wegedzieciak.pl
forum rodzin wegańskich i wegetariańskich

Dom rodzinny - śluby

vlada - 2007-08-03, 22:03

ań napisał/a:
Cytat:
niestety ale każda religia
dlatego postanowiłam nie być w żadnej religii


nadal nie rozumiem jak się ma zawarcie związku małżeńskiego w kościele do nie praktykowania religii tegoż kościoła

pao - 2007-08-03, 22:24

ma to sens.

budowle sakralne na całym świecie, niezależnie od religii budowane były w miejscach o bardzo wysokich energiach. można je nazwać energiami boskimi (oczywiście współcześnie nie jest to uwzględniane)

efekt taki, ze wiele kościołów ma w sobie niesamowite pokłady energetyczne i generalnie taki ślub jest niejako "uświęcony" nawet jeśli nie dotyczy osób osadzonych w danej wierze.

takie miejsca tez są w naturze, są niezabudowane i spokojnie tam tez można by było taki sam efekt osiągnąć, jednak tu trudniej by było o zorganizowanie uroczystości.

generalnie kościół/świątynia ma na celu wzmocnienie i ukierunkowanie tej samej naturalnej energii jaka może być w przestrzeni naturalnej. no i jest to szerzej dostępne niż inne tego typu przestrzenie.

- 2007-08-03, 22:24

vlada napisał/a:
nadal nie rozumiem jak się ma zawarcie związku małżeńskiego w kościele do nie praktykowania religii tegoż kościoła
napisz to jakoś inaczej bo nie rozumiem o co Ci chodzi

[ Dodano: 2007-08-03, 23:26 ]
pao napisał/a:
ma to sens.

budowle sakralne na całym świecie, niezależnie od religii budowane były w miejscach o bardzo wysokich energiach. można je nazwać energiami boskimi (oczywiście współcześnie nie jest to uwzględniane)

efekt taki, ze wiele kościołów ma w sobie niesamowite pokłady energetyczne i generalnie taki ślub jest niejako "uświęcony" nawet jeśli nie dotyczy osób osadzonych w danej wierze.

takie miejsca tez są w naturze, są niezabudowane i spokojnie tam tez można by było taki sam efekt osiągnąć, jednak tu trudniej by było o zorganizowanie uroczystości.

generalnie kościół/świątynia ma na celu wzmocnienie i ukierunkowanie tej samej naturalnej energii jaka może być w przestrzeni naturalnej. no i jest to szerzej dostępne niż inne tego typu przestrzenie.
o, Pao mnie rozumie :) i wiem, ze martka też :D
pao - 2007-08-03, 22:29

wiesz, dla mnie to naturalne :)

nie zwykłam nic negować póki nie pojmę o co chodzi, a kiedy pojmuję zazwyczaj okazuje się zę nie ma czego negować :)

mam podobne podejście. właściwa energetyka jest bardzo ważna. jeśli o nią zadbamy jak należy to pewne aspekty życia toczą sie naturalnie i bez niepotrzebnych spięć :)

nic na siłę :)

vlada - 2007-08-04, 06:46

pao napisał/a:
budowle sakralne na całym świecie, niezależnie od religii budowane były w miejscach o bardzo wysokich energiach. można je nazwać energiami boskimi (oczywiście współcześnie nie jest to uwzględniane)


tak jak napisałaś ni jak ma to sie do współczesnej zabudowy. Co do energii to nie pojmuję jej. Jest ona dla mnie tak samo abstrakcyjna jak bóg.

ań napisał/a:
vlada napisał/a:
nadal nie rozumiem jak się ma zawarcie związku małżeńskiego w kościele do nie praktykowania religii tegoż kościoła
napisz to jakoś inaczej bo nie rozumiem o co Ci chodzi


dla mnie zawarcie związku małżeńskiego w Kościele, spowiedź i przystąpienie do komunii ma swoje konsekwencje. Są nimi na przykład chrzest

pao - 2007-08-04, 10:20

Cytat:
tak jak napisałaś ni jak ma to sie do współczesnej zabudowy. Co do energii to nie pojmuję jej. Jest ona dla mnie tak samo abstrakcyjna jak bóg.


współczesne zabudowy "sakralne" sakralność mają tylko w nazwie... zatem o współczesnych można sie wypowiadać niemal wyłącznie w zakresie architektonicznym.


a co do energii: dla wielu osób jest to abstrakcją :) mój mąż tez do nich należał (miał myślenie czysto materialne, nic poza materią nie istnieje itp) ale w końcu postanowiłam przeprowadzić rozmowę (dla własnej wygody, bo nudziło mi sie wynajdowanie kolejnych argumentów dla wytłumaczenia logiczno-materialnego tego co dla mnie oczywiste) no i sie zaczęło:

wpierw wykład z biochemii (wiązania ATP) na bazie czego uznał że chi jednak istnieje
potem kolejne wykłady z fizyki (między innymi teoria kwantowa i teoria wiru, reszta to ogólne prawa) no i nawet tak masakrycznie materialny człowiek nie tylko uwierzył ale poczuł :)

pewnie jemu jako jemu taka świadomość najbardziej potrzebna do życia nie była, ale dla niego jako męża już tak. choćby po to, by móc lepiej zrozumieć własną żonę :)

Capricorn - 2007-08-04, 10:37

vlada napisał/a:
pao napisał/a:
budowle sakralne na całym świecie, niezależnie od religii budowane były w miejscach o bardzo wysokich energiach. można je nazwać energiami boskimi (oczywiście współcześnie nie jest to uwzględniane)


tak jak napisałaś ni jak ma to sie do współczesnej zabudowy. Co do energii to nie pojmuję jej. Jest ona dla mnie ta samo abstrakcyjna jak bóg.


Dla mnie "teoria miejsc energetycznych" też jest mało przekonująca. Ale nawet zakładając, że jest prawdziwa, to wykorzystanie jej do wzajemnego udzielenia sobie sakramentu w religii, której się nie wyznaje, i przed Bogiem, w którego się nie wierzy - mam nadzieję, że nikogo nie urażę, ale moim zdaniem jest to dorabianie filozofii na siłę, bo może głupio jest tak po prostu powiedzieć, że "zrobiliśmy to, żeby rodzina się nie czepiała", albo "bo też chcieliśmy mieć swój wyjątkowy dzień, z białą suknią, kwiatami, imprezą do rana i prezentami".

pao - 2007-08-04, 10:43

ale tu nie chodzi o sam kościół i wiarę ale samą energię :) energia jest obecna i jest neutralna.

na tych samych energiach stoją pagody, meczety, kościoły czy miejsca w których szamani odprawiają swe rytuały.

po prostu chcąc wziąć ślub w takim miejscu (czyli energetycznym) w polsce mamy bardzo ograniczone pole manewru. najłatwiej jest wykorzystać do tego kościół właśnie. ja bym wolała na łonie natury, ale z tego co wiem trzeba by mieć niebywałe dochody by przepchnąć coś takiego, szczególnie, że niezabudowane centra energetyczne zazwyczaj są jednak w pewnym oddaleniu.

Lily - 2007-08-04, 10:48

Pao, niedawno moja znajoma brała ślub w swojej wymarzonej chałupce na wsi (tzn. chyba pod nią, na "polu"). Urzędnicy dali się przekonać :)
pao - 2007-08-04, 10:52

super :)

niestety w szczecinie na przykład jakiekolwiek tego typu pomysły to kasa, kasa, kasa... to chyba najbardziej konsumpcyjne miasto w polsce... wyższe ceny sa tylko w warszawie i krakowie :/

myśmy nie mieli szans na zorganizowanie ślubu gdzie indziej niż w urzędzie, bo myśmy sprawę załatwili w 2 tygodnie :D

nawiasem, zaraz rozdzielę temat chrztu od tematu ślubu bo dwa sie z tego zrobiły :D

Capricorn - 2007-08-04, 11:06

pao napisał/a:
super :)

niestety w szczecinie na przykład jakiekolwiek tego typu pomysły to kasa, kasa, kasa... to chyba najbardziej konsumpcyjne miasto w polsce... wyższe ceny sa tylko w warszawie i krakowie :/

myśmy nie mieli szans na zorganizowanie ślubu gdzie indziej niż w urzędzie, bo myśmy sprawę załatwili w 2 tygodnie :D

nawiasem, zaraz rozdzielę temat chrztu od tematu ślubu bo dwa sie z tego zrobiły :D


no tak, kasa. Ale teraz piszesz o ślubie cywilnym. W urzędzie było taniej niz w "miejscu energetycznym", i to rozumiem. Natomiast już nie rozumiem, dlaczego są osoby, ktore z takich samych powodów decydują się wziąć ślub w obiekcie sakralnym, przed kapłanem, skoro nie są wyznawcami tejże religii. Bo chyba nikomu nie udało się ściągnąć urzędnika usc do kościoła w celu udzielenia ślubu ;-)

pao - 2007-08-04, 11:11

Cytat:
Ale teraz piszesz o ślubie cywilnym. W urzędzie było taniej niz w "miejscu energetycznym", i to rozumiem.


ja wzięłam cywilny bo nie miałam przede wszystkim czasu by móc załatwić to gdzie indziej. a po drugie nie miałam pieniędzy by to pozałatwiać po swojemu :)

a ślub w kościele można brać z wielu powodów: wyższa wibracja jest jednym z nich. ja miałam tyle dobrego, że jak ma mój ślub 'wiedźmy' płci obojga ;) sie zjechały to i tak wibracja była wysoka ;)

Cytat:
Bo chyba nikomu nie udało się ściągnąć urzędnika usc do kościoła w celu udzielenia ślubu ;-)


to już pytanie do ań, jak to było załatwione. gdyby dało sie to tak zrobić to pewnie było by najlepszym rozwiązanie, no ale księża pilnują swego, zatem pewnie nie tyle o "ściągnięcia urzędnika" by sie rozchodziło ale o "nieoddanie ołtarza osobie świeckiej".


ja w każdym razie ań rozumiem, choć sama ślubu w kościele raczej bym nie chciała. (raczej, bo widywałam takie kościółki, ze człowiek sie rozpływał :) )

Capricorn - 2007-08-04, 11:12

pao napisał/a:

"ściśnięcia urzędnika"


;-)

dobra, idę się czymś zająć :D

pao - 2007-08-04, 11:17

czepiasz się :P
Capricorn - 2007-08-04, 11:17

pao napisał/a:
czepiasz się :P


no :D

Capricorn - 2007-08-04, 11:18

bo ja mam bujną wyobraźnię, i widziałam "młodą parę" ściskającą się z urzędnikiem przy ołtarzu :D
Lily - 2007-08-04, 14:02

W Czechach kościoły stoją puste, tam by można zorganizować ślub ;) Tylko polski urzędnik by tam chyba nie mógł jechać...
rosa - 2007-08-04, 14:04

pao napisał/a:

..., no ale księża pilnują swego, zatem pewnie nie tyle o "ściągnięcia urzędnika" by sie rozchodziło ale o "nieoddanie ołtarza osobie świeckiej

a dlaczego mają nie pilnować? w innych świątyniach to nie ma takiego problemu tylko KK jest be? coś mi się wydaje że w meczecie by tak łatwo nie poszło ;-)
a te miejsca energetyczne to przecież jak napisała pao nie muszą być świątynie, więc wydaje mi się, że jak kogoś stać na suknie wesela itp., to zaciągnięcie urzędnika na jakieś pole czy placyk nie będzie sprawą zbyt kosztowną. a pozostaje się wiernym swoim ideałom.
przecież jak już wspomniała vlada trzeba iść do spowiedzi, potem w trakcie ceremonii złożyć przysięgę Bogu w którego się nie wierzy, dla osoby niewierzącej nie są to ważne sakramenty, tylko co?
może rzeczywiście nie jestem w stanie tego zrozumieć. bo dla mnie to farsa.

Capricorn - 2007-08-04, 14:28

rosa napisał/a:

może rzeczywiście nie jestem w stanie tego zrozumieć. bo dla mnie to farsa.


nie tylko Ty ;-)

vlada - 2007-08-04, 14:38

pao może jest tak jak piszesz, że można udowodnić istnienie energetycznych miejsc. Ja ich jednak nie potrzebuję i nie potrzebuję na nie dowodu. Nie muszę czuć "energii" w danym miejscu, nie muszę jej szukać. Wystarczy mi, że dobrze czuję się w danym miejscu, nie ważne czy jest to pole, las, czy dom.
Kościół jest miejsce magicznym, z tym się zgodzę, ale nie dlatego, że nafaszerowany jest energią, ale dlatego, że jest x-wieczny (kilkusetletni), że architektonicznie zwala z nóg i że atmosfera tam panująca jest (dla wiernych) magiczna (cisza, skupienie i modlitwa).
Dopisywanie mu jednak nie wiadomo jakich wibracji, to nieporozumienie

[ Dodano: 2007-08-04, 15:40 ]
Capricorn napisał/a:
rosa napisał/a:

może rzeczywiście nie jestem w stanie tego zrozumieć. bo dla mnie to farsa.


nie tylko Ty ;-)


zgadzam się również ;-)

marysia - 2007-08-04, 16:08

Capricorn napisał/a:
Bo chyba nikomu nie udało się ściągnąć urzędnika usc do kościoła w celu udzielenia ślubu ;-)

Nie ma takiej potrzeby. Można wziąć ślub konkordatowy.

Ania D. - 2007-08-04, 16:14

rosa napisał/a:
może rzeczywiście nie jestem w stanie tego zrozumieć. bo dla mnie to farsa.

Dla mnie też.

hans - 2007-08-04, 16:21

"nie sądźcie, a nie będziecie sądzeni" i nie są to moje słowa...
Capricorn - 2007-08-04, 16:24

marysia napisał/a:
Capricorn napisał/a:
Bo chyba nikomu nie udało się ściągnąć urzędnika usc do kościoła w celu udzielenia ślubu ;-)

Nie ma takiej potrzeby. Można wziąć ślub konkordatowy.


no ale konkordatowy to 2 w 1 - czyli cywilny I kościelny. Jesli ślub w kościele chce wziąć dwoje osób niewierzących, to konkordatowy nie ma zastosowania.

Ania D. - 2007-08-04, 16:30

Hans, to nie jest osądzanie osoby. Czy jak mówię, że mięsa nie powinno sie jeść, to od razu napadam na swoich rodziców? Osoba, a jej uczynki to inna sprawa. A przysięga to ważna rzecz, zwłaszcza dla wierzących. To, że mi się podoba meczet nie znaczy, że pójdę tam brać ślub, gdy nie jestem z tej wiary i neguję podstawy tej wiary.
hans - 2007-08-04, 16:35

nie chce mi sie powtarzać że jestem hans ale...powtórzyłem :lol:
hans napisał/a:
"nie sądźcie, a nie będziecie sądzeni" i nie są to moje słowa...

i nadal twierdzę że nie są to moje słowa, a jaką kto do nich dorabia interpretację...to już nie moja sprawa...

arete - 2007-08-04, 16:39

Doskonale rozumiem potrzebę magii i rytuału podczas własnego ślubu. Niestety, dla mnie jest to sytuacja "wszystko albo nic" - albo składasz przysięgę w majestatycznym kościele obiecując te wszystkie rzeczy, których KK wymaga, albo, jeśli takiej obietnicy nie możesz złożyć, idziesz do urzędu. My wybraliśmy to drugie. Nie mogłabym kłamać na swoim własnym ślubie np. obiecując wychować dzieci po katolicku. Gdybym to zrobiła wbrew sobie, czułabym się podle i cała magia kościoła i białej sukni by nie pomogła. Fakt, słowa wypowiadane w USC są bardziej suche i urzędowe, ale można je wypełnić własna treścią, miłością. My podczas ślubu, trzymając się mocno za ręce, zwracaliśmy się do siebie, nie do urzędniczki (czym była wyraźnie ujęta) i choć nie powiedzieliśmy "oraz, że cię nie opuszczę aż do śmierci", czułam, że to sobie obiecaliśmy. :-)
Ania D. - 2007-08-04, 16:40

Czym innym jest osądzanie człowieka, a czym innym mówienie, że dany czyn nie jest właściwy; zwłaszcza, jeśli chodzi o sprawy wiary i odczucia wierzących.
DagaM - 2007-08-04, 16:41

Capricorn napisał/a:
Jesli ślub w kościele chce wziąć dwoje osób niewierzących, to konkordatowy nie ma zastosowania.
jak najbardziej ma, wtedy formula wypowiadana przez osobe niewierzaca jest inna
Lily - 2007-08-04, 16:44

Daga, ale jedna osoba musi być wierząca, wtedy druga niewierząca może uczestniczyć na innych zasadach.
DagaM - 2007-08-04, 16:51

Lily napisał/a:
Daga, ale jedna osoba musi być wierząca, wtedy druga niewierząca może uczestniczyć na innych zasadach.
zgadza sie
Capricorn - 2007-08-04, 16:53

Lily napisał/a:
Daga, ale jedna osoba musi być wierząca, wtedy druga niewierząca może uczestniczyć na innych zasadach.


Dokładnie, jedna osoba musi być wierząca. chyba nie jest możliwe, aby obydwie osoby wygłaszały formułę dla niewierzących.

Capricorn - 2007-08-04, 16:57

No, a my tutaj mówimy o dwójce osób niewierzących, które chcą brać w kościele ślub wg reguł obowiązujących w KK dlatego, że "miejsce ma dobrą energetykę."
Lily - 2007-08-04, 16:57

Kościół nie może obdarzać sakramentami osób niewierzących...
Capricorn - 2007-08-04, 17:00

Lily napisał/a:
Kościół nie może obdarzać sakramentami osób niewierzących...


że ślubem w KK to w zasadzie jest tak, że to małżonkowie w obliczu Boga wzajemnie udzielają sobie sakramentu małżeństwa.

hans - 2007-08-04, 17:11

Ania D. napisał/a:
czym innym mówienie, że dany czyn nie jest właściwy; zwłaszcza, jeśli chodzi o sprawy wiary i odczucia wierzących.

a moja religia jest całkiem inna...to wolność i jeśli nie szkodzi to nikomu (czytaj nikt nie odnosi obrażeń, nie jest lżony, poniżany, szykanowany itd) to jeśli zechce może wziąć ślub nawet na drzewie, a jeśli ktoś mu tego zabrania...to zapala mi się czerwona żarówka...ot tyle...
a o właściwości czy niewłaściwości to ja nie wiem zbyt wiele, bo nie odnoszę swego czy cudzego działania, do żadnych zewnętrznych norm czy wartości...kieruję się "sercem" a ono wolne jest od wszystkiego co zniewala, a wiec od jednoznacznych ocen "moralnych" również...moralność ewoluuje rasem z ludzkością, kościół dzisiejszy to nie ta sama instytucja co kościół 100, 200, czy 1000 lat temu a jego "moralność" to oddzielny temat...

Capricorn - 2007-08-04, 17:14

hans napisał/a:
Ania D. napisał/a:
czym innym mówienie, że dany czyn nie jest właściwy; zwłaszcza, jeśli chodzi o sprawy wiary i odczucia wierzących.

a moja religia jest całkiem inna...to wolność i jeśli nie szkodzi to nikomu (czytaj nikt nie odnosi obrażeń, nie jest lżony, poniżany, szykanowany itd) to jeśli zechce może wziąć ślub nawet na drzewie, a jeśli ktoś mu tego zabrania...to zapala mi się czerwona żarówka...ot tyle...
a o właściwości czy niewłaściwości to ja nie wiem zbyt wiele, bo nie odnoszę swego czy cudzego działania, do żadnych zewnętrznych norm czy wartości...kieruję się "sercem" a ono wolne jest od wszystkiego co zniewala, a wiec od jednoznacznych ocen "moralnych" również...moralność ewoluuje rasem z ludzkością, kościół dzisiejszy to nie ta sama instytucja co kościół 100, 200, czy 1000 lat temu a jego "moralność" to oddzielny temat...


hans, popraw mnie jeśli się mylę: Twoim zdaniem dwójka niewierzących osób może wziąć ślub w KK i składać przysięgi, których nie będzie miała zamiaru dotrzymać, a to dlatego, że kościół i bez tego ich wyczynu jest niedoskonały i niemoralny?

Ania D. - 2007-08-04, 17:16

Jeśli ktoś chce brać ślub na drzewie, to jego sprawa i nikt się tego nie czepia, jeśli sami sobie chcą udzielić ślubu na łące, to też ich rzecz. Jeśli jednak składa przysięgę wobec wiernych i od razu zakłada, że jej nie dotrzyma, to już inna sprawa.
hans - 2007-08-04, 17:19

Capricorn napisał/a:
a to dlatego, że kościół i bez tego ich wyczynu jest niedoskonały i niemoralny?

a gdzie napisałem że kościół jest niemoralny? napisałem jedynie że jego standardy są inne niż dawniej i że ewoluuje wraz z rasą ludzką...ot tyle

Capricorn - 2007-08-04, 17:21

hans napisał/a:
Capricorn napisał/a:
a to dlatego, że kościół i bez tego ich wyczynu jest niedoskonały i niemoralny?

a gdzie napisałem że kościół jest niemoralny? napisałem jedynie że jego standardy są inne niż dawniej i że ewoluuje wraz z rasą ludzką...ot tyle



Cytat:
a jego "moralność" to oddzielny temat...


dałeś w cudzysłowie, więc odebrałam to jako pseudomoralność, pozorną moralność.

hans - 2007-08-04, 17:25

chodzi jedynie o nietwardość, płynność tej moralności (bez cudzysłowu jeśli wolisz)
dawno, dawno temu niemoralne było zabicie katolika, potem dorosłego człowieka, potem dziecka, następnie płodu a obecnie dla coraz większej grupy katolików niemoralne jest odbieranie życia jako takie...

Capricorn - 2007-08-04, 17:31

hans napisał/a:
chodzi jedynie o nietwardość, płynność tej moralności (bez cudzysłowu jeśli wolisz)
dawno, dawno temu niemoralne było zabicie katolika, potem dorosłego człowieka, potem dziecka, następnie płodu a obecnie dla coraz większej grupy katolików niemoralne jest odbieranie życia jako takie...


no i teraz - jaki to ma związek z zawieraniem ślubu w KK przez pary niewierzące? Sugerujesz, że i to wkrótce będzie powszechnie akceptowaną normą?

hans - 2007-08-04, 17:37

Capricorn napisał/a:
Sugerujesz, że i to wkrótce będzie powszechnie akceptowaną normą?

nie, nie jestem jasnowidzem...
Capricorn napisał/a:
Twoim zdaniem dwójka niewierzących osób może wziąć ślub w KK i składać przysięgi, których nie będzie miała zamiaru dotrzymać

jeśli myślałbym inaczej...odbierałbym im prawo do wolności...a uważam że każdy ma prawo robić co chce...nawet jeśli mnie osobiście to nie odpowiada...

Ania D. - 2007-08-04, 18:07

hans napisał/a:
a uważam że każdy ma prawo robić co chce

Pod warunkiem, że nie szkodzi to innym czy ich nie obraża. Jestem wolny, robię to, co uważam, ale się liczę z innymi.

gosiabebe - 2007-08-04, 18:09

przepraszam ,że sie wtrącam ,ale od pewnego czasu na podobny temat dyskutuje z moim T. i nie potrafimy dojsc do porozumienia, ma on własnie takie zdanie jak hans
hans napisał/a:
Capricorn napisał/a:
Twoim zdaniem dwójka niewierzących osób może wziąć ślub w KK i składać przysięgi, których nie będzie miała zamiaru dotrzymać

jeśli myślałbym inaczej...odbierałbym im prawo do wolności...a uważam że każdy ma prawo robić co chce...nawet jeśli mnie osobiście to nie odpowiada...


Kościół jako budynek jest dla wierzących Domem Bożym,to jeżeli ktoś chce sobie urządzić tam uroczystość (ślub) nawet jeżeli nie ma z tą religią nic wspólnego to twoim zdaniem powinien miec do tego prawo.
A co bys zrobił gdyby ta sama osoba chciała po tym ślubie odprawic wesele w twoim domu? zgodziłbys sie na to? bo jezeli nie to znaczy ,ze odbierasz mu wolnosc (idąc tropem twojego rozumowania)

Capricorn - 2007-08-04, 18:19

gosiabebe napisał/a:

A co bys zrobił gdyby ta sama osoba chciała po tym ślubie odprawic wesele w twoim domu? zgodziłbys sie na to? bo jezeli nie to znaczy ,ze odbierasz mu wolnosc (idąc tropem twojego rozumowania)


albo - odchodzac od religijnego punktu odniesienia - wpada do Ciebie 20-osobowa ekipa sąsiadów z kiełbasami (absolutnie niesojowymi) w reklamówkach, i mówią, że "Panie sąsiedzie, to dzisiaj grillujemy u Pana!" To nadal każdy ma prawo robic co chce, nawet jesli tobie to nie odpowiada?

hans - 2007-08-04, 18:36

Ania D. napisał/a:
Pod warunkiem, że nie szkodzi to innym czy ich nie obraża. Jestem wolny, robię to, co uważam, ale się liczę z innymi.

hans napisał/a:
a moja religia jest całkiem inna...to wolność i jeśli nie szkodzi to nikomu (czytaj nikt nie odnosi obrażeń, nie jest lżony, poniżany, szykanowany itd)

o tym już pisałem wcześniej...
gosiabebe napisał/a:
Kościół jako budynek jest dla wierzących Domem Bożym,to jeżeli ktoś chce sobie urządzić tam uroczystość (ślub) nawet jeżeli nie ma z tą wiarą nic wspólnego to twoim zdaniem powinien miec do tego prawo.

nie ja ustanawiam prawa i nie mnie o ich egzekwowaniu decydować, wyrażam jedynie swoja opinie na temat wolności wyboru...osobiście nie zakazałbym tego nikomu, kto byłby chętny...jeśli kapłan zgodziłby sie na to, to cóż mnie do tego?
powtórzę
hans napisał/a:
jeśli myślałbym inaczej...odbierałbym im prawo do wolności...a uważam że każdy ma prawo robić co chce...nawet jeśli mnie osobiście to nie odpowiada...

gosiabebe napisał/a:
A co bys zrobił gdyby ta sama osoba chciała po tym ślubie odprawic wesele w twoim domu? zgodziłbys sie na to? bo jezeli nie to znaczy ,ze odbierasz mu wolnosc (idąc tropem twojego rozumowania)

nie wiem co uważasz za trop mojego rozumowania...ale przykład ten jest nieadekwatny, gdyż kościół jest budynkiem otwartym (użyteczności publicznej) natomiast dom mój, Twój, jej, czy jego, jest własnością prywatną więc obowiązują tu nieco inne zasady
poza tym w kościele nic nie dzieje się bez zgody administratora kościoła proboszcza, wiec jak już pisałem powyżej jeśli kapłan zgodziłby sie na to, to cóż mnie do tego?

hans - 2007-08-04, 18:37

Capricorn napisał/a:
albo - odchodzac od religijnego punktu odniesienia - wpada do Ciebie 20-osobowa ekipa sąsiadów z kiełbasami (absolutnie niesojowymi) w reklamówkach, i mówią, że "Panie sąsiedzie, to dzisiaj grillujemy u Pana!" To nadal każdy ma prawo robic co chce, nawet jesli tobie to nie odpowiada?

odpowiedź powyżej

Capricorn - 2007-08-04, 19:10

hans napisał/a:

przykład ten jest nieadekwatny, gdyż kościół jest budynkiem otwartym (użyteczności publicznej) natomiast dom mój, Twój, jej, czy jego, jest własnością prywatną więc obowiązują tu nieco inne zasady
poza tym w kościele nic nie dzieje się bez zgody administratora kościoła proboszcza, wiec jak już pisałem powyżej jeśli kapłan zgodziłby sie na to, to cóż mnie do tego?


budynek sakralny to chyba nie to samo, co budynek użytecznosci publicznej.

