wegedzieciak.pl
forum rodzin wegańskich i wegetariańskich

Wiek poniemowlęcy - same błędy

fier - 2012-01-11, 14:04
Temat postu: same błędy
czesc, piszę pierwszy raz na jakimkolwiek forum, więc proszę o wyrozumiałość.Mam na imię Agnieszka, jestem mięsożercą, ale Wasze forum czytam praktycznie od dnia porodu. bardzo mi pomogło, uświadomiło mnie w wielu aspektach i od tego czasu zwracam większą uwagę na to co jemy (ale daleko daleko mi do ideału jakim jest dla mnie sposób odzywiania "forumowe").

Mam 29 lat, jestem mamą chłopca (16 miesięcy),w maju urodzi się nasza córka. I teraz oto z czym mam problem: generalnie wysiadam psychicznie, nie radzę sobie z własnym dzieckiem a nie należę do bardzo łagodnych osób. Janek wlazł mi na głowę, nie skutkują żadne zakazy, jest strasznym łobuzem. Wydaje mi się, że wynika to głównie z tego, że się nudzi, ale ja już nie mam pomysłów w co się z nim bawić przez 9 godzin jak jesteśmy sami w domu. Uwielbia spacery, ale bardzo często jesteśmy chorzy - teraz też. On jest w trakcie wychodzenia z zapalenia krtani a ja mam straszny kaszel i katar.
Moja mama, która czasem z nim zostaje nauczyła go ogladania tv i teraz sobie go włącza i ja mu pozwalam bo mam wtedy spokój na 5 minut. Nie mogę nic w domu zrobić, bo chce żeby go nosić, dostaje histerii jak odmawiam, każda zmiana pieluchy czy ubieranie to gonitwa za jego gołą pupą. Oprócz tego bije mnie, gryzie, szarpie za włosy.
Chce jeść tylko słodkie posiłki i zupy. Je też inne rzeczy ale ma bardzo zdecydowany charakter i wywala wszystko z talerza jak mu coś nie pasuje. Mam już tego dość. wiem, że decydująca jest żelazna konsekwencja, ale ja już nie mam siły. Ciąża i choroba mnie nie usprawiedliwiają, ale mam kryzys. Nie pomaga ani stanowczość ani łagodność, tłumaczenie też nie. Niektóre rzeczy robi z premedytacją patrząc mi wyzywająco w oczy. Potem mnie przeprasza, przytula się ale za 3 minuty jest to samo. Od poniedziałku zamykam się w pokoju i płaczę a czasem nie wytrzymuję i ryczę przy nim. Żal mi Jasia, że ma taką mamę. Przepraszam za długość posta, ale jak Was czytam to zawsze macie jakąś rozsądną radę a ja ich bardzo potrzebuję, poza tym jak się coś przeczyta czarno na białym wtedy łatwiej to wcielić w życie. pomocy!

lilias - 2012-01-11, 14:27

Witaj. sama wiesz co masz robić. wszystko napisałaś w swoim poście. dziecko się kocha i wychowuje, a nie tylko ma. przykro, że nazywasz synka łobuzem, kiedy nie zna żadnych zasad i otrzymuje zmienne komunikaty od dorosłych. jesteś tylko człowiekiem i nikomu nawet własnemu dziecku nie wolno Cię bić i szarpać. musisz zmienić siebie i wiedzieć czego chcesz, sama przyjąć i stosować zasady, które rodzinnie (Ty, mąż/chłopak) ustalicie. Za chwilę będzie w domu drugi mały ludzik i musi być w domu bezpiecznie.
p.s. czemu żałujesz swojego synka??? jest kochany, ma rodzinę, dom, ma wszystko, żeby mieć szczęśliwe i normalne dzieciństwo. w sumie to macie obowiązek mu to zapewnić, więc koniec płaczu, coś trzeba postanowić i się tego trzymać. miłość nie wyklucza nauki szacunku, ubierania się czy jedzenia.

mimish - 2012-01-11, 14:47

fier, hm ciezko tak doradzic bo nie znam ani Ciebie ani twojego synka. Jedno jest pewne, ze dzieci nie sa z natury zle i nie robia rzeczy z premedytacja. Dzieci sa konsekwentne w ....testowaniu swoich rodzicow. Jestes w ciazy, rozumiem ze jest ci dodatkowo ciezko. Czy synkiem zajmujesz sie tylko ty? Wspomnialas cos o babci, a ojciec dziecka? Jestes samotna matka?

Przypuszczasz, ze Janek sie nudzi, to by wyjasnialo wiele z jego zachowania. Internet to skarbnica wiedzy-mozesz poszukac pomyslow na gry, zabawy plastyczne. Na rynku jest tez wiele ksiazek z radami jak zapelnic dziecku czas. Moze zaangazuj go w domowe zajecia (wspolne sprzatanie czy gotowanie); jesli ma za duzo energii a nie mozecie wyjsc na dwor sproboj zabawe w tor przeszkod czy slalom. Daj mu karton do zabawy (mozecie trafiac do niego kulami z papieru, mozecie wyciac dom, ozdobic go wspolnie etc...)kurcze tutaj pole do popisu jest ogromne. Na Wegedzieciaku tez jest tona pomyslow (zobacz np. watek Montessori).
Nie masz kolezanek z dziecmi w podobnym wieku? A moze blisko dziala osiedlowy klubik malucha? Jakas kawiarnia albo muzeum? Chodzi mi o takie miejsce, gdzie mlody sie zabawi, a ty bedziesz mogla pobyc troche miedzy ludzmi....bo jak glowa sie troche przewietrzy to i na duchu lzej ;-)

Co do dyscypliny (brrr nie lubie tego slowa) to nigdy nie jest za pozno. Fajnie byloby gdyby twoje zakazy i nakazy obowiazywaly malca rowniez gdy jest z ojcem czy z babcia.
Mozesz wprowadzac zakazy teraz mowiac ze od dzisiaj jest tak i juz i ze nie zgadzasz sie na inne zachowanie. Ja niestosuje kar, zdarzylo mi sie sprowadzic Misie na ziemie dwa razy. Za kazdym razem musiala isc do innego pokoju sama i posiedziec tam w spokoju. Skutek natychmiastowy.
TRudno jest mi wyobrazic sobie dziecko plujace i bijace rodzicow (zreszta doroslego plujacego na dziecko tez....). Czy on widzial kogos kto tak robi? Nie mozesz absolutnie tego tolerowac jak i jakiejkolwiek przemocy fizycznej.

I niech ci nie bedzie zal Jasia, ze "ma taka mame"....wez sie w garsc i do dziela. Na pewno bedzie lepiej.

MartaJS - 2012-01-11, 14:54

fier, współczuję, na pewno jest Ci ciężko.

Napiszę kilka myśli, może coś Ci się przyda.

Moim zdaniem to normalne, że za dzieckiem gania się z pieluchą, a nielubiane jedzenie jest wywalane z talerza albo oddawane pieskom. Pytasz, w co się bawić. W zmianę pieluchy. W ubieranie. W jedzenie. Nóżka wjeżdża do tunelu, gdzie ona jest, zniknęła! Nie ma nóżki! A-kuku, jest! I tak dalej. Dziecko nie wie, że klocki i misie to zabawa, a łyżeczka i skarpetki nie. To jest tak samo zabawa, praca i poważne badania naukowe. Ja się w sumie mało bawię z moim dzieckiem w takie typowe zabawy. Fakt, jest trochę młodszy, ale tylko trochę i też roznosi go energia, ciągle coś musi robić.

Słodkie posiłki i zupy to duże pole do popisu moim zdaniem, jeśli chodzi o jedzenie.

Z dzieckiem jest trochę jak ze szczeniakiem. Jeśli nie schowasz kapci, szczeniak je pogryzie, bo ma potrzebę gryzienia. Jeśli nie zabezpieczysz kontaktu, dziecko będzie się nim interesować i co chwilę będzie próbowało coś tam wtykać i odrywać Cię od ważnych czynności. Jeśli na półce nisko stoją książki, dziecko je ściągnie, bo ma ogromną potrzebę eksploracji. Możesz mu zabraniać, mówić "nie", ale potrzeba eksploracji jest bardzo silna. Zabezpiecz otoczenie, a będzie Ci dużo łatwiej.

Coś jeszcze o konsekwencji. Jeśli mówisz "nie bij mnie", a dziecko nadal to robi i pozwalasz na to, te słowa przestają cokolwiek znaczyć. Sorry, że znów do psów porównuję: jeśli powiesz psu "siad", a on będzie wąchał sobie w tym czasie kwiatki, i tak sto razy, to to słowo przestanie cokolwiek dla psa znaczyć poza zezwoleniem na wąchanie kwiatków. A przecież dzieci są inteligentniejsze w naszym ludzkim rozumieniu.

Malena - 2012-01-11, 14:58

Witaj. Pierwsza podstawowa rzecz, to Ty/Wy rodzice ustalacie zasady, a nie dziecko. Musicie coś razem wypracować i oboje się tego trzymać.

Warto też jest mieć jakieś miejsce, do którego trafia, gdy przechodzi wszelakie granice złego zachowania. Po pierwsze to będzie wiedział, że bycie niedobrym mu się nie opłaca, a po drugie - takie miejsce pozwoli mu uporać się z emocjami. Nel czasem (bardzo rzadko, ale jednak) dostaje jakiegoś powera na brojenie, a ja się o nią i wszystko, co jest wokół (również psa) boję i wtedy trafia do kojca. Po wyjściu tłumaczę jej dlaczego tak się stało, jest przytulanie i buziak i to przynosi pozytywny skutek, bo mała mnie naprawdę słucha. Oczywiście dziecko nie może tam spędzić pół dnia :-P wystarczą 2-3 minuty (przynajmniej dla nas).

Druga rzecz to jedzenie. Nel też się buntowała na różne potrawy. Byłam stanowcza i nadal być muszę. Nie wszystko Nel podchodzi, czasem chodzi o teksturę. Np. nie potrafiłam w nią wmusić kapuśniaku, a bardzo mi na nim zależało - okazało się, że zupa-krem z kapusty z grzankami jest pyszna. Druga rzecz, że czasem mała próbuje mnie przewziąć i to, co było ostatnio pysze, teraz je fuj. Wtedy zostawiam ją na krzesełku na jakiś czas. Nie zawsze to skutkuje i wtedy Nelcia biega bez jedzenia, ale nie dostaje nic w zamian. Z tym, że to "niedobre" danie jest cały czas na wyciągnięcie ręki i po pewnym czasie Nel się łamie i pięknie zjada, choć jest zimne (nie podgrzewam). Kiedyś "niesmaczne" posiłki też wyrzucała na podłogę. Zawsze gotowałam więcej i po takiej akcji znowu miała ten sam posiłek. Poza tym patrzenie na niezadowolone dziecko (zwłaszcza w oczy) prowokuje wywalanie. Wtedy mała dostawała miskę, a ja np. włączałam sobie tv i obserwowałam kątem oka.

No więc życzę siły! Czas skończyć z płaczem i wziąć się za pracę, bo przy drugim dziecku musicie mieć już to poukładane.

A, jeszcze nadmiar energii - poszukaj klubów malucha w swojej okolicy. Może to tylko godzinka zajęć, ale potrafi wymęczyć dziecko. No i maluch uczy się pracy w grupie oraz zachowania od innych dzieci. Są tam ustalone reguły i zasady, do których trzeba się stosować. Dziecko widzi to i naprawdę szybko łapie.

squamish - 2012-01-11, 15:03

fier masz dynamiczne ,żywiołowe dziecko i to jest plus,jedynie trzeba ten nadmiar energii popchnąć w dobrą strone, troche też go 'zmęczyć'.Tutaj przydałby sie ktoś kto mógłby zabierać malca na długie spacery ,do klubu malucha.Ty w tym czasie mogłabyś odpoczać,zrelaksować sie.A sama gdzieś wychodzisz?
Dzieci nie są złe z natury, ich zachowanie to nasza wina,czesto to my 'spzredajemy 'im nasze emocje.Ja też jestem z tych wybuchowych i też mam zywiołowego syna ,i też jestem w ciąży i też mi cieżko zebrać sie żeby coś zdziałać-wiec doskonale Cie rozumiem.Kara nie jest dobra ,ja mówie NIE ale takie konkretne ,jak nie działa poprostu zabieramy malca z miejsca gdzie jest niebezpiecznie lub gdy nie chcemy zeby czegoś robił.Staram sie wyciszać jak najczęsciej bo im jestem sama spokojniejsze tym lepiej sie dogadujemy.Poza tym takie zachowanie Twojego synka moz ebyć zwiazane z utratą czegoś,mozę czuej że nie jest juz w centrum zainteresowania ,psoci a w ten sposób zostaje zauważony i koło sie zamyka.Przytulaj malca jak najczesciej ,niech nie czuje sie izolowany ,nie przyklejajcie mu etykietki tego 'złego' bo to moze sie ciagnać zanim całe życie i boleć.Pracujcie nad sobą.Polecam pozycje Jespera Juula.Teraz nie mam czasu zeby wiecej napisać.Napisz cos wiecej i pisz o swoich emocjach ,nie czuj sie winna.Poprostu tak czujesz i masz prawo .Nie badz dla siebie okrutna ale dla kochanego synka też nie.Przytulam

fier - 2012-01-11, 15:48

dziękuję wszystkim za rady i słowa otuchy. Może nie jest faktycznie aż tak źle, choroba i hormony robią swoje. Nazwałam go łobuzem raczej pieszczotliwie niż napiętnująco. Bardzo pomogła mi taka oczywista rzecz napisana przez squamish - po prostu mam dynamiczne i żywiołowe dziecko! to oczywista oczywistość! a ja tego nie widziałam. Zawsze wydaje mi się, że inne dzieci są spokojniutkie itd. Ja sama jestem raczej mało energiczna.
Z mężem Jaś ma bardzo dobry kontakt, uwielbia go, ciągle chodzi z jego zdjęciem i woła "tata", na mnie też ;-) . To mąż jest bardziej konsekwentny i bardzo zasadniczy, np.: w kwestii zabaw pilotem czy telefonem. Ja niestety w chwili kryzysu parę razy złamałam zasady i mam teraz tego skutki. Boję się, że jest za późno. Gdy mąż wraca z pracy Janek jest przeszczęśliwy i mniej sie złości.
Wychodzę sama, z mężem też (babcia zostaje czasem z Jasiem wieczorami).
Z innymi dziećmi Janek ma bardzo dobry kontakt, ma wielu kuzynów i świetnie się z nimi bawi - my nie jesteśmy mu wtedy do niczego potrzebni. Ale ostatnio z racji choroby nie wychodzimy więc pewnie dlatego szalejemy oboje.
Staram się go włączać w prace domowe ale musze się nauczyć współpracy i tego że coś będzie trwało dłużej :-) . Dużo się przytulamy, czytamy razem, bawimy się balonami, klockami, samochodami, ale ja przez 9 godzin nie daję rady być do jego dyspozycji. Przez to czuję się trochę złą mamą.
To ja reaguję na jego płacze i wymuszenia histerycznie, rozumowo wiem, że żadna krzywda mu się nie dzieje, ale czasem ulegam.
Chyba chcę go na siłę wtłoczyć w jakieś moje wyobrażenia.
Janek jest naprawdę bardzo kochanym i mądrym dzieckiem. Trudność w obsłudze go jest taka, że on jeszcze nie chodzi a mi z tym brzuchem trochę trudno.
jeszcze raz dzięki! od dzisiaj postaram się być bardziej konsekwentna i mam nadzieję, ze będzie lepiej jak tylko wyzdrowiejemy.

