wegedzieciak.pl
forum rodzin wegańskich i wegetariańskich

Wiek szkolny - Kary i nagrody vs... czyli co w zamian?

Humbak - 2014-02-16, 21:28
Temat postu: Kary i nagrody vs... czyli co w zamian?
Właśnie, posty exce w "karach w przedszkolu" zachęciły mnie do poszukiwań i pytań...

Podobnie, jestem wrogiem kar i nagród. Jest to dla mnie system w dłuższej perspektywie prowadzący do unikania odpowiedzialności i kłamstwa. U mnie w przedszkolu także nie ma ani jednego ani drugiego, więc jestem "nieco" obeznana z wychowaniem bez kin.

Ale czasami przyznaję, że nie wiem co mam robić, a zrobić muszę. I co wtedy? Z moich obserwacji rodziców wynika, że najczęściej nie robią nic i kończy się to tzw. bezstresowym wychowaniem. W wyniku braku alternatywy wyrobiłam sobie opinię, że w takich sytuacjach lepiej to niż nic. Ale czuję że nie jestem w porządku wobec siebie :roll:

I zagwostkę mam ogromną - co wtedy?

Dla przykładu - mój syn pisze FATALNIE. Nie da się odczytać tego co pisze, a często i on sam nie wie (7lat). W szkole unika pisania i tego nie ćwiczy. W domu postanowiłam mimo wszystko zachęcić go do pisania i jak narazie wychodzi mimo moich starań wielkie nic.

W końcu dziś odbyłam z nim rozmowę o tym, czy są sytuacje w których chciałby pisać (są), po co się pisze (wie), czy fajnie jest porozumiewać się tak (tak) a może napisałby list do taty którego z nami nie ma narazie (nie) - rozumiecie?
Więc po prostu wyjęłam zeszyt, KAZAŁAM mu wybrać co chce pisać, wybrał i pisał choć był niezadowolony. A wybrał bo widział, że mu każę, pewnie dodał sobie, że jak tego nie zrobi to coś wymyślę.
I wyrzuty sumienia są ogromne.
Nie zawsze można dzieciom "odpuścić", czasem, zwłaszcza w wieku szkolnym, muszą zrobić coś, na co nie mają ochoty, mimo że rozumieją po co to jest. I co wtedy?

Mam przed sobą ogromną możliwość - dwa tygodnie w czasie których być może mój syn będzie więcej pisał, nabierze pewności w tej czynności i nie będzie już tak panicznie od niej uciekał. Ale jak bez k&n do tego go zachęcić skoro NIC co robiłam do tej pory nie wyszło?

:-(

frjals - 2014-02-16, 22:03

Przyznam, że trochę nie wiem o co chodzi z tym, że kary i nagrody są be :-> . No ale u nas ani jedno ani drugie nie za bardzo się sprawdzało, a ja z kolei nie jestem na tyle wzorowym rodzicem, żeby szukać dziury w całym :oops:

A twój syn nie ma dysgrafii? Bo jeżeli tak to będzie za wszelką cenę unikał pisania i rzeczywiście może nie być wystarczająco zmotywowany. U nas tak jest, niestety :-/

Humbak - 2014-02-16, 22:10

frjals, ma zaburzoną orientację przestrzenną i wszystkie problemy z pisaniem, które z niej wynikają :-/
olgasza - 2014-02-16, 22:30

Humbak, dość długi wątek był o tym kiedyś: hxxp://wegedzieciak.pl/viewtopic.php?t=7134
Humbak - 2014-02-16, 22:51

olgasza, faktycznie, nie wpadłam na to żeby w tym dziale szukać, dziękuję! :D
adriane - 2014-02-17, 00:04

Humbak napisał/a:
Nie zawsze można dzieciom "odpuścić"

A skąd takie założenie w ogóle, że trzeba odpuszczać?

Humbak - 2014-02-17, 00:32

adriane, generalnie do tej pory - w odniesieniu do dzieci przedszkolnych - obserwowałam, że kiedy zostawiało się dziecko samo, wcześniej czy później nabierało pewnej gotowości na przyjęcie nowej wiedzy, nowej umiejętności. Nigdy nie musiałam przedszkolaków zachęcać do nauki pisania, czytania czy liczenia. Wcześniej czy później same chciały, wystarczyło poczekać i im to dać.

Ale Kuba działa destrukcyjne przez to, że mu to trudno wychodzi - jak ćwiczył, nie miał z tym problemów, choć pisał zawsze z pewnym wysiłkiem. W pewnym momencie tak się nam losy potoczyły, że przez jakiś czas nie był zobligowany do pisania. I od tej pory zaczęło się robić pod górkę. Kuba przestał ćwiczyć, ilekroć nawet podpisywał rysunki, robił to coraz gorzej, coraz bardziej niedbale, zaczął się skarżyć na ból ręki i unikać. Teraz w szkole ucieka jak może od pisania i im bardziej ucieka tym gorzej mu to idzie i w efekcie ucieka jeszcze bardziej.

Rozmawialiśmy o tym schemacie, rozmawialiśmy o tym "kto ma problem", rozmawialiśmy nawet o tym, że to ja się martwię. Zaparł się, wszedł w jakichś schemat w stylu "no to co" i za nic nie chce z niego wyjść, wręcz im bardziej go zapraszam go rozmowy tym bardziej on się zaperza. Innymi słowy - zachęcając go - wciągam go w zachowanie dektrukcyjne dla niego, nie zachęcając go - sam się wciąga.

O zgrozo - jak się wkurzyłam i zastosowałam metodę dziś "albo masz wszystko: komputer, telewizor, zabawy i pisanie albo nic. Nie da się mieć tylko przyjemności bez trudności." Najpierw się wkurzył, potem odwalał literki a na końcu skupił.
I skończył całkiem całkiem - może nie jak kuba z grudnia, ale naprawdę fajnie. Nie wymagam poziomu tylko starania, a tu naprawdę uzyskałam staranie i się ucieszyłam.

Tylko mam kaca moralnego, że raz - poszłam na łatwiznę, może za szybko się poddałam nie szukając już innych sposobów - dwa - klasyka czyli po jakimś czasie kara/groźba po jakimś czasie traci na intensywności żeby była skuteczna musi narastać, ja sobie tego nie wyobrażam - trzy - czuję się nie chcę pokazywać dzieciom, że pisanie jest "obowiązkiem", myślałam, że wystarczy sprawić, żeby było użyteczne dla dziecka, żeby chciało je wykonywać.
Ale Kuba woli się pogodzić z brakiem tej funkcji użytkowej u siebie, kosztem też swojej pewności siebie.

lilias - 2014-02-17, 07:12

Humbak, rozumiem frustrację. dziecko nie chce robić tego czego nie lubi i gdzie nie widzi szybko efektów. mój synek miał tak z rysowaniem, pisaniem niestety również. prosiłam, tłumaczyłam, zachęcałam. efekty były, delikatnie mówiąc, średnie. do czasu kiedy raz trafił mnie szlag i przepisywał cały zeszyt. nie jestem specjalnie z siebie zadowolona, ale pisze w miarę czytelnie.

Humbak, masz w domu uparciucha i chyba się nieco przywyczaił do Twoich olbrzymich pokładów cierpliwości i tego, że to Ty odpuszczasz ;) . chyba jednak Twój synek musi się zderzyć z rzeczywistością i dowiedzieć sie, że umiejętność pisania to w obecnych czasach po prostu konieczność i obowiązek. taki jak mycie zębów czy ubieranie się. teraz też uważa to za normalne i naturalne, a na 100% były trudności i się buntował :) nie wiem czy użyłabyś argumentu, że są dzieci, które nie mogą się uczyć (Malala) i że w obecnych czasach ludzi, którzy nie potrafią poradzić sobie z czytaniem, czy z pisaniem łatwo jest oszukać, wykorzystać.

przestałam się przejmować tym jaka to muszę być idealna, wyrozumiała, mądra i cierpliwa. właśnie, że nie muszę. staram się, ale wychodzi różnie. moje dzieci przyjęły do wiadomości, ze moja cierpliwośc też czasem się kurczy :) trzymaj się :**

dżo - 2014-02-17, 07:56

Humbak, a próbowałaś uatrakcyjnić pisanie, zrobić z niego zabawę? np. pisząc do siebie nawzajem karteczki z informacjami ? tak, aby Kuba poczuł, że pisanie ma sens i może być wesołe, o jakiejś wspólnej codziennej przyjemności, np. Ty piszesz list do Kuby, jaką książkę chciałby poczytać wspólnie wieczorem, a on pisemnie odpowiada itp w temacie najbardziej atrakcyjnym dla Kuby.
Albo zacząć z kimś naprawdę korespondować, znajdowanie listu w skrzynce może być motywujące.

kofi - 2014-02-17, 08:35

lilias napisał/a:
są dzieci, które nie mogą się uczyć (Malala) i że w obecnych czasach ludzi, którzy nie potrafią poradzić sobie z czytaniem, czy z pisaniem łatwo jest oszukać, wykorzystać.

Ale z tego, co zrozumiałam, Kuba po prostu nie chce pisać, a uczyć się chce. Daniel nienawidzi pisać ręcznie, właśnie dlatego, ze pisze brzydko, a pisze brzydko, bo mało. Koło się zamyka. Jestem okropnie niekonsekwentna, bo nie chciało mi się z nim ćwiczyć, zmuszać go, uważałam, że skoro jest taki mądry, to może mieć tę jedną słabość. Nauczyciele w jego szkole też tak uważają, co tylko pogłębia problem. Miał problemy z ortografią, teraz raczej nie ma, bo zna zasady, ale był okres, ze pisał w domu dyktanda - tu zadziałałam sposobem - pisał dyktanda Lema - bardzo śmieszne i abstrakcyjne - podobały mu się, więc pisał w miarę chętnie, co nie znaczy ładnie. W związku z tym, że pisze niewyraźnie często jego polonistka i ukochana wychowawczyni prosi, żeby napisał na kompie. :roll: Wcale mi się to nie podoba, ale ja nie mam tu już wiele do powiedzenia - on ma już 13 lat, jest uparty jak osioł, jest naprawdę bardzo mądry, mimo tego bazgrania ma rozszerzony poziom z polskiego i z matmy, nauczyciele nie zgłaszają pretensji...
Moja rada brzmi: ćwicz za wszelką cenę uciekając się do przemocy typu nagrody ;-) nawet, piszcie bardzo atrakcyjne teksty, albo dystrybuuj mu ulubioną literaturę, każąc przepisać chociaż kawałeczek.
Wcale mi się nie podoba to, że Daniel czuje taką niechęć do pisania, gdyby nie miał, byłoby mu łatwiej - nie jęczałby, że musi wypełniać ćwiczenia, byłby pewnie lepszy z angielskiego. Jednym z powodów jego rezygnacji ze szkoły językowej było to, ze zadawali strasznie dużo prac domowych - myślałam, że to go skłoni do pisania, ale miał argument, że za łatwe i miał to już w szkole, co było prawdą (ale na wyższy poziom był za słaby). Nie wiem, jak będzie w gimnazjum, teraz pozwala sobie na wiele - jego zeszyty są koszmarne, ale w związku z tym, że ma dużą wiedzę nauczyciele mu po prostu odpuszczają. I to jest dla niego argument, żeby nic nie robić, tzn. on robi bardzo dużo różnych rzeczy, ale lekcji pisemnych prawie nie odrabia. Konkursy to są testy głównie, z matmy potrafi napisać bardzo wyraźnie i dokładnie, chociaż nie za pięknie. Jak mu zależało napisał 11 stron A4 wyliczeń na konkurs.

Anja - 2014-02-17, 08:52

Humbak napisał/a:
ma zaburzoną orientację przestrzenną i wszystkie problemy z pisaniem, które z niej wynikają :-/

Jak wiecie, jestem zboczona w temacie SI i tu bym może poszukała przyczyny.
Artek mimo montessoriańskiego kierowania od najmłodszych lat jest kiepski w motoryce małej i na nic zachęty, nagrody to też tutaj pomyłka, skoro to jest ponad jego siły. On praktycznie nie rysuje. ALE to się powoli zmienia. Terapeuci od SI zalecają ćwiczenia obręczy barkowej, aby wzmocnić rękę i pomóc dzieciom, które mają kłopoty z rysowaniem i pisaniem. A zatem wszelkie sporty, które cwiczą ramiona, np. wspinaczka.

kofi napisał/a:
Moja rada brzmi: ćwicz za wszelką cenę uciekając się do przemocy typu nagrody ;-) nawet, piszcie bardzo atrakcyjne teksty, albo dystrybuuj mu ulubioną literaturę, każąc przepisać chociaż kawałeczek


Też bym ćwiczyła, ile się da. Może jakiś zeszyt ćwiczeń z bohaterami, których poważa? Ja ostatnio kupiłam Młodemu takowy z (a ja ich tak nie lubię) Angry Birds - zrobił prawie całe, no oprócz kolorowania. :->

Martuś - 2014-02-17, 08:59

Humbak, mi są coraz bliższe postulaty edukacji demokratycznej i uważam, że zmuszanie nic nie da, zachęty tak samo, i jeśli dziecko nie jest gotowe na jakąś umiejętność, to nie przyswoi jej, można mu ją tylko narzucić, co w przyszłości będzie skutkować efektem odwrotnym do zamierzonego. Z tego, co rozumiem, Kuba jest pierwszoklasistą-sześciolatkiem i nawet nie ma skończonych siedmiu lat? Dlaczego nie możesz mu odpuścić? Dlaczego to durny system, który jeszcze niedawno pozwoliłby mu się bawić w zerówce, ma być mądrzejszy od niego? Czy w jakimkolwiek szkolnym programie stoi, że siedmiolatek musi umieć pisać? (w szkołach demo dzieci przyjmują zasadę, że muszą zaliczyć minimum programowe i to jest jedyna motywacja do zaliczenia nielubianych przedmiotów - ich własna, wynikająca z akceptacji zasad, a nie z tego, że ktoś zmusza/zachęca). Nie lepiej zamiast tego skupić się na różnych zabawach ćwiczących motorykę małą? Przecież on może być najzwyczajniej w świecie do tego pisania niegotowy. Dodajmy do tego, że w dzisiejszych czasach na szczęście kaligrafia nie jest nikomu do niczego potrzebna.

kofi napisał/a:
Jak mu zależało napisał 11 stron A4 wyliczeń na konkurs.

To tylko potwierdza, że jedyna wartościową motywacją jest motywacja wewnętrzna.

kofi - 2014-02-17, 10:08

Martuś napisał/a:
w dzisiejszych czasach na szczęście kaligrafia nie jest nikomu do niczego potrzebna.

kofi napisał/a:
Jak mu zależało napisał 11 stron A4 wyliczeń na konkurs.

To tylko potwierdza, że jedyna wartościową motywacją jest motywacja wewnętrzna.


No niby nie jest (gdybym sądziła, że jest jednak ćwiczylibyśmy systematycznie), ale szybkie pisanie ułatwia życie. Te wyliczenia też robiłby szybciej, bo szybko myśli, ale wyraźne ich zapisanie zajęło sporo czasu. Poza tym on ma taką wyraźną niechęć do napisania czegokolwiek, zdaje sobie sprawę, że ma z tym problem, przez co unika pisania i problem się pogłębia...

Martuś - 2014-02-17, 11:11

kofi, do rozwiązania pewnych problemów trzeba po prostu dojrzeć ;)
lilias - 2014-02-17, 11:36

znam trochę dorosłych ludzi, którzy do dzisiaj nie "dojrzeli" do sprzątania po sobie, pomagania w domu, czytania książek albo do funkcjonowania w środowisku, w którym przyszło im żyć. byłabym ostrożna z tym "dojrzewaniem" ;-)
Martuś - 2014-02-17, 11:39

Ale czego to dowodzi? Bo dla mnie tylko tego, że próby zmotywowania z zewnątrz zawiodły i unicestwiły wewnętrzną motywację.
lilias - 2014-02-17, 11:57

Martuś, chyba jednak nie nadmiar motywacji bo znamy się od bardzo dawna. raczej to, że zawsze był ten (np.akurat znajomy) "malutki", "ma czas", "w szkole za dużo wymagają", "nauczyciele są niesprawiedliwi" i to, że rodzice wyręczali, że niby szybciej i dokładniej coś robili. niby prawda, ale teraz dorosły chłop nie potrafi i uchodzi za lenia, który wisi na innych i wcale nie zauważa, ze coś jest nie w porządku :roll:

został facet zaniedbany przez nadmierną opiekuńczość. nie mógł się rozwinąć i funkcjonuje trochę w świecie kilkulatka. wg mnie to smutne

Martuś - 2014-02-17, 13:01

No czyli tak, jak napisałam - w ten czy inny sposób zabito motywację wewnętrzną - tu przez niedocenienie możliwości i danie poczucia, że zawsze znajdzie się ktoś, kto zrobi lepiej = to, co robię ja nie jest wystarczająco dobre, więc lepiej nie robić wcale.
adriane - 2014-02-17, 13:49

Humbak napisał/a:
adriane, generalnie do tej pory - w odniesieniu do dzieci przedszkolnych - obserwowałam, że kiedy zostawiało się dziecko samo, wcześniej czy później nabierało pewnej gotowości na przyjęcie nowej wiedzy, nowej umiejętności. Nigdy nie musiałam przedszkolaków zachęcać do nauki pisania, czytania czy liczenia. Wcześniej czy później same chciały, wystarczyło poczekać i im to dać.

Nie o to mi chodziło. Tak ogólnie zapytałam z tym odpuszczaniem.
Uważam, ze nie należy odpuszczać w wielu sprawach, ale co do pisania jeśli chodzi o tak małe dziecko, to akurat uważam, że tu gotowość dziecka, ciała-ręki się liczy przede wszystkim.

Agnieszka - 2014-02-17, 14:33

ja odpuszczam wiele ale z sytuacji szkolnych matematyka kuleje. Nie chcesz korepetycji ok ale jak na zebraniu dostaję komunikat że dodatkowa matma to nie dyskutujemy i ma iść. Oczywiście bunt ale wypchnęłam na pierwsze początkowe a teraz polubiła i nie jest to problem. Nawet przy błędzie z lokalizacją gimnazjum zastanawia się co zrobić i sama zaproponowała chcę korki.
Podoba mi się pomysł z karteczkami, listami i trafieniem w coś czym dziecko się interesuję, chce albo rokuje w tym temacie. Moja córka nie pisze ładnie i nie wymagam tego (jak będzie się interesowała kaligrafią to sama popracuje) ale pisze i z polskiego bdb i lubi. Ja się nie czepiam o pismo ale niestety testy, sprawdziany... trzeba pisać a nie tylko zakreślać.
Nie jestem fanem kar jak już nagród. Szukaj sposobu bo potem w kolejnych klasach może być problem.
U nas jedna z mam bazując na kostkach hxxp://storycubes.rebel.pl/ (pewnie poleci post bo uznany zostanie za reklamę) wymyśliła zabawę: losują i cały dzień na wymyślenie opowiadania i spisanie go.

excelencja - 2014-02-17, 19:28

Nom właśnie, jako pracownik szkoły demokratycznej :P uważam, że kurdelebele no- po co?

A z drugiej strony rozumiem, że system do tego zmusza...

A może listy na sznurku w puszcze przesyłane jak w dzieciach z bullerbyn?

Albo komunikowanie się poprzez listy? Na lodówce- kartka z długopisem.
Synu- co masz chęć zjeść na obiad?

W kiblu - rozmowy kibelkowe.

Wymyślanie jednej historii na dłuuugiej kartce. Ty piszesz jedno zdanie, Kuba dokłada swoje, ktoś tam trzecie i powstaje baść.

dżo - 2014-02-17, 19:30

Anja napisał/a:
On praktycznie nie rysuje

Tymon również nie rysuje, choć nie ma kłopotu z SI, jego poporstu to nie interesuje.

Ja szukałabym jakiś atrakcyjnych form pisania, np. kredkami do wanny/prysznica itp.

Humbak napisał/a:
mój syn pisze FATALNIE. Nie da się odczytać tego co pisze, a często i on sam nie wie

A czy trzeba pisać ładnie? czy to jest na tyle ważne, aby zmuszać dziecko do nielubianej czynności? kojarzy mi się to trochę jak z nauką gry na pianinie, często młodzi ludzie zmuszani do nauki nie grają już nigdy jako dorośli.

polena - 2014-02-17, 19:50

Będę podczytywać temat. W problemie chyba nie pomogę ale mogę podzielić się swoimi zwiłymi refleksjami na temat "kin".

Ogólnie, na pierwszy rzut oka kara i nagroda kojarzy mi się z tresurą. Źle i w ogóle. Ale z drugiej strony... Jako dorośli też podlegamy karom i nagrodom. Błędy w pracy - w umowie zapisana jest kara. Wyjątkowo dobre wypełnianie obowiązków - premia, nagroda. To jest naturalne. Miło jest usłyszeć pochwałę od szefa. Niejednokrotnie chwalimy się czymś, nie dlatego, że chcemy usłyszeć "widzę, że jesteś z siebie dumna" (okropne) tylko, żeby usłyszeć "wow, piękne, super, masz talent, jesteś świetna!". I nie znaczy to, że mam jakieś hiper-niskie poczucie własnej wartości i szukam miłego słowa, ale po prostu, kurde, fajnie jest być chwalonym. To chyba naturalne w ludzkiej naturze. A dzieci przecież uczą się poczucia własnej wartości m.in szukając akceptacji zachowań u dorosłych. Zadają milion pytań czy ładnie pokolorowane, zrobione, czy ma ładny samochodzik, spinki etc. No fak, czy jak pytam swojej mamy czy ładne buty kupiłam chcę usłyszeć "widzę, ze ci się poodbają 8-) " Nie! Chce usłyszeć "pięknie, masz dobry gust" ;)

No i nakazy/zakazy. Też istnieją całe życie. Choćby na drodze. I boję się, że ktoś kto nie zna takiego porządku świata, może się zdziwić, że coś trzeba a czegoś nie wolno.
Poprawcie mnie proszę, jeśli się mylę ;)

MartaJS - 2014-02-17, 20:10

dżo napisał/a:
Humbak napisał/a:
mój syn pisze FATALNIE. Nie da się odczytać tego co pisze, a często i on sam nie wie

A czy trzeba pisać ładnie? czy to jest na tyle ważne, aby zmuszać dziecko do nielubianej czynności? kojarzy mi się to trochę jak z nauką gry na pianinie, często młodzi ludzie zmuszani do nauki nie grają już nigdy jako dorośli.


Zwłaszcza że w dzisiejszych czasach i tak pisze się zwykle na komputerze.
No i rzadko kto całe życie pisze ładnie. Zobaczcie jak piszą np. lekarze. Chyba większość ludzi bazgrze.
Kiedy ostatnio pisaliście coś ręcznie? Ja w sezonie notuję rośliny w terenie, ale ładnym pismem bym tego nie nazwała.
Może dzieciaki nie chcą ćwiczyć pisania, bo po prostu zwyczajnie nie widzą sensu w tej archaicznej czynności ]:->

excelencja - 2014-02-17, 20:21

a to nie jest tak, że łasi na pochwały jesteśmy, bo tak nas wytresowano?
Poli - 2014-02-17, 20:25

Ja szczerze nie widze powodu , aby używać kar czy nagrod, pisanie czy czytanie to umiejetnosc obowiazkowa, zyjemy w takim systemie i trzeba sie jej nauczyc, nie ma ze boli i nie mozna odpuszczac, jak odpuscimy to nagromadza sie duze zaleglosci i to dopiero bedzie tragedia, trzeba dzialac teraz.
Moja rada, to wyznaczyc pol godziny dziennie na nauke pisania i siadamy z dzieckiem i piszemy razem , tutaj chodzi o motoryke i tylko trening pomoze. Oczywiscie nie powinien sleczyc caly mi dniami ,aby pisac jak z podrecznika, ale zeby bylo to zrozumiale do przeczytania ;-) .

Moj syn mial problemy z czytaniem i rozumieniem tekstu, takze dyktanda to nie jego silna strona. Pomimo prawie 14 lat codziennie nadal ma pol godziny poswiecic na czytanie, robi to zwyczaj przed pójściem do lozka, takze 20 min dyktanda ze strony internetowej. Tylko trening pomoze na takie sprawy.

MartaJS - 2014-02-17, 20:35

polena, tylko pytanie, dlaczego tak jest, dlaczego tak bardzo chcemy być chwaleni, dlaczego tak boimy się dezaprobaty? Może dlatego, że właśnie tak zostaliśmy wychowani? Czy to rzeczywiśie "naturalne" i co to właściwie znaczy?

Jesper Juul fajnie rozróżnia podczucie własnej wartości od wiary w siebie. Wiara w siebie jest zależna od sukcesów które osiągamy i od tego, jak inni ludzie te sukcesy oceniają. Poczucie własnej wartości jest od tego niezależne. Kiedy chwalisz np. za ładny rysunek, za dobre stopnie, za grzeczne zachowanie, za osiągnięcia w sporcie - to w danym momencie jest super. Ale na dłuższą metę pojawia się myśl, co jeśli narysuję brzydko, co jeśli dostanę dwóję, co jeśli będę niegrzeczna albo połamię nogi i już nie będę tak szybko biegać? Nie zasłużę już na nagrodę, będę do niczego... Mojej wartości nie określa to że jestem, bo jestem, ale to, jak rysuję, jakie przynoszę stopnie, czy ładnie piszę?

Mamy mocno wdrukowany ten system kar i nagród, ale myślę, że bez tego żyje się łatwiej.

kml - 2014-02-17, 20:40

MartaJS napisał/a:
Zwłaszcza że w dzisiejszych czasach i tak pisze się zwykle na komputerze.
No i rzadko kto całe życie pisze ładnie. Zobaczcie jak piszą np. lekarze. Chyba większość ludzi bazgrze.
Kiedy ostatnio pisaliście coś ręcznie? Ja w sezonie notuję rośliny w terenie, ale ładnym pismem bym tego nie nazwała.
Może dzieciaki nie chcą ćwiczyć pisania, bo po prostu zwyczajnie nie widzą sensu w tej archaicznej czynności ]:->

Mam dokładnie tak samo, odkąd skończyłam studia przestałam ręcznie pisać właściwie i czasem mam problem sama siebie odszyfrować :-P

A w podstawówce poświeciłam masę czasu na trenowanie, jakieś pamiętniki pisałam, opowiadania itp. Nigdy nie udało mi się pisać ładnie, jak na dziewczynkę przystało :P Za to na studiach nikt nie pożyczał ode mnie notatek, wiec ominęły mnie problemy z nieoddanymi na czas, zgubionymi czy zniszczonymi notatkami ;)

Poli - 2014-02-17, 21:14

MartaJS napisał/a:
Może dlatego, że właśnie tak zostaliśmy wychowani? Czy to rzeczywiśie "naturalne" i co to właściwie znaczy?


