wegedzieciak.pl
forum rodzin wegańskich i wegetariańskich

Ciąża i poród - piękno porodu

- 2007-12-02, 23:16
Temat postu: piękno porodu
tak sobie myślałam o drugim porodzie, który mnie czeka, wspominałam pierwszy i naszły mnie (jak zawsze w tym temacie) bardzo pozytywne odczucia. Pomyślałam sobie, że jasne, ze się trochę boję-czy tym razem wszystko pójdzie dobrze, że bardzo bym chciała by nie skończyło się na cięciu, wiem, ze to nie jest proste przeżycie, ale czuję, że ono jest tak niesamowicie mocne, ze bardzo chętnie jeszcze raz je przeżyję, jeszcze raz się w nim sprawdzę, przejdę przez to by otrzymać tak piękną nagrodę :-D
Kurczę, w tym momencie kobieta ma tak nieziemską siłę, która wychodzi ze środka...jak dla mnie to jest przeżycie jedyne w swoim rodzaju, kompletnie niepowtarzalne i szkoda, ze niektórzy boją się tak bardzo, ze rezygnują z tego przeżycia, nie wiedząc co tracą.

tak ja to czuję, a Wy?

Karolina - 2007-12-03, 09:29

Piękne przeżycie - jak jest już "po" ;-) , w trakcie straszna męczarnia, skupienie, wysiłek nieziemski, przynajmniej ja nie potrafiłam wtedy myśleć o pięknie, po prostu wogóle nie myślałam :-> A wspomnienia, niepowiem, cudowne, całe cierpienie już wymazane z pamięci pozosta ło jedynie słońce, które mocno swieciło w okno sali porodowej :lol:
pao - 2007-12-03, 09:30

rodząc Ulę nowa salowa (czy też insza pomoc medyczna) będąca po raz pierwszy przy porodzie (czyimś bo swoje pewnie miała ;) ) rzuciła tekstem w stylu:
"czemu tylko my kobiety mamy tak się męczyć" czy też coś w ten deseń o niesprawiedliwości ;) powiedziała to na chwilę przed narodzeniem uli zatem czas dość napięty zatem nie pamiętam co dokładnie powiedziałam (coś o pięknie jakiego mężczyzna nigdy nie doświadczy i o niesamowitych i cudownych emocjach jakich nie będzie w stanie poznać) niemniej efekt był taki, że ci co mogli to zamarli patrząc na mnie, kobitka skinęła głową a lekarz rzucił coś w stylu "pięknie powiedziane"

cokolwiek powiedziałam musiało mieć niezwykłą moc (może dlatego że tekst rzucony między parciami ;) ) bowiem zmieniła się energetyka wszystkich. a poród ten, choć nie do końca przytomny (ale w pełni świadomy) przypominał mi świetną imprezę.

- 2007-12-03, 09:52

pao, oddałaś tym opisem dokładnie to co chciałam by wybrzmiało w tym temacie :-D
adriane - 2007-12-03, 09:53

ań napisał/a:
Kurczę, w tym momencie kobieta ma tak nieziemską siłę, która wychodzi ze środka...


Super to określiłaś. Dla mnie poród to poddanie się żywiołowi, coś jak płynięcie na falach w czasie sztormu i bezpieczne dobicie do portu :-D

- 2007-12-03, 10:00

normalnie czuję ta moc dzięki Wam teraz :D zupełnie jak byście tymi słowami przygotowywały mnie do tego przeżycia :D zawsze chciałam przeżyć to tak jak było w wioskach indiańskich, kiedy kobiety były wszystkie razem z rodzącą. W sumie tworzymy teraz coś na kształt tego :->
Karolina - 2007-12-03, 10:45

Przepraszam, jeśli wysłałam negatywną energię, nie o to mi chodziło. Czasowo usuwam sie z forum, Pao pewnie czuje dlaczego :-)
elenka - 2007-12-03, 11:28

