| |
wegedzieciak.pl forum rodzin wegańskich i wegetariańskich |
 |
Zdrowie dziecka - brak apetytu
Humbak - 2010-01-30, 09:58 Temat postu: brak apetytu Proszę, podzielcie się znanymi sposobami na totalny brak apetytu u dziecka... nie chodzi o nagły brak tylko o niemal postępujący jego zanik, postępujący tak mniej więcej od września zesżłego roku...
Lekarka przepisała biostyminę ale wyszła z tego czysta teoria, czyt. nic nie pomogło
Wybieganie się na podwórzu nie pomaga, przerw między posiłkami nie ma ponieważ nie ma posiłków, nie zapija więc nie kwestia soczków - no chyba że można zapijać wodą, to wtedy możliwe ale i tak nie wiem co wtedy robić
Można może coś dziecku dac, jakiś preparat?
Acha, jest odrobaczony
Help. Nie wiem o co chodzi
kociakocia - 2010-01-30, 10:20
dr.Romanowska przepisała nam na taki właśnie brak apetytu mieszankę ziołową, ale muszę to odszukać w gęstwinie papierków
[ Dodano: 2010-01-30, 10:27 ]
po 10g: drapacz, tymianek, tatarak, arcydzięgiel, mięta
zioła zalać 2 szkl. wrzatku, gotowac 5 min, nastepnie na 15 min odstawić, przecedzić i dokładnie odcisnąć. dodać 50g spitytusu, przechowywac w lodówce
podawać 3x 1 łyżeczkę na filiżankę ciepłej wody, ok. 15min przed głównym posiłkiem
Humbak - 2010-01-30, 10:39
kociakocia, bardzo Ci dziękuję
alcia - 2010-01-30, 11:48
Humbak, myślisz, że ten brak apetytu jest na tyle silny i długotrwały, że warto sie nim przejmować?
Pamiętam z życia Kai, że zawsze apetyt układał się jak sinusoida - okresami jadła b. dobrze, okresami średnio, a okresami prawie przestawała... potem znów zaczynała. po jakims czasie się przyzwyczaiłam i przestałąm świrować.
Z Leną nigdy nie miałam problemów z jedzeniem - to był istny żarłoczek. Ostatnio słabo je, tzn. nie ma ciśnienia na jedzenie, muszę jej bardziej pilnować (choć staram się to robić jak najbardziej niezauważenie, żeby nie czuła nacisku). Ale mam nadzieję, że to taka faza.
Kuba jest w podobnym wieku, może też ma po prostu taki etap?
Jedyne co robię w takich okresach, to ograniczam produkty zbędne do minimum - czyli zero słodyczy, przekąski niewielkie, jeżeli już są. A posiłki - jak najbardziej solidnie zbilansowane, żeby nie było tam bezwartościowych zapychaczy.
No i dbanie o otoczkę, czyli wszyscy razem siedzimy przy stole w trakcie posiłku, staramy się dużo przygotowywać razem itd. itp.
Humbak - 2010-01-30, 12:08
alciu, otoczka u nas była zawsze, jedliśmy razem przy stole i nic sie nie zmieniło. Tyle że kuba w miarę siedział przy stole, obecnie posiłków nie ma tzn my jemy przy stole a on to ignoruje... jeszcze wygląda normalnie, nie choruje, biega ale trochę to długo trwa...
nie je zup ani drugich dań, zero warzyw, owoców, ryżu, kotletów, naleśników, placków... nic więc nie mam jak nawet przemycać. Słodyczy na codzień nie kupujemy wcale a ostatnio nie dostaje nawet u babci która też jest zaniepokojona...
Kuba na śniadanie (zwykle mamy kanapki) je suchy chleb, czasem suchą bułkę - szczęśliwie nie ma kłopotu z razowcami. Obiadu nie je, na kolację je suchy chleb lub bułkę. Kiedy jest głodny - bo jest głodny - dalej płacze o suchy chleb, kiedy go nie dostaje bo ma zjeść np z masłem czy czymkolwiek to przepłakuje i jakoś przeżywa ten fakt, idzie spać głodny, popłakuje nocą.
Raz dziennie (rano) razem ze śniadaniem (tym chlebem) dostaje butelkę mleka i to jest jedyny treściwy pokarm. Nie dostawał butelki przez 14 dni - od poniedziałku do poniedziałku - poza jego buntem i naszymi nerwami niczego to nie zmieniło, dalej jest suchy chleb. Kiedy na świeta nagle u rodziny słodkiego danonka to wszamał go od razu więc głodny jest. Raczej staram się mu nie dawać nabiału, ale jedyny czas kiedy zje coś więcej to kromka chleba (czasem dwie) z serem topionym dwa razy tygodniowo w przedszkolu. Tak samo przygotowanego chleba w domu już nie zje.
Mamy system sniadanie - obiad - kolacje, pomiędzy tym woda, czasem sok, ale nic typu kubusie.
On jest głodny czasem nawet płacze że chce ale nic mu nie smakuje wszystkim pluje. Odrobaczyłam go ale niczego to nie zmieniło. Do niedawna jadł 3-4 sushi naraz (ryż z nori bez srodka) ale teraz i tym pluje.
Rok temu ważył 13kg potem schudł o 0,5kg teraz waży 14kilo, niby nic, ale to takie niemiarowe... no i on naprawdę nic nie je.
NIe rozumiem o co chodzi - jest głodny ale nie je... nie dostaje słodyczy, nie zapija, martwi mnie to teraz zanim będzie późno...
alcia - 2010-01-30, 13:46
| Humbak napisał/a: | | martwi mnie to teraz zanim będzie późno... |
no to rzeczywiście jest się czym martwić (tzn. na Twoim miejscu też bym była zaniepokojona...). nie wygląda to na zwykły kaprys.. tylko raczej jest jakiś problem, przydało by się postarać go znaleźć.
Robiłaś może badanie moczu? Ponoć długotrwały spadek apetytu może być spowodowany przewlekłą infekcją układu moczowego.
Albo alergią, ale tutaj nie unikałby wszystkiego, tylko określonych pokarmów, więc to pewnie nie to...
Anemia? badałaś krew? Tu też typowym objawem jest brak apetytu..
rozmawiałaś o tym z jakimś mądrym lekarzem? Zostały zlecone podstawowe badania?
Mam nadzieję, że mu się wkrótce poprawi...
lilias - 2010-01-30, 13:53
Humbak, jeżeli zapija wodą suchy chleb to mu pęcznieje w brzuchu i nie czuje głodu, przerwa między jednym i drugim jest dobra. Może spróbuj zagęszczać mu mleko delikatnie kaszkami, najpierw niewyczuwalnie. Może zamiast danonków, które mu wchodzą w opakowanie po nich pakuj jogurt naturalny (lub sojowy) zmiksowany z owocami, które mają jakąś wartość. Wiem, że na zaostrzenie apetytu pomaga ogórek kiszony(dla dzieci może być pokrojony w przezroczyste serwetki na chleb, albo starte na miał do zupy czy surówki= moja ukochana z dzieciństwa to kiszony bez skóry, jabłko i cebulka w kostkę i z olejem, i odrobiną pieprzu i cukru). Może spróbuj jakieś twarożki (nabiał chociaż przejściowo, albo migdałowe bajaderki np.), w przedszkolach są raczej często. Może zapiekanka z ryżu z jabłkiem, cynamonem i masłem. Wiem, że słodkie, ale dzieciaki widzą w tym deser, jest szansa, że zje. Wizualnie proponuję dla wszystkich przy stole duże talerze, a dla niego na tymże wielkim talerzu małe porcyjki, zero telewizora. Może jedzenie kojarzy mu się ze stresem, czuje, widzi i słyszy wasze przejęcie i nerwy? Moja rodzicielka wpędziła mnie w swoim czasie w taką nerwicę, że przy karmieniu potrafiła mi usta przeciąć łyżeczką jak nie chciałam ich otworzyć. Pomaga też chwilę wcześniej wyciszenie i żarciki przy stole. Nie mam pomysłu co jeszcze bo alcia napisała to co najważniejsze. Napisz Humbaczku czy sprawdzają się ziółka koci. Trzymajcie się, będę śledzić wątek
zojka3 - 2010-01-30, 14:04
| lilias napisał/a: | | Napisz Humbaczku czy sprawdzają się ziółka koci |
Nie wiem czy to jest dobry pomysł, dr Romanowska przepisuje zioła dla konkretnej osoby. Co działa na jednych drugiemu może szkodzić, lepiej się z nią skontaktować i pogadać, może da radę załatwić sprawę telefonicznie.
Bardzo Ci współczuję, Humbak! U nas bywają dni kiedy Młoda nie chce jeść ale nigdy nie trwa to za długo i przez następne dni nadrabia.
Może to chęć zwrócenia uwagi na siebie?....tak strzelam, bo nie sądzę żebyś poświęcała dzieciom za mało uwagi ale czasami ciężko trafić co się w tych małych główkach dzieje...
Trzymam kciuki!
