| |
wegedzieciak.pl forum rodzin wegańskich i wegetariańskich |
 |
Wiek niemowlęcy - czy dzieci wegetarian chcą jeść mięso?
Katioczka - 2010-04-22, 14:26 Temat postu: czy dzieci wegetarian chcą jeść mięso? Pytam tak na przyszłość
Odpowiedzcie jak to jest w przypadku Waszych dzieci.
Czy np. podczas rodzinnych zjazdów nie są ciekawe pożywienia nie wege?
Jak to ogarniacie?
kofi - 2010-04-22, 17:38
Nie, nie chcą.
Bardzo wcześnie wytłumaczyłam Danielowi, że nie jemy mięsa - jego starszy brat je - bo jak go urodziłam nie byłam wege, a jak zostałam nie chciałam "eksperymentować na dziecku". Jak zaczął dociekać dlaczego, powiedziałam mu, że jest ze zwierząt i już. Był na tyle mały, że nie dociekał w jaki sposób się je pozyskuje, po prostu przyjął, że nie jemy zwierząt i już. Z Danielem w ogóle łatwo się dogadać. Czasami w sklepi pokazywłał np. szynkę i mówił, że to ładne - takie różowe - to była jakaś taka mielonka warstwowa i wyglądała jak serduszko, czy koniczynka, ale wystarczyło powiedzieć, że to mięso, a wtedy odpowiadał "A, to ja tego nie jadam". POdobnie było, jak kiedyś kupowałam Igorowi (starszemu) wędlinę, Daniel nigdy nie pytał, czy może to zjeść, Igor też nigdy mu chyba nie proponował. Naprawdę u nas w domu to bardzo łagodnie wyglądało. Oczywiście, że Daniel bywa wśród mięsożerców, którzy czasami zachowują się bardzo nie fair w stosunku do niego, ale on jest bardzo pewien siebie, bardzo konsekwentny i nie daje się sprowokować ani podpuścić. Tu jest ważna też Twoja postawa - jak pisała Kamma - spokój i konsekwencja w kontaktach z innymi, jak młody będzie to widział, to przejmie. W każdym razie duże prawdopodobieństwo, że tak się stanie.
alcia - 2010-04-22, 21:14
Moje nie. Do tego stopnia, że Kaja jak była młodsza - kiedyś gdzieś wyjechaliśmy i na szybko kupiłam do chleba jakiś pasztet sojowy.. Jak zrobiłam z nim kanapki - wbiła sobie do głowy, że to jest mięso i za nic nie dała sobie wytłumaczyć, że to z soi. Popłakała się i nie chciała zjeść Bardzo sobie zawsze pilnuje, by nie dostać czasem od kogoś mięsa.
Lenka z kolei od niedawna zaczyna to wszystko kumać i ją mógłby ktos wprowadzić w błąd, ale wiedząc, że coś jest mięsem -nie ruszyła by.
I taki efekt mamy osiągnięty w bardzo prosty sposób - czyli "co to jest?" - "mięso, czyli zabite zwierzątko. My tego nie jemy". I już. Żadnego prania mózgu im nie robiłam - odpowiadałam tylko na zadawane przez nie pytania. Są świadome czym jest mięso i nie chcą go jeść. Na chwilę obecną - co będzie później - zobaczymy...
Lotna - 2010-04-22, 21:23
Tosio maluch jeszcze więc tego nie kuma. Tym bardziej że miał epizod jedzenia mięsa.
Za to jest bardzo bystrym dzieckiem, jak kiedyś babcia wyciągnęła margarynę do podsmażenia czegoś dla siebie, Tosiek zawzięcie kręcił głową że on takiej margaryny nie jada Z mięsem bywały podobne przypadki
U dziadków karmi zwierzęta mięsem - na tym etapie nie dam rady wytłumaczyć żeby nie dotykał tego chociaż ciężko mi na to patrzeć. Za to NiGDY nie spróbował, nie wziął do ust.
Najlepsze jest to że taki fajny dialog mamy:
Ja: Tosiek, jesz ryby?
Tosiek: nie
Ja: a mięso?
Tosiek: nie
Ja: a wegetarianinem jesteś?