Poruszyłes kwestię kapłana - moim zdaniem kapłan żadnej religii nie udzieliłby ślubu żadnej parze, ktora otwarcie oświadczyłaby, że nie ma zamiaru wywiązywać się ze skladanej przed określonym Bogiem przysięgi, bo w niego nie wierzy, i zalezy im wyłącznie na "architektonicznej i energetycznej oprawie ceremonii". Innymi słowy, wysoce prawdopodobne jest, iż takie informacje sa przed kapłanem zatajone. Aby przystąpić do sakramentu ślubu w KK wystarczy posiadać świadectwo chrztu i bierzmowania, wiele osób takowe posiada, choć dzisiaj deklarują się jako niewierzące.

hans - 2007-08-04, 19:20

Capricorn napisał/a:
budynek sakralny to chyba nie to samo, co budynek użytecznosci publicznej.

dla osoby będącej wyznawcą danej religii z pewnością nie...dla pozostałych osób to już raczej kwestia osobistych decyzji, czym taka budowla jest...tym bardziej dla ateistów nie uznających istnienia Boga wcale
Capricorn napisał/a:
Poruszyłes kwestię kapłana - moim zdaniem kapłan żadnej religii nie udzieliłby ślubu żadnej parze, ktora otwarcie oświadczyłaby, że nie ma zamiaru wywiązywać się ze skladanej przed określonym Bogiem przysięgi

a to już ustalenia pomiędzy kapłanem a nowożeńcami, a ja kapłanem nie jestem...

pao - 2007-08-04, 19:20

Cytat:
więc wydaje mi się, że jak kogoś stać na suknie wesela itp


no tutaj to by trzeba było konkretne przypadki rozpatrywać :) wiele osób nie robi wesel, wiele osób wcale nie wydaje majątku na suknie :)

jeśli mamy do czynienia z klasyczną przebieranka z taką wymówką to najbardziej uświęcone miejsce nie pomoże. co by nie było zawsze najistotniejsze są intencje :)

Cytat:
pao może jest tak jak piszesz, że można udowodnić istnienie energetycznych miejsc. Ja ich jednak nie potrzebuję i nie potrzebuję na nie dowodu. Nie muszę czuć "energii" w danym miejscu, nie muszę jej szukać. Wystarczy mi, że dobrze czuję się w danym miejscu, nie ważne czy jest to pole, las, czy dom.


wiesz, każdy ma swoją ścieżkę, Twoja może być oparta w materii i to przecież tez jest właściwa Droga i pewnie najlepsza dla Ciebie :)

Cytat:
Dopisywanie mu jednak nie wiadomo jakich wibracji, to nieporozumienie


nie potrzebam nic dopisywać. pewne kwestie są lub nie :) a to czy je widzimy/czujemy czy nie to już inna materia :)

Cytat:
A przysięga to ważna rzecz, zwłaszcza dla wierzących. To, że mi się podoba meczet nie znaczy, że pójdę tam brać ślub, gdy nie jestem z tej wiary i neguję podstawy tej wiary.


jak już zaznaczyłam: pytanie o intencje. jeśli mamy styczność z ludźmi "wierzącymi na papierze" to największe sacrum nie pomoże a przecież większość ślubów tak niestety wygląda.

z drugiej strony jeśli sprawa od początku jest jasna, mamy niewierzących, którzy nie próbują udawać ze jest inaczej a tylko na miejscu im z jakiś względów zależy top jest to dla mnie bardziej naturalne niż ślub w kościele "bo tak wypada".

dla większości ludzi w polsce ślub w innym miejscu niż kościół czy USC to fanaberia i głupota i właśnie dlatego trudniej ślub zorganizować po swojemu. pewne szablony się utarły i koniec. ja na szczęście takie "fanaberie" uwielbiam i najczęściej im nie tylko przyklaskuję ale i pomagam zrealizować :)

pepper - 2007-08-04, 19:28

Trochę z innej beczki. W Irlandii od listopada 2007 będzie można wziąć ślub w miejscu do tego normalnie nie przeznaczonym czyli ani w USC ani w kościele. Można będzie wybrać sobie ulubione miejsce, okolicę i postarać się o zezwolenie Health Service Executive (Sanepid). Ocenia się, że takimi ślubami będzie zainteresowanych ok. 5 tys par rocznie (1/4 wszystkich ślubów), ja chyba też o tym pomyślę (wreszcie po 20 latach) :mrgreen:
W Wielkiej Brytanii jest już lista miejsc zaaprobowanych do przeprowadzania uroczystości ślubnych poza USC. I nie ma to nic wspólnego ze ślubami w stylu amerykańskim.

pao - 2007-08-04, 19:33

Cytat:
wg reguł obowiązujących w KK


no ja rozważam miejsce a nie reguły. zatem jak widać tutaj inne podejscie i temat mamy :)

Cytat:
tym bardziej dla ateistów nie uznających istnienia Boga wcale


ślub ateistów w jakimkolwiek miejscu sakralnym jest idiotyzmem (bez obrazy)
jednak agnostycy inaczej sie na to zapatrują i taka ich decyzja ma już uzasadnienie :)

w naszej kulturze jednak ateistów i agnostyków się myli.

hans - 2007-08-04, 19:44

pao napisał/a:
ślub ateistów w jakimkolwiek miejscu sakralnym jest idiotyzmem (bez obrazy)

jednakowoż zabronić bym im tego nie śmiał...to nie moja decyzja jak
również nie moja ewentualna śmieszność...

pao - 2007-08-04, 19:47

Cytat:
jednakowoż zabronić bym im tego nie śmiał...

ja w ogóle nieskłonna jestem do zabraniania :)

Cytat:
W Irlandii od listopada 2007 będzie można wziąć ślub w miejscu do tego normalnie nie przeznaczonym czyli ani w USC ani w kościele. Można będzie wybrać sobie ulubione miejsce, okolicę i postarać się o zezwolenie Health Service Executive (Sanepid).

piękna sprawa. daje bardzo dużo możliwości :)

kasienka - 2007-08-04, 20:50

Moi znajomi mieli ślub w Częstochowie w jakimś pałacu, inni na łonie natury, więc i w PL jest to realne. Można sobie zrobić na Ślęży na przykład, tam są ponoć jakieś energetyczne miejsca ;)
- 2007-08-04, 23:16

Capricorn napisał/a:
Ale nawet zakładając, że jest prawdziwa, to wykorzystanie jej do wzajemnego udzielenia sobie sakramentu w religii, której się nie wyznaje, i przed Bogiem, w którego się nie wierzy - mam nadzieję, że nikogo nie urażę, ale moim zdaniem jest to dorabianie filozofii na siłę, bo może głupio jest tak po prostu powiedzieć, że "zrobiliśmy to, żeby rodzina się nie czepiała", albo "bo też chcieliśmy mieć swój wyjątkowy dzień, z białą suknią, kwiatami, imprezą do rana i prezentami".
jak już pisałam wyżej zrobiłam to dla siebie i nie chce mi się udowadniać, ze nie jestem wielbłądem. Wierzę w Boga i uważam, ze jest jeden, religii tylko jest wiele. Nie spowiadałam się bo nie musiałam :-P Bardzo lubię kościoły i jest w Nich dobra energia, Miłość Boga (może nie we wszystkich, ale w tym gdzie brałam ślub tak) jest w tych miejscach jaknajbardziej obecna. Oczywiste dla mnie było to, że chcę mieć ślub w tym kościele. rosa, nie stać nas było na suknię ślubną, dlatego pożyczyliśmy i na wesele też nas stać nie było, dlatego nie zrobiliśmy takiegoż.

vlada, rosa, ja wierzę w Boga, jednak to nie On wymyślał ceremonię zaślubin i nic Jemu nie przyrzekałam, za to przyrzekłam mężowi miłość, wierność i uczciwość małżeńską i jaknajbardziej miałam to na myśli. :-D
sakramenty były częścią rytuału dla nas poprostu.

tak więc nie wiem do kogo kierowałaś te słowa-
rosa napisał/a:
trzeba iść do spowiedzi, potem w trakcie ceremonii złożyć przysięgę Bogu w którego się nie wierzy
, ale chyba nie do mnie.

vlada napisał/a:
Dopisywanie mu jednak nie wiadomo jakich wibracji, to nieporozumienie
to jest Twoje zdanie :-P

marysia napisał/a:
Można wziąć ślub konkordatowy.
taki też miałam :D

Trochę mnie drażni to, ze zaraz zakładacie, ze my nie wierzymy w Boga i urządzamy farsy, szybki osąd bez znajomości faktów..

vlada - 2007-08-05, 06:18

ań napisał/a:
Trochę mnie drażni to, ze zaraz zakładacie, ze my nie wierzymy w Boga i urządzamy farsy, szybki osąd bez znajomości faktów..


ależ ja tak nie twierdzę i nic nie chcę Ci zarzucać. Twoje życie, Twój wybór. Zdziwiło mnie tylko to, że bierzesz ślub w kościele, wierzysz w boga a nie godzisz się na chrzest swojego dziecka, ot co

Capricorn - 2007-08-05, 07:51

ań napisał/a:
Wierzę w Boga i uważam, ze jest jeden, religii tylko jest wiele.

Nie spowiadałam się bo nie musiałam :-P

sakramenty były częścią rytuału dla nas poprostu.

Trochę mnie drażni to, ze zaraz zakładacie, ze my nie wierzymy w Boga i urządzamy farsy, szybki osąd bez znajomości faktów..


Myślę tak samo jak vlada - Twoje życie, Twoja sprawa.

Mnie irytuje postawa pt: "Wierzę w Boga, ale..." - i tutaj pada lista rzeczy, których nie zrobię, i już, bo jestem ponad to. A Bóg niech się cieszy, że w ogóle wierzę, ale nie może niczego ode mnie wymagać. i żeby było jasne, nie mówię tutaj o ań, tylko ogólnie.

tomek - 2007-08-05, 08:20

Jestem poza daną religią, nie identyfikuję się z nią, więc nie uczestniczę w jej rytuałach, sakramentach, etc. Dla mnie to oczywiste. I nie ma tu znaczenia czy jestem ateistą, agnostykiem czy własnowiercą.
A by poczuć energetykę miejsca, to mogę sobie pójść do kościoła, gdy jest pusty, ale ślub byłby dla mnie oszustwem wobec samego siebie i brakiem szacunku dla wspólnoty wiernych.

Capricorn - 2007-08-05, 08:50

tomek napisał/a:
Jestem poza daną religią, nie identyfikuję się z nią, więc nie uczestniczę w jej rytuałach, sakramentach, etc. Dla mnie to oczywiste. I nie ma tu znaczenia czy jestem ateistą, agnostykiem czy własnowiercą.
A by poczuć energetykę miejsca, to mogę sobie pójść do kościoła, gdy jest pusty, ale ślub byłby dla mnie oszustwem wobec samego siebie i brakiem szacunku dla wspólnoty wiernych.


dokładnie.

Jest też taka opcja, że skoro chcę w kościele, choć nie identyfikuję się z wyznawcami danej religii, to zabieram partnera do kościoła, gdy akurat nie mają tam miejsca żadne nabożeństwa, i tam sobie tę przysięgę wzajemnie składamy sami, bez kapłana, i bez sakramentów, skoro i tak nie mają najmniejszego znaczenia dla zainteresowanych.

pao - 2007-08-05, 08:51

Cytat:
Zdziwiło mnie tylko to, że bierzesz ślub w kościele, wierzysz w boga a nie godzisz się na chrzest swojego dziecka, ot co


bo wiara w Boga nie jest równoznaczna z podążaniem ścieżka KK.

pamiętajmy, ze religia bardzo różni sie od wiary. KK opiera sie po pierwsze na Tradycji po drugie na Biblii, a to już samo w sobie o czymś świadczy. zatem brak chrztu wcale mnei nie dziwi. dziecko i tak wychowywane jest w miłości również tej boskiej a jak będzie świadome swego wyboru samo zadecyduje czy chce chrztu czy nie.

pamiętajmy: pierwsze chrzty odbywały się na dorosłych ludziach, to Tradycja kościelna wymusiła chrzczenie dzieci (nabijając sobie statystyki...)

rebTewje - 2007-08-05, 09:02

pao napisał/a:
KK opiera sie po pierwsze na Tradycji po drugie na Biblii

w odwrotnej kolejnosci, mimo wszystko ;)

pao - 2007-08-05, 09:11

niestety nie...

właśnie w takiej kolejności.
w założeniach Tradycja opiera sie na Biblii, ale kiedy się prześledzi kolejność narastania poszczególnych Tradycji to właśnie okazuje się że Tradycja to właśnie to, co jest narzucone przez politykę, kwestie społeczne, ekonomiczne i inne takie.

poza podstawą typu chrzest czy komunia Tradycja oparta jest na kompletnie świeckich podstawach. we współczesnym KK Biblia stała sie dla większości tylko symbolem a sam kościół opiera sie na słowie świeckim a nie boskim (zakładając ze Biblię jako boskie słowo traktujemy)

generalnie Biblie uważam za mądre księgi, jednak jeszcze ciekawiej się je czyta znając te same historie z punktu widzenia innych kultur (np przekazy egipskie) no ale to juz mój osobisty konik ;)

rebTewje - 2007-08-05, 09:20

a ja sie bede upieral przy swoim. chociaz oczywiscie KK nie bylby KK gdyby nie Tradycja, to jednak gdyby nie Biblia wogole nie bylby Kosciolem. Nie chce mi sie grzebac po Katechizmie ale jestem niemal pewien ze taka gradacja waznosci znajduje w nim odzwierciedlenie.

To ze Tradycja wykrzywia w wielu miejscach sens tego, co podaje Biblia jest dla mnie (inaczej niz dla wiernych KK) oczywiste. Nie zmienia to faktu, ze zgodnie z doktryna KK to Biblia jest kamieniem wegielnym instytucji KK

rosa - 2007-08-05, 09:57

przepraszam, jeżeli poczułaś się urażona, nie miałam zamiaru oceniać Twojego postępowania, tylko je troszkę zrozumieć
ja chciałam napisać tak ogólnie, po prostu nie jestem osobą uduchowioną, nie znam się na teoriach energetycznych i bardziej do mnie przemawiają proste wytłumaczenia np. kiedyś wierzyłem a teraz nie, albo uległem presji otoczenia
bardzo mi się podobał to co napisał tomek

vlada - 2007-08-05, 10:54

pao napisał/a:
pamiętajmy, ze religia bardzo różni sie od wiary.

i skoro wierzę, to wierzę też w podstawowy sakrament jakim jest odpuszczenie grzechu pierworodnego

rebTewje napisał/a:
pao napisał/a:
KK opiera sie po pierwsze na Tradycji po drugie na Biblii

w odwrotnej kolejnosci, mimo wszystko


rebTewje napisał/a:
to jednak gdyby nie Biblia wogole nie bylby Kosciolem

właśnie tak

pao - 2007-08-05, 10:59

Cytat:
p
Cytat:
ao napisał/a:
pamiętajmy, ze religia bardzo różni sie od wiary.


i skoro wierzę, to wierzę też w podstawowy sakrament jakim jest odpuszczenie grzechu pierworodnego


to o czym piszesz to religia. można wierzyć w Boga ale nie wyznawać religii. wtedy owy sakrament jest tylko gestem a nie rytuałem.

w twych wypowiedziach widać właśnie religię a nie wiarę.

vlada - 2007-08-05, 11:11

pao napisał/a:
to o czym piszesz to religia. można wierzyć w Boga ale nie wyznawać religii


ale skoro zawieram związek małżeński w kościele, uczestniczę w spowiedzi i przyjmuję ciało boskie, to doznaję łaski bożej, dzięki której staję się uczestnikiem życia bożego a to znaczy że wierzę w boga i religię wyznaję

- 2007-08-05, 11:13

vlada, mnie dziwi, że jak wypowiadasz się o Bogu to wygląda tak jak byś myślała, że tylko katolicy mają na Niego monopol.

wkleję tu coś co wczoraj napisałam hansowi:
wiesz co jest najsmutniejsze? że wszyscy czepiają się, że odrzuciłam katolicyzm dlatego, ze jestem ochrzczona-conajmniej jak bym sama się ochrzciła wcześniej! Dlatego mojemu dziecku nie chcę nadawać kierunku od początku, Ona sama w sercu ma zapisaną swoją drogę :D i ja nie jestem od Niej mądrzejsza :) ja sama szukałam długo w katolicyźmie-byłam w ruchu światło-życie, w grupie ewangelizacyjnej..jednak wciąż to co widziałam kłóciło się z moim wewnętrznym odczuciem Boga, które jest we mnie obecne od początku. Postanowiłam przestać się oszukiwać. Najlepiej mi bez "nauczycieli". Moim zdaniem każdy ma w sobie wiedzę potrzebną do bycia jak najbliżej Boga i bez sensu szukać odpowiedzi u innych, Bóg nas nie zostawił samych, jest w Nas :D
może to pomoże Wam nie twierdzić ślepo, że wybrałam ślub dla farsy, dla rodziny, albo by obrazić wiernych kościoła. Nie kumam o co chodzi z tym obrażaniem, ludzie których zaprosiłam znali nas i wiedzieli o co chodzi, nie czuli się wcale obrażeni więc nie wiem co mają do tego inni, których tam nie było.

Zastanawia mnie inna rzecz- czy rozumiecie zjawisko które ma miejsce rok rocznie w polskich domach- ludzie masowo obchodzą święta katolickie, bez żadnej często treści duchowej tylko tradycyjnie, bo tak byli wychowani i lubią te święta obchodzić, podoba im się cały rytuał, czasem idą też tego dnia do kościoła, choć normalnie nie chodzą...obrażają katolików? Urządzają farsy?
Chciała bym jednocześnie zwrócić na fakt iż wiele młodych osób bierze ślub kościelny przed Bogiem i wspólnotą kościoła, wcale nie będąc świadomym ani jednego ani drugiego. Mało tego-nie dotrzymują wcale przysięgi, rozwodzą się i nie uczą dzieci o Bogu, zostawiają je samym sobie i ew instytucji szkoły. Powielają bezrefleksyjnie tradycję, robią poprostu to co inni. Bez sensu, ale to już tak jest. Czy Im też zarzucicie farsę? Ja i mój mąż byliśmy w tej świątyni świadomi Boga, Jego obecności i razem z Nim celebrowaliśmy za pomocą ceremonii, które są typowe dla naszego regionu. Gdybym odwiedziła wioskę Indian, z chęcią wzięła bym udział w Ich rytuałach by być z Nimi tak jak Oni lubią i potrafią i założę się, że żaden z nich by się nie obraził a ucieszył :)
W moim państwie panuje religia katolicka, od dziecka wiedziałam, ze jest coś takiego jak rytuał zaślubin, mogłam z niego skorzystać i wydawał mi się dobrą opcją, lepszą napewno niż uc. Nie zależało mi wcale na białej sukni(moja nawet nie była biała :-P ) wzięłam pierwszą jaką spotkałam w wypożyczalni. Nie przysięgałam niczego czego nie mam zamiaru dotrzymać. To, że gdzieś w rytuale są słowa nie znaczy, ze wypowiadam je z konkretną intencją, czy w ogóle je wypowiadam (Sebusel ;-) )
Mam nadzieję, że teraz troszkę się Wam otworzyły serca i umysły, że można troszkę inaczej i to też ma sens.

[ Dodano: 2007-08-05, 12:22 ]
vlada napisał/a:
pao napisał/a:
to o czym piszesz to religia. można wierzyć w Boga ale nie wyznawać religii


ale skoro zawieram związek małżeński w kościele, uczestniczę w spowiedzi i przyjmuję ciało boskie, to doznaję łaski bożej, dzięki której staję się uczestnikiem życia bożego a to znaczy że wierzę w boga i religię wyznaję

vlada, widzę, że troszkę się zaślepiłaś. Myślisz, ze Bóg jest tylko katolicki i inni nie mają do Niego wstępu? że tylko katolicy wiedzą jak z Nim być? Otwórz oczy.
Już wiem dlaczego w kółko zadajesz te pytania, poprostu kompletnie nie rozumiesz o czym ja piszę.
Przeginasz z tym przyjmowaniem ciała, itd. trzeba w to wierzyć by to mogło istnieć. Jak pisała pao - dla nas to były gesty. Akurat do spowiedzi przystępować nawet nie musieliśmy.

co do tematu kościół i Biblia- nie wyczytałam nigdzie by Jezus opisał dokładnie jak ów kościół ma wyglądać. Za to czytałam wiele innych rzeczy które mówił i które jakoś przeinaczono trochę, albo nie zakumano. Trzeba nam pamiętać, ze ludzie którzy byli z Nim najbliżej, którym mówił wprost(jak na Niego) o swej śmierci i powrocie-nie zakumali tego i to Oni bali się najbardziej jak doszło do faktu. Więc nie podejrzewam jakoś ludzi, którzy Jezusa nie widzieli nawet na oczy, żeby tak dokładnie wiedzieli o czym On mówił i o co Mu chodziło. Biblia Biblią, ale kościół i tak się rządzi swoimi prawami, nie wiadomo skąd wziętymi, pomijam już że kilka rytuałów jest wziętych żywcem z pogańskiej tradycji :-P

pao - 2007-08-05, 11:37

Cytat:
a to znaczy że wierzę w boga i religię wyznaję


no właśnie jedno z drugim niekoniecznie musi być powiązane.

wielu wyznaje religię nie wierząc w boga, są i tacy co wierzą w boga nie wyznając religii.

kasienka - 2007-08-05, 12:42

ań napisał/a:
vlada, widzę, że troszkę się zaślepiłaś. Myślisz, ze Bóg jest tylko katolicki i inni nie mają do Niego wstępu? że tylko katolicy wiedzą jak z Nim być? Otwórz oczy.

nie wydaje mi się, żeby o to chodziło...Chodzi tylko o to, że jeśli ktoś przyjmuje sakramenty w kościele to automatycznie akceptuje daną religię. Sakrament to nie Bóg, sakrament to część religii.

Mi też się podobało to co napisał tomek.

Choć daleko mi do oceniania i niezbyt mnie interesuje, kto dlaczego brał lub nie brał ślubu w kościele. To nie mój ślub, ja wiem, dlaczego my nie braliśmy i dlaczego nie chrzciliśmy dziecka i to jest dla mnie ważne. A co kto i dlaczego to nie moja sprawa.

A jeśli chodzi o energetykę w kościołach to myślę, że wielu jest coś szczególnego faktycznie. Parę lat temu miałam bardzo ciężki czas, lęki różne jakoś nie mogłam się pozbierać. A że zaczynałam pracę o 12, a Zuzia szła rano do przedszkola i miała trochę czasu to łaziłam po pustych kościołach i pomogło mi ;) Bardzo mnie to uspokajało. Ale to nie byłby dla mnie wystarczający powód, by brać ślub w KK i przyrzekać te wszystkie rzeczy.

pao - 2007-08-05, 12:48

ale każdy jest inny i inaczej patrzy na pewne kwestie :) i co najważniejsze ma do tego pełne prawo, jak i każdy z nas ma prawo do swoich odmienności :)
kasienka - 2007-08-05, 12:54

pao napisał/a:
ale każdy jest inny i inaczej patrzy na pewne kwestie :) i co najważniejsze ma do tego pełne prawo, jak i każdy z nas ma prawo do swoich odmienności :)

jeśli to było do mnie, to nie musisz mi tego tłumaczyć bo właśnie dlatego napisałam, że:
Cytat:
Choć daleko mi do oceniania i niezbyt mnie interesuje, kto dlaczego brał lub nie brał ślubu w kościele. To nie mój ślub, ja wiem, dlaczego my nie braliśmy i dlaczego nie chrzciliśmy dziecka i to jest dla mnie ważne. A co kto i dlaczego to nie moja sprawa.

Cytat:
Ale to nie byłby dla mnie wystarczający powód, by brać ślub w KK i przyrzekać te wszystkie rzeczy.

pao - 2007-08-05, 12:57

kasieńko, to nie było personalnie, to ot takie stwierdzenie o którym niby wszyscy wiedzą ale trochę trudniej z zastosowaniem w praktyce ;)
- 2007-08-05, 13:04

kasienka napisał/a:
by brać ślub w KK i przyrzekać te wszystkie rzeczy.
o co chodzi z tym przyrzekaniem? ta formułka pojawia się gdzieś pod koniec i jest jak dla mnie czystym wymysłem kościoła, i tak większość powtarza to bez zastanowienia. Ja skupiłam sie na części o przyjęciu potomstwa. Bóg nie potrzebuje naszych przysięg.
kasienka - 2007-08-05, 13:20

, ja podchodzę do sprawy tak:
1.wierzę w Boga(albo wątpię, różnie, ale być może On istnieje)
2.jedną z dróg do Niego jest KK
3.nauka KK mi nie odpowiada, niektóre dogmaty, przykazania kościelne itp.

-> nie chodzę do Kościoła, nie uczestniczę w sakramentach, nie przyrzekam i nie wyznaję. Dla mnie jest wszystko albo nic. Albo wyznaję jakąś religię i staram się żyć w zgodzie z jej zasadami albo tej religii nie wyznaję. Bóg ma niewiele do tego, bo tu nie chodzi o Boga, tylko o religię, o formę wyznawania. Dla mnie na wybiórczość tu nie ma miejsca. Nie czułabym się fair wybierając sobie tylko to co mi odpowiada w katolicyzmie a odrzucając to z czym się nie zgadzam i twierdząc, że jestem katoliczką(przyjmowanie sakramentów jest dla mnie jednym z bardziej widocznych i świadomych aktów przynależności do danego wyznania). Dla mnie albo rybka albo pi.. :mrgreen: Zimne albo gorące.

Ale to jest mój stosunek osobisty do tej sprawy i tak jak staram się nie oceniać niedzielnych katolików, którzy chodzą do kościółka bezmyślnie, klepią pacierze a nienawidzą sąsiada, tak nie oceniam tego, że ktoś idzie wziąć ślub do kościoła i twierdzi, że on nie przyrzekał wychowywać potomstwa w wierze katolickiej(hehe, wyobraziłam sobie, w trakcie przysięgi za plecami palce złożone w tzw.figę ;) ). Mnie to nie interesuje za bardzo, bo to jest każdego osobista sprawa. Nie lubię, jak ktoś próbuje mi narzucać swoje podejście...Dlatego i ja nie mam zamiaru komuś narzucać swojego punktu widzenia.

[ Dodano: 2007-08-05, 14:21 ]
ań napisał/a:
jest jak dla mnie czystym wymysłem kościoła

zdaje się, że oprócz chrztu wszystkie sakramenty są wymysłem kościoła.

pao - 2007-08-05, 13:23

chrzest i komunia to są dwa sakramenty niewymyślne. ale i tak uległy poważnej modyfikacji, zatem z właściwym im sakramentem mają coraz mniej wspólnego.

katolicy mogą sie jedynie pocieszyć tym, że taka "mutacja" dotyczy wszystkich wyznań.

kasienka - 2007-08-05, 13:30

pao napisał/a:
i komunia

fakt

- 2007-08-05, 14:59

kasienka napisał/a:
-> nie chodzę do Kościoła, nie uczestniczę w sakramentach, nie przyrzekam i nie wyznaję. Dla mnie jest wszystko albo nic. Albo wyznaję jakąś religię i staram się żyć w zgodzie z jej zasadami albo tej religii nie wyznaję. Bóg ma niewiele do tego, bo tu nie chodzi o Boga, tylko o religię, o formę wyznawania. Dla mnie na wybiórczość tu nie ma miejsca. Nie czułabym się fair wybierając sobie tylko to co mi odpowiada w katolicyzmie a odrzucając to z czym się nie zgadzam i twierdząc, że jestem katoliczką(przyjmowanie sakramentów jest dla mnie jednym z bardziej widocznych i świadomych aktów przynależności do danego wyznania). Dla mnie albo rybka albo pi.. :mrgreen: Zimne albo gorące.
dokładnie tak jest ze mną kasieńko. Akurat ślub brałam w momencie gdy już wiedziałam, że katolicyzm nie jest dla mnie, ani żadna inna religia. Miałam jednak możliwość ze skorzystania z tego rytuału zaślubin i pasowało mi to. Jestem związana emocjonalnie z tamtym kościołem, od dawna jasne było, że chcę tam właśnie stanąć przed Bogiem z moim mężem. Nie jestem niedzielnym katolikiem, ani żadnym katolikiem, nie wybieram co mi pasuje a resztę odrzucam, zrezygnowałam ze wszystkiego. Ale w tamtym czasie urządzenie takiego właśnie ślubu było moją osobistą potrzebą i było to zgodne ze mną. Tak więc nie trzyma się to w ramach zarzutów kierowanych w moja stronę.
gosiabebe - 2007-08-05, 15:52

kasienka napisał/a:
hehe, wyobraziłam sobie, w trakcie przysięgi za plecami palce złożone w tzw.figę


buehehehehe :!: :lol: :lol: :lol:

Ania D. - 2007-08-05, 18:27

Ań, czujesz się urażona. Nie wiem, na jakich zasadach braliście ślub, ale jeśli bierzecie ślub w KK, to przynajmniej jedna ze stron jest katolikiem, dla niej jest to sakrament i ona przysięga wychować dzieci po katolicku. Taki jest wymóg. Sytuacja się zmienia, jeśli strona niewierząca najpierw obieca, że dzieci zostaną wychowane po katolicku, a potem się rozmyśli. Wtedy małżeństwo jest najważniejsze i nie ma na to rady. Jeśli jedna ze stron od razu zakłada, że nie dotrzyma przysięgi, to małżeństwo nie jest ważne. Wspominasz o indianach, którzy z radością by zaprosili Cię do swoich rytuałów. Myślę, że niekoniecznie. Są rytuały dla wszystkich, którzy mają ochotę w nich uczestniczyć (tak, jak w KK msza i bycie w samym budynku kościoła), a są też tylko dla niektórych - i jest to naturalne, że trzeba przejść inicjację lub należeć do danego zgromadzenia i wypełniać jego zasady. Kilka osób wyraziło swoje zdziwienie sytuacją, jak miała miejsce u Ciebie. To nie jest osądzanie Ciebie, bo to Twoje życie i Twój wybór. Dla katolika pewne rzeczy są święte i traktowanie ich lekko przez innych nie jest miłe. Katolik, który uczestniczy w życiu kościoła patrzy na sakrament jako na coś świętego, a przysięgę traktuje bardzo poważne i oczekuje, że osoby biorące ślub w KK też tak będą to traktować. Kościół jest miejscem dla wszystkich, każdy może zawsze do niego przyjść, ale udział w sakramentach ma swoje obwarowania i jest czymś szczególnym dla ludzi wierzących. Nie mogę przystąpić do któregoś z nich, bo tak czuję i tak chcę, jeśli nie mam zamiaru spełnić ich wymagań. Albo biorę wszystko, albo nie biorę nic. Tu nie ma takiego wyboru, że biorę to, co mi pasuje, a to, co mi nie pasuje, to odrzucam.
taniulka - 2007-08-05, 19:05

Rozumiem Cie :)
Capricorn - 2007-08-05, 19:23

W pełni zgadzam się z tym, co napisała Ania D.
- 2007-08-05, 21:15

taniulka napisał/a:
Rozumiem Cie ań
:mrgreen:
Ania D., nadal nie pasuje do mojej sytuacji stwierdzenie
Ania D. napisał/a:
Tu nie ma takiego wyboru, że biorę to, co mi pasuje, a to, co mi nie pasuje, to odrzucam.
bo ja nie twierdzę, że jestem katoliczką ani nie trwam w tej religii już. Miałam czas poszukiwania w kk, byłam w ruchu światło-życie, byłam w grupie ewangelizacyjnej, ale im dalej to szło tym bardziej zakrywało i kłóciło się z obrazem Boga jaki mam w sobie odkąd istnieję, który jest dla mnie oczywisty. Nie chciałam już nikogo oszukiwać a najbardziej siebie i skończyłam z tym. Ślub był ostatnim sakramentem jaki przyjęłam, jednak byłam tam tylko z Bogiem a nie ze wspólnotą. Jeśli Ciebie to uraziło to się trochę dziwię. To raczej Twój problem. Ja nie mam nic do tego i proszę mnie w to nie mieszaj.

Ania D. napisał/a:
Nie wiem, na jakich zasadach braliście ślub, ale jeśli bierzecie ślub w KK, to przynajmniej jedna ze stron jest katolikiem, dla niej jest to sakrament i ona przysięga wychować dzieci po katolicku. Taki jest wymóg. Sytuacja się zmienia, jeśli strona niewierząca najpierw obieca, że dzieci zostaną wychowane po katolicku, a potem się rozmyśli. Wtedy małżeństwo jest najważniejsze i nie ma na to rady. Jeśli jedna ze stron od razu zakłada, że nie dotrzyma przysięgi, to małżeństwo nie jest ważne.
Aniu, ja i Jac zostaliśmy ochrzczeni przez rodziców, więc uczyniono nas katolikami bez naszej wiedzy a tym bardziej zgody. Tak więc nie było przeszkód by skorzystać ze ślubu w kościele. To o czym piszesz w powyższym cytacie ma się do mojej sytuacji jak piernik do wiatraka.
Alispo - 2007-08-05, 22:20

ań napisał/a:
taniulka napisał/a:
Rozumiem Cie ań
:mrgreen:
Ania D., nadal nie pasuje do mojej sytuacji stwierdzenie
Ania D. napisał/a:
Tu nie ma takiego wyboru, że biorę to, co mi pasuje, a to, co mi nie pasuje, to odrzucam.
bo ja nie twierdzę, że jestem katoliczką ani nie trwam w tej religii już.

Bierzesz to co Ci pasuje czyli ceremonie,ja tak to rozumiem.I dla osob zwiazanych nie tylko z Bogiem ale i z KK moze to zapewne byc traktowane jako taka wybiorczosc.

pao - 2007-08-05, 22:28

jeśli już to raczej nie ceremonię ale miejsce :)

przynajmniej ja tak to postrzegam :)

adriane - 2007-08-05, 22:39

Czuję się skołowaciała po całej tej dyskusji: Ań wzięła ślub w kościele nie będąc katoliczką, albo będąc do tego momentu tylko. Podoba jej się rytuał, inni mówią, że to sakrament. Ań miała możliwość, bo była w ruchu światło życie - ja pojadę na miejsce mocy do Irlandii i wezmę ślub, pod warunkiem, że go tamtejszy sanepid zatwierdzi :mrgreen:
Zwariowany ten świat :-P

Lily - 2007-08-05, 22:44

Sanepid? :)
hans - 2007-08-05, 22:45

bądź zawsze sobą bez dwóch zdań...(naprawdę szkoda że niema tu emotki serduszka...wysyłam ich tyle, ile tylko zapragniesz)
adriane - 2007-08-05, 22:57

Lily napisał/a:
Sanepid? :)


No, pisał Pepper wyżej, że irlandzki sanepid teraz daje śluby tam :lol:

pepper - 2007-08-06, 02:56

adriane napisał/a:
No, pisał Pepper wyżej, że irlandzki sanepid teraz daje śluby tam

Ty, a nie wyszłabyś za mnie w końcu? Jak sanepid zatwierdzi? Oświadczam, że się oświadczam. Jakieś miejsce mocy się znajdzie, tego tu pełno. Hm, mało romantycznie to zabrzmiało. No dobra, może innym razem.

rebTewje - 2007-08-06, 06:37

pepper napisał/a:
Oświadczam, że się oświadczam.

chyba bylem swiadkiem oswiadczyn. kolejna para internetowa, co za swiat... :roll:

tomek - 2007-08-06, 07:00

pepper napisał/a:
mało romantycznie to zabrzmiało.

