| |
wegedzieciak.pl forum rodzin wegańskich i wegetariańskich |
 |
Off-topic - Mamuśki okiem obserwatora.
Fatty - 2012-11-27, 19:42 Temat postu: Mamuśki okiem obserwatora. Jam typ obserwatora- obserwuje, wyłapuje pewne sprawy, wnioski snuję. Z papierka socjolog jestem, a z pracy sklepowa- a w sklepie pole do obserwacji socjologicznych oraz psychologicznych mam ogromne. Na przestrzeni lat, obserwacje na temat mamuśków poczyniłam następujące.
Pomijajac kilka przypadków które nie wiem skąd rezerwy energii biorą, większość kobit klapnie po ciąży.
1) Dotychczas świeże niczym kwiatuszki rozszczebiotane kobiałki wchodzą w tryb slow motion, wyraźniej wolniej się poruszają, wolniej podejmują decyzje(zmęczenie? ), stają się bardziej mrukliwe/humorzaste(zmęczenie + hormony?), wszystko jest nie takie jakie ma być, dominuje narzekanie począwszy od tego, ze wszystko za drogie, ze jest za ciepło albo za zimno, że ten jej chłop to nie ma mózgu, że trawa rośnie i że ptaszki śpiewają, ze dziecko jest potworem albo że jest za grzeczne i ze ciapa z niego będzie a nie człowiek czynu.
2)Kolejnym zaobserwowanym aspektem jest brak dbałości o siebie(czyżby pokutujący model "Matki Polki"- czyli dla juniora wszystko a dla mnie nic" ? ) zmiana stylu ubierania na mocno niedbały(dresy po chłopie), makijażu ani krztyny, włos często tłusty i w nieładzie, nieraz plama po pomidorówce na swetrze, do dekoracji.
3)Kolejna sprawa to przewrażliwienie totalne na punkcie swej latorośli sprowadzające się częstokroć do wrzasku 'Bakterieeeee!! " i natychmiastowej dezynfekcji dziecka, przedmiotu a najlepiej całego otoczeni.
4)Następna sprawa podział na dzieci genialne i wyjątkowe, oraz cudze.Rozwijac chyba nie muszę
5)Dodatkowo- gdy inny rodzic opowiada o dzieciach to się go nie słucha, a jedynie czeka się aż wezmie oddech aby wtedy wkroczyć z opowieścią własną "A moja stokroteczka to zrobiła to, to i to..."
6)Zauważyła również u znajomych, gdy zirytują się na dziecko wertowanie poradników a następnie tłuczenie głową w ścianę, darcie sobie włosów z głowy i zawodzenie "Jestem wyrodną matką!"
7Monotematyczność potężna - zaprawdę dziecko to temat bezkresny i fascynujący, ale jakiś czas temu parę h słuchałam o kupkach Gabrysi, pieluszkach dla Gabrysi, syropku na kaszelek dla Gabrysi, deserku z witaminkami dla Gabrysi, zabawkach dla Gabrysi, przekłuwaniu slicznych maniunich uszek Gabrysi... a potem wróciłam do domu i bałam sie lodówkę otworzyć, bo moze tam Gabrysia. Kiedyś miałyśmy tyle wspólnych, ciekawych tematów, teraz ona ma swiat jeden, o imieniu na G. i już sie nie dogadamy.
Nie wrzucam mamusiek do jednego wora- wyłapuję tylko pewne dominujące tendencje!
Acha! Zauwazyłam iż istnego POWERA przy dziecku dostają mamuśki 40+, częstokroć mające już podrosnięte, nieraz dorosłe dzieci. One nie doznają spowolnienia, one rozkwitają, promienieją, sieją optymizm... ale za to punkty nr 4 oraz 5 są u nich widoczne wybitnie, młodzian jest rozpieszczany ponad miarę.
A Wy jak to widzicie? Widzicie u siebie /u innych wspomniane cechy? A może przykuwa Waszą uwagę coś innego?
excelencja - 2012-11-27, 20:06
ja to bym poczekała aż będziesz mieć dzieci (NIGDY!) i wtedy z chęcią poczytam Twoje obserwacje
MartaJS - 2012-11-27, 20:17 Temat postu: Re: Mamuśki okiem obserwatora.
| Fatty napisał/a: | | Pomijajac kilka przypadków które nie wiem skąd rezerwy energii biorą, większość kobit klapnie po ciąży. |
Mam odwrotne obserwacje, zarówno siebie samej, jak i innych matek. Naprawdę, przed urodzeniem dziecka nie sądziłam, że można żyć niemal zupełnie bez snu. Nie sądziłam, że można mieć tyle siły, cierpliwości, samozaparcia, energii właśnie. Nie wiem, skąd to brałam kiedy Stach był małym, budzącym się co chwilę w nocy niemowlakiem, nie wiem też, skąd biorę teraz, kiedy jest szalonym dwulatkiem. Może na zewnątrz wygląda to tak, jakby kobieta energii nie miała wcale, może to wygląda jak tryb slow motion, spowolnienie i tak dalej, ale to tylko dlatego, że ogromna ilość tej energii idzie właśnie na macierzyństwo. I zaryzykuję stwierdzenie, że są to dużo większe pokłady niż wydatkuje codziennie np. pani prezes korporacji
Fatty - 2012-11-27, 20:44
| excelencja napisał/a: | | ja to bym poczekała aż będziesz mieć dzieci (NIGDY!) i wtedy z chęcią poczytam Twoje obserwacje |
ale wtedy to będą obserwacje "z wewnątrz" i być może tendencyjne Teraz są bezstronne, z zewnątrz- czyli tak jak czasami widzi mamuśki przeciętny bezdzietny
Co do "nigdy"- mam dopiero 25 lat wiec mam prawo do nie odnotowania u siebie ani przebłysku macierzyńskich chęci, nie zapieram się, ze za kilka lat może to ulegnąć zmianie- wszak nie wiem co będzie
| Cytat: |
Mam odwrotne obserwacje, zarówno siebie samej, jak i innych matek. |
a to jest właśnie bardzo interesujaca obserwacja "z wewnątrz" - fajnie skonfrontować wnioski miedzy kimś kto patrzy na grupę, a kimś kto jest "w" owej "klasyfikacji" - dlatego ów temat popełniłam, nie ze złośliwości, jeżeli ktoś to tak odbiera(jak najprawdopodobniej odebrała to excelencja wnioskując po jej wypowiedzi zawierającą tzw. kontrę )
go. - 2012-11-27, 20:47
Fatty, popieram Martę! Chyba większość moim koleżanek mamusiek to silne baby! Macierzyństwo zmienia. Wg mnie na lepsze. Chyba bezwiednie w końcu odrzuca się "dziecinny" egoizm. Zaczyna się być bardziej asertywnym, a uczucie odpowiedzialności (i dumy) jest bezkresne (wiem, wiem, powiało infantylnością(?) ) Tak trochę ad.5 dlaczego tak jest...
Ad.2:"Moje" mamuśki też po ślubach/narodzinach dzieci właśnie zaczęły o siebie bardziej dbać. Może to kwestia tego, że poczuły się pewniej? Albo po prostu kochane i potrzebne? Nie wiem, ale fakt jest faktem
Ad.3: Przewrażliwienia nie zauważyłam, opieke owszem
Ad.7. Rodząc dziecko zmienia się wszystko. Postrzeganie świata, wartości. Nikt już chyba nie pozostaje taki sam. Ja już sobie nie wyobrażam życia bez dziecka, tematyki dzieciowej i w ogóle mi się wydaje, że życie bez dziecka było po prostu puste (a dopiero będąc matką ma się to porównanie Życie zyskuje nowych barw niż chęć posiadania nowej kurtki, pójścia na piwo czy oblania egzaminu Może posłuchaj excelencji, i zedytuj posta jak się dorobisz swojego bobasa
Fatty - 2012-11-27, 20:54
| gosia z badylem napisał/a: | | Może posłuchaj excelencji, i zedytuj posta jak się dorobisz swojego bobasa |
nie ten czas, nie ta sytuacja materialna i nie ta dojrzałość- na obecny czas jestem przekonana, że dzieci mieć nie chcę a wręcz nie powinnam. Ale nie wykluczam, że może mi sie kiedyś odmieni, cholera wi co mi sie z mózgiem podzieje kiedyś
Ale temat jak wspomniałam zaistniał nie, żeby oceniać ale żeby ukazać co najczęściej widzę.
| Cytat: | | Fatty, współczuję klientel |
euridice a żebyś wiedziała: hxxp://socjologiaklienta.blox.pl/html <= założyłam sobie co by sie wygadać
go. - 2012-11-27, 20:56
| Fatty napisał/a: |
nie ten czas, nie ta sytuacja materialna i nie ta dojrzałość- na obecny czas jestem przekonana, że dzieci mieć nie chcę a wręcz nie powinnam. Ale nie wykluczam, że może mi sie kiedyś odmieni, cholera wi co mi sie z mózgiem podzieje kiedyś |
ooo, jak widać na brzuszkowych tematach to właśnie najlepiej/najłatwiej zajść w ciążę w czasie totalnie nie odpowiadającym
MartaJS - 2012-11-27, 20:59
Hej, ale to co napisałaś to nie są czyste obserwacje, to są oceny. Piszesz "brak dbałości o siebie" - cóż, ja zakładając dres właśnie dbam o siebie, tzn. ubieram to co wygodne Piszesz "przewrażliwienie", ale tak naprawdę nie wiesz, czy dane zachowanie wynika rzeczywiście z nadmiernej wrażliwości.
Rozumiem Twoją intencję, ale rozumiem też, że takie ujęcie może kogoś wkurzyć.
Fatty - 2012-11-27, 20:59
| gosia z badylem napisał/a: | | ooo, jak widać na brzuszkowych tematach to właśnie najlepiej/najłatwiej zajść w ciążę w czasie totalnie nie odpowiadającym |
to to ja wiem mam w pracy tzw "kubek ciążowy" Piła w nim koleżanka- zaciążyła. Poszła na macierzyński, wiec przejął go i pił w nim mój kolega - od 3 miesięcy jest ojcem. Nie żebym zabobonna była, ale jak mi w nim ktoś zrobi herbate to kutfa, nie ruszę!
| Cytat: | Piszesz "brak dbałości o siebie" - cóż, ja zakładając dres właśnie dbam o siebie, tzn. ubieram to co wygodne Piszesz "przewrażliwienie", ale tak naprawdę nie wiesz, czy dane zachowanie wynika rzeczywiście z nadmiernej wrażliwości. |
akurat to pisząc miałam przed oczyma dobrze znajome dziewczyny- i faktycznie oceną mogło powiać bo jedna ze zwiewnych sukienek przerzuciła sie na dresy swojego chłopa, druga co chwile wszystko odkaża .
go. - 2012-11-27, 21:00
| MartaJS napisał/a: | | ale rozumiem też, że takie ujęcie może kogoś wkurzyć. |
np ciężarne z hormonami
gemi - 2012-11-27, 21:03
Fatty, a może zmień sklep, skoro ten, w którym pracujesz przyciąga takie "tendencyjne okazy".
nieco ponad trzy miesiące temu byłam na weselu (w końcówce pierwszego podłego trymestru). NIKT z z grona nieznajomych nie chciał uwierzyć, że noszę w sobie już trzecie dziecko. Podobno przez mój bardzo młody i kwitnący wygląd (choć o dobrym samopoczuciu nie było mowy).
I znam sporo takich matek Choć nie twierdzę, że nie masz racji (może jedynie, że Twoje obserwacje są tendencyjne)
I mogłabym podzielić się obserwacjami o zgnuśniałej "wiecznej młodzieży" Choć nie twierdzę wcale, że nie istnieje zupełnie inna kategoria młodych bezdzietnych ludzi.
Potraktuj to jako taki mój łagodny protest przeciwko tendencyjnemu postrzeganiu świata
Kat... - 2012-11-27, 21:14
Ja się przyłączam do protestu. Nie podoba mi się sposób w jaki piszesz. Ja wiem, że to ma być zabawne jednak jak już napisała MartaJS oceniasz, ja w tym wyczuwam drwinę, lekką pogardę i przede wszystkim totalne niezrozumienie tematu. No ale po blogu widzę, że to chyba po prostu taki styl.
Fatty - 2012-11-27, 21:14
| gemi napisał/a: | | I mogłabym napisać obserwacje o zgnuśniałej wiecznej młodzieży |
takich też znam ale oni nie są aż tak interesujący Za to dosyć ciekawy jest typ takiego lekkoducha który chcąc niechcąc(raczej niechcąc) rodzicem zostaje Po początkowym szoku, następuje "współpraca z dzieckiem" pt "junior dostał stówke od dziadka wiec bedzie na jakąś nową gierke dla taty"
| Cytat: | | Fatty, a może zmień sklep |
w obserwacje wciągnęlam też osoby znajome i z rodziny Obserwacje mam też pozytywne(np. dzięki ciąży moja kuzynka mimo iż rzyga jakby startowała w mistrzostwach w częstotliwości wymiotów, promienieje, dba o siebie wychodzi na prostą- jej akurat bodziec w postaci dziecka, był potrzebny aby wzięła się w garść i zaczęła dbać o siebie) niemniej często nie są aż tak widoczne na pierwszy rzut oka jeżeli danej osoby bliżej nie znam.
| Cytat: | | ja w tym wyczuwam drwinę, lekką pogardę i przede wszystkim totalne niezrozumienie tematu. |
niezrozumienie tematu- możliwe. Ale drwiny i pogardy niet - ja wręcz podziwiam.
jagodzianka - 2012-11-27, 21:26
| gosia z badylem napisał/a: | najlepiej/najłatwiej zajść w ciążę w czasie totalnie nie odpowiadającym
_________________ |
O tak, coś o tym wiem.
I potwierdzam, że wszystko w głowie się układa i przestawia.
Ja teraz też mam o wiele mniej wspólnych tematów z niedzieciatymi znajomymi. Czasem mnie to smuci, ale cóż... takie jest życie, natura. Naprawdę mam zajawkę na pieluchy, chusty i te inne śmieci. To jest dla mnie właśnie super, nie jestem matką z obowiązku, nie dlatego, że seksiłam się bez gumy i teraz ponoszę konsekwencje, ja uwielbiam bycie mamuśką i te wszystkie pierdoły w tym temacie. Choć czasem bywa to męczące. I oczywiście zanim zaciążyłam to twierdziłam, że NIGDY! albo, że może kiedyś.
Również bardziej dbam o siebie niż przed ciążą, noszę uprane ciuchy, czeszę się, myję zęby 2 razy dziennie.
W ogóle to stałam się o wiele bardziej pewna siebie, otwarta i energiczna. Na pewno nie mam spowolnionych ruchów (dobra teraz tak, ale to wyjątek )
I na pewno nie narzekam na wszystko, raczej znajduję pozytywy gdzie się da.
Zaczęłam też odróżniać rzeczy wartościowe i dobre dla mnie do tych mniej dobrych.
Łatwiej przychodzi mi działanie jakiekolwiek.
Na pewno nie sterylizuję wszystkiego czego się dotknie Filip.
W ogóle to naprawdę nie wiem skąd ty te matki wzięłaś? To taki opis schematycznej matki polki, ale ja naprawdę takich nie spotykam.
Fatty - 2012-11-27, 21:35
jagodzianka, ja z większoscią opisanych matek nie siedzę na codzień- jedynie na kilkadziesiąt minut/godzinę dziennie widuję skrawek ich zachowań , jak przychodzą na zakupy/odwiedzam dzieciatą koleżankę(GabrysiaGabrysiaGabrysiaGabrysia.. )- i wypisałam to, co najłatwiej wychwycić w krótkiej, raczej powierzchownej interakcji z klientami, to, co się najczęściej powtarza.
| Cytat: | | Na pewno nie sterylizuję wszystkiego czego się dotknie Filip. |
a! przypomniało mi się, raz dziecku w sklepie upadł lizak na podłogę, zabronić wpakować go z pworotem do buzi rozumiem, ale mama dziecka użyła argumentacji "nie ruszaj go bo tu pies nasikał!" co wprawiło mnie w konsternację
Lily - 2012-11-27, 21:39
Fatty, bo takie tematy są atrakcyjne głównie dla innych matek, a nie dla bezdzietnych i nielubiących Poza tym - nie to forum Ja się nie wypowiem szerzej, bo: nie to forum Aczkolwiek aż tylu obserwacji nie mam, choć robienie z dziecka pępka świata, przed którym ten świat powinien paść na kolana, też mi się nie podoba, co nie znaczy, że to norma.
excelencja - 2012-11-27, 21:40
Rzuca mi się w oczy Twoja mania 'dbałości o siebie'.
