wegedzieciak.pl
forum rodzin wegańskich i wegetariańskich

Off-topic - Samobójstwo

Malroy - 2007-10-29, 08:18
Temat postu: Samobójstwo
Ciekawi mnie co myślicie o osobach, które odebrały sobie życie, szczegółnie o ludziach młodych. Czy uważacie, że samobójstwo można uzasadnić. Czy istnieją powody, dla których dalsze życie nie ma sensu?
alcia - 2007-10-29, 09:53

Uzasadnić zawsze można, ale...
Wiem, że to choroba na ogół popycha do samobójstwa, mimo to nie jestem w stanie zrozumieć takich osób. Osoby młode już prędzej - są po prostu bardziej egocentryczne i stać je na taki egocentryzm, jeśli nie mają jeszcze własnej rodziny (choć jak o rodzicach pomyślę...). Ale osoby starsze, zwłaszcza mające już własne dzieci, są wg mnie potwornie okrutne. Nie rozumiem, jak można tak bardzo skupiać się na własnym cierpieniu, by nie zważać zupełnie na cierpienie innych. Z jednej strony staram się takie osoby zrozumieć, wyobrazić sobie co musiały czuć, jak bardzo musiały być nieszczęśliwe.. A z drugiej gardzę ich tchórzostwem, w niektórych przypadkach rozbraja mnie ich głupota. I żal mi ich bliskich. :(
Dla mnie to bardzo ciężki temat, wywołuje we mnie sporo emocji. I sama z chęcią poczytam Wasze opinie.

Malinetshka - 2007-10-29, 10:51

Wydaje mi się, że w tym działaniu nie ma żadnej logiki czy też głosu sumienia... To jest po prostu depresja, której nie da się przełożyć nikomu, kto jej nie liznął... To jest zaciemnienie wszystkiego, łącznie z tym co dobre. Tu się nie myśli, czy ktoś ucierpi, bo samemu cierpi się tak, iż wydaje się, że już bardziej nie można. Nie da się tego porównać z bólem fizycznym czy zwykłym podłamaniem. To skrajny stan umysłu, w którym kompletnie nie jest się sobą.. Wielu rzeczy się po prostu (już) nie widzi i (już) nie czuje... Prawdopodobnie.. Tylko tak to potrafię zrozumieć.
alcia - 2007-10-29, 11:10

Malinetshka napisał/a:
To jest po prostu depresja, której nie da się przełożyć nikomu, kto jej nie liznął...

Ja akurat konkretnie liznęłam i nadal nie rozumiem. Depresja, to straszna choroba. Przestawia wszystko w głowie, jednak nie pozbawia do końca możliwości myślenia. Nie powoduje, że pamięć o bliskich zanika całkowicie. Nie decyduje za nas.
Jest jeszcze inna sprawa, której kompletnie nie rozumiem; jak można dopuścić do stanu ciężkiej depresji u siebie, mając dzieci? Kiedyś starałam się nie myśleć na ten temat, bo uznałam, że nie wiem jak to jest być rodzicem, więc nie mogę oceniać. Ale teraz już wiem, jestem mamą i nie potrafię usprawiedliwiać takich osób.

Lily - 2007-10-29, 11:18

alcia napisał/a:
Nie powoduje, że pamięć o bliskich zanika całkowicie.
Stanowczo się z tym nie zgadzam. Zresztą trudno myśleć ciepło o bliskich, którzy doprowadzają do stanu, że chce się umrzeć. Znam też parę osób, które zostały odrzucone przez "bliskich" po próbie samobójczej. Ojciec jednej dziewczyny kazał się przepraszać. Tylko kto by go przepraszał, gdyby jej się "udało"?
pao - 2007-10-29, 11:34

najwięcej osób mówi, pisze, próbuje samobójstwa by zwrócić na siebie uwagę, by wykrzyczeć że istnieją i niestety w ten sposób tworzą sobie swoją metodę na życie.

pośród tych ludzi sa tez jednak i tacy, którzy rzeczywiście mają problemy i nagle dowiadujemy się o ich śmierci.

ci okrzyczani samobójcy nie chcą umierać, ci milczący po prostu nie maja już innych pomysłów by trzymać się życia.

obie ścieżki nie prowadza do nikąd: ten kto chce by inni go przy życiu trzymali i tak od dawna nie żyje, ten który milczy nie ma szansy na pomoc od innych, gdyż o problemie (a raczej o jego skali) nie wiedzą.

samobójców nie oceniam: po pierwsze nie potrafię po drugie nie chcę. pewnym jest, że tej drogi nikomu nie polecam.

