wegedzieciak.pl
forum rodzin wegańskich i wegetariańskich

Dom rodzinny - Różne filozofie wychowawcze

Kat... - 2009-03-19, 16:20
Temat postu: Różne filozofie wychowawcze
Od czasu kiedy napisałam o tym, że próbuję uśpić Z nie miałam internetu. Nie wierzę, że w tydzień tak się życie może zmienić. Zygmuś śpi sam w swoim łóżeczku od 20 do 6-7 rano. Budzi się maksymalnie 3 razy na jedzenie i znowu zasypia. A wcześniej kładliśmy się koło 22-0.00 i zasypiał jadząc i nawet jak skończył i zasnął nie chciał mnie puścić. Im bardziej próbowałam wstać tym mocniej się zasysał. Budził się w nocy i jedyne co Go uspokajało to pierś. W dzień spał jak zasnął. Jeśli nie był w chuście budził się zawsze po 30 minutach z rykiem. Teraz śpi dwa razy po godzinę- półtorej i nie jestem Mu już potrzebna (a raczej cyc) bo zasypia sam. Jestem w ciężkim szoku. Już drugiego dnia było widać, że jest mniej marudny w ciągu dnia jak się wyśpi porządnie. Nie obyło się bez płaczu ale trwało to krócej niż myślałam. Szooook!
Kasumi - 2009-03-19, 22:27

Kat... gratulacje :-)
Napisz, jak to zrobiłaś, bom ciekawa bardzo :->
Moja córcia ślicznie śpi w nocy (w łóżeczku swoim, a jakże, można powiedzieć, że nareszcie - ma dość miejsca, żeby rozłożyć się na "iksa", zupełnie jak tata, hehe) z jedną pobudką na karmienie, ale w dzień za to jest ciężko, bo sypia zwykle po pół godziny po czym uważa, że szkoda dnia i idziemy się bawić. Ale pałera jej jeszcze nie starcza na zbyt wiele, szybko się męczy i bywa marudna. Czytałam, że taki dzieć prawie pięciomiesięczny powinien zmniejszać ilość drzemek, a u nas to ich nawet więcej, bo krótkie takie... ale myślę sobie, że po prostu tak ma i zaczynam to akceptować (i w związku z tym bałagan w domu oraz kanapki na obiad, bo tyle mniej więcej w te pół h udaje mi się zdziałać w kuchni)
Kashmiri, cieszę się, że u Lilo wszystko dobrze :-D
Wszystkim ząbkującym życzę powodzenia i łagodnego przebiegu, a ich Mamom cierpliwości ;-)

Kat... - 2009-03-19, 23:22

Kasumi, euridice, dzięki.
Dokonałam tego w bardzo prosty sposób- przeczytałam książkę i robię co opisali. Niby mi mama truła o tym już wcześniej ale ja właśnie myślałam, że inne dzieci śpią więcej bo tak maja a mi się trafiło trudniejsze dziecko. A tu fajnie wyjaśnili jak wyglądają fazy snu i kiedy się dzieci wybudzają i dlaczego płaczą. Przez pierwsze 3-4 godziny snu i ostatnia godzinę- półtorej rano jest sen głęboki i można i wirować a dziecko nie drgnie ale w środku jest przeplatanka płytszego snu, faz rem i krótkich wybudzeń żeby sprawdzić czy wszystko ok. Jeśli stan jest taki jak z momentu zasypiania to dziecko śpi dalej a jak jest tak jak było u mnie czyli usypianie przy cycu a pobudka samotna i bez światła to się włącza syrena bo nie tak powinno być. Jak się dziecko samo nauczy zasypiać w łóżeczku to przy każdym przebudzeniu będzie wszystko ok i będzie zasypiało. Musiałam zmienić zupełnie rytuały wieczorne, oddzielić karmienie od zasypiania i zmęczone ale rozbudzone dziecko odkładać do łóżeczka i wychodzić. Jeśli dziecko płacze to się wchodzi po 3 potem 5 i 7 minutach na maksymalnie 2 minuty i głaszcze, uspokaja i znowu wychodzi. Dziecko wie, że nie jest porzucone ale musi się samo z tym uporać. No i trzeba je konsekwentnie kłaść do tego łóżeczka w godzinach snu a jak nie śpi to przetrzymać do następnej drzemki żeby wpadło w rytm. Na początku nie chciałam wychodzić i zostawiać Go samego bo płakał ale później zdałam sobie sprawę że i tak kiedyś będziemy musieli przez to przejść. Lepiej teraz niż jak już by umiał wyleźć w tego łóżeczka i przybiec za mną. A płakałby każdy jakby nagle jego wszystkie zwyczaje zostały tak brutalnie z dnia na dzień pozmieniane. Jeśli ja piszę oczywiste oczywistości to przepraszam ale ja pojęcia nie miałam jak się dzieci usypia i ile mają w dzień spać :oops: Pierwsza noc- płacz 1,5 godziny (oczywiście były przerwy jak wchodziłam i Mu tłumaczyłam co się dzieje), druga 40 minut a dzisiaj nawet nie pisnął. Po prostu po czytaniu, przytulaniu i położeniu zamknął oczy. I już. Bałam się że to będzie jakiś koszmar ale mimo że płakał i płacze dalej jak drugą drzemkę próbuję Mu zrobić to widzę, że bardziej się wysypia i nie czuję że byłam okrutna tylko że robię dobrze i ciągle jestem przy Nim. A jakie to wspaniałe uczucie jak o 10.30 rano jestem już umyta, ubrana, jest posprzątane, ja po śniadaniu, ubranka poprasowane a ja siedzę, piję herbatę, oglądam tv i delektuję się ciszą pierwszej drzemki :mryellow:

Martuś - 2009-03-20, 00:40

Kat, gratulacje, miałaś dużo szczęścia ;) Czy Zygmunt nie jest przypadkiem 'średniaczkiem' bądź 'aniołkiem' wg nomenklatury Hogg??
Naprawdę, nie każde dziecko 'łapie się' na ta metodę. Tzn chodzi mi o to, że sama pisałaś, że Z. bardziej marudził, niż płakał, a drugiego dnia to Ci w ogóle łatwo poszło. Ja taki rezultat jak Ty osiągnęłam dopiero niedawno, dużo łagodniejszymi metodami i wychodząc z założenia, że to Jaś naprowadzi mnie i pokaże, kiedy będzie gotowy na taką samodzielność, i u nas to najlepiej poskutkowało, zostawianie go samego powodowało taki rodzaj płaczu i przerażenia, wobec którego chyba żaden rodzic nie potrafi pozostać obojętny.
Ale super, że Wam to dało jakiś porządek, którego potrzebowaliście, i że skończyły się problemy z wysypianiem. Chciałoby się rzec - różni ludzie, różne potrzeby, różne zestawy panvitan :mrgreen:

nitka - 2009-03-20, 08:27

ja nawet chciałam założyć osobny temat o Tracy Hogg (jej metodach). Ale tu są sami przeciwnicy, a do mnie ta książka trafia - tylko, że na sucho jeszcze, a to raczej duuuża różnica. Nie popieram wszystkiego, o czym TH pisze, natomiast zgadzam się z jej największym przesłaniem (i tu marsz pogrzebowy, plus miny obrzydzenia) - że dziecko nie może zawładnąć całym naszym światem, powiedzmy fizycznym.
Ale rzeczywistość pewnie mnie kopnie w dupkę.
W każdym razie Kat..., gratuluję.

dynia - 2009-03-20, 08:45

nitka napisał/a:

Ale rzeczywistość pewnie mnie kopnie w dupkę..

Wcale nie koniecznie ,u nas się jakoś udało i to przy dwójce :-P
Cytat:
Nie popieram wszystkiego, o czym TH pisze, natomiast zgadzam się z jej największym przesłaniem (i tu marsz pogrzebowy, plus miny obrzydzenia) - że dziecko nie może zawładnąć całym naszym światem, powiedzmy fizycznym.

Zgadzam się z tym .Co do metod Tracy H. to sami stosowaliśmy kilka z dobrym powodzeniem.Najważniejsza rzecz ,o której ona mówi w różnych aspektach to konsekwencja ,więc to znowu nie jest jakieś odarte z sensu stwierdzenie.Także jak dla mnie T.Hogg nie spłonie na stosie ;-)

nitka - 2009-03-20, 08:55

dynia napisał/a:
Także jak dla mnie T.Hogg nie spłonie na stosie ;-)
uff... serio myślałam, że tu sami przeciwnicy.
martka - 2009-03-20, 09:19

mi Hogg podpadłą tylko swoimi teoriami na temat bliźniaków ]:-> ;-)
Kat... - 2009-03-20, 10:59

