wegedzieciak.pl
forum rodzin wegańskich i wegetariańskich

Ogólne rozmowy - Religia

Lenka - 2008-05-02, 16:14
Temat postu: Religia
Nie wiem, czy gdzieś jest podobny temat, mam nadzieję, że nie ;) Szukałam coś o tym, ale nie mogłam znaleźc. Napiszcie jak to jest z Wasza religią, w co wierzycie. Ja jestem chrzescijanką, choc niestety od pewnego czasu ( tzn od przeczytania ksiązki " Byłem księdzem" ) nie chodze do koscioła...
Karolina - 2008-05-02, 17:27

U nas sympatie zenowskie.
Malati - 2008-05-02, 17:40

My jestesmy z Hare Kryszna
mizumo - 2008-05-02, 18:28

ja nie wyznaję żadnej religii, aczkolwiek interesuje mnie bardzo taoizm i buddyzm :)
badba - 2008-05-02, 19:14

my oboje z mężem wyznania anglikańskiego! :-)
wookie - 2008-05-02, 19:36

My nie identyfikujemy się z żadną konkretną religią
malva - 2008-05-02, 20:45

okolice chrzescijanstawa/buddyzmu/taoizmu (dokładnie w takiej kolejnosći)

dla mnie nacenniejsza w życiu jest wolność i miłość, nie znoszę klapek na oczach (nawet tych wege ;-) ) ,tych religijnych też unikam

Malati - 2008-05-02, 22:04

Cytat:
Gopala Kryshna :) CZARNA!! :*
:-)
biechna - 2008-05-03, 08:04

Zupełnie odcięci od chrześcijaństwa, ja w stronę buddyzmu, M - bezstronny
Lenka - 2008-05-03, 09:28

Daliście mi ambitne zadanie.. O niektórych religiach pierwsze słyszę :oops: Ale ponieważ jestem bardzo ciekawa, poszukam w internecie coś o Waszych religiach :)
Ania D. - 2008-05-04, 07:26

Jesteśmy katolikami, czynnie bierzemy udział w Mszy Świętej.
Lenka, wiara nie opiera na na jednostkach. Książa sa tacy, jakie jest społeczeństwo i klerycy mogą mieć różne powody, by myśleć o wyświęceniu i zostaniu księdzem. Są tacy, co mają powołanie, są tacy, co mogą się kierować egoistycznymi pobudkami. Trudno jest opierać swoją wiarę na tym, że jeden ksiądz okazał się słaby, tak samo jak nie buduje się wiary tylko na tym, że trafimy na wyjątkowego księdza. To wszystko jest za mało. Katolicyzm nie opiera się na wierze w księży, to oni są ludźmi i moga ulegać takim samym pokusom jak inni.
Wiara jest dla mnie fundamentem, nie wyobrażam sobie zycia bez wiary w Boga, wzrastania w katolicyzmie, rozwijania swojej duchowości. Życie bez czynnika boskiego jest dla mnie niepełne, a poznawanie zasad wiary, pism świętych pozwala na wiele spraw patrzeć bardzo szeroko i głeboko. Dzięki temu wszystko, co robię ma głęboki sens, nie ma spraw niewaznych, bo wszystko ma swój cel.

PiPpi - 2008-05-04, 09:20

Ania D. napisał/a:

Życie bez czynnika boskiego jest dla mnie niepełne, a poznawanie zasad wiary, pism świętych pozwala na wiele spraw patrzeć bardzo szeroko i głeboko. Dzięki temu wszystko, co robię ma głęboki sens, nie ma spraw niewaznych, bo wszystko ma swój cel.


dokładnie, wszystko jest święte i nic nie jest święte mawia stare zenowe przysłowie, a propo's mojej Drogi www.zazen.pl :mryellow:

Malati - 2008-05-04, 10:37

Ania D. napisał/a:
Trudno jest opierać swoją wiarę na tym, że jeden ksiądz okazał się słaby, tak samo jak nie buduje się wiary tylko na tym, że trafimy na wyjątkowego księdza. To wszystko jest za mało.