"bez makijażu" kobieta jest mniej wartościowa.
Mam nadzieję, że nigdy nie będę siebie oceniać przez pryzmat takich rzeczy.
dżo - 2012-11-27, 21:57
| Fatty napisał/a: | | A może przykuwa Waszą uwagę coś innego? |
Owszem. Całkowicie inne postrzeganie świata u rodzica i u osoby bezdzietnej.
Zmiana priorytetów po prostu.
Nie mając dziecka wiele kwestii postrzegałam podobnie jak Ty. Teraz gdy sobie o tym przypominam czuję się niezręcznie.
Twoje obserwacje to ocenianie. Na podstawie powierzchowności. Sądzę, że gdy kiedyś będziesz miała dzieci i zajrzysz do tego wątku to się zawstydzisz.
Przerabiałam to osobiście.
Rodzice i ludzie bezdzietni to dwa różne światy (najczęściej).
Fatty - 2012-11-27, 22:04
| excelencja napisał/a: | Rzuca mi się w oczy Twoja mania 'dbałości o siebie'.
"bez makijażu" kobieta jest mniej wartościowa. |
nie mam manii- sama jestem zapuszczona i pryszczata I nie powiedziałam nic o wartościowości wyznaczanej kredką i tuszem.
Po prostu niczym laicki obserwator zauwazam różnicę- że kiedyś pani X o makijaż dbała, teraz już nie - może jest zmęczona/nie ma czasu/ nie ma nastroju/jest przytłoczona przez wiele spraw i nie ma do tego głowy/uważa że to nie jest konieczne/zeszło to na dalszy plan. Widzę różnicę- czym spowodowana jest- nie wiem.
Wbrew pozorom taka błaha sprawa jak make up też cos komunikuje- np. że chce się coś z sobą zrobić . Czesto(ale nie zawsze! ) jak ma się dość, obniżenie nastroju czy zmęczenie dotyka to się np.machnięcie rzęs tuszem olewa.
Lily, widze właśnie atakować nie chciałam a niektóre Panie mi się ciut rozbulgotały Widac uraziłam, nie miałam takiego zamiaru, zapewne błysnęłam brakiem wyczucia, ale przynajmniej poszerzyłam swój horyzont widzenia.
| Cytat: | | takie tematy są atrakcyjne głównie dla innych matek, a nie dla bezdzietnych i nielubiących |
+
| Cytat: |
Rodzice i ludzie bezdzietni to dwa różne światy (najczęściej). |
tak.. tylko czasami tak żal znajomości. Gabrysia fajna baba niewątpliwie ale chciałabym pogadać też o czym innym- a nie da się. Jakbym po części utraciła niegdyś dobrze mi znaną osobę- a ona po prostu przeszła w ciut inny wymiar
| Cytat: | | Sądzę, że gdy kiedyś będziesz miała dzieci i zajrzysz do tego wątku to się zawstydzisz. |
nie. Porównam obserwacje z zewnątrz i z wewnątrz- to może być niezmiernie ciekawe, ale póki co, za młoda siksa jestem
Lily - 2012-11-27, 22:10
| Fatty napisał/a: | atakować nie chciałam a niektóre Panie mi się ciut rozbulgotały | No to pojechałaś i zaraz Ci się oberwie
A że mniej dbają - no cóż, zapewne są zmęczone.
Zresztą ja też mało dbam, choć dzieci nie mam.
Co do mamy Gabrysi jest nadzieja, że wróci, choć nie do końca ta sama. Życie tylko dzieckiem raczej nie jest sposobem na zdrowie psychiczne - własne i tegoż dziecka...
Zresztą, mnie akurat gadanie o kupkach i zupkach nie przeszkadza, lubię niemowlaki (przeważnie). Potem gorzej
Fatty - 2012-11-27, 22:19
Póki nie namierzają po IP i nie zwołują ziomków to sklepania , to niech leją Inny punkt widzenia fajnie liznąć
Co do mamy Gabrysi- wkrótce wzrośnie zakres tematów ale o brata/siostre omawianej Gaby bo za jakiś czas wyskoczy
| Cytat: | | gadanie o kupkach i zupkach nie przeszkadza, lubię niemowlaki (przeważnie). Potem gorzej |
akurat maluchy bywają fascynujące, u roczniaczki znajomej widać po twarzy wysiłek myślenia i odkrywania nowych rzeczy. A jak zaczynała chodzić piknie zobrazowała bariery ludzkiego umysłu- otóż chodziła, kiedy się czegoś trzymała. Dali jej koszyk do trzymania- więc myślała, ze się czegoś trzyma i przedefiladwała z tym koszykiem bez potknięcia ze 20 metrów, po czym nagle sie kapnęła, ze jednak ten koszyk to nie oparcie i klapnęła na poope
Ale dwulatki( NIE, NIE, NIEEE!!) czy nastolatki to już hardcore
dżo - 2012-11-27, 22:19
| Fatty napisał/a: | Cytat:
Sądzę, że gdy kiedyś będziesz miała dzieci i zajrzysz do tego wątku to się zawstydzisz.
nie |
a ja jestem pewna, że tak
rosa - 2012-11-27, 22:20
a mi sie podobało co napisałaś, uśmiałam się pewnie dlatego, żem stara, matką jestem od dawna, dzieci mam w wieku różnym, nie malowałam sie nigdy, dresów nie trawię (wole legginsy ), i ogólnie lubie dzieci, nawet bardzo, ale nie są całym moim swiatem
Fatty - 2012-11-27, 22:28
| dżo napisał/a: | | a ja jestem pewna, że tak |
a ja, ze nie Już się kiedyś tak odnośnie czegoś poważnego zapierałam, ze nigdy- a jednak Zestawienie zmiany światopoglądu to ciekawe doświadczenie, trochu śmiechu, a trochu nauczki, ze nigdy nie mów nigdy
rosa, i cieszę się cholernie, bo ja to tak jak podtemat mówi chciałam z oczka przymrużeniem, a jednak zostało odebrane za poważnie
jagodzianka - 2012-11-27, 22:29
| Fatty napisał/a: | | "nie ruszaj go bo tu pies nasikał!" |
hahahha to się nadaje do wątku "najbardziej wkurzające rzeczy jakie mówią do waszych dzieci". W sumie masz racje, dużo jest na świecie dziwnych zachowań w stosunku do dzieci.
A czy dbanie o siebie kończy się na makijażu? Ja przestałam się malować, a jak już pisałam uważam, że bardziej o siebie dbam. Co z tego, że pomaluję wypadające rzęsy, wyprostuję przetłuszczone włosy czy zapudruję wypryszczoną twarz? Lepiej mieć rzęsy których nie trzeba malować. I od kąt nie używam podkładu nie mam (aż tylu) syfów.
jarzynajarzyna - 2012-11-27, 22:30
ja tam też widziałam okazy, które zmieniły się o 180 stopni. i mentalnie, i wizualnie.
ale większość, którą znam - jest jak najbardziej energiczna i niezbyt dzieciatomonotematyczna.
| rosa napisał/a: | | dresów nie trawię |
o, a ja wręcz przeciwnie, jestem fanką zawsze byłam, z dzieckiem czy bez i dlatego wywaliłam oba dwa, które miałam, bo były już bardzo sprane i wstydno mi było się poruszać w nich publicznie teraz tylko cywilizowany dżins musiałam zrobić odwyk od dresa, bo się z tym źle poczułam - pewnie dlatego, że poniekąd rozumiem obserwacje Fatty.
za to po domostwie pozwalam sobie na wspaniałe spodnie wprost od piżamy
ale nie wiążę tego z macierzyństwem, po prostu nigdy nie byłam zbyt wymuskana
Fatty - 2012-11-27, 22:31
| jagodzianka napisał/a: | | A czy dbanie o siebie kończy się na makijażu? |
ależ skąd
| jagodzianka napisał/a: | | nie używam podkładu nie mam (aż tylu) syfów. |
mam to samo Ale na równo na tydzień lub 8 dni przed okresem pojawiają mi się tzw syfy obwieszczajace, wielkie, bolesne, hogaty takie
Lily - 2012-11-27, 22:32
A propos tych psów i dezynfekcji, to kiedyś spotkałam dziadków z wnuczką, która chciała pogłaskać domowego, wychodzącego kota, dziadek już był przy kocie z dzieckiem, ale babcia odstawiła histerię, no i nie pogłaskało... Ja się nie znam, wychowałam się ze zwierzakami i nikt mi nie zabraniał dotykać, więc nie bardzo rozumiem ten problem
jagodzianka - 2012-11-27, 22:36
| Fatty napisał/a: | Ale na równo na tydzień lub 8 dni przed okresem pojawiają mi się tzw syfy obwieszczajace, wielkie, bolesne, hogaty takie |
też tak miałam. a jak znikły to zaraz następna ciota nadchodziła. ale od czasu ciąży jak już coś mi wyskoczy to jakiś pojedynczy i niewielki.
jarzynajarzyna - 2012-11-27, 22:53
Lily, teraz się często zabrania "głaskać obcych piesków" - przyczyny nie znam
Lily - 2012-11-27, 22:55
| jarzynajarzyna napisał/a: | Lily, teraz się często zabrania "głaskać obcych piesków" - przyczyny nie znam | Gryzą, brudne i mają robale?
Fatty - 2012-11-27, 23:01
Akurat to rozumiem - mój wcześniejszy pies wyglądał jak pluszowy miś, ale z charakteru pluszowy nie był i nie życzył sobie aby ktokolwiek obcy pchał ręce w jego futro, mógł ostrzegawczo złapać zebami - lepiej zapytać zanim się pomaca
jarzynajarzyna - 2012-11-27, 23:14
zapytać to co innego, chodzi o zakładanie z góry, że każdy ugryzie i wmawianie tego dziecku.
Jagula - 2012-11-27, 23:37
| Fatty napisał/a: | | Po prostu niczym laicki obserwator zauwazam różnicę- że kiedyś pani X o makijaż dbała, teraz już nie - może jest zmęczona/nie ma czasu/ nie ma nastroju/jest przytłoczona przez wiele spraw i nie ma do tego głowy/uważa że to nie jest konieczne/zeszło to na dalszy plan. Widzę różnicę- czym spowodowana jest- nie wiem. | no jak to czym - samiec złapany, geny przekazane można odpuścić
Uśmiałam się nieźle czytając socjodywagacje ale przyznaję , że frustrujące okazywały się wyjścia z innymi mamuśkami na bro kiedy to jednak wsztystkie, oderwane od chłopa, dzieciarów i garów jednak nie potrafiły rozmawiać o niczym innym
| Fatty napisał/a: | | przewrażliwienie totalne na punkcie swej latorośli |
| Fatty napisał/a: | | podział na dzieci genialne i wyjątkowe, oraz cudze | jest jeszcze jeden typ mamuśki, powiedzmy mamora, który zrobi wszystko (bezpardonowo) żeby udowodnić wyższość swojego dziecka i wykazać braki cudzych. Nie tyle przykuło to moją uwagę co dotknęlo w praktyce
Fatty - 2012-11-28, 09:22
| Cytat: | | I zamiast tu się żalić, powiedz jej po prostu "wiem, że Gabrysia jest dla Ciebie ważna, ale teraz chcę usłyszeć coś o TOBIE, ok?" |
ależ próbowałam. Póki co milczy, i dziwi się "o mnie? No Gabrysia!" ale wrócimy do tematu jak Gaba sie ciut samodzielniejszą stanie, podobnie jak jej mieszkające na razie w brzuchu coś, brat czy siostra- ni wiadomo. Jeszcze nie wszystko stracone.
Widzę że rozbulgotanie co poniektórych jednostek i zaperzenie odnośnie makijażu, a teraz jeszcze "kiecek i fryzur i wody kolońskiej" - trwa, fiufiu . Mimo iż macie mnie za tępą, wyperfumioną, wystylizowaną bicz w tapirze pod sufit i na szpilkach których nie moge nosić bo mam zdeformowane stopy, to cieżar rodzicielstwa rozumiem i m.in dlatego pókim niepiękna i młoda, nie zamierzam sie zań brać bo wątpię czy bym podołała a do wysiłków ponad siły ja nieskora
Co do dalszej części "nagany"- ależ ja klientom nie docinam, ciężaru nie dokładam, a jak maluch odstawia cyrki, wrzeszczac w niebogłosy i rzucając się po ziemi, burcząc "Ty stala dupo" to albo odwracam jego uwagę lizakiem albo balonikiem- balonik ma magiczną moc, łzy przestaja tryskać.
Jedynie pobieżnie przedstawiłam jak to widzi ktoś, kto w temacie nie siedzi, a teraz widzę dodatkowy aspekt, którego nie przedstawiłam bo bardziej się tyczył relacji dzietny-bezdzietny, a mianowicie "fukanie z wyższością".
Tutaj mnie pary razy właśnie ofuknięto :
Otóż nie mogę sobie westchnąć, że jestem zmęczona bo zaraz atak "Coooo?? zmeczona?! To mojemu Biankowi zęby ida a Ty jesteś zmęczona??!!", jak wstaję nie mogę syknąć i za plecy się złapać bo zaraz któraś syczy" Coooo? Ciebie?! A ja moją Anusie musiałam całą noc nosić!! I Ciebie niby plecy bolą??" - niniejszym, odkąd pracuję z osobami z dziećmi, zatraciłam prawo do odczuwania zmęczenia, bólu żylaków czy pleców- bo zaraz bedzie zjeba Więc się bezpiecznie nie odzywałam to było -"Co? humoru nie masz?? To moje dziecko pół nocy kaszlało a Ty humoru nie masz??"
Jagula i o uśmianie się chodziło, ale część społeczeństwa zbyt poważna i odebrała jako ujmę
Co do mamorry- znam taką, jej córki wysoce wierzą w swą świetność i wyższość nad innymi które podkresla ich mama, jednakże u wszystkich 3 skutkuje to brakiem prawdziwych koleżanek.
lilias - 2012-11-28, 09:28
| Jagula napisał/a: | ...Uśmiałam się nieźle czytając socjodywagacje ale przyznaję , że frustrujące okazywały się wyjścia z innymi mamuśkami na bro kiedy to jednak wsztystkie, oderwane od chłopa, dzieciarów i garów jednak nie potrafiły rozmawiać o niczym innym
... |
chwilowo zapętlone dziewczyny musiałoby Wam wejść w nawyk, np. cotygodniowe spotkania to może by zdążyłyby wyluzować się. to tak cos jak z urlopem, możesz wziąć w ciągu 10 dni pracujących, więc jak zaczynasz się już nim oswajać to już się cholera jedna kończy. takie skojarzenie mam
| Fatty napisał/a: | | Po prostu niczym laicki obserwator zauwazam różnicę- że kiedyś pani X o makijaż dbała, teraz już nie - może jest zmęczona/nie ma czasu/ nie ma nastroju/jest przytłoczona przez wiele spraw i nie ma do tego głowy/uważa że to nie jest konieczne/zeszło to na dalszy plan. Widzę różnicę- czym spowodowana jest- nie wiem. |
oj, wiesz parę możliwości wymieniłaś
squamish - 2012-11-28, 09:45
fatty a co z tatuśkami ?