Humbak - 2010-01-30, 14:43
alciu, zrobię badanie moczu i testy uczuleniowe, dziękuję
myślałam że to zarobaczenie bo mieliśmy kłopot z owsikami (niestety ) ale jesteśmy po dwóch dawkach leków, szorowaniu całego mieszkania (ponoć nawet do pół roku jaja są w otoczeniu jeśli nie myte porządnie) a co najistotniejsze tu - niczego to nie zmieniło w podejściu do jedzenia.
jeszcze w zeszłym roku kuba był boski do jedzenia. Nigdy nie jadł dużo, ale zawsze wszystkiego po troszeczkę
lilas, z tym pęcznieniem to możesz mieć rację... muszę to przemyśleć... kiedyś zagęszczałam kaszką mleko i pluł na kilometr, ale nie zaszkodzi spróbować, prawda? Do niedawna dawałam mu czasami danonki, ale dla mnie to jest słodycz, kiedy zorientowałam się że coś jest nie tak przestałam mu je dawać nawet okazyjnie - po prostu raz na ok2tyg zdarza mu się je zjeść u dziadków którzy nie wiedząc czym go nakarmić dają mu cokolwiek... a że to jest jak słodycz to na to ma zawsze apetyt pod tym względem jest 'normalny'
ogórka kiszonego nie tknie, co jakiś czas mu próbuję podsuwać właściwie wszystko, zresztą my mamy normalne obiady, on je widzi i nie rusza
zapiekankę z ryżu robię co jakiś czas, kiedyś jadł teraz nie
twarożki - tych kupnych nie je (poza wspomnianym serkiem topionym), ale spróbować nie zaszkodzi. robiłam już ten bajaderki, spróbuję
nawet ostatnio kotlety uczę się robić smacznie a on na nie nie reaguje , kiedyś jadł
talerze ma swoje, dziecięce więc wielkością też nie duże
| lilias napisał/a: | | Może jedzenie kojarzy mu się ze stresem, czuje, widzi i słyszy wasze przejęcie i nerwy? | myślę że tak, werbalnie nie komentujemy tego, nie biegamy też za nim z jedzeniem, czasem przy robieniu obiadu pytam czy nie chce zjeść ale odmawia. Reaguje od grudnia tylko na ciasto (po świętach) ale nie chcę mu dawać ciasta kiedy nie je normalnie... myślę że teraz już to jest widoczne że się denerwujemy
zojka3, nie gniewaj się że odeprę tą teorię ale myślę że mojej uwagi kuba ma dużo - pod tym względem ostatnimi czasy nadrabiam relacje z natalcią bo trochę zaniedbałam... podziwiam mamy więcej niż trójki dzieci ja pod tym względem średnio wypadam - bez kokieterii
Generalnie rzecz biorąc w mojej rodzinie fascynuje mnie niechęć do warzyw i owoców co jest dziwne przy moim i męża ich uwielbieniu i daniach jakie są na stole - choć u natalcii to pewnie kwestia jedzenia mięsa ale u kuby nie mam pojęcia.
Myślę że zioła rzadko bywają niebezpieczne w niewielkich ilościach, spróbuję, poobserwuję, zobaczymy, nie mam zaufanego lekarza, lekarka z przychodni stwierdziła że 'szczuplutki, bardzo wysoki, ale w normie jeszcze' i bardziej się zmartwiła niż pomogła.
Kuba dla mnie to fenomen - jak można być głodnym i nie jeść? Muszę pomyśleć bo to napychanie chlebem i wodą by pasowało do tego dlaczego nie je i to baaardzo... tylko kurka jak przełamać jego niechęć do innych pokarmów...
bardzo wam dziękuję dziewczyny za pomoc, zobaczymy co uda mi się z tym zrobić w tym tygodniu, za tydzień zdam sprawozdanie
W każdym bądź razie to nieprawda że jak dziecko nie chce śniadania to trzeba nic mu nie dać do obiadu to go zje. Będzie płakał z głodu ale nie zje, natomiast urządzi domową awanturę na cały dzień - wiadomo najedzone dziecię to szczęśliwe dziecię. Muszę jakoś go rozszyfrować, bardzo dziękuję za wskazówki
lilias - 2010-01-30, 15:55
Humbak a wykluczyłaś podkarmianie bez twojej wiedzy? jeżeli ktoś podkarmia go czymś co lubi (słodkie) poza twoimi oczami to można się wykończyć, a nie wprowadzisz zdrowego jedzenia. Sporo dzieci wymusza na dorosłych różne rzeczy, od jedzenia począwszy, a niektórzy dorośli dla świętego spokoju, z przekonaniem "chociaż coś zje" się łamią. A potrzebna jest żelazna i spokojna konsekwencja. Poproś może przedszkolankę o zapisywanie tego co zje w przedszkolu w ciągu dnia, zawsze to jakiś obraz sytuacji. I spróbuj prześledzić ten tydzień pod kątem komu synka powierzasz i na jak długo, czy np.gdzieś po drodze nie ma rytualnego ciastka, czy tym podobnych przyjemności, albo czy nie dostaje jedzenia w garść w trakcie jakiejś zabawy, czy bajki. Dziecko anemiczne jest bardzo blade, apatyczne z często podkrążonymi oczami, a piszesz, że twój synek biega i bawi się normalnie. (Sugeruję może jakieś domowe pizze, czy zapiekanki, nawet ogórka kiszonego można tam wcisnąć)
Może jeszcze raz zróbcie mu badania na robaki Brzuszek go nie boli (wątroba)? Po lekach na robaki mogą być różne dziwne objawy. No współczuję bardzo i życzę Ci cierpliwości i spokoju, bo może to tylko okres buntu i uda się przejść bezkolizyjnie. Trzymam kciuki
malina - 2010-01-30, 16:03
Humbak,a może go coś boli podczas jedzenia?Nic mu sie nie zrobiło w buzi,moze jakis stan zapalny czy cos?Wtedy mogoby powodowac dyskomfort podczas jedzenia,chleb jest taki w maire neutralny,moze przy kwasnych itd cos go piecze? Co innego jakby nie odczuwał głodu ale jak piszesz jest głodny,a nie je wiec moze cos takiego?
alcia - 2010-01-30, 16:11
Tylko właśnie takimi przyczynami (rany w jamie ustnej, rotawirus, zapalenie żołądka i cała masa tym podobnych) łatwo byłoby to wytłumaczyć, gdyby problem trwał tydzień, dwa... ale ponad 4 m-ce? To już mało prawdopodobne.
maga - 2010-01-30, 16:22
Humbak, a może do psychologa byście się z nim wybrali, jeśli badania nic nie wykażą?
Humbak - 2010-01-30, 16:24
lilias, wiem że te leki niszczą wątrobę ale jak mam mu dać np kiszoną kapustę czy pestki dyni skoro on ich nie je... nie skarży się na brzuszek, na szczęście. Właściwie nie ma żadnych niepokojących objawów poza dziwacznym podejściem do spraw żywieniowych - z tego to się akurat cieszę bo zakładam że gdzieś tylko wychowawczo nawaliłam więc jak dojdę co i jak to się wyprostuje
w przedszkolu jesteśmy razem - 2x3h, nie zostawiam go. w domu jesteśmy razem, raz w tygodniu zostawiam go z tatą na ok4h i wtedy nie wiem co je, resztę jest ze mną, nie ma sytuacji w której jest u kogoś pod opieką, raczej szukam co ja źle robię lub zrobiłam.
ale ta wersja zapełniania brzuszka chlebem mi okrutnie tu pasuje... nadal... on może wcale nie być głodny tylko wcinać względnie puste węglowodany... jego brzuszek niestety domaga się jedzenia a nie zdrowego jedzenia...
no nie - na dziecko anemiczne to on nie wygląda, raczej na wsżędobylskie, krzyczące i buntujące się
malina, on bierze do buzi i wypluwa tak jakby coś tam miał, ale ja niczego nie dojrzałam (zaglądnęłam ) no i wtedy pewnie nie jadłby też chleba ze skórką... spróbowałam mu dać dziś orzechy - zjadł dwa. Nie krzywił się tylko powiedział nie. Przyjrzę się czy tam coś może być...
a robale to mogą być wszędzie... nienawidzę owsików błeeee
oprócz badań spróbuję uprzeć się że ma ten chlebek zjeść z czymś - zobaczymy co z tego wyniknie. Gdybyśmy przeszli na początek na kanapki z róznymi pastami to już byłoby coś.
Ja mam wrażenie że to jakaś psychiczna niechęć do jedzenia czegokolwiek oprócz słodkości. Słodkości nie ma, ale i tak on często krzyczy 'deserek' czy wręcz 'chrupki' może tu o to chodzi... coś może tu przegapiłam...
rozszyfrowuję napęczniały chlebek w brzuszku
a potem pomyślę o reszcie
z owsikami to ja walczę codziennie od hoho ale czuję się trochę jak don kichot
bardzo mi pomagacie to wszystko zanalizować, naprawdę się cieszę
alcia - 2010-01-30, 16:26
mi się "myślenica" włączyła w związku z Twoim problemem, Humbak. napisz mi jeszcze jak z kupkami? Normalnie? czy zatwardzenia jakieś (i ew. bół z tym związany)? Czy może wogóle rzadkie są jakieś grubsze akcje? Chętnie podchodzi do spraw kibelkowych, czy widać tu jakiś problem?
Humbak - 2010-01-30, 16:29
maga, raczej do super niani ona tam fajnie przekonywała do warzyw i owoców, ja szybciej go nauczę jak się pisze literki niż jak się lubi ogórki, pod tym względem nie sprawdzam się
jeśli to potrwa kolejne kilka miesięcy to pewnie pójdę ale narazie próbuję rozszyfrować sama.
alciu, normalne kupki, trochę rzadkawe i niewiele ale nie nikłe ilości i jak zawsze o poranku, w końcu chlebem się zywi, jest co trawić
dałyście mi do myślenia, dziewczyny
myślę teraz że on wcale nie jest głodny a w dodatku nie przeszkadza mu to że poczeka tydzień na danonka u babci, przeżywa na chlebku który lubi...
o rany...
jeśli tak to mam strasznego uparciucha.
Chyba właśnie pomogłyście mi zorganizować plan działania - włącznie z kontrolowaniem wszelkich dodatków dawanych przez kogoś choćby raz z tygodniu. Najwyraźniej on nie musi mieć tego codziennie żeby pod to ustawić sobie jedzonko.
Zbadam i zobaczę co z tego wyjdzie
zojka3 - 2010-01-30, 17:03
| Humbak napisał/a: | | zojka3, nie gniewaj się że odeprę tą teorię ale myślę że mojej uwagi kuba ma dużo - pod tym względem ostatnimi czasy nadrabiam relacje z natalcią bo trochę zaniedbałam... podziwiam mamy więcej niż trójki dzieci ja pod tym względem średnio wypadam - bez kokieterii |
Humbak, absolutnie nie miałam niczego złego na myśli. Z tego co piszesz to nie dorastam Ci do pięt w poświęcaniu uwagi dziecku. Tak rzuciłam co mi do głowy przyszło a że mało fortunnie
Humbak - 2010-01-30, 18:11
zojka3, no co ty...
ja w takim razie nie dorastam do pięt tu wielu mamom które stworzyły swoim dzieciom ciepły, rodzinny i przyjazny dom - alci, martce, bajaderce, wielu wielu osobom, naprawdę.
