 00:56
Ślicznie piszecie.
My dla odmiany zastanawiamy się czy nie wyemigrować . Wspominałam już o tym w innych wątkach. Jeśli już, to myślimy o Szwajcarii.
ALe tak jak wyżej ktoś napisał-jeśli ma się ambitną pracę, umysłową to trudno zaczynać od początku a tam niechybnie tak właśnie by było. ALe mimo wszystko, z tego co czytam o tym kraju, wydaje mi się, że warto. Obawiam się tylko co będzie, jeśli się nie powiedzie? Wtedy tu trzeba będzie organizować bazę zawodową od początku. ALe w sumie dlaczego miałoby się nie powieźć .
NO i sama przeprowadzka. NIecałe pół roku temu doświadczyliśmy tego przeprowadzając nasz dobytek zaledwie kilka kilometrów i lekko nie było.
Moze doczekam się wypowiedzi jakiegoś FOrumowicza /ki z tego kraju.
Spooky82 - 2010-01-24, 06:30
| maryczary napisał/a: | pepper napisał/a:
Przeciwko Irlandii natomiast przemawia to, że tu wegetarianizm praktycznie nie istnieje
w Polsce też nie więc to nie jest żaden liczący się minus |
W Teksasie tez nie. Tu tylko chabanina sie liczy. Kiedy mieszkalam w Nowym Jorku, czulam sie bardzo uprzywilejowana. Skonczylo sie...
[ Dodano: 2010-01-23, 23:34 ]
| biechna napisał/a: | | Czasem tęsknię za Szkocją bardzo, czasem trochę, czasem wcale. Zniechęca mnie do niej pogoda, ale zdarza się i tak, jak dziś - całą noc (no, z 3 przerwami na karmienie) śnił mi się Edynburg i obudziłam się wypoczęta, zrelaksowana i wyluzowana |
Ze Szkocji znam najlepiej Aberdeen. O ile miewam jakies sny zwiazane z tym miastem, to tylko koszmary...
honey - 2010-01-24, 20:31
chabanina? WTF?
Lily - 2010-01-24, 20:34
| honey napisał/a: | | chabanina? WTF? | czyli mięso
maryczary - 2010-01-25, 12:02
| Lily napisał/a: | | honey napisał/a: | | chabanina? WTF? | czyli mięso | a mi się chabanina skojarzyła z zieleniną, czyli wręcz przeciwnie, np. na zwiędłe kwiatki albo brzydkie kwiatki mówi się chabazie!
Dominika - 2010-01-25, 20:38
Ja tez sama czesto zastanawiam sie nad tym moim miejscem na ziemi. Mieszkam juz w czwartym kraju i jestem pewna, ze nie ostatnim niestety. Lubie moje obecne miejsce, mam juz wszystko ustawione, ale wiem, ze moze w kazdej chwili najsc mnie taki przymus przeniesienia sie.
Coz, latwiej mi przeniesc sie i zmienic wszystko niz tkwic i trwac... I to chyba nie jest dobre. Teraz martwie sie tylko o corke. Tu ma szkole, przyjaciol, zna juz jezyk. Moje wedrowki nie musza jej sie spodobac. Ech, gdyby nie to, dawno juz bym gdzies pojechala.
Tesknie czasem do DOMU, fizycznego , drewnianego, lub glinianego. Jestem pewna, ze go znajdziemy, lub zbudujemy. Moglaby to byc i Polska, jakas dzika Polska, lub Czechy. Choc we Wloszech tez bylo mi cudownie. Widac przed nami jeszcze dluga droga.
majaja - 2010-01-25, 20:59
| topcia napisał/a: | | Jeśli już, to myślimy o Szwajcarii. | No proszę, białostockie zmienia kierunek, zamiast Belgi Szwajcaria | Dominika napisał/a: | | Teraz martwie sie tylko o corke. | Ja mam mniejszy zasięg, marzy mi się Wrocław, co poniemieckie to poniemieckie to u siebie, ale mąż lubi swoją pracę więc zostaję tu i kombinuje tu. Warszawa da sie lubić
Spooky82 - 2010-01-25, 21:23
| maryczary napisał/a: | Lily napisał/a:
honey napisał/a:
chabanina? WTF?