Tosiek: TAK!!! ( z wielkim uśmiechem)
kociakocia - 2010-04-22, 21:55
Lotna, cudo!!! ale on mówi już słowo : "tak" ?
taniulka - 2010-04-23, 00:51
Nadia mowi, ze bedzie jest mieso jak bedzie duza.
[ Dodano: 2010-04-23, 01:52 ]
I na razie jak jestesmy w towarzystwie "miesozernym" nie ma z tym problemu.
Kat... - 2010-04-23, 01:11
Ja się przygotowuje psychicznie na to, że Zygmunt będzie chciał jeść słodycze, mięso, żelki, lody mleczne (ale dzisiaj w IKEI kupiłam foremki więc aż tak poszkodowany nie będzie ), pić colę i mnóstwo innych rzeczy, które je dziadek, babcia, dzieci w przedszkolu i w ogóle otoczenie ale będzie jakoś się musiał przyzwyczaić do myśli, że nie i kropka. On jest na szczęście na mleko i jajka uczulony więc chociaż tu mi łatwiej będzie wytłumaczyć, że nie może. I to nie może bo coś a nie bo mam takie widzimisię jak będzie Mu pewnie próbowało wmówić kilka osób.
Ja jestem zależna finansowo bardzo od rodziców, mieszkam z nimi, są mięsożercami do bólu a jednak na szczęście na razie nasz weganizm jest akceptowany i nikt mi się do tego nie wtrąca. A nawet jeśli to i tak ja gotuje i decyduję co mam konstytucyjnie zagwarantowane
Myślę, że zainteresowanie jest normalne, Z jak na razie jest na tyle mały, że nie wie, nie rozumie, przy stole na świętach siedział tyle żeby zjeść i poleciał sprzątać- no cóż takie hobby Ja staram się na takie rodzinne spędy robić wegańską wersję czegoś co będzie np soja po grecku czy sałatka jarzynowa z wegan majonezem żeby nie czuł że jemy coś zupełnie innego. To jest po prostu nasza sałatka/"ryba" a wyglądają niemal identycznie jak to, co je reszta.
Mam nadzieję, że gładko pójdzie i znajomość wegetariańskich i wegańskich dzieci pomoże nie czuć Mu się jak odludek jak już pójdzie do przedszkola czy w jakieś inne miejsce.
Lotna - 2010-04-23, 07:44
| kociakocia napisał/a: | Lotna, cudo!!! ale on mówi już słowo : "tak" ? |
Tak, mówi Mówi też nie
kociakocia - 2010-04-23, 07:59
wow, to pięknie! mały zdolniacha nam rośnie
rosa - 2010-04-23, 08:05
moi nigdy nie chcieli
Lotna - 2010-04-23, 08:42
| kociakocia napisał/a: | wow, to pięknie! mały zdolniacha nam rośnie |
Podejrzewam że w suwaczku przegapiłaś napis "rok" bo Tosiek ma już 20 mies
kociakocia - 2010-04-23, 08:53
| Lotna napisał/a: | | Podejrzewam że w suwaczku przegapiłaś napis "rok" bo Tosiek ma już 20 mies | ..... aaaaaaaa no i to tak jest kiedy zamiast iść spać, się siedzi po nocach. ale powiem Ci, że moja choć ma 2, lata to mówi może ze 12 słow tylko więcej, generalnie gadanie idzie oporem, jak zęby, jak jedzenie... same plusy
nie odbiegając jednak zanadto od tematu, bardzo się zastanawiam jak to z naszą będzie małą i mięsiwem. nieukrywam, że to mnie nieco trwoży, jednak mam wielką nadzieję, że wychowana wśród zwierząt, umiłowaniu do każdego stworzenia i odpowiedniej diecie jakoś to się pozytywnie ułoży.
Lotna - 2010-04-23, 08:58
kociakocia,
Dodam że Tosiek tak kocha zwierzaki, że ostatnio usilnie starał się przytulić do żuczka
Nova - 2010-04-23, 11:31
Młoda mięsa nie ruszy, nigdy nawet nie pytała dlaczego nie jemy. Sama sobie wbiła w główkę, ze mięsko je piesek, kotek, babcia i dziadek
Kiedyś byłam z nią u znajomej, która właśnie serwowała swoim dzieciom na kolacje parówki i mała razem przy stole z dziewczynkami miała niewyraźną minę gdy na jej talerzyku nie wylądowała parówka. Była wtedy szczęśliwa, bo się bawiły, wszystko robiły razem i nagle przy kolacji poczuła się inna chyba. Zapytałam czy chce parówkę z mięska no i chciała. Dostała parówę, poczuła się znów szczęśliwa zrobiła gryza... i wypluła.