Ale ślub za, jak dobrze pójdzie, będziecie mieli w jakimś rozmantycznym miejscu :-)

- 2007-08-06, 08:02

Alispo napisał/a:
Bierzesz to co Ci pasuje czyli ceremonie
nie biorę, raz wzięłam i to dlatego, ze w tamtym czasie kończyłam moją drogę z kk, i tak dokładnie jak zrozumiała to pao-byłam związana (i nadal jestem) z tamtym konkretnie kościołem i dlatego go wybrałam. Nie robiłam sobie jaj z ceremonii, wzięłam w niej udział z pełnym szacunkiem i godnością, więc naprawdę nie rozumiem dlaczego ktoś kogo tam nie było i nawet mnie nie zna miało by to obrazić.
Wybiórczość może się tyczyć jedynie tzw. "letnich katolików" czyli tych co się za katolików uważają ale zgadzają się tylko z częścią całej nauki kościoła.

Naprawdę nie chce mi się już tłumaczyć o co mi chodziło i co to dla mnie znaczyło, proponuję trochę się otworzyć i przeczytać moje poprzednie posty w tym wątku.

hans, :-> dzięki!
adriane, pepper, I love you :mrgreen:

Capricorn - 2007-08-06, 08:59

Ada, i co, przyjmiesz te oświadczyny internetowe? Bo ja się na ten ślub wpraszam :D

Pepper, a gdzie kwiaty?

kasienka - 2007-08-06, 09:01

pepper, adriane, już raz byliśmy zaproszeni na Wasz ślub i co? :mrgreen:
Teraz to raczej nie wlecimy, bo do miejsc mocy w Irlandii daleko, ale i tak wszystkiego najlepszego, jakby co ;)

adriane - 2007-08-06, 09:59

Capricorn napisał/a:
Ada, i co, przyjmiesz te oświadczyny internetowe? Bo ja się na ten ślub wpraszam :D

Pepper, a gdzie kwiaty?


Przyjęłam oświadczyny już 2 lata temu :mryellow:
Ale teraz muszę znów pomyśleć na nowo :mrgreen:
Kwiatów nie było fakt :-P
Jak mnie Piotr w to miejsce mocy zawiedzie, to kto wie co z tego wyniknie :-)

[ Dodano: 2007-08-06, 11:02 ]
rebTewje napisał/a:
pepper napisał/a:
Oświadczam, że się oświadczam.

chyba bylem swiadkiem oswiadczyn. kolejna para internetowa, co za swiat... :roll:


My jesteśmy przymusowo obecnie internetowi, ale parą jesteśmy jeszcze z czasów, gdy o internecie nikomu się w najśmielszych snach nie śniło...

pepper - 2007-08-06, 10:22

adriane napisał/a:
parą jesteśmy jeszcze z czasów, gdy o internecie nikomu się w najśmielszych snach nie śniło...

A komputery miały rozmiar M3... A kwiaty... może zasadzę coś w ogródku jak skoszę trawę...

hans - 2007-08-06, 10:28

adriane, pepper, wszystkiego najlepszego na starej drodze życia :mrgreen:
vlada - 2007-08-06, 13:03

ań napisał/a:
vlada, widzę, że troszkę się zaślepiłaś. Myślisz, ze Bóg jest tylko katolicki i inni nie mają do Niego wstępu? że tylko katolicy wiedzą jak z Nim być? Otwórz oczy.
Już wiem dlaczego w kółko zadajesz te pytania, poprostu kompletnie nie rozumiesz o czym ja piszę.


myślę, że moje IQ pozwalam mi zrozumieć co piszesz, moje oczy są otwarte szeroko a serce pełne tolerancji. Czytam Twoje posty i niestety nadal nie rozumiem Twojego postępowania (generalnie nie obchodzi mnie ono. Nie znam Cię i tak jak już pisałam wcześniej to jest Twoje życie i Twój wybór)

Nie pisałam o religii, wierze, bogu w ogóle tylko o bogu i kościele katolickim, bo o nim tutaj rozmawiamy.

kasienka napisał/a:
Chodzi tylko o to, że jeśli ktoś przyjmuje sakramenty w kościele to automatycznie akceptuje daną religię.

i o to mi właśnie chodzi

ań napisał/a:
Przeginasz z tym przyjmowaniem ciała, itd. trzeba w to wierzyć by to mogło istnieć. Jak pisała pao - dla nas to były gesty.

Nie rozumiem tylko jak człowiek wierzący i uczestniczący w mszy świętej, może twierdzić że sakrament jest tylko gestem.

taniulka - 2007-08-06, 13:27

Adriane i pepper super być świadkiem kolejnych oświadczyn :) Wszystkiego najlepszego :)
vlada - 2007-08-06, 13:29

taniulka napisał/a:
Adriane i pepper super być świadkiem kolejnych oświadczyn :) Wszystkiego najlepszego :)

i ja dołączam się do gratulacji :lol:

- 2007-08-06, 19:35

vlada napisał/a:
ań napisał/a:
Przeginasz z tym przyjmowaniem ciała, itd. trzeba w to wierzyć by to mogło istnieć. Jak pisała pao - dla nas to były gesty.

Nie rozumiem tylko jak człowiek wierzący i uczestniczący w mszy świętej, może twierdzić że sakrament jest tylko gestem.
:shock: jednak myślisz, że tylko katolicy mają patent na Boga...
kasienka - 2007-08-06, 19:39

, ja myślę, że Ty nie rozumiesz o co vladzie chodzi...Chodzi o sytuację, jakby np.buddysta twierdził ,że jakaś uroczystość buddyjska jest tylko gestem...No jeśli ktoś uczestniczy we mszy i uważa się za człowieka wierzącego(w danym wyznaniu) a z drugiej strony twierdzi, że sakramenty to tylko gesty, to jest w tym lekki dysonans...I to nie ma nic wspólnego z innymi wyznaniami, czy monopolem na Boga...
- 2007-08-06, 20:18

kasienka napisał/a:
ań, ja myślę, że Ty nie rozumiesz o co vladzie chodzi...Chodzi o sytuację, jakby np.buddysta twierdził ,że jakaś uroczystość buddyjska jest tylko gestem...No jeśli ktoś uczestniczy we mszy i uważa się za człowieka wierzącego(w danym wyznaniu) a z drugiej strony twierdzi, że sakramenty to tylko gesty, to jest w tym lekki dysonans...I to nie ma nic wspólnego z innymi wyznaniami, czy monopolem na Boga...
wszystko spoko, tylko czy ja gdzies napisałam, ze uważam się za katoliczkę??
sebusel - 2007-08-06, 21:38

Śledzę ten wątek cały czas i w końcu dojrzałem, żeby coś od siebie powiedzieć. Staram się zrozumieć obie strony sporu, ale osobiście jest mi bardzo bliska postawa , bo nie wiąże się z żadnymi dogmatami, zasadami i systemem nakazowo/zakazowym. Dlatego też mogę zrozumieć krytykę z jaką się spotyka, ponieważ nie każdemu odpowiada postawa wynikająca z wolnego wyboru, niekierowania się narzucanymi przez jakikolwiek system zasadami.
Większość z nas wychowała się na gruncie chrześcijaństwa, za sprawą powszechności jego w naszym kraju w odmianie rzymskiej. Chrześcijaństwo przesiąknęło bardzo silnie naszą kulturę i tradycję w ciągu wieków. Dlatego jeżeli ktoś nie przyjmuje dogmatów czy duchowości jaki oferuje ten system religijny, nie musi oznaczać jednocześnie zerwanie z warstwą kulturową. Chociaż w dłuższym czasie jest to dość niewygodne dla takiego heretyka, jeżeli będzie on nadal poszukiwał dla siebie drogi duchowego wzrostu to w końcu zrywa on i z tradycją.
Twierdzę, że taki jest przypadek ań i również mój, w przypadku chrztu. My mieliśmy ślub kościelny, ale wtedy nie było obecnej świadomości i po prostu naszą potrzebą było przypieczętowanie związku, a kościół był dla nas wtedy oczywistym miejsce na dokonanie tego. W takiej tradycji dorastaliśmy i wtedy było to dla nas naturalne, ja postrzegałem ślub w kościele w płaszczyźnie tradycji i potwierdzenia związku przed Stwórcą (nie mylić z wiarą czy religią kk).

A co do postrzegania sakramentów, przecież spora część polaków-katolików traktuje religię jako swoistą tradycję i dla nich to też są pewne gesty wynikające właśnie z tradycji. A z pewnością są oni przekonani, że są poprawnymi wiernymi. Ja osobiście uważa, że to coś więcej niż gesty, jest to coś na kształt czynności szamańskich i magicznych, ale podkreślam to tylko moja prywatna opinia.

- 2007-08-06, 22:57

sebusel, dzięki za to co napisałeś :D
magdusia - 2007-08-07, 06:41

właśnie przebrnełam przez wątek i całowicie rozumiem , oczywiste jet dla mnie to co pisze o energiach pao i podejście hansa co by nie oceniać też jest bardzo słuszne.
Dla mnie też istnienie Boga jest oczywistością i ślub wolałabym wziąć w domu bożym ,przed Bogiem niż w urzędzie.

Ania D. - 2007-08-07, 08:15

Z całym szacunkiem, ale w wypowiedziach niektórych osób brakuje jednego. Jeśli składam przysięgę (czy przed Bogiem, czy przed urzędnikiem), to zobowiązuję się do jej przestrzegania, a nie traktuję tego jako pustej obietnicy. Rozumiem, że kościół jako budynek jest bardziej pociągającym miejscem do wzięcia ślubu niż USC, ale to nie jest taki prosty wybór. To nie jest tak, że wybieram to, co mi pasuje, ale już nie biorę na siebie żadnych obowiązków, które się obiecywało dotrzymać.
Podczas ceremonii slubnej kapłan pyta narzeczonych:
czy chcecie z miłością przyjąć i po katolicku wychować potomstwo, którym was Bóg obdarzy? Po pozytywnych odpowiedziach (są 3 pytania) następuje modlitwa do Ducha Św., a następnie najważniejszy akt zawierania małżeństwa, jakim jest przysięga małżeńska. Tu nie ma przymusu i trudno mówić o mało znaczących gestach. Dla dorosłej osoby te słowa są zrozumiałe i wypowiada je dobrowolnie i z pełną świadomością.
Nie widzę, by ktoś tu atakował i oceniał kogokolwiek. Jest zdziwienie, że dorosła osoba, która składa przysięgę, traktuje to jako gest, który nic nie znaczy. Podobnie podchodzę do osób, które przysięgają przed urzędnikiem czy w kościele innego wyznania, a potem traktują to lekko, bo to tylko gest. To nie jest gest, to przysięga, którą powinno się traktować poważnie. Słowo ma dla mnie wielką moc i znaczenie, bez względu na to, czy wypowiada się je przed urzędnikiem, czy przed jakimkolwiek kapłanem. Warto sobie zdawać z tego sprawę.

sebusel - 2007-08-07, 08:50

ań napisał/a:
sebusel, dzięki za to co napisałeś :D

:-D

- 2007-08-07, 09:04

rozumiem Cię Aniu, ale ja odpowiadałam tak na część "czy chcecie z miłością przyjąć potomstwo" i chcę moim dzieciom opowiedzieć co wiem o Jezusie, o Jego nauce Miłości. Jednak to co robi z tym kościół mi się nie podoba.
Uważam, że sama ceremonia ma moc, gdyż ludzie tam zebrani w to wierzą. Ich wiara jest mocą sprawczą. Mając tę możliwość postanowiłam skorzystać, pasowało mi to wtedy. Jeśli zaś chodzi o moment gdzie kościół zadaje pytania oczekując oczywiście jedynej słusznej odpowiedzi to dla mnie dodatek, który ma niewiele wspólnego z Bogiem. Bóg nie potrzebuje by Mu cokolwiek przysięgać. Wg mnie to jest narzucanie się. Nie znam intencji tych co to wymyślili, i jako dorosły człowiek myślę nad tym, zastanawiam się i jeśli mi się nie podoba, nie chcę się ślepo na wszystko zgadzać. Skorzystałam z tego co w tej ceremonii jest mądre i wcale tego nie żałuję.
Jeśli nie rozumiesz mnie nadal to nie zrozumiesz raczej i wcale przecież nie musisz.

sebusel - 2007-08-07, 09:09

Ania D. napisał/a:
To nie jest gest, to przysięga, którą powinno się traktować poważnie.

Ale przysięgę składają sobie małżonkowie i brzmi ona: "Ja, N., biorę ciebie. N., za żonę (męża) i ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że cię nie opuszczę..."
I tutaj nikt nie neguje powagi tej przysięgi. A pytanie
Ania D. napisał/a:
czy chcecie z miłością przyjąć i po katolicku wychować potomstwo, którym was Bóg obdarzy?

wynika niejako z tego, że w dla kk głównym celem małżeństwa jest płodzenie dzieci i małżonkowie, którzy potwierdzą, że chcą mieć dzieci nie mogliby złożyć przysięgi małżeńskiej.

Aniu D., dotykamy bardzo delikatnej materii, bo co z osobami ochrzczonymi przez rodziców, które wychowane są w tradycji katolickiej, a w swoich wewnętrznych dociekaniach nie akceptują tego co głosi kk. Nie one decydowały o przynależności do kk, a nie każdy chce być tak radykalnym, żeby całkowicie zrywać z tradycją w której był wychowany. Kościół jest masową organizacją i nie da się uniknąć takich sytuacji, każdy z jego członków może poszukiwać swojej drogi i część "owieczek" odchodzi w swoją stronę.

[ Dodano: 2007-08-07, 10:11 ]
ań napisał/a:
i chcę moim dzieciom opowiedzieć co wiem o Jezusie, o Jego nauce Miłości. Jednak to co robi z tym kościół mi się nie podoba.

podpisuję się pod tym

- 2007-08-07, 09:26

sebusel napisał/a:
Aniu D., dotykamy bardzo delikatnej materii, bo co z osobami ochrzczonymi przez rodziców, które wychowane są w tradycji katolickiej, a w swoich wewnętrznych dociekaniach nie akceptują tego co głosi kk. Nie one decydowały o przynależności do kk, a nie każdy chce być tak radykalnym, żeby całkowicie zrywać z tradycją w której był wychowany. Kościół jest masową organizacją i nie da się uniknąć takich sytuacji, każdy z jego członków może poszukiwać swojej drogi i część "owieczek" odchodzi w swoją stronę.
dokładnie tak

sebusel napisał/a:
ań napisał/a:
i chcę moim dzieciom opowiedzieć co wiem o Jezusie, o Jego nauce Miłości. Jednak to co robi z tym kościół mi się nie podoba.

podpisuję się pod tym
:mrgreen:
Capricorn - 2007-08-07, 09:34

ań napisał/a:

Jeśli nie rozumiesz mnie nadal to nie zrozumiesz raczej i wcale przecież nie musisz.


to ja się zapiszę do tej grupy nierozumiejących. Moje wątpliwości pokrywają się z wątpliwościami Anii D.

malina - 2007-08-07, 09:43

A moim zdaniem najwazniejsze jest postepowanie w zgodzie ze soba,ze swoimi przekonaniami.Jesli nie krzywdzimy w ten sposob innych to mamy prawo zyc tak jak chcemy i nie oczekuje,ze wszyscy beda to rozumieli.
- 2007-08-07, 09:46

malina napisał/a:
A moim zdaniem najwazniejsze jest postepowanie w zgodzie ze soba,ze swoimi przekonaniami.Jesli nie krzywdzimy w ten sposob innych to mamy prawo zyc tak jak chcemy i nie oczekuje,ze wszyscy beda to rozumieli.
:-D
hans - 2007-08-07, 11:05

sebusel napisał/a:
Staram się zrozumieć obie strony sporu, ale osobiście jest mi bardzo bliska postawa ań, bo nie wiąże się z żadnymi dogmatami, zasadami i systemem nakazowo/zakazowym. Dlatego też mogę zrozumieć krytykę z jaką się spotyka, ponieważ nie każdemu odpowiada postawa wynikająca z wolnego wyboru, niekierowania się narzucanymi przez jakikolwiek system zasadami.

świetna prawda wolność w swej istocie jest zaprzeczeniem dogmatu, norm, usystematyzowanych zachowań i uniformizacji moralnej a wszystko co nie jest wolnością, jest czymś innym niż wolność, ale nią samą z pewnością nie jest
jeśli ktoś nie zinternalizował wolności w swym doświadczeniu, działa wówczas w oparciu paradygmat (dobro kontra zło), bardzo trudno jest takiej osobie zrozumieć czym owa wolność jest...a tłumaczenie tej kwestii, to trochę tak jakby żabie żyjącej w akwarium tłumaczyć czym jest jezioro...
aby doświadczyć wolności, należy przekroczyć normy, zasady i konwenanse, "iść za głosem serca" słuchać tego co się czuje naprawdę, a nie podporządkowywać się prawom czy przykazaniom innych ludzi...
kiedyś córka mojej kuzynki zbiła mi akwarium, jako że w tamtym czasie ostro gazowałem, nie miałem czasu aby pójść do szklarza i je naprawić, ryby przez około 10 miesięcy żyły w 5 czy 6 litrowym słoju, kiedy wpuściłem je z powrotem do akwarium, niektóre jeszcze przez kilka dni pływały w kółko jak gdyby bały się wypłynąć na "szerokie wody", wewnętrznie nadal żyły w małym słoiku swego paradygmatu...ale czas wszystko zmienia...wystarczy tylko chcieć
podobnie jest z nami, samo odrzucenie religii, czy też koncepcji Boga nic w naszym życiu tak na prawdę nie zmienia...pływamy nadal w narzuconym paradygmacie...dopóki nie odkryjemy w sobie wolności i nie pójdziemy za jej głosem...
z punktu widzenia racjonalisty, cała ta dyskusja mija się z celem, gdyż jej strony opierają swe tezy na tak odmiennych założeniach iż znalezienie konsensusu jest prawie niemożliwe, no chyba że któraś ze stron przyjmie punkt widzenia drugiej :lol:
myślę jednak że dobrze sie stało iż taka debata się tu pojawiła gdyż przynajmniej ludziom uważającym się za "wolnomyślicieli" może pokazać że ich wolność ma jednak dość sztywne ramy, że porzucenie, zanegowanie istnienia czegoś, niekoniecznie jest równoznaczne z uwolnieniem się od tego...a wszystkim tym którzy trwają i tym pływającym w kółko cóż...im wypada jedynie życzyć wytrwałości i wierności...

- 2007-08-07, 11:45

hans, nic dodać nic ująć :)
Ania D. - 2007-08-07, 12:21

Myślę, że jasno się wyraziłam i nie ma potrzeby powtarzania tego. Każdy ma swój punkt widzenia i uważa, że jego widzenie jest najszersze. Tak mogą zarzucać nam jedzący mięso, że się ograniczamy w smakach i przyjemnościach. Kazdy jednak, kto wszedł szerzej w wege gotowanie wie, że trudno z tym dyskutować, bo bogactwo smaków bezmięsnych jest ogromne. Można do wszystkiego dorobić swoją ideologię, wybierać tylko to, co nam odpowiada, a resztę zgrabnie odrzucić. Sakrament jest sakramentem, trudno więc wybrać sobie z niego pasującą część, a tę niewygodną resztę odrzucić. Do sakramentu przystępuje się dobrowolnie.
- 2007-08-07, 12:25

Ania D. napisał/a:
Sakrament jest sakramentem, trudno więc wybrać sobie z niego pasującą część, a tę niewygodną resztę odrzucić. Do sakramentu przystępuje się dobrowolnie.
Aniu, różnica tylko taka, ze dla katolika jest to sakrament a dla nie-katolika ceremonia. Pozatym cześć z pytaniem jak dla mnie nie tyczy się do sedna, jest dodatkiem, który zapewne pojawił się po jakimś soborze. Ktoś to ustalił bez danaia jakiegokolwiek wyboru i jak dla mnie nie jest to powód by się na wszystko ślepo godzić. Ot co.
Ania D. - 2007-08-07, 12:45

Ślub nie jest obowiązkiem, nie ma konieczności zawierania go w KK. Jesli ktoś właśnie tam to robi, to oznacza, że przynajmniej jedna ze stron jest katolikiem i właśnie ta osoba zobowiązuje się do przestrzegania tego, co obiecuje. Oznacza to, ze druga strona, która katolikiem nie jest zobowiązała się do tego samego - dla niej to nie jest sakrament, tylko ceremonia, ale zobowiązanie pozostaje. Inaczej slub nie jest udzielany. Sakrament jet całością i wyjmowanie z tego pasujących, a odrzucanie niepasujących elementów nie powinno mieć miejsca. Ślub jest wtedy nieważny.
hans - 2007-08-07, 12:57

hans napisał/a:
z punktu widzenia racjonalisty, cała ta dyskusja mija się z celem, gdyż jej strony opierają swe tezy na tak odmiennych założeniach iż znalezienie konsensusu jest prawie niemożliwe, no chyba że któraś ze stron przyjmie punkt widzenia drugiej :lol:

rosa - 2007-08-07, 12:58

hans napisał/a:

myślę jednak że dobrze sie stało iż taka debata się tu pojawiła gdyż przynajmniej ludziom uważającym się za "wolnomyślicieli" może pokazać że ich wolność ma jednak dość sztywne ramy, że porzucenie, zanegowanie istnienia czegoś, niekoniecznie jest równoznaczne z uwolnieniem się od tego...a wszystkim tym którzy trwają i tym pływającym w kółko cóż...im wypada jedynie życzyć wytrwałości i wierności...


raz robię mniejsze, a raz większe, a czasem to są elipsy, a czasem nawet kwadraty, lubię spirale, no ale dla Ciebie zawsze są to jednakowe kółka

taniulka - 2007-08-07, 13:00

Przecież w tym wszystkim i tak najważniejsza jest miłość do siebie, do Boga. Co z tego czy jedni robia to tak czy siak jeżeli potem łamane sa słowa przyciegi czy to w sakramencie czy w ceremonii. Jak zwał tak zwał. I tak najważniejsze jest to co jest potem.
Ania D. - 2007-08-07, 13:13

Nie zakładam, że wyznawca islamu zrozumie katolicyzm, ale szanuję jego wiarę i nie tłumaczę mu, że powinien wypłynąć na szerokie wody, bo się ogranicza. Jak się czegoś nie zna, to trudno się wypowiadać jak znawca na ten temat. Bycie osobą wierzącą nie oznacza zamykania się, ale może dać możliwość zupełnie innego patrzenia na wiele spraw. Jedni widzą jedne rzeczy, a inni co innego, trudno tu mówić o tym, że tylko niektórzy dostrzegaja wiele, a inni sa ślepi.
Nie biorę czynnego udziału w ceremoniach innej wiary, gdy nie sa one przeznaczone dla niewierzących lub nie potrafiłabym czy nie mogłabym spełnić tego, co tam obiecuję. Można oczywiście mówić, że to tylko słowa, że ktoś je kiedyś dodał, że one nie sa ważne - ale one stanowią całość i to, że słowa przysięgi sa na końcu oznacza, że wcześniej spełniło sie jakieś warunki - bez tego nie byłoby przysięgi. Nie próbuję nikogo nawracać, ale warto zrozumieć, że w wierze nie jest tak, że sobie wybiorę to, co mi odpowiada, a resztę wyrzucę, bo jest mi nie na rękę. To jest całość. Osoby, które biorą udział w ślubie KK powiny sobie z tego zdawać sprawę. W dzisiejszych czasach łatwo jest zgrabnie operować słowem, ale są prawdy i rzeczy, które zawsze są stałe. Jedna z tych podstaw jest słowo i szacunek do niego i osób, które je świadomie wypowiadają i trzymają się słowa.

dżo - 2007-08-07, 13:22

przeczytałam Waszą dyskusję i w pełni zgadzam się z Anią, albo jest się katolikiem i przyjmuje się z tą wiarą to co zostało ustalone (choć nie wszystko może się nam podobać) albo się nim nie jest, najbardziej uderzyło mnie sformuowanie ań, że skorzystała z możliwości wzięcia ślubu kościelnego, nie rozumiem tego, może się czepiam ale ślub to nie promocja, z której można skorzystać lub nie,
hans - 2007-08-07, 13:56

rosa napisał/a:
raz robię mniejsze, a raz większe, a czasem to są elipsy, a czasem nawet kwadraty, lubię spirale, no ale dla Ciebie zawsze są to jednakowe kółka

eh...jesteś całkowicie wolna, czemu więc przeszkadzają ci jakieś wyrwane z kontekstu kółka?
dla mnie osobiście to możesz wierzyć nawet w tramwaj...albo nie wierzyć w nic...i nie obchodzi mnie to absolutnie...to Twoje życie i zrób z nim cokolwiek zechcesz...możesz codziennie przysięgać, lub nie przysięgać nigdy...i ja osobiście nie zabronię Ci tego nigdy, gdyż dla mnie wolność jest po prostu wolnością, a nie jakąś kolejną ramką której ja, Ty, my czy ktokolwiek inny będziemy przestrzegać, jak już wspomniałem wolność jest wolnością, a wolność względna jest tylko wolnością względną...uważam że i każdy inny mieszkaniec tej planety może zrobić cokolwiek zechce...wot wsjo
taniulka napisał/a:
Przecież w tym wszystkim i tak najważniejsza jest miłość do siebie, do Boga. Co z tego czy jedni robia to tak czy siak jeżeli potem łamane sa słowa przyciegi czy to w sakramencie czy w ceremonii. Jak zwał tak zwał. I tak najważniejsze jest to co jest potem.

miłość dla mnie to, to co w związkach najważniejsze, a miłość to nie zaklęcia, przysięgi, rytuały czy poczucie obowiązku...miłość to miłość i już...a w całej tej dyskusji gdzieś zniknęła...miłość to nie jest układ, to uczucie i tam gdzie go niema żadne przysięgi składane gdziekolwiek i przed kimkolwiek nie pomogą

- 2007-08-07, 14:04

kochani,ja już pisałam ze dwa razy, ze kilka lat szukałam siebie w kk, byłam w ruchu światło-życie, w grupie ewangelizacyjnej, która jeździła po całej Polsce...kiedy brałam ślub z Jackiem byłam świadoma czym jest religia kk, w tamtym czasie podjęłam decyzję o ślubie w kościele (konkretnym miejscu z którym byłam związana), dla mnie było to już odejściem od kościoła, ale od Boga nie, a to Bóg i my byliśmy najważniejsi w tym momencie.
Tłumaczenie jakie piszesz Aniu może przemówić do kogoś kto mówi, ze jest katolikiem, ale nie zgadza się z nauką kościoła w każdym momencie i wybiera sobie co mu się podoba, ja tak nie zrobiłam. Rozumiem i znam to o czym piszesz, ale ja zrobiłam coś innego i widzę, ze nie ma co tłumaczyć bo kilka osób tu patrzy przez foremkę kk.
dżo napisał/a:
najbardziej uderzyło mnie sformułowanie ań, że skorzystała z możliwości wzięcia ślubu kościelnego, nie rozumiem tego, może się czepiam ale ślub to nie promocja, z której można skorzystać lub nie,
ja nie skorzystałam z promocji ślubu dżo, skorzystałam z tego, ze nic nie stało na drodze by wsiąść ślub w tym konkretnym miejscu, wciąż przed Bogiem, z ludźmi którzy uświęcili tę ceremonię swoją wiarą w Miłość i w Boga. W Nas :) Ja patrzę na to inaczej, Ty inaczej, ktoś inny jeszcze inaczej...nie dogadamy się. Dla mnie najważniejsze są intencje, które u nas były skierowane na Miłość i Boga. Ja wierzę w jednego Boga, więc uważam, ze wcale nie razi uczestnictwo w ceremoniach różnych religii skoro zwracam się do Niego i tylko Niego. Czuję Go od początku i wiem jak z Nim rozmawiać, więc nie muszę powtarzać za innymi, mówić to co Oni chcą abym mówiła. Aniu, jak mówisz, ze ślub jest nie ważny to o czym mówisz-dla kogo nie jest ważny? dla kościoła katolickiego? Nie jest to dla mnie ważne, ślub jest ważny dla Boga, On tam był i jest w naszej Miłości :)
rosa - 2007-08-07, 14:08

hans napisał/a:

eh...jesteś całkowicie wolna, czemu więc przeszkadzają ci jakieś wyrwane z kontekstu kółka?

bo jestem wstrętnym złośliwcem :-P

dla mnie wolność to nie jest robienie co się chce, bo w ten sposób można być źródłem agresji i ograniczać wolność innych.

- 2007-08-07, 14:09

rosa napisał/a:
dla mnie wolność to nie jest robienie co się chce, bo w ten sposób można być źródłem agresji i ograniczać wolność innych.
myślę, że hansowi nie chodzi o głupotę tylko wolność w miłości :D
rosa - 2007-08-07, 14:11

ań napisał/a:
rosa napisał/a:
dla mnie wolność to nie jest robienie co się chce, bo w ten sposób można być źródłem agresji i ograniczać wolność innych.
myślę, że hansowi nie chodzi o głupotę tylko wolność w miłości :D


a, o wolną miłość ;-) ja zupełnie nie umiem czytać między wierszami :-)

- 2007-08-07, 14:15

rosa napisał/a:
wolną miłość
:lol: mam nadzieję, ze jednak zrozumiałaś to własciwie
hans - 2007-08-07, 14:22

no Drogie Panie jestem monogamistą...ale nie do przyjęcia byłoby dla mnie, gdyby Azja była ze mną z poczucia obowiązku, czy czegoś w tym stylu...a jesteśmy razem od 1994 roku i dobrze nam z tym...
Capricorn - 2007-08-07, 15:17

rosa napisał/a:
hans napisał/a:

eh...jesteś całkowicie wolna, czemu więc przeszkadzają ci jakieś wyrwane z kontekstu kółka?

bo jestem wstrętnym złośliwcem :-P


to zupełnie tak jak ja. Na dodatek kręcę się w zupełnie inną stronę niż pozostali. A najczęściej zostawaim slad w postaci znaku zapytania.

Podoba mi się ta wolność, bo oznacza, że nikt mi nie może narzucać jak mam interpretować to, co czytam.

hans - 2007-08-07, 15:27

Capricorn napisał/a:
Podoba mi się ta wolność, bo oznacza, że nikt mi nie może narzucać jak mam interpretować to, co czytam.

i to co robię i to co myślę...i ani religia, ani moralność, ani absolutnie nic
a zapytać też może każdy i o wszystko...ale odpowiedzi otrzymać nie musi...jedynie może, jeśli zapytany zechce jej udzielić...

adriane - 2007-08-07, 16:20

ań napisał/a:
kiedy brałam ślub z Jackiem byłam świadoma czym jest religia kk, w tamtym czasie podjęłam decyzję o ślubie w kościele (konkretnym miejscu z którym byłam związana), dla mnie było to już odejściem od kościoła, ale od Boga nie, a to Bóg i my byliśmy najważniejsi w tym momencie.