Marta poczucie akceptacji mamy "wbudowane" od urodzenia i jest naturalne. Byly prowadzone badania mozgu aby rozwiazac ten problem i wyniki mowia o czyms przeciwnym o czym pisze Juul , a Jull omija to jakos w swojej ksiazce. Szanuje jego poglady, ale w tej sprawie nie pisze calej prawdy.

renka - 2014-02-17, 21:17

Poli napisał/a:
Ja szczerze nie widze powodu , aby używać kar czy nagrod, pisanie czy czytanie to umiejetnosc obowiazkowa, zyjemy w takim systemie i trzeba sie jej nauczyc,


Mam podobne zdanie, choc chyba malo popularne jest takie podejscie na tym forum i pewnie nie za bardzo niektorym spodoba sie to, co napisze ponizej ;-)
Ja naleze do rodzicow, u ktorych nie ma, iz cos boli. Ronje cisnelam z kaligrafia dosyc brutalnie (np. wymazywalam jej literki, ktore za bardzo wychodzily poza linijki), jak zaczela w miare radzic sobie z pisaniem to nacisk na ladnosc odpuscilam. Ale pisanie do dzis dodatkowo szkoli m.in. prowadzac dzienniczek lektur nadobowiazkowych (zamiast 2-3 zdan, ktore zalecila wychowawczyni srednio jedna ksiazke opisuje na 2-3 stronach). Przy Fiony kaligrafii az taka zolzowata nie bylam. Nie stosuje zadnych nagrod i kar (zreszta nie jestem zwolenniczka tego systemu w odniesieniu do nauki), tylko od poczatku staralam sie dziewczynom tlumaczyc, ze chodzac do szkoly nalezy wywiazywac sie z pewnych elementarnych obowiazkow (ja mam pewne obowiazki w pracy, one w szkole), a pisanie i czytanie sa dla mnie podstawa naszego systemu edukacji i nauka tych umiejetnosci jest wg mnie zupelnie nieporownywalna np. do nauki gry na pianinie (wg mnie nie trzeba pisac ladnie, ale czytelnie tak). Od pocztaku staralam sie dziewczynom tlumaczyc, ze nauka czytania i pisania ulatwia wiele rzeczy, np. pomaga w samodzielnym rozumieniu i rozwiazywaniu zadan etc. I to jest samo w sobie nagroda. - latwosc w samodzielnym radzeniu sobie z roznymi zagadnieniami/zadaniami/cwiczeniami etc.
Swoja droga nie do konca jestem zadowolona z tego, ze Fiona jest w klasie samych 6 latkow, bo mam wrazenie, ze z 5 pierwszych klas w naszej szkole Fiony klasa jest za bardzo dzidziusiowa.
Mam kolezanke, ktora prowadzi rownolegla pierwsza klase i ona od poczatku kladla nacisk na pisanie i czytanie (np. kazala dzieciakom przepisywac czytanki do zeszytow). Efekty sa bardzo widoczne po tych kilku miesiacach nauki - praktycznie wszystkie dzieciaki z klasy doskonale radza sobie z czytaniem i pisaniem, co przeklada sie na rozumienie roznego rodzaju zadan/cwiczen. U Fiony w klasie duzo dzieciakow czyta bardzo slabo, nie wiem, jak z pisaniem, ale wg mnie pisza i czytaja zdecydowanie za malo. Oczywiscie nie ma gwarancji, jak bedzie wygladalo to w starszych klasach, ale jednak wg mnie systematycznosc i konsekwencja sa w stanie dac pozytywne efekty.

Lily - 2014-02-17, 21:26

renka napisał/a:
Mam kolezanke, ktora prowadzi rownolegla pierwsza klase i ona od poczatku kladla nacisk na pisanie i czytanie (np. kazala dzieciakom przepisywac czytanki do zeszytow). Efekty sa bardzo widoczne po tych kilku miesiacach nauki - praktycznie wszystkie dzieciaki z klasy doskonale radza sobie z czytaniem i pisaniem

I to zapewne słuszne podejście, zwłaszcza wobec dzieci, które nie mają do tego naturalnego "drygu" - z mojej podstawówki, a było to wiele lat temu, połowa chłopców wyszła nie potrafiąc czytać (składając litery jak pierwszaki), bo nikt ich nie naciskał, nikt nie pilnował (rodzice potrafili dopilnować nauki do komunii, ale czytania już nie).
A kary i nagrody... nie chodzi przecież chyba o tresurę? Życie samo w sobie zawiera pewien system kar i nagród, choć dla każdego coś innego będzie najmocniej nagradzające i najdotkliwiej karzące. Nie twierdzę, że to dobra motywacja, ale jakaś motywacja musi być, czasem na początku ta zewnętrzna jest konieczna (chyba).

kofi - 2014-02-17, 22:01

MartaJS napisał/a:

Zwłaszcza że w dzisiejszych czasach i tak pisze się zwykle na komputerze.
No i rzadko kto całe życie pisze ładnie. Zobaczcie jak piszą np. lekarze. Chyba większość ludzi bazgrze.
Kiedy ostatnio pisaliście coś ręcznie? Ja w sezonie notuję rośliny w terenie, ale ładnym pismem bym tego nie nazwała.
Może dzieciaki nie chcą ćwiczyć pisania, bo po prostu zwyczajnie nie widzą sensu w tej archaicznej czynności ]:->

Mnie się nie wydaje, że to archaiczna czynność - gdzieś czytałam, że ręczne pisanie wpływa na kształtowanie się jakichś połączeń nerwowych, nie wiem, czy to prawda, ale widzę, że Danielowi, którego specjalnie nie cisnęłam wcale nie jest z tym, że nie znosi pisać łatwo. Może gdybym kiedyś go parę razy przycisnęła, teraz byłoby lepiej. On jest perfekcjonistą, więc jak wie, że ma coś napisać ręcznie od razu się spina, że zrobi to brzydko ma zepsuty cały dzień, łazi, jęczy, wszystkich wkurza, odkłada to w nieskończoność.
Nie chodzi mi o to, że dziecko ma pisać pięknie, ale ta niechęć do pisania to nic dobrego, naprawdę.
Poza tym, do naszej szkoły przychodzą dzieci z takiego gimnazjum, bardzo "nowoczesnego", gdzie każdy uczeń ma do dyspozycji tablet. I te dzieci często nie potrafią pisać - kompletnie, bo wystarczy, że pisały kilka pierwszych liter, a program podpowiadał im resztę. A maturę będą musiały napisać ręcznie... Bardzo często też nie potrafią korzystać z nożyczek, bo nie miały takiej potrzeby - w książkach były ponacinane rzeczy i wystarczyło tylko nacisnąć i wyjąć... Naprawdę dziewczyny, to są inne dzieci, niż Wy byłyście, a niż ja to już w ogóle :->

dżo - 2014-02-17, 22:04

polena napisał/a:
Zadają milion pytań czy ładnie pokolorowane, zrobione, czy ma ładny samochodzik, spinki

Dzieci, których nigdy wcześniej nie chwalono, nie mówiono im, że ładnie, pięknie itp nie pytają o to, najczęściej mówią "mamo. tato, popatrz jak zbudowałem/narysowałem ..." bo zależy im na naszej uwadze, a nie na tym aby je pochwalić. Dopiero po odpowiednim "wyszkoleniu" domagają się ochów i achów.

Dla mnie najważniejszą rzeczą w kwestii pisania (i nie tylko) jest odpowiedzenie sobie na pytania na czym mi jako rodzicowi zależy: czy na efekcie ładnego pisania czy na nie zrażaniu dziecka na przyszłość do tej czynności i wyznaczeniu granicy, którą jestem w stanie zaakceptować czyli pismo nie koniecznie kaligraficzne, ale pisane z chęcią i bez przymusu.

Anja - 2014-02-17, 22:31

dżo napisał/a:
polena napisał/a:
Zadają milion pytań czy ładnie pokolorowane, zrobione, czy ma ładny samochodzik, spinki

Dzieci, których nigdy wcześniej nie chwalono, nie mówiono im, że ładnie, pięknie itp nie pytają o to, najczęściej mówią "mamo. tato, popatrz jak zbudowałem/narysowałem ..." bo zależy im na naszej uwadze, a nie na tym aby je pochwalić. Dopiero po odpowiednim "wyszkoleniu" domagają się ochów i achów.


Oj, to chyba również zależy od dziecka. Mam znajomą, która wychowuje dziecko bez takiego standardowego oceniania, po prostu zafascynowaną rodzicielstwem bliskości, Juulem itp. Dziecię chodzi do bardzo mądrego przedszkola i już jakiś czas temu pojawiły się w jego ustach właśnie te pytania, np. czy "ładnie", domagał się wręcz takich oceniających odpowiedzi. Koleżanka była bardzo zdziwiona i to nie była jednorazowa sytuacja. Zaznaczę, że syn wychowywany głównie przez nią i przedszkole właśnie. Oczywiście mógł gdzies "podchwycić", żyjemy w takiej a nie innej kulturze, no ale wszyscyśmy się zdziwili. :->
Może by trzeba badania porównawcze przeprowadzić, żeby rzetelnie odpowiedzieć na to pytanie. ;-)

lilias - 2014-02-17, 22:53

zgadzam sie z dziewczynami że w pisaniu zależeć nam powinno na tym, żeby to było i czytelnie i czysto. kaligrafować nauczą się, jak zwykle, zainteresowani :)

są fajne zabawy w pisanie (słów, które wcześniej napisane nawet zwykłym ołówkiem losujemy z woreczka, np. słowa z ulubionej dyscypliny sportowej) palcem, kredą, piórem, redisówką, pędzelkiem. rzeźbienie literek w ziemniaku. czasem pomaga w nauce czytelnego pisania podarowanie dziecku pióra na atrament (raz zielony, raz fioletowy, w domu może pisac nawet czerwonym, tylko, że wtedy to raczej chyba jedno pióro nie wystarczy).

warto zwrócić uwagę czy przyrząd do pisania nie jest za gruby. najczytelniej (i ręka najmniej się męczy) piszę długopisami "ołówkowymi", np. takim hxxp://biuroserwis.co/dlugopis-pentel-bk77-czarny.html

Agnieszka - 2014-02-17, 23:08

Marta: ja nie zmuszam dziecka, ale pisanie jest potrzebne jak i liczenie. Nie wymagam perfekcyjności, bycia mistrzem we wszystkim - nie o to chodzi. Niemniej łatwiej na początku drogi edukacyjnej skorygować. Koleżanki mojej córki płakały jak brzydko napisały bo przepisywały zeszyty, płaczą i za zły stopień a moje nie - wyrywanie kartek... nie moje. Moja córka idzie w humanistyczne ale nie znaczy to że ścisłe puszczam. Mając 13 latkę czasem muszę poczekać na jej decyzje, czasem powiedzieć nie dyskutujemy. Mnie się trafił egzemplarz co czyta (namiętnie), pisze (choć bazgroli) ortografia bdb ale matematyka kuleje (przynajmniej ma motywację do poprawy ze względu na kolejną szkołę). Kieruje się życiem a nie książkami bo teoria i praktyka czasem nie mają wspólnej drogi
Moja córka tradycyjna edukacja, życzę Ci Marto żebyś nie zderzała się z system, problemem, odeślesz wychowawcę do lektury... powodzenia ()to jak zgadzanie się paluszki rybne u wege - może zły przykład). Teoria bywa teorią a problemy różne to coś z czym trzeba się zmierzyć i szukać rozwiązań. Nie jestem idealną matką i nie będę.
kofi masz rację, Pani z biblioteki mi też o tym opowiadała
dżo: ma studiach nikt nie pożyczał ode mnie notatek, moje pismo i skróty myślowe nie były odczytywalne

kofi - 2014-02-18, 08:33

Agnieszka napisał/a:
ma studiach nikt nie pożyczał ode mnie notatek, moje pismo i skróty myślowe nie były odczytywalne

A ode mnie wszyscy, chociaż wcale ładnie nie piszę :-P

MartaJS - 2014-02-18, 09:10

Nie wiem, nie mówię że mam absolutną rację, pewnie jest wiele słusznych dróg. Pisanie jest potrzebne, chociaż staranne pisanie w dorosłym życiu jest mniej ważne niż kiedyś.

Ja mam akurat dość traumatyczne doświadczenia z pierwszych lat szkolnych i z nauki pisania, chociaż nie było to coś co szło mi trudno. Nauczycielka wariatka, która wyrywała kartki jak się za linię za bardzo wyjeżdżało albo skreślała szlaczki które jej się nie podobały. Może dlatego tak mnie rusza temat przymusu w tej kwestii.

frjals - 2014-02-18, 10:31

Tylko trzeba rozróżnić problemy z pisaniem ładnym dziecka które nie ma z tym problemów od pisania kogoś z dysgrafią (czy innym zaburzeniem, ja mam akurat dysgrafika)- kiedy problem nie polega na kaligrafii tylko na odczytaniu pisma w ogóle :-| .
To są czynności które trzeba ćwiczyć wcześnie, a dopiero później można docenić że się je potrafi. Np jeżeli na studiach trzeba robić notatki to może to być wewnętrzną motywacją do nauki czytelnego pisania. Tylko nie wyobrażam sobie zaczęcia nauki dopiero w tym momencie :roll: . Szczerze, wolałabym mieć takie pierdoły opanowane w dzieciństwie. Macie pretensje do rodziców że was cisnęli z nauką? Ja raczej, że za mało ]:-> I mam wrażenie, że W. kiedyś nie podziękuje mi, że zaprzestałam w końcu zmuszania go do ćwiczeń pisania :-/

lilias - 2014-02-18, 10:41

MartaJS, wiem po sobie, że trzeba bardzo uważać, żeby własnej traumy nie przenieść na dzieci. to nigdy nie jest zdrowe i po jakims czasie ma swoje skutki, i to co ogranicza nas potem ogranicza dzieci. wydaje mi się, że dzieciom trzeba zostawić miejsce na ich własne doświadczenia, wszystko oczywiście pod kontrolą nas, dorosłych. :roll:
Lily - 2014-02-18, 10:46

No właśnie, lekarze - bazgrzą tak, że nieraz nawet aptekarki nie potrafią odczytać recept.
Ja rzadko piszę ręcznie i jak już muszę, to mam z tym problem, bo odwykłam. Myślę, że warto w ten sposób ćwiczyć nadgarstek.

MartaJS - 2014-02-18, 10:47

lilias, zgadzam się. Ale można też nie powtarzać błędów naszych rodziców i wychowawców.
renka - 2014-02-18, 11:53

MartaJS napisał/a:
Ale można też nie powtarzać błędów naszych rodziców i wychowawców.


Tylko co uznac za bledy?
Czy np. wymaganie od dziecka, żeby dodatkowo pracowalo w domu, gdy ma jakiś problem (choćby dodatkowe cwiczenia w pisaniu, jeżeli slabo sobie z tym radzi) to blad rodzicielski? Czy wpajanie dziecku poczucia obowiazkowosci odnośnie szkoły to tez blad?

malva - 2014-02-18, 12:18

renka napisał/a:
MartaJS napisał/a:
Ale można też nie powtarzać błędów naszych rodziców i wychowawców.


Tylko co uznac za bledy?
Czy np. wymaganie od dziecka, żeby dodatkowo pracowalo w domu, gdy ma jakiś problem (choćby dodatkowe cwiczenia w pisaniu, jeżeli slabo sobie z tym radzi) to blad rodzicielski? Czy wpajanie dziecku poczucia obowiazkowosci odnośnie szkoły to tez blad?

TO NIE JEST BŁĄD
ja wogle takie mam podejście ( i to własnie z domu rodzinnego wyniosłam): my dorośli mamy swoje obowiązki (praca) a dzieci swoje ( szkoła) i nie ma ,że boli
Nie wykonujesz swojej pracy- nie dostajesz zapłaty ,proste. Ja właściwie nei chodziłam na wagary, bo tak to włąsnie rozumiałam-rodzice chodzą do pracy ( by zarobić na dom, jedzenie- w tym i dla mnie), ja chodzę do szkoły.
Takie zasady panują na świecie i czy chcesz czy nie chcesz pracę musisz wykonac, tak samo jest z nauką .

kml - 2014-02-18, 12:27

frjals napisał/a:
Macie pretensje do rodziców że was cisnęli z nauką?

Ja mam. U mnie to zaskutkowalo mega buntem jak zaczęłam dojrzewać, ledwo co dostałam się do liceum, z którego o mały włos nie wyleciałam za wagary. Nie znoszę się uczyć, czytać :roll: No i tak jak z tym pisaniem: uważam, ze zmarnowałam masę czasu.

lilias - 2014-02-18, 12:39

renka napisał/a:
MartaJS napisał/a:
Ale można też nie powtarzać błędów naszych rodziców i wychowawców.


Tylko co uznac za bledy?
Czy np. wymaganie od dziecka, żeby dodatkowo pracowalo w domu, gdy ma jakiś problem (choćby dodatkowe cwiczenia w pisaniu, jeżeli slabo sobie z tym radzi) to blad rodzicielski? Czy wpajanie dziecku poczucia obowiazkowosci odnośnie szkoły to tez blad?


to absolutnie nie jest błąd!

MartaJSwydaje mi sie, ze bardziej odpowiednim tu byłoby stwierdzenie, ze żyjemy w innych czasach niż nasi rodzice, mamy inną wiedzę i możemy przebierać w możliwościach. co do błędów to można powiedzieć, że skoro rodzice wychowali mnie na empatycznego, kochającego i przyzwoitego człowieka to ich "błędy" (nie mam złudzeń, że sami błędów nie unikniemy, nie ma takich opcji, ideały w ludzkiej skórze nie istnieją) po prostu im się przytrafiły. nie mam tu oczywiście na myśli sytuacji prawdziwie patologicznych

kmlbyło Ci trudno, ale wierzę, ze poradzisz sobie lepiej z własnym wyzwaniem. niedługo będziesz po drugiej stronie barykady, będziesz rodzicem :) to jest dopiero odpowiedzialność i rollercoaster. trzymaj się mocno :mryellow:

MartaJS - 2014-02-18, 13:03

renka napisał/a:
MartaJS napisał/a:
Ale można też nie powtarzać błędów naszych rodziców i wychowawców.

Tylko co uznac za bledy?
Czy np. wymaganie od dziecka, żeby dodatkowo pracowalo w domu, gdy ma jakiś problem (choćby dodatkowe cwiczenia w pisaniu, jeżeli slabo sobie z tym radzi) to blad rodzicielski? Czy wpajanie dziecku poczucia obowiazkowosci odnośnie szkoły to tez blad?


Nie i nigdzie tego nie napisałam.
Dobra, spadam z tego tematu. Miało być o nagrodach i karach.

malva - 2014-02-18, 13:36

kml napisał/a:
frjals napisał/a:
Macie pretensje do rodziców że was cisnęli z nauką?

Ja mam. U mnie to zaskutkowalo mega buntem jak zaczęłam dojrzewać, ledwo co dostałam się do liceum, z którego o mały włos nie wyleciałam za wagary. Nie znoszę się uczyć, czytać :roll: No i tak jak z tym pisaniem: uważam, ze zmarnowałam masę czasu.

bo właśnie wydaje mi się, że tak naprawdę to zależy od dziecka!
na moją córkę "przymuszanie" dobrze działało ( zresztą córa uważa, ,że dziecko wychowuje się do 15 roku zycia ,potem to już tylko zbiera się owoce ;) )
na mnie przymuszanie tak by podziałało jak na kml...

Martaa czemu uciekasz z wątku? poczułaś się zaatakowana?

MartaJS - 2014-02-18, 13:43

malva napisał/a:
Martaa czemu uciekasz z wątku? poczułaś się zaatakowana?


Nie, raczej nie mam czasu, żeby dobrze wczytać się w argumenty i żeby w pełni wyłożyć swoje racje, a jak czytam i piszę pobieżnie i skrótami, to wychodzą nieporozumienia.

lilias - 2014-02-18, 13:50

MartaJS, no przecież jest o karach. niektóre dzieci samą konieczność nauki pisania, czy czytania uważają za karę. niektórzy z ich rodziców z nimi się zgadzają, inni nie.

do dzisiaj mam w pamieci jak mój brat płakał i krzyczał jak tylko miał przeczytać czytankę. teraz, z perspektywy czasu wygląda to humorystycznie, ale wtedy rodzice przechodzili piekło. sąsiedzi myśleli, ze rodzice się nam nim znęcają.

kamma - 2014-02-18, 16:37

Czytam ten wątek od samego początku i mam sporo refleksji...
Najpierw - co do ciśnięcia dzieci do nauki. Akurat Irma bazgroli okropnie i wpada niemal w histerię, gdy ma zadanie do napisania. Nienawidzi pisać, nie chce ćwiczyć, skutkiem czego pisze nieczytelnie, skutkiem czego nauczyciele jeszcze bardziej cisną, żeby ćwiczyła pisanie. Moje tłumaczenie, że im prędzej opanuje tę czynność, tym prędzej nauczyciele odpuszczą, nic nie daje. Co więcej - nauczyciele wymagają ode mnie, abym ćwiczyła z nią pisanie. Jeśli się nie podporządkuję, Irma może mieć kłopoty (np. powtarzanie klasy). Ostatnio udało mi się przynajmniej wyegzekwować tyle, aby ograniczyli się do wymagania czytelnego pisma, a nie "ładnego". Także, reasumując - nauka czytelnego pisania nie jest jeno elementem mojej relacji z córką. Jest czymś, co wpłynie na jej relację ze światem w bardzo wielu aspektach. Choćby wspomniane już wcześniej notowanie na studiach.
Tak więc - cisnę, ale na pewno nie aż tyle, ile chcieliby nauczyciele. Bo znam swoje dziecko i wiem, co jest w jego przypadku możliwe do osiągnięcia. Właśnie w tej chwili Irmusia odrabia lekcje z polskiego. Zaczęło się od półgodzinnych (tylko!!!) wrzasków, że to jest głupie, ona nigdy tego nie zrobi itd, następnie wzięłam się na sposób i zaproponowałam, że odrabianie lekcji będzie jednocześnie zabawą w tworzenie szyfru, do czego Irma się zapaliła. Zaczęła robić lekcje, przypisując słowom ukryte znaczenia. Ale już się tym znudziła i postanowiła "po prostu" odrobić lekcje. Czyli - punkt dla mnie ]:->

Co do nagród - teraz opowiem o synu, który nienawidzi chodzić. Konkretnie chodzi o takie chodzenie, w którym on nie widzi własnej korzyści, czyli np. do przedszkola, albo odprowadzić siostrę na zajęcia taneczne. Czyli idzie tu nie tylko o chodzenie, ale i o pewnego rodzaju dojrzenie do robienia czegoś w interesie cudzym, nie własnym. Czy zatem powinnam czekać, aż dojrzeje do chodzenia z siostrą? Nie zmuszać go do tego? Lub w inny sposób nie nakłaniać? Jest konflikt interesów - nie mogę zostawić Tymka samego w domu, nie mogę odmówić Irmie udziału w tych zajęciach. Dlatego staram się zachęcać Tymka do odprowadzania siostry, robiąc z tego zabawę (uważam, że jest to forma nagrody, bo jest dla niego przyjemna) lub nagradzając go bezpośrednio. Wczoraj zorganizowałam "komitet oklaskowy" - za każdy pokonany odcinek drogi Tymek dostawał oklaski. On był z siebie zadowolony, a ja bez nerwów dotarłam z dziećmi na miejsce. Tymek nadal ie rozumie, dlaczego ważne jest, aby zmobilizował się dla dobra siostry. I być może nieprędko to zrozumie. Ale nie mogę pozwolić, aby jego siostra przez to cierpiała. Takich sytuacji jest więcej, zwłaszcza w rodzinach wielodzietnych.

Jeszcze o stopniowaniu nagrody - gdzieś ktoś pisał, że aby nagroda była wciąż skuteczna, jej wartość musi stale rosnąć. Niby racja, ale zgubne to w skutkach. Inną metodą jest zmienianie nagrody co jakiś czas. Urok nowości działa jeszcze lepiej niż zwiększanie wartości.

Teraz na temat chwalenia. Posłużę się ciekawą teorią psychodynamiczną - koncepcją rozwoju psychospołecznego Eriksona. Erikson, jak wszyscy psychoanalitycy uważał, że nasza osobowość rozwija się dzięki procesom rozwiązywania konfliktów, jakie stają przed nami na kolejnych etapach życia. Jednym z konfliktów do rozwiązania (we wczesnym wieku szkolnym) jest "pracowitość vs poczucie niższości". Cnotą wykształcającą się w wyniku rozwiązania tego kryzysu jest poczucie kompetencji. Uważam, że poczucie kompetencji rozwija się w wyniku wykonywania pewnych zadań i uzyskiwania informacji zwrotnych na temat poziomu ich wykonania. Dzieci potrzebują tych informacji, dzięki temu uczą się rozwiązywania problemów, poszukiwania najlepszych rozwiązań, co później przydaje się w życiu zawodowym. Gdy dzieci nie otrzymują tych informacji, wytwarza się w nich poczucie niższości, braku kompetencji. Bo nie wiedzą, czy są skuteczne. Gdy dzieci są chwalone ponad miarę (np. gdy chwalimy 9-latka za rozwiązywanie zadań na poziomie 6-latka), tworzy się w nich poczucie nadkompetencji, czyli przemądrzałość ;) , która wcale nie idzie w parze z mądrością, wiedzą i skutecznością.
Zwyczajnie - uważam, że odpowiednie chwalenie dzieci jest dla nich ważną informacją zwrotną, dzięki której wyrabiają w sobie poczucie kompetencji i rzeczywiście uczą się działań skutecznych i odpowiednich w wielu sytuacjach.

Poli - 2014-02-18, 17:15

Kamma zgadzam sie w 100% z tymi ostatnimi reflaksjami co do Ericsona.