Ja im bliżej porodu tym większą moc czuję w sobie, tak jakby się zbierała we mnie coraz bardziej im bliżej tego wielkiego wydarzenia. Nie chciałabym oddać nikomu tego co mnie czeka, co przyjdzie mi przeżyć.
Mimo iż wiem, że doświadczę bólu, zmęczenia, wysiłku, to i i tak czekam jak na wspaniały moment narodzin.
Wiem też, że J. będzie mi towarzyszył i też mnie to jeszcze bardziej pozytywnie nastraja :-D

zina - 2007-12-03, 11:56

Mysle sobie ze mam w sobie dosc sil zeby rodzic i naturalnie dobrnac do konca.
Bardzo chcialabym zeby miec w sobie tyle samo energii na spotkania szpitalne z lekarzami, ktorzy w tym momencie mieszaja mi w glowie i rozwazaja opcje planowanego cesarskiego ciecia za wzgledu na moja wrodzona wade serca. Smutno mi za kazdym razem kiedy pomysle ze nie bede mogla doswiadczyc tej szczegolnej, kobiecej "ekstazy" a w zamian dostane zastrzyki, tlen czy podobne szpitalne atrakcje. Nie potrafie pogodzic sie z mysla ze moja choroba moze zaklocic moj naturalny rytm a tym samym postawic lekarzy na najwyzszych obrotach ze wzgledu na moj stan zdrowia.
Od zawsze bowiem walczylam o swoje prawa do normalnej aktywnosci wbrew wielu.
Zdaje sobie sprawe ze wybierajac opcje naturalna moge ryzykowac co tym bardziej zwieksza moje poczucie odosobnienia.
Mam jeszcze czas na zastanowienie... Choc podjecie decyzji nie jest latwe to chcialabym przestac myslec ze cesarskie ciecie to cos gorszego bo najwazniejsze wtedy bedzie ta mala kruszynka, ktora czeka, zeby wydostac sie bezpiecznie na zewnatrz.
Wbrew temu caly czas mysle pozytywnie :-)

agaw-d - 2007-12-03, 12:12

Ja bałam się porodu z jednej strony bardzo chciałam go przeżyć, a tak na prawdę to bałam się bólu i tego, że coś się stanie i będę musiała być sama (nie było sali pojedynczej, więc gdyby ktoś rodził w tym czasie to M nie mógłby wejść). Wiem, że jeśli mam do czynienia z bólem to nie potrafię wtedy skupić się, nie potrafię go znieść, staje się nieprzytomna i nic ani nikt nie jest we stanie do mnie dotrzeć.
Z dzisiejszej perspektywy wspominam poród bardzo pozytywnie. Cały czas miałam obok M, który potrafił mnie uspokoić i dotrzeć do mnie mimo że byłam tak jakby daleko od 'ziemskiego świata'. Nawet jak myślałam że nie dam rady to za chwile wykrzesałam z siebie siłę i dawałam rade. Dla mnie było to przeżycie, którego nie da się opisać słowami, coś namacalnego, większość z emocji, które wówczas doświadczyliśmy coś co istniało wtedy między naszą trójką ciężkie jest do opisania :-)
Choć teraz nie jesteśmy gotowi na kolejne maleństwo, a ja nie jestem gotowa na kolejny poród to wiem, że kiedyś nadejdzie taki czas i czekam na niego, myślę że tym razem będę bardziej świadomie to przeżywać...ale ta nieświadomość, która mi wtedy towarzyszyła była też ok...

Lily - 2007-12-03, 12:16

zina napisał/a:
za wzgledu na moja wrodzona wade serca.

a wiesz... mam ciotkę, która po 3 porodzie dopiero dowiedziała się, że ma wadę serca - wcześniej lekarze wmawiali jej nerwicę i faszerowali psychotropami, a ona trójkę dzieci sama urodziła
czy u Ciebie nie można by zadecydować dopiero w trakcie, obserwując, jak reagujesz w czasie porodu, jak sie czujesz?

- 2007-12-03, 13:11

Karolina napisał/a:
Przepraszam, jeśli wysłałam negatywną energię
niczego takiego nie wyczułam :-)
Karolina napisał/a:
Czasowo usuwam sie z forum
ani mi się waż!!
kasienka - 2007-12-03, 13:16

ań napisał/a:
zawsze chciałam przeżyć to tak jak było w wioskach indiańskich, kiedy kobiety były wszystkie razem z rodzącą.