Brawo za błyskotliwość ,uśmiałam sie niezle czytając Twój tekst!Musze przyznać ,ze jest w tym odrobinka prawdy (widziana rzecz jasna okiem z zewnątrz)ale,ale musze byc solidarna z przysłowiową matką polką i stwierdzić ze w nadmiarze odpowiedzialnosci za wychowanie dzieci ,obowiazków i milion innych spraw do ogarniecia w d...mam jeszcze to 'jak cie widzą -tak cie piszą' a niech piszą:)Dres jak nigdy pokochałam a jeśli chcesz wiedzieć dlaczego zapraszam do mnie choc na pare dni ,chętnie sie porelaksuje ,pomakijaże ,mysle że po 10 min spedzonych z moim synulkiem szybciutko wyskoczysz ze swoich obcisłych dżinsów...
koko - 2012-11-28, 09:53
Fatty, też znam takie typy. I stronię, bo mam na to wyrzyg. Ale to chyba te same panie, które przez 2 lata co niedzielę oglądają kasety na widele ze swojego wesela.
Opisz jeszcze typy bab-klienetek-niematek i chłopów oraz młodzieży. Na koniec psychotest "którym jesteś typem?"
MartaJS - 2012-11-28, 10:13
| Fatty napisał/a: | Jagula i o uśmianie się chodziło, ale część społeczeństwa zbyt poważna i odebrała jako ujmę |
Ale wiesz co, można się różnie śmiać. Mnie akurat takie żarty nie kręcą - powierzchowne wyśmiewanie zachowań, których się nie rozumie... No, może poczucie humoru mam słabe.
| Cytat: | | a! przypomniało mi się, raz dziecku w sklepie upadł lizak na podłogę, zabronić wpakować go z pworotem do buzi rozumiem, ale mama dziecka użyła argumentacji "nie ruszaj go bo tu pies nasikał!" co wprawiło mnie w konsternację |
Ale dlaczego? Dlaczego zabronienie "po prostu" miałoby być lepsze od przedstawienie racjonalnego argumentu? No, w sklepie psy nie sikają, ale to mogła być najprostsza rzecz możliwa do pojęcia i przyjęcia przez dziecko, coś co działało już w takich przypadkach. Ja też mówię Stachowi, że lizanie podeszw butów jest niekoniecznie tego, bo... tam jest kupa. Tak mu mówię, nawet jeśli na pierwszy rzut oka tej kupy nie widać. Bo kupa jest dla niego trochę mniejszą abstrakcją niż drobnoustroje chorobotwórcze.
A co do monotematyczności. Nie wiem, czy czasem tak masz, jak poznasz nową osobę albo w ogóle coś nowego, bardzo ciekawego, coś co zajmuje Cię w 100%, kogoś w kim się zakochasz albo kto Cię fascynuje... że masz ochotę gadać o tym w kółko. Jak poznałam mojego męża i zakochałam się, to też opowiadałam każdemu, jaki to wspaniały facet. A dziecko to właśnie jest osoba, którą kochasz, a która na dodatek codziennie zaskakuje Cię czymś nowym... Ja chyba unikam pułapki monotematyczności, bo oprócz dziecka mam pracę, parę innych aktywności, ale ja jestem pracoholiczką i to raczej nie jest standard.
Lily - 2012-11-28, 10:13
| Fatty napisał/a: | | Otóż nie mogę sobie westchnąć, że jestem zmęczona bo zaraz atak "Coooo?? zmeczona?! To mojemu Biankowi zęby ida a Ty jesteś zmęczona??!! | Oj tak, to rozumiem Może nie warto wspominać o tym przy takich osobach po prostu.
A jak byłam młoda to nawet mi nie było prawa być zimno, bo tylko starym jest zimno itp.
No nie wiem, może niektórzy muszą czuć się lepsi choćby dzięki temu, że im gorzej
go. - 2012-11-28, 10:16
Z tym zmęczeniem to w sumie trochę rozumiem, ale tylko częściowo.
Przed I ciążą codziennie po pracy coś robiliśmy, potem piwko/shisha do 2-3 w nocy i o 6-7 pobudka. A teraz, nie pamiętam kiedy kładłam się później niż o 22
Lily - 2012-11-28, 10:17
| gosia z badylem napisał/a: | | Przed I ciążą codziennie po pracy coś robiliśmy, potem piwko/shisha do 2-3 w nocy i o 6-7 pobudka. | Matko jedyna. Ja wiem, że jesteś młoda, ale nie dałabym rady, nawet 10 lat temu. Muszę się wyspać, tzn. właściwie od lipca 2011 i tak nie wiem, co to znaczy No i se chodzę jak takie zombie.
MartaJS - 2012-11-28, 10:29
| gosia z badylem napisał/a: | Przed I ciążą codziennie po pracy coś robiliśmy, potem piwko/shisha do 2-3 w nocy i o 6-7 pobudka. A teraz, nie pamiętam kiedy kładłam się później niż o 22 |
A ja właśnie teraz kładę się późno (choć bez piwka niestety), bo czas po uśpieniu potwora to jedyny czas, kiedy w ogóle można coś zrobić
majaja - 2012-11-28, 10:37
| euridice napisał/a: | | albo zajmij się rzeczoną G. przez godzinkę (jak dasz radę, to zabawiaj i zmywaj naczynia jednocześnie ), | chętnie pożyczę jej swoją dwójkę i niech im jeszcze obiad ugotuje: dla starszego wysztko jest błeee poza lazanią ze szpinakiem (jeszcze sezon, da się) a młodsza chętnie wsadza do buzi klapki na basen, ale jedzenie to niekoniecznie. Se by dziewczyna poszerzyła horyzonty. A w ramach dbania o siebie to niech poczyta Wittgensteina albo obejrzy wszytsko Bunuela, bo robienie codziennie makijażu to zbyt trywialne
majaja - 2012-11-28, 10:41
| gosia z badylem napisał/a: | Z tym zmęczeniem to w sumie trochę rozumiem, ale tylko częściowo.
Przed I ciążą codziennie po pracy coś robiliśmy, potem piwko/shisha do 2-3 w nocy i o 6-7 pobudka. A teraz, nie pamiętam kiedy kładłam się później niż o 22 | no ale od tej 3 do 6 spałaś jednym ciągiem i w ulubionej pozycji, wygodnej, ale nie wygieta w łuk by cyca dzieć siegał albo budzona co pół godziny bo coś tam. A poza tym przynajmniej ja tak mam, że nieważne o której się położę bylebym wstała po 6, choćby 5 minut, a teraz dzięć młodszy wstaje z dnia na dzień coraz bardziej przed 6 i jestem gotowa mordować
Lily - 2012-11-28, 10:44
Oj, moja kuzynka z dwuletnia bodajże córką i świeżo narodzonymi bliźniakami ponoć pracowała (tzn. w domu prowadziła księgowość firmy męża), ogarniała dom i mężowi potrafiła pod jego nieobecność obiad ugotować Tak więc cóż to za problem z jednym dzieckiem czy dwojgiem zrobić makijaż i poczytać Wittgensteina
Oczywiście żartuję, ale to był argument jak moja siostra narzekała, że nie ma czasu zjeść, a miała przecież tylko jedno dziecko. Zresztą znacie takie opowieści: "Ja to miałam trójkę i jeszcze robiłam to i to, więc nie narzekaj"
MartaJS - 2012-11-28, 10:54
| Lily napisał/a: | Oczywiście żartuję, ale to był argument jak moja siostra narzekała, że nie ma czasu zjeść, a miała przecież tylko jedno dziecko. Zresztą znacie takie opowieści: "Ja to miałam trójkę i jeszcze robiłam to i to, więc nie narzekaj" |
Bo chyba przy pierwszym jest najtrudniej
Lily - 2012-11-28, 10:58
| MartaJS napisał/a: | Bo chyba przy pierwszym jest najtrudniej | No, też tak myślę, potem chyba ludzie bardziej wyluzowani i wiedzą, czego się można spodziewać. Chociaż każde dziecko inne...
lilias - 2012-11-28, 11:18
| MartaJS napisał/a: | ...Bo chyba przy pierwszym jest najtrudniej |
może to trochę tak, że wiele rzeczy przy drugim robimy odruchowo wprawa poza tym jak sie wpadnie w amok (czyt. trans) to lepiej idzie
majaja lazania i klapek w paszczy bosssskie
majaja - 2012-11-28, 11:20
a największymi ekspertami od dzieci sa ci ci ich nie mają.
Lily bardziej mi chodziło o to, że czemu dbanie o siebie = makijaż, brak dresów i pomalowane pazury? Poza tym, jakoś tak widzę te wizyty u Gabrysi, gdzie matka ma się zająć dzieckiem, gościa nakarmić i napoić i jeszcze inteligentną rozmową rozrywki mu dostarczyć. Wrrrr
Jagula - 2012-11-28, 11:25
| MartaJS napisał/a: | powierzchowne wyśmiewanie zachowań, których się nie rozumie... No, może poczucie humoru mam słabe.
| może w ojczyźnie jakoś nie wypada stroić sobie żartów z niczego,a szczególnie ze świętości na miarę matki-polki, zawsze można kogoś urazić, wg tego samego klucza pora przestać opowiadać dowcipy o babie i doktorze ( dopóki np. nie zostanie się doktorem ) czy komentować politykę - dopóki nie zostanie się politykiem. | koko napisał/a: | | Ale to chyba te same panie, które przez 2 lata co niedzielę oglądają kasety na widele ze swojego wesela. | wydaje mi się, ze te akurat to inny podtyp- ten typ ma czas na tipsy i solara a o dzieciach się przekrzykuje bo nie ma alternatywy ( no chyba ,że tipsy i solar )
| Fatty napisał/a: | Otóż nie mogę sobie westchnąć, że jestem zmęczona bo zaraz atak "Coooo?? zmeczona?! To mojemu Biankowi zęby ida a Ty jesteś zmęczona??!!", jak wstaję nie mogę syknąć i za plecy się złapać bo zaraz któraś syczy" Coooo? Ciebie?! A ja moją Anusie musiałam całą noc nosić!! I Ciebie niby plecy bolą??" - niniejszym, odkąd pracuję z osobami z dziećmi, zatraciłam prawo do odczuwania zmęczenia, bólu żylaków czy pleców- bo zaraz bedzie zjeba Więc się bezpiecznie nie odzywałam to było -"Co? humoru nie masz?? To moje dziecko pół nocy kaszlało a Ty humoru nie masz?? | Wzdychanie, narzekanie i licytowanie się kto ma gorzej to nasza kolejna narodowa przywara ( po braku dystansu do samych siebie ). Fatty spróbuj zadać pytanie dlaczego nie możesz spotkać matek, które tryskają entuzjazmem, opowiadają o swoim spełnieniu , są zadowolone , że mają np. super dres do biegania po domu itp. , z pogodą ducha podchodzą do swojej codzienności ? Bo to rzadkość Nie wypada, nie da się - kanoniczna matka i jej codzienność to padoł łez i cierpienia
Problemem jest te z brak umiejętności scedowania swoich matczynych obowiązków na innego członka rodziny- wszak tylko matka potrafi wszystko ogarnąć
| lilias napisał/a: | | musiałoby Wam wejść w nawyk, np. cotygodniowe spotkania | to se nevrátí
| Cytat: | | a największymi ekspertami od dzieci sa ci ci ich nie mają. | zdawało mi się ,że rozmawiamy o mamuśkach
MartaJS - 2012-11-28, 11:42
Jagula, ale mnie bawią dowcipy z matek np. tego typu hxxp://bachormagazyn.pl/ Ale w "obserwacjach" Fatty nie widzę nic szczególnie śmiesznego.
gemi - 2012-11-28, 11:44
| Cytat: | Zresztą znacie takie opowieści: "Ja to miałam trójkę i jeszcze robiłam to i to, więc nie narzekaj" | czasem z tą trójką jest łatwiej, niż z jednym uwieszonym 24h / dobę na mamusi. No bo z resztą z kim innym ma się bawić.
Pamiętam, jak moja bezdzietna przyjaciółka na pierwszych odwiedzinach po przyjściu na świat mojej pierwszej latorośli miała żal do mnie, że podczas spotkania nie poświęcam jej tyle czasu, co kiedyś. 2,5 roku temu kupiła sobie kota i od tej pory często słyszałam o przeszkodach w spotkaniu spowodowanych właśnie opieką nad kotem i jego absorbującymi potrzebami
Fatty, mam wrażenie, że Ty się jednak trochę oburzasz, gdy czytasz tu o matkach uwielbiających swój nowy styl życia. Czy Twoim zdaniem to gorszy żywot, lub misja dla kobiet o brawurowych skłonnościach? Jeśli tak, to zakładanie tego wątku jak dla mnie ma wątpliwe dobre intencje. I nie podoba mi się to, jak określasz rodzeństwo Gabrysi. O psie piszesz "pies", a o dziecku "coś". Ani to śmieszne, ani nawet na miejscu.
Ja się tam znów cieszę, że udało mi się zostać matką trójki dzieci jeszcze przed 30-stką (Jak się dobrze uwiniemy, to nawet z czwartym damy radę do tego czasu).
Olałam karierę, szpilki i make-up i zajęłam się prawdziwym życiem - dawaniem życia.
Przy jednym dziecku czułam się niespełniona
Przy dwójce rozkwitłam i odetchnęłam
Przy trójce uczę się prawdziwie relaksować i dbać o higienę mózgu
a przy czwórce to dopiero zacznie się życie.
Ciekawe, co będzie dalej
majaja - 2012-11-28, 12:19
| Jagula napisał/a: | | w ojczyźnie jakoś nie wypada stroić sobie żartów z niczego,a szczególnie ze świętości na miarę matki-polki, zawsze można kogoś urazić, wg tego samego klucza pora przestać opowiadać dowcipy o babie i doktorze ( dopóki np. nie zostanie się doktorem ) czy komentować politykę - dopóki nie zostanie się politykiem | ja tam po Mikołejce i jego wózkarach czuję przesyt tego typu dowcipów. Proponuję podowcikować teraz na temat sklpowych w sklepie z zabawkami
Jagula - 2012-11-28, 13:19
| MartaJS napisał/a: | | Ale w "obserwacjach" Fatty nie widzę nic szczególnie śmiesznego | bo nie chodziło jej o to żeby się śmiać z matek, dziewczyna poczyniła , zapewne w pewnym sensie przerażające ją obserwacje na podstawie swoich doświadczeń z przyjaciółką i w miejscu pracy i w żartobliwy sposób podzieliła się nimi z nami zapytując jak to widzimy. Nie dostrzegam ani złośliwości ani chęci sprawienia przykrości komukolwiek. "Bachor" zawiera mniej wysublimowany humor więc nie wiem w czym różnica ? W zapytaniu na forum gdzie udzielają się głównie matki ?
| majaja napisał/a: | | ja tam po Mikołejce i jego wózkarach czuję przesyt tego typu dowcipów | ja nie , może przez to , że kiedyś też uczyniłam sobie "wózkary" przedmiotem obserwacji i żartujmy sobie ze sklepowych, przedszkolanek czy księży- dlaczego nie , niech zdrowe poczucie humoru ubarwia codzienność.
| gemi napisał/a: | | Fatty, mam wrażenie, że Ty się jednak trochę oburzasz, gdy czytasz tu o matkach uwielbiających swój nowy styl życia. | ja to odbieram jako niedowierzanie, że kobiety zamienione w kobiety-matki straciły kontakt z rzeczywistością "pozadzieciową" .
gemi brzmisz właśnie jak matka , której chce się słuchać, która nie straszy swoimi macierzyńskimi doświadczeniami
go. - 2012-11-28, 13:21
| gemi napisał/a: | | Fatty, mam wrażenie, że Ty się jednak trochę oburzasz, gdy czytasz tu o matkach uwielbiających swój nowy styl życia. Czy Twoim zdaniem to gorszy żywot, lub misja dla kobiet o brawurowych skłonnościach? Jeśli tak, to zakładanie tego wątku jak dla mnie ma wątpliwe dobre intencje. I nie podoba mi się to, jak określasz rodzeństwo Gabrysi. O psie piszesz "pies", a o dziecku "coś". Ani to śmieszne, ani nawet na miejscu. |
dziewczyny, ja ją trochę usprawiedliwiam, bo sama nie mając jeszcze dzieci o kumpeli dzieciatej myślałam raczej w kategoriach "ale biedna", niż "jaka szczęściara". Dopiero teraz wiem jaka byłam "głupia" No ale do takich rzeczy -chyba niezależnie od wieku i sytuacji materialnej- trzeba dojrzeć.
| gemi napisał/a: | Ja się tam znów cieszę, że udało mi się zostać matką trójki dzieci jeszcze przed 30-stką (Jak się dobrze uwiniemy, to nawet z czwartym damy radę do tego czasu).