Druga sprawa pamietajmy ze jak my chodzilysmy do szkoly to byly inne czasy , dlatego tak czesto mamy zle wspomnienia , traumy, byslimy traktowani przedmiotowo, tylko bylismy informowani co robimy zle i niedoskonale. Ja nie pamietam, abym kiedykolwiek w szkole podstawowej doswiadczyla "uznania" , pomimo ze bylam dobra uczennica.

Teraz jest juz inaczej, nikt nie terroryzuje tak jak kiedys i wazne bysmy za daleko nie odeszli w tym przeciwnym kierynku , chwanienia i poblazania.

Tutaj (w Dani) mam doskonaly przyklad , po co uczyc sie czytac, pisac, to przeciez przyjdzie samo i sa przeciez komputery co poprawia bledy za nas, i przeciez mamy kalkulator to po co uczyc sie liczyc w pamieci .
Obecnie absowencji technikum i liceum nie potrafia zrobic prostego rowanania i sa analfabetami. Nie potrafia napisac bez komputera. Takze brak w nich jakiejsc wewnetrznej dyscypliny , dazenia do bycia lepszym, i co mysliecie ze maja sukcesy w zyciu zawodowym ????
Po tygodniu zostaja wywaleni z pracy ! Nikt ich nie chce , tak dania wychowanala sobie nowa genetracje. Jak moj syn przychodzi ze szkoly z poprawiana matematyka gdzie 50% jest zle, to widnieje podpis nauczyciela : Piekna praca ! .
Po prostu parodia, dziciom od najmlodszych wmawia sie jacy sa genialni i doskonali, w efekcie mamy 20 letnich idiotow myslacych ze sa geniuszami a umieja kompletnie NIC.

Wiec wszedzie wazna jest rownowaga.

Humbak - 2014-02-18, 18:15

lilias napisał/a:
zderzyć z rzeczywistością i dowiedzieć sie, że umiejętność pisania to w obecnych czasach po prostu konieczność i obowiązek
też tak uważam. Myślę też, że w jego przypadku rocznik to akurat plus, bo nie muszę tego mu pokazywać na siłę, mam czas. Żeby czekać, żeby usprawniać to co trzeba, żeby ćwiczyć też inne umiejętności z tym związane. Ale nie chciałabym też tego czasu przebimbać.

dżo napisał/a:
próbowałaś uatrakcyjnić pisanie, zrobić z niego zabawę?
próbowałam, chociaż wiadomo że nie wszystkiego. Bardziej - brakuje mi na to pomysłów.... List chętnie poczyta, nie napisze.

Anja napisał/a:
skoro to jest ponad jego siły.
Aniu, coś tam na ten temat czytałam, bardzo podoba mi się ta koncepcja, niedawno nawet był artykuł na fb... niewiele jednak wiem by ugryźć to z tej strony w praktyce... U Kuby nie jest pisanie PONAD jego siły, bo widziałam co było w poprzedniej szkole, gdy był przymuszany. Pisał w miarę ładnie. Ale wiadomo że ja z przymusu nie chcę... tylko wierzę że to trochę jak niepełnosprawni - gdyby nie ćwiczyli tego co im słabo wychodzi, zamknęliby się w 4 ścianach... dlatego chcę mu pokazać, że ten akurat aspekt edukacji jest podstawowy, będzie mu przeszkadzało gdy będzie go unikał...

lilias napisał/a:
byłabym ostrożna z tym "dojrzewaniem"
ja też ;)

Martuś napisał/a:
Dlaczego to durny system, który jeszcze niedawno pozwoliłby mu się bawić w zerówce, ma być mądrzejszy od niego?
Nie Martuś, nie o to chodzi. Ja jestem montessorianką, olewam szerokim łukiem wymóg pisania w wieku lat siedmiu i alleluja! olewa to też szkoła montessori do której chodzi Kuba, czekając stoicko na jego gotowość. Problem polega na tym, że nie umiejętność pisania zaczyna przeszkadzać JEMU i to nie tak że chce tą przeszkodę pokonać, ale jej zaczyna unikać i to się nasila. Na początku ignorował momenty pisania. Teraz w szkole jest tych momentów coraz więcej, bo dzieci wokół idą do przodu, zatem wiele rzeczy wokół niego zaczyna opierać się na pisaniu. Efekt - przestaje pracować z dziećmi, zaczyna szukać pracy sam. 2 efekt - bierze sobie materiał poniżej umiejętności i zainteresowań, opierając się tylko na tym który nie ma pisania. 3 efekt - nie tylko z boku obserwuje zajęcia dodatkowe np. angielskiego ale zaczyna na nich łobuzować, przeszkadzając innym, nie pozwalając nauczycielowi prowadzić zajęć (czego nie ma, gdy grupa wykonuje coś nie pisemnego) i tak dalej i tak dalej... brnie destrukcyjnie w unikanie pisania, zaczyna unikać kolegów, zajęć, czynności... Jak się o to pytam, zapiera się. Im bardziej pyta tym bardziej się wypiera = czytaj: mama go zmusza do utwierdzenia się w postawie... :roll:

To nie o system tu chodzi. O jego potrzebę.

Przepraszam Was, jestem u mamy nie daję rady wszystkiego przeczytać naraz, jestem na stronie 1... :oops:

Narazie:
zmuszam (przytulając, zachęcając, tłumacząc upierdliwie...) go do pisania
wymyślam wyrazy które byłyby dla niego (narazie wg mnie bo on sam wymyślać nie chce) "zabawowe" - ostatnio walle, angry, toi ;)
pisze po 2 linijki wyrazów i 1 linijce liczby

Jak Was doczytam może to się zmieni...
Bardzo jestem Wam wdzięczna za odzew... Ostatnio się zradykalizowałam w wielu opiniach, wiele myślę na ten temat, sama czuję się zagubiona w tym wszystkim, w dodatku od roku nie pracuję, brak bycia w systemie upośledza ;P, tym bardziej ten temat jest dla mnie trudny...
dziękuję :-D

excelencja - 2014-02-18, 18:31

kamma napisał/a:
Uważam, że poczucie kompetencji rozwija się w wyniku wykonywania pewnych zadań i uzyskiwania informacji zwrotnych na temat poziomu ich wykonania.


zwrotna informacja to nie tylko pochwała.
To samoocena. Nie musi pochodzić od osób trzecich.

Czyli - układam puzzle 500 sztuk. Udało się! MEGA! Nie potrzebuję kogoś, kto powie 'brawo'! bo dzieciak sam widzi, że to high level.

Albo rozwiązuje zadania z książki dla 7-latów - umie czytać, rozumie level.

I między innymi dlatego poniższe zdanie budzi mój ogromny sprzeciw:

kamma napisał/a:
Gdy dzieci nie otrzymują tych informacji, wytwarza się w nich poczucie niższości, braku kompetencji. Bo nie wiedzą, czy są skuteczne.

Anja - 2014-02-18, 20:45

Humbak, trzymam kciuki za Kubę. I za Ciebie. :-)
Ja byłam dzieckiem brzydko piszącym, wychowawczyni (skądinąd bardzo przyjazna) kazała mi ćwiczyc pismo w domu. Nie lubiłam tego, ale ćwiczyłam, oczywiście, bo mama mi kazała. Ale nie mam o to do niej pretensji. Poprawiło się, obecnie piszę zaledwie brzydko. ;-) Ale nie było tu jeszcze nic o wiecznym piórze. Nie wiem, czy to mit, czy nie, ale ponoć pomaga. U nas to była cała przygoda, żeby wybrac fajne, kupić atrament (w kałamarzu). Chyba dzięki temu też polubiłam pisanie. Potem przez wiele lat lubiłam pisać właśnie wiecznym piórem. :->

Humbak - 2014-02-18, 20:56

excelencja napisał/a:
komunikowanie się poprzez listy?
przerabialiśmy, wyszło średnio... nie zawsze rozumiałam co jest napisane, a on od razu siadał, że skoro ja nie rozumiem to on nie będzie pisał... :-/
Agnieszka, pomysł z kostkami jest fajny, dziękuję :D
MartaJS napisał/a:
Zwłaszcza że w dzisiejszych czasach i tak pisze się zwykle na komputerze.
A ja i tak piszę listy i pokazuję dzieciom jak się je pisze i piszemy kartki na święta... ;)

renka napisał/a:
Mam podobne zdanie, choc chyba malo popularne jest takie podejscie na tym forum
niekoniecznie ;) napisałaś dokładnie to o co mi chodziło. Nie na wszystko da się machnąć ręką i mówienie dzieciom "to nieważne to nieważne tamto też nieważne" wcale nie prowadzi do pewności siebie, u kuby wręcz przeciwnie. Poza tym takie machanie łapką uczy że wysiłek zawsze musi być w zgodzie z kimś. A np wstawanie co rusz po nocy do mojego synka wcale nie jest w zgodzie ze mną i choć go kocham szalenie to wcale nie wstaję bo go kocham tylko bo nie mam wyjścia i tak trzeba. W przeciwieństwie do i mam i tatusiów, którym nie wbudowano wiedzy, że czasem robimy coś ciężko i wbrew naszym chceniom - a po to, by rodzina mogła żyć pięknie i zdrowo. Jak pisanie jest po to, czy człowiek mógł normalnie egzystować w życiu. I nie chodzi tu o przedwczesne wymaganie bo takich u kuby nie ma. Nikt go nie chce - ani w domu ani w szkole - za wcześnie w cokolwiek wcisnąć. Raczej obserwujemy uwstecznianie jego na skutek ucieczki od czegoś co przychodzi mu z trudem - ale co NIE JEST ponad jego możliwości.

Poza tym już montessori odkryła że rozwój ręki i jej sprawności jest powiązany z rozwojem umysłu...

Ale tak naprawdę chciałam założyć wątek, który nie będzie rozmawiał o tym CZY stosować kary i nagrody tylko CO W ZAMIAN :mrgreen: :mryellow: :mrgreen: :mrgreen: :mrgreen:
I bardzo dziękuję za wszystkie wymienione tu propozycje.
Pod wieczór np. kuba zaproponował, że on woli pisać narazie literki same - a ja nie mam nic przeciwko, bo niemal wszystkie źle wodzi. Więc narazie jakaś ugoda jest.
Chętnie też podszedł to pisania słów typu "stop" "play" "game" ;) a to już dobry początek :)

A w międzyczasie ćwiczymy sprawność palców, mamy ćwiczenia grafomotoryczne i inne usprawniające... nie wiem za bardzo gdzie i jak szukać tego o czym pisała Anja, ale wszystko z czasem... :-D

lilias - 2014-02-18, 20:58

exce, rozumiem Twój sprzeciw, jednak mam podobne zdanie jak kamma, jeżeli dziecko nie uzyska pewnych informacji od najbliższych, szuka, lub co gorsza nie szuka, ale otrzymuje je (mimo własnych przemyśleń rodzica) z zewnątrz. ponieważ to "na zewnątrz" nie odpuszcza i nie zawsze delikatnie stopniuje informacje o posiadanych umiejętnościach mozemy mieć kłopot z wycofywaniem się dziecka, brakiem poczucia bezpieczeństwa i coraz niższą samooceną, co może sie objawiać agresją, brakiem akceptacji samego siebie i sytuacji, w których się znajduje. (chyba się powtarzam)

nie mam wątpliwości, że mało kto potrafi rzetelnie podejść do samooceny jako dorosły, a co dopiero dziecko. każdy musi posiadać szeroki zasób informacji obiektywnych, porównawczych (na podstawie czegoś nalezy stwierdzić, że jest dobrze, lepiej lub źle) . najważniejsze jednak to nauczyć się pokonywać strach i niepewność, podejmowac wyzwanie i mniej lub bardziej sprawnie, ale iść do przodu, rozwijać sie. myślę, że tylko w ten sposób dziecko uczy się akceptować niedoskonałości swoje i świata zewnętrznego i dowiaduje sie jak sobie z nimi radzić. nauczenie się traktowania niepowodzenia jak doswiadczenia nie jest takie proste (nie dla wszystkich).

Humbak - 2014-02-18, 20:59

Anja napisał/a:
obecnie piszę zaledwie brzydko.
]:->
Ja tam mówię tu brzydko-ładnie, ale głównie chodzi mi o komfort Kuby. Jak zobaczę, że wejdzie na poziom, w którym czuje się pewnie, nie ucieka od zadań, kolegów i sytuacji, będzie mu obojętne czy to pisanie jest czy nie i nie będzie stanowiło dla niego (sama czynność) takiej bariery społeczno-rozwojowej, tez dam mu spokój ;)

lilias - 2014-02-18, 20:59

Anja, było o piórze, strona 2 :mryellow:
Humbak super, że sam zaproponował, ze woli literki i pojedyncze słowa :-D

Humbak - 2014-02-18, 21:15

kamma, bardzo Ci dziękuję za Twój post, te informacje były mi bardzo potrzebne... :-)
a możesz wyjaśnić o co chodziło z tymi szyframi? :-P

polena - 2014-02-18, 22:17

Czytam, czytam i chyba jednak najbliżej mi do tego, co piszą kamma i lilias. Nie uważam, że od urodzenia jesteśmy samowystarczalni do tego stopnia, że wiemy kiedy "dajemy radę" a kiedy nie. Myślę, że ważna jest forma chwalenia. W edukacji grup dzieci też ale bez dawania punktów, słoneczek i serduszek za każdą pierdołę. Akceptacja i chwalenie w sensie pozytywnego wzmacniania jest moim zdaniem nie tylko ok, ale jest bardzo ważna. Widzimy talent u dziecka? Kto jeśli nie dorosły zwróci uwagę, pochwali, wzmocni. Za złe uważam chwalenie za byle co albo na wyrost. Mnie rodzice dużo i często chwalili. Nigdy nie miałam kompleksów, chociaż powody pewnie by się znalazły. Wierzę w siebie, swoje możliwości, wiem w czym jestem dobra i nikt mi nie wmówi, że nie. A mama np. chwaliła i chwali mnie m.in dlatego, że jej rodzice nie byli do tego skorzy. Mówi, że jej w dzieciństwie bardzo tego brakowało, do dzisiaj ma chyba jakąś niepewność w sobie. Nie chciałabym zafundować czegoś takiego swoim dzieciom.


Co do tego pisania... ;) Kurczę, dziwne, sama nie pamiętam jakiejś traumy z nauką czytania i pisania. To podstawowe umiejętności i jakoś było dla mnie oczywiste, że każdy umie pisać i tyle, chociaż na początku szło koślawo. Rodzice mnie trochę cisnęli z ćwiczeniem, ale nie do przesady. Pismo mam znośne, nawet łądne bym rzekła i piszę kartki pocztowe, notatki. W ogóle jak zanotuję coś ręcznie to lepiej to pamiętam niż na komputerze. Tu bym nie odpuszczała, jak ludzie nie będa umieli pisać to wróżę zagładę ;)

malva - 2014-02-19, 11:05

kamma, dzięki za wypowiedź!! bo mam dokładnie takie same odczucia
co do pisania literek to ja z Kalina ćwiczyłam własnie po jednej i to dosłownie od linijki do linijki- robiłam jej takie kropeczki i połącz kreską- zeby wyszło ładne kółko, potem stałam jej nad głową i jak ciągneła linie od literki L to mówiłam dojedź do konca- zeby dociagneła do linijki w zeszycie ,bo chciala oderwać rękę szybciej , wyrazów nie cwiczyłysmy tylko takie pojedyncze.. jescze gdzieś to wyczytałam ,ze pismo brzydkie bo dziecko nie ma w głowie obrazów liter jak pisze i trzba wylepic z ciastoliny taki duzy alfabet i wylepiłysmy- cały stoł w kuchni w alfabecie ,zadanie rozłozone na kilka dni, ładnie to wygladało -takie kolorowe.
Obecnie Kalina pisze ładnie ,wyrażnie i bardzo ładnie prowadzi zeszyty szkolne ( a jest w liceum). sorry ,żę się tak chwalę ,ale mam nastoletnią córkę ,w której wychowanie musiałam włozyc masę wysiłku ,to nie było łatwe ,chwilami drogą przez mękę..ale widzę jak to procentuje i tak się cieszę.
Kalina mi jeszcze tu nadaje ,ze brzydkie pismo ma ta zaletę ,ze pisze się szybciej ,ale jesli się nie opanowało podstaw to pisze się tak niewyraźnie ,że i tak siez tego nie skorzysta.

lilias - 2014-02-19, 11:11

malva, O! literki z ciastoliny, super pomysł :) zapamiętam i sprzedam dalej
kamma - 2014-02-19, 16:58

excelencja napisał/a:
zwrotna informacja to nie tylko pochwała.
To samoocena. Nie musi pochodzić od osób trzecich.

Czyli - układam puzzle 500 sztuk. Udało się! MEGA! Nie potrzebuję kogoś, kto powie 'brawo'! bo dzieciak sam widzi, że to high level.

puzzle to akurat nie jest dobry przykład, bo jest w nich ewidentnie informacja zwrotna od osób trzecich (twórcy puzzli) - kompletny obrazek, którego uzyskanie jest nagradzające.
Inny przykład: dziecko uczy się samodzielnego ubierania. Bierze bluzeczkę i wkłada nogi w rękawy, a resztę podciąga na pupkę. Jest dumne z siebie, bo widzi, że ubrało się samodzielnie. Nie potrzebuje informacji zwrotnej? A jeśli potrzebuje, o w jakiej formie ją otrzyma?
Jeszcze inny przykład: dziecko jest przekonane, że umie pisać (taka przekora przedszkolaka). Mówi: zobacz, napisałem "B"!, gdy tymczasem rodzic ewidentnie widzi bohomaz przypominający raczej "oloylo". Zostawić dzieciaka w przekonaniu, że umie pisać (poczucie nadkompetencji) czy pokazać mu, jak faktycznie wygląda "B"? Jeśli po naszym pokazie sam napisze "B" prawidłowo, to jak zareagować? Bo nawet zdanie "tak właśnie wygląda "B"" jest nagradzające (pozytywny komunikat zawarty w słowie "tak" oraz fakt, że wcześniej był komunikat niegatywny).
Cytat:
a możesz wyjaśnić o co chodziło z tymi szyframi

ustaliłyśmy sobie, że słowa z "h" dotyczą nas (szpiegów ;) ), a z "ch" - osób przez nas szpiegowanych. I są to zaszyfrowane informacje. Znaczenie tym słowom Irma przypisywała na bieżąco.

excelencja - 2014-02-19, 20:40

kamma, nie kamma, informacja o tym 'tak wygląda B' lub 'B wygląda inaczej' nie jest informacją zwrotną w formie nagrody.

Także producent puzzli nie jest osobą trzecią, która daje informację zwrotną.

Wolałabym aż w takie abstrakcyjne rozumowanie nie wchodzić.

I co innego jest nawet wspólne sprawdzenie czy coś zostało wykonane poprawnie, a co innego CHWALENIE.

Dla mnie to ogromna różnica.

dżo - 2014-02-19, 21:12

kamma napisał/a:
zobacz, napisałem "B"!, gdy tymczasem rodzic ewidentnie widzi bohomaz przypominający raczej "oloylo". Zostawić dzieciaka w przekonaniu, że umie pisać (poczucie nadkompetencji) czy pokazać mu, jak faktycznie wygląda "B"?

wiele zależy w jakiej formie przekaże się informację zwrotną, można powiedzieć: "mylisz się , B tak nie wygląda, pokaże Ci jak napisać", a można też: "o jaki interesujące B, ja znam trochę inne, chcesz zobaczyć?"
przy teraźniejszym sposobie nauczania przez większość nauczycieli nie obawiałabym się o poczucie nadkompetencji u dzieci, a wręcz odwrotnie,

mnie osobiście wszelki przymus zraża, i bardzo mi blisko do tezy, że w dzieciach jest gotowość do nauki, z własnej nieprzymuszonej woli, o ile nie wymaga się od nich rzeczy ponad ich możliwości w danym czasie,

Poli - 2014-02-19, 21:18

excelencja napisał/a:


I co innego jest nawet wspólne sprawdzenie czy coś zostało wykonane poprawnie, a co innego CHWALENIE.

Dla mnie to ogromna różnica.


Jesli dziecko napisze poprawnie to litere B to dostanie od nas informacje zwrotna " tak bardzo dobrze, tak wyglada litera B" to z perspektywy dziecka to bedzie pochwala.
Obecnie ja widze problemy tylko w nowym nazewnictwie u doroslych.
Pochwala oczywiscie sensowna jest wzmacnianiem pozytywnym i jest cholernie istotna. Widzialam naprawde dzieci, ktore nigdy nie doswiadczyly takiego pozytywnego wzmacniania i to bylo smutne, dopiero po pozytywym wzmacnianiu uwierzyly w swoje mozliwosci , ze potrafia lepiej, otwieraly sie na doroslego i komunikacje z innymi.


Cytat:
"o jaki interesujące B, ja znam trochę inne, chcesz zobaczyć?


To bedzie klamstwo , nie ma innej litery B , jest tylko jedna. Jesli dziecko wykonuje prace niepoprawnie musimy byc szczerzy i powiedziec prawde, w inny sposob bedziemy niekompetentni wobec dziecka .

dżo - 2014-02-19, 21:21

Poli napisał/a:
" tak bardzo dobrze, tak wyglada litera B" to z perspektywy dziecka to bedzie pochwala

a wystarczy powiedzieć bez bardzo dobrze i już nie będzie to pochwała,

Poli - 2014-02-19, 21:23

dżo napisał/a:

a wystarczy powiedzieć bez bardzo dobrze i już nie będzie to pochwała,


A co jest zlego w pochwalach ? Dlaczego promuje sie unikanie pochwal ? Jest to nowy trend nie opierajacy sie na badaniach , tylko jakiejs filozofi.

dżo - 2014-02-19, 21:25

Poli, a wszystko musi być badane? nie wystarczy obserwacja dzieci?
Poli - 2014-02-19, 21:31

dżo napisał/a:
Poli, a wszystko musi być badane? nie wystarczy obserwacja dzieci?


No wlasnie, ja mam ta "obserwacje dzieci" na zapleczu i wiem co mozna zdzialac pozytywnym wzmacnaianiem. Z zakomplesionego dziecka uzyskujemy radosne i otwarte dziecko na swiat, wierzace w swoje mozliwosci.

dżo - 2014-02-19, 21:34

Poli, ok, nie rozumiemy się, dla mnie pochwała nie jest pozytywnym wzmocnieniem,
MartaJS - 2014-02-19, 22:15

Ale przecież są badania, tych badań jest mnóstwo.

Tak z marszu przychodzi mi do głowy jedno, o którym niedawno czytałam.

Dzieci dostały do picia nieznany napój. Część z nich pochwalono za wypicie, drugiej części nie.
Potem poproszono je, żeby powiedziały coś o tym napoju.
Zgadnijcie, której grupie bardziej smakował, która pozytywniej wyrażała się o nim?

kamma - 2014-02-19, 23:04

MartaJS, czego to dowodzi? Czy możemy te wyniki rozciągnąć na wszelkie postawy dzieci wobec obiektów pochwał? Jeśli będziemy chwalić dziecko za pisanie, to polubi ono pisanie? Bomba! Bo ja tak właśnie robię. Gdy córa bierze się do pisania i robi to prawidłowo, ja ją chwalę. A ona rośnie w dumę i tym chętniej pisze dalej.
Zatem przytoczone przez Ciebie wyniki badań pokazują, że chwalenie dzieci można wykorzystać w celu zmiany ich postawy wobec jakiegoś obiektu. Wiadomo - zaraz narzuca się psychologia reklamy (i pewnie po to te badania były przeprowadzone). Ale my tu nie mówimy o chwaleniu dzieci za wszystko. Mówimy o umiejętnym wykorzystywaniu pochwały w procesie wychowawczym.

MartaJS - 2014-02-19, 23:07

Tyle że napój bardziej polubiły te dzieci, których nie chwalono.
kamma - 2014-02-19, 23:10

Poli napisał/a:

Cytat:
"o jaki interesujące B, ja znam trochę inne, chcesz zobaczyć?


To bedzie klamstwo , nie ma innej litery B , jest tylko jedna. Jesli dziecko wykonuje prace niepoprawnie musimy byc szczerzy i powiedziec prawde,

zgadza się.

Nadmienię, że pochwały nie zawsze są wyrażane werbalnie. Aprobujący ton głosu jest również dla dziecka formą pochwały. Podobnie mimika, gesty. Ja zresztą nadal będę utrzymywać, że dzieci poszukują u dorosłych potwierdzenia swojej skuteczności, kompetencji. I jest to naturalne - jesteśmy dla nich autorytetem, wzorcem, który chcą naśladować. I jeśli są na dobrej drodze, to chcą to wiedzieć. Poszukują u nas potwierdzenia.

kamma - 2014-02-19, 23:15

MartaJS napisał/a:
Tyle że napój bardziej polubiły te dzieci, których nie chwalono.

ha, no widzisz, a na moim podwórku to działa w drugą stronę.
Różnica - w Twoich badaniach chodziło o preferencje, a ja mówię o kompetencjach. Dzieci nie potrzebują czuć się dumne z tego, że wypiły jakiś tam napój.

lilias - 2014-02-19, 23:16

MartaJS napisał/a:
Ale przecież są badania, tych badań jest mnóstwo.

Tak z marszu przychodzi mi do głowy jedno, o którym niedawno czytałam.

Dzieci dostały do picia nieznany napój. Część z nich pochwalono za wypicie, drugiej części nie.
Potem poproszono je, żeby powiedziały coś o tym napoju.
Zgadnijcie, której grupie bardziej smakował, która pozytywniej wyrażała się o nim?


badanie, o ile nie znamy jego prawdziwego celu, jest bez sensu. jako rodzice małych dzieci nic innego nie robiliśmy tylko zachęcaliśmy do jedzenia zdrowych rzeczy i picia czego innego niż słodkie napoje. zachęcaliśmy, chwaliliśmy czy jak kto co nazwał bo mieliśmy na celu dostarczenie dziecku witamin i budulca organizmu. to gdzie tu to wszechobecne zło? badanie pokazało coś innego niż sami zaobserwowaliśmy u siebie w domu? to co my im wciskamy traktują z większą rezerwą. dlatego najlepiej nie wciskać :)

dziecko potrzebuje uczciwych informacji, potrzebuje być traktowane poważnie i potrzebuje do rozwoju wyzwań. gdyby nie informacje spoza rodziny często dzieci nie umiałyby mówić do 7 roku życia bo przeciez wszyscy w domu rozumieją jego sylaby i stękania i przecież: "samo się nauczy". owszem nauczyło się samo, ale w przedszkolu, wśród innych dzieci i dzięki tym dzieciom, a nie rodzicom. i tu się kłania wpływ środowiska, nie radzę go lekceważyć na przyszłość :)

kamma - 2014-02-19, 23:40

MartaJS, jeszcze dwa pytania odnośnie tych badań, bo nie dają mi spokoju:
1. kto chwalił dzieci za wypicie napoju?
2. w jakim wieku były dzieci?
a jeśli możesz mnie odesłać do źródła, to chętnie poczytam.