Popraw mnie jeśli źle zrozumiałam: miałaś "pogański" ślub w kościele katolickim, którego udzielał Ci ksiądz katolicki po znajomości wiedząc, że i tak już odchodzisz z kk i nie bierzesz na poważnie tego co przyrzekasz (formułki katolickie)? Czy może ten ksiądz nie był świadomy, że bierze udział w "ceremonii", a myślał, że udziela sakramentu zgodnego z zasadami kk?
Bo tak normalnie, to chyba nie można przyjść i powiedzieć, że nie jest się katolikiem, ale może ksiądz byłby skłonny odczytać pasującą nam formułkę na naszym ślubie i dać ten ślub jakikolwiek by on nie był?
Mi w sumie też by pasował ślub w "kościele bezreligijnym", ale to chyba nie możliwe, bo nie ma takich kościołów bez- czy wieloreligijnych :mryellow:

- 2007-08-07, 16:31

adriane, rozum jak chcesz mi sie nie chce juz nic nikomu tłumaczyć. adios
adriane - 2007-08-07, 16:42

ań napisał/a:
adriane, rozum jak chcesz mi sie nie chce juz nic nikomu tłumaczyć. adios


Szkoda, że sie obraziłaś, bo pytałam z czystej ciekawości jak to w praktyce wyglądało z tym księdzem. Ale być może są to dla Ciebie zbyt osobiste sprawy, więc rozumiem, że nie chcesz odpowiadać.
Może kiedyś jak będziemy z Pitrem bogaci, to zrobimy sobie ślub w jakimś starym opuszczonym kościele :mryellow: Bez udziału księdza oczywiście. :mrgreen: Bo faktycznie kościoły mają taka specjalną atmosferę :-)

Alispo - 2007-08-07, 16:51

ań napisał/a:
Aniu, jak mówisz, ze ślub jest nie ważny to o czym mówisz-dla kogo nie jest ważny? dla kościoła katolickiego? Nie jest to dla mnie ważne, ślub jest ważny dla Boga, On tam był i jest w naszej Miłości :)

wlasnie o to chodzi,o to,ze nie jest wazny dla KK,dla Ciebie to niewazne bo to wasz slub,ale dla instytucji KK byloby to nie w porzadku,moze i dla niektorych wiernych,tych wiernych nie tylko Bogu ale i KK.Tez uwazam,ze wolnosc byc powinna,pod warunkiem ze nikogo to nie oszukuje,rozumiem ze to moze niektorych razic nieco.Ale i tak Twoj slub byl prawdziwszy dla Kosciola niz pewnie z 90%slubow w kosciole,albo i wiecej. I najwazniejsze ze byl prawdziwy dla Was :-) .

kasienka - 2007-08-09, 08:39

Ja myślę, że ta dyskusja jest trochę bez sensu. Każdy postępuje w zgodzie ze swoim sumieniem, każdy może wytłumaczyć, jakie pobudki skłoniły go do podjęcia swojej decyzji, ale ostatecznie to i tak kwestia własnego sumienia...
Ja mam odbiór podobny do AniD.(odbiór ogólny, nie chodzi mi o ślub, tylko o stosunek do tych spraw). W przeciwieństwie do Ani, mi w Kościele nie odpowiadało tyle rzeczy, że zdecydowałam się odejść, co za tym idzie, konsekwentnie nie uczestniczyć i nie przyjmować sakramentów itd(zaczęło się od odmowy bierzmowania, więc dość wcześnie ;) ). Czuję się tak OK w stosunku do siebie. I to jest dla mnie najważniejsze.

Nie wydaje mi się, żebyśmy mieli prawo oceniać czyjeś postępowanie, zaraz możemy zacząć ujeżdżać na niedzielnych katolikach, którzy w przeciwieństwie do w ogóle nie myślą nad tym co robią, kilka dni po ślubie idą do panienek z wieczoru kawalerskiego, w tyle mają te wszystkie przysięgi itd, wzięli ślub, bo tak się robi i tyle...Ale czy to jest moja sprawa?

sylv - 2007-08-09, 09:04

Ania D. napisał/a:
Nie biorę czynnego udziału w ceremoniach innej wiary, gdy nie sa one przeznaczone dla niewierzących lub nie potrafiłabym czy nie mogłabym spełnić tego, co tam obiecuję. Można oczywiście mówić, że to tylko słowa, że ktoś je kiedyś dodał, że one nie sa ważne - ale one stanowią całość i to, że słowa przysięgi sa na końcu oznacza, że wcześniej spełniło sie jakieś warunki - bez tego nie byłoby przysięgi. Nie próbuję nikogo nawracać, ale warto zrozumieć, że w wierze nie jest tak, że sobie wybiorę to, co mi odpowiada, a resztę wyrzucę, bo jest mi nie na rękę. To jest całość. Osoby, które biorą udział w ślubie KK powiny sobie z tego zdawać sprawę. W dzisiejszych czasach łatwo jest zgrabnie operować słowem, ale są prawdy i rzeczy, które zawsze są stałe. Jedna z tych podstaw jest słowo i szacunek do niego i osób, które je świadomie wypowiadają i trzymają się słowa.


bardzo ladnie napisane, w pelni sie zgadzam.
dlatego nie bralam slubu koscielnego. dla mnie i D. (i tylko dla mnie, zupelnie nie odnosze sie do innych forumowiczow) skladanie przysiegi ktora jest rownoznaczna z wychowaniem dzieci w duchu KK bylaby zwykla sciema i klamstwem. w swietle wielu moich pogladow i wyborow, skladajac deklaracje w instytucji, ktorej nie lubie (chociaz dostrzegam w niej pewne pozytywy), bylabym smieszna sama dla siebie.
ale kazdy ma swoja miare, swoje wybie ory - to bardzo osobista rzecz.

przykre jest jedynie, ze
a) czesc bliskich mi osob nie akceptuje mojego wyboru i uwaza, ze "co za problem" wziasc ten koscielny..
b) czesc znajomych i rodziny uwaza, ze slub nie-koscielny "to zaden slub" i to mnie doprowadza do szalu.

wydaje mi sie, ze w ten sposob okazuje jakis szacunek do tego, ze dla ludzi wierzacych jest to sakrament, a nie szopka dla ladnej sukienki (i tak mialam, hehe :P ) i podnioslej ceremonii. co zreszta jest bzdura, bo moj nedzny 15-min. slub cywilny dostarczyl mi takich wrazen i emocji, ze otoczka byla kompletnie niewazna. bo nie o to w tym wszystkim chodzi. Byla rodzina, byla setka przyjaciol i znajomych, moj brat zagral marsza, i mialam przy sobie czlowieka, ktorego kocham. Energia na najwyzszym poziomie, zapewniam ;)
(zgadzam sie z vlada, ze to nie kwestia energii, ale architektury czyni budowle koscielne tak pociagajacymi).

i dlatego jak slysze "to zaden slub", to mam ochote powiedziec jedno slowo - ale tak niecenzuralne, ze nie napisze ;) w koncu jezeli okazuje repekt dla ich religii, to mogliby rowniez wykazac troche szacunku wobec mojego swieta. ale niestety, KK ma monopol :/

poza tym, jest jeszcze jedna kwestia: jak wladze koscielne patrza na statystyki liczby slubow koscielnych (+chrztow) to ja sie nie dziwie, ze KK domaga sie statusu religii panujacej w tym kraju. i co z tego, ze to bylo dla energii, dla rodziny, dla klimatu, itp. itd? potem wlasnie mamy 90% katolikow, radyjo, etc.

Martuś - 2007-08-09, 12:27

sylv napisał/a:
bardzo ladnie napisane, w pelni sie zgadzam.
dlatego nie bralam slubu koscielnego.

Też się zgadzam i też dlatego nie brałam ślubu kościelnego, i ogólnie podpisuję się pod postem sylv i postami kasieńki.
Chociaż co do energii to ja ją też wyraźnie w kościołach czuję, szczególnie tych średniowiecznych.

- 2007-08-09, 21:26

adriane napisał/a:
Szkoda, że sie obraziłaś, bo pytałam z czystej ciekawości
Ada, nie obraziłam się, poprostu nie widzę sensu w dalszym wyjaśnianiu. Osoby nie rozumiejące nie zrozumieją a przecież nie jest Im to do szczęscia potrzebne, ot co :)
adriane - 2007-08-09, 21:49

ań napisał/a:
adriane napisał/a:
Szkoda, że sie obraziłaś, bo pytałam z czystej ciekawości
Ada, nie obraziłam się, poprostu nie widzę sensu w dalszym wyjaśnianiu. Osoby nie rozumiejące nie zrozumieją a przecież nie jest Im to do szczęscia potrzebne, ot co :)


OK. :-)

Ania D. - 2007-08-10, 09:22

Kasieńko, a ja uważam, że nie powinno być podziału typu: ja tego nie robię, bo nie uważam tego za odpowiednie, ale inni mogą robić, bo to ich sprawa. Nie każdy ma świadomość właściwego postępowania, zwłaszcza jeśli chodzi o sprawy wiary. To jest dziedzina, w której powinno się mówić, że coś nie jest właściwe i nie powinno mieć miejsca, bo ludzie nie zdają sobie z tego sprawy lub nie chcą mieć tej świadomości. Nie wypominać konkretnej osobie, że robi źle, ale że pewne działanie jest niedobre. Widać czasem tłumaczenie, że przecież nikomu się nie robi krzywdy, że nikt nie widzi – ale w takich sprawach nie chodzi o to, że ktoś zobaczy. Sprawy wiary są czymś szczególnym i nie można ich traktować jak skansen – piękna oprawa, szczególne miejsce, podniosły nastrój. Powtarzam to, co pisałam. Jeśli ktoś nie rozumie znaczenia sakramentu, nie rozumie składanej przysięgi, bo sobie dowolnie interpretuje jej treść wybierając to, co dla niego wygodne, to uważam, że powinno się powiedzieć, że to nie jest właściwe. Wiara jest dla każdego i nie ma tu zastrzeżeń, że tylko niektórzy mogą przychodzić do kościoła. Sakramenty jednak są udzielana tym, którzy deklarują to, że je rozumieją, że robią to świadomie i będą dotrzymywać składanych obietnic. Tu nie ma przymusu. I nie chodzi tu o to, że ktoś nie rozumie osoby, która przystępuje do sakramentu. Tu jest dobrowolny wybór i jeśli ktoś składa obietnicę, ale traktuje ją lekko, to jaka powinna być reakcja osoby wierzącej? W obecnych czasach jest wielkie nastawienie na siebie. Bo Ja tak chcę, bo MI to odpowiada i to biorę. A warto mówić, że nie wszystko jest dla każdego tylko dlatego, że ktoś tak chce.
kasienka - 2007-08-10, 09:32

Ania D. napisał/a:
Nie każdy ma świadomość właściwego postępowania, zwłaszcza jeśli chodzi o sprawy wiary. To jest dziedzina, w której powinno się mówić, że coś nie jest właściwe i nie powinno mieć miejsca, bo ludzie nie zdają sobie z tego sprawy lub nie chcą mieć tej świadomości. Nie wypominać konkretnej osobie, że robi źle, ale że pewne działanie jest niedobre.


no ja się nie czuję uprawniona do pouczania innych i oceniania czyjegoś postępowania w tym temacie. Tak jak pisałam, czyjaś wiara niezbyt mnie obchodzi, to jest kwestia indywidualna...Mogę czegoś nie rozumieć, jakiegoś wyboru itp, ale nie mam zamiaru tego wartościować...Tak jak pisałam, ja mam podobne, dość radykalne podejście do sprawy, nie mam zamiaru sobie z KK czegoś wybierać, co mi pasuje, a olewać innych rzeczy, które mi nie pasują, albo wszystko albo nic. Ponieważ wiele rzeczy mi się w KK nie podoba i nie mogłabym ich na ten czas zaakceptować, nie uważam się za katoliczkę, nie przyjmuję sakramentów, do kościoła nie chodzę i nie uczestniczę, dziecka w tej wierze nie wychowuję i czuję się uczciwie z tym.

pao - 2007-08-10, 10:35

Cytat:
Nie każdy ma świadomość właściwego postępowania, zwłaszcza jeśli chodzi o sprawy wiary.


to fakt, ale z drugiej strony my nie mamy świadomości tego co właściwe dla innych. zatem wszelkie osądy są co najmniej ryzykowne.

"nie sądźcie a nie będziecie sądzeni" skoro już o wierze mowa...

każdy z nas kroczy swoją ścieżką i za swoje czyny będzie rozliczony (nie ważne jaka kto ma wiarę, jaką religię i tak jakieś konsekwencje postępowania są). i właśnie za swoje czyny a nie okoliczności, zachowania innych czy cokolwiek innego. odpowiadamy wyłącznie za samych siebie i to jak my traktujemy otoczenie.

Ania D. - 2007-08-10, 12:59

W sprawach wiary warto mówić, że coś nie jest dobre, by osoba, która nie jest pewnych rzeczy świadoma zdawała sobie z nich sprawę. Bo właśnie najczęściej chodzi tu o nieświadomość. Osądzanie jest czymś innym, a cytowanie z Biblii czegoś wyrwanego z kontekstu nie ma sensu.Trzeba znać całość, by się na ten temat wypowiadać.
pao - 2007-08-10, 13:31

ale sprawa wiary jest sprawa indywidualna. każdy inaczej pewne rzeczy rozumie, pojmuje i nasza "świadomość" może być bardziej nieświadoma od "nieświadomości" drugiego człowieka.

"co jest dobre" może nam powiedzieć religia, a tu niestety istnieją dogmaty i kwestie niekoniecznie zgodne z wiarą. teoretycznie wiara i religia powinny iść w parze, ale chyba wszyscy wiemy jak sie ma teoria do praktyki...

a co do cytowania biblii:
czytając zarówno ją, jak i apokryfy oraz przekazy innych kultur na temat tych samych zdarzeń sądzę że mam dość powodów by nie czepiać sie tego gdy ktoś ją cytuje a i sama zacytować (a precyzyjniej: przytoczyć") sie jej nie obawiam :)

jeśli chcemy mówić o
Cytat:
Trzeba znać całość, by się na ten temat wypowiadać
to potrzeba by znać nie tylko starożytne języki w jakich było to pisane ale i realia społeczne, ekonomiczne i inne o czasach w jakich tekst powstawał. to co dostajemy jako Biblię to jest wariacja na temat, okrojona, przetłumaczona wielokrotnie i dostosowana do potrzeb religii (religii nie wiary).

zatem nikt z nas nie ma szans dotrzeć do tego o czym naprawdę są te księgi, choć możemy zbliżać sie do sedna. czy, kiedy i czy rzeczywiście do niego dotrzemy to już czyste spekulacje.

malina - 2007-08-10, 13:42

Ania D. napisał/a:
W sprawach wiary warto mówić, że coś nie jest dobre, by osoba, która nie jest pewnych rzeczy świadoma zdawała sobie z nich sprawę.


Tzn??Jak to rozumiesz Aniu??

Martuś - 2007-08-10, 13:43

Świetnie napisane pao :D
Ania D. - 2007-08-10, 13:56

Myślę tu o podstawowych sprawach, nie o zwracanie uwagi na wszystko. Wiara katolicka obliguje wiernych do tego, by przy poważnych sprawach zwracali uwgę innym wiernym na niewłaściwość ich postępowania. Taką niewłaściwością jest niepoważne traktowanie sakramentu. Sakrament małżeństwa niesie ze sobą to, że dobrowolnie do niego przystępujemy i m. in. składamy obietnicę katolickiego wychowania dzieci. To jest podstawa i dorabianie do tego, że "każdy inaczej pewne rzeczy rozumie, pojmuje i nasza "świadomość" może być bardziej nieświadoma od "nieświadomości" drugiego człowieka" nie ma tu akurat miejsca. To jest zabawa słowem, gdzie można starać się przekonać do wszystkiego. Fundamenty są czymś stałym i to, że znieniają się ludzie, ekonomia, czas etc nie znaczy, że zmieniają się podstawowe wartości. Słowo jest słowem i jeśli dobrowolnie się do czegoś jako dorośli ludzie zobowiązujemy, to warto mieć świadomość całej otoczki. Myślę, że tym bardziej w naszych czasach, gdzie coraż mniej jest prawdziwych wartości, słowo powinno być czymś, co się najbardziej szanuje.
Ewa - 2007-08-10, 14:18

Ania D. napisał/a:
Wiara katolicka obliguje wiernych do tego, by przy poważnych sprawach zwracali uwagę innym wiernym na niewłaściwość ich postępowania

Hm, o ile ogólnie w temacie przyjmowania sakramentów przez nie-katolików zgadzam się Aniu z Tobą całkowicie, to jednak to zdanie jest dla mnie lekko przesadzone. Przejawia się w nim lekko, znane większości z nas, poczucie wyższości katolików nad innymi. Dlaczego to katolik akurat ma wiedzieć najlepiej czyje i jakie postępowanie jest niewłaściwe? Ja odeszłam od wiary katolickiej właśnie dlatego, że zaczęłam zauważać jak wiele jest niewłaściwych zachowań u katolików, ale to nie daje mi prawa do zwracania im uwagi, chociaż dyskutować lmogę ;-) . Uznałam za niewłaściwe i podjęłam decyzję za siebie - odeszłam od Kościoła. Jednak nie będę oceniać niewłaściwości czyjegoś zachowania, mogę jedynie wyrazić opinię, mogę się zdziwić, ale nie mogę wprost powiedzieć konkretnej osobie - postępujesz niewłaściwie, bo ja tak uważam.

malina - 2007-08-10, 14:24

Ewa napisał/a:
to jednak to zdanie jest dla mnie lekko przesadzone. Przejawia się w nim lekko, znane większości z nas, poczucie wyższości katolików nad innymi.
Ania D. napisał/a:
Wiara katolicka obliguje wiernych do tego, by przy poważnych sprawach zwracali uwgę innym wiernym na niewłaściwość ich postępowania.

Wydaje mi sie,ze AniD chodzi o wyznawcow tej samej religii,a nie o wszystkich innych - ja własnie dlatego prosiłam by rowineła poprzednia mysl.

Martuś - 2007-08-10, 14:25

Cytat:
Wiara katolicka obliguje wiernych do tego, by przy poważnych sprawach zwracali uwgę innym wiernym na niewłaściwość ich postępowania.

Hmm, tylko ciekawe, jak to sie odnosi do przeważającej części naszego społeczeństwa, które przyjmuje wszystkie sakramenty wyłącznie ze względu na obyczaj, presję rodziny, czy po prostu dlatego że 'tak musi być' i 'tak się robi'. Ciekawe, czy jakikolwiek ksiądz (który powinien być wzorem do naśladowania przez wiernych) czy ktokolwiek inny z otoczenia przed ślubem czy chrztem upewnia się, że dani ludzie są świadomi wagi danego sakramentu i jego istoty oraz jaka to odpowiedzialność i obowiązek (przykład w wypowiedzi sebusela o chrzcie Nadii..). Nie mówiąc już np. o komunikowaniu ośmioletnich dzieci, które wyjątkowo rzadko rozumieją w ogóle definicje słowa 'sakrament'.

Ania D. - 2007-08-10, 14:36

To, ze jestem katoliczką nie znaczy, że się wywyższam. To już zależy od człowieka, niekoniecznie od jego wiary. Chodzi mi o wyznawców tej samej wiary, tak, jak zauważyła Malina. Nie idę do żyda i nie mówię mu, że robi niewłaściwie, bo w jego wierze powinno się robić inaczej.
Ewo, ja nie uważam, że katolicy mają manię wyższości w stosunku do innych, np. niewierzących. Poruszyłam sprawę sakramentu, a nie np. wychowywania dzieci czy wywiązywania się z obowiązków. Ja mam znajomych wierzących i ateistów i to, że jestem katoliczką nie ma na to wpływu, że osoby niewierzące mnie lubię i cenią moje towarzystwo. Nie pouczam i nie nawracam znajomych ani innych osób, bo staram się, by moje życie było przykładem moje wiary.
Nie wiem, czy większość przyjmuje sakramenty nieświadomie, w moim otoczeniu jest inaczej. Pewnie każdy ma odpinię na podstawie swoich znajomych, trudno tu określać regułę.

Ewa - 2007-08-10, 14:48

Jednak tu dyskusja dotyczy przecież osób, które biorą ślub jednocześnie nie bardzo uważając się za katolików. Jest więc to krytykowanie osób niekoniecznie tej samej wiary. Ja będąc jeszcze katoliczką zaczęłam zauważać rzeczy niewłaściwe i jakoś nie przyszło mi do głowy by
Ania D. napisał/a:
zwracać uwagę innym wiernym na niewłaściwość ich postępowania
Po prostu sama z tej wiary zrezygnowałam, a przecież nikt nie powiedział, że to większość ma rację.
Aniu, ja nie powiedziałam, że Ty się wywyższasz (chyba trudno byłoby Ci to zarzucić), napisałam tylko, że poczucie wyższości lekko przejawia się w zacytowanym przeze mnie zdaniu. Oceniłam zdanie, a nie Ciebie, a zrobiłam to dlatego, że to zdanie właśnie z Twojej strony mnie zdziwiło.

Capricorn - 2007-08-10, 14:53

Ewa napisał/a:
Jednak tu dyskusja dotyczy przecież osób, które biorą ślub jednocześnie nie bardzo uważając się za katolików. Jest więc to krytykowanie osób niekoniecznie tej samej wiary.


A ja się zastanawiam, co bardziej dziwi:

sytuacja A: osoba X, nie uważająca się za przynależącą do kościoła, jednocześnie przyjmuje w nim sakramenty

sytuacja B: osoba Y, uważająca się za przynależącą do kościoła, wyraża zdziwienie wobec postawy osoby X

Ewa - 2007-08-10, 14:58

Capricorn napisał/a:
A ja się zastanawiam, co bardziej dziwi:

sytuacja A: osoba X, nie uważająca się za przynależącą do kościoła, jednocześnie przyjmuje w nim sakramenty

sytuacja B: osoba Y, uważająca się za przynależącą do kościoła, wyraża zdziwienie wobec postawy osoby X

Mnie najbardziej dziwi fakt, że księża dają śluby osobom nie bacząc za bardzo na to, czy osoby owe są praktykującymi katolikami czy nie. W końcu ksiądz powinien jednak znać trochę swoich wiernych, ale... nie chcę wkładać kija w mrowisko,jednak... na ślubach trochę KK zarabia, więc... :roll:

sylv - 2007-08-10, 15:09

Ania D. napisał/a:
To, ze jestem katoliczką nie znaczy, że się wywyższam. To już zależy od człowieka, niekoniecznie od jego wiary. Chodzi mi o wyznawców tej samej wiary, tak, jak zauważyła Malina. Nie idę do żyda i nie mówię mu, że robi niewłaściwie, bo w jego wierze powinno się robić inaczej.


chwala Ci za to, ale niestety, takie akcje sa dosc powszechne. ja tego osobiscie doswiadczylam nie raz, np. w zwiazku ze slubem- chociazby ta niezapomniana wypowiedz nasze go eks-admina "czego tu gratulowac?" :shock: nie byla to odosobniona postawa. :-/

Cytat:
Mnie najbardziej dziwi fakt, że księża dają śluby osobom nie bacząc za bardzo na to, czy osoby owe są praktykującymi katolikami czy nie.


niby tak, ale jak zaczynaja drazyc temat, to potem sa ataki, ze "sie czepiaja, pewnie kase chca". no niestety. w sumie moge ich zrozumiec, ze moga miec dosc. bo z jednej strony sie ich oskarza, ze chca kase za udzielenie slubu, wiec zarabiaja na tym, a z drugiej, ze zarabiaja na dopuszczeniu niepraktykujacych do sakramentu. cokolwiek zrobia - zle.
a szczerze Wam powiem, ze NIGDY nie spotkalam sie z sytuacja, zeby ktos znajomy/rodzina mial jakikolwiek problem ze wzgl. na brak kasy. nie bylo problemu z wysokoscia ewentualnej zaplaty- ba, nawet, jej brakiem! wiec mysle, ze te "zarobki" to po trosze mit, po trosze wyolbrzymianie, a w duzej czesci "zasluga" pazernych jednostek, ktorych wsrod ksiezy - jak i lekarzy, nauczycieli i innych grup zawodowych- nie brakuje.

Capricorn - 2007-08-10, 15:09

Ewa napisał/a:
Capricorn napisał/a:
A ja się zastanawiam, co bardziej dziwi:

sytuacja A: osoba X, nie uważająca się za przynależącą do kościoła, jednocześnie przyjmuje w nim sakramenty

sytuacja B: osoba Y, uważająca się za przynależącą do kościoła, wyraża zdziwienie wobec postawy osoby X

Mnie najbardziej dziwi fakt, że księża dają śluby osobom nie bacząc za bardzo na to, czy osoby owe są praktykującymi katolikami czy nie. W końcu ksiądz powinien jednak znać trochę swoich wiernych, ale... nie chcę wkładać kija w mrowisko,jednak... na ślubach trochę KK zarabia, więc... :roll:


Ewo, jeżeli do księdza przychodzi para, i deklaruje przed nim chęć wzięcia ślubu, to on nie może im tego odmówić jesli spełnione są wymagania proceduralne - czyli, kandydaci są ochrzczeni i wybierzmowani, no i nie są juz po jednym slubie kościelnym z osoba żyjącą. Odmawiając im sakramentu przejąłby na siebie odpowiedzialność za ich dalsze życie w grzechu. nie jestem kapłanem, ale wydaje mi się, ze fakt, iż slub chce wziąć para "małokatolicka" kk traktuje jako mocne postanowienie poprawy z ich strony, powrót syna marnotrawnego na łono kościoła. moim zdaniem to nie kapłan jest nie fair udzielając ślubu, ale para, która składa deklaracje bez pokrycia.

Capricorn - 2007-08-10, 15:11

sylv napisał/a:
ja tego osobiscie doswiadczylam nie raz, np. w zwiazku ze slubem- chociazby ta niezapomniana wypowiedz nasze go eks-admina "czego tu gratulowac?" :shock:


łomatko :shock:

sylv - 2007-08-10, 15:15

Capricorn napisał/a:

łomatko :shock:


serio :) w sumie, to nie wiedzialam, czy sie wsciec, czy smiac.. :lol:

Capricorn napisał/a:
nie jestem kapłanem, ale wydaje mi się, ze fakt, iż slub chce wziąć para "małokatolicka" kk traktuje jako mocne postanowienie poprawy z ich strony, powrót syna marnotrawnego na łono kościoła. moim zdaniem to nie kapłan jest nie fair udzielając ślubu, ale para, która składa deklaracje bez pokrycia.


tez tak mysle.

sebusel - 2007-08-10, 15:19

Ewa napisał/a:
Mnie najbardziej dziwi fakt, że księża dają śluby osobom nie bacząc za bardzo na to, czy osoby owe są praktykującymi katolikami czy nie. W końcu ksiądz powinien jednak znać trochę swoich wiernych, ale...

Na spotkaniu przed chrztem byłem gotowy na poważną rozmowę z księdzem i nie zamierzałem zatajać swoich poglądów, jednak ksiądz nie miał za bardzo czasu dla rodziców i poświęcił tylko kilka minut na omówienie kto gdzie stoi i co ma robić. Szczerze mówiąc byłem bardzo tym zdegustowany...

sylv - 2007-08-10, 15:22

sebusel napisał/a:
Na spotkaniu przed chrztem byłem gotowy na poważną rozmowę z księdzem i nie zamierzałem zatajać swoich poglądów, jednak ksiądz nie miał za bardzo czasu dla rodziców i poświęcił tylko kilka minut na omówienie kto gdzie stoi i co ma robić. Szczerze mówiąc byłem bardzo tym zdegustowany...


no taaak, ale moze zakladal, ze jezeli ktos idzie chrzcic dziecko, to robi to z wlasnej, nieprzymuszonej woli i przekonan... no nie wiem, ale tak mysle, ze tego typu rozmowy to jakos tak wczesniej, na spokojnie, a nie na spotkaniu organizacyjnym.

sebusel - 2007-08-10, 15:32

sylv napisał/a:
spotkaniu organizacyjnym

to nie jest spotkanie organizacyjne tylko spotkanie przygotowujące rodziców do przyjęcia sakramentu, ale w tym przypadku widocznie nawet dla księdza sakrament nie był ważny i skupił się tylko na sprawach organizacyjnych

Capricorn - 2007-08-10, 15:36

sebusel napisał/a:
Ewa napisał/a:
Mnie najbardziej dziwi fakt, że księża dają śluby osobom nie bacząc za bardzo na to, czy osoby owe są praktykującymi katolikami czy nie. W końcu ksiądz powinien jednak znać trochę swoich wiernych, ale...

Na spotkaniu przed chrztem byłem gotowy na poważną rozmowę z księdzem i nie zamierzałem zatajać swoich poglądów, jednak ksiądz nie miał za bardzo czasu dla rodziców i poświęcił tylko kilka minut na omówienie kto gdzie stoi i co ma robić. Szczerze mówiąc byłem bardzo tym zdegustowany...


mogłeś do niego podejść po tym spotkaniu i porozmawiać nt swoich wątpliwości, albo też umówić się na spotkanie w innym terminie, jesli akurat wtedy nie mógł rozmawiać.

sylv - 2007-08-10, 15:38

sebusel napisał/a:

to nie jest spotkanie organizacyjne tylko spotkanie przygotowujące rodziców do przyjęcia sakramentu, ale w tym przypadku widocznie nawet dla księdza sakrament nie był ważny i skupił się tylko na sprawach organizacyjnych


no to zmienia postac rzeczy. facet sie zdecydowanie nie popisal... :/ a probowales drazyc jeszcze pozniej/ tak z ciekawosci pytam, jak to by moglo byc.

a wracajac do slubow: moi rodzice znalezli pewien fortel :) mianowicie, zamowili w naszej inrtencji msze. oczywiscie, poszlismy. ksiadz modlil sie za nasze "blogoslawienstwo i laski boze" - chodzilo o laske wiary i powrotu na lono KK, jak mniemam. D. byl zdegustowany, bo spodziewal sie uslyszec cos w stylu "na nowej drodze zycia", ale mu wyjasnilam, ze ksiadz nie moze przeciez doslownie poblogoslawic zycia w grzechu, no bo w koncu slub cywilny to zaden slub :P w sumie tak sobie mysle, ze dobrze wybrnal: modlil sie w naszej intencji, bedac jednoczesnie w zgodzie z wlasnym sumieniem i przepisami religii. a moim rodzicom powiedzial, ze "nawracac nas nie bedzie, ale jak bysmy chcieli porozmawiac, to on bardzo chetnie".

sebusel - 2007-08-10, 15:58

Capricorn napisał/a:
mogłeś do niego podejść po tym spotkaniu i porozmawiać nt swoich wątpliwości, albo też umówić się na spotkanie w innym terminie, jesli akurat wtedy nie mógł rozmawiać
sylv napisał/a:
a probowales drazyc jeszcze pozniej/ tak z ciekawosci pytam, jak to by moglo byc.


to mnie tylko utwierdziło w przekonaniu, że ten cały ceremoniał jest tylko pozorowaniem, a ksiądz jest zwykłym urzędnikiem który wykonuje czynności rytualne bez głębszego wnikania w sens; na pewno jest dobrym organizatorem i społecznikiem, to widać. Tak więc postanowiłem, że nie będę mieszał szyków...

