wegedzieciak.pl
forum rodzin wegańskich i wegetariańskich

Tylko dobre wiadomości - Opowiem Wam o swoim porodzie

PiPpi - 2008-02-28, 11:24
Temat postu: Opowiem Wam o swoim porodzie
Opowiem Wam o swoim porodzie..
we wtorek, w ubiegłym tygodniu wieczorem robiliśmy zakupy w Tesco i pobolewał mnie krzyż, ale delikatnie. Było mi słabo, ciemno robiło się przed oczami i chciałam jak najszybciej skończyć zakupy w tym wysysaczu energii, nawet przez myśli mi nie przeszło, ze to zapowiedż mającego niedługo nastąpić porodu.
W nocy zaczął boleć mnie brzuch, gł. z prawej strony. Rankiem weszłam na wegedzieciaka i zapytałam dziewczyn, które rodziły o to czy te bóle są normalne na tym etapie ciąży, czyli na finale;) Dynia najbardziej dała mi do myślenia, pisząc, że u Niej tak zaczął się poród.
Poszłam wiec do parku na dwugodzinny spacer, krzyż bolał coraz bardziej, więc go masowałam włócząc się między mamami z wózkami, wdrapałam się nawet na wzgórze, coby dopomóc dzidzi w układaniu się w brzuszku. Spotkałam się z siostrą, która miał towarzyszyć mi przy porodzie ale w naturalny sposób...speniała. Widziała, że bólowi krzyża towarzyszy coraz wyraźniejszy grymas na mojej twarzy, Wąż nagrał Jej muzę na Mp3 i poszła do siebie. Zabrałam się za gotowanie barszczu. Wrzucałam warzywa na wrzątek coraz wolniej, bo przeszkadzały mi coraz częstsze bóle krzyża. Nawet nie nazywałam ich skurczami, miałam inne wyobrażenie na ich temat, wydawało mi się, że będą pochodziły z podbrzusza. Kiedy już jasne stało się, co teraz jest oczywiste zadzwoniliśmy do położnej. Powiedziała żeby mierzyć czas między nimi i jeśli częstotliwość i regularność wzrośnie dawać znać. Kolejny telefon do Grażyny przyniósł wahanie, Grażyna okazała się być przeziębiona, gorączkująca i obawiała się, że zarazi dzieciątko...zapytała czy nie chcemy jechać do szpitala...oh, man nie po to się z Nią umawialiśmy i tyle serca włożyliśmy w przygotowania do porodu domowego i lotosowego, żeby tak łatwo zrezygnować . Ponieważ Grażyna pierwsze co zrobiła po przyjściu do domu, to zbadała mnie i obwieściła, ze mam 7-8cm rozwarcia!!!, do głowy by nam nie przyszło, że nasz poród nie zakończy sie w domu.
Bóle rozbujały się na dobre, były co kilka minut. Większość z nich przyjmowałam w pozycji kolankowo-łokciowej, klęcząc przy łóżku lub zwisając na ramionach mojego męża. Grażyna piła kawę, bezkofeinowa niestety, bo w pewnym momencie i Ona i Mąż spali, a ja byłam sam na sam ze swoim bólem...Na podkład sączyła sie krew, kocica nie wiedział co się dzieje, dwa razy wchodziłam do wanny, woda rozluźniała ciało lecz pozycja leżąca sprawiała, ze pojawiające się bóle były trudniejsze do opanowania...Położna niestety ni była przy mnie..opowiadała jakieś historie Mężowi, zbadała mnie jeszcze, sprawdzała tętno dzieciaczka, wszystko było oki, więc nie zaprzątała sobie głowy aby pooddychać razem ze mną, zmotywować czy jakkolwiek wesprzeć...podeszła np. kiedy klęczałam, zajrzała pod koszulę i cały jej komentarz: po porodzie hemoroid Ci wyskoczy..
bardzo mi to pomogło i było najistotniejsze w tej chwili :evil:
tak więc Grażyna jest dla mnie totalnym rozczarowaniem i nie polecę Jej nikomu, chyba, ze ktoś ma pewność, ze sam urodzi a Ona niech posiedzi i popatrzy. Przyjechała do nas po 21.00. byłą 6.00.kiedy okazało się, ze główka nie schodzi niżej i nie ma postępu w całej akcji..tyle godzin bólu. Zaczęłam słabnąć fizycznie lecz nie psychicznie, czułam wyraźne rozgraniczenie między tym ile może moje chybotające na galaretowatych nogach ciało a ile jeszcze zniesie zdeterminowany umysł. Grażyna kazała chodzić nam po schodach, wiec wyszliśmy na korytarz i chodziliśmy tam i z powrotem wracając do mieszkania na przyjęcie bólu, Artur nadal pozwalał mi wisieć na sobie, obrączkę dawno ściągnął, gdyż za mocno ściskałam Jego dłonie. Położna sprawdziła tętno dziecka, stwierdziła, ze 120 to dolna granica normy, poza tym Ona nie ma usg i nie wie czy dzidzia nie owinęła sie pępowiną i być może dlatego nie