| |
wegedzieciak.pl forum rodzin wegańskich i wegetariańskich |
 |
Wiek niemowlęcy - placz a sasiedzi
Christa - 2007-08-31, 13:44 Temat postu: placz a sasiedzi Zainspirowal mnie temat niemowlecej dzikiej furii...
Wiem, ze kazdy z nas mieszka w innym otoczeniu, ma rozne sciany, roznych sasiadow, rozne uklady i relacje z nimi, ale jak generalnie reaguja Wasi sasiedzi na dlugotrwaly badz bardzo glosny placz Waszych pociech?
My wlasnie przeprowadzilismy sie do nowego domu i mieszkamy w bezposrednim kontakcie z 5-cioma innymi rodzinami (2 starsze malzenstwa, 1 mlode, 2 w wieku naszych rodzicow) i troche sie obawiam, czy beda wyrozumiali, czy raczej beda sie na nas skarzyc. Troche mnie to zaczyna stresowac, a przeciez wiadomo, ze dzieci placza i w sumie nic na to nie mozna poradzic. A z drugiej strony wiem, ze sama moglabym tego w koncu nie wytrzymac, gdyby mi codziennie badz co noc jakies obce dzieci wyly za sciana...
Lily - 2007-08-31, 13:54
Oj, ja się trochę nasłuchałam wycia dziecka sąsiadów u rodziców, w końcu zaczęłam się zastanawiać, czy oni mu jakąś krzywdę robią? Potrafił ryczeć przeraźliwie godzinami...
pao - 2007-08-31, 14:04
na swój sposób robią: jedzą byle co lub karmią byle czym
ja tam sąsiadami sie nie przejmuje. dziecko to dziecko i tylko złośliwiec lub idiota mógłby się czepiać.
w prawie angielskim jeszcze do niedawna był zapis (chyba z XVI wieku jeśli dobrze pamiętam) o zakazie bicia zony pomiędzy 22 a 6. ale nawet tam nie było zakazu płaczu niemowlętom
DagaM - 2007-08-31, 14:05
Christa, ja tez na początku przejmowałam się i w ramach uczczenia faktu, że urodziła się Ninka, miałam kupić sąsiadom stopery do uszu ale wiesz, jakoś nie skarżą się, a nawet na siłę proponują różne rozwiązania na płacz, np. wmawiaja mi że Nina ma kolkę i podsyłają leki na ból brzuszka. Fakt, że Ninka potrafi wydrzeć się maksa, ale nie są to długie godziny płaczu, tylko kilkunastominutowy protest na np. zostawienie jej w łóżeczku. Normalna sprawa.
Moje koleżanki też powiedziały, że nie przejmują się tym co sąsiedzi pomyślą.
Odnośnie jeszcze płaczu, od kilku dni Nina protestuje przeciwko jeżdzie w wózku. chce być na rączkach i już, ale do kompletu spacerowego mam jeszcze smycz, więc nie mogę nieść jej na rękach, pchać wóżek i trzymać smycz. Płacze wtedy przeraźliwie, aż ludzie zatrzymują się i kręcą głowami Nawet nie chcę wiedzieć co myślą o mnie, że pozwalam dziecku na taki płacz.
Lily - 2007-08-31, 14:05
| pao napisał/a: | | na swój sposób robią: jedzą byle co lub karmią byle czym |
no nie wiem, miałam na myśli bicie albo coś w tym stylu...
pao - 2007-08-31, 14:20
dlatego napisałam "na swój sposób"... kolki nie biorą sie znikąd
Lily - 2007-08-31, 14:21
oj nie, on już nie był taki malutki, żeby mieć kolki...
Marcela - 2007-08-31, 16:43
Myślę, że każdemu zdarzają się chwile, w których nie jest możliwe opanowanie sytuacji, szczególnie, kiedy dziecko jest maleńkie i nie można mu jeszcze niczego wytłumaczyć. Wtedy rzeczywiście możemy sobie odpuścić bezsensowne wyrzuty sumienia że przeszkadzamy sąsiadom. Znam jednak sytuacje, kiedy rodzice olewają całkowicie fakt, że ich dzieci komuś przeszkadzają wychodząc z założenia że to przecież tylko dzieci. Szczególnie dotkliwie można odczuś mieszkanie pod dwulatkiem, któremu w domu wolno wszystko, byleby tylko mama miała święty spokój. Mieszkałam kiedyś pod taką "bezstresową mamuśką". Koszmar! Dziecko przez cały dzień biegało i waliło piłką o podłogę, piszczało, albo darło się z nudów. Rzadko wychodziło na dwór, co najwyżej "bezstresowa mamuśka" wystawiała je na balkon albo na klatkę schodową, gdzie przecież można się bawić bo "to tylko dziecko"(dla mnie akustycznie nic się nie zmieniało - dalej słyszałam jeden wrzask, kwik i pisk) . Pisałam akurat swoją pracę magisterską i całymi dniami byłam w domu. Musiałam sobie znaleźć inne lokum, bo inaczej nie dałabym rady.
Większość ludzi w ogóle nie myśli o innych (dopóki zrządzenie losu nie sprawi, że to oni są tymi "pod"). Dzieciom wolno wszystko, psy szczekają cały dzień zamknięte w domach, grile są stawiane na balkonach, imprezki do rana też nie są rzadkością. No, ale to już całkiem inna rzecz. Trochę mnie poniosło. Bo nie cierpię tego .
Humbak - 2007-08-31, 17:39
Christa, pewnie że krzyki przeszkadzają. Przeszkadzały mi krzyki bliźniaczek sąsiadki obok i zapewne przeszkadzają krzyki mojego szelmy niektórym sąsiadom. Ale tylko wariat miałby pretensje o krzyki małych dzieci które nie rozumieją jeszcze takich kwestii jak cisza i nieprzeszkadzanie innym. A na wariatów nie zwraca się uwagi a już bynajmniej stosuje do tego co mówią.
biechna - 2007-08-31, 18:14
...
pao - 2007-08-31, 19:33
| Cytat: | Niech będzie, że jestem złośliwą idiotką |
nie kwalifikujesz się. 3-latek i wrzaski stałe to już nieodpowiedzialność rodziców...
YolaW - 2007-08-31, 19:50
| pao napisał/a: | | dlatego napisałam "na swój sposób"... kolki nie biorą sie znikąd |
ale przecież nawet u wegetariańskich pilnujących diety rodziców dzieciom zdarzają się kolki... Nie zawsze kolka jest winą rodziców (choć przyznaję, że dieta ma znaczenie)...
Lily - 2007-08-31, 20:00
Kolki są związane po części z niedojrzałością układu pokarmowego, ale to dziecko miało z rok, więc to nie kolka tylko jakaś histeria czy złość... godzinami... teraz mają drugie malutkie.
Ewa - 2007-08-31, 20:08
Christa, nie przejmuj się na zapas. Gabryś był w gruncie rzeczy spokojnym dzieckiem, miał góra 4-5 napadów kolki, a ogólnie niewiele płakał. Jednak spotykając sąsiada, mieszkającego co ciekawe po drugiej stronie ulicy, słyszałam jego na poły współczujące na poły ciekawskie stwierdzenie, że "mały to dużo mi płacze". Zawsze byłam w szoku. Obecnie mieszkam w bliźniaku, obok jest szeregówka i druga szeregówka na równoległej ulicy (mamy stykające się ogródki). Niedawno Nati obudził się z popołudniowej drzemki z dzikim wrzaskiem (najprawdopodobniej coś mu się śniło złego) i nie dawał się uspokoić. Nie dał się dotknąć, przytulić tylko przeraźliwie się darł. Po jakiś 15 minutach przyszła do mnie moja sąsiadka (mieszkająca kilka domków dalej) po alarmującym telefonie od znajomej sąsiadującej ze mną ogródkiem. Sąsiedzi tu raczej wszyscy wiedzą, że mieszkam z chłopcami sama i obawiali się, że mogło mi się coś stać i mały płacze, bo ja np. zasłabłam. W gruncie rzeczy podziękowałam sąsiadom za reakcję, bo faktycznie w życiu jest różnie i miło, że jednak ktoś reaguje na płacz dziecka. Wcale nie musi być to niemiła reakcja (a niemiłymi bym się nie przejmowała ). Czasem dobrze mieć sąsiadów, którzy słyszą
Marcela - 2007-08-31, 21:05
Biechna, rozumiem Cię doskonale! Nie cierpię spać w stoperach, nie cierpię wrzasków. Też się wyprowadziliśmy do domku. Nie mamy sąsiadów za ścianą, duża ulga ! Ale czasem któremuś za płotem coś odwali i zrobi jakąś imprezę nocną... Właśnie jeden z moich sąsiadów kupił swojemu 10 letniemu synkowi motorynkę i pozwolił jeździć tylko wzdłuż ogrodzenia. Wytrzymam moze jeszcze z dzień, a potem nie ręczę za siebie. I nic mnie nie obchodzi że to dziecko.
YolaW - 2007-08-31, 21:14
| Ewa napisał/a: | | Czasem dobrze mieć sąsiadów, którzy słyszą |
oj, tak...
Karolina - 2007-08-31, 21:34
No nie wiem, przecież małe dzieci prawie nie płaczą...tak mi się wydaje.
Marcela - 2007-08-31, 21:36
Takie maluszki płaczą niewiele, a jeśli nawet to nie mają jeszcze zbyt silnego głosu. Problem zaczyna się kiedy dzieciątko jest juz trochę starsze.
Humbak - 2007-09-01, 10:06
Dla mnie jeśli ktoś ma pretensje o płacz maluszka bo ma kolkę lub inne przypadłości to jest człowiekiem delikatnie mówiąc niepoważnym tak się zachowują starsi wypaczeni ludzie...
zgadzam sięnatomiast z pao, że | pao napisał/a: | | 3-latek i wrzaski stałe |
| biechna napisał/a: | | na niego wrzeszczy mama i tata, a potem wrzeszczą na siebie |
| Marcela napisał/a: | | kiedy rodzice olewają całkowicie fakt, że ich dzieci komuś przeszkadzają |
to zupełnie inna para kaloszy ale też chyba i inny topik...
kasienka - 2007-09-01, 10:44
Ja mam bardzo złe doświadczenia z naszego wynajmowanego mieszkania, za czasów, gdzy zuzia miała ok roku do dwóch lat...Pod nami mieszkali sąsiedzi-wariaci, naprawde, byli poschizowani ostro...Przeszkadzało im, że dziecko chodzi w paputkach(więc potem chodziło w skarpetkach, ale to im tez przeszkadzało), mogliśmy zapomnieć o zabawkach do ciągnięcia, piłkach, klockach drewnianych...W końcu położyliśmy dywan, ale im to niewiele zmieniło, za to ja miałam ciągle katar, bo mam alergię na kurz...Przychodzili do nas, wrzeszczeli, wyzywali nas od dzikich lokatorów, grozili, że wezwą policję, bo oni wiedzą, co tu się dzieje(według nich mieliśmy w domu fabrykę, tylko nie udało nam się dociec-co produkowaliśmy...chyba hałas ). Bałam się nawet Agę zapraszać z małym Kacprem, bo wiadomo, dwoje dzieci-większy hałas...Aga może potwierdzić, jak bardzo uważaliśmy, by dzieci nie rzucały ciężkimi rzeczami po podłodze itp...Któregoś dnia, właśnie podczas Agi wizyty sąsiadka wyleciała za mną z domu i na placu zabaw obok bloku, przy wszystkich mamach zrobiła mi awanturę, że jestem nienormalna, za młoda na matkę, krzywdzę dziecko i w ogóle-kto to widział, żebym w tym wieku mieszkała sama (z mężem) a nie z rodzicami(btw, okazało się, że to była babcia przyjaciółki z klasy mojej kuzynki, która chyba nie mówiła o mnie zbyt dobrze...więc sąsiadka miała sporo informacji na mój temat)...Marcina wyzywali od brudasów i twierdzili, że "dotychczas w tym bloku mieszkali sami Polacy!!!"(to chyba była aluzja do jego mocnego,ciemnego zarostu i arafatki...)
Na początku próbowałam z nimi rozmawiać, bo wiem, rozumiem, że komuś może przeszkadzać jak mu się stuka w sufit itp...Ale oni tylko jeszcze bardziej sie rozbestwili...Słowo, byłam wtedy wykończona nerwowo, jak widziałam tą babę z odległości kilkuset metrów, serce mi stawało...Chciałam już nawet złożyć jakieś doniesienie do prokuratury, że mnie gnębią i grożą...W końcu się wyprowadziliśmy...
W następnym mieszkaniu pod nami mieszkał alkoholik, więc mu nie przeszkadzało nasze dziecko, za to nad nami było mieszkanie studenckie Imprezki do rana, łażenie w nocy po chacie, trzaskanie drzwiami itp...
Jak szukaliśmy własnego mieszkania bardzo zależało nam, żeby nie mieszkać pod kimś...I mieszkamy na ostatnim piętrze...Gdyby było nas stać, to chętnie mieszkalibyśmy w domku...choć wtedy może przeszkadzałoby nam wycie psów sąsiadów? Ale hałasów i przeszkadzania nie da się uniknąć, sąsiedzi z boku, okno w okno z naszą sypialnią mają kuchnię z aneksem...i bardzo bujne życie towarzyskie...Nie puszczają głośno muzyki i wiem, że nie robią nam na złość, starają się zwykle rozmawiać normalnym głosem i się nie wydzierać(jak popiją, to czasem im nie wychodzi )...ale u nas i tak słychać wszystko, czuć fajki itp...Ja sobie kupiłam stopery swego czasu i pomagało...Teraz jestem pełna nadziei, bo sąsiadka też jest w ciązy, może trochę wyluzują z imprezami Choć przypuszczam, że i tak będa siedzieć w kuchni, prawie u nas w sypialni i tam gadać Żeby nie budzić swojego maleństwa...
A pod nas wprowadza się teraz młoda laska...która ostatnio proponowała nam, czy nie chcielibyśmy przenieść pokoju dziecięcego do sypialni, bo ona pod dziecięcym będzie spała, a jest bardzo przeczulona na hałasy! Dla mnie to jest chamstwo...Z góry zakładać że ktoś będzie jej przeszkadzał i proponować mi zmianę układu w mieszkaniu, bo jej tak bardziej pasuje...no sorry...
Wiem, jak się mieszka pod kimś, w kamienicy, gdzie są stare drewniane stropy, drewniane podłogi i wszystko się niesie...Dlatego staram się uczulać Zuzię na to, by bez sensu nie hałasowała...Może nawet za bardzo, ciągle zwracam jej uwagę, czuję się jakby koszmar powracał ...ale tym razem nie mam zamiaru wpadać w taka paranoję jak wtedy...Moje dziecko i zakładam, że Emil tez taki będzie, nie wyło po nocach, nie waliło młotkiem w podłogę...Cisza nocna obowiązuje zdaje się od 22 do 6 rano...i wtedy spokojnie można sobie pospać, bo po nocach nie urzędujemy...
Aa, właśnie przez tamtych sąsiadów nie dałam rady uczyć Zuzi samodzielnego zasypiania...Jestem pewna, że po dłuższym niż pięciominutowym płaczu wezwała by policję, że katuję dziecko.
Na a teraz, najbardziej to nam przeszkadzają...samoloty...mieszkamy na trasie, gdzie schodzą do lądowania...w ciągu roku znacznie zwiększyła sie ich ilość i w nocy budzą nas dzikie ryki silników
Karolina - 2007-09-01, 11:39
| kasienka napisał/a: | | "dotychczas w tym bloku mieszkali sami Polacy!!!"( |
[ Dodano: 2007-09-01, 12:41 ]
| kasienka napisał/a: | | proponowała nam, czy nie chcielibyśmy przenieść pokoju dziecięcego do sypialni, bo ona pod dziecięcym będzie spała, a jest bardzo przeczulona na hałasy! |
sama niech sobie zmieni rozkład idiotka
kasienka - 2007-09-01, 13:01
| Karolina napisał/a: | | sama niech sobie zmieni rozkład idiotka |
no, dokładnie, tak pomyślałam, w końcu akurat sie urządza...mogłaby sobie zrobić sypialnie pod naszym aneksem z kanapą, tam nie łazimy...No ale tam jest skrzypiąca deska
kamma - 2007-09-01, 15:05
Rany, ludzie to są najdziwaczniejsze zwierzęta na tej planecie!
Jak Irma była mała, to prawie nie płakała. Całe szczęście, bo mieszkaliśmy w hotelu asystenta, więc mnóstwo sąsiadów dookoła, a i ściany ażurowe (dosłownie!). I któregoś wieczoru miała kolkę. Płakała strasznie, ja razem z nią. Następnego dnia spotkaliśmy sąsiadkę zza ściany (w ścianie dziura ). Pytamy, czy Irma jej nie przeszkadza. Powiedziała, że w ogóle jej nie słyszy! I że wczoraj chyba coś się działo, bo słyszała, jak płacze. Powiedziała to z troską i współczuciem
A teraz mamy luz, własny domek.
Marcela - 2007-09-01, 20:42
Powiedzmy sobie szczerze, że mieszkanie w bliskiej odległości z rodziną wielodzietną, albo amatorami psów, albo amatorami mocniejszych trunków (przepraszam, że wymieniam tu wszystkicj jednym tchem, nie mam zamiaru nikogo obrażać. ) nie należy do przyjemności. Hałas to hałas. Rodzice kochają swoje dzieci i nawet nie zdją sobie sprawy z tego, że mogą być dla kogoś uciążliwe. Rodzicom przecież nie przeszkadza kiedy ich kochane maleństwo od godziny tłucze klockiem w podłogę, ale tej " kretynce" z dołu przeszkadza to na pewno. Nie wymagajmy od innych, zeby szaleli na punkcie naszych dzieci i wszystko im wybaczali. Warto czasem pomyśleć o innych i spojrzeć na całą sytuację ich oczami (uszami w tym wypadku). Warto też nauczyć małego człowieka odpowiedniego zachowania. Nie jesteśmy sami na świecie. Wszystko w granicach zdrowego rozsądku. Nie podoba mi się pogląd, że dziecku wolno wszystko, bo jest małe. Często zdarza się, że zwrócenie uwagi matce powoduje jedynie to, ze ta obrażona "fuknie" i mruknie pod nosem:"Kretyn jakiś czy co? dzieci mu przeszkadzają?" No straszne są takie matki.
marcyha - 2007-09-01, 21:14
Mam sąsiadów z dwójką wyjątkowo rozpuszczonych dzieciaków - wrzeszczą, terroryzują rodziców, kopią w drzwi, zwalają różne przedmioty - czasem mam ochotę przejść się i wygarnąć - jeśli w tej chwili nie panują nad własnymi dziećmi - co będzie, kiedy synkowie podrosną? Czasem, kiedy słyszymy, co się dzieje pod nami - śmiejemy się z małżem - Antychryst już się narodził No, nic nie poradzimy, musielibyśmy uświadomić im, że popełniają błędy wychowawcze - przy ich tępocie umysłowej - szkoda nerwów . Zresztą odkąd wyzwali nas od "pieprzonych ekologów" (bo uniemożliliśmy ocieplenie ściany zamieszkałej przez pisklaki wróbli) - ignorujemy się wzajemnie
A tych dziecięcych wrzasków jest i dobra strona - oni nie przyłażą z pretensjami, że im koty hałasują (a faktycznie czasem im się zbiera na gonitwy w środku nocy ). Kiedy nie mieli dzieci - mój jamnik im "tupał".
Ewa - 2007-09-01, 22:36
| marcyha napisał/a: | | Kiedy nie mieli dzieci - mój jamnik im "tupał" |
Powaliło mnie
kasienka - 2007-09-01, 23:08
| Marcela napisał/a: | | Rodzice kochają swoje dzieci i nawet nie zdją sobie sprawy z tego, że mogą być dla kogoś uciążliwe. Rodzicom przecież nie przeszkadza kiedy ich kochane maleństwo od godziny tłucze klockiem w podłogę, ale tej " kretynce" z dołu przeszkadza to na pewno. Nie wymagajmy od innych, zeby szaleli na punkcie naszych dzieci i wszystko im wybaczali. Warto czasem pomyśleć o innych i spojrzeć na całą sytuację ich oczami (uszami w tym wypadku). Warto też nauczyć małego człowieka odpowiedniego zachowania. Nie jesteśmy sami na świecie. |
dokładnie...ale oni też nie są sami...i też warto, by czasem się zastanowili...np. czy komuś nie przeszkadza, jak ćmikają przez okno i mu dym wpada do mieszkania...albo jak burzą ściany a sąsiadom z góry pękają ściany od tego...i ubezpieczenie tego nie obejmuje
Poza tym, niektórzy nie rozumieją co to znaczy mieć dzieci...co najciekawsze, Ci co wcześniej tak narzekali na ryczące dziecko sąsiada(wierzcie mi, w kamienicach np.niewiele trzeba, by z dołu to było odbierane jako mega hałas...) potem, jak już mają swoje, często zapominają, że komuś może przeszkadzać walenie klockiem w podłogę...
| marcyha napisał/a: | | Kiedy nie mieli dzieci - mój jamnik im "tupał". |
no właśnie...
Lily - 2007-09-01, 23:11
Hmm, ja byłam wychowywana do tego, żeby się zawsze zastanawiać, czy komuś nie przeszkadzam, ale wielu ludzi się nad tym nie zastanawia... i chyba im lepiej. Btw, brat mojego niemęża ma takiego sąsiada, który puka w sufit jak tylko ich syn przebiegnie po mieszkaniu, a nie jest dzieckiem ponadprzeciętnie ruchliwym i oni go pilnują, żeby nie hałasował zanadto...
agaw-d - 2007-09-02, 00:08
My mieszkamy w domu na górze, a rodzice pod nami. Całe szczęście bo Marcelka ostatnio wali w podłogę czym się da, raczkuje, co też nieźle słychać u rodziców, ale im to oczywiście nie przeszkadza.
Koło nas jest trochę psów, które często w nocy zaczynają szczekać, a wtedy nasza chętnie do nich dołącza, ale ja i moje Marcysie jak śpimy to śpimy i nam to nie przeszkadza Rodzice czasem przez to nie mogą spać. Sąsiad natomiast ma zakład kamieniarski i całą ciążę się martwiłam, że te maszyny będą budzić Marcelę, ale ją nic nie budzi.
Jak byłam mała to mieszkaliśmy w starym rodzinnym domu i pod nami jakaś daleka krewna, ciotka-idiotka Co chwile przychodziła do rodziców, że za głośno chodzę (oczywiście w papciach), przeszkadzało jej, że jeżdżę na rowerze po podwórku, bo jej kurzy się do mieszkania, choć nie przejeżdżałam nigdy pod jej wejściem, w ogóle co chwilę miała jakieś pretensje .
[ Dodano: 2007-09-02, 01:11 ]
| Lily napisał/a: | | sąsiada, który puka w sufit |
mój M jak mieszkał ze swoimi rodzicami to walił świecznikiem w rury jak sąsiad puścił za głośno techno, ściszał i nie miał nic przeciwko temu, że M daje mu w taki sposób znaki
pao - 2007-09-02, 10:53
wiele zależy od sąsiadów. są osoby z którymi można dojść do porozumienia są osoby z którymi porozumienie jest niewykonalne.
ważne byśmy pamiętali o innych ale nie dali sie w tym zwariować czy zahukać. tez mamy prawo do życia
kasienka - 2007-09-02, 11:01
| pao napisał/a: | | ważne byśmy pamiętali o innych ale nie dali sie w tym zwariować czy zahukać. tez mamy prawo do życia |
i to jest sedno
Christa - 2007-09-04, 02:07
Jeju, ale macie/mialyscie sasiadow! Ja swoich jeszcze nie znam za dobrze, bo mieszkamy tu dopiero 3 tygodnie, ale poniewaz mam skrupuly (a wiekszosc Ozzich chyba ich nie ma), caly czas sie martwie, ze bedziemy im przeszkadzac. Wiem, ze powinnam to olac, bo przeciez malutkiemu dzieciaczkowi nie wytlumacze, zeby nie plakal, bo komus moze to przeszkadzac, ale jakos caly czas mysle o innych...
Cytrynka - 2007-09-04, 04:53
Teraz czuję, że żyję w luksusie. Od roku mieszkam w domku. Inne domy są blisko, ogródki dzielą płoty, ale sobie nie przeszkadzamy.
Za to w Polsce mieliśmy sąsiada wariata. Potrafił przyjść w dzień z pretensjami , że mu tupię (dzień przed ślubem, w piątek, "rozchadzałam" buty - fakt, że nie mielismy dywanu, no ale była 14 godzina - prawie wszyscy ludzie mieszkający na naszej klatce powinni być w pracy.
Kiedyś przyleciał po 22. Za oknem była okropna burza. Sąsiad zarzucił nam że biegamy po mieszkaniu w drewniakach i rzucamy butelkami (P. siedział przy kompie, ja właśnie szykowałam się spać). Dodam, że my mieszkaliśmy na 3 piętrze, ów sąsiad na drugim, ale składał też donosy na sąsiadów mieszkających nad nami (mieli małe dziecko, ale nie hałasowało zbytnio - no może za wyjątkiem poranków, kiedy ktoś się z małym bawił w Indian).
Fakt, że jak nie miałam dzieci, nie rozumiałam tych co je mają. I tak kiedyś przestaliśmy się sobie kłaniać z sąsiadami, których nie obchodził mój remont ciągnący się kilka tygodni z tego względu, że każda pora wiercenia komuś nie pasowała. Jeden sąsiad był zmęczony po pracy, drugi miał małe dziecko, trzeci w ogóle nie toleruje hałasu, czwarty miał kolejny powód. Oczywiście każdy akceptował inną porę przeprowadzenia prac remontowych.
Na moim osiedlu jest dom do sprzedania. Okna kuchni wychodzą na plac zabaw. Zawsze cieszyłam się, że tam nie mieszkam. Moje dzieci są dość głośne. Staram się je jednak nauczyć, że trzeba szanować innych i ich prawo do ciszy.
ajanna - 2007-09-04, 07:37
| Cytrynka napisał/a: | | Na moim osiedlu jest dom do sprzedania. Okna kuchni wychodzą na plac zabaw. Zawsze cieszyłam się, że tam nie mieszkam. |
kiedy Weronika była malutka mieliśmy okna na szkolne boisko. od początku wiosny do końca jesieni dzieci wybiegały na nie z krzykiem i rwetesem na każdej przerwie i szczerze mówiąc uwielbiałam ten hałas i brakowało mi go po przeprowadzce. ja mam tak, że są odgłosy które lubię i takie, których nie znoszę. zresztą właśnie z tego co tu piszemy wynika, że ludzie bardzo różnią się tolerancją na hałasy
Marcela - 2007-09-04, 08:08
| ajanna napisał/a: | | uwielbiałam ten hałas |
A już Ci chciałam współczuć..
pao - 2007-09-04, 10:15
mnie widok na plac zabaw też by cieszył
a co do sąsiadów to na mnie złożyła donos sąsiadka, że mam buty przed drzwiami. nie było by w tym może nic nadzwyczajnego że mieszkam na ostatnim piętrze, sąsiadka zaś na parterze...
agaw-d - 2007-09-04, 11:41
| pao napisał/a: | | a co do sąsiadów to na mnie złożyła donos sąsiadka, że mam buty przed drzwiami. nie było by w tym może nic nadzwyczajnego że mieszkam na ostatnim piętrze, sąsiadka zaś na parterze... |
niezła musi być ta sąsiadka ;-P
pao - 2007-09-04, 11:43
| Cytat: | :shock: niezła musi być ta sąsiadka ;-P |
ano... pierwsze słowa jakie usłyszeliśmy wprowadzając się. niby nie do nas powiedziane ale wystarczająco głośno by dotarło:
"no i znowu ściany ubrudzą!"
ale cóż, ten typ tak ma...
Marcela - 2007-09-04, 11:53
A ubrudziliście przynajmniej?
pao - 2007-09-04, 11:55
no niestety nie
ina - 2007-09-04, 12:03
haha pao ale jazda
majaja - 2007-09-04, 19:21
Sąsiedzi mojej teściowej potrafili wzywać policję, bo dzieci na ławce pod blokiem rozmawiają
honey - 2007-09-04, 19:43
jak to dobrze ze mieszkam w lesie
Marcela - 2007-09-04, 20:55
| honey napisał/a: | jak to dobrze ze mieszkam w lesie |
Oj tak! Ze zwierzętami łatwiej się dogadać. I upierdliwe są mniej
majaja - 2007-09-04, 22:13
| Marcela napisał/a: | | I upierdliwe są mniej |
Nie znasz naszej suki i tak ci się tylko wydaje, zwierzę też człowiek i ma swoja osobowość, zdażają sie okazy bardzo upierdliwe
Marcela - 2007-09-05, 07:03
O, to współczuję!
|
|