Olałam karierę, szpilki i make-up i zajęłam się prawdziwym życiem - dawaniem życia.
Przy jednym dziecku czułam się niespełniona
Przy dwójce rozkwitłam i odetchnęłam
Przy trójce uczę się prawdziwie relaksować i dbać o higienę mózgu
a przy czwórce to dopiero zacznie się życie.
Ciekawe, co będzie dalej |
Piękny plan!
majaja - 2012-11-28, 17:08
| Jagula napisał/a: | | "Bachor" zawiera mniej wysublimowany humor więc nie wiem w czym różnica ? | w tym, że bachor jest śmieszny i oryginalny, a Fatty wtórna do bólu, tego typu obserwacje co i rusz zamieszcza jakiś co głupsza kolorowa gazetka dla kobiet
neina - 2012-11-28, 17:54
Fatty, Twoje obserwacje są dla mnie mało odkrywcze. Może zanim zaczęłaś pracę w tym sklepie nie miałaś w ogóle styczności z matkami i może dlatego oczywiste, w moim odczuciu, zachowania tak Cię dziwią. Pomijając kwestię przesadnego rozczulania się i wychwalania swojego dziecka (myślę, że to są nieczęste zachowania, ale może masz pecha trafiasz na samych takich), to reszta jest w zupełności normalna i wynika z nowej sytuacji w życiu kobiety - pojawienia się dziecka. Bo to rzeczywiście jest tak, że życie wywraca się do góry nogami, następuje przewartościowanie priorytetów, zmienia się nastawienie do świata i rzeczywistości. No i zajmowanie się dzieckiem to naprawdę ciężka harówka, ja pamiętam, jak F był mały to nierzadko nie miałam czasu toalety odwiedzić. Zmęczenie jest takie, że trudno to sobie wyobrazić, ja czasem się dziwię, jak to w ogóle możliwe, żeby funkcjonować w ten sposób.
Twoja koleżanka wkroczyła w kolejny etap życia, zmieniła się, uważam, że to całkiem naturalne. Może z czasem, jak jej dzieci podrosną i nie będą już wymagały już tyle uwagi, to zacznie z powrotem myśleć o tym, co musiało chwilowo pójść w odstawkę.
A że dzieci są różne, to fakt. Ja podobno tylko spałam i jadłam i moja mama mogła wszystko zrobić w domu i jeszcze miała czas dla siebie. Mi się trafił trudny egzemplarz, bez ciągłego noszenia i zabawiania nie dało rady.
Fatty - 2012-11-28, 18:38
Cześć Złośnice to, ja, Wasza perełka
squamish- z tatuśkami mam do czynienia mniej, natomiast mam doświadczenia jeżeli chodzi o obsługę- mężczyźni przeważnie nawet jeżeli chodzi o sytuacje problemowe są milsi, bardziej konkretni- pewnie dlatego, że podchodzą do spraw na chłodno. Facet nawet jak sie poirytuje, to zachowuje dystans i kulturę, natomiast ostatnio klientka nazwała mnie z wrzaskiem "skurwiałą wywłoką bez szkoły"- bo zadzwoniłam do niej z informacją, że... producent odesłał jej buty nie uznajac reklamacji. Za 20 minut dzwoniła i przepraszała, ale jak się poczułam to moje. Przeważnie z mężczyznami na spokojnie(przeważnie, bo miałam tez przypadek że przez jednego rozdarciucha wyłam 2 na zapleczu)- kobiety raczej krzyczą, grożą, rzuciła jakaś we mnie butami. Ale to nie ten temat.
| Cytat: | mysle że po 10 min spedzonych z moim synulkiem szybciutko wyskoczysz ze swoich obcisłych dżinsów... |
jak już to z rajstop uciskowych na żylaki
| Cytat: | | O psie piszesz "pies", a o dziecku "coś". Ani to śmieszne, ani nawet na miejscu. |
nie ten kontekst- chodzi o to iż nie wiem jakiej płci będzie dziecko bo się nie ujawniło.
| Cytat: | | tak widzę te wizyty u Gabrysi, gdzie matka ma się zająć dzieckiem, gościa nakarmić i napoić i jeszcze inteligentną rozmową rozrywki mu dostarczyć. Wrrrr |
a pudło Siedziałyśmy w knajpie, waliłyśmy drinka Omawiana intensywnie Gabrysia dostarczała zajęcia niani.
Neina, ja nie zamierzałam nic odkrywać- zanotowałam tylko co widzę i zapytałam czy dobrze widzę, czy też to widzicie? Jak to widzicie? Bo ja obserwuję metamorfozy- różnorakie, chciałam to trochu ogarnąć, poznać inny punkt widzenia. A tu huuuuzia na mnie! Nic to, kozioł ofiarny w grupie mimo iż niewdzięczną, to rolę pełni ważną- oczyszcza atmosferę. Mam nadzieję, ze trochę się na mnie wyładowałyście i teraz teraz lepiej się czujecie
Muskanie, makijaże, malowanie pazurów, stylizacje fryzur, perfumy - wymyśliłyście sobie same i przypisałyście mnie, drogie bulgotki. Ja pisałam jeno o makijażu krztynie
____________________________________________________
Acha i schodząc z tematu zrobiłam "eksperymenta"
| euridice napisał/a: | | Jak mówią jak im trudno ("narzekają"), to pokiwaj głową i np. zapytaj "a co dziś Panią/ Pana ucieszyło?" |
Przyszła kobita i ględzi ze złością, zła na wszystko i wszystkich, to ja se myślę, a zrobię eksperyment i zapytam, co ją dziś ucieszyło
-Bezzzzzczelna gówniara!! - wycedziła Pani przez zęby. Niektóre rzeczy brzmią pięknie ale w zastosowaniu bywają ryzykowne
neina - 2012-11-28, 20:33
Fatty, tak gwoli ścisłości - nie jest moja intencja naskakiwanie na Ciebie, a jedynie swobodna dyskusja A propos Twoich obserwacji, to osobiście porównałabym, je do takiej przykładowo sytuacji: ktoś, kogo znam złamał nogę i zaobserwowałam, ze w związku z tym chodzi teraz o kulach
seminko - 2012-11-28, 20:39
neina, łihihi
jarzynajarzyna - 2012-11-28, 20:42
| Fatty napisał/a: | | "skurwiałą wywłoką bez szkoły" |
| Fatty napisał/a: | | Bezzzzzczelna gówniara!! |
dżisas, na taką gawiedź bym chyba trzymała pod ladą topór.
go. - 2012-11-28, 20:48
| jarzynajarzyna napisał/a: | | Fatty napisał/a: | | "skurwiałą wywłoką bez szkoły" |
| Fatty napisał/a: | | Bezzzzzczelna gówniara!! |
dżisas, na taką gawiedź bym chyba trzymała pod ladą topór. |
to długo byś nie popracowała
Ja w decu wypracowałam sobie olewkę, choć trwało to dobry rok
jarzynajarzyna - 2012-11-28, 20:54
podziwiam, naprawdę. bym zabijała
Albertyna - 2012-11-28, 21:43 Temat postu: Re: Mamuśki okiem obserwatora.
| Fatty napisał/a: | Jam typ obserwatora- obserwuje, wyłapuje pewne sprawy, wnioski snuję. Z papierka socjolog jestem, a z pracy sklepowa- a w sklepie pole do obserwacji socjologicznych oraz psychologicznych mam ogromne. Na przestrzeni lat, obserwacje na temat mamuśków poczyniłam następujące.
Pomijajac kilka przypadków które nie wiem skąd rezerwy energii biorą, większość kobit klapnie po ciąży.
1) Dotychczas świeże niczym kwiatuszki rozszczebiotane kobiałki wchodzą w tryb slow motion, wyraźniej wolniej się poruszają, wolniej podejmują decyzje(zmęczenie? ), stają się bardziej mrukliwe/humorzaste(zmęczenie + hormony?), wszystko jest nie takie jakie ma być, dominuje narzekanie począwszy od tego, ze wszystko za drogie, ze jest za ciepło albo za zimno, że ten jej chłop to nie ma mózgu, że trawa rośnie i że ptaszki śpiewają, ze dziecko jest potworem albo że jest za grzeczne i ze ciapa z niego będzie a nie człowiek czynu. |
Weszłam w tryb slow motion po urodzeniu córeczki. Z babeczki, która miała własną firmę, studiowała zaoczne imprezowała i nieustannie sie dokształcała, oraz pielegnowała hobby, stałam się matka, robiąca na drutach i co? I nie żałuje! Jest mi tak dobrze. Moze te prawie 10 lat na wysokich obrotach nieco mnie zmęczyło i tak mi dobrze?
Natomiast- nie narzekam!
| Cytat: |
2)Kolejnym zaobserwowanym aspektem jest brak dbałości o siebie(czyżby pokutujący model "Matki Polki"- czyli dla juniora wszystko a dla mnie nic" ? ) zmiana stylu ubierania na mocno niedbały(dresy po chłopie), makijażu ani krztyny, włos często tłusty i w nieładzie, nieraz plama po pomidorówce na swetrze, do dekoracji. |
Na bank mniej dbam o siebie. Jakos nie czuje potrzeby robienia sobe tapaty, która była "obowiązkowa" w moim stylu w pracy.
Styl ubierania mam podobny, choć tez ciut luźniejszy, od lat ten sam- jeansy dzwony+ bluzeczka+sweter/bluza.
Męski dres (w moim przypadku spodne od dresu) byly grane w ciązy- w nic innego się nie mieściłam.
| Cytat: |
3)Kolejna sprawa to przewrażliwienie totalne na punkcie swej latorośli sprowadzające się częstokroć do wrzasku 'Bakterieeeee!! " i natychmiastowej dezynfekcji dziecka, przedmiotu a najlepiej całego otoczeni. |
Mam wręcz przeciwnie.
| Cytat: |
4)Następna sprawa podział na dzieci genialne i wyjątkowe, oraz cudze.Rozwijac chyba nie muszę |
Tak, moje jest genialne i co z tego? kocham Ja i tak jak faceta mam fantastycnego tak i mam fantastyczne dziecko.
| Cytat: |
5)Dodatkowo- gdy inny rodzic opowiada o dzieciach to się go nie słucha, a jedynie czeka się aż wezmie oddech aby wtedy wkroczyć z opowieścią własną "A moja stokroteczka to zrobiła to, to i to..." |
Nie zauważyłam. W swojej pracy nauczyłam sie słuchania ludzi i teraz tez tak robie. Zapytana- odpowiadam.
| Cytat: |
6)Zauważyła również u znajomych, gdy zirytują się na dziecko wertowanie poradników a następnie tłuczenie głową w ścianę, darcie sobie włosów z głowy i zawodzenie "Jestem wyrodną matką!"
|
Nie wertujeporadników. Kieruję sie intuicja.
| Cytat: |
7Monotematyczność potężna - zaprawdę dziecko to temat bezkresny i fascynujący, ale jakiś czas temu parę h słuchałam o kupkach Gabrysi, pieluszkach dla Gabrysi, syropku na kaszelek dla Gabrysi, deserku z witaminkami dla Gabrysi, zabawkach dla Gabrysi, przekłuwaniu slicznych maniunich uszek Gabrysi... a potem wróciłam do domu i bałam sie lodówkę otworzyć, bo moze tam Gabrysia. Kiedyś miałyśmy tyle wspólnych, ciekawych tematów, teraz ona ma swiat jeden, o imieniu na G. i już sie nie dogadamy.
Nie wrzucam mamusiek do jednego wora- wyłapuję tylko pewne dominujące tendencje! |
Sądze, że to zalezy od matki.
Oczywiście, że dla mnie Niunia i to co robi, jest najciekawsze na świecie, ale rozumiem, że dla reszty świata- nie koniecznie, totez nie zasypuje ciągle i nieustannie wszystkich informacjami o córeczce, a raczej wysłuchuję co tam u nich ciekawego, a zapytana chwilke mówię o córeczce. | Cytat: | [
Acha! Zauwazyłam iż istnego POWERA przy dziecku dostają mamuśki 40+, częstokroć mające już podrosnięte, nieraz dorosłe dzieci. One nie doznają spowolnienia, one rozkwitają, promienieją, sieją optymizm... ale za to punkty nr 4 oraz 5 są u nich widoczne wybitnie, młodzian jest rozpieszczany ponad miarę.
A Wy jak to widzicie? Widzicie u siebie /u innych wspomniane cechy? A może przykuwa Waszą uwagę coś innego? |
Nie łapię sie na matkę po 40, to moje pierwsze dziecko, ale jestem blisko tego wieku, zatem pewnie wiele cech mnie już dotyczy.
A tak, szczerze- moim zdaniem uogólniasz na przykładzie jednej mamy Gabrysi (błąd pani socjolog!), która najwyraźniej zaszła Ci za skóre, tym, że nie jest już taką osoba jak dawniej, a Jej życie zmieniło sie o 180 stopni. Tak, zmieniło sie i sadze, że Ona jest szczęśliwa, a Tobie pozostało to zaakaceptowac, albo... zmienic przyjaciółke.
MartaJS - 2012-11-28, 21:56
| neina napisał/a: | A propos Twoich obserwacji, to osobiście porównałabym, je do takiej przykładowo sytuacji: ktoś, kogo znam złamał nogę i zaobserwowałam, ze w związku z tym chodzi teraz o kulach |
Dobre porównanie
Fatty - 2012-11-28, 22:00
Wszak to nie wyniki badań a luźnawa pogaducha miała być (ino nie wyszło ), najbarwniejszy przykład zapodałam, jako ilustrację.
lilias - 2012-11-28, 22:29
gemi, szczęśliwa jesteś i tak ma być zazdroszczę, a teraz to kazali mi już czekać na wnuki
co do "przyjemnych" interesantów, to pierwszy rok mojej styczności z nimi tak mi dał do wiwatu, że od tamtej pory nie każdy i nie zawsze potrafi mnie wyprowadzić z równowagi. przydaje się takie doświadczenie, ale do przyjemnych nie należy
Fatty, jeżeli dziecko nie ujawniło swojej płci, to zawsze możesz pozostać przy "dziecko" "coś" zdecydowanie gorzej się czyta i słyszy
majaja - 2012-11-28, 23:01
| Fatty napisał/a: | | natomiast ostatnio klientka nazwała mnie z wrzaskiem "skurwiałą wywłoką bez szkoły"- bo zadzwoniłam do niej z informacją, że... producent odesłał jej buty nie uznajac reklamacji. | urok pracy z ludźmi i to niezależnie od szczebla. | Fatty napisał/a: | Cytat:
tak widzę te wizyty u Gabrysi, gdzie matka ma się zająć dzieckiem, gościa nakarmić i napoić i jeszcze inteligentną rozmową rozrywki mu dostarczyć. Wrrrr
a pudło Siedziałyśmy w knajpie, waliłyśmy drinka Omawiana intensywnie Gabrysia dostarczała zajęcia niani. | nie do końca pudło, ja tak miewam i mnie to czasami wkurza, a czasami wzrusza, jakbym miała jeszcze jedno dorosle dziecko.
A tak w ogóle to chciałam przyznać, że i tak jest trochę lepiej chyba niż parę lat temu, od 3 tygodni jeżdżę z wózkiem z dzieckiem na zakupy na bazar i jeszcze ani razu nie usłyszałam: gdzie się pcha z tym wóżkiem, kto to widział z dzieciakiem na bazar przychodzić.