ostatnio czytałam trochę o Indianach w ramach poszerzania tego, co muszę wkuwać na zaliczenie ;) I często kobieta szła rodzić sama, czasem kobiety pomagały jej przy pierwszym porodzie tylko...Szła do lasu i wracała po pewnym czasie z dzieckiem. Nieźle, nie? tak normalnie :)
Tylko mniej budujące było czytanie o dość powszechnym u Indian Ameryki Południowej dzieciobójstwie i to makabryczny sposób się to odbywało, a powody były jak dla nas błahe, np.urodzenie się bliźniąt, nie taka płeć jakiej oczekiwano czy niechęć wobec przymusowej wstrzemięźliwości płciowej w czasie laktacji...Sorki, za ten mało pozytywny akcent, ale to przeżyłam, bo tak miałam zawsze wizję, że w tych bliższych naturze społecznościach wszystko było super i naturalnie, a tu taki motyw niefajny :/

A z tą siłą z wewnątrz to się zgadzam :) Tym razem czułam ją jeszcze mocniej i potęgowałam krzykiem, naprawdę, poród to coś niesamowitego...Myślę, że mimo wszystko mężczyźni mogą nam zazdrościć, choć boli jak cholera(przynajmniej mnie ;) )

- 2007-12-03, 13:28

kasienka, czytałam o Indianach Hopi, że kobiety zbierały się razem w lepiance, która była zbudowana tak, ze większość była w ziemi, by panował półmrok. Mężczyźni siedzieli na zewnątrz lepianki i wybijali na bębnach rytm taki jak ludzkie serce :)
pao - 2007-12-03, 13:31

są różne plemiona i mają różne rytuały. w niektórych kobiecie nie wolno było krzyczeć a zęby zaciskała na grubym rzemieniu. zatem Indianie niekoniecznie = natura ;)

niemniej indianie plemienia Hopi są specyficzni :)

vlada - 2007-12-03, 14:18

pierwszy mój poród nie należał do przyjemnych i mocy o której piszecie dziewczyny ja nie czułam, choć wiem o co wam chodzi. Chciałam jak najszybciej uciec ze szpitala i w spokoju urodzić, ale niestety szpital i personel a tak naprawdę ciągłe badania i ta nieszczęsna kroplówa z oksytocyną nie pozwalały mi przeżyć tego zdarzenia tak jakbym chciała.
Mam nadzieję, że teraz uda mi się przejść przez tą piękną, lecz niestety bardzo trudną drogę tak jak sobie wymarzyłam ;-)
oby tak było ;-)

pao - 2007-12-03, 14:27

pierwszy poród też nie był idealny a to za sprawą upiornej położnej z która wpierw toczyłam boje i rodzić mogłam dopiero jak już ją ustawiłam... niemniej pierwszy tez miło wspominam, choć po pierwszym nie myślałam o drugim porodzie ;)
Pat - 2007-12-03, 15:47

vlada, ja miałam podobne odczucia właśnie przez cholerną oksytocynę.. ale nawet mi przez myśl nie przeszło wówczas , żeby brać znieczulenie. Tak miałam zapisane w głowie: "poród naturalny, do wody". Bolało..oj bolało.. Ale ..ja znów chcę być w ciąży! i znów móc przeżywać ten najpiękniejszy w życiu moim stan! Myślę, że drugi poród będzie już bardziej świadomy. Wiesz, , poczytam raz jeszcze książkę Sheili Kitzinger "Szkoła porodu". Zaraz po urodzeniu Leonka obśmiewałam się z tych jej fragmentów książki, w których pisze jakie to cudne przeżycie rodzić. Dla mnie - nie było to cudowne chwile, właśnie przez wielki ból (przez oksytocynę). Teraz, myślę że gdybym nie dostała znów tej cholernej kroplówki to mogłabym się "delektować" tym kosmicznym przeżyciem.
cyt, z książki: "W tym momencie rodzenie na prawdę zaczęłło mi się podobać. Bawiło mnie wykorzystywanie skurczzów, a każdy kolejny niósł ze sobą wyraźną zmianę. Nigdy dotąd żadnemu z moich działań nie towarzyszyło takie poczucie mocy i pewności sukcesu...Cudowne doświadczenie, niewyobrażalna satysfakcja"... i drugi cyt.:" Wspaniałe przeżycie, choc bardzo ciężka praca(...)Pielegniarki uważały, że powinnam powdychać entonox i nawet kładły mi na twarz maskę ale ja ją odpychałam mówiąc: Nie, dziękuję, nie boli mnie.To nie ma sensu. Ta maska mogłaby wszystko popsuć"
To miałaś na myśli zakładając ten wątek, , ?