Lily - 2007-10-29, 11:41

Poza tym dodam jeszcze jedno: kto miałby pomagać osobie w głębokiej depresji, jeśli ona nie może lub nie chce nikomu o tym mówić? A nawet jeśli mówi, to nikt nie chce słuchać. Czasem znajdzie się ktoś, kto sam przeszedł przez piekło i chce pomóc, ale ludzie w większości o swoim piekle nie chcą pamiętać.
Poza tym osób depresyjnych się nie lubi, co widać też na tym forum. Zostają określone jako "marudne", "zawsze na nie" itp.

Malinetshka - 2007-10-29, 11:43

Ja też otarłam się o stany depresyjne i choć o samobójstwie ani przez chwilę nie pomyślałam to jednak wiem co to znaczy, gdy się nie chce żyć.. Taki stan umysłu po prostu - bez czynów unicestwiających. Bardzo bolesny letarg.
Właśnie mi się, Alciu, wydaje, że depresja może zaburzyć całkowicie zdolność myślenia. Może, ale nie musi. Ty akurat przechodziłaś to tak a nie inaczej..
Można mieć świadomość tego, że bliscy nadal są, ale przy tym mieć kompletnie zaburzoną świadomość uczuć do nich oraz ich uczuć do nas. Ważności tych bliskich również. To może przestać w ogóle mieć jakiekolwiek znaczenie. Tak jakby ktoś powyłączał pewne przyciski w nas.. a włączył inne, zaciemniające.
Nie znaczy to, że usprawiedliwiam samobójstwo.. Staram się tylko zrozumieć stan umysłu jaki można osiągnąć i który to stan może popchnąć kogoś do unicestwienia swojego istnienia. To okropna karma, podobnie jak morderstwo..

alcia - 2007-10-29, 11:43

Lily napisał/a:
alcia napisał/a:
Nie powoduje, że pamięć o bliskich zanika całkowicie.

Stanowczo się z tym nie zgadzam. Zresztą trudno myśleć ciepło o bliskich, którzy doprowadzają do stanu, że chce się umrzeć.

Może i są osoby, których WSZYSCY bliscy doporowadzają do myśli samobójczych, jednak pewnie większość ma też wokół siebie jakieś dobre dusze, o których zapomina. A może to na nich bardziej warto by było się skupić?

eenia - 2007-10-29, 11:44

Hmm, a ja rozumiem tych ludzi i nie uważam ich za tchórzy.... Uważam, że człowiek powinien mieć prawo do dysponowania swoim życiem i nawet je zakończyć. Żal mi oczywiście bliskich którzy cierpią, ale myślę że cierpienie tego, kto życie sobie odbiera jest wielokrotnie większe.
Mnie samej myśl o tym żeby zakończyć swoje życie towarzyszyła niezmiennie kilka lat, nie zrobiłam tego, bo nie starczyło mi odwagi ( dlatego nie uważam, że samobójstwo jest tchórzostwem- wręcz przeciwnie) i chociaż myśl ta od roku mnie już nie nachodzi, wcale nie uważam że -na szczęście tego nie zrobiłam-.
Rozumiem, że zwłaszcza ludzie wierzący nie mogą zrozumieć samobójców, ja ( zdaje mi się ) potrafię. Uważam za największe okrucieństwo odebranie komuś prawa do zakończenia swojego życia, kiedy życie jest da niego piekłem nie do wytrzymania.

kasienka - 2007-10-29, 11:47

Lily napisał/a:
Poza tym osób depresyjnych się nie lubi, co widać też na tym forum. Zostają określone jako "marudne", "zawsze na nie" itp.

naprawdę tak uważasz? :mrgreen:

Malinetshka - 2007-10-29, 11:51

Szybko piszę kolejnego posta, bo właśnie wyświetliła mi się liczba postów: 666 ]:-> ;)

Lily napisał/a:
kto miałby pomagać osobie w głębokiej depresji, jeśli ona nie może lub nie chce nikomu o tym mówić? A nawet jeśli mówi, to nikt nie chce słuchać. Czasem znajdzie się ktoś, kto sam przeszedł przez piekło i chce pomóc, ale ludzie w większości o swoim piekle nie chcą pamiętać.