nadchodzi kolejna faza porodu. Czułam, że Ona ma dość. Nie chcąc się naprzykrzać, bo niestety tak, czułam się w tej sytuacji, przyzwoliłam na wyjazd do szpitala. Była 8.00.gdy zjawiliśmy się na Kamieńskiego, szpitalu, który jako jedyny wchodził w rachubę jako ewentualne miejsce narodzin foczątka. Izba przyjęć to okropne spotkanie z za przeproszeniem jakimś fagasem, który kobiece krocza tylko zawodowo ogląda, bo nie wierzę, że prywatnie, taki frustrat i cham zarazem, że szkoda gadać. Okropne badanie i "rozmowa" z nami...Szepnął do pielęgniarki za kotarą, ze moje rozwarcie to 3-4cm. Myslę, ze przy takim bydlaku każde rozwarcie maleje przynajmniej o 50%.Potem już mieliśmy szczęście do personelu, a tak sie o to bałam.. Jak wszyscy rodziliśmy w sali rodzinnej. Szpitalne standardy, godzinne KTG, wnikliwe wywiady nie drażniły mnie tak bardzo, owszem irytowało mnie, że muszę poleżeć ale przede wszystkim, czułam się zaopiekowana i ważna w tym wszystkim. Po badaniu półgodzinny prysznic, gorący. Każda chwila zbliżała nas do pięknego finału. Po badaniu okazało się , że moje rozwarcie to 7cm..Położna przyniosła piłkę, która była kluczowa dla rozwoju porodu. Nie dostałam kroplówki na wzmocnienie, na której mi zależało, bo ciężko mi było w pozycji kolankowo łokciowej, ręce mi słabły..ekipa pytała w jakiej pozycji chcę rodzić, nie miałam sił na czworaka, wiec ustawiły tak łóżko abym prawie siedziała, bóle parte dawały sie we znaki a tu przeć trzeba, kilka razy wrzeszczałam, później już sie pilnowałam , żeby siłę wkładać w samo parcie, niełatwe to było, uczucie, że siła skurczu rozsadzi kiszkę..wrrrr Najbardziej zwróciła moją uwagę doktor, która bardzo poważnie traktowała wszystko, co robiła, mogę powiedzieć, ze była bardzo Zen, najbardziej rozbroiła mnie tym, jak poważnie do mnie podchodziła, mało mi tyłka nie rozwali ale grzecznie wykonuje polecenia położnych co do parcia i oddechu a Ona: Pani Magdaleno, Pani to bardzo ładnie robi, proszę dalej. Naprawdę w tej sytuacji miało to zbawienny wpływ, ucinało chęć spanikowania.Zapytała czy chcę być nacinana, odmówiłam. Nie było problemu. widziałam wcześniej nożyce do tego zabiegu...Spytał co, jesli popękam, odpowiedziałam, że zszyjemy, uśmiechnęły sie do siebie wszystkie babeczki, bo ekipę kobiecą miałam. Kiedy już powiedziałam Mężowi, że nie mam siły dalej przeć , On powiedział, ze już widzi foczkę! Że widzi Jej główkę, w ogóle to do mnie nie docierało, kiedy poczułam rozciągnięcie krocza, myślałam, że to nożyce którymi jednak mnie tną..a to była nasza córeczka! Boże, zobaczyłam Artura całego we łzach, położono mi Małą na piersi, Artur rozpiął mi koszulę, w ogóle to był odjazd maksymalny, najbardziej magiczny moment w naszym życiu..Mała była piękna, mięciutka, miał skórę czystą jak na amerykańskim filmie i główkę jak mała kosmitka-jajogłowa, była piękna i spokojna, wcale nie płakała..
Potem nastąpił przykry dla mnie moment, poród lotosowy w warunkach szpitalnych to abstrakcja, Artur po kilku wyproszonych minutach przeciął pępowinkę, poszedł na badania dzieciątka a ja urodziłam łożysko..być może niewielu z Was to zrozumie ale ono było piękne, silne, pulsowało, kolor krwi to istny buraczek. Było jak poduszeczka na której spała maleńka jeszcze w brzuchu. Ze wszystkim mogę się pogodzić, tylko ta kwestia mnie zasmuca. Karolinka jest tak spokojnym dzieckiem, że szok, wysypiamy się każdej nocy. Jest taka zrównoważona, ma się wrażenie, ze zdrowia Jej nie brakuje, że przybyła z jakieś krainy łagodności, dlatego pocieszam się, że aż tak wiele z psychologicznego pktu. widzenia nie straciła...Taki zwyczajny-niezwyczajny poród.
Zdjęcie szwów odbywało się na Izbie przyjęć, natknęłam sie na tego gnoja, który mnie przyjmował :-( na szczęście nie On ściągał mi szwy..Pani, która mnie szyła zaczęła od pytania: goliła się pani przed porodem? Nie. To proszę teraz wrzeszczeć jak będę ciągnąć za włosy.!!! ale luzik okazała sie być całkiem w porządku choć przypominała babę z masarni.