MartaJS - 2012-01-11, 16:05

Polecam Ci ten tekst.

hxxp://dziecisawazne.pl/jean-liedloff-o-niefortunnych-konsekwencjach-skupiania-sie-na-dziecku/

rosa - 2012-01-11, 16:06

MartaJS napisał/a:
Jeśli mówisz "nie bij mnie", a dziecko nadal to robi i pozwalasz na to, te słowa przestają cokolwiek znaczyć

ze słowem nie jest jeszcze taki myk, że dzieci koncentrują się na tym co następuje po nim czyli bij
lepsze są komunikaty typu: stop, ostrożnie, usiądź, omiń itd, albo, jeżeli już nie to jako samodzielne słowo

praca matki nie jest lekka, wszyscy popełniamy błędy :-) przy tak małym dziecku nie jest na nic za późno, a uwierz mi nawet nastolatka można ułożyć :-)
powodzenia

MartaJS - 2012-01-11, 16:08

rosa, dokładnie :-) "Nie stukaj młotkiem w szybę od kominka" jest dokładną instrukcją :-)
Salamandra*75 - 2012-01-11, 16:17

Ja także jestem mamą Janka i podobnie jak ty czasem nie daje rady...
moje dziecko jest mega dynamiczne nie usiedzi na miejscu szybko sie nudzi...
My dużo spacerujemy jak sie dziecko wybiega to potem jest spokojniejsze.. jak siedzicie w domu to może rysowanie, klocki...9 godzin to długo ale ja jestem z dzieckiem 24h, bo mo maz pracuje w holandii a mama ze mna mieszka i czasem tez chce miec spokój, zatem dobrze rozumiem Twoje nerwy.
Staram sie wychodzic wieczorem na spacer aby sie uspokoic i zregenerować, jak masz tylko możliwośc to wychodź pospacerować , nawet zakupy moga dać wytchnienie.
Pozdrawiam i życze powodzenia i sukcesów wychowawczych

squamish - 2012-01-12, 09:28

fier napisał/a:
To ja reaguję na jego płacze i wymuszenia histerycznie
mam ten sam problem tzn ze sobą bo albo też często ulegam albo płacz mnie wkurza.Ale pracuje nad tym.
Ostatnio namietnie ogladam 'Zaklinacza psów' i znajduje mnóstwo analogii do wychowywania takiego małego dziecka-małego,chaotycznego zwierzątka.Cesar powtarza ,że to my musimy być przewodnikami,dominujacymi ale nie autorytarnie ,ale pewnymi siebie,asertywnymi i działać z szacunkiem,konsekwentnie alez szacunkiem.To taka teoria :mryellow:
fier napisał/a:
ale ja przez 9 godzin nie daję rady być do jego dyspozycji.
w ten sposób troche uczysz go zapełniać mu czas.Nie musisz poswięcać mu tych 9 godz.
fier napisał/a:
Trudność w obsłudze go jest taka, że on jeszcze nie chodzi a mi z tym brzuchem trochę trudno
no to moze być rzeczywiście utrudnienie.A na jakim dokładnie jest etapie?Ale napewno sam sobei doskoanle jakos radzi.Mój młody też szesnastomiesięczniak -najlepsza metoda na niego to dac mu coś nowego ,coś co moze rozkminiać.Np wczoraj dałam mu takie duze pudło ,godzine właził tam ,lał wode z butelki,wrzucał piłki i rózne takie kombinacje wymyslał.Dobrze też częsc zabawek pochować i rotacyjnie wyciągać młodemu ,wtedy tak szybko sie nimi nie znudzi.Daj mu dużą kartke z bloku i kredki ,albo ołowek(bezpieczniejszy jezli pomazia ściany).Przejrzyj sobie wątek MOntessori ,tam znajdziesz sporo pomysłów na zabawe.I przejrzyj sobie wątki kulinarne może cośś Cie zainspiruje .A Ty go karmisz czy młody je juz samodzielnie?
Didier - 2012-01-12, 11:25

fier kiedy czytam twoj post to jakbym cofała się w przeszłość, moje dziecko też jest takie zywiołowe, kiedy teraz sobie przypomnę jak nie mogłam sobie poradzić to sama sobie się dziwię - to naprawdę jest możliwe, tylko trzeba na chwilę się zatrzymać, powiedzieć 'stop, to nie tak' i zacząć od nowa
ja zauważyłam, że agresywne zachowanie wywołuje u Oli właśnie mój nastrój - agresja, zwątpienie, czasami histeria, złość - ona po prostu odpłacała mi tym samym, tym bardziej że nieraz ją strząchnęłam albo nawrzeszczałam (teraz mi wstyd)
postanowiłam nie dać się, przeczytałam kilka książek, zaczęłam od superniani ;-) eichelberger, samson, polecam ci chociaż wiem, że krucho z czasem ale może mogłabyś dostać wsparcie od rodziny? zaczęłam częściej wychodzić do klubów malucha żeby się dziecię wyszalało, starałam się być spokojna i nie dać się wyprowadzić z równowagi

wiem, z perspektywy czasu to wygląda bardzo prosto ale wtedy wcale łatwo nie było :oops: także trzymam kciuki, tobie też się uda

MartaJS - 2012-01-12, 16:20

Z książek polecam jeszcze Jespera Juula :-)
devil_doll - 2012-01-12, 19:20

a ja duet faber &mazlish i madrych rodzicow:)
MartaJS - 2012-01-12, 19:29

a, "Mądrych rodziców" też :-)
fier - 2012-01-12, 21:25

Z Jankiem dogadujemy się w ostatnim czasie bardzo dobrze. Staram się zachowywać stoicki spokój co mu chyba pomaga. Odkryłam, że to jego gryzienie to najwyższa forma czułości, tak mnie chce pocałować, że aż włącza w to zębiska:-)
Jasiek bardzo szybko przemieszcza się na czworakach, wręcz śmiga, przesuwa się na kolankach, chodzi za jedną rączkę. Ale on zawsze należał do tych raczej leniwych - raczkować zaczął jak miał rok, wcześniej się turlał (też błyskawicznie).
Przestałam go karmić piersią jak miał 11 miesięcy bo byłam już wykończona, lekarz mi kazał go odstawić. Jasiek ma ogromny apetyt, uwielbiał mleko, pół roku po porodzie ważyłam 28 kilo mniej, byłam cały czas chora, osłabiona itd.
Przed chwilą był u mnie lekarz, przepisał mi antybiotyk (duomox), stwierdził, że coś słychać w oskrzelach :( Nie wiem czy nie zaszkodzę dziecku, wszyscy mówią, że można to brać, ale wątpliwości są. Przez kaszel nie śpię nocami, zasypiam na siedząco. Z Jankiem podobno nie jest źle, ale też ciągle kaszle:(

MartaJS - 2012-01-12, 21:27

fier napisał/a:
Odkryłam, że to jego gryzienie to najwyższa forma czułości, tak mnie chce pocałować, że aż włącza w to zębiska:-)


O, Stach ma to samo :-) Przytula się, przytula i nagle cap zębami ]:->

kamma - 2012-01-19, 19:53

fier, dziewczyny napisały Ci dużo bardzo dobrych rad dotyczących wychowywania takiego żywiołowego dziecka, jak Twoje (i moje ;) ). Nie będę powielać. Ale napiszę o czymś, co chyba jeszcze w tym wątku nie zostało poruszone. Mianowicie: mam wrażenie, że jesteś mocno przytłoczona i bezradna, nie radzisz sobie, sytuacja trochę Cię przerasta. Masz duże poczucie obowiązku wobec Jasia, a jednocześnie brak Ci pomysłów i sił ("muszę, ale nie wiem, jak). To wszystko nasuwa mi taką myśl, że być może Twoja kondycja psychiczna nie jest obecnie zbyt dobra. To wszystko tylko hipotezy - jestem psychologiem, a także mamą dzieciaka, który swego czasu mocno dał mi w kość i wciąż pamiętam, co się ze mną wtedy działo. Jeśli moje słowa do Ciebie przemawiają, to prawdopodobnie jesteś zagrożona depresją (lub już się zaczęła). Dla własnego zdrowia psychicznego zadbaj o siebie, spraw sobie przyjemność, spotykaj się z ludźmi, rób takie rzeczy, które lubisz i na które Twój stan zdrowia pozwala. Może basen całą rodziną? Janek się wyszaleje, a Ty zrelaksujesz. Być może potrzebujesz odpocząć od codziennej rutyny.
Bądź dobra dla siebie. Każdy ma prawo do błędów, a Ty jesteś dla siebie bezlitosna (patrz: tytuł wątku ;) ). Jeśli zadbasz o siebie, to będzie Ci łatwiej znaleźć siłę i motywację, aby poradzić sobie z łobuziakiem.
Z pożywienia poprawiającego nastrój polecam banany, czekoladę oraz wszystko, co szczególnie lubisz.

excelencja - 2012-01-19, 22:25

fier napisał/a:
że coś słychać w oskrzelach

to leć do przychodni i zrób wymaz - przynajmniej dowiesz się czy faktycznie masz bakterie jakieś.

A poza tym to ściskam i trzymaj się - też jestem mamą krejzola, tylko mój krejzol ma bliżej do emerytury :)

fier - 2012-01-24, 12:34

skończyło się antybiotykiem u nas obojga - zapalenie oskrzeli.Teraz czujemy się o niebo lepiej, przesypiam całe noce i wszystko od razu wygląda inaczej. Odzyskałam dobry humor i siły więc już nie jest tak źle. łatwiej mi zapanować nad emocjami i poza tym powoli wracamy do normalnego trybu życia. Zaczynamy wychodzić na trochę, spotykać się z kuzynami Jasia itd. Myślę, że brakowało mi wyrozumiałości względem Janka, on też się źle czuł, więc nie bardzo mu się podobały wszystkie konieczne zabiegi i też miał swoje humory.
To, że jestem dla siebie bezlitosna to prawda, zawsze chcę być perfekcyjna i strasznie wszystko przeżywam, co mnie z pewnością wykańcza :-)

lamialuna - 2012-01-24, 23:02

fier, podczytaj tutaj hxxp://91.121.79.159/viewtopic.php?p=439601&sid=0431d0348c1f2d041ce95fbd4b48dcba

AgaB wspomina o zabawach...

MartaJS - 2012-10-12, 13:31

Nie, Jenny. Nie jesteś kotem ani osą. Rozumiem, że byłaś wykończona i w kiepskiej formie psychicznej. Ale bicie - nie, nie tędy droga.
Malati - 2012-10-12, 13:34

Jenny, odważna jesteś żeby tak szczerze przedstawiać swoje metody? Podziwiam :-P
Capricorn - 2012-10-12, 13:42

Jenny napisał/a:

Po tych dwóch dniach "wychowywania" przestał marudzić a kiedy spotka go trudność, nie płacze.
(...)
Nie bije mnie.


Za to teraz Ty bijesz go.

Skąd wiesz, może jak on bił Ciebie, to tez pilnował,
Cytat:
żeby klapsy były delikatne ale wyczuwalne i nieprzyjemne



Jak Kali ukraść komuś krowę - to dobrze....

Kat... - 2012-10-12, 14:08

Jenny, współczuję sytuacji, w której znaleźliście się te kilka miesięcy temu ale zwróć uwagę, że
Jenny napisał/a:
przegapiłam pewien etap w życiu mojego syna
czyli byłaś trochę mniej obecna zgadza się?
Jenny napisał/a:
Marudził. Był kapryśny
dla mnie to normalna reakcja.
Jenny napisał/a:
nadal reaguję na jego płacz pomimo, że on już nie jest niemowlęciem.
dużo starszym ludziom zdarza się płakać, mi np w pewnych okresach również.
Wszystkie sytuacje, które przytaczasz działy się kiedy nie poświęcałaś mu uwagi, kiedy robiłaś swoje- książka, komputer. Próba zwrócenia na siebie uwagi znudzonego dziecka robieniem zakazanych rzeczy też mnie wcale nie dziwi. Nie dziwi mnie również poprawa. Zaczęłaś się bardziej na nim skupiać, nawet myśląc o tej swojej kociej metodzie (rodem z wycofanych katolickich książek). Może zastanów się nad tym.

bronka - 2012-10-12, 14:09

czarna96 napisał/a:
Podziwiam

za BICIE półtorarocznego dziecka?
Nie widzę tutaj powodów do podziwu :shock:

Nauczysz go tylko znęcać się nad słabszymi. Ty go uderzysz, a on odbije sobie na słabszym - może na kocie, może jakąś inną i bardziej bezbronna ofiarę sobie znajdzie.

Malati - 2012-10-12, 14:10

bronka, nie za bicie za odwage pisania o tym ;-)
bronka - 2012-10-12, 14:11

Nadal nie rozumiem.
Gdybym kiedykolwiek uderzył moje dziecko to wolałabym przepłakać swoją porażką w łazience, a nie- chwalić się na forum.

priya - 2012-10-12, 14:56

Czyli że gdy dziecko przestaje być niemowlęciem należy przestać reagować na jego płacz?? :shock: Całe szczęście, że w moim otoczeniu nie ma nikogo o tak wspaniałych poglądach. Gdy Ty płaczesz, Jenny, to też lubisz jak nikt nie zwraca uwagi?
kamma - 2012-10-12, 15:15

myślę, że tutaj trzeba wyodrębnić dwa zjawiska. Pierwsze - płacz jako forma ekspresji negatywnych emocji, dyskomfortu, deprywacji potrzeb. Drugie - płacz jako sposób przykucia uwagi osoby znaczącej. Początkowo, u niemowląt, funkcje te są nierozłącznie związane. I oczywiste jest, że na płacz niemowlęcia reagujemy natychmiast, bo ono nie potrafi inaczej zakomunikować swoich potrzeb.

Czasami jednak, w pewnych okolicznościach, te dwie wspomniane przeze mnie funkcje płaczu mogą się rozdzielić i wydaje mi się równie oczywiste, że wykorzystywanie płaczu jako sposobu skupienia na sobie jest... hmmm... niezdrowe. Jest to forma manipulacji otoczeniem, choć u małych dzieci z pewnością nie do końca uświadomiona.

Jednak zasadniczą kwestią jest: DLACZEGO doszło do rozdzielenia tych dwóch funkcji płaczu? Wyjaśnienia są dwa, przy czym mogą się uzupełniać. Po pierwsze:
małe dziecko jest nagradzane (w sensie behawioralnym) za płacz. Nagrodą jest początkowo usunięcie dyskomfortu, ale stopniowo coraz większego znaczenia zaczyna nabierać samo pojawienie się osoby znaczącej.
Po drugie: jeśli osoba znacząca nie nagradza dziecka swoją obecnością w inny sposób, to stopniowo inne zachowania mające na celu przywołanie osoby znaczącej - zwyczajnie wygasają.

Ergo:
Może być tak, że dziecko jest płaczliwe właśnie dlatego, że inne sposoby zainteresowania sobą rodzica BYŁY NIESKUTECZNE. Jak może do tego dojść? Zapewne na wiele różnych sposobów. Nie chcę tu włazić z butami w historię Jenny, powiem tylko ogólnie, że ciężkie przeżycia rodzica mogą do tego doprowadzić.
Jeżeli płacz jest jedynie sposobem skupienia na sobie uwagi rodzica, to doskonale rozumiem strategię polegającą na niereagowaniu, ale sądzę, że są lepsze sposoby. Np. krótkie wyrażenie akceptacji dla stanu emocjonalnego dziecka i zaproponowanie jakiejś wspólnej formy aktywności, ale po uspokojeniu się dziecka.

śliwka - 2012-10-12, 18:49

Jenny napisał/a:
Nie biję i nie biłam syna. Napisałam, że dałam mu około 20-30 klapsów aby nauczyć go znaczenia słów "nie wolno".
o 20-30 klapsów za dużo. Żeby nauczyć co znaczy "nie wolno" nie jest potrzebne zadawanie bólu, szczypnięcia itp. Trzeba sporej cierpliwości, to prawda, ale udaje się bez tego.
Lily - 2012-10-12, 19:06

Jenny, no cóż, czyli jak ktoś będzie chciał Cię czegoś nauczyć, to spokojnie może dać Ci klapsa, tak? Mam nadzieję, że się nie spotkamy ;)
Sorry, ale włosy mi dęba stają, jak czytam coś takiego.
A dziecko nauczyło się raczej, że jak robi coś niepożądanego, to dostaje "klapsa", a nie, że jest to niebezpieczne.

priya - 2012-10-12, 19:07

kamma, racja. Tyle, że jak rozmawiamy o 1,5 rocznym dziecku to jakoś nie mogę sobie wyobrazić tego płaczu " dla wymuszenia". A może już nie pamiętam jak to było. Półtoraroczniaki wydają mi się teraz maleńkimi dzidziusiami ;-)
I dla jasności - mnie samej daleko do takich reakcji na "niepożądane zachowania" dzieci, jakich bym chciała i jakie sobie wyobrażam jako idealne. Wymądrzać się więc nie będę. Ale uważam, że co innego dać klapsa czy uszczypnąć i przyznać, że popełniło się błąd, a co innego twierdzić, że to dobre metody wychowawcze.
Jenny, niezależnie od wszystkiego - współczuję tego, co musiałaś przejść.

priya - 2012-10-12, 19:25

Na wkładanie łapek do gniazdka jednak najlepsze są zaślepki.
kamma - 2012-10-12, 19:40

Jenny, przytrzymanie rączek jest (chyba) równie nieprzyjemne co klaps czy klapnięcie łapką na muchy, a jednak ma bardziej bezpośrednie skojarzenie z zakazem.
priya napisał/a:
jak rozmawiamy o 1,5 rocznym dziecku to jakoś nie mogę sobie wyobrazić tego płaczu " dla wymuszenia".

coś Ty, to już ;) Maluchy są o wiele starsze niż nam się wydaje.

majaja - 2012-10-12, 19:56

Jenny napisał/a:
tylko dziecko uodpornić na świat.
a kto uodparnia twoje dziecko na mamę?
karmelowa_mumi - 2012-10-12, 20:25

ja chyba wole nadąsane dziecko (które kiedyś dojrzeje do zrozumienia) niż wytresowane w tak mechaniczny sposób.

dla mnie jednak dziecko jest małym człowiekiem, ktore zasługuje na takie traktowanie, jakie ja bym chciała dla siebie.

A że wymaga to mega cierpliwości i wytrwałości, których czasami nie starcza, to i efekty nie są tak spektakularne, jak u Ciebie Jenny.

Capricorn - 2012-10-12, 20:29

Często w życiu jest tak, że dajemy to, co kiedyś sami dostaliśmy.

Oby Twój syn wyrósł na dobrego człowieka i nie próbował Cię na starość np. wyleczyć z Alzheimera packą na muchy.

dżo - 2012-10-12, 20:54

Jenny napisał/a:
nadal reaguję na jego płacz pomimo, że on już nie jest niemowlęciem. I wyrósł mi kapryśny jęczący maluch.

Naprawdę uważasz, że reagowanie na płacz przyczynia się do kapryśności?
Jenny, w takich kryzysowych sytuacjach, gdy nie wiesz jak postąpić, warto poradzić się specjalisty. Fundacja Dzieci Niczyje oferuje bezpłatnie porady oraz warsztaty, sama korzystałam i polecam.
To co opisałaś (jako poradę jak rozumiem) nie nadaje się nawet do czytania, nie mówiąc już o wdrożeniu w życie.

excelencja - 2012-10-12, 20:58

Jenny napisał/a:
Nie biję i nie biłam syna. Napisałam, że dałam mu około 20-30 klapsów aby nauczyć go znaczenia słów "nie wolno".

nie rozumiem różnicy

Jenny, dokładnie tak jak napisała Capri
On w dokładnie ten sam sposób będzie uczył Ciebie. Dokładnie odwzoruje Twoje zachowanie.
Dzieci to lustra. Zrobi to, a Ty dokładnie będziesz wiedziała czemu tak zrobił.
I będzie CI cholernie głupio.


Ja widzę po moim dziecku jak zwraca się do mnie i do innych- mniejszych dzieci- dokładnie w ten sposób w jaki ja zwracam się do niej. Często pozytywnie, pięknie, rozczulająco.
A czasami tak, że mam ochotę się schować za fotel.

Ale widzę, że nigdy wobec dzieci czy lalek nie stosowała przemocy. I z tego jestem dumna. Mimo, że nie święta.

Niestety mnie kopnąć potrafi- tego jednak nie nauczyła się ode mnie.