MartaJS - 2014-02-20, 07:51

No właśnie szukam źródła i nie mogę znaleźć. Podeślę jak znajdę. Chyba przedszkolaki.

Jeszcze raz napiszę o sobie. Jako dziecko byłam dużo chwalona. Ogólnie byłam niezłą uczennicą, ambitną, nawet za bardzo ambitną, zawsze chciałam być najlepsza, mieć najlepsze oceny itd. Do tej pory trudno mi wyzwolić się z zależności od opinii rodziców i przeszkadza mi to w życiu. Oczywiście przeszłam już długą drogę i coraz częściej mam w dupie to co myślą, ale jednak podświadomie zawsze czekam na pochwałę, wypatruję aprobaty. Siedzi to we mnie bardzo mocno. Pamiętam, jak przeżywałam, kiedy jednak na tę pochwałę nie zasłużyłam. Nie chcę, żeby moje dzieci tak miały.

Z pochwałą i nagrodą jest ten problem - to już było tu pisane - że kiedy człowiek się od niej uzależni, jej brak jest największą karą. Może nawet gorszą niż kara bezpośrednia.

Czasem chwalę Stacha, bo to odruch, wdrukowany przez to jak sami byliśmy wychowywani, podobnie jak wrzeszczenie kiedy coś wywinie i puszczają nerwy. Ale jedno i drugie uważam za narzędzie przeciwskuteczne.

dżo - 2014-02-20, 07:59

Poli napisał/a:
Jesli dziecko wykonuje prace niepoprawnie musimy byc szczerzy i powiedziec prawde

Poprawność jest rzeczą umowną. Czy założenie koszulki tył na przód wymaga poprawienia?czy jest to na tyle ważne, aby dziecku od razu to zmieniać, przecież z czasem dziecko samo zobaczy i poczuje, że jest mu niewygodnie i to zmieni.
Małe dzieci co chwilę wykonują coś "niepoprawnie", z Twojego podejścia rozumiem, że należałoby je co chwilę poprawiać, mówiąc o tym. A dzieciom wystarczy obserwacja i doświadczenie, podobnie jak dorosłym, najwięcej uczymy się doświadczając a nie słuchając "mądrości" starszych.
Nadmierne zwracanie dziecku uwagi raczej podkopuje niż wzmacnia poczucie kompetencji, a dzieci są kompetentne o czym my dorośli zapominamy.

MartaJS - 2014-02-20, 08:36

Zgadzam się z dżo.
Chociaż to też zależy od sytuacji, od tego, czego dziecko się uczy i na jakim jest etapie. Czasem dziecko oczekuje od nas informacji, czy coś zrobiło właściwie. Szczerej i osobistej :-) ale informacji, a nie oceny.

A przede wszystkim dużo uwagi nieoceniającej :-)

Martuś - 2014-02-20, 09:05

Rozmawiałam wczoraj na ten temat z maliną i doszłyśmy do wniosku, że cała dyskusja wynika z mylenia dwóch rzeczy - wsparcia dla dziecka w jego rozwoju, dawania informacji zwrotnej i poczucia akceptacji, takich 'głasków' z subiektywną, często krzywdzącą oceną, nie przywiązującą uwagi do motywacji i intencji dziecka. Bez tego pierwszego nie da się żyć, dziecko nie żyje w próżni, i szczególnie im jest młodsze, potrzebuje takiej informacji, żeby móc rozeznać, co jest w świecie właściwe. Informacji, nie oceny. Czyli: cieszymy się sukcesami dziecka, pokazujemy mu, że są dla nas ważne, zaznaczając jednocześnie, że najważniejsze, żeby on był zadowolony ze swoich działań (to oczywiście da się dobrze wytłumaczyć starszym dzieciom, w sensie - z pierwszych kroków czy innych sukcesów rozwojowych 1-2 latka możemy się po prostu szczerze cieszyć, wzmacniając w nich poczucie kompetencji i sensowność starań). Jeśli dziecko zaś robi coś niewłaściwego, to wiadomo, że dużo zależy od sytuacji, jego wieku itp. i tutaj nie warto każdej nieudanej próby poprawiać, a raczej umacniać starania. Ważne, aby dziecko znało 'wzorzec', ale jego często uczy się przez obserwację i nie trzeba mu go wtłaczać na siłę. Jeśli zaś dziecko zachowuje się 'niewłaściwe', to przy takim podejściu wychowawczym rodzic skupia się na tym, co kryje się za takim zachowaniem i pomaga mu rozwiązać problem, ma on też dużą tolerancję dla potknięć dziecka i najbardziej istotne są właśnie jego intencje i motywacja, rodzic takim mądrym chwaleniem pomaga ją wzmacniać. To jest to, o czym pisze kamma. To, o czym pisze Marta, to zupełnie odwrotny biegun i jest to typowe stosowanie subiektywnych ocen (pochwał/nagan) jako nagród i kar, nastawionych jedynie na efekty, bez wnikania w motywację i intencje dziecka i tą motywację osłabiającą. Taka postawa rodziców powoduje, że rzeczywiście dziecko będzie nastawione na efekt, nie będziecie doceniać wartości wysiłku samego w sobie, a tylko to, co na temat tych wysiłków sądzą rodzice.
malina - 2014-02-20, 09:13

dżo napisał/a:
Dopiero po odpowiednim "wyszkoleniu" domagają się ochów i achów.

A tu się akurat zupełnie nie zgodzę bo
kamma napisał/a:
Ja zresztą nadal będę utrzymywać, że dzieci poszukują u dorosłych potwierdzenia swojej skuteczności, kompetencji. I jest to naturalne

Mój syn jak zaczynał sam stawać i stawiać pierwsze kroki od samego początku,ZAWSZE rozglądał się czy patrzymy - w chwili gdy odnajdywał nas wzrokiem uśmiechał się od ucha do ucha,machał itd.Na początku po prostu patrzyliśmy by go nie dekoncentrować (dużo wysiłku wkładał w utrzymanie równowagi) ale potem oczywiście cieszyliśmy się razem z nim,nie dało się inaczej - tak więc 'nagradzaliśmy' go.A on próbował tym chętniej,wstawał,upadał,znowu wstawał - za każdym razem ciesząc się,a później patrząc na nas.
To co w takiej sytuacji powinno się zrobić?Mieliśmy siedzieć z kamienną twarzą?Pochwały werbalne były w tym okresie zupełnie niezrozumiałe jeszcze.


MartaJS napisał/a:
Jako dziecko byłam dużo chwalona. Ogólnie byłam niezłą uczennicą, ambitną, nawet za bardzo ambitną, zawsze chciałam być najlepsza, mieć najlepsze oceny itd. Do tej pory trudno mi wyzwolić się z zależności od opinii rodziców i przeszkadza mi to w życiu. Oczywiście przeszłam już długą drogę i coraz częściej mam w dupie to co myślą, ale jednak podświadomie zawsze czekam na pochwałę, wypatruję aprobaty. Siedzi to we mnie bardzo mocno. Pamiętam, jak przeżywałam, kiedy jednak na tę pochwałę nie zasłużyłam. Nie chcę, żeby moje dzieci tak miały.

No widzisz,a u mnie to wszystko było przyjmowanie naturalnie - do 7 klasy miałam czerwony pasek,bez wysiłku ale też niezauważony specjalnie,potem wagary,pyskówki z nauczycielami i mało brakowało,że bym to przypłaciła powtarzaniem klasy.
W liceum miałam mega kłopoty z matmą (myślę,że niezdiagnozowana dyskalkulia),rodzice płacili mi za korepetycje,ślizgałam się z klasy do klasy( z matmy ofc :-P , rozumiałam jedynie rachunek prawdopodobieństwa bo był logiczny ale to takie ot :-> ) - było to ogólnie trudne bo kosztowało mnie dużo wysiłku i stresu - czy dostałam lepszą czy gorszą ocenę przyjmowali to,miałam zdawać po prostu.A dużo bardzie bym wolała gdyby docenili to gdy ta lepsza ocena się pojawiła.

Kolejny przykład - na obiad wpadają znajomi - nie powinni chwalić jedzenia,tego,że im smakuje?
Tak samo od mojego męża słyszę - za każdym razem właściwie,od lat - że pyszne jedzenie zrobiłam itd.Jest to po prostu miłe i z wielką przyjemnością gotuję :-)
W rodzinie mam osobę,która na jedzenie przygotowane przez żonę rzuca "da się zjeść", "może być" - choć gotuje ona smacznie,zresztą fakt,że osoba ta żywi się jednak w domu,a nie poza choć ma taką możliwość też o czymś świadczy...

malina - 2014-02-20, 09:15

Martuś, to i tu się zgrałyśmy :-P
MartaJS - 2014-02-20, 09:20

malina napisał/a:
No widzisz,a u mnie to wszystko było przyjmowanie naturalnie - do 7 klasy miałam czerwony pasek,bez wysiłku ale też niezauważony specjalnie


Ale tu nie chodzi o to, żeby nie zauważać sukcesów (czy porażek) dziecka, nie zauważać tego co ono robi, ignorować je.
Trzeba je zauważać, zwracać na nie uwagę, mówić o nich - szczerze.
Więcej zauważać, mniej oceniać. Tak myślę.

Widzę, że piszesz. Co piszesz? Co napisałeś?
Pytasz mnie, co myślę o tej literze. Myślę, że jest trochę krzywa. Nie bardzo mi się podoba.
Ubrałeś się. Zobacz, masz ubranie na lewą stronę.
Pozmywałeś naczynia.
Dostrzegam Cię, poświęcam dużo uwagi temu co robisz, ale nie oceniam tego.

kamma - 2014-02-20, 09:28

MartaJS napisał/a:
Jako dziecko byłam dużo chwalona. Ogólnie byłam niezłą uczennicą, ambitną, nawet za bardzo ambitną, zawsze chciałam być najlepsza, mieć najlepsze oceny itd. Do tej pory trudno mi wyzwolić się z zależności od opinii rodziców i przeszkadza mi to w życiu. Oczywiście przeszłam już długą drogę i coraz częściej mam w dupie to co myślą, ale jednak podświadomie zawsze czekam na pochwałę, wypatruję aprobaty. Siedzi to we mnie bardzo mocno.

to ja też napiszę dwa słowa o sobie. Nie byłam chwalona. Rodzice przyjmowali za rzecz oczywistą, że jestem genialna (wyniki w nauce to potwierdzały) i w ogóle mnie nie chwalili, nie motywowali, jedynie wróżyli mi świetlaną przyszłość. Co z tego wynikło? Stałam się strasznie leniwa. Przeszkadza mi to do tej pory. I ciągle czekam, aż rodzice docenią moje starania. Gdy dostałam się na studia doktoranckie, usłyszałam, jak tata marzy o mojej profesurze. Gdy z wielkim trudem (z powodu lenistwa :-P ) ukończyłam te studia, nie usłyszałam żadnego "brawo", nic w tym stylu. Tylko: "To co teraz, habilitacja?". Wciąż oczekuję, że pochwalą mnie za moje kompetencje zawodowe, gdy jest okazja się nimi wykazać. Czy za cokolwiek innego. I jest mi przykro bez tych pochwał. Siedzi to we mnie mocno.
Martuś, malina, fajnie to uporządkowałyście, jednak nie ma to jak burza mózgów :)
malina napisał/a:
na jedzenie przygotowane przez żonę rzuca "da się zjeść", "może być"

mój mąż mówił bez entuzjazmu: "no, niezłe", gdy ja wiedziałam, że oto wspięłam się na szczyty kulinarnego kunsztu. Trochę nad nim popracowałam ;) To, co mówi teraz, jest niecenzuralne ]:-> W pozytywnym znaczeniu ;)

malina napisał/a:
Jest to po prostu miłe

Zgadzam się. I widzę, że moim dzieciom robi się po prostu miło, gdy je chwalę.

malina - 2014-02-20, 09:29

MartaJS napisał/a:
Ale tu nie chodzi o to, żeby nie zauważać sukcesów (czy porażek) dziecka, nie zauważać tego co ono robi, ignorować je.
Trzeba je zauważać, zwracać na nie uwagę, mówić o nich - szczerze.
Więcej zauważać, mniej oceniać. Tak myślę.

Marta no właśnie - oni je zauważali - w tym sensie jak piszesz - pytali co dostałam,dlaczego,za co,słyszałam,że to lepsza ocena niż ostatnio.
Ale mnie by w te sytuacji ucieszyo nabardzie stwierdzenie w stylu "super,ze ci się udało/cieszymy się razem z tobą" itd.Po prostu.Motywaci wewnętrzej w tym przypadku nie miałam zupełnie bo to był dla mnie problem,potem już mi wisiało - i nie chodziło o starania bo przecież się uczylam,chodziłam na korki itd.TO raczej było jak loteria bo często prawie całę działanie (znalazłam ost kilka sprawdzianów) miałam dobrze ale gdzieś po drodze opuszczałam cyfry,zamieniałam znaki itd.
I co by się stało gdybym usłyszała "super,że ci się udało" ?
Zawsze słyszałam,że uczę się dla siebie,dostawałam wsparcie w postaci dodatkowych materiałów,zajęć,wszystkiego czego potrzebowałam - np.kasę na wakacje bo miałam wtedy odpoczywać,a nie pracować jak później większość znajomych bo moją pracą była nauka w ciągu roku szkolnego.Czyli w sumie wszystko tak jak wg tej teorii powinno być - tak?

kamma napisał/a:
Gdy dostałam się na studia doktoranckie, usłyszałam, jak tata marzy o mojej profesurze. Gdy z wielkim trudem (z powodu lenistwa :-P ) ukończyłam te studia, nie usłyszałam żadnego "brawo", nic w tym stylu. Tylko: "To co teraz, habilitacja?". Wciąż oczekuję, że pochwalą mnie za moje kompetencje zawodowe, gdy jest okazja się nimi wykazać. Czy za cokolwiek innego. I jest mi przykro bez tych pochwał. Siedzi to we mnie mocno.

Ooo,właśnie.

kamma napisał/a:
Zgadzam się. I widzę, że moim dzieciom robi się po prostu miło, gdy je chwalę.

Dokładnie.I dlaczego tego nie robić?
Ciągnąc dalej przykład z gotowaniem - gdybym słyszała "O,widzę,że zrobiłaś obiad/kolację itd." zamiast tego,że było przepyszne,najlepsze na świecie :-P itd. to pewnie nie wkręciłabym się tak w gotowanie (które zawsze lubiam ale od jakiegoś czasu uwielbiam wprost)
Starsza wie,że uczy się dla siebie,w przypadku gorszego efektu zawsze doceniam starania ale gdy coś jej się uda,coś zrobi bardzo fajnie mówię jej o tym, zaznacząjąc,że "MI" się podoba.Wie,że ludzie mają rózne upodobania,coś co podoba się jednemu innemu nie musi itd.Ale pochwała sprawia jej wyraźną przyjemność,jest dla nie ważna - co w tym złego?

kamma - 2014-02-20, 09:33

MartaJS napisał/a:
Nie bardzo mi się podoba.

ocena.
MartaJS napisał/a:
Pozmywałeś naczynia.

Przypomina mi się taka anegdotka - co powiedzieć, gdy świeżo upieczeni rodzice chwalą się swoim noworodkiem:
jeśli jest ładny - nie ma problemu. Jeśli widzimy ewidentne podobieństwo do któregoś rodzica - nie ma problemu. Ale co powiedzieć, jeśli dziecko jest naprawdę brzydkie?
- O! Prawdziwe dziecko!

lilias - 2014-02-20, 09:38

przykro, że znowu nasze traumy tu się odzywają. gdzieś tam w środku w każdym z nas siedzi dzieciak, którego ktoś nie zrozumiał, którego ktoś skrzywdził, albo pokierował nie tak jakbyśmy tego dzisiaj sobie życzyli. co było to było i chyba jednak to nie fair, żeby nasze rodziny i układ rodzic-dziecko dźwigało (subiektywne przecież i już strasznie nieaktualne) zaszłości/ kompleksy. to (oczywiście moim zdaniem) niedobrze. przykładem może być mój mąż dzieki temu, że mamusia bała sie wody, nie pływa. wolała trzymać go z daleka od wody niż znaleźć kogoś zaufanego, kto nauczyłby go i ograniczył zagrożenie związane z wodą.

nie zgadzam się z opinią, że dziecko staje się kompetentne przez sam fakt, że się urodziło. kompetencji nabywamy i to przez całe życie.

podoba mi się co napisała Martuś

dopisze bo mi sie skojarzyło jak czytałam następne wpisy. nic tak nie uskrzydla człowieka jak radość, którą otrzymuje i którą daje innym. przepraszam trochę to górnolotne, ale to jest właśnie tak. dziecko widzi, że się cieszymy, klaszczemy, uśmiechamy się oczami, ustami i samo, z taką piękną radością, iskrą w środku uczy się chodzić, biegać,... my też tak działamy, do dzisiaj :roll: że coś nas uskrzydla i pomaga się rozwijać, a coś innego dołuje i wymaga większej ilości pracy nad sobą

kamma - 2014-02-20, 09:39

Ja tak sobie myślę, że może nie do końca się tu rozumiemy. Na przykład w sytuacji, gdy moje dzieci zrobią coś w domu samodzielnie, załóżmy - pozmywają naczynia, mam w zwyczaju mówić im, jakie są moje odczucia. Czyli np. "cieszę się, że pozmywałeś naczynia". Nie - "bardzo dobrze umyłeś naczynia". Pewnie chodzi nam o tę rozbieżność, może MArtaJS wyobrażałaś sobie, że robię to drugie. Pewnie według definicji pochwały tylko to drugie zdanie się kwalifikuje, a ja mam poczucie, że wyrażenie moich emocji w reakcji na działanie dziecka jest także formą pochwały/nagrody.
Jeszcze mi się przypomniało, jak pisałam magisterkę, a potem doktorat u mojej kochanej pani profesor. Męczyłam się czasami, byłam niepewna, a wystarczyło przyjść do niej, ona oddawała mi kolejne rozdziały mówiąc: "bardzo dobrze! Rób dalej tak, jak robisz", wychodziłam od niej cała w skowronkach, chętna do dalszej pracy.

malina - 2014-02-20, 09:39

kamma napisał/a:
mój mąż mówił bez entuzjazmu: "no, niezłe", gdy ja wiedziałam, że oto wspięłam się na szczyty kulinarnego kunsztu. Trochę nad nim popracowałam ;) To, co mówi teraz, jest niecenzuralne ]:-> W pozytywnym znaczeniu ;)

I co,lepiej Ci z tym,no nie :-P ;-) :mryellow: ?

kamma - 2014-02-20, 09:42

malina, jasne :)
I jemu też, bo mam wrażenie, że się odblokował, a przez to, że potrafi lepiej wyrazić swoje odczucia (smakowe), to i te odczucia się wzmocniły. Wydaje mi się, że teraz smakuje mu bardziej. Może bardziej zwraca uwagę na to, jak smakuje to, co je, bo wie, że będzie musiał wyrazić opinię.

malina - 2014-02-20, 09:43

lilias napisał/a:
przykro, że znowu nasze traumy tu się odzywają. gdzieś tam w środku w każdym z nas siedzi dzieciak, którego ktoś nie zrozumiał, którego ktoś skrzywdził, albo pokierował nie tak jakbyśmy tego dzisiaj sobie życzyli. co było to było i chyba jednak to nie fair, żeby nasze rodziny i układ rodzic-dziecko dźwigało (subiektywne przecież i już strasznie nieaktualne) zaszłości/ kompleksy.

Ja zdecydowanie nie mam traumy - to są po prostu doświadczenia,które pozwalają mi się odnieść do czegoś - jeżeli dzięki temu będę np. chwalić moje dziecko - wynika z mojej potrzeby zauważenia jego sukcesów (tu subiektywnie oczywiście bo dla każdego to będzie co innego - nie mówię o byciu najlepszą w klasie itd.) ,a jemu jest wyraźnie miło gdy to robię to nie wiem co tu by miało być nie fair.

lilias - 2014-02-20, 09:50

malina, odniosłam sie do postu MartaJS, mój wpis nie mogę nijak przypiąć do Twoich wypowiedzi :) nie fair jest wtedy, kiedy mnie coś boli i ma to wpływ (nie zawsze budujący) na innych (dzieci, otoczenie).

tak sobie pomyslałam, ze różnimy się emocjonalnie, jednej instrukcji rodzice do nas wszystkich nie dostali i strasznie ciekawe jak nas odbierają i będą odbierać nasze dzieci i czy powiedzą nam, że jednak coś nie działało "jak należy" :roll:

malina - 2014-02-20, 10:06

lilias napisał/a:
malina, odniosłam sie do postu MartaJS, mój wpis nie mogę nijak przypiąć do Twoich wypowiedzi :) nie fair jest wtedy, kiedy mnie coś boli i ma to wpływ (nie zawsze budujący) na innych (dzieci, otoczenie).

Spoko luz,mi też tak ogólnie chodziło - w sensie,że nawet jak coś nas boli to uważam,że dobrze gdy próbujemy się z tym rozprawić i uważnie postępujemy w stosunku do naszego dziecka.

Martuś - 2014-02-20, 10:16

No właśnie, to o czym teraz dziewczyny piszecie jest niezbędne do rozeznania i nabycia kompetencji* w pewnych dziedzinach (gotowanie, pisanie pracy). Skąd miałybyście wiedzieć, czy robicie to dobrze, gdyby nie komunikaty z zewnątrz? Jedną sprawą jest to, że kluczowa jest ocena wysiłku i intencji, a drugą ten komunikat zwrotny, i obie informacje są ważne, oczywiście, w przypadku np. jedzenia zawierają subiektywną ocenę, ale właśnie dla tych osób gotowałyście, więc jest ona w pełni oczekiwana i uzasadniona. W przypadku dziecka, kiedy np. przynosi nam obrazek i prosi o komunikat zwrotny, po prostu ważne jest, aby przede wszystkim werbalnie docenić starania (nie widzę nic złego w pochwaleniu, że np. coś jest wykonane dokładnie, szczególnie, jeśli dziecko ma z dokładnością problem), ja zwykle też pytam Jasia, czy sam jest zadowolony ze swojej pracy i mówię, że to jest najważniejsze. Potem można ew. podyskutować o szczegółach obrazka i ich naszym subiektywnym odbiorze, zaznaczając oczywiście ten subiektywizm (JA lubię, MNIE się podoba itp.). Chodzi mi generalnie o to, że nie da się w życiu uniknąć ocen, bo przekazujemy dziecku w procesie wychowawczym konkretne spojrzenie na świat, wiążące się z jego oceną. Kluczowe mi się tu wydaje po prostu 'wnikanie głębiej' i docenianie wartości wewnętrznej motywacji, przekazanie dziecku, że ja jako rodzic, a potem mnóstwo innych ludzi będzie oceniać to, co ono robi, ale najważniejszy w tym wszystkim jest jego wkład w pracę i samozadowolenie.

*Owszem,rodzimy się POTENCJALNIE kompetentni, ale kompetencji nabywamy moim zdaniem właśnie przez interakcje z otoczeniem, w końcu nie są to kompetencje do życia próżni tylko w świecie, wśród ludzi.

MartaJS - 2014-02-20, 10:39

kamma napisał/a:
MartaJS napisał/a:
Nie bardzo mi się podoba.

ocena.


Tak. Kiedy dziecko o nią prosi. I ocena subiektywna, osobista.

lilias, ja też nie mam traumy związanej z chwaleniem. To nie jest trauma. W tym przypadku raczej obserwacja najlepiej znanego przykładu ;-) i wyciąganie wniosków.

lilias - 2014-02-20, 10:43

no dobra, żadna z nas nie ma żadnej traumy :-)
kamma - 2014-02-20, 11:03

MartaJS napisał/a:

Tak. Kiedy dziecko o nią prosi. I ocena subiektywna, osobista.

czym to się różni od pochwały?

MartaJS - 2014-02-20, 11:26

kamma napisał/a:
MartaJS napisał/a:

Tak. Kiedy dziecko o nią prosi. I ocena subiektywna, osobista.

czym to się różni od pochwały?


Myślę, że różnica jest subtelna, ale znacząca.
Mniej więcej taka, jak między udzielaniem nieproszonych i ogólnych rad a dzieleniem się własnym doświadczeniem na prośbę zainteresowanego ;-)
"Musisz dawać dziecku mięso do jedzenia, bo nie urośnie."
"Skoro pytasz, to powiem Ci, że ja moje dzieci karmiłam mięsem i uważam, że to było dla nich zdrowe."

Niby to samo, a jednak zupełnie coś innego.
Jest różnica między "Ślicznie rysujesz" a "Podoba mi się".

kamma - 2014-02-20, 11:52

zaraz się okaże, że ja jednak nie chwalę moich dzieci ;)

Irma: Pani postawiła mi tróję za ten rysunek :(
ja: moim zdaniem jest przepiękny.
Irma: ociera łzy.

Irma: mamo, zgadnij, jaką ocenę dostałam ze sprawdzianu?
ja: szóstkę?
Irma: tak!!!!!
ja: to świetnie! gratulacje!
Irma: cieszysz się?
ja: bardzo! Ale najważniejsze, że ty się cieszysz.
Irma: podskakuje.

Tymek wraca z przedszkola bez focha (rzadko się to zdarza)
ja: mieliśmy dziś znakomite tempo, wręcz rekordowe!
Tymek: bo ja jestem najszybszym strażakiem na świecie!