Najmniej podnoszące są teksty: "głowa do góry", "jutro będzie lepiej", "czym ty się martwisz? życie jest piękne!" :->
Ale... rozumiem też, że trudno jest wczuć się w to co czuje osoba z depresją.. gdy się samemu nie zaznało jej choć trochę. Chyba czasem oczekujemy cudownych lekarstw od tych, którzy nie mają pojęcia o ich recepturze.. A przecież mają prawo nie wiedzieć.

alcia - 2007-10-29, 12:03

eenia napisał/a:
Uważam, że człowiek powinien mieć prawo do dysponowania swoim życiem i nawet je zakończyć. Żal mi oczywiście bliskich którzy cierpią, ale myślę że cierpienie tego, kto życie sobie odbiera jest wielokrotnie większe.

Na prawdę tak myślisz? Że cierpienie tego samobójcy jest większe? Zabija się - dla niego oznacza to koniec tych cierpień. A co z jego bliskimi, którzy muszą z tym żyć całe lata? Tęsknić, miliony razy zadawać sobie pytanie: dlaczego? Czy mogłem coś zrobić, by do tego nie dopuścić? Czy jakoś zawiniłem?
Wg. mnie, człowiek mógłby sam dysponować swiom życiem, gdyby żył w pustelni, nikogo nie obchodził jego los. Jednak żyje z innymi ludźmi, takie podejście jest strasznie egocentryczne. I nieodpowiedzialne. I po prostu okrutne.
eenia napisał/a:
Mnie samej myśl o tym żeby zakończyć swoje życie towarzyszyła niezmiennie kilka lat, nie zrobiłam tego, bo nie starczyło mi odwagi

Mi też... I tez momentami myślałam, że brakuje mi odwagi, ale już wiem, że to nie było tak.. po prostu czasem miewałam przebłyski, w których pomyślałam o innych.
eenia napisał/a:
( dlatego nie uważam, że samobójstwo jest tchórzostwem- wręcz przeciwnie)

Trzeba mieć odwagę, by sprostać światu, który nas przerażą; by pokonać problemy, które wydają się być niepokonalne; by uwolnić się od ludzi, którzy wpędzają nas w depresję; by zrobić prawdziwą rewolucję ze swoim życiem...
A nie skulić ogon pod siebie i stwierdzić: ja już dłużej nie mogę. Co to za odwaga?

eenia - 2007-10-29, 12:10

Wiem Ala, że Tobie szczególnie trudno jest zrozumieć takie zachowanie, jesteś z drugiej strony, ja nie mam takich doświadczeń jak Ty, niemniej uważam tak jak napisałam.
rosa - 2007-10-29, 12:12

alcia napisał/a:
Jest jeszcze inna sprawa, której kompletnie nie rozumiem; jak można dopuścić do stanu ciężkiej depresji u siebie, mając dzieci? Kiedyś starałam się nie myśleć na ten temat, bo uznałam, że nie wiem jak to jest być rodzicem, więc nie mogę oceniać. Ale teraz już wiem, jestem mamą i nie potrafię usprawiedliwiać takich osób.

nawet nie wiem co napisać. poczułam się beznadziejnie
mam dzieci, miałam depresję i pewnie nadal mam
chciałam coś napisać ale nie umiem, nie wychodzi mi

alcia - 2007-10-29, 12:19

rosa napisał/a:
nawet nie wiem co napisać. poczułam się beznadziejnie

Przepraszam rosa, nie chciałam nikogo urazić. Piszę tylko o własnych odczuciach.
Poza tym depresja też ma wiele twarzy, ja mam na myśli te ciężkie, z myślami samobójczymi.

Malroy - 2007-10-29, 12:24

Przedwczoraj zabił się kolega, młody, dwadzieścia parę lat, można powiedzieć artysta, wydał swoją książkę, miał swoje wydawnictwo, bogatych rodziców, opiekującą się rodzinę, znajomych, przyjaciół. Kiedyś był w szpitalu psychiatrycznym, po tym jak rzuciła go dziewczyna, było to dawno temu, ale mocno to przeżył - wyszedł, niby było dobrze, miał swój świat jak każdy artysta, dziwny, dla większości nie zrozumiały.
Parę dni przed, zadzwonił do mnie poprosił o zwykłą życiową przysługę, nic w jego wypowiedzi nie wskazywało na to co zrobi kilka dni później. No i stało się. Sms od jego brata, "Szymon odebrał sobie życie", sms wysłany do kilkudziesięciu osób jednocześnie, tylu miał znajomych.
Smutne, ja nie potrafię zrozumieć tak totalnej czerni, która odetnie wszelką nadzieję i jedynym światłem będzie wyjście poza ciało. Żal mi jego najbliższych, żal mi tego co mógł jeszcze osiągnąć, żal straconej szansy.

