| |
wegedzieciak.pl forum rodzin wegańskich i wegetariańskich |
 |
Ogólne rozmowy - czy tracicie "standardowych" dzieciatych znajomych
go. - 2013-01-21, 13:05 Temat postu: czy tracicie "standardowych" dzieciatych znajomych Nie wiem czy takiego tematu nie było inie wiem w jakim dziale o tym napisać... Jeśli coś to kasujcie, usuwajcie, wyrzucajcie tego posta drodzy modowie
Chodzi o kontakty ze znajomymi, nowszymi, starszymi, ale przede wszystkim dzieciatych, którzy mają "standardowe" podejście do rodzicielstwa. Bez chust,z chodzikami, z mięchem, szczepieniem w I dobie życia, słoiczkami od 4 miesiąca, pojeniem dziecia wodą z glukozą gdy zwykłej nie chce etc
"Utrata" dziwi mnie tym bardziej, że nic nikomu nie narzucam, nikogo staram się przynajmniej nie oceniać. Być może odbierają to inaczej. Sama już nie wiem. Nikomu nigdy nie powiedziałam, że jest beznadziejny, bo idzie na łatwiznę zakładając na dupsko bobasowi pampersa, czy dając na szybki obiadek gerberka, czy danio na drugie śniadanie...
A ludzie i tak, mimo, że dajmy na to, znajomość od podstawówki, przestają do nas wpadać na kawę, czy iść razem na sanki...
Nauczyłam się już, że najlepiej nie dyskutować o poglądach tylko robić swoje. Jak kumpela dzwoni, że ma newsa "bo w aptece tamitam są 25% zniżki na teite szczepionki" uciąć chłodnym "aha". Ale to nie zmienia faktu, że... już dwoje kolegów S., z którymi świetnie się bawił nie zważając na poglądy starych, stracił (jednym jak dowiedzieli się, że chcieliśmy rodzić w domu to chyba przeważyło szalę. Zmasakrowali nas wzrokiem i szybko się zwinęli ze spaceru). Odcięli się. Ich decyzja.
Ale cholernie to dla mnie.. hmm... głupie? albo wychodzi ze mnie resztka idealistki
biechna - 2013-01-21, 13:24
Część zniknęła, pozostała część ma w pompie różnice między nami. Kiedyś było mi żal, ale już wszyscy, którzy mieli przepaść, przepadli, ja pogodziłam się z tym, że ludzie przychodzą i odchodzą - i jest dobrze. Zostały nam same perły, o które naprawdę dbamy - z wzajemnością. Tak się to u nas kręci
mimish - 2013-01-21, 13:24
gosia z badylem, ja obserwuje podobne zjawisko. W sumie rodzinnie kumplujemy sie z podobnymi nam, no i z reszta bez dzieci jest jak bylo.
bronka - 2013-01-21, 13:30
Ja nie mam takich obserwacji. Być może jestem za mało odjechana
Raczej uchodzę za nieszkodliwa wiedźmę Ale taką co to w razie kłopotu nawet poradzić się można Z niektórymi nie poruszamy niewygodnych tematów. Nie nawracam. Jak ktoś zapyta- odpowiem, pomogę. Nie wyskakuję przed szereg z poradami
go. - 2013-01-21, 13:31
| george napisał/a: | | Zostały nam same perły, o które naprawdę dbamy - z wzajemnością. |
ooo! Bardzo pozytywny wydźwięk! Spróbuje następnym razem o tym pamiętać! Dzięki!
mimish, i u Was też? A myślałam, że to ja jakaś dziwna jestem, a jak widać to chyba częstsze niż mi się wydawało...
olgasza - 2013-01-21, 13:33
to chyba naturalna selekcja
go. - 2013-01-21, 13:39
olgasza, sama nie wiem. Z tymi jednymi znajomymi chodziłam do równoległej klasy podstawówki, częste wspólne wyjazdy, czy to weekend w górach, czy szlajanie się rowerem po wybrzeżu. A poglądy poglądami, czy polictyczne, religijne, czy jedzeniowe, w każdym razie nie szczególnie zbieżne, były sobie gdzieś na boku. Nie stanowiły przeszkód. Dopiero różnice zdań odnośnie dzieci tak zadziałały. Dlatego mnie to zaskoczyło
Agnieszka - 2013-01-21, 13:41
gosia: jedni odchodzą, inni zostają, nowi też wkraczają w naszą przestrzeń. Nie nawracam, jak pytają odpowiadam, chcą pomocy, recepty ziołowej ok. U nas większość przywykła do naszej odmienności, szkolnie też nie ma problemów (w maju wycieczka 2-3 dniowa i wychowawczyni wiem że inaczej jadacie, damy radę).