To są pochwały, czy nie? Co robię źle?
Ustaliliśmy już, że wiele pochwał jest niewłaściwych, nie na miejscu, szkodliwych. I ja się z tym absolutnie zgadzam. Ale to nie oznacza, że wszystkie są złe. Uważam, że są potrzebne, czasem po prostu jako przeciwwaga dla bezlitosnego świata, którego raczej nie zmienimy.
I nadal twierdzę, że dzieci ze swej natury poszukują potwierdzenia u osób znaczących (dlatego pytałam, kto chwalił w tych badaniach z napojem), że robią coś prawidłowo. W końcu kto jak kto, ale to właśnie osoby znaczące mają za zadanie nauczyć dziecko, jak żyć, jak orientować się w świecie, jak rozwiązywać problemy.

dżo - 2014-02-20, 12:16

Bo wzmacnianie dziecka jest jak najbardziej potrzebne, to nie jest tak, że jak rodzic nie chwali to automatycznie ignoruje dokonania. To kwestia sposobu w jaki to robi.

kamma, ja bym powiedziała tak: a mi się Twój rysunek podoba (nie użyłabym słowa przepiękny, tylko powiedziała co widzę, że się napracowałaś itp, opisowo, bez oceny),
w drugim przykładzie też ominęłambym świetnie, dla mnie to komunikat dla dziecka, że jak dostanie 3 lub cztery to już świetnie nie jest, w zamian np. "szóstka to najwyższa ocena, prawda? domyślam się, że jesteś z siebie zadowolona",
trzeci bez zarzutu ;-)

malva - 2014-02-20, 12:37

MartaJS napisał/a:


Jeszcze raz napiszę o sobie. Jako dziecko byłam dużo chwalona. Ogólnie byłam niezłą uczennicą, ambitną, nawet za bardzo ambitną, zawsze chciałam być najlepsza, mieć najlepsze oceny itd. Do tej pory trudno mi wyzwolić się z zależności od opinii rodziców i przeszkadza mi to w życiu. Oczywiście przeszłam już długą drogę i coraz częściej mam w dupie to co myślą, ale jednak podświadomie zawsze czekam na pochwałę, wypatruję aprobaty. Siedzi to we mnie bardzo mocno. Pamiętam, jak przeżywałam, kiedy jednak na tę pochwałę nie zasłużyłam. Nie chcę, żeby moje dzieci tak miały.

dla mnie to co napisałas jest dowodem na to ,ze do każdego dziecka trzeba podjeść INDYWIDUALNIE.
W związku z własnymi dośiwadczeniami uwazasz że

MartaJS napisał/a:

Z pochwałą i nagrodą jest ten problem - to już było tu pisane - że kiedy człowiek się od niej uzależni, jej brak jest największą karą. Może nawet gorszą niż kara bezpośrednia.


I jest t o oczywiste. :)
Mi się zresztą podoba twoje podjeście , jednak wydaje mi się ,ono za radykalne wiesz? Tzn przecież w pewnym sensie wszystko jest pochwałą /pozyttwnym komunikatem zwrotnym..Zgadzam się z tobą w 100 procentach,że na słowa warto uważać ,ale przychylam się do stwierdzenia Kammy o potrzebie kompetencji i wiedzy na swój temat..

no i pojawia się jeszcze ( to pisze tak ogólnie -nie do marty)-chwilowo zapomniany- wątek skłonienia/zmuszenia/dziecka do robienia rzeczy której nie chce.. bo ja uważam, że wszystko co spotyka dziecko uczy je..jesli zmuszam je do pisania -to również nauka trudnej zyciwoej sytuacji kiedy robi się coś czego się nie chce a trzeba..nie chciałabym pracować w dorosłm życiu z osobą która zawsze robiłą to co chciała ,rodzice czekali ąz dorośnie do sprzątania latami i w każdej sytuacji były analizowane uczucia dziecka..bo są sytacje kiedy nasze uczucia musimy zachować dla siebie..

kamma - 2014-02-20, 12:39

dżo napisał/a:
, że się napracowałaś

tyle, że się nie napracowała, i za to dostała tróję. Ja tam widziałam niesamowitą ekspresję, emocje, o tym wszystkim powiedziałam Irmie, ale widziałam, że jej zależy na mojej ocenie jako "odtrutce" za ocenę wystawioną przez panią.
dżo napisał/a:
"szóstka to najwyższa ocena, prawda? domyślam się, że jesteś z siebie zadowolona",

no wybacz, ale taki komunikat nie nadaje się dla 9-latki. Przecież ona doskonale wie, że ja wiem, że szóstka to najwyższa ocena. Ona się z tej szóstki już wcześniej bardzo nacieszyła, a mówić mi o tym chciała sprawić radość także mnie. Nie wyobrażam sobie, żeby dziecko miało dla siebie zachowywać informacje o własnych sukcesach. A jeśli mówi o nich rodzicom - to po co? Po to, żeby dzielić się radością. I ja nie zamierzam "domyślać się, co ona czuje". Zamierzam cieszyć się razem z nią.

lilias - 2014-02-20, 12:41

kamma napisał/a:
...I ja nie zamierzam "domyślać się, co ona czuje". Zamierzam cieszyć się razem z nią.


luuuubię :mryellow:

dżo - 2014-02-20, 12:42

kamma, podałam przykład formy, nie konkretnych rozwiązań.
kamma - 2014-02-20, 13:23

Cytat:
trzeci bez zarzutu ;-)

jeszcze jedno - słowo "znakomite" jest bez zarzutu? Przecież to jest ewidentnie ocena. Ewidentnie pochwała.
dżo, rozumiem przykład formy "domyślam się, że...". Ale go nie czuję.

malva - 2014-02-20, 13:49

kamma, ja uważam że twoje przykłady rozmowy z dzieciami sa swietne , neimanipulujące i wogle :D
dżo - 2014-02-20, 14:17

kamma napisał/a:
mieliśmy dziś znakomite tempo, wręcz rekordowe

dla mnie to opis sytuacji,
gdybyś powiedziała np. znakomicie dziś przeszedłeś naszą drogę to wg mnie byłaby pochwała,
ale znawczynią niechwalenie nie jestem, działam intuicyjnie,

malina - 2014-02-20, 14:31

dżo, a według tego o czym piszesz to jak odnieść się do takie sytuacji:"Mój syn jak zaczynał sam stawać i stawiać pierwsze kroki od samego początku,ZAWSZE rozglądał się czy patrzymy - w chwili gdy odnajdywał nas wzrokiem uśmiechał się od ucha do ucha,machał itd.Na początku po prostu patrzyliśmy by go nie dekoncentrować (dużo wysiłku wkładał w utrzymanie równowagi) ale potem oczywiście cieszyliśmy się razem z nim,nie dało się inaczej - tak więc 'nagradzaliśmy' go.A on próbował tym chętniej,wstawał,upadał,znowu wstawał - za każdym razem ciesząc się,a później patrząc na nas.
To co w takiej sytuacji powinno się zrobić?Mieliśmy siedzieć z kamienną twarzą?Pochwały werbalne były w tym okresie zupełnie niezrozumiałe jeszcze."

dżo - 2014-02-20, 14:49

malina, a dlaczego uważasz, że obserwując poczynania syna i uśmiechając się nagradzasz go?
priya - 2014-02-20, 14:55

Przyznam, że nie mam siły przebić się przez cały ten wątek dokładnie. Jedna taka reflaksja, która nieustannie mnie nachodzi gdy tu jestem: jakim cudem możliwe w ogóle jest przeprowadzanie w sobie samym takiej dokładnej analizy każdego wypowiadanego słowa, byle tylko subiektywnie ocenić a przypadkiem nie pochwalić, byle użyć zawsze właściwego słowa we właściwym miejscu. Przecież reagujemy spontanicznie, dając dzieciom to, czego potrzebują w danym momencie. Chyba wielu z Was nigdy nie zrozumiem :shock:
malina - 2014-02-20, 14:58

dżo napisał/a:
dlaczego uważasz, że obserwując poczynania syna i uśmiechając się nagradzasz go?

malina napisał/a:
potem oczywiście cieszyliśmy się razem z nim,nie dało się inaczej - tak więc 'nagradzaliśmy

To nie był uśmiech tylko dużo bardzie entuzjastyczna reakcja,szczególnie u Zuzi,która skakała,biła mu brawo itd.Takie zachowanie z naszej strony jest nagrodą czy nie?

bronka - 2014-02-20, 15:00

priya napisał/a:
jakim cudem możliwe w ogóle jest przeprowadzanie w sobie samym takiej dokładnej analizy każdego wypowiadanego słowa, byle tylko subiektywnie ocenić a przypadkiem nie pochwalić, byle użyć zawsze właściwego słowa we właściwym miejscu. Przecież reagujemy spontanicznie, dając dzieciom to, czego potrzebują w danym momencie. Chyba wielu z Was nigdy nie zrozumiem :shock:

ja też

malina - 2014-02-20, 15:02

priya, ha,też o tym myślałam.U mniejest tak,że po prostu wiele rzeczy robię intuicyjnie,dopasowuję je do aktualnej sytuacji,do dziecka - bo już teraz u mojej dwójki działają zupełnie inne rzeczy etc.Wiele rzeczy wychodzi w 'praniu',część odpuszczam,część zmieniam i jestem daleka - im dłużej jestem matką tym bardziej - od obrania 'jedynej słusznej drogi' bo uważam,że takiej nie ma.
Bardzo jest mi bliskie podejscie kammy,nie wyobrażam sobie,że miałąbym nie cieszyć się razem z dzieckiem,nie chwalić go.

priya - 2014-02-20, 15:10

Cytat:
Bardzo jest mi bliskie podejscie kammy,nie wyobrażam sobie,że miałąbym nie cieszyć się razem z dzieckiem,nie chwalić go.
_________________
podpisuję się

Kurde, z niektórymi z Was - z całym szacunkiem - bałabym się spotkać osobiście :-P ;-)

kamma - 2014-02-20, 15:35

dżo napisał/a:
obserwując poczynania syna i uśmiechając się nagradzasz go?

ależ oczywiście, że uśmiech osoby znaczącej jest dla dziecka nagrodą. Mało tego, gdy mówisz do dziecka "Pozmywałeś naczynia" z radością w głosie, to także je nagradzasz. Nagrodą jest wszystko, co otrzymujemy z zewnątrz, i co jednocześnie jest dla nas przyjemne. Nawet uwaga, zainteresowanie okazane dziecku są dla niego nagrodą.

priya napisał/a:
jakim cudem możliwe w ogóle jest przeprowadzanie w sobie samym takiej dokładnej analizy każdego wypowiadanego słowa, byle tylko subiektywnie ocenić a przypadkiem nie pochwalić, byle użyć zawsze właściwego słowa we właściwym miejscu. Przecież reagujemy spontanicznie, dając dzieciom to, czego potrzebują w danym momencie.

Wielkie słowa! Po lekturze tego wątku wpadłam właśnie w taką samokontrolę, zaczęłam się sobie bacznie przyglądać, czy aby na pewno nie chwalę moich dzieci niepotrzebnie, czy wszystkie moje komunikaty do nich są odpowiednie i korzystne.... I co? Dzięki Twoim słowom cofnęłam się o krok i pomyślałam, jak się z tym czuję. A jak? Okropnie.

malva napisał/a:
kamma, ja uważam że twoje przykłady rozmowy z dzieciami sa swietne , neimanipulujące i wogle :D

to nie była ironia, prawda? Bo już mi się autoanaliza na mózg rzuca... No bo wiesz, to ze znakomitym tempem to akurat była manipulacja z mojej strony, całkowicie zamierzona, mająca na celu nagrodzenie Tymka za szybkie tempo i zachęcenie go do szybkiego chodzenia w przyszłości ;)

malva - 2014-02-20, 16:56

Nie, to nie byla ironia..wogle ja duzo chwale ludzi,znajomych i nieznajomych i zauwazylam ze niestety jJako spoleczenstwo nie radzimy sobie z pochwalami, nie wiedza ludzie,jak reagowac..troche to smutne...
Ut

kamma - 2014-02-20, 17:01

...czego byłam najlepszym przykładem ;)
To teraz: dzięki :)

dżo - 2014-02-20, 19:37

To prawda, że na początku trzeba się zastanawiać jak i co powiedzieć, ale z czasem wychodzi to automatycznie. Nas od małego nauczono tak a nie inaczej mówić, nikt nie zastanawia się na ile jest to poprawne i dobre, tak było od zawsze i my to powielamy. A ja staram się to zmienić (u siebie) i podoba mi sie to bardzo.
W porozumieniu bez przemocy jest jeszcze gorzej ;-) . Często osoby słyszące jak się do nich mówi w języku żyrafu patrzą na mówiącego jak na kosmitę :mryellow:

MartaJS - 2014-02-20, 20:19

Wiecie co, to naprawdę nie jest tak, że nie używając kar i nagród, jestem jakoś nieczuła dla swoich dzieci, nie cieszę się z ich sukcesów, nie działam intuicyjnie, nie reaguję spontanicznie, tylko analizuję każde słowo. Wcale tak nie jest. Przeciwnie.

Chodzi tylko o to, że staram się nie manipulować, nie sterować zachowaniem dzieci za pomocą kar i nagród, w tym pochwał. Staram się - nie zawsze mi wychodzi.

kamma, Ty piszesz o nagrodach z behawioralnego punktu widzenia, nagrodach w dość szerokim sensie. Wydaje mi się, że z tego wynikają też nieporozumienia. Bo oczywiście, że wszystko może być nagrodą, wzmocnieniem, uśmiech, uwaga, dziecko też może samo się nagradzać na różne sposoby. Wydaje mi się, że rozmawiamy tu o nagrodach i pochwałach, używanych jako narzędzie wychowawcze.

I też chyba nie jest tak, że nagradzanie czy ocenianie to ZŁOOOOO. Chyba dużo zależy od ogólnej koncepcji wychowania. W tytule wątku padło też pytanie, co zamiast.

dżo napisał/a:
W porozumieniu bez przemocy jest jeszcze gorzej ;-) . Często osoby słyszące jak się do nich mówi w języku żyrafu patrzą na mówiącego jak na kosmitę :mryellow:


Czuję... bo potrzebuję... ;-) Moja mama wtedy krzyczy "Skończ z tymi psychologicznymi gierkami!" ]:->

frjals - 2014-02-20, 22:06

dżo napisał/a:
nie użyłabym słowa przepiękny, tylko powiedziała co widzę, że się napracowałaś itp, opisowo, bez oceny

a jeżeli właśnie uważam, że jest przepiękny? Można się zachwycić obrazem w galerii, zdjęciem w internecie to i można rysunkiem dziecka - jeżeli takie właśnie odczucia wzbudza :shock:
priya napisał/a:
Chyba wielu z Was nigdy nie zrozumiem :shock:

dołączam :lol:

(Komentarz do zrobionego przeze mnie obiadu w stylu "widzę, że ugotowałaś obiad" nawet trudno skomentować (już widzę ten gar lecący w kierunku mówiącego ]:-> ). Chyba tylko "cieszę się, że z twoim wzrokiem wszystko w porządku" :roll: )

MartaJS - 2014-02-20, 22:11

frjals napisał/a:
dżo napisał/a:
nie użyłabym słowa przepiękny, tylko powiedziała co widzę, że się napracowałaś itp, opisowo, bez oceny

a jeżeli właśnie uważam, że jest przepiękny? Można się zachwycić obrazem w galerii, zdjęciem w internecie to i można rysunkiem dziecka - jeżeli takie właśnie odczucia wzbudza :shock:


Ja myślę, że jeśli wzbudza, to tak. Ale chyba często ludzie mówią o rysunkach dzieci, że są śliczne, a tak naprawdę chcą je zmotywować do rysowania.

Cytat:
(Komentarz do zrobionego przeze mnie obiadu w stylu "widzę, że ugotowałaś obiad" nawet trudno skomentować (już widzę ten gar lecący w kierunku mówiącego ]:-> ). Chyba tylko "cieszę się, że z twoim wzrokiem wszystko w porządku" :roll: )


A my tak mówimy do siebie często i jakoś to jest naturalne. Komunikat - zauważyłam, doceniam. Przy takich codziennych drobiazgach. Jak mam mówić - ach, jakim jesteś wspaniałym mężem, jak ślicznie wyniosłeś śmieci? Tak też czasem mówimy, ale dla jaj ;-)

lilias - 2014-02-20, 22:22

frjals napisał/a:
...
priya napisał/a:
Chyba wielu z Was nigdy nie zrozumiem :shock:

dołączam :lol:

(Komentarz do zrobionego przeze mnie obiadu w stylu "widzę, że ugotowałaś obiad" nawet trudno skomentować (już widzę ten gar lecący w kierunku mówiącego ]:-> ). Chyba tylko "cieszę się, że z twoim wzrokiem wszystko w porządku" :roll: )


nioch, nioch, nioch :lol: :lol: :mrgreen:
dołączam

frjals - 2014-02-20, 22:32

MartaJS napisał/a:
często ludzie mówią o rysunkach dzieci, że są śliczne, a tak naprawdę chcą je zmotywować do rysowania.

ale chodziło o tą konkretną sytuację. Nie wiem na ile to jest częste, ale akurat kammy o to nie podejrzewam ;-)
MartaJS napisał/a:
Komunikat - zauważyłam, doceniam.

hm, zauważenie nie jest równoznaczne z docenieniem. Komunikat "widzę, że nie wyniosłaś śmieci" też jest zauważeniem :roll:
Po prostu wydaje mi się, że takiego języka nie ma sensu używać na co dzień i w każdej sytuacji. Wiele bym dała, żeby ludzie częściej się do mnie zwracali w taki sposób, ale przy pierdołach wystarczy coś bardziej przyziemnego ;-)

MartaJS - 2014-02-20, 22:45

Cytat:
Po prostu wydaje mi się, że takiego języka nie ma sensu używać na co dzień i w każdej sytuacji. Wiele bym dała, żeby ludzie częściej się do mnie zwracali w taki sposób, ale przy pierdołach wystarczy coś bardziej przyziemnego ;-)


A ja myślę, że nasze relacje z ludźmi są często tak trudne i problemowe, że warto włożyć czasem trochę wysiłku i popracować nad swoim sposobem mówienia. Nawet jeśli na początku brzmi to trochę sztucznie i mało spontanicznie. Spontanicznie to ja się wydzieram na dzieci i zrzędzę mężowi. Ale pracuję nad tym, bo uważam, że warto. To naprawdę wiele zmienia, bardzo pomaga.

kamma - 2014-02-20, 22:57

frjals, zrobiłaś mój dzień :mryellow:

Chwaląc obrazek Irmy chciałam ją wesprzeć, docenić, pokazać, że mi zależy. Pokazać jej mocne strony, podbudować jej samoocenę. I że ta trója nie jest dla mnie ważna. I udało mi się. Wiedziałam, że w tamtym momencie moja opinia była dla niej ważna i zniwelowała gorycz po surowej ocenie pani. ( Potem zresztą poleciały teksty w stylu "Czy Da Vinci dostawał oceny za swoje obrazy?")
Piękno nie jest obiektywne. Nie każdy zauważyłby w tym obrazku ogrom starań i piękno duszy autorki. To, co wtedy zrobiłą, było cudowne. Mieli namalować "Mój własny, cichy kąt", a my akurat wyprowadziliśmy się z miejsca, które Irma uważała za swój azyl. I ona mimo to potrafiła namalować szczęśliwy obrazek na ten temat - narysowała "swoją" gałąź na działce, którą właśnie kupiliśmy. To było piękne, wzruszające - dla mnie. Chciałam, żeby o tym wiedziała. (nawiasem mówiąc, potem zrobiłam rozróbę w szkole na temat oceniania prac plastycznych w ogóle. Nigdy więcej Irma nie dostała trójki ]:-> )
Cytat:
Ale pracuję nad tym, bo uważam, że warto. To naprawdę wiele zmienia, bardzo pomaga.

a ja chciałabym nauczyć się chwalić ludzi tak ładnie, jak malva. To też wiele zmienia.

majaja - 2014-02-20, 23:19

MartaJS napisał/a:
Ja myślę, że jeśli wzbudza, to tak. Ale chyba często ludzie mówią o rysunkach dzieci, że są śliczne, a tak naprawdę chcą je zmotywować do rysowania.
ja nie mówię, i myślę, że nie jestem jedyna, co najwyżej mówię zgodnie z moją subiektywną prawdą, że świetnie dobiera kolory. A generalnie twierdzę, że Picassa to z niego nie będzie. I nie bardzo rozumiem po co motywować dziecko do rysowania, moje niemotywowane dziecko bazgrze po czym sie da ze ścianami włącznie.
frjals napisał/a:
(Komentarz do zrobionego przeze mnie obiadu w stylu "widzę, że ugotowałaś obiad" nawet trudno skomentować (już widzę ten gar lecący w kierunku mówiącego ). Chyba tylko "cieszę się, że z twoim wzrokiem wszystko w porządku" )
ano właśnie. Bo chyba nie chodzi o ty by nie chwalic i ganić tylko by traktować poważnie, a stoswanie nagród i kar tego nie wyklucza.
excelencja - 2014-02-21, 08:13

Przedszkolaki - pracuję z nimi czwarty rok.
Wiedzą, że nie chwalę nie nagradzam, stosuję język more less nvc i tak dalej.

Odruch: 'ciocia ładnie?'
ja: 'a tobie się podoba?' - typowe
I wtedy dziecko dokładniej się przygląda swojej pracy, błysk w oku się pojawia i z dziką dumą mówi: tak!

Na moich zajęciach dzieci naturalnie przyjęły 'moje' zasady. I uwaga- nie oceniają się nawzajem. Nie wtrącają się w prace innych dzieci, wręcz cieszą się z tego, że jedyną osobą, której ma się ta cholerna praca podobać są oni sami.

To tyle z moich obserwacji na dużej próbie.
Te dzieci są naprawdę zadowolone ze swoich prac.

To samo dotyczy pracy z planaszami- np układanie cykli rozwojowych- z elementem samokontroli. Nikt ich nie sprawdza i nie chwali, a radość z ukończenia zadania jest mega :)

Oczywiście po pracy dziękuję im za wspólną pracę, mówię jak się czułam.
Może to forma pochwały- ale SZCZERA,

priya - 2014-02-21, 09:46

Dal mnie wydawanie komunikatów jest pozbawione emocji, pozbawione czynnika "ludzkiego", pozbawione spontaniczności, sztuczne, nieprawdziwe i nieżyciowe.

excelencja, a jak w złej kolejności te plansze ułożą to co robisz? Pytasz czy im się podaoba taka kolejność? I jeśli się podoba to git? A jak ułożą w dobrej i pytają czy dobrze to mówisz cokolwiek? Bo jak powiesz że dobrze, to chyba się czują pochwalone?

Ja pierdykam, co za wątek. Jeden z niewielu, który działa mi na nerwy ]:->

kamma - 2014-02-21, 10:16

Cytat:
Może to forma pochwały- ale SZCZERA,

matko z córką, a kto tu mówił o nieszczerej pochwale?!!!
excelencja napisał/a:
Odruch: 'ciocia ładnie?'
ja: 'a tobie się podoba?

też tak czasem robię, w sytuacjach, gdzie chodzi o gust, a nie o kompetencje. Jednak moim zdaniem nie umniejsza to zalet pochwały, którą często stosuję spontanicznie. A ciekawa jestem - dzieciak odpowiada "tak" - i co dalej, reagujesz na to jakoś? Czy przestaje się interesować Twoją opinią i od razu odchodzi zadowolony ze swojej pracy?

A komunikaty niewerbalne, jakie do nich wysyłasz, nie zawierają w sobie pochwały/aprobaty/zadowolenia?
Na razie nikt z nurtu antypochwałowego nie odniósł się do komunikacji niewerbalnej i jej udziału w chwaleniu.

dynia - 2014-02-21, 10:28

priya napisał/a:
Dal mnie wydawanie komunikatów jest pozbawione emocji, pozbawione czynnika "ludzkiego", pozbawione spontaniczności, sztuczne, nieprawdziwe i nieżyciowe.


Dla mnie to samo .Roborodzic normalnie :P

malva - 2014-02-21, 10:50

MartaJS napisał/a:

A my tak mówimy do siebie często i jakoś to jest naturalne. Komunikat - zauważyłam, doceniam. Przy takich codziennych drobiazgach. Jak mam mówić - ach, jakim jesteś wspaniałym mężem, jak ślicznie wyniosłeś śmieci? Tak też czasem mówimy, ale dla jaj ;-)

Marta wskoczyłaś na inny poziom komunikacji z mężem, bo np mój mąż by się rozpłynął z zachwytu na komunikat " jesteś wspaniałym meżem" . I właśnie wg mnie super jest mówić "ach jak slicznie wyniosłeś śmieci." Zresztą w sumie powiedziane 'ugotowałeś obiad' z zachwytem w glosie też by zadziałało. Mżczyźni lubią być podziwani ,a ja lubię ich podziwać. :mryellow:

Co do języka żyrafy to faktycznie może jego używanie strasznie wkurzać gdy jedna osoba ze zdenerowania 'cala lata" i chce podkęcić sytuację a druga na spokojnie 'porozumiewa się bez przemocy'. Bo nie ma 'emocjonalnego rezonansu'. W sumie dziewczynom broniącym komunikacji spontanicznej o to pewnie własnie chodzi - o emocje a nie o słowa.

Eee..nic nie wynika z mojej wypowiedzi ,ale miałam potrzebę się wypowiedziec to się wypowiedziałam :-P . Bo ja lubię zaspokajać swoje potrzeby ;)

bronka - 2014-02-21, 11:27

frjals napisał/a:
(Komentarz do zrobionego przeze mnie obiadu w stylu "widzę, że ugotowałaś obiad" nawet trudno skomentować (już widzę ten gar lecący w kierunku mówiącego ]:-> ). Chyba tylko "cieszę się, że z twoim wzrokiem wszystko w porządku" :roll: )

:mryellow: :mryellow: :mryellow: dokładnie

Może jestem przez wychowanie łasa na pochwały, ale dla mnie jest różnica pomiędzy " ugotowałaś obiad"- stwierdzeniem, a "ugotowałaś obiad" tonem pełnym aprobaty i okraszone buziakiem :-P Drugie jak najbardziej do przyjęcia ;-)

MartaJS napisał/a:
Spontanicznie to ja się wydzieram na dzieci

dla mnie to jest największa z możliwych KAR

rosa - 2014-02-21, 11:32

dynia napisał/a:
priya napisał/a:
Dal mnie wydawanie komunikatów jest pozbawione emocji, pozbawione czynnika "ludzkiego", pozbawione spontaniczności, sztuczne, nieprawdziwe i nieżyciowe.