Ewa - 2007-08-10, 16:19

Capricorn napisał/a:
Odmawiając im sakramentu przejąłby na siebie odpowiedzialność za ich dalsze życie w grzechu
Capricorn napisał/a:
wydaje mi się, ze fakt, iż slub chce wziąć para "małokatolicka" kk traktuje jako mocne postanowienie poprawy z ich strony, powrót syna marnotrawnego na łono kościoła

Prawie mnie to przekonuje, jednak mam wciąż odczucie, że
sebusel napisał/a:
ksiądz jest zwykłym urzędnikiem który wykonuje czynności rytualne bez głębszego wnikania w sens

Brakuje mi właśnie rozmowy z ludźmi (zarówno przy ślubie jak i chrzcinach dziecka) na temat ich wiary, podejścia do religii i itp. Rzecz jednak w tym, że chyba większość z nas, którzy chodzili na religię, szczególnie wtedy gdy już ogarniały ich wątpliwości, odniosło wrażenie, że księża nie bardzo chcą, a też i nie potrafią rozmawiać. Ja pamiętam początki mojego odejścia od KK. Mieszkałam wtedy z babcią, która chodziła do kościoła polsko-katolickiego. Ksiądz przychodząc do niej rozmawiał ze mną na temat np. buddyzmu. Widać było, że faktycznie próbuje zrozumieć moją decyzję, ale jednocześnie bardzo mocno kropił mnie zawsze wodą święconą ;-) . Za którymś razem zaproponował mi poczytanie Pisma Świętego. Powiedziałam, że właśnie gdy zaczęłam czytać odeszłam od Kościoła. Popatrzył na mnie, pokiwał ze zrozumieniem głową i co ciekawe, widać było, że naprawdę zrozumiał (kropienie woda też się skończyło :-) ). Ilu jest jednak księży, którzy będą rozmawiać i będą chcieli zrozumieć?

sylv - 2007-08-10, 18:59

Ewa napisał/a:
Ilu jest jednak księży, którzy będą rozmawiać i będą chcieli zrozumieć?


no niestety, niewielu... ja kilku spotkalam, ale ma ich tle jeszcze bardziej widac cala reszte "urzedasow" :/

pao - 2007-08-10, 19:07

niestety ale to największa zmora: ludzie bez powołania ale oblegający swoje "urzędy" i tyczy sie to wszystkich kwestii od księży przez lekarzy na robotnikach kończąc... niestety te chwalebne wyjątki często giną w tłumie niekompetencji większości.
- 2007-08-10, 21:59

wypowiedzi pao wracają mi wiarę w ludzi :D
Aniu D., rozumiem Cię. Jednak ilekroć czytam Twoje wypowiedzi widzę, że nie rozumiesz mnie. Patrzysz wciąż przez foremkę kościoła i nie widzisz czegoś więcej. Nie musisz mnie "nawracać" i pouczać, że zrobiłam coś złego świadomie czy nieświadomie. Wiara jest sprawą bardzo indywidualną, droga Z Bogiem jest wyjątkowa w każdym przypadku. Ty możesz uważać, że zrobiłam coś niewłaściwego, a być może ja zrobiłam właśnie coś jak najbardziej właściwego. Tego nie dociekniemy w tej dyskusji i zwalniam Cię z obowiązku mówienia mi co jest dobre a co złe. Uczę się tych rzeczy od Boga a nie od innych ludzi :-)
jeśli zaś mowa o
Ania D. napisał/a:
piękna oprawa, szczególne miejsce, podniosły nastrój
to nie ma to nic wspólnego z moim wyborem.
Chciała bym skończyć już temat mojego ślubu bo zrobiła się z tego jakaś afera z naświetlaniem, a to był mój ślub i chcę abyście go uszanowali. Nie musicie wszystkiego rozumieć :)

sebusel - 2007-08-10, 22:36

ań napisał/a:
Uczę się tych rzeczy od Boga a nie od innych ludzi :-)

brawo, piękne podsumowanie :-D
Bóg jest nieskończonym dobrem, a każdy system religijny, każda instytucja jest tylko takim szablonem, foremką, która zniekształca prawdziwy odbiór Stwórcy. Z drugiej strony są ludzie, którzy potrzebują takiego pośrednictwa, ale nasza nie potrzebuje tego.

Ewa - 2007-08-10, 22:41

ań napisał/a:
Ty możesz uważać, że zrobiłam coś niewłaściwego, a być może ja zrobiłam właśnie coś jak najbardziej właściwego

No i właśnie w tym rzecz.
ań napisał/a:
Chciała bym skończyć już temat mojego ślubu bo zrobiła się z tego jakaś afera z naświetlaniem

Spokojnie, . Bierzesz wszystko bardzo do siebie. Nie zrobiła się z tego afera, tylko, przynajmniej jak dla mnie, ciekawa dyskusja.

hans - 2007-08-10, 23:03

No ciekawa, ciekawa...tylko może lepiej by było, gdyby bardziej abstrakcyjna była, a mniej owa ;-)
- 2007-08-10, 23:25

hans napisał/a:
gdyby bardziej abstrakcyjna była, a mniej ańowa
dokładnie :) znów się rozumiemy :)
hans - 2007-08-10, 23:29

ań napisał/a:
dokładnie :) znów się rozumiemy :)

:mryellow: :-D

Bananna - 2007-08-11, 01:18

z racji iż cierpię jakoś ostatnio na bezsenność prześledziłam z zaciekawieniem cały ten wątek i powiem, że ja rozumiem i mam zamiar w przyszłości zrobić to samo.
Wierzę w Boga, rozmawiam z Nim i staram się być dobrym człowiekiem, nie znaczy to jednak, że chodzę do kościoła, który stał się strasznie komercyjny i miesza się w politykę. Przekonania księży przelewane są do głów wszystkich którzy ślepo im wierzą.. a ksiądz nie jest Bogiem.. ksiądz jest tylko człowiekiem i moim zdaniem żaden z niego wysłannik od Boga (przepraszam jeśli kogoś uraziło to co piszę, ale to jest po prostu moje zdanie). Kościół zaprzecza sam sobie.. uczy tolerancji ale nie toleruje homosexualizmu.. mówi o miłosierdziu a moherowe babcie atakują laskami i parasolkami reporterów badających sexafery ich wspaniałych wielebnych...
Dlatego nie chodzę do spowiedzi, spowiadam się codziennie wieczorem przed Bogiem w rozmowie z nim, nie chodzę do kościoła, gdyż uważam, że nie potrzebuje tego by być chrześcijanką. Dlaczego więc chcę mieć ślub kościelny? Wydaje mi się, że ze względu na to, że wtedy mówimy sobie TAK przed Bogiem i ksiądz tam nie jest wcale najważniejszy..
(tu chciałabym przeprosić chrzestnego mojej mamy, który jest księdzem, wykładowcą teologii na Uniwersytecie Warszawskim i szkolił księży we Włocławku przez ponad 10lat bycia rektorem seminarium :P - to on wszystkie rodzinne śluby, chrzty prowadzi i powiem Wam, że nawet lepiej, bo on bardzo fajne poglądy ma i aż dziwne, że to ksiądz :P )

Ewa - 2007-08-11, 07:38

Bananna napisał/a:
Dlatego nie chodzę do spowiedzi, spowiadam się codziennie wieczorem przed Bogiem w rozmowie z nim
Bananna napisał/a:
Dlaczego więc chcę mieć ślub kościelny? Wydaje mi się, że ze względu na to, że wtedy mówimy sobie TAK przed Bogiem

Trochę to dla mnie dziwne. Nie potrzebujesz kościoła do spowiedzi i rozmowy z Bogiem, ale potrzebujesz już go, żeby Bogu złożyć przysięgę?

pao - 2007-08-11, 09:12

Cytat:
abyście go uszanowali. Nie musicie wszystkiego rozumieć :)


nawet oddam, ze nie jesteśmy w stanie wszystkiego zrozumieć, za to uszanować możemy :)

rosa - 2007-08-11, 09:13

Bananna napisał/a:

Dlaczego więc chcę mieć ślub kościelny? Wydaje mi się, że ze względu na to, że wtedy mówimy sobie TAK przed Bogiem i ksiądz tam nie jest wcale najważniejszy..

Bóg jest wszędzie, nie tylko w kościele, możecie sobie powiedzieć "tak" w swoim pokoju i On też to usłyszy.
w kościele katolickim sakramentu małżeństwa udziela kapłan, jeżeli komuś to nie odpowiada, to się nie decyduje na takie rozwiązanie, bo nie chodzi o to kto jest lub nie jest najważniejszy.

Bananna - 2007-08-11, 15:04

fakt, jest wszędzie, mogłabym przysięgę złożyć w pokoju. Tylko że ślubu nie bierze się też z samym sobą ale z tą drugą osobą i wiem, że Zyga ''bardziej'' tą przysięgę odczuje gdy będzie w kościele (z racji iż mamy lekko różne poglądy, choć też bez przesady)

tak samo zgadzam się z magią i energią pewnych miejsc, w tym pewnego kościoła drewnianego w którym chciałabym by moj ślub się odbył

majaja - 2007-12-10, 08:54

Pozwalam sobie na odnowienie wątku, bo pomysł bardzo mi się podoba i żałuję, że jak brałam swój ślub, to takiej możliwości nie było. Szczególnienie mi się podoba ta przysięga przynoszenia kawy do łóżka, bo mój mąż jest głuchy na wszelkie takie aluzje :) . Myślę, że każda inicjatywa, dająca wybór większy niż kościół i urząd i jego sucha formalność warta jest odnotowania, choćby dlatego że może pozwoli zmniejszyć liczbę konfliktów między katolikami i mniej więcej katolikami ;)

hxxp://miasta.gazeta.pl/warszawa/1,34862,4746293.html

Martuś - 2007-12-10, 13:07

Fajna sprawa :D
magdusia - 2007-12-10, 17:27

Swietne :)
YolaW - 2007-12-10, 18:26

Bananna napisał/a:
tak samo zgadzam się z magią i energią pewnych miejsc, w tym pewnego kościoła drewnianego w którym chciałabym by moj ślub się odbył

mój ślub był w drewnianym kościele - bardzo dużo ciepła i dobrych energii w nim czułam, ale myślę, że to też zasługa świetnego proboszcza luzaka i życzliwych nam gości :)

Lily - 2007-12-10, 18:43

majaja napisał/a:
hxxp://miasta.gazeta.pl/w...62,4746293.html
fajne :)
a mi nie podoba się to, że w wielu miejscach nie można już wziąć ślubu cywilnego w sobotę - jedynie w dni robocze

majaja - 2007-12-10, 20:45

No właśnie w Polsce ciągle ciężko jest zorganizować sobie naprawdę fajną uroczystą ceremonię ślubną poza jakimś kościołem.
Alispo - 2007-12-10, 20:57

W sumie mozna przeciez zorganizowac sobie cywilny poza urzedem..dla mnie ten"humanistyczny"troche bez sensu..w sumie rownie dobrze mozna sobie samemu zrobic ceremonie nieformalna,na jedno wyjdzie,ale co kto lubi ;-)
Lily - 2007-12-10, 21:01

No, ale fajnie by było, gdyby to miało moc prawną :)
Można poza urzędem, ale nie wszędzie - często urzędnicy nie chcą się zgodzić, zależy jak się trafi w swoim urzędzie.

martka - 2007-12-10, 22:50

Lily napisał/a:
często urzędnicy nie chcą się zgodzić

chcą, chcą....tylko czasem wręcz za kosmiczne kwoty

biechna - 2007-12-20, 19:47

Może nie chcą tam, gdzie w okolicy nie ma miejsca, które ma na to zezwolenie? Bo jak są miejsca, to przecież urzędnikowi wsio, czy w USC, czy nie. Do takich miejsc "poza USC" które mają na to zgodę prawną zazwyczaj przypisany jest jeden stały urzędnik, który tam dojeżdża, przynajmniej tak by wynikało z moich doświadczeń i obserwcji podczas przygotowań do naszego ślubu.
martka - 2007-12-21, 10:48

być może biechna... znajomi właśnie za tydzień biorą ślub, chcieli go zorganizować w galerii sztuki; jak się okazało, że z budżetu muszą wysupłać 2 tysiące złotych na ten cel, to sobie darowali. ślub odbędzie się w usc.
biechna - 2007-12-21, 13:09

2 tysiące? Też bym wybrała w USC... Nam powiedziano, że nie ma dodatkowych opłat - tyle, że same przyjęcia w tych "wyznaczonych" innych miejscach byłyby zbyt kosztowne i też braliśmy w USC. I było super :-D
Tobayashi - 2007-12-22, 20:15

W moim rodzinnym mieście kilka lat temu pewna para zażyczyła sobie, żeby ślubu cywilnego udzielił jej burmistrz miasta :mryellow: Nie było przeszkód prawnych i burmistrz się zgodził. Jeżeli dobrze pamiętam, to również miejsce było oryginalne - a mianowicie pałacyk, gdzie m.in. odbywają się koncerty. Ile to kosztowało nie wiem, ale sądzę, że gratis nie było :-P
magcha - 2008-03-27, 14:22

Ja mam tylko ślub cywilny (Pałać Ślubów - Stare Miasto). Bedąc w podrózy poślubnej (na zasadzie "a moze jutro pojedziemy do..." i śpiąc np w akademiku w Budapeszcie (extremalne przezycie :-P )) wylądowalismy w chorwacji w Plitwickich Jezierach. I zobaczyliśmy jak stromymi ściezkami schodzi młoda para i tłum gości a na czele pochodu pastor (?). Brali ślub przed największym wodospadem....
Fajnie.... :-)
Ps.: Panna młoda i żeńska część gosci w butach na obcasach - polecam wycieczke po tych ścieżkach w takich butach.... :lol:

YolaW - 2008-03-27, 17:41

magcha fajną mieliście podróż poślubną, ja też lubię takie ekstremalne przeżycia :)
magcha - 2008-03-27, 18:22

Tak, to był chyba mój nalepszy wyjazd - totalnie bez planu i z wyszukiwaniem noclegu tam gdzie zastawał nas wieczór (mielismy na wszelki wypadek namiot i spiwory). Wtedy zwiedzilismy sporą częć południa Europy w zasadzie za niewielkie pieniądze (oprócz paliwa :-( ) Ach! było pięknie.... Rozmarzyłam się..... :-D
arete - 2008-03-27, 21:54

magcha napisał/a:
Ja mam tylko ślub cywilny

Tylko nie "tylko". ;-) Cywilny nie gorszy niż kościelny. :-)

zojka3 - 2008-03-28, 06:46

arete napisał/a:
Tylko nie "tylko". Cywilny nie gorszy niż kościelny.


Moja teściowa uważa inaczej, dla niej taki ślub to nie ślub i ja taka nielegalna jestem :-/

magcha - 2008-03-28, 09:26

arete napisał/a:
magcha napisał/a:
Ja mam tylko ślub cywilny

Tylko nie "tylko". ;-) Cywilny nie gorszy niż kościelny. :-)


"Tylko" nie było w znaczeniu negatywnym :-P , jestem zadowolona z tego faktu. Oboje jesteśmy niewierzący (mąż nieochrzczony), małego też nie chrzcimy. Zojka - u mnie brak ślubu jakos przezyli, myslę, że bedzie dużo gorzej z chrztem Mieszka (zwłaszcza po wyczynach jego poprzednika :-P )

arete - 2008-03-28, 11:23

zojka3 napisał/a:
arete napisał/a:
Tylko nie "tylko". Cywilny nie gorszy niż kościelny.


Moja teściowa uważa inaczej, dla niej taki ślub to nie ślub i ja taka nielegalna jestem :-/

Możliwe, że moja też, ale jest na tyle taktowna, że nie porusza tematu.

kasienka - 2008-03-28, 20:26

magcha napisał/a:
bedzie dużo gorzej z chrztem Mieszka (zwłaszcza po wyczynach jego poprzednika :-P

tradycja zobowiązuje? :mrgreen:

magcha - 2008-03-29, 11:51

kasienka napisał/a:
magcha napisał/a:
bedzie dużo gorzej z chrztem Mieszka (zwłaszcza po wyczynach jego poprzednika :-P

tradycja zobowiązuje? :mrgreen:

:lol: :lol: tak, ale moze sie uda ja przełamac

Yzma - 2011-01-24, 22:25

Przyklejam się w temat bo mam dylemat ślubny... nie powiem trochę mi WD w głowie namieszało :P

zacznę od tego że we wrześniu tego roku mamy wziąć ślub z mym lubym, w zasadzie wszystko jest zaklepane łącznie z datą w kościele. No i tutaj pojawia się zamieszanie wywołane przez WD :)

przebrnęłam dziś przez cały temat dot chrztu i zaświeciła mi się żaróweczka... o co chodzi tak naprawdę?

ani ja nie chodzę do kościoła, ani mój przyszły nie jest praktykujący. U mnie jedynymi osobami które chodzą na mszę jest mój tata i czasem mój brat, u mojego jest całkowite zlaicyzowanie. Ot po prostu załatwiając formalności typu sala na wesele i zespół zaklepaliśmy termin w kościele.
Podzieliłam się wątpliwościami z przyszłym na co on śpiewając zacytował mi Tewje mleczarza "tradiszyyyyn" :roll: no fajnie tradyszyn ale ani to szczere, ani mi na tym nie zależy a tylko im nabiję statystyki. Pomijam fakt że zaoszczędzimy w ten sposób sporo kasy :P

niby mamy to jeszcze przedyskutować ale nie wiem jak ugryźć sprawę z moim tatą.. nie chcę żadnych kwasów a wiem że dla niego to może mieć duże znaczenie..

może ktoś z Was był w podobnej sytuacji?

Katioczka - 2011-01-24, 22:45

Yzma napisał/a:
wiem że dla niego to może mieć duże znaczenie..

to twój ślub, nie taty
to dla ciebie ma mieć znaczenie, nie dla niego
jak nie czujesz tematu-odstąp od ślubu kościelnego,
ponieważ jest on sakramentem, nie paradnym orszakiem w welonie

nie rozumiem brania ślubu kościelnego dla mamusi czy tatusia...
w USC też można wystąpić w białej bezie, jak komuś zależy

Lily - 2011-01-24, 22:49

Yzma napisał/a:
"tradiszyyyyn"
Ale czyja ta tradiszyn? Bo chyba nie Wasza. No to bez sensu, bo po co kultywować coś, co Was nie przekonuje, tylko dla formy?
Capricorn - 2011-01-24, 23:07

Yzma, skoro jest tak, jak piszesz, to ja nie rozumiem zupełnie, na jakiej zasadzie zaklepaliście datę w kościele. Bo gdzieś ślub wziąć trzeba, a w kościele będzie najładniej?
Mia - 2011-01-24, 23:16

Ja również zrezygnowałam z kościelnego (szok dla większości znajomych, mimo, że też niepraktykujący 8-) ), głównie dlatego, że rytuały wykonywane rutynowo podczas ślubu kościelnego były dla mnie zupełnie bez znaczenia, nie identyfikowałam się z nimi, więc stwierdziłam, że niepotrzebna mi ta maskarada. Zgadzam się z Katioczką, że należy rozumieć znaczenie i wagę sakramentów. Jeśli warto je przyjmować, to tylko z głęboką wiarą - w przeciwnym wypadku to brak szacunku dla danej religii i dla samego siebie.
Na dodatek - nauki przedmałżeńskie... Nie chcę nikogo obrazić, ale nawet głęboko wierzący znajomi określali je jako "pranie mózgu" - choć na pewno w dużym stopniu zależy od tego, kto je prowadzi.
Poza tym mój mąż, od urodzenia wychowany w świeckim kraju, kompletnie nie wiedziałby jak się zachować podczas mszy. Już raz obserwowałam jego zdziwienie na ślubie znajomych (wstawanie, klękanie, siadanie, żegnanie, śpiewanie itd.). Wszelkie rytuały są mu tak obce, że nawet przygotowania i wykucie na blachę nic by tu nie pomogło ;-) Nie miałabym sumienia fundować mu takiej tortury w "najpiękniejszym dniu w życiu". Nie mogłabym też znieść wyrazu szoku nie schodzącego z jego twarzy, na 100% wybuchnęłabym śmiechem.

Katioczka - 2011-01-24, 23:23

Mia napisał/a:
Poza tym mój mąż, od urodzenia wychowany w świeckim kraju, kompletnie nie wiedziałby jak się zachować podczas mszy

ale w KK akurat jest opcja brania ślubu z osobą niewierzącą lub innego wyznania,
tzw. ślub jednostronny
ale to tylko dla tych, którym bardzo zależy :)

Mia - 2011-01-24, 23:50

Katioczka napisał/a:
Mia napisał/a:
Poza tym mój mąż, od urodzenia wychowany w świeckim kraju, kompletnie nie wiedziałby jak się zachować podczas mszy

ale w KK akurat jest opcja brania ślubu z osobą niewierzącą lub innego wyznania,
tzw. ślub jednostronny
ale to tylko dla tych, którym bardzo zależy :)


Wiem, wiem, moja kuzynka taki brała :-)
Dla wielu par to może być "złoty środek".

Ja nie miałam żadnych wątpliwości, od razu wiedziałam, że w grę wchodzi tylko cywilny. "Bezy" nie miałam, ale ślub i tak był jednym z najpiękniejszych wydarzeń w moim życiu ;-)

Lily - 2011-01-24, 23:58

Mia napisał/a:
konkordatowy
Konkordatowy ślub to ślub z pominięciem urzędu - kiedyś trzeba było brac i cywilny, i kościelny, teraz kościelny liczy się jak cywilny także, przy dopełnieniu pewnych formalności oczywiście. Ale nie oznacza to ślubu z osobą niewierzącą. Tu o warunkach takiego ślubu hxxp://www.slubnyraj.pl/artykuly/29-lub-kocielny-z-osob-niewierzc
Moim zdaniem zresztą jest to akt nietolerancji wobec osoby niewierzącej, ale to już moja prywatna opinia. Jestem zdania, że taki układ rzadko się sprawdza, bo trudno znieść, że druga osoba wyznaje zupełnie inny światopogląd i usiłuje żyć z nim w zgodzie - a sprawa się komplikuje wraz z pojawieniem się dzieci...

Mia - 2011-01-25, 00:00

tak, sorki, w międzyczasie zdążyłam edytować :-)
Yzma - 2011-01-25, 05:58

Katioczka napisał/a:

nie rozumiem brania ślubu kościelnego dla mamusi czy tatusia...
w USC też można wystąpić w białej bezie, jak komuś zależy


białej bezy nie chciałam mieć tak czy tak :P
to nie jest kwestia brania ślubu dla mamusi czy tatusia, biorę dla siebie i tej drugiej osoby, wiadomo. Nie chcę po prostu spięć z tego tytułu a wiem że na pewno będą :(

Lily - masz całkowitą rację

euridice napisał/a:
Yzma, a ślub cywilny? (i na tym koniec ;) )

Kościelnego nie brałam, ale z tego co wiem:
1) nauki przedmałżeńskie? jest coś takiego chyba? nie musicie na to chodzić? i kiwać główkami, że będziecie żyć po bożemu? ;)
2) te wszystkie kościelne przysięgi... (kiedyś były, z tego co wiem :mryellow: ) - czy to nie głupio tak klepać - że "przed bogiem przysięgam" (i tak dalej), a w sumie traktować to tylko jak kolejny ślubny "punkt do odhaczenia"? W każdym razie mi byłoby głupio ;)


na "spotkania przedślubne" poszliśmy z ciekawości - o dziwo! Nie było nic o życiu po bożemu a jedynie prawne oraz kościelne spojrzenie na małżeństwo, przeszkody do jego zawarcia - nawet ciekawie było ale nie o tym miałam :P
są przysięgi.. i przed Bogiem i o tym że dziecko przyjmiemy i w wierze wychowamy...

euridice napisał/a:
I pewnie duże znaczenie będzie miało dla Waszych rodzin, żeby Wasze (potencjalne) dziecko jadło mięso [ew. wstaw cokolwiek na co się nie zgadzasz, no nie wiem - "salon" w stylu kolonialnym, cokolwiek :D ] ;)
Osobiście życzenia "ślubne" mej rodziny nie miały dla mnie znaczenia, w końcu chodziło o MÓJ ślub, a nie mamy, babci czy cioci


o kurna coś w tym jest...
tylko że wiesz, MÓJ ślub ale chciałabym żeby wszyscy byli zadowoleni... (tak, wiem jaki jest mój poziom asertywności :roll: )

Cytat:

Yzma, skoro jest tak, jak piszesz, to ja nie rozumiem zupełnie, na jakiej zasadzie zaklepaliście datę w kościele. Bo gdzieś ślub wziąć trzeba, a w kościele będzie najładniej?


jakkolwiek by to głupio nie zabrzmiało - odruchowo...tak jak napisałam, zaklepywaliśmy wszystko to i kościół odhaczyliśmy - bez jakiejś większej refleksji na ten temat.
Najładniej byłoby nad jeziorem - ja nie z tych co śnią o ślubie w stroju bezy w wielkiej katedrze ;)

Mia napisał/a:
Na dodatek - nauki przedmałżeńskie... Nie chcę nikogo obrazić, ale nawet głęboko wierzący znajomi określali je jako "pranie mózgu" - choć na pewno w dużym stopniu zależy od tego, kto je prowadzi.


no właśnie, w dużej mierze zależy od tego kto prowadzi. Tak jak pisałam, ta część na którą my się wybraliśmy była nawet ciekawa.

Katioczka napisał/a:
ale w KK akurat jest opcja brania ślubu z osobą niewierzącą lub innego wyznania,
tzw. ślub jednostronny
ale to tylko dla tych, którym bardzo zależy :)


ale i tak składa się obietnice że dziecko będzie chowane w KK
ładna mi opcja ;)

dziękuję za wszystkie głosy - wiem co sobie o mnie pewnie myślicie :-|
w każdym razie mam zamiar nie odpuścić i zająć się tym bo nie chcę robić czegoś co jest bez sensu

moony - 2011-01-25, 06:24

Yzma, piszesz, że oboje jesteście niepraktykujący, z Twoich wypowiedzi wnioskuję, że z wiarą jest podobnie. Więc moim zdaniem nie ma sensu. Rzeczywiście będzie o nabijanie statystyk i po prostu ładna ceremonia pozbawiona głębszej refleksji.
Brałam tylko cywilny. Przysięgamy przed sobą, a nie dla kogoś. Najbliższa rodzina jakoś to przełknęła, choć bez gadania ze strony mojej mamy się nie obyło (źle cię wychowałam, la la la).
Ziarno wątpliwości zostało zasiane, więc podejrzewam, że opcja odkręcania całej sytuacji istnieje. Ważne, byście mieli wspólne stanowisko i rozmawiali wspólnie z tatą. No i macie jeszcze sporo czasu do września.

Yzma - 2011-01-25, 08:01

dziękuję moony

faktycznie, z wiarą jest podobnie. Był taki okres i to całkiem niedawno że naprawdę chciałam uwierzyć, chciałam się nawrócić, chciałam w tym wszystkim uczestniczyć... ale jednak nie. Nic na siłę. Może kiedyś to się zmieni, na pewno nie teraz.

No i tu też masz rację - żeby cokolwiek zdziałać musimy mieć wspólne stanowisko, bo ja sama to sobie mogę.. ani to nie ma sensu ani też podejrzewam że nie miałabym siły zawalczyć o to no bo jak ja co innego a on co innego to się mija z celem.

jeszcze raz dziękuję :)

bronka - 2011-01-25, 10:58

Capricorn napisał/a:
Bo gdzieś ślub wziąć trzeba, a w kościele będzie najładniej?

U mnie dokładnie tak było. I szopka w prawie białej sukni, kwiaty, prezenty, łzy wzruszenia, ryż na szczęście, BMW z 1932, wesele, poprawiany na 100 znajomych, i krótko powiem, że było zajebiście :-P

Capricorn - 2011-01-25, 13:25

Podczas ślubu cywilnego przyrzekasz, iż uczynisz wszystko, aby Twoje małżeństwo było zgodne, szczęśliwe, i trwałe. W kościele - ślubujesz miłość, wierność, i uczciwość małżeńską, oraz że nie opuścisz partnera aż do śmierci. Oprócz tego, deklarujesz, że z radością przyjmiesz i po katolicku wychowasz potomstwo, którym Cię Bóg obdarzy - tutaj wyklucza się zarówno antykoncepcję mechaniczną jak i hormonalną, ale także in vitro. Pomijam już takie błogosławieństwo końcowe, w treści którego jest, że kobieta ma być ozdobą domu, no i poddana mężowi.

Moim absolutnie prywatnym zdaniem - przysięga kościelna jest nierealna do zrealizowania, i już. I każdy, kto do tej przysięgi podchodzi absolutnie serio, wcześniej czy później będzie miał spore dylematy. W każdym razie, mało znam par, które przetrwały próbę czasu. A te, które przetrwały, to albo na zasadzie, że jedna strona bardzo mocno zamyka oczy, żeby nie widzieć akcji tej drugiej, albo też na zasadzie: widzę, ale niosę swój krzyż, albo też - każdy sobie rzepkę skrobie. Pomijam już takie sytuacje, gdy jedna z osób ślubujących najbardziej skupia się na uczciwości małżeńskiej, a druga - na tym, że z poślubionym partnerem pozostaje do śmierci, niezależnie od tego, co wyprawia.


Ech, sama wzięłam ślub kościelny, z głębokiego przekonania to było, i dawno, dawno temu. Młoda byłam.

rosa - 2011-01-25, 13:40

Yzma, powodzenia w podejmowaniu decyzji, wiem że nie jest to łatwe

Capricorn napisał/a:
Ech, sama wzięłam ślub kościelny, z głębokiego przekonania to było, i dawno, dawno temu. Młoda byłam.

sista, no ja tak samo :-)

Capricorn - 2011-01-25, 13:43

rosa napisał/a:

Capricorn napisał/a:
Ech, sama wzięłam ślub kościelny, z głębokiego przekonania to było, i dawno, dawno temu. Młoda byłam.

sista, no ja tak samo :-)


drugi raz na to nie pójdziemy, co nie? ;-)

rosa - 2011-01-25, 13:54

capri ja z toba to bym mogła w sumie juz jutro, nawet w bezę bym się wbiła :-)
Capricorn - 2011-01-25, 14:06

rosa napisał/a:
capri ja z toba to bym mogła w sumie juz jutro, nawet w bezę bym się wbiła :-)


ha! oświadczyny przyjęte :) tez się w co wbiję :)

Yzma - 2011-01-25, 14:12

Capricorn napisał/a:
Podczas ślubu cywilnego przyrzekasz, iż uczynisz wszystko, aby Twoje małżeństwo było zgodne, szczęśliwe, i trwałe. W kościele - ślubujesz miłość, wierność, i uczciwość małżeńską, oraz że nie opuścisz partnera aż do śmierci.


Capri ja bym mogła przyrzekać że uczynię wszystko aby moje małżeństwo było zgodne, szczęśliwe, i trwałe oraz ślubować miłość, wierność, i uczciwość małżeńską, oraz że nie opuszczę partnera aż do śmierci - nie jest to dla mnie problem i wiem że z Tym człowiekiem nie będzie problemu z wypełnieniem któregokolwiek punktu :)

problem pojawia się w momencie kiedy mam obiecać że wychowam dzieci w wierze katolickiej (bo że przyjmę każde dziecko które mi się przytrafi to nie mam wątpliwości) i w ogóle że tak mi dopomóż Boże i Duchu i wszyscy święci (kto w ogóle wymyślił wszystkich świętych?!?!?! to też głupota ale nie o tym miało być.) nie mogę wychować dziecka w wierze która dla mnie jest mało autentyczna i w ogóle nie moja...

bronka - 2011-01-25, 14:18

Capricorn napisał/a:
rosa napisał/a:
capri ja z toba to bym mogła w sumie juz jutro, nawet w bezę bym się wbiła :-)


ha! oświadczyny przyjęte :) tez się w co wbiję :)

:lol: :lol: :lol: :lol: oj byście w takich bezach przecudownie wyglądały :mrgreen:

Alispo - 2011-01-25, 14:21

Yzma napisał/a:


Capri ja bym mogła przyrzekać że uczynię wszystko aby moje małżeństwo było zgodne, szczęśliwe, i trwałe oraz ślubować miłość, wierność, i uczciwość małżeńską, oraz że nie opuszczę partnera aż do śmierci - nie jest to dla mnie problem i wiem że z Tym człowiekiem nie będzie problemu z wypełnieniem któregokolwiek punktu :)

A wiesz ,ze ludzie sie zmieniaja?Jak sie nie bedzie dalo z nim zyc to tez nie opuscisz?Wiem,wiem,jestes teraz pewna ze bedzie sie dalo..mimo ze nawet nie mieszkacie razem..Ale trzeba czasem popatrzec z boku na niektore rzeczy.Obys miala racje,zycze sczescia:)

Capricorn - 2011-01-25, 14:28

Yzma napisał/a:

Capri ja bym mogła przyrzekać że uczynię wszystko aby moje małżeństwo było zgodne, szczęśliwe, i trwałe oraz ślubować miłość, wierność, i uczciwość małżeńską, oraz że nie opuszczę partnera aż do śmierci - nie jest to dla mnie problem i wiem że z Tym człowiekiem nie będzie problemu z wypełnieniem któregokolwiek punktu :)


Też kiedyś mi się wydawało, że nie będzie problemu ;-)

Polecam lekturę: A. Napier: "Małżeństwo, krucha więź". O tym, kiedy spodziewać się kryzysów, i jakiego rodzaju.