Ja nazywam forum internetowym photoshopem bo przedstawia tylko częściowy obraz danej osoby czyli tyle ile sami powiemy. A wiadomo że nikt nie chce opisywać jaki jest do bani tylko raczej przedstawia to co mu się udało, a nawet jeśli się w tym udało coś nie udało to się tego zazwyczaj nie pisze...
Ja z kolei muszę się jeszcze wiele nauczyć o kwestiach żywieniowych, konsekwencji, mówienia dziecku 'nie' czy sprawach społeczno-towarzyskich. Moje kompleksy raczej to utrudniają niż odwrotnie
Watek montessori chyba najbardziej był potrzebny mi niż komuś innemu bo pokazał mi że jednak jest coś co w miarę mi wychodzi a czego nie dostrzegałam, a to jest bardzo budujące. Ale nawet w nim nie skupiam się na rzeczach które mi nie wyszły bo i po co dla nikogo to inspiracją nie będzie a i mi deprecha niepotrzebna. Nie nauczyłam natalci porządku i wielu innych rzeczy, kubusia obycia w towarzystwie - zyjemy na odludziu przez moją pracę która zajmuje mi każdą wolną chwilę włącznie z dniami wolnymi - co jest bardzo nie-montessoriańskie - i ach można by wiele tu opowiadać
Naprawdę się cieszę za każdą poradę bo im więcej ich i im więcej odrzucę, tym bardziej dochodzę do sedna. Każda nawet odrzucona teoria jest dlatego ważna i prowadzi do rozwiązania, a tu wygląda na to że po prostu przegapiłam coś.
alcia - 2010-01-30, 18:33
| Humbak napisał/a: | | Ja nazywam forum internetowym photoshopem bo przedstawia tylko częściowy obraz danej osoby czyli tyle ile sami powiemy |
no właśnie. Zatem proszę mnie tu paluszkiem nie wytykać , bo o moich nerwówkach czy innych wtopach wychowawczych tu też za często nie opowiadam (chyba, że czasem mnie dół dopadnie).
puszczyk - 2010-01-30, 18:33
Humbak, też mam problemy z apetytem Weroniki, pogorszyło się od czasu gdy poszła do przedszkola i zaczęła łąpać infekcję za infekcją, potem był pierwszy antybiotyk...
Na szczęście je trochę więcej niż tylko chleb.
U nas poprawia się gdy podaję jej codziennie probiotyk.
Humbak - 2010-01-30, 18:47
alcia,
puszczyku, tak mi się teraz przypomniało - kiedy bajaderka miała kłopoty choć nie z jedzeniem to z dotarciem co jest nie tak skoro wszystko co daje było tak to prowadziła zeszyt z wypisanym kazdym detalem, po jakimś czasie wyłaniał się z tego pewien schemat - chyba sama też tak zrobię
[ot] mam nadzieję że się odezwała, rozmawiałam z nią
malina - 2010-01-30, 21:56
| alcia napisał/a: | | Tylko właśnie takimi przyczynami (rany w jamie ustnej, rotawirus, zapalenie żołądka i cała masa tym podobnych) łatwo byłoby to wytłumaczyć, gdyby problem trwał tydzień, dwa... ale ponad 4 m-ce? To już mało prawdopodobne. |
Ooo,no faktycznie,nie doczytałam,ze to juz 4 msc trwa.W kazdym razie powodzenia,mam nadzieje,ze uda sie rozwiazac problem w miare szybko.
Dominika - 2010-01-30, 22:18
Humbak, ja tez mialam taki okres zamartwien o moja core. I w pewnym momencie podawalam jej taki preparat z ziolowego sklepu o nazwie Alveo. (sory za reklame) Drogi troche, ale naprawde u nas zadzialal. Mozna malym dzieciom z tego co wiem, ale podowiaduj sie i posprawdzaj jak chcesz.
Nie pamietam tez czy pylek nie dzialal wzmacniajaco na apetyt...
Powodzenia
arahja - 2010-01-30, 22:43
Przypomniała mi się metoda, która sprawdzała się w przypadku mojej siostry: mama kroiła specjalnie dla niej kanapkę na małe kosteczki i nabijałyśmy na to wykałaczki, takie niby-przekąski. Najczęściej ta kromka była czymś posmarowana, a ona to z radością wcinała. Wtedy też na porządku dziennym były połączenia 'kanapka z jabłkiem' czy bananem. Generalnie udziwnienie tej małej kromeczki, która przestawała być straszna.
renka - 2010-01-31, 15:10
U mnie Fionka podbnie jak alciowa Lenka - raczej nigdy nie byla problematyczna, zawsze miala apetyt. Za to z Ronka troche sie nagimnastykowalam jak byla mniejsza. W takich kryzysowych momentach jak byla juz wieksza (u nas na szczescie to byly dosyc krotkotrwale momenty) pomagalo np. to, ze Ronka sama sobie przygotowywala proste jedzenie, ktore mialo zachecic ja do roznych smakow. Bardzo lubila robic koreczki, muchomorki (jajko, pomidor, salata), jakies zwierzaki - mozna pokombinowac nieziemsko na tym polu. Probowalam tez wlaczac ja w proces przygotowywania wkieszych konkretow, czyli cieplych dan, ale z roznym skutkiem to bylo, choc mnie wowczas cieszyla kazda zjedzona lyzka zupy czy kaszy.
I zawsze bomba byly np. makarony o fajnych ksztaltach.
No i nie wiem jaki masz stosunek do podawania witamin dodatkowo dzieciom, ale ja podaje moim dziewczynom szczegolnie w okresach jesienno-zimowych witaminy sztuczne w postaci Vibovitu. Jak Ronka nie miala apetytu w okolicy roku to podawalam jej Multivitamol z dodatkiem zelaza, ktorego nie polecam, bowiem troche sczernialy jej zeby. Ale wybor witaminowy jest wielki obecnie jakby co.
Wyniki mozesz zrobic, aczkolwiek niekoniecznie musza one byc teraz miarodajne, skoro jego dieta od dluzszego czasu to chleb i mleko.
Mysle, ze jak rozne metody nie poskutkuja jednak to warto, zebys udala sie do psychologa, bo jezeli wyniki bylyby ok, to moze faktycznie miec to podloze psychiczne.
Zatem zycze apetytu dla Kubusia!
Humbak - 2010-01-31, 15:45
renko, dziękuję
co do podejścia do witamin - ja nie lubię skrajności, uważam że wszystko jest dla ludzi i witaminy podaję od jakiegoś czasu, właśnie vibovit rezygnuję tylko z tych typu cukierki gumy i żelki bo kuba raz że vibovit wcina a dwa nie chcę żeby mu się to kojarzyło z cukierkami i boję się żeby przez przypadek nie sięgał do apteczki...
O ile natalcia w miarę jest aktywna w kuchni to kuba poprzestaje na robieniu ciast i ciasteczek ale może to się zmieni
Narazie ustaliłam że nawet rzadko niczego słodkopodobnego nie dostanie bo to rzadko może mu wystarczać i nie dajemy chleba suchego - wczoraj po awanturze był chleb z serkiem topionym - zawsze coś, myślę sobie...
może to nie do końca jest tak że jak dziecko chce suchy chleb to widocznie ma taki okres i trzeba mu na to pozwolić... ale nie mam pojęcia gdzie jest ta granica i gdzie ja ją przekroczyłam
walczę dalej
[ Dodano: 2010-01-31, 15:48 ]
Dominiko, biostymina którą dostawał kuba też była extraktem z aleosa ponoć aloes ma działanie pobudzające apetyt, alveo ma abstrakcyjną cenę ale może znajdę coś podobnego w aptece dla dzieci a może też tą biostyminę za krótko dawałam - jedno opakowanie, a pisało na nim że działa tylko po dłuższym czasie regularnego stosowania
renka - 2010-01-31, 16:33
Jest taki specjalny syrop pobudzajacy apetyt, ktory wg mnie calkiem przyjazny sklad (i przyjazna cene )ma:
hxxp://apetizer.pl/
hxxp://www.i-apteka.pl/product-pol-2425-APETIZER-syrop-100ml.html
Jest to mieszanka ziol i witamin, wiec wtedy bys nie musiala dodatkowo Vibovitu dawac.
Wprawdzie jest tam napisane, ze stosuje sie od 3 roku zycia, ale jak mi kiedys pani w aptece tlumaczyla, bardzo czesto podany jest jakis wiek, bo akurat na danej grupie wiekowej przeprowadzano badania, co nie znaczy, ze mlodsze dziecko nie moze stosowac danego preparatu (chocby na pokrzywie czesto jest info, ze nie zaleca sie dzieciom poniezj 12 roku zycia, a wiekszosc nas tutaj podaje ja juz niemowlakom).
Kubie zreszta blizej 3 lat niz dalej
[ Dodano: 2010-01-31, 16:41 ]
| Humbak napisał/a: |
[ Dodano: 2010-01-31, 15:48 ]
Dominiko, biostymina którą dostawał kuba też była extraktem z aleosa ponoć aloes ma działanie pobudzające apetyt, alveo ma abstrakcyjną cenę ale może znajdę coś podobnego w aptece dla dzieci a może też tą biostyminę za krótko dawałam - jedno opakowanie, a pisało na nim że działa tylko po dłuższym czasie regularnego stosowania |
Biostymina czy Bioaron C?
Bo ten drugi to wiem, ze tez wspomaga apetyt, a o biostyminie to nie slyszalam pod tym katem.
alcia - 2010-01-31, 16:50
| Humbak napisał/a: | | może to nie do końca jest tak że jak dziecko chce suchy chleb to widocznie ma taki okres i trzeba mu na to pozwolić... |
no moje podejście jest takie, że.. nie pozwalam na takie rzeczy. Dla mnie posiłek to posiłek - ma być w określonej formie i już. Najwyżej jak ktoś nie che, to jeść nie musi. Ale nie ma wydziwiania - ja bez tego, a ja wogóle inaczej.. oczywiście nie mówię tu o konkretnych produktach/daniach, których dziecko nie lubi - takie rzeczy szanuję, jak najbardziej. Tu mam na myśli zwyczajne "wydziwianie".
także gdyby dziecko u mnie chciało suchy chleb - to OK, ale nie w porze posiłku, tylko na przekąskę.
