| |
wegedzieciak.pl forum rodzin wegańskich i wegetariańskich |
 |
Ogólne rozmowy - Weganką być...
Cytrynka - 2008-02-11, 05:37 Temat postu: Weganką być... Od jakiegoś czasu ta myśl nie daje mi spokoju. Jadam nabiał, ale coraz wyraźniej czuję, że nie powinnam. Ostatnio podczas jedzenia kanapki z żółtym serem zrobiło mi się niedobrze. Wszystko super, ale ja nie wyobrażam sobie kanapki bez masła i moich ukochanych światecznych pierniczków, co to miód, masło, mleko i jajka mają. Dodatkowo, choć to głupio zabrzmi, bo jestem już dużą dziewczynką, obawiam się reakcji otoczenia, a w szczególności męża. Nie wiem, jakby to było na wyjazdach, bo często jest tak, że nie ma nic wegańskiego, np w hotelu (śniadanie doliczone do pokoju). Zamierzam sobie zamówić: hxxp://www.afa-online.org/starterpack.html coby jakoś mi to pomogło podjąć decyzję. Generalnie, ostatnio jakoś dziwnie się czuję, bo mam skórzane przedmioty. Ostatnio znalazłam piękne buty za bardzo niską cenę. I wiecie co: było ciężko z nich zrezygnować. Ale zrezygnowałam, bo były ze skóry.
Tu mam pytanie do weganek, czym smarować chlebek?
Czy można być weganką używając skórzanych rzeczy? Przecież ich nie wyrzucę, niektóre z wyglądu są prawie nowe, choć mam je już jakiś czas. Uczę się robić mądre i etyczne zakupy, do tej pory było inaczej. Zachłysnęłam się możliwościami posiadania różnych dóbr, na które zawsze brakowało w moim rodzinnym domu z braku pieniędzy.
I jeszcze sprawa butów: kupiłam sobie ostatnio wege buty, ale są z tandetnego materiału, dobrej jakości buty są drogie, nie stać mnie na nie. Czy to, że w takiej sytuacji noszę te co mam (skórzane) jakby dyskwalifikuje mnie? Kurczę, zaczynam bredzić. Wracam do roboty, bo juz prawie 21.
nitka - 2008-02-11, 07:16
kochanaCytrynko,
Przede wszystkim, dlaczego obawiasz się reakcji otoczenia? Wiemy jak odżywiają się amerykanie co gorsza jak wyglądają, a więc każdy przejaw świadomego odżywiania się jest już wielkim odbiciem się od przeciętnego corndoga czy SloppyJoe W Stanach też, w sklepach ze zdrową żywnością znajdziesz substytuty sera żółtego, niekoniecznie muszą być zrobione z szajsu typu E tysiącpięćset. Masz też idealny dostęp do SoyMilkMaker, który przeliczając na Wasze zarobki nie jest taki drogi (w żadnym wypadku nie mam tu na myśli zaglądania Tobie do kieszeni). Jeśli chodzi o aspekty życia codziennego, to dla mnie naturalne było zrezygnowanie ze skórzanej odzieży i butów, ale kiedyś wypowiedziałam się o tym głośno na forum i zostałam "zagłuszona", nie mniej jednak podtrzymuję swoje zdanie, że skoro nie je się mięsa, to dlaczego ma się chodzić w czymś, co zostało wypatroszone na potrzebę pozyskania owego. Powinnaś chyba postępować tak jak czujesz. Jeżeli czujesz potrzebę zostania weganką, JUST DO IT. Przepis na pierniczki wegańskie hxxp://puszka.pl/przepis.php3?id=3518 są idealne!!!! czy nie ma u Was masła tego->hxxp://puredairyfree.co.uk A jeśli chodzi o wyjazdy, to zawsze możesz wozić ze sobą dodatki do pieczywa, i mieć mały kartonik mleka soj. do kawy. W restauracjach zamawiać sałatki świeże, a przy ognisku piec ziemniaki zamiast marshmallows.
[ Dodano: 2008-02-11, 07:27 ]
hxxp://earthbalance.net/ tutaj są masła i śmietanki, a tutaj jest blog veganki amerykańskiej, który sama podczytuję hxxp://vegandiva.wordpress.com/
Kamm - 2008-02-11, 08:10
Co do maselka to spokojnie dostaniesz Pure i jesli poszukasz z pewnoscią jeszcze jakies inne . My jadamy Pure ( raz za czas dostajemy jakąs paczke z uk ) Chociaz to raczej trzeba powiedziec ze mąz jada , ja maselka poprostu nie potrzebuje ... Chlebek jadam z roznymi pastami ( z grochu , fasoli , humus , z soczewicy , rozne pasztety itd ) Co do mleczka to mysle ze rowniez nie bedziesz miala zadnych problemow . Ja akurat kawy nie piję , wiec wersja do kawusi mnie nie trapi bo wozic ze soba mleczka nie musze , jednak gdyby byla taka potrzeba wolizlabym ze sobą , tak jak teraz wozę reszte pozywienia ( spędzamy ostatnio kazdy wekend w Łodzi i zawsze mam ze sobą np kanapki z tofu , salatke jarzynową , selerową czy tez inną , jakies cistaeczka , razowca na bananach , koktoajl owocowy , herbatke w termosiku , somosy lub jakies pieczone kotleciki + surowka itd lub poprostu jakis normlany obiad w termosie obiadowym . Wiec mysle ze z robieniem sobie jedzenia i wozeniem go ze soba chyba nie ma problemu ... Na miescie tez spokojnie mozna zawsze cos dostac ... moze nie jest to ogromny wachlarz , ale jest
Co do skorzanych butow itd . No to tutaj moja postawa jest prosta . Jesli jest sie wegerianką i nie je sie miesa, to dlaczego ma sie nosic skorzane buty ? Co za roznica czy zwierze zostalo zabite dla nas spowodu obiadu czy butow ? Dla mnie zadna . No chyba ze jest sie wegetarianką ze względow "zdrowotnych " i aspekt etyczny nie ma tutaj znaczenia .. Na rynku jednak jest teraz taki wybor butow weganskich ze akurat z kupieniem takikch nie ma problemu..Kiedys jak nie bylam vegan to tez gdy ogladalam strony z typowo veganskimi butami to szok cenowy i maly wybor mni dobijal ..Jednak bo paru rundkach po sklepach okazalo sie ze w praktycznie kazdym sklepie mozna dostac jakies vegan butki , wystarczy znac oznaczenia materialow i zwracac na nie uwage
Ja rozumiem jakby Twoje wahania , sama przeszlam na weganizm dopiero po 6 latach wege (teraz jestem juz 4 vegan razem 10 latek ) i na początku wydawal mi sie to kosmos...Jednak teraz jest to norma , kwestia przerobienia sie znowu na jakies inne przyzwyczajenia zywienie i tyle . Jesli tylko naprawde chcesz bedzie dobrze
Go Vegan
kofi - 2008-02-11, 08:17
Zabrzmi to okropnie naiwnie, wiem, ale od kiedy pogłaskałam cielaczka (w ub. roku - chyba pierwszy raz w życiu) mam coraz większą ochotę zrezygnować z mleka. Mój mąż, który jest wege dłużej niż ja nie widzi takiej potrzeby, już prędzej gotów jest zrezygnować z jajek. Może zaczniemy od jajek, ale jeszcze trochę przed nami.
Co do skór - kiedyś nosiłam, do tej pory mam kilka par butów (bo jakoś cholera niezniszczalne są), ale właśnie w piątek kupiłam całkiem syntetyczne i dosyć tanie (nie mam potrzeby kupowania "porządnych" drogich butów, byle nogi w nich nie cierpiały). Na innym forum spotkałam się z zarzutem, ze "skóra ekologiczna" bardziej niszczy środowisko- co za tym idzie przyczynia się do śmierci zwierząt, niż normalna. Do ludzi kompletnie nie dociera, że nie chcę mieć kanapy z trupa. Kiedyś w dyskuscji na temat mebli z kilkunastu niegłupich chyba osób każda była w stanie powiedzieć tylko "lepiej zainwestować w porządne skórzane, niż w skórę ekologiczną".
nitka - 2008-02-11, 09:20
a co to jest skóra ekologiczna?
kofi - 2008-02-11, 09:42
To, z czego się robi buty, i to wygląda jak skóra i zachowuje się jak skóra, a jest z materiału. I bardzo nietrwałe, co nie przeszkadza mi za bardzo przy tanich butach, ale bardzo przeszkodziło w drogiej kanapie
Ania D. - 2008-02-11, 09:50
Cytrynko, warto, by decyzja o przejściu na weganizm była przemyślana. Dieta wegańska powinna być urozmaicona i nie bardzo sobie wyobrażam, by były tam rafinowane produkty. Im więcej produktów spozywczych wyrzucamy z diety, tym bardziej powinno się dbać o jakość tego, co nam zostaje na talerzu. Czy w Twojej diecie są różne strączki, pestki, orzechy? Potrafisz komponować z nimi posiłki? Co z omega 3? Jak jest z mąkami pełnoziarnistymi? Podstawą jest to, by mieć wiedzę, gdy zmienia się dietę, tym bardziej, że nie masz czasu na spokojne tesowanie nowych smaków. Czy masz wystarczającą wiedzę na ten temat? Rodzina będzie jadła w dużej mierze to, co Ty, czy jesteś w stanie przygotowywać wartościowe posiłki dla całej rodziny? Dla mnie zdrowa dieta nie może bazować na kupowanych pastach etc.
Nie chcę pisac o skorze, bo to Ty zdecydujesz, napisze kilka rzeczy o jedzeniu.
U nas jest tak, że zawsze musimy liczyć na siebie w kwestii posiłków. Mało jest miejsc, gdzie możemy coś zjeść (bary wege lub chińskie restauracje - ale też trzeba dobrze o wszystko pytać, np. czy warzywa nie były gotowane w bulionie). Zwykłe restauracje nie mają dla nas nic. Ostatnio robiłam rozeznanie w kilku restauracjach. Nawet, gdy są jakieś warzywa (np. z pieca), to wcześniej są podsmażane na maśle, a wszelkie pierogi (jeśli trafią się wegańskie) są oczywiście z białej mąki. Frytki (pomijając fryturę, która ma zwykle zwierzęce dodatki) mogą być smazone w tym samym tłuszczu, co mięso. Do tego takie rzeczy jak pizza, ale to wszystko jest bezwartościowe jedzenie. Gdy idziemy do kogoś, to musimy mieć dla siebie całe jedzenie, bo możemy liczyć tylko np. na ziemniaki (surówka może być z majonezem lub sosem knorra, więc dla nas niejadalne). Są znajomi, co robią dla nas pyszne obiady (proste, typu kasza, pieczarki, surówka, brokuł - ale nam bardzo smakuje i cieszymy się, że ktoś coś dla nas robi). Wegetarianie mogą dużo rzeczy mieć gotowych (masło, jaja, mleko), weganie raczej muszą sami wszystko robić lub specjalnie kupować (ja nie kupuję, tylko sama robię). Każde wyjście czy wyjazd musi byc zaplanowany, inaczej może być tak, ze zostaje do jedzenia sucha, biała buła. Ja nie chcę absolutnie Cię zniechęcać, ale Twoja dieta to będzie też dieta Twoich dzieci i męża. Warto najpierw solidnie się do tego przygotować. Pisałaś też kilka razy o kawie. Tego typu używki zabierają z organizmu sporo wit B, czy Twoja dieta ma odpowiednią ilośc tej witaminy?
Moje pytania nie mają Cię odstraszyć i spowodować zmianę decyzji, bo sama uważam, że weganizm jest fantastyczną dietą. Warto jednak na spokojnie taką decyzję podjąć, to wpłynie ona nie tylko na Ciebie i Twoje zdrowie, ale też na Twoje dzieci.
Alispo - 2008-02-11, 10:36
| kofi napisał/a: | | To, z czego się robi buty, i to wygląda jak skóra i zachowuje się jak skóra, a jest z materiału. |
niekoniecznie,czasem taka nazwa okresla sie sztuczna skore z dodatkiem naturalnej,wiec najlepiej sprawdzac oznaczenia na butach dla pewnosci.
Ja rowniez nie potrzebuje substytutow masla.I nie uwazam,ze musze zawsze wszystko ze soba nosic itd.Ale moj weganizm nie jest i pewnie nie bedzie taki jak np.Ani,jest zdecydowanie ideologiczny O zdrowie trzeba dbac,ale nie uwazam,ze musze byc idealna i np.nie jesc ww.pierogow z bialej maki..ale na pewno troche co innego gdy sa dzieci..mysle jdnak,ze jesli chcesz to chocby to forum da Ci mnostwo wskazowek jak dazyc do idealnej diety powodzenia!
aha-i postepuj zgodnie z sumieniem,nie pytaj"czy mozna" np. nosic skorzane buty(swoja droga tak samo"nie mozna"bedac vege)?Od Ciebie zalezy co mozna:)mozesz przeciez robic tez stopniowe kroki w kierunku weganizmu,bo przeciez nie chodzi(chyba) o to,zebys mogla nazwac siebie weganką chyba ze masz takie podejscie wszystko albo nic
Ania D. - 2008-02-11, 11:08
Alispo, mi już po prostu pewne rzeczy nie smakują My jadamy tak, jak Pawełek i dlatego prawie nie ma dla nas nic do kupienia na mieście (poza porą letnią czy jesienną, gdy sa owoce). Zawsze mamy na dłuższe wyjście orzeszki, suche owoce, etc. i nie ma problemu. Cytrynko, my na początku robiliśmy sobie masełka ze zmielonych orzechów lub nasion (sezam, słonecznik, dynia, siemię), dodawaliśmy do tego oliwę lub wodę i przyprawy (majeranek, bazylię). Z oliwą takie smarowidło może stać kilka tygodni w lodówce, z wodą ok. 4 dni. Teraz robię różne pasty, pasztety, jeśli czasem mam ochotę na chleb skropiony oliwą lub maczany w oliwie (Pawełek bardzo to lubi). Co do wypieków, to ja zawsze daję olej, nie ma problemu. Margaryny nie używam nigdy. Wszystko można upiec z olejem.
Kamm - 2008-02-11, 11:31
Odnosnie maselka to jadam z awokado hehehe ...
Ja mam chyba takie podejscie co Ania , wole nosic z sobą jedzenie i wiedziec co jem ... Chociaz oczywiscie zdarzają sie sytuacje ekstremalne , nieprzewidziane i wtedy trzeba wybrac do jedzena cos powiedzmy " przyzwoitego "
To o czym Ania pisala to wazne Cytrynko bys miala diete urozmaiconą w strączki , orzechy , pestki , owoce , warzywa (szczegolnie zielone ) , kasze , mąki pelnoziarniste , oleje najlepiej nizmnotloczone ...
Alispo - 2008-02-11, 11:57
Tez nosze zwykle ze soba,ale czy to konieczne to nie powiem mysle,ze nie ma co demonizowac weganizmu jako czegos trudnego i wymagajacego dokladnego analizowania kazdego posilku,pewnie ze fajnie jak jest superzdrowo ale przy roznorodnosci jedzeniowej nie ma co w panike wpadac
Kamm - 2008-02-11, 13:52
| Alispo napisał/a: | | mysle,ze nie ma co demonizowac weganizmu jako czegos trudnego i wymagajacego dokladnego analizowania kazdego posilku |
Ja tutaj niczego nie demonizuje Czyzbys mnie zle zrozumiala Alispo ?
