| |
wegedzieciak.pl forum rodzin wegańskich i wegetariańskich |
 |
Tylko dobre wiadomości - Przecież Maga urodziła!!!
kamma - 2008-12-16, 19:14 Temat postu: Przecież Maga urodziła!!! Jeszcze w szpitalu będąc, dostałam sms'a od magi, że się była rozpakowała Wiadomość z dnia 13 grudnia
Podobno poród był bardzo ciężki, trwał ponad dobę i towarzyszyły mu bardzo silne bóle krzyżowe, ale maga szczęśliwa, że Ziemko już po drugiej stronie.
GRATULACJE, KOCHANI! Jesteście bardzo dzielni!!!
dynia - 2008-12-16, 19:23
O jacie a ja się właśnie zastanawiałam co u nich.
Ziemko witaj na świecie chłopaku!!!
Maga mam nadzieję,że już doszłaś do siebie i czekamy na obfitą releację jak i fotki syneczka
Capricorn - 2008-12-16, 19:26
Witamy malego Ziemka, gratulacje dla dzielnej mamy.
Dorota - 2008-12-16, 19:27
Ogromne gratulacje
Witaj Ziemku
zina - 2008-12-16, 19:31
Witaj na swiecie Ziemowicie!
Lily - 2008-12-16, 19:33
Gratuluję
kocham_tramwaje - 2008-12-16, 19:35
o ja! ale fajnie!
maga wracaj do sil, mam nadzieje, ze juz wszystko w porzadku i, ze obecnosc Ziemka wynagradza Ci trudy porodu.
KONGRACZIULEJSZYNS
szo - 2008-12-16, 19:36
GRATULACJEwszystkiego dobrego dla całej rodzinki
dżo - 2008-12-16, 19:37
Witamy maleństwo i gratulujemy
biechna - 2008-12-16, 19:38
maga!! ogromne gratulacje
też jestem szczęśliwa, że Ziemek już tu, tu jest tak fajnie
witaj Ziemko!
hxxp://imageshack.us]
czekamy na opowieść i zdjęcia
adriane - 2008-12-16, 19:49
Gratuluję
Paticzang - 2008-12-16, 19:59
maga ogromniaste gratulacje! Witaj Ziemko na swiecie
krop.pa - 2008-12-16, 20:00
maga, ogromne gratulacje!
bodi - 2008-12-16, 20:04
maga, wielkie gratulacje Ziemek, witaj
Jagula - 2008-12-16, 20:07
maga- ściski uściski- a z Ziemka musi być fajny gość bo rodzony tego samego dnia co mój brat
orenda - 2008-12-16, 20:10
Wielkie gratulacje! Witaj na świecie chłopczyku!
excelencja - 2008-12-16, 20:23
gratulacje ogromne i buziaki dla młodego człowieka!
Malati - 2008-12-16, 20:26
Gratulacje i czekamy z niecierpliwościa na relacje i fotki z maleństwem
ań - 2008-12-16, 20:32
maga gratulacje kochana!
ZIEmko, witaj
agaw-d - 2008-12-16, 20:40
Ogromne gratulacje
Tobayashi - 2008-12-16, 20:55
Gratulacje i zyczenia szczesliwego zycia dla Malenstwa
martka - 2008-12-16, 22:00
ogromne gratulacje!!
fizia - 2008-12-16, 22:31
łał!!! Wielkie gratulacje Maga!
puszczyk - 2008-12-17, 08:21
Witaj Ziemku!!! Słodka kruszynko.
No to teraz kolej na Anię D.
priya - 2008-12-17, 08:29
Gratulujemy Rodzicom! Żyj zdrowo-kolorowo mały człowieczku!
Christa - 2008-12-17, 10:28
Maga, wspaniala wiadomosc! Ogromne gratulacje! Wracaj do siebie i wstaw jakies foty malego Ziemka!
Kashmiri - 2008-12-17, 12:08
Maga wielkie gratulacje i czekamy na foty!
ina - 2008-12-17, 12:50
Gratulacje
Malinetshka - 2008-12-17, 14:07
Gratki serdeczne i wszystkiego dobrego
daria - 2008-12-17, 15:37
wielkie gratulacje!
i zdrówka!
olgasza - 2008-12-17, 15:40
maga, gratulejszyn dzielna kobieto!
aina1985 - 2008-12-17, 16:31
wielkie GRATULACJE!!! wszystkiego dobrego dla Was
moTyl - 2008-12-17, 17:16
maga gratulacje najserdeczniejsze! też z niecierpliwością oczekuję na opowieść i zdjęcia
neina - 2008-12-17, 19:50
maga, gratulacje dzielna mamo! Ziemeczku, witaj
YolaW - 2008-12-18, 14:25
maga serdecznie Ci gratuluję, dzielna z Ciebie mama Uściskaj od nas Ziemka Fajnie, że już jest na świecie a Ty obyś szybko doszła do siebie
DagaM - 2008-12-18, 21:30
Ogromne gratulacje!
magcha - 2008-12-19, 09:45
Gratulacje!!!
Jovi - 2008-12-20, 23:20
Spóźnione ale serdeczne gratulacje dla Dzielnej Mamy i Ziemka
biechna - 2009-01-01, 11:12
maga nie zapomnij opowiedzieć nieco więcej i tutaj, plis
maga - 2009-01-01, 12:03
Ooooo, pojawił się nasz topic Mogę w końcu podziękować wszystkim za miłe słowa i gratulacje. Napiszę coś niecoś o porodzie, na 100%. Tylko nie w tej chwili, bo mnie trauma porodowa dziś z rana dopadła i się popłakałam. Nie chcę więc na chwilę obecną robić sobie powtórki z rozrywki, tym bardziej, że Krokodylek zaraz pewnie wstanie na cyca. Ale może jeszcze dziś w wolnej chwili się uda coś skrobnąć.
biechna - 2009-01-01, 14:19
maga, coś było dziwnego z tym tematem, nagle zniknął Ale chyba udało mi się go dzisiaj na dobre przywrócić, więc mam nadzieję, że jak poczujesz się lepiej, to napiszesz więcej o swoim Maluchu
| maga napisał/a: | | bo mnie trauma porodowa dziś z rana dopadła i się popłakałam |
Mam nadzieję, że czas zagoi bolesne wspomnienia, a radość z dzieciaka będzie rosła wraz z nim - i smuteczki pójdą precz :*
strzeszynek - 2009-01-03, 01:14
Miejmy nadzieję, że niewątpliwie wspaniały synek szybciutko zatrze te przykre wspomnienia. Tymczasem przyjmij i od nas gratulacje. Wszystkiego dobrego!
Pat - 2009-01-03, 13:41
magaspóźnione ale wieeeelkie gratulacje! zapominaj o złym porodzie
| kamma napisał/a: | | Podobno poród był bardzo ciężki, trwał ponad dobę i towarzyszyły mu bardzo silne bóle krzyżowe |
jak najszybciej i "wsiąkaj" na całość w swojego Synka
Trzymajcie się cieplutko w ten zimowy czas!
YolaW - 2009-01-03, 16:16
| maga napisał/a: | | Tylko nie w tej chwili, bo mnie trauma porodowa dziś z rana dopadła i się popłakałam. Nie chcę więc na chwilę obecną robić sobie powtórki z rozrywki |
maga, rozumiem Cię doskonale miałam podbnie i dopiero po jakimś czasie czułam się na siłach by do tego wrócić i opisać. Do dzisiaj jak to czytam wspomnienia wracają.
Ale ogólnie zapomnisz o wszystkim szybko, zobaczysz - ja jestem na to świetnym przykładem - już mi się chce drugiego Dzidzia Maluszek wynagradza te trudy wspaniale i wszelkie traumy odchodzą w niepamięć, czego Ci z całego serca życzę
A Ziomek jest cudowny
kofi - 2009-01-05, 09:24
Gratuluję, na szczęście wszelkie traumy porodowe się zapomina, wierz mi.
maga - 2009-01-13, 14:34 Temat postu: porodowa trauma farmakologiczna Zacznę od tego, że byliśmy świetnie do porodu przygotowani. Tak nam się przynajmniej wydawało... Szkoła rodzenia, codzienna gimnastyka przedporodowa, dużo informacji nt. ciąży, porodu, połogu. Psychicznie też luzik – nie baliśmy się – zwłaszcza ja – choć wiedzieliśmy, że będzie bolało, bo taka jest natura porodu.
9.12 – kontrolne KTG w przychodni i zaniepokojenie gina małą amplitudą czynności serca. Skierowanie do szpitala – lepiej dmuchać na zimne. No cóż... W szpitalu 2 razy dziennie KTG, wszelkie morfologie, mocze, wymaz na obecność drobnoustrojów, USG – dzidek gotowy do wyjścia. Aha, no i najważniejsze – test z oxytocyny. Macica zareagowała natychmiast silną akcją skurczową. Położna w panice odłączała mnie, żebym czasem im rodzić nie zaczęła.
11.12 – wypis do domu z zaleceniem brania żelaza (spadła mi hemoglobina) i zgłoszenia się za tydzień na KTG. W domciu jeszcze intensywna seria ćwiczeń przedporodowych.
12.12, godz. 6 rano. Budzą mnie wypływające wody płodowe. Niedużo. Bez paniki. Czekam na M, który za godzinę wraca z nocki. Szkoda mi chłopa, bo 12h w robocie, w nocy, a tu taka niespodzianka. Postanawiamy, że on się trochę prześpi, ja sobie poleżę a ze szpitalem się jeszcze wstrzymamy. Ale wody lecą coraz bardziej i jest ich więcej. Na szczęście czyste. Telefon do położnej ze szkoły rodzenia – natychmiast jechać do szpitala! Nie panikujemy – kończę pakować torbę, M pomaga mi się ogolić „tam” (w razie cesarki, zresztą jakoś tak bardziej komfortowo się będę czuła). O 10 jesteśmy na porodówce. Położna pozwala wybrać sobie boks porodowy, potem formalności, badanie (szyjka długa na 1cm, zwarta), KTG (absolutny brak czynności skurczowej) i rutynowo lewatywa – jak dla mnie luzik, chciałam; od razu się lżejsza poczułam. Cały czas jesteśmy w pełni wyluzowani. M zostaje odesłany do domu, ja dostaję relanium, antybiotyk osłonowało dla dzidka i podłączają mnie do oxytocyny. Jednostka za jednostką lecą a u mnie bez zmian. Macica nie reaguje... Ok. 16 zaczynam odczuwać już dość silne skurcze (po którejś z kolei strzykawie oxy..), dzwonię więc do M, żeby przyjechał. No i zaczynamy „aktywny poród” – piłka, drabinki, kucanie, wykroki. Cały czas w ruchu na odległość na jaką zezwala rurka tłocząca mi cały czas oxytocynę...
Kolejna badania nie wnoszą wiele – uporczywy brak postępu porodu. O 19 zmiana personelu. Położna przy moim olbrzymim sprzeciwie masuje mi szyjkę. Mało jej nie zasunęłam z kolana... Informuje mnie, że wyniki wymazu z pochwy są negatywne – mam paciorkowca i będziemy musieli brać antybiotyk.
Skurcze coraz silniejsze, ale spoko, daję radę. Szyjka jednak słabo współpracuje. Cały czas aktywnie próbujemy wspomóc postęp porodu, ale bezskutecznie. W sali obok cichutko, szybciutko rodzi dziewczyna. Oprócz tego porodówka pusta. W międzyczasie pławię się w jacuzzi. Potem zaczynają mi się bóle krzyżowe. Jeszcze do zniesienia. M masuje mi plecy przy każdym skurczu a ja grzecznie oddycham przeponowo. Pomaga. Środek nocy a ja mam 2cm rozwarcia. Po północy krzyżowe zaczynają się nasilać i wkrótce stają się nie do zniesienia. Jesteśmy już mega zmęczeni, ja tracę siły i świadomość mi zaczyna szwankować. Rozwarcie nadal znikome. Całą noc chodzimy po korytarzu, z czasem M musi mnie podtrzymywać, bo nie daję rady. Krzyżowe są tak silne, że w ogóle nie czuję skurczów macicy. Nie daję się też już dotknąć. Na skurczu nie jestem w stanie nic zrobić, przestaję oddychać, zaczynam najpierw jęczeć, potem krzyczeć. Jestem u kresu wytrzymałość. Co kilka skurczy zaczynam płakać, że dłużej tego nie wytrzymam. Dobrze, że jest ze mną M, bo bym chyba ześwirowała. Na skurczu nie wiem, co mam ze sobą zrobić – próbuję na czworaka, przy drabinkach, na piłce. Wszystko na nic... Nie jestem w stanie wciągnąć powietrza do płuc. Gdzie tu miejsce na oddychanie przeponowe??? Krzyk pomaga mi zaczerpnąć powietrze.
W międzyczasie dostaję kolejne porcje leków, nie wiem nawet co. Ok. 3 w nocy w boxie obok zaczyna rodzić Monika (fajna babka – później razem spędziłyśmy 2 dni na sali szpitalnej). Około 5 jej synek jest już na świecie a ja mam wciąż małe rozwarcie... Kolejna kąpiel w jacuzzi nie daje ukojenia. Leżąc w wannie wiję się i krzyczę. Nie jestem w stanie wyjść z niej o własnych siłach. Kolejny skurcz – leżę goła obok wanny i wyję. M pomaga mi się ubrać. Błagam bezskutecznie o środek przeciwbólowy. Odpowiedź brzmi – nie ma środków p/w bólowych na poród... Położna widząc co się dzieje każe mi się położyć na łóżku. Kolejna strzykawa oxy... Po woli przestaję kontaktować. W międzyczasie dostaję drgawek – okazuje się że z zimna i zmęczenia. Między skurczami zasypiam i budzę się krzycząc co 2 minuty. M próbuje odpocząć na kanapie... O 7 kolejna zmiana personelu – położna bada mnie i mamy wreszcie 8cm rozwarcia. Nowa położna każe mi kucać na skurczu. 2 razy udaje mi się to z pomocą Marcina. Później już nie jestem w stanie. Położna kładzie mnie z powrotem na łóżku i każe M przyginać mi na skurczu nogę do klatki piersiowej. Ból piekielny... W końcu dobijamy do upragnionych 10cm. Jak przez mgłę pamiętam ludzi zakładających maski na twarze. Położna składa łóżko do pozycji siedzącej i zaczynamy przeć. Staram się jak mogę, ale co chwilę słyszę nerwowe – zmarnowałaś skurcz! Ból nie do wytrzymania, a do tego nagle czuję przeszywający, okropny, nie do opisania ból nacięcia krocza (bez znieczulenia, nieumiejętnie wykonany). Podczas kolejnego parcia tracę przytomność. Wybudzają mnie krzyki personelu. Spinam się i ostatnią namiastką siły udaje mi się wyprzeć Nasze Dziecko, które ląduje u mnie na klacie. Patrzę na tego maluszka i nie mogę uwierzyć, że to już koniec, że jest już z nami, że się udało, i że jest taki śliczny! Porusza się delikatnie i wydaje cichutkie dźwięki. M przecina pępowinę, ale ja tego nawet nie rejestruję. Na szczęście łożysko wyskoczyło samo zaraz po maluchu. Od razu włącza mi się niesamowity instynkt. W pierwszej sekundzie tak mocno kocham to dziecko, że gdy je zabierają, natychmiast zaczyna mi go brakować.
Kolejny etap – szycie. Położna przypina mi nogi pasami do metalowych podpórek. Ostro... Żartuję sobie z niej, że boi się, że im ucieknę. Przychodzi lekarz i słyszę: “uuuu, szykuje sie grube szycie...”. Jest mi wszystko jedno, byleby zrobił to szybko. Daje znieczulenie, ale mam wrażenie, że to w ogóle nie działa. Szyje mnie na żywca... Boli bardzo, ale co to jest w porównaniu do drogi, jaką właśnie przeszliśmy. Szyje długo. Za długo... Chcę do mojego maleństwa i zastanawiam się, gdzie oni są? Mam wrażenie, że zaszył mi całe wejście... Okazuje się, że musi poprawiać – przebił się do jelita... Wreszcie skończone – wywożą mnie na korytarz a po pół godzinie wreszcie na salę do M i mojego maleństwa! Jestem wrakiem, ale endorfiny trzymają mnie przy życiu. I mam już obok siebie to różowiutkie maciupinko, które delkatnie przysysa się do piersi.
Pierwsze chwile z Naszym Dzieckiem uświadamiają mi, że warto było przejść przez tę traumatyczną, farmakologiczną drogę i usłyszeć pierwsze cichutkie dialogi ojca z synem : “Jak ta mama do Ciebie mówi? Żółwiku? Przecież Ty jesteś Krokodylkiem”.
puszczyk - 2009-01-13, 15:13
maga, dzielna kobieto, swoje przeszłaś, ale krokodylek wynagrodził trud. :-*
maga - 2009-01-13, 15:15
Aha, zapomniałam napisać - Ziemowit ważył 3600g, mierzył 57cm i dostał cztery 10
Z perspesktywy czasu, kiedy mega emocje opadły, bardzo się cieszę, że udało mi się urodzić drogą naturalną, choć wpomagana farmakologicznie i mocno popruta. Zostaje tylko żal, że w Polsce panuje jednak taki ciemnogród... Ostatnio się dowiedziałam, że gdy wody odejdą, to mozna czekac 2-3 dni, zanim się skurcze zaczną
Gdyby pozwolono nam poczekać, może nie byłoby takiej traumy?
No i wkładam między bajki wszelkie opowieści o przemęczonych położnych, które nie są w stanie chronić krocza każdej rodzącej, bo są tylko 2 na dyżurze a pacjentek multum... Prawie całą noc rodziłam sama a położne sobie siedziały w kanciapie, oglądały seriale, paliły papierochy, żarły i spały... A na koniec mnie ciachnęły tak, że do dziś mam trudności z siedzieniem
Martuś - 2009-01-13, 15:15
Maga, popłakałam się :''' Przykre to strasznie, że musiałaś przejść przez tyle niepotrzebnych interwencji, które pewnie tylko nasiliły Twój ból.. Rozumiem, co to są bóle krzyżowe przesłaniające wszystko, skurcze porodowe to przy nich pikuś. Ja też wiłam się z bólu, waliłam w jakiś metalowy stojak i krzyczałam, krzyk pozwalał oddychać i poczuć ulgę. Straszne też, w jaki sposób zmasakrowali cię nacięciem Ale tak jak piszesz, przytulenie swojego wyczekanego dziecka jest warte największego cierpienia, i co ważne, o tych wszystkich przykrych rzeczach bardzo szybko się zapomina, wspomnienia bledną, a nasz Mały Wielki Cud zostaje :'''
ps. Pozwolę sobie dodać linka do Twojego opisu do wątku 'Przebieg porodu'
Lily - 2009-01-13, 15:17
maga, ja się nie znam na tym, ale błąd był chyba przy tym, że przy zwartej szyjce dostałaś oksytocynę... niepotrzebnie tak Cię pogonili, ale to było, minęło, mam nadzieję, że szybko zapomnisz
Martuś - 2009-01-13, 15:17
No i oczywiście Ziemko jest przecudny!! Daj koniecznie więcej zdjęć!
olgasza - 2009-01-13, 15:23
maga - współczuję, że tak cię nafaszerowali oxy i że tak boleśnie to wszystko się odbyło. Ten ból nacinania krocza na żywca znam, brrr, aż mnie dreszcze przeszły, jak to przeczytałam i przypomnialam sobie znów. Ale dziewczyny mają rację - z czasem wspomnienie porodu przygasa i pamieta się juz tylko ten efekt - czyli cudownego dzieciaka. Krokodylek jest śliczny!!!
Uściski dla Ciebie, dla Was!
agaw-d - 2009-01-13, 15:47
maga, dzielna kobieto, ślicznego masz synka
dynia - 2009-01-13, 16:02
maga bidulko straszną drogę mieliście do upargnienego celu ,który jest przecudny Dzielna mamuśka z Ciebie!
daria - 2009-01-13, 16:02
ja też się popłakałam, chyba nie powinnam czytać historii porodów nim urodzę bo zaczynam się bać swojego porodu... ale cieszę się, że wszystko w miarę dobrze się skończyło!
nitka - 2009-01-13, 16:14
maga, masakra. Twój poród wydaje mi się nieludzki i poryczałam się okrutnie.
maga - 2009-01-13, 16:50
No było bardzo niefajnie, ale już zapomniałam rozmiar tego bólu. Został tylko niesmak i żal, że przecież wcale nie musiało tak być... Jednak myślę, że musi upłynąć jeszcze sporo czasu, zanim polska mentalność się zmieni i będzie można w końcu rodzić "po ludzku" w tym kraju.
Moje traumatyczne wspomnienia na tyle się już zatarły, że mogę rodzić znowu, ale raczej nie będzie to miało miejsca w Polsce
Cieszę się, że zmieniło się w naszym kraju choć tyle, ze przy porodzie może być mąż. Mój stanął na wysokości zadania Gdyby go przy mnie nie było, nie wiem, jak dałabym sobie radę...
daria, nie przejmuj się opisami porodów. Każdy jest inny i przebiega na swój sposób. Może akurat Ty będziesz miała lajtowo (czego Ci oczywiście życzę z całego serca! )
bodi - 2009-01-13, 19:14
maga, też sie poryczałam czytając o Twoim porodzie. To straszne że cały czas kobiety są w ten sposób traktowane i narażane na niepotrzebne cierpienie
Na szczęście teraz możesz cieszyć się Ziemkiem - cudny z niego chlopak
Malati - 2009-01-13, 22:15
maga,opis Twojego porodu bardzo wzruszający. Od razu wróciły wspomnienia jak mój brzdąc pojawił sie na świecie,To uczucie wielkiej zalewajacej cie miłości,to że brak malucha obok przyprawia wręcz o ból fizyczny,podobnie jak i jego płacz.Wspaniałe chwile ,które rekompensuja nam szara nieprzyjemna zimna rzeczywistośc polskich szpitali . Wspaniałych chwil w macierzyństwie życze Ci maga
dorotato - 2009-01-13, 22:50
Dzielna kobieto - moje najwieksze wyrazy uznania. Ja mam juz duże dzieci (9 i 6,5) i myslałam , że juz tak nie można rodzić. Ale o wszystkim sie zapomina , kiedy Ci położą dziecko na piersi. Mały jest sliczny. Trzymajcie się cieplutko całą rodziną Pozdrawiam ciepło
martka - 2009-01-13, 22:59
Ziemowit ma bardzo dzielną mamę.....
wspaniałych wspólnych chwil życzę, maga teraz po prostu ze wszystkim dasz radę.
maga - 2009-01-14, 16:43
Dla rozładowania napięcia wkejam aktualne foty Ziemka
Apulejusz - 2009-01-14, 17:04
Piękności!!! Imię śliczne! Pozdrawiam serdecznie i gratuluję!!
moTyl - 2009-01-14, 18:18
maga byłaś naprawdę dzielna! a Krokodylek jest przesłodki
Lavinia - 2009-01-14, 19:41
Maga- chyba wszystkie dziewczyny sie poryczaly, ja tez... jeszcze nie rodzilam- po tym opisie nie wiem czy bede Jestes bardzo dzielna! po takiej masakrze pisac z taka lekkoscia i optymizmem moze tylko wspaniala silna kobieta!
Jagula - 2009-01-14, 21:05
maga życzę szybkiego zapomnienia!!! I całusy dla krokodylka
maga - 2009-01-14, 21:09
Lavinia, i wszystkie inne dziewczyny, które się wystraszyły porodu po moim opisie - nie miałam zamiaru straszyć! Chciałam tylko opowiedzieć jak było i miałam nadzieję, że ktoś wyciągnie z tego odpowiednie dla siebie wnioski. Ja np. nie zdecydowałabym się już rodzić w szpitalu w którym nie mam możliwości otrzymania (choćby odpłatnie) zzo albo chociażby środka p/w bólowego. Nie stresuj się, Lavinia, każdy poród jest inny i każda kobieta rodzi inaczej. Ja znam takie, które w 20 minut się uwinęły i od razu mówiły, że mogą rodzić, bo to top lajcik
DagaM - 2009-01-14, 21:25
maga, jakie piękne jest to zdjęcie, na którym karmisz Ziomka, takie urocze, jak dla mnie kwintesencja macierzyństwa, a On tak ślicznie sobie je, cudowności
YolaW - 2009-01-14, 23:14
maga, właśnie przeczytałam opis Twojego porodu. Łzy mi pociekły, rozkleiłam się...Jesteś bardzo dzielna, tyle przeszłaś, brak mi słów by wyrazić jak bardzo Ci współczuję i jak bardzo Twój poród przypomina mój, tyle szczegółów...szok po prostu... Mam nadzieję, że nacięcie ładnie Ci się goi.
Pocieszające jest to, że następne porody wcale tak nie muszą wyglądać
PS. Krokodylek jest cudowny Ja też uważam, że warto było przez to wszystko przejść by tulić taki Skarb. To samo czułam przy Olafku.
Choć uważam, że bezduszny personel w pewnien sposób odarł nas z naszego pierwszego doswiadczenia porodowego...Na szczęście to się szybko zapomina...
gemi - 2009-02-26, 13:27
maga - czytając Twoją relację zjadłam ze złości dwa paznokcie. i zdusiłam łzy. Z trudem dotrwałam do końca. Tak sobie myślę, że dla Twojego męża to też było bardzo ciężkie przeżycie - tym bardziej, że nie mógł zaradzić Twojemu cierpieniu. A był świadkiem i pomocną do końca. Nie każdy mężczyzna przecież wytrzymuje do końca przy porodzie.
A finał opowieści dodał mi otuchy - mam tu na myśli Wasze pierwsze chwile. Uwielbiam czytać o takich wyjątkowych spotkaniach po drugiej stronie brzucha
i mam jeszcze pytanie - jak dochodzisz do siebie po nacięciu? - mam nadzieję, że czujesz już poprawę..
Zgadzam się, że Polska jest okropna do rodzenia. Więc może już się zdecydowaliście, gdzie chcecie przywitać rodzeństwo Ziomka?
kociakocia - 2009-02-26, 14:05
maga, słów mi zabrakło... jesteś wielka, piękne maleństwo!
|
|