czyli mięso
a mi się chabanina skojarzyła z zieleniną, czyli wręcz przeciwnie, np. na zwiędłe kwiatki albo brzydkie kwiatki mówi się chabazie! |
Mialam na mysli mieso - tak okreslala je moje prababcia
honey - 2010-01-25, 23:23
bylam kilka razy w Houston.. podobalo mi sie,,, do oceanu niedaleko..klimat mi odpowiadal..domy niedrogie i ladnie buduja z cegla tzw. tudors...
faktem jest ze hodowla krow to ich tradycja i tym sie szczyca.. ale znowu... wszystko zalezy gdzie sie mieszka...w jakiej okolicy..
Dominika - 2010-01-25, 23:29
W Holandii tez mi sie podobalo, dla wege dobrze, i dla roweromaniakow wysmienicie. Z innych dobrodziejstw nie musze korzystac Czasem mysle, ze tam moglabym pojechac, blizej do ojczyzny.
Z tym tematem trafilyscie w sedno moich przymyslen ostatnich.
topcia - 2010-01-25, 23:35
| majaja napisał/a: | topcia napisał/a:
Jeśli już, to myślimy o Szwajcarii.
No proszę, białostockie zmienia kierunek, zamiast Belgi Szwajcaria |
nie tylko Szwajcaria, Holandia też chodzi po głowie . ALe...... jakby jakiś potop to pierwsza idzie pod wodę . Także chyba odpada .
Dominika - 2010-01-25, 23:45
Wschodnia to chyba na koncu, zdazylabys sie ewakuowac
topcia - 2010-01-25, 23:50
| Dominika napisał/a: | | Wschodnia to chyba na koncu, zdazylabys sie ewakuowac |
zastanawiałam się nad tym . ALe jak Cię zaskoczy fala kilkunastometrowej wysokości po jakimś nagłym wybuchu na Słońcu, to nie zdążysz powiedzieć "ojej" . NIe no, to już schiza, wiem. ALe kcę takie miejsce, co by na stałe osiąść i nie musieć uciekać
Dominika - 2010-01-25, 23:58
A, to lepiej nie w Holandii Ja bym tam pojechala, hmm, na jakis czas. Tak mi tu brak zaplecza rowerowego. I nie pada tyle...
Spooky82 - 2010-01-26, 02:01
| topcia napisał/a: | | ALe...... jakby jakiś potop to pierwsza idzie pod wodę . Także chyba odpada . |
Potop jak potop - zawsze mozna jakas łajbe z desek zmontowac Ja mieszkam w strefie huraganow Na Holandie chetnie bym to zamienila, bo jednak Europa to moje srodowisko, choc... i tutaj nie jest najgorzej.
| honey napisał/a: | bylam kilka razy w Houston.. podobalo mi sie,,, do oceanu niedaleko..klimat mi odpowiadal..domy niedrogie i ladnie buduja z cegla tzw. tudors...
faktem jest ze hodowla krow to ich tradycja i tym sie szczyca.. ale znowu... wszystko zalezy gdzie sie mieszka...w jakiej okolicy.. |
Zeby uscislic: mieszkamy na przedmiesciach, w League City. Trawnik od linijki, do najblizszego sklepu trzeba jechac samochodem itp Poki co, jeszcze mi to sluzy, bo jednak duze miasta wysysaja duzo energii z czlowieka i milo przytulic glowe do poduszki bez akompaniamantu syren (policja, karetki), to duza odmiana. Co do klimatu, istnieje lato i wiosna... teoretycznie. Choc widzialam i snieg, co podobno tu sie nie zdarza.