Oczywiscie ze nie trzeba wszytkiego ze sobą nosic , jednak dla mnie to przewaznie wygodniejsze , niz latanie po sklepach , knajpach i szukaniu czegos wegankiego . Dodatkowo jestem strasznie wybredna , wiec wielu rzeczy poprostu nie zjem , takze wole miec swoje . Oczywiscie nie jest to koniecznosc , zalezy jakie kto ma podejscie . Ja np nie wypije raczej sokow z kartonu bo sa dla mnie za slodkie , wiec musze sobie robic koktajle owocowe do butelki Jednak jak mowie to nie sa sytuacje 100% zdarza sie i tak ze z przymusu trzeba zjesc i wypic to czy tamto , jednak jezeli wiekszosc diety skomponowana jest zdrowo , jakis taki posilek raz za czas poza domem ktory nie jest najzdrowszy wielkiej szkody nie wyrzadzi
Alispo - 2008-02-11, 14:05
Nie-e;) nie chodzilo mi o noszenie ze soba jedzenia tylko ogolnie o kwestie zdrowotne weganizmu,ogolnie,nie o twoja wypowiedz,nie taki wilk straszny,weganie tez jedza pizze i popijaja byle czym,nie mowie ze to dobrze,ale naprawde nie trzeba byc idealem zeby byc vegan
a propos sokow gotowych to sa bardzo czesto klarowane zelatyna+kartony tez sa nia klejone..to wszystko info od technologow..wiec jesli juz jakis kupny sok to w butelce i mętny.
dort - 2008-02-11, 14:13
my z Oskarkiem tez jestesmy praktycznie wegan (jadamy tylko jajka, ale ostatnio okazjonalnie)
masła u nas w domu nie ma juz od bardzo dawna i zarowno my jak i maz jadamy kanapki posmarowane olejem zimno tloczonym - mam specjalny pedzelek do "malowania" kanapek
jezeli chodzi o skorzane rzeczy to kazdy musi zadecydowac sam - ja nie kupuje niczego ze skory, ostatnio jestem tez bardzo ostrozna co do skory ekologicznej (ze wzgledow, o ktorych pisze Alispo)
nie wyrzucilam tych rzeczy skorzanych, ktore mialam wczesniej np. buty i nadal je uzwam, ale coraz mniej chetnie, po prostu czekam az sie zużyją i bede mogla sie ich pozbyc
Kamm - 2008-02-11, 14:22
| Alispo napisał/a: | | a propos sokow gotowych to sa bardzo czesto klarowane zelatyna+kartony tez sa nia klejone..to wszystko info od technologow..wiec jesli juz jakis kupny sok to w butelce i mętny. |
Tak myslalam ze o tym wspomnisz , akurat pominelam kwestie zelatyny w mojej wypowiedz bo moze i blędnie uznalam ze to oczywista wiadomosc , piszac o sokach mialam na uwadze te ok . Z butelek i mętne tez są przewaznie slodzone ogromną iloscią cukru , wiec dla mnie tez odpadają
Alispo - 2008-02-11, 14:26
sporo osob tego nie wie,wiec napisalam.tez tak mam z tym cukrem,niezdrowe to jedno ale tego sie nie da wypic;)
Cytrynka - 2008-02-11, 16:23
Z tymi skórzanymi butami to jest tak, że już je mam. Stoję sobie w szafie i większość jest noszona okazjonalnie. Niestety ostatnio kupiłam dwie pary butów, w tym jedną przez internet. Jedne wyglądają na wege, ale później okazało się, że to laminowana skóra, drugie (te z internetu) - nigdzie nie było napisane, że są z zamszu (zawsze jest podkreślane, że produkt jest ze skóry). Były za to informacje o sztucznym futerku itp. Obie pary leżą w szafie. Z tanimi butami (ostatnio latem) - plastikowymi sandałami jest tak, że moje nogi po prostu zaczynają w nich śmierdzieć i całe lato męczyłam się w dwóch parach plastikowych sandałków (często szorowanych). Zrobię tak, że jeśli nie będę miała możliwości kupić lepszych (czytaj wege i takich w których nogi nie będą śmierdzieć) z powodów finansowych będę nosiłą to, co mam. Jak tylko odkuję się finansowo, pewnie części butów się pozbędę (reszty jak uda mi się zakupić podobne wege).
Skóra w moim domu jest i pewnie będzie (przekonania męża). Co do diety, w domu też jest mięso. Dzieci krzyczą, że chcą je jeść. Adam jeszcze nie jadł, ale podejrzewam, że kwestią czasu jest to, że będzie się go domagał (bo on już chce tak samo jak rodzeństwo). Jestem w mniejszości, bu.
honey - 2008-02-11, 20:26
hmmm. no widzisz jeszcze nawet nie jestes veganka a juz czujesz sie winna ...za to czy tamto.....
czy bycie vegan cos ma zmienic w twoim zyciu...??
czy po prostu wprowadzic wieksze zamieszanie...
moze bys zaczela po prostu od bycia zdrowo odzywiajaca sie wegustka... bez przerw na momenty ...atakow jedzeniowych bialej maki i cukru..ktore przeciesz uwazasz za niezdrowe...?
Moze zrob sobie postanowienie ,ze jezeli jestes w stanie przez pare miesiecy odzywiac sie naprawde zdrowo ...bez kawy ...i ronych tego typu rzecz slodyczy sklepowych... ty najlepiej wiesz sama co to jest....tylko trzeba sie do tego samemu przed soba przyznac..:)
wtedy bedziesz gotowa zostac vegan..
Bycie wege w domu ,w ktorym wszyscy inni jedza miesa jest wystarczaja trudne...
zycze ci powodzenia cytrynko tak czy inaczej...cokolwiek nie zdecydujesz...
Ania D. - 2008-02-11, 20:41
Mysle, że nie warto sobie niczego zakazywać (nie zjem nigdy jajka, sera, jogurtu etc). U mnie jest tak, że mogę jeść wszystko, ale nie muszę, bo nie mam ochoty. To daje taki luz, ze gdybym coś zjadła, to nie byłoby tragedii. Pozwala to czuć się dobrze na imprezach, sklepach, bo ja nic nie muszę i wszystko mogę.
Alispo, a jak idziesz na zajęcia na cały dzień, to co jadasz? Pytam, bo sama się zraziłam kilka razy. Kupiłam kiedyś pierogi w barku na uczelni, z soczewicą, a one były gotowane w tej samej wodzie co mięsne. Jakoś teraz nie jestem w stanie nigdzie ich jeść, nawet, gdyby były razowe Wszelkie warzywa były gotowane z mięsem czy kostkami (na rosołki), warzywa wykorzystywano potem na sałatki i in.
Cytrynka - 2008-02-12, 08:09
Aniu D.
Twoje podejście bardzo mi się podoba. Uświadomiłam sobie, że czuję się winna, że jeszcze nie jestem weganką, że nie wyrzuciłam butów itp. Teraz widzę, że to bez sensu i psuje mi radość. Cały czas się rozwijam. Widzę, że mój wegetarianizm dojrzewa, bo na początku był niezbyt odpowiedzialny względem organizmu. Coraz łatwiej mi zrezygnować z rafinowanych produktów, ale raz na jakiś czas coś mnie najdzie i jem coś białego. Po raz pierwszy jednak to tak odchorowałam, że momentalnie rozbolał mnie żołądek. Na pewno łatwiej by było, gdyby moja rodzina była wegetariańska, ale tak nie jest i nie będzie (na pewno nie mąż).
Dzięki.
malva - 2008-02-12, 23:53
| Ania D. napisał/a: | Mysle, że nie warto sobie niczego zakazywać (nie zjem nigdy jajka, sera, jogurtu etc). U mnie jest tak, że mogę jeść wszystko, ale nie muszę, bo nie mam ochoty. To daje taki luz, ze gdybym coś zjadła, to nie byłoby tragedii. Pozwala to czuć się dobrze na imprezach, sklepach, bo ja nic nie muszę i wszystko mogę.
. |
o jaka mądra wypowiedź!!
honey - 2008-02-13, 02:54
czy naprawde nie masz ochoty...czy tylko tak sobie wmawiasz...??
majaja - 2008-02-13, 06:55
| Cytrynka napisał/a: | | Obie pary leżą w szafie. Z tanimi butami (ostatnio latem) - plastikowymi sandałami jest tak, że moje nogi po prostu zaczynają w nich śmierdzieć i całe lato męczyłam się w dwóch parach plastikowych sandałków (często szorowanych). Zrobię tak, że jeśli nie będę miała możliwości kupić lepszych (czytaj wege i takich w których nogi nie będą śmierdzieć) z powodów finansowych będę nosiłą to, co mam. |
Robimy co możemy, ale zadręczanie się gdy coś jest nie doprzeskoczenia już teraz natychmiast jest bezsensu.
Cytrynka - 2008-02-13, 07:33
| honey napisał/a: | | czy naprawde nie masz ochoty...czy tylko tak sobie wmawiasz...?? |
Honey, nie znam Cię i być może się mylę, ale niektóre Twoje wypowiedzi brzmią zaczepnie.
A Ty nie masz ochoty na mięso, czy tylko sobie wmawiasz?
Alispo - 2008-02-13, 11:21
| Ania D. napisał/a: |
Alispo, a jak idziesz na zajęcia na cały dzień, to co jadasz? Pytam, bo sama się zraziłam kilka razy. |
ostatnio rzadko wychodze na caly dzien,ale tak jak pisalam,i tak zwykle biore cos swojego(zwykle banany,kanapki),jesli juz w ogole cos raz na jakis czas kupie sobie jakis sok np.Z takich rzeczy na miescie to zdarza mi sie zjesc bezserową pizze w Da
Grasso,rzadziej cos w vege-barze albo knysze z warzywami(nie biore sosu).U mnie na uczelni jest sporo surowek,ale jakos sie nie skusilam nigdy;)ja w duzej mierze tez nie jem na miescie z powodow finansowyc,ale to odrebna kwestia.
Karolina - 2008-02-13, 11:42
Cytrynko, też jestem na takim etapie między wegan a wege. Zaczęło się od kolek, które miała Mia przez soję i nabiał. Soi nie mogę do dziś a z nabiału jem tylko żółty ser. Do reszty nabiału i jajek wogóle mnie nie ciągnie, nawet mnie lekko odrzucają. Jak wczoraj Mateusz zrobił sobie jajko sadzone na obiad to musiałam wyjść bo mnie zemdliło. U nas już wszystko prawie jest wegańskie, obiady, ciasta i wypieki. Tymek i Mateusz jedzą jajko, jogurt i sery na kanapce.
No właśnie z tym jest problem - Mateusz był przez jakiś czas wegański ale nie najadał się, nawet strączkami. Dlatego wrócił do nabiałowych zapychaczy
Kitten - 2008-02-13, 11:52
| Karolina napisał/a: | Mateusz był przez jakiś czas wegański ale nie najadał się, nawet strączkami. Dlatego wrócił do nabiałowych zapychaczy |
Może lepiej by było, gdyby zamiast nabiału jadł jajka? Też bardzo pożywne, a naturalniejsze i zdrowsze dla człowieka. No i łatwiej o CF jajka, niż CF nabiał.
Karolina - 2008-02-13, 11:56
Dzięki Kitten za radę, Mateusz ma błyskawiczną pracę jelit, nigdy nie ma wdęć, strączki uwielbia. Pół godziny od posiłku i już jest głodny. Dlatego ciągle coś podjada. Zobaczę, może będę robić pasty jajkowe itd.
Kitten - 2008-02-13, 12:12
Ja lubię robić sobie jajecznicę z 1 jajka, za to na całej cebuli, 2 pomidorach, całej papryce, a w ostatniej chwili dorzucam 2/3 pęczka szczypiorku i wielką garść kiełków . Smażę na oliwie, przyprawiam kurkumą. Myślę, że jakbyś zrobiła coś takiego z 2 dużych jajec & podała z chlebem, Twój synek najadłby się na dłuższą chwilę
Wersja vegan, z tofu sałatkowym. również jest pyszna
dort - 2008-02-13, 15:02
Mateusz jest mezczyna Karoliny nie dzieckiem
honey - 2008-02-13, 15:04
[quote="Ania D."]Mysle, że nie warto sobie niczego zakazywać (nie zjem nigdy jajka, sera, jogurtu etc). U mnie jest tak, że mogę jeść wszystko, ale nie muszę, bo nie mam ochoty. To daje taki luz, ze gdybym coś zjadła, to nie byłoby tragedii. Pozwala to czuć się dobrze na imprezach, sklepach, bo ja nic nie muszę i wszystko mogę.
[ Dodano: 2008-02-13, 20:05 ]
| Cytrynka napisał/a: | | honey napisał/a: | | czy naprawde nie masz ochoty...czy tylko tak sobie wmawiasz...?? |
Honey, nie znam Cię i być może się mylę, ale niektóre Twoje wypowiedzi brzmią zaczepnie.
A Ty masz ochotę na mięso, czy tylko sobie wmawiasz? |
[ Dodano: 2008-02-13, 20:11 ]
ponawiam moje strasznie "zaczepne" pytanie do Ani ..
czy bycie vegan...u ciebie wiaze sie z tym ,ze naprawde nie masz ochoty na produkty mleczne nigdy... czy czasami wymaga to jakies wyzszej sily...np. podswiadomego mowienia sobie , ze sie tego nie lubi i nie musi...
ps. nie jestem vegan , wiec nie mam pojecia czy dziala to na tej samej zasadzie jak bycie wege...
bo pozniej w swojej wypowiedzi dodajesz ze ...gdybys cos zjadla to nie byloby tragedi...
a mnie z punktu widzenia osoby wege nawet do glowy nie przyjdzie ze moglabym zjesc mieso ..i niby po co...
wiec tu jest ta roznica ktorej nie znam..
Kitten - 2008-02-13, 15:23
| dort napisał/a: | Mateusz jest mezczyna Karoliny nie dzieckiem |
Sorki, nie doczytałam Mam nadzieję, że Karolina się na mnie nie obrazi
bojster - 2008-02-13, 15:32
| dort napisał/a: | Mateusz jest mezczyna Karoliny nie dzieckiem |
To wbrew pozorom nie taka wielka różnica, jeśli chodzi o jedzenie.
Humbak - 2008-02-13, 18:20
| honey napisał/a: | a mnie z punktu widzenia osoby wege nawet do glowy nie przyjdzie ze moglabym zjesc mieso ..i niby po co...
wiec tu jest ta roznica ktorej nie znam.. |
a tu w pełni rozumiem podejście Ani D. Kiedy zaczynałam moje 'tu' na forum nie jadłam mięsa w domu, natomiast tam gdzie powodowało konflikty - czytaj rodzina - jadłam. Przez te wszystkie miesiące albo unikałam konfrontacji by nie być zmuszonym do mięsa - czytaj nie odwiedzałam ich - albo poddawałam się konfrontacji z różnym skutkiem. Nie wyrzucanie sobie tego żę zjadłam czy nie zjadłam to moim prywatnym zdaniem (trochę mniej surowym niż np u Karoliny hehe... piję nie? ale, Karolino, to żarcik ) dobry punkt wyjścia. Ja takim postępowaniem doprowadziłam do tego, że moja mama widziała że ciągle sprzeciwiam się jedzeniu mięsa i niemal zaakceptowała mój wegetarianizm i nawet u niej w domku mam pyszne jedzonko. A jak nie ma nie namawia na kotleta.
Oczywiście podejścia są różne, ale wydaje mi się że Cytrynka niepotrzebnie pyta się czy już jest rasowa czy nie Grunt to nie spieszyć się, nie galopować ze zmianą w sytuacji gdy rodzina się nie zmienia, bez euforii a konsekwentnie.
Ja osobiście podziwiam pracujących i dzieciatych wegusków. Szacuneczek
Ania D. - 2008-02-13, 20:36
Honey, ja sobie nie muszę niczego wmawiać. Nie jadam nabiału etc, bo tak właśnie żyję. U nas to przyszło samo, po prostu jadaliśmy coraz mniej tego wszystkiego. Ja sobie też nie zakazuję jedzenia mięsa, po prostu go nie jadam od wielu lat. Nie muszę sobie niczego zakazywać, jeśli coś się zdarzy, to trudno, to nie tragedia (kiedyś np. zostaliśmy poczęstowani w święta uszkami, po zjedzeniu jednego coś mi nie pasowało, rozkroiłam i zobaczyłam, że nie jest to grzybowy farsz).
Trudno jest to wytłumaczyć komuś, kto coś tam jada, bo może mu się wydawać, że dany osobnik cierpi katusze, patrzy i tylko sobie mysli, że też tak chce. Ja nie chcę i nie muszę. Pamiętam pierwszą imprezę, gdy już nie jadłam jajek i nabiału, gdzie było śliczne ciasto. Patrzyłam na nie z przyjemnością, bo było ładne, ale nie leciała mi ślinka ani nie miałam ochoty na niego. W ciąży przychodziły mi myśli o serze białym, ale jak robiłam zakupy i na niego patrzyłam, to odrzucało mnie. To jest to, co napisałam, mogę wszystko, ale nic nie muszę. Ale nie znaczy to, że z tego korzystam - nie muszę. Mogę zjeść jogurt, wypić mleko, ale nie robię tego od początku naszego weganizmu, nie dlatego, że sobie coś narzucam, ale po prostu tak żyję.
dort - 2008-02-14, 09:06
| bojster napisał/a: | To wbrew pozorom nie taka wielka różnica, jeśli chodzi o jedzenie. |
jak najbardziej się z tym zgadzam
Karolina - 2008-02-14, 11:49
| Humbak napisał/a: | | trochę mniej surowym niż np u Karoliny |
ale o co chodzi Humbak?
Malinetshka - 2008-02-14, 18:38
Ciekawy temat, Cytrynko, założyłaś.. Ja też otworzyłam sobie już jakiś czas temu taką 'furtkę' w umyśle, że może przyjdzie dzień, gdy zrezygnuję z nabiału i jaj (to pierwsze wydaje mi się jako bliżej prawdopodobne). Głównie ze względów zdrowotnych; zdrowia pojętego tak w ogóle, zatem również psychiki i morale.
Ale póki co jakoś jeszcze do tego dobrze nie dojrzałam. I wiem, że nie będę się do niczego zmuszać, ani niczego sobie odmawiać, żeby potem patrzeć z żalem, że ja tego nie jem, "bo przecież jestem wegan"...