Dokładnie też tak uwarzam.W każdej religi znajdą się nie odpowiedni duchowni,bo błądzić i zbaczac z drogi to rzecz ludzka ;-) Myśle że jeśli chcemy szczerze praktykować jakąś religię tego typu postawy nie pwoinny nas zniechęcać.Nie warto skupiać się na księzach którym dalego do ideału,poszukajmy takich którzy maja wysokie kwalifikacje a jeśłi nie ma takich w naszej okolicy myślę że warto pamiętać że przychodzi sie do kościoła dla Boga anie dla księdza.On jest pośrednikiem że nie doskonałym no cóż chyba w katolicyzmie ksiądz nie jest niezbędny do osiagnięca rozwoju duchowego czy zbawienia A może jest? Nie wiem jak to jest do końca bo to nie moja działaka ;-)

Według mnie nie można praktykować chrzęścijaństwa bez przyjmowania sakramentów,bez uczesnictwa w mszy świętej itp.Są to chyba niezbedne elementy tej religii.równiez obecnośc w kościele ,odwiedzanie tam Boga jest dość ważne.Podobnie jak i u nas,wiemy że Bóg jest wszędzie ale do realizacji i zrozumienia potrzebujemy jego wizerunku,więc chodzimy do swiątyni śpiewamy dla niego tańczymy i składamy mu pokłony.Jak dla mnie nie jest możliwa praktyka religjna bez ludzi bez przewodników duchowych i bez praktycznych działań :-)

Lenka - 2008-05-04, 13:40

Napisałaś bardzo mądre słowa Aniu D...
Ja niby do niedawna tak samo mówiłam rodzicom... Jednak Kiedy już kilka razy nie byłam na mszy ( bo do koscioła chodzę często się pomodlić, ale jak jest pusty), to teraz po prostu... boję się iść do spowiedzi. Jakoś nie mogę się przemóc. Modlę się o umocnienie wiary, o siłę, ale bardzo trudno mi pójsc do Koscioła. A do niedawna wstawałam rano w niedziele i pierwsza szłam do koscioła... Brakuje mi kazań, znajomych starszych pań, którym podawałam rękę na znak pokoju. Tesknię za brzękoleniem mojego organisty, za spiewającą psalmy scholą ( chodziłam do niedawna na oazę...). Chodzę na religię, czytam Pismo Swiete, modlę się, noszę medalik...
Wierzaca, niepraktykująca. Zyjąca, nie oddychająca...
Wiem, że robię źle i wstydzę się tego. Wprawdzie bronię wiary, Boga, zachowuję Dekalog, ale nie staję w obronie księży. Rozmawiam z Bogiem, pomagam ludziom.

Dawniej chodziłam do koscioła często, uczeszczalam na oazę. Nawet w " Nasze historie" pisałam
"Jestem chrzescijanka, po moich przejsciach jeszcze badrziej wierzaca"
"Dziekuje Bogu ze zyje"
Naprawde jakiś czas temu wiara mnie uratowała... Ale dlaczego odeszłam od koscioła? I czemu nie mogę wrocic? :(

Karolina - 2008-05-04, 14:04

Lenka spokojnie, jesteś teraz w bardzo ciekawym momencie Twojego zycia. Masz teraz czas poszukiwania, zadawania pytań, odkrywania nowych sposobów patrzenia na życie. Jesli intensywnie brałaś udział w życiu religijnym, być może teraz potrzebujesz skupić się na rozwoju w innych kierunkach. Nie odeszłaś od wiary w Boga, bo wiara to nie budynek kościoła (piękny owszem, byłam w nim chrzczona :-) ), nie księża. Staraj się tak o tym pomyśleć - nie zdradziłaś swojej wiary tylko potrzebujesz ją zastosować w codzinnym życiu, kiedyć całą energię duchową "wylewałaś" na spotkaniach religijnych. A dzisiaj możesz to czynić wśród ludzi, także rozwijając siebie, dbając o siebie.
Jeśli te starsze panie będą nie Ciebie krzywo patrzeć to już ich problem. Jesteś młoda, potrzebujesz pytań, wątpliwości, szukania różnych ścieżek rozwoju.
Jeśli będziesz miała potrzebę powrotu do obrzędowości to zrobisz to.
Nic nie może ciągle być takie samo, rzeczy się zmieniają, przemijają jedne, przychodza drugie. To jest zdrowy objaw.