Miej świadomość tego, że to jak traktujesz syna- odbije się na Tobie.
Dziecko nie jest debilem- rozumie zagrożenia.

To nie jest rozumienie przyczynowo-skutkowe :
'dotykam gniazdka-> mama mnie bije packą na muchy'

Jagienka - 2012-10-12, 20:59

bronka napisał/a:
Nadal nie rozumiem.
Gdybym kiedykolwiek uderzył moje dziecko to wolałabym przepłakać swoją porażką w łazience, a nie- chwalić się na forum.

Ja myślę, że używając słowa "odwaga", Czarna miała na myśli właśnie to - pomylenie porażki z metodą wychowawczą i przekonanie o tym, że tą "metodą" można się gdziekolwiek publicznie podzielić.
Przyznawanie się do tego, że "wychowuje się" dziecko stosując formy przemocy faktycznie wymaga "odwagi".

Ja też wolałbym przepłakać niż się pochwalić. Ewentualnie z jakąś zaufaną osobą porozmawiać.

Jagienka - 2012-10-12, 21:09

Capricorn napisał/a:
Często w życiu jest tak, że dajemy to, co kiedyś sami dostaliśmy.

a w przypadku klapsów i bicia, niestety bardzo często.
Byłam kiedyś na warsztatach na ten temat i prowadząca mówiła, że ze statystyk i wywiadów specjalistycznych wynika, że zdecydowana większość rodziców bijących swoje dzieci czy dających im klapsy, to osoby, które doświadczały tego w swoim dzieciństwie.

Capricorn napisał/a:
Oby Twój syn wyrósł na dobrego człowieka i nie próbował Cię na starość np. wyleczyć z Alzheimera packą na muchy.

albo odłączyć od respiratora, gdy będzie równie bezsilny w ratowaniu Twojego zdrowia, jak Ty w walce o jego bezpieczeństwo i wychowanie. Bo niestety klapsy są objawem bezsilności rodzica. Nie wnoszą w życie dziecka nic poza komunikatem - "ja rodzic jestem totalnym cieniasem i dlatego nie potrafię zareagować inaczej i zastosować innej metody niż bicie czy klaps, żeby pokazać tobie, jak należy postępować".

majaja - 2012-10-12, 21:34

Jenny napisał/a:
Niestety nie skutkowało. Bardzo wiele tygodni przytrzymywania
ile twoje dziecko ma tygodni, 60, 70? To ile to jest w tym kontekscie bardzo wiele tygodni?
Jenny napisał/a:
Właśnie taki był mój cel. Przepływ elektronów wytłumaczę mu trochę później.
trochę później to będziesz musiała wytłumaczyć dziecku np. dlaczego nie wolno mu samemu wjeżdżać rowerem na ulicę, jeszcze trochę później, jak ma poradzić sobie z agresywnym kolegą, a potem dlaczego nie powinien palić jointów. Twoje dziecko nie będzie czekać z problemami, aż nauczysz się je tłumaczyć. Myślisz, że łątwiej będzie 4-latkowi wytłumaczyć zasady bezpiecznej jazdy na rowerze? Jak teraz nie odrobisz tej lekcji, to potem ciężko będzie nadrobić. A szczypanie nie będzie już działać i co wtedy? pasa weźmiesz i tak delikatnie przetrzepiesz tyłek?
Capricorn - 2012-10-12, 21:46

majaja napisał/a:
Twoje dziecko nie będzie czekać z problemami, aż nauczysz się je tłumaczyć.


dokładnie.

mimish - 2012-10-12, 22:08

Mam takiego kolege, ktory tez dostawal w dziecinstwie packa na muchy..i pamietam dzien jak palilismy fajki na dachu jego domu jako nastolatki. Ojciec to zobaczyl i kolega dostal po plecach metalowym pretem. Ojciec z wiekiem posuwal sie do coraz ciezszych przedmiotow i ciosow, no bo problemy byly coraz trudniejsze do rozwiazania.

Nie mowie tego prorokujac tylko moze Jenny pomysl o tym.

Gudi - 2012-10-12, 22:10

Byłam w ramach tygodnia bliskości na warsztatach "nie ma miłości bez złości" i właśnie z psychologiem został poruszony temat wychowawczych "klapsów".

Dla dziecka nie ma różnicy czy klaps jest lekki czy mocny - dla niego jest to upokorzenie i koniec. I w przyszłości jak coś złego będzie się działo dziecko upokorzone nie przyjdzie powiedzieć rodzicom. Pal licho jak okaże się, że kolega go lekko uderzył, ale gorsze rzeczy mogą się dziecku dziać i nic o tym nie będzie rodzicowi wiadome.

Czasem lepiej jest odwrócić uwagę dziecka od "gniazdka" uzna je za mało interesujące skoro mama nie zwróciła na to uwagi.

Mnie też się zdarzyło oberwać jak byłam mała - ale nie mam tego za złe rodzicom - nie mówiło się wówczas o tym, że nie wolno bić/karcić siłą dzieci, teraz się o tym mówi, więc tym bardziej przykro mi słuchać o tym, że rodzice i to osób inteligentnych w ten sposób jednak postępują. Ja nie mam zamiaru tak postępować.

Czytałam i włos jeżył się... W pewnym momencie spojrzałam czy to nie jest cytat... ale nie... prawda;/

Jagienka - 2012-10-12, 22:16

majaja napisał/a:
Twoje dziecko nie będzie czekać z problemami, aż nauczysz się je tłumaczyć. Myślisz, że łątwiej będzie 4-latkowi wytłumaczyć zasady bezpiecznej jazdy na rowerze?

Dodam, że z 4-latkiem będzie jeszcze trudniej. Pomimo, że dziecko w tym wieku więcej już potrafi i rozumie, to nie oznacza, ze jest łatwiej. W niektórych kwestiach owszem, ale w innych będzie trudniej. Dziecko 4ro letnie potrafi powiedzieć czasem bardzo przykre rzeczy. Nawet jeśli jest wychowywane bez klapsów itp., potrafi zareagować bardzo impulsywnie i często zranić tym rodzica. Bywa tak, że trzeba bardzo się pilnować, żeby w takiej sytuacji nie zareagować niestosownie - np. uderzeniem dziecka. Jeśli maluchowi rodzic daje klapsy, żeby powstrzymać go przed zrobieniem sobie krzywdy, to obawiam się, że za kilka lat nie będzie miał oporów, żeby spoliczkować dziecko np. za obraźliwe słowo. Co więcej, jak się już zacznie, to poźniej trudno się z tego wyplątać, bo skoro jednego klapsa dzieciak dostał i przeżył, to kolejnego też można dać.

ana138 - 2012-10-12, 22:22

jenny mi tez przykro, jak czytam to, co napisałaś. takie zimne karanie szczypnieciem jest chyba jeszcze gorsze niż klaps w nerwach.
Marcel jest na tym samym etapie, co Samko, tez mi ręce czasem opadają, ale wszelkim klapsom, szczypnieciom, pacnieciom mówie - nie i koniec!!!!
Gudi napisał/a:
Dla dziecka nie ma różnicy czy klaps jest lekki czy mocny - dla niego jest to upokorzenie i koniec.

dokładnie. i uczysz go, że starszy, wiekszy silniejszy ma prawo wobec mniejszego stosować takie metody. przykre..... :cry:

Jagienka - 2012-10-12, 22:23

euridice napisał/a:
Jenny napisał/a:
Nie biję i nie biłam syna. Napisałam, że dałam mu około 20-30 klapsów aby nauczyć go znaczenia słów "nie wolno".

Tak, bijesz go.

Jest mi niedobrze po tym co przeczytałam.
Rozumiem, że na spacery, gdzie możesz zetknąć się z kimś, kogo zachowanie Ci się nie spodoba, też zabierasz łapkę? Na inne dziecko też byś z nią wyskoczyła? A na dorosłego? I czy ta metoda działa też w drugą stronę? Kto ma prawo "pacnąć" Ciebie i za co?

Jenny napisał/a:
A kiedy włoży łapkę do gniazdka, coś go szczypnie po łydkach.

Nie "coś", tylko Ty.
Pamiętam Twoje opowieści o Samku siedzącym spokojnie na blacie w kuchni... masz bardzo specyficzne dziecko, spokojne (a przynajmniej tak kiedyś wynikało z tego co piszesz).
Być może też dlatego Twoja metoda "działa". Są dzieci, które za uderzenie czymkolwiek oddałyby Ci z zacięciem dwa razy mocniej. A Ty musiałabyś "pacać" aż by dzieciak zsiniał :-?

majaja napisał/a:
A szczypanie nie będzie już działać i co wtedy? pasa weźmiesz i tak delikatnie przetrzepiesz tyłek?

Otóż to. A szczypanie przestanie działać bardzo szybko, na ból człowiek się uodparnia. I po jaki oręż sięgniesz wtedy? :-|
Jeśli mogę polecić Ci jakąś lekturę, to byłby to książki Jespera Juula, polecam.


Zgadzam się z tym, co Euri napisała.
A od siebie polecam też warsztaty organizowane przez Fundację Dzieci Niczyje. Jest tam spory wybór i dużo można dowiedzieć się, jakie są alternatywy dla klapsów i jest naprawdę ciekawie wyjaśnione, w jaki sposób proces wychowawczy może skutecznie przebiegać bez przemocy.

Jagienka - 2012-10-12, 22:30

Przypomniała mi się historyjka, którą opisał W. Eichelberger w książce "Jak wychować szczęśliwe dziecko".
Akcja miała miejsce w piaskownicy. Dzieci bawiły się i w pewnym momencie jeden chłopiec uderzył łopatką w głowę młodsze od siebie dziecko. Na to ojciec chłopca, zdenerwował się, wyciągnął go z piaskownicy i ukarał biciem. A bijąc go krzyczał: "może to cię nauczy, że nigdy nie należy podnosić ręki na młodszych i słabszych od siebie!".

Poli - 2012-10-12, 22:51

Cytat:
Nie biję i nie biłam syna. Napisałam, że dałam mu około 20-30 klapsów aby nauczyć go znaczenia słów "nie wolno".


Jenny prosze Cie, przemysl to wszystko jeszcze raz co napisalas , to jest szokujace ze 1,5 roczne dziecko juz zaliczylo 30 klapsow :-( Siegnij po ksiazke o tej tematyce czy jak dziewczyny radza moze jakis kurs.

Jesli przy 1,5 rocznym zaczyna sie bicie , to co bedzie pozniej :?: naprawde takie male dziecko to nic w porownaniu z 3-, 4- latkiem ktore potrafi robic naprawde na zlosc i doprowadzic do zagotowanie sie rodzica, to co wtedy zrobisz :roll:

I mowi to ta, ktora byla bita i tak mam to za zle moim rodzicom, nie trzeba miec dr z pedagogiki czy psychologii aby wiedziec ze bicie innych a w szczegolnosci tych slabszych i bezbronnych jest czyms zlym.

Robi - 2012-10-12, 22:53

Jenny, po prostu mnie zatkalo co robisz i jeszcze do tego przyklejasz ideologie :oops:
Jagienka - 2012-10-12, 22:57

Poli napisał/a:
takie male dziecko to nic w porownaniu z 3-, 4- latkiem ktore potrafi robic naprawde na zlosc i doprowadzic do zagotowanie sie rodzica

to prawda. w dodatku bardzo często bez wyraźnego powodu. strasznie trudno wtedy wlączyć opcję "wdech, wydech" i na spokojnie rozwiązać problem. Jeśli ktoś ma zakodowane w głowie, że dopuszczalne jest uderzenie dziecka, to często nie wytrzyma i zrobi to. Zazwyczaj wszystko zaczyna się od tzw "wychowawczych klapsów", później już samo jakoś tak leci i dziecko co jakiś czas obrywa za coś, coraz mocniej, coraz częściej itd...

mimish - 2012-10-12, 23:01

Polecam ksiazke "Kiedy twoja zlosc krzywdzi dziecko" wydawnictwa Mind oraz raz jeszcze J.Juula
MartaJS - 2012-10-12, 23:09

I Agnieszkę Stein "Dziecko z bliska".
- 2012-10-13, 00:00

przeczytałam wątek i sobie pomyślałam tak- mój 8-mi miesięczny syn ma teraz fazę eksploracji i cechuje Go OGROMNA ciekawość świata, większa niż Jego rodzeństwo. 1000 razy dziennie zabieram Go od różnych rzeczy, których nie powinien dotykać(gniazdka, miski kota, komputer i wszelkie kable, kibelek podczas kąpieli-bo jest bok brodzika, buty i kuweta w przedpokoju itd). Idąc Twoim tropem Jenny wychodzi na to, że powinnam tez Go bić jakąś łapką na muchy czy innym wynalazkiem, bo przecież nie rozumie jak się do Niego mówi.
przypomniałam sobie tez jak Jagoda była w wieku Twojego Samka, miała zwyczaj bic nas po twarzy kiedy coś Jej sie nie podobało, mimo iż sama nigdy nie dostała od nas ani jednego klapsa. Trwał to jakieś pół roku zanim zupełnie przestała, etap minął. Wg ciebie Jenny, miała bym Jej za każdym razem oddawać?

trzecia myśl to była ta głośna ostatni książka o tresowaniu dzieci biciem. Przeczytaliśmy jej fragmenty z mężem i pomijając fragmenty typu "szatan tez był dzieckiem" oraz tego, że życie młodej matki to jest "wojna" z dzieckiem...był rozdział o tym jak to wyszkolili swoje dzieci by robiły kupę na hasło "kupa", do teg stopnia, ze nie można było tego słowa powiedzieć bo dzieciom natychmiast puściły by zwieracze,


w cyrkach tez zwierzęta tresuje się biciem.

fylwia - 2012-10-13, 00:42

Jagienka napisał/a:
Akcja miała miejsce w piaskownicy. Dzieci bawiły się i w pewnym momencie jeden chłopiec uderzył łopatką w głowę młodsze od siebie dziecko. Na to ojciec chłopca, zdenerwował się, wyciągnął go z piaskownicy i ukarał biciem. A bijąc go krzyczał: "może to cię nauczy, że nigdy nie należy podnosić ręki na młodszych i słabszych od siebie!".


Otóż to... "Czyń jako nauczam, nie jako sam czynię" :(

Jenny, wychowywanie dziecka to przede wszystkim dawanie przykładu swoim postępowaniem. Ty pokazujesz, że użycie fizycznej przewagi jest ok, bo jest łatwiejszą opcją. I tylko wydaje Ci się, że rozwiązałaś problem, bo to prędzej czy później do Ciebie wróci.
I wydaje mi się, że nie doceniasz tego co dziecko w tym wieku jest w stanie zrozumieć. To, że ono nie potrafi jeszcze z Tobą rozmawiać jak równy z równym, nie oznacza, że nie warto tego robić. I może przyjść taki czas, że będziesz chciała, żeby Twój syn z Tobą rozmawiał o swoich problemach ale on (odebrawszy swoją lekcję) nie będzie widział takiej potrzeby.

Zastanawiałam się też w kontekście takiego treningu zachowania jaki zastosowałaś, czy nie buduje on postawy lękowej na zasadzie: jak jest problem to trzeba zmykać bo zaboli. Wycofać się, zamiast porozmawiać żeby zrozumieć sytuację i rozwiązać problem. (W dużym uproszczeniu.)

Nie będę się już bardziej rozpisywać, mimo, że bardzo mnie poruszył ten temat. Dziewczyny już wiele mądrych rzeczy napisały.

Nasze dzieci będą naszymi największymi krytykami, dla nich naprawdę warto się postarać.

go. - 2012-10-13, 09:39

Abstrahując od Jenny, a co kiedy partner (konserwa nie do zmienienia) na podobne podejście, czyli zupełnie inne niż matka? Zmienić partnera? :mryellow:
MartaJS - 2012-10-13, 09:48

gosia z badylem, nie musisz go zmieniać (w żadnym sensie), ale możesz przekonać. Rozmawiać, książeczki podsuwać... Poza tym przemoc wobec dzieci jest w Polsce zabroniona prawnie. Możecie się nie zgadzać w różnych kwestiach wychowawczych, ale na coś takiego moim zdaniem trzeba reagować zdecydowanie. Ludzi się nie bije, niezależnie od wieku. No nie wiem, wyobraź sobie, że przyjeżdża jego mamusia, bierze Twój ulubiony kubek, żeby sobie zrobić herbatę, a Ty ją trach po łapach linijką. Wkurzyłby się chyba, co? I bronił mamusi. No to tak samo Ty masz prawo, a nawet obowiązek bronić Waszego wspólnego dziecka.
majaja - 2012-10-13, 09:53

Cytat:
a co kiedy partner (konserwa nie do zmienienia) na podobne podejście, czyli zupełnie inne niż matka? Zmienić partnera?
a jak długo drążysz temat? bo moje doświadczenie jest takie, że konserwy się zmieniają, tylko to strasznie długo trwa. A na teraz to trzeba stawiać w obronie bitego, co powoduje, żeproblemy wychowawcze lądują na twojej głowie. No nie jest to łatwa sytuacja.
go. - 2012-10-13, 09:54

MartaJS, czyli to+ nasze temperamenty= awantura gotowa :mryellow: Poważnie zastanawiam się czy nie wywalić go z chaty czasem...
I to, że rodzice nas tak a nie inaczej wychowywali i nie wyrośliśmy na meneli zaczynających dzień od wina to nie znaczy, czy nierobów siedzących cały dzień przed tv- że to było dobre. Taki jego argument mnie totalnie nie przekonuje. Ale on się go trzyma jak gacie mokrej dupy. Moja mama też mnie psią skórzaną smyczą lała, jak uciekałam dookoła stołu, a jakoś tego wzorca nie mam zakorzenionego w sobie...
MartaJS napisał/a:
że przyjeżdża jego mamusia, bierze Twój ulubiony kubek, żeby sobie zrobić herbatę, a Ty ją trach po łapach linijką.