Rezygnacja z mięsa była u mnie początkowo zasianym ziarenkiem.. potem kiełkiem, powolutku się rozwijającym. Następnie rosła i rosła w świadomości na tyle, że przez większość czasu nie jadłam mięsa, ale właśnie - przychodziły odwiedziny u babci/cioci i 'bach' - kotlet na talerz... Dopiero jak przyszedł okres, w którym owa rezygnacja z mięsa we mnie zakwitła pięknym, uśmiechniętym kwiatem to już wiedziałam, czułam, że mięsa więcej nie zjem, bo nie chcę. Doznałam takiego kwitnięcia świadomości w kwestii jedzenia mięsa, więc myślę sobie, że jeśli weganizm ma do mnie w ogóle przyjść to również w podobny sposób - całkowicie naturalny i w zgodzie z moim wnętrzem, a także ze świadomością, że potrafię sobie dietą zapewnić to co potrzebne mojemu organizmowi. Na razie co mogę zrobić to jedynie ograniczać nabiał, ale są takie okresy w moim życiu, trudniejsze, że..jakby to ująć... "nie mam do tego głowy"... "Nie ma mnie w tym" po prostu i staram się być dla siebie wyrozumiała, ale bywa różnie.. Ale większe 'wyrzuty' robię sobie nie tyle po nabiale/jajkach, co po słodyczach czy innych mniej zdrowych produktach.
Humbak - 2008-02-14, 18:46
| Karolina napisał/a: | | ale o co chodzi Humbak? | to był żarcik nawiązujący do naszej sprzeczki co do zywienia w chorobie... nieistotne tak bardzo...
[ Dodano: 2008-02-14, 18:50 ]
Ja odnoszę wrażenie, że trudniej być wege dla otoczenia niż dla samego weguska. Moja mama wciąż mi opowiada jak ciężko u nich cokolwiek zdobyć poza marchewką. Ostatnio przeszczęśliwa przyniosła mi brokuła z radością, bo to był jedyny jaki przywieźli... I dlatego jest ciężko cokolwiek wymyśleć na obiad, a i obiady rorbi 2 bo nikt nie chce jeść tego co ja i nie chcą być do tego zmuszani
taki ot... Dziś zrobiłam test i przeszłam się po dzielnicy w poszukiwaniu kaszy jaglanej
sklep 1: kasza... kasza... że co????
sklep 2: a co to takiego???
sklep 3: a jak to się pisze???
Alispo - 2008-02-14, 21:58
| Humbak napisał/a: |
taki ot... Dziś zrobiłam test i przeszłam się po dzielnicy w poszukiwaniu kaszy jaglanej
sklep 1: kasza... kasza... że co????
sklep 2: a co to takiego???
sklep 3: a jak to się pisze??? |
taa..ja przeszukalam niedawno pol albrzycha w poszukiwaniu maki razowej..(swoja droga-sklepu ze zdrowa zywnoscia w tym miescie brak,ale w sumie czego ja oczekuje jak tam nawet zadna lecznica dla zwierzat nie ma rentgena),znalazlam w koncu w sklepie tesciow
Ewa - 2008-02-14, 22:47
| Alispo napisał/a: | | ja przeszukalam niedawno pol albrzycha w poszukiwaniu maki razowej..(swoja droga-sklepu ze zdrowa zywnoscia w tym miescie brak |
No coś Ty, koło pl. Grunwaldzkiego.
Alispo - 2008-02-15, 19:41
teraz to niewiele z tego zostalo.A wtedy to akurat zamkniete bylo,w ogole nie wiem czy to sie nie zamknelo definitywnie albo nie przeksztalcilo w cos,trza obadac.
Humbak - 2008-02-15, 21:24
Nie przekształciło, narazie tylko rozszerzyło ofertę o produkty nie wegetariańskie... brak klientów
Alispo - 2008-02-15, 21:25
To trza zajrzec,dzieki za info:*
Malati - 2008-02-15, 21:27
[quote="Kitten"]Może lepiej by było, gdyby zamiast nabiału jadł jajka? [/quote
Wytłumaczcie mi dlaczego jajka są oki a nabiał nie?
Kreestal - 2008-02-15, 21:35
| czarna96 napisał/a: | | Kitten napisał/a: | | Może lepiej by było, gdyby zamiast nabiału jadł jajka? |
Wytłumaczcie mi dlaczego jajka są oki a nabiał nie? |
Gdyż o jajka cruelty free o wiele łatwiej.
Malati - 2008-02-15, 21:41
Tylko ze celem znoszenia jaj przez kurę jest posiadanie potomstwa.Człowiek zakłoca ten proces.A w ostatecznym rozrachunku kura i tak konczy jako podstawa rosołu.Jak dla mnie sprawa jedzenia jajek nie jest do konca jasna.Może ktos mnie oświeci?
Kreestal - 2008-02-15, 21:43
| czarna96 napisał/a: | Tylko ze celem znoszenia jaj przez kurę jest posiadanie potomstwa.Człowiek zakłoca ten proces.A w ostatecznym rozrachunku kura i tak konczy jako podstawa rosołu.Jak dla mnie sprawa jedzenia jajek nie jest do konca jasna.Może ktos mnie oświeci? |
czarna96 dla mnie to też było zbyt zagmatwane, dlatego przestałam jeść
Malati - 2008-02-15, 21:47
| Kreestal napisał/a: | | czarna96 dla mnie to też było zbyt zagmatwane, dlatego przestałam jeść |
no ja też
Capricorn - 2008-02-15, 21:47
| czarna96 napisał/a: | Tylko ze celem znoszenia jaj przez kurę jest posiadanie potomstwa.Człowiek zakłoca ten proces.A w ostatecznym rozrachunku kura i tak konczy jako podstawa rosołu.Jak dla mnie sprawa jedzenia jajek nie jest do konca jasna.Może ktos mnie oświeci? |
Z jajkami - jak dla mnie - jest równie duzo dylematów, co z mlekiem i jego pochodnymi:
1. to czyjaś komórka jajowa, ja bym nie chciała, zeby ktoś podkradał i zjadał moje,
2. jajka z ferm kurzych są towarem "niemoralnym" ze względu na to, jak traktowane są kury,
3. jajka od kurki z podwórka często są zapłodnione (kury korzystaja ze swobody, hehe), a kura i tka kończy jako rosół.
Bardzo rzadko używam jajek, głownie jako dodatku do naleśników, ciast, itp.
rebTewje - 2008-02-15, 22:21
ja od biedy mógłbym jeść jaja szczęśliwych kur, ale po co
Kitten - 2008-02-16, 09:51
Z czysto zdrowotnego punktu widzenia, jajka są zdrowsze dla ludzi niż nabiał. Nie ma ssaka, który w dorosłym życiu jadłby mleko, ale wiele ssaków uzupełnia dietę jajkami. Kwestie etyczne to odrębna kwestia, i rzeczywiście skomplikowana...
Btw, co do obligatoryjnego kończenia kury w rosole, to nie jest to regułą. Kury niosą się do późnego wieku, a gdy są już stare i łykowate pozwala im się dożyć swoich dni w spokoju. Stara kura dużo nie zje, w przeciwieństwie do starej krowy . Tak właśnie traktuje kury pani, od której moi rodzice kupują jajka, więc nie bronię się przed jajkiem będąc w domu. Inna sprawa, że ktoś mi musi to jajko przyrządzić, bo brzydzę się surowego
Malati - 2008-02-16, 10:18
| Kitten napisał/a: | | Z czysto zdrowotnego punktu widzenia, jajka są zdrowsze dla ludzi niż nabiał. |
Kwestia sporna
| Kitten napisał/a: | | Btw, co do obligatoryjnego kończenia kury w rosole, to nie jest to regułą. Kury niosą się do późnego wieku, a gdy są już stare i łykowate pozwala im się dożyć swoich dni w spokoju. |
Myśle że to dozywanie przez kury starego wieku w spokoju nie jest regułu.
| Kitten napisał/a: | | Tak właśnie traktuje kury pani, od której moi rodzice kupują jajka, więc nie bronię się przed jajkiem będąc w domu. |
Dobrze że masz taką alternatywę
Jak dla mnie sprawa ciagle rozchodzi sie też o to ze z jaja byłoby życie my ingerujemy i nie pozwalamy na powstanie drugiej istoty-to jest dla mnie nie etyczne.Ale oczywiście nie znaczy ze dla innych tez musi być
PiPpi - 2008-02-16, 10:23
jakiś czas nie jadłam jajek i jakoś mi ich brakowało, w przeciwieństwie do mięsa, o nim zapomniał mój organizm na wieki wieków, niech będzie amen.
no i tak nie jadłam tych jajek powiedzmy jakieś 1,5 roku, mięsa jakichś 6 i trafiłam wtedy na diagnozę zdrowia wg TMC. I mówię, ze nie jem jajek w pewnym momencie, a nauczycielka: na pewno jesz bardzo dużo masła...i faktycznie, przy jednym posiedzeniu z moimi siostrami zjadałyśmy kostkę! poza tym strasznie dużo soków marchwiowych piłam i ciągnęło mnie do słodyczy. Ponieważ mam dostęp do jajek CF, wciągam je na luzie i nie wyobrażam sobie ciąży bez jajek, chyba bym codziennie pączka musiała chapsnąć. Choć nie przepadam za tą autorką, to w jednym się zgodzę z Ciesielską, kobieta w ciąży ma tak eksploatowane "soki" organizmu, ze nawet na jedno jajko na miękko dziennie może sobie pozwolić. Jak nie mam dostępu do tych jajek, po prostu nie jem jakiś czas, bo nie wyobrażam sobie jajka z pieczątką zjeść..albo z metką Tesco..wrrrrrrrr
DagaM - 2008-02-16, 10:36
| Magda Stępień napisał/a: | | I mówię, ze nie jem jajek w pewnym momencie, a nauczycielka: na pewno jesz bardzo dużo masła...i faktycznie, przy jednym posiedzeniu z moimi siostrami zjadałyśmy kostkę! | A to mnie zaskoczyłaś trafnością uwagi! Mój lekarz (zajmujący się TCM) powiedział, że jajko jak najbardziej jest wskazane i że można spożywać nawet codziennie, tym bardziej, że nauka udowodniła, że nie ma negatywnego działania na organizm. Ja natomiast jakoś zaczęłam zapominać o jedzeniu jajek i faktycznie przełożyło się to na zwiększenie spożycia masła.
Na temat jajka medycyna chińska wyraża się pozytywnie, ale powiem Wam, że nie potrafię powtórzyć tej filozofii o jajku
A co do "soków" organizmu, u mnie zawsze był niedobór, to jest moja bolączka...
Kitten - 2008-02-16, 10:40
| Kitten napisał/a: | | co do obligatoryjnego kończenia kury w rosole, to nie jest to regułą. |
| czarna96 napisał/a: | | Myśle że to dozywanie przez kury starego wieku w spokoju nie jest regułu. |
Reguły w tej kwestii nie ma, zatem najlepiej jest po prostu sprawdzić konkretnego gospodarza
| Magda Stępień napisał/a: | | nie wyobrażam sobie jajka z pieczątką zjeść..albo z metką Tesco..wrrrrrrrr |
Ja też nie Dlatego nie jem majonezów i innych komercyjnych produktów z jajkami.
PiPpi - 2008-02-16, 10:44
ta filozofia o jajkach mówi, że wzmacniają energię Ziemii, czyli żołądek, śledzionę i trzustkę. przekłada się to na lepsze trawienie, dobrą koncentrację, ładną skórę...sama nie wiem, co tam jeszcze, ale niedomagania tych narządów to łaknienie słodkiego, tyle, ze zamiast wybierać naturalną słodycz jak masło, jajka, cukinia, buraki, pomidory-malinówki, no i zboża wielu ludzi, w tym wegetarian wybiera słodycze na białym cukrze. A wg TMC brak mięsa w diecie bardzo osłabia tą przemianę, dlatego jeszcze brak jajek to dodatkowe obciążenie...tak się składa, że wielu, wielu wege jakich znam, to fani snikersów i marsów:/
oduczałam się białego cukru jedzac maximum kasz, i jest o wiele lepiej. choć ciąża, naprawde obciąża tą przemianę, psia kość..
DagaM - 2008-02-16, 10:51
To prawda co piszesz, ale w tym co powiedział mój lekarz było tak, że jajko jest jakby jedynym produktem, w którym energia yin i yang są w stanie równowagi i że jajko jest zarodkiem energii coś tam, coś tam...
| Magda Stępień napisał/a: | | naprawde obciąża tą przemianę, psia kość.. | mi bardzo ładnie udawało się unikac słodyczy, naprawdę byłam z siebie dumna, a gdy już mnie bardzo przyparło do muru prażyłam lekko pestki, w tym siemie lniane, dodawałam trochę słodu i bach (!) na chlebek. Wspomagałam się też domowymi wypiekami, najchętniej ciasteczkami sezamowymi i korzennymi (w części kulinarnej jest przepis)
PiPpi - 2008-02-16, 10:52
[quote="DagaM"
A co do "soków" organizmu, u mnie zawsze był niedobór, to jest moja bolączka...[/quote]
spoko Daga, odbudowa soków nie będzie taka trudna jak przyjdzie sezon na sałaty i zielone warzywka, świeże, soczyste owoce zrobią swoje, poza tym karmisz bejbe, wiec unikasz wysuszaczy soków typu kawa, herbata, będzie lepiej na pewno:)
DagaM - 2008-02-16, 11:00
tak, tak, choć najlepsze w odbudowie soków jest kładzenie się o 21-szej, a u mnie z tym różnie bywa
(wiesz między 21-23 odbudowują się soki i wątroba, to są godziny potrójnego ogrzewacza, a gdyby człowiek tak rygorystycznie kładł się o tej porze, to 3 miesiące i jesteś zregenerowana)
Karolina - 2008-02-16, 21:19
| DagaM napisał/a: | | a gdyby człowiek tak rygorystycznie kładł się o tej porze, to 3 miesiące i jesteś zregenerowana |
nawet jeśli pobudka jest w nocy co 3 godziny? Ale mnie zaintrygowałyście z tą TMC.
Alispo - 2008-02-17, 09:37
| rebTewje napisał/a: | ja od biedy mógłbym jeść jaja szczęśliwych kur, ale po co |
jak dla mnie szczesliwe kury to utopia..jakie przyjazne to by nie bylo gospodarstwo..zawsze cos jest nie tak..np.czesto zrodla z jakich sa kupowane..poza tym w ogole sama hodowla..i jeszcze dla ludzkich potrzeb..
wiec po co
a co do porownan z mlecznymi produktami itp.-fakt,ze malo jest CF,gdybym mjusiala wybierac to chyba jajko wiejskie z miejsca gdzie kury nie koncza jako rosol,nie sa eksploatowane i sa kupowane tez od takich nie-rosolowych albo najlepiej nie sa nigdzie kupowane to chyba najprzyjazniejsze wyjscie(o ile w ogole mozna tak napisac ),no i moze bez kogutow,chociaz to dla mnie akurat nie priorytet.
Ania D. - 2008-02-17, 13:02
Aisha, myślę, że trudno komuś mówić o czyjejś filozofii, gdy się kogoś dobrze nie zna. Wypowiedzi na forum, nawet bardzo obszerne, nie dają obrazu całości. To są tylko jakieś wyrwane fragmenty, pisane w locie między spacerami, gotowaniem, czytaniem, rozmowami, spotkaniami, ciągłymi pytaniami Pawełka etc. A piszę, że nie jadam, bo nie chcę - znaczy to, że nie mam w sobie żadnego przymusu, tak samo, jak nie mam przymusu z mięsem. Nie znaczy to, że jak jestem u kogś, u kogo jest tylko mięso, to je zjadam. Nie jem, bo nie jem i już, ale nie oznacza to, że nie jest wybór tylko na część mojego życia, do wygodnych mi sytuacji. A piszę tak, bo jestem wege ponad 18 lat i patrzę na wiele spraw w swój własny sposób i nie oceniam tych, co jedzą inaczej czy kierują się innymi normami niż ja. Moje powody nie muszą byc lepsze niż powody innych. Staram się nie oceniać i nie dzielić ludzi na tych, którzy robią coś z "właściwych" i jedynie "słusznych" pobudek i na tych, co kierują się np. przyziemnymi powodami swoich wyborów. Nie wszystko w życiu jest proste i jednoznaczne, a mając niepełne dane dobrze jest pisać tylko o sobie.
Ania D. - 2008-02-17, 19:36
Aisha, mojej mamie zdarzyło się dać mi kiedyś zupę, zapewniała, że jest na wodzie. Zanim ją zjadłam zobaczyłam kawałek mięsa, odstawiłam więc talerz. Czy to znaczy, że mam teraz powiedzieć rodzicom, że to już koniec? Kazde zdarzenie może być nauką dla ludzi (i dla mnie i dla drugiej strony), warto zdawać sobie sprawę z tego, że ludzie się zmieniają w naturalny sposób, nie sa przez całe życie tacy sami. Teraz mamie mogę ufać, nie robi już takich rzeczy, zaakceptowała naszą dietę. Czy zamknięcie się przed nią spowodowałoby taką zmianę? Nie sądzę. A u rodziny brata dostaliśmy uszka, miały być z grzybami, były z mięsem. Chcieli nas bardzo czymś poczęstować, bo zawsze mieliśmy i mamy u każdego swoje jedzenie. Ja sądziłam, że to są uszka robione przez nich, bo tak wcześniej słyszałam. Nie podejrzewam ich o to, że było to świadome. Kupili je pewnie nie zastanawiając sie nawet, że mogą być z czym innym. Niektórzy jedzą swoje potrawy i nie wgłębiają się w smaki i zawartość. Też ich nie skreślam, podobnie jak nie skreślam nikogo. Myślę, że była to pomyłka (ale już w przypadku mojego taty wiedziałabym, że robi to celowo).