Dla mnie to samo .Roborodzic normalnie :P

dla mnie też

dżo - 2014-02-21, 12:10

priya napisał/a:
Dal mnie wydawanie komunikatów jest pozbawione emocji, pozbawione czynnika "ludzkiego", pozbawione spontaniczności, sztuczne, nieprawdziwe i nieżyciowe

Nie czuję nieprawdziwości mówiąc do dziecka: "udało Ci się zabrać wszystkie klocki" zamiasł "jak ładnie posprzątałeś", co w tym nieprawdziwego? powiedziałam to samo, ale w innej formie.

Co do spontaniczności to kiedyś też spontanicznie dawano klapsy, po jakimś czasie ludzie zaczęli się zastanawiać i to zmieniać, i myślę, że na poczatku musieli wiele czasu poświęcić, aby opanować odruch i znaleźć coś w zamian.
Tu jest podobnie, mam w głowie słowa ładnie, pięknie, ślicznie itp. ale stosuję zamienniki sądząc, że tak będzie lepiej. I nie czuję się jak roborodzic :mryellow:

MartaJS - 2014-02-21, 12:28

Nie wiem, dlaczego to się wydaje pozbawione emocji, nieprawdziwe? Dla mnie to właśnie jest szczere i spontaniczne... Okazuję mnóstwo emocji moim dzieciom, dużo o emocjach rozmawiamy, ale nie musi to mieć nic wspólnego z karami i nagrodami.

Cytat:
MartaJS napisał/a:
Spontanicznie to ja się wydzieram na dzieci


dla mnie to jest największa z możliwych KAR


Dla mnie też. Dlatego próbuję to zmienić. Nie wszystko, co spontaniczne, to dobre.

kamma - 2014-02-21, 12:38

dżo napisał/a:
"udało Ci się zabrać wszystkie klocki"

z innej beczki: jestem zdecydowaną przeciwniczką wyrażenia "udało ci się". Sugeruje ono nikły własny wpływ na wydarzenia. "Udało mi się zrobić doktorat", "udało mi się zrobić zakupy", "udało mi się sporządzić sprawozdanie"... Jakby istniała jakaś zewnętrzna, niezależna siła, która pozwala na szczęśliwe wykonanie tych czynności.
Gdy moje dziecko posprząta, mówię: "ale tu czysto! To jest prawdziwy efekt >Irma tu była<!" - więc pewnie uznasz, że to jest właśnie taki komunikat bez chwalenia, ale moim zdaniem pochwała zawiera się w każdym słyszanym przez dziecko wykrzykniku. I moje widoczne zadowolenie jest dla niego nagrodą. A może nie powinnam okazywać zadowolenia, bo dziecko się od niego uzależni?

dżo - 2014-02-21, 12:48

kamma, wydaje mi się czy wyczuwał złośliwość w pytaniu?:
kamma napisał/a:
A może nie powinnam okazywać zadowolenia, bo dziecko się od niego uzależni?

Tu chodzi o daną idee, rozumiem, że dla większości jest ona dziwna i niezrozumiała, dla mnie też taka była, gdy się z nią zetknełam, podchodziłam do niej z dużym dystansem, ale po jakimś czasie i po przeczytaniu kilku książek stwierdziłam, że mi sie podoba i coś jest na rzeczy.
Uczestniczę w tej dyskusji nie dla słownych przepychanek, ani udowodnieniu, że mam słuszną, jedyna rację. Bardziej chciałam przybliżyć na czym to polega, ale chyba nie macie na to ochoty.

malina - 2014-02-21, 12:48

kamma napisał/a:
frjals, zrobiłaś mój dzień :mryellow:

I mój!Pisz częściej :-D
kamma napisał/a:
Na razie nikt z nurtu antypochwałowego nie odniósł się do komunikacji niewerbalnej i jej udziału w chwaleniu.

No właśnie,a też bardzo chciałam się dowiedzieć jak to wygląda - o konkretny przykład mi chodziło.


A u nas w temacie.Byłam dziś z Mieniem na placu zabaw niedaleko domu - przychodzą tam przedszkolaki z przedszkola Żyrafa ,tym pilniej się dzis przysłuchiwałam :-P .( osobowa grupa 2/3 latków,3 panie.Sytuacja 1 - dzieci wchodzą na zjeżdzalnie,jedno się uderza,upada,kolejne po nim przechodzi by zjechać.Maluch płacze w niebogłosy,leży na deskach.Podchodzi pani i mówi "Widzę,że upadłeś i się uderzyłeś." Zero reakcji dziecko leży i płacze dalej,histerycznie już.Pani uważa żeby kolejne dzieci przechodziły bokiem i go nie nadepnęły - mówi,widzę,że cię boli.Jakieś 10 min później wychodzili,dziecko ciągle płakało :-/ Poza tym było jednym z mniejszych w tej grupie,niektóre jeszcze nie mówiły.
Rany,u Zuzi w przedszkolu pani by zapytała co się stało,gdzie boli,podniosła i zwyczajnie przytuliła (tak,wiem coraz bardzie kontrowersyjne to przytulanie)
W sumie jak wychodzili to czwórka ryczała.Wszystkie panie młode.O co chodzi?

bronka napisał/a:
dla mnie to jest największa z możliwych KAR

Zgadzam się,sama nienawidzę wrzasków,od razu się stresuję...Dla mojej córki też - choć od jakiegoś czasu jestem jak mistrz zen normalnie wczoraj zdarzyło mi się wrzasnąć gdy po 22 zamiast spać grała sama ze sobą w kółko i krzyżyk słuchając audiobooka :-P Mina tak przerażona,że od razu przestałam.

malina - 2014-02-21, 12:53

dżo napisał/a:
Bardziej chciałam przybliżyć na czym to polega,

dżo, ja właśnie próbuję zrozumieć - mogłabyś odnieść się do przykłądu z chodzeniem,który podałam.Z góry dzięki.

dżo - 2014-02-21, 13:09

Osobiście nie reagowałabym zbyt żywiołowo na tego typu osiągnięcia, ale ja jestem mało wylewna z natury. Jeśli cieszą Cię postępy Twojego dziecka to okazywanie entuzjazmu jest naturalne, problem pojawia się gdy jest go zbyt wiele. My dorośli zbyt często nadmiernie okazujemy zachwyt, gdy dziecko jest małe, a potem jak dorasta i jest przyzwyczajone, że z byle "pierdoły" słyszy ochy i achy nie otrzymuje tego no bo przecież jest już duże!
kamma - 2014-02-21, 13:09

Cytat:
kamma, wydaje mi się czy wyczuwał złośliwość w pytaniu?:

odrobinkę ;) Ale to uszczypliwość wymierzona w ideę, nie w osobę. A poza tym naprawdę chciałabym poznać odpowiedź na to pytanie.
Cytat:
Tu chodzi o daną idee, rozumiem, że dla większości jest ona dziwna i niezrozumiała, dla mnie też taka była, gdy się z nią zetknełam, podchodziłam do niej z dużym dystansem, ale po jakimś czasie i po przeczytaniu kilku książek stwierdziłam, że mi sie podoba i coś jest na rzeczy.

po dogłębnej analizie moich komunikatów kierowanych do dzieci doszłam do wniosku, że w większości przypadków mocno stosuję podobne reguły - właśnie często "stwierdzam fakty" typu "ale tu czysto, to twoja robota", "sam się ubrałeś!" itp, ale zawsze, ZAWSZE w tych stwierdzeniach jest ładunek emocjonalny, który moim zdaniem MA CECHY POCHWAŁY. Nie chodzi mi o to, żeby kłócić się, czy chwalenie jest lepsze czy nurt "antypochwałowy". Ja twierdzę, że nawet w nurcie "anty" są zawarte pochwały (chyba, że w tych komunikatach nie ma emocji, to wtedy robomama).

malina, opisana przez Ciebie sytuacja - zgroza.

malina - 2014-02-21, 13:14

dżo napisał/a:
Jeśli cieszą Cię postępy Twojego dziecka to okazywanie entuzjazmu jest naturalne, problem pojawia się gdy jest go zbyt wiele.

No tu na pewno było go 'zbyt wiele'.Efekkt był taki,że zachęciło to Młodego do kolejnych prób - czy to jest niewłaściwe?

dżo napisał/a:
a potem jak dorasta i jest przyzwyczajone, że z byle "pierdoły" słyszy ochy i achy nie otrzymuje tego no bo przecież jest już duże!

Zuzia często przychodzi do mnie z 'pierdołami' - gdy coś narysuje,zrobi broszkę z fimo itd.Dla mnie to nie problem bo jeżeli uważam,że coś jej fajnie wyszło to mówię jej o tym.

Martuś - 2014-02-21, 13:34

kamma napisał/a:
Ja twierdzę, że nawet w nurcie "anty" są zawarte pochwały (chyba, że w tych komunikatach nie ma emocji, to wtedy robomama).

Dokładnie.
kamma napisał/a:
malina, opisana przez Ciebie sytuacja - zgroza.

Robopani :/

dżo napisał/a:
My dorośli zbyt często nadmiernie okazujemy zachwyt, gdy dziecko jest małe, a potem jak dorasta i jest przyzwyczajone, że z byle "pierdoły" słyszy ochy i achy nie otrzymuje tego no bo przecież jest już duże!

Nazywanie kroków milowych w rozwoju 'pierdołą' - to dopiero zgroza. Tak samo jak brak zachwytu nad nimi u rodzica :( JAK MOŻNA PRAWIDŁOWO ZAREAGOWAĆ NA PIERWSZE, WYCZEKANE KROKI U DZIECKA? 'WIDZĘ, ŻE CHODZISZ'??
A jeśli ktoś postępuje tak, że cieszy się z osiągnięć dziecka tylko, gdy jest małe, a potem przestaje, to ma zryty beret. Tylko czego to dowodzi?

priya - 2014-02-21, 13:49

MartaJS napisał/a:
Nie wiem, dlaczego to się wydaje pozbawione emocji, nieprawdziwe?
bo w prawdziwym życiu wadawanie komunikatów zdarza się rzadko, chyba że się jest rzecznikiem prasowym rządu lub prokuratury.
A gdy ja powiem z zachwytem: Ale tu czysto! wchodząc do pokoju posprzątanego przez chłopaków, oni czują się POCHWALENI i NAGRODZENI i pekają z dumy, oraz czują się docenieni przeze mnie i wiem że tego im trzeba i to chce im dawać, zamiast zastanawiać się co najlepiej teraz powiedziec żeby w późniejszym życiu przypadkiem nie byli rozczarowani. Lubię chwalić i nagradzać, moje dzieci lubią być chwalone i nagradzane.

Powiem coś jeszcze bardziej oburzającego - ja tez uwielbiam być chwalona. I wszyscy, których znam.

I jeszcze powiem, ze nic już nie powiem.

lilias - 2014-02-21, 14:33

przy niektórych wpisach mam wrażenie, że czytam przykłady z książek A.Faber i E. Mazlish w krzywym zwierciadle :roll:
Poli - 2014-02-21, 14:33

Cytat:
malina, opisana przez Ciebie sytuacja - zgroza.


Zgadza sie , typowy przyklad niekompetencji , dziecko placzac nie placze tylko dla siebie tylko daje sygnal dla otoczenia, szuka pomocy , pozytywnej reakcji , uwagi , troski i ciepla drugiej osoby a co dostaje w zamian ? zimny komentarz, stwierdzenia sytuacji.
Te dziecko doskonale wie ze upadlo i ze sie uderzyło, nie jest glupie. Wiec po co powtarzac to , jeszcze gorsze byloby w tej sytacji analizowanie uczuc dziecka i mowienie mu o tym , takze dosc modne obecnie a jest to typowe " gwalcenie" odrebnosci i prywatnosci dziecka.

Druga sprawa kazde wzmocnienie pozytywne jest pochwala i juz tego wzmocnienia oczekuja niemowlaki i to powinno byc juz dowodem ze to jest naturalne. Byl podany wczesniej przyklad dziecka ktore stawia pierwsze kroki i patrzy sie na swoich rodzicow z duma, a mama usmiecha sie i klaszcze , maly brzdac dostaje jeszcze wiekszego kopa motywacji i probuje dalej isc !

My ludzie jestesmy istotami , ktore nie tylko robia cos dla siebie ale takze lubia robic cos dla innych.

Nastepna sprawa moje dzieci wychowane w duchu wzmocnienia pozytywnego, syn przychodzi ze szkoly , mowi do mnie, patrz mamo mielismy dyktando, w 96 % prawidlowe ( zawsze byl slaby z dyktand) , jestem z siebie dumny ! ja odpowiadam mu , ciesze sie bardzo , wiedzialam ze jak chcesz to potrafisz.
Tutaj dalam przyklad podkopujacy niby teorie ze dzieci chwalone robia tylko cos dla innych, nie ,nie prawda i moje dzieci sa tego przykladem.

Druga sprawa , czy ktos pracuje z dziecmi , tak naprawde , tzn ma grupe dzieci prowadzi jest poprzez klasy, ma bliski kontakt z rodzicami , probuje rozwiazywac problemy dzieci typu agresja slowna i fizyczna, totalne nie przystosowanie do bycia w grupie,asocjalne wrecz, zamkniete na swiat itp ?
Poniewaz ja wiem z doswiadczenia ze wzmocieniem pozytywne czyni sie cuda i wyprowadza dzieci na te wlasciwa droge.
Zreszta mam takze na to dowody badan, nie nad grupa dzieci , ale nad praca mozgu i impulsow wysylanych pod wplywem wzmocnienia pozytywnego. Niestety nie moge go znalesc , nie pamietam sie sie nazywalo.

My potrzebujemy wzmocnienia pozytywnego aby rozwinac sie w pelni socjalnie.

A to sa przyklady wzmocienia pozytywnego, szczegolnie dla tych co mowia ze nie stosuja pochwal :

-werbalne :"Tak, dobrze, swietna odpowiedz, trzymaj tak dalej, dokladnie tak, dobrze zrobione, to bylo madre, wlasnie o to mi chodzilo, to jest dobra praca, to interesujace, idzie ci coraz lepiej, twoje pismo jest wyraziste i czytelne, jestes zawsze punktulalny , kolezenski itd, tak dobrze sobie radzisz itp"

-fizyczne: usmiech, mrugniecie, kontakt wzrokowy.

Wiec czy kto tu nie stosuje pochwal ???


Co do jezyka zyrafy, lubie i uwazam ze sie doskonale nadaje do malych dzieci i takze moze dac niezlego kopa w rozmawianiu z kolegami z pracy, no po prostu im szczena opadnie ze ktos moze gadac tak prosto i bez owijania w bawelne.

Jednak jezyk zyrafy moze byc takze totalnie sztuczny, przyklad: 1 nastolatek pobil drugiego, podchodzi pedagog i mowi do tego agresywnego : jak sie z tym czujesz ze twojemu koledze jest teraz przykro ? On na to wybuchnal i jej krzyknal prosto w twarz : skoncz z ta gowniana pedagogiczna gadka !!! Zamknij sie !

Ten tekst pedagoga zadzialbyby syper w przypadku 6 latka, ale niestety nie w przypadku 15 latka.
Wiec moja rada to nie byc zbyt sztucznym i sluchac swojej intuicji :-D

MartaJS - 2014-02-21, 15:06

Poli napisał/a:
Cytat:
malina, opisana przez Ciebie sytuacja - zgroza.

Zgadza sie , typowy przyklad niekompetencji


Jesteście pewne, że znacie tę sytuację na tyle dobrze, żeby oceniać?

Na taki tekst ostatnio trafiłam...
hxxp://www.klocekikredka.com/nieklockowy-post/

Cytat:
Jednak jezyk zyrafy moze byc takze totalnie sztuczny, przyklad: 1 nastolatek pobil drugiego, podchodzi pedagog i mowi do tego agresywnego : jak sie z tym czujesz ze twojemu koledze jest teraz przykro ?


Nie jestem pewna, czy to jest w tej sytuacji język żyrafy. Moim zdaniem nie. W NVC jednak na początku okazujemy empatię lub/i mówimy o swoich uczuciach. Takie pytanie mogłoby się pojawić na końcu rozmowy, jeśli pojawia się kiedy wszyscy są nabuzowani, to jest raczej wzbudzanie poczucia winy - bardzo daleko od NVC. To pokazuje, jak ważny jest kontekst, odpowiedni moment, te same słowa w różnych sytuacjach mogą mieć różne znaczenie i różne oddziaływanie...

Cytat:
Wiec moja rada to nie byc zbyt sztucznym i sluchac swojej intuicji :-D


Właśnie :-)

kamma - 2014-02-21, 15:16

Cytat:
Jesteście pewne, że znacie tę sytuację na tyle dobrze, żeby oceniać?

ufam osądowi profesjonalistki. Maliny znaczy.

MartaJS - 2014-02-21, 15:18

priya napisał/a:
Lubię chwalić i nagradzać, moje dzieci lubią być chwalone i nagradzane.

Powiem coś jeszcze bardziej oburzającego - ja tez uwielbiam być chwalona. I wszyscy, których znam.


Ja też lubię - chyba każdy lubi! Tak samo jak lubię żreć czekoladę na przykład.

Chwalenie jest fajne. Jest miłe. Chwalenie działa.
Wzmocnienie pozytywne też działa cuda. Nie tylko w przypadku dzieci, ja akurat uczyłam się tej techniki na psach :-) zanim miałam dzieci. Metoda klikerowa i podobne. Dobre zachowanie, klik, smakołyk. Albo zabawa. Albo nagroda socjalna, pochwała. I na dzieci to działa tak samo, bo mózgi psów, ludzi i kurczaków na tym poziomie działają podobnie.

Tylko pytanie, jaki jest cel.

kamma - 2014-02-21, 15:51

MartaJS napisał/a:
Tylko pytanie, jaki jest cel.

odpowiedzi na poprzednich 6 stronach.

Humbak - 2014-02-21, 16:30

excelencja napisał/a:
Także producent puzzli nie jest osobą trzecią, która daje informację zwrotną.
jest. W montessori nazywa się to kontrolą błędu zawartą w materiale. Dzięki temu dziecko nie potrzebuje opinii dorosłego o rezultacie swojej pracy, a więc unika się sytuacji, w której nagroda byłaby w obiegu.

excelencja napisał/a:
Wolałabym aż w takie abstrakcyjne rozumowanie nie wchodzić.
szkoda, bo to co obserwuję w literaturze internecie itd to operowanie jasnymi przykładami typu - trzeba dać dziecku wolność wyboru śniadania. Ale nie podaje przykładów na to, jak sobie radzić z sytuacją gdy dziecko nie ma wyboru - np musimy wracać do domu i dziecko za nic na świecie mimo moich tłumaczeń i innych środków nie kapuje.
Kamma dała świetny przykład - puzzle mają w sobie zawartą i nagrodę i informację zwrotną. Literka B już nie.

dżo napisał/a:
a można też: "o jaki interesujące B, ja znam trochę inne, chcesz zobaczyć?"
No nie do końca ;) Tak można powiedzieć gdy B dziecko jako takie faktycznie napisało - można wtedy poszukać gazet i zabawić się w poszukiwanie różnych B. Kiedy jednak to jest bohomaz, ja przynajmniej odłożyłabym tą sprawę na potem a przy najbliższej okazji pokazałabym to B, kiedy to pokazanie nie będzie w związku z tą bohomazową pracą dziecka. ;)
Poli napisał/a:
To bedzie klamstwo , nie ma innej litery B , jest tylko jedna.
nieprawda. Jest duże B, małe b, pisane b, skośne b, ozdobne b itd. dla dziecka początkowo to różne litery, dopiero musi się nauczyć tzw. stałości postrzegania czyli tego jakie cechy stanowią literę b...

dżo napisał/a:
Poli napisał/a:
" tak bardzo dobrze, tak wyglada litera B" to z perspektywy dziecka to bedzie pochwala

a wystarczy powiedzieć bez bardzo dobrze i już nie będzie to pochwała,
wg mnie brawo ;)

kamma napisał/a:
przytoczone przez Ciebie wyniki badań pokazują, że chwalenie dzieci można wykorzystać w celu zmiany ich postawy wobec jakiegoś obiektu.
pokazuje także ryzyko z tym związane...

Strona 3, a tu wchodzę jest 7... nie nadążam...
Od nas i Kuby - Kuba otrzymuje naklejki pod koniec pracy. Efekt? Sam zrobił wczoraj 1/ dwa razy więcej literek 2/ duuuuużo dokładniej, to już od siebie! Pierwszy efekt rozumiem, drugi jest dla mnie zagadką, nie musiał... zobaczymy co dalej...

Przypomniała mi się rzecz jedna którą czytała Montessori - swego czasu pisała, że dzieci MAJĄ wpisaną w siebie tendencję do bycia chwalonym, bycia dyscyplinowanym z zewnątrz, którą to tendencję określała jako PIERWOTNĄ bodaj. Kładła nacisk na to, by poprzez edukację wyciągać dziecko z tego stanu do wyższego, kiedy nasza praca nie zależy od pochwały innych. Niemniej jednak ona mówiła, że jest to proces. Dlatego ona sama dawała na początku dzieciom cukierki, nagrody, bajeczki i inne...

frjals - 2014-02-21, 17:56

priya napisał/a:
Dal mnie wydawanie komunikatów jest pozbawione emocji, pozbawione czynnika "ludzkiego", pozbawione spontaniczności, sztuczne, nieprawdziwe i nieżyciowe.

no właśnie też tak to odbieram jak was czytam :-> .
dżo napisał/a:
Bardziej chciałam przybliżyć na czym to polega, ale chyba nie macie na to ochoty.

może nie potrafisz tego przekazać. Czasami mam wrażenie, że mówimy o czymś innym .
malina napisał/a:
kamma napisał/a:
frjals, zrobiłaś mój dzień :mryellow:

I mój!Pisz częściej :-D

mmmm... to były pochwały co nie? 8-) ;-)
dżo napisał/a:
My dorośli zbyt często nadmiernie okazujemy zachwyt, gdy dziecko jest małe,

ale z czego to wynika? w ten sposób ludzie okazują miłość, czy się mylę? Na zasadzie zagłaskania kotka na śmierć, no czasami by się chciało, taki kochany i słodki ten kotek, czy też niemowlaczek. Tzn dla mnie rzeczywiście czasami ludzie za mocno okazują zachwyt nad swoim dzieckiem, ja tego nie rozumiem, nie czuję, ale wiem że niektórzy ludzie faktycznie takie emocje odczuwają. Rozumiem, że mój świat emocji jest nieco inny.
kamma napisał/a:
często "stwierdzam fakty" typu "ale tu czysto, to twoja robota", "sam się ubrałeś!" itp, ale zawsze, ZAWSZE w tych stwierdzeniach jest ładunek emocjonalny, który moim zdaniem MA CECHY POCHWAŁY.

dokładnie o to mi chodzi :-)
Poli napisał/a:
Te dziecko doskonale wie ze upadlo i ze sie uderzyło, nie jest glupie.

no właśnie o tym myślę w przykładzie z obiadem. Dostając komunikat nie wiem co druga osoba tak naprawdę o tym myśli.

majaja - 2014-02-21, 18:01

Humbak napisał/a:
dżo napisał/a: Poli napisał/a:

" tak bardzo dobrze, tak wyglada litera B" to z perspektywy dziecka to bedzie pochwala



a wystarczy powiedzieć bez bardzo dobrze i już nie będzie to pochwała, wg mnie brawo
kompletnie nie rozumiem czemu zdanie z bardzo dobrze jest pochwałą, a zdanie :to jest literka b pochwałą nie jest. Tak czy siak mówimy, ze zrobiło to dobrze, prawidłowo, tak jak oczekiwaliśmy. Jeśli sie przy tym usmiechniemy damy buziaka to dodatkowo wzmocnimy tę pochwałe i tyle.
kamma - 2014-02-21, 18:02

frjals napisał/a:
malina napisał/a:
kamma napisał/a:
frjals, zrobiłaś mój dzień :mryellow:

I mój!Pisz częściej :-D

mmmm... to były pochwały co nie? 8-) ;-)

ależ oczywiście :) Zarówno w warstwie werbalnej, jak i niewerbalnej :)
Humbak napisał/a:
Kuba otrzymuje naklejki pod koniec pracy

może kiedyś Ci się przyda nagradzanie z odroczoną gratyfikacją, np. gdy naklejki już mu się znudzą. Taki pomysł poddała mi pani Ewa Kochanowska, ceniony pedagog. Proponuje, aby użyć jakiegoś obrazka, np. widokówki. Pociąć na części i wydawać pojedynczo, tak jak obecnie wydajesz naklejki. Na koniec jest cały obrazek. Metoda fajna też o tyle, że za każdym razem obrazek jest inny.

Humbak - 2014-02-21, 18:17

Martuś napisał/a:
Ważne, aby dziecko znało 'wzorzec', ale jego często uczy się przez obserwację i nie trzeba mu go wtłaczać na siłę.
to prawda. Tylko problemy, wątpliwości "kara czy nie" "pozwolić czy nie" pojawiają się wtedy gdy jednak na siłę trzeba...
A wątpliwości wynikają z tego, że chcemy "siłę" zdefiniować i wprowadzić w życie w inny sposób niż robiło to pokolenie przed nami. Nie pokazało ono nam innego pojęcia "siły" i musimy szukać je sobie sami... trudne to.

kamma napisał/a:
Irma: Pani postawiła mi tróję za ten rysunek :(
ja: moim zdaniem jest przepiękny.
Irma: ociera łzy.

Irma: mamo, zgadnij, jaką ocenę dostałam ze sprawdzianu?
ja: szóstkę?
Irma: tak!!!!!
ja: to świetnie! gratulacje!
Irma: cieszysz się?
ja: bardzo! Ale najważniejsze, że ty się cieszysz.
Irma: podskakuje.

Tymek wraca z przedszkola bez focha (rzadko się to zdarza)
ja: mieliśmy dziś znakomite tempo, wręcz rekordowe!
Tymek: bo ja jestem najszybszym strażakiem na świecie!