dynia - 2008-02-28, 11:50

Magda wzruszyłam sie sowicie.Przykre bardzo,że ta Grażyna nie stanęła na wysokosci zadania i ,że poród przebiegał w innej formie niz sobie wymarzyliscie,najważniejsze jednak ,że wszystko skonczyło sie pomyslnie !!! Taki cud jakim jest Wasza Karolcia rekompensuje wszelakie niedociągniecia :-D
bajaderka - 2008-02-28, 11:57

Magda Stępień, czytając Twoje słowa poryczałam się, tak wzruszająco piszesz...tak cudownie widzieć nowe życie....
dzięki....

martka - 2008-02-28, 12:07

Magda Stępień, wspaniały opis... takie szczęście bije od Ciebie :-D
nitka - 2008-02-28, 12:10

buuu. Piękny ten poród mimo Grażyny :shock:
zina - 2008-02-28, 12:24

Kazda opowiesc porodowa niesie w sobie tyyle energii i sily, przykre jest to ze musimy zmagac sie z osobami trujacymi te piekne chwile.
Alispo - 2008-02-28, 12:56

nitka napisał/a:
buuu. Piękny ten poród mimo Grażyny :shock:

dokladnie,kurcze nawet w poloznych domowych trzeba wybierac starannnie..:/ ale z opisu wynika ze i tak bylo cudownie:) i fajnie ze na Kamienskiego sie w sumie spisali(prawie wszyscy):)

PiPpi - 2008-02-28, 17:51

o tak, Alispo, na Kamieńskiego to jedyne ponoć w miarę ludzkie miejsce we Wrocku do rodzenia, udało się nawet napisać oświadczenie, ze nie chcę szczepień, zupełnie na luzie! pielegniarki nie wiedziały o domowej, całonocnej rozgrzewce i moje zmęczenie zwalały na karb wegetarianizmu, pindoliny jedne. Po samym porodzie byłam tak słaba, ze odsunęłam mięso na talerzu i zjadłam kaszę z marchewką, masakra.. :-|
wczoraj była u nas położna środowiskowa i mówiła, ze jedynie Kamieńskiego pozwala na nieszczepienie, w innych robią ostre jazdy, ciągle odnajduję plusy tej sytuacji, pewnie jeszcze jakieś sie znajdą ;-)
dobrze jest się z wami dzielić tym wszystkim :-)

Kreestal - 2008-02-28, 19:09

Piękny opis, skończyłam cała załzawiona :)
adriane - 2008-02-28, 21:52

Magda miałaś piękny poród :) I wspaniale się spisałaś, byłaś dzielna bardzo.