Na inny rodzaj mięsa nigdy nie miała ochoty, parówki znała sojowe, więc ich kształt mógł być dla niej mylący. Dla młodej wystarczy stwierdzenie :my tego nie jemy, nie pijemy itp do tego stopnia, że gdy babcia kupiła jej jupika to stwierdziła, że ona tego nie pije i chce soczek.
Zależy mi na tym, żeby niejedzenie mięsa było jej "wyborem". Nie jemy mięsa bo jest niezdrowe, niesmaczne i jest dużo lepszego jedzenia, wybieramy to co jest smaczne i zdrowe. Rodzina wie, że mięsa nie jemy ale zdarzało się u jakiejś ciotki, że próbowała małej wcisnąć szyneczkę na zasadzie spróbuj jakie to jest pyszne, młoda nigdy nie była zainteresowana a po kolejnej próbie znielubiła ciotkę i omijała ją szerokim łukiem. Ja w takich sytuacjach przy małej nigdy nie interweniowałam, na osobności beształam ciotkę i chwaliłam moją córeczkę, że jest mądra i wie co dobre lepiej od cioci
cynamon - 2010-04-23, 15:44
U nas jeszcze nie padło pytanie, czemu nie jemy mięsa. Ale koduje, że my nie jemy, a tata je Czasem mówi, że chce mięso... Ale nie domaga się mocno. Większy problem ma z nabiałem, ale powtarzam jej, że my nabiału nie jemy i tyle. Pewnie niedługo zapyta, dlaczego - czekam na ten moment Z tym, że u nas ten proces rozpoczął się niedawno, jakieś 4 miesiące temu. Przedtem jadła mięso i nabiał, więc myślę że jeszcze się przestawia.
A znajomej dzieci czują się 'wyróżnione', dużo lepsze i z dumą mówią, że 'my mięsa i nabiału nie jadamy'. Podoba mi się. Zawsze zabijam tym argumentem męża, ktory twierdzi, że nasze dziecko będzie odtrącone w grupie przez dietę... Czasem to już mi ręce opadają, jak go slucham
alcia - 2010-04-23, 16:12
| cynamon napisał/a: | | Zawsze zabijam tym argumentem męża, ktory twierdzi, że nasze dziecko będzie odtrącone w grupie przez dietę... |
u nas póki co w przedszkolu Kaja jest COOL ze swoim wegetarianizmem. Jej jedzenie zawsze budzi spore zainteresowanie, dzieciaki chcą próbować itp. A ostatnio jak przyszły do nas jej koleżanki, to mówiły Kai, że one już też nie jedzą mięsa (wiadomo, że to nie prawda, ale po tym widać kto na pewno nie należy do grupy odtrącanej )
cynamon - 2010-04-23, 16:33
alcia, lejesz miód na moje serce
alcia - 2010-04-23, 17:57
| cynamon napisał/a: | | lejesz miód na moje serce |
cieszę się
Mnie to też zawsze trochę martwiło, tym bardziej kiedy widziałam, że rośnie mi w domu małe słodkie dziewczę - dosyć nieśmiałe i z marną siłą przebicia. Bałam się, że będzie chciała się dopasowywać do grupy i że ewentualne uwagi dzieciaków odnośnie jej jedzenia będą ją przygnębiały.
Ale nie, nic z tych rzeczy. Jest bardzo lubiana i dzieciaków ten cały wegeterianizm ciekawi. I okazało się, że z tą nieśmiałością też nie jest tak źle
Humbak - 2010-04-24, 09:43
U mnie zobaczymy. Kuba jest jeszcze mały, uczymy go, że zwierzątka jedzą mięsko w efekcie czego kiedy miał propozycję parówki obruszył się, nakrzyczał i oddał psu. Generalnie na hasło 'mięso' woła naszego jamnika... ale jak będzie dalej zobaczymy, ma mięsożerną siostrę, więc to trochę wyzwanie... kiedyś próbował od natalii, ugryzł powiedział że nie i jej oddał...