Fatty - 2012-11-29, 09:35
| lilias napisał/a: | Fatty, jeżeli dziecko nie ujawniło swojej płci, to zawsze możesz pozostać przy "dziecko" "coś" zdecydowanie gorzej się czyta i słyszy |
nie sądziłam, że to może być tak odebrane.
Dobra baby- jeszcze jedno co widzę, a co ujęłam w rzeczonym marudzeniu znanych mi mamuśków- a nie wymieniłam.
Idzie se fattylda na pizze i cieszy się niesłychanie a tu słyszy syk- Ty to masz dobrze! idź póki możesz, ja mam dziecko i już sobie tak nie pochodzę...
Jak jeszcze studiowałam, cosik se druknęłam w pracy a tutaj syk - Ty to masz dobrze, masz czas sie uczyć! Mnie młody nie pozwala i przez to mam egzamin do tyłu!
Przyspacerowałam se w legginsach a tu słyszę- Takiej to dobrze, jeszcze nie rodziła to chuda, a mi 16 kg po ciąży zostało!
Moment wypłaty, a tu krzywy uśmiech i cedzenie ze złością- Ty to masz super, możesz całą na siebie wydać... a ja mam syna i musze na niego!!
A potem zdarzy mi się ziewnąć(czy to karalne? ) i zaraz kontra podobna do tych co wymieniłam "Coooo??? To ja wstałam o 5 aby dzieci oporządzić, śniadanie im zrobić a Tobie się ziewa?! " To ja jej wtedy że wstałam o 8 i wcale się nie czuje gorsza z tego powodu
Momentami to odbieram jakby mnie o to iż mają dziecko obwiniały(wszak nawet fizycznie nia miałam możliwości aby się do tego przyczynić )- ani dyskusji nie zaczynam a obrywam i syki zbieram, bom szczęściara co nie ma dziecka więc ma czas na wszystko, na pizze, na spanie, a i kasy ma full(tja...), a problemów nie ma wcale- wszak nie ma dzieci wiec goowno wie o problemach.
Jak na razie jedynymi osobami zachwyconymi macierzyństwem jest omawiana matka Gabrysi, moja kuzynka która póki co rośnie w siłę bo to 4 miesiąc ciąży też rokuje na taką pijaną szczęściem, parę sztuk co wypowiedziało się tutaj. Reszta mi znana przedstawia to jako drogę przez mękę i wielkie cierpienie- czy tak jest faktycznie?
euridice pouczała o wspieraniu- znowu pudło. Wspierać próbowałam ale zaraz był syk, wszak ja gówno wiem, bo mam płaski brzuch, czas na pływalnie i wypłatę dla siebie.
Teraz tylko kiwam głową jak słyszę narzekanie, nie próbuję interweniować bo dostane w ale jak wspomniałam wystarczy tylko rozetrzeć napuchnięte żylaki, westchnąć, ze jest się zmęczonym czy ziewnać i zaraz już któraś do mnie cedzi , że jakim prawem skoro to ona ma dziecko a nie ja!!....
gemi - 2012-11-29, 11:38
| Fatty napisał/a: | Cytat:
O psie piszesz "pies", a o dziecku "coś". Ani to śmieszne, ani nawet na miejscu.
nie ten kontekst- chodzi o to iż nie wiem jakiej płci będzie dziecko bo się nie ujawniło. | (wbrew pozorom ) złapałam kontekst. Ładniej, stosowniej i godniej (wiem, wiem, niemodne dziś słowo) byłoby napisać "ktoś". Ale ja się czepiam zawsze, gdy ktoś nazywa / traktuje ludzi jak rzeczy. Szczególnie tych, którzy nie potrafią się jeszcze sami wybronić
| Fatty napisał/a: | | czy tak jest faktycznie? | no właśnie dyskusja ma się toczyć nie według pojęcia prawdy absolutnej, lecz prawdy osobistej, jakże subiektywnej, no nie?
Co z tego, że ja Ci tu wyjadę, że dla mnie to spełnienie najskrytszych marzeń i że na trzecie dziecko czekam jak na pierwsze, a nie "kolejne", skoro za chwilę przeczytam o Twoich kolejnych obserwacjach udręczonych przybitych niewiast "ukaranych" przez los potomstwem
| lilias napisał/a: | | a teraz to kazali mi już czekać na wnuki | lilias, myślisz czasem o sobie w roli przyszłej babci? Czy raczej chętniej dopisałabyś się do wątku brzuszkowego?
A tak w temacie - wczoraj odwiedziła mnie sąsiadka, która ma trójkę dzieci i zarzeka się, że zamknęła już fabrykę. Groziła mi tym, że moje szczęście pryśnie niczym bańka mydlana w lutym przyszłego roku, kiedy to mój ciążowy suwaczek dopełznie do celu. Mam się już na wszelki wypadek zacząć bać?
lilias - 2012-11-29, 12:42
gemi, serce wolałoby to drugie, rozum i stan fizyczny po obu hardkorowych porodach wskazuje na to pierwsze
dobra! podołam i cierpliwie czekać będę
jagodzianka - 2012-11-29, 13:15
Fatty, trafiasz na jakieś wyjątkowo wredne okazy.
choć ja też czasem się wkurzam jak mi ktoś narzeka, że taki przemęczony bo imprezował całą noc albo zrobił sobie seans filmowy. To ja sobie myślę, że przecież on się tak zmęczył nie bo musiał tylko bo chciał, a ja już nie mogę chcieć czy nie chcieć. Ale staram się pochamowywać w tych wywodach bo myślę, że inni też mają prawo się męczyć dla swojego chcenia i narzekać potem na to. A może i myślą, że coś muszą, ja też tak kiedyś myślałam. Teraz zmieniają mi się priorytety i jak mam wybrać obejrzenie filmu, a sen to wolę sen. I to już jest odpowiedź na to czemu z matkami nie da się pogadać o czymś poza dzieckiem.
Bellis_perennis - 2012-11-29, 13:20
A ja myślę, że problem tkwi w tym jak Fatty jest traktowana przez swoich klientów. Nie dziwię się dziewczynie skoro w pracy jest traktowana przez klientów jak śmieć więc tak pisze a nie inaczej. Nawet jeśli jest to z przymrużeniem oka, przebija przez to frustracja. Fatty pracuje w obsłudze klienta i tutaj klientami są rodziny z dziećmi. Dam sobie uciąć rękę, że gdyby pracowała w sklepie zoologicznym to dostałoby się posiadaczom piesków i kotków bo niestety ludzie tak traktują ekspedientki jak traktują. Problem tkwi w ludziach, w każdej grupie społecznej są rzeczy które można obśmiać i które są denerwujące, w mamuśkach też.
Zawsze jak coś kupuję to wchodzę, załatwiam konkret z uśmiechem, żegnam się, wychodzę. Niestety znam taką pracę i mam nadzieję, że już nigdy nie będę musiała tak zarabiać na życie.
Fatty na pewno nie ma złych intencji
A tak w temacie to dla mnie największym problemem rodziców jest puszczanie dzieci samopas, jakby całe otoczenie miało ich pilnować. Dzieciaki bawiące się w berka w kawiarni i krzyczące tak, że nie słychać muzyki i rozmówcy z którym w danej kawiarni jestem to kompletne przegięcie. Na drugi raz poproszę takich delikwentów o zwrot pieniędzy.
gemi - 2012-11-29, 14:17
| Bellis_perennis napisał/a: | | dla mnie największym problemem rodziców jest puszczanie dzieci samopas | rodziców, czy Twoim?
hmmm... też pracowałam w obsłudze klienta (nawet w dziale reklamacje), jakieś 5 lat. Do dziś nie żywię urazy do żadnej grupy ludzi. Czasem pytanie o traktowanie przez innych ludzi warto jest obrócić w formę - "jak ja daję się traktować?", lub "w jakie relacje wchodzę z ludźmi, że doświadczam takiego, a nie innego traktowania?". Ale to temat rzeka - za bardzo uniwersalny na ten wątek.
excelencja - 2012-11-29, 14:34
| Bellis_perennis napisał/a: | | Dzieciaki bawiące się w berka w kawiarni i krzyczące tak, że nie słychać muzyki i rozmówcy z którym w danej kawiarni jestem to kompletne przegięcie |
mhm, wiele takich przypadków spotkałaś?
bo ja ani jednego.
Pracowałam w sklepach dwóch- podczas studiów- i kontakty z klientami wspominam bardzo pozytywnie. I mam wrażenie, że piłeczka była po mojej stronie... zatem jak ja ich traktuję, tak oni traktują mnie.
I nie mam na myśli tylko słów, ale uśmiech i mowę ciała, a nie minę 'czego on znowu chce...'
majaja - 2012-11-29, 14:59
| excelencja napisał/a: | mhm, wiele takich przypadków spotkałaś?
bo ja ani jednego. | ja całkiem sopro, w kawiarniach typu Kalimba czy Chwila dla ciebie , w końcu po to są. | Bellis_perennis napisał/a: | | to dla mnie największym problemem rodziców jest puszczanie dzieci samopas, jakby całe otoczenie miało ich pilnować. Dzieciaki bawiące się w berka w kawiarni i krzyczące tak, że nie słychać muzyki i rozmówcy z którym w danej kawiarni jestem to kompletne przegięcie. | Jesteś pewna, że nie próbowałaś pić kawy w kawiarni dla rodziców z dziećmi, które sa po to by mozna bylo puscić dzieci samopas
Bellis_perennis - 2012-11-29, 15:02
| Cytat: | mhm, wiele takich przypadków spotkałaś?
bo ja ani jednego |
Co najmniej trzy. Ostatni sprzed dwóch tygodni. Trzeba umieć uszanować innych a to na co pozwalali rodzice tych dzieci to był zwykły brak szacunku dla innych ludzi korzystających z tej samej przestrzeni.
To, że Ty nie spotkałaś ani jednego takiego przypadku nie oznacza, że w ogóle takich nie ma...
| Cytat: | | Czasem pytanie o traktowanie przez innych ludzi warto jest obrócić w formę - "jak ja daję się traktować?" |
Bo do takiej pracy trzeba mieć jednak talent i cierpliwość.
| Cytat: | Pracowałam w sklepach dwóch- podczas studiów- i kontakty z klientami wspominam bardzo pozytywnie. I mam wrażenie, że piłeczka była po mojej stronie... zatem jak ja ich traktuję, tak oni traktują mnie.
I nie mam na myśli tylko słów, ale uśmiech i mowę ciała, a nie minę 'czego on znowu chce...' |
Niestety nie zawsze tak jest, zawsze znajdzie się ktoś kto mimo iż stajesz na rzęsach będzie nie fair.
| Cytat: | | Jesteś pewna, że nie próbowałaś pić kawy w kawiarni dla rodziców z dziećmi, które sa po to by mozna bylo puscić dzieci samopas |
Tak.
To, że Wy staracie się być fair nie oznacza, że wszyscy tacy są.
Fatty - 2012-11-29, 15:20
| excelencja napisał/a: |
I nie mam na myśli tylko słów, ale uśmiech i mowę ciała, a nie minę 'czego on znowu chce... |
nie jestem wredną baberą Dwoje się i troję, zabawki doradzę fajne(takie, które ja bym kupiła), przy dobraniu butów pomogę bo to akurat mój konik bo sama mam poważny problem z nogami i mną telepie gdy dziecko z płaskostopiem koślawym przyjdzie w chińskich łabadajach... jednakże często trafia się na typ człowieka co sobie pokrzyczeć chce, a wie, że ekspedientce nie wolno odpysknąć.
Jest mnóstwo fajnych klientów, zatargów z Panią od "skurwiałej wywłoki" tez nigdy nie miałam- aż do momentu kiedy producent nie uwzględnił jej reklamacji. Mowy ciała przez telefon za bardzo nie widziała
Kiedyś w Realu facet wrzeszczał na kasjerkę, bo na fv widniał napis "spodnie", a nie "spodnie sportowe" - sypał kurwami na nią, że mu przez to pieniędzy firma nie wróci ale toć to nie jej wina, ona jest tylko kasjerką, towaru na stany nie wciąga... nic to, wykurwował się, wysukował, kazał jej ręcznie dopisać iż sportowe, dac parafkę i na odchodne warknął "lepiej żeby to przeszło bo jak nie... Też myślisz, że zawiniła mową ciała?
Są ludzie i parapety, ino paciemu te parapety mają tendencje do wżywania się? nie wiem...
Kat... - 2012-11-29, 15:24
| Bellis_perennis napisał/a: |
To, że Wy staracie się być fair nie oznacza, że wszyscy tacy są. | to prawda. Ale prawdą jest też to, że czasem bezdzietni wymagają od rodziców żeby ich dzieci nie było- widać, słychać, czuć. A to nie jest możliwe. To nie robociki z regulacją głośności i wyłącznikiem. Dzieci uczą się z czasem, mają inną podzielność uwagi, inaczej odczuwają płynący czas i są dużo bardziej bezpośrednie i przede wszystkim są dziećmi. T nie działa tak, że się powie coś dziecku i ono to robi tak po prostu. Tzn bywa ale nie zawsze. A ja czasem na zupełnie spokojne i normalne zachowania dzieci widzę wielkie przewracanie oczami i święte oburzenie, że gdzieś się śmiało przyjść z dzieckiem. Nie mówię tylko o swoim dziecku ale o klimacie jaki czasem widzę. Strasznie to przykre. Po co się tu z dzieckiem pcha? A potem wielkie zdziwienie, że matki nigdzie nie chodzą, że nie ma z nimi o czym gadać jak gdzie nie pójdą zbierają gromy w spojrzeniach.
Lily - 2012-11-29, 15:30
Oj, ale nie chodzi o to, czy zwracanie uwagi działa czy nie - ja jako dziecko wychowywane raczej do tego, żeby nikomu nie przeszkadzać, niczego nie dotykać i nawet się nie gapić, bo nie wypada, zawsze byłam uwrażliwiona na to, jak niektórzy rodzice mają to kompletnie w d... Pozwolą dziecku wziąć cudze rzeczy i zniszczyć, puszczą samopas i nie patrzą, czy sobie głowy do piekarnika nie wsadziło (bo przecież gospodarze powinni się zająć, tak?), a jak się przewróci i stłucze kolano, to jeszcze dostanie klapsa, że rajstopki podarło. Sama byłam świadkiem, jak małemu dziecku na cmentarzu zapalił się szalik, a mamusia nie zauważyła, bo gadała sobie z koleżanką, a potem był wrzask, bo przecież dwulatek powinien sam siebie upilnować.
Tak więc ja raczej dobrze rozumiem, o jakim typie upierdliwych klientów pisze Fatty. No ale punkt widzenia zależy od punktu siedzenia.
Bellis_perennis - 2012-11-29, 15:33
Kat..., nie musisz mi mówić takich rzeczy bo pracowałam z dziećmi i powiem że to było jedno z fajniejszych rzeczy jakie kiedykolwiek miałam okazję robić. Przyjmij do wiadomości, że niektórzy mają w D, że ich dzieci rozrabiają, nic z tym nie robią, nie ma w nich ani grama chęci zrobienia czegoś z takim a nie innym zachowaniem ich pociech.
A tak skoro Fatty wspomniała i kasjerkach to moją koleżankę kiedyś skrytykował pewnien pan, że jest brzydka bo blada.