Wkurza mnie, ze w restauracjach nie uwzglednia sie praktycznie wegetarian (weganie mieliby totalnie przechlapane), a my lubimy wychodzic razem, no i Stevie sie socjalizuje Oczywiscie zostaja zakupy w supermarkecie, ale co to za frajda, kiedy jest sie na nie skazanym. Ratuje mnie tu Salad Express wylacznie.
Ale, fakt, ładnie jest.
adriane - 2010-01-26, 11:31
| Spooky82 napisał/a: | | maryczary napisał/a: | Lily napisał/a:
honey napisał/a:
chabanina? WTF?
czyli mięso
a mi się chabanina skojarzyła z zieleniną, czyli wręcz przeciwnie, np. na zwiędłe kwiatki albo brzydkie kwiatki mówi się chabazie! |
Mialam na mysli mieso - tak okreslala je moje prababcia |
Chabanina, to mięso gorszego gatunku, także nieświeże hxxp://pl.wiktionary.org/wiki/chabanina
topcia - 2010-01-26, 23:28
NO dobrze. A jak POlacy są postrzegani w innych krajach? SPotkaliście się z objawami nietolerancji do przyjezdnych z "biedniejszego kraju"?
Spooky82 - 2010-01-27, 00:41
| adriane napisał/a: | | Chabanina, to mięso gorszego gatunku, także nieświeże hxxp://pl.wiktionary.org/wiki/chabanina |
O, to to to... Ale jestem pewna, ze wielokrotnie slyszalam to slowo w kontekscie wskazujacym na ot, zwykle mieso. "Co dzis na obiad? Chabanina!" Jak to bywa z wyrazami potocznymi, znaczenie ich ulega przeksztalceniom i delikatnym "nagieciom". Zreszta ja "chabaniny" uzylam zartobliwie, bo samo slowo w ustach wegetarianskich nabiera znaczenia pejoratywnego, odnoszacego sie do czegos "gorszego gatunku" wlasnie
[ Dodano: 2010-01-26, 17:46 ]
| Cytat: | A jak POlacy są postrzegani w innych krajach? SPotkaliście się z objawami nietolerancji do przyjezdnych z "biedniejszego kraju"?
_________________ |
Pomysle, pomysle i zrobie przekroj porownawczy. Nie wszedzie jest tak samo. Czasami srodowisko polonijne samo wytwarza dziwna aure. Spotykasz autochtona i dziwisz sie, czemu on taki uprzedzony do Polakow, potem wpada na Ciebie rodak i potwierdza czasem przyjety przez tego pierwszego stereotyp. Trudny to temat.
devil_doll - 2010-01-27, 11:56
najdziwniejszym zjawiskiem jest tzw Polonia ktora w polsce byla 30 lat temu ale wie najlepiej co gdzie i jak
u mnie slowo poland jest mylone z Holland a potem wielka zaduma aaaaaaaa europa
Dominika - 2010-01-27, 21:17
Dwa dni temu byla audycja w radiowym bbc o polakach wlasnie w Anglii. I az sie zdziwilam, bo wszystkie opinie byly pozytywne, stwierdzil ktos fakt, ze po prostu zajmujemy miejsca pracy. Ot tyle. A chwalono nas za pracowitosc, otwartosc i nastawienie prorodzinne.
Wiem, ze Wlosi lubia Polakow (choc sie mnie pytali czy mamy np wode mineralna w butelkach i domy pietrowe , ale to byly reakcje po programie telewizyjnym o Polsce. Program byl o zyciu na wschodnich kresach Polski, nakrecony z dobre 20, a puszczony kilka lat temu...)
W Holandii maja czasem zarty (w Usa najbardziej zlosliwe) a obiegowa opinia to zlodzieje i pijacy... Co nie przeszkadza Holendrom lubic Polakow.
YolaW - 2010-01-27, 21:50
W Anglii chyba krążył taki kawał:
po czym poznać, że okradł cię Polak? Po tym, że wyjedzone są śmieci z kosza i masz zgwałconego psa.