Nie wiem o co chodzi ze średniaczkami i aniołkami bo ja nic T. Hogg nie czytałam. Ta książka to "Każde dziecko może nauczyć się spać- jak uniknąć problemów z zasypianiem i przesypianiem nocy u dzieci" Anette Kast-Zahn i Hartmut Morgenroth. Wtedy to było marudzenie ale też pierwszy raz w kołysce ale kilka kolejnych to masakra. Jak się tylko zbliżałam z Nim do łóżeczka to już płakał. Zygmuś ma jeszcze tendencje do zanoszenia się dzikim płaczem i takim zapowietrzaniem że aż trudno Mu wziąć wdech. To nie poszło tak gładko wcale. 1,5 godziny a następnego dnia 40 minut dzikiego płaczu i zawodzenia nie było łatwe i w tej książce w ogóle pisali, ze rzadko kiedy się zdarzają dzieci, które wytrzymują godzinę więc taki aniołek to nie jest chyba. Tak czy inaczej właśnie przez te widzenia nie czułam się jak wyrodna zimna baba, która zostawia dziecko samo sobie. Gładko poszło bo spodziewałam się że to będzie trwało wieki a nie kilka czy kilkanaście dni. Ostatnia noc była ekstra bo położyłam Go o 21.30 i spał do 7.30 z przerwami na jedzenie o 23.30, 2.30 i o 6 ale teraz w czasie pierwszej drzemki (położony prawie pół godziny temu) dalej Go co jakiś czas słyszę. Nie płacze ale marudzi co jakiś czas. Wczoraj to samo. 10 minut ciszy, trochę pomarudzi i znowu np 15 minut ciszy więc nie wiem czy śpi a zajrzeć się boję. No ale jeśli nie wykorzysta tego czasu na spanie to będzie zmęczony i drugi raz się prześpi. Nie spodziewałam się po sobie takiej konsekwencji. Ale jestem z siebie dumna! Może i brzmi to brutalnie ale ja bardzo polecam tą książkę. Czyta się szybciutko i działa.
Martuś - 2009-03-20, 13:20

nitka napisał/a:
ja nawet chciałam założyć osobny temat o Tracy Hogg (jej metodach). Ale tu są sami przeciwnicy, a do mnie ta książka trafia - tylko, że na sucho jeszcze, a to raczej duuuża różnica. Nie popieram wszystkiego, o czym TH pisze, natomiast zgadzam się z jej największym przesłaniem (i tu marsz pogrzebowy, plus miny obrzydzenia) - że dziecko nie może zawładnąć całym naszym światem, powiedzmy fizycznym.

Ja nie jestem zdecydowaną przeciwniczką, to żadne odkrycie dla mnie, że jest dużo racji w tym, co ona pisze, konsekwencja to dla mnie też najbardziej oczywista i podstawowa zasada procesu wychowawczego (co nie znaczy, że tak zawsze o nią prosto i że da sie zawsze być 100% we wszystkim konsekwentnym). I wiadomo, że dziecko nie powinno 'zawładnąć' całym światem, ale podejście Hogg do tego tematu mi się nie podoba (zresztą ona sobie może tak pitolić, jak w jej środowisku żyło się w wielopokoleniowych rodzinach) - matka wg niej powinna sobie dwie godziny dziennie od początku życia dziecka leżeć do góry brzuchem i nic nie robić i jest to niezbędne minimum odpoczynku, bo inaczej niechybnie zwariuje. Jak dla mnie to przegięcie w drugą stronę - natura to tak skonstruowała, że na początku dziecko siłą rzeczy absorbuje nas najbardziej, i jego potrzeby są zawsze na pierwszym miejscu, a potem w miarę, jak dziecko się usamodzielnia, możemy sobie pozwalać na coraz większy 'egoizm' i będziemy mieć coraz więcej czasu 'dla siebie'. Moim zdaniem trzeba po prostu zachować do tego dystans i wiedzieć, że na wszystko jest w życiu czas, a nie usilnie starać się relaksować się from 3-5 o'clock każdego dnia z wyjącym noworodkiem za ścianą ;)
Mi Hogg podpadła głównie teorią o usypianiu 'żywczyków' - nie umiała na ten temat niczego mądrego powiedzieć ]:-> No i karmieniu piersią też pisze totalne bzdury, jest 'na ideksie' u doradców laktacyjnych. A metoda opisana przez Kat, jak już sama Kat napisała nie jest z Hogg, jej metody są jednak dużo łagodniejsze i już prędzej bym ją zastosowała, chociaż dużo bardziej wolę moją to follow the child - philosophy ;)