Ania D. - 2008-05-04, 18:02

Lenka, wątpliwości mogą się pojawiać w calym życiu katolika. Taka jest po prostu natura ludzka, że szuka, pyta, błądzi, zastanawia się i wątpi. Nie uważam, że to jest złe, taki jest człowiek. Takie chwile pomagają wznieść się wyżej i warto z tego korzystać, a nie zamartwiać się, że stało się cos złego. Jednym z elementów wiary jest też wolna wola, która pozwala człowiekowi wybrać, czy idzie na Mszę Święta, czy przystępuje do Komunii.
Miałam w swoim zyciu chwile, że nie chodziłam do kościoła i długo nie byłam u spowiedzi. Potem sie to zmieniło i teraz staram się pogłębiać swoją wiarę, bo bez niej jestem marionetką. Wiara pomaga mi patrzeć na wiele rzeczy inaczej, głęboko. Czytam żywoty świętych i to daje mi mądrość. Wiara pozwala mi patrzeć na ludzi z coraz większa miłością, mimo, iż mam coraz większą świadomość tego, jacy są (i jaka ja jestem, bo jestem taka sama). Człowiek może robic mnóstwo złych rzeczy, ale potrafi też doskonalić siebie i innych.
Spowiedź może być dla wielu osób problemem, ale warto się zastanowić, czego się boimy. Czy tego, że spowiednik nas zruga, że się nie było się długo u spowiedzi? Czy wyjawienia naszych grzechów (nawiasem mówiąc spowiednicy słuchają tak wielu różnych rzeczy, że nie sądzę, by nasz własne uczynki było "wyjątkowe"). Świadomość lęku pozwala nam oswoić się z daną sytuacją i sobie z nią poradzić. Dodam jeszcze, że oboje z mężem staramy się na każdej mszy św. przystępować do komunii. To daje nam siłę wytrwania w codzienności, pozwala też nam być coraz bliżej siebie i Boga. Pomodlę się w Twojej intencji, byś w spokoju mogła zastanowić się, czym jest dla Ciebie wiara i jaką drogą chcesz iść.

Lenka - 2008-05-05, 06:53

Dziękuję za piękne słowa Karolinie i Ani D... :* Dziękuję bardzo za modlitwę Aniu, napewno mi pomoże, sama też się o to często modlę. Mam taką książeczkę 'Modlitwy na trudne chwile", odmawiam też często Nowennę do św. Judy Tadeusza.
Zawsze balam się spowiedzi, nawet kiedy miałam takie "dziecięce"grzeszki. Kiedyś, jak robiłam pierwsze piątki przed bierzmowaniem, było to w 1kl gimnazjum, zaczęłam 3 piątki, ale nie skonczyłam, bo byłam chora. W kosciele ksiądz zaczał do mnie mowic podniesionym głosem, że może mnie nie dopuscic do bierzmowania itp. Było mi strasznie głupio, nie dał mi w ogole dojśc do głosu... Potem jak w 3 klasie byłam w szpitalu to musiałam brac przepustkę i ledwo co mnie wypuscili do koscioła na spowiedz. wiem, że ksiądz jest posrednikiem Pana Boga, miałam "fajnego" księdza na religii w gimnazjum, lubiłam się u niego spowiadać... Ale kiedy dowiedziałam się, ze jezdzi z moimi kolezankami na basen, gdzie kaze na siebie mówić "wujku"... straciłam do niego zaufajnie i nie mogłam go już odbudować...
Coraz częsciej jednak mam ochotę pójść do spowiedzi, uczestniczyc we Mszy Św., przyjąć Komunię. Zawsze, przyjmując Ciało Chrystusa czułam taką ogarniającą siłe, ze nie dam rady tgo opisać... Miałam jechac na Mszę Charyzmatyczną i pojadę tam...
Jeszcze raz dziękuję :*

pao - 2008-05-05, 07:28

Lenko, widzę związek między tym tematem a tematem jaki tez niedawno założyłaś. tu by sie przydała spora pogadanka ;) ale wszystko to co Cię stopuje jest tylko częścią wyobrażenia a nie świata, :) choć silna wyobraźnia świat kreuje zatem warto parę rzeczy pozmieniać :)
Martini - 2008-05-05, 09:13

Lenka napisał/a:
Zawsze, przyjmując Ciało Chrystusa czułam taką ogarniającą siłe, ze nie dam rady tgo opisać...