orenda - 2007-12-03, 15:59

Ja bym mogła rodzić i rodzić, jeśli moje porody były by podobne do pierwszego. Ja bardzo dobrze wspominam siebie z porodu, swój stan, który określam często jako haj. Ale też połączenie sił wszechświata, moc narodzin, poczucie, że biorę udział w czymś niezwykłym - w cudzie!! Ech... Troszkę zazdroszcze wszytskim brzuszkowym. Może i mi się jeszcze uda tego doświadczyć :-)
kasienka - 2007-12-03, 16:36

pao napisał/a:
są różne plemiona i mają różne rytuały. w niektórych kobiecie nie wolno było krzyczeć a zęby zaciskała na grubym rzemieniu. zatem Indianie niekoniecznie = natura

dokładnie ;)
Pat napisał/a:
"delektować" tym kosmicznym przeżyciem.

delektowaniem się w moim przyoadku bym tego nie nazwała ;) ale na pewno to coś, co dało mi ogromne poczucie siły i wzmocniło wiarę w siebie...To coś jak rytuał przejścia, wraca się do świata żywych ale już na innych zasadach, z nowym, wspaniałym doświadczeniem :)

Pat - 2007-12-03, 17:25

kasienka napisał/a:
To coś jak rytuał przejścia, wraca się do świata żywych ale już na innych zasadach, z nowym, wspaniałym doświadczeniem :)
piekne slowa, dobrze to ujelas
zina - 2007-12-03, 18:06

Lily napisał/a:
czy u Ciebie nie można by zadecydować dopiero w trakcie, obserwując, jak reagujesz w czasie porodu, jak sie czujesz?

Argumenty: duze obciazenie dla serca, lepiej gdybym byla na rozruszniku, ktory w razie czego wspomoze.
Jestem po wizycie u ginekolog ktora stwierdzila ze obie metody porodu sa obciazajace i bez rozrusznika jest ryzyko, male ale jest. Musze zdecydowac do swiat czy go chce ale nie podejme sie tego gdyz sam kardiolog potwierdzil ze rozrusznik w ciazy montuje sie w sytuacjach zagrazajacych zyciu, a takiej u mnie poki co nie ma...
Nawiazujac do piekna porodu to bardzo bym sobie tego zyczyla ale poki co kojarzy mi sie ono z tym cholernym rozrusznikiem ktory moze pobudzic moje serce do bicia w razie czego...eh!
Tylko bez paniki!

- 2007-12-03, 20:24

Pat, mój poród Jagodowy wcale nie był lekki, wymiotowałam z bólu, musiałam leżeć bo najpierw wody odeszły a dziecko jeszcze nie "zatkało" kanału, potem musiałam leżeć bo było godzinne badanie ktg przed porodem w wodzie, a potem przyszły potężne skurcze, gdzie odradzano mi wodę itd. nie było lekko, nie delektowałam się stanem upojenia, nie o to mi chodziło. Chodziło mi o tą niesamowitą moc jaką sie czuje w tak trudnych chwilach właśnie. jest to ogromny wysiłek, coś czego ludzie nie przechodzą na codzień-naprawdę ogromne wyzwanie a tu nagle nie wiadomo skąd w kobiecie rodzi się ogromna siła, że potrafi przez to przejść. Tak naprawdę jest w tym całkiem sama, tylko Ona rodzi.
To jest dokładnie to co napisała Kasieńka
kasienka napisał/a:
na pewno to coś, co dało mi ogromne poczucie siły i wzmocniło wiarę w siebie...To coś jak rytuał przejścia, wraca się do świata żywych ale już na innych zasadach, z nowym, wspaniałym doświadczeniem

majaja - 2007-12-03, 21:11

zina napisał/a:
Nawiazujac do piekna porodu to bardzo bym sobie tego zyczyla ale poki co kojarzy mi sie ono z tym cholernym rozrusznikiem ktory moze pobudzic moje serce do bicia w razie czego...eh!