Yzma - 2011-01-25, 14:30

bronka napisał/a:
Capricorn napisał/a:
rosa napisał/a:
capri ja z toba to bym mogła w sumie juz jutro, nawet w bezę bym się wbiła :-)


ha! oświadczyny przyjęte :) tez się w co wbiję :)

:lol: :lol: :lol: :lol: oj byście w takich bezach przecudownie wyglądały :mrgreen:


chcę to obejrzeć chcę chcę!!! :mrgreen:

Alipso - pewno masz racje że ludzie się zmieniają natomiast na chwilę obecną jestem całkowicie pewna. Może i jesteśmy młodzi, może nie jesteśmy ze sobą mega długo ale uważam że przeszliśmy ze sobą już na tyle dużo że dałabym sobie za niego rękę obciąć i mam taką cichą nadzieję że on za mnie też :)
dziękuję ^^

Capricorn - 2011-01-25, 14:31

Yzma napisał/a:
ludzie się zmieniają natomiast na chwilę obecną jestem całkowicie pewna. Może i jesteśmy młodzi, może nie jesteśmy ze sobą mega długo ale uważam że przeszliśmy ze sobą już na tyle dużo że dałabym sobie za niego rękę obciąć i mam taką cichą nadzieję że on za mnie też :)


raz jeszcze napiszę: tez tak miałam, przeszło ;-)

Yzma - 2011-01-25, 14:33

nie zazdroszczę....
można spytać co się stało czy to zbyt osobiste?

Alispo - 2011-01-25, 15:00

Capricorn napisał/a:
raz jeszcze napiszę: tez tak miałam, przeszło ;-)


Ja też,ale cale szczescie nigdy nie lubilam slubow;,więc nie musiałam sie rozwodzic ;-)

Capricorn - 2011-01-25, 15:40

Yzma napisał/a:

można spytać co się stało czy to zbyt osobiste?


od odpowiedzi się nie uchylam, napiszę wieczorem, bo teraz wybywam.

ELA - 2011-01-25, 18:18

JA ślubu kościelnego nigdy nie brałam pod uwagę i nie biorę bo do kościoła nie chodzę..ale teraz rozważam czy nie lepszy jest ślub cywilny od ,życia w konkubinacie :mrgreen: ..myślę ze chyba przychylam się teraz do tej pierwszej opcji :-D mam już dziecko..następnego nie planuję ale gdyby mi się przytrafiło to wolę być małżoną z 2 dzieci niż panną z dziećmi ;-) Oczywiście ze kluczową kwestią jest też z kim ten ślub bierzemy i na ile jesteśmy pewni swoich i drugiej połowy uczuć..
Yzma - 2011-01-25, 20:06

Też się z tym zgadzam..... od A-Z

Capri - ok czekam :)

Arielka.v - 2011-01-25, 22:18

Ostatnio i dla mnie ten temat staje sie "na czasie".
Niedawno się zaręczyliśmy i bardzo prawdopodobne iż jeszcze w tym roku będzie slub.

O ślubie kościelnym nawet nie rozmawialiśmy, bo dla nas oczywiste jest, że skoro nasza wiara pozostawia wiele do życzenia i w ogóle nie praktykujemy to bez sensu jest brać ślub kościelny.
Jak dla mnie ślub kościelny osób niewierzących tylko dlatego, że jest bardziej reprezentacyjny jest hipokryzją i brakiem szacunku dla tejże religii.
To tak jakbym chciała brać slub w cerkwi albo wg obrządku judaistycznego bądź wywodzącego sie z jeszcze innej religii. Trochę to bez sensu. Ślub kościelny pozostawmy wierzacym. Amen :mryellow:

Capricorn - 2011-01-25, 23:43

Yzma napisał/a:

Capri - ok czekam :)


proszę uprzejmie więc. Jednocześnie uprzedzam, czytasz "nudy z budy" wyprodukowane przez starą babę, zgorzkniałą zapewne.

Wszystko, co przeczytasz poniżej, zaczyna się od "moim zdaniem". Całkowicie subiektywne spojrzenie na sprawę, miej to na uwadze.

Ludzie zmieniają się w czasie. Zmieniają się, i już. W związku z tym, nie ma takiej możliwości, aby przewidzieć przyszłość. W szczególności, aby w szczegółach przewidzieć reakcje partnera na określone sytuacje życiowe. Ot, na przykład: trudności z zajściem w ciążę, trudności ciążowe, jakieś traumy porodowe, depresja poporodowa, choroby dzieci, nieustające zmęczenie z racji posiadania w domu niemowlaka; z innych kategorii: niespodziewana utrata pracy przez jednego z partnerów, intensywny rozwój kariery jednego z partnerów, decyzje obciążone ryzykiem finansowym (np. duże kredyty), konflikty z prawem, uzależnienia, nieakceptowane przez partnera sposoby spędzania wolnego czasu, reakcje na problemy seksualne w związku, reakcje na próby ingerencji w związek ze strony osób trzecich, reakcje na ciężkie choroby w rodzinie, no wszystko, wszystko, wszystko. Nie mówię, że wszystkie te czynniki wystąpiły w moim przypadku :) ale kilka - owszem.
Poza tym, często jest tak, że z czasem mamy dość tej cechy, którą kiedyś w partnerze tak bardzo polubiliśmy - ot, na przykład: kiedyś podobało Ci się, że jest domatorem i nie włóczy się z kolegami, a po kilkunastu latach szlag Cię trafia, kiedy jedyna opcją na weekend czy sylwestra jest Titanic w tv. Po kilkunastu latach gotowania i obserwowania, jak partner pochłania, co tam sporządzisz, nagle ponad wszystko chcesz, żeby ktoś gotował dla Ciebie. Masz partnera, który zajmie się absolutnie wszystkim - a Ty nagle wolisz osoby całkowicie niezaradne życiowo. No można w nieskończoność wymieniać.
Nawet, jeśli jesteś z kimś kilka lat, mieszkasz z ta osobą, itd, nie jesteś w stanie przewidzieć absolutnie wszystkiego - dlatego właśnie po kilku/kilkunastu latach większość związków albo się z większym lub mniejszym hukiem rozpada, albo też poddaje się czaso-, energo- i finansowochłonnej terapii.
Dlaczego kiedyś rozpadało się mniej związków? Często małżeństwa były całkowicie kontrolowane przez rodziców jednej ze stron - ot, uroki mieszkania wielopokoleniowego, bynajmniej nie z wyboru. Plus częstsza niz obecnie zależność finansowa kobiety od mężczyzny - kobietom bardziej opłacało się mocno zamykać oczy niż dochodzić prawdy. Czyli, związki się nie rozpadały, ale dyskusyjnym jest, czy były szczęśliwe.
No, to tak w skrócie.

Śluby - cywilny gwarantuje kwestie prawne, w tym finansowe, co nie jest bez znaczenia dla obydwu stron.

A jeśli chcesz komuś ślubować "miłość, wierność, uczciwość, i że nie opuścisz aż do śmierci", a nie chcesz w to Boga mieszać, to przecież możesz to zrobić podczas kolacji przy świecach i winie, w cztery oczy.

Yzma - 2011-01-26, 06:10

Arielka.v napisał/a:
To tak jakbym chciała brać slub w cerkwi albo wg obrządku judaistycznego bądź wywodzącego sie z jeszcze innej religii. Trochę to bez sensu. Ślub kościelny pozostawmy wierzacym. Amen :mryellow:


ja to bym chciała hinduistyczny......matuuuuuluuuu jakie to piękne!!! :oops:

Capri - cóż mogę odpisać.... masz rację. Masz całkowitą rację. Nie jestem w stanie przewidzieć tego co się stanie, tak samo jak nie jestem w stanie przewidzieć tego czy mi zaraz kowadło nie spadnie na głowę (mimo że siedzę w moim własnym cieplutkim pokoju ^^ )
Co do związków kiedyś - oczywiście też masz rację, ile już słyszałam takich historii że "gdyby babcia nie nalegała to żadnego ślubu by nie było. Na pewno byłabym teraz szczęśliwa" :roll: od razu mówię że nie są to sytuację z mojej rodziny ale z bardzo bliskiego, najbliższego otoczenia.
nie wiem jakoś z biegiem historii się te baby bardziej asertywne zrobiły?

Niemniej jednak na chwilę obecną jestem zakochana po uszy, trochę jak nastolatka się momentami czuję :P i chcę zaryzykować - chcę zaryzykować, obiecać temu chłopu że będę z nim na dobre i na złe i chcę żeby on mi obiecał to samo - co z tego wyniknie? Zobaczymy bo tak jak piszesz - nigdy nie wiadomo ;) ale ja naiwnie wierzę że wszystko będzie dobrze, że to jest właśnie Ten i że będę szczęśliwa do końca życia - może bez zamku, kicających króliczków i różowych jednorożców bo by było za słodko ]:->

Nie wiem dokładnie co przeszłaś ale współczuję Ci że musiało Cię to wszystko spotkać i to w sytuacji gdzie byłaś przekonana że wszystko powinno być jak najbardziej w porządku i że masz u boku Tę Właściwą Osobę. Ja mimo tego że gówniara jestem to też już trochę w CV bym sobie mogła wpisać i to rzeczy które nie powinny się przydarzać ludziom w moim wieku. Ale co tam - co było a nie jest, na pohybel tym onym i takie tam ;)

uehhh się rozpisałam :P

Capricorn - 2011-01-26, 07:32

Yzma napisał/a:

Nie wiem dokładnie co przeszłaś ale współczuję Ci że musiało Cię to wszystko spotkać


e, spokojnie. Nie oczekuję współczucia.
po prostu -cos się nie udało, bywa. takie doświadczenie na koncie, i tyle. life goes on.

Yzma - 2011-01-26, 08:16

smoko - ogólnie nie zazdroszczę i tyle :)
Yzma - 2011-01-26, 08:51

tylko widzisz, jakby dodać tę warstwę wierzchnią czyli kolory, muzykę, jedzenie do realiów naszych? Nie byłoby fajnie? ;)

tak wiem co tam się dzieje ale nie o tym miało być
z resztą we wszystkich Bollywood'ach jest inaczej :P

Arielka.v - 2011-01-26, 09:17

Ten ślub hinduistyczny zawsze byłoby można potraktować tak jak jest traktowany ślub rzymskokatolicki przez osoby, które biorą go tylko dla ładnej otoczki.
Czyli po prostu wybrać te elementy, które odpowiadaja i są ładne a pominąć te mniej wygodne.
Tak na dobrą sprawę to ile osób pchających się przed ołtarz przestrzega tych wszystkich zasad narzuconych przez Kościół? Ile dziewic staje przed ołtarzem, ile par nie stosuje antykoncepcji, itd.
Być może gdyby w naszym kraju jedno wyznanie nie miało tak dużej przewagi nad innymi to ludzie decydowaliby się na śluby według innych obrządków, (bo są ładniejsze) nie do końca zdając sobie sprawę o co chodzi w tej religii.

Yzma - 2011-01-26, 09:30

Arielka.v napisał/a:

Ile dziewic staje przed ołtarzem, ile par nie stosuje antykoncepcji, itd.


:lol: :lol: :lol: :lol: :lol: :lol: :lol:

nie ma to jak trening mięśni brzucha z rana :mrgreen:

- 2011-01-26, 10:25

rosa napisał/a:
sista, no ja tak samo :-)
to mam więcej sióstr :mrgreen:

dziś bym wzięła tylko w USC, i bez makijażu :P

moony - 2011-01-26, 13:23

Arielka.v napisał/a:
Jak dla mnie ślub kościelny osób niewierzących tylko dlatego, że jest bardziej reprezentacyjny jest hipokryzją i brakiem szacunku dla tejże religii.

Jest jeszcze opcja "co ludzie powiedzą" - jest tak u mojej przyjaciółki. Pochodzi ze wsi, rodzice oznajmili jej, że absolutnie brak ślubu kościelnego nie wchodzi w grę. I zobaczymy, jak będzie 11. czerwca...

rosa - 2011-01-26, 13:57

Capricorn napisał/a:
Poza tym, często jest tak, że z czasem mamy dość tej cechy, którą kiedyś w partnerze tak bardzo polubiliśmy - ot, na przykład: kiedyś podobało Ci się, że jest domatorem i nie włóczy się z kolegami, a po kilkunastu latach szlag Cię trafia, kiedy jedyna opcją na weekend czy sylwestra jest Titanic w tv. Po kilkunastu latach gotowania i obserwowania, jak partner pochłania, co tam sporządzisz, nagle ponad wszystko chcesz, żeby ktoś gotował dla Ciebie. Masz partnera, który zajmie się absolutnie wszystkim - a Ty nagle wolisz osoby całkowicie niezaradne życiowo. No można w nieskończoność wymieniać.

świetnie to ujęłaś :-)

ELA - 2011-01-26, 14:14

DLA mnie miłość jest swego rodzaju sztuką której się uczymy będąc w związkach. Związek też jest sztuką a dokładnie bycie w związku ;-) CO do pszysięgi " Ślubuję CI MIŁOŚĆ, wierność i uczciwośc małżeńską..." to widzę i czuję tu pewien dualizm który w wersji poszerzonej opisała Capricorn. Z jednej strony ślubujemy tu i teraz i nie jesteśmy w stanie przewidzieć kim będzie nasz mąż za kilka lat i kim my będziemy..na jakie schody i próby będzie wystawiona nasza Miłość..z drugiej strony jest w tym piękno i autentyczność chwili w której jesteśmy i uczucia które ludzi w danej chwili ludzi łączy ;-)
Ten magiczny ślub daje ludziom poczucie bezpieczeństwa i jest myślę dla obu stron i ich rodzin jest potwierdzeniem że chcą wspólnie tworzyć dalszą swoją przyszłość. I to jest piękne :-D

Yzma - 2011-01-26, 14:18

ELA napisał/a:
Z jednej strony ślubujemy tu i teraz i nie jesteśmy w stanie przewidzieć kim będzie nasz mąż za kilka lat i kim my będziemy..na jakie schody i próby będzie wystawiona nasza Miłość..z drugiej strony jest w tym piękno i autentyczność chwili w której jesteśmy i uczucia które ludzi w danej chwili ludzi łączy


ale ślubujemy w tej chwili i na tę chwilę jesteśmy przekonani i o tym i nie wyobrażamy sobie żeby mogło być inaczej - przynajmniej ja tak mam ;)
Macie racje - powinno być jeszcze coś w deseń "no chyba że doprowadzisz mnie do skraju wytrzymałości, wtedy odchodzę"

ale z drugiej strony - czy przeszkody nie są po to żeby je wspólnie pokonywać? ;)

Capricorn - 2011-01-26, 14:20

Yzma, czy Ty jesteś od Cuzco? Izma = Profesor Amzi? Czy z innej bajki?

(uwielbiam Cuzco, sorry za offtop :) )

Yzma - 2011-01-26, 14:26

no jacha że ta od Cuzco - stara że mózg się marszczy ]:-> ]:-> ]:->
Capricorn - 2011-01-26, 14:26

i wracając do tematu ;-)

hxxp://wyborcza.biz/biznes/1,100896,9004637,Zenic_sie__Po_co_.html

majaja - 2011-01-26, 14:26

Yzma napisał/a:
niby mamy to jeszcze przedyskutować ale nie wiem jak ugryźć sprawę z moim tatą.. nie chcę żadnych kwasów a wiem że dla niego to może mieć duże znaczenie..
Ja wzięłam kościelny - na fali związkowego entuzjamu i czy cholera wie czego, dziś już nie pamietam jak dałam się w to wrobić. Rzecz skończyła dziką awanturą, jednemu księdzu obiecałam że moja noga więcej w kościele nie stanie i w ogóel checa nieziemska. Moja noga w kościele od tamtej pory stanęła wyłącznie turystycznie. Także unikania tematu i dyskusji nie polecam.
Mówi się, że bierzmowanie jest sakramantem rozstania z kościołem, u mnie sakrament małżeństwa stał się sakramentem zerwania wszelkich kontaktów.

moony - 2011-01-26, 14:30

Yzma napisał/a:
ale ślubujemy w tej chwili i na tę chwilę jesteśmy przekonani i o tym i nie wyobrażamy sobie żeby mogło być inaczej

Tylko wg kościoła katolickiego ślubujesz na dobre i na złe, na zawsze i na wieczność i nie ma odwrotu.

Yzma - 2011-01-26, 14:30

Capricorn napisał/a:
i wracając do tematu ;-)

hxxp://wyborcza.biz/biznes/1,100896,9004637,Zenic_sie__Po_co_.html


czytałam dzisiaj ten artykuł - tylko on jest ogólnie o wszelkich ślubach ;)

majaja - w sensie nie rozmawiać w ogóle?

majaja - 2011-01-26, 14:34

Yzma napisał/a:
majaja - w sensie nie rozmawiać w ogóle?
w sensie, że to jest twój slub i twoje zobowiązanie, to co jest ważne dla twojego taty jest wobec tego bez znaczenia
Yzma - 2011-01-26, 14:40

ehhhh chyba jakoś tak nie potrafię.... może to jest poziom asertywności -50 ale jednak są dla mnie ważne uczucia taty i ogólnie innych..
Yzma - 2011-01-26, 14:50

no i teraz są dwie opcje - albo się z tym pogodzą i będą coś z tym robić, leczyć itp albo się rozejdą bo faktycznie małżeństwo nie zostało skonsumowane więc można je unieważnić
ELA - 2011-01-26, 14:59

Aisha napisał/a:
tak.. wszystkie pięknie ładnie, ale zobaczcie z tej perspektywy :
wyobraźmy sobie, że para bierze ślub kościelny (KK). Przed ślubem zero sexu, zero wspólnych pieszczot wszelakich itd itp. Po ślubie okazuje się, że dziewczyna NIE MOŻE, nie potrafi uprawiać sexu. Małżeństwo "nie zostaje skonsumowane" (pfuj, ale ohydna nazwa) i co? co wtedy? unieważnić ślub? rozwód kościelny? No, małżeństwo "nie zostało skonsumowane" (co do McDonald`s jakiś?) więc wg KK można unieważnić.. ale przecież to nie jest wina tej dziewczyny.. skąd młodzi mogli wiedzieć, że taka choroba, takie zaburzenie..

JA jestem za tym żeby się sprawdzić przed ślubem i poznać sferę swojej seksualności i zahamowań..choć przy dużej dozie miłości nawet osoby z silnymi blokadami seksualnymi z czasem się otwierają ;-)

majaja - 2011-01-26, 16:06

Yzma napisał/a:
ehhhh chyba jakoś tak nie potrafię.... może to jest poziom asertywności -50 ale jednak są dla mnie ważne uczucia taty i ogólnie innych..

To popatrz na konsekwencje:
Bierzesz ślub koscielny, więc przyrzekasz wychować katolicko dzieci, w związku z tym je chrzcisz (brak chrztu tata by przeżył jeszcze gorzej),
- skoro ochrzciłaś to posyłasz na lekcje religii i przyjmujesz księdza po kolendzie,
- potem posyłasz do komunii pierwszej, więc musisz chodzić do kościoła na msze ( w wielu parafiach rozlicza się z tego rodziców, także w Warszawie) i nawet nie obejrzysz się jak stajesz jednym z polskich katolików, którzy nie wierzą, ale i tak słuchają księdza i robią co każe.

Yzma - 2011-01-26, 17:51

majaja - masz rację i to jest pewno dokładnie to co się stanie.
Nie dyskutować ale poinformować? Postawić przed faktem dokonanym?

Aisha - w tego typu rzeczy się nie wtrącają raczej...

coś czuję że mimo całej mojej samodzielności jestem jednak dość mocno przyczepiona do rodziców. Najwyższy czas przeciąć pępowinę?

moony - 2011-01-26, 18:00

Yzma, spojrzałam na Twój profil, jesteś trochę młodsza ode mnie, ale miałam tyle samo lat, gdy brałam ślub. Tak, postawić przed faktem dokonanym. Tak, odciąć pępowinę. Liczyć się ze zdaniem rodziców, ale podejmować decyzje zgodne ze swoim sumieniem i naturą. Im wcześniej, tym lepiej.
Tego się nauczyłam przez te półtora roku bycia żoną.

Yzma - 2011-01-26, 21:51

dziękuję moony

chciałam się trochę pochwalić... ale tylko trochę :)
Tata nieco ułatwił mi sprawę bo podesłał mi artykuł do przeczytania - dam Wam też a co - czytnijcie sobie hxxp://fronda.pl/news/czytaj/benedykt_xvi_apeluje_by_nie_dopuszczac_do_malzenstwa_zbyt_latwo

Jakby wiedział co mnie gryzie to myślę że nie dawał by mi tego teraz ]:->

w każdym razie w weekend czeka mnie rozmowa z Moim Przyszłym no a potem się zobaczy.

Capricorn - 2011-01-26, 21:58

Yzma napisał/a:


Tata nieco ułatwił mi sprawę bo podesłał mi artykuł do przeczytania - dam Wam też a co - czytnijcie sobie hxxp://fronda.pl/news/czytaj/benedykt_xvi_apeluje_by_nie_dopuszczac_do_malzenstwa_zbyt_latwo



Czytałam niedawno, uważam, ze to bardzo rozsądny postulat. Pochopne śluby kościelne - niby ładnie podnoszą statystyki, ale skutkują sporą ilością spraw o unieważnienie małżeństwa.

btw, kk właśnie zapukał do moich drzwi. Z propozycją kolędy. 21.44 - no rewelacyjna pora na kurtuazyjne wizyty.

Yzma - 2011-01-26, 22:06

trzeba było zaprosić na kawę i pogadać tak od serca ]:->

postulat jak najbardziej mądry ale nie wiem czy to się uda - taki ślub to dla parafii jednak ładna sumka - u mnie mogą się takie 3 sumki w ciągu dnia uzbierać bo śluby od 11-13

Capricorn - 2011-01-26, 22:26

Yzma napisał/a:
trzeba było zaprosić na kawę i pogadać tak od serca ]:->

postulat jak najbardziej mądry ale nie wiem czy to się uda - taki ślub to dla parafii jednak ładna sumka - u mnie mogą się takie 3 sumki w ciągu dnia uzbierać bo śluby od 11-13


Droga Yzmo,

jestem na Ciebie wściekła - wbijasz na forum tak późno, i wszystko Ci trzeba tłumaczyć ;-) ;-)

Ale - lubię Twój nick. No to lecę :)

Otóż, tak się składa, że stara baba Capri od kilkunastu lat pracuje w świeckiej instytucji państwowej, w których zawsze zatrudniony jest - na taką samą umowę o pracę, jak moja - kapłan kk. Kapłani się zmieniają, wiadomo, są przenoszeni z miejsca na miejsce. Generalnie jednak, stosunek tych panów do obowiązków zawartych w umowie, oraz stosunek do osób, które to mają nauczać, jest mocno dyskusyjny. Bardzo mocno. Co więcej, istnieje przyzwolenie osób zarządzających instytucją, na traktowanie kapłanów jako vipów najwyższej klasy. Nasuwa mi się tutaj skojarzenie z pewnym zjawiskiem rodem z religii hinduskich, ale powstrzymam się.
Generalnie więc, kawkę mogę wypić z kapłanem w pracy - jesli akurat wypadnie ten dzień, w którym kapłan postanowi wpaść na chwilę do pracy (nie mylić z "pracować").

A co do "przerobu" jesli chodzi o śluby... Miasto moje ma jakieś 8 tys mieszkańców, mamy jeden kościół. W soboty msze ślubne są co pół godziny - zaczyna się od 15, i jazda do 17.30. O 18.00 jest msza wieczorna, ale jeśli ktoś "nalega", to i o 18.30 może byc dodatkowa msza ślubna. Śluby w piątki są co najmniej 2, w czwartki i środy też nie należą do rzadkości. W zasadzie, zdziwienie wywołuje chyba tylko ślub w poniedziałek :) Skąd tak dobrze wiem? przy całym moim sceptycznym stosunku do ślubów, zdarza mi się zarabiać na nich ;-) robimy fotoreportaże, gdybyś kogoś szukała ;-)

elenka - 2011-01-26, 22:32

Ja już byłam na ślubie i w poniedziałek. Chyba nic mnie już nie zdziwi w tej instytucji :-P

A tak w ogóle to HELOŁ EVERYBODY :-D

- 2011-01-27, 00:18

elenka, heloł :mrgreen:
Vegano - 2011-01-27, 01:57

Yzma napisał/a:

coś czuję że mimo całej mojej samodzielności jestem jednak dość mocno przyczepiona do rodziców. Najwyższy czas przeciąć pępowinę?


Pępowina sama odpadnie. Patrz: lotosowy poród, weganizm, antyklerykalizm.

Kiedyś znajomy był u rzym-kat księdza z zapytaniem o ślub ze swoją narzeczoną. Spytał księżulka ile będzie kosztował ślub. (Arcy)kapłan odpowiedział mu: "Co łaska
... ale nie mniej niż 250". Wtedy była to dość duża kasa i Znajomi nie wzieli ślubu. Chyba głównie z powodu takiej a nie innej odpowiedzi "faceta w czarnej sukience".

Mnie o ślub rzym-kat męczy moja Mama. Skutki są takie, że im bardziej Ona się o to modli tym ja bardziej oddalam się od rzym-kat kościoła. Po apostazji coraz bardziej antyklerykalizuję.

Ślub w urzędzie kosztował niedawno 80 zł.
Wszędzie płać, kasa rządzi, zero romantyczności, spontaniczności, przecież wesele, goście, trzeba kasy wyrzucić a w kopertach goście może więcej dadzą. Wesele to często alkoholowe chlańsko, obłędne tańce, alkoholowe plątańce.

... przepraszam jeśli kogoś uraziłem, może są gdzieś śluby radosne, wesołe
... ciężko mi w to uwierzyć, że w dzisiejszych czasach to możliwe
...gdy sąsiadka na raka zmarła, gdy w internecie można przeczytać, że statystycznie co chwilę gdzieś na świecie umiera z głodu dziecko
... jedyne co mi przychodzi do głowy to skromny ślub na łonie natury. Może namiastką tego są hipisowskie śluby na koniec pielgrzymki pod Jasną Górą. A może ślub w innej wspólnocie niż rzymskokatolicka? Zdaje się, że istnieje Kościół Słowiański a religia to nie tylko rzym-kat.

maga - 2011-01-27, 08:39

elenka, ale jaja! wczoraj położyłam się spać o 22 z minutami i wkciły mi sie myśli, co tam się z Tobą dzieje. Ściągnęłam Cię myślami, patrząc na godzinę Twojego posta :mryellow:
oszum - 2011-01-27, 10:08

Vegano napisał/a:
... jedyne co mi przychodzi do głowy to skromny ślub na łonie natury. Może namiastką tego są hipisowskie śluby na koniec pielgrzymki pod Jasną Górą. A może ślub w innej wspólnocie niż rzymskokatolicka?

Z przykrością muszę powiadomić, że hipisowska pielgrzymka dogorywa, więc i to odpada. Zawsze marzył mi się taki ślub ale obawiam się, że już nie zdążę ;-) .

elenka - 2011-01-27, 13:24

maga napisał/a:
elenka, ale jaja! wczoraj położyłam się spać o 22 z minutami i wkciły mi sie myśli, co tam się z Tobą dzieje. Ściągnęłam Cię myślami, patrząc na godzinę Twojego posta :mryellow:


Nie tylko Ty mnie ściągnęłaśmaga Cieszy mnie mój powrót :-*

mandy_bu - 2011-01-27, 13:49

elenka, też się cieszę, ze jesteś :-) jak będziesz miała chwile skrobnij co u Ciebie i chłopaków?
excelencja - 2011-01-27, 13:57

elenka, widzisz!? nawet w wątku ślubnym zostałaś zauważona :P nie ukryje się nic :P
Katioczka - 2011-01-27, 15:37

Vegano napisał/a:
może są gdzieś śluby radosne, wesołe


mój był taki:
-młody, otwarty ksiądz
-mądre kazanie, pełne ważnych ciepłych słów
-zwracał się do nas z wielką uwagą, szacunkiem, przez co nie mieliśmy poczucia brania ślubu " z taśmy", nie czuliśmy, że jesteśmy kolejną pozycją z listy do odfajkowania
-sami mówiliśmy sobie przysięgę, bez podpowiedzi księdza-wciąż mam dreszcze jak to wspominam
-śmialiśmy się przy ołtarzu, cały ślub był radosny, piękny, momentami bardzo wzruszający
(wiele osób nam mówiło, że nigdy dotąd nie byli na takim ślubie)

Pączuś - 2011-01-27, 17:07

Katioczka napisał/a:
Vegano napisał/a:
może są gdzieś śluby radosne, wesołe


mój był taki:
-młody, otwarty ksiądz
-mądre kazanie, pełne ważnych ciepłych słów
-zwracał się do nas z wielką uwagą, szacunkiem, przez co nie mieliśmy poczucia brania ślubu " z taśmy", nie czuliśmy, że jesteśmy kolejną pozycją z listy do odfajkowania
-sami mówiliśmy sobie przysięgę, bez podpowiedzi księdza-wciąż mam dreszcze jak to wspominam
-śmialiśmy się przy ołtarzu, cały ślub był radosny, piękny, momentami bardzo wzruszający
(wiele osób nam mówiło, że nigdy dotąd nie byli na takim ślubie)


ja też miałam to szczęście mieć taki ślub ;) łącznie z tym, że też nam wszyscy mówili, ze jeszcze nie byli na takim ślubie ;) wspaniałe przeżycie i super wspomnienia :) dla mnie uroczystość w kościele była najważniejszą częścią tego dnia, wesele i inne rzeczy to był tylko dodatek ;) dla mnie ślub to było naprawdę duże przeżycie, ale jak ktoś nie jest wierzący to nie widzę większego sensu, wtedy to szopka jest a nie ślub.

Yzma - 2011-01-27, 22:02

ja proszę przed weekendem o finger cross bo czekają mnie rozmowy z lubym :roll:
koko - 2011-01-29, 13:20

Wiecie... bo tak czytam wątek od początku (ale jest jakiś taki jakby "od któregoś" momentu) i nie bardzo czaję, co jest sednem wątku - czy to, że ślub jest drogi, czy to, że bierzemy go niejako w ciemno, czy może że ludzie czują się do niego zmuszani? Pytam serio, bo już nie wiem, co jest głównym nurtem w temacie :-)
Katioczka - 2011-01-29, 19:40

koko, mam to samo...ja widzę tu okazję, żeby ponarzekać na KK ;)
dla mnie mnie jest jasne:
chcę ślub w kościele->biorę go->staram się żyć zgodnie z naukami kościoła
nie chcę ślubu->nie biorę go->żyję zgodnie z sumieniem itp.

an - 2011-01-29, 20:58

Cytat:
chcę ślub w kościele->biorę go->staram się żyć zgodnie z naukami kościoła
nie chcę ślubu->nie biorę go->żyję zgodnie z sumieniem itp.

To ja spytam tak (bo juz wczesniej mi sie to pytanie nasuwało)
czy nie będąc juz wyznawcami religi KK tak samo łatwo rezygnujecie z tradycji obchodzenia świąt bozego narodzenia czy św. mikołaja? :)
Nie chce robic offtopa, ale dla mnie jest tu analogia i wiem, że wiele osób niekatolików świetuje w jakiś sposób święta - daje sobie nawzajem prezenty... bierze z tradycji to co im pasuje, a odrzuca co nie pasuje, tak jak ze ślubem w kościele

amanitka - 2011-01-29, 21:14

an, to wlasnie kosciol katolicki podkradl ta swiateczna otoczke od pogan ;-)
an - 2011-01-29, 21:18

amanitka napisał/a:
an, to wlasnie kosciol katolicki podkradl ta swiateczna otoczke od pogan ;-)

Jakby nie było, to jednak wpojono nam te tradycje juz na gruncie religii chrześcijańskich, a niektórym juz bez szczególnego związku z religią, jednak wiąża się one z religiami, no a pogan raczej wsród nas nie ma ;p

amanitka - 2011-01-29, 21:23

Cytat:
no a pogan raczej wsród nas nie ma ;p

to zalezy od interpretacji slowa 'poganin'. :-)

wikipedia:
Pogaństwo (łac. pagus - "wioska") − określenie (często o wydźwięku negatywnym), zazwyczaj używane przez wyznawców religii monoteistycznych: chrześcijaństwa, judaizmu i islamu w stosunku do wyznawców innych religii, głównie politeistycznych i animalistycznych[1].