MartaJS - 2012-11-29, 16:04
Ja myślę, że nasz stosunek do dzieci jest często miarą nszego stosunku do innych ludzi zachowujących się, wyglądających, myślących itp. inaczej niż my. Dziecko - to OBCY do kwadratu i tak funkcjonuje w przestrzeni publicznej. Jest np. jak niepełnosprawni - nie wszędzie wejdzie, nie wszędzie dosięgnie, jeśli jeszcze małe i w wózku, to potrzebuje podjazdów, niskich progów, krawężników. Mówi w innym języku, jeśli w ogóle, dogadać się trudno. Inaczej myśli i rozumuje. Inaczej się zachowuje, niezgodnie z normami - biega, krzyczy, głośno protestuje, jak mu się coś nie podoba, głośno się śmieje, kiedy mu wesoło. Nie zna jeszcze naszych norm i zasad, nie kieruje się tym, co wypada, a co nie. Jeśli przeszkadzają nam w przestrzeni publicznej ludzie zachowujący się i wyglądający inaczej - np. różni przedstawiciele innych kultur, to będą nam przeszkadzać też dzieci i odwrotnie.
gemi - 2012-11-29, 16:09
| Bellis_perennis napisał/a: | | moją koleżankę kiedyś skrytykował pewnien pan, że jest brzydka bo blada. | komentarz, choć może i przykry, dotyczy raczej gustu, niż osoby. A z doświadczenia wiem, że w pracy o niebo lepiej lepiej jest nie podobać się wcale, niż podobać za bardzo
| Fatty napisał/a: | | zabawki doradzę fajne(takie, które ja bym kupiła) | podobno w zawodzie sprzedawcy pożądaną umiejętnością jest dobre rozpoznanie potrzeb klienta. Swój gust należy zachować dla siebie.
...i znów się czepiam To po prostu wychodzi moje przewrażliwienie na tym punkcie
MartaJS, trafne spostrzeżenie Dlaczego by np. nie wychylić się zza brzegu swojej aromatycznie pachnącej filiżanki i zagadać do takich rozbieganych po kawiarni dzieci. Zaryzykowałabym nawet zabawę w robienie głupich min. Dzieci to lubią i od razu podchwytują, jak się do nich strzela śmieszne czachy
Bellis_perennis - 2012-11-29, 16:22
| MartaJS napisał/a: | | Ja myślę, że nasz stosunek do dzieci jest często miarą nszego stosunku do innych ludzi zachowujących się, wyglądających, myślących itp. inaczej niż my....Jeśli przeszkadzają nam w przestrzeni publicznej ludzie zachowujący się i wyglądający inaczej - np. różni przedstawiciele innych kultur, to będą nam przeszkadzać też dzieci i odwrotnie. |
Nie rozumiesz. Mi nie przeszkadzają dzieci tylko rodzice którzy mają wszystko gdzieś i nie reagują wtedy kiedy mogą zareagować. Dzieci mają prawo nie rozumieć bo są dziećmi. A rodzice? Czy rodzice mają prawo puścić dziecko samopas w markecie z wózkiem od zakupów, gdzie małe biega, uderza o półki, ludzi, niszczy, tłucze. Przecież samo sobie może zrobić krzywdę... Na prawdę uważasz, że to jest ok?
MartaJS - 2012-11-29, 16:39
| Cytat: | | Czy rodzice mają prawo puścić dziecko samopas w markecie z wózkiem od zakupów, gdzie małe biega, uderza o półki, ludzi, niszczy, tłucze. Przecież samo sobie może zrobić krzywdę... Na prawdę uważasz, że to jest ok? |
Nigdy nie spotkałam się z czymś takim. Serio. Tzn. że biega, krzyczy, wpada w histerię, czasem na kogoś wpadnie, czasem uprze się, że coś chce koniecznie - owszem, ale żeby niszczyło i tłukło, to chyba nikt nie pozwala, bo przecież za to trzeba zapłacić. Zwykle kończy się na pierwszym strąconym przedmiocie.
Wierzę, że takie przypadki się zdarzają, ale to chyba raczej rzadkość.
A to, na co rodzice pozwalają, na co powinni pozwalać, na co nie powinni - to jest rzecz względna. Czasem rodzice nie reagują nie z niedbalstwa, ale dlatego, że nie uważają tego za konieczne. W tym momencie moje dziecko siedzi na stole w jadalni i przekłada budyń łyżeczką z salaterki do kubka z herbatą, trochę gubiąc po drodze. Być może jestem złą matką, bo powinnam go powstrzymać - tak uważa np. moja mama, a jednak nie robię tego i to wcale nie dlatego, że mi się nie chce: myślę, że nieźle się przy tym rozwija, a nie robi krzywdy sobie i innym, tyle tylko, że będę miała trochę więcej sprzątania. I w przestrzeni publicznej rodzice też mogą mieć różne podejścia. Nie pozwoliłabym dziecku na to raczej w knajpie (chociaż też zależy jakiej), ale też nie kazałabym mu siedzieć grzecznie na krzesełku i jeść sztućcami, bo jest na to za małe po prostu.
koko - 2012-11-29, 16:59
Ja nie lubię, gdy w knajpie/sklepie i gdziekolwiek indziej coś terroryzuje rozmowę i przestrzeń. Jest mi wszystko jedno, czy to dresiarze, różowe picze, dzieci, samochody, zwierzęta, czy cokolwiek innego.
Co do samych dzieci - tak, są dziećmi i mają swoje przywileje, ale jestem zdania, że odkąd chociaż trochę czają powinny być uczone życia w społeczeństwie. Co nie znaczy, że mają siedzieć przyklejone do krzesła z dziobem w kubeł.
Bellis_perennis - 2012-11-29, 17:09
| Cytat: | | W tym momencie moje dziecko siedzi na stole w jadalni i przekłada budyń łyżeczką z salaterki do kubka z herbatą, trochę gubiąc po drodze. |
E tam, nikomu nie robi krzywdy a przecież to Twoja sprawa ile będziesz sprzątać
| Cytat: | | Nigdy nie spotkałam się z czymś takim. Serio. Tzn. że biega, krzyczy, wpada w histerię, czasem na kogoś wpadnie, czasem uprze się, że coś chce koniecznie - owszem, ale żeby niszczyło i tłukło, to chyba nikt nie pozwala, bo przecież za to trzeba zapłacić. Zwykle kończy się na pierwszym strąconym przedmiocie. Wierzę, że takie przypadki się zdarzają, ale to chyba raczej rzadkość. |
Tak to jest rzadkość a tłumienie takich zachowań wynika chyba tylko z tego, że być może trzeba będzie za coś zapłacić a nie dlatego, że komuś dziecko wjedzie wózkiem w tyłek
To, że krzyczy, uprze się w markecie że coś chce mi akurat nie przeszkadza. To rodzice mają wtedy problem i podziwiam niektórych za konsekwencję.
Kiedyś w kolejce mały chłopiec przytulił się do mojego tyłka. Wszyscy mieli niezły ubaw, ja też chociaż było mi strasznie głupio
Jeszcze odnosząc się do negatywnego nastawienia Po co się tu z dzieckiem pcha? Wiem, że niektórzy mają pretensję o wszystko a czasami też dziecko zacznie płakać w zapchanym busie, w korku to atmosfera tak gęstnieje, że siekierę można powiesić. Koszmar. Współczuć rodzicom bo nie dość, że robią co mogą aby uspokoić pociechę to jeszcze muszą słuchać głupich komentarzy. A przemieszczać się jakoś trzeba.
MartaJS - 2012-11-29, 17:15
koko, zgadzam się w 100%. Ale myślę, że dzieci uczą się przede wszystkim przez przykład ze strony rodziców i innych ludzi, a nie przez gadanie.
koko - 2012-11-29, 17:17
| MartaJS napisał/a: | | koko, zgadzam się w 100%. Ale myślę, że dzieci uczą się przede wszystkim przez przykład ze strony rodziców i innych ludzi, a nie przez gadanie. |
...serio?
Maple Leaf - 2012-11-29, 17:22
A propos relacji kilent-sprzedawca:
wydaje mi się, że to są bardziej skomplikowane rzeczy, żeby je tak w jednym uogólnieniu zmieścić. Ja też dorabiam jako sprzedawca i bardzo sobie to cenię, lubię taki rodzaj kontaktu z ludźmi, jak napisała gemi poznaję różne grupy ludzi i uważam to za doświadczenie bardzo ubgacające oraz interesujące. Na początku bardzo krytykowałam zachowanie niektórych ludzi, bo drażniło mnie na przykład to, że ja jestem wobec nich miła, uśmiechnięta, wszystko dokładnie tłumaczę i opisuję (co niekiedy zajmuje kolejkę na dłużej, fakt, ale wydaje mi się być nie w porządku wciskanie starszej pani produktu, którego ona nawet nie jest w stanie dobrze dostrzec), a oni mi odburkują, są chamscy albo wogóle mnie ignorują (bo co ja się tam znam, za młoda przecież jestem, żeby COKOLWIEK wiedzieć). Ale po pewnym czasie nabrałam do pewnych sparw dystansu, przestałam się napinać, żeby wszystko było z mojej strony takie idealne i nienaganne (żeby broń Boże nie odstarszyć klienta), posłuchałam rad bardziej doświadczinych koleżanek i w tym momencie zupełnie inaczej patrzę na ludzi. Teraz na przykład wiem, że to, że mi jakiś pan nie odpowie "dzień dobry" czy "do widzenia" nie wynika z jego braku kultury bądź arogancji, ale wady słuchu. Albo, że jakaś "mamuśka" warknie/skrzywi się/obrazi na mnie za to, że nie ma małych bułeczek z przedziałką na środku- chociaż będzie mi najpierw przykro, to potem okazuje się, że to są ulubione bułeczki jej dziecka i innych nie zje (a chyba każdy rodzic pragnie zadwolić swoje dziecko). Ostatnio też miałyśmy dość niemiłą sytuację, gdy stała klientka (do tej pory tzw. "nieawanturująca się", symptayczna) nawrzeszczała na koleżankę, że chleb dla diabetyków, który sobie zamówiła jest za niski i to jest skandal i spisek. Najpierw było smutno i dziwnie, ale jak z nią szefowa porozmawiała, to okazało się, że ma bardzo chorego męża, który ma problem z jedzeniem i ten chleb musi być taki, jak on chce, bo innego nie zje. Trzeba się trochę wczuć w sytuacje klientów. Niestety, sprzedawca jest dobrym materiałem, żeby się wyładować, wykrzyczeć całą złość na świat, bo się go prawdopodobnie już nie spotka. Albo też fajnie jest podzielić się z nim radością (z dziecka na przykład), bo w domu już nikt na to nie reaguje
jarzynajarzyna - 2012-11-29, 18:11
| Maple Leaf napisał/a: | | Niestety, sprzedawca jest dobrym materiałem, żeby się wyładować, wykrzyczeć całą złość na świat, bo się go prawdopodobnie już nie spotka. |
a w przypadku fatty pewnie dochodzi jeszcze to, że jest młoda, pewnie wygląda młodziej, niż jest w rzeczywistości - i zbiera gromy od wszystkich, bo w tym społeczeństwie się takie osoby lekceważy. przypuszczam, że gdyby się wystroiła jak paw i zrobiła mejkap, który by jej dodał 10 lat plus mina "bez kija nie podchodź" - to i klientela by spokorniała.
| Bellis_perennis napisał/a: | Cytat:
Nigdy nie spotkałam się z czymś takim. Serio. Tzn. że biega, krzyczy, wpada w histerię, czasem na kogoś wpadnie, czasem uprze się, że coś chce koniecznie - owszem, ale żeby niszczyło i tłukło, to chyba nikt nie pozwala, bo przecież za to trzeba zapłacić. Zwykle kończy się na pierwszym strąconym przedmiocie. Wierzę, że takie przypadki się zdarzają, ale to chyba raczej rzadkość.
Tak to jest rzadkość a tłumienie takich zachowań wynika chyba tylko z tego, że być może trzeba będzie za coś zapłacić a nie dlatego, że komuś dziecko wjedzie wózkiem w tyłek |
a ja owszem - wrocławski decathlon. ostatnio byłam kilka razy i doprowadzało mnie do kurwicy zachowanie polegające na tym, że ktoś pomylił sklep z boiskiem. ja rozumiem, że tam są piłki i hulajnogi, ale wolę, żeby granie i jazda na oślep nie miała miejsca, zwłaszcza że idę ze swoim dzieciakiem w chuście z przodu i kilku łebków omal się w nas nie władowało - zdążyłam odskoczyć. i to nie było jedno dziecko czy kilkoro. wyglądało, jakby przyszła cała klasa. a rodzice ryli w tym czasie po półkach z towarem i robili burdel, znalezienie butów do pary (dobrze mieć oba w jednym rozmiarze) było cudem.
Fatty - 2012-11-29, 18:55
| MartaJS napisał/a: | | e biega, krzyczy, wpada w histerię, czasem na kogoś wpadnie, czasem uprze się, że coś chce koniecznie - owszem, ale żeby niszczyło i tłukło, to chyba nikt nie pozwala, bo przecież za to trzeba zapłacić. |
tylko czasami sprzedawca nie zauważy, bo jest czymś zajęty albo słyszy ze coś się dzieje i podejrzanym mocno mu się wydaje, że nagle matka czerwona jak burak czmycha z latoroślą ze sklepu ale aktualnie obsługuje przy kasie i ni ma jak.. Zresztą teraz rządzą nawyki marketowe- dorosłych trzeba pilnować, bo rozwalają, niszczą opakowania, zeby rzecz zobaczyć- od estetycznego otwarcia pudełka jestem ja, jak chcą zaprezentuję ale samowolki nie trawię. Pudełko mi rozedrze i dany przedmiot na wartości traci- bo np. nie nadaje się już na prezent.
Dziewczyny, a zebyście wiedziały jak sie ma sprawa z pilnowaniem dzieci - porażka. Matka zasiadła w fotelu, i jak zasiadła tak siedzi , jedna z dziewczyn zajęła się szukaniem butów dla jej córki a ok 1,5 roczny Franek sru! na schody(sklep mamy na piętrze) - ja go złapałam w pół drogi i zawróciłam, siedząca na fotelu matka, wskazywała palcem modele butów które chciałaby aby mała przymierzyła, Franek wyleciał jej z głowy- ani nie zauważyła, ze Franek wybiegł, ani ze ja go przyprowadziłam A jak jej powiedziałam, ze planował dosyć niebezpieczną wycieczkę to stwierdziła, że niemożliwe.
Innym razem sytuacja podobna, ale to akurat kobita z boxu obok wracała z wc i przechwyciła malucha gnajacego na schody, i przyniosła na rękach pytając czyje to- i dopiero wtedy rozległo się gdzieś z tyłu sklepu -Antoś, Antoooś? ANTOOOŚ!!
Dlatego jestem zdania, ze jak ma się dziecko typu "żywe sreberko" to lepiej wybierać się na zakupy w 2 osoby- właśnie dlatego, że mimo iż matka to "urządzenie wielofunkcyjne" to sie nie rozdwoi... A! raz widziałam pomocny w takich przypadkach patent- młodsze dziecie Pani miała w wózku, starsze ciut, takie typu mały samochodzik(czyli wszędzie i biegieeem) miała na takiej...smyczy. Mała miała coś w formie plecaczka, do tego karabinczykiem była przyczepiona taśma, którą mama miała na nadgarstku
| Cytat: | | a w przypadku fatty pewnie dochodzi jeszcze to, że jest młoda, pewnie wygląda młodziej, niż jest w rzeczywistości - i zbiera gromy od wszystkich, bo w tym społeczeństwie się takie osoby lekceważy |
jarzynku, utrafiłaś - stali klienci mnie znają i jest ok, Ci nowi bądź jednorazowi poważnie nie traktują bo se stoi taka długogęba, w trampkach , pewno na praktyki przyszła
MartaJS - 2012-11-29, 19:02
| Fatty napisał/a: | | Dlatego jestem zdania, ze jak ma się dziecko typu "żywe sreberko" to lepiej wybierać się na zakupy w 2 osoby- właśnie dlatego, że mimo iż matka to "urządzenie wielofunkcyjne" to sie nie rozdwoi... |
Myślę, że każdy, kto ma możliwość wziąć sobie drugą osobę do pomocy albo zostawić z nią dzieciaki w domu, robi to...
seminko - 2012-11-29, 19:09
Ja na zakupy (a już na pewno do lumpa i biblio- bo oba miejsca na piętrze, strome schody) biorę Młodego w nosidło na plecy.