Chodzę do kościoła właśnie dla tej siły, takiej przepełniającej radości i poczucia że wszystko ma sens i będzie dobrze, ale nie jestem pewna czy mogę nazwać się katoliczką bo uważam, że wszystkie inne odłamy Chrześcijaństwa są równie dobre (a może nawet i lepsze bo celibat moim zdaniem powinien być dla zakonników a nie dla wszystkich księży, nie gotowych na takie wyrzeczenie). Mam też problem z reinkarnacją – ona wydaje się taka logiczna i sprawiedliwa.... Czytałam sporo o różnych religiach i doszłam do wniosku, że założenia wszystkie mają dobre, ale też wszystkie można wypaczyć (wyprawy krzyżowe czy święta wojna). Ostatecznie jakąś drogę do Boga trzeba wybrać i czuję duchowy związek ze wszystkimi którzy szukają swojej ścieżki. Boję się tylko ludzi, którzy mówią, że w nic nie wierzą. Wydają mi się tacy nieobliczalni.

Karolina - 2008-05-05, 09:44

Martini napisał/a:
Boję się tylko ludzi, którzy mówią, że w nic nie wierzą.

Nie ma takich ;-) Zdziwiłabyś się jak do wiary w coś potrafią być tacy ludzie przywiązani. Oni zawsze w coś tam wierzą, choć niekoniecznie w Boga.
Niektórzy ludzie wolą po prostu odrzucić wszystko, co przychodzi z zewnątrz - kulturę i religię w jakiej ich wychowywano. Czesto dzieje się tak ponieważ nie mieli nikogo wokół, kto by żył Bogiem, katolicyzm jest bardzo obrzedowy, barokowy. Mało religijności widać w ludziach kiedy się idzie ulica.
Odrzucenie tego wszytskieg oznacza poszukiwania wewnętrzne, swojej moralności, etyki. Do bycia dobrym człowiekiem nie potrzebny jest osobowy Bóg, lecz umiejętność przeżywania miłości.
Martini - buddyści na przykład nie uważają swojej praktyki za religię, nie dążą do Boga. A czy widziałaś spokojniejszych i stabilniejzych od nich ludzi?
Twój lek może wynikać z cienia, który wypierasz. Im mocniej w coś wierzysz tym bardziej podświadomie chciałyś to zniweczyć, odrzucić. Im więcej siły gdzieś odczuwasz to z drugiej strony bardziej boisz się bezsilnosci i słabości. Taką ludzie mają naturę.
Pomaga zrównoważenie, jak najmniej wzlotów duchowych, gwałtownego przeżywania religijności. Pomaga spokój i wyciszenie, pokora - to mi się najbardziej podoba w chrześcijaństwie.

PiPpi - 2008-05-05, 09:50

Karolina napisał/a:
Martini napisał/a:
Boję się tylko ludzi, którzy mówią, że w nic nie wierzą.


Martini - buddyści na przykład nie uważają swojej praktyki za religię, nie dążą do Boga. A czy widziałaś spokojniejszych i stabilniejzych od nich ludzi?
.


dążyć można do otworzenia oczu na boski potencjał/element, który jest w każdej czującej istocie. oświeceni od nieoswieconych w gruncie rzeczy tym sie właśnie różnią, że Ci pierwsi widzą Buddę w każdej istocie, równiez w sobie, Ci drudzy nie.
charakter buddyzmu też zależy od grupy, są takie, które modlą się do Buddy jak do Boga, sa zenowcy lubujący się w tekstach Budda to kij od kupy(taki w kibelku), ja wolę "gdzie muchy tam Budda" ;-)