Samo słowo "pogaństwo" pojawiło się w V wieku, gdy miała miejsce wzmożona chrystianizacja Cesarstwa Rzymskiego, której skutecznie opierali się mieszkańcy wiosek. Wioski te po łacinie nazywano pagus i właśnie od tego słowa powstało określenie "pogaństwo"[2] (według części odmiennych opinii słowo paganus oznaczało pierwotnie "górala", mieszkańca górskiej gminy pasterskiej).

Początkowo określenie to nie miało więc pejoratywnego znaczenia wieśniak. Dopiero w czasach dużo późniejszych wyznawcy religii monoteistycznych zaczęli stosować je - dla określenia wyznawców innych religii - w znaczeniu pogardliwym[potrzebne źródło].

Poganie etniczni powszechniej stosują (bez tego rodzaju nacechowania) termin - rodzimowierstwo (jako ogólnie pojmowany system wierzeń etnicznych oraz religii bezpośrednio do nich nawiązujących). Terminem poganin bądź neopoganin określają się wyznawcy nieetnicznych religii pogańskich takich jak np. Wicca, bądź też osoby poszukujące własnych form niechrześcijańskich i niemonoteistycznych form duchowości.

Poganami dawniej chrześcijanie określali muzułmanów, mimo iż islam jest religią monoteistyczną.

Słowo "poganin" czasem bywa również niepoprawnie używane jako obraźliwy synonim słowa "ateista"[3]





ja uwazam sie za poganke. :-D

an - 2011-01-29, 21:38

Pogan w sensie te kulty przedchrzescijańskie miałam na mysli :-P

tak czy siak, tradycje przechodza "z rąk do rąk" a każdy bierze z nich co mu pasuje od zawsze

bodi - 2011-01-29, 21:47

an napisał/a:
bierze z tradycji to co im pasuje, a odrzuca co nie pasuje, tak jak ze ślubem w kościele

jest jednak różnica, będąc niekatolikiem można obchodzić święta zimowe ;) zupełnie bez związku z kościołem, czyli choinka, prezenty, życzenia, ale już nie czytanie Biblii, Pasterka, modlitwy etc.

Decydując się na ślub koscielny nie można nie mieć zaświadczenia od proboszcza, nie chodzić na nauki przedślubne, nie powtarzać za księdzem słów przysięgi w której odwołuje się do postaci kluczowych dla wiary katolickiej (Jezus, Duch Święty) i podejmuje konkretne zobowiązania związane z tą wiarą (pozostawanie w zw. małżeńskim aż do śmierci, wychowanie dzieci w wierze katolickiej etc)

Lily - 2011-01-30, 10:56

Ja bardzo chętnie zrezygnuję z obchodzenia świąt BN, nie znoszę tego okresu i chciałabym mieć wtedy święty spokój, zamiast spełniania "obowiązków rodzinnych".
Zresztą a propos ślubów jeszcze:

hxxp://wiadomosci.wp.pl/kat,1371,title,Nikt-nie-moze-domagac-sie-prawa-do-slubu-koscielnego,wid,13061983,wiadomosc.html?ticaid=1bb13

renka - 2011-01-31, 17:31

Tak w temacie "zwiazkow malzenskich" i korzysci z tego wynikajacych ;-)
Dzis przeczytalam w "Modzie na zdrowie", ze mezczyzni w trwalych zwiazkach maja sie zdecydowanie lepiej niz kawalerowie, gdyz malzenstwo najwyrazniej im sluzy: ich cisnienie jest nizsze, uklad krazenia zdrowszy, wieksza odpornosc. I to bez wzgledu na to, czy zwiazek jest udany czy nie. A jesli pan ma madra i wyksztalcona zone wygrywa podwojnie - moze liczyc na dlugowiecznosc w dobrym zdrowiu ;-)
Ciekawe zatem jakie korzysci "zdrowotne" z racji statusu "malzonki" maja kobiety... :->

Zuzu - 2011-01-31, 18:58

Ja czytałam, że w przeciwieństwie do facetów, stan małżeński/ związkowy nie wpływa w żaden sposób na zdrowie kobiet. Cóż, robimy im przysługę ;-)
Yzma - 2011-01-31, 20:03

puk puk - ktoś trzymał kciuki?

melduję że na chwilę obecną Mój Przyszły zaczyna się łamać tzn mówi nie ale widzę że zastanawia się nad tym cywilnym, wcześnie w ogóle nie dopuszczał go do wiadomości.

madam - 2011-01-31, 22:43

renka napisał/a:
ze mezczyzni w trwalych zwiazkach maja sie zdecydowanie lepiej niz kawalerowie,

Zuzu napisał/a:
Ja czytałam, że w przeciwieństwie do facetów, stan małżeński/ związkowy nie wpływa w żaden sposób na zdrowie kobiet. Cóż, robimy im przysługę


Ja natomiast słuchałam dziś radia. Było o związkach (małżeńskich akurat, więc mnie na szczęście nie dotyczy :mryellow: ) A zatem - statystycznie kobieta na związku traci, gdyż nie dba o siebie tak, jak przed. Podobnież panie 2 lata po ślubie są tęższe o parę kilo, mają gorszą cerę i rzadziej się uśmiechają. Nie są więc już tak atrakcyjne, bo nie chce im się dbać o siebie i swój wygląd :shock: No, ale statystyczny polak ma też ćwierć kota i pół psa... ;-)

Katioczka - 2011-01-31, 23:27

madam napisał/a:
statystyczny polak ma też ćwierć kota i pół psa...

u nas w domu przypada na człowieka 0,666 psa i 0,333 kota :)

renka - 2011-02-01, 09:35

madam napisał/a:
A zatem - statystycznie kobieta na związku traci, gdyż nie dba o siebie tak, jak przed. Podobnież panie 2 lata po ślubie są tęższe o parę kilo, mają gorszą cerę i rzadziej się uśmiechają. Nie są więc już tak atrakcyjne, bo nie chce im się dbać o siebie i swój wygląd :shock:


Ach, jak dobrze zatem, ze mi przypada los wiecznej panny ;-)

Annaa - 2011-02-02, 07:47

Witam w wątku :-)
Uważam, że branie ślubu w obrządku, którego się nie wyznaje jest pewnym nadużyciem wobec owego wyznania ale czy zaraz hipokryzją... w wypadku, gdy chodzi o piękną kieckę i "cudowną" przysięgę jak najbardziej, ale z drugiej strony nacisk społeczeństwa, osób od których wydaje nam się, że jesteśmy zależni bywa ogromny a nie każdy czuje się na każdym etapie życia super asertywny i potrafi walczyć o swoje i to rozumiem, a że postępowanie niezgodnie ze swym sumieniem nie prowadzi nigdy do dobrych rezultatów to już inna para kaloszy :-> Tak na marginesie - ja brałam cywilny, za to w sukni ślubnej (spokojnie, bez welonu :-P )
Za to mam inne doświadczenie - religii KK nie wyznaję ale jestem chrzestną moich siostrzenic. Siostra też nie wyznaje ale sam chrzest jest dla niej i mojego szwagra bardzo ważny ze względów duchowych(oni zupełnie oddzielają go od religii i że odbywa się w KK to już sprawa wg nich drugorzędna). A że wszyscy nie wyobrażamy sobie innej kandydatki na to stanowisko, oto jestem :->
Uważam też, że księża w wielu parafiach sami powodują sytuację, w której ludzie pragną mieć tylko "odpykane" sakramenty, karteczki, zapisy w księgach, bo ""co ludzie powiedzą" albo "bo nie mieć to grzech", ponieważ nie przekazują sedna, sensu religii, ludzie go po prostu nie znają :-/ Zaryzykowałabym nawet stwierdzenie, że często te wszystkie katolickie obrządki, ponieważ wprowadzane są już w dzieciństwie, utrwalają się na zasadzie uczenia społecznego, wrastania w kulturę swojego kraju i gdy dojrzały już człowiek uświadomi sobie np, że w gruncie rzeczy w Boga nie wierzy, gdy dochodzi do sytuacji, w której musi podjąć decyzję, uruchamiają się w jakiś sposób mechanizmy myślenia utrwalone już mocno gdzieś w środku - "Ach, no nie wiem czy ten Bóg istnieje ale przecież kościelny wszyscy biorą, dzieci wszyscy chrzczą" itp..

Lily - 2011-02-02, 12:00

Annaa napisał/a:
Za to mam inne doświadczenie - religii KK nie wyznaję ale jestem chrzestną moich siostrzenic. Siostra też nie wyznaje ale sam chrzest jest dla niej i mojego szwagra bardzo ważny ze względów duchowych(oni zupełnie oddzielają go od religii i że odbywa się w KK to już sprawa wg nich drugorzędna). A że wszyscy nie wyobrażamy sobie innej kandydatki na to stanowisko, oto jestem :->
Hmm, zdaje mi się, że przyrzeka się przy chrzcie, że się dziecko wychowa zgodnie z wiarą katolicką. To nie jest jedynie formalność. Musiałaś przecież wcześniej iść do spowiedzi, musisz być katoliczką praktykującą, żeby być matką chrzestną.
Cytat:
Chrzestni winni mieć ukończone 16 lat, przyjęty sakrament bierzmowania i być katolikami wyznającymi swą wiarę życiem zgodnym z nauką Kościoła.

Cytat:
* Rodzice Chrzestni, jeśli są z innej Parafii, przedłożą zaświadczenia ze swojej Parafii, że są praktykującymi katolikami i mogą być dopuszczeni do godności ojca lub matki chrzestnej (mogą być dostarczone w dniu chrztu).
* Rodzice Chrzestni stanu wolnego z naszej Parafii przedłożą ostatnie świadectwo z katechizacji szkoły średniej lub zawodowej. (Młodzież szkolna - poświadczenia od katechety, że uczęszcza na religię.)



Nie no, ten wątek to naprawdę dla mnie jakiś kosmos ;) [/quote]

sylv - 2011-02-02, 12:12

euridice napisał/a:
Z punktu widzenia osoby niewierzącej, niepraktykującej, nie-chrzczącej itp., taka scena ("nie wyznaję tej religii, ale ochrzczę w niej dziecko"), to niezły kabaret

biorąc pod uwagę, że w ten sposób produkuje się kolejnego "statystycznego katolika", zapisanego w księgach, który podbija statystykę tych "90% katolików" na czym później opiera się przywilkeje dla KK, niedofinansowywanie in vitro i inne tego typu paranoje w ŚWIECKIM państwie, to nie kabaret, a raczej kiepski dowcip :-/ :-?

MartaJS - 2011-02-02, 13:07

Dla mnie to też kosmos, chociaż jestem wierząca praktykująca :-)
Naprawdę mnóstwo ludzi tak robi. Ślub w kościele, bo suknia, bo rodzina itp.

Braliśmy ślub dwa lata temu, 27 grudnia, w drewnianym wiejskim kościółku, w małym gronie... Było tak zimno że woda święcona zamarzała, byliśmy w grubych płaszczach :-) Wszystko było cudnie świątecznie ustrojone, potem jechaliśmy do knajpy przez wsie całe w światełkach i choinkach... Przyjechał znajomy z gitarą i nam śpiewał. Kolacja w "karczmie" do 22, a potem w jeszcze mniejszym gronie do domu i tam się dopiero zaczęły tańce do rana. Niesamowicie było to wszystko radosne, ciepłe, nastrojowe, spontaniczne, cudowne po prostu. I też nam wszyscy mówili, że na takim ślubie nie byli jeszcze :-)

maga - 2011-02-02, 13:36

Generalnie zgadzam się z wami, dla mnie to też totalny kosmos, ale stwierdzenie:
Lily napisał/a:
Musiałaś przecież wcześniej iść do spowiedzi, musisz być katoliczką praktykującą, żeby być matką chrzestną

jest nie do końca prawdą. Może takie są przepisy, ale w moim przypadku się nie pokryły z rzeczywistością.
Jestem matką chrzestną swojej szesnastoletniej bratanicy. Gdy była chrzczona (również pod presją opinii społecznej), byłam na rozdrożu swojej wiary i niewiary. Nie stanowiło dla mnie problemu zostać chrzestną, bo nie zastanawiałam się nad tym, co to właściwie oznacza. Nie zgodziłam się jednak iść do spowiedzi i nie poszłam. Ponieważ chrzest był w małym wiejskim kościółku (w naszym mieście nikt się nie chciał nań zgodzić ze względu na brak ślubu kościelnego rodziców dziecka), nikt mnie nie pytał o żadne kartki z parafii, żadne spowiedzi, poświadczenia od katechety (ze szkolnej religii juz wtedy zrezygnowałam). Do komunii nie poszłam, jak prawie wszyscy uczestnicy ceremonii. No nie jest to kosmos?

renka - 2011-02-02, 13:47

maga napisał/a:
Generalnie zgadzam się z wami, dla mnie to też totalny kosmos, ale stwierdzenie:
Lily napisał/a:
Musiałaś przecież wcześniej iść do spowiedzi, musisz być katoliczką praktykującą, żeby być matką chrzestną

jest nie do końca prawdą. Może takie są przepisy, ale w moim przypadku się nie pokryły z rzeczywistością.


Maga, bo tak naprawde wiele zalezy od parafii, a konkretniej od proboszcza, ktory zarzadza swoim "ogrodkiem".
Sa pewne wytyczne, ale tak naprawde to sam ksiadz podejmuje decyzje - niektorzy sa elastyczni, a niektorzy sztywni biurokraci - jak wszedzie. Tyle tylko, ze ksiadz - mimo, ze w KK zostal wyznaczony jako "patron" naszego sumienia - nie jest tym sumieniem, wiec przyjmujac pewne role w zyciu, ktore w rzeczywistosci sa dla nas "kosmosem", ale godzimy sie na nie, bo przeciez "tak wypada" badz "inni tak robia", sami ze soba powinnismy sie rozliczyc, czy to co robimy, na co sie decydujemy, jest sluszne i w zgodzie z nami, z nasza zyciowa filozofia.

maga - 2011-02-02, 13:52

renka, ja nie pisałam "kosmos" w odniesieniu do księdza, tylko do uczestników ceremonii - nikt nie poszedł do komunii, rodzice dziecka bez ślubu koscielnego, chrzestna nie umiejąca się określić i zgadzająca na wejście w rolę, żeby się dopasować itp szopki. No to jest dla mnie największym kosmosem, bo tak funkcjonuje ogromna grupa ludzi w naszym kraju :-|
renka - 2011-02-02, 13:58

maga napisał/a:
renka, ja nie pisałam "kosmos" w odniesieniu do księdza


Pod haslem "kosmos" umiescilam wszystkie rzeczy, ktorych w zyciu nie wyznajemy/praktykujemy, ale w pewnych relacjach (glownie rodzinno-towarzyskich) godzimy sie na pewne z nich z przyczyn wymienionych przeze mnie wyzej ;-) Czyli np. godze sie na bycie chrzestna bratanicy czy swiadkowa na slubie koscielnym przyjaciela, choc kosciol i wszystko co z nim zwiazane mam na codzien gleboko w czterech literach, ale przeciez "nie wypada odmowic" (nauka asertywnosci sie klania).
Ale tak naprawde ile osob naprawde swiadomie przystepuje do sakramentow?
Np. ja podchodzac do bierzmowania ;-)
A ile osob to robi na zasadzie "bo tak trzeba/wypada"?

maga - 2011-02-02, 14:05

renka, nie zawsze. Czasem, przy braku asertywnosi tak własnie jest - godzimy się bo nie wypada odmówić, ale często jest tak, że wcale sie nad tym nie zastanawiamy.
Ja wtedy byłam bardzo duma, że mnie poprosili, bo fajnie jest być chrzestną ;-) Nie zaglębialam się w temat, tak naprawdę nie interesowało mnie, co to znaczy "chrzest" i "bycie chrzestną". Pewnie gdyby trzeba było iść do tej spowiedzi pod presją rezygnacji z roli, to poszłabym (równie bezrefleksyjnie :roll: )
No cóż, teraz zupełnie inaczej do tego podchodzę....

[ Dodano: 2011-02-02, 14:07 ]
dopisałaś końcówkę, zanim wysłałam swojego posta?

renka - 2011-02-02, 14:11

maga napisał/a:
ale często jest tak, że wcale sie nad tym nie zastanawiamy.
Ja wtedy byłam bardzo duma, że mnie poprosili, bo fajnie jest być chrzestną ;-) Nie zaglębialam się w temat, tak naprawdę nie interesowało mnie, co to znaczy "chrzest" i "bycie chrzestną".


O tym wlasnie tez chcialam napisac, ze czesto godzimy sie na cos po prostu nie wglebiajac sie w temat - w ten sposob chyba wiekszosc moich znajomych zostala chrzestnymi/swiadkami etc. Powyzej mi chodzilo o tzw. "presje" otoczenia.

[ Dodano: 2011-02-02, 14:12 ]
maga napisał/a:

dopisałaś końcówkę, zanim wysłałam swojego posta?


A nie, teraz dopisalam w tym poscie.
Poza tym majac na uwadze, ze jest to forum publiczne czasami staram sie wazyc swoje slowa i na raty pisze :-P

Katioczka - 2011-02-02, 15:00

moją świadkową na ślubie kościelnym była przyjaciółka z liceum,
osoba niepraktykująca, ochrzczona...zapowiedziała mi, że nie przystąpi do komunii
ani wcześniej nie będzie się spowiadać...uszanowałam jej stanowisko,
uprzedziłam księdza, żeby nie podchodził z komunią do świadków
(świadek na znak solidarności też nie przyjął komunii) i już.
Inna zupełnie sprawa z chrzestnymi-
tu nie było mowy o rozwodnikach, osobach niewierzących, bez sakramentów itd.

Katioczka - 2011-02-02, 15:50

euridice napisał/a:
Nie rozumiem - dlaczego dla wielu dorosłych ludzi, którzy z KK mają tyle wspólnego, że zostali w nim ochrzczeni, nie jest oczywistą zależność nie wierzę = nie praktykuję = nie przyjmuję sakramentów/ nie składam obietnic przed bogiem tej religii (w którego w dodatku nie wierzę :P )? Nie pojmuję tego :> Nie mówię, że każdy ma podejmować poważne decyzje odnośnie wiary będąc w gimnazjum czy liceum ;) Ale ludzie biorący ślub mają najczęściej (szacuję) 25 do 35-40 lat, chyba w tym wieku wypadałoby wykazać się odrobiną refleksji? :>

też nie rozumiem
chyba wciąż pokutuje przekonanie "co powie ciocia Halinka" albo "wszyscy biorą i żyją".
Jak dla mnie to jest przykład niezrozumienia wagi sakramentu, którego małżonkowie nawzajem
sobie udzielają (a nie ksiądz-on tylko z ramienia kościoła nadzoruje)
Po to mamy śluby świeckie, żeby nie robić sobie jaj z kościoła.
Poza tym taki ślub można uznać za nieważny...

MartaJS - 2011-02-02, 15:50

euridice napisał/a:
Nie rozumiem - dlaczego dla wielu dorosłych ludzi, którzy z KK mają tyle wspólnego, że zostali w nim ochrzczeni, nie jest oczywistą zależność nie wierzę = nie praktykuję = nie przyjmuję sakramentów/ nie składam obietnic przed bogiem tej religii (w którego w dodatku nie wierzę :P )? Nie pojmuję tego :>


Ale wielu ludzi nie pojmuje czegoś innego. Za dwa tygodnie ślub bierze mój brat. Cywilny. Ani on, ani jego dziewczyna nie wierzą i otwarcie się do tego przyznają. Nie są poszukujący, wątpiący itp. - nie, otwarcie deklarują ateizm. I zarówno rodzina dziewczyny, jak i część naszej rodziny nie rozumie, dlaczego oni nie biorą kościelnego ślubu i jak tak można? Nie rozumieją właśnie tego o czym napisałaś: nie wierzę = nie przyjmuję sakramentów, nie uczestniczę w obrządkach. Mówią na przykład "ślub cywilny jest nieważny, to nie jest ślub". A czy byłby ważny ślub kościelny dwojga ateistów?

renka - 2011-02-02, 15:56

euridice napisał/a:
Ale ludzie biorący ślub mają najczęściej (szacuję) 25 do 35-40 lat, chyba w tym wieku wypadałoby wykazać się odrobiną refleksji? :>



Wg mnie "wypadaloby" :->

maga - 2011-02-02, 16:00

euridice, ja też tego teraz nie pojmuję, ale refleksja przyszła w moim przypadku znacznie później niż w Twoim. Cieszę się, że w ogóle nadeszła, bo z przykrością muszę powiedzieć, że gros moich znajomych nadal żyje w oparach hipokryzji własnych przekonań. Niestety do dziś spotykam się z ich strony ze stwierdzeniem, że krzywdzę swoje dziecko, nie chrzcząc go. A argumenty dotyczące naszej niewiary i ich hipokryzji spotykają się w najlepszym razie z niezrozumieniem :-|
renka - 2011-02-02, 16:00

MartaJS napisał/a:
. I zarówno rodzina dziewczyny, jak i część naszej rodziny nie rozumie, dlaczego oni nie biorą kościelnego ślubu i jak tak można? Nie rozumieją właśnie tego o czym napisałaś: nie wierzę = nie przyjmuję sakramentów, nie uczestniczę w obrządkach. Mówią na przykład "ślub cywilny jest nieważny, to nie jest ślub". A czy byłby ważny ślub kościelny dwojga ateistów?


A to juz problem tej rodziny i osob tego pokroju. Oboje przyszli malzonkowie przynajmniej swiadomie postanowili podjac decyzje dotyczace ich obojga i to sie liczy.
Mysle, ze nikt nie udzielilby slubu dwojgu ateistom, ktorzy publicznie by to deklarowali, ale zaloze sie, ze duzy procent ludzi bioracych slub koscielny robi to po prostu bez glebszych refleksji odnosnie wiary czy niewiary.

Lily - 2011-02-02, 16:05

A ja myślę, że to kwestia tego, że wielu dorosłych ludzi nigdy nie odważyło się poddać refleksji/zakwestionować przekazu rodzinnego. I to nie tylko w tej dziedzinie. Często taka refleksja pojawia się dopiero wtedy, gdy dzieje się naprawdę źle, a tak poza tym to schemat bywa dominujący.
Annaa - 2011-02-02, 17:50

euridice napisał/a:
Z punktu widzenia osoby niewierzącej, niepraktykującej, nie-chrzczącej itp., taka scena ("nie wyznaję tej religii, ale ochrzczę w niej dziecko"), to niezły kabaret
PS. A powiedzieli o tym księdzu? Że mają ... religię i KK? Chciałabym zobaczyć minę takiego księdza

Nie, Euridice, nie była to dla mnie szopka, a rodzice nie mają religii i KK....
Lily napisał/a:
Hmm, zdaje mi się, że przyrzeka się przy chrzcie, że się dziecko wychowa zgodnie z wiarą katolicką. To nie jest jedynie formalność. Musiałaś przecież wcześniej iść do spowiedzi, musisz być katoliczką praktykującą, żeby być matką chrzestną.


Nie, u mnie było podobnie jak u Magi, kwestia podejścia księdza

majaja - 2011-02-02, 17:50

euridice napisał/a:
Ale ludzie biorący ślub mają najczęściej (szacuję) 25 do 35-40 lat, chyba w tym wieku wypadałoby wykazać się odrobiną refleksji? :>
Może i by wypadało, ale nie ma takiego obowiązku, człowiek ma chyba też prawo do życia bezrefleksyjnego dopóki przestrzega minimum norm społecznych. Ja generalnie nie rozumiem ateistów zażarcie broniących świętości sakramentów katolickich ;) , rytuał jak rytuał ;)
Jagienka - 2011-02-02, 18:11

Katioczka napisał/a:

Jak dla mnie to jest przykład niezrozumienia wagi sakramentu, którego małżonkowie nawzajem
sobie udzielają (a nie ksiądz-on tylko z ramienia kościoła nadzoruje)
Po to mamy śluby świeckie, żeby nie robić sobie jaj z kościoła.
Poza tym taki ślub można uznać za nieważny...

myślę dokładnie tak samo.

Annaa - 2011-02-02, 18:13

[quote
Cytat:
]Czytając o "ceremonii ślubnej w kościele, bo tam tak pięknie" albo "chrzest to mistyczne doznanie, nie mające nic wspólnego z KK" robię najpierw tak: Ale ile można, więc w końcu jest: i

Zabawne, że osoby, które praktykują przyjmowanie sakramentów dla samej oprawy (itp.), Kościół nazywa neo-poganami... ale ci neo-poganie za nic mają słowa Kościoła, więc się tym nie przejmują

Powtórzę za Lily: kosmos


Wiesz, jest jeszcze inne wyjście - ludzie czasem wierzą w Boga, nie utożsamiając Go z konkretną religią, albo może raczej utożsamiając z każdą. Każdy człowiek niezależnie od przyjętej wiary ma swoją ścieżkę do przebycia i realizuje ją wg włąsnych przekonań. Można wierzyć, że podczas chrztu dziecko przyjmuje Łaskę Bożą i nie należeć do KK, to dopiero kosmos,co ;-) Prawda, że to taka wybiórczość, o której pisano tu już wcześniej, że powinno się brać "wszystko albo nic" ale nie mnie to oceniać. Ja godząc się wziąć w tym udział nie byłam pod niczyją presją i wzięłam pod uwagę wszystko tylko nie to, że wchodzę z butami na nieswoje terytorium tak na prawdę. Dzisiaj podobnie jak Wy mam jasno określony pogląd na ten temat. Niemniej nie zamierzam nikogo oceniać.


___________

MartaJS - 2011-02-02, 18:55

Annaa napisał/a:
Wiesz, jest jeszcze inne wyjście - ludzie czasem wierzą w Boga, nie utożsamiając Go z konkretną religią, albo może raczej utożsamiając z każdą. Każdy człowiek niezależnie od przyjętej wiary ma swoją ścieżkę do przebycia i realizuje ją wg włąsnych przekonań. Można wierzyć, że podczas chrztu dziecko przyjmuje Łaskę Bożą i nie należeć do KK, to dopiero kosmos,co ;-)


Zgadzam się z tym. Można też z jakichś powodów nie chodzić na Msze co niedzielę, ale wierzyć w sakrament chrztu, wierzyć że ma znaczenie. Każdy ma swoją ścieżkę do przebycia, każdy idzie drogą którą wybrał, ta droga może prowadzić przez Kościół, taki albo inny, poza Kościołem albo gdzieś na jego obrzeżach. I tak jest dobrze, jeśli towarzyszy temu refleksja. Ale chyba tu jest mowa głównie o hipokryzji i bezrefleksyjności.

arahja - 2011-02-02, 19:31

To ciekawi mnie, czemu wybiera się akurat kk na to połączenie dziecka z Bogiem. Bo jako jeden z niewielu nie wyklucza tych, co zyją wbrew jego przykazaniom?
Ja takie sytuacje od razu odnoszę do innych religii, które trochę poznałam. Kosmos, ot co, gdyby próbowano się w nich ochrzcić nie wierząc w nauki, które głoszą.

Pączuś - 2011-02-02, 20:25

No ja też nie rozumiem. Jak dla kogoś ważny jest sam chrzest, ale nie KK, to dlaczego chce żeby ten chrzest był w obrządku katolickim?
JA wiem, że rodzina czasem naciska, ale to chyba nie jest najlepsze wyjście.

Lily - 2011-02-02, 20:56

majaja napisał/a:
Ja generalnie nie rozumiem ateistów zażarcie broniących świętości sakramentów katolickich ;)
Hmm, ja się nie deklaruję jako ateistka. Ale jeśli katolicy chcą być traktowani poważne - a polscy katolicy chcą być tak traktowanie często zdecydowanie ponad miarę - to mogliby też tak do tego podchodzić. Bo inaczej to się robi teatrzyk, a nie sakrament.

[ Dodano: 2011-02-02, 20:57 ]
arahja napisał/a:
To ciekawi mnie, czemu wybiera się akurat kk na to połączenie dziecka z Bogiem.
Ano, przecież zawsze można zmienić wyznanie, podejrzewam, że Bóg mimo wszystko zostaje ten sam ;)
majaja - 2011-02-03, 07:02

Pączuś napisał/a:
No ja też nie rozumiem. Jak dla kogoś ważny jest sam chrzest, ale nie KK, to dlaczego chce żeby ten chrzest był w obrządku katolickim?
bo najłatwiej dostępny, bo sami mieli w tym obrządku, bo utożsamiają się z chrześciajństwem, więc czemu nie kk? a co mieli by wybrać mormonów?
Lily napisał/a:
Hmm, ja się nie deklaruję jako ateistka.
też się nie deklaruję, ale chrześcijanką to na dobre przestałam być i generalnie nie widzę się w żadnej religii i w ten sposób jako ateistka jestem odbierana ;)
MartaJS - 2011-02-03, 18:39

"Nie wierzą? Może kiedyś uwierzą. A ślub kościelny będzie."

To moja ciotka ;-)

madam - 2011-02-03, 21:51

Nie mogę się oprzeć :-)

"Ochrzczony? Nie? A ślubu też nie ma? Eeee, nie moja sprawa, na urlopie jestem"
Mój wujek - proboszcz.

Jadzia - 2011-02-03, 22:10

madam napisał/a:
"Ochrzczony? Nie? A ślubu też nie ma? Eeee, nie moja sprawa, na urlopie jestem"
Mój wujek - proboszcz.

:mryellow: :mryellow: :mryellow:

Annaa - 2011-02-04, 07:04

MartaJS napisał/a:
Zgadzam się z tym. Można też z jakichś powodów nie chodzić na Msze co niedzielę, ale wierzyć w sakrament chrztu, wierzyć że ma znaczenie. Każdy ma swoją ścieżkę do przebycia, każdy idzie drogą którą wybrał, ta droga może prowadzić przez Kościół, taki albo inny, poza Kościołem albo gdzieś na jego obrzeżach. I tak jest dobrze, jeśli towarzyszy temu refleksja. Ale chyba tu jest mowa głównie o hipokryzji i bezrefleksyjności.
_________________

Ach, rzeczywiście, w tym kontekście może niewystarczająco opisałam sytuację, moja rodzina refleksji doświadcza aż nadto :->

arahja napisał/a:
To ciekawi mnie, czemu wybiera się akurat kk na to połączenie dziecka z Bogiem. Bo jako jeden z niewielu nie wyklucza tych, co zyją wbrew jego
przykazaniom?

Ja takie sytuacje od razu odnoszę do innych religii, które trochę poznałam. Kosmos, ot co, gdyby próbowano się w nich ochrzcić nie wierząc w nauki, które głoszą.