Moim zdaniem pozwalanie na takie fanaberie tylko kłopoty powoduje. Taki przykład - dzieciaki koleżanki (6 i 8l). Robiłam kiedyś zapiekanki - takie po mojemu (oliwa, czosnek, oliwki, ser, oregano), nie byli ze mną w kuchni. Zrobiłam tego mnóstwo - wszystko natychmiast wszamali. Innym razem robiłam identyczne, ale koleżanka i dzieciaki byli ze mną w kuchni.. no i zaczęło się - on nie lubi czosnku i oliwy, więc jemu tylko z masłem i serem.. ona zaś nie lubi oliwek, ale czosnek OK, bez oregano.. no masakra, 3 rodzaje zapiekanek musiałam robić i na nic zdały się tłumaczenia, że ostatnio jedli ze wszystkim i nikt nie miał zastrzeżeń.
Córka tej koleżanki przez swoje 6-cioletnie życie je tylko chleb bez skórek, bo skórek nie lubi. U mnie kiedyś była na kolacji (bez mamy) - przyniosłam dzieciakom kanapki, ona mi od razu melduje, że ona chce bez skórek. Ja na to, że u nas w domu nie ma chleba bez skórek, ale jak nie chce, to nie musi jeść .. i bez problemu zjadła.. Jak to opowiedziałam potem koleżance - totalny szok - przecież mała nigdy skórek nie lubiła i nigdy nie chce tak jeść!
Inny przykład - jakieś inne dziecko u mnie - podaję dzieciakom winogrona, dziecko mi mówi, że ono lubi tylko bez skórek. Ja na to standardowo - że winogrona nie rosną bez skórek, ale jak Ci nie smakują, to nie jedz No i zjadła.
Humbak - 2010-01-31, 18:34
Renko, bioaron na odpornośc nawałam a biostyminę lekarka mi przepisała teraz
alciu, dziękuję za porady Ja osobiście nie lubię reżimu w którym każę dzieciom jeść obiad którego wiem że nie lubią a jest zdrowy, ale w drugą stronę widzę że to też przesada, wyszedł z tego suchy chlebek... Dziś na obiad pół dotychczasowej porcji mleka i... dwa kotlety soczewicowe. Po raz pierwszy od ok dwóch miesięcy zero suchego chlebka
alcia - 2010-01-31, 18:58
| Humbak napisał/a: | | Ja osobiście nie lubię reżimu w którym każę dzieciom jeść obiad którego wiem że nie lubią a jest zdrowy |
ja również, jak pisałam wyżej :
| Cytat: | | oczywiście nie mówię tu o konkretnych produktach/daniach, których dziecko nie lubi - takie rzeczy szanuję, jak najbardziej |
ps. poza tym ja nigdy nic nie każę
renka - 2010-01-31, 21:28
| Humbak napisał/a: | Dziś na obiad pół dotychczasowej porcji mleka i... dwa kotlety soczewicowe. Po raz pierwszy od ok dwóch miesięcy zero suchego chlebka |
O, i super
Oby tak dalej
A co zrobilas, ze zjadl te 2 kotlety? Czy po prostu sam sie w koncu skusil na sprobowanie czegos wiecej poza chlebkiem?
zojka3 - 2010-02-01, 07:04
| Humbak napisał/a: | | Dziś na obiad pół dotychczasowej porcji mleka i... dwa kotlety soczewicowe. Po raz pierwszy od ok dwóch miesięcy zero suchego chlebka |
Super! Może teraz pójdzie lawiną
Co do wydziwiania przez dzieciaki to zgadzam się, że głównie jest to wina rodziców, którzy na to pozwalają. Kalina u mojej mamy pluje końcówkami naleśników (są twardsze) a u mnie wcina bez problemu (nie, przepraszam po pierwszej próbie wyplucia, a jakże!). Brokuła nie lubi, więc jej na siłę nie pakuję ale proponuje co jakiś czas pod różnymi postaciami. Mam nadzieje, że w końcu załapie.
Aha, a co do photoshopa to niektórzy (patrz autorka tej wypowiedzi) po jego zastosowaniu nie mieliby o czym pisać. I dlatego nie robią tego zbyt często. Wiadomo, że nie jest na co dzień tak pięknie i bajkowo, każdy ma jakieś granice wytrzymałości a dzieciaki lubią je sprawdzać. Ale skoro po wycięciu tych szczegółów jest o czym pisać to chyba moja opinia nie była przesadzona?
Humbak - 2010-02-01, 11:04
lawinowo nie idzie, ale różnorodnie Renko, wczoraj chciał suchy chlebek nie dostał się zbuntowal i zrezygnował z posiłku. Wtedy gdy się uspokoił zabrałam go na chwilę na dwór wrócił rozruszany i zjadł chlebek z serkiem topionym. Z kolei z kotletami to było tak, że dostał pół porcji mleka na obiad ale się tym nie najadł spojrzał na talerz przed sobą a że posmakował jak dobrze jest jeść, to zjadł te kotlety, potem dostał na przekąskę orzechy, zjadł kilka. Dziś rano zrobił sobie płatki kukurydziane z kulkami i mlekiem, zjadł pół miseczki.
Trochę poruszam się po omacku więc czuję się niepewnie co robic a czego nie, ale nie ma słodyczy, słodkich deserków i suchego chleba a to już super.
Alciu, jeśli mogę dopytać o szczegóły techniczne dajesz kanapki na przekąskę, napisałaś, ale co robic gdy nie je obiadu a potem woła o przekąskę? Ile poczekać po obiedzie zanim sie ją poda? Ciemna jestem pod tym względem...
alcia - 2010-02-01, 11:23
| Humbak napisał/a: | | dajesz kanapki na przekąskę, napisałaś, ale co robic gdy nie je obiadu a potem woła o przekąskę? Ile poczekać po obiedzie zanim sie ją poda? |
Jak któraś nie chce jeść obiadu - pytam kilka razy, czy na pewno nie chce zjeść. Uświadamiam, że będzie głodna, jak nie zje posiłku.. U nas jest zasada, że jak się nie zje posiłku (posiłek to dla mnie 3 główne dania) - to nie ma przekąsek w między czasie i trzeba czekać do kolejnego.. i to też dobitnie przypominam.
No i oczywiście potem mocno się tego trzymam, i kiedy dziecko woła głodne godzinę później - opowiadam, jak to szkoda, że nie zjadła obiadu, bo teraz brzuszek głodny się męczy, że następnym razem lepiej jednak coś zjeść.
Nie tyczy się to oczywiście takich spraw, jak dziecku ewidentnie coś nie smakuje, wtedy wymyślę na szybko coś innego; czy jak coś mu dolega. Ale w okresach, kiedy dziecko ze wszystkim jest na nie - nie ma co błądzić po omacku moim zdaniem (bo pewnie nic nie będzie smakować), tylko trzymać się zasad. U nas takie akcje zdarzają się b. rzadko, tzn. teraz już nigdy raczej Lena mnie sprawdziła ze 3x, przekonała się, że mówię prawdę i wie, że sama sobie szkodzi jak nie je, bo mi to obojętne (przynajmniej taką mam pozę ) - a to przecież ona potem głodna chodzi, czy musi patrzeć jak Kaja pałaszuje jakąś ulubioną przekąskę, a jej nie dam.
Może to brzmi jak jakiś terror , ale wierz mi, ze takowego nie ma U nas dziewczyny raczej chętnie jedzą, mało jest rzeczy, których nie lubią. Ale jak czasem babcia namiesza im w głowach i zaczynają wydziwiać przy jedzeniu - to bronię się przed tym twardą ręką, bo szanuję swoją pracę nad przygotowywaniem posiłków i nie zamierzam dzieci karmić jakimś syfem który łatwo wchodzi (czyli znów babcia się kłania i jej słodyczowe ze mną przepychanki )
Co do ilości - jedzą, ile mają ochotę. Nie musi nigdy wszystko znikać z talerzy. Tylko zawsze zwracam uwagę na to, by się najadły.
A co do czekania po obiedzie przed przekąską - jak zjedzą obiad, to szybko o dodatkowe rzeczy nie wołają, a jak o coś poproszą, to daję i już (oczywiście nie pół godziny przed kolacją ).
Malinetshka - 2010-02-01, 15:38
| alcia napisał/a: |
Co do ilości - jedzą, ile mają ochotę. Nie musi nigdy wszystko znikać z talerzy. Tylko zawsze zwracam uwagę na to, by się najadły. |
Alciu, a jeśli zdarzy się tak, że dla "świętego spokoju" dziecko zje 2 łyżki obiadu to należy to potraktować jako niezjedzony obiad (z wszelkimi tego konsekwencjami, o których piszesz, czyli przekąski niet) czy też ilość, na którą dziecko miało w danym momencie "miejsce" i ochotę? Wiem, że teoretyzuję, bo guzik wiem Z resztą pewnie na tyle znasz swoje dziewczyny, że wiesz dlaczego nie zjadły. Ale pytam z czystej ciekawości, bo zastanawiam się gdzie jest granica m-dzy "naprawdę najadłem się" a "zjadłem 2 łyżki, żeby mi, nie marudzili a za pół godziny i tak zawołam o przekąskę".. i jak to wyczuć..
mada - 2010-02-01, 17:04
oo, ja podłączę się do tego pytania- Klaudek gdyby mu pozwolic jeść tyle ile chce, to zawsze byłyby to 3-4 łżki i już..
zojka3 - 2010-02-02, 05:39
| mada napisał/a: | | Klaudek gdyby mu pozwolic jeść tyle ile chce, to zawsze byłyby to 3-4 łżki i już.. |
A co robisz żeby zjadł więcej? Nie wyobrażam sobie wcisnąć w dziecko więcej niż chce zjeść. Albo mi otwiera buzię albo nie. Nie wiem może powinnam jakieś atrakcje do posiłku jej fundować ale nie bardzo mi się to widzi
No ale tak jak pisałam, moja raz nie chce jeść na drugi dzień nadrabia, więc nie ma się czym martwić.
kociakocia - 2010-02-02, 09:16
łączę się w bólu z mamami niejadków, u mnie problem wraca cyklicznie, częściej nie chce jeść niż chce... ale może jak zęby wszystkie wyjdą, będzie lepiej? no nic, wracam do lepienia kulek migdałowo kokosowych, może dziś chociaż to zje
nie wyobrażam sobie wmuszania, jak zje 1-2 łyzki i nie chce, trudno, szkoda, kolejna alternatywa czeka...
alcia - 2010-02-02, 11:03
Malinetshka, ciężko mi tak teoretyzować. Ja wiem ile jedzą na ogół i widzę od razu, jak coś się zaczyna dziać i mam reagować (jak np. w zeszłym roku babcia tak je zaczęła słodyczami faszerować, że z dnia na dzień przestało im wszystko smakować i nic nie chciały jeść- za to na wszystko co słodkie rzucały się jak wściekłe ).
ale..
jak mi dziecko zje jakieś 2 łyżki obiadu i twierdzi, ze nie chce więcej bo się najadło, a 15 minut później woła o banana lub kanapkę - to mówię spokojnie - trzeba było zjeść obiad, kolacja będzie za 2h, musisz poczekać. I wierz mi, że takie akcje nie wracają, następnym razem zjada tyle ile na prawdę potrzebuje.