biechna - 2008-05-05, 09:59

...
Martini - 2008-05-05, 10:27

biechna napisał/a:
a ja lubię zmiany perspektywy


Ja też :->
„W nic nie wierzą” – chodziło mi nie o religię a o duchowe poszukiwania w ogóle. W moim rozumieniu religii Buddyzm nią jest a buddyści to jak najbardziej ludzie zajmujący się duchowością.
Muszę się bardziej zastanowić nad cieniem, który może wypieram bo rzeczywiście mam poczucie że gdybym uważała, że jestem tylko zbiorem atomów, coś takiego jak dusza nie istnieje i po śmierci nic po mnie nie zostanie to chyba nie chciałoby mi się żyć...
I jeszcze zeby nie było że wszyscy nie zrzeszeni w kościołach mnie przerażają dodam, że mój tata niby żadnej religii nie wyznaje ale np. potrafi przesiedzieć sam 3 godziny w lesie bez ruchu. I niech mi ktoś powie co to jest jak nie medytacja...
Czasem też na rodzinnej działce w domu po pradziadku twierdzi że rozmawia z duchami przodków i nigdy nie jesteśmy pewni na ile to jest żart ;-)

Karolina - 2008-05-05, 10:39

Martini napisał/a:
nie chciałoby mi się żyć

a dla chwili obecnej? Teraz właśnie jest Twoje życie, nie zaczne się ono dziać na prawdę po śmierci.

Martini - 2008-05-05, 11:05

Moje życie jest teraz ale ma sens ponieważ staram sie odkryć po co tu jestem, zrozumieć, czuć więcej, jakoś się doskonalić.. a praca, drugie studia i budowanie domu są obok i mniej istotne.
Więc jesli nie ma nic więcej i nic do odkrycia i nie ma żadnego znaczenia czy się innych kocha czy krzywdzi i mają racje Ci ktorzy idą po trupach bo życie jest takie krótkie... to mi się nie chce.

Karolina - 2008-05-05, 11:19

Przecież można po prostu kochać ludzi. Czy do tego potrzebny jest jakiś sens istnienia? Dlaczego wydaje Ci się, że jeśli nie ma życia po śmierci to nie trzeba kochać i współczuć?
Martini napisał/a:
nie ma żadnego znaczenia czy się innych kocha czy krzywdzi

kochasz ludzi tylko po to aby dostać się do nieba? Czy miłość do dziecka ma znaczenie tylko wtedy jeśli istnieje Bóg? A piekło jest po to żeby strszyć ludzi, którzy do celu idą po trupach?
Wyobraż sobie, że jesteś dzieckiem i nic nie wiesz o religii, Bogu, czy nie kochasz zwierząt, ludzi, czy nie cieszysz się zyciem w pełni?
To właśnie oczekiwanie, szukanie czegoś poza obecną chwilą, poszukiwanie jakiegoś nienazwanego sensu sprawia, że się boimy, że czujemy brak, że cierpimy, że chcemy się wciaż doskonalsi, bo czujemy, że jesteśmy jeszcze tacy jacy moglibyśmy być. Ciągła gonitwa, aż pewnego dnia nagle staje się ten koniec, którego tak się baliśmy. Czy jesteś już wystarczająco doskonała, czy poczułaś już wystarczająco? Nie.

Nie chce Ci się żyć? Jesli kwiatki po prostu rosną, dzieci się rodzą, uczą się chodzić, mówić, same odkrywają rysowanie i taniec? Czy to nie jest wystarczający powód aby cieszyć się z życia?

Martini - 2008-05-05, 13:34

Karolina napisał/a:
Przecież można po prostu kochać ludzi.


true!

Nie brnę dalej w tą dyskusję bo chyba mało komunikatywna jestem ;-)

Lenko, powodzenia w twoich poszukiwaniach.

Lenka - 2008-05-05, 15:05

Karolina, widzę, że masz sporo wspolnego z Kuba, widac, że rodzina, hehe.
Pao, a co masz na myśli? Ten topik o klątwach...? Czytasz w myślach?
Dziękuję Martini :*