Wydaje mi się, że dlatego, że chrzest istniał zanim powstały Kościoły i ich nauki. Ale nieswojo się w sumie czuję wypowiadając się za innych więc będę pisać o swoich odczuciach z tym związanych. Wg mnie ma to sens i dlatego nie była to dla mnie "szopka" i jakieś "kradniecie" sakramentu Kościołowi. Ja, choć nie jestem ateistką ale konkretnego systemu religijnego tez nie uznaję za niezbędny w rozwoju duchowym, swojego dziecka chrzcić nie zamierzam.

madam, wujek bomba :lol:

adriane - 2011-02-04, 15:14

Mnie się zdaje, że można dziecię ochrzcić samemu bez pośrednika w postaci księdza czy generalnie jakiejś religii, nie? Myślicie, że taki chrzest nie będzie ważny dla Boga (zakładając, że w ogóle chrzest jest ważny dla Boga, w co wątpię)? A generalnie chyba chrzest symbolizuje przyjęcie w poczet członków kościoła, więc nie bardzo rozumiem tych co do tegoż kościoła nie uczęszczają a chrzczą swoje dzieci.
koko - 2011-02-04, 15:29

Chrzest bez religii? Wiesz, w sumie od tego rytuału/sakramentu wywodzi się chrześcijaństwo ;-)
A ochrzcić może każda świecka osoba, np. przy zagrożeniu śmiercią pielęgniarki chrzczą noworodki. Nie wiem jednak, jak potem takie chrzty są "honorowane"?

AZ - 2011-02-04, 15:47

coś mi świta z dawnych czasów, że chrzest nadany przez osobę nieduchowną np. pielęgniarki w szpitalu ma wartość normalnego sakramentu, grzech pierworodny jest zmywany. to się chyba nazywało chrzest z woli czy jakoś tak.
tą samą metodą można się przed sobą wyspowiadać jak się bardzo chce.

od czasu kiedy papież stwierdził, że dzieci niechrzczone nie idą do piekła to chyba zaprzestają takich praktyk, nie?

adriane - 2011-02-04, 16:18

Cytat:

Chrzest bez religii? Wiesz, w sumie od tego rytuału/sakramentu wywodzi się chrześcijaństwo ;-)


Czyli chrzest był najpierw, więc jak nie honorujemy konkretnej religii, to może wystarczy komuś chrzest bez duchownego żeby zmyć ten pierwotny grzech (oczywiście jeśli ktoś wierzy w grzech pierworodny i w to że chrzest ma moc by go zmyć). Wówczas dziecko ma chrzest i jednocześnie nie deklaruje się, że wchodzi do konkretnej społeczności religijnej. :-D

MartaJS - 2011-02-04, 18:12

adriane napisał/a:
Mnie się zdaje, że można dziecię ochrzcić samemu


Można i taki chrzest jest ważny. Można ochrzcić np. dziecko w szpitalu, kiedy nie wiadomo czy dożyje do przyjazdu księdza - to było szczególnie ważne, gdy Kościół nauczał, że dzieci nieochrzczone nie będą zbawione (teraz trochę spuścił z tonu). Tak samo jak ślubu udzielają sobie nawzajem małżonkowie - wierzę, że taki sakrament byłby ważny bez księdza. Tradycja KK nakazuje co prawda określony rytuał, ale to nie jest najważniejsze.

Pączuś - 2011-02-04, 19:14

Ale taki chrzest jest ważny tylko w sytuacji zagrożenia życia, a nie że rodzice tak sami z siebie chcą i sobie zrobią. Oczywiście z punktu widzenia kk. Ślub bez księdza byłby pewnie ważny na bezludnej wyspie, ale nie w kraju w którym kościołów jak mrówków ;) oczywiście z punktu widzenia kk. Jak dla kogoś liczy się sam obrzęd, bez znaczenia religijnego to nie rozumiem czemu upiera się żeby był on "zrobiony" w ramach kk.
Katioczka - 2011-02-04, 21:00

MartaJS napisał/a:
ak samo jak ślubu udzielają sobie nawzajem małżonkowie - wierzę, że taki sakrament byłby ważny bez księdza

a na jakiej podstawie?

YolaW - 2011-02-04, 21:39

Moi znajomi chrzcili dziecko w sytuacji zagrożenia życia. Dziecko wyzdrowiało, potem zrobili drugi jakby chrzest w kościele z chrzestnymi, ale podejrzewam, że chcieli a nie musieli. Z tego co pamietam Mała nie była już polewana wodą, miała wtedy rok.
Pączuś - 2011-02-04, 22:02

Ja też byłam chrzczona w szpitalu jak miałam cztery miesiące, po bardzo ciężkim wypadku. Potem jak doszłam do siebie miałam chrzest w kościele. Wydaje mi się, że jeśli ten pierwszy chrzest był bez udziału duchownego, to potem się powtarza. Co innego jak chrzest jest np. w kaplicy szpitalnej przez księdza.
maga - 2011-02-05, 09:19

adriane napisał/a:
generalnie chyba chrzest symbolizuje przyjęcie w poczet członków kościoła, więc nie bardzo rozumiem tych co do tegoż kościoła nie uczęszczają a chrzczą swoje dzieci.

Dokładnie. Dlatego też nie rozumiem chrzczenia dzieci w danym obrządku z zamiarem życia w zupełnym oderwaniu od niego.

koko - 2011-02-05, 10:54

Katioczka napisał/a:
MartaJS napisał/a:
ak samo jak ślubu udzielają sobie nawzajem małżonkowie - wierzę, że taki sakrament byłby ważny bez księdza

a na jakiej podstawie?

Katioczka, po prostu tak to jest z założenia. Nawet, jeśli jest to ślub w kościele w obecności świadków, księdza i z zachowaną procedurą, to należy rozumieć, że sakramentu udzielają sobie nawzajem małżonkowie.

madam - 2011-02-05, 11:01

renka napisał/a:
Pod haslem "kosmos" umiescilam wszystkie rzeczy, ktorych w zyciu nie wyznajemy/praktykujemy, ale w pewnych relacjach (glownie rodzinno-towarzyskich) godzimy sie na pewne z nich z przyczyn wymienionych przeze mnie wyzej ;-) Czyli np. godze sie na bycie chrzestna bratanicy czy swiadkowa na slubie koscielnym przyjaciela, choc kosciol i wszystko co z nim zwiazane mam na codzien gleboko w czterech literach, ale przeciez "nie wypada odmowic"


W mim przypadku bezczelnością byłoby zgodzenie się. Nie wyobrażam sobie jak mogłabym popełnić taką gafę. I poproszona odmówiłabym bez wahania, zgodnie z moimi przekonaniami. Hm - jeszcze nikt mnie o taką przysługę nie poprosił, ciekawe dlaczego :evil: ?

Lily - 2011-02-05, 11:03

Ja też bym odmówiła, przecież jako osoba co prawda kiedyś tam bez mojej świadomości ochrzczona, ale niepraktykująca nie mogłabym zrobić czegoś takiego. Nawet jeżeli ktoś uważa, że obowiązuje zasada, że "dziecku się nie odmawia".
madam - 2011-02-05, 11:06

Pączuś napisał/a:
Wydaje mi się, że jeśli ten pierwszy chrzest był bez udziału duchownego, to potem się powtarza.


???
Dziwne, nie znam się, ale nielogicznym to się zdaje. Bo cóż w przypadku, kiedy dziecko (aż nie chce mi to przejść przez gardło/klawiaturę) umiera po tym pierwszym chrzcie? Powtórzyć, nie powtórzyć? Liczy się, nie liczy? O co chodzi?

Pączuś - 2011-02-05, 11:11

koko napisał/a:
Katioczka napisał/a:
MartaJS napisał/a:
ak samo jak ślubu udzielają sobie nawzajem małżonkowie - wierzę, że taki sakrament byłby ważny bez księdza

a na jakiej podstawie?

Katioczka, po prostu tak to jest z założenia. Nawet, jeśli jest to ślub w kościele w obecności świadków, księdza i z zachowaną procedurą, to należy rozumieć, że sakramentu udzielają sobie nawzajem małżonkowie.


ale tu chyba nie chodzi o to, że sakramentu udzielają sobie małżonkowie, tylko o to na jakiej podstawie sakrament ma być ważny bez obecności księdza. Podczas spowiedzi tez nie jest najważniejsze to, że mówisz księdzu grzechy, ksiądz jest pośrednikiem, a spowiadasz się przed Bogiem. W kościele katolickim poza chrztem w sytuacji zagrożenia życia, podczas udzielania sakramentów ksiądz powinien być.

Lily - 2011-02-05, 11:13

Tu hxxp://www.mamopedia.pl/4-6-mies/wychowanie/chrzest piszą tak:
Cytat:
Czy można ochrzcić dziecko dwa razy (np. w szpitalu a potem w Kościele)?
Nie. Sakrament można przyjąć tylko raz . Jeżeli chrzest został udzielony w szpitalu, mogą odbyć się w kościele tzw. obrzędy uzupełniające w czasie których następuje m.in. przedstawienie ochrzczonego dziecka wspólnocie wiernych i namaszczenie krzyżmem świętym.

I mnie się to wydaje logiczne. Sakrament nie miałby sensu, jeśli nie wystarczyłoby przyjąć go raz.

koko - 2011-02-05, 11:20

Pączuś, racja, chodziło o honorowanie takiego "potajemnego" ślubu małżonków. Nie wiem o tym nic, ale zapewne kościół nie uznaje takich ślubów. Na dobrą sprawę już same zaręczyny są ślubem, bo narzeczeni obiecują sobie i wyrażają chęć bycia ze sobą na zawsze. Sam ślub jest już bardziej wydarzeniem/rytuałem społecznym, tak sądzę.
madam - 2011-02-05, 11:32

O, Lily :-)

tamże piszą też tak:
"Jeżeli rodzice chcą ochrzcić dziecko tylko ze względu na wierzącą babcię albo z powodów czysto społecznych, chrzest nie powinien być udzielony."

Podobnie powinno być ze ślubami i wszystko byłoby jasne.

Pączuś - 2011-02-05, 11:40

madam napisał/a:
Pączuś napisał/a:
Wydaje mi się, że jeśli ten pierwszy chrzest był bez udziału duchownego, to potem się powtarza.


???
Dziwne, nie znam się, ale nielogicznym to się zdaje. Bo cóż w przypadku, kiedy dziecko (aż nie chce mi to przejść przez gardło/klawiaturę) umiera po tym pierwszym chrzcie? Powtórzyć, nie powtórzyć? Liczy się, nie liczy? O co chodzi?


nie można przecież udzielić chrztu dziecku, które nie żyje. Nie ma możliwości, żeby go powtórzyć. Oczywiście, że się liczy, ale jeśli jest możliwość to potem powinien odbyć się chrzest w kościele. Tak mi się wydaje, ale reki sobie nie dam uciąć.

Lily - 2011-02-05, 12:21

A w ogóle to chyba ludzie nie do końca przejmują się ceremonią, skoro kupują takie papiery: hxxp://wiadomosci.gazeta.pl/Wiadomosci/1,80273,9057723,Chrzty__rozwody__matury_i_inne_podrobki_z_nielegalnej.html
śliwka - 2011-02-06, 15:55

Ja byłam chrzczona "z wody" po urodzeniu, w szpitalu, bo były małe szanse, że przeżyję. Przeżyłam jak widać ;) Przed ślubem musiałam jednak być ochrzczona przez księdza w kościele.
spaceage - 2011-02-10, 12:05

Lily napisał/a:
A w ogóle to chyba ludzie nie do końca przejmują się ceremonią, skoro kupują takie papiery: hxxp://wiadomosci.gazeta.pl/Wiadomosci/1,80273,9057723,Chrzty__rozwody__matury_i_inne_podrobki_z_nielegalnej.html


We wrześniu biorę ślub - mój Narzeczony (jak to oficjalnie brzmi) - jest bardzo wierzący - ja nie. W naszej sytuacji ślub kościelny jest możliwy ale naprawdę załatwianie wszystkiego trwa długo i generalnie nie jest zbyt fajne - przykro mi jak patrzę na mojego Chłopaka bo wiem że to dla niego bardzo ważna sprawa i jak dalej wszystko nam będzie tak szło to chyba sama bym kupiła takie coś ;) (pomijając że to straszne oszustwo i nie wiem jednak czy chciałabym budować przyszłość od kłamstwa ale naprawdę desperacja nieco rośnie ;) ).

madam - 2011-02-10, 14:13

spaceage, a nie łatwiej po prostu ślub uczestniczący?
Narzeczony brałby udział w ważnym dla niego sakramencie, a Ty byłabyś obok. No i wszystko uczciwie i zgodnie z Twoimi i Jego przekonaniami.

spaceage - 2011-02-11, 09:23

madam napisał/a:
a nie łatwiej po prostu ślub uczestniczący?
Narzeczony brałby udział w ważnym dla niego sakramencie, a Ty byłabyś obok. No i wszystko uczciwie i zgodnie z Twoimi i Jego przekonaniami.

Źle się wyraziłam - właśnie taki ślub planujemy ale w dwóch kościołach nam odmówiono (mimo że zdeklarowałam wychowanie dzieci w wierze etc.) albo w ogóle nie dano nam żadnej odpowiedzi tzn od kilku tygodni dowiadujemy się, dzwonimy etc. a nikt z nami nie chce rozmawiać. Nie fajnie za bardzo bo wiem jakie to jest ważne dla mojego Chłopaka, eh!.

Katioczka - 2011-02-11, 13:03

spaceage, a próbowaliście u Dominikanów?
oni mają fajne podejście

byłam w katedrze św. Michała na Pradze (ul. Floriańska) na takim ślubie,
jaki chcecie wziąć...może tam?

Salamandra*75 - 2011-02-11, 19:52

spaceage napisał/a:
Lily napisał/a:
A w ogóle to chyba ludzie nie do końca przejmują się ceremonią, skoro kupują takie papiery: hxxp://wiadomosci.gazeta.pl/Wiadomosci/1,80273,9057723,Chrzty__rozwody__matury_i_inne_podrobki_z_nielegalnej.html


We wrześniu biorę ślub - mój Narzeczony (jak to oficjalnie brzmi) - jest bardzo wierzący - ja nie. W naszej sytuacji ślub kościelny jest możliwy ale naprawdę załatwianie wszystkiego trwa długo i generalnie nie jest zbyt fajne - przykro mi jak patrzę na mojego Chłopaka bo wiem że to dla niego bardzo ważna sprawa i jak dalej wszystko nam będzie tak szło to chyba sama bym kupiła takie coś ;) (pomijając że to straszne oszustwo i nie wiem jednak czy chciałabym budować przyszłość od kłamstwa ale naprawdę desperacja nieco rośnie ;) ).

moi znajomi brali byli w podobnej sytuacji tyle że oan była bardzo wierzaca on nie i po prostu podczas ceremonii zaslubin osoba niewierzaca nie wypowiada kwestii:tak mi dopomoż panie boze wszechmogacy.... i do komunii nie idzie kazdy ksiądz ma prawo to zaakceptowac bez problemu...

zou - 2011-02-12, 10:00

Ja też byłam na takim slubie. W Złocieńcu. Bardzo piekny i pełny szacunku ślub. Nie zrażajcie się. Trzeba po prostu zgłościć się do wielu kościołów. Kościół to też ludzie, może w końcu traficie na bardziej Tischnerowską parafię, a mniej Rydzykową. Może lepiej pójść nieco "wyżej" i razem z narzeczonym, wspólnie, do diecezji i tam dowiedzieć się do których kościołów Was skierują ? - zaaprobują taki ślub.
Mia - 2011-02-12, 17:32

Byłam na takim ślubie w Wilanowie (pan młody wierzący, panna nie). Ceremonia piękna i wzruszająca, bez żadnych zgrzytów i podtekstów. Było to około 6-7 lat temu, ale może się nie zmieniło, w każdym razie warto spytać. Powodzenia!
MartaJS - 2011-02-12, 17:35

A dzisiaj był ślub mojego brata :-) Cywilny. Nie mogliśmy z mężem jechać, bo ktoś musiał zostać z chorą babcią i 3 psami. No i z dzieciem, ale może byśmy go zabrali, gdyby nie te inne przeszkody. Nie mogę się doczekać relacji i jakoś wciąż do mnie nie dociera, że mój braciszek się hajtnął, hehe :-D
moony - 2011-02-13, 12:40

Rozmawiałam wczoraj z przyjaciółką, o której już pisałam: z tą, co bierze ślub kościelny , bo co ludzie powiedzą, jeśli nie wezmą. No i jedna z rodzin jest głębiej wierząca. Mówiła tylko o przygotowaniach, o zgrzytach między rodzinami, co do menu, o zapraszaniu 90 osób na wesele (oni nas kiedyś zaprosili, więc my ich też musimy), o kosztach. Na koniec padło: mam dość, już nie chcę wychodzić za mąż. (a do ślubu jeszcze 4 miesiące)
Mocno mnie to zasmuciło i dobitnie pokazało, że cała otoczka potrafi przesłonić to, co najważniejsze... :-/

Pączuś - 2011-02-13, 19:27

moony napisał/a:
Mocno mnie to zasmuciło i dobitnie pokazało, że cała otoczka potrafi przesłonić to, co najważniejsze... :-/


oczywiście, że może, my robiliśmy małe przyjęcie, ale mówiąc szczerze specjalnie mi na nim nie zależało, udało mi się uniknąć tego całego przedślubnego szaleństwa (w miarę ;) założyłam, że najważniejsza jest dla mnie ceremonia w kościele a reszta to dodatek ;)
no i rzeczywiście ślub miałam przecudny, ja to odczułam jako wręcz coś magicznego ;)
a przyjęcie?? Myslałam, zeby jak najszybciej się skończyło, bo chciało mi się spać :-D

Katioczka - 2011-02-13, 20:04

kiedyś się udzielałam na forum ślubnym...
śmieszno-straszne były dylematy niektórych użytkowniczek,
niestety w większości dotyczyły koloru obrusów na stołach
czy ilości gołębi wypuszczanych pod kościołem...
jakoś istotą sakramentu nikt się mocno nie przejmował...

moony - 2011-02-13, 21:29

No właśnie, gdzieś ulatuje sama istota ślubu...
Kat... - 2011-02-13, 21:35

A może one doskonale czują istotę ślubu tylko rozmawiają o rzeczach, które są dla nich problemem- czyli nie czy to ten, bo to ten ale jakiego koloru obrus bo się na tym nie znają?
Lily - 2011-02-13, 21:41

Kat... napisał/a:
A może one doskonale czują istotę ślubu tylko rozmawiają o rzeczach, które są dla nich problemem- czyli nie czy to ten, bo to ten ale jakiego koloru obrus bo się na tym nie znają?
Albo jeszcze inaczej - zajmują się rzeczami, nad którymi najłatwiej zapanować, w przeciwieństwie do samego małżeństwa, które zweryfikuje czas?
Katioczka - 2011-02-13, 21:46

Kat..., nie chodzi mi czy rozważać czy ten to ten
(bo zakładam, że decydując się na ślub, uważam że to z NIM),
ale czym jest sam ślub, brak było w ogóle takich refleksji,
tylko nadmierne, podkreślam, nadmierne zaangażowanie w sprawy błahe...
i też nie mówię, że wszyscy...

sylv - 2011-02-14, 11:43

Katioczka napisał/a:
ale czym jest sam ślub, brak było w ogóle takich refleksji,
tylko nadmierne, podkreślam, nadmierne zaangażowanie w sprawy błahe...

może to "magia internetu"?
ja przed swoim ślubem spędziłam NAPRAWDĘ mnóstwo czasu nad rozważaniem - i rozmawianiem o tym z D. - nad istotą małżeństwa (mimo, że nie mamy tzw. "sakramentu" nie uważam, aby nasze małżeństwo było choć o jedną mikrocząstkę mniej "ważne i poważne" ;-) ), ale kiedy wchodziłam przed ślubem na jakieś ślubne fora, to naprawdę, z bandą obcych lasek dywagowałam jedynie o kroju zaproszeń i czy lepsza suknia z tafty czy koronki ;-)

i tydzień przed ślubem miałam tego rabanu totalnie dość i miałam ochotę uciec na bezludną wyspę i tam w spokoju żyć dalej w konkubinacie, jak przez 6 poprzednich lat ;) ale mimo wszystko ślub był absolutnie cudownym dniem :-D

majaja - 2011-02-17, 21:06

Katioczka napisał/a:
ale czym jest sam ślub, brak było w ogóle takich refleksji,
ale takie rozważania to chyba powinno się snuć z narzeczonym a nie na forum, z obcymi? A w ogóle to czym jest ślub, bo przyznaję, że jako temat refleksji też nie przyszło mi to do głowy :-P
edysqa - 2011-03-04, 21:11

Czytając takie fora (ślubne) można dojść do wniosku że niektóre robią to tylko dla ceremonii ;-)

Ja brałam ślub cywilny, nie robiliśmy żadnego przyjęcia ani wesela.
Pojechaliśy za to porobić sobie zdjęcia na łonie natury. Na drugi dzień rodzice przyszli do nas na obiad.
Dla nas najważniejsze było i jest to że jesteśmy razem, że jesteśmy dla siebie :-)

Zresztą my od razu wiedzieliśy że "to jest to", ślub wzięliśmy po 2,5 miesiącach od pierwszego spotkania :)

Krokodyl - 2011-03-04, 21:25

edysqa, a długo już jesteście razem?
(mam nadzieję, że nie jest to zbyt niegrzeczne pytanie)

edysqa - 2011-03-04, 22:47

Krokodyl, 3 lata. Nie jest to dużo jak na nasze lata ale oboje z "bagazem doświadczeń" i trochę czasu nam zajęło zanim się znaleźliśmy :-)
Poli - 2011-03-17, 16:19

Zawsze sie smialam z osob, ktore biora slub z powodu , a co ludzie powiedza ;-) .

I jak to los lubi platac figle, jak zaszlam w ciaze moja rodzinka od razu uderzyla, a co ze slubem :?: co ludzie powiedza :?: Wiec ja durna, naiwna i bardzo mloda chwycilam ta przynete i wzielismy slub koscielny, sam slub raczej koszmar , pozniej wesele, coz nie moje i nie tak jak chcialam, a raczej moja mama. Ale poszlo i po pieciu latach rozwód :mryellow: . Tak mnie rodzinka zalatwila, a ja bylam taka glupia aby pojsc na to i nie walczyc o swoje.

Jak poznalam mojego obecnego meza, to on od poczatku truł mi dupe o slubie :-P
A ja mowilam mu, ze nie, jednak po dwóch latach rozwazan plusow i minusow powiedzialam tak. Glownie dlatego zdecydowalam sie na ponowny slub, ze wzgledow prawnych. Mieszkajac w dani i wiazac sie z dunczykiem, nie powiem, ulatwia mi to zycie tutaj i jakby powiedziec akceptacje innych, takze zakladow pracy , latwiej zatrudnia sie osobe z dusnkim nazwiskiem niz z polskim ;-) .

Jakbym miala zyc w polsce z polakiem ,raczej watpie abym kiedykolwiek zdecydowala sie na ponowny slub. Moj drugi slub to cywilny , kameralny, tylko z najblizsza rodzina , takl jak chcialam i sobie zaplanowalam :-D .

Katioczka - 2011-03-17, 17:00

majaja napisał/a:
A w ogóle to czym jest ślub

akurat miałam na myśli sakrament
i naprawdę współczuję, jeśli ktoś nie ma żadnych refleksji decydując się
związać swoje życie z inną osobą...
po prostu drażniły mnie wątpliwości czy kokardki na zaproszeniach bordowe czy wiśniowe
i czy welon 2,5 czy 3 metry...wiadomo, każdy chce pięknie wyglądać w TYM dniu,
ale niektóre osoby wykazywały zainteresowanie tylko w kwestii odcienia sukni,
sama istota sakramentu wydawała się nieważna, nie mówiąc już o osobach w ogóle
nie chodzących do kościoła i biorących ślub w obrządku religijnym...

Yzma - 2011-03-17, 18:09

nie wiem czy jeszcze pamiętacie moje dywagacje i wątpliwości sprzed jakiegoś czasu dotyczące ślubu właśnie i nie wiem czy już się chwaliłam.... nie, na pewno nie - miałam to zrobić ale w końcu nie miałam czasu :P

dogadałam się z moim M., porozmawialiśmy na spokojnie, to nie była jedna rozmowa a kilka rozmów... dłuuuuugich długaśnych. Doszliśmy do wniosku że w naszej sytuacji wchodzi w grę TYLKO ślub cywilny. Udało mi się przy użyciu moich argumentów zbić jego argumenty.. chociaż myślę że to była kwestia właśnie strachu na zasadzie co ludzie powiedzą, co powie rodzina, przecież tak wypada..... utwierdziłam się w przekonaniu że wychodzę jednak za bardzo mądrego faceta ;)

jeśli chodzi o chrzczenie dzieci.....tu temat jest o tyle trudniejszy że wchodzi w grę presja w szkole, jak dziecko nieochrzczone będzie traktowane itp itd. Na razie zgodził się ze mną że nie chrzcimy ALE... poszłam trochę na kompromis i obiecaliśmy sobie że wracamy do tej rozmowy jak taki problem się pojawi czyli najwcześniej jak młode pójdzie do przedszkola... duuuuuuuuzioooooo czasu :mryellow:

aha - i jeszcze dopisek :P
ja też jestem na forum ślubnym ]:->
zdarza mi się wpaść w wir szaleństwa i nagle zacząć płakać bo mi coś nie będzie kolorystycznie pasować, ale zaraz potem pukam się w głowę i jest lepiej :)
ale co racja to racja, są elementy które robią wokół siebie i swojego ślubu duuuużo zamieszania i człowiek tak naprawdę nie wie o co chodzi. Nie będę wymieniać z nicka ale jedna taka osóbka jest, nie tylko na forum na którym ja jestem ale w zasadzie na wszystkich ślubnych jakie Bozia dała

Yzma - 2011-03-17, 21:13

euridice jesteś cudowna ;*

widzisz, ja to wszystko wiem i od wiek wieków wiadomo że jak nie za gruby, to za chudy, jak nie rude włosy to za krótkie włosy, jak nie okulary to krzywy paznokieć albo pieg na nosie :) tak było, tak jest i tak będzie, dopóki rodzice nie będą wpajać swoim dzieciom że dopóki nie robi się drugiemu człowiekowi krzywdy to naprawdę nie ma znaczenia czy ktoś jest mały, duży, biały, różowy czy w kropki.

ale wiesz - "będą się śmiać, ale po co dokładać powodów..."

ja myślę że to będzie jak ze ślubem - kwestia czasu i porządnego przemyślenia sprawy bo ja sobie nie wyobrażam nie mając ślubu kościelnego, nie mając z tą instytucją nic wspólnego, przyrzekać że się wychowa dziecko w wierze, wpoi ducha chrześcijaństwa itp..

jestem dobrej myśli :)

Katioczka - 2011-03-17, 21:16

Yzma, dobry ksiądz nie powinien w ogóle się zgodzić
na chrzest dziecka w takim przypadku ;)

Capricorn - 2011-03-17, 21:19

Katioczka napisał/a:
Yzma, dobry ksiądz nie powinien w ogóle się zgodzić
na chrzest dziecka w takim przypadku ;)


serio?

bo ja myślę, że z punktu widzenia kk, przeogromną odpowiedzialnością byłoby odmówić komukolwiek możliwości Zbawienia.

Katioczka - 2011-03-17, 21:29

Capricorn napisał/a:
Katioczka napisał/a:
Yzma, dobry ksiądz nie powinien w ogóle się zgodzić
na chrzest dziecka w takim przypadku ;)


serio?


nieeeeee
oczywiście, że nie. Niestety, KK często nie wnika w powody, dla których ludzie przychodzą
wziąć ślub/ochrzcić dziecko. A szkoda...

Yzma - 2011-03-17, 21:40

wiecie co jest najgorsze?
że wszystkie macie racje :mryellow:
ale po kolei


Katioczka
- nie powinien się zgodzić. Nie powinien bo na 75% wiadomo że takie dziecko w wierze nie będzie wychowywane, rodzice będą dawali zły przykład żyjąc de facto z pkt widzenia Kościoła BEZ ślubu. I rację masz również że źle robią księża że nie wykorzystują takich sytuacji do poważnych rozmów z rodzicami takiego dziecka. Ale wszystko musi być na poziomie bo jak koleżanka moja prywatna osobista bez ślubu będąc chciała ochrzcić dziecko to ksiądz im chciał w pakiecie wcisnąć ślub kościelny i używał takich argumentów że wyszli stamtąd i więcej się nie pokazali...

z drugiej strony Capricorn też ma rację - trzeba by się mocno zastanowić czy mają prawo odmawiać komukolwiek zbawienia CHOCIAŻ - B16 wydzielił z siebie przecież ostatnio stwierdzenie że nieochrzczone dzieci jednak są zbawione... prawda?

euri - ja też nigdy nie myślałam w ten sposób, sama byłam wyśmiewana w podstawówce tylko na mnie to o tyle nie robiło wrażenia że potrafiłam takiemu jednemu z drugim przypieprzyć - a że jak na podstawówkę byłam większa od nich wszystkich... no cóż ]:->

myślę że na razie nie będę Twoich szanownych kciuków nadwyrężać bo myślę że to kwestia czasu i jak Pan M. przemyśli to zgodzi się ze mną, tak jak w przypadku ślubu... ale dziękuję :)

ps. śliczny av ^^

Capricorn - 2011-03-17, 21:48

Yzma napisał/a:
CHOCIAŻ - B16 wydzielił z siebie przecież ostatnio stwierdzenie że nieochrzczone dzieci jednak są zbawione... prawda?


zdaje się, że to dotyczy dzieci martwonarodzonych / zmarłych przed chrztem.

Yzma - 2011-03-17, 21:51

ręki sobie nie dam obciąć ale chyba chodzi właśnie o to że dzieci nieochrzczone, jeśli tfu tfu tfu coś się stanie, to mimo wszystko są zbawione. Że grzechem przez który nie zostanie się zbawionym jest świadome odrzucenie Boga...

czyżby KK wreszcie zwrócił uwagę na bezsens i bezpodstawność chrztu niemowląt?
ale to temat na inny temat :P

AZ - 2011-03-17, 23:00

Yzma napisał/a:
Doszliśmy do wniosku że w naszej sytuacji wchodzi w grę TYLKO ślub cywilny. (...) utwierdziłam się w przekonaniu że wychodzę jednak za bardzo mądrego faceta ;)
hell yeah, gratulacje i z powodu mądrej decyzji zgodnej z sumieniem i z powodu zdrowo myślącego faceta
powodzenia na nowej drodze :mrgreen:

jak będziecie w ciąży to się możecie zacząć zastanawiać czy będziecie chrzcić czy nie ;-)

Lily - 2011-03-17, 23:07

Yzma napisał/a:
jeśli chodzi o chrzczenie dzieci.....tu temat jest o tyle trudniejszy że wchodzi w grę presja w szkole, jak dziecko nieochrzczone będzie traktowane itp itd.

Yzma, ja jestem ochrzczona, ale nie chodziłam na religię, ba, mama mi nawet nie powiedziała, że jestem ochrzczona, dopiero jak miałam 16 lat. Nikt w szkole nie wiedział, że jestem ochrzczona, za to wszyscy wiedzieli, że nie chodzę do kościoła ani na religię i tylko to było problemem dla niektórych. Nie wiem, czy sama ich świadomość chrztu cokolwiek by zmieniła.
Zresztą, to prawda, że odmiany inności są różne i jak nie do tego, to do czegoś innego można się przyczepić.
Gratuluję decyzji co do ślubu, dobrze, że macie teraz jasność ;)

spaceage - 2011-04-01, 12:45

Katioczka napisał/a:
Capricorn napisał/a:
Katioczka napisał/a:
Yzma, dobry ksiądz nie powinien w ogóle się zgodzić
na chrzest dziecka w takim przypadku ;)
serio?

nieeeeee
oczywiście, że nie. Niestety, KK często nie wnika w powody, dla których ludzie przychodzą
wziąć ślub/ochrzcić dziecko. A szkoda...


Tak właśnie jest, jeżeli pojawia się zagrożenie (!), że rodzice nie będą wychowywali dziecka w wierze to właśnie to jest powód do odmowy. Jestem na bieżąco w tych sprawach bo w trakcie starań o ślub mieszany. Jeśli nam się uda to napiszę ale na razie nie wygląda to specjalnie dobrze (o czym pisałam już wcześniej) ale nie beznadziejnie.


Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group