czas pokaże.
dla mnie priorytetem jest świadomość tego że to ważne co w siebie pakujemy i poprzez wegetarianizm tego chcę je nauczyć, w kwestiach moralnych u nas jest 'nie jemy bo nie musimy' więc 'nieco' inaczej niż tutaj u wegedzieciaków...
narazie kuba podzielił sobie świat na on-nie je reszta-je i nie doszedł do wieku w którym chce jeść to co inni
Kaja - 2010-05-24, 13:21
Alcia- jak załatwiłaś w przedszkolu Kai wegetariańskie jedzenie?? Sama gotujesz czy jak? Moja mama jest dyrektorem przedszkola i mówi ze do tej pory (jest nim 10lat) nikt z rodziców nie domagał się wegetariańskiego jedzonka dla dziecka Wiem, ze byłaby mozlwośc nie podawania mięsa dziecku ale wszelkie zastąpienia rodzice donoszą. No i wszystkie zupy w przedszkolach są na mięsie.. to wymóg żywieniowców...
alcia - 2010-05-24, 13:25
Kaja, ja przynoszę swoje posiłki w termosie (panie je odgrzewają). Dla mnie to idealne rozwiązanie, bo nie muszę się martwić o jakość posiłków, czy o ew. niechciane dodatki.
Taki rozwiązanie zaproponowała mi dyrektorka i wszystkim to pasuje.
metzli - 2010-06-09, 09:12
Ech, a ja się obawiam indoktrynacji przez dziadków. Na pewno jakiś "kurczaczek" albo inne "mięsko" zostanie wepchnięte w naszą Tyśkę. Oczywiście w jak najlepszej wierze, ale zawsze pod nieobecność rodziców i w wielkiej tajemnicy.
Alcia a gdzie można taki termos dostać?
alcia - 2010-06-09, 10:45
wpisz w allegro: termos obiadowy.. i wyskoczy Ci tego cała masa
metzli - 2010-06-09, 10:49
Ale jestem beton
alcia - 2010-06-09, 10:54
| metzli napisał/a: | | Ale jestem beton |
no co Ty
JA tez jeszcze dwa lata temu nie wiedziałam, że takie rzeczy istnieją i że mają taką oto prozaiczną nazwę
metzli - 2010-06-09, 11:06
No ale mogłam wpaść na oczywistą oczywistość, że na allegro jest WSZYSTKO
Właśnie oglądam. Jeszcze jakby tak napisali, które nie chińskie, to by było git.
Lily - 2010-06-09, 11:09
metzli, ten jest polski hxxp://www.allegro.pl/item1064722926_termos_obiadowy_poj_1_4l_zobacz.html (chyba że chcesz jakiś bardziej wypasiony)
metzli - 2010-06-09, 11:14
E tam, ten jest wystarczająco wypasiony Dzięki. Tylko pytanie czy na pewno "polski" . Na stronie www.galicja.debica.pl, którą zauważyłam na zdjęciu w aukcji wyczytałam:
"Współpracujemy z europejskimi firmami Cerve, Borgonovo, Gio Style, Yioula GlassWorks SA, importujemy produkty z Chin, Indonezji, Wietnamu."
Jak na razie to mi wygląda tylko na polskiego importera
Lily - 2010-06-09, 11:15
metzli, najlepiej napisz do nich. Być może nie wszystko importują.
metzli - 2010-06-09, 11:16
Tak też zrobię. Ech...
Capricorn - 2010-06-09, 19:20
| metzli napisał/a: | Ech, a ja się obawiam indoktrynacji przez dziadków. Na pewno jakiś "kurczaczek" albo inne "mięsko" zostanie wepchnięte w naszą Tyśkę. Oczywiście w jak najlepszej wierze, ale zawsze pod nieobecność rodziców i w wielkiej tajemnicy.
|
dziwne jest to zdanie.
Przecież jeżeli zależy Ci na tym, żeby dziecko nie dostawało mięsa, to na pewno da się to zorganizować, chociażby poprzez niepozostawianie dziecka pod opieką dziadków podczas nieobecności rodziców.