Moje zdanie jest takie, że nie warto dzielić ludzi na jedzących i niejedzących. Sami kiedyś jedliśmy mięso i może takie właśnie odrzucenie i zaszufladkowanie przez jakichś wege nie byłoby miłe i nie doprowadziłoby do zmiany menu. Można po czymś takim zamknąć się w sobie i nie przyjmować niczego, co jest związane z wegetarianizmem, choćby było nie wiem jak słuszne. Dla mnie na pierwszym miejscu stoi człowiek. Każdy idzie własną drogą, jeden jest wege od dziecka, inny dużo później.
Tak się składa, że najlepsze moje znajomości to właśnie z sobami jedzącymi inaczej. Do tego moja najlepsza przyjaciółka mieszka bez ślubu z rozwodnikiem, jest oczywiście ateistką. Mimo, iż jestem katoliczką i weganką, to nie patrzę na nią i nie oceniam jej. Jest wyjątkową osobą, bardzo dla mnie ważną i nasze spotkania sa wspaniałe. Znamy się ponad 20 lat, to, że ja się zmieniałam nie oznacza, że mam odsuwac od siebie kogoś wartościowego i mądrego. Owszem, idzie inną droga, ale ja nie jestem od oceniania kogokolwiek.
Był okres, że intensywnie szukałam nowych znajomych wegetarian czy wegan. Po kilku latach swierdziliśmy z mężem, że sama wspólnota talerza to za mało, tak bardzo się rozczarowaliśmy. To jest tylko jeden element układanki, wcale nie na piewszym miejscu w życiu. Chociaż nie powiem, byłoby nam bardzo miło znać wege takich jak my i idących taką właśnie drogą. Ale na razie powiększamy grono znajomych o kolejne osoby jedzące mięso, które zresztą są zafascynowane tym, że dieta wegańska daje takie niesamowite możliwości.
Ważny jest człowiek, a nie to, co ma w tej chwili na talerzu.
Lily - 2008-02-17, 19:44
Tak trochę z innej bajki - od czasu do czasu nachodzi mnie straszny wstręt do produktów odzwierzęcych (jajka, jogurt, ser), wręcz mam odruch wymiotny. Dziś mam właśnie takie odczucia (zjadłam jajecznicę, po niewczasie się zorientowałam, że to nie była dobra pora na nią). I też czasem chciałabym być weganką.
Ewa - 2008-02-17, 20:28
| Aisha napisał/a: | | czy zgodzić się, by jadło je moje dziecko. |
Rozumiem, że w przypadku decyzji dziecka, że jednak będzie jadło mięso, przestałoby być Twoim dzieckiem?
Przepraszam, ale jakoś mało empatii w Tobie wobec ludzi, chyba wszystko przelałaś na zwierzęta. Każdy człowiek jest na pewnym etapie swego rozwoju, nikt nie jest gorszy czy lepszy, a z Twoich słów niestety zionie niechęcią do tych, co są inni. Mój pierwszy mąż był wegetarianinem, a jeszcze długo po rozwodzie miałam koszmary. Drugi jadł mięso, a jednak lepszego męża i przyjaciela sobie nie wyobrażam. Może otwórz oczy i serce na ludzi, nie tylko na zwierzęta.
Capricorn - 2008-02-17, 20:38
Ja już od kilku godzin zbieram się do napisania czegos w tym watku, srednio mi idzie, ale generalnie blisko mi do tego, co napisała Ewa.
Poza tym, odkąd zostalam matką, szerzej otworzyłam oczy na cierpienie dzieci we wspólczesnym swiecie - tak wiec dla mnie do "idealnego" życia nie wystarczy, że będę weganką, że nie będę mieć skórzanych butów czy kosmetyków spoza listy OK. Bo eliminacja cierpienia zwierząt to - dla mnie - nie wszystko. Chciałabym jeszcze mieć pewnosć, że przedmioty, ktorymi się otaczam, nie pochodzą z (pół)niewolniczej pracy dzieci. No i - oczywiscie -są przyjazne dla srodowiska. Duuuuuużo tego.
majaja - 2008-02-17, 21:07
| Capricorn napisał/a: | | Poza tym, odkąd zostalam matką, |
Generalnie jak człowiek zostaje rodzicem i spada na niego odpowiedzialność za tego małego człowieka to zaczyna patrzeć troszkę szerzej, także myślę, że wszystko przed Aischą
Alispo - 2008-02-17, 21:21
| Aisha napisał/a: |
Ja juz taka jestem i nic mnie nie zmieni .. |
I moze dobrze.Wiecej nie napisze,bo sie nie chce rozpedzic
Malati - 2008-02-17, 21:51
| Ewa napisał/a: | Rozumiem, że w przypadku decyzji dziecka, że jednak będzie jadło mięso, przestałoby być Twoim dzieckiem?
Przepraszam, ale jakoś mało empatii w Tobie wobec ludzi, chyba wszystko przelałaś na zwierzęta. |
Myślę ze Aishy wcale o to nie chodziło.Take stwierdzenie upraszcza całą sprawę i ocena jej wypowiedzi jak dla mnie jest niesprawiedliwa.Ja osobiście nie widzę w jej wypowiedzi braku empatii czy negatywnej postawy wobec innych ludzi.Ma ona swój własny system wartości swoją własna skalę oceny i własny sposób na zycie i ma do tego prawo nie widzę wtym nic złego.Ja również nie mogłabym byc z osobą jedzacą mięso ale mimo to nie oceniam i nie potepiam ludzi którzy zyją z partnerem nie wege.
Ewa - 2008-02-17, 22:24
| czarna96 napisał/a: | | nie widzę w jej wypowiedzi braku empatii czy negatywnej postawy wobec innych ludzi |
A ja widzę -
| Aisha napisał/a: | | nie wyobrażam sobie przebywania/mieszkania/uprawiania seksu z osobą jedzącą mięso.. |
I wygląda na to, że niektórzy uważają, że nikt nie ma prawa do popełniania błędów -
| Aisha napisał/a: | | to jest pewne, ze nie pojawilabym sie juz u tych ludzi nigdy.. |
Odmawianie ludziom prawa do popełniania błędów i prawa do ich naprawy, to dla mnie brak empatii.
Poza tym Aisha to młoda osóbka. Ja już przestałam używać słowa "nigdy"
Lily - 2008-02-17, 22:28
| Ewa napisał/a: | A ja widzę -
Aisha napisał/a:
nie wyobrażam sobie przebywania/mieszkania/uprawiania seksu z osobą jedzącą mięso.. |
ja chyba byłabym skrajnie nietolerancyjna myśląc w ten sposób, skoro sama 8 lat temu jadałam polędwiczkę...
Malinetshka - 2008-02-17, 23:42
A mnie poruszyła, już nie pierwszy raz, kwestia zarzekania się co do partnera nie-wege.. że "nie mogłabym/nie mógłbym być z kimś kto je mięso".... a gdzie miejsce na miłość? a czy w miłości jest miejsce na listę zasad, których ów ktoś powinien przestrzegać, "bo ja takich przestrzegam..." ? tak się tylko głośno zastanawiam..
Ja nie znoszę dymu papierosowego... i nie chciałabym, aby mój partner palił. Ale jeśli połączyłoby nas uczucie..? nie umiem powiedzieć "nigdy przenigdy"... Podobnie z mięsem.
Malati - 2008-02-18, 02:58
| Malinetshka napisał/a: | A mnie poruszyła, już nie pierwszy raz, kwestia zarzekania się co do partnera nie-wege.. że "nie mogłabym/nie mógłbym być z kimś kto je mięso".... a gdzie miejsce na miłość? a czy w miłości jest miejsce na listę zasad, których ów ktoś powinien przestrzegać, "bo ja takich przestrzegam..." ? tak się tylko głośno zastanawiam..
Ja nie znoszę dymu papierosowego... i nie chciałabym, aby mój partner palił. Ale jeśli połączyłoby nas uczucie..? nie umiem powiedzieć "nigdy przenigdy"... Podobnie z mięsem. |
Wiele myslę zależy od tego co dla znaczy dla danej osoby słowo miłość i kochać kogoś.Ja osobiście nie wierzę w miłość od pierwszego wrażenia więc nie groziło mi i nie grozi zakochanie się w osobie która np je mięso. Chodzi mi o to ze dla mnie decyzja o tym czy chce z kims być czy chce tego kogos poznać blisko i iść z nim przez zycie wynika z podobnego systemu wartości podobnego spojrzenia na świat.Z moim obecnym męzem przyjazniłam się przez prawie 2 lata zanim zaczelismy byc razem.Były to dwa lata pełne przegadanych wielu godzin,jesteśmy do siebie bardzo podobni,mamy taką samą wizje tego jak ma wyglądać nasze życie,taki sam system wartości.Gdyby okazało sie że więcej nas dzieli niz łączy myślę ze nie bylibyśmy razem nawet jeslibysmy na poczatku przezywalibyśmy wielką fascynację.Nie chce zeby ktoś pomyslał ze nie uważam aby związek osoby nie jędzącej miesa z osoba jedzaca niemiał szans na istnienie ,nie o to mi chodzi.Po prostu każdy z nas ma inne spojrzenia na pewne sprawy,każdy z nas czego innego oczekuje,inaczej reaguje itp duzo by wymieniać.Nie oceniajmy innych i to zbyt pochopnie.............
pao - 2008-02-18, 08:27
| Cytat: | | Ja osobiście nie wierzę w miłość od pierwszego wrażenia więc nie groziło mi i nie grozi zakochanie się w osobie która np je mięso |
wiara a uczucie to dwie różne rzeczy zatem kto wie, kto wie...
a poważniej: spotykasz kogoś i od razu robisz wywiad co i jak? przecież czasem jest tak, że z kimś sie człowiek świetnie dogaduje, coś mogło by z tego wyjść a tu nagle skreślenie "bo je mięso"?
chociaż ja sie śmieje że mnie i bartka nic nie rozłączy:
jego szczur za dużo we mnie zainwestował by zostawić
ja zaś nie mam ochoty na urabianie kolejnego faceta (w tym i w kwestii mięsa)
Malati - 2008-02-18, 08:58
| pao napisał/a: | | a poważniej: spotykasz kogoś i od razu robisz wywiad co i jak? przecież czasem jest tak, że z kimś sie człowiek świetnie dogaduje, coś mogło by z tego wyjść a tu nagle skreślenie "bo je mięso"? |
Nie robię wywiadu, a swietnie dogaduje się z wieloma facetami którzy są moimi kumplami czy przyjaciółmi.Świetne dogadywanie się to dla mnie za mało żeby być z kimś i myslec o tworzeniu rodziny.
Kitten - 2008-02-18, 08:59
| pao napisał/a: | wiara a uczucie to dwie różne rzeczy |
Dokładnie. A miłość, nie jest kalkulacją zysków i strat. Mamy jakieś tam swoje 'wytyczne', ale na najbardziej podstawowym, emocjonalnym poziomie, COŚ (Id? intuicja?) wybiera za nas
| pao napisał/a: | chociaż ja sie śmieje że mnie i bartka nic nie rozłączy:
jego szczur za dużo we mnie zainwestował by zostawić
ja zaś nie mam ochoty na urabianie kolejnego faceta (w tym i w kwestii mięsa) |
Całkiem, jakbyś opisała mój związek (chociaż Gave Szczurem chyba nie jest ). Co prawda, do zostania wege jeszcze mu daleko (a może się mylę? ), ale myślę, że jesteśmy na dobrej drodze. A nawet, gdyby nigdy nie zrezygnował z mięsa, nie wyobrażam sobie zrezygnowania z niego
Malati - 2008-02-18, 09:07
| Kitten napisał/a: | | A miłość, nie jest kalkulacją zysków i strat. |
Czy ja tak twierdzę? Nigdzie nie napisałam że miłośc to bilans zysków czy strat
. | Kitten napisał/a: | | Mamy jakieś tam swoje 'wytyczne', ale na najbardziej podstawowym, emocjonalnym poziomie, COŚ (Id? intuicja?) wybiera za nas |
Sorry może napisz cos wiecej bo jak dla mnie nie jest do konca zrozumiale określenie "na najbardziej podstawowym emocjonalnym poziomie",ponadto ja dokonuje wyborów nie jakies nie do końca określone "Coś" A intuicja w miom przypadku mówiła mi że mój facet ma byc wege Dla ciebie to nie jest najwazniejsze dla mnie i owszem to jeden z ważnych czynników mających wpływ na to z kim będe do końca swoich dni.
Kitten - 2008-02-18, 09:15
Cóż, w moim przypadku było tak, że uczucie po prostu przyszło. I zostało, chociaż broniłam się jak mogłam. I nie miała tam nic do rzeczy kwestia wegetarianizmu. Zbyt wiele widziałam chorych, nieudanych związków, by pozbawiać się szczęścia z powodu tak banalnego, jak różnica diety (może, gdyby chodziło o mięsożercę fanatycznego? Na szczęście tak nie jest).
Każdy ma granicę tolerancji gdzie indziej. Jednak w moim, czysto subiektywnym odczuciu, skreślanie jedzących mięso, czy to na gruncie uczuciowym, czy towarzyskim, pachnie rasizmem I nic dobrego nie przynosi.
Howgh
Malati - 2008-02-18, 09:22
| Kitten napisał/a: | | Każdy ma granicę tolerancji gdzie indziej. Jednak w moim, czysto subiektywnym odczuciu, skreślanie jedzących mięso, czy to na gruncie uczuciowym, czy towarzyskim, pachnie rasizmem |
Po pierwsze nikt nie mówi o skreślaniu drugiego człoweka dlatego ze je mięso.Ja szanuję ludzi nie zaleznie od ich diety mas wielu przyjaciól wsród osób jedzących mięso ,wiele takich osób to moja rodzina którą bardzo kocham.I Przepraszam bardzo ale posadzanie mnie o rasizm to już przesada,daleka jestem od takich postaw.Po prostu nie rozumiesz mojej motywacji i mojego spojrzenia na tą sprawę,wiec skoro nie możesz wczuc sie w druga osobę powstrzymaj sie od komentarzy.
Ponadto ja nie miałam ani siły ani ochoty byc z męzczyzna jedzącym mięso i urabianie go na wegetarianizm.Gdyby jego dieta nie miała takiego znaczenia urabianie nie byłoby potrebne,czyz nie? Ponadto mimo iz wegetarianka zaczełam byc wcześniej u mnie niejedzenie mięsa jest również związane z moja religią ,a sa to kwestie o wiele bardziej rozległe .....
Kitten - 2008-02-18, 09:31
czarna96, nie skierowałam żadnego z moich postów personalnie do Ciebie.
| czarna96 napisał/a: | | powstrzymaj sie od komentarzy. |
Bynajmniej Ciebie bulwersują moje poglądy, wiele osób zbulwersowały poglądy Twoje i Aishy. Forum, jest właśnie po to, by się poglądami wymieniać
| czarna96 napisał/a: | | Ponadto ja nie miałam ani siły ani ochoty byc z męzczyzna jedzącym mięso i urabianie go na wegetarianizm. |
A ja mam, chcę, widzę w tym sens
| czarna96 napisał/a: | | Gdyby jego dieta nie miała takiego znaczenia urabianie nie byłoby potrebne,czyz nie? |
To również kwestia troski o zdrowie partnera Niech sobie je to mięso od czasu do czasu, byle jego dieta była poza tym zdrowa. Światopogląd światopoglądem, ale nie mogłabym patrzeć spokojnie, jak mój mężczyzna hoduje sobie zawał.
tyle ode mnie na razie, bo muszę na uczelnię
Pozdrawiam.