I wiecie, wcale nie sądzę, że to męczące Wolę trochę ponosić, dziecko mieć w jednej kupie i w związku z tym w spokoju załatwić sprawy
Fatty - 2012-11-29, 19:21
Raz znajomi przynieśli "niusa"- byli świadkami jak w jakims sklepie odzieżowym Deepie czy Diversie- zresztą mniejsza z tym, kobieta opierniczała ekspedientkę bo... dziecka jej nie przypilnowała. Aż się klienci za bidną sprzedawczynią wstawili.
Tak se czekam czy na mnie też ktoś tak kiedyś skoczy bo o ile widzę i mam czas na manewr to uciekajacego na schody brzdąca złapię, ale wszak obowiązku pilnowania cudzej dziatwy nie mam, za to mam inne zajęcie.
lilias - 2012-11-29, 19:40
| koko napisał/a: | | MartaJS napisał/a: | | koko, zgadzam się w 100%. Ale myślę, że dzieci uczą się przede wszystkim przez przykład ze strony rodziców i innych ludzi, a nie przez gadanie. |
...serio? |
serio, serio?
koko podzielam. byłam nie jeden raz świadkiem jak rodzic (przeważnie mamusia, niestety) stoi z małym dzieckiem przy krawężniku sama rozmawiając przez komórkę, a w drugiej dzierżąc reklamówkę. dziecko natomiast wygina się, obraca, albo buja nad jezdnią. coś pięknego podobne sytuacje zdarzają się też w innych miejscach.
nie wiem jak Wy, ale ja sie czuję odpowiedzialna za swoje dzieci, bez względu na poziom mojego zmęczenia i frustracji, albo przyjętego systemu wychowania. wiem, że powtórzę sie, ale uważam, z uporem maniaka, i nie zmienię już zdania na ten temat, że moje wolności i mojego dziecka kończą się tam gdzie zaczynają wolności innych ludzi, czyli wzajemny szacunek i wszystko w umiarze. za to mojej uwagi dzieciom nie żałuję i nie żałowałam nigdy.
osobiście zetknęłam się już chyba ze trzy razy ze zgubieniem dziecka na rynku, w sklepie i poszukiwaniach przez megafon, albo przez obcych ludzi. szczęście jak to jest tylko zgubienie, a nie wyprowadzenie dziecka przez pedofila lub kilku nastolatków, którzy chcieli sprawdzić jak człowiek umiera (faktyczne zdarzenie: torturowanie dziecka, a potem zastawienie na torach).
dundunkini - 2012-11-29, 21:59
Ja wracam do poczatku tego watku.
Niedzieciata jestem, ale od 6 lat pracuje z dziecmi (jako nauczyciel angielskiego, niania lub asystentka w szkole/przedszkolu), i co za tym idzie - z ich rodzicami. Moge wiec powiedziec, ze troche mamy znam. No i moje obserwacje wcale nie sa podobne do obserwacji Fatty... zwlaszcza jesli chodzi o monotematycznosc i brak energii. Jak jeszcze studiowalam - rowniez socjologie w Krakowie, to kilka kolezanek ze studiow bylo w miare mlodymi matkami (czyli przed 26 rokiem zycia). Oczywiscie, bylo to inne srodowisko - uniwersytet, studia dzienne - ale monotematycznosci nie zauwazylam. Zauwazylam za to swietna organizacje, zainteresowania, ciekawe spostrzezenia, nadmiar energii i wkladu czasami ze wstydem musialam przyznac wiekszego niz moj. Pojechalismy na oboz badawczy na kilka dni - wsrod nas byla kolezanka, ktora miala wtedy moze poltora roczne dziecko. 4 dni uplynely nam na bardzo ciekawych rozmowach i o tym, ze ona byla mama dowiedzialam sie jak juz wrocilysmy do Krakowa. Nie bylo wiszenia na telefonie i ciaglego dowiadywania sie jak tam synek (chociaz ja to uwazam za naturalne).
Podobnie bylo na wegedzieciakowym pinkniku i innych spotkaniach tutaj w Londynie - zazwyczaj jestem jedyna lub jedna z naprawde niewielu bezdzietnych osob w wegedzieciakowym gronie. Nie zauwazylam monotematycznosci (jesli juz to chyba byla to wegemonotematycznosc ) ani zadnych innych barier. Dzieciaki przesympatyczne i nie stanowily zadnej przeszkody w pogaduchach czy blizszym poznaniu (na pikniku bylam zupelnie nowa).
Nie spotkalam sie tez z przesadnym narzekaniem, wiekszosc mam, jakie znam np. z placu zabaw, playgroup itd to usmiechniete i interesujace osoby.
Ja zreszta, pewnie po trochu z racji pracy, jestem bardzo tolerancyjna jesli chodzi o to, co robia dzieci, jak bardzo halasuja itd. Czasami tylko mam dosc po pracy spedzonej w dzieciecym gronie i np. wsiadajac do autobusu czy metra uciekam od dzieciecych towarzyszy podrozy, ale to chyba zdarza sie nie tylko niedzieciatym.
Jedyna rzecz jaka mnie drazni, zwlaszcza w pracy, to wlasnie to, ze niektore mamy maja zbyt wielkie mniemanie o swoich dzieciach i czasami trudno jest im przyjac do wiadomosci, ze cos moze byc nie tak. Mielismy np. taka mame - aktorke wystepujaca w znanym musicalu dla dzieci, do ktorego scenariusz napisal jej maz, mame trzech madrych i uzdolnionych dzieci, ktore jednak czasami przejmuja te 'swietnosc' wpajana im przez rodzicow i trudno sie z nimi pracuje, ppniewaz nie chca przyjac rad albo nie radza sobie z porazkami. Albo mamy tez rodzicow, ktorych dzieci maja powazne problemy z zachowaniem/nauka, a rodzice nadal twierdza, ze wszystko jest ok. Ciezko jest takim dzieciom pomoc. Ale ogolnie spotykam rozsadne mamy, ktore znaja dobrze swoje dzieci i sa nastawione na wspolprace ze szkola, bo wiedza, ze lezy to w interesie ich dziecka. Najlepsza byla mama chlopca w mojej klasie - przyszla na wywiadowke, gdy Jack mial 5 lat i powiedziala: ja tylko chce wiedziec, czy Jack ma przyjaciol, czy dobrze czuje sie w szkole i czy nie jest zbyt niegrzeczny - to mi wystarczy, przeciez nie wymagam nie wiadomo czego od 5-letniego dziecka. Dodam, ze Jack rozwijal sie prawidlowo, mial dobre (nie wybitne, ale dobre) wyniki w nauce, lubil sie uczyc, choc czasami mu sie nie chcialo, lubil dzieci i doroslych i byl przez wszystkich lubiany, nie sprawial wielkich problemow, mial swietne poczucie humoru i przede wszystkim - mysle, ze ze wzgledu na rozsadna (i zadbana!) mame - byl bardzo wyluzowanym dzieckiem. No, ale to troche OT.
Ogolnie nie widze zbyt wielkiej przepasci miedzy swiatem matek i nie-matek.
Mysle tez, ze nie mozna uogolniac.
gemi - 2012-11-30, 09:41
| euridice napisał/a: | I jeszcze raz napiszę - bardzo współczuję Ci tak niekulturalnych klientów. Na Twoim miejscu postawiłabym na miłą acz stanowczą asertywność. Albo zmieniła pracę | Choć zmiana pracy wydaje się łatwiejsza, niż nauka asertywności, szczerze życzę Ci tego drugiego. Przydaje się przecież nie tylko w życiu zawodowym. A chyba szkoda rzucić coś, co jednak przynosi satysfakcję (mam tu szczególnie na myśli doradzanie w kwestii doboru bucików dla małych stópek)
renka - 2012-11-30, 11:35
A ja w obserwacjach Fatty zauwazam kilka rzeczy, które moglyby się pokrywac się z moimi obserwacjami. Na codzien w pracy bowiem mam do czynienia glownie z mamuskami.
Z tym, ze może wynika to z tego, ze ja z tego typu mamusiek – mam nadzieje, ze to co napisze nie będzie zbyt obrazoburcze – dla których dzieci nie sa pepkiem swiata i macierzyństwo nie jest moim spełnianiem się i dopełnieniem mojego zycia. Zatem moje spojrzenie moze byc wypaczone ;-) Dzieci moje sa dla mnie bardzo wazne, kocham je, ale większym spełnianiem się i realizowaniem się jest moja sfera zawodowa niż fakt, iż jestem matka. Co nie znaczy, ze bycie matka jest dla mnie przykrym obowiazkiem (choc wiele codziennych czynności i owszem ). Nie uwazam tez, ze bezdzietność jest zubożeniem czyjegokolwiek zycia. I czasami tęskno mi do przeddzieciakowego luzu.
A jak czasami patrze na niektóre kobiety(choc nie wazne czy dzieciate czy nie) to im zazdroszcze pieknych dloni i paznokci albo wypoczetej twarzy
Lily - 2012-11-30, 11:47
| renka napisał/a: | | Dzieci moje sa dla mnie bardzo wazne, kocham je, ale większym spełnianiem się i realizowaniem się jest moja sfera zawodowa niż fakt, iż jestem matka. Co nie znaczy, ze bycie matka jest dla mnie przykrym obowiazkiem | Cieszę się, że to piszesz i myślę, że jest to z korzyścią także dla dzieci. Dla mnie zawieszanie wszystkiego na dziecku jest przerażające. Owszem, dzieci są absorbujące samie w sobie, są celem i źródłem miłości, są tez odpowiedzialnością i obowiązkiem, ale przede wszystkim są ludźmi, którzy też będą coś robić w życiu i fajnie byłoby, gdyby to coś było dla nich źródłem samorealizacji w szerszym zakresie. A jak tego nie zobaczą w rodzinie, to potem będzie im sobie trudno to nawet wyobrazić.
Fatty - 2012-11-30, 19:11
Dobrze takie coś przeczytać. Kiedyś na jakimś forum psiejskim natknęłam się na dziewczę z którym przybiłabyś pionę piknie powiedziała, że dziecko nie jest jej całym życiem, ale jednym z jego ważnych elementów.
btw. Ronja pikne imię - dobre wspomnienia związane z książką z dziecinstwa.
gemi - 2012-12-01, 10:16
| Lily napisał/a: | | renka napisał/a: | | Dzieci moje sa dla mnie bardzo wazne, kocham je, ale większym spełnianiem się i realizowaniem się jest moja sfera zawodowa niż fakt, iż jestem matka. Co nie znaczy, ze bycie matka jest dla mnie przykrym obowiazkiem | Cieszę się, że to piszesz i myślę, że jest to z korzyścią także dla dzieci. Dla mnie zawieszanie wszystkiego na dziecku jest przerażające. Owszem, dzieci są absorbujące samie w sobie, są celem i źródłem miłości, są tez odpowiedzialnością i obowiązkiem, ale przede wszystkim są ludźmi, którzy też będą coś robić w życiu i fajnie byłoby, gdyby to coś było dla nich źródłem samorealizacji w szerszym zakresie. A jak tego nie zobaczą w rodzinie, to potem będzie im sobie trudno to nawet wyobrazić. | Lily, zgadzam się z Tobą. I dodam jeszcze, że spełnianie siebie nie musi odbywać się w sferze zawodowej. Jest mnóstwo sposobów na to, by pokazać dziecku swoją odrębność, nie tylko poprzez wychodzenie do pracy.
I choć moja hierarchia wartości wygląda inaczej niż renki, to nie zmienia to faktu, że i mnie przeraża uczepienie się dziecka przez matkę. Później trudno takiej kobiecie odcinać pępowinę od swojego potomstwa, co szkodzi zarówno jej, jak i dzieciom.
Może to i niemodne w obecnych czasach, ale dla mnie ważniejsze od macierzyństwa jest małżeństwo. To z niego czerpię zdrową siłę do wychowywania dzieci z miłością - czyli z zaangażowaniem, ale ku wolności.
MartaJS - 2012-12-01, 10:40
| gemi napisał/a: | | Może to i niemodne w obecnych czasach, ale dla mnie ważniejsze od macierzyństwa jest małżeństwo. To z niego czerpię zdrową siłę do wychowywania dzieci z miłością - czyli z zaangażowaniem, ale ku wolności. |
Dla mnie chyba tak samo. Dzieci są jakby dopełnieniem NAS. I skutkiem Bardzo mi się podoba to co piszesz, gemi
renka - 2012-12-01, 10:40
| gemi napisał/a: | | Lily napisał/a: | | renka napisał/a: | | Dzieci moje sa dla mnie bardzo wazne, kocham je, ale większym spełnianiem się i realizowaniem się jest moja sfera zawodowa niż fakt, iż jestem matka. Co nie znaczy, ze bycie matka jest dla mnie przykrym obowiazkiem | Cieszę się, że to piszesz i myślę, że jest to z korzyścią także dla dzieci. Dla mnie zawieszanie wszystkiego na dziecku jest przerażające. Owszem, dzieci są absorbujące samie w sobie, są celem i źródłem miłości, są tez odpowiedzialnością i obowiązkiem, ale przede wszystkim są ludźmi, którzy też będą coś robić w życiu i fajnie byłoby, gdyby to coś było dla nich źródłem samorealizacji w szerszym zakresie. A jak tego nie zobaczą w rodzinie, to potem będzie im sobie trudno to nawet wyobrazić. | Lily, zgadzam się z Tobą. I dodam jeszcze, że spełnianie siebie nie musi odbywać się w sferze zawodowej. Jest mnóstwo sposobów na to, by pokazać dziecku swoją odrębność, nie tylko poprzez wychodzenie do pracy.
|
Gemi, to oczywiste, ze spelnianie sie nie musi odbywac sie wylacznie w sferze zawodowej (zreszta nikt tu czegos takiego nie napisal), ale wg mnie fajnie jest, gdy pasje i zainteresowania pokrywaja sie ze sfera zawodowa, tym bardziej, gdy jest to praca na etat, ktora wielu ludziom kojarzy sie z: "O, nie, znow musze isc do tej tyry i odbebnic te 8 h". Poza tym akurat ja mam ten komfort, ze swoja prace moge spokojne laczyc z obowiazkami macierzynskimi, co jest duzym ulatwieniem dla statusu mamy samej, choc mam kilku czytelnikow, ktorzy nieco krzywym okiem patrza na to.
renka - 2012-12-01, 10:50
| MartaJS napisał/a: | | gemi napisał/a: | | Może to i niemodne w obecnych czasach, ale dla mnie ważniejsze od macierzyństwa jest małżeństwo. To z niego czerpię zdrową siłę do wychowywania dzieci z miłością - czyli z zaangażowaniem, ale ku wolności. |
Dla mnie chyba tak samo. Dzieci są jakby dopełnieniem NAS. I skutkiem Bardzo mi się podoba to co piszesz, gemi |
Ja sie na tej tematyce nie znam, ale milo sie czyta, ze ktos tak czuje i jest to dla niego wazne i ze w przypadku pojawienia sie dziecka utzymane sa partnerskie relacje, a nie egoizm i zaborczosc niejednokrotnie ze strony matki (polki) oraz zamkniecie swojego dotychczasowego swiata wylacznie wokol dziecka.