Poza tym ja przed posiłkiem zawsze pytam, czy są już głodne i chcą jeść, i dopiero wtedy podaję, więc zjadanie dwóch łyżek jak się jest głodnym raczej nie wydaje się być logiczne
Ja nieraz błądziłam i widzę dobrze jakie zachowania przynoszą jakie efekty. Świadomość, że nie musi jeść obiadu, bo za 15 minut poprosi o kanapkę z dżemem i dostanie - na pewno dziecku dobrze nie służy.. i jeść tych obiadów nie będzie.
Ale u mnie zmuszania nie ma.
Lena była jeszcze niedawno potwornie silnym buntownikiem - wystarczyło jej przekonanie, że nam na czymś zależy, by stawiać się najmocniej jak się da. Więc jak to wyglądało w czasie posiłków - oczywiście zawsze było nie, mimo, ze jeść uwielbia.. Kiedy próbowaliśmy nakłaniać - zabawa na całego, tym milej się stawiać. Więc przestaliśmy. Mówiłam - nie to nie, będziesz głodna.. Sprawdziła ze dwa razy, czy na pewno się nie ugnę, ale nie.. już minutę później był wrzask i wołanie o to, bym jej oddała talerz. Ale nie.. nie chciała, to dziękuję, koniec posiłku, jej decyzja. I później już takich decyzji nie podejmowała. Teraz jak czasem zaczyna kombinować, wystarczy, że zapytam - na pewno nie chcesz? Od razu zmienia zdanie..
A idąc innym torem mogłabym tak codziennie bawić się z nią w przekomarzanki, czy zje teraz, czy za 10 minut, czy może jednak coś innego, a ona miałaby wielkie pole do manewru jak mnie w kuchni zabawiać na cały dzień
Dla mnie jedzenie, to rzecz naturalna - jem bo jestem głodna.. i tego uczę dzieci. Nie cierpię świrowania z jedzeniem, na zasadzie " popatrz, samolot leci", puszczanie bajeczek, byleby buźka się otwierała, "za mamusię, za tatusia", "jedz to urośniesz".
U mnie jest: jesteś głodna? To jedz. Nie jesteś, to dziękuję. I one jedzą. bo na hasło "nie" nie zaczynam urządzać teatrzyków, byle by tylko ich zdanie zmienić. Więc nie ma po co odmawiać, przecież jedzenie jest dobre, dlaczego by miały nie jeść?
A jak czynniki trzecie zaczynają mącić (czyt. babcia i jej słodyczowe atrakcje) - to szybciutko z tego wychodzimy.
neina - 2010-02-02, 17:32
Mamy taki sam problem. Mam nadzieje, ze to przejsciowe. Franek jak mial 6 m-cy i wprowadzalam stale jedzenie to jadl chetnie i duzo.Od ok. roku coraz gorzej. Od tygodnia nie je prawie nic, doslownie dziobnie pare kesow. Jest teraz moj tata z nami i on jest zwolennikiem namawiania dziecka do jedzenia wszelkimi sposobami, czyli zabawianie, samolot, bieganie za dzieckiem z lyzeczka. Po tym Franek jeszcze gorzej je. Zabronilam takich poczynan. Teraz sadzam go do jego krzeselka lub stawiam mu talerz w salonie i je sam. Jak juz skonczy, pytam sie, czy na pewno nie chce wiecej, probuje raz sama mu dac, jak nie chce, to dziekuje do widzenia. Karmie go jeszcze troche piersia, ale sa to juz symboliczne ilosci, przewaznie tylko rano i wieczorem, no i w nocy. Myslalam o odrobaczeniu, ale jak piszecie u Was to nie rozwiazalo problemu. Ja bylam strasznym niejadkiem, ale mysle, ze przez to, ze mama wmuszala mi jedzenie. Mam nadzieje, ze jesli ja zrobie odwrotnie, to Franek w koncu zalapie.
mada - 2010-02-02, 21:32
| zojka3 napisał/a: | | A co robisz żeby zjadł więcej? Nie wyobrażam sobie wcisnąć w dziecko więcej niż chce zjeść. |
Negocjuję ile jeszcze łyżek zje - najczęściej jest to jeszcze 5 łyżeczek i już... dla 3,5 latka 8 łżeczek zupy to nie jest obfity posiłek...
Humbak - 2010-02-02, 22:25
Kuba narazie przyjmuje kanapki na śniadanie i kolację, stoicko przeczekuje wszystkie pozostałe pory posiłków. Zobaczymy.
Agnieszka - 2010-02-02, 22:37
Odrobaczanie powinni zrobić wszyscy domownicy a nawet i bliscy jeśli dziecko często przebywa.
Jak już pisałam nam pomogło odcukrzenie, odrobaczona też była (też farmakologicznie jak nic nie wychodziło)
Przechodziłam fazy kolorystyczne jedzenia, namawianie i zbytnie skupienie żeby coś zjadła. Pora posiłków, umawianie się na to, co chce zjeść. Ja mam szkolniaka więc umowy są honorowane i nie zmuszam do jedzenia i zjadania rzeczy, które wiem, że nie pasują czy są nie lubiane ale np: zupa dyniowa jadalna, pieczona dynia nie, papryka faszerowana ok surowa nie bardzo. Oczywiście u dziadków testuje max i wymyśla a jak wraca kilka dni zajmuje nam powrót do naszych zasad (tyczy to nie tylko jedzenia). Oczywiście są potrawy zjadane z większym i mniejszym apetytem, przemytnik czasem też jestem.
ale
jako dziecko byłam przysłowiowy "Tadek niejadek" a słodyczy szczególny fan nie byłam i soków wówczas też było niewiele, gama jadalnych produktów była u mnie niewielka (a babcia - przemycała mi m.in pomidory czy jaka na twardo z cukrem żebym coś zjadła). Są takie dzieci i już.
U nas czasem sprawdzało się wspólne robienie czegoś do jedzenia, towarzystwo innych współbiesiadników..... jeśli efekt końcowy był mało jadalny to przy przygotowywaniu i doprawianiu coś tam wpadało do paszczy i brzucha.
Do tej pory są rzeczy jadalne przez Adę albo zespołowo albo w bardzo konkretnym wykonaniu np. zupa koperkowa w restauracji na wakacjach, żywe ogórki tylko od dziadka z grządki itd...
zojka3 - 2010-02-03, 06:16
| euridice napisał/a: | | Wiem, że jako mama, która ma wręcz odwrotny problem z apetytem dziecka, nie powinnam się tu zbytnio odzywać, przepraszam |
Ja też nie mam jakiegoś mega jedzenioweg problemu, raz jest lepiej raz gorzej, może też nie powinnam się mądrzyć, bo tej ekstremy nie przeżyłam...a jak wiadomo teorie teoriami...
Ja nie namawiam a pytam kilka razy żeby się upewnić czy szum wiatru w uszach (nie usiądzie to to na chwilę) nie zagłusza moich słów
I tak babcia rozpieprza mi co jakiś czas "system" wołając, że ona jej zje albo przyjdzie dziadek i jej zje..
mada - 2010-02-03, 10:49
| euridice napisał/a: | | mada, a czy to nie jest przykład takiego klasycznego odwrócenia sytuacji: "zjedz dla mamusi", "mamusi zależy"? |
trochę tak- bo przedobrzyłam jakiś czas temu, gdy młody zasiadając do posiłku, rzucając na niego okiem mówił: bllleee, nie będę tego jadł... a mi gul rósł i wnerw już do końca posiłku..wybrzydzając nad każdą potrawą potrafi doprowadzic mnie do furii. Teraz już się nie denerwuję, mówię że jak nie chce jeść to może odejść od stołu.. i on odchodzi, póżniej jest następny posiłek i znów nie chce jeść (oczywiście nic pomiędzy posiłkami nie dostaje), zje 2-3 łyżki i odchodzi..
alcia - 2010-02-03, 13:37
| zojka3 napisał/a: | I tak babcia rozpieprza mi co jakiś czas "system" wołając, że ona jej zje albo przyjdzie dziadek i jej zje.. |
mi ciśnienie podskakuje na samą myśl.. co babcia nasza potrafi wyczyniać, masakra -
samoloty, helikoptery, pociągi i ciężarówki przy każdym kęsie, jedz jedz jedz jedz słyszę non stop, normalnie szlag mnie trafia. Jedz bo będziesz duuuża, jedz bo popatrz, babcia będzie płakała ( ), a najlepsze jeszcze jak dorzuca do tego swoje rewelacje zdrowotne, typu jedz (takie jajko niespodziankę czy czekoladę), bo to zdrowe, żebyś miała silne kości, bo tu jest mleczko.
eh.
Poza tym babcia jest super, ale przez to wszystko ja już nie wydalam i zaczynam się odcinać. Nie mogę tego znieść.
Kiedyś (w zeszłym roku) zostawiałam tam czasem dziewczyny same.. cieszyłam się, że w końcu choć raz odkąd mam dzieci mam kogoś, kto mi może czasem pomóc, a nie wszystko muszę wiecznie załatwiać z dwójką dzieci pod pachą.. (babci wcześniej nie bylo w naszym mieście).