Lily - 2008-02-18, 09:50
| Aisha napisał/a: | | Nie mogłam mówić, co dla mnie znaczą zwierzęta, dlaczego nie jem mięsa, bo mój NIEVEGE zaraz to krytykował, uważał, że "zwierzątka wlasnie po to sa".. |
no sorry, ale na podstawie jednego doświadczenia nie można aż takich wniosków wyciągać
ja mam partnera nie wege i nigdy mi takich kitów nie wciska, poza tym wegetarianie też potrafią krzywdzić innych - bo ich empatia nie wychodzi poza zwierzęta albo tak naprawdę wcale jej nie ma - wegetarianizm również może wypływać z bardzo egocentrycznych motywów, potrzeby czucia się kimś lepszym od innych itp., itd.
pao - 2008-02-18, 10:05
czarna, a tak hipotetycznie: co zrobisz jak zaiskrzy między tobą a kimś jedzącym mięso? będziesz się upierać i wypierać czy byłabyś skłonna do modyfikacji stanowiska?
nawiasem: nie odbieraj moich postów jako czepiania czy ataków, mnie to po prostu interesuje a i tak wiele piszę z przymrużeniem oka
Karolina - 2008-02-18, 11:02
Tak sobie czytam i rozumiem o co chodzi Aishy. Kiedy byłam z Mateuszem na początku jadł mięso. I faktycznie z lekka mnie to brzydziło, całowanie się, gdy przed chwilą jadł rybę z puszki czy kotleta. Zawsze prosiłam aby umył zęby...
| Aisha napisał/a: | | Może właśnie dlatego moje postanowienia są dla mnie święte i nie mam zamiaru ich negować, nie mysle nawet o tym, co mogloby sie stac, gdybym przez przypadek zjadla mieso, czy tez np uzywala pędzla z włosia sobola.. Nie chcę o tym myslec, bo wiem, ze byłaby to dla mnie tragedia.. Złamałabym zasady, które trzymają mój świat w pionie.. Podkopałabym sama pod sobą dołek.. i jeszcze jedno--> zobaczyłabym, że nic się nie stało.. że zjadłam ten kawałek mięsa i świat za oknem się nie zmienił, wiec.. mogłabym sie zastanowic po co to wszystko?? Bałabym się, że runie cały dom, który skrupulatnie, cegiełka, po cegiełce buduję.. Bo najgorsze jest zrobić pierwszy krok na złej drodze i zobaczyć.. że ten pierwszy krok jeszcze nic specjalnie złego w życiu nie spowodował.. |
Jedno Ci napiszę postępujesz bardzo ryzykownie, jesteś joginką - może spróbuj przzekształcić energię TEGO UPORU, w coś kreatywnego. Myśląc wciaz aby coś ZACHOWAĆ możesz się blokować energetycznie.
Nie jem mięsa, zmierzam do weganizmu, ale robię to po prostu. Nie chcę z tego budować religii, filozofii. Chcę aby to przchodził w sposób naturalny, bez tłumaczenia teoretycznego, udowaniania sobie. Chcę żyć po prostu, bez okreslania jakie moje życie jest.
Pamiętaj, że zawsze krzywdzimy zwierzeta, dopóki jesteśmy tutaj zawsze powodujemy cierpienie istot. Nadepniesz mrówkę, dla twojego posiłku zginęły myszy w zaoranym polu. To nie znaczy, że weganizm jest niepotrzebny. Jest bardzo potrzebny, ale powinnaś mieć świadomość, że zawsze będziesz naznaczona śmiercią innych. Z tym trzeba żyć i dziękować za to.
Lily - 2008-02-18, 11:04
Za partnerem "idzie" jego rodzina, znajomi, przyjaciele, którzy też mogą jeść mięso - wtedy może się okazać, że coraz większą część świata trzeba "odłączyć", bo ma nie taką filozofię jak byśmy chcieli. Chyba nie tędy droga.
Ania D. - 2008-02-18, 11:20
| Aisha napisał/a: | | Jestem specyficznym człowiekiem dla wielu ludzi z mojego otoczenia.. jestem weganką, jestem joginką, nie piję alkoholu, nie ubieram się w odzież pochodzącą od zwierząt, nie chodzę na imprezy itd itp.. i powiem Wam, że jeszcze nie spotkałam się z czystą, naturalną akceptacją w moim kierunku.. |
Aisha, myślę, że na to, jak jesteśmy odbierani przez innych, wływa to, jacy sami jesteśmy. Ile jest w nas tolerancji, miłości, spokoju i akceptacj dla innych, zrozumienia dla natury ludzkiej i słabości każdego człowieka. Każdy jest w jakiś sposób specyficzny. Jeden jest praktykującym katolikiem i codziennie bierze udział we mszy św, inny żyje bardzo prosto i nie chce brać udziału w wyścigu szczurów, a ktoś może zyć tylko imprezami. Warto przyjmować ludzi takimi, jakimi są, nie narzucając im swoich wartości i nie oceniając ich na podstawie tego, co dla nas jest priorytetem.
Ja się spotykam z akceptają naszeg weganizmu wśród osób jedzących mięso, a nie zawsze taką akceptaję dostaje się od wegetarian. Ważny jest człowiek i jego droga, to, co chce i próbuje robić ze sobą i swoim życiem, a nie to, jak go w danej chwilli postrzegamy.
Poza tym najlepszą promocją naszego stylu życia jest promieniowanie weganizmem na co dzień, a nie odcinanie się od tych, co żyją inaczej.
Malati - 2008-02-18, 11:59
| Kitten napisał/a: | | czarna96, nie skierowałam żadnego z moich postów personalnie do Ciebie. |
A ja myślę ze było inaczej. | Kitten napisał/a: | | Bynajmniej Ciebie bulwersują moje poglądy, wiele osób zbulwersowały poglądy Twoje i Aishy. Forum, jest właśnie po to, by się poglądami wymieniać |
Mnie nie bulwersuja rzadne twoje poglady,daleka jestem od tego.Masz prawo do własnyego zdania i własnej wizji swiata i zycia- mi nic do tego
Zgadza sie forum jest po to aby wymieniać się pogladami ale trzeba tez umiec prowadzic dyskusje na poziomie bez oceniania innych osób
| pao napisał/a: | | co zrobisz jak zaiskrzy między tobą a kimś jedzącym mięso? będziesz się upierać i wypierać czy byłabyś skłonna do modyfikacji stanowiska? |
Pao jestem mężatką,nawet jakby zaiskrzyło coś miedzy mną a kims innym nie odeszłabym od męża Ja chciałam aby mój mąz byl wege,miałam takie pragnienia i one się urzeczywistniły z czego się cieszę.Ja po prostu zawsze zakochiwałam się w wege faceta-tacystawali na mojej drodze,co na to poradzę
neuro - 2008-02-18, 12:07
| Aisha napisał/a: | | Ludzie jedzący mięso mają zupełnie inne poglądy niż my-wegetarianie/weganie.. |
To już jest chyba zagalopowanie się. Wegetarian generalnie łączy jedno - nie jedzą mięsa. Często wynikają z tego inne zbieżności, czyli dbanie o środowisko w miarę swoich możliwości, większa empatia w stosunku do zwierząt, ale nie zawsze. To nie jest ideologia, to nie jest filozofia!
Osoby przejawiający skrajny nonkonformizm, żyjące zupełnie inaczej, niż reszta społeczeństwa, zawsze będą wzbudzać kontrowersje. To naturalne, tak działa człowiek. Ale jako istoty myślące musimy się nad swoimi reakcjami zastanowić. Agresja lub ostracyzm wobec osób jedzących mięso to dokładnie to samo zachowanie, które często się obserwuje w stosunku do wegetarian. I gdzie tu sens? Jakaś spirala nienawiści...
Patrzmy na człowieka, nie na jego talerz...
Jakby w moim środowisku znalazł się weganin (tak hipotetycznie), wszem i wobec głoszący swoją miłość do natury i wstręt do mięsa w sposób agresywny czy nawracjający, patrzący się na mnie krzywo, gdy jadłabym jogurt, bez przerwy gadający o zwierzątkach itd, to szczerze mówiąc wolałabym spotykać się z wielbicielami mielonki.
Malinetshka - 2008-02-18, 12:40
Aisha, żyjesz jak czujesz - oczywiste Nie sądzę, żeby ktokolwiek z nas chciał Ci wmówić, że postępujesz źle, że powinnaś to zmienić. Wymieniamy się spostrzeżeniami i to mi się podoba.
Pozwolę sobie napisać kilka słów w ramach obserwacji, nie oceny (swoją drogą, wszystko można odebrać jako ocenę, ale to od nas samych zależy jak odbierzemy cudze słowa)
Ten fragment mnie zaniepokoił...
| Aisha napisał/a: | | Może właśnie dlatego moje postanowienia są dla mnie święte i nie mam zamiaru ich negować, nie mysle nawet o tym, co mogloby sie stac, gdybym przez przypadek zjadla mieso, czy tez np uzywala pędzla z włosia sobola.. Nie chcę o tym myslec, bo wiem, ze byłaby to dla mnie tragedia.. Złamałabym zasady, które trzymają mój świat w pionie.. Podkopałabym sama pod sobą dołek.. i jeszcze jedno--> zobaczyłabym, że nic się nie stało.. że zjadłam ten kawałek mięsa i świat za oknem się nie zmienił, wiec.. mogłabym sie zastanowic po co to wszystko?? Bałabym się, że runie cały dom, który skrupulatnie, cegiełka, po cegiełce buduję.. Bo najgorsze jest zrobić pierwszy krok na złej drodze i zobaczyć.. że ten pierwszy krok jeszcze nic specjalnie złego w życiu nie spowodował.. |
Może źle odbieram to, co napisałaś. W końcu to tylko kilkadziesiąt słów, a jakże niedoskonałym narzędziem są słowa..i do tego pisane, a nie wypowiedziane.
Ale mam wrażenie, że wyczuwam tutaj silny lęk, a nie Twoje wewnętrzne przekonanie, że robisz dobrze i cieszysz się tym stylem życia. Przeczytawszy Twoje słowa nie czuję jakobyś była faktycznie zadowolona z wyboru takiej drogi... Powtórzę jeszcze raz: To moje wrażenie, mogę się mylić. Sama najlepiej wiesz jak jest, ale skoro piszesz o tym na forum to i ja mogę napisać jak czuję
Na tym etapie mojego życia jestem całym sercem wege i tu nie chodzi o to, że nie ma dla mnie problemu, gdy ktoś mi poda coś mięsnego. Bo owszem, odmówię. Jeśli zjadłabym coś i po fakcie okazałoby się, że posiłek (przez pomyłkę bądź nie) był niewege to byłoby mi przykro i źle, ale starałabym się nie robić z tego tragedii. Przeboleć chwilę i porzucić smutek. Dlaczego? Bo to są naturalne życiowe niedoskonałości. Nie ma nic idealnie na tej planecie. Nie chciałabym budować swoich fundamentów na czymś tak niestabilnym jak moje potknięcia i potknięcia innych ludzi wokół. One po prostu są, a uciekanie przed nimi w panice, bo "nie chcę nawet myśleć, co by było gdyby..." może tylko przyciągać równie przykre rzeczy jak owa panika sama w sobie...
Dla mnie najważniejsze są nasze intencje - to one stanowią o naszej wartości i wrażliwości. A że są pomyłki? Przykre, ale właśnie na nich się uczymy i doskonalimy Bolą? Owszem. Ale idealnie się nie da...
Poza tym ja jestem zdania, że to co mówimy/piszemy dzisiaj może przybrać zupełnie inny kształt jutro Innymi słowy (chińskimi bodajże ) "jedyną pewną rzeczą jest zmiana"..
[ Dodano: 2008-02-18, 12:43 ]
| czarna96 napisał/a: | | Wiele myslę zależy od tego co dla znaczy dla danej osoby słowo miłość i kochać kogoś |
Prawda.
Dla mnie miłość to całkowita bezwarunkowość...
Ania D. - 2008-02-18, 13:40
| Aisha napisał/a: | | nie mam zmiaru robić coś "tak po prostu".. dla mnie wszystko musi mieć sens.. |
Dlaczego przyjmujesz, że inni działają bez sensu? Wszystko, co robimy, wynika z naszych postanowień, wiary, przyjętych dogmatów (może dlatego ludzie czasem tak bardzo bronią się przed przyjmowanie rzeczy, które zburzą ich świat przekonań, np. nie chcą wiedzieć co się dzieje w rzeźniach, bo powinno się wtedy albo stwierdzić, że zwierzęta cierpia dla nich i przez nich i zmienić jadłospis albo udawać, że się nic nie dzieje, nie ma problemu i żyć dalej po staremu). Nic nie dzieje się samo z siebie, wszystkie nasze kroki czy wybory są czyms podyktowane. Nie znaczy to jednak, że sprawy związane z ziemią muszą być dla innych religią czy koniecznie trzeba okreslać je słowami filozofia. Można pięknie mówić o swojej drodze, a można nią po prostu iść przyjmując ją za naturalny dla nas sposób bycia.
pao - 2008-02-18, 13:56
| Cytat: | | Pamiętaj, że zawsze krzywdzimy zwierzeta, |
może nie tyle krzywdzimy co po prostu zostawiamy ślad.
każde stworzenie, materialne czy niematerialne, wpływa na otoczenie, zostawia swój ślad. lew zostawia po sobie kości, ciężkie astrale gęsta atmosferę, człowiek jest o tyle w innej sytuacji, że to od jego świadomych (przynajmniej teoretycznie) decyzji zależy jak wielki i jak trudny ślad pozostawi.
jeśli będziemy myśleć w kategoriach krzywdzenia w końcu nabawimy sie wstrętu do naszego istnienia, a przecież nasze istnienie jest piękne. po prostu podejmując decyzje, stawiając kroki pamiętajmy, że jesteśmy częścią czegoś większego, całości która żyje choć żaden człowiek nie jest w stanie objąć rozumiem jej ogromu, codziennie zabijamy wiele istot, pośrednio lub bezpośrednio ale i kiedyś nami pożywi sie ziemia, owady, rośliny.
ważne by nie popadać w skrajności a żyć po prostu tak, by mieć odwagę spojrzeć sobie w oczy i głośno mówić o tym kim się jest i jakim się jest.
Malinetshka - 2008-02-18, 14:01
pao, fajnie napisane.
Cytrynka - 2008-02-18, 15:27
Jadłam wczoraj jajecznicę i ser żółty. To był test. Zauważyłam, że już mi tak nie smakuje. Nie chcę się do niczego zmuszać, chcę przejść proces wolniej ale naturalnie, abym nigdy nie czuła żalu, że czegoś nie zjem. Zastanawiałam się nad tym i póki co wiem, że będzie mi trudno, jak nie będę mogła zjeść apetycznie wyglądającego ciasta domowej roboty. Popracuję nad tym, póki co wyobrażam sobie jakie to żarcie jest paskudne. Chyba Humbak dobrze napisała, że nie czuję się rasowa. To przez to, że mięso i produkty odzwierzęce są w moim domu, tak jak skórzany fotel. Mój mąż woli skórzane meble, bo są trwalsze, więc istnieje prawdopodobieństwo, że pojawią się inne ze skóry kiedyś (demokracja się kłania, ja jestem w mniejszości). Przyznam szczerze, że najbardziej się boję reakcji męża. Kiedyś nie jadłam mięsa, ale gotowałam mężowi mięsne posiłki (dałam sobie wmówić przez mamę, że muszę), więc byłam w miarę normalna, a teraz się zmieniłam, bo nie gotuję (opinia męża). No fakt, nabrałam odwagi, by powiedzieć "nie", choć źle to wpływa na moje małżeństwo. Faktem jest, że różnica w diecie, to sprawa poważna. Nie bez powodu mówiło się kiedyś "przez żołądek do serca"
U nas różnica w diecie powoduje zatargi i brak zrozumienia. Kocham mojego męża, chcę z nim być, ale wiem, że mój mąż nie zaakceptuje mojego weganizmu i z tym jest mi trudno. Generalnie nie zamierzam się przyznawać normalnie jakbym miała 5 lat.
Kitten - 2008-02-18, 17:17
| czarna96 napisał/a: | | Zgadza sie forum jest po to aby wymieniać się pogladami ale trzeba tez umiec prowadzic dyskusje na poziomie bez oceniania innych osób |
Cóż, oceniłam (w istocie, negatywnie), pewien typ postawy, zaznaczając jednocześnie, że to moja, czysto subiektywna opinia. Ty, jako przedstawicielka tej postawy, poczułaś sie urażona. Przykre, ale zdarza się... I, w tym przypadku, nijak się ma do czyjegokolwiek poziomu dyskusji
EDIT: Przykro mi, że poczułaś się urażona. Słowo to narzędzie niedoskonałe, i może powinnam była wyrazić się inaczej. Rozumiem, że ktoś może nie mieć woli i chęci na życie z jedzącymi mięso. Niemniej uważam, że bardziej rozwojowa jest postawa odmienna. Dla 'nich',bo mają szansę & motywację, by coś zmienić. Dla nas, bo uczymy się tolerancji i kompromisu
p.s: BARDZO podoba mi się to, co piszą Ania D. i Pao
Ania D. - 2008-02-18, 19:14
Cytrynko, u nas przechodzenie na weganizm był nieświadome. Po prostu przestaliśmy stopniowo kupować zółty ser; jaja i mleko były czasem w lodówce (kupowaliśmy je do pieczonych czasem ciast), śmietany nie używaliśmy. W końcu kiedyś sobie tak siedliśmy i powiedzieliśmy, że przechodzimy na weganizm. To było tak naturalne, e nie wymagało od nas trudu.
Ciasta da się piec i bez jajek i to bardzo różne. Może jak ktoś bardzo chce robić je z masami, to nieco gorzej, ale i to da się ominąć.
Tak myślę o Twoim mężu. Czy dałoby się powoli robić mu jakieś dania przypominące mięso? Dla mnie takim daniem są np. pierogi z soczewicą, do tego różne kotlety ze słonecznikiem, dynią, strączkowymi. Na pewno da się robić dania, które będą mu smakować. Na początek smażone rzeczy, nie sa zdrowe, ale w takim przypadku, gdy ktoś zupełnie nie chce jadać inaczej ma sens. Mój tata jest takim przykładem, bardzo smakują mu np.wszelkie potrawy z sosem sojowym (bo słone i intensywne).