YolaW - 2010-06-09, 21:19
| Capricorn napisał/a: | | Przecież jeżeli zależy Ci na tym, żeby dziecko nie dostawało mięsa, to na pewno da się to zorganizować, chociażby poprzez niepozostawianie dziecka pod opieką dziadków podczas nieobecności rodziców. |
To chyba nie zawsze takie proste...Różne sytuacje podbramkowe w życiu się zdarzają, czasami nie da się inaczej przynajmniej od czasu do czasu...
Capricorn - 2010-06-09, 21:32
| YolaW napisał/a: | | Capricorn napisał/a: | | Przecież jeżeli zależy Ci na tym, żeby dziecko nie dostawało mięsa, to na pewno da się to zorganizować, chociażby poprzez niepozostawianie dziecka pod opieką dziadków podczas nieobecności rodziców. |
To chyba nie zawsze takie proste...Różne sytuacje podbramkowe w życiu się zdarzają, czasami nie da się inaczej przynajmniej od czasu do czasu... |
wszystko zależy od tego, na czym nam najbardziej zależy
metzli - 2010-06-09, 21:35
Jakoś nie wyobrażam sobie, aby moja córka nie wyjechała choć raz na wakacje do dziadków Są mięsożerni, ale nawzajem się z dzieciem uwielbiają. Pozostanie mi liczyć na to, że Stwór po prostu mięsa lubiła nie będzie i będzie pluła babci na dywan
renka - 2010-06-09, 21:43
Ale dziadkowie to tylko jeden z poczatkowych problemow.
Pozniej moga dojsc inne, np. przedszkole czy szkola (rozne niezamierzona, a moze i zamierzone pomylki), jadlodajna u rowiesnikow etc.
Nie da sie kontrolowac dziecka w 100% czy zdarzy mu gdzies zjesc mieso czy nie.
A czy bedzie chcialo jesc to bardzo indywidualna kwestia i w duzej mierze zalezy od charakteru dziecka i sposobu wychowania.
metzli - 2010-06-09, 21:44
A to swoją drogą.
Pożyjemy - zobaczymy.
renka - 2010-06-09, 21:50
Ronka 100% wegedzieciakiem juz nie jest - wlasnie za sprawa kilku przedszkolnych pomylek, ktore wynikaly z jej duzej absencji swego czasu.
Z biegiem czasu przychodza roznego rodzaju dylematy.
Ja obecnie np. mam taki, czy puscic w poniedzialek Ronke na wycieczke calodzienna do skansenu wsi polskiej, gdzie dzieci maja zapewniony obiad i pewnie bedzie jakies mieso, a nie wchodzi opcja wlasnego jedzenia.
Znajac mnie pewnie puszcze nieskupiajac sie zbyt dlugo nad tym, czy cos miesnego tam podje, choc nie omieszkam z nia porozmwiac o tym przed wyjazdem.
YolaW - 2010-06-09, 22:19
| Capricorn napisał/a: | YolaW napisał/a:
Capricorn napisał/a:
Przecież jeżeli zależy Ci na tym, żeby dziecko nie dostawało mięsa, to na pewno da się to zorganizować, chociażby poprzez niepozostawianie dziecka pod opieką dziadków podczas nieobecności rodziców.
To chyba nie zawsze takie proste...Różne sytuacje podbramkowe w życiu się zdarzają, czasami nie da się inaczej przynajmniej od czasu do czasu...
wszystko zależy od tego, na czym nam najbardziej zależy |
Miałam na myśli to, że czasem nie da się inaczej i trzeba dzieci same z dziadkami zostawić, a jesli Ci karmią po kryjomu mięsem to właśnie taka sytuacja gdy nie dało się inaczej...
Capricorn - 2010-06-09, 22:28
| YolaW napisał/a: | | Capricorn napisał/a: | YolaW napisał/a:
Capricorn napisał/a:
Przecież jeżeli zależy Ci na tym, żeby dziecko nie dostawało mięsa, to na pewno da się to zorganizować, chociażby poprzez niepozostawianie dziecka pod opieką dziadków podczas nieobecności rodziców.