Ale.. po każdej wizycie naprawianie dzieci przez tydzień.
teraz już same tam nie zostają, nigdy... nie "opłaca" mi się to zupełnie.
bajaderka - 2010-02-03, 21:59
Aguś,
żeby zmniejszyć pragnienie cukrów prostych i innych silnych słodyczy, a także poprawić czynność napiętej trzustki i ustabilizować poziom cukru we krwi ( patrz Przemo ) można ugotować taki napój ze słodkich warzyw ( znalazłam w książce ' Domowe sposoby leczenia ' Michio Kushi )
trzeba przygotować równe ilości czterech słodkich warzyw ( cebula, marchew, kapusta, dynia ) i drobno posiekać, zagotować czterokrotnie więcej wody, dodać warzywa, zagotować bez przykrycia. Gotować tak przez 2 -3 minuty, potem zmniejszyć gaz i trzymać na wolnym ogniu pod przykryciem przez 20 minut, warzywa odcedzić, pić gorący lub przestudzony. Nie stosować żadnych przypraw, można napój przechowywać w lodówce przez 2 dni, ale wtedy przed spożyciem podgrzać .
Pomyślałam sobie, że może byś mu podawała w ciągu dnia na łyżce, choć kilka razy...
wydaje mi się, że może być zachwiana gospodarka kwasowo - zasadowa, yin - yang w jego organiżmie....dlaczego by się nie zapytać ekspertki od niejadków... DagiM.? Może zdradziłaby nam kilka fajnych rad? DagaM. co Ty na to?
Humbak - 2010-02-03, 22:03
bajaderko, spróbujemy biorąc pod uwagę, że jedynym obiadkiem jaki zjada jest... woda z zupy to ten zestaw może przejść
dam znać na weekend
gosia_w - 2010-02-03, 22:07
bajaderko, czy w książce jest info, czy te porcje warzyw mają być równe wagowo, czy objętościowo? A zalać wodą zimną, czy ciepłą/gorącą?
Malinetshka - 2010-02-03, 22:25
Ja intuicyjnie czuję podobnie jak piszecie.. a jak by wyszło w praktyce, nie wiem
alciu, dzięki za odp.
Ależ ja lubię Was czytać
bajaderko, fajny przepis, chyba na sobie wypróbuję
bajaderka - 2010-02-03, 22:29
gosia_w, pisze tylko równe ilości ( ja brałam 3 marchewki, ćwiartkę dyni, 3 cebule, ćwiartkę kapusty ), warzywa wrzucamy do zagotowanej wody
gosia_w - 2010-02-04, 08:47
dziękuję
maga - 2010-02-04, 11:53
My generalnie problemów z jedzeniem nie mamy. Było wręcz odwrotnie, ale się ustabilizowało. U nas jest natomiast problem z nadmiarem energii przy stole. Ziomek nie usiedzi w swoim krzesełku spokojnie, jeśli nie ma na stoliku jakichś podniet. Je więc swoje posiłki przeglądając książeczki. Było jeszcze gorzej, ale zmieniłam miejsce posiłków (z pokoju do kuchni). Wiem, że powinien się skupić na jedzeniu, ale nie wiem, jak to zrobić, żeby w krzesełku wysiedział bez tej książeczki
Poza tym mamy również problem z babcią, która potrafi robić niezły cyrk z jedzenia Proszę, błagam, rozmawiam, zakazuję, ale to słabo działa... Ostatnio przyznała się, że się bardzo stara, ale jej nie wychodzi. To już coś. Może idzie ku lepszemu
lilias - 2010-02-04, 13:21
| maga napisał/a: | ...Poza tym mamy również problem z babcią, która potrafi robić niezły cyrk z jedzenia Proszę, błagam, rozmawiam, zakazuję, ale to słabo działa... Ostatnio przyznała się, że się bardzo stara, ale jej nie wychodzi. To już coś. Może idzie ku lepszemu |
jakaś pociecha
Humbak - 2010-02-10, 14:26
kubuś niby je... ale raczej na niby niż je, tyle tylko, że wiem że to nie jest NIC więc teraz pozostaje kombinowanie. Dostaje śniadanie, obiad, kolację i nic pomiędzy i najwyraźniej mu to wystarcza. Na mieszankę bajaderki patrzał z ukosa i nie ruszył ani w dzień ani dnia następnego
O dziwo wyniki ma ok więc błogosławię sushi które do niedawna zjadał i wogóle glony, to jedyne zdrowe żarcie które jadł i je 'winię' za dobre rezultaty morfologii teraz Muszę teraz pomyśleć co zrobić żeby znów je jadł...
generalnie rzecz biorąc zaczął być głodny, wchodzą mu kanapki z pastami i... z monotonii chlebowej rzucił sie na monotonię jednych kotletów... nie wiem czy cieszyć się czy płakać mówię wam, ale w porównaniu do 'nie jem nic' to teraz je bosko
zastanawiam się jednak jak przekonać go do innego żarełka... może poczekać po prostu? Jak mu nie pasuje pasta na chlebku czeka stoicko do obiadu nie przeszkadza mu to czasem ryczy że głodny jak zobaczy że trudno spokojnie czeka na obiad, dwa dni potem zrobił to samo
nie obchodzą go koreczki, kształty chlebków, robienie zwierzątek z jedzenia - tzn robi je ale ich nie je... kanapki z pastą i kotlety na obiad... jak macie pomysły na przekonanie dziecka do owoców/warzyw to ja chętnie... może kiedyś zje te koreczki
dzięki za pomoc dziewczyny
kociakocia - 2010-02-10, 23:05
rany boskie, współczuję i rozumiem dokładnie to paskudne uczucie... moja na śniadanie zjadła jajko, potem o 14tej 6 kulek kokosowych, o 16tej 1/3 parówki sojowej, a na kolacje 5 łyżek zupy ode mnie... i tak jest codziennie, dziś to się wręcz nażarła
lilias - 2010-02-10, 23:29
Humbak, warzywka(rodzaj pakory) i owoce(np.racuchy z jabłkami i zsiadłym mlekiem) w cieście (nieduże ilości dla zachęty, bo rasowego niejadka przeraża zawsze ilość, stąd moja wcześniejsza uwaga, żeby dawać jedzonka na dużym talerzu i nakładać małe porcje, a na stół miseczki dla chętnych na dokładki). Udawaj, że nie zwracasz uwagi na jego jedzenie przy stole, chyba żeby żarciem rzucał, albo robił sobie maseczki . Jest czas na jedzenie, wcześniej na przygotowanie stołu, a później na sprzątanie i zmywanie włącz go do drobnych zajęć kuchennych (pogaduchy w trakcie, żarty), przestanie mu się kuchnia kojarzyć ze stresem, będzie sympatycznie. Na stole jedzeniowym dobrze czasem w coś pograć, porysować. Miłe skojarzenia z siedzeniem przy stole. Jeżeli chcesz spróbować całkiem czegoś innego to może wypad po zakupach np. w porze obiadu do baru wege i tam warzywka w czymś lub z czymś. Najważniejsze spokój i udawanie, że nie robi na tobie wrażenia jego grymaszenie. Synek potrzebuje jasnego i konkretnego przekazu :jest tak i tak, koniec; jemy wszyscy to samo, oczywiście w indywidualnie dobranych ilościach i o ustalonych porach. Polecam pieczone jabłka np. z żurawiną dodaną pod koniec pieczenia. Oczywiście muszą być lekko posłodzone, ale zapach powoduje ślinotok Jeżeli odmówi, to jabłko przekaż bez żalu innemu chętnemu. Niech nic na wierzchu nie zostaje, tak jakby czekało gdyby zgłodniał.
Cieszę się, że ruszyło się ku dobremu. Bądź silna, spokojna (chociażby na zewn) i konsekwentna (do bólu). Ciepło myślę o Was i czekam na informacje z frontu
alcia - 2010-02-11, 00:06
lilias, podpisuję się pod wszystkim co napisałaś.
| Humbak napisał/a: | zastanawiam się jednak jak przekonać go do innego żarełka... może poczekać po prostu? Jak mu nie pasuje pasta na chlebku czeka stoicko do obiadu nie przeszkadza mu to czasem ryczy że głodny jak zobaczy że trudno spokojnie czeka na obiad, dwa dni potem zrobił to samo |
tak, moim zdaniem - poczekaj po prostu
Tzn. daj szanse swojemu aktualnemu podejściu do sprawy. Niech się to ustabilizuje, jak najmniej kombinowania, mieszania. Niech ma poczucie, że nic się nie zmieni, że taka sytuacja wchodzi na stałe.. by nie miał wrażenia, że jak pogrymasi, to wkrótce wejdą nowe - być może bardziej dla niego dogodne zasady.
Spróbuj odpuścić z jawnymi wysiłkami w kierunku tego, by jadł. (i upewnij się, że nie podczytuje tego tematu )
maga - 2010-02-11, 11:13
| Cytat: | i upewnij się, że nie podczytuje tego tematu )
_________________ |
humbaku - cieszę się, że po malutku coś się rusza. Bardzo mocno Wam kibicuję!
dżo - 2010-02-11, 13:25
| maga napisał/a: | | Bardzo mocno Wam kibicuję! |
Ja też. Niejadek to zmora rodziców. Humbak, miałaś w ręku tą książkę: hxxp://www.dzikiedzieci.pl/index.php?strona=3? Nie jest rewelacujna ale może znajdziesz w niej jakieś cenne rady.
blamagda - 2010-02-11, 16:21
Humbak, wiesz, ja też tu cicho trzymam za was kciuki... Zaiste chyba musisz przeczekać najgorsze, ale jak zależy Ci by przemycić lub zachęcić do warzyw i owoców już teraz, to może spróbuj tego, co mówiła babka prowadząca warsztat - jak kreatywnie spędzać czas z dziećmi. Dla niejadków polecała i stosowała to na jednym ze swoich dzieci. To może kontrowersyjne, szczególnie na tym forum, gdzie ,słusznie, tak wielką wagę się przywiązuje do zdrowotności, ale... Do rzeczy - ona barwiła warzywa i owoce barwnikami do jajek. takimi spożywczymi, wystarczy mini-mini-minimalna ilość i marchewa robi się fioletowa a kawałek jabłka - niebieski... prowadząca mówiła, że to była jedyna rzecz jaka przez pewien okres działała u jej przedszkolaka. mMiesza sie kolory, aby uzyskac oczekiwaną barwę w szklankach z wodą i do nich wrzuca kawałeczki jedzenia na chwilę.