Malati - 2008-02-18, 20:09
| Kitten napisał/a: | | Przykro mi, że poczułaś się urażona. Słowo to narzędzie niedoskonałe, i może powinnam była wyrazić się inaczej. Rozumiem, że ktoś może nie mieć woli i chęci na życie z jedzącymi mięso. Niemniej uważam, że bardziej rozwojowa jest postawa odmienna. Dla 'nich',bo mają szansę & motywację, by coś zmienić. Dla nas, bo uczymy się tolerancji i kompromisu |
Ja nie muszę mieć partnera nie wege aby być tolerancyjną i wiedzieć co to kompromis Ponadto zarówno tobie jak i mnie chodzi o to samo-mieć partnera wege.Ja mam męża wege a ty próbujesz wpłynąć na swojego obecnego partnera aby z czasem zrezygnował z mięsa.Chcemy tego samego więc o co tak naprawde chodzi?Dlaczego tak niektórych bulwersuje to że ktos nie chce się wiązac z osobą jedzącą mięso?Dla mnie to nie tylko dieta.Cieszę sie ze mój mąż ma w sobie tyle wspólczucia dla zycia ze sam zrezygnował z jedzenia mięsa i że nie muszę poswięcac swojego czasu na tłumaczenie mu co słuszne a co nie.
Capricorn - 2008-02-18, 20:13
| neuro napisał/a: | | Aisha napisał/a: | | Ludzie jedzący mięso mają zupełnie inne poglądy niż my-wegetarianie/weganie.. |
To już jest chyba zagalopowanie się. Wegetarian generalnie łączy jedno - nie jedzą mięsa. Często wynikają z tego inne zbieżności, czyli dbanie o środowisko w miarę swoich możliwości, większa empatia w stosunku do zwierząt, ale nie zawsze. To nie jest ideologia, to nie jest filozofia!
Osoby przejawiający skrajny nonkonformizm, żyjące zupełnie inaczej, niż reszta społeczeństwa, zawsze będą wzbudzać kontrowersje. To naturalne, tak działa człowiek. Ale jako istoty myślące musimy się nad swoimi reakcjami zastanowić. Agresja lub ostracyzm wobec osób jedzących mięso to dokładnie to samo zachowanie, które często się obserwuje w stosunku do wegetarian. I gdzie tu sens? Jakaś spirala nienawiści...
Patrzmy na człowieka, nie na jego talerz...
Jakby w moim środowisku znalazł się weganin (tak hipotetycznie), wszem i wobec głoszący swoją miłość do natury i wstręt do mięsa w sposób agresywny czy nawracjający, patrzący się na mnie krzywo, gdy jadłabym jogurt, bez przerwy gadający o zwierzątkach itd, to szczerze mówiąc wolałabym spotykać się z wielbicielami mielonki. |
bardzo dobrze napisane, neuro.
Kitten - 2008-02-18, 20:41
| czarna96 napisał/a: | | Chcemy tego samego więc o co tak naprawde chodzi? |
O to, że jakkolwiek szanuję Twoje wybory życiowe (w końcu, mamy pełną wolność w tej kwestii ), cieszę się, że nie wszystkie wegetarianki/wegetarianie dokonują podobnych. Społeczność wegetarian, wiążących się tylko ze sobą nawzajem, zakisiłaby się we własnym sosie & wybudowała kilometrowy mur niechęci między sobą, a resztą społeczeństwa. Poza tym, żadna rodzina ani znajomi, nie dadzą tak silnego impulsu do zmiany diety, jak wege partner/partnerka. Oczywiście, nie każdy musi czuć się powołany do tego rodzaju 'misji'
| czarna96 napisał/a: | | Cieszę sie ze mój mąż ma w sobie tyle wspólczucia dla zycia ze sam zrezygnował z jedzenia mięsa i że nie muszę poswięcac swojego czasu na tłumaczenie mu co słuszne a co nie. |
A ja cieszę się, że mój ukochany ma 1000, innych niż wegetarianizm, zalet (nierzadko, cenniejszych). Jeśli, pod moim wpływem, dołączy do nich tysiąc-pierwszą, sprawi mi to wielką radość. Jeśli nie, będę szczęśliwa z tym tysiącem
Malati - 2008-02-18, 20:52
| Kitten napisał/a: | | Społeczność wegetarian, wiążących się tylko ze sobą nawzajem, zakisiłaby się we własnym sosie & wybudowała kilometrowy mur niechęci między sobą, a resztą społeczeństwa. |
Bondziu skąd taki pomysł? Ja mam męza wege i nie pałam niechęcia do, jak ty to mówisz reszty,społeczeństwaTego typu postawy wynkaja ogólnie z cech charakteru danej osoby a nie z tego czy jest wege czy nie.
| Kitten napisał/a: | | A ja cieszę się, że mój ukochany ma 1000, innych niż wegetarianizm, zalet (nierzadko, cenniejszych). Jeśli, pod moim wpływem, dołączy do nich tysiąc-pierwszą, sprawi mi to wielką radość. Jeśli nie, będę szczęśliwa z tym tysiącem |
To świetnie,ważne abyśmy byli szczesliwi ze swoimi wyborami..
Kitten - 2008-02-18, 20:59
czarna96, to ta reszta społeczeństwa zapałałaby jeszcze większą niechęcią do wege. Upraszczając: zamknijmy się w ekowioskach, a mamy jak w banku oficjalne uznanie za sektę ;P
| czarna96 napisał/a: | | ważne abyśmy byli szczesliwi ze swoimi wyborami.. |
Dokładnie
Malati - 2008-02-18, 21:18
| Kitten napisał/a: | | czarna96, to ta reszta społeczeństwa zapałałaby jeszcze większą niechęcią do wege. Upraszczając: zamknijmy się w ekowioskach, a mamy jak w banku oficjalne uznanie za sektę ; |
Kitten no własnie upraszczasz.Zresztą nie mam nic przeciwko sektom Sama według koscioła katolickiego do takiej należę i jakoś niema to wpływu na moje zycie
rosa - 2008-02-21, 19:26
ale ciekawy temat!!! a ile różnych wątków w nim poruszonych jest
ja np. jestem weganką jedyną w moim domu, reszta zjada nabiał i jajka.
już prawie rok. jestem z siebie dumna. wcześniej zawsze żółtyser mnie gubił i nigdy tyle czasu nie wytrwałam
na wyjazdach gotowałam będąc wegetarianką, więc nie było dla mnie specjalnej zmiany nie bywaliśmy raczej w miejscach gdzie dzieci mogłyby zjeść coś wartościowego, więc butla gazowa i maszynka elektryczna to moje przyjaciółki
Cytrynko powodzenia, jak będziesz chciała to się uda.
a o meblach nie możecie wspólnie podyskutować? przecież nie musicie mieć niezniszczalnej kanapy na 50 lat. fajniej częściej zmieniać umeblowanie niż raz na pół wieku
Lily - 2008-02-21, 21:32
| rosa napisał/a: | wcześniej zawsze żółty ser mnie gubił i nigdy tyle czasu nie wytrwałam | to moja główna słabość
Kitten - 2008-02-21, 21:39
Moją słabością jest żółty ser... na pizzy I bita śmietana na gorącej czekoladzie. Nie dość, że niewegan, to jeszcze niezdrowe Póki co, łakomstwo pokonuje mnie raz na kilka miesięcy Ale może w końcu wyjdzie mi tak jak z kawą - lubię jedynie taką z mnóstwem mleka... Więc za jednym zamachem rzuciłam i kawę i mleko
bodi - 2008-02-22, 09:46
kitten, pamietam że kupowałam kiedyś "bitą śmietanę" roślinną, ogólnie całkowicie niezdrowy chemiczny erzatz, ale śmietany faktycznie ani krztyny w nim nie było... taki vegan junk food (aczkolwiek alispo zapewne z łatwością wskaże jakiś składnik nie wege w tego rodzaju produktach ja wówczas aż tak nie wnikałam w składy, np. nie miałam pojęcia o klarowaniu żelatyną itp...)
coś jest w tych serach, dla mnie one też miały najbardziej uzalezniający urok... radziłam sobie z nim podobnie jak z ciągotą do słodyczy cukrowych sklepowych - wyobrażałam sobie jak będę się czułą po ich zjedzeniu, tę cięzkość w brzuchu i absmak w ustach... działało.
Cytrynko, wiernie Ci kibicuję w Twojej sytuacji wegetariańskiej i wegańskiej, na pewno jest Ci trudno bo jesteś w swych wyborach osamotniona w swojej rodzinie, ale chcę Ci szczerze napisać, że pomysł z ukrywaniem weganizmu uważam za zły. Prędzej czy później (raczej prędzej) będziesz musiała powiedzieć że czegoś nie zjesz, przecież siadacie do wspólnych posiłków, i co wtedy?
Zachowując się w ten sposób, czyli nie informując z otwartą przyłbicą o Twoim wyborze, do którego masz pełne prawo (w przypadku dzieci musicie dochodzić do kompromisów z mężem, ale tu chodzi o twoją suwerenną decyzję która dotyczy tylko Ciebie), stawiasz się w pozycji małego dziecka, które chowa głowę pod ręcznik i myśli, że już go nikt nie widzi... Jeśli sama będziesz się stawiać w Waszej relacji w takiej podrzędnej pozycji , to Twój mąż też nie będzie traktował Cię powaznie. Więcej wiary w siebie i asertywności
Alispo - 2008-02-22, 10:46
na Greenplanet np.jest smietana: hxxp://www.greenplanet.pl/product_info_nes.php/cPath/84_99/products_id/1294]hxxp://www.greenplanet.pl/product_info_nes.php/cPath/84_99/products_id/1294
sery tez: hxxp://www.greenplanet.pl/index.php/cPath/84_131]hxxp://www.greenplanet.pl/index.php/cPath/84_131
Lily - 2008-02-22, 14:31
10 zł za 190 gramów... to już bym wolała zrezygnować z sera...
Kamm - 2008-02-22, 14:59
W cieszynie kupuje cos mniej wiecej jak smietane . A raczej kupowalam . Bo swtierdzilam ze nie jest mi to do niczego potrzebne . Kubeczek ok 3 zeta wychodzil .
Lily - 2008-02-22, 15:05
Śmietana mi mało potrzebna, ale ser to moja miłość Śmietany używam tylko do sosu pieczarkowego.
Kamm - 2008-02-22, 18:15
Tofu to moja milosc
A tak szczerze to jak chcialam przejsc na weganizm to wlasnie glownie martwilam sie o ser zolty tzn o ciągotki do niego... Jednak zmartwienia okazaly sie zbyteczne . Zamiast sera zoltego uzywam tofu wedzone i teraz to juz dla mnie zdrowsze i smaczniejsze
Sos pieczarkowy robie na mleku sojowym , owsianym , lub ze smielonego sloneczniku
Lily - 2008-02-22, 20:25
Ale mleko sojowe nie jest kwaśne... a za tofu nie przepadam, dużo roboty i smakuje jak twarożek, a twarożku też nie uwielbiam. Ser żółty rządzi
Mirka - 2008-02-22, 21:01
| Kamm napisał/a: | | Zamiast sera zoltego uzywam tofu wedzone i teraz to juz dla mnie zdrowsze i smaczniejsze |
Jestem ciekawa ( a nigdy nie udało mi się prześledzić procesu technologicznego wędzonego tofu), czy tofu produkowane przemysłowo wędzi sie tak samo jak mięso tzn. chemiczną substancją nazwaną preparatem dymu wędzarniczego.
Ten aromat naukowcy skomponowali za pomocą kilkudziesięciu chemikaliów. Nowoczesna "lakiernia", czyli sztuczna wędzarnia, spryskuje mieszanką chemikaliów wędzone produkty. Jest to taka kąpiel w tablicy Mendelejewa.
Ania D. - 2008-02-22, 21:20
Z tego co czytałam na etykiecie jakiegoś tofu wędzonego, to właśnie był tam preparat dymu wędzarniczego. Pamiętam z jakiegos artykułu, że teraz na skalę przemysłową nie robi się już tradycyjnie wędzonek (wędlin, serów), tylko wszystko spryskuje tym dymem. Tanio i szybko uzyskuje się upragniony smak.
Kitten - 2008-02-22, 23:01
A ja mam teraz czeskie wędzone tofu, bardzo smaczne, które nie ma w składzie tego preparatu - tylko tofu, sos sojowy i sól. Zastanawiam się, czy info na etykiecie jest wiarygodne Zresztą, i tak tofu wędzone kupuję sporadycznie - najbardziej smakuje mi sałatkowe
| bodi napisał/a: | | kitten, pamietam że kupowałam kiedyś "bitą śmietanę" roślinną | Tylko, że ja nie pijam tej czekolady ze śmietaną w domu... A w knajpie przecież własnej nie wyciągnę Wiem, wszystko jest kwestią silnej woli... Zresztą, chyba widzę postępy Pizza z serem nadal mnie kusi, ale jak ostatnio doszedł mnie zapach, jedzonego przez współlokatorkę, sera pleśniowego (który kiedyś uwielbiałam), zrobiło mi się niedobrze... Nie przełknęłabym tego już. Czyli wszystko zmierza w dobrym kierunku
Kamm - 2008-02-23, 05:10
| Kitten napisał/a: | | A ja mam teraz czeskie wędzone tofu, bardzo smaczne, które nie ma w składzie tego preparatu : |
Ja rowniez zawsze kupuję to czeskie i tez nie ma tego w skladzie , pozatym rozni sie strasznie o tego polskiego polgruntowskiego . To czeskie jest takie wilgotne i napradwe bardzo aromatyczne
martka - 2008-02-23, 06:46
Kamm, tez jestem fanką tego czeskiego tofu. opakowanie zawsze otwierałam po wyjsciu ze sklepu... mniam
DagaM - 2008-02-23, 09:36
No właśnie z tym weganizmem nie było by tak trudno, gdyby nie wynalazki współczesnej cywilizacji - kawka z duuuużą ilości piany Dzięki Bogu, nie mam okazji na taką kawę Inna sprawa, że w ogóle już tak dawno nie piłam kawy (choć zawsze ubóstwiałam), że przestała mi smakować.
Niesamowite jest to jak się zmienia smak, gdy odchodzi się od pewnych produktów...Myślę, że przechodząc stopniowo na weganizm, organizm oducza się pewnych smaków i juz sie nie teskni.
Alispo - 2008-02-23, 11:26
ja czasem pije taka kawke z pianka z mleka sojowego(zrobiona za pomoca tego urzadzonka do pianki,nie wiem czy to sie jakos zwie;)
no ale fakt,ze na miescie tego sie raczej nie znajdzie,w kazdym razie u mnie,chyba ze w Łodzi,tam wiem,ze mozna;)
Malinetshka - 2008-02-23, 11:40
Alispo, muszę zajść w te miejsca, o których pisałaś bom ciekawa.. choć sama wegan nie jestem (jeszcze? )
W domu ostatnio staram się pić kawę orkiszową z cykorią z dodatkiem mleka sojowego, ale czasem skuszę się na mleko krowie.. no i to sojowe to już nie ten smak.. Ale to zdecydowanie kwestia przyzwyczajeń. Na bank. Od wszystkiego można się odzwyczaić, tylko ta silna wola..
Czasem złapie mnie smak na prawdziwą kawę, a wolałabym, żeby już tak nie było..
DagaM, a Ty jesteś wegan?
Alispo - 2008-02-23, 11:55
ja chyba nigdy nie czulam specjalnie roznicy co do mleka w kawie..to pewnie w duzej mierze zalezy od tego jakie mleko sojowe,czy slodkie;)
Kamm - 2008-02-23, 12:23
Ja mam problem z glowy bo sam zapach kawy mnie odpycha . Nigdy nie pilam . Jak dla mnie kawa to rzesz za mocna/ostra
dort - 2008-02-23, 14:22
z tym mlekiem do kawy to chyba jest tak jak pisze Alispo - moj L. pija sporo mleka, do kawy praktycznie obowiazkowo, ale gdy jest w domu sojowe to najczesciej robi sobie kawe z sojowym
Alispo - 2008-02-23, 14:26
moi miesozerni rodzice tez,jest im wszystko jedno zazwyczaj
rebTewje - 2008-02-23, 14:59
dołączam do fanklubu tofu z czech. z ziomblem i córami naszemi mieliśmy ostatnio wypad w okolice Lądka Zdroju i w ramach tego wypadu mieliśmy zakupową wizytę za granicę. W miasteczku za granicą spotkałem sklep z wege historiami. Pyszne kapuczino sojowe tam nabyłem. Tofu o połowę prawie taniej wychodzi niż u nas w Kaliszu w "Eko kąciku". No i odkrycie wyprawy - tempeh! Pierwszy raz miałem okazję i jestem wstrząśnięty tym urządzeniem! Tempeh robi ta sama firma co tofu, zagaiłem panią w naszym sklepiku coby spróbowała toto zamówić razem z tofim. Tylko że cena może być z kosmosu w moim sklepie, bo tempeh dwa razy droższy od tofiego (coś kole 60 koron), a jeśli w Kaloszu ichnie tofu jest po 6 zeta, to wychodzi że za tempeh pewnie ponad 10 policzą A może kto się wybiera w tamte okolice i byłby skłonny zrobić zakupy większe?