Co do tej położnej Grażyny, to z takim podejściem do porodu ona powinna w ogóle chyba zrezygnować z tej pracy. Jak można będąc położną, zwłaszcza domową nie dać w ogóle wsparcia kobiecie i w dodatku nie umieć określić prawidłowo rozwarcia :shock: Ja tego nie pojmuję, że położna stwierdza, że jest 7-8 cm rozwarcia po czym spokojnie w takiej chwili sobie zasypia...Jeśli by tak było faktycznie, to do 10 cm od tego momentu dochodzi się już bardzo szybko i trzeba przeć. Ech, co za położna...A kasę od Was wzięła?

Wyglądasz na tych fotkach z Karolcią przeszczęśliwie :)

agaw-d - 2008-02-28, 22:22

Super że było pięknie i że są pozytywy, cudne zdjęcia :-D
Iwona_Szczecin - 2008-02-28, 22:43

Witajcie,
mam podobne przejścia jak Magda... nasz poród tez rozpoczął sie w domu i... tam miał sie zakończyć... bole dostałam o 21 na spacerze po parku. Zadzwoniłam do położnej domowej i tu pierwszy szok- myślałam ze od razu przyjedzie, a ona powiedziała żeby mierzyć skurcze, choć miałam przepowiadające już 2 poprzednie noce. Przyjechała do nas ok. 23.30. Rozwarcie szlo powoli, siedziałam w wannie, chodziłam po domu. Bylo super. Ok. 5.30 pękł pęcherz płodowy. Do tego czasu położna w ogóle mnie nie wspierała. Ale chyba ja wyglądałam na bardzo zaradna i dlatego... niemniej jednak ona nie pytała. Po odejściu wód nie miałam skurczy partych. opadłam z sil, a jej nie przyszło do głowy by mi poradzić sie coś napić, czy zjeść. Główka zatrzymała sie w kanale rodnym i jak wymiękłam i powiedziałam do siebie-mamo, czemu mnie tak boli-zapakowała mnie do samochodu i do szpitala... Sama nie wiedziałam co o tym sądzić, teraz wiem, ze mogłam być bardziej uparta, ale był to mój pierwszy poród.... jak tylko zaczęłam schodzić do samochodu-dostałam boli partych, po prostu powinna mnie była babka uruchomić, sama
tego nie wiedziałam. W szpitalu kazali mi wejść na łózko, przestraszyli, ze dziecku coś sie stanie. Chcieli oszukać, ze podają glukozę, a była to oksytocyna... położna powiedziała mi tez ze jestem "stara" i nie urodzę bez nacięcia. Plusem jest poród rodzinny, choć maż musiał walczyć by go wpuścili... Ani na moment nie opuściliśmy naszej Gosi, a o 16 tego samego dnia wypisaliśmy sie na własna prośbę i nie pozwoliliśmy malej zaszczepić. Jedyna osoba mila była pielęgniarka na zmianie, co pomogła mi sie umyć po porodzie. W fundacji "rodzic po ludzku" szpital ten oceniono na 2 w Szczecinie. Na szczęście oliwa sprawiedliwa... ten szpital został zlikwidowany. Szkoda, ze w Polsce wciąż nie respektuje sie praw pacjenta i jego zdanie na temat przebiegu porodu, procesu leczenia itp.itd. Bo przecież na wszelkie zabiegi pacjent musi wyrazić zgodę. Niestety ja sie trochę poddałam, gdyby nie mój wspaniały mąż mogło być jeszcze gorzej. Pozostaje mi tylko ufać, ze wszystko obróci sie na korzyść córeczki i ze to ona wybrała takie karmiczne narodziny. Chyba tak jest bo patrząc na to z perspektywy 10 miesięcy niezwykle dużo dobrych rzeczy sie z nami zadziało, doświadczyliśmy wielkiego wsparcia opatrzności i kontaktu z wspaniałymi rebirtherami (interesujemy sie oboje z mężem i praktykujemy rebirthing, która to teoria zakłada olbrzymi wpływ traumy narodzin na życie człowieka, jej przepracowanie może trwać kilkadziesiąt lat). Dziecko to przecież istota bardzo duchowa i otwarta, odbierająca telepatycznie przekazy od wszystkich osób obecnych przy porodzie...
Planujemy jeszcze dzieci, może teraz sie uda:) poród taki jaki sobie wymarzyliśmy, czyli intymny, może lotosowy, choć o takim w tej chwili nawet nie śmiem marzyc. Pozdrawiamy serdecznie
Iwona, Krzysztof i Gosia

- 2008-02-28, 22:46

Magda ja wtedy cały dzień o Tobie myślałam i czułam, że to już czas na Karolinkę :) i bardzo się ucieszyłam z wiadomości, ze już się urodziła :) pięknie opisałaś poród-choć rzeczywiście nie było jak być miało to jednak cudną macie córkę i pięknie wszystko zniosłaś, zuch dziewczyna!
alcia - 2008-02-28, 23:04

Magda Stępień, piękne dzieciątko. A Ty jesteś cudowna! Mimo, że pierwsza część opisu była dosyć przykra, bije od Ciebie taka fajna energia, tyle ciepła i miłości!
Gratuluję i cieszę się, że poród szpitalny potoczył się tak pozytywnie. :)

renka - 2008-02-29, 00:24

Magda, najwazniejsze, ze wszystko sie pieknie skonczylo i macie teraz przy sobie zdrowa coreczke :)
Mnie zawsze wzrusza jak czytam/slysze o wielkim wsparciu i pomocy ze strony swego mezczyzny... ehhh... Super, ze sa tacy wspaniali mezczyzni, bo az chce sie wierzyc, ze na takowego mozna kiedys trafic...

Magda Stępień napisał/a:
o tak, Alispo, na Kamieńskiego to jedyne ponoć w miarę ludzkie miejsce we Wrocku do rodzenia,


Dlatego ja Fionke rodzilam w Trzebnicy ;)

Alispo - 2008-02-29, 10:29

renka napisał/a:

Magda Stępień napisał/a:
o tak, Alispo, na Kamieńskiego to jedyne ponoć w miarę ludzkie miejsce we Wrocku do rodzenia,


Dlatego ja Fionke rodzilam w Trzebnicy ;)

a slyszals renka jak z nieszczepieniem tam?

renka - 2008-02-29, 10:35

Niestety nie. Ja o szczepieniu czy nieszczepieniu wowczas nie myslalam, bo mialam trudna sytuacje domowa, ktora bardzo mnie stresowala i zaprzatala glowe. Poza tym nie wiem czy bym dala rade sama sprzeciwiac sie temu, bo zupelnie nie mialam wsparcia w nikim jezeli chodzi o tak wazne decyzje i w ogole jakiekolwiek decyzje zwiazane ze mna czy z dziecmi (ale to juz inna bajka).

Ale mysle, ze moznaby tam zadzwonic i sie po prostu podpytac.

olgasza - 2008-02-29, 10:42

Magda Stępień i Iwona_Szczecin, , widze ze mialysmy troche podobne porody ( o ile mozna tak mowic, bo przeciez kazdy porod jest inny) ;-) ja tez sie strasznie nakrecilam na porod domowy i po 24 godzinach wyladowalam w szpitalu, gdzie juz bylo roznie, ale najwazniejsze ze cel zostal osiagniety :-)
Magda - pieknie wygladasz z Karolcia!

PiPpi - 2008-02-29, 11:05

adriane, położna weźmie od nas 300zł. nie wiem za co, niech będzie, ze za fatygę i paliwo..gdybym urodziła zawołałaby 1300zł albo 1500, wtedy to bym sie wkur..., bo za co?aj ta położna, zgodziłam sie na nią bo nie ma innej we Wrocku, a szpitala bałam się jak święconej wody, powiem Wam, ze ta awersja do szpitala to złożony temat sięgający jeszcze dzieciństwa ale podkręcony został przez Agrawal, Ona promuje porody rodzinne na maxa, o kobietach wybierających szpital od razu nie ma najlepszego mniemania i Ona właśnie poleca Grażynę, razem współpracują. 6 tyg po porodzie jest kontrolna wizyta u gina wskazana i jakoś nie mam ochoty iść do Preeti i bulić 100zł za pieprzenie w bambus, wolę wydać stówę na masaż polinezyjski;) a do gina pójść do przychodni .

[ Dodano: 2008-02-29, 11:06 ]
Bardzo WAM dziękuję, za wszystkie ciepłe słowa♥

adriane - 2008-02-29, 11:37

Iwona_Szczecin napisał/a:
Ok. 5.30 pękł pęcherz płodowy. Do tego czasu położna w ogóle mnie nie wspierała. Ale chyba ja wyglądałam na bardzo zaradna i dlatego... niemniej jednak ona nie pytała.


Wiesz ja dwa razy rodziłam w domu i w zasadzie wspieranie położnej polegało na masowaniu mi krzyża w czasie skurczu (na zmianę z mężem), ale też nic więcej nie było mi potrzebne. Tak było dobrze. Inny kontakt nie był mi potrzebny, a wręcz czułam, że nie chcę z nikim rozmawiać, ani nawiązywać żadnej innej łączności typu dotyk, przytulanie się do męża, czy trzymanie za rękę przez położną. Czułam, że to drażniłoby mnie, a tylko bardzo mocny ucisk na krzyż w czasie skurczu przynosił mi ulgę. Spokój do rodzenia był dla mnie najważniejszy, poruszałam się jak chciałam, nie byłam badana co chwilę, tak było najlepiej dla mnie. Wystarczyła mi sama świadomość, że doświadczona położna jest tu w pobliżu mnie. :)

Być może, ze dla Ciebie jak również dla Magdy, co innego było ważne w trakcie porodu, szkoda, że wasze położne nie dotarły do tego i wam nie pomogły. To przykre, bo przecież gdy się rodzi w domu i wybiera położną (za ciężkie pieniądze zresztą), to chciałoby się mieć wymarzony poród i położną, która jest tylko dla nas i troszczy się o wszystko.

[ Dodano: 2008-02-29, 11:39 ]
Magda Stępień napisał/a:
akoś nie mam ochoty iść do Preeti i bulić 100zł


Nie ma to sensu faktycznie. Po 6 tygodniach zbada Cię każdy lekarz w przychodni, to nic skomplikowanego.

elenka - 2008-02-29, 11:39

Magda fantastyczny opis i bardzo fajnie, że się wszystko dobrze skończyło. Nawet sobie nie potrafię wyobrazić jak się musiałaś czuć źle przy tej położnej, co za babsko ]:->

A moje łożysko też mi się bardzo podobało, chciałam koniecznie aby mi pokazali :-P

magdusia - 2008-02-29, 17:11

piękny opis Magda i ta Twoja pozytywna energia :-)
tak trzymać :-)

Iwona_Szczecin - 2008-02-29, 20:42

adriane napisał/a:
Iwona_Szczecin napisał/a:
Ok. 5.30 pękł pęcherz płodowy. Do tego czasu położna w ogóle mnie nie wspierała. Ale chyba ja wyglądałam na bardzo zaradna i dlatego... niemniej jednak ona nie pytała.


Wiesz ja dwa razy rodziłam w domu i w zasadzie wspieranie położnej polegało na masowaniu mi krzyża w czasie skurczu (na zmianę z mężem), ale też nic więcej nie było mi potrzebne. Tak było dobrze. Inny kontakt nie był mi potrzebny, a wręcz czułam, że nie chcę z nikim rozmawiać, ani nawiązywać żadnej innej łączności typu dotyk, przytulanie się do męża, czy trzymanie za rękę przez położną. Czułam, że to drażniłoby mnie, a tylko bardzo mocny ucisk na krzyż w czasie skurczu przynosił mi ulgę. Spokój do rodzenia był dla mnie najważniejszy, poruszałam się jak chciałam, nie byłam badana co chwilę, tak było najlepiej dla mnie. Wystarczyła mi sama świadomość, że doświadczona położna jest tu w pobliżu mnie. :)

Być może, ze dla Ciebie jak również dla Magdy, co innego było ważne w trakcie porodu, szkoda, że wasze położne nie dotarły do tego i wam nie pomogły. To przykre, bo przecież gdy się rodzi w domu i wybiera położną (za ciężkie pieniądze zresztą), to chciałoby się mieć wymarzony poród i położną, która jest tylko dla nas i troszczy się o wszystko.

[ Dodano: 2008-02-29, 11:39 ]
Magda Stępień napisał/a:
akoś nie mam ochoty iść do Preeti i bulić 100zł


Nie ma to sensu faktycznie. Po 6 tygodniach zbada Cię każdy lekarz w przychodni, to nic skomplikowanego.


Z nasza położną przed porodem widziałam sie dwa razy, to po prostu było za mało, żebym ja sie na nią otworzyła, bo nie należę do takich bardzo wylewnych ludzi. Po porodzie spotkałyśmy sie kilka razy, wyjaśniłam swoje żale i myślę, ze teraz rodziłoby sie nam o wiele lepiej razem. Myślę ze poród to tak intymna i wielka sprawa, ze najlepiej choć trochę sie znać. To mnie przerażało w szpitalnym porodzie- anonimowość i lek przed tym na kogo tam sie trafi. No ja trafiłam niestety w końcu nie najlepiej, położna zrobiła to co ona chciała. Bardzo wiele mnie to nauczyło, ale wolałabym dla swojej Małgosi innego porodu. Wciąż to przerabiam...

excelencja - 2008-02-29, 22:23

Madziu, bardzo mi przykro, że tak się stało... Tak cieszyłam się, że rodzisz w domu i wszystko na świeżo opowiesz, a tu bęc....
Jakoś tak zastanawiałam się czy już urodziłaś czy jeszcze...
Serdecznie gratuluję Karolci i może pokażesz zdjęcia na których coś więcej widać :)
Najważniejsze, że masz maleństwo obok siebie :)

Mala_Mi - 2008-03-01, 00:27

Iwona_Szczecin napisał/a:
wolałabym dla swojej Małgosi innego porodu
ań napisał/a:
choć rzeczywiście nie było jak być miało
A ja myślę, że skoro się zdarzyło, było dokładnie takie, jak być miało. Wierzę, że zdarza się nam to, czego potrzebujemy, nawet jeśli nie od razu widzimy tego sens.
Wierzę też, że to dziecko decyduje o tym, jak chce się urodzić, czego potrzebuje na początku swojej drogi.
Obwinianie się nie prowadzi do niczego dobrego.
Dziewczyny cieszcie się tym, że możecie być ze swoimi maluchami i nie rozpamiętujcie, co mogło być lepiej.

Iwona_Szczecin napisał/a:
praktykujemy rebirthing, która to teoria zakłada olbrzymi wpływ traumy narodzin na życie człowieka, jej przepracowanie może trwać kilkadziesiąt lat
Ja bym to ujęła inaczej. Sposób, w jaki każdy z nas przyszedł na świat, ma niewątpliwy wpływ na nasze życie. Skrypty porodowe mają olbrzymią moc.
Ale po coś przecież przychodzimy na ten świat...

[ Dodano: 2008-03-01, 00:29 ]
Magda, gratulacje :-D , bo jeszcze nie miałam okazji Ci gratulować :-)

puszczyk - 2008-03-01, 08:58

Magda ja też się wzruszyłam...
Córunia śliczna, ma ładną twarzyczkę. :-D

PiPpi - 2008-03-01, 13:25

excelencja napisał/a:
może pokażesz zdjęcia na których coś więcej widać :)

excelencja, wystarczy, ze klikniesz na te zdjęcia i wszystko będzie widoczne;)
zdjęcia Karolci są też w innym miejscu, w temacie Karolcia po drugiej stronie brzucha
Wierzę, że zdarza się nam to, czego potrzebujemy, nawet jeśli nie od razu widzimy tego sens. dokładnie tak jak Mała Mi podchodzę do wszystkiego co mi się przytrafia, z perspektywy czasu sens tego wszystkiego jest coraz głębszy. Poród był lekcją taką jak wile innych: lekcją o otwartym umyśle: kobieta która szyła mi krocze przepraszała za każde mocniejsze pociagnięcie, kobieta która je ściągałą, sami wiecie od czego zaczęła. Nigdy nie wiadomo co się przytrafi, trzeba być gotowym na wszystko i nie chwytać sie kurczowo emocji, bo za chwilę zjawią sie kolejne...wszystko się może zdarzyć

YolaW - 2008-03-01, 14:31

Magda, Iwona dziękuję Wam bardzo za opisy porodów, dobrze wiedzieć, że nie zawsze kończą się tak jak chcemy i da się to przeżyć. Szkoda, że u was się nie udało byc do końca w domu, ale widocznie tak mialo być... Najważniejsze, że urodziłyście zdrowe dzidzie bez komplikacji :)
Widzę teraz jak ważne jest dobre poznanie położnej - na pewno o to zadbam, powiem jej czego oczekuję, czego się boję :) Dzięki Waszym doświadczeniom jestem mądrzejsza :) Jeszcze raz wielkie dzieki i ogromne gratulacje. Byłyście niesamowicie dzielne i możecie byc z siebie dumne :)
PS. Przes ostatnie 3 dni doświadczyłam po raz pierwszy szpitala...i nie chcę tam rodzić...zdecydowanie!

excelencja - 2008-03-01, 21:29

Magda! Jaka ona piękna! A jak Ty przepięknie wyglądasz!!!!!
Wybacz moją durnotę- nie wpadłam na pomysł, że można kliknąć na zdjęcie...
Zaraz będę szukać wątku drugostronowobrzusznego Karolci ;)

Ehhh ja trochę tych Waszych filozofii nie łapię, mam wrażenie, że wszystkie macie do tego głębsze idee- ja nie mam- ciągle spotykam się z obco brzmiącymi słowami typu "wizualizowanie sobie czegoś, zeny nie zeny, otwieranie umysłu i takie tam ::)_))
JA w swojej naturze podchodzę do wszystkiego emocjonalnie, co nie znaczy, że nie potrafię się dostosować do tego, co niesie życie... No nic- jednak nadal liczę na to, że mój poród będzie taki, jaki sobie wymarzyłam i moja córa przejdzie na tą stronę w najlepszy z możliwych sposobów.

Magda- i tak jak YolaW - serdecznie dziękuję za opis- daje do myślenia :)

strzeszynek - 2008-03-02, 22:31

Magdo Stępień,piękne zdjęcia! I miło poznać :-D
szo - 2008-03-03, 07:59

:-D fajnie razem wyglądacie :mryellow: miło popatrzeć ;-) pozdrawiam
PiPpi - 2008-03-03, 11:31

strzeszynek napisał/a:
Magdo Stępień,piękne zdjęcia! I miło poznać :-D

dzięx :-D od jakiegoś czasu jestem na forum ale dopiero teraz czuję się na miejscu na maksa, bo w końcu jesteśmy rodzinką w pełnym tego słowa znaczeniu :mryellow:

[ Dodano: 2008-03-03, 11:35 ]
szorówniez dziękuję, w ogóle wszystkim Wam dziękuję:) z każdym dniem czuję się lepiej,a wspomnienia porodu są coraz przyjemniejsze bo pamiętam głównie moment kiedy ujrzałam moją kochaną kosmitkę;)
przede mną jeszcze spotkanie z położną, bo kasy jeszcze nie wzięła..
adriane, twoja uwaga o tym, ze źle wybadała rozwarcie dała mi do myślenia...nie mogło być inaczej...

Maja111 - 2008-03-06, 12:53

Nic dodac nic ujac, przezycie niesamowite.
Pozdrawiamy Was :) duzo zdrowka dla malutkiej :)

siwa - 2008-03-06, 14:30

Magda opis niesamowity, a Ty razem córą wyglądacie wspaniale:)

[ Dodano: 2008-03-06, 14:32 ]
Ja po wszystkim w momencie kiedy zobaczyłam jak Maciuś jest już na rękach lekarki a potem w moich ramionach popłakałam się ze wzruszenia, to był najpiękniejszy moment w moim życiu :-)

szo - 2008-03-07, 08:36

siwa napisał/a:
Magda opis niesamowity, a Ty razem córą wyglądacie wspaniale:)

[ Dodano: 2008-03-06, 14:32 ]
Ja po wszystkim w momencie kiedy zobaczyłam jak Maciuś jest już na rękach lekarki a potem w moich ramionach popłakałam się ze wzruszenia, to był najpiękniejszy moment w moim życiu :-)


masz rację to piękna chwila :-D my kobiety mamy to szczęście, prawda

moTyl - 2008-03-08, 21:16

Magdo piękne zdjęcia szczęśliwej mamusi :-D
Gratuluję tego jak poradziłaś sobie z porodem i maleństwa, bo jeszcze nie miałam okazji :-D

PiPpi - 2008-03-09, 11:58

Dziękujemy,dziękujemy :mryellow:
topcia - 2008-03-15, 21:46

Magda, coś niesamowitego. Aż się popłakałam. Mam nadzieję, że też będę mogła cieszyć się porodem naturalnym ;-)

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group