Możecie go zobaczyć na kręconej w zimie reklamówce do jego książki -- > hxxp://youtube.com/watch?v=3eKoAoGODRQ

frjals - 2007-10-29, 13:43

Jest mnóstwo powodów, żeby odebrać sobie życie... :evil:
Jeżeli nigdy nie miało sie takiej depresji to się tego nie zrozumie, może się wydawać, że to tchórzostwo, okrucieństwo itp., ale człowiek nie myśli wtedy normalnie.
Poza tym licytowanie kto cierpi więcej nie ma sensu, moje cierpienie dla mnie jest największe.
Wiem jak czuje się ktoś kto chce popełnić samobójstwo, i powiem wam, że to było wspaniałe uczucie. Tak, to było odkrycie światła w ciemności, to była świadomość, że oto za chwilę przestanę cierpieć, że będę wolna! Jakbym dusiła się i nagle zaczerpnęła tchu!
Miejcie litość w osądzaniu samobójców, to jest wytwór chorego umysłu i chorej duszy, naprawdę wtedy się nie myśli o tym, że inni tu zostaną i będą cierpieć, to można uprawiać w lżejszym stanie. Poza tym co to za powód do życia?
Robak smutku toczy bardzo głęboko i nieprzerwanie, nie dziwi mnie, że można nic nie zauważyć wcześniej.
:cry:

pao - 2007-10-29, 13:48

znam jednak przykłady osób które popełniając samobójstwo chciały nim ukarać tych pozostających przy życiu...

niemniej każdy przypadek jest inny i nie można wrzucać wszystkich do jednego wora.

eenia - 2007-10-29, 16:27

frjals napisał/a:
Poza tym licytowanie kto cierpi więcej nie ma sensu, moje cierpienie dla mnie jest największe.

frjals napisał/a:
Jakbym dusiła się i nagle zaczerpnęła tchu!

frjals napisał/a:
Poza tym co to za powód do życia?


frjals napisałaś to za mnie :-/ ]:->

honey - 2007-10-29, 17:38

a czy osoby myslace o samobojstwie...jezeli mozna tak skategoryzowac...
to generalnie ludzie prowadzacy jakies czynne zycie duchowe...czy raczej nawet nie myslace o tym... nie zastanawiajace sie co bedzie pozniej...?? pytam osob ktore sie wypowiadaly w tym temacie i maja jakies' odczucia 'w tej sprawie

Ja osobiscie nigdy o tym nie myslalam...moze dlatego, ze zycie z jednej strony potraktowalo mnie brutalnie....a z drugiej strony szybko znalazlam kogos kto mnie pokochal i wyszlam za maz jako dzieciak... pozbylam sie syndromu niekochanego brzydkiego kaczatka ...znalazlam bratnia dusze i przyjaciela....
i chociaz praktycznie jestem nadal zdana na siebie ..bo teraz po latach jestem obarczona dwojka dzieci...w domu...sama bez pomocy od nikogo...maz non stop pracuje...jezdzi... zawituje tylko raz na tydzien do domu... to jednak czuje ze on jest ze mna...
i jeszcze inne pytanie...?
dlaczego osoby ktore mysla przez dlugi czas o samobojstwie rodza dzieci....kiedy wiedza ze chca je opuscic ..zostawic ..
czy tutaj po prostu nie mozna oczekiwac zadnej logiki...
a co myslicie o leczeniu takich osob ? czy nie lepiej przetrzymywac je na leczeniu zamknietym i faszerowaniu ludzi tabletkami dopoki sa w stanie mysli samobojczych...
az do momentu wyzdrowienia...? czy woogole takie leczenie dziala...czy tylko 'zamula..' na jakis czas tok myslenia samobojcy...
a pozniej mysli i tak wracaja...
bo chec wyzdrowienia musi pochodzi od danej osoby...musi sie obudzic nieprzymuszona wola do zycia..

zojka3 - 2007-10-29, 18:46

frjals napisał/a:
Wiem jak czuje się ktoś kto chce popełnić samobójstwo, i powiem wam, że to było wspaniałe uczucie. Tak, to było odkrycie światła w ciemności, to była świadomość, że oto za chwilę przestanę cierpieć, że będę wolna! Jakbym dusiła się i nagle zaczerpnęła tchu!