Humbak - 2010-02-11, 22:44
muszę wam powiedzieć, że wzruszyłam się okrutnie czytając Wasze posty... :*
dżo, pozwoliłam sobie część z tej stronki tu wkleić bo może się przyda innym (mi zwłaszcza punkt 2 ):
Jak skutecznie zniechęcić dziecko do jedzenia?
Kilka prostych i praktycznych wskazówek
1.Przede wszystkim pod żadnym pozorem nie ufaj instynktowi dziecka. Nie zawierzaj jego poczuciu głodu lub sytości. Ignoruj fakt, że niechęć do jakiejś potrawy może być sygnałem alergii na któryś z zawartych w niej składników.
2.Każdą odmowę zjedzenia czegoś przez dziecko traktuj jako osobistą porażkę.
3.Nie zwracaj uwagi na to, że apetyt i upodobania smakowe są rzeczą zmienną. Wymagaj aby dziecko jadło wszystko i zawsze w dużych ilościach.
4.Nie pozwól, aby Twoje dziecko odczuwało kiedykolwiek głód, bo to mogłoby w nim wzbudzić chęć i potrzebę spożywania posiłków. Karm je wtedy, kiedy wcale nie jest głodne, a dodatkowo proponuj dużo różnorodnych, najlepiej słodkich, przekąsek.
5.Ignoruj fakt, że w drugim roku życia zmniejsza się zapotrzebowanie energetyczne dziecka, co wyraża się naturalnym spadkiem jego apetytu. Wymagaj, żeby jadło jeszcze więcej niż dotychczas.
6.Podawaj duże porcje i za każdym razem podkreślaj, jaka część pożywienia ma być zjedzona. Najlepiej, gdy mówisz, że wszystko ma zniknąć z talerza.
7.Staraj się przyrządzać jedzenie w jak najmniej atrakcyjny sposób.
8.Sprzeciwiaj się samodzielnemu spożywaniu przez malucha posiłków, a już w szczególności jedzeniu rękami, gdy ma taką potrzebę. Ideałem jest karmić dziecko w taki sposób, by ono w ogóle nie zauważyło, że coś je. Tu bardzo pomocna jest telewizja lub jakieś zabawki skutecznie odwracające uwagę.
9.Staraj się, aby Twoje dziecko jadło jak najczęściej w samotności. Pamiętaj, że nic tak skutecznie nie zachęca do jedzenia, jak towarzystwo i widok innych osób przy wspólnym stole z apetytem zajadających posiłek.
blamagda, nie wiem czy do posiłku jako takiego ale świetny pomysł na eksperymenty kuchenne zachęcające do tematu, bomba!
Zapomniałam dodać, że mimo wszystko daję kubusiowi Apetizer - skład ma naturalny, same zioła... po dwóch dawkach się zmieniło i nie wiem co zadziałało ale jakoś to ruszyło...
taki ot... a'propos nie trzymania reguł... zrobiona dziś na wieczór zapiekanka wogóle nie ujrzała światła dziennego bo moje dzieci wykorzystały fakt że siedzę przed kompem i zrobiły sobie (sic!) kolację (kuba poprosił o pokrojenie chleba) i poszły ją skonsumować... hmm... przed bajką dobranockową... mieszane mam uczucia, ale nie interweniowałam, nie pamiętam kiedy tak było ostatnio...
tylko jeszcze te warzywa i owoce poza tłuszczami-białkiem-węglowodanami...
dżo - 2010-02-17, 21:43
Humbak, jak tam młody kucharczyk Kuba ? nastąpiła jakaś poprawa?
Humbak - 2010-02-18, 09:16
i tak i nie
Tak - bo nie ma już suchego chleba i go nie dostaje nawet gdy prosi. Wyjątek - czasem lubimy kupić sobie chałkę i wszyscy ją zjadamy na żywca więc potraktowałam to na luzie, zwłaszcza że chałka jest po sniadaniu/kolacji a nie zamiast. Taki dopychacz.
Tak - bo chętnie sam przygotowuje rzeczy w kuchni (na tyle na ile jego dusza mu cierpliwości dostarcza ). Polubił rozstawianie talerzy na stole, nalewanie soczku przy posiłku i generalnie jest go więcej w kuchni, ale przede wszystkim nie unika przygotowywania potraw których nie lubi lub ni zjada.
Nie - bo dalej stoimy na kanapkach i kotletach, szczęśliwie różnych. Przeczekuje niedogodne posiłki buntując się na kanapie tudzież podlodze
Dostaje apetizer 2 razy dziennie, i ponieważ śniadanie zjada dopiero pomiędzy 11 a 12, włączyłam mu rano butlę do której dodaję powolutku kaszki (z groszkiem i marchewką, narazie doszliśmy do łyżeczki, zobaczymy co będzie gdy dojdziemy do ilości wyczuwalnej...). Szczęśliwie nie poprzestawiało mu to pory śniadania, jakoś dziwnym trafem dalej je zjada po g.11. Zdarzyło mu się natomiast już dwie noce przespać całe bez butli, którą dostawał nad ranem. Chyba po prostu się bardziej najada w dzień.
Wciąż nie wiem jak go zachęcić do zjedzenia choćby ziemniaków, makaronu czy ryżu, kaszy... o warzywach i owocach nie wspomnę No, cóż, nie wszystko da się hop-siup naprawić. Jestem pewna że jest jeszcze wiele rzeczy które robię nie tak tylko tego nie wiem
alcia - 2010-02-18, 10:29
Humbak, bardzo ładne postępy! Porównaj to do tego co pisałaś zaczynając ten wątek. Jesteście na dobrej drodze. Z czasem będzie coraz lepiej, zobaczysz.
A co do warzyw:
Pewnie próbowałaś, ale zapytam, a co Dajesz mu takie przygotowane na parze (na półtwardo)? Nie rozdrobnione, tylko takie w kawałkach - ćwiartki ziemniaków, ćwiartki marchewek, różyczki brokuła.. Takie na parze i nie posiekane drobno całkiem inaczej smakują. W łapkę i do buzi.. albo ładny talerzyk, widelczyk.. MOże banały piszę...
Kaję i Lenę też mocno kręci postawienie przed nimi miseczki z jakimś dipem - kiedy mogą sobie same maczać w nim warzywka. Może coś takiego by chwyciło?
Z makaronem nie pomogę, bo moje obie od samego początku były makaronowymi maniaczkami. Im dać na miskę same świderki makaronu i są szczęśliwe
A jak Kubuś jest taki kotletowy facet, to może ziemniaki pieczone by mu siadły?
Do michy plastry ziemniaków (bądź ósemeczki) - sypnąć solidnie ziołami prowansalskimi, majerankiem, papryką słodką, solą i oliwą; wymieszać i na blachę (180-200st przez jakieś półh-40min)..
lilias - 2010-02-18, 11:20
alcia, no wiesz, no przecież przez Ciebie ślinotoku tu dostanę
Kotleciki są jak najbardziej ok, a postępy Humbaczku są piękne próbowałaś kotlecików z brokuła, kalafiora, jajców, lub euri z płatków jaglanych ? U mnie warzywka też same w sobie nie były tak popularne jak z bułeczką i masłem Polecam żurek wegetariański, tu u nas widziałam przepis, a powiem, że do smaku można go lekko ochrzcić wodą w ogórców kiszonych, mniam. Mozna zmiksować na krem. A natkę i inna zielenię lubi? Jak nie to też zmiksować, a dla ozdoby jeden lub dwa listki na potrawę , niech się oswaja z widokiem zielonego
Humbak - 2010-02-25, 12:58
| alcia napisał/a: | | Pewnie próbowałaś, ale zapytam, a co | próbowałam, próbuję, regularnie u nas to występuje w zależności od tego co na obiad, omijane jest szerokim łukiem przez obydwa moje dzieciątka... siostra tu niestety nie pomaga...
dip zrobiłam jeden, uznał że to dobra pasta na... chlebek...
makaron nie, ziemniaki nie, frytki nie, choć w tych trzech siostra mu powinna pomóc bo wcina sama ze smakiem... ale tym razem ją łatwiej nakarmić niż jego.
lilias, szczęśliwie poza jajkowymi wszystkie kotlety już mu wchodzą i da się mu tam conieco przemycić
żurek nie przeszedł, choć z drugiej strony cieszę się że wreszcie się za niego wzięłam, bo ja lubię
zieleniny nie lubi.
generalnie rzecz biorąc wydaje mi się, że co mogłam to zrobiłam. Teraz czekam na jakiś piorun z nieba coby spadł i mojego najmłodszego przetrzepał
Dzięki za wszystkie porady. Mam nadzieję, że jakoś z tego wyrośniemy i będziemy radzili w przyszłości w podobnych watkach
lilias - 2010-02-25, 13:49
Dobrze będzie bije od Ciebie spokój i szalenie mnie to cieszy
kociakocia - 2010-02-25, 14:01
a ja wczoraj ugotowałam kartofle (znielubione ostatnio bardzo) w kosteczkę, każdy nadziałam na wykałaczkę i poszłooo dziś ponawiam próbę czy to aby nie chwilowa zajawka
neina - 2010-06-19, 10:54
Franek znow ma faze niejedzenia A jak juz je (zawsze go karmie), to strasznie wolno, pol kromki chleba potrafi jesc pol godziny. Zastanawiam sie, czy nie zmienic zupelnie taktyki - posadzic go w krzeselku, dac jedzenie, jak nie chce lub skonczy, jakkolwiek malo by nie zjadl, dac spokoj. Tylko mam watpliwosci, czy wtedy w ogole cos bedzie jadl. Moze by sie nie zaglodzil, ale moze sie nabawc anemi. Sama nie wiem, co robic
alcia - 2010-06-19, 11:36
neina, to typowe w tym wieku i wiem jak bardzo uciążliwe.
Ja w końcu przyjęłam taktykę siedzenia wspólnie przy stole (tzn to nasza stała taktyka akurat ) i za każdym razem jak dziecko zaczynało opowieści dziwnej treści (moje co 30 sekund w tym wieku zapominały o posiłku i kłapały buźkami nieustannie o wszystkim co się nawinęło ), albo wstawało od stołu, albo zajmowało się czym innym niż jedzeniem - mówiłam: "jak skończyłaś jeść - powiedz dziękuję i wstań od stołu", albo "na pewno skończyłaś już posiłek?" itp na tej zasadzie, w zależności od sytuacji.