DagaM - 2008-02-23, 15:24
| Malinetshka napisał/a: | | DagaM, a Ty jesteś wegan? | nie mogę się tak nazwać, choć na codzień odżywiam się wegańsko
| Kamm napisał/a: | Jak dla mnie kawa to rzesz za mocna/ostra | dlatego trzeba dodać duuużo mleka sojowe też może być, ale tak jak już Alispo pisała, nie spotkałam się na mieście, żeby serwowali taką kawę. No ale skoro w Łodzi można kupić to w Wa-wie chyba tez powinno być takie miejsce, nie?
Lily - 2008-02-23, 15:38
a ja piję kawę bez mleka, nie rozumiem mlekolubów kawa ma być kawą, a nie zupą mleczną
bojster - 2008-02-23, 15:50
| rebTewje napisał/a: | | mieliśmy ostatnio wypad w okolice Lądka Zdroju i w ramach tego wypadu mieliśmy zakupową wizytę za granicę. W miasteczku za granicą spotkałem sklep z wege historiami. Pyszne kapuczino sojowe tam nabyłem. Tofu o połowę prawie taniej wychodzi niż u nas w Kaliszu w "Eko kąciku". No i odkrycie wyprawy - tempeh! |
Hehe, jakbym czytał o swojej wyprawie przed paru laty. Nawet okolica ta sama. Mnóstwo wege pyszności, no i oczywiście świetny tempeh, szczególnie ten wędzony czy marynowany. Najlepsze jest to, że tam nawet w małych miasteczkach w centrum są tego typu sklepy – i to dobrze zaopatrzone. Dawno nie byłem w Czechach, trzeba by się wybrać...
Kamm - 2008-02-23, 16:09
| rebTewje napisał/a: | | A może kto się wybiera w tamte okolice i byłby skłonny zrobić zakupy większe? |
Bywamy przewaznie regularnie w czeskim cieszynie po zakupy jednak z przesylką bylby pewnie klopot ...
A tempeh jak i inne wynalazki ktore mozna kupic w czechach jest miodzio ! tam mająwegetarianskiego jedzenia w cholere
ina - 2008-02-23, 16:16
Kamm może chciałabyś zostać dilerką tempehową?
Lily - 2008-02-23, 16:17
Wysyłanie szybko psujących się produktów jest dość ryzykowne, nawet priorytet może utknąć na tydzień i wszystko będzie do wywalenia...
dynia - 2008-02-23, 16:17
Reb od nas rzut beretem do Czech i jeżdzimy często tam po eko zakupy także jakby co to zakupię ilosc większa i Wam podeslę Ja odkrywłam ostanio bio tofu niemieckie '' Tajfun'' się nazywa ,producent ''Lifefood'' koszt ok 6 zyka kupiłam w Ekosferze i jak dla mnie jest jak na razie na 1 tofi miejscu nawet przed tym czeskim
Kamm - 2008-02-23, 17:18
ina, Moglabym tylko jak pisze z przesylką bylby problem , wiadomo jak to jest z wysylką zywnosci pocztą itd.
rebTewje - 2008-02-23, 18:56
| bojster napisał/a: | | no i oczywiście świetny tempeh, szczególnie ten wędzony czy marynowany. |
ano właśnie wędzony wrzucałem, czystego nie było. mniam!
dynia, będę się odzywać na priwa za chwile, dzieki!
rebTewje - 2008-02-23, 18:58
| Lily napisał/a: | a ja piję kawę bez mleka, nie rozumiem mlekolubów kawa ma być kawą, a nie zupą mleczną |
AAAAAAMEEEEEEEN!!!!!
Alispo - 2008-02-23, 18:59
rebie,a co to za tofu mieliscie w caneloni na sylwka?szukam czegos takiego ciagnacego;)
rebTewje - 2008-02-23, 19:10
tofu było jakieś pospolite (chyba polgruntowe - pewnie hxxp://www.polgrunt.pl/index.php?Dz=10&idg=11&idp=112]TAKIE), a ciągło się ciacho z klusków
Alispo - 2008-02-23, 19:13
mowisz?a czemu sie tak ono ciaglo? co to za kluchy byly?;)
rebTewje - 2008-02-23, 19:20
makaron był włoski, nabyty w tesku chyba, Pasta di Semola di Grano Duro, Cannelloni 136; producent Antonio Amato. W granatowym pudle.
Alispo - 2008-02-23, 19:22
danke sehr.
rebTewje - 2008-02-23, 19:27
prosiem i smacznego
Ania33 - 2008-02-25, 15:07
Cytrynko nie jestes osamotniona. U mnie tez maz mesozerca (i chyba sie nie zmieni choc nie mowie nigdy) i niestety starsza cora od czasu do czasu podjada kuraka.Tak ustalilismy z mezem, ze starsza moze bo od malego i chce sama natomiast Kamilka wege z mamusia, ale wyobrazcie sobie wczoraj nakrylam jak maz podaje kawalek kurczaka Kamie -az podskoczyl jak sie do niego odezwalam z zapytaniem co robi? a rozmawialismy o tym pare razy
Jego odp: tylko maly kawalek-a ona jeszcze chciala
Kamila niedlugo konczy 2 latka i jest coraz starsza i tez sie boje , ze jak zobaczy Nikole jak je nozke lub skrzydelko to bedzie chciala sprobowac ( choc juz
sprobowala ). Normalnie rece odpadaja. Nie mam pojecia jak do Niego (meza)dotrzec by nie dawal miesa, no ale mam nadzieje ze jak podrosna dziewczyny
to na przykladzie mamy nie beda jadly. A ja powoli sie oswajam na przejscie na weganizm i jak napisane wyzej nic na sile. Nabialu prawie nie jadam jedynie jajka i miod (a miod uwielbiam ) bez jajek przezyje. Co do butow to kupuje nie ze skory patrze by byly wygodne, Kosmetyki nie testowane na zwierzetach w miare mozliwosci eko. Kupuje jak czuje, powoli sie we wszystko wdrazam(wege jestem od 3 lat)choc maz kupil mi w prezencie perfumy i nie wiem czy testowane na zwierzetach czy nie ale uzywam. Mysle ze wszystko w swoim czasie i nie bede przyspieszac.
Jesli moge Cytrynko cos poradzic to nie ukrywaj przed mezem zes na weganizm przeszla. Poprostu powiedz Mu ze dolaczylas do niejedzenia jeszcze pare produktow.
Jak sugeruje AniaD. przemysl wszystko dokladnie.
Zycze powodzenia
Malinetshka - 2008-02-26, 00:11
Ja wiem, że to się tak wszystko łatwo pisze... ale Cytrynko, ja również optowałabym za mówieniem mężowi otwarcie o Twoich decyzjach odnośnie siebie samej. Tobie jest ciężko z tym, że jesteś osamotniona w wege w domku, ale raczej nie narzucasz nikomu wege, prawda? Jeśli chodzi o Twoje myśli związane z przejściem na weganizm to też dotyczą ode tylko Ciebie. Nie masz chyba w planach przekabacania reszty rodziny.. Myślę, że masz prawo do takich zmian, jakie uważasz za dobre. Zważywszy, że dobrze wiesz, iż są to zdrowe zmiany.
Morticia - 2008-02-29, 20:57
Cytrynko u mnie maz miesozerca corcia ma dopiero 8 tygodni wiec jest narazie wege ale ustalilam z mezem iz bedzie sie odzywiac razem z mamusia a potem zobaczymy.... sama zadecyduje mam nadzieje ze pozostanie wegetarianka. U nas w domku wyglada to tak iz obiadki sa wegetarianskie (maz uwielbia i nieprotestuje) natomiast jada wedline poza domem jak gdzies wyjezdzamy takze jada miesko.
Ja jestem wegetarianka od ok 6 lat i pamietam zestrasznie balam sie powiedziec o mojej decyzji rodzicom bylam pewna ze bedzie awantura... ku mojemu zaskoczeniu mama nawet mi pomagala w posilakach.... a teraz jak do nich przyjezdzam czeka z utesknieniem na moje obiadki
Przemysl dokladnie swoja decyzje przygotuj sie dobrze i powodzenia!!!!
Cytrynka - 2008-02-29, 23:14
Wczoraj powiedziałam mężowi. Powiedział, że nie ma nic przeciwko temu jeśli będę mu mięcho gotować. Odpowiedziałam, że to wykluczone i że może sam sobie robić. Ja ograniczam się do robienia kanapek i podgrzewania gotowych dań albo pieczenia przyprawionej padliny gotowej do włożenia do piekarnika. Ostatnio robiłam dla rodziny jajecznicę. Ja też ją miałam jeść, ale jak zobaczyłam zarodek długości 5 mm grubości ze 3 to apetyt mi już odebrało. I dobrze. Problem będzie na wyjazdach i podczas wizyty w Polsce i w samolocie pewnie, ale jakoś sobie poradzę. Jeszcze mnie ciągnie do sera żółtego, ale jak pomyślę o cielakach zabieranych matce, to jest łatwiej. Nie mogę sobie obiecać, że nie zjem nigdy nabiału czy jajek, bo tego nie wiem. Zobaczymy.
Malinetshka - 2008-02-29, 23:19
| Cytrynka napisał/a: | | Powiedział, że nie ma nic przeciwko temu jeśli będę mu mięcho gotować. Odpowiedziałam, że to wykluczone i że może sam sobie robić. |
A jak zareagował na to?
| Cytrynka napisał/a: | | Nie mogę sobie obiecać, że nie zjem nigdy nabiału czy jajek, bo tego nie wiem. Zobaczymy. |
I dobrze. W takich sprawach nie ma co składać sobie obietnic, postanowień.
honey - 2008-02-29, 23:39
w samolocie mozesz zamowic vegan lub vegetarian food, zalatwia sie to przy kupnie biletow...przy wejsciu do samolotu jest za pozno...
Cytrynka - 2008-03-01, 04:28
| Malinetshka napisał/a: | | Cytrynka napisał/a: | | Powiedział, że nie ma nic przeciwko temu jeśli będę mu mięcho gotować. Odpowiedziałam, że to wykluczone i że może sam sobie robić. |
A jak zareagował na to?
| Cytrynka napisał/a: | | Nie mogę sobie obiecać, że nie zjem nigdy nabiału czy jajek, bo tego nie wiem. Zobaczymy. |
I dobrze. W takich sprawach nie ma co składać sobie obietnic, postanowień. |
Naburmuszył się. Ale nic to. Widać, dobrze mi zrobił wyjazd z Polski, bo w PL gotowałam żarcie mięsne mężowi (nawet mi do głowy nie przyszło, że mogę odmówić. Mama mi wkładała do głowy, że muszę mężowi gotować, prasować, dobrze dla niego wyglądać i tym podobne). Tutaj odkryłam, że nie muszę.
[ Dodano: 2008-03-01, 04:30 ]
Honey, w 2005 roku, kiedy ostatnio byliśmy w Polsce, zamówiłam wege żarcie. Dali mi tylko w drodze powrotnej. Podczas lotu do Polski uraczyli mnie kanapką z szynką, której oczywiście nie zjadłam.
bodi - 2008-03-01, 09:52
cytrynko cieszę się że się ujawniłaś ze swoimi planami mężowi Pozdrawiam
[ Dodano: 2008-03-01, 09:54 ]
| Cytrynka napisał/a: | | Tutaj odkryłam, że nie muszę. |
tak trzymać
Malinetshka - 2008-03-01, 10:26
| bodi napisał/a: | Cytrynka napisał/a:
Tutaj odkryłam, że nie muszę.
tak trzymać |
I ja wspieram myślami w tym odkryciu
Ania33 - 2008-03-04, 12:06
Cytrynko ciesze sie ze powiedzialas mezowi o swoim zamiarze.
Moj maz sam zaproponowal ze bedzie sobie sam robil dania miesne to mam spokoj.
| Cytrynka napisał/a: | | Mama mi wkładała do głowy, że muszę mężowi gotować, prasować, dobrze dla niego wyglądać i tym podobne). Tutaj odkryłam, że nie muszę. |
Niestety czesto mozna spotkac kobiety w pol. , ktore zyja z tym przekonaniem.
| Malinetshka napisał/a: |
bodi napisał/a:
Cytrynka napisał/a:
Tutaj odkryłam, że nie muszę.
tak trzymać
I ja wspieram myślami w tym odkryciu |
dolaczam sie.
Karolina - 2008-03-04, 13:00
Cytrynko u mnie to też przez zarodki. Byłam wtedy w ciąży, to wogóle przesądziło sprawę.
Cytrynka - 2008-04-16, 03:54
Postanowiłam napisać o moich postępach. Przechodzenie na weganizm jest dosyć trudnym procesem, bo: na imprezie u znajomej było pyszne ciasto i zawierało białka kurze, serek niedawno tak smakowicie wyglądał, pierogi leniwe mówiły zjedz mnie, ale:
Ser żólty i masło już nie są takie apetyczne, bardzo pomagają w takiej ocenie problemy z zatokami (gdzie jak zjem coś takiego, to flegma mnie zatyka). Na jajka nie mam ochoty jeśli je widzę przyrządzone. Trudno mi zrezygnować czasem z czegoś co w sobie je zawiera. W moim ukochanym sklepie ze zdrowym żarciem, jest takie zaje***ste ciasto czekoladowe bez mąki, mleka, ma tylko te cholewcia jajka. No nic, za tydzień Julia ma urodziny i będzie mi ciężko jak na nie popatrzę (trza upiec coś wegańskiego). To czekoladowe ustrojstwo będzie bo to najlepsza alternatywa dla kupnych tortów (mąż nie zje niczego wegańskiego i z ciemnej mąki, a trudno, żeby się tylko patrzył). Cieszę się, że powoli tracę ochotę na odzwierzęce jedzenie, mam za to nowego fioła - wszytko polewałabym dużymi ilościami sosu sojowego. Muszę to jakoś opanować. Mąż ma do mnie pretensje, bo moja corka (nadal podjadająca mięso) ma zapędy na wegetariankę. Czasem mówi, że już nie będzie jadła mięsa (ostatnio nie chciała od taty ryby) i w dodatku coraz częściej mówi tatusiowi, żeby nie jadł zwierzątek bo one cierpią, bo nie zobaczą swojej mamy itp. He, mąż się na mnie wścieka, a ja jestem niewinna. Dziecko pyta, to odpowiadam .
majaja - 2008-04-16, 05:38
| rebTewje napisał/a: | | dołączam do fanklubu tofu z czech. z ziomblem i córami naszemi mieliśmy ostatnio wypad w okolice Lądka Zdroju i w ramach tego wypadu mieliśmy zakupową wizytę za granicę. | A możesz dokładniej, jakie miasto choć? bo też zastanawiamy się nad zakupami przy tejże okazji?
Daga, kawiarnia gdzie serwują kawę z mlekiem sojowym jest gdześ w okolicach placu zabaww na Wilsona, dokładniej to do Neuro, bardziej bywała jest
Cytrynku - gratulacje, mnie weganizm jakoś nie pociąga, ale gratuluję choćby emancypacji
Kreestal - 2008-04-16, 06:41
Cytrynko podziwiam Cię, masz tak niesprzyjającą atmosferę w domu dotyczącą rozwoju diety, że nie jedna osoba na Twoim miejscu poddałaby się.
Jadzia - 2008-04-16, 07:38
Gratuluje Cytrynko odwagi, gdy odrzucałam nabiał (jajka jem) to było mi ciężko pomimo, ze mój mężczyzna bardzo mnie wspierał. Nawet po 1,5 roku mam jakieś dziwne napady(choc bardzo rzadko) np jest wieczór, jestem zdenerwowana i jak zawsze wtedy chce mi się jeść (pomimo obfitej kolacji), a moje Kochanie zamówiło sobie pizze:ogromna na 0,5 m margerita z sosem czosnkowym...łaziłam jak głupia w koło tej pizzy
co do placków, myślę, że mogłabyś upiec coś co będzie wege a Twój mąż to zje np moja Mama robi placek amerykański z jabłkami i rodzynkami, ale na jajkach i oleju....a ja robię taki sam tylko, że bez jajek. Tylko, że on jest generalnie na białej mące. Nie pamiętam przepisu, ale to coś w stylu: hxxp://www.puszka.pl/przepis/2077-ciasto_cynamonowe_z_jablkami.html
tylko, że to będzie chyba porcja na małą blachę. Dorzuć do tego orzechy, ja wrzucam jeszcze przyprawę do piernika, pokrojone namoczone daktyle zalane odrobiną ciepłej wody(razem z tą wodą), wtedy daje tylko odrobinę cukru albo wcale- i moja Babcia mówi na to "piernik Jadzi"
bojster - 2008-04-16, 08:59
| Jadzia napisał/a: | mój mężczyzna bardzo mnie wspierał (...) moje Kochanie zamówiło sobie pizze:ogromna na 0,5 m margerita z sosem czosnkowym...łaziłam jak głupia w koło tej pizzy |
Może jestem jakiś dziwny, ale nie dostrzegam w tej postawie znamion wspierania... Mnie np. byłoby ciężko (mimo że weganinem jestem już od paru dobrych lat), gdyby w lodówce/szafce leżało coś co bardzo lubię, ale jest niewegańskie. Oczywiście bym nie zjadł, ale wzdychałbym ciężko ilekroć mój wzrok spocząłby przypadkiem na owym „zakazanym owocu”, co nie należy do rzeczy przyjemnych...