U mnie było podobnie a potem pojawiły się myśli na zasadzie : mam wybór! mogę skończyć z tym wszystkim albo walczyć....całe szczęście wybierałam to drugie. Ale paradoksalnie ta myśl, że mam wybór pozwalała mi przetrwać.

dżo - 2007-10-29, 20:31

nie znam się na psychologii i być moze w pewnych kwestiach jestem zbyt zasadnicza, ale uważam, ze na takie stany depresyjne i samobójcze myśli najlepsze jest czasochłonne zajęcie,
najwięcej niepotrzebnych mysli przychodzi do głowy wówczas, gdy człowiek ma za duzo wolnego czasu na rozmyslania,
próba zmotywowania się do działania i wypełnianie dnia przeróżną pracą to wg mnie najlepsze lekarstwo, a robić mozna przeciez mnóstwo rzeczy, pomijajac swoje pasje, zainteresowania, można przeciez pomagać innym bardziej potrzebującym jako wolontariat itd, najważniejszy jest ten pierwszy krok,

Capricorn - 2007-10-29, 20:40

jak zaznaczam średnio w co dziesiatym poście, pracuję z młodzieżą. Zdarzają się cyklicznie pozorowane próby samobójcze, z góry nastawione na fiasko, taki sposób na zwrócenie na siebie uwagi.

Ale mieliśmy też bardzo skuteczny przypadek samobójstwa rok temu. Powody do dziś nieznane. ciężka sprawa.

Może to taki ostateczny krzyk rozpaczy?

Karolina - 2007-10-29, 20:57

Frjals ja się z Tobą zgadzam w 100%
k.leee - 2007-10-29, 21:44

eenia napisał/a:
Wiem Ala, że Tobie szczególnie trudno jest zrozumieć takie zachowanie, jesteś z drugiej strony, ja nie mam takich doświadczeń jak Ty
alcia napisał/a:
gardzę ich tchórzostwem
alcia napisał/a:
rozbraja mnie ich głupota

Bardzo, bardzo surowo oceniasz Ala samobójców , jeśli cierpiałaś z powodu samobójstwa kogoś bliskiego to jest to w pewnym sensie usprawiedliwione. Ale tylko w pewnym. Zakładasz bowiem, że jest to WYBÓR. Wydaję mi się jednak , że odmęt smutku i rozpaczy jest tak ogromny a ZNIKĄD nie widać choćby cienia ratunku, że to nie jest wybór a jedyne rozwiązanie, które podpowiada umysł.
dżo napisał/a:
najważniejszy jest ten pierwszy krok,
... który często jest trudno zrobić jeśli nie dostanie się pomocnej dłoni. Samemu w pewnym stanie po prostu nie można po prostu z tego wyjść. To tak jakbyś do kogoś kto siedzi w czarnej, bardzo głębokiej dziurze mówić, "ugotuj obiad albo weź się za robótki a nie siedź bezczynnie w tym dole!"
majaja - 2007-10-29, 21:49

honey napisał/a:
nie zastanawiajace sie co bedzie pozniej...?? pytam osob ktore sie wypowiadaly w tym temacie i maja jakies' odczucia 'w tej sprawie

Masz na myśli życie pozagrobowe? Ja nie wierzę nic takiego odkąd pamiętam, myślę, że jeśli Bóg istnieje to nie jest aż tak okrutny by skazywać nas na życie wieczne.
Ajeśli chodzi o zwracanie siebie uwagi - pierwsza próba jest zawsze chęcią zwrócenia na siebie uwagi, jak przejdzie niezauważona, to potem kwestia opanowania techniki, bo to nie takie proste wbrew pozorom.