Nie zawsze bywa fajnie, w każdym razie ja żadnej ekstazy nie pamiętam, pamiętam że było mi strasznie zimno i że było mi wszystko jedno czy to przeżyję, że byłam tak wymęczona, że położna musiała mi mówić kiedy przeć bo ja to bym parła cały czas byle koniec.
Poród to poród, jak ma to grozić twojemu życiu to nie ma co sie upierać. Moja bratowa milej wspomina cesarkę, że połozyli jej Małą na pierś w czasie szycia, że widziała dziecko. Ja tylko zobaczyłam przez chwile Młodego i zaraz dostałam narkozę, a potem jeszcze ponad tydzień chodziłam i wyłam z bólu. W fajnym szpitalu cesarka też może być bardzo pozytywnym przeżyciem.

Lily - 2007-12-03, 21:21

Moja mama opowiadała mi niedawno, że jak urodziła moją siostrę (z komplikacjami, krwotokiem) to poczuła wielką ulgę - że już może umrzeć, bo dziecko wyszło i ona zrobiła co do niej należało. Była tak wymęczona, że tylko chciała dotrwać do końca i potem już jej wszystko było jedno.
YolaW - 2007-12-03, 21:24

Ja o porodzie jeszcze nie myślę zbyt intensywnie...bardzo chciałabym przeżyć go w pełni tzn bez oxytocyny, wymuszania na mnie pozycji w jakiej mam rodzić itp.... boję się bólu, bo jestem dość mało odporna, ale na razie ta moc, o której piszecie jest dla mnie totalną abstrakcją..
Lily - 2007-12-03, 21:26

YolaW, urodzisz, po prostu... jak mówią dziewczyny - nikt tego za ciebie nie zrobi, więc znajdziesz na to siłę na pewno :)
pao - 2007-12-03, 21:32

yola, jak już sie zaczyna to nie ma odwrotu ;) taki bilet też pomaga :)
kasienka - 2007-12-03, 22:14

A tak w ogóle, poród to trochę jak mniejsza śmierć...
pao - 2007-12-03, 23:17

małą śmiercią nazywa sie inny stan ;)
Pat - 2007-12-04, 00:04

ań napisał/a:
Chodziło mi o tą niesamowitą moc jaką sie czuje w tak trudnych chwilach właśnie. jest to ogromny wysiłek, coś czego ludzie nie przechodzą na codzień-naprawdę ogromne wyzwanie a tu nagle nie wiadomo skąd w kobiecie rodzi się ogromna siła, że potrafi przez to przejść

Hmmm ja tę moc czułam jedynie w ost fazie , przy parciu, kiedy miałam poczucie, że nie panuję nad własnym ciałem... Teraz jak to wspominam, to może było w tym coś z euforii, oszołomienia, jak po jakimś specyfiku dla "niemytych dusz" ;-) zwłaszcza, ze miałam świadomość wówczas, że to już finisz, że jeszcze troszeczkę i zaraz będę miała Synka przy sobie... To dobre podejście mówić sobie: skoro urodziłam - dam sobie w życiu radę ze wszystkim :-)