Lily - 2012-12-01, 10:51
Owszem, owszem, ale na pewno znacie takie kobiety, dla których jedynym sensem życia są dzieci. To jest... smutne. Dla obu stron. I smutne, że partner bywa przy tym mało ważny (oczywiście wiem, że różnie to w życiu bywa...).
renka - 2012-12-01, 10:57
| Lily napisał/a: | | Owszem, owszem, ale na pewno znacie takie kobiety, dla których jedynym sensem życia są dzieci. To jest... smutne. Dla obu stron. I smutne, że partner bywa przy tym mało ważny (oczywiście wiem, że różnie to w życiu bywa...). |
O, wlasnie o tym powyzej pisalam
Sklamalabym, gdybym napisala, ze akurat moje dzieci sa owocem milosci i dopelnieniem niewiadomoczego w relacji kobieta-mezczyzna, ale znam takie zwiazki i smutne jest to "czynienie dziecka pepkiem wlasnego swiata" w pozornie przynajmniej zdrowych wczesniej relacjach partnerskich. Wg mnie niejednokrotnie kobiety same sie niewola w obrebie relacji matka-dziecko, a pozniej budza sie za przeproszeniem z reka w nocniku i gdy dziecko podrasta zauwazaja: "Gdzie sie podzial moj zwiazek"?. I nie mam tu na mysli sytuacji, gdy facet po urodzeniu dziecka ewidentnie wypina sie na kobiete i dziecko, ale wlasnie o tych wspomnianych przeze mnie pozornie zdrowych relacjach partnerskich.
agus - 2012-12-01, 12:33
| gemi napisał/a: | | Może to i niemodne w obecnych czasach, ale dla mnie ważniejsze od macierzyństwa jest małżeństwo. | Na naszych naukach przedmałżeńskich ksiądz bardzo podkreślał, że małżeństwo to najważniejszy związek w życiu kobiety, nie ten z dziećmi, a z partnerem właśnie. W tym wypadku zgadzam się na całej linii z księdzem. Bardzo fajnie piszesz, gemi.
I nie wiem, skąd wy bierzecie owe mamuśki, bo ja nie znam jakoś żadnej...
MartaJS - 2012-12-01, 12:56
| agus napisał/a: | | Na naszych naukach przedmałżeńskich ksiądz bardzo podkreślał, że małżeństwo to najważniejszy związek w życiu kobiety, nie ten z dziećmi, a z partnerem właśnie. |
Bo dzieci w końcu sobie idą. Rosną, przestają nas już tak bardzo potrzebować i odchodzą. Dzieci to w życiu coś przejściowego. A chłop, jeśli sensowny, zostaje na całe życie. Chyba że pójdzie sobie wcześniej albo go wywalimy - ale tak czy siak warto mieć coś innego niż dzieci, żeby za kilkanaście lat się tego złapać...
excelencja - 2012-12-01, 13:42
| MartaJS napisał/a: | | Dzieci to w życiu coś przejściowego. |
o nie nie nie.
To, że potem nie potrzebują nas 24h/dobę nie znaczy, że nie jesteśmy im potrzebni.
Ale i dla nas są zawsze kimś najważniszym.
Taki cytat 'chodzi' po sieci: "Kiedy decydujesz się dziecko, godzisz się aby od tej chwili twoje serce przebywało poza twoim ciałem"
Przeraża mnie to zdanie, ale tak właśnie widzę macierzyństwo.
koko - 2012-12-01, 14:08
A dla mnie realizowanie się przez macierzyństwo i przez pracę to nie są konkurencyjne sfery. No, może z wyłączeniem tej organizacyjno-czasowej. To tak jakby powiedzieć np.: "wolę być żeglarką, niż córką".
majaja - 2012-12-01, 14:22
| renka napisał/a: | | Wg mnie niejednokrotnie kobiety same sie niewola w obrebie relacji matka-dziecko, a pozniej budza sie za przeproszeniem z reka w nocniku | to jest pół biedy, są dorosłe i powinny wiedzieć co robią, ich życie, ich problem, gorzej że zwykle oplatają się wokół dziecka jak trujący bluszcz. Zdarzyło wam się pewnie spotkać dzieci, dla któych relacja z mamusią pozostaje najważniejsza lub jedyna wręcz, mimo ze dawno są dorosłe. I to jest tragedia i największe niebezpieczeństwo takiego ustawienia sobie życia gdy dziecko jest najważniejsze. | koko napisał/a: | | A dla mnie realizowanie się przez macierzyństwo i przez pracę to nie są konkurencyjne sfery. | nie chodzi o to że konkurencyjne, tylko o sytuacje gdy jest dziecko i długo długo nic, bo albo w mamusi nic więcej nie ma albo poświęca wszytsko dla dziecka, męża/niemęża ma by mieć dzieci, do pracy jeśli chodzi to po to by zarobić na dzieci.
majaja - 2012-12-01, 14:24
| excelencja napisał/a: | | "Kiedy decydujesz się dziecko, godzisz się aby od tej chwili twoje serce przebywało poza twoim ciałem" | sorki, dla mnie to sentymentalna bzdura
gemi - 2012-12-01, 14:25
| excelencja napisał/a: | Ale i dla nas są zawsze kimś najważniszym.
Taki cytat 'chodzi' po sieci: "Kiedy decydujesz się dziecko, godzisz się aby od tej chwili twoje serce przebywało poza twoim ciałem" | no właśnie w tym miejscu się nie zgadzam. Dla mnie mąż jest ważniejszy i gdy się nie widzimy dłużej (np. gdy mąż jedzie w delegację), jakaś część mnie wyraźnie się smuci i jest jakby nieobecna. A nie czuję się w ten sposób, gdy zostawiam moje kochane szkraby na weekend u dziadków.
| Cytat: |
potem nie potrzebują nas 24h/dobę nie znaczy, że nie jesteśmy im potrzebni. | widzę to trochę inaczej - moi rodzice już nie są potrzebni bezpośrednio mi, lecz moim dzieciom. Zauważyłam to dopiero wtedy, gdy przepracowałam większość traum z dzieciństwa. Przedtem, owszem, potrzebowałam ich, bo czułam się od nich zależna, czułam, że muszę spełnić wpojone przez nich oczekiwania. Nie oznacza to, że się nie cieszę z faktu, że są, że możemy pogadać, wypić razem herbatę, odwiedzać się, wzajemnie sobie pomagać. Wprost przeciwnie - bardzo to cenię i szalenie lubię. Lecz jak ich nie widzę kilka tygodni, to nie czuję jakiegoś palącego braku, nie muszę dzwonić do nich codziennie, po prostu czuję się wolna i w tej wolności posyłam im ciepłe myśli. I mam to szczęście, że oni też kilka lat temu odcięli swoją część pępowiny, co się przejawia m.in. w akceptacji moich życiowych wyborów, choć są tak różne od ich stylu życia i wartości, którymi się kierują.
Kat... - 2012-12-01, 16:30
gemi, błagam Cię załóż bloga, ok?
excelencja - 2012-12-01, 18:02
| majaja napisał/a: | | sorki, dla mnie to sentymentalna bzdura |
owszem, ale dla mnie prawdziwa
Bo aż do śmierci swej własnej amen będę drżała o tych ludzi, których wychowałam i urodziłam. I czuła się w jakiś tam sposób odpowiedzialna za ich... hmmm los.
Tak to odczuwam.
| gemi napisał/a: | | Dla mnie mąż jest ważniejszy |
dziwne... - dla mnie
| gemi napisał/a: | | Lecz jak ich nie widzę kilka tygodni, to nie czuję jakiegoś palącego braku, nie muszę dzwonić do nich codziennie, po prostu czuję się wolna |
to chyba naturalne
jagodzianka - 2012-12-01, 18:13
| gemi napisał/a: | | Dla mnie mąż jest ważniejszy |
A jak by mąż i dzieci się topili to kogo byś pierwszego ratowała?
MartaJS - 2012-12-01, 18:36
| excelencja napisał/a: | | majaja napisał/a: | | sorki, dla mnie to sentymentalna bzdura |
owszem, ale dla mnie prawdziwa
Bo aż do śmierci swej własnej amen będę drżała o tych ludzi, których wychowałam i urodziłam. I czuła się w jakiś tam sposób odpowiedzialna za ich... hmmm los. |
To jest oczywiste.
Ale myślę, że jednocześnie trzeba w pewnym momencie... pozwolić dziecku odejść. Może będą blisko, może nie. Może będą nas potrzebować, może nie. Może będą czuć i okazywać wdzięczność, a może tylko pretensje i zarzuty. To, że do końca życia nie pozbędziesz się spod czaszki tego lęku i odpowiedzialności nie znaczy, że dzieci będą w tym życiu cały czas tak samo intensywnie obecne. To jest ich życie, a Twoje życie... jest Twoje.
Ja prawdę mówiąc już planuję różne rzeczy na ten czas
| jagodzianka napisał/a: | | Cytat: | gemi napisał/a:
Dla mnie mąż jest ważniejszy |
A jak by mąż i dzieci się topili to kogo byś pierwszego ratowała? |
Męża, żeby mi pomógł te dzieci wyciągać?
jagodzianka - 2012-12-01, 19:53
MartaJS, dobre. Ale chodziło mi o sytuację gdzie jest duże prawdopodobieństwo, że jak zaczniesz ratować jedno do drugie w tym czasie padnie.
seminko - 2012-12-01, 20:06
| MartaJS napisał/a: | | Dzieci to w życiu coś przejściowego. |
Jezus, Maria
MartaJS - 2012-12-01, 20:08
jagodzianka, myślę, że na takie pytania nie da się odpowiedzieć, okazuje się zwykle w danej sytuacji. W każdym razie podjęte decyzje zwykle nijak się mają do deklarowanej hierarchii ważności Pewnie instynktownie ratowałabym dziecko, jak każda matka. Ale mimo to myślę tak jak gemi.
Tak czy siak to głupie pytanie. To przecież nie chodzi o to, czy kocha się bardziej męża, czy dzieci.
jagodzianka - 2012-12-01, 20:28
| MartaJS napisał/a: |
Tak czy siak to głupie pytanie. To przecież nie chodzi o to, czy kocha się bardziej męża, czy dzieci. |
W sumie masz rację- głupie. Tak jakoś mnie naszło.
dynia - 2012-12-01, 20:37
| gemi napisał/a: | | excelencja napisał/a: | Ale i dla nas są zawsze kimś najważniszym.
Taki cytat 'chodzi' po sieci: "Kiedy decydujesz się dziecko, godzisz się aby od tej chwili twoje serce przebywało poza twoim ciałem" | no właśnie w tym miejscu się nie zgadzam. Dla mnie mąż jest ważniejszy i gdy się nie widzimy dłużej (np. gdy mąż jedzie w delegację), jakaś część mnie wyraźnie się smuci i jest jakby nieobecna. A nie czuję się w ten sposób, gdy zostawiam moje kochane szkraby na weekend u dziadków.
| Cytat: |
potem nie potrzebują nas 24h/dobę nie znaczy, że nie jesteśmy im potrzebni. | widzę to trochę inaczej - moi rodzice już nie są potrzebni bezpośrednio mi, lecz moim dzieciom. Zauważyłam to dopiero wtedy, gdy przepracowałam większość traum z dzieciństwa. Przedtem, owszem, potrzebowałam ich, bo czułam się od nich zależna, czułam, że muszę spełnić wpojone przez nich oczekiwania. Nie oznacza to, że się nie cieszę z faktu, że są, że możemy pogadać, wypić razem herbatę, odwiedzać się, wzajemnie sobie pomagać. Wprost przeciwnie - bardzo to cenię i szalenie lubię. Lecz jak ich nie widzę kilka tygodni, to nie czuję jakiegoś palącego braku, nie muszę dzwonić do nich codziennie, po prostu czuję się wolna i w tej wolności posyłam im ciepłe myśli. I mam to szczęście, że oni też kilka lat temu odcięli swoją część pępowiny, co się przejawia m.in. w akceptacji moich życiowych wyborów, choć są tak różne od ich stylu życia i wartości, którymi się kierują. |
WOW!!!Absolutnie się podpisuję pod każdym wyrazem
majaja - 2012-12-01, 21:51
| jagodzianka napisał/a: | | A jak by mąż i dzieci się topili to kogo byś pierwszego ratowała? | Matyldę, bo ona nie umie pływać
MartaJS - 2012-12-01, 22:07
U mnie chłop nie umie pływać... Stach - nie wiem
excelencja - 2012-12-01, 22:46
| MartaJS napisał/a: | | Ale myślę, że jednocześnie trzeba w pewnym momencie... pozwolić dziecku odejść. Może będą blisko, może nie. Może będą nas potrzebować, może nie. Może będą czuć i okazywać wdzięczność, a może tylko pretensje i zarzuty. To, że do końca życia nie pozbędziesz się spod czaszki tego lęku i odpowiedzialności nie znaczy, że dzieci będą w tym życiu cały czas tak samo intensywnie obecne. To jest ich życie, a Twoje życie... jest Twoje. |
no ale to jest jasne, co nie zmienia faktu, że właśnie przez to drżenie i poczucie odpowiedzialności czy też miłość po prostu- ten tekst jest dla mnie rzeczywisty. | MartaJS napisał/a: |
Ja prawdę mówiąc już planuję różne rzeczy na ten czas |
ja też Ale to niczego nie zmienia
MartaJS - 2012-12-01, 22:50
Jest taki kawał.
Ksiądz, pastor i rabin dyskutują, kiedy zaczyna się życie.
- Życie zaczyna się w momencie połączenia komórki jajowej z plemnikiem - mówi ksiądz.
- Nieprawda - mówi pastor. - Życie zaczyna się w momencie zagnieżdżenia zygoty w ściance macicy.
- Akurat - mówi rabin. - Życie zaczyna się, jak dzieci się z domu wyprowadzą...
excelencja - 2012-12-01, 22:54
Zastanawiam się jak się ma ważność męża do religii katolickiej i czy istnieje jakaś zależność np liniowa...
Chociaż dynia trochę zaburzyła mi teorię :p
Czy to może ja jako solo matka mam zaburzone postrzeganie?
Lily - 2012-12-01, 23:03
Takie dylematy, kogo ratować, są trochę... hmm, sztuczne, bo można też wymyślić taką sytuacją: jest dwoje dzieci, jedno się topi, rodzic nie umie pływać. Ratować, ryzykując utopieniem siebie wraz z dzieckiem, czy nie ratować, ze względu na dobro drugiego dziecka? Prawdopodobnie padłoby na "ratować", a logika chyba powinna podpowiadać co innego...
MartaJS - 2012-12-01, 23:15
exce, nie nazwałabym tego zaburzonym postrzeganiem, raczej innym punktem widzenia. Chyba trochę dziwne by było, gdybyś uznawała małżeństwo za ważniejsze od dziecka
| Cytat: | | Zastanawiam się jak się ma ważność męża do religii katolickiej i czy istnieje jakaś zależność np liniowa... |
Ja bym raczej szukała zależności ze szczęśliwością związku, dobraniem pary... są przecież pary niekatolickie, w których ludzie są dla siebie całym światem.
gemi - 2012-12-02, 13:19
| jagodzianka napisał/a: | A jak by mąż i dzieci się topili to kogo byś pierwszego ratowała? | mój mąż ma kurs ratownika, więc warto w niego zainwestować
Kat, jakoś nigdy nie miałam zapału do takich akcji. Poza tym systematyczność ostatnio bardzo mnie przeraża
majaja - 2012-12-02, 14:22
| MartaJS napisał/a: | | U mnie chłop nie umie pływać... Stach - nie wiem | no, mój umie,lepeij ode mnie, a do tego jest jakieś 30% większy a ja nie mam umiejętności ratowinka, więc mogłabym co najwyżej utopić się razem z nim. A Starszyraz, że umie pływać, a dwa świetnie nurkuje, więc pewnie by se poradził. A co to znaczy, że nie wiesz czy Stach umie? | excelencja napisał/a: | | Zastanawiam się jak się ma ważność męża do religii katolickiej i czy istnieje jakaś zależność np liniowa... | też nie jestem chrześcijanką, żydówką też nie, chociaż zgadzam się z rabinem
lilias - 2012-12-02, 15:56
MartaJS, rabin jako jedyny wykazał się poczuciem humoru
exce, podzielam Twoje zdanie, chociaż mam męża łatwo się mówi o odchodzeniu dzieci w świat, kiedy dzieci są jeszcze małe. teraz mija drugi rok, kiedy uczę się, że oboje są "na zewnątrz". byliśmy takim czteroosobowym organizmem, a teraz to mi ręki brakuje, to oczu... to boli, ale przecież nauczę się jak inni. na każdego rodzica przyjdzie kolej, takie życie
|
|