Karolina - 2008-05-05, 17:26

Lenka, my się raczej mało kontaktujemy, więc to chyba sprawa oddziaływania astrologicznego (z tego co pamietam Kuba jest strzelcem) a ja mam ascendent w strzelcu).
Martini to chyba ja żle zrozumiałam :oops:

biechna - 2008-05-05, 18:38

Martini, to chyba nie jest tak, że kocha się ludzi, bo potem będzie nagroda, nie?Miłość ma sens sama z siebie, nigdy nie dowiemy się, czy jesteśmy przypadkową kupą atomów, energią, która rozpłynie się błogo we wszechświecie, czy też jakimś lotnym duchem wędrującym w inne życie, warto badać siebie i brnąć w głąb, ale nawet, gdy nie ma wiary w cokolwiek "więcej" niż proste piękne życie ograniczone czasem, to miłość ma sens, i ludzie, i niebieskie motyle i pyszna herbata i w ogóle. Kochanie ma sens. Warunkowe czynienie dobra ("no bo skoro jest coś "więcej" to lepiej być dobrym i kochać niż ryzykować karę") wg mnie czynieniem dobra nie jest, tylko sprytnym kombinowaniem jakby tu się najlepiej ustawić.
Wiem, że nie masz na myśli nic złego i że nie o to Ci pewnie dokładnie chodziło, tylko tak jakoś mi myśli popłynęły.

pao - 2008-05-05, 18:44

Lenka, też ;) ale nie wykorzystuje bez zgody zainteresowanych ;)

ale poważniej, zobaczyłam silną nić między tymi dwoma postami, całkiem jakby był to jeden post ;)

bodi - 2008-05-05, 20:41

ech biechna, szkoda że nie mieszkasz bliżej, czuję w tobie bratnią duszę :)
biechna - 2008-05-06, 19:05

bodi :-D bardzo szkoda, pozostaną nam wegedzieciakowe zloty w przyszłości
Karolina - 2008-05-06, 21:09

zaloty :mrgreen:
Lily - 2008-06-22, 23:09

Nie chcę tworzyć nowego tematu, ale czytałam fajny artykuł hxxp://www.gazetacodzienna.pl/index.php?p=wwiad&id=1350 (jak dla mnie fajny), tylko komentarze takie polsko-katolickie :>
Lenka - 2008-07-09, 15:57

Aj, niby mam wakacje, a takie braki w pisaniu na forum...
Co Pao mialas na mysli piszas " Lenka, tez :) ", bo nie wiem za bardzo :]
Tak przy okazji, jakis czas temu przemoglam sie, mama odwiozla mnie do Kosciola, troche bolal mnie brzuch i nie mialam juz ochoty isc, ale jak juz mama wstala rano to nie mialam wyjscia ;) Poszlam do spowiedzi i potem do Komunii. Tamtego dnia o wiele lepiej sie juz czulam. CHodze do Kosciola co niedziele. I dobrze mi z tym. Niech ksieza robia co chca, to tez ludzie, inni tez grzesza. Nie obchodzi mnie co robia. Ja chodze do Kosciola, choc wczesniej tez sie modlilam to teraz jest to takie " inne", bez "wyrzutow sumienia" ;)

Flippi - 2008-07-14, 15:04

Karolina napisał/a:
buddyści na przykład nie uważają swojej praktyki za religię, nie dążą do Boga. A czy widziałaś spokojniejszych i stabilniejszych od nich ludzi?

Oj, złośliwość ze mnie wyłazi ]:-> Do buddystów generalnie nic nie mam i większość znanych mi lubię i cenię, ale jest taki jeden (i nawet jest "ważną osobą" w swojej sandze), co go na pewno stabilnym nazwać nie można... Wręcz przeciwnie :evil: Wrr...

PiPpi - 2008-07-14, 20:43

ciekawe jest to co piszesz flippi, szkoda tylko, że ogólnikowo :roll:
Flippi - 2008-07-15, 10:11

Ech, Magda, nie powinnam była w ogóle tego pisać, ale czasem jeszcze mnie ponosi :oops: Jeśli interesują Cię szczegóły, to na priv :mrgreen:
maryczary - 2009-07-03, 21:14