- 2007-10-29, 22:53

majaja napisał/a:
myślę, że jeśli Bóg istnieje to nie jest aż tak okrutny by skazywać nas na życie wieczne.
zależy co rozumiesz przez życie wieczne..

ja rozumiem. To jak opisała to frjals świetnie obrazuje problem, zwłaszcza tym co nie byli nigdy w takim stanie. Ja nie byłam i nigdy nie miałam myśli samobójczych. Wręcz przeciwnie. Nie boję sie śmierci, jednak nie chcę aby nadeszła za wcześnie bo jeszcze tyle do zrobienia mam :) i cieszę się na to :D
Natomiast rozumiem tez alcię, bo również trudno mi pojąć mechanizm który pcha takie myśli do głowy kobiecie, która ma dzieciaczki i kochanego męża. No, chyba że macierzyństwo Ją przeraża a mąż wcale nie jest takie kochany.
Ale w sytuacji, gdy warunki są naprawdę wymarzone prawie i godne wręcz pozazdroszczenia to rzeczywiście strasznie trudno to pojąć...jakiż to musi być czarny mechanizm..

majaja - 2007-10-29, 22:56

ań napisał/a:
bo również trudno mi pojąć mechanizm który pcha takie myśli do głowy kobiecie,

Dawno temu stwierdzono, że syty głodnego nie zrozumie. I to jest dokładnie to samo.

- 2007-10-29, 23:09

majaja napisał/a:
Dawno temu stwierdzono, że syty głodnego nie zrozumie. I to jest dokładnie to samo.
wiem o tym, tylko stwierdzam, ze naprawdę nie rozumiem jak to możliwe.
Ale wiem, że Alcia miała spotkanie z deprechą więc ma trochę doświadczenia, jednak jak Ona sama zauważyła-są bardzo różne depresje..

pepper - 2007-10-29, 23:44

Samobójca nie dba o to, kto bardziej cierpi - on, czy jego rodzina. Ma gdzieś to, że powiedzą o nim "tchórz", czy "egoista". Nie dba o to, że ktoś będzie nim potem gardził lub mówił, że takich jak on nie rozumie albo nie umie uzasadnić. Samobójca często nie czuje potrzeby pisania listu pożegnalnego.

Nawet jeżeli ma dzieci i je kocha, to decyzja o jego odejściu z tego świata oznacza, że jego nieumiejętność poradzenia sobie z życiem jest (była) najsilniejsza.

Samobójcy ciągle żyją pośród nas. Widzimy ich. A potem już nie.

Malroy - 2007-10-30, 07:57

hxxp://www.digart.pl/praca/611096/index.html?p=44#komentarze


pao - 2007-10-30, 09:42

Cytat:
myślę, że jeśli Bóg istnieje to nie jest aż tak okrutny by skazywać nas na życie wieczne.


bóg nie jest okrutny i prawdopodobnie cierpi gdy ktoś takiego wyboru dokona. ale bóg dał nam wolna wolę zatem już z tego powodu nie może zaingerować... samobójstwo to jest wybór, tylko nie chodzi o sam fakt i moment ale długotrwałe wybory jakich dokonujemy w ciągu życia. to jak z jedzeniem: od jednego cukierka nie zachorujemy jednak po latach złej diety i owszem...

- 2007-10-30, 10:15

pao napisał/a:
samobójstwo to jest wybór, tylko nie chodzi o sam fakt i moment ale długotrwałe wybory jakich dokonujemy w ciągu życia. to jak z jedzeniem: od jednego cukierka nie zachorujemy jednak po latach złej diety i owszem...
słowa mądre!
majaja - 2007-10-30, 10:50

pao napisał/a:
bóg nie jest okrutny i prawdopodobnie cierpi gdy ktoś takiego wyboru dokona.

Użyłam tego jako metafory. Nie widzę nic pociągająco w życiu wiecznym w jakiejkolwiek formie.

pao - 2007-10-30, 10:53

Cytat:
Nie widzę nic pociągająco w życiu wiecznym w jakiejkolwiek formie.


ja się w tej kwestii nie wypowiadam. sprawdzę to się wypowiem :) ;)

frjals - 2007-10-30, 12:50

honey napisał/a:
nie zastanawiajace sie co bedzie pozniej...??

nie wierzyłam nigdy w życie po, prawdę mówiąc miałam nadzieję, że nie będzie żadnego po, bo celem samobójstwa jest nieistnienie. Teraz... teraz nie jestem pewna, ale sytuacja ze wzglęgu na fakt posiadania dziecka zmieniła się diametralnie (niekoniecznie ta wewnętrzna sytuacja, niestety :-| ).
honey napisał/a:
dlaczego osoby ktore mysla przez dlugi czas o samobojstwie rodza dzieci....