:lol: love you Marta :lol: :lol:

kamma - 2012-10-13, 10:26

gosia z badylem, raczej trzeba stanąć okoniem. Zdecydowanie i konsekwentnie. Jak konserwa trafi na twardszą konserwę, to może w kocu zęby połamie. A w awantury nie dawaj się wciągnąć. Możesz próbować technikę "zdartej płyty", np. powtarzać spokojnym tonem " w tej sprawie nie ustąpię", nie tłumaczyć się po sto razy, tylko raz kategorycznie oświadczyć, że nie pozwolisz mu bić dziecka, bo to jest przestępstwo. A potem już tylko zdartą płytą. Ta technika jest fajna, bo powtarzanie za każdym razem dokładnie tych samych słów bardzo uspokaja, jak mantra. Czyli dwie korzyści: opanowanie Twoich emocji, a partner w końcu się znudzi, przecież ile razy można ]:->

Aha, a podawanie przykładów odwróconej sytuacji może być ciekawym doświadczeniem dla niego, tę linijkę Marty na pewno bym wykorzystała :)

MartaJS - 2012-10-13, 12:33

gosia z badylem, nie wyrośliśmy może na nierobów, bandytów czy meneli, ale spora część z nas wyrosła na mniej lub bardziej poświrowanych frustratów z niskim poczuciem własnej wartości, brakiem zaufania do wszystkich dookoła, spora część z nas włóczy się po psychologach i psychiatrach, choruje na różne choroby o podłożu psychosomatycznym itp. Wreszcie - nierobów, bandytów i meneli, czyli tzw. ludzi niedostosowanych społecznie, wciąż w naszym społeczeństwie nie brakuje. Nie brakuje też sadystów i psychopatów przekonanych, że należy im się absolutne posłuszeństwo (np. ze strony podwładnych), nie brakuje ludzi z syndromem wiecznej ofiary, nie umiejących się przeciwstawić nikomu, kto dysponuje choć odrobiną siły i władzy. Jakie znaczenie miał tutaj sposób wychowywania - na podstawie aktualnej wiedzy psychologicznej możemy przypuszczać, że spory.
koko - 2012-10-13, 12:48

Mam synka w tym samym wieku (z tymi samymi aspiracjami, by badać gniazdko, balkon, ogień, wsadzać łapę w odpalony silnik ciągnika, itd.). To moje pierwsze dziecko, więc tym bardziej popełniam zapewne multum błędów przy jego wychowaniu.
W każdym razie pozwolę sobie też napisać coś od siebie. Bliskie jest mi to, co Juul pisze choćby w "Twoim kompetentym dziecku". Faktycznie, bicie jest skuteczne i szybko działa, ale co daje ci poza uległością i posłuszeństwem dziecka? Władzą nad nim? Czy z innymi osobami, które kochasz, również postępujesz w ten sposób? Czy traktujesz tak tylko dziecko? Rozumiem, nie bijesz Samka po to, żeby całkowicie ci się podporządkował, chodzi ci o jego bezpieczeństwo. Wychowując mojego odkrywcę-burzę niszczyciela przekonałam się też, że z dzieckiem można się dogadać, a jeśli nie - konsekwencją zamemłać je do zdechu. W praktyce działa to u nas tak, że jeśli synek wkłada rękę do kontaktu chwytam go za rączkę, pokazuję kontakt i mówię "nie nie!", proszę, żeby powtórzył, że "nie nie!" (robi to chętnie grożąc na dodatek paluszkiem). Potem jakimś żartem rozładowuję sytuację. Następnie proponuję mu inne zajęcie. W najlepszym przypadku więcej nie pcha łapy w kontakt. W najgorszym - powtarzamy czynność 100 razy, dopóki jest już tak wściekły i zaczyna ryczeć, że odechciewa mu się grzebania w kontakcie.
Jeśli próbuje robić coś, czego ja sobie nie życzę, ale nie jest to niebezpieczne, to często ustalamy jakiś kompromis (np. chce grzebać w szufladzie ojca z niebezpiecznymi sprzętami, zabraniam i daję z tej szuflady kilka bezpiecznych rzeczy, lub zapraszam go do grzebania w innej szufladzie), bo rozumiem, że jego potrzeba odkrywania wszystkiego jest silniejsza, niż on sam ;-)
Co kiedy ja mam zły dzień i trafia mnie szlag? Nie mam mocy tłumaczyć 100 razy, że nie wolno? Ano albo mówię o tym ojcu i się zmieniamy, albo wynoszę dziecko z "drażliwego" pomieszczenia do jego pokoju, sama idę do innego i daję sobie 10 minut odpoczynku.
Acha - no i ostatnia sprawa - zaślepki do gniazdka naprawdę mogą uleczyć relację dziecko-rodzic.

- 2012-10-13, 13:39

koko napisał/a:
Jeśli próbuje robić coś, czego ja sobie nie życzę, ale nie jest to niebezpieczne, to często ustalamy jakiś kompromis (np. chce grzebać w szufladzie ojca z niebezpiecznymi sprzętami, zabraniam i daję z tej szuflady kilka bezpiecznych rzeczy, lub zapraszam go do grzebania w innej szufladzie), bo rozumiem, że jego potrzeba odkrywania wszystkiego jest silniejsza, niż on sam ;-)
Co kiedy ja mam zły dzień i trafia mnie szlag? Nie mam mocy tłumaczyć 100 razy, że nie wolno? Ano albo mówię o tym ojcu i się zmieniamy, albo wynoszę dziecko z "drażliwego" pomieszczenia do jego pokoju, sama idę do innego i daję sobie 10 minut odpoczynku.
Acha - no i ostatnia sprawa - zaślepki do gniazdka naprawdę mogą uleczyć relację dziecko-rodzic.
100 razy zgadzam się :)

do tego dodam, że 1,5 roczne dziecko rozumie; mało tego, mój 8-mio miesięczniak rozumie co do Niego mówię. 7-mi latek doskonale rozumie słowa nawet z konsekwencjami, ale mimo to zawsze od dziecka zależy co zrobi z tą wiedzą i jak zareaguje na nasz zakaz. Rozumienie nie ma tu nic do rzeczy, wierz mi.
zawsze uważałam, że bić jest najłatwiej. ale poza tym, że jest to przykra sytuacja to jeszcze kompletnie bezcelowa. Koty najlepiej to demaskują- możesz nauczyć biciem kota aby nie wskakiwał na stół. To nie będzie tego robił...przy Tobie :P zgadnij co zrobi jak tylko wyjdziesz z pokoju ]:-> czyli, jeśli bijesz by dziecko nie robiło rzeczy niebezpiecznych dla siebie to nie tędy droga. Ono nadal nie będzie łapało dlaczego wkładanie palców do gniazdka jes niebezpieczne.

MartaJS - 2012-10-13, 14:15

koko napisał/a:
Acha - no i ostatnia sprawa - zaślepki do gniazdka naprawdę mogą uleczyć relację dziecko-rodzic.


I bramka do kuchni ;-) Ostatnio zdjęliśmy, bo przełaził już górą i nasze relacje popsuły się na jakiś czas, zanim się przyzwyczailiśmy ;-)

malina - 2012-10-13, 14:29

euridice napisał/a:
Jenny napisał/a:
Nie biję i nie biłam syna. Napisałam, że dałam mu około 20-30 klapsów aby nauczyć go znaczenia słów "nie wolno".

Tak, bijesz go.
BIJESZ SWOJE DZIECKO.


Dokładnie.
Jak dla mnie - przerażające :-?

Moje roczne dziecko czasami - jak jest bardzo rozbawione i nie wie co ze sobą zrobić - gryzie mnie w ramię.Kierując się logiką Jenny powinnam też zacząć go gryźć :shock: ?

ana138 - 2012-10-13, 16:22

gosia z badylem, mój chłop kiedyś zarzucił mi tekstem, że przecież jak Marcel będzie robił coś niebezpiecznego, to trzeba mu dać klapsa, bo jak inaczej zrozumie, że nie wolno?
no i stosował argumentację podobną do jenny, że przecież to nie bicie, tylko klaps.
Zareagowałam tak właśnie jak mówi kamma, zdecydowanie i z przytupem ;-) nie wrócił więcej do tematu, na swoje szczęście ;-)
koko, 100 razy zgadzam się too. i w ogóle, to lubię cię czytać ;-)

lilias - 2012-10-13, 18:25

majaja napisał/a:
Cytat:
a co kiedy partner (konserwa nie do zmienienia) na podobne podejście, czyli zupełnie inne niż matka? Zmienić partnera?
a jak długo drążysz temat? bo moje doświadczenie jest takie, że konserwy się zmieniają, tylko to strasznie długo trwa. A na teraz to trzeba stawiać w obronie bitego, co powoduje, żeproblemy wychowawcze lądują na twojej głowie. No nie jest to łatwa sytuacja.


prawda

kamma 100/100

Jenny wyzeruj licznik i spróbuj bez klapsa :-) każdy popełnia błędy, jeden przez nadmierną reakcje, drugi poprzez zaniechanie jakichkolwiek reakcji, ale się ciągle uczymy, dawaj do przodu :-)

moony - 2012-10-13, 22:08

Przychodzi mi tylko jedno słowo na myśl - tresura :shock:
lilias - 2012-10-14, 12:31

moony napisał/a:
Przychodzi mi tylko jedno słowo na myśl - tresura :shock:


a mnie nie. raczej bym to nazwała nieco kalecznym poszukiwaniem komunikacji. my dorośli nie jesteśmy specjalistami w komunikacji miedzy sobą a co dopiero z małym ludkiem, który ma się dopiero jej nauczyć. tak właśnie myślę obserwując swoją i inne rodziny, i dlatego stawiam na ciągłą pracę nad sobą i uczenie się siebie nawzajem. może naiwnie, ale wierzę, że nie ma ludzi tylko złych i tylko dobrych. :roll: za to oceniających w kategoriach biało-czarnych jest nas dużo.

bodi - 2012-10-14, 13:22

Lilias,jak ciebie ktoś uderzy to odbierzesz to jako probe komunikacji??

Intencje Jenny to jedno,ale bicie jest biciem niezalez.ie od tego jakich eufemizmow uzyjemy na jego określenie.

Nie widzę też tu potepiania w czambul Jenny jako czarnego charakteru.rozmawiamy o tym co przedstawiła tu jako metodę wychowawcza.

excelencja - 2012-10-14, 13:51

bodi napisał/a:
Lilias,jak ciebie ktoś uderzy to odbierzesz to jako probe komunikacji??


to taki trend, no wiesz, idę ulicą, podoba mi się jakiś facet, podchodzę, bach go łeb, potem z liścia, a potem packą na muchy. I już jest mój ;)
Komunikacja pełną gębą.

Robi - 2012-10-14, 14:42

excelencja, :-D
lilias - 2012-10-14, 15:57

bodi, najważniejsze szukać jakiegoś punktu zaczepienia do zapoczątkowania zmian, do przemyśleń w sprawie bicia i nie tylko, bo przemoc emocjonalna jest chyba najgorsza, a jednak stosują ją i dzieci i ich rodzice (pełen przekrój wiekowy, nie piszę teraz o Jenny i jej synku). bicie to negatywne uzewnętrznienie problemów które każdy ma ze sobą, ale jeden sobie jakoś z nimi radzi, a inny używa przemocy.

tak. wielu z nas ulega, bądź stosuje przemoc, ale znaczna część oczywiście nie bije. żeby to zaklęte kółeczko przerwać, trzeba starać się uporządkować siebie od środka, a potem można to co na zewnątrz. nie wiem jak można twierdzić, że nauczy się dziecko (albo ono samo z siebie się nauczy) nie używania przemocy (czyli radzenia sobie z niechcianymi, niedobrymi emocjami) jeżeli od siebie się nie zacznie i nie da dobrego przykładu. coś tam na garbie dźwigamy i rzutuje to na nasze rodzinne stosunki.

może wlazłam w problem za głęboko, nie wiem :roll: żeby nie było, jestem całkowicie przeciw przemocy (co innego działanie w obronie), tylko wolę szukać rozwiązań problemu. ocenianie jest proste, zwłaszcza jak o sobie ma się wyłącznie dobre zdanie (zdanie innych jest niepożądane). nie jestem ideałem, popełniam sporo błędów. Jednak nie pochwalam bicia pod żadną postacią, klapsa, czy bata. Ale przemoc to nie tylko bicie, to umniejszanie wartości drugiego człowieka i zabawa cudzymi emocjami. nie umiem sie z tego śmiać

bodi - 2012-10-14, 18:14

lilias, przeczytałam Twój post kilka razy i nie rozumiem, o co Ci chodzi.

Dla mnie jest jasne, że jeśli moje półtoraroczne dziecko mnie bije, to coś mi przez to komunikuje. Moim zadaniem jest odczytanie tego komunikatu, a jednocześnie nauczenie go innych form pokazywania mi swoich potrzeb. Ale o ile dopuszczam taką komunikację u małego dziecka, to nie u dorosłego, a już na pewno nie w relacji dorosły - dziecko :->

lilias - 2012-10-14, 18:43

bodi napisał/a:
lilias, przeczytałam Twój post kilka razy i nie rozumiem, o co Ci chodzi.

Dla mnie jest jasne, że jeśli moje półtoraroczne dziecko mnie bije, to coś mi przez to komunikuje. Moim zadaniem jest odczytanie tego komunikatu, a jednocześnie nauczenie go innych form pokazywania mi swoich potrzeb. Ale o ile dopuszczam taką komunikację u małego dziecka, to nie u dorosłego, a już na pewno nie w relacji dorosły - dziecko :->


widzisz, a ja uważam, że błędem jest dopuszczać do jakiejkolwiek przemocy (np.bicia), czy to jest dziecko-rodzic, czy rodzic-dziecko, czy dorosły-dorosły. poza tym aktualny fizycznie dorosły nie zawsze "wyrasta" z traum, które się jemu w dzieciństwie przydarzyły, czyli emocjonalnie zatrzymuje sie na etapie skrzywdzonego dziecka i wtedy nie wygląda to dobrze dla relacji w rodzinie.

majaja - 2012-10-14, 18:56

lilias napisał/a:
widzisz, a ja uważam, że błędem jest dopuszczać do jakiejkolwiek przemocy (np.bicia),
większość chyba tutaj tak uważa, dlatego wypowiedź Jenny przedstawiającą bicie jako bardzo fajną i skuteczną metodę wychowawczą wywołała takie oburzenie i poruszenie.
lilias napisał/a:
ak. wielu z nas ulega, bądź stosuje przemoc, ale znaczna część oczywiście nie bije. żeby to zaklęte kółeczko przerwać, trzeba starać się uporządkować siebie od środka,
ale najpierw chyba trzeba dostrzec problem jakim jest stosowanie przez siebie przemocy?
dynia - 2012-10-14, 20:35

Cytat:
Kocham, więc biję.

Na bilboradach oglądaliśmy swego czasu plakaty z hasłem "Kocham - nie biję". Kampania ta została zorganizowana przez fundacje Krajowe Centrum Kompetencji, a jej celem jest między innymi ograniczenie przemocy w rodzinie.

Kampania ta jest szkodliwa społecznie i sprzeczna z nauką Pisma Świętego.

Oto, co mówi Pismo:
Prz 13:24 Bw "Kto żałuje swojej rózgi, nienawidzi swojego syna, lecz kto go kocha, karci go zawczasu."

Jak widzimy pojęcie miłości w niektórych środowiskach lewackich i libertyńskich ma dość dziwne znaczenie. W dzisiejszym świecie miłością określa się między innymi takie postawy jak:
- pobłażanie dzieciom i wychowankom, oraz zezwalanie im na wszystko, czego tylko zapragną
- romanse, przygodny seks, a także związki konkubenckie

Ani jedno, ani drugie miłością nie jest. Mało tego, odstąpienie od kar cielesnych w obec dzieci, Pismo Święte nazywa nie tylko brakiem miłości wobec nich, ale wręcz nienawiścią!
A zatem, drogi rodzicu, pamiętaj, że współcześni pedagodzy udowodnili już, jakie są ich kompetencje. Do czego doprowadziły stymulowane przez nich przemiany, można zaobserwować udając się na lekcję do pierwszego-lepszego gimnazjum. Uważam, że nie tak chcesz mieć wychowane dzieci.

Dziecko, które kochamy, musi dokładnie wiedzieć, co jest dobre, a co złe. Musi też od najmłodszych lat uczyć się szacunku nie tylko wobec rodziców, ale generalnie wobec starszych. Rozsądne, umiarkowane stosowanie kar cielesnych w odpowiednim wieku, przyniesie wspaniałe rezultaty. Pouczenie to daje sam Bóg, które jest ostatnią osobą, która chce skrzywdzić jakiekolwiek dzieci.
PG (08:00)


Stąd: hxxp://protestanciorg.blog.onet.pl/Kocham-wiec-bije,2,ID375148113,n

mimish - 2012-10-14, 20:38

dynia, rany, masakra jakas.
karmelowa_mumi - 2012-10-14, 21:36

ręce opadają, zwłaszcza, że to postawa dość powszechna, mniemam :(
śliwka - 2012-10-14, 23:47

karmelowa_mumi napisał/a:
ręce opadają, zwłaszcza, że to postawa dość powszechna, mniemam :(
Nie generalizowałbym tego tak...Jakiś mocno zryty typ ten Gola.
koko - 2012-10-15, 08:45

O rany, faktycznie, on ma rację ten Gola - ten konkubinat na tyle nas już popsuł, że nie bijemy syna. Patologia rodzi patologię.
MartaJS - 2012-10-15, 09:13

Iw napisał/a:
Nie generalizowałbym tego tak...Jakiś mocno zryty typ ten Gola.


Ja też bym nie generalizowała, zarówno w kościołach protestanckich, jak i w KK jest wiele poglądów i postaw, raczej odchodzi się od tak dosłownego traktowania słów Biblii (choćby dlatego, że krnąbrnego syna każe się tam też wyprowadzić za miasto i kamienować, aż umrze - no, taki mało przyjazny nakaz, no i chyba Jezus miał trochę inne zdanie na ten temat). Polecam artykuły z Tygodnika Powszechnego:

hxxp://tygodnik.onet.pl/32,0,77050,tresura,artykul.html

Tu teologiczne spojrzenie na dziecko, jeśli ktoś ma ochotę się wgłębić
hxxp://tygodnik.onet.pl/32,0,77258,dziecko_jest_swiete,artykul.html

A tu kampania "Stop klapsom"
hxxp://stopklapsom.pl/

lilias - 2012-10-15, 12:16

majaja napisał/a:
lilias napisał/a:
widzisz, a ja uważam, że błędem jest dopuszczać do jakiejkolwiek przemocy (np.bicia),
większość chyba tutaj tak uważa, dlatego wypowiedź Jenny przedstawiającą bicie jako bardzo fajną i skuteczną metodę wychowawczą wywołała takie oburzenie i poruszenie.
lilias napisał/a:
ak. wielu z nas ulega, bądź stosuje przemoc, ale znaczna część oczywiście nie bije. żeby to zaklęte kółeczko przerwać, trzeba starać się uporządkować siebie od środka,
ale najpierw chyba trzeba dostrzec problem jakim jest stosowanie przez siebie przemocy?


właśnie tak to rozumiem.

a tak w ogóle to nie lubię naszej "literatury" religijnej. w końcu autorami są tylko ludzie i ich wyobrażenie o Bogu, a nie sam Pan Bóg. w ten sposób można sankcjonować wszystko co złe i jakoś tam mało miłosierdzia. przepraszam za herezje i OT, ale to tak gwoli tej przemocy nieszczęsnej

żuk - 2012-10-15, 12:54

a mi aż sięwszystko zagotowało. Skojarzyło mi siętak samo jak Kat..., że to metody jak z wspomnianych w innym wątku katolickich książek. \
karmelowa_mumi, trafiłaś w sedno, przecież dziecko to mały człowiek zasługujący na szacunek tak samo, jak człowiek dorosły. Jak ma nauczyć się traktowania innych ludzi i istot mniejszych od siebie, skoro we własnym domu jest karane karami cielesnymi?
Jenny, uważam ponadto, że dziecku nie powinno się wyrabiać skojarzeń typu 'wsadzam palce do kontaktu- coś mnie szczypie w łydkę', ponieważ jest to nielogiczne i niezgodne z prawdą, a z góry zakładać, że teraz trzeba trochę pokłamać i pokręcić, bo i tak nie zrozumie prawdy, to jest po prostu brak szacunku. Czyli wracamy do punktu wyjścia.

Mia - 2012-10-16, 02:27

przykro się to czyta. mam nadzieję, że synek nigdy nie doprowadzi mnie do bezsilności skutkującej biciem :-(
ja sama dostałam kilka klapsów w dzieciństwie - niby niebolesnych, "delikatnych", ale uczucie upokorzenia i niezrozumienia pamiętam do dziś. myślę, że było to jedną z przyczyn, dlaczego kilka lat później nie potrafiłam rozmawiać z rodzicami o wielu problemach, emocjach itd. Ze mną nikt nigdy nie rozmawiał w ten sposób i tego nie nauczył, a w sytacjach kryzysowych dostawałam klapsa.

również w temacie: mam w pracy koleżankę, która zamiast zabezpieczyć szuflady i szafki w kuchni, woli straszyć swojego 8-miesięcznego synka biciem... i cieszy się, że dzięki temu teraz dziecko patrzy na nią pytająco zanim czegoś dotknie - maluch upewnia się czy nie dostanie po dupie (cytat). koleżanka stłumiła w synku całą radość z eksploracji i poznawania świata :-( patrzę na mojego R, który za 2 miesiące będzie w wieku tamtego chłopca i aż mnie wszystko w środku boli, kiedy wyobrażam sobie takiego zastraszonego maluszka!

- 2012-10-16, 11:23

Mia napisał/a:
przykro się to czyta. mam nadzieję, że synek nigdy nie doprowadzi mnie do bezsilności skutkującej biciem
wiesz co, dzieci potrafią człowieka doprowadzić do istnej furii, jednak to kwestia podejścia i życiowych priorytetów co zrobisz a czego nie zrobisz.
a w przypadku Jenny to nie chodziło w ogóle o doprowadzenie do skrajności emocjonalnej rodzica tylko wręcz przeciwnie- uczenie dziecka poprzez bicie go packą na muchy.
przypomniało mi się co mówiła Agnieszka Stein- dziecko o wiele bardziej rozumie kiedy rodzic z bezsilności uderzy a potem oczywiście przeprosi itd, niż jak bije i twierdzi, ze to dla doba dziecka-> w tym przypadku dziecko czuje się bardzo skrzywdzone i myśli, ze z nim jest cos nie tak :(

lilias - 2012-10-16, 12:17

, 100/100
aga40 - 2012-10-16, 14:17

moje dziecko rozbilo dzis duze naczynie zaroodporne. poprostu: zapracowana matka przy garach i obiedzie a dziecko pac, plac pac i otwiera szawke i nurkuje baaaardzo gleboko po naczynie. zobaczylam jak bylo po... pokazalam, ze rozbila naczynie i ze nie jestem zadowolona. Coz.... nie wiem, co wiecej moglam zrobic. Posadzilam do krzeselka kolo stolu i patrzyla sie jak zapiedzielam przy garach, chociaz krzyku bylo troche... nie wiem czy dobrze zrobilam...;
Czarowniczka - 2012-10-16, 16:23

Uwaga - z góry sorki, ale ja krócej nie potrafię.
Ja bym chciała podzielić się z wami moim podejściem do reagowania na wszystko czego dziecku robić nie wolno. Ja zmieniłam tak jakby sposób myślenia – wszystko co jest na nie staram się zamienić na tak. Bo pierwsze co nam przychodzi na język, gdy nasze dziecko wkłada palce do gniazdka to “Nie wolno!” - I w tym przypadku ok, możemy powiedzieć nie wolno, ale trzeba wytłumaczyć dlaczego (to jest bardzo ważne – bo same nie wolno to żadna informacja dla malucha) I moim zdaniem szybko odwrócić uwagę – nie drążyć tematu gdniazdka. Ja reagowałam w ten sposób: Lila nie wolno – tu jest prąd – bzz, mogło by tu Lileczkę zranić i by bardzo bolało au, au i Lila by płakała i mama by płakała – nie wolno (wszystko mówiłam z dużym przejęciem i gestykulując) – tylko mama I tata mogą tu ruszać – Lila nie – tak tylko mama I tata – dorośli (tu mówiłam spokojnie). Zobacz Lileczko a co tam konik robi Iha-ha ( w tym czasie zasłaniałam gniazdko np. dużym pudłem od klocków, które stało niedaleko lub później już nie musiałam) - o i jest baranek bee, bee ( I zaczynałam zabawę zwierzątkami). Tak jak wyżej reaguję i reagowała bym na sytuacje niebezpieczne, czyli właśnie gniazdko, ostry nóż, żelazko, gorąca herbata, szklany wazon na parapecie itp. W innych przypadkach jak np. gryzienie, kopanie, bicie to – (stanowczo i konsekwentnie): Auu, nie wolno to mamusię boli –No i np. w zależności od sytuacji mówię normalnym już głosem : Nikt nikogo nie bije, nie kopie, nie gryzie, bo to boli ( No i tu rodzice którzy biją dzieci takiego argumentu nie mają) – zobacz Sparki (nasz pies) jakie ma ostre zęby, ale nikogo nie gryzie, bo to boli. Przytul – tak- można przytulać, całować, głaskać, o jak fajnie, tak (to mówię łagodnym, błogim głosem I na tym się skupiam, pokazuję jaka jestem wówczas szczęśliwa). W sytuacji jak np. byłyśmy u okulisty – dłuugi poślizg czasowy u lekarza – dzieci się nudzą , rozrabiają. Lila zaczęła uderzać konikiem o szybę, za którą były okulary. Ja:Lila nie wolno – tu jest szyba – może się potłuc (brzdęk) I nas pokaleczyć (auu, auu), wzięłam ją na rączki – zobacz, możemy popatrzeć, pooglądać jakie tu są różne okulary do kupienia, można wybrać które się podobają i trzeba zapłacić tutaj pani pieniążki itd. ( na tym się skupiłam). Dziewczynka 1,5 roczna podchodziła do Lilki i chciała ją bić (ręka wyciągnięta w górę) – za pierwszym razem rodzice Nie Julka nie wolno ( skupili się na tym nie wolno bić I tyle), za jakiś czas ona znowu – a ja szybko zareagowałam i do tej małej Julki ją leciutko za rączkę (zanim zdążyła uderzyć) ooo – tak daj cześć, ślicznie tak dajemy cześć, umiesz dać cześć, pięknie rączką dajemy cześć – witaj (na tym się skupiłam I pokazałam jak to fajnie dać cześć) i już był spokój. Wogóle też jak np. Chcę żeby Lila nie krzyczała to zamiast: Nie krzycz – mówię: Mówimy ciszej, ciii..,; zamiast: Nie biegaj – mówię idź powolutku (wszystko przekręcam na tak – ale trzeba być konsekwentnym i czasami wykazać się wyobraźnią, ale to naprawdę działa :) Zauważyłam , że cokolwiek powiem Lilce , że nie wolno tego robić i na tym się skupiałam – to to dawało tylko odwrotny skutek – robiła to wtedy cały czas, jakby na złość, a jak zmieniłam swoje podejście to jest git malina. Zauważyłam jak często rodzice, babcie itp np. w piaskownicy strofują dzieci – tylko cały czas słychać – Nie , nie wolno, zostaw, nie rób tego, chodź tu, niepotrzebnie ingerują. Ja obserwuję cały czas co się dzieje i reaguję (tak jak wyżej) tylko wtedy gdy naprawdę jest taka potrzeba, a tak Lila beztrosko sobie doświadcza wszystkiego wokół.

Niestety bicie dzieci w Polsce jest bardzo powszechne – klaps to w większości domów norma. Zawsze bardzo nad tym ubolewałam i pamiętam jak jeszcze na studiach moje kumpele stukały się w głowę jak mówiłam, że dzieciom nie powinno się dawać nawet klapsa. Ubolewałam wówczas nad tym , że nie mogłam znaleźć osób, które by podzielały moje zdanie. Jak skończyłam szkołę podstawową to ciotka zaprosiła mnie do siebie w wakacje do USA. Pamiętam jak jednego wieczoru leżałyśmy już w łóżkach i moje siostry cioteczne zaczęły rozmowę na temat bicia. Z przerażeniem opowiadały o tym , że podobno ich dziadek (Polak) bił kiedyś ich mamę i jej rodzeństwo. Ja (swoją łamaną angielszczyzną Kali mówić) próbowałam im wytłumaczyć, że w Polsce to normalne (usprawiedliwiałam bo wtedy wydawało mi się to takie oczywiste), a one patrzyły na mnie jak na kosmitkę (tak jak później koleżanki ze studiów w odwrotnej sytuacji). Wtedy chyba zrozumiałam, że nie powinno tak być, że rzeczywiście one w życiu klapsa nie dostały i “wyrosły na ludzi” - ale jaka to różnica one pewne siebie dziewczyny, odważne, silne psychicznie itd. A ja – całkowite przeciwieństwo, a też jakby to ktoś z boku powiedział “wyrosłam na ludzi”. Kiedyś jakaś psycholog się wypowiadała, że najgorsze jest jeszcze to, że robili badania w jakimś przedszkolu i większość dzieci zapytanych - Czy rodzice mogą bić dzieci? - uważa, że tak. I większości z nas się chyba jeszcze wydaje, że mamy prawo bić swoje dzieci, niektórym mężom się wydaje, że mają prawo bić swoje żony. Otóż nie – nie wolno bić swoich dzieci, nie wolno bić swoich żon, mężów. To jest przestępstwo – takie rzeczy zgłasza się do prokuratora.
Jenny spokojnie – mogę sie założyć , że kochasz swoje dziecko najbardziej na świecie i chcesz dla niego jak najlepiej. Nie podoba mi się twój sposób z tą packą – mi much szkoda jak sama używam packi. Może spróbuj tego sposobu co wyżej opisałam – u mnie poskutkowało i skutkuje nadal super. Może już tego nie przeczytasz, ale jakbyś - to jeszcze posłuchaj : Pomyśl sobie jakbyś miała oddać swojego synka do żłobka i Pani by ci powiedziała, że stosuje takie metody jak ty – to co? Zapisujesz. A nie, mam wiadomość z ostatniej chwili – ta pani właśnie tłumaczy się na policji. Albo czy byś – będąc u sąsiadki w odwiedzinach – patrząc jak jej dziecko ładuje paluchy do gniazdka – bez skrupułów użyła packi. Czasem nam się wydaje , że nasze dzieci są naszą własnością i możemy zrobić z nimi co chcemy – gdy mi się tak zaczyna wydawać – to stawiam się w sytuacji jak wyżej (ja wogóle jestem bardzo empatyczna) i tak naprawdę to często stawiam się w sytuacji swojego dziecka. Mi też czasem nerwy puszczają i zdarza mi się krzyknąć jeszcze na Lilkę – no i co wtedy - przepraszam ją i mówię, że źle zrobiłam , a Lila mi robi no, no, no – paluszkiem. Nikt nie jest idealny, uczymy się całe życie. Podstawa to mieć otwarty umysł :)

- 2012-10-16, 18:05

Czarowniczka, bardzo mi się podoba Twój sposób i się z tym bardzo zgadzam
dziecku trzeba mówić wszystko, bo tylko nam się wydaje, ze ono nie rozumie. Język rozumie bardzo dbrze, podstaw nauczyło sie już w życiu płowym-słuchając języka mamy. Co najwyżej można stwierdzić, że z zetknięciu z gniazdkiem dziecko rzeczywiście nie rozumie do czego ono służy i że jest niebezpieczne. Tu my rodzice musimy tłumaczyć. Dziecko może nie odrazu pogodzić się z tym, ze lepiej nie dotykać, dlatego trzeba tłumaczyć czasem wielokrotnie.

arahja - 2012-10-16, 18:13

Zawsze byłam przekonana, że do dziecka nie można formułować poleceń typu: "NIE rób tego" - dzieci uczą się rozumieć negację później, poza tym po NIE zwykle następuje bardzo wyraźna instrukcja, co można by zrobić.
Przykład, jak działa "nie":
Nie myśl o tym różowym, pluszowym, cieplutkim słoniu z długą mięciutką trąbą, którą właśnie cię w ten słotny dzień mizia po policzku.

(kto się czuje pomiziany? bo ja tak :-P )

MartaJS - 2012-10-16, 18:30

arahja napisał/a:
Zawsze byłam przekonana, że do dziecka nie można formułować poleceń typu: "NIE rób tego" - dzieci uczą się rozumieć negację później, poza tym po NIE zwykle następuje bardzo wyraźna instrukcja, co można by zrobić.


Np. "tylko nie siadaj w tej kałuży" :-D

Mikarin - 2012-10-16, 19:51

Ale moje zdanie takie, że rodzice nie traktują dzieci powaznie :oops: Może to zabrzmi dziwnie, ale ja Kubie tłumacze wszystko - że go ubieram, ze zapinam napy,skąd jest deszcz, dlaczego pies szczeka, że idziemy spać. I skutek jest taki, że Kuba jest spokojny, podczas ubierania (zwykle) współpracuje, ale raz w tygodniu zdarzy mu sie zapłakać podczas ubierania śpiocha. I też uczę się mówić do niego pomijając zaprzeczenie. Trudna sztuka, ale do opanowania :) A najlepsze ze wszystkiego jest to,że mój mały Potwór ma 7 miesięcy, ale jesteśmy w stanie się dogadać. Potrafię mu zasygnalizować, że np. łapanie i ciągnięcie mnie za ucho boli. Jeżeli widzi, że sprawia mi ból (wyraziście mu pokazuję mimiką, głosem), wówczas po dwóch, trzech razach przestaje daną rzecz robić.
Staram się chłopakowi amortyzować stres - jeżeli wstaje w nocy i płacze - to znaczy, że ma do tego powód. Dwa razy na niego nakrzyczałam z tego powodu, a potem nastał ranek... I usłyszałam jak sąsiadka z góry biegnie za swoim półtora rocznym synkiem do jego pokoju (dokładnie nad pokojem Kuby), dopada do dziecka i daje mu lanie. Chłopiec się zanosi, a ta w kurwach i chujach wrzeszczy na dziecko, że nie wolno czegoś robić (chyba coś ruszył). Zrobiło mi się wstyd, że podniosłam głos na Kubę :oops:
Zresztą potem tak pomyślałam, że w końcu synek mój jest tylko nieco ode mnie mniejszy, ale JEST CZŁOWIEKIEM, KTÓREGO KOCHAM. Na Jędrzeja nie miałabym siły wrzasnąć,ani też nie chciałabym, by on krzyczał na mnie. Więc z jakiej paki mam wrzeszczeć na Kubę czy go bić? Mnie ostatni raz pobito jak miałam 24 lata i dalej wspominam to z zaciętością i złością, z upokorzeniem, że pobił mnie człowiek młodszy, ale za to większy i silniejszy ode mnie. I widziałam raz twarz sześciolatka, któremu matka dała w twarz na ulicy. Miał ten sam wyraz twarzy co ja,kiedy poszłam wytrzeć zakrwawiony nos do łazienki i spojrzałam w lustro.

Klaps - chyba tylko jako gra wstępna, bo jako metoda wychowawcza to dla mnie anachronizm.

excelencja - 2012-10-16, 20:20

Czarowniczka napisał/a:
Auu, nie wolno to mamusię boli

a czemu mówisz o sobie w trzeciej osobie?
Czarowniczka napisał/a:

Lila nie wolno – tu jest prąd – bzz, mogło by tu Lileczkę zranić i by bardzo bolało au, au i Lila by płakała i mama by płakała


Takich dźwiękonaśladowczych wyrazów używasz w rozmowie z ponad dwuletnim dzieckiem?
Czy tak się napisało Ci?

MartaJS - 2012-10-16, 20:47

excelencja napisał/a:
Takich dźwiękonaśladowczych wyrazów używasz w rozmowie z ponad dwuletnim dzieckiem?


Ja też używam. Tzn. używam czasem wyrazów z języka Stacha. Zresztą w rozmowie z mężem też czasem używam (na śmieci mówimy "wa" i chyba tak już zostanie ;-) ). Normalnych słów oczywiście też.

Dzisiaj moje dziecko pierwszy raz zapaliło zapałkę. Myśleliśmy, że nie sięga jeszcze na półeczkę nad kominkiem. No więc sięga. I doskonale wie, jak się tym wynalazkiem posługiwać - wiele razy obserwował, jak to robimy. Mnie nie było. Mąż był w kuchni, usłyszał ciszę ;-) i podejrzane szuranie - wszedł akurat, kiedy zapałka zapłonęła. Puścił, spadła na kafelki przed kominkiem, paliła się przez chwilę i zgasła. Obserwowali to razem. Po czym Stach wziął zapałki, pudełko i z poważną miną wręczył tacie, wskazując na kominek - tam mają leżeć. I więcej po nie (dziś) nie sięgał, a kiedy znalazł zgubioną zapałkę, również pokazał nam żebyśmy ją schowali. Po czym podstawił mi palec do podmuchania ;-) mimo że nie ma na nim śladu po przygodzie, ale to znak - że zapamiętał...

Zapałki położyliśmy wyżej, bo możliwe, że będzie próbował jeszcze. Ale ma ważne doświadczenie za sobą. Ja zapaliłam swoją pierwszą zapałkę, kiedy miałam 10 lat. Wtedy się przełamałam. Wcześniej bałam się panicznie, miałam jakąś fobię. Może właśnie dlatego, że mnie ogniem straszono, powtarzano, że tego nie wolno, że to straszne? Może dostałam parę razy po łapach? Tego nie pamiętam...

Są rzeczy bardziej niebezpieczne od zapałek - na przykład prąd. Ale nawet tutaj nie widzę potrzeby straszenia, jakiegoś negatywnego warunkowania, wyrabiania negatywnych skojarzeń. Kontakty mamy zaślepione, ale nie wszystkie. Stach wie, co się robi z kontaktami. Wkłada się tam wtyczkę, od lampy na przykład. Staramy się nie dawać mu okazji do takiego treningu, ale już za rok będzie chyba dość zręczny manualnie, żeby bezpiecznie to robić. A gwóźdź do kontaktu może przecież wsadzić też gimnazjalista w przypływie inwencji, a jednak w gimnazjum kontakty nie są zaślepione...

Czarowniczka - 2012-10-17, 00:25

Excelencja – czasem mówiłam w trzeciej, czasem w pierwszej. No wiadomo – teraz Lila jest starsza to raczej używam zwrotów w pierwszej osobie.
Tak – używam bardzo dużo wyrazów dźwiękonaśladowczych w rozmowie z moją ponad dwuletnią córeczką – używałam ich od początku i używam nadal.
A o co chodzi w obu pytaniach?

Jagienka - 2012-10-17, 12:42

excelencja napisał/a:
Czarowniczka napisał/a:
Auu, nie wolno to mamusię boli

a czemu mówisz o sobie w trzeciej osobie?


o to samo pytałam ostatnio teściówkę podczs jej pobytu u nas.
jak mnie wqr... gdy ktoś tak do dziecka mówi.
zawsze,gdy słyszałam "pokaż, babcia chce zobaczyć", czy "babcia mówiła, że tak nie wolno", "bacia to, babcia tamto itp", grzecznie pytałam: "jaka babcia, bo ja tu żadnej poza tobą nie widzę?"

MartaJS - 2012-10-17, 12:57

To jest bardzo silny nawyk, kiedyś tylko tak się mówiło do dzieci. I to jest tak wbite w mózg, że ja często się łapię na mówieniu w ten sposób, a mojej mamy to już w ogóle nie mam chyba szans zmienić z tejk kwestii.
kamma - 2012-10-17, 13:17

Nawyk brzemienny w konsekwencje. Do jednego znajomego chłopczyka tak mówili chyba wszyscy w rodzinie. Potem on przez długi czas miał problem z mówieniem o sobie "ja". Zawsze mówił "Wojtuś pójdzie", "Wojtuś chce jeść" itp.
koko - 2012-10-17, 13:23

U nas nigdy nie było mówienia o sobie w trzeciej osobie.
Co do tego mówienia o sobie "Wojtuś pójdzie" w przypadku dzieci to myślałam, że taki jest naturalny tok, niezależnie od tego, w jaki sposób rodzice mówią o sobie.

Kat... - 2012-10-17, 13:24

koko napisał/a:

Co do tego mówienia o sobie "Wojtuś pójdzie" w przypadku dzieci to myślałam, że taki jest naturalny tok, niezależnie od tego, w jaki sposób rodzice mówią o sobie.
Z nigdy tak o sobie nie powiedział.
kamma - 2012-10-17, 13:27

to nie jest prawidłowość. U małych dzieci, zanim pojawi się pojęcie "ja", przez krótki czas może występować 3. osoba. Ale i tak musiałyby ją gdzieś usłyszeć, w jakiejkolwiek formie. Dzieci uczą się mowy poprzez obserwację i naśladownictwo. Nawet niewinne "popatrz, kto tam jest w lustrze? to Wojtuś!" załatwia sprawę ;)
Moje dzieci mówiły tak bardzo krótko. Tymek dłużej, bo spodobała nam się forma "Tymto" i świadomie jej używaliśmy. A Irma używała trzeciej osoby tylko wtedy, gdy przyjmowała jakąś rolę, np. gdy "była" robocikiem, to mówiła "robocik to, robocik tamto". Ale nigdy nie mówiła o sobe w 3. osobie.
Natomiast używanie trzeciej osoby przez otoczenie może doprowadzić do przedłużającego się unikania "ja".

excelencja - 2012-10-17, 13:45

Czarowniczka napisał/a:
A o co chodzi w obu pytaniach?


ciekawość, nie czepialstwo, chociaż tak zabrzmiało.
Bo ja raczej wyznaję teorię, że do dziecka mówię jak do dorosłego. I zastanawia mnie inna opcja - tzn 'why' - czy to nawyk z otoczenia czy co czy jak :)

I nie nazywałam rzeczy tak jak Li tylko zawsze (może prawie zawsze) tak jak się mówi.

Czarowniczka - 2012-10-17, 15:34

Rzeczywiście poobserwowałam jak ja mówię do Lilki – i przede wszystkim o sobie za często mówię jeszcze w trzeciej osobie, ale wiem jaka jest tego przyczyna – Lila bardzo długo nie mówiła mama, a ja tak bardzo na to czekałam, że za każdym razem podkreślałam, że ja to mama – no i mi zostało, ale już zaczęłam starać się to wykorzeniać :) Także dzięki Excelencja za sugestię – spoko ja też byłam poprostu ciekawa o co chodzi i już zaraz sobie wkręcałam, że ja jej jakoś szkodzę, że może znasz jakąś teorię o tych wyrazach dźwiękonaśladowczych czy coś (to takie moje naleciałości ze “stresowego” wychowywania mnie :) . Na szczęście Lila pokazuje na siebie palcem i mówi Ja (chociaż często Aj – ale śmieję się, że to po angielsku, chociaż może naprawdę, bo ma większość aplikacji na ipad-zie po angielsku i dla niej bez różnicy czy po polsku czy po angielsku nazwę zwierzątka to na luzie na migi pokazuje – nawet ostatnio pomyślałam, że jej chyba łatwiej by było nauczyć się wymawiać w języku angielskim :) hi hi – wyobraziłam sobie jak w przyszłości ktoś do Lilki podchodzi o coś zapytać, a Lilka : Do you speak English?. Ja też oczywiście używam poprawnych nazw, a wyrazy dźwiękonaśladowcze są u nas jeszcze niezbędne i zapewne długo jeszcze pozostaną, bo przy zespole Downa tak już jest. Niedopuszczalne jest dla mnie w rozmowie z dzieckiem używanie zwrotów (nawet nie wiem jak je nazwać) tzw. pieszczenie np. Majeńka , a cio ty tam tśimaś w lońce (czyli maleńka co ty tam trzymasz w rączce) – takie coś mnie drażni, ale na szczęście rzadko takie osoby spotykamy.
excelencja - 2012-10-20, 23:36

Czarowniczka, o dźwiękonaśladowcze pytałam, bo jakoś nie widziałam nigdy sensu w ich używaniu. Znaczy się jasne, że był etap 'jak robi piesek'. Ale generalnie słowa to przecież też dźwięki, zbitka głosek i w ogóle.

Mój Lilak długo przed tym zanim zaczął mówić 'jabłko', mówił apple.

MartaJS - 2012-10-21, 08:46

exce, tutaj chyba nie chodzi o wyrazy dźwiękonaśladowcze, tylko o wyrazy łatwe do wymówienia dla dziecka. Dziecku łatwiej powiedzieć "am" niż "jedzenie". Oczywiście dziecko przy którym się ich nie używa też stworzy sobie pewnie własny słownik. Moim zdaniem, jeśli zachowuje się umiar i nie tworzy do rozmów z dzieckiem jakiegoś zdrabniająco-piszczącego języka, nie ma w tym nic złego.
lilias - 2012-10-21, 17:47

mam przykłąd w rodzinie, że dziecko do trzech lat funkcjonujące wyłącznie na jękach i stękach (najbliżsi wiedzieli o co chodzi, mnie wkurzało, że robią z dzieciaka wariata, ale nie moje więc nie poradzę) zapisane do przedszkola wyrównało naukę mówienia normalnym językiem w ciągu 3 do 6 mcy. inna sprawa, że większym autorytetem teraz jest grupa równolatków niż dorośli :roll: to pewno nie reguła, ale ten przypadek tak wygląda
excelencja - 2012-10-21, 23:06

MartaJS napisał/a:
Dziecku łatwiej powiedzieć "am" niż "jedzenie".

a to takich nie trawię.
Nigdy nie akceptowałam jeśli ktoś mówił Lilce 'bo zrobisz bach' albo 'chodź am'.
Kompletnie tego nie kumam.
I jak nie miała roku to owszem sama z siebie mówiła 'am' ale ja mówiłam normalnie.

Mikarin - 2012-10-22, 08:25

A mnie wkurwia jak się ludzie na mnie gapią, kiedy mówię do dziecka. Siedzi Kuba w mietku, coś tam sobie kichnął czy prychnął. Spojrzałam na niego i pytam: "Wszystko w porządku?" to się dwie babki obok stojące do mnie odwróciły, bo myślały, że do nich mówię :/ Później jak wracaliśmy i siedzieliśmy w nysce Kubuś jakoś tak się odchylił w tym nosidle, że mu głowa zwisła w dół.
Na co ja do niego: "Chłopie, proszę się wyprostować. Zaraz ruszamy i trzeba usiąść prosto" I znów pół nyski się odwróciło :/
Natomiast wszyscy,którzy do niego mówią to zdrabniają na potęgę i to w tak piskliwy sposób, że nawet ja nie zawsze wiem, o co chodzi :P

Poli - 2012-10-22, 14:43

excelencja napisał/a:
a to takich nie trawię.
Nigdy nie akceptowałam jeśli ktoś mówił Lilce 'bo zrobisz bach' albo 'chodź am'.
Kompletnie tego nie kumam.
I jak nie miała roku to owszem sama z siebie mówiła 'am' ale ja mówiłam normalnie.


Ja mojej nigdy nie uczylam "am" , ale zauwazylam ze jak widzi jedzenie albo chce cos zjesc to gada am am ;-)

Wracajac do watku , mialam problem taki, ze Lila zawsze wylewala wode z psiej miski. Probowalam tlumczyc ze to psa woda, robilam tzw zla mine jak wylała ale nic nie skutkowalo. Jak po raz setny wylała stacilam cierpilosc, zaczelam krzyczec ze znow wylala ta wode, zniszczy sie podloga itp, zlapalam lile za reke i zdecydowanym ruchem przesunelam ja od ten miski i zaczelam myc podloge, jeszcze cos tam gadalam o tej wodzie w zlosci a Lila patrzyla sie z tylu i obserowala mnie.

I wiecie co ? po tamtej sytuacji ani razu nie wylala wody :shock: podchodzi do miski z woda chce zlapac ale za chwile puszcza i odchodzi. Po tym przykladzie widze ze czasem mozna przesadzic i w druga strone i byc zbyt opanowanym i sztucznym w swych zachowaniu. Mysle ze dziecko w koncu odczytalo moj autentyczny przekaz, a nie jak wczesniej probowalam grac jakas role.

koko - 2012-10-22, 15:34

Babcia Jerzyka (od strony ojca) myślała, że Jerzyk jest niekumaty, bo nie reagował, gdy mówiła mu, że "idziemy dada" (dada = spacer :roll: , też tego nie znałam). My mówimy do dziecka w rodzimym, polskim języku, ludzie używają dziwnych zdrobnień i wyrazów. Ostatnio po 15 minutach spędzonych u babci Jerzyk był nauczony, że gdy chce na ręce, to ma mówić "opa". Kurf...
priya - 2012-10-22, 15:41

Mnie mało tych zdrobnień i dziwnych wyrazów niewiadomoskądwziętych wkurza, raczej uważam za nieszkodliwe, wręcz sama mam tendencję do używania niektórych. Ale przyznam, że słysząc "dada" (u teściów) zrobiłam najpierw tak :shock: :shock: , a potem już za każdym razem tak :evil:
koko - 2012-10-22, 15:45

priya napisał/a:
Mnie mało tych zdrobnień i dziwnych wyrazów niewiadomoskądwziętych wkurza, raczej uważam za nieszkodliwe, wręcz sama mam tendencję do używania niektórych. Ale przyznam, że słysząc "dada" (u teściów) zrobiłam najpierw tak :shock: :shock: , a potem już za każdym razem tak :evil:

priya, no właśnie, znowu napotkałyśmy na te same dziwactwa językowe. Jeszcze słyszałam "hajuhajki" i "kululki". Nie mam pojęcia, co to znaczy, może ty wiesz?

MartaJS - 2012-10-22, 16:45

U nas dada to tata. Tzn. Stach tak mówi.
madam - 2012-10-22, 21:19

koko napisał/a:
Babcia Jerzyka (od strony ojca) myślała, że Jerzyk jest niekumaty, bo nie reagował, gdy mówiła mu, że "idziemy dada"

Dwie ciotki me podobnież myślały o Kajtku - spadły mu winogrona na trawę, a one: "No gdzie są piłeczki?" On na to, że nie ma. One, że są, że to te "kuleczki, co zrobiły bam". On na to, zajadając spanięte winne grona wciąż przecząco kręcił głową i uparcie twierdził, że nie wie, gdzie są piłki. Ciotki stwierdziły, że to bunt dwulatka jest. :-P

koko napisał/a:
"kululki"

Turlanie się?

koko napisał/a:
"hajuhajki"

Eufemistycznie o rodzicach z imprezy wracających?

ana138 - 2012-10-22, 21:23

Mikarin napisał/a:
A mnie wkurwia jak się ludzie na mnie gapią, kiedy mówię do dziecka.

tez się z tym spotkałam. patrza na mnie jak na wariatkę. może mysla, że sama do siebie gadam????
madam napisał/a:
Eufemistycznie o rodzicach z imprezy wracających?

hahhahahaha....i to na haju....ciagle ten motyw jarania jednak sie w dzieciecym języku przewija ;-)

Jagienka - 2012-10-23, 12:49

priya napisał/a:
przyznam, że słysząc "dada" (u teściów) zrobiłam najpierw tak :shock: :shock: , a potem już za każdym razem tak :evil:

nie dziwię się. w życiu nie słyszałam takiego określenia :shock:

mariaaleksandra - 2012-10-23, 14:19

Ja zdania nie mam. Do swojej 4-miesiecznicy na razie mówię normalnie :)
Ale miałam ostatnio kontakt z dwiema 1,5 rocznymi dziewczynami. Do jednej mówiono często zastępując niektóre słowa np. am (jeść), bach (spadać), sisi (sikanie), dada (tata), hau (piesek) itd. A do drugiej mówiono jak do dorosłego. I ta pierwsza mówi już tymi swoimi półsłówkami, można pogadać, a ta druga prawie wcale. Myślicie, że to zbieg okoliczności czy to ma znaczenie?
Jakoś dopiero ten temat tu dał mi do myślenia i się tak zastanawiam jak właściwie mówić do mowlaka-niemowlaka...

MartaJS - 2012-10-23, 14:51

Ja jestem za spontanicznością. Nie uważam, że do dziecka trzeba mówić hiperpoprawnie, każdy dom, każda rodzina ma jakiś swój własny żargon, nie ma chyba nic złego w tym, że czasowo lądują w nim słowa dziecięce. Jednocześnie nie podoba mi się takie totalne piszczenie i ciumkanie do dziecka. Równowaga - oto tajemnica ;-)
madam - 2012-10-23, 15:08

mariaaleksandra napisał/a:
czy to ma znaczenie?

Jasne, że ma znaczenie. Zdecydowanie łatwiej powiedzieć hał niż pies. Tyle, że pies to pies, a jedzenie to jedzenie a nie am - am.
Ostatecznie można mówić do dziecka po angielsku na przykład. Jest łatwiejszy w artykulacji. Dzieci anglojęzyczne szybciej zaczynają mówić.

kamma - 2012-10-23, 15:11

mariaaleksandra napisał/a:
I ta pierwsza mówi już tymi swoimi półsłówkami, można pogadać, a ta druga prawie wcale. Myślicie, że to zbieg okoliczności czy to ma znaczenie?

sądzę, że to zbieg okoliczności. Rozwój mowy u tej drugiej wolniejszy, prawdopodobnie na korzyść innej sfery. Jeśli dziecko słyszy "dorosłe" słownictwo, to i tak próbuje je powtórzyć - GDY JEST NA TO GOTOWE. Wychodzą z tego śmieszne słówka (np. Tymek zamiast "jabłko" mówił "buko"), ale próby są. Dzieci nie onieśmiela fakt, że te słowa są "trudniejsze". One będą wypowiadać te słowa najlepiej jak potrafią i w ich przekonaniu będą to odpowiednie słowa ;)

kamma - 2012-10-23, 15:12

Dla przykładu rozmowa telefoniczna znajomego z jego 3-letnim synem:
S: Ja jestem Hały Poteł i mam pełełynę!
T: Masz pełełynę?
S: Nie pełełynę, tylko pełełynę!

ana138 - 2012-10-23, 15:13

ja byłam kiedyś przeciwko używaniu takich słów, ale teraz widzę, jak nam to ułatwia komunikację z Marcelem. i też jestem za równowagą. jeśli np jest w stanie wypowiedzieć "auto" to już mu nie wkręcam, że to brum brum. ale "jedzenie" nie powie, więc jest "am". zresztą Marcel sam sobie to przerobił na jam-jam. na kota mówi niam-niam (sam z siebie), co jest czasem bardzo mylące. na zegar mówi "czita" - rozszyfrowanie tego zajęło mi kilka miesięcy :-) a on to wyłapał z piosenki, że zegar robi tik-tak.
i takie tam. staram się nie przesadzać po prostu.

koko - 2012-10-23, 15:59

U nas jest tak, że Jerzyk albo używa swoich słów (całkiem swoich, np. młotek = tom, krowa = muma), albo stara się powtarzać tak, jak my i wychodzi jeszcze niedokładnie (np. żółw = łuuf, cycki = tytki), niektóre wymawia poprawnie (będę, ogon, gołąb, bułka, bąk, bób). Co nie zmienia faktu, że zawsze mówimy do niego wyrazami w podstawowej formie. Nie lubię tego zdrabniania, przekręcania, wymyślania nowych form.. chociaż rozumiem, że dzieciak zmienia niektóre wyrazy sam, bo łatwiej mu się je wymawia. U dorosłego nie jest to normalne. To młody ma się uczyć, a nie my cofać.
MartaJS - 2012-10-23, 16:44

Bo jest też taka szkoła, żeby dla lepszej komunikacji z dzieckiem, szczególnie niemowlakiem, powtarzać po nim. Maluch - gu-gu, no to mama też - gu-gu. Zdaje się, że w Montessori zaleca się w ten sposób rozmawiać z niemowlętami i nie ma to nic wspólnego z "a cio to cio to niunia źjobiła kupcię". W ten sposób można porozmawiać nawet z bardzo małym niemowlakiem:
hxxp://www.youtube.com/watch?v=X2KV3il-dBs

Oprócz tego wiadomo, że gada się do dzieciaka normalnie. Ja raczej wplatam słowa wymyślone przez Stacha w normalną rozmowę, mówię słowo jedno i drugie, powtarzam za nim. Przykładowo...


S: Mia! Mia!
M: Gdzie mia? Aha, faktycznie, kotek tam chodzi. O zobacz, wskoczył na płot.
S: Mia, mia bach!
M: Kotek zrobił bach, spadł z płotu.


S: Ba-a am!
M: Nie, tego ba-a chyba nie będzie jadła. Koza nie je plastiku.


No, coś w tym rodzaju. W każdym razie chodzi o to, że dziecko słyszy "swoje" słowa, to co mówi z ust kogoś innego.

Cytat:
To młody ma się uczyć, a nie my cofać.


A może to nie jest cofanie się, raczej szukanie wspólnego języka? Jak bawisz się z dwulatkiem klockami, to cofasz się do poziomu dwulatka? Nie, to raczej wspólny rozwój, szukanie jakiegoś wspólnego poziomu komunikacji.

Ja to traktuję jako jakiś wspólny eksperyment językowy, zabawny dla obu stron :-) Może nie jest to najprostsza droga do rozwoju prawidłowej mowy, ale wydaje mi się, że dobrze wpływa na komunikację.

Może ten wątek wydzielić jakoś?

ana138 - 2012-10-23, 16:53

MartaJS, my robimy dokładnie tak samo.
można by wydzielić, bo to nawet dość ciekawe jest a w sumie niezbyt do głównego wątku pasuje.

koko - 2012-10-23, 17:34

MartaJS napisał/a:

S: Mia! Mia!
M: Gdzie mia? Aha, faktycznie, kotek tam chodzi. O zobacz, wskoczył na płot.
S: Mia, mia bach!
M: Kotek zrobił bach, spadł z płotu.
[/i]


Też tak rozmawiamy. Powtarzam jego słowo, ale używam za chwilę poprawnego, a jeżeli sama o czymś mówię, to nigdy nie używam jego słów.
Nie uważam, że uwstecznianie języka to droga do porozumienia. Rozmawiając z dresem też nie będę korzystać z jego języka i wiem, że mimo wszystko się dogadamy.
Jasne, wątek do wydzielenia!

Jagienka - 2012-10-23, 19:37

kamma napisał/a:
Dla przykładu rozmowa telefoniczna znajomego z jego 3-letnim synem:
S: Ja jestem Hały Poteł i mam pełełynę!
T: Masz pełełynę?
S: Nie pełełynę, tylko pełełynę!

to dokładnie tak, jak u mojej Tosi. Kiedy dla żartu powtarzam to, co powiedziała, tak jak powiedzziała, w odpowiedzi słyszę np:
"mamo, nie klólewna, tylko klólewna"
:-D

MartaJS - 2012-10-23, 19:40

- To jest jowej!
- Nie, to jest lowel!

;-)

excelencja - 2012-10-23, 21:11

mariaaleksandra napisał/a:
Myślicie, że to zbieg okoliczności czy to ma znaczenie?

zbieg zapewne, moje dziecię mówiło przed skończeniem roku, a nigdy półsłówek nie używałam

Poza tym nie tylko kwestia tego jak mówimy, ale ile, o czym i predyspozycji dziecka

ana138 napisał/a:
ja byłam kiedyś przeciwko używaniu takich słów, ale teraz widzę, jak nam to ułatwia komunikację z Marcelem. i też jestem za równowagą. jeśli np jest w stanie wypowiedzieć "auto" to już mu nie wkręcam, że to brum brum. ale "jedzenie" nie powie, więc jest "am". zresztą Marcel sam sobie to przerobił na jam-jam. na kota mówi niam-niam (sam z siebie), co jest czasem bardzo mylące. na zegar mówi "czita" - rozszyfrowanie tego zajęło mi kilka miesięcy :-) a on to wyłapał z piosenki, że zegar robi tik-tak.


ale to ON wymyśla i on nazywa. A Ty zamiast mówić 'zawołaj kota' mówisz 'zawołaj niam-niam'?

koko napisał/a:
U dorosłego nie jest to normalne. To młody ma się uczyć, a nie my cofać.

yesssss


MartaJS napisał/a:
Zdaje się, że w Montessori zaleca się w ten sposób rozmawiać z niemowlętami i nie ma to nic wspólnego z "a cio to cio to niunia źjobiła kupcię".

Montessori to się chyba niemowlakami nie zajmowała

MartaJS napisał/a:
Jak bawisz się z dwulatkiem klockami, to cofasz się do poziomu dwulatka? Nie, to raczej wspólny rozwój, szukanie jakiegoś wspólnego poziomu komunikacji.

to nie to samo
jak się bawię z klockami to buduję z nich to, co potrafię, a nie tłukę na przykład klockiem o podłogę w kółko, bo tak robi 8-miesięczne dziecko

Agnieszka - 2012-10-23, 21:27

Mówiłam do córki normalnie, nie jestem fanem ciumkania do dzieci. Jak na widok dziadka wołała dzia to kwitowałam ale się cieszysz z wizyty dziadka. Moje dziecko jako niemowlak lubiło słowa i cieszyła się/ rozbawiały/ łagodziły płacz jak mówiłam: detrytusożerca, ekspektatywa, szeleszczący śpioch.... Oczywiście posiadamy własny sposób komunikacji, skróty komunikacyjne. Mówiła bez opóźnień, logopeda też za nami.
MartaJS - 2012-10-23, 21:35

excelencja napisał/a:
MartaJS napisał/a:
Zdaje się, że w Montessori zaleca się w ten sposób rozmawiać z niemowlętami i nie ma to nic wspólnego z "a cio to cio to niunia źjobiła kupcię".

Montessori to się chyba niemowlakami nie zajmowała


Czemu myślisz, że nie?
Skrót myślowy, mam na myśli metodę Montessori, myśl pedagogiczną Montessori, która jak najbardziej poświęca wiele uwagi niemowlakom, od urodzenia, mam nawet materiały na ten temat. A już o takich 1,5-rocznych dzieciakach to jest tego po prostu mnóstwo.

koko napisał/a:
Rozmawiając z dresem też nie będę korzystać z jego języka i wiem, że mimo wszystko się dogadamy.


Z dresem to nie wiem. Ale mój kolega już trzeci miesiąc ma rozrytą chatę - remontuje sobie ogrzewanie. Panowie umawiają się, nie przychodzą, trzy dni ich nie ma, potem przychodzą niespodziewanie kiedy nikogo nie ma w domu itp. Ostatnio słuchałam jak on gada z nimi przez telefon: "jestem lekko poirytowany takim postępowaniem, czujemy się z żoną lekceważeni" ]:-> Myślę, że jakby powiedział "po prostu nas olewacie i mnie to wkurwia", mógłby liczyć na sprawniejsze zakończenie remontu. Chodzi o komunikację.

W byciu z dzieckiem nie chodzi chyba tylko o to, żeby go w kółko czegoś uczyć. Chodzi też o to, żeby rozmawiać, komunikować się, takimi metodami, takim językiem, jaki nam najlepiej pasuje - wtedy dziecko się rozwija, samo, samo się uczy, samo wybiera sobie to czego potrzebuje. Jeśli rozmowa z dzieckiem przebiega sprawniej, lepiej, jeśli okresowo wzbogacimy nasz język o dodatkowe wyrazy z języka dziecka, to chyba nie należy tego odrzucać i traktować jako uwstecznianie się. Ja tak to właśnie widzę - jako wzbogacanie swojego języka. Bo przecież innych, "dorosłych" słów też używamy. A słowa dziecka nie są "gorsze", bo są dziecka. To w danym momencie jego język. Myślę, że można sobie pozwolić na trochę fascynacji tym językiem ;-)

Mikarin - 2012-10-23, 21:50

MartaJS napisał/a:
Ostatnio słuchałam jak on gada z nimi przez telefon: "jestem lekko poirytowany takim postępowaniem, czujemy się z żoną lekceważeni" Myślę, że jakby powiedział "po prostu nas olewacie i mnie to wkurwia", mógłby liczyć na sprawniejsze zakończenie remontu. Chodzi o komunikację.
To się zgadza :) jak pracowałam w fabryce - z niektórymi ludźmi można było porozmawiać i wytłumaczyć im coś "po ludzku", czyli bez przekleństw. Ale do większości jak się nie rzuciło mięsem,to ni w ząb. Mało tego, potrafili czuć się co najmniej nieswojo rozmawiając z kimś, kto nie przeklina :D :lol:

excelencja napisał/a:
MartaJS napisał/a:
Jak bawisz się z dwulatkiem klockami, to cofasz się do poziomu dwulatka? Nie, to raczej wspólny rozwój, szukanie jakiegoś wspólnego poziomu komunikacji.

to nie to samo
jak się bawię z klockami to buduję z nich to, co potrafię, a nie tłukę na przykład klockiem o podłogę w kółko, bo tak robi 8-miesięczne dziecko
Liedloff przytacza przykład, że pewnien psycholog zalecił dorosłym kulanie się po podłodze i raczkowanie w celu wyrównania braku emocjonalnego, który został wygenerowany we wczesnym okresie dzieciństwa. Więc w niektórych uzasadnionych przypadkach tłuczenie klockiem o podłogę jest nawet terapią ]:-> A tak poważnie, to popieram Martę.
madam - 2012-10-23, 22:11

excelencja napisał/a:
zbieg zapewne, moje dziecię mówiło przed skończeniem roku, a nigdy półsłówek nie używałam

Bo Ty masz genialne dziecko! :-)
MartaJS napisał/a:
Chodzi o komunikację.

Oczywiście, że o komunikację. Nie odrzucam infantylizacji języka w momencie, kiedy mówi do mnie dziecko. Widzę też, że moje dziecko rozumie "dorosłą" mowę doskonale.
Zatem - jest komunikacja bez zbędnego ciumkania i memłania z mojej strony.
Generalnie rozumiemy swoje dzieci prawie od dnia narodzin, co nie znaczy, że z noworodkiem komunikujemy się różnym natężeniem płaczu.

MartaJS - 2012-10-23, 22:16

Ale mi nie chodzi o ciumkanie i memłanie, bo dziecko nie zawsze ciumka, tylko o słowa z dziecinnego języka. Często dźwiękonaśladowcze, ale też inne, czasem trudno dojść skąd wzięte (u nas np. określenie na śmieci to "wa", nie wiem skąd, sądzę że od "wyWAlić", ale nie wiem). One są fajne i nie widzę powodu, żeby ich unikać. Szczególnie że Stacha bardzo cieszy kiedy powtarzam te słowa i daję mu do zrozumienia, że je rozumiem.
lamialuna - 2012-11-03, 19:14

wow! ciekawy temat sie rozwinal... od bicia po kilka stron ominelam do sposobu rozmowy z dzieckiem do dziecka ;)

co do placzu - zawsze reaguje. sa rozne placze. ale nawet jak jest tantrum to jestem obok. jak sie zdazy ze ktos u nas jest i B uderzy albo cos to idziemy na gore razem "za kare"..
ja do dzis pamietam kary w samotnosci za malucha jako - nikt mnie nie kocha, nikt mnie nie lubi:(

ja z tych bardzo nerwowych, B dostal po lapach kilka razy - ale od razu zaczal oddawac wiec teraz ide kopnac w sciane albo trzasnac szafka
generalnie w zaleznosci od dziennnego/tygodniowego stopnia badz zuzycia cierpliwosci - po kilku grzecznych: prosze przestan, prosze nie rob, za chwile... jak nie dziala za trzecim, 6tym razem to wrzeszcze :(
zero dumy - wstyd i masakra - jak juz sie uspokoje to ide przeprosic i tlumacze, ze wkurza mnie jak ladnie go prosze a on dalej np mi wlazi pod nogi jak robie cos z wrzatkiem itd..
work in progress niestety - jezeli o mnie chodzi i zal mi ze ma taka matke :(

jezyk... u nas podobnie jak u MartyJS jak cos jest w w B jezyku wypowiedziane do potwierdzamy albo odpowiadamy z prawidlowym slowem

zal mi troche, ze "kaszole" juz odchodza w niepamiec :) i juz czesciej wypowiadane sa kalosze :)

ana138 - 2012-11-06, 17:27

ooo...gdzies mi tu posta chyba wcięło :-/
lamialuna napisał/a:
ja z tych bardzo nerwowych

poważnie??? w zyciu bym nie powiedziała ;-)

Gudi - 2012-11-07, 05:53

lamialuna napisał/a:
po kilku grzecznych: prosze przestan, prosze nie rob, za chwile... jak nie dziala za trzecim, 6tym razem to wrzeszcze

ja pamiętam taką metodę "bardzo lubię jak pomagasz mi sprzątać zamiast bałaganić, może posprzątamy" chodzi o zwrócenie uwagi na to co lubimy w dziecku itp. nie wiem czy to zrozumiałe późno już... albo wcześnie hmm

Jagienka - 2012-11-07, 16:16

Odnośnie tematu wątku, to za same błędy trzeba słono czasem zapłacić.
Otóż dzisiaj dowiedziałam się, że za używanie na teściową określenia "teściówka", grozi mi prokuratura :shock: Przerażona tym jestem niesamowicie :-P
A, że popełniłam ten błąd i tak też ośmieliłam się o swej teściowej publicznie (czyli w tym wątku) napisać, to skoro mea culpa, to równie publicznie muszę to sprostować, aby poszkodowanej cenny honor tymże sprostowaniem zwrócić :lol:
Tak więc niniejszym, wszem i wobec oświadczam, że nie mam teściówki tylko teściową :lol:

jarzynajarzyna - 2012-11-07, 16:23

a ja myślałam, że teściówka to pieszczotliwie :shock:
excelencja - 2012-11-07, 16:27

MartaJS napisał/a:
W byciu z dzieckiem nie chodzi chyba tylko o to, żeby go w kółko czegoś uczyć. Chodzi też o to, żeby rozmawiać, komunikować się, takimi metodami, takim językiem, jaki nam najlepiej pasuje


ale dziecko rozumie normalny język, tylko nie potrafi go użyć. Ale rozumie, zatem po co się cofać nie kumam.

Jakbyś uczyła się obcego języka i nie umiała pewnych słów wymówić poprawnie i nauczyciel Twój uznałby, że aby ułatwić Ci komunikację będzie mówił z Twoimi błędami.
Bez sensu?

lamialuna napisał/a:
jak cos jest w w B jezyku wypowiedziane do potwierdzamy albo odpowiadamy z prawidlowym slowem

no właśnie

excelencja - 2012-11-07, 16:29

Jagienka napisał/a:
że nie mam teściówki tylko teściową :lol:

o matko święta, czy już się jak w Big Brotherze????????
Współczuję.

mariaaleksandra - 2012-11-07, 16:46

Jagienka napisał/a:
Odnośnie tematu wątku, to za same błędy trzeba słono czasem zapłacić.
Otóż dzisiaj dowiedziałam się, że za używanie na teściową określenia "teściówka", grozi mi prokuratura :shock: Przerażona tym jestem niesamowicie :-P
A, że popełniłam ten błąd i tak też ośmieliłam się o swej teściowej publicznie (czyli w tym wątku) napisać, to skoro mea culpa, to równie publicznie muszę to sprostować, aby poszkodowanej cenny honor tymże sprostowaniem zwrócić :lol:
Tak więc niniejszym, wszem i wobec oświadczam, że nie mam teściówki tylko teściową :lol:

widzisz, a moja się oburza za teściową i chce być teściówką :)

Jagienka - 2012-11-07, 20:13

jarzynajarzyna napisał/a:
a ja myślałam, że teściówka to pieszczotliwie :shock:

ja też tak myślałam, ale najwyraźniej myliłam się i za tę pomyłkę mogłam słono zapłacić ;-)

Jagienka - 2012-11-07, 20:15

excelencja napisał/a:

o matko święta, czy już się jak w Big Brotherze????????
Współczuję.

no cóż. licho nie śpi, a Janosik czuwa :lol:

squamish - 2012-11-26, 22:25

Ostatnio popełniam same błędy:(Po pierwsze nie mam dobrych wzorców ,po drugie brak mi cierpliwosci ,I co z tego ze nabyłam mnóstwo teorii kiedy wszystko wychodzi odwrotnie.Masakra.Czasem sobie mysle ,że nie zasługuje na TYmka ,nie umiem kochać go bezwarunkowo:(
madam - 2012-11-26, 22:33

squamish napisał/a:
I co z tego ze nabyłam mnóstwo teorii
squamish napisał/a:
Czasem sobie mysle ,że nie zasługuje na TYmka ,nie umiem kochać go bezwarunkowo:(

O rety! Squamish, rzuć w kąt teorię! Odpocznij zamiast czytać może?

Co to znaczy "BEZWARUNKOWO"?

lilias - 2012-11-26, 23:12

madam napisał/a:
squamish napisał/a:
I co z tego ze nabyłam mnóstwo teorii
squamish napisał/a:
Czasem sobie mysle ,że nie zasługuje na TYmka ,nie umiem kochać go bezwarunkowo:(

O rety! Squamish, rzuć w kąt teorię! Odpocznij zamiast czytać może?

Co to znaczy "BEZWARUNKOWO"?


podoba mi się ten post :)
odpocznij i daj spokój teoriom, nie na darmo zostały jedynie "teoriami" ;-)

bodi - 2012-11-27, 01:33

Squamish, masz dwulatka I trzymiesieczniaczke w domu - miej dla siebie trochę wyrozumiałości :)
Ideały tylko u Platona ;) a w realnym życiu wystarczy być wystarzajaco dobra matka :)

mimish - 2012-11-27, 10:55

squamish, ja mam trzylatke i trzymiesieczniaka w domu i znam te rozterki..pomaga mi jak sie wysypiam, spacery i jak ktos przychodzi pobawic sie ze starsza..za kilka miesiecy bedzie lepiej.
squamish - 2012-11-27, 11:50

madam napisał/a:
O rety! Squamish, rzuć w kąt teorię! Odpocznij zamiast czytać może?
Potrzebuje wskazówek tyle ze to wszystko sciera sie z tym co sama wyniosłam z domu i w ostateczności i tak zachowuje sie jak moja matka :/Masakra
madam napisał/a:
Co to znaczy "BEZWARUNKOWO"?
może zbyt mocne słowo jednak chciałabym czasami zeby był inny,nie potrafie całkowicie go akceptować ,wkurza mnie jego zachowanie ,mam go coraz bardziej dosć .
Nie radze sobie z moimi wybuchami złości.Dziś młody po raz kolejny uderzył Lilke ,nie wytrzymałam dostał po łapach i tak koło sie zamyka.Mam ochote wyjść i nie wrócić.

squamish - 2012-11-27, 11:50

mimish napisał/a:
za kilka miesiecy bedzie lepiej.
tym sie pocieszam!
MartaJS - 2012-11-27, 11:52

squamish, kup koniecznie tę książkę, naprawdę warto:
hxxp://www.kurazdoktoratem.blogspot.com/2012/04/zosc-miosci-szkodzi.html

semoilna - 2012-11-27, 12:18

MartaJS napisał/a:
squamish, kup koniecznie tę książkę, naprawdę warto:
hxxp://www.kurazdoktoratem.blogspot.com/2012/04/zosc-miosci-szkodzi.html

Kurcze mi jakos nie podeszla. Tak jak czytam wszystko od deski do deski, tak po kilkudziesieciu stronach czytalam co n-ta.

Zreszta mysle, ze w tej chwili najmniej jest Ci potrzebna ta czy inna ksiazka. Jestes wpsaniala mama, tylko niestety zmeczona. Odpocznij, wyjdz na spacer, zrob cos dla siebie.

excelencja - 2012-11-27, 12:51

squamish, obawiam się, że nie zachowujesz się 'gorzej' niż 99% z nas...
Jesteśmy ludźmi- jesteśmy ułomni, ułomność jest naturą człowieka.
Ohyes.
Nie oczekuj się, że będziesz ideałem. Cholera nie ma tak.

koko - 2012-11-27, 12:57

bodi napisał/a:
Squamish, masz dwulatka I trzymiesieczniaczke w domu - miej dla siebie trochę wyrozumiałości :)
Ideały tylko u Platona ;) a w realnym życiu wystarczy być wystarzajaco dobra matka :)

Właśnie.

maharetefka - 2012-11-27, 14:12

squamish, Nic nie doradze, prztulam jednak, bo czuje czesto to samo :-> .
Widze u siebie odzwierciedlenie mojej matki, ktora do tej pory mnie nie zaakceptowala. A ja nie moge zaakceptowac pewnych cech mojego dziecka :-/ , odpoczynek, zrobienie czegos dla siebie itp niestety nie pomaga (przynajmniej w moim przypadku)...

squamish - 2012-11-27, 15:08

Cytat:
squamish, kup koniecznie tę książkę, naprawdę warto:
hxxp://www.kurazdoktorate...ci-szkodzi.html
MartaJS mam ją na swojej liscie, przekonałaś mnie -może tam znajde jakąś podpowiedz na tą całą sytuacje.
Ja nie czuje sie zmęczona fizycznie ale psychicznie bardzo!
Zapełniłam jakąś luke w życiu dziećmi ale tak sie nie da żyć na dłuższą mete.Najgorsze że nie mam zupełnie pomysłu na życie dla siebie.Frustracje rosną we mnie ,zbiera sie to wszystko jak wrzód na dupie i powoli pęka.Kocham te moje dzieciory ale często mnie to wszystko przerasta i chce mi sie krzyczeć ble.
Cytat:
squamish, obawiam się, że nie zachowujesz się 'gorzej' niż 99% z nas...
Jesteśmy ludźmi- jesteśmy ułomni, ułomność jest naturą człowieka.
wiem że dziewczyny chcecie mnie pocieszyć i dzięki za to ale ja nie chce sie usprawiedliwiać wtedy kiedy staje sie potworem a nie matką i ograniczam własne dziecko albo dre sie po nim tylko chce znależć odpowiedz dlaczego wpadam ciagle w ten schemat choc kuzwa niby wiem dlaczego to i tak cośkaże mi postepować tak jak nie chce postępować.
excelencja - 2012-11-27, 16:45

squamish, pracować nad sobą trzeba i to, że wiele z nas postępuje niewłaściwie wcale nie znaczy, że mamy to zaakceptować.
Ale dobrze wiedzieć, że nie tylko 'ja jedna' mam chwile słabości.
I jak najbardziej - pracować, pracować, pracować.

Ja jestem fanką 'Twojego kompetentnego dziecka' w tym temacie, ale książki Marty nie znam.

Kat... - 2012-11-27, 17:08

squamish, praca nad sobą jest kluczowa ale na zdenerwowanie (lekko powiedziane), darcie się, nieopanowaną agresję mogą mieć wpływ choćby hormony, depresja. Poobserwuj się, zdiagnozuj i pracuj bo tego nigdy za wiele. Mnie do myślenia dał Buddyzm dla współczesnej mamy, kilka dni po przeczytaniu byłam mistrzem zen.
lilias - 2012-11-27, 17:29

squamish, spróbuj zablokować swoją nerwową reakcję (nie mam tu na myśli przyzwolenia na np. śrubokręt wędrujący do gniazdka ;) ). stop klatka, ze dwa głębokie oddechy i złapiesz kontakt z podłożem :) zareagujesz spokojniej i za każdym razem coraz lepiej, tzn coraz bardziej adekwatnie do sytuacji. nie oceniaj, było, minęło, zaraz zaczyna się nowy, lepszy dzień :)

i dalej z uporem maniaka powtarzam: wyspać się, włączać "swoją" ulubioną muzykę, spacer itd... to nie jest marnotrawstwo czasu, to jest cholernie potrzebne dla , jak jej tam, higieny psychicznej.

Kat..., poczytam sobie ten "Buddyzm..." jakoś wczesniej nie słyszałam :)

MartaJS - 2012-11-27, 20:39

Czytam właśnie "Dziecko z bliska" Agnieszki Stein i znalazłam chyba okolicznościowy cytat:

"Warto też pamiętać o tym, że (...) rodzice też mają swoje błędne koło: poczucia winy. Rodzic odczuwa negatywne emocje i pod ich wpływem robi w stosunku do dziecka rzeczy, których obiecywał sobie, że nigdy nie zrobi. Pod wpływem poczucia winy negatywne emocje nie znikają, ale jest ich jeszcze więcej, a więc jeszcze trudniej zdobyć się na cierpliwość i empatię w stosunku do dziecka. Jedynym sposobem, jaki znam, żeby przerwać to błędne koło, jest zadbanie o siebie i trenowanie łagodności, na początek nie w stosunku do dziecka, ale do samego siebie."

lilias - 2012-11-27, 20:46

MartaJS napisał/a:
Czytam właśnie "Dziecko z bliska" Agnieszki Stein i znalazłam chyba okolicznościowy cytat:

"Warto też pamiętać o tym, że (...) rodzice też mają swoje błędne koło: poczucia winy. Rodzic odczuwa negatywne emocje i pod ich wpływem robi w stosunku do dziecka rzeczy, których obiecywał sobie, że nigdy nie zrobi. Pod wpływem poczucia winy negatywne emocje nie znikają, ale jest ich jeszcze więcej, a więc jeszcze trudniej zdobyć się na cierpliwość i empatię w stosunku do dziecka. Jedynym sposobem, jaki znam, żeby przerwać to błędne koło, jest zadbanie o siebie i trenowanie łagodności, na początek nie w stosunku do dziecka, ale do samego siebie."


pięknie powiedziane :) rośnie mi plan lektur

gosia_w - 2012-11-27, 21:03

MartaJS napisał/a:
Czytam właśnie "Dziecko z bliska"
ja też i bardzo mi się ta książka podoba
squamish - 2012-11-27, 21:56

lilias napisał/a:
rośnie mi plan lektur
Mi też ,może coś sie urodzi w tej mojej głowie
MartaJS - 2012-11-27, 22:20

Oj, "Dziecko z bliska" też polecam bardzo, świetna książka.
mariaaleksandra - 2012-11-27, 22:38

MartaJS napisał/a:
Oj, "Dziecko z bliska" też polecam bardzo, świetna książka.

Najlepsza ze sterty ksiazek i poradnikow ciazowo-rodzicielskij. Motywujaca i dajaca wiare we wlasne mozliwosci, intuicje.
Z tego wydawnictwa tez bardzo fajne rodzicielstwo przez zabawe.

jaskrawa - 2012-11-30, 15:01

też czytałam "Buddyzm...". fajna książka, ale wiecie co? do takich rzeczy trzeba często wracać, na nowo. ja tak mam, że tylko przez kilka dni jestem w stanie utrzymać tryb "zen" :D
mam jedno dziecko, a też zdarza mi się na nie wydrzeć. młoda wyprowadza mnie z równowagi. gdy widzę, jak specjalnie robi coś, żeby mnie wkurzyć... no bo dzieci takie są, badają, gdzie jest granica. "co zrobi mama, gdy wrzucę jedzenie za fotel? wiem, że nie wolno, ale w sumie co to znaczy?". a nas szlag trafia. poza tym - mam wrażenie, że z takim małym smarkiem jest podwójnie trudno, bo jak tu ukarać za "grzechy", skoro - bić nie można, drzeć się nie można, a wyegzekwowanie jakiejkolwiek "niefizycznej" kary jest jeszcze mało prawdopodobne. przedszkolakowi już można wytłumaczyć "uderzyłeś siostrę - nie możesz obejrzeć bajki". przyczyna i skutek. konsekwencje czynów. a berbeciowi poniżej trzech lat - co można zrobić? posadzić na "karnym jeżyku"? co to za kara? wie, że posiedzi chwilę i co z tego. no i dlatego ja się drę, z bezsilności. i to niestety TROCHĘ działa, bo ona widzi, że się denerwuję, że nie ma wtedy zabawy, śmiechu, że mama nie jest sobą...
też mnie to wkurza, że daję się sprowokować... no ale staram się jak mogę.

lamialuna - 2012-12-16, 00:23

squamish napisał/a:

Nie radze sobie z moimi wybuchami złości.Dziś młody po raz kolejny uderzył Lilke ,nie wytrzymałam dostał po łapach i tak koło sie zamyka.Mam ochote wyjść i nie wrócić.


mam tylko B, ale znam i bylam tam a czasami niestety powracam. ODPOCZYNEK!!! Za przeproszeniem piep..c swiat na nokolo, sprzatanie. Tydzien pizamowo dzieciowy. Prawdopodobnie chodzi mu o Ciebie.. i to jego sposob na okazanie-wypowiedzenie tego. U nas im wiecej sie wkurzam i wrzescze tym B robi sie "wredniejszy" jak wyluzuje i odstawie wszystko w cholere i spedzamy dzien na gotowaniu, gilaniu i nas. to oboje doladowujemy baterie. Niestety obecnie gora dwa takie dni sie zdaza bo nie mam czasu na nic, ale warto.

lamialuna - 2012-12-16, 00:27

nie doradze Ci wiecej teorii, ani wiecej czytania - bo nie masz na to czasu :)
praca nad soba -i tak juz fajnie ze widzisz co sie dzieje.
Ostatnio rozmawialam z siorka, ze od lat narzekamy i gadamy o tym, ze nie chcemy byc takie jak nasza matka - a mimo samoswiadomosci i niechcenia - ten syf w nas siedzi... tutaj sie chyba klaniaja teorie Hellingerowskie....

wsluchaj sie w sibie, poobserwuj rodzine, rodzicow - moze sie czegos doszukasz.. czegos co jest zapalnikiem... u mnie np PMS to taka masakra i musze sie wtedy pilnowac albo fizycznie unikac wszystkich.

squamish - 2012-12-22, 07:16

lamialuna napisał/a:
U nas im wiecej sie wkurzam i wrzescze tym B robi sie "wredniejszy" jak wyluzuje i odstawie wszystko w cholere i spedzamy dzien na gotowaniu, gilaniu i nas
u mnie dokładnie to samo.Musze wrócić do medytacji ech
lamialuna napisał/a:
tutaj sie chyba klaniaja teorie Hellingerowskie....
też sie kiedyś tym zainetresowałam ale opinie są rózne na ten temat ,nawet tutaj na wd jest hxxp://wegedzieciak.pl/viewtopic.php?t=9927&highlight=hellinger]wątek

Ostatnio miałam za czesty kontakt z moimi rodzicami -co tydzień :shock: ,Z nie było w weekendy w domu ,a mi cieżko było tutaj zostać samej ,palenie w piecu,nowy-stary dom jeszcze nie rozkminiony i w ogóle sporo do zrobienia a mój ojciec znasie na wielu sprawach.Z jednej strony czułam sie troche odciazona a z drugiej przciażona psychicznie ich obecnoscią , sposobem bycia...
Ale,ale młody sie rozgadał na maksa,z dnia na dzień coraz wiecej ,mozna z nim troche ]:-> pertraktować .Pod tym względem coraz lepiej.Histerie jak kiedyś były mega wielkie tak teraz do ogarniecia.Od kiedy pojawił sie w domu pies atmosfera jakby sie przerzedziła,młody spuscił z LIlki ,gania za psem i ewentualnie wyrzywa sie na tym biedaku,który jest bardzo cierpliwy i skory do zabawy.Tymotosposobem od tygodnia nie zauważyłam prób bicia małej (wczoraj miał napływ uczuć, bo,ją wycałował i wszystkie swoje miski :-D ) ,przestał też nas gryzć wiec kolejny plus.

squamish - 2012-12-22, 07:29

Ale póki co tydzień odpoczynku :-P
KaliszAnka - 2012-12-22, 21:56

Mój Kubek też miał okres gryzakowy. Wyglądało to tak, jakby nie radził sobie z emocjami (bo czasem nie ze złości gryzł, a np. z radości). Potem było szczypanie ale to też z czasem przeszło (szczypie mnie jeszcze po cycu jak pije z butli ale to raczej tak pieszczotliwie). Niestety ostatnio mu się załączyło bicie w złości :/ Poradzimy sobie i z tym jak myślę, po prostu przerywamy zabawę i jasno mówimy, że nie będziemy się bawić jeśli będzie nas bił. Bywa potem różnie, bo on strasznie uparty jest, ale bez przeprosin nie odpuszczamy...
MartaJS - 2012-12-22, 22:06

Stach miał etap gryzienia "z miłości", potem mu przeszło, a ostatnio jakoś tak się łaskotaliśmy, chichraliśmy i jak mnie drań nagle z całej siły w ten mój wystający brzuch nie uwali... Trzy dni temu to było, a ślad mam to teraz.

Przepraszania to on jeszcze nie zakuma, ale od razu przerwałam, odegrałam scenkę pt. "ach jak strasznie mnie boli" i poprosiłam, żeby podmuchał (ja zawsze dmucham mu na miejsce gdzie się uderzy). Chyba się przejął.

koko - 2012-12-23, 11:04

U nas jest przepraszanie, Jerzyk to rozumie, ale on jest w ogóle strasznie uczuciowy, przytulakowy, itd. Jak mówię, że zrobił mi coś i boli, albo że kota boli gdy go zdzieli dyszlem od wozu w łeb, to bardzo się reflektuje, buzia w podkówkę, przytula, całuje...
lamialuna - 2013-02-07, 20:21

MartaJS napisał/a:
etap gryzienia "z miłości"
to rozumiem, bo ja sama tak mam :) i bym te stopki i szyje i wszystko zjadla... :)
priya - 2013-02-08, 10:06

lamialuna napisał/a:
bym te stopki i szyje i wszystko zjadla.
praktykuję co wieczór :lol:

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group