Ania D. napisał/a:
Jesteśmy katolikami, czynnie bierzemy udział w Mszy Świętej.
Lenka, wiara nie opiera na na jednostkach. Książa sa tacy, jakie jest społeczeństwo i klerycy mogą mieć różne powody, by myśleć o wyświęceniu i zostaniu księdzem. Są tacy, co mają powołanie, są tacy, co mogą się kierować egoistycznymi pobudkami. Trudno jest opierać swoją wiarę na tym, że jeden ksiądz okazał się słaby, tak samo jak nie buduje się wiary tylko na tym, że trafimy na wyjątkowego księdza. To wszystko jest za mało. Katolicyzm nie opiera się na wierze w księży, to oni są ludźmi i moga ulegać takim samym pokusom jak inni.
Wiara jest dla mnie fundamentem, nie wyobrażam sobie zycia bez wiary w Boga, wzrastania w katolicyzmie, rozwijania swojej duchowości. Życie bez czynnika boskiego jest dla mnie niepełne, a poznawanie zasad wiary, pism świętych pozwala na wiele spraw patrzeć bardzo szeroko i głeboko. Dzięki temu wszystko, co robię ma głęboki sens, nie ma spraw niewaznych, bo wszystko ma swój cel.
Podpisuję się pod tym słowo w słowo :)
A dziś przeczytałam świetny wywiad z księdzem biskupem Antonim Długoszem:
hxxp://kobieta.gazeta.pl/wysokie-obcasy/1,53663,3367690.html?as=1&ias=4&startsz=x]o tu - takich księży potrzebują dzieci, młodzież i dorośli, którzy z wiarą katolicką kojarzą tylko regułki i stanie w kościele (oczywiście nie wszyscy :) ale tak wynika a moich obserwacji).
Ja miałam dużo szczęścia i na swojej drodze spotykam dobrych księży, którzy umacniają mnie w wierze raczej a nie odpychają (a tak się często zdarza)
Nie wyobrażam sobie nie wierzyć, oj jak ciężko by mi było... dzięki wierze w Boga nigdy nie jestem sama i zawsze odnajduję przyczynę lub cel niepowodzeń i cieszę się zawsze z tego co mam.

melba - 2009-07-06, 07:34

chetnie bym przeczytala ten wywiad, ale chyba mam problemy z siecia :(

musze sie tez pochwalic ze niedlugo w naszym pieknym miescie mnisi tybetanscy beda sypac mandale :) :) :)
bardzo bym chciala dostac pozniej troche piasku z niej...

hxxp://zlotysrodek.org/pl/mandala.aspx]fundacja

lilias - 2009-07-06, 08:29

maryczary :-D
melba, mandale są takie piękne i fascynujące :-D

martika - 2009-07-12, 19:08

czarna96 napisał/a:
My jestesmy z Hare Kryszna


My też Wisznuici :)

poughkeepsie - 2009-07-12, 20:34

ja jestem ateistką i owszem "nie wierzę w nic", czyli w żaden absolut ani istotę wyższą. Twierdzenia, że takie osoby są niestabilne czy nie mają poczucia etyki jest niczym nie uzasadnione żeby nie powiedzieć krzywdzące. Tak naprawdę wszyscy dobrzy ludzie na całym świecie, niezależnie jaką religię wyznają, mają mniej więcej ten sam system wartości - wykazały to badania. Sprowadzają się one mniej więcej do chrześcijańskiego dekalogu pominąwszy te stricte religijne. Nie zabijaj, nie kradnij, nie cudzołóż to przecież wspólne zasady wszystkich przyzwoitych ludzi. Mnie wiara w co wyższego czy w życie po śmierci nie jest potrzebna. Uważam, że mamy to życie i mam je przeżyć dobrze i przyzwoicie nie licząc na żadną nagrodę. W kościele bywam na tradycyjne okazje, ponieważ uważam, że nasza kultura jest mocno osadzona w chrześcijaństwie i pewne okazje należy kultywować.
Nieważne jest w co kto wierzy, ważne jak żyje, czy nie krzywdzi innych, czy szanuje świat dookoła, itd.

agaB - 2009-07-12, 21:01

Ja też nie wyobrażam sobie życia bez Boga. Miałam takie chwile, kiedy byłam daleko od Boga, ale wtedy życie wydawało mi się takie puste. Gdy jestem przy Bogu cała sobą, życie ma sens, jest radośniejsze i wiele trudnych chwil mogę znieść, np. nagły pobyt w szpitalu.
Tylko proszę nie myśleć, że jestem osobą - "jak trwoga to do Boga".

arahja - 2009-07-12, 22:30

poughkeepsie napisał/a:
Twierdzenia, że takie osoby są niestabilne czy nie mają poczucia etyki jest niczym nie uzasadnione żeby nie powiedzieć krzywdzące.


Jestem chyba najstabilniejszą emocjonalnie osobą w moim otoczeniu, gdzie znajdują się bardzo dziwni ludzie. Nie wierzę w siłę wyższą nade mną. Niektórzy myślą, że w ogóle jestem zimna :mrgreen:
Dla mnie dzisiejsza ścieżka jest wypadkową przeszłych zdarzeń - silne przywiązanie do katolicyzmu, potem silna przekonanie o prawdziwości Dobrej Nowiny w wydaniu świadków Jehowy, a potem stwierdzenie, że to wszystko akwizytorzy własnej wersji tego, co dla mnie najlepsze. I że ja dla siebie będę akwizytorką najskuteczniejszą :) Nie przeżywam niepokojów religijnych, ale to nie znaczy, że moje życie jest puste. Przeciwnie, szukam w każdym oddechu zapachu natury, przejawów piękna. A moim największym marzeniem jest przejście szlaku św. Jakuba. Dlaczego? Chcę się zmierzyć sama ze sobą.

melba - 2009-07-13, 07:14

a co to jest szlak sw. Jakuba?
arahja - 2009-07-13, 09:35

Najstarszyy szlak pielgrzymkowy w Europie, rodem ze średniowiecza, celem jest grób św. Jakuba (niby tego z wydarzeń biblijnych?, nie pamiętam) w Santiago de Compostela. Polska część tej drogi zaczyna się tuż obok mojego miasta (jest jeszcze odcinek Toruń-Olsztyn, ale niepołączony z innymi)
melba - 2009-07-14, 09:14

aaaa.... dziwny taki szlak, odcinkowy :)
arahja - 2009-07-14, 11:27

Tutaj odcinkowy i szarpiący po kieszeni. W Pirenejach zaczyna się już właściwa trasa, z tanimi albergues przy szlaku i różnymi pielgrzymkowymi atrakcjami. ;) Przejść tak całą Hiszpanię wszerz...
Kasiula2305 - 2009-07-22, 12:54

hym .. bylam wychowana w wierze katolickiej, jednak nie zgadzam sie z wieloma rzeczami i dziwnymi nakazami ... Nie jestem ateistka, bo wierze w boga, moze to bog wolnosci i dobreg slowa, zwierzat, moze to moj ideal, a moze moj aniol stroz... bardzo lubie ludzi kryshan i buddystow ale nie chce sie przylanczac do nikogo ;) chce byc wolna :P
majkel - 2009-12-19, 22:07

arahja napisala
"Dla mnie dzisiejsza ścieżka jest wypadkową przeszłych zdarzeń - silne przywiązanie do katolicyzmu, potem silna przekonanie o prawdziwości Dobrej Nowiny w wydaniu świadków Jehowy, a potem stwierdzenie, że to wszystko akwizytorzy własnej wersji tego, co dla mnie najlepsze. I że ja dla siebie będę akwizytorką najskuteczniejszą :) Nie przeżywam niepokojów religijnych, ale to nie znaczy, że moje życie jest puste."

hmm;p

arahja - 2009-12-19, 23:22

majkel napisał/a:
hmm;p


Może jakiś głębszy komentarz? Nie rozumiem, dlaczego zacytowałeś mój post.

vegan ciacho - 2009-12-19, 23:47

Arahja majkel probuje na tym forum zalatwiac swoje prywatne problemy. Wiadomosc ta jest skierowana do mnie, nie do Ciebie. A poniewaz nie mam zamiaru dawac mu sie prowokowac, kulturalnie pozegnam sie w odpowiednim temacie i po prostu przestane tu zagladac :roll:
majkel - 2009-12-20, 01:23
Temat postu: No coment
aż mnie zatkało ??? może poprostu myśle tak samo
Anja - 2009-12-20, 21:10

vegan ciacho napisał/a:
kulturalnie pozegnam sie w odpowiednim temacie i po prostu przestane tu zagladac


vegan ciacho
, nieee... :-( :roll:

karmelowa_mumi - 2009-12-20, 21:27

vegan ciacho, Vegan, zaglądaj tu od czasu do czasu, to ważne

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group