Wierz mi że czuję się obserwowana z racji gabarytów dziecka i diety. Żyje po swojemu albo komuś to pasuje albo nie. Przyjaciół mam sprawdzonych, znajomych także a reszta.... się nie przywiązuję.
dynia - 2013-01-21, 13:48
| bronka napisał/a: | Ja nie mam takich obserwacji. Być może jestem za mało odjechana
Raczej uchodzę za nieszkodliwa wiedźmę Ale taką co to w razie kłopotu nawet poradzić się można Z niektórymi nie poruszamy niewygodnych tematów. Nie nawracam. Jak ktoś zapyta- odpowiem, pomogę. Nie wyskakuję przed szereg z poradami |
Jako ja,mam dokładnie identyczne przemyślenia i doświadczenia
ań - 2013-01-21, 13:59
| dynia napisał/a: | | bronka napisał/a: | Ja nie mam takich obserwacji. Być może jestem za mało odjechana
Raczej uchodzę za nieszkodliwa wiedźmę Ale taką co to w razie kłopotu nawet poradzić się można Z niektórymi nie poruszamy niewygodnych tematów. Nie nawracam. Jak ktoś zapyta- odpowiem, pomogę. Nie wyskakuję przed szereg z poradami |
Jako ja,mam dokładnie identyczne przemyślenia i doświadczenia | i ja
go. - 2013-01-21, 14:03
jak pytają to odpowiadam, ale też nie nawracam, a jednak się tak dzieje dziko jakoś. Natomiast jak ktoś mnie chce nawrócić to rzeczywiście zdarza się, że się irytuję
bronka - 2013-01-21, 14:05
gosia z badylem, a może trochę na wyrost pewne rzeczy odbierasz? Może niezależnie od poglądów akurat ci ludzie by się w tym momencie oddalili? Tak sobie gdybam
semoilna - 2013-01-21, 15:19
Nic takiego u nas nie zauwazylam, ale moze dlatego, ze nie mamy za duzo bardzo bliskich znajomych z dziecmi. Mamy chyba 3-4 pary z ktorymi jestesmy bardzo blisko i w 100% inaczej "wychowujemy" nasze dzeici, ani nam ani im to nie przeszkadza. Na tyle dobrze znam moich znajomych, ze wiem ktorym moge cos powiedziec/skomentowac i bedzie to odebrane jako mysl do przemyslenia a u innych jako atak na ich rodzicielstwo (mimo, ze nie takie sa moje intencje). Sadze, ze szkoda byloby tracic wartosciowych znajomych tylko dlatego, ze nie podoba nam sie jak wychowuja swoje dzieci (nie pisze tu o ekstermalnych przypadkach, ale wtedy juz chyba nie byliby to wartosciowi ludzie).
Mikarin - 2013-01-21, 19:03
semoilna, ale ja pamiętam jak koleżanka się na mnie obraziła, bo zamieściłam na FB artykuł o zaletach spania z dzieckiem w łóżku. Odebrała to jako osobisty atak Pożyczyła ode mnie chustę i słuch po lasce zaginął...
Ale wiem, że ludzie patrza na mnie jak na oszołoma bo dziecko noszę. W Wałbrzychu, dziurze jakich mało, naprawdę uchodzę za wariatkę, bo ktoś mnie kiedyś posądził o noszenie LALkI Wegetarian z Wałbrzycha nei znam - koleżanka jedna moja okazała się być jaroszką i dla niej wegetarianizm to "niedościgniony ideał" (...), a w mojej rodzinie wege to 'wydziwianie', weganizm to już odchył (...) i też ludzie się ode mnie odsuwają, jak wspomnę, że nie daję dziecku czekolady, a Danio to tablica Mendelejewa. Przyjaciółka wyśmiała moją chustę, ale zafascynowała się nosidłem Chicco, które wyniosłam na śmietnik...
Tak, Gośka, nie jesteś sama, jak ludzie słyszą o tetrze i spaniu z dzieckiem uciekają...
Lily - 2013-01-21, 19:12
| Mikarin napisał/a: | | koleżanka jedna moja okazała się być jaroszką i dla niej wegetarianizm to "niedościgniony ideał" | Hmm, ale to przecież to samo...
Mam koleżankę wegetariankę z Wałbrzycha (teraz tam nie mieszka).
martika - 2013-01-21, 19:27
| Mikarin napisał/a: | | [Wegetarian z Wałbrzycha nei znam |
Ja znam. ( jakby coś to mogę cię poznać Nawet była bardzo króciutko mini knajpka wegetariańska. Amoże jeszcze jest:
hxxp://www.govinda.pl/index.php?option=com_contact&view=contact&id=2&Itemid=93
gosia z badylem - My nie tracimy znajomych. Starzy znajomi sami się wytracili, głównie poprzez przeprowadzkę do innego miasta, a nowych nie przybywa.
Mikarin - 2013-01-21, 19:47
Lily, w ujęciu tej dziewczyny jarosze jedzą ryby i ona również...
martika, Govindę zamknęli, teraz tylko catering i koniec A co do znajomych - byłoby miło, jakby jeszcze byli dzieciaci to super.
A mnie się wydaje, ze po prostu po po mnie bardzo "czuć" tą innością, chustami, wege etc - i to łamanie tabu może ludzi odstraszać... nie wiem. Jestem człowiekiem, który ma wszystko wypisane na twarzy, więc po mnie moje poglądy kapią na kilometr
diancia - 2013-01-21, 19:48
A ja myślę, że rodzice "standardowi" mogą się odsuwać od wege-eko-rodziców, bo ten drugi często więcej wie na temat świadomego rodzicielstwa, wychowania, bardziej dba o żywienie swoje i dziecka (oczywiście nie wszyscy i nie zawsze - piszę o moich doświadczeniach i obserwacjach) i może w zetknięciu z szeroką wiedzą na temat żywienia czy chustowaniem "standardowi" rodzice czują się w jakiś sposób oceniani (choć nie są) i widzą braki czy niedociągnięcia w swoim podejściu - łatwiej się odsunąć, żeby nie widzieć tak często, że można inaczej, lepiej, bardziej...
Wiem od kilku "standardowych" dzieciatych że wege-eko-rodzicielstwo jest postrzegane jako trudne, pochłaniające dużo uwagi i czasu, czasem niewygodne, bo bliższe natury i fizjologii. Warto obalać mity, ale nienachalnie, bo to tylko odwrotny skutek może przynieść
jagodzianka - 2013-01-21, 20:31
| Mikarin napisał/a: | ale ja pamiętam jak koleżanka się na mnie obraziła, bo zamieściłam na FB artykuł o zaletach spania z dzieckiem w łóżku. Odebrała to jako osobisty atak Pożyczyła ode mnie chustę i słuch po lasce zaginął... |
No tak, dobra chusta piechotą nie chodzi...
Ja to w ogóle nie mam za dużo dzieciatych znajomych więc nie ma się kto odwracać. Za to ostatnio fajnie się zaskoczyłam bo dziewczyna z mojej szkoły która jest w ciąży i która wyglądała na totalną nudziarę okazała się bardzo sympatyczna i też chce nosić w chuście i tak dalej. Mogłam jej dużo powiedzieć na te tematy i o dziwo nie zraziła się do mnie.
excelencja - 2013-01-21, 20:33
a ja myślę, że to normalne, że jedni przychodzą a inni odchodzą, chociaż trudno się z tym pogodzić czasem.
I często zbiega się to z różnymi rewolucjami typu pojawienie się dziecka, zaczynamy się różnić, zmieniają nam się priorytety.
Mnie boli utrata przyjaciół niedzieciatych sprzed ery Lilki, a może tylko myślałam, że to przyjaciele, a byli 'li tylko' znajomymi...
A tak mam wrażenie, że ludzie nie boją się naszej inności, wręcz ich ciekawi - oczywiście są wyjątki W każdym razie nie narzekam jakoś szczególnie.
olgasza - 2013-01-21, 20:34
chyba wolę o tym myśleć w ten sposób, że przyciągam podobnie myślące osoby, a nie odpycham mainstream Albo po prostu nie spotkałam się z tak wyraźnym odsunięciem się znajomych jak w waszym przypadku. Raczej jak u bronki, dyni, ań i semoilny
Tanpopo - 2013-01-21, 22:28
Myślę, że wegetarian w Wałbrzychu najlepiej szukać wśród licealistów - potem wyjeżdżają do innych miast. Wiem z doswiadczenia.
jagodzianka - 2013-01-21, 22:29
| Tanpopo napisał/a: | Myślę, że wegetarian w Wałbrzychu najlepiej szukać wśród licealistów - potem wyjeżdżają do innych miast. Wiem z doswiadczenia. |
Aż tak, źle?
mariaaleksandra - 2013-01-21, 22:41
Ja mam malo dzieciatych znajomych, ale predzej ja sie odcinam, bo nie mam o czym gadac niz w druga strone. Tak np jak ostatnio ze znajomymi sie spotkalam i ich 2 letnie corka chciala uderzyc J bo ta sie bawila jej zabawka i w trakcie rozmowy, okazalo sie ze ja bija, "ale tylko troche po lakpach, zeby pokazac kto tu rzadzi albo nastraszyc klapsem w dupe...". Brak slow. Albo zeby nie nosic za bardzo dziecka, bo sie przyzwyczai a 'kolezanka' po 6 miesiacu musiala do pracy wracac, wiec piers tez ograniczala, zeby mlody soe przywyczail... Ja po prostu nie mam tolerancji na takie gadanie.
Ale przyznam tez, ze czasem mnie niekotrzy pozytywnie zaskakuja, wypytuja, radza sie, czytaja ksiazki ktore im polece. To mile, taka otwartosc, elastycznosc.
Humbak - 2013-01-21, 22:47
| excelencja napisał/a: | | a ja myślę, że to normalne, że jedni przychodzą a inni odchodzą | ja też tak myślę. Straciliśmy i zyskaliśmy znajomych gdy postanowiliśmy być razem ale już nie jak wcześniej z 24h eskortą przyjaciół, gdy pojawiło się maleństwo, gdy wyprowadziliśmy się z wrocławia, gdy zaczęliśmy pracować więcej i dłużej niż pn-pt do g.16, gdy pojawiło się drugie dzieciątko itd itd.
Nie wiem, nie czuję się mądrzejsza przez fakt że wiem że coś jest zdrowe a coś nie jest. Ani przez fakt że ja podaję zdrowe a koleżanka nie. Może dlatego też nie czuję, że straciłam przyjaciół przez wegetarianizm. Nie czuję także że straciłabym ich gdybym nagle jadła mięso. Przynajmniej nie tych których mam. Natomiast to że odchodzą wydaje mi się wynika wyłącznie z trybu życia ich i mojego - nie zawsze jest nam po drodze i tyle.
Mnie osobiście np. męczą bardzo osoby które domagają się "ja cię odwiedziłam teraz ty mnie" i tak w kółko. Nie zawsze na wszystko ma się czas. To że koleżanka ma czas na spotkania nie oznacza że ja go mam, to że nie mam czasu na spotkania bo organizuję go inaczej niż ona nie oznacza, że ją lekceważę. Itd itd.
Mnemozyne - 2013-01-22, 00:20
| martika napisał/a: | Mikarin napisał/a:
[Wegetarian z Wałbrzycha nei znam
Ja znam. ( jakby coś to mogę cię poznać Nawet była bardzo króciutko mini knajpka wegetariańska. Amoże jeszcze jest:
hxxp://www.govinda.pl/ind...&id=2&Itemid=93 |
Potwierdzam też, że są wegetarianie w Wałbrzychu, a właściciel Govindy to znajomy mojego znajomego, który co prawda precyzyjnie rzecz ujmując jest ze Szczawna, ale za to też odjechany, bo na dokładkę praktykujący nie katolik...
| diancia napisał/a: | | A ja myślę, że rodzice "standardowi" mogą się odsuwać od wege-eko-rodziców, bo ten drugi często więcej wie na temat świadomego rodzicielstwa, wychowania, bardziej dba o żywienie swoje i dziecka (oczywiście nie wszyscy i nie zawsze - piszę o moich doświadczeniach i obserwacjach) i może w zetknięciu z szeroką wiedzą na temat żywienia czy chustowaniem "standardowi" rodzice czują się w jakiś sposób oceniani (choć nie są) i widzą braki czy niedociągnięcia w swoim podejściu - łatwiej się odsunąć, żeby nie widzieć tak często, że można inaczej, lepiej, bardziej... |
Myślę, że niestety sporo w tym racji. Poza tym gdy ktoś się odsuwa nigdy nie wiadomo czy gdyby nie ta konkretna kwestia to nie odsunąłby się i tak, znalazłby się po prostu inny powód. Taka naturalna selekcja. Zresztą ja tam nie jestem za tym żeby na siłę kompletować full znajomych...
Alispo - 2013-01-22, 09:51
| Tanpopo napisał/a: | Myślę, że wegetarian w Wałbrzychu najlepiej szukać wśród licealistów - potem wyjeżdżają do innych miast. Wiem z doswiadczenia. |
Oj tam,takich paru znam,ale tez znam tych co pozostali w W-chu,troche sie obracalam w tamtejszych vege-klimatach,z Govindy kiedys jadalam pyszne samosy(standardowo nie robili weganskich ale dla mnie tak )
Odnosnie tematu,ja niedzieciata,ale mysle,ze czy dziecatych czy nie,znajomych nie rzadko tracimy,bo przestaje nam/im byc po drodze..jesli jestesmy mocno wkreceni w nasze"alternatywne"dla niektorych tematy to coraz mniej tematow wspolnych,to chyba naturalne.Zalezy pewnie sporo od tego skad to znajomi i jakies sprawy nas lacza.Kurcze,ja w sumie mam teraz samych znajomych wegan,ew.wegetarian zwykle aspirujacych do weganizmu,bo po prostu spedzam czas zajmujac sie tymi sprawami.chyba jedyni "normalsi" z ktorymi sie widze to rodzina i ludzie z pracy-chociaz ci drudzy nie do konca-bo ze mna w pokoju jedna dziewczyna vege aspirujaca do weganizmu i jedna dlugoletnia kiedys,teraz ex-wegetarianka,wiec wiedza o co chodzi Ale zapewne gdyby z kims laczyly mnie mocne wiezi to roznice nie mialyby znaczenia.Widocznie tak nie bylo,wiec dobrze jest jak jest.
biechna - 2013-01-22, 12:25
Hm, prawie z nikim się nie zgadzam
Nie uważam, że do poluzowania/zerwania więzów dochodziło u nas przez jakąś, jak piszecie "dziwność" czy przez to, że jakieś wysokie standardy pokazywałam czy coś, bo jestem dość przeciętna, używamy pieluch jednorazowych itp. Ot, raz jednych mocno zraził brak chrzczenia synka, a potem inni przenieśli się 10 km za miasto i bardzo mocno skrytykowali moją decyzję o rezygnacji z pracy na rzecz zostania z synkiem w domu (więcej się nie odezwali, miałam poczucie, że kiedy usłyszeli, że nie wracam do pracy, przestali postrzegać mnie jak istotę obdarzoną rozumem ). Myślę, że obie zaistniałe sytuacje nie miały związku z dietą Po prostu czasem ludzie się pojawiają, czasem odchodzą. Zaczęłabym się zastanawiać, jakby wszyscy przestali się odzywać, ale 2 przypadki na 30 lat to niedużo imho. Jak się lubi ludzi i o nich dba, to chyba nie ma opcji, by brakowało towarzystwa.
adriane - 2013-01-22, 13:05
| george napisał/a: | | Jak się lubi ludzi i o nich dba, to chyba nie ma opcji, by brakowało towarzystwa. |
Święta prawda
Mnie w ogóle zadziwia ten temat, bo nie straciłam nigdy żadnych przyjaciół/znajomych z powodu diety czy jakiejś szeroko ujętej mojej dziwności i nawet nie przyszło mi do głowy, że może tak być. Niektórzy mnie się czasem pytają o jakieś szczegóły diety wege, czy o jakieś aspekty zdrowotne, ale żeby się odsuwać, odchodzić, krytykować
Może ja mam po prostu świetnych znajomych (mam chyba szczęście do ludzi) i choć mam sporo znajomych, to w sumie się nie raz już o tym przekonałam, że są super ( niezależnie czy mają dzieci czy nie)
Lily - 2013-01-22, 13:14
A ja nie mam znajomych
Ale jakby byli to zapewne rozpadłyby się te bardziej luźne znajomości, takie z przyzwyczajenia raczej niż ze wspólnoty czegokolwiek. Np. moja znajomość z koleżanką K., która dosłownie zamroziła żywego królika na balkonie (miniaturkę - nie miał prawa w domu mieszkać, tylko w klatce na mrozie), która psa wywalała z pokoju dziecka kopniakiem, która robiła głupie miny, gdy w sklepie podchodziłam do półki zdrową żywnością i nieobecność na kolędzie określiła słowami "to już jest chore" rozpadła się w sposób naturalny, chociaż ja do tego nie dążyłam. Po prostu kontakt się urwał, mimo że przez dłuższy czas był bliski i częsty.
Mnemozyne - 2013-01-22, 13:23
| Lily napisał/a: | | nieobecność na kolędzie określiła słowami "to już jest chore" |
rzeczywiście chore,
przepraszam, nie mogłam się powstrzymać...
Tanpopo - 2013-01-22, 13:35
Ja mam takiego farta, że będąc wege trafiałam na ludzi rozumiejących bycie wege, którzy do tego aspirowali albo rozumieli ideę... teraz zaś znam niemal samych świeżo upieczonych wegan albo osoby, które planują kiedyś przejść na weganizm (znajoma będzie odstawiać w najblizszych miesiacach ryby, a potem mleko i jajka). Czyli są w podobnej sytuacji do mnie. Nigdy nie miałam pecha trafić na osoby uprzedzone. Jeśli ktoś podchodzi do wegetarianizmu sceptycznie, to dlatego że nie jadł mięsa i mu nie wyszło.
Pamiętam samosy z wałbrzyskiej Govindy - były rzeczywiście niezłe i jakieś inne od tych, które jadłam później.
martusza - 2013-01-22, 15:58
Moja sytuacja jest nieco inna bo nie mam dzieci,ale mimo wszystko mam kilka kolezanek- z ktorymi bylam bardzo blisko jeszcze kilka lat temu, a ktore teraz patrza na mnie jak na dziwolaga(choc kiedys same byly wege... teraz juz oczywiscie wyrosly z tego nastoletniego buntu), bo jem dziwne rzeczy(= nie jem tych „normalnych”), bo nie mam dzieci ani kredytu na wlasne m3 i „wlocze sie” po swiecie... podczas gdy one prowadza jedyny prawy styl zycia czyli zalozyly rodzine a dzieci karmia danonkami (i naprawde bawi mnie pytanie uslyszane z ust 30 kobiety:” a ty nie masz sie zamiaru juz sie wreszcie ustatkowac?”)...
Ja mysle ze po prostu- niektorzy ludzie wpasowuja sie w jakis schemat a inni pozostaja otwarci na rozne opcje. Te „przyjaznie” stracone zostaly przez to ze jestem inna niz oni... nasze drogi sie rozeszly i tyle. Jak ktos ma klapki na oczach i widzi jedna tylko sluszna i prawdziwa prawde(w mysl zasady „bo tak juz jest”) to nigdy nie zaakceptuje innosci (bo jestes vegan, nosisz w chuscie, masz tatuaz, jestes lesbijka, jestes za aborcja, masz zielone wlosy, skaczesz ze spadochronem albo wyznajesz szamanizm lub jestes amiszem)
Naprawde-nie zaluje takich znajomosci(choc na poczatku bylo to przykre). Wole otaczac sie ludzmi- ktorzy robia swoje, roznia sie miedzy soba ale wzajemnie sie szanuja i chetnie sluchaja co mam do powiedzenia- mimo ze czesto sie nie zgadzaja. Szkoda czasu na beton.
moony - 2013-01-22, 16:10
Przyjaciółka (?) przestała się do mnie odzywać, po naszym ostatnim spotkaniu w listopadzie - wydaje mi się, że własnie przez to, że opowiadałam jej o tym jak ważny jest dla mnie weganizm. Na każdy mój argument ona się coraz bardziej krzywiła.
No cóż.
Może do niej napiszę, może się okaże, że nadal mnie lubi
Nie podoba mi się to, jak ona zmieniła się po ślubie, ale jej tego nie mówię. O.
Alispo - 2013-01-22, 16:19
U mnie chyba nie bylo takiej sytuacji by ktos sie odsunal z powodu "dziwnosci" (tak mi sie wydaje),raczej to po prostu zwykla sklonnosc do otaczania sie ludzmi z ktorymi ma sie podobne tematy.Pourywaly sie znajomosci ze szkoly itp,ale chyba dlatego ze nie byly bliskie po prostu i nikt nie pielegnowal kontaktu,bo tez nie zylismy juz tamtymi sprawami.
renka - 2013-01-23, 09:06
Mnie tez w sumie temat zdziwil, bo nie do konca rozumiem pojecie standardowy znajomy.
Ale moze dlatego, ze ja nigdy nie dzielilam ludzi np. na wegetarian i tych innych.
Na moje kontakty towarzyskie dieta (czy nieco inny styl zycia) nie miala i nie ma wplywu (ale moze podobnie jak bronka jestem zbyt malo odjechana ). I czesc znajomych, ktorych utracilam w pewnien sposob to wynik tego, ze zostalam matka i nie jestem juz dla niektorych (szczegolnie tych niedzieciatych wciaz) osoba atrakcyjna towarzysko, bowiem nie jestem zbytnio dyspozycyjna, nie moge czesto bujac sie po knajpach albo nie moge sobie pozwolic na jakis bardziej szalenczy wyjazd etc. Duzo tez moich dobrych znajomych powyjezdzalo zagranice i jakos ten kontakt z czasem sie rozmyl (ja niestety nie potrafie pielegnowac znajomosci na odleglosc). Czasami przychodzi do mnie refleksja, ze mi przykro z tego powodu, ale za to wciaz pojawiaja sie inne nowe osoby wokol mnie, wsrod ktorych czuje sie dobrze, choc nie sa to zazyle znajomosci.
zou - 2013-01-23, 10:32
Hmmm... Moi znajomi starcili dzieciatych przyjaciół, jak powiedzieli że są parą gejów. To rodzice roczniaka się bali, że ich syn się zgeizuje. I się odsunęli, mimo, że wiedzieli, ze tamci przyjaciele od wielu lat sa razem, wiele razem przeżyli z tymi przyjaciółmi, także z niekonserwatywnego ponoć rodowiska artystycznego,, wspólna szkoła, studia a jak dziecko się pojawiło to zwycięzył starch i odcieli kontakty.
Może z rodzicielstwem jest podobnie, ludzie sie czują zagrożeni co do odpowiadania na pytania dzieci...i chca tego uniknąć. No bo to trudne.
Też nie jestem odjechana, w sumie z moich odczucćsie przyjaciołom zwierzam np. w mailach na temat zdrowia, weganizmu zima, jazdy rowerem i energii- tak samo jakbym pisała dawniej o innych rzeczach typu "niech ta zima się juz skończy, bo juz marzne i nie mam siły" jakbym jadła mięso. I się nie odsuwają. Ale tez nigdy nic nie mówie na ich styl życia krytycznie, chociaż dają swoim dzieciom to co ich zdaniem jest dobre...
Myslę, ze gdyby ich dzieci zaczęły się pytać a czemu ciocia X mówi, ze nie je padliny, albo że nie zabija zwierząt na chleb, to by to inaczej wygladało.
Raczej mówię tylko o swoich odkryciach dotyczących mojego zdrowia i odkryciach na temat zdrowia np. rodziny. Czasem mi szkoda, bo przygotowują co dla mnie np. sałatkę z serem, a ja już wegańsko, ale zawsze ich przepraszam mocno...i jakos to leci. Raz się zdarzyło, że się im wymkneły ich prawdziwe poglady np. na temat Reni Jusis jako "eko mamy", że jednorazówki, kto ma na to czas i taka ogólna kpina, ale zaraz koleżanka pomylała, że moze mnie to uraża, że może ja się z Reni zgadzam, ale tylko się smiałam, "ze spoko każdy może się pomiać, i polansować poradnikiem, który jest w sumie tez nie najlepszy moim zdaniem i tak sobie pokrytykowałysmy a przy okazji porekomendowałam np. orzechy piorące, że np. z kolei kupiłam ( razem z inna mięsną bardzo koleżanką) i sprawdziłam z ciekawoci itd itp... taka luźna gadka o alternatywnych rzeczach.
Innych znajomych wegan nie mam, tylko z netu. W ogóle mam tylko 3 znajome i siostre wege, więc naprawde nie za bardzo ma kto odpadać, ale...nigdy nie wiadomo, zależy czy sie podważa autorytet rodziców przy ich dzieciach, czy tez jako się tam milczy i robi swoje nie komentując talerzy, przekąsek i chemii gospodarczej .
rathri - 2013-04-03, 20:43
Dobrze, że o tym piszesz bo problem jest i to głębszy. Moze nie że sie całkowicie odwrócili, ale starzy znajomi dziwnie się na nas patrzą i o dziwo są czujni Raz zjadłam frytki i od razu mi to wytknęli Że ekomama co je frytki zrobią zdjęcie, wrzuca na FB Zrobiło mi się przykro;/ Nie wiem skąd ta nienawiść???
Z mojego podejścia do mięsa i grzybów też się naśmiewają;/// A ja nikomu nic nie karzę. Proszę tylko o uszanowanie moich poglądów
eMka - 2013-04-04, 08:06
Zrobiłam sobie krótki rachunek sumienia w związku z tematem, i :
- nigdy nie miałam wielu bliskich znajomych (przyjaciół)- ekipa, która była 15 lat temu jest i dziś- są to osoby inteligentne, którym by do głowy nie przyszło, żeby się od kogoś odsuwać bo ma specyficzny styl bycia. znamy się od zawsze, każde z nas żyje inaczej, ale akceptujemy siebie jako całość
- większość znajomych dalszych odpadło głównie ze względu na pojawienie się dziecka, a nie na nasze fanaberie żywieniowe- nie ma ich bo się trochę priorytety pozmieniały, nie mamy możliwości imprezowania co chwilę, jak kiedyś
- ci co zostali zazwyczaj są otwarci na "inność", szanują to (albo przynajmniej skutecznie udają), ale generalnie nie jest to tematem nr 1
- rodzina też się od nas nie odsunęła, przyzwyczaili się do naszych małych dziwactw, szczególnie że widzą, że nie umarliśmy jeszcze od "tego wszystkiego".
ps. ale jak tak myślę, to my nigdy nie otaczaliśmy się "standardowymi ludźmi", więc może nie powinnam się odzywać.
mruuu - 2013-04-05, 13:03
Ja nie zauwazylam takiego zjawiska choc jestem jedna z niewielu wegetarianek w towazystwie. Rodzina przywykla do mojego niejedzenia miesa i nie krytykuje. Jak urodzil sie Domininium to oczywiscie pytali o diete ale on jest niezlym Paczuszkiem i zawsze powtarzalam ze jest karmiony mlekiem "wychodowanym" na marchewce i nikt nie mial zadnych pytan (jak rozkminie jak wrzucac fotki to nieomieszkam to zrobic)
Mamy dosc otwarty dom (pewnie przez to ze pod nim mamy studio tattoo) i zawsze taki byl wiec obiady robie czesto dla wiekszej ilosci osob. Nawet zapaleni miesozercy maja u mnie swoje ulubione potrawy, choc ani mysla przestac zabijac
Znajomych z dziecmi takze nie brakuje i niektorzy nawet przyznaja sie ze ida na latwizne i pytaja o porady, inni nie...
Mysle, ze ludzie ktorzy "odchodza" z takich blahych powodow jak roznice zdan na pewne tematy (ktore da sie przeskoczyc bedac przyjaciolmi) nie sa warci stresu zwiazanego z pilnowaniem sie "zeby tylko nie powiedziec czegos zeby nikogo nie urazic". W koncu trzeba patrzec na jakosc a nie na ilosc
|
|