strzeszynek - 2007-12-04, 00:23

ań, vlada (i wszystkie brzuszkowe dziewczyny!) mam nadzieję, że poród będzie właśnie i dokładnie taki, jaki sobie wymarzyłyście. Z całego serca wam tego życzę!!!
Właśnie patrzę na moje małe cudo, jak słodko śpi... :-D Warto było się pomęczyć te paręnaście godzin, by go urodzić, by go mieć. Hmm... pao, myślę, że mężczyźni w ogóle mają nam czego zazdrościć - przecież poród poprzedza 9miesięcy, w których budzi się świadomość, że tam w środku ktoś jest, że ma tam swój własny mały świat i nawet nie zdaje sobie sprawy, jak bardzo się na niego czeka po drugiej stronie... :-D Mężczyzna odczuwa ruchy tylko, jak przyłoży rękę i dziecko chce kontaktu :lol: , kobieta ma tę przewagę, że stanowi z dzieckiem jedno ciało. Chciałam to ładniej wyrazić, ale nie potrafię się wysłowić - myślę jednak, że wiecie, jakie uczucie mam na myśli, bo to jest coś niesamowitego. Myślę, że już wtedy kobieta trochę się zmienia (no, ja np. wpadłam w panikę, jak dotarło do mnie, jaka to :lol: odpowiedzialność), świadomość macierzyństwa daje dużą siłę:) Co do porodu, po części wiem, co macie na myśli. W pewnym momencie poczułam się gotowa na poród, miałam skurcze przepowiadające, potem jakieś inne "zwiastuny" i tak, jak bałam się wcześniej tego, co mnie czeka, tak przeszło jak ręką odjął. Ale w szpitalu ta moja pewność siebie zdecydowanie zmalała. Znalazłam się w nieprzyjaznym środowisku, mam wiele do zarzucenia poziomowi ludzkości w tamtym szpitalu i przez to wszystko, przez te ingerencje z zewnątrz w moje ciało, nie czułam, że to ja kontroluję sytuację, czułam się w gruncie rzeczy bezradna. Byłam przygotowana na ból, ale zdecydowanie za dużo było medycyny w tym, co miało być tylko nasze. Ludzie, co ja tu za straszne rzeczy wypisuję... Zatem optymistyczniej: cieszę się, że urodziłam go sama, mnie mnóstwo energii dała świadomość, że na końcu tego wszystkiego wreszcie zobaczę, jak wygląda moje dziecko i będę mogła go dotknąć :-D Bólu i pozostałych wspomnień "okołoporodowych" nie zapomniałam, ale przyćmiła je ta chwila, gdy miałam go wreszcie przy sobie :-D
zina trzymam kciuki, by wszystko było OK. Myśl pozytywnie!!!

adriane - 2007-12-04, 09:33

strzeszynek napisał/a:
Ale w szpitalu ta moja pewność siebie zdecydowanie zmalała.


No niestety rodzenie w szpitalu ma to do siebie, że często nie można rodzić tak jakby się chciało, pojawia się szereg procedur, które w domu w ogóle nie istnieją i tak naprawdę w większości przypadków są niepotrzebne. W domu nikt nie mówi co masz robić, położna ewentualnie coś sugeruje. W czasie porodu domowego podąża się za głosem swojego ciała, ja zupełnie nie zastanawiałam się co mam robić, czy dobrze coś robię czy źle, po prostu rodziłam bez żadnych ingerencji ze świata zewnętrznego, a nawet rozumowo tego nie ogarniałam tylko dałam pracować instynktowi. Jak nikt nie przeszkadza, nie kręci się, nie zagaduje, nie bada co chwilę, to rodzi się bezstresowo ( nie mówię bezbólowo) ;)

pao - 2007-12-04, 09:48

Cytat:
W domu nikt nie mówi co masz robić, położna ewentualnie coś sugeruje.


ja tak miałam w szpitalu :) poród przebiegał naturalnie sympatycznie i nawet końcówka na porodowym fotelu nie przeszkadzała :)

kasienka - 2007-12-04, 09:50

pao napisał/a:
małą śmiercią nazywa sie inny stan

jaki, bo nie wiem? :->

pao - 2007-12-04, 09:51

towarzyszący poczęciu ;)
adriane - 2007-12-04, 09:51

pao napisał/a:
Cytat:
W domu nikt nie mówi co masz robić, położna ewentualnie coś sugeruje.


ja tak miałam w szpitalu :) poród przebiegał naturalnie sympatycznie i nawet końcówka na porodowym fotelu nie przeszkadzała :)


To miałaś chyba dość wyjątkowy poród szpitalny :) Pozostaje mieć nadzieję, że w szpitalach będzie coraz lepiej, bo póki co w większości rodzi się jednak pod dyktando personelu.

kasienka - 2007-12-04, 09:56

pao napisał/a:
towarzyszący poczęciu

ee, to mi się ze śmiercią nie kojarzy ;) poród bardziej ;)

pao - 2007-12-04, 09:58

kasieńko, bo ten termin ukuto pod panów ;) oni mają większy wysiłek przy tym ;)

adriane, ano wyjątkowy :) przy pierwszym porodzie (inny szpital) było inaczej i sporo musiałam wywalczyć, ale i tak było tak jak ja chciałam ;)