To chyba nie zawsze takie proste...Różne sytuacje podbramkowe w życiu się zdarzają, czasami nie da się inaczej przynajmniej od czasu do czasu...
wszystko zależy od tego, na czym nam najbardziej zależy |
Miałam na myśli to, że czasem nie da się inaczej i trzeba dzieci same z dziadkami zostawić, a jesli Ci karmią po kryjomu mięsem to właśnie taka sytuacja gdy nie dało się inaczej... |
a ja miałam na myśli to, że jeśli nie ufasz dziadkom (i nie chodzi tutaj wyłącznie o kwestię tego, co będą dziecku podawać do jedzenia, ale np. o to, czy potrafią zapanować nad umiłowaniem alkoholu w sytuacji, gdy mają się zająć wnukami, albo, na przykład, czy nie zorganizują dziecku w tym czasie chrztu, którego nie chcą dla dziecka rodzice, itp, itd.), to na rzęsach staniesz, żeby zorganizować dzieciom opiekę inną niż opiekę dziadków. I wiem, co mówię.
metzli - 2010-06-09, 22:29
To można bez wiedzy rodziców zorganizować chrzest?! Nie żartuj, bo tam więcej nie pojadę
Capricorn - 2010-06-09, 22:32
| metzli napisał/a: | :shock: To można bez wiedzy rodziców zorganizować chrzest?! Nie żartuj, bo tam więcej nie pojadę |
w necie jest kilka takich historii, nie ręczę za ich prawdziwość oczywiście.
metzli - 2010-06-09, 22:35
Nieee, chyba coś jest naciągnięte. Jakiś czas temu to sprawdzałam, abym właśnie nie została w ten sposób zaskoczona i o ile pamiętam to się uspokoiłam. Do teraz. Chyba trzeba będzie ponownie się w te przepisy kościelne wczytać.
Capricorn - 2010-06-09, 22:43
| metzli napisał/a: | | Nieee, chyba coś jest naciągnięte. Jakiś czas temu to sprawdzałam, abym właśnie nie została w ten sposób zaskoczona i o ile pamiętam to się uspokoiłam. Do teraz. Chyba trzeba będzie ponownie się w te przepisy kościelne wczytać. |
Historie, które czytałam, miały dość podobny schemat: zazwyczaj nie było problemu z aktem urodzenia, który trzeba okazać przy organizowaniu formalności, dziadkowie oburzeni bezbożnością swoich dzieci i zatroskani o dusze wnucząt, zaprzyjaźniony ksiądz, kameralne nabożeństwo, i po sprawie.
btw, znam tez ludzi, którzy brali ślub kościelny bez uprzedniego przyjęcia sakramentu bierzmowania, wystarczyło pisemne oświadczenie, ze się wybierzmują "przy okazji".
Formalności formalnościami, a życie - życiem
Lily - 2010-06-09, 22:44
| metzli napisał/a: | :shock: To można bez wiedzy rodziców zorganizować chrzest?! Nie żartuj, bo tam więcej nie pojadę | Akurat na moim chrzcie z rożnych względów nie było rodziców Nie wiem, czy była pisemna zgoda, ale pewnie chrzest zorganizować można (no, może w tych czasach już nie?).
kofi - 2010-06-10, 07:27
| renka napisał/a: | Ja obecnie np. mam taki, czy puscic w poniedzialek Ronke na wycieczke calodzienna do skansenu wsi polskiej, gdzie dzieci maja zapewniony obiad i pewnie bedzie jakies mieso, a nie wchodzi opcja wlasnego jedzenia.
|
Jeśli tam jest jakaś knajpa, to porozmawiaj z wychowawczynią, żeby zamieniła porcję Ronki na jakieś wege - jedzenie - naleśnika, placki ziemniaczane, czy pierożki. Daniel był ostatnio na wycieczce, też się bałam bo z obiadem (nawet zrobiłam mu mini-pizze ze sobą), ale poprosiłam panią, żeby poprosiła o zamianę, on sam zresztą powiedział później i dostał naleśnika z bitą śmietaną, którego zazdrościła mu połowa dzieci.
Co do karmienia mięsem przez dziadków - póki dziecko jest małe - jasne, że nie powie, ale też nie zostawiłabym dziecka gdybym się obawiała, że nakarmią je mięsem. Jak komuś nie ufam, nie powierzam mu dziecka. I to dotyczy nie tylko karmienia, zgadzam się z Capri.