Kat, nie obraź się, i nie bierz tego do siebie, bo chcę się tylko odnieść do metody ad rem, a nie oceniać rodziców - ja uważam, że ta metoda z wychodzeniem jest zbyt brutalna, a jeśli dziecko tak strasznie protestuje, to jest dla mnie znak, że nie jest na to gotowe, boi się, potrzebuje mamy i jeśli kapituluje, to tylko dlatego, że czuje, że mamę nie obchodzą jego potrzeby w tym względzie. Oczywiście są dzieci, które nawet, jeśli śpią z rodzicami mają jakby naturalną umiejętność samodzielnego spania i nie mają z tym żadnych problemów - wtedy może się ona świetnie sprawdzić, chociaż równie dobrze można by się obyć bez niej. Wg mnie to wchodzenie, to żadna pociecha - mama pojawia się i znika, ale nie reaguje na prośby dziecka i jego nawoływania - Jaś w takiej sytuacji byłby jeszcze bardziej zdekoncentrowany, niż gdybym nie wchodziła wcale.
Takie jest moje zdanie na temat tej metody i ja bym dziecka tak tresować nie chciała. A tak w ogóle to może później gdzieś wydzielę te posty ;)

Kat... - 2009-03-20, 14:21

Martuś, obrażam się ale tylko za to "tresowanie" bo zanim zaczęłam tez mi się wydawało to brutalne i miałam zamiar spać z Nim dopóki nie powie "oj mamo chłopaki się ze mnie śmieją". Nawet nie myślałam o tym żeby się Go z łóżka pozbywać. Myślałam że jak dziecko płacze to znaczy że jestem zła, źle robię i w ogóle ale się zastanowiłam i doszłam do wniosku że wszystko się pięknie składa żeby zacząć właśnie teraz i nie czekać aż się rozmyślę. Przecież i tak by się kiedyś musiał nauczyć zasypiać bez cycka w buzi. Jestem mistrzynią w czarnowidzeniu i ostatnio się zaczęłam zastanawiać co by było gdybym musiała iść do szpitala czy wyjechać, wrócić do szkoły czy iść do pracy. No przecież kiedyś będzie musiał umieć zasnąć sam. Ja do teraz nie umiem zasnąć wiec mam nadzieję że i ja skorzystam z tej metody. Im wcześniej tym lepiej. Z tego samego powodu nie dawałam Mu smoczka i Go wysadzam. Wolę nie przyzwyczajać dziecka do czegoś czego i tak niedługo będzie się musiało oduczyć jeśli nie ma takiej absolutnej potrzeby. Żałuję, ze nie przeczytałam tego będąc w ciąży to nie dałabym Mu się nauczyć zasypiania przy piersi. No ale ja nigdy z dziećmi nie miałam do czynienia i to jest pierwsze, którego w ogóle dotknęłam.
Moim zdaniem to normalne że dziecko protestuje jeśli coś nie idzie po jego myśli ale szczególnie jeśli nagle wszystko jest inaczej niż było ale dzięki tym widzeniom właśnie, temu że spokojnym, tonem, głaszcząc po głowie tłumaczyłam Zygmusiowi dlaczego tak się dzieje, i że Go wcale nie zostawiam tylko daję możliwość zdobycia nowej umiejętności, która posłuży Mu przez całe życie i jestem w pokoju obok nie skapitulował bo mnie nie obchodzi tylko załapał że jak kończę czytać, odkładam Go do łóżeczka, całuję i wychodzę to się śpi. Tak samo jak wie, ze jak rozpinam bluzkę to się je. Przepraszam ale wydaje mi się że jeśli dziecko płacze i protestuje to nie zawsze chyba oznacza ze nie jest na coś gotowe i lepiej odpuścić prawda?