Wyobraź sobie taką sytuację: jesteś w nocy w lesie. Co czujesz? Czujesz niepokój, strach? wydaje ci się, że coś się czai za drzewem? że ktoś za tobą idzie? Albo nawet nie w lesie, w domu w nocy - sama, przed chwilą widziałaś horror w telewizji, albo obudziłaś się po koszmarnym śnie... Znasz te uczucia? A ile one są warte w świetle słonecznym?
Kiedy mija noc wszystkie strachy wydają się takie nic nie warte, człowiek śmieje się z siebie, że bał się takich głupot...
Kiedy mija depresja wydaje się, że wszystko będzie dobrze. Mimo, że myśli samobójcze nie idą tak zupełnie precz, to wiesz, że nie musisz myśleć o tym na poważnie, zakochujesz się i jest tak cudownie... i wydaje się, że tak będzie zawsze... ]:-> .
Ale czasami nie jest.
I potem czasem wraca...

Jestem przeciw przymusowemu, farmakologicznemu leczeniu niedoszłych samobójców. Tak chyba jest, a w każdym razie powinno, że tacy ludzie mają zapewnioną opiekę psychologa.
Cytat:
Samemu w pewnym stanie po prostu nie można po prostu z tego wyjść

to prawda, to zazwyczaj przerasta możliwości takiej osoby

malina - 2007-10-30, 12:54

ja zgadzam się z k.leee

ań napisał/a:
bo również trudno mi pojąć mechanizm

Czesto to jest po prostu choroba nad którą człowiek nie jest w stanie zapanować(jak nad wieloma innymi - choć by bardzo chciał)
Mielismy znajomego - miał udane i ciekawe życie,mieszkanie,kase,mase przyjaciół i znajomych.Organizował imprezy,dzięki Niemu mamy w 3mieście tyle ścieżek rowerowych - był prawdziwym zapaleńcem - to było Jego życie.Zawsze miły uśmiechnięty ,zarażający optymizmem.Nie słyszałam żeby kiedykolwiek o kimś mówił źle - dla mnie jedna z najbardziej pozytywnych osób jakie znałam.Niestety,chorował na depresje(tak jak jego matka - 2 próby samobójcze i jej ojciec - jemu próba się udała).Leczył się,bardzo długo wszystko było dobrze ale po rozstaniu z dziewczyną choroba wróciła.To trwało ok 1,5 roku,leczenie tym razem nie pomogło.Większość znajomych nie miała pojęcia o chorobie,tylko najbliźsi przyjaciele.Jeszcze w piątek zrobił impreze,w niedziele wyskoczył z okna.To jest obraz tego co choroba zrobiła z tym człowiekiem - myślę,że dopóki był zdrowy nie przypuszczał by nawet,że tak skończy swoje życie - on je kochał.Niestety,lekarze ani bliscy nie dali rady Mu pomóc.Dla mnie najgorsze chyba w tym wszystkim jest to,że on przeżył tą próbe,jak przyjechała karetka podał swoje dane,zmarł chwile później,w szpitalu...

alcia napisał/a:
gardzę ich tchórzostwem[/quote]
Dla mnie to okrutne słowa.Dlaczego np litujemy się nad kimś chorym np na nowotwór,któremu medycyna nie potrafi pomóc,a ktoś w podobnej sytuacji - ale cierpiący na inną chorobe zasługuje na pogarde??

alcia - 2007-10-30, 13:27

malina napisał/a:
Dla mnie to okrutne słowa.Dlaczego np litujemy się nad kimś chorym np na nowotwór,któremu medycyna nie potrafi pomóc,a ktoś w podobnej sytuacji - ale cierpiący na inną chorobe zasługuje na pogarde??

może dlatego, że nie jesteśmy w stanie pewnych spraw pojąć, nie jesteśmy w stanie pogodzić się z pewnymi wydarzeniami, mamy w sobie ogromny żal, serce przepełnione jest rozpaczą, jesteśmy obezwładnieni bezsilnością....
Inne choroby nie wywołują tyle emocji. Zresztą nie chodzi o samą chorobę, ale w jaki sposób ktos sobie z nią radzi.