To im przypominało o jedzeniu, a starałam się unikać takiego ględzenia: jedz, jedz, jedz.. bo mam do tego awersję mocną.
Jak się decydowały na koniec - pytałam jeszcze, czy na pewno się najadła i czy nie będzie raza głodna. Ale decyzja należała do nich. regularnie przypominałam też o zasadzie - jak ktoś nie zjada posiłku, nie dostaje nic do kolejnego.
to działa, tylko trzeba konsekwentnie. Moje szybko za każdym razem dochodziły do wniosku, że jedzenie jest dla nich, nie dla mnie... że im robi dobrze, nie mi... że fajniej być najedzonym, niż głodnym.
W tym wieku dziecko tak lubi wojowniczo przeciwstawiać się rodzicom, ze jak zauważy jak te posiłki są dla nas ważne - dla samej przekory lubi odmawiać i "kaprysić". Jak udaję obojętność i mam podejście - Twoja sprawa co i ile jesz - od razu wszystko wraca do normy (piszę w liczbie mnogiej, bo my regularnie musimy dzieci prostowac w tej kwestii - często po wszelakich wyjazdach czy wizytach u rodziny są rozwichorwane pod tym względem - wtedy często ciężko o konsekwencję)
neina - 2010-06-19, 11:41
Dzieki alcia, tak zrobie, bo juz mam tego sedecznie dosc. Jak podliczylam, ile dziennie czasu poswiecam na karmienie Franka, to doszlam do wniosku, ze trzeba to zmienic.
gosia_w - 2010-06-19, 19:52
alcia, a jak reagują Twoje dziewczyny na głód? Ja staram się stosować zasadę "zjedz teraz tyle, żeby się najeść, do następnego posiłku nie ma nic do jedzenia, ten następny posiłek będzie miał normalną porcję, a nie większą" (u nas jest niechęć do jedzenia obiadu, bo na podwieczorek są owoce i domowe ciasteczka, "fajnie" jest poczekać i zjeść coś "lepszego" w dużej ilości, bo przecież jest się bardzo głodną). Ale jest ciężko, bo moja córcia, kiedy jest głodna ma napady płaczu lub złości. Przy czym twierdzi wtedy, że nie jest głodna. A zachęcona do zjedzenia czegoś, bo 2-3 minutach się uspokaja. Zastanawiam się, co robić, bo te jej napady są strasznie trudne dla mnie do wytrzymania. Nie widzę też, żeby się czegoś uczyła, tzn. żeby przy kolejnym marudzeniu przy posiłku myślała o tym, że będzie głodna.
Humbak - 2010-06-19, 20:20
Kuba z kolei chyba się do głodu przyzwyczaił Zjada stoicko po kromce rano i wieczorem, czasem skubnie kotleta na obiad jeśli jest jak nie to sobie daruje i idzie dalej...
Zobaczymy jak rzeczy się potoczą bo do tej pory pił jedną butelkę nutramigenu z kaszą w nocy ale ostatnio przesypia całą noc do ok 6 rano (co jest fajne) i już odpada nam źródło witamin i minerałów. Zaczął co prawda wcinać dzięki temu poranną kanapkę ale nie zmieniło to jego stosunku do posiłków w ciągu dnia... jak neina zaczynam powaznie bac się anemii... nie ma juz u nas nie tylko słodyczy kupnych ale (poza dniami gdy mamy gości) także tych domowych. Dochodzę do momentu 'jak nie zjesz kanapki nie idziemy się bawić' i powaznie się nad taką strategią zastanawiam
przy stole jest podejście u nas alciowe ale kuba stoicko mówi że się najadł i nie woła jedzenia przed obiadem a na obiad krzyczy że jeść nie chce
chętnie poczytam jeszcze wpisy w tym wątku
dżo - 2010-06-19, 20:27
Humbak, a może problem jest głębszy. Konsultowałaś tą niechęć do jedzenia z jakimś rozsądnym lekarzem? On rzeczywiście jada malutko.
Humbak - 2010-06-19, 20:40
Narazie nie mam jak się tym zająć ale ponoć we wrocławiu jest miejsce gdzie zajmują się tzw rozwojem sensorycznym dziecka i pod ten rozwój podchodzi też niechęć do próbowania smaków... i jedzenia... do grudnia kuba był 'normalny', nie było też zachowań typu nakłanianie do jedzenia itp nie wiem więc skąd taka u niego zmiana... nie chce próbować nawet słodkich owoców typu truskawki, arbuz... wcina tylko chleb, to co na nim na siłę, więc w planach mam poradnię muszę tylko poszukać jaką, na poczatek może tą proponowaną przez koleżankę (nie pamiętam nazwy gdzieś tam to mam zapisane)
dżo - 2010-06-19, 20:50
Humbak, warto to skonsultować, im szybciej tym lepiej. I pamiętaj, że anemia powoduje brak apetytu. Mam nadzieję jednak, że to przejściowe i wszystko wróci do normy. Sama byłam niejadkiem i miałam ogromne trudności aby sie przełamać i spróbować czegoś nowego, np. truskawki zjadłam pierwszy raz w swoim życiu gdy miałam 5 lat także jestem w stanie zrozumieć Kubę niemniej warto popytać i posprawdzać.
Humbak - 2010-06-19, 20:55
Anemii szczęśliwie nie ma (robimy regularnie badania) i myślę że zawdzięczam to nutramigenowi i kaszce nestle
ale też uważam że nadszedł czas by | dżo napisał/a: | | popytać i posprawdzać | i w lipcu się za to wezmę - narazie u nas urwanie głowy i dość spokojnie podchodzimy do tematu. Kuba nadal lubi kucharzyć i karmić nas jedzonkiem, nie ucieka od niego, po prostu sam nie próbuje, a to oswojenie mnie uspokaja i bez nerwów zamierzam go z kimś profesjonalnym skonsultować
kociakocia - 2010-06-19, 22:51
| Humbak napisał/a: | | ponoć we wrocławiu jest miejsce gdzie zajmują się tzw rozwojem sensorycznym dziecka | jak będziesz znała namiar, napisz proszę
i zyczę zdrówka!
dynia - 2010-06-20, 10:46
Humbak może jeśli Kuba tak mało je to nie rezygnuj z tego Nutramigenu i kaszki tylko zamiast w butli podawaj mu rano lub na wieczór w miseczce,żeby sobie łyżeczką pojadł.Współczuję Wam bardzo bo wiem jak takie niejedzenie może frustrowac rodziców.Też uważam,że konsultacja z kompetentnym specjalista może tylko pomóc.Dużo wytrwałości Wam życzę a Kubie wilczego apetytu oczywiście
alcia - 2010-06-20, 12:11
| gosia_w napisał/a: | | u nas jest niechęć do jedzenia obiadu, bo na podwieczorek są owoce i domowe ciasteczka, "fajnie" jest poczekać i zjeść coś "lepszego" w dużej ilości, bo przecież jest się bardzo głodną |
u nas podwieczorek, to przekąska, nie posiłek
czyli nie zje obiadu - nie ma owoców, batoników muesli i tym podobnych "smakołyków". Jest czekanie na kolację...
(choć ja trochę oszukuję Nie ma czekania do takiej normalnej pory kolacyjnej, podam ją trochę wcześniej itp. ale dla zasady mają to odczuć, że świadomie zrezygnowały z posiłku i są teraz głodne.. a deseru NIET!)
| gosia_w napisał/a: | | Nie widzę też, żeby się czegoś uczyła, tzn. żeby przy kolejnym marudzeniu przy posiłku myślała o tym, że będzie głodna. |
może potrzeba czasu? Nie wiem w jakim wieku jest Twoja córka.. czy to rozumie, ogarnia przyczynę-skutek..
[ Dodano: 2010-06-20, 13:14 ]
Humbak, współczuję..
Ja też byłam niejadkiem. Ale ja byłam takim typowym wyprodukowanym przez rodziców. To była masakra, co oni z nami wyprawiali, byśmy jadły
I to jak nam pięknie jedzenie obrzydzili swoimi zachowaniami, potem przymuszaniem..
Dlatego mam takie podejście, bo nie chcę tego zrobić swoim dzieciom.
gosia_w - 2010-06-20, 18:51
dzięki alcia... U nas z podwieczorkiem nie tak łatwo - moja 4,5 latka wraca z przedszkola do domu na podwieczorek. Jest bardzo głodna, więc taki "tygodniowy" podwieczorek jest dość duży (np. 2 duże naleśniki z powidłami). Obiady w przedszkolu nie smakują, a ja nie chcę do nich zmuszać, bo one takie sobie są (przynosić nic swojego nie można). Trudno pewno będzie mi wytłumaczyć, że w tygodniu podwieczorek może być duży, a w weekend, to już nie.
alcia - 2010-06-20, 19:06
gosia_w, to może inaczej zróbcie? U mnie np. są dwa obiady dziennie. Raz w przedszkolu, to co dostają tam ode mnie z rana; a raz w domu - jemy wspólnie po powrocie dziewczyn z przedszkola, i nas z pracy. Więc u nas nie mają takiej możliwości, że nie pojedzą sobie w przedszkolu obiadem (nigdy nie wiem ile tam jedzą.. choć ponoć jedzą dobrze), a zapchają po powrocie do domu słodkościami. W domu jest obiad.. potem podwieczorek (ale u nas podwieczorki to lekkie przekąski, nie jakieś wypasione słodkie dania).
gosia_w - 2010-06-20, 19:51
Ja nie dam rady czekać na obiad do 15-16, więc wspólny obiad domowy odpada. Na szczęście niedługo wakacje, więc będzie jedzenie domowe (i wyjazdowe). Mam nadzieję, że się poukłada.
alcia - 2010-06-21, 12:34
Rozumiem. Ja tylko pisałam, jak to rozwiązane u nas jest. U nas też nie jest to mój (przykładowo) pierwszy posiłek, bo swój obiad pierwszy też jem koło 12-13 (ten co daję dziewczynom do przedszkola). A drugi jemy wszyscy razem po przedszkolu i pracy K.
|
|