Kasiula2305 - 2010-06-10, 07:31
| metzli napisał/a: | | Ech, a ja się obawiam indoktrynacji przez dziadków. Na pewno jakiś "kurczaczek" albo inne "mięsko" zostanie wepchnięte w naszą Tyśkę. Oczywiście w jak najlepszej wierze, ale zawsze pod nieobecność rodziców i w wielkiej tajemnicy. |
...tez sie tego obawiam, dlatego najpierw, zrobie wylklad mojej mamie, zreszta ona sama mnie sie pytala o wege przepisy . A u tesciuow to bym na 5 minut dziecka nie zostwila.
Mysle ze jak sie nauczy od malego ze zwierzat sie nie jada, ...bedzie dziecko sie tego trzymalo. Moze z ciekawosci sproboje..., chociaz coraz wiecej jest wege ludzi na swiecie...
A termos fajny
kofi - 2010-06-10, 07:36
Ja straszyłam - wiem, że to głupie, ale równie głupie, jak przekonanie o niebędnym udziale mięsa w diecie - że dziecko się strasznie rozchoruje na żołądek, jak tak nagle dadzą mu mięso, no ale to tylko na początku i na wszelki wypadek. Zresztą dzieciak od 2 - 3 roku życia jest przecież świadomy tego, co je, a czego nie. Przynajmniej Daniel był. I ma nawyk pytania co mu dają do jedzenia - nie uczyłam go - nauczył się od nas.
excelencja - 2010-06-10, 08:46
Dla mnie to niewyobrażalne żeby moja mama miała podać Lilce mięso wbrew mnie. No po prostu w głowie mi się nie mieści i już.
Poza tym problem 'podania mięsa' to tak do 3 lat myślę - potem już dziecko samo czai, że to zwierzę.
Lilak też w większości wie co to mięso- np wędliny czy kiełbas by nie dała sobie wcisnąć, ale kotlety czy pasztety pewnie tak z tej prostej przyczyny, że wyglądają tak samo.
renka - 2010-06-10, 13:47
To, ze dziecko czai, co to jest mieso to jedno, dwa - gdy jest malo asertywne i niesmiale moze zjesc to, co dostanie podane na talerzu.
Mam wrazenie, ze Ronka wlasnie taka jest.
[ Dodano: 2010-06-10, 14:48 ]
| Capricorn napisał/a: | | metzli napisał/a: | :shock: To można bez wiedzy rodziców zorganizować chrzest?! Nie żartuj, bo tam więcej nie pojadę |
w necie jest kilka takich historii, nie ręczę za ich prawdziwość oczywiście. |
Mozna, mozna.
Wszystko zalezy od ksiedza tak naprawde.
tęczówka - 2010-06-10, 22:41
| kofi napisał/a: | | dziecko się strasznie rozchoruje na żołądek, jak tak nagle dadzą mu mięso |
a to nie jest prawda?
półtora roku temu byłam strasznie chora i zachciało mi się czekolady(a już od pół roku nie jadłam nabiału,chyba jakaś półprzytomna byłam)-najadłam się więc czekoladek i uwierzcie mi-takiej sraczki jaką wtedy miałam świat nie widział.
siedziałam na kiblu kilka godzin i czekałam na śmierć,serio.
tak więc myślę,że dziecko też by się rozchorowało,gdyby zjadło kawał mięsa.
bronka - 2010-06-11, 14:04
| excelencja napisał/a: | | Poza tym problem 'podania mięsa' to tak do 3 lat myślę - potem już dziecko samo czai, że to zwierzę. |
Felek ma trzy lata i kompletnie nie kuma związku między zwierzem a mięsem.
Ostatnio temat mięso się zaczął i jawi się ono Felkowi jako coś spożywczego, czego nie jadamy, mama jest zniesmaczona rozmowami o tym, ale ja bym to jadł
Acha - no i jakaś taka reklama- mc chyba i tam mówią kanapka z kurczakiem no i nie wie chłopak co o tym myśleć trzymając w ręku pluszowego kurczaczka
arahja - 2010-06-11, 15:20
Sensacje żołądkowe potwierdzam. Na początku studiów miałam taki nawrót, żeby skończyć już z tymi fanaberiami i jeść normalnie. Nie byłam w stanie zjeść mięsa, żeby nie skończyło się niemile w toalecie. Podobnie (później) z przemycanymi.
|
|