Martuś - 2009-03-20, 15:18

Kat, nie o to mi zupełnie chodziło. Ty wyszłaś z założenia, że dziecko 'i tak kiedyś będzie musiało', więc lepiej wcześniej, niż później. I dobrze, Twoja sprawa, masz do tego prawo. Ja wychodzę z założenia odwrotnego - lepiej wtedy, kiedy dziecko da znak, że samo jest na to gotowe. I nie znaczy to, że powie mi 'mam Cię dosyć, chcę spać sam'. Ja po prostu uważnie obserwowałam Jasia i widziałam, że daje mi takie małe znaki, że zaczyna do tego dojrzewać. Nie znaczy to, że nie musiałam mu pomóc, że obyło się bez płaczu (zresztą już to wszystko opisałam w bliźniaczym wątku). Ale był to zupełnie inny płacz, niż ten szloch przerażenia, kiedy próbowałam zostawić go i wyjść. Kiedy cały czas siedziałam obok niego, głaskałam go głowie, kładłam się na ziemi, żeby mu pokazać, co robić, on wstawał, protestował, płakał, ale był to raczej płacz zaskoczenia, niezadowolenia, całkiem naturalny w syt zmiany. W dodatku zmiana sposobu zasypiania nic nie zmieniła u nas w rozkładzie spania w nocy, bo Jaś już od jakiegoś czasu spał bez przerwy po ok.7-8 h, teraz jest mniej więcej tak samo, chociaż, tak jak i wcześniej, zdarzają się nieprzewidziane pobudki.
Jeszcze raz zaznaczam, że piszę o moim punkcie widzenia, o doświadczeniach moich i mojego dziecka. Dzieci są różne, matki są różne, oboje mają rożny stopień tolerancji na różne rzeczy, i tak jest dobrze.
I nie obrażaj się za to 'tresowanie', ja to tak właśnie widzę i mam do tego prawo ;) (chociaż bardziej poprawne politycznie byłoby słowo 'warunkowanie', z tym by się chyba zgodził każdy behawiorysta, że ta metoda właśnie nim jest).

Malati - 2009-03-20, 20:42

'Martuś, całkowcie się z Tobą zgadzam,twój punkt widzenia jest mi bardzo bliski :-)
.A wszelkie Hoggi do śmieci bym wywaliła.wkurzaja mnie poradniki zawierające rady które maja być dobre dla wszystkich,które wrzucaja dzieci do jednych worków i dają nam instrukcje jak je od najmłodszych lat no cóż pozwolę sobie uzyć tego słowa " tresować" :-P ;-)

Kat... - 2009-03-20, 21:36

Ja bym to raczej rytuałem nazwała. Ja się w każdym razie cieszę że trafiłam na tą metodę i ją stosuję i chociaż chwilami nie jest łatwo. Mnie by chyba nawet bardziej bolało jakbym siedziała z Nim i nie mogła np podnieść i widziała jak płacze. Poza tym podoba mi się w tej metodzie to że właśnie wycisza się i zasypia sam. Nie muszę Go głaskać, śpiewać, czytać nosić czy nawet tylko obok siedzieć. I nie chodzi o to że mi się nie chce tylko On sam bez mojej pomocy będzie umiał.
A tak na prawdę to się nie obraziłam bo ja wiem, ze dobrze robię niezależnie od tego co ktoś myśli. Chodzę mniej chyba nawet wyspana ale szczęśliwa bo mogę robić dużo więcej rzeczy i mam pogodniejsze dziecko. Jak napisałaś są różne dzieci i różne matki.

nitka - 2009-03-20, 22:16

Jest subtelna różnica między tresurą a wychowywaniem w zdrowych nawykach. Cóż, nie każdemu pasuje karmienie na żądanie, wymuszanie, szantaż, kładzenie dziecka spać wtedy kiedy sobie zażyczy, albo kiedy padnie między zabawkami. Dzień i noc ma jasno określone punkty dnia i moim zdanie dziecko czuje się bardziej bezpieczne wiedząc co po czym następuje. Mam takie zdanie od zawsze, a nie od lektury książki TH, bo tak byłam wychowywana. Pokuszę się też o stwierdzenie, że to, że potrafię się zorganizować, sama pozbierać do kupy, jestem niezależna emocjonalnie wynika między innymi z tego, że od urodzenia miałam jasno ustalone granice, dobrze zaplanowany dzień i brak wstępu do łóżka rodziców.
Martuś - 2009-03-20, 22:47

nitka, jasne ustalanie granic, rytuały, konsekwencja itp nie mają nic wspólnego z tym, czy się śpi z rodzicami, czy nie i kiedy się je ;)
Można przeginać w różne strony, dla mnie kurczowe trzymanie się schematów jest przegięciem w jedną z nich. Szczególnie, jak trafi się dziecko, które ma wszystkie schematy gdzieś. Próbowałaś kiedyś dziecko na silę położyć spać dziecko, które nie jest śpiące, albo przetrzymać dziecko bez jedzenia do określonej godziny, kiedy ono ryczy z głodu? :roll:

Są dzieci silnie zrutynizowane, regularne jak w zegarku, w dodatku mali outsiderzy i zosie-samosie. Widocznie byłaś jednym z nich. Nie pamiętasz natomiast okresu swojego niemowlęctwa, a wszystko, co piszesz, dotyczy starszego dziecka i w odniesieniu do niego może mieć swoje zastosowanie (chociaż mnie się to osobiście kojarzy z tzw 'zimnym chowem' ale może to tylko wrażenie wynikające z 'szorstkiego' języka, jakim napisałaś posta). Ale narzucanie noworodkowi czy niemowlakowi, kiedy ma spać i jeść, mimo, że on ma zupełnie inne potrzeby, sam jest z natury nieregularny i wali wszelkie schematy, jest moim zdaniem robieniem temu dziecku krzywdy i na pewno mu w niczym w życiu nie pomoże. Bo najważniejszymi rzeczami, która pomagają dziecku 'zbierać się do kupy', czyli nie bać się świata, umieć samodzielnie podnosić się po upadku, mieć odwagę stawiać czoła nowym wyzwaniom itp. są miłość, poczucie bezpieczeństwa i spełnianie jego podstawowych potrzeb fizjologicznych oraz potrzeby bliskości (co można realizować na różne sposoby, nie mówię już teraz zupełnie o kwestii samodzielnego spania) - jednym słowem podążanie za nim i wpieranie w rozwoju, a nie zamykanie go w ścisłych ramach ustalonych wg potrzeb rodziców (jeśli akurat rodzicom trafi się łatwy w obsłudze egzemplarz, które zgra się z ich wizją rodzicielstwa i potrzebami, to wspaniale, ale takie cuda zdarzają się raczej rzadziej niż częściej).

Poza tym mam wrażenie, że mylisz pewne pojęcia, przykładasz tą samą miarę do niemowlaka i kilkulatka i stawiasz znak równości między 'wymuszaniem i szantażem' a domaganiem się przez dziecko zaspokojenia jego podstawowych potrzeb. Można dziecko rozpuścić niekonsekwencją, pobłażaniem, dawaniem mu zbędnych przedmiotów, ale dawaniem miłości, bliskości i mleka, kiedy ono tego potrzebuje i 'żąda', czyli o to prosi tak jak potrafi - zdecydowanie nie można.

A z resztą - teoria teorią, życie życiem ;) Ja też miałam inne poglądy przed porodem, byłam święcie przekonana, że dziecko śpi 20h na dobę, je raz na 2-3 h po czym zapada samodzielnie w sen, a jak tego nie robi to znaczy, że coś jest nie tak z tym dzieckiem i z jego matką. Także ;)

Kat... - 2009-03-21, 00:05

nitka, zazdroszczę. Ja strasznie żałuję że w moim domu tego zabrakło. Jak już wcześniej pisałam ja sama nie umiem zasnąć. Nie umiem się położyć, wyciszyć, zamknąć oczu i spać. Ja padam ze zmęczenia. Jak nie jestem zmęczona to nie zasnę. Zanim zaszłam w ciążę piłam żeby spać. I właśnie dlatego chciałabym żeby moje dziecko umiało. Martuś, można dziecko kochać karmiąc regularnie i kładąc spać o stałych porach. To się nie wyklucza. Wiem, ze wiesz ale piszesz w taki sposób jakby było albo albo. Ja od samego początku pilnowałam żeby Z ssał długo, najadł się i zgłodniał za te 2-3 godziny. I nie mówię tu o przetrzymywaniu z zegarkiem w ręku głodnego dziecka bo pora karmienia jest za 12 minut tylko o pewnym rytmie. I bardzo się z tego cieszę, bo odwiedziłam znajomą jak Z miał 3 miesiące a jej dziecko miesiąc. Ona ciągle karmiła, na każde jęknięcie. Ja dzięki planowi (zapisywałam na początku na kartce każde karmienie- godzinę i pierś żeby mi się nic nie pochrzaniło) wiedziałam, ze niedawno jadł i jak płakał to szukałam innych przyczyn i dosyć szybko zaczęłam odróżniać płacz z głodu od płaczu ze zmęczenia i bólu a ona uczyła się tego dużo dłużej. U mnie w domu nigdy nie było zasad, rytuałów. Moi rodzice śpią po powrocie z pracy kilka godzin potem znowu chwila aktywności i znowu sen. Łóżka rozgrzebane, wieczne zmęczenie i nigdy nie wiadomo kiedy kto będzie spać. Ja chcę żeby moje i Zygmusia życie wyglądało inaczej już od samego początku.
Martuś - 2009-03-21, 01:29

