wegedzieciak.pl
forum rodzin wegańskich i wegetariańskich

Nasze zdrowie - problem natury ginekologicznej.

Khair Udin - 2013-12-11, 18:45
Temat postu: problem natury ginekologicznej.
Witam, mam 19 lat, od 6 lat jestem wegetarianką, planuję przejść na weganizm, jednak mam problem. Otóż przez 6 lat nie miałam problemów ze zdrowiem a 2 lata temu nagle zatrzymały mi się miesiączki, stwierdzono niepłodność. Mam zawyżoną prolaktynę, testosteron i za mało estrogenów. Biorę antykoncepcję hormonalną, Qlairę. Pragnę jednak zajść w ciążę za 5 lat po skończeniu studiów. Ginekolog stwierdził że absolutnie nie mam prawa być wegetarianką i muszę jeść mięso bo potrzebuję żelaza hemowego i innych elementów 'niedostępnych' w roślinach. Unikam mimo tego mięsa jak ognia, mama zmusza mnie do jedzenia go, a ja nie chcę marnować 6 lat wegetarianizmu a nawet przejść na całkowity weganizm. Co robić?
Alispo - 2013-12-11, 18:51

Jakie masz wyniki morfologii?
Khair Udin - 2013-12-11, 19:08

w porządku.
sylv - 2013-12-11, 19:20

Ale jak stwierdzono niepłodność, skoro nie starasz się o dziecko (stosujesz antykoncepcję)? Przede wszystkim zmień lekarza, na takiego, który zleci Ci dalsze badania hormonalne (i pewnie będziesz musiała do czasu diagnozy odstawić tabletki, chyba że bierzesz je właśnie jako element leczenia?). Co ma żelazo do poziomu hormonów? Naprawdę, zmień lekarza... :roll:
Alispo - 2013-12-11, 19:36

Khair Udin napisał/a:
w porządku.

a to zelazo to z kosmosu?Tak,zmien lekarza.. :roll:

Khair Udin - 2013-12-11, 19:42

Cytat:
Ale jak stwierdzono niepłodność, skoro nie starasz się o dziecko (stosujesz antykoncepcję)?


zatrzymały się miesiączki, więc zrobiono badania. Nie mogę zmienic lekarza bo moja mama jest ginekologiem, ona mnie prowadzi. I wpycha mi świństwa których tykać nie chcę. Poza tym nie chcę rozmawiac o lekarzach, chciałam się u Was dowiedzieć, czyprzy swoich problemach hormonalnych moge pozwolić sobie na weganizm. Tabletki biorę jako element leczenia. Żelazo mam zlecone bo niby mam większe szanse na ciążę i zlikwidowanie niepłodności, z tego co mama mówiła.

alken87 - 2013-12-11, 19:48

Khair Udin napisał/a:
Nie mogę zmienic lekarza bo moja mama jest ginekologiem, ona mnie prowadzi.


ale nie zostaniesz rażona piorunem jak po prostu pójdziesz do innego lekarza :roll:

Lily - 2013-12-11, 19:51

Masz 19 lat, możesz iść do innego lekarza bez pytania o zgodę czy nawet mówienia o tym.
Problemy hormonalne to raczej zbyt złożona kwestia, by wegetarianizm czy weganizm miał na to bezpośredni wpływ. Pewne pokarmy - być może. Ale można je jeść także nie będąc wegetarianką.

Alispo - 2013-12-11, 19:51

A,to troche rozjasnia,mama moze pozwolic sobie na wiecej niz obiektywnosc...
Tak jak pisze alken87-chyba mozesz ogolnie sama decydowac o sobie?
Tak,mozesz pozwolic sobie na weganizm,nie ma on tu nic do rzeczy.A zelazo zbadaj czy ci go brakuje,bo na podstawie wrozenia z fusow sie nie stwierdzi.

Khair Udin - 2013-12-11, 20:03

Boję się po prostu, bo pragnę 100% weganizmu w sobie ale i pragnę mieć kiedyś dziecko. Boje się, że coś zlego znów będzie z moim zdrowiem. W dodatku wiem, że jak powiem mamie, że nie chcę np, jeść tego kurczaka w niedzielę, będzie wojna. Choć studiuję i mieszkam sama, w tygodniu nie jem mięsa w ogólę, tak na weekendy zaczyna się horror, kiedy mama mi wpycha siłą. I nie ma ale, mam jeść i koniec, bo to zdrowe, bo żelazo, bo białko. W dodatku byłam na diecie dodatkowo i schudłam 30 kg (ale to już po tym jak padły mi hormony, mama kontrolowała dietę i było okej.) - więc ona już totalnie ma dosyć płacenia za moje "diety" bo jakbym nie mogła zjeść normalnie jak oni wszyscy.
sylv - 2013-12-11, 20:07

Khair Udin, ale niepłodność się stwierdza po minimum roku nieudanych starań o dziecko... Miesiączka potrafi się zatrzymać choćby ze stresu, zmiany klimatu i tysiąca powodów... Coś mi się zdaje, po tym co napisałaś, że mama Cię bezpodstawnie straszy, bo jej się nie podoba Twój weganizm.
Khair Udin napisał/a:
chciałam się u Was dowiedzieć, czyprzy swoich problemach hormonalnych moge pozwolić sobie na weganizm.

Weganizm i problemy hormonalne nie mają nic wspólnego. Żelaza w ogóle nie kumam, anemii po pierwsze nie masz, a po drugie to raczej problem już w ciąży, i to niezależny od diety często (miałam spadek hemoglobiny na początku 3 trymestru ciąży i moja gin. mi wyraźnie powiedziała, że moja dieta nie ma z tym nic wspólnego, tylko fizjologia ciąży). Poczytaj sobie dział "ciążowy", temat o żelazie, no i wątki coroczne, ile wegetarianek i weganek tutaj w ciążę zachodzi ;-)
Lily napisał/a:
Masz 19 lat, możesz iść do innego lekarza bez pytania o zgodę czy nawet mówienia o tym.

otóż to. poszukaj nawet specjalisty od niepłodności, żeby Cię uspokoił i przebadał porządnie.

alken87 - 2013-12-11, 20:20

sylv napisał/a:
Coś mi się zdaje, po tym co napisałaś, że mama Cię bezpodstawnie straszy, bo jej się nie podoba Twój weganizm.


też odniosłam takie wrażenie. może podrzuć mamie trochę literatury na ten temat np Campbella, sama też trochę poczytaj żeby mieć argumenty. zakładam ze mama jako lekarz potrafi myśleć racjonalnie i odświeżenie wiedzy dot. żywienia pomoże ją jakoś uspokoić a może nawet zmienić punkt widzenia.

Khair Udin - 2013-12-11, 21:59

w takim razie czeka mnie poważna rozmowa z mamą. Tzn. niepłodność, hm, chodzi o to, że miałam taki problem, że nie miałam w ogóle owulacji, więc musiałam to leczyć antykoncepcją, bo jajniki "nadmiernie" pracowały - trzeba było je "wyciszyć" antykoncepcją, by całkiem nie padły, by potem po odstawieniu leków mogły wejść na pełne obroty i bym mogła zajść w ciążę. Bo wiadomo, bez owulacji nie ma ciąży.
ASTlove - 2013-12-11, 22:30

Poziom prolaktyny podnosi się np. w czasie ciąży czy laktacji (zapobiegając zajściu w ciążę), więc jej wysoki poziom automatycznie oznacza niepłodność (nie mylić z bezpłodnością).
Moja młodsza siostra mając baaaardzo wysoki (w tysiącach jednostek) poziom prolaktyny i estrogenów a niewiele testosteronu (jej gin.śmiała się, że jest 100% rasową kobietą :) ) miała zdiagnozowanego gruczolaka przysadki mózgowej. Do tego jeszcze Hashimoto (taka nieuleczalna niedoczynność tarczycy). Jej endokrynolog przestrzegła ją przed możliwością starania się latami o dziecko. W momencie diagnozy siostra miała jakieś 27 lat, więc już nie taka pierwsza młodość ;) Po nieco ponad roku leczenia i 3 miesiącach starania test wykazał dwie kreseczki. Ciąża (u niej akurat, nie mówię, że to standard) była trudna, długo leżała, co miesiąc u lekarza, ale teraz synek ma 5 m-cy i jest silnym, zdrowym chłopakiem! :) Nawet dostała laktacji, co przy jej poziomie prolaktyny było podobno mało możliwe (wg. kilku lekarzy, niemożliwe, jako, że -wiadomo - w czasie ciąży poziom prolaktyny skoczył jej pod niebo) i pół roku karmi naturalnie. Teraz odstawia chłopa od cyca, żeby móc wrócić do leczenia, ale - jak widać nie ma co bać się na zapas :)
Ja też bym jednak skonsultowała się u innego lekarza, najlepiej ginekologa - endokrynologa.

AZ - 2013-12-12, 00:33

Khair Udin napisał/a:
W do datku byłam na diecie dodatkowo i schudłam 30 kg

Khair Udin napisał/a:
zatrzymały się miesiączki

ja tu widzę związek.

btw. nie wyobrażam sobie chodzić do ginekologa-matki. matka-dentysta mnie wystarczająco stresuje i krępuje :mrgreen:

Jovana - 2013-12-12, 05:55

zdecydowanie zmień lekarza, trudno o obiektywizm lecząc własne dziecko, nie bez przyczyny się tej opcji nie zaleca, zresztą to zaburza relację wewnatrzrodzinną, jesteś dorosła osobą i jak już ktoś napisał wyżej niepłodność można zacząć diagnozować po roku starania się o dziecko
niedzielka - 2013-12-12, 08:44

Jak już ktoś wcześniej zauważył niepłodność, to nie bezpłodność. A co do diety na płodność nie ma bezpośredniego wpływu, chyba, że ktoś jest niedożywiony. Jeżeli byłaś na jakiejś restrykcyjnej diecie odchudzającej wtedy istnieje taka możliwość. Warto przeczytać książkę "Zdrowe dzieciaki" dr Fuhrman, wartościowa nie tylko dla dzieciatych.
go. - 2013-12-13, 09:30

ja tam abstrahując od zdrowotnych problemów, to nie wiem czy "leczenie się" u lekarza rodziny jest hmm(?)wskazane...
Występuję więź emocjonalna, może występować gra na uczuciach pacjenta, i nie chce się wgłębiać co jeszcze. Wiemy tu na forum jak rodzice mogą "uprzykrzać" weg-wybór. Jesteś dorosła, nikogo nie musisz powiadamiać o swoim stanie zdrowia, już nie mówiąc o badaniach u mamy. obrazowo coś jak jak chirurdzy nie operują krewnych, czy rodzina psycholog- zazwyczaj nieobiektywna...
Chociaz nie powiem,raz w życiu w sytuacji pobramkowej sama się konsultowałam z kuzynem ginekologiem, ale tylko USG i mama i tak czekała na korytarzu ;-)

moony - 2013-12-13, 10:33

Khair Udin, a jak szybko schudłaś? Miałam 17 lat, schudłam 0 w ciągu roku (czyli bez szału), a miesiączka i tak mi się zatrzymała.
Piszesz, że schudłaś już po tym jak hormony ześwirowały, ale spadek wagi na pewno nie pomógł Ci w odzyskaniu równowagi.

Przede wszystkim - skonsultuj się z innym lekarzem. Poszukaj potwierdzonej wiedzy, którą mogłabyś przytoczyć w rozmowie z mamą. Nie daj sobie grać na emocjach. I sama też zachowaj spokój, bo w kontakcie z ludźmi nauki emocjonalność jest traktowana jak fanaberia.

Kat... - 2013-12-13, 11:37

moony napisał/a:
schudłam 0 w ciągu roku (czyli bez szału)
no faktycznie, bez szału ;-) :mryellow:
Alispo - 2013-12-13, 11:53

:mrgreen:
moony - 2013-12-13, 12:35

I made my day :mrgreen: 15 miało być.
jaskrawa - 2013-12-13, 13:57

Moim zdaniem to jakieś nieporozumienie - stwierdzenie niepłodności u dziewiętnastolatki, która nawet nie chce jeszcze zajść w ciążę. To, moim zdaniem, po prostu problemy hormonalne, które w tym wieku jeszcze mogą się zdarzyć (nie twierdzę, że nie trzeba ich leczyć i można bagatelizować) i wcale nie muszą oznaczać, że będziesz miała je za pięć lat.

Szczerze mówiąc, wybacz, podejrzewam, że mama postanowiła nadużyć swojej wiedzy lekarskiej do wywarcia na Ciebie wpływu i zniechęcenia Cię do wegetarianizmu, który ją wyraźnie uwiera. Więc postanowiła postraszyć Cię niepłodnością, bo jest akurat ginekologiem i akurat jakiś tam hormonalny misz masz się się Ci przytrafił, więc chwyta okazję. I to jest moim zdaniem dobry powód do poszukania porady gdzie indziej.

Nie oceniam Twojej mamy jako ginekologa (bo nie wiem, jakim jest), ale szczerze mówiąc nie ufam tym lekarzom, które negują możliwość istnienia zdrowej diety wegetariańskiej/wegańskiej i warunkują płodność i równowagę hormonalną obecnością żelaza "z mięsa" w diecie kobiety. Choćby dlatego, że co najmniej połowa tego forum to weguski, które jakoś urodziły zdrowe dzieci (olbrzymia większość bez problemów z płodnością). Smutne, że tylu lekarzy jakoś nie dostrzega tego faktu.

Twoja mama albo też nie dostrzega (może po prostu za bardzo martwi się o Ciebie za bardzo... co tym bardziej potwierdza, że nie powinna być Twoim lekarzem) albo udaje, że nie dostrzega, bo postanowiła z tej "niepłodności" Twojej uczynić sposób na zmuszenie Cię do jedzenia mięsa. A chyba nie tak powinna wyglądać opieka ginekologiczna...

Trzymaj się!

go. - 2013-12-13, 14:59

jaskrawa, miałam na myśli dokładnie to co Ty, tylko nie chciałam tak dosadnie ;)
koko - 2013-12-13, 15:46

A kobiety jedzące mięso nigdy nie mają problemu z zajściem w ciążę?
Jak napisały dziewczyny - mam wrażenie, że problemem nie jest niepłodność (w sensie że nie to stanowi sedno), tylko twój układ z matką - dziewczyno, masz 19 lat, jesteś dorosła, co znaczy, że mama każe ci jeść mięso? Wpycha ci je łyżką?
I nie możemy chyba pominąć tematu lekarza tutaj, nawet jeśli to zastrzegasz. To chyba kluczowe w tym wypadku?

jaskrawa - 2013-12-13, 21:42

go. napisał/a:
jaskrawa, miałam na myśli dokładnie to co Ty, tylko nie chciałam tak dosadnie ;)


Kurde, zawsze się dziesięć razy zastanawiam zanim coś dosadnie napiszę w necie (i bardzo często się jednak powstrzymuję), ale czasem nie mogę się powstrzymać. Bo, prawdę mówiąc, szlag mnie trafia gdy czytam, że młoda dziewczyna, chcąca zdrowo się odżywiać (i dbać o życie zwierząt) ma podcinane skrzydła przez własną mamę, która nadużywa swojego autorytetu i siejąc nieprawdę (gdzie niepłodność... a gdzie żelazo...?) na temat odżywiania, zmusza córkę do jedzenia mięsa.

Nikt nie powinien być zmuszany do jedzenia mięsa. Ani fizycznie ani psychicznie. To wolny wybór każdego człowieka i chyba każdy się tu ze mną zgodzi.

margrete - 2013-12-14, 10:31

to ja może też dodam coś od siebie, pomijając kwestie mamy ginekologa i powiązania niedoboru żelaza z hormonami (?!). Jak zaszłam w ciążę jadłam jeszcze mięso. Już na początku okazało się, że mam niedobory żelaza, które trzeba uzupełniać - preparaty z żelazem miałąm zmieniane średnio co 2 tygodnie, jako że nie przynosiły kompletnie żadnych efektów. I dopiero wykluczenie mięsa i jedzenie dużych ilości zielonych warzyw (pilnowałam, żeby nie łączyć ich z nabiałem, wapniem) coś dało.
I myślę, że takich historii na obalenie teorii, że żelazo można uzupełnić tylko mięsem, przeczytasz tu jeszcze mnóstwo. A problem leży nie w faktach naukowych, nie w historiach które Ci tu opiszemy i argumentach, które przedstawimy. Problem leży w przekonaniach Twojej mamy, a tego nie jesteśmy w stanie zmienić - myślę, że powinnaś z nią rozmawiać o tym często i rzeczowo, cierpliwie tłumaczyć, a jednocześnie sama szukać bezmięsnych dróg na suplementację brakujących mikroelementów czy też regulację gospodarki hormonalnej.
Ja polecam zioła, które ostatnio mnie postawiły na nogi - jest taka mieszanka na anemię ojca Grzegorza Sroki (jakby ktoś był zianteresowany mogę podać z czego się ją robi - koszt zrobienia takiej mieszanki na jakieś 2 miesiące to niecałe 30 zł, wszystkie skłądniki w ziołowych aptekach dostępne). Ten sam pan skomponował też mieszankę na regulację pracy hormonów, która to mieszanka podobno wielu kobietom pomogła zajść w ciążę. Ale są też inne metody- wystarczy poszukać, poczytać, spróbować.
Powodzenia!


Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group