Kamma, dżo, dziękuję, o takie rozwiązania mi chodziło w tym wątku :D

kamma napisał/a:
taki komunikat nie nadaje się dla 9-latki. Przecież ona doskonale wie, że ja wiem, że szóstka to najwyższa ocena.
zgadzam się. Nie róbmy z dzieci głupszych niż są. Tak samo denerwowało mnie pamiętam w Gordonie głupie parafrazowanie - nie sprawdza się ani u mnie ani u dzieci - od córki wręcz usłyszałam "no przecież mówię. ile razy mam powtarzać" - i ucichła. U nas parafrazowanie nie działa albo bardzo rzadko ;)

priya napisał/a:
jakim cudem możliwe w ogóle jest przeprowadzanie w sobie samym takiej dokładnej analizy każdego wypowiadanego słowa, byle tylko subiektywnie ocenić a przypadkiem nie pochwalić, byle użyć zawsze właściwego słowa we właściwym miejscu. Przecież reagujemy spontanicznie, dając dzieciom to, czego potrzebują w danym momencie. Chyba wielu z Was nigdy nie zrozumiem :shock:

YES!!!!!!!!!!!! Dzięki Ci o priyo za te słowa, bo ja w tym wszystkim nigdy nie rozumiałam tego braku emocji jaki się próbuje nałożyć na rodziców. "ooo widzę że dostałeś 5 pewnie czujesz się usatysfakcjonowany" :lol: No sorry, jako rodzic zajebiście się z tej 5 cieszę, im bardziej wiem ile kosztowała moje dziecko.
Ale jestem przeciwnikiem stosowania kija i marchewki i zmęczona jestem tym, że mało się podaje tego co pośrodku - albo kara-nagroda albo komentator sportowy. Szukam czegoś pośredniego. Szukam czegoś co pozwoli mi w sytuacji nałożenia na syna obowiązku doprowadzić do tego, by przyjął to tak łagodnie i tak bez użycia siły jak tylko sytuacja na to pozwala.

dżo napisał/a:
To prawda, że na początku trzeba się zastanawiać jak i co powiedzieć, ale z czasem wychodzi to automatycznie.
święta prawda. Gorzej jednak gdy nowomowa książkowo-psychologiczna zaczyna być automatyczna. Moje dzieci by mi chyba wtedy drzwi zatrzaskiwały przed nosem gdybym tylko zbliżała się do ich pokoju :-P

rany, strona 5... ciężko przebrnąć przez całość... ale to co piszecie bez względu na to czy poglądy są zgodne z moimi czy nie są rewelacyjne, bardzo wam dziękuję. Także za kulturę wypowiedzi względem siebie :-D

dżo - 2014-02-21, 18:37

Humbak napisał/a:
Moje dzieci by mi chyba wtedy drzwi zatrzaskiwały przed nosem gdybym tylko zbliżała się do ich pokoju

O tym min. pisały autorki książki "Jak mówić, aby dzieci nas słychały", na początku dzieci reagowały w podobny sposób, z czasem przywykły.
MartaJS napisał/a:
Tylko pytanie, jaki jest cel.

I to jest sedno sprawy.
frjals napisał/a:
może nie potrafisz tego przekazać

Do tego samego wniosku dziś doszłam.

Humbak - 2014-02-21, 18:42

excelencja napisał/a:
Odruch: 'ciocia ładnie?'
ja: 'a tobie się podoba?' - typowe
I wtedy dziecko dokładniej się przygląda swojej pracy, błysk w oku się pojawia i z dziką dumą mówi: tak!
to klasyka. Ja osobiście mam kłopot, gdy przychodzi do mnie dziecko z pytaniem o konkretną rzecz, przy czym nie potrafię rozszyfrować co to takiego, a ono pyta "ładnie narysowałem?" a ja muszę odpowiedzieć coś rzeczowego bez pochwały. Zwykle uciekam do opisu kolorów :lol: ale czasem dziecko żąda konkretów i wtedy poza opisem kolorów i a tobie się podoba jest ciężko :lol:
Miałam też dziecko, które po pytaniu "a tobie się podoba" odpowiedziało w przedszkolu "ja pytałem pierwszy :mryellow: " I co wtedy? :mryellow:

kamma napisał/a:
A ciekawa jestem - dzieciak odpowiada "tak" - i co dalej, reagujesz na to jakoś?
mówię "super" :mryellow: :mrgreen: hehe...

dynia napisał/a:
Roborodzic
no patrz nową robomowę stworzyłaś :)
kamma napisał/a:
jestem zdecydowaną przeciwniczką wyrażenia "udało ci się".
a to jest bardzo ciekawe... nigdy się nad tym nie zastanawiałam...

Martuś napisał/a:
JAK MOŻNA PRAWIDŁOWO ZAREAGOWAĆ NA PIERWSZE, WYCZEKANE KROKI U DZIECKA? 'WIDZĘ, ŻE CHODZISZ'??
coś w tym jest...

Ja podzielam opinię i dżo i kammy, bo choć pozornie sprzeczne, wg mnie dadzą się połączyć. Szukam tylko jak przełożyć teorię w praktykę...

kamma napisał/a:
może kiedyś Ci się przyda nagradzanie z odroczoną gratyfikacją, np. gdy naklejki już mu się znudzą. Taki pomysł poddała mi pani Ewa Kochanowska, ceniony pedagog. Proponuje, aby użyć jakiegoś obrazka, np. widokówki. Pociąć na części i wydawać pojedynczo, tak jak obecnie wydajesz naklejki. Na koniec jest cały obrazek. Metoda fajna też o tyle, że za każdym razem obrazek jest inny
bardzo Ci dziękuję bo już się nad tym zastanawiam. Bałam się bardzo tego o czym pisałam, tej konieczności wzmocnienia. Dziękuję za podpowiedź że wzmocnienie nie musi wystąpić. Teraz też zastanawiam się, jak zrobić to co zrobiła montessori - wyprowadzić go od czynu na rzecz nagrody do czynu na rzecz własnej satysfakcji... Te widokówki to dobry krok do przodu, super! :* :* :*
malva - 2014-02-21, 18:51

kamma napisał/a:

a ja chciałabym nauczyć się chwalić ludzi tak ładnie, jak malva. To też wiele zmienia.

własnie to zrobiłaś :mryellow: i to w pięknym stylu :-D
dyskretnie ,a miło mi jak nie wiem co :mryellow: dziękuję !

majaja - 2014-02-21, 18:54

Humbak napisał/a:
Miałam też dziecko, które po pytaniu "a tobie się podoba" odpowiedziało w przedszkolu "ja pytałem pierwszy " I co wtedy?
moje by zwróciło ci uwagę, że nieładnie jest odpowiadać pytaniem na pytanie
malva - 2014-02-21, 19:21

mi siepdobały te ksiązki Faber i Mazlish ,, dobrze się czytało.. ale nie gadałam tak do dziecka..pewne rzeczy poukładałam sobie w głowie.. po za tym duzo mi dała książka Gordona właśnie "Wychowanie bez porażek" -konkretnie- mamy prawo czuć co czujemy w kontaktach z dzieckiem, nie musimy byc konsekwentni jak jakies robomamy ( dynia!) i to ze jednego dnia akceptuję jakies zachowanie ,a drugiego boli mnie głowa i to samo zachowanie jest niefajne jest ok! dla mnie to była rewolucja :mryellow: Dzięki temu zaczęłam gadać z córą własnie o wszystkim..Ale nei w zlaewcany przez Gordona sposób.. Jak się na nią wydarłam bo mnie głowa bolała to mówiłam ,jej że przepraszam ,ze to z powodu głowy ,jak cos zawaliła to mówilam jakie konsekwencje wynikają z tego również DLA MNIE. Że np nauczyciel oczekuje ,ze ja dziecko przypilnuję i potem ja tez mogę miec nieprzyjemnosci..Itp itd..
A tak wogle to ksiazka Gordona ma u nas w domu roboczy tytuł "Wychowanie z porażkami" :D

MartaJS - 2014-02-21, 20:07

Martuś napisał/a:
Nazywanie kroków milowych w rozwoju 'pierdołą' - to dopiero zgroza. Tak samo jak brak zachwytu nad nimi u rodzica :( JAK MOŻNA PRAWIDŁOWO ZAREAGOWAĆ NA PIERWSZE, WYCZEKANE KROKI U DZIECKA? 'WIDZĘ, ŻE CHODZISZ'??


Ale po co w ogóle mówić cokolwiek? Komu i do czego to potrzebne? Dziecku? Mnie?
Oczywiście, że się zachwycam. Płaczę ze wzruszenia. Po co mam gadać cokolwiek?
Nie rozumiem, po co chwalić dziecko za chodzenie? Może jeszcze za oddychanie? Tak, zachwycam się moim dzieckiem, kiedy śpi i oddycha. Zachwycam się tym, że żyje, że jest, że stawia pierwsze kroki, że rysuje pierwsze równe kółko, że zauważa klucz gęsi na niebie. Rozwija się, to niesamowite, piękne. Ale po co mam go za to chwalić?

Kiedy maluch stawia pierwsze kroki, jest niesamowicie z siebie zadowolony. Trudno, żeby był bardziej. Patrzy na mnie, patrzy - czy ja patrzę. Bo potrzebuje mojej uwagi jak powietrza. Patrzę. Oboje jesteśmy szczęśliwi. Nic więcej. Nie trzeba nic mówić. Po co psuć to jakimś "ach jak ślicznie, brawo". Co, bez tego przestanie chodzić? Ma moją uwagę, to jest najważniejsze, nie potrzebuje oceny.

Stach siedzi przy stole i rysuje. Zgadnijcie, co bardziej go motywuje i buduje w nim poczucie własnej wartości: kiedy siedzę koło niego przy stole i patrzę, co robi, bez słów, bez aprobaty w różny sposób wyrażanej, po prostu jestem z nim kiedy rysuje i przyglądam się, czy kiedy siedzę w tym czasie na facebooku, a kiedy przyniesie mi swój rysunek, mówię "brawo, bardzo ładnie"?

Dziecko potrzebuje naszej nieoceniającej uwagi, bliskości i bezwarunkowej miłości. Nie potrzebuje pochwał.

dżo - 2014-02-21, 20:21

MartaJS, jest dokładnie tak jak napisałaś :-) .
Martuś - 2014-02-21, 20:31

MartaJS napisał/a:
Nie rozumiem, po co chwalić dziecko za chodzenie?

Co za demagogia. Co ma jedno z drugim wspólnego?? Dziecko musi się uczyć oddychać?? Oddychanie jest osiągnięciem, z którego jest dumne i chce się dzielić radością z innymi?
Nie PO CO, tylko DLACZEGO. Dlatego, że dobre, wspierające słowa wyrywają mi się w tym momencie z piersi?? Dlatego, żeby wyrazić swoją dumę?

Dla mnie największym pomyleniem pojęć w tej dyskusji jest utożsamienie mądrego chwalenia, pozytywnych komunikatów z ocenianiem. Już o tym pisałam, nie będę się powtarzać.

Humbak - 2014-02-21, 20:32

MartaJS napisał/a:

Na taki tekst ostatnio trafiłam...
hxxp://www.klocekikredka.com/nieklockowy-post/
GENIALNY tekst, aż się zdziwiłam czytając o niejadku... sama przetrzymałam dziecko 3 dni, też wygrało :->

Zadziwiające jest to, że kiedy przymusiłam Kubę do ćwiczeń, on najpierw oponował, robił awantury itd. Kiedy jednak już zaakceptował ten fakt, chętnie ustawił swoje warunki czynności, na co z kolei przystałam ja. Teraz pisze wg swojego planu a dziś usłyszałam, że będzie nauczycielem i będzie uczył dzieci kaligrafii i dzieci będą się uczyły literek tak jak on :-D

kamma - 2014-02-21, 20:38

MartaJS, dżo, pamiętacie, co pisałam o rysunku Irmy i o mojej reakcji? Może nie napisałam, ile godzin poświęciłyśmy z Irmą na powtarzanie w nieskończoność, że rysunków nie trzeba oceniać, że o gustach się nie dyskutuje itp. Bo tamta sytuacja wracała do niej co rusz we wspomnieniach. Widzisz, Marta, rysunków Twojego syna nikt nie ocenia. Rysunki mojej córki - tak. I wcale nie ja.
I ja się absolutnie z Tobą zgadzam, że chwalenie za rysowanie wcale nie jest potrzebne. I zresztą w tej dyskusji niejednokrotnie to powiedziałam.

Przypominam także, że o zaletach chwalenia mówiłam w kontekście kompetencji, a nie preferencji. Rysowanie nie ma z kompetencjami nic wspólnego, chyba że mówimy o rysunku technicznym czy o reprodukcjach.

Kompetencje - dziecko uczy się pewnej czynności - potrzebuje instrukcji, potwierdzenia prawidłowości wykonania czy osiągnięcia jakiejś umiejętności. Bez nich nie wie, czy potrafi, albo zwyczajnie tkwi w błędnym przekonaniu, że potrafi. Samo nie wpadnie na to, że nauczyło się dodawać, rozpoznawać gatunki drzew itp.

malina - 2014-02-21, 20:48

MartaJS napisał/a:
Nie rozumiem, po co chwalić dziecko za chodzenie?

MartaJS napisał/a:
Nie trzeba nic mówić. Po co psuć to jakimś "ach jak ślicznie, brawo". Co, bez tego przestanie chodzić?

W tym przypadku można chwalić na przykład za to,że się odważyło,że pokonało swoje fizyczne ograniczenia.
Dlaczego uważasz powiedzenie "ach,jak ślicznie,brawo" za psucie :shock: ?

MartaJS napisał/a:
Nie potrzebuje pochwał.

To dlaczego motywują je one do dalszych prób?Do tego by np. kolejny raz wstało i spróbowało przejść kilka kroków (pozostając już przy tym przykładzie).
MartaJS napisał/a:
Nie potrzebuje pochwał.

A jeśli są one dla niego motywacją do działania?
MartaJS napisał/a:
Nie rozumiem, po co chwalić dziecko za chodzenie? Może jeszcze za oddychanie?

Może Ty nie rozumiesz ale przykład z oddychaniem to dla mnie już
Martuś napisał/a:
demagogia
.
MartaJS - 2014-02-21, 20:50

kamma napisał/a:
MartaJS, dżo, pamiętacie, co pisałam o rysunku Irmy i o mojej reakcji? Może nie napisałam, ile godzin poświęciłyśmy z Irmą na powtarzanie w nieskończoność, że rysunków nie trzeba oceniać, że o gustach się nie dyskutuje itp. Bo tamta sytuacja wracała do niej co rusz we wspomnieniach.


No właśnie, cała ta dyskusja utwierdza mnie w przekonaniu, jak bardzo szkodliwa może być tradycyjna szkoła.
Bo tak naprawdę większość pojawiających się tu problemów wymagających chwalenia/nagradzania/zmuszania/zewnętrznego motywowania dotyczy sytuacji mniej lub bardziej związanych ze szkołą. Odkręcanie trudnej sytuacji, kiedy durna nauczycielka postawiła tróję za rysunek, ćwiczenie pisania, bo dziecko musi się nauczyć właśnie teraz, tak a nie inaczej. I tak dalej... Tak jakby szkoła przenosiła swój system kar i nagród do naszych domów.
A może to dziecko dojrzeje do pisania za rok, dwa, trzy. Może w tym momencie jego mózg jest bardziej zorientowany na zupełnie inną aktywność.

Wczoraj na FB się pojawiło, podręcznik z 1907 :-)

malina - 2014-02-21, 20:50

dżo napisał/a:
MartaJS, jest dokładnie tak jak napisałaś :-) .

Dla kogo?
W sensie jednej prawdy czy jak bo nie bardzo rozumiem...

Humbak - 2014-02-21, 21:09

Tak na marginesie - ja jestem przeciwniczką kar i nagród zwłaszcza w sytuacjach o których tutaj mowa: chodzenie, mówienie, jedzenie, czy nawet rysunek dziecka jest mnóstwo innych sposobów poza pochwałą w jaki można na to zareagować.
Jednak to, co pisze dżo czy MartaJS nijak mi nie pasuje do mojego kuby...

A to co zaobserwowałam w ciągu tych kilku dni, to (stety-niestety) wzrost chęci kuby do samej czynności. Sam fakt, że mówi że będzie nauczycielem jest dla mnie wskaźnikiem jak bardzo się cieszy, że pokonał coś co było trudne, no i on sam wyznaczył sobie poziom trudności...
No i niestety musiałam sięgnąć do kar-i-nagród, żeby ten proces w ogóle zapoczątkować.

Czynności idące "od dziecka" to dla mnie personalnie bagatelka, trudnością są dla mnie czynności nakładane. W przypadku Kuby to jest w ogóle dziwaczna sytuacja, bo ani ja ani szkoła w życiu byśmy mu nie nakładali gdyby nie to że brak kompetencji w świecie w którym wszyscy wokoło ją nabywają zaczął mu uwierać i sam nie miał ... żeby to pokonać.
Ale po tych kilku dniach patrząc jak chętnie bardzo się cieszę :D

Marzy mi się stać się taką nauczycielką, która potrafi sposobem podejść do dziecka. Ale zanim to się stanie mam dwa wyjścia - próbować, szukać i robić swoje gdy nie znajduję niczego w zamian - lub zrezygnować.
Zaczęłam wątek "co w zamian" i narazie sposobu, sztuczki, nie znalazłam. Ale też nie rezygnuję. Liczę na to, że pewnego dnia się nauczę, może już nie w odniesieniu do kuby ;)

malina - 2014-02-21, 21:16

Humbak napisał/a:
ja jestem przeciwniczką kar i nagród zwłaszcza w sytuacjach o których tutaj mowa: chodzenie,

Akurat posłużyłam się z życia wziętym przykładem który dotyczył tego co jest niewłaściwego w chwaleniu (czyli np. oklaski,wybuch radości itd.) w sytuacji gdy dziecko podejmuje wysiłek,trud,przekracza w jakiś sposób swoje bariery - a samo żywiołowo i radoście na to reaguje i zachęca je to do dalszego działania.Nie chodzi mi o samą czynność tylko okoliczności jej towarzyszące - mogłoby to być równie dobrze coś innego - to tak dla jasności.

MartaJS - 2014-02-21, 21:26

malina napisał/a:
MartaJS napisał/a:
Nie rozumiem, po co chwalić dziecko za chodzenie? Może jeszcze za oddychanie?

Może Ty nie rozumiesz ale przykład z oddychaniem to dla mnie już
Martuś napisał/a:
demagogia
.


Oddychać też dziecko się uczy w pewnym sensie. W pierwszych sekundach życia. Pokonuje swoje fizyczne ograniczenia :-P
Chodzenie, o ile dziecko jest do niego fizycznie zdolne, jest naturalną konsekwencją rozwoju.
Można go chwalić, motywować, będzie wtedy może chodzić więcej, szybciej, ale czy to zawsze jest dobrze? Może nie chodzi, bo nie dojrzał jeszcze - układ ruchu, mechanizmy w mózgu odpowiedzialne za chodzenie.
Wyobrażam sobie różne sytuacje, kiedy nagradzanie, chwalenie, motywowanie zewnętrzne, informowanie dobrze/źle może mieć sens. Zresztą właśnie w tym momencie gadamy o tym z mężem (na przykładzie używania narzędzi). Ale chwalenie za normalne etapy rozwoju? Przecież dziecko samo bardzo się z tego chodzenia cieszy. Czy z siadania, raczkowania, mówienia. Mogę się cieszyć razem z nim, to jasne, ale nie muszę go sztucznie motywować. Motywacja wewnętrzna do rozwoju jest u dziecka jak huragan ;-)

Humbak, ale co konkretnie Ci nie pasuje? Bo ja z kolei czytam to co Ty piszesz i z większością się zgadzam...

kamma - 2014-02-21, 21:41

Humbak, ja próbowałam z Irmą wielu różnych sposobów, nagradzanie było jednym z tych skutecznych, to był taki "rozrusznik". A jak już się Irma rozpędziła, to dalej szło dobrze. Inną fajną metodą jest zamiana nielubianej czynności w zabawę. Nie zawsze skutkuje, ale warto próbować. Siedzenie przy dziecku i
MartaJS napisał/a:
i patrzę, co robi, bez słów, bez aprobaty w różny sposób wyrażanej, po prostu jestem z nim

jakoś nie pomaga.

Cytat:
No właśnie, cała ta dyskusja utwierdza mnie w przekonaniu, jak bardzo szkodliwa może być tradycyjna szkoła.
Bo tak naprawdę większość pojawiających się tu problemów wymagających chwalenia/nagradzania/zmuszania/zewnętrznego motywowania dotyczy sytuacji mniej lub bardziej związanych ze szkołą. Odkręcanie trudnej sytuacji, kiedy durna nauczycielka postawiła tróję za rysunek, ćwiczenie pisania, bo dziecko musi się nauczyć właśnie teraz, tak a nie inaczej. I tak dalej... Tak jakby szkoła przenosiła swój system kar i nagród do naszych domów.
A może to dziecko dojrzeje do pisania za rok, dwa, trzy. Może w tym momencie jego mózg jest bardziej zorientowany na zupełnie inną aktywność.

masz do wyboru: 1) zmienić system szkolny w tym kraju, 2) obejść system na własną rękę, 3) nauczyć dziecko jak najlepiej w tych realiach funkcjonować.
Wiesz, dzieci wcale nie muszą się nauczyć pisać akurat w tym okresie. Mogą sobie dojrzeć do tego za rok, dwa, trzy lata. Nie ma problemu. A, nie - jednak jest. Bariery społeczne, jakie się w tym czasie wokół dziecka nawarstwiają. Utrata związków rówieśniczych, bo koleżanki akurat przeszły do następnej klasy. Samoocena - bo inni jakoś dali radę się nauczyć, a ono nie. Nie potrzeba wprowadzać klimatu rywalizacji, żeby dzieci porównywały się nawzajem.
I jeszcze jedna kwestia - a może to wcale nie jest brak dojrzałości do pisania? Nie wszystko jest kwestią "dojrzenia do". Nie chcę jeździć na snowboardzie. Może jeszcze do tego nie dojrzałam? A może inne czynniki o tym decydują?

MartaJS, Twoje dzieci nie są jeszcze na etapie nabywania kompetencji. Ty mówisz o rozwoju, ja o uczeniu. A skoro już o rozwoju mowa. Czy wybuch entuzjazmu z okrzykiem, powiedzmy, "świetnie!!" musi mieć na celu motywowanie do kontynuowania chodzenia? Może cel jest zupełnie inny - np. wyrażenie swojej radości i dumy.

majaja - 2014-02-21, 21:46

MartaJS napisał/a:
Można go chwalić, motywować, będzie wtedy może chodzić więcej, szybciej, ale czy to zawsze jest dobrze? Może nie chodzi, bo nie dojrzał jeszcze - układ ruchu, mechanizmy w mózgu odpowiedzialne za chodzenie.
a może dojrzał tylko potrzebuje tego impulsu, wiary w siebie którą daje ta pochwała, aplauz
MartaJS napisał/a:
Oddychać też dziecko się uczy w pewnym sensie. W pierwszych sekundach życia. Pokonuje swoje fizyczne ograniczenia
i często wyrażamy wtedy zachwyt, szczególnie gdy na ten oddech czekamy parę długich sekund. Nie mówiłaś swemu dziecku na porodówce że jest piękne i cudowne, najpiękniejsze na świecie?
MartaJS - 2014-02-21, 21:53

kamma napisał/a:
Czy wybuch entuzjazmu z okrzykiem, powiedzmy, "świetnie!!" musi mieć na celu motywowanie do kontynuowania chodzenia? Może cel jest zupełnie inny - np. wyrażenie swojej radości i dumy.


Oczywiście. Ale czy to wtedy jest chwalenie? ]:->

Ogólnie z moich obserwacji relacji, nie tylko z dziećmi, wynika - że w wielu sytuacjach zdecydowanie lepiej nie mówić nic, niż powiedzieć cokolwiek :-) I tu chodzi zarówno o pozytywne komunikaty, jak i negatywne. Dla mnie to trudne, bo jestem z tych, co najpierw mówią, a potem myślą, reaguję błyskawicznie, spontanicznie - i często potem żałuję. Milczenie jest złotem ;-)

kamma - 2014-02-21, 22:17

MartaJS napisał/a:
Oczywiście. Ale czy to wtedy jest chwalenie? ]:->

zatem mogę wykrzyknąć "świetnie!", jeśli chcę wyrazić tym swoją radość i dumę, a nie mogę wykrzyknąć "świetnie", jeśli chcę w ten sposób zmotywować dziecko do dalszych wysiłków?

Czy chwalenie nie jest właśnie wyrażeniem dumy?

Wymiękam.

malina - 2014-02-21, 22:23

MartaJS napisał/a:
Można go chwalić, motywować, będzie wtedy może chodzić więcej, szybciej, ale czy to zawsze jest dobrze?

Nie wiem komu chodzi o wiecej i szybciej -raczej o to by to się w ogóle pojawiło.
MartaJS napisał/a:

Oddychać też dziecko się uczy w pewnym sensie. W pierwszych sekundach życia. Pokonuje swoje fizyczne ograniczenia :-P

Kpisz sobie?Zupełnie nie łapię tego porównania :roll:
MartaJS napisał/a:
Może nie chodzi, bo nie dojrzał jeszcze - układ ruchu, mechanizmy w mózgu odpowiedzialne za chodzenie.

Jak widać od każdej reguły są odstępstwa bo to wszystko było.
majaja napisał/a:
a może dojrzał tylko potrzebuje tego impulsu, wiary w siebie którą daje ta pochwała, aplauz

Wszystko na to wskazuje,tym bardziej,że sam się o niego dopominał i sprawiało mu to ogromną radość -
MartaJS napisał/a:
Przecież dziecko samo bardzo się z tego chodzenia cieszy
A jesli nie to co wtedy?

kamma napisał/a:
masz do wyboru: 1) zmienić system szkolny w tym kraju, 2) obejść system na własną rękę, 3) nauczyć dziecko jak najlepiej w tych realiach funkcjonować.

Dokładnie o tym samym pomyślałam - nie żyjemy w próżni...
Poli, podoba mi się to co napisałas.
kamma napisał/a:
Cytat:
Jesteście pewne, że znacie tę sytuację na tyle dobrze, żeby oceniać?

ufam osądowi profesjonalistki. Maliny znaczy.