DagaM - 2007-12-04, 10:44

kasienka napisał/a:
A tak w ogóle, poród to trochę jak mniejsza śmierć...
przed porodem czytałam, że kobiety często mają poczucie nadciągającej śmierci, co jest sprawka natury, aby zmobilizować ciało do jeszcze większego wysiłku - ja właśnie tego się bałam tego uczucia, ale jakoś nie nadeszło... widac byłam wystarczająco zmobilizowana do pracy jaką jest rodzenie ;-)
Pat napisał/a:
To dobre podejście mówić sobie: skoro urodziłam - dam sobie w życiu radę ze wszystkim :-)
U mnie bardzo dużo zahamowań i wszelkich blokad zostało zerwanych, poród bardzo otworzył mnie na świat, czuję się silniejsza życiowo. :-D

[ Dodano: 2007-12-04, 10:44 ]
pao napisał/a:
oni mają większy wysiłek przy tym ;)
ooo zdecydowanie!!! :mryellow:
kasienka - 2007-12-04, 11:07

pao napisał/a:
oni mają większy wysiłek przy tym

no tak, nie pomyślałam, przecież to takie męczące...biedactwa... :mrgreen:
a'propos Indian, to też fajny motyw z tym, że mężczyzna po porodzie musiał odpoczywać(choć nie brał w nim udziału), w niektórych plemionach nawet i trzy tygodnie! Oczywiście matka w tym czasie pracowała i go obsługiwała :mrgreen:

DagaM - 2007-12-04, 11:12

kasienka napisał/a:
Oczywiście matka w tym czasie pracowała i go obsługiwała :mrgreen:
A idź Ty z takim obyczajem :mrgreen:
Ja po porodzie nic nie robiłam i niczego nie wymagałam, byłam wystarczająco oszołomiona, żeby nie byc sobą. Jak tylko zaczęłam wydawać polecenia, mąż stwierdził, że już doszłam do siebie :mrgreen:

dynia - 2007-12-04, 11:53

kasienka napisał/a:
[to też fajny motyw z tym, że mężczyzna po porodzie musiał odpoczywać(choć nie brał w nim udziału), w niektórych plemionach nawet i trzy tygodnie! Oczywiście matka w tym czasie pracowała i go obsługiwała :mrgreen:


Czytałam tez o tym.Nie ma jak patriarchat ,nieźle się urządzili ;-)

kasienka - 2007-12-04, 12:05

No, to było w trosce o dziecko oczywiście, jak że wierzono, iż ojca z dzieckiem łączy bardzo specyficzna więź, nawet większa niż matkę z dzieckiem(matka jakby dawała ciało, a ojciec-duszę) dlatego ważne było, by ojcu nic złego się nie przytrafiło w tym czasie najniebezpieczniejszym i żeby nie drażnił duchów(np.polowaniem...)
dynia - 2007-12-04, 12:12

kasienka napisał/a:
No, to było w trosce o dziecko oczywiście

Oczywiscie ;-) Te wszystkie wierzenia to i tak faceci wymyslali zapewne(to oni mieli dostep do wiedzy raczej).Najbardziej mnie rozwaliło jak ,w któryms tam wieku na soborze zastanawiali sie czy kobieta ma dusze w ogole :shock:

pao - 2007-12-04, 12:20

cóż, w chwili gdy obalono bóstwa kobiece a kult wielkiej bogini został zdegradowany kobieta przestała być człowiekiem. i było tak niestety dokładnie we wszystkich kulturach... podaruję wam dłuższy wykład, dodam jedynie na koniec ze kobieta wychodzi właśnie z okresu tzw mrocznego księżyca zatem istniejemy w bardzo przyjemnej fazie cyklu :)
dynia - 2007-12-04, 12:27

pao napisał/a:
dodam jedynie na koniec ze kobieta wychodzi właśnie z okresu tzw mrocznego księżyca zatem istniejemy w bardzo przyjemnej fazie cyklu :)

Koobiety wychodza z podziemia yuhuhu :mryellow: Girls power!Nareszcie ;-)

magdusia - 2007-12-04, 12:44

zawsze ciekawił mnie temat matriarchatu,ciekawe czy tak faktycznie było i czy we wszystkich kulturach?
dynia - 2007-12-04, 12:51

magdusia napisał/a:
zawsze ciekawił mnie temat matriarchatu,ciekawe czy tak faktycznie było i czy we wszystkich kulturach?

W prasłowiańskich kultach ,symbol matki,rodzicielki,boginii był bardzo silnie zaznaczony,dopiero później to sie zaczeło zacierać.Wiele wzorców w chrzescijanstwie jest wlasnie zaczerpnieto z tych pogańskich kultów np Matka Boska to jej wzorem była np. Murena czy tez Marzanna(przynajmniej u słowian).Dużo piszę o tym prof.J.Tazbir,polecam :)

pao - 2007-12-04, 12:52

tak tylko nie było to podobne do patriarchatu. to zupełnie inna płaszczyzna. bardziej równouprawnienie (choć z wyraźnym podziałem ról) niż czyjakolwiek dominacja :)

oczywiście każda kultura miała swoje zwyczaje czy rytuały niemniej podstawy były niemal identyczne :)

magdusia - 2007-12-04, 12:57

pao napisał/a:
tak tylko nie było to podobne do patriarchatu. to zupełnie inna płaszczyzna.

to jest dla mnie jak najbardziej zrozumiałe :-)

Ciekawi mnie czy była ona pierwotną kulturą czy też nastąpiła jako kolejna,tak jak patriarchat po matriarchacie :-)
no i czy faktycznie dotyczyła całej ludzkości na ziemi.

pao - 2007-12-04, 13:04

z tego co mi wiadomo była pierwotną.
kobiety jako te które pilnowały ognia i rodziły dzieci były bardzo istotną częścią społeczeństwa. również w kulturach pierwotnych. zmieniło sie to w czasach gdy człowiek zaczął osiadać i mężczyzna sam mógł "ognia" dopilnować. wtedy zaczęto odchodzić od cyklu natury i zaczęto degradować role kobiet. kobiety zaś, z natury yin, nie walczyły tylko dostosowywały sie do nowej sytuacji. efekt taki ze z archetypicznego cyklu kobiety wykluczono dwa pierwsze człony i ograniczono kobietę do trzeciej roli, roli której sie bano. to zaś (oraz wprowadzenie czasu liniowego) pociągnęło kolejne zmiany które zaowocowały uznaniem kobiety za kolejny element dobytku a nie żywą istotę.

YolaW - 2007-12-04, 17:42

A wracając do porodu ten motyw, że jak się zacznie to nie ma już odwrotu dobrze do mnie przemawia...no bo co wtedy zrobić? Tylko urodzić :)
Aha, dowiedziałam się dzisiaj, że moja znajoma chce urodzić na dyżurze swojego lekarza więc się z nim umówi w jakiś dzień na wywoływanie!! :shock: :shock: Ot, tak po prostu. Choć podobno to dość powszechna praktyka... :shock:

Lily - 2007-12-04, 18:36

YolaW napisał/a:
więc się z nim umówi w jakiś dzień na wywoływanie!! :shock: :shock:
tak, tylko co będzie, jak nie zdąży? albo jak skurcze będą, a nie będzie rozwarcia i trzeba będzie robić cc? na to też jest gotowa? to może niech się od razu na cc umówi...
YolaW - 2007-12-04, 18:45

No dokładnie to samo myślę co Ty Lily! Poród może trwać dłużej niż dyżur lekarza, no i to głupota wywoływać poród pod siebie...a gdzie jest w tym dziecko? Musi się dostosować...
Poza tym itak wg. mnie najważniejsza jest położna...(wnioskuję na podstawie doświadczeń siostry i znajomych).
Mnie osobiście nie zależy, żeby lekarz, który mnie prowadzi był przy porodzie i wiem, że nie będzie, bo będę rodzić w innym mieście. Chcę trafić na ludzką położną...

Lily - 2007-12-04, 18:47

YolaW napisał/a:
Poza tym i tak wg. mnie najważniejsza jest położna...
też tak sądzę, ona będzie się Tobą zajmować przy porodzie raczej więcej
- 2007-12-05, 05:14

kurczę, przeraża mnie ten ciągły pęd do poprawiania natury, nikt sie nie zastanawia, że jest tak jak ma być i tylko tak jest mądrze :roll:
YolaW - 2007-12-05, 17:24

dobrze powiedziane. To natura powinna decydować kiedy czas na poród (pomijam przenoszone ciąże, gdzie trzeba wywoływać poród, bo np. wody już są zielone, bo wtedy wywoływanie ma sens...).

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group