To jest dla mnie bardzo trudny temat, który wałkuję w myślach od lat i nadal nie mam stałych odczuć. Za każdym razem targają mną inne emocje, zależnie od dnia, nastroju itp. W tej chwili pewnie pisałabym o tym całkiem inaczej, może z większą wyrozumiałością, innym razem mogłoby być jeszcze ostrzej. Lepiej się już nie wypowiadam. :roll:

pao - 2007-10-30, 13:34

sposobów na samobójstwo jest wiele i choroba (np wspomniany rak) tez może być na to metodą.

znam kobietę której siostra miała raka. niewielka zmiana i lekarze mówili, ze nie ma najmniejszych powodów do obaw, gdyż nie trzeba wiele by sie z tym uporać. był tak umiejscowiony, że usunięcie zmiany było nieproblematyczne i jeśli tylko kobieta by o siebie zadbała było by dobrze. ale kobieta postanowiła iść inną drogą:
cały czas powtarzała że umiera, gnębiła swymi umieraniami rodzinę i pół biedy, ze dorosłych, swe dziecko także (czym niesamowicie spaczyła dziecku psychikę), wszystkich usiłowała wpędzić w poczucie winy, wszelkiej pomocy odmawiała i jedynym marzeniem było to, by pogrzebano ją w sukni ślubnej jej siostry (czyli owej znajomej).

efekt taki, że miała dokładnie to co chciała. operacji nie było, rak sie rozwinął, a ona pochowana została w owej sukni... ból, gorycz i wiele innych emocji po sobie zostawiła swym zachowaniem.

ktoś powie, że to nie było samobójstwo, ale według mnie było i to w strasznym wydaniu.

majaja - 2007-10-30, 13:40

frjals napisał/a:
nie wierzyłam nigdy w życie po, prawdę mówiąc miałam nadzieję, że nie będzie żadnego po, bo celem samobójstwa jest nieistnienie. Teraz... teraz nie jestem pewna, ale sytuacja ze wzglęgu na fakt posiadania dziecka zmieniła się diametralnie (niekoniecznie ta wewnętrzna sytuacja, niestety :-| ).

Dalej używam, że na szczęście nie ma żadnego po, tyle że teraz mam jeszcze parę rzeczy do zrobienia. Poczucie odpowiedzialności trzyma mnie przy życiu, :mrgreen: inna sprawa że ja mam silny instyt samozachowawczy przeciwieństwie do choćby mojej siostry i odruchowo sama siebie bym sabotowała.

malina - 2007-10-30, 14:04

alcia napisał/a:
Zresztą nie chodzi o samą chorobę, ale w jaki sposób ktos sobie z nią radzi.


No własnie sobie nie radzi.Często samobójstwo dla tekiej osoby to jedyne wyjście,dla niektórych po wyczerpaniu wszelkich innych prób ratunku.
alcia napisał/a:
nie jesteśmy w stanie pogodzić się z pewnymi wydarzeniami, mamy w sobie ogromny żal, serce przepełnione jest rozpaczą, jesteśmy obezwładnieni bezsilnością....

i to są nasze uczucia do których mamy prawo ale ja jestem daleka od osądzania tych osób.Nie mam pojęcia i mam nadzieje,że nigdy nie doświadcze tego co one przeżywają,a oceniać jest niezykle łatwo...

Malroy - 2007-10-30, 14:39

powodów jest wiele, ale dla mnie to choroba, którą czasami ciężko dostrzec, aby pomóc - to jest smutne, kiedy odbiera sobie życie osoba, która naszym zdaniem miała się dobrze.

W zeszłym roku, z okna, z ósmego piętra wyskoczyła matka, jak spdała nie krzyczała, tak mówili świadkowie - krzyczała tylko jej 3 letnia córka, którą kobieta trzymała na rękach.

puszczyk - 2007-10-30, 15:54

Malroy, po prostu brakuje mi odpowiednich słów... To strasznie przykre doświadczenie, był kumpel, teraz go nie ma...

Przypomniał mi się taki cytat, który lubiła powtarzać moja depresyjna koleżanka:
"Komu nóż wbijają w serce, ten nie pyta, czy innych spotkało to samo, ale woła - że boli!..." (z "Omyłki" Bolesława Prusa)

Z tą 3 letnią córka, to już dla mnie kompletny koszmar... Żałuję, że to przeczytałam... Ciężko znoszę informacje o tym, że dzieciom dzieje się jakaś krzywda. :-(

Karolina - 2007-10-31, 19:28

Też wolałabym o tym nie czytać, teraz ciągle będę o tym mysleć.
Rodzina czesto ukrywa depresję domownika, udaje, ze nie takiego się nie dzieje, nie szuka pomocy u psychologa/psychiatry.


Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group