Dzięki ;-) A tak serio to przytoczyłam to co słyszałam,stałam jakieś dwa metry od dziecka (i siłą woli powstrzymałam się żeby go nie podnieść bo ciężko było tego słuchać).
Przeczytałam potem na stronie przedszkola "Jesteśmy pierwszym przedszkolem w Trójmieście, które realizuje założenia metody Nonviolent Communication! " i przeraziło mnie to jeszcze bardziej - w takim wydaniu to porażka totalna,ktoś się powinien dokształcić zdecydowanie no ale na stronie widnieje :roll:

Poza tym uświadomiłam sobie fakt,że nigdy nie przeczytałam poradnika dotyczącego wychowywania dzieci itd - zawsze odrzucało mnie po kilku stronach.Ofc psychologię rozwojowa i tym podobne z racji wykształcenia przerabiałam - żeby nie było - ale to moje dzieci są dla mnie najlepszymi nauczycielami.Często jest to metoda prób i błędów,wiadomo - prawie już 9 letnia córka (bo mały jeszcze mały ;-) ) jest świetną,żywiołową,empatyczną dziewczynką,z dużym poczuciem humoru - czasem potrafi dać czadu - bardzo lubianą przez rówieśników i w zasadzie wszystkich z którymi się styka.Bardzo fajnie się nam razem żyje i to jest dla mnie najlepszy wyznacznik.

MartaJS - 2014-02-21, 22:26

kamma napisał/a:
MartaJS napisał/a:
Oczywiście. Ale czy to wtedy jest chwalenie? ]:->

zatem mogę wykrzyknąć "świetnie!", jeśli chcę wyrazić tym swoją radość i dumę, a nie mogę wykrzyknąć "świetnie", jeśli chcę w ten sposób zmotywować dziecko do dalszych wysiłków?

Czy chwalenie nie jest właśnie wyrażeniem dumy?

Wymiękam.


Ja też wymiękam ;-) Kręcimy się w kółko. Może wystarczy na dziś ;-)

Martuś - 2014-02-21, 23:45

MartaJS napisał/a:
Mogę się cieszyć razem z nim, to jasne, ale nie muszę go sztucznie motywować.

A o czym ja innym piszę niż o cieszeniu się razem z nim?? O daniu lizaka za proste kroki, czy przywaleniu rózgą przez nogi, jak krzywo stanie?? Ludzie, jaka kara, jaka nagroda? Dziecko się cieszy i ja się cieszę, jaka sztuczność? Sztuczne to da mnie jest w tym momencie milczenie jak grób. A uśmiech, aprobata werbalna czy niewerbalna, to właśnie 'głask', informacja zwrotna, 'pochwała'. Nie OCENA, że 'ładnie idzie', tylko radość z jego radości i postępów. Powiem więcej, uważam, że NIE MA WIĘKSZEGO ZNACZENIA, czy będziemy się silić na wystudiowane komunikaty (tzn. ma takie znaczenie, że będziemy sztuczni i nieautentyczni) i jak dokładnie dobierzemy słowa, dla dziecka liczą się przede wszystkim nasze EMOCJE, INTENCJE i ono odczytuje je perfekcyjnie, i nieważne, czy klaśniemy, uśmiechniemy się, krzykniemy radośnie 'chodzisz!' 'udało się!' czy 'super!'. Dla niego to wszystko będzie pochwałą.

MartaJS napisał/a:
Motywacja wewnętrzna do rozwoju jest u dziecka jak huragan ;-)

Może patrzysz na wszystko przez pryzmat własnych dzieci, które w dodatku są małe i mało problemów 'przerobiły'. Moje dziecko też było jak huragan (teraz w pewnych kwestiach już mniej), ale widziałam też wiele dzieci, które z natury były wycofane, bardziej niepewne czy mniej sprawne. I im pozytywne komunikaty zwrotne od rodziców są bardzo potrzebne. Dzieci są różne, ludzie są różni.

malina napisał/a:
moje dzieci są dla mnie najlepszymi nauczycielami.Często jest to metoda prób i błędów

Dokładnie, to Jaś jest moim najlepszym nauczycielem, też nie przeczytałam nigdy żadnego poradnika, wolę rozmowy z ludźmi jak już, ale najważniejsze jest dla mnie uczenie się razem z dzieckiem i dostosowywanie teorii i ideałów do dziecka, a nie dziecka do teorii. Póki co jakoś idzie;)

MartaJS napisał/a:
z moich obserwacji relacji, nie tylko z dziećmi, wynika - że w wielu sytuacjach zdecydowanie lepiej nie mówić nic, niż powiedzieć cokolwiek

A z moich wynika, że dużo lepiej jest być autentycznym i niedoskonałym, niż nie robić nic, w obawie, że zrobi się coś źle. Dzieci i tak staną się takie, jak my, anie takie, na jakie chcemy je wychować. Wolę przekazać dziecku autentyczność i odwagę szukania po omacku, niż postawę 'jak nie wiesz co robić, nie rób nic, bo jeszcze zrobisz źle'.

kamma napisał/a:
Wymiękam.

Coś w ten deseń.

MartaJS - 2014-02-22, 07:26

Martuś napisał/a:
MartaJS napisał/a:
Mogę się cieszyć razem z nim, to jasne, ale nie muszę go sztucznie motywować.

A o czym ja innym piszę niż o cieszeniu się razem z nim??


To ten wątek jest o cieszeniu się? To ja źle przeczytałam tytuł ;-)

Cytat:
widziałam też wiele dzieci, które z natury były wycofane, bardziej niepewne czy mniej sprawne. I im pozytywne komunikaty zwrotne od rodziców są bardzo potrzebne.


Znam takie dzieciaki. Koleżanka Stasia z podwórka. Dziecko, które w wieku półtora roku posadzone w foteliku w ogrodzie siedziało w nim pół godziny - dla mnie ciężki szok, bo mam egzemplarz odwrotny. Przez całe życie, odkąd dziecko otworzyło oko, jest bez przerwy chwalona, motywowana, ciągle jest nad nią piszczane, ach brawo, ach ślicznie, ach cudownie, ach jaką śliczną kupkę Eliza zrobiła. Teraz ma prawie 5 lat i za wszystko dostaje naklejki, karteczki. Chwilami mam wrażenie, że to właśnie hamuje jej rozwój ;-) Nie wierzę, że nie nauczyłaby się chodzić czy mówić, gdyby nie te piski nad jej głową.

Cytat:
Dzieci są różne, ludzie są różni.


Święta prawda i chyba na tym wniosku należałoby poprzestać.

Humbak - 2014-02-22, 09:14

MartaJS napisał/a:

Humbak, ale co konkretnie Ci nie pasuje? Bo ja z kolei czytam to co Ty piszesz i z większością się zgadzam...
o to, że widzę że kuba się zachowuje na własne żądanie a ja cierpię musząc nakładać na niego kary/nagrody których jestem przeciwnikiem i nie umiem, nie wiem jak to robić żeby nie skrzywdzić. Umiem czekać na właściwy moment, na gotowość dziecka i tą gotowość podsycać. Teraz przy kubie to nie działa. Sam sobie strzela w kolano i muszę go zmusić do tego by tego nie robił. Bardzo źle się z tym czuję. ;)

kamma napisał/a:
to był taki "rozrusznik"
no właśnie widzę że u mnie też jest. I coraz mi lepiej z tym co robię, mam wrażenie że robię dobrze i im dalej w las tym bardziej nie ma tego o czym napisałam wcześniej, tej krzywdy... zmienia to trochę moje podejście do tematu... mniej radykalizuje...
dynia - 2014-02-22, 09:18

martuś zgadzam się ze wszystkim co piszesz.
priya - 2014-02-22, 09:18

Humbak napisał/a:
zmienia to trochę moje podejście do tematu... mniej radykalizuje...
i dzięki temu chyba tak łagodnie potrafisz łączyć opcje obu występujących tu obozów i choć sytuacja bywa napięta - wydajesz się być całkiem ponad tym. Fajnie :-D

A w temacie nic nie mówię, bo mówiłam, że nic nie powiem ;-)

Humbak - 2014-02-22, 09:19

MartaJS napisał/a:
To ten wątek jest o cieszeniu się?
k'woli wyjaśnienia - wątekm powstał, bo miałam kłopot którego nie chciałam rozwiązywać poprzez kary i nagrody, chciałam podpowiedzi różnych innych zachowań i postępowania. Pomyślałam, że może w przyszłości ktoś bedzie miał problem podobny - dziecko nie chce... robi... jak to zrobić nie uciekając się do kija i marchewki

No wyszło... w sumie to wyszło :D Samo życie :mryellow: ]:->

Martuś - 2014-02-22, 10:24

MartaJS napisał/a:
Martuś napisał/a:
MartaJS napisał/a:
Mogę się cieszyć razem z nim, to jasne, ale nie muszę go sztucznie motywować.

A o czym ja innym piszę niż o cieszeniu się razem z nim??


To ten wątek jest o cieszeniu się? To ja źle przeczytałam tytuł ;-)

Sorry, ja nie będę dyskutować z kimś, kto wszystko przekręca, to jest jak gadanie do ściany. Nie pisałam, o czym jest wątek, tylko o czym piszę ja. Że jestem PRZECIWNIKIEM standardowo rozumianych nagród i kar, rozdawania nalepek i tym podobnych rozwiązań (ALE umiem przyjąć cudzy punkt widzenia i wyobrazić sobie, że dla kogoś w pewnych sytuacjach to może być rozwiązanie), jednak uważam podobnie jak kamma, że nagrodą jest również każda forma zainteresowania rodzica. Uważam też, że dobre, nieoceniające pochwały, rozumiane jako pozytywne, wspierające komunikaty zwrotne są naturalną częścią procesu wychowania. Że w relacji z dzieckiem jest dla mnie ważna autentyczność, spójność i praca nad sobą. I na tym zakończę, jak ktoś chciał zrozumieć moje wypowiedzi i wyciągnąć z nich coś więcej, niż czepianie się słówek to już to zrobił.

A, i nie czuję się częścią żadnego obozu, raczej wielbicielem złotego środka. Wszelkich obozów i radykalizmów sie boję.

kamma - 2014-02-22, 11:26

MartaJS napisał/a:
To ten wątek jest o cieszeniu się? To ja źle przeczytałam tytuł ;-)

a może źle przeczytałaś cały wątek. Bo ja niejednokrotnie pisałam, że radość okazywana dziecku z jego sukcesu jest dla niego nagrodą. Zdaje się, że słowo "nagroda" widnieje w tytule wątku. Chyba, że ja coś źle przeczytałam.
Wybierasz z wypowiedzi interlokutorów to, z czym łatwo Ci dyskutować, a resztę traktujesz jak niebyłą. Do tej pory nie doczekałam się odpowiedzi na kilka moich argumentów, co do których (jak na razie) jestem przekonana, że są trafne.
MartaJS napisał/a:
Cytat:
widziałam też wiele dzieci, które z natury były wycofane, bardziej niepewne czy mniej sprawne. I im pozytywne komunikaty zwrotne od rodziców są bardzo potrzebne.


Znam takie dzieciaki. Koleżanka Stasia z podwórka. Dziecko, które w wieku półtora roku posadzone w foteliku w ogrodzie siedziało w nim pół godziny - dla mnie ciężki szok, bo mam egzemplarz odwrotny. Przez całe życie, odkąd dziecko otworzyło oko, jest bez przerwy chwalona, motywowana, ciągle jest nad nią piszczane, ach brawo, ach ślicznie, ach cudownie, ach jaką śliczną kupkę Eliza zrobiła. Teraz ma prawie 5 lat i za wszystko dostaje naklejki, karteczki. Chwilami mam wrażenie, że to właśnie hamuje jej rozwój ;-) Nie wierzę, że nie nauczyłaby się chodzić czy mówić, gdyby nie te piski nad jej głową.

Twoje przykłady są skrajne - przeciwstawiasz sobie dwie skrajności, spośród których wybór "tej właściwej" jest oczywisty. Ale te skrajności nie są jedynymi opcjami. Tak jak w przykładzie z rysowaniem - podałaś:
1) siedzenie z dzieckiem i pełne uwagi i zainteresowania towarzyszenie mu,
2) siedzenie na fejsie i mruknięcie "tak, bardzo ładnie".
A ja wczoraj siedziałam razem z dziećmi, każdy miał swoją kredkę i miał za zadanie rysowanie tylko takich obiektów, jakie występują w danym kolorze. Mieliśmy z tego utworzyć spójny obrazek. I jestem przekonana, że kilka razy powiedziałam "świetnie!", komentując ich wybór obiektów do narysowania. I nie wyrządziłam im tym żadnej krzywdy. Mało tego - parokrotnie narzuciłam im zadanie, mówiąc np. "Tymek, dorysuj u Irmy oczka", bo on miał kredkę zieloną, a ona żółtą. A obrazek wyszedł świetnie - dzieci uważnie obserwowały prace pozostałych osób, dorysowywały elementy w "swoim" kolorze, świetnie się bawiliśmy.
A co, gdy dziecko nie rysuje obrazka przy Tobie, tylko w przedszkolu czy szkole? A potem pyta Cię, jak Ci się podoba? A, prawda, Twoje jeszcze tego nie robią.

Kolejna sprawa: pisałam, że pewne rzeczy nie są kwestią dojrzałości. Pewnych kompetencji dzieci nie są w stanie nabyć same ani same przekonać się o prawidłowości wykonania. Np. przychodzi dziecko do rodzica i prosi o sprawdzenie, czy dobrze zrobiło lekcje. Itd, itp.

Poza tym podpisuję się pod Martuś.

excelencja - 2014-02-22, 12:44

priya napisał/a:
a jak w złej kolejności te plansze ułożą to co robisz? Pytasz czy im się podaoba taka kolejność?


nie, dzieci same sprawdzają czy ułożyły dobrze, właśnie, żeby nie czuły się głupio, że zrobiły źle i mogły same się skontrolować i poprawić.

Same sprawdzają. Nie muszę ich oceniać. Mogę cieszyć się, że fajnie pracują:)

kamma napisał/a:
"tak" - i co dalej, reagujesz na to jakoś? Czy przestaje się interesować Twoją opinią i od razu odchodzi zadowolony ze swojej pracy?


cieszę się, przeważnie mówię, że oto własnie chodzi, żeby mu się podobało :)
99% dzieci jest usatysfakcjonowanych. 1% pyta dalej 'a tobie?' Wtedy, jeśli jemu zależy na mojej ocenie bardzo a nie tylko w wyuczony mechaniczny sposób pyta- to oceniam.

excelencja - 2014-02-22, 12:54

Moim zdaniem ten wątek przybrał obrzydliwą formę prawie jechania po sobie.
Nie podoba mi się to.

kamma - 2014-02-22, 13:01

excelencja napisał/a:
nie, dzieci same sprawdzają czy ułożyły dobrze

jak sprawdzają? Gdzie sprawdzają? Skąd czerpią wiedzę, że ułożyły dobrze (lub źle)? Coś czuję, że analogicznie jak z puzzlami...

część drugą mojej wypowiedzi sobie odpuszczę. Ja nie mam w domu dzieci 4-letnich. Moje, skubane, drążą i drążą.

Humbak - 2014-02-22, 13:29

kamma napisał/a:
każdy miał swoją kredkę i miał za zadanie rysowanie tylko takich obiektów, jakie występują w danym kolorze. Mieliśmy z tego utworzyć spójny obrazek.
świetny pomysł, kupuję :-P

excelencja napisał/a:
Nie podoba mi się to.
Mi też nie, a bardzo zależy mi na tym wątku, jest dla mnie ważny. Proszę więc osoby o skupienie się na tekście a nie ocenie osoby... mi na przykład przykro, że dźo się wycofała, bo dla mnie dużo wniosła i pomogła. Jeśli już nic więcej nie ma do powiedzenia w temacie, a tylko przekomarzanie się "a ty... a ty..." to bez sensu żeby ten wątek się rozrastał. Każdy ma rodzinę, doba tylko 24h, nie ma czasu na czytanie takich przepychanek...

Jeśli ktoś będzie miał podobne kłopoty jak ja - co zrobić gdy... a nie chcę stosować kar i nagród to chętnie poczytam :)

Kamma, exce, dżo, martuś, malva i inni których nie wymieniłam bo nie pamiętam (przepraszam) - dziękuję za porady odnośnie Kuby, będę przekazywać co dalej się dzieje.
MartaJS, dziękuję za link do świetnego artykułu, jest naprawdę fajny, choć nie na temat.
Kamma, dziękuję za pomysł na krok dalej w tych naklejkach :* :D :*

excelencja - 2014-02-22, 13:39

kamma, chcesz po prostu każdą interakcję zakwalifikować do pojęcia 'nagroda' - i zrobisz to niezależnie od tego, co napiszę.
Dlatego już nie napiszę niczego.

ana138 - 2014-02-22, 15:08

euridice napisał/a:
Marty! Jak dla mnie mówicie o tym samym.

też mam takie wrażenie :mrgreen:
i to samo chciałam napisać o chwaleniu, co ty, euridice. i wydaje mi się, że wszystkie tak tu myślicie, tylko jakoś dogadać się nie możecie.

lilias - 2014-02-22, 16:47

malva, bardzo podoba mi się, że dla Ciebie te książki to wyłącznie inspiracja, mam i miałam podobnie :-) ach! te porażki :-D

malinaMartuś, podzielam

euridice napisał/a:
...Tak więc ujmując to najprościej: każdemu według potrzeb i przypadku. Do pioruna....

zgadzam się

Humbak, jak piszesz, na przykładzie Kuby, nie ma jednego złotego schematu postępowania z dzieckiem (i nie tylko z dzieckiem). tak jak nie można wszystkich mierzyć jedną miarką i tak samo jak nie można przy jednoczesnym rozwoju indywidualności dziecka zaniedbać jego przystosowania do życia w społeczeństwie. to się wzajemnie nie wyklucza. my się uczymy naszego dziecka, dziecko uczy się nas i od nas, i od otoczenia. jednoczesnie proste i cholernie skomplikowane.

Kuba zaczął odczuwać satysfakcję z tego co robi, zaczął się tym bawić i macie z tego oboje frajdę :) fajny chłopak

excelencja napisał/a:
...
99% dzieci jest usatysfakcjonowanych. 1% pyta dalej 'a tobie?' Wtedy, jeśli jemu zależy na mojej ocenie bardzo a nie tylko w wyuczony mechaniczny sposób pyta- to oceniam.


samopoczucie, potrzeba i motywacja tego 1% też jest dla Ciebie ważna. wg mnie fajnie i naturalnie

jestem zwolennikiem uwaznosci i intuicyjności w postępowaniu z dzieckiem. każda sztuczność, sztywność i brak autorskiego zaangażowania odbije się na więzi rodzic-dziecko. cudze schematy odpowiedzi, postępowania, itd. w zderzeniu z "żywą materią", własnym dzieckiem o niezależnym życiu emocjonalnym sprzyjają spłyceniu więzi co grozi przeoczeniem czegoś ważnego, nie zawsze dobrego co się dzieje z naszym dzieckiem (zwłaszcza widać w sytuacjach ze starszymi dziećmi).

myślę, że jako rodzice ewoluujemy wraz z wiekiem naszych dzieci. praktyka nade wszystko :)

MartaJS - 2014-02-22, 20:58

euridice napisał/a:
Marty! Jak dla mnie mówicie o tym samym.


Ja też tak myślę! I w ogóle wydaje mi się, że z 99% tego co pisze tu większość osób się zgadzam. A pozostały 1% prawdopodobnie wynika z niedoskonałości komunikacji przez sieć.

kamma - 2014-02-23, 14:20

Humbak, przypomniało mi się jeszcze kilka trików, jakie stosowałam na samym początku nauki pisania. Sama oceń, czy dla Was się nadadzą:
gdy Irma była już w miarę chętna do pisania, wyznaczałam jej literkę, ona pisała cały rząd, a potem wspólnie wybierałyśmy, która literka jest najładniejsza. Zazwyczaj przydzielałyśmy miejsca 1-3 ;) Teraz, przy okazji olimpiady, można wykorzystać tę ideę. Robiłam to oczywiście nie po to, żeby Irmę zmotywować, a żeby wskazywać jej punkt odniesienia - ideał, do którego dążymy i który, jak widać, jest możliwy. Irma sama widziała, że potrafi napisać ładne, kształtne literki.
Po drugie, ponieważ pisanie w pewnym okresie było dla niej ogromnym stresem (teraz też jest, ale już o wieeeele mniejszym), starałam się razem z nią znaleźć jakieś techniki relaksacyjne. Pomogła muzyka. Nie tylko Irma się przy niej uspokajała, ale poprzez samodzielne włączanie kolejnych utworów nadawała rytm swojej pracy. Pisanie-piosenka-pisanie-piosenka.
Z kolei w szkole, w której miałam ostatnio praktyki, dzieci po zajęciach u pedagoga specjalnego przybijały pieczątki na dużych kartach ze swoimi imionami powieszonych na ścianie. Pieczątki były śliczne - pięć rodzajów owadów. Każdorazowo dzieci same wybierały, jaką pieczątkę tego dnia przybiją.
Czego jeszcze próbowałam - zamieniać pisanie w zabawę. Na przykład - to ja byłam uczennicą, a Irma nauczycielką, która pokazuje mi, jak się pisze. Czasem bawiłyśmy się w szkołę indyjską (bardziej na zasadzie wygłupów niż wiernego odwzorowania) i tak dalej. Pomysły musiały być ciągle nowe, bo te same po jakimś czasie traciły na atrakcyjności.

Oczywiście teraz, gdy masz coś, co działa, nie ma sensu wprowadzać nowości. Ale na wszelki wypadek warto mieć coś w odwodzie.
Cieszę się, że Kuba się wciągnął, trzymam kciuki, żeby jak najszybciej opanował sztukę pisania :)

neina - 2014-02-23, 16:18

kamma, jesteś moim guru ;-)
Dla opieszałego piechura polecam hulajnogę ;-)
Podpisuję się pod Priją i resztą, która się pod nią podpisała.

kamma - 2014-02-23, 16:28

neina, miło mi :)
Cytat:
Dla opieszałego piechura polecam hulajnogę ;-)

zimą (sic!) korzystaliśmy z sanek, w cieplejszym okresie - z rowerka, ale jest za ciężki i za duży, żeby go zostawić w przedszkolu. Może hulajnoga się sprawdzi, spróbuję, dzięki :) Biedny Tymek ma pod górkę - do przedszkola mamy około 800 metrów, z czego każdy jeden metr - pod górkę. Do tańców Irmy - ze 100 metrów mniej, ale też pod górkę. Można się zniechęcić. Za to wraca się łatwiej ;)

Kat... - 2014-02-23, 17:09

kamma napisał/a:
jest za ciężki i za duży, żeby go zostawić w przedszkolu.
a przed? U nas w środku nie można zostawiać więc Zyg ma własną blokadę rowerową i mu przypinaliśmy do ogrodzenia przedszkolnego.
kamma - 2014-02-23, 17:25

hmmm... spytam ciocie. Na teren przedszkola łatwo wejść, rowerek musiałby być przypięty do płotku przy furtce, w widocznym miejscu, albo gdzieś całkiem na zapleczu. Tymek chętnie jeździ na rowerze, więc gdyby udało się go zostawiać w przedszkolu, byłoby łatwiej. Chyba że okaże się, że nie daje rady pod górkę, jednak to jest Podbeskidzie, a nie Ziemia Lubuska ;)
rosa - 2014-02-23, 22:09

w ziemka przedszkolu jest stojak na rowery :mrgreen: zapchany rowerkami i hulajnogami :mryellow: Ziemciuch tez z tych mniej chodzących, ja to nawet nie wnikam, wyciagam rowerek z garazu i idziemy
Humbak - 2014-02-23, 23:25

kamma napisał/a:
a potem wspólnie wybierałyśmy, która literka jest najładniejsza.
tak robimy od początku szkoły ;) Kuba wybiera najładniejszą i mówi czemu mu się podoba.

kamma napisał/a:
techniki relaksacyjne.
fajne :) ciekawe czy u nas zadziała, dzięki :D
kamma napisał/a:
to ja byłam uczennicą, a Irma nauczycielką,
takie proste a zapomniałam :lol: tak robiłam z natalką, ciekawe jakim nauczycielem będzie kuba :-P wszystko wyjdzie na jaw i stanie mi przed oczami ]:->

Nowości wciąż szukam, bo Kuba jest tak nastawiony narazie na odbiór tego co będzie "po", że dziś zapomniałam dać mu literek, a on nie poszedł spać bo jeszcze ich nie dostał. Zrobił duuuuużo więcej niż do tej pory ale widać było że czekał co wymyślę dalej. Trochę się tego obawiałam zaczynając te podchody, ale tymczasem mnie to nie przeraża, było do przewidzenia, zobaczymy co dalej. Narazie oboje sie świetnie bawimy, czas napisze część dalszą...

dzięki za podpowiedzi! wszystko wykorzystam :)

dżo - 2014-02-24, 10:39

Humbak, a zabawa w rysowanie mapy i znajdowaniem skarbu?
U nas swego czasu była to ulubiona zabawa Tymona, rysowaliśmy sobie nawzajem gdzie jest ukryty skarb (rodzynki, śliwka suszona itp), można zrobić w domu i na dworze, moglibyście zrobić wersję zaawansowaną z pisaniem legendy.

Humbak - 2014-02-24, 21:33

dżo, właściwie to my się cały czas w to bawimy, ale spróbuję jutro to wykorzystać w tym kierunku zobaczymy :D dziękuję :D

do tej pory naklejki służyły do opowiadania bajki - każda z nich była pretekstem do ułożenia fragmentu historii bardzo mu się to podobało. Dziś spodobało mu się gdy z naklejek ułożyliśmy obrazek do piosenki "5 little monkeys" :)
Jutro spróbujemy poszukiwania :) To wciąż dawanie nagrody ale spróbuję jakoś powolutku z tego wyjść w kierunku "zrobimy coś razem" :)

kamma - 2014-02-25, 19:19

Humbak, ja stosowałam nagrody u Irmy bardzo długo, a ostatnio zauważyłam, że nie ma potrzeby. Mimo nagród jakoś uwewnętrzniła motywację ]:->
Choć nie mówię, że jest malinowo - czasem wpada w wir odmowy ;)
Ale jakoś łatwiej ją z niego teraz wyciągnąć.
Także - na spokojnie, dopóki nagrody pomagają, nie ma sensu z nich rezygnować. Zwłaszcza, że służą jako pretekst do dalszej, jakże twórczej aktywności. Jeśli zajdzie potrzeba, to pomysł z naklejkowymi bajkami wykorzystam na pewno!


Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group