Karolina - 2008-04-16, 12:47
Cyrynko, na codzień nie jem niczego z nabialem, jajkami, jedynie w kupnych słodyczach czasem. Wczoraj zrobiłam sibie pizzę z żółtym serem w malej ilości...i wcale mi nie smakowało, choć miałam ochotę. Od razu jakoś dziwnie poczułam, jakaś energia niefajna. Mam odczucie, że nabiał okleja wnętrze ust, przez co nie czuć prawdziwego smaku warzyw, zamula.
Można bardzo dobre torty robić z mąki pełnoziarnistej, wegańskie był tu taki przepis na ciasto pomarańczowe, ma taką fajną, lekką konsystencję. Procedura jest ogólnie taka - napierw łączysz mąkę z sodą, potem olejem. Dodajesz do tego upłynniacz - pastę daktylową, mleko roślinne. W zależności od gęstości i iliści sody uzyskuje się konsystencję od chlebowej do biszkoptowej. Smak sody i mąki pełnej zabija skórka pomarańczowa lub cytrynowa, lub kakao.
Alispo - 2008-04-16, 13:20
| bojster napisał/a: | | Jadzia napisał/a: | mój mężczyzna bardzo mnie wspierał (...) moje Kochanie zamówiło sobie pizze:ogromna na 0,5 m margerita z sosem czosnkowym...łaziłam jak głupia w koło tej pizzy |
Może jestem jakiś dziwny, ale nie dostrzegam w tej postawie znamion wspierania... Mnie np. byłoby ciężko (mimo że weganinem jestem już od paru dobrych lat), gdyby w lodówce/szafce leżało coś co bardzo lubię, ale jest niewegańskie. Oczywiście bym nie zjadł, ale wzdychałbym ciężko ilekroć mój wzrok spocząłby przypadkiem na owym „zakazanym owocu”, co nie należy do rzeczy przyjemnych... |
A ja jakos nie mysle o tych nie-vegan pysznosciach w lodowce,po prostu to nie istnieje dla mnie jako jedzenie,automatycznie omija sie wzrokiem chociaz czasem lubie sie zastanowic czy cos mi kiedys smakowalo itp,tak z ciekawosci
pizza u nas jest regularnie(albo my na pizzy) i po prostu zamawiamy pol z serem,pol bez i jest super(ciasto sprawdzone pod katem vegan)
Karolina - 2008-04-16, 13:53
Własnie też już jem od jakiegoś czasu bez ale nie wiem czemu mnie natchnęło...może dobrze, bo przekonałam się, że to tylko dziwny sentyment bez pokrycia w rzeczywistości.
Jadzia - 2008-04-16, 18:10
| Alispo napisał/a: | A ja jakos nie mysle o tych nie-vegan pysznosciach w lodowce,po prostu to nie istnieje dla mnie jako jedzenie,automatycznie omija sie wzrokiem chociaz czasem lubie sie zastanowic czy cos mi kiedys smakowalo itp,tak z ciekawosci
pizza u nas jest regularnie(albo my na pizzy) i po prostu zamawiamy pol z serem,pol bez i jest super(ciasto sprawdzone pod katem vegan) |
to nie jest tak, że tęsknie za serem itd...mogą robić komuś z nim kanapki, miec w lodówce lody, jogurty i jest ok, nawet nie myślę o ich smaku. Taka sytuacja jak z ta pizzą miała miejsce łącznie tylko 2 razy-a to chyba nie wiele jak na 1,5 roku.
Alipso zamawiasz z Dagrasso? W sumie pewnie większość ciast do pizz jest wegańskich
arete - 2008-04-16, 19:05
| Karolina napisał/a: | | przekonałam się, że to tylko dziwny sentyment bez pokrycia w rzeczywistości |
Tak to jest gdy zmiana się już dokonała, tylko mózg jeszcze o tym nie wie. Ja ulegnięcie takim smakom na potrawy, które jadałam kiedyś dawno kilka razy przypłaciłam niestrawnością, która skutecznie mnie z tych sentymentów wyleczyła.
| Jadzia napisał/a: | | W sumie pewnie większość ciast do pizz jest wegańskich |
Chyba tak, jak dla mnie najbardziej podejrzane są małe osiedlowe pizzerie, które robią dania pizzopodobne - w takich często jest mleko w proszku.
honey - 2008-04-16, 20:13
w slepach ze zdrowa zywnosci w us mozna spokojnie kupic tzw. ser na pizze beznabialowy.. tak samo sa pyszne ciasta torty ..nawet na zamowienie na urodziny itd. jakie kto sobie zyczy..troche drozsze niz 'normalne skepowe'..ale warto...wiec nie ma po co wzdychac i marzyc , mozna kupic i zjesc wszytko w formie weganskiej...
Capricorn - 2008-04-16, 20:34
| honey napisał/a: | w slepach ze zdrowa zywnosci w us mozna spokojnie kupic tzw. ser na pizze beznabialowy.. tak samo sa pyszne ciasta torty ..nawet na zamowienie na urodziny itd. jakie kto sobie zyczy..troche drozsze niz 'normalne skepowe'..ale warto...wiec nie ma po co wzdychac i marzyc , mozna kupic i zjesc wszytko w formie weganskiej... |
wow, ale fajnie. tak to bym mogła być weganką.
Karolina - 2008-04-17, 14:46
W polsce też można kupić bez problemu - jedyne 60zł/kg....
Cytrynka - 2008-04-17, 16:45
| honey napisał/a: | w slepach ze zdrowa zywnosci w us mozna spokojnie kupic tzw. ser na pizze beznabialowy.. tak samo sa pyszne ciasta torty ..nawet na zamowienie na urodziny itd. jakie kto sobie zyczy..troche drozsze niz 'normalne skepowe'..ale warto...wiec nie ma po co wzdychac i marzyc , mozna kupic i zjesc wszytko w formie weganskiej... |
Kurcze, a jakie marki tych serów? Ja szukałam, ale sery sojowe miały kazeinę.
Te torty to w normalnych marketach? Muszę obczaić, te co były na wystawie były niewegańskie.
Lily - 2008-04-17, 16:49
Cytrynka, Vegan Gourmet np. hxxp://www.imearthkind.com/about_vegan_gourmet_cheese_alter.htm
Cytrynka - 2008-04-17, 17:04
Dzięki.
honey - 2008-04-17, 17:11
torty ciasta we 'Whole food market.'.i reszta tez... mimo ze to siec nie wszyscy maja dokladnie to samo..wiec mozesz sprawdzic w wiecej niz jednym sklepie..
Cytrynka - 2008-04-17, 19:46
U mnie najbliższy Whole Foods jest w Seattle .
rebTewje - 2008-04-24, 15:32
majaja, sorry za dilej, jeśli wciąż czekasz na odpowiedź, to jest to jakaś mieścina do której lud wali po alko z Lądka Zdroju, nic więcej nie wiem
majaja - 2008-04-27, 12:33
Dzięki, Reb, to się rozejrzymy, bo pewnie też będziemy chcieli jakieś "szklane pamiątki"
Alispo - 2008-04-27, 13:32
| Jadzia napisał/a: | | W sumie pewnie większość ciast do pizz jest wegańskich |
oj roznie z tym bywa.taka"prawdziwa"pizza jest bez nabialu teoretycznie..w praktyce roznie;)
tak,ja jadam z Da Grasso
nitka - 2008-04-27, 13:36
| Cytat: | | W sumie pewnie większość ciast do pizz jest wegańskich |
no nie wiem. w standardzie jest ciepłe mleko, w którym rozrabiane są drożdże. Tak łatwo przygotować własną pizzę! Wystarczy mąka, woda, sól i drożdże. ewentualnie mleko sojowe.
a nawet, jeśli w cieście z pizzerii nie ma mleka ani jajka, to sosy są często robione na kostkach bulionowych.
Karolina - 2008-04-27, 13:41
W naszej pizzerii ciasto podobno wegańskie, sosy też, robią z passaty. pizzeria jest na Królowej jadwigi, na przeciwko multikina - mają tam najlepsze ciasto jakie w życiu jadłam...
nitka - 2008-04-27, 13:41
| Lily napisał/a: | | 10 zł za 190 gramów... to już bym wolała zrezygnować z sera... |
no, ja też nie wydałabym tyle kasy na ser, a ponieważ pół życia spędzam ostatnio w kuchni korzystam z przepisów na ser żółty hxxp://wegedzieciak.pl/viewtopic.php?p=100780#100780]Agnieszki Biernat
nitka - 2008-04-27, 13:42
| Karolina napisał/a: | | mają tam najlepsze ciasto jakie w życiu jadłam... |
HA! bo nigdy nie byłaś u nas na pizzy Zapraszamy więc po sesji
Karolina - 2008-04-27, 14:29
haha nie napisałam, że już tam nie chodzimy bo nauczyliśmy się robić lepsze Nitka wogóle trzeba jakieś spotkanie wyśrubować z jakiś czas. w dzień.
Alispo - 2008-04-27, 14:32
mozecie sie w takim razie zmierzyc na pizze,czyja lepsza
nitka - 2008-04-27, 14:36
| Karolina napisał/a: | | w dzień. |
jakieś jądrowe obawy?
wiem, wiem, karmiąca
Alispo, a Ty kiedy w Poznaniu?
Karolina - 2008-04-27, 14:54
łe ja tekiego pana to bym bardzo chciała zobaczyć!
bojster - 2008-04-27, 18:03
| Alispo napisał/a: | mozecie sie w takim razie zmierzyc na pizze,czyja lepsza |
Zgłaszam się na jurora.
Alispo - 2008-04-27, 20:24
| nitka napisał/a: |
Alispo, a Ty kiedy w Poznaniu? |
oj nie zapowiada sie na razie:/
jak jestesmy przy pizzach..wstapilismy rowerkami do Da Grasso,nie tego co zwykle gdzie kumaja o co chodzi z serem,wiec R.musial tlumaczyc"no posypuje pani polowe serem."-ale jak to w ogole bez? itd.Ale nic nie przebije babki co kiedys spytala"bez zoltego?"-nie kurna,bez zielonego przypomnielismy to sobie dzisiaj i sie niezle chichralismy
Malinetshka - 2008-04-27, 21:59
| Alispo napisał/a: | "bez zoltego?"-nie kurna,bez zielonego |
No cóż, zielone też są
Lily - 2008-04-27, 22:01
| Malinetshka napisał/a: | No cóż, zielone też są | i niebieskie
bojster - 2008-04-27, 22:13
| Lily napisał/a: | | Malinetshka napisał/a: | No cóż, zielone też są | i niebieskie |
E, ale te niebieskie to są tylko fragmentami, nie to co zieloniutkie...
[edit] Jakoś tak się niewspierająco zrobiło w tym prowegańskim temacie. Już więcej nie będę.
Malinetshka - 2008-04-27, 22:27
o ja cie... to teraz się przyznam, że nie o takich pisałam wyżej, bo o tych istnieniu to nawet nie wiedziałam
majaja - 2008-04-28, 05:46
| Alispo napisał/a: | | Ale nic nie przebije babki co kiedys spytala"bez zoltego?"-nie kurna,bez zielonego | No wiesz, pizze robi się jeszcze z mozarellą, a że żółty często uczula
Karolina - 2008-04-28, 09:57
A się pochwalę, że miałam pierwszy raz w życiu bezbolesny okres. Przypisuję to własnie wegańskiemu jedzonku.
Dodam, że namówiłam siostrę na mocne ograniczenie nabiału i jej także zadziałało w ten sam sposób.
Malinetshka - 2008-04-28, 17:51
Karolina, super z tym okresem. Też ograniczam nabiał w ostatnim czasie, choć nie wyeliminowałam całkiem...
Karolina - 2008-04-29, 18:15
Trochę się boję, że to przypadkiem było i teraz będę miała normalny. I już się nie pochwalę na Wegedzieciaku
mizumo - 2008-04-29, 18:41
Karolina, ja mam tak samo od jakichś 2-3 miesięcy nie jem nabiału i jajek (względy pro zdrowotne ) okres trwa u mnie do 3 dni, krwawienie jest nieduże i nic nie boli
martka - 2008-04-29, 19:29
u mnie to sie niestety nigdy nie sprawdzilo
rosa - 2008-04-29, 20:44
| martka napisał/a: | u mnie to sie niestety nigdy nie sprawdzilo |
to samo u mnie
Karolina - 2008-04-29, 20:49
Dziewczynyzaraz zakładam nowy temat tam będzie o okresie.
adriane - 2008-04-29, 20:52
| Karolina napisał/a: | | Dziewczynyzaraz zakładam nowy temat tam będzie o okresie. |
Już jest i ma 4 strony hxxp://wegedzieciak.pl/viewtopic.php?t=2825&highlight=menstruacja
Brałas w nim udział, chcesz jeszcze dac jakiś nowy?
Karolina - 2008-04-29, 21:28
Adriane znam go mardzo dobrze ale to temat o kręgosłupie więc raczej nie będę go łączyła z miesiączkowym
adriane - 2008-04-29, 21:31
| Karolina napisał/a: | Adriane znam go mardzo dobrze ale to temat o kręgosłupie więc raczej nie będę go łączyła z miesiączkowym |
Karolina, zakladasz o kręgosłupie ?
Karolina - 2008-04-29, 21:34
Tak, a czy to żle, jest już taki?
adriane - 2008-04-29, 21:41
| Karolina napisał/a: | | Tak, a czy to żle, jest już taki? |
Chyba nie ma. Dobrze, ze zakładasz Tylko tak sie dziwię, bo z poprzednich wypowiedzi zrozumiałam, ze zakładasz wątek o okresie, ale jak o kręgosłupie, to czemu nie
Karolina - 2008-04-30, 10:00
W temacie o kregosłupie jest o bólach miesiączkowych
adriane - 2008-04-30, 17:25
| Karolina napisał/a: | W temacie o kregosłupie jest o bólach miesiączkowych |
Te bóle to wszędzie wlezą
Karolina - 2008-05-01, 15:24
hehehe, ale za to ile masz sposobów aby się ich pozbyć
ifinoe - 2008-05-01, 16:46
| majaja napisał/a: |
Daga, kawiarnia gdzie serwują kawę z mlekiem sojowym jest gdześ w okolicach placu zabaww na Wilsona, dokładniej to do Neuro, bardziej bywała jest
|
na soya latte bywam często w Karmie przy placu Zbawiciela, a ostatnio odkryłam, że Coffee Heaven (przynajmniej koło mnie, w Silver Screenie na Puławskiej) też zaczęli oferować mleko sojowe, tyle tylko że trzeba za nie dopłacić 4 zł, a że kawa w ogóle u nich droga, to w sumie wychodzi jakaś kosmiczna cena
bodi - 2008-05-05, 23:13
| ifinoe napisał/a: | majaja napisał/a:
Daga, kawiarnia gdzie serwują kawę z mlekiem sojowym jest gdześ w okolicach placu zabaww na Wilsona, dokładniej to do Neuro, bardziej bywała jest
| dokładnie na Mierosławskiego 19, dokładne namiary są na stronie kalimba.pl
Coffee Heaven w podziemiach Dworca Centralnego też ma opcję sojową, więc pewnie wprowadzili to w całej sieci.
[ Dodano: 2008-05-06, 00:17 ]
aczkolwiek muszę przyznac że w tej kawiarni kalimby ostatnio się nacięłam, weszłam z Jagodą i zamówiłam sobie kawę a dla niej inkę, no i dobrze że spróbowałam czy nie za gorąca, bo okazało się że to inka 3w1, z mlekiem i cukrem, blee
Lily - 2008-06-01, 14:41
hxxp://www.netkobiety.pl/t323.html - trochę mnie to rozbawiło - czy weganie muszą być wytatuowani?
k.leee - 2008-06-01, 21:09
xx | Lily napisał/a: | czy weganie muszą być wytatuowani? |
jeśli są sXe to tak
Kamm - 2008-06-02, 08:56
| k.leee napisał/a: | | jeśli są sXe to tak |
Karolina - 2008-06-02, 09:01
"czasem się boję,że to nikorzystnie wpłyine na ukłąd krążeni ai przyczyni się do chorób serca, al ena razie dobrze się czuję!!!"
niezły pikuś
Alispo - 2008-06-02, 12:56
zalezy czym wytatuowani bo tatuaze tez moga byc nie-vege/vegan
Kamm - 2008-06-02, 13:34
| Alispo napisał/a: | zalezy czym wytatuowani bo tatuaze tez moga byc nie-vege/vegan |
weganskimi tuszami u weganskiego tatuatora
|
|