Dominika - 2010-01-27, 22:09
Albo wpisal znajomy odkurzacz w google angielskie, bo szukal nowego i wyskoczyl dowcip, jak to jeden polak z odkurzaczem... A dowcip nie wzial sie od Polaka, tylko w "nagrodach Darwina" dawno juz byla ta historia.
Ja sie osobiscie nie spotkalam z jakas nietolerancja.
topcia - 2010-01-27, 23:46
| YolaW napisał/a: | | wyjedzone są śmieci z kosza |
Yola, git! heheheeee
[ Dodano: 2010-01-27, 23:48 ]
ALe dlaczego zgwałconego psa?
YolaW - 2010-01-28, 00:26
topcia, nie wiem
ajanna - 2010-01-28, 14:50
o kurcze, straszne te dowcipy
tutaj, w Katalonii lubią Polaków, ze względu na pewne historyczne powiązania i podobieństwa . zresztą tutaj raczej nikt nie przeprowadza się, żeby się dorobić, ale ze względu na klimat
mahakala2000 - 2010-02-06, 02:18
Ja wróciłam pod koniec 2008, po 5 latach w Londynie. Był czas kiedy całą rodziną mieszkaliśmy w UK, ale najpierw partner wrócił, dostał lepiej płatną pracę w Warszawie (a zarabiał całkiem sporo w Londynie, w swoim zawodzie-architekt). Potem wróciły dzieci - chyba z przekory, trudny wiek dojrzewania. Ja wpadałam co 3, 4 tyg na tydzień, ale czułam się jak wizytator z Snepidu, sprzątaczka, praczka i ogarniaczka całego syfu, który się zbierał między moimi przyjazdami. Nie było w tych wizytach realności. Takie odświętne wizyty (odświętne po tym ogarnęłam chatę), bez szarości dnia codziennego w postaci zakupów, usterek, i innych zupełnie prozaicznych historii. Poza tym związki na odległość mają krótki termin przydatności do spożycia
Praca - zajowałam się posiadłością pewnej hrabiny. Głownie robiłam za drugi system alarmowy dla licznych cenności tam zgromadzonych - byłam sama w wielkim domu, 3, max 4 dni w tyg. Zajmowałam się ekipami remontowymi, zepsutymi sprzętami i organizacją ich naprawy, zdarzało mi się machać ścierką i prasować - ale z wielką przyjemnością wróciłabym tam - natychmiast. Dodatkowo pomagałam siostrze mojej pracodawczyni w organizacji (catering) koncertów chopinowskich - 1, 2 x miesiącu. Totalna niezależność finansowa, także totalna elastyczność w kwestii urlopów (niestety niepłatnych; ale np byłam 2 miesiące w Indiach, Nepalu i Bhutanie i nie było problemu z kasą... i czasem wyjazdu). Bardzo dużo podróżowałam gł Europa i cudowne było, że stać mnie było na to bez większego wysiłku.
Wcześniej (20 lat temu) mieszkałam ponad 2 lata w NIemczech. Dość szybko po powrocie do Polski wiedziałam, że wolałabym mieszkać bardziej na zachodzie. Nie wyjechałam, bo mój ówczesny partner nie chciał. W końcu likwidacja Funduszu Alimentacyjnego (2004), zmusiła mnie do natychmiastowego wyjazdu - i to była jedna z najlepszych decyzji w moim życiorysie
Bardzo kiepsko mi z moim powrotem. Jestem szczęśliwa, bo jestem z rodziną. Obecnie zajmuję się córeczką, nie pracuję i nie mam pracy. Ale wkrótce coś trzeba będzie zacząć robić. A praca za mniej niż wynosiła moja tygodniówka (3-4 dni pracy w tyg), przez cały miesiąc, rozwala mnie na łopatki. Mam masę pomysłów na własną dzialność, ale po kupnie mieszkania w W-wie, zero kasy w odwodzie... Ufam, że na któryś z nich uda mnie się dostać dofinansowanie z EFS...
Powrót był naprawdę ciężki. Jestem wrocławianką z urodzenia i zamiłowania, mieszkam w Warszawie. Pierwszy kontakt - szok. Totalna chamówa w urzędach, środkach transportu. Po paru latach w UK, człowiek przyzwyczaił się do miłej obsługi i ludzi i to nie było proste. No i jako miłośniczko-praktyczka zdrowego stylu życia, spędziłam parę miesięcy na szukaniu sklepów i różnej maści produktów z branży (do tej pory zdarza mi się robić zakupy w UK; raczej nie jest to wyraz nadmiernego rozpasania; mój mąż jest chory i jest leczony naturalnie; dieta ma tu kolosalne znaczenie). Teraz jest trochę lepiej ale gdybym mogła wrócić do łondynu - spakowałabym się w ciągu 1 godz NIestety, mąż ma za dobrą pracę i nie zanosi się na wielki come back... A realia polskie. Cóż, zakotwiczyliśmy w W-wie, kredyt na mieszkanie, kupiliśmy działkę pod Wrocławiem i żyjemy od pierwszego do pierwszego, bez żadnych szaleństw. A tych nieco szalonych, improwizowanych wyjazdów bardzo mi brak. I duże ograniczenie finansowe. W moim przypadku, najbardziej odczułam to po ogromnym zmniejszeniu się możliwości wszelkiej maści. Tam, prawie wszystko jest możliwe. Tutaj zdecydowanie nie bardzo. Bynajmniej w moim, konkretnym splocie sytuacji.
Może jeszcze kiedyś tam wrócimy (bardzo bym chciała). Narazie kombinujemy kiedy byłoby możliwe wzięcie roczej GAP year i wyjechanie do Azji. Oczywiście pytanie - co byśmy robili po powrocie (mężowi nikt nie da rocznego urlopu, a znalezienie pracy na tym poziomie może nie być proste)...
I tak jestem obecnie w świecie zupkowo-kupkowym i czasem mam wrażenie,że mózg mi się skurczył. Ale Pola rośnie i niebawem mój horyzont się nieco poszerzy.
Reasumując - zdecydowanie wolałabym mieszkać w Londynie
topcia - 2010-02-07, 00:06
| mahakala2000 napisał/a: | | ale najpierw partner wrócił |
to tak dziwnie . Tzn. nigdy bym nie myślała, że z powrotem też tak się trzeba szczypać.... NO ale fakt
[ Dodano: 2010-02-07, 00:11 ]
| mahakala2000 napisał/a: | | że stać mnie było na to bez większego wysiłku. |
to mnie zastanawia od dłuższego czasu. Jeśli robię wywiad wsród znajmomych jak jest na emigracji każdy narzeka, zrzędzi itp..... ALe jak przyjdzie co do czego, to się okazuje nie jest tak źle
| mahakala2000 napisał/a: | | dieta ma tu kolosalne znaczenie |
we wszystkim ma pierwszorzędne znaczenie. JEsteś tym co jesz, no nie?
| mahakala2000 napisał/a: | | Tam, prawie wszystko jest możliwe |
ciągnąc temat: musieliście mieć dobrze płatne prace?
[ Dodano: 2010-02-07, 00:16 ]
| Dominika napisał/a: | | W Holandii tez mi sie podobalo |
Dominika, słyszałam ostatnio z opowieści, że w Holandia przeżywa "zalew turbanów", i wcale tak wesoło nie jest. . CO o tym zjawisku powiecie?
TataOliwki - 2010-02-08, 15:27
20 stycznia minęło 5 lat odkąd jestem w mieście Londyn. Początki, krótko mówiąc, nijakie. A nijakie, bo przez 18 miesięcy ja tu, dziewczyny w Polsce. Nie polecam nikomu!
Teraz jest już zupełnie inaczej. Im dłużej tu jesteśmy, tym bardziej lubimy to miejsce. Nie wariujemy, z nikim się nie ścigamy, nie odkładamy funtów do skarpet. Cieszymy się z tego co mamy, cieszymy się tak zwaną normalnością, tym, że pani w urzędzie skarbowym nie widzi we mnie potencjalnego oszusta i cwaniaczka.
Oliwka chodzi do szkoły i chodzi z prawdziwą radością i entuzjazmem (prawie jak jest tato w przeszłości ). Może dlatego taka w Oliwce ochota, że wbrew temu co piszą polskie gazety szkoła jest na bardzo dobrym poziomie i dzieje się tam dużo fajnych rzeczy.
Nie narzekamy na tutejszą służbę zdrowia, nie narzekamy na jedzenie, nie krytykujemy niewychowanych (tak piszą) Anglików. Tylko słońca jakoś mało (na coś narzekać, jak na Polaka przystało, trzeba...).
No i pewnie w ciągu najbliższych kilku lat do Polski nie wrócimy. Co potem? Nie wiem, niczego nie planujemy, niczego nie wykluczamy...
Serdeczności!
yolin - 2010-02-08, 18:31
| Cytat: | Holandia też chodzi po głowie . ALe...... jakby jakiś potop to pierwsza idzie pod wodę . Także chyba odpada .
_________________ |
ja bym sobie dala spokoj z Holandia, nie tylko z powodu powodzi, ale i zniszczonego srodowiska. Holandia jest najwiekszym producentem swininy... e... wieprzowiny i zalewane jest doslownie swinskim gnojem, przez co cierpi z powodu kwasnych deszczy, co zdazylo juz zniszczyc praktycznie wszystkie lasy.
slyszalam od znajomego Holendra, ktory mieszka niedaleko nas i za nic w swiecie nie chce tam wrocic,
agazima - 2010-02-08, 19:22
ups ja do holandii na studia chce isc ale podoba mi sie w samym amsterdamie. Chyab na brak eko warzyw to nie ma co narzekac bo sa
a i rowerkiem wszyscy jezdza przez co o wiele mniej spalin.
Amsterdam w sumie bardzo spokojne miasto.
surowa czekolada jest jak najdzie ochota.
martka - 2010-02-08, 21:41
| TataOliwki napisał/a: | Nie narzekamy na tutejszą służbę zdrowia, nie narzekamy na jedzenie, nie krytykujemy niewychowanych (tak piszą) Anglików. Tylko słońca jakoś mało (na coś narzekać, jak na Polaka przystało, trzeba...).
No i pewnie w ciągu najbliższych kilku lat do Polski nie wrócimy. Co potem? Nie wiem, niczego nie planujemy, niczego nie wykluczamy... |
no podpisuję się rękami i nogami po prostu
topcia - 2010-02-09, 00:03
TataOliwki, ile Oliwia miała lat jak się przeprowadziliscie?
| yolin napisał/a: | | le i zniszczonego srodowiska |
gdzieś właśnie czytałam o skażonych glebach
| agazima napisał/a: | | hyab na brak eko warzyw to nie ma co narzekac |
no właśnie. I to jest zastanawiające-skoro eko, muszą spełniać normy więc nie mogą być hodowane na skażonych glebach
TataOliwki - 2010-02-09, 13:45
[ Dodano: 2010-02-09, 13:46 ]
| topcia napisał/a: | | TataOliwki, ile Oliwia miała lat jak się przeprowadziliscie? |
- 3
Serdeczności!
topcia - 2010-02-09, 23:44
| TataOliwki napisał/a: | | - 3 |
czyli wyjechałeś jak miała rok i 4m-ce? sporo fajnych chwil Ci umknęło....
kulka - 2010-02-10, 01:41
Nam w UK żyje się ...no wlaśnie, sama nie wiem jak, po prostu żyje się Na pewno jest łatwiej z przyczyn czysto prozaicznych jak poziom życia czy poczucie bezpieczeństwa jakie daje ten kraj. W przypadku prawdziwych problemów ze zdrowiem, dostęp do fachowej pomocy i lekarstw jest nieoceniony. Narzekać można co najwyżej na pielęgniarkę na emergency
Jedyne czego żałuję to brak dziadków na miejscu. Nie myślę bynajmniej o pomocy, raczej o radości jaką daje im wnuczek.
Do niedawna myślałam, że w Polsce byłoby mi lepiej ale nie mogę się dłużej sugerować szczeniackimi, szalonymi latami. Każda kolejna wizyta w ojczyźnie uświadamia mi, że Polska już od dawna nie jest moim domem.
topcia - 2010-02-10, 01:47
| kulka napisał/a: | | achowej pomocy i lekarstw |
a jak z naturalnym leczeniem (np homeopatia)?
kulka - 2010-02-10, 01:59
Homeopatia jest tu dziedziną nauki, częścią medycyny. Nie ma problemu z zarejestrowaniem się do homeopaty w szpitalu, choć sama jeszcze nie korzystałam bo nasz Czarodziej przyjmuje w moim rodzinnym mieście. Jestem bardzo zadowolona ze sklepów ze zdrową żywnością, gdzie również można dostać przeróżne naturalne preparaty.
LaMandragora - 2010-06-25, 20:28 Temat postu: Re: życie za granicą?
| joannasu napisał/a: | | Tutaj nie jestem u siebie a gdybym wrocila do Polski juz nie bylabym u siebie... |
Dokladnie tak samo to odczowam. Od 10. lat (marzec 2000) mieszkam w DE. Wyjezdzajac z PL mielam 20 lat. Tu (tzn. w DE) poznalam swojego meza, wyszlam za maz, tu przyszly na swiat moje trzy corki. Zintegrowalam sie juz tu z tym stylem zycia. Jednak... nigdy nie bede Niemka... zawsze bede Polka. Akcent, uroda, polskosc przebija ze mnie... tak odbieraja mnie Niemcy. Jednak w Polsce... slysze, ze jestem juz bardzo zniemczona, juz nie mam takiego typowego polskiego stylu bycia... Takze ni tu, ni tu...
maryczary - 2010-06-26, 10:34
| LaMandragora napisał/a: | Takze ni tu, ni tu... | LaMandragora, ale chyba nie czujesz się nieszczęśliwa
LaMandragora - 2010-06-26, 13:54
| maryczary napisał/a: | | LaMandragora napisał/a: | Takze ni tu, ni tu... | LaMandragora, ale chyba nie czujesz się nieszczęśliwa |
Nie... no tak zle nie jest...
malva - 2010-06-26, 13:57
bardzo ciekawy temat ,ja się zastanawiam nad wyjazdem od paru lat ,ale jakoś na etapie zastanawiania się konczy.. i chyba tak juz zostanie ,ale angielski szlifuję cały czas-tak na wszelki wypadek
topcia - 2010-06-26, 22:05
| malva napisał/a: | | ale jakoś na etapie zastanawiania się konczy.. |
to tak jak u mnie . A o jakim państwie myślisz, jeśli to nie tajemnica?
| LaMandragora napisał/a: | | Takze ni tu, ni tu... |
ja to bym chyba wolała być "nitunitu" niż mieszkać tu
malva - 2010-07-02, 08:55
| topcia napisał/a: | | malva napisał/a: | | ale jakoś na etapie zastanawiania się konczy.. |
to tak jak u mnie . A o jakim państwie myślisz, jeśli to nie tajemnica? |
nic konkretnego, ja jestem jak nomada, wszędzie czuję się jak w domu ,przyzwyczajam się do otoczenia po 3 dniach i..
a że jestem trochę samotny wilk to z kolei rozłąkę ze znajomymi znoszę dobrze..
topcia - 2010-07-03, 00:19
| malva napisał/a: |
nic konkretnego, ja jestem jak nomada, wszędzie czuję się jak w domu ,przyzwyczajam się do otoczenia po 3 dniach i..
a że jestem trochę samotny wilk to z kolei rozłąkę ze znajomymi znoszę dobrze.. |
to w POlsce też Ci dobrze.....
|
|