Kat, to co piszesz o swoich rodzicach to przegięcie w drugą stronę ;) Ja nie mam nic przeciwko rytuałom, stałemu rytmowi dnia i samodzielności dziecka. I nie chodzi mi o to, że trzeba robić tak czy tak. Chodzi mi o to, żeby uwzględniać potrzeby dziecka i za nimi podążać, żeby to one wyznaczały ten rytm, a nie odwrotnie, co nie znaczy, że rodzice nie mogą dziecku pomóc lekko go zmodyfikować (im dziecko starsze tym łatwiej o sztywniejsze ramy, im młodsze tym konieczna większa elastyczność).

Kat, skoro od początku udawało Ci się karmić w ściśle określonym rytmie, i nie używałaś smoczka, to uwierz mi, masz naprawdę łatwy egzemplarz w obsłudze. Gdyby trafił Ci się taki noworodek jak Jaś, to pewnie zmieniłabyś zdanie o tej koleżance. Mój synek przez pierwszy miesiąc po prostu nie chciał robić nic innego, tylko ssać przez prawie całą dobę, nie było mowy o nieprzerwanym śnie przez 2-3 h, były drzemki po 15 min, kilka min aktywności na cycu i znowu drzemka. U mnie to nie była kwestia nie odróżniania rodzajów płaczu, bo on miał wtedy jeden powód do płaczu - brak cyca (oczywiście, później stopniowo się to zmieniało i wtedy też w miarę rozszerzania się repertuaru potrzeb nauczyłam się je odczytywać i zaspokajać, nie zapychałam dziecka cycem, kiedy ono potrzebowało czegoś innego, bo w ten sposób widzi się często matki dzieci w podobnym typie). W pewnym momencie życia Jasia byłam zdołowana, że nie ma w jego zachowaniu ścisłych schematów, stałego rytmu jak w zegarku itp, bo takie głupie poradniki w stylu Hogg wmówiły mi, że 'wszystkie dzieci maja taki a taki rytm, a jak nie mają, to znaczy, że matka nie umie go odczytać, jej rodzicielstwo jest chaotyczne i krzywdzi własne dziecko'. Cudowałam, zapisywałam przez wiele dni wszystko, co robił Jaś, włącznie z godzinami zrobienia kupy, rodzajem aktywności, żeby wyłapać, co robię nie tak. Starałam się go kłaść o podobnych porach, ale on sobie z tego nic nie robił, raz spał pól, raz półtorej godziny, a o teoretycznej porze następnej drzemki nie był jeszcze śpiący albo dawno już spał. Po jakimś czasie zrozumiałam, że ja nic nie robię 'nie tak'. Że są w tym wszystkim jakieś prawidłowości mimo, ze nie można ich nazwać stałym rytmem. Że Jaś (podobnie jak ja zresztą) nie potrzebuje żadnej ścisłej rutyny, woli luźno zaznaczone ramy (nie brak jakichkolwiek ram!) i jedyne co mogę zrobić, to się w nie starać wpasować z rożnymi stałymi punktami programu. Po prostu wyluzowałam i zrozumiałam, że niektóre dzieci tak mają, są mniej uporządkowane i bardziej 'anarchistyczne' oraz maja silną potrzebę ssania. To wszystko jest normalne. Tak samo jak normalne jest, że inny noworodek jest modelem aniołka, a jego rodzice przez pierwsze miesiące nie zauważają nawet, że mają dziecko. Tak samo jak normalne jest to, że dziecko zaczyna chodzić, jak ma 9 miesięcy i to, że ma 18. Ludzie po prostu są różni, a dzieci to też ludzie, i nie da się ich wtłoczyć z góry w żadne ścisłe ramy.

Nie trzymanie się ścisłych z góry narzuconych schematów nie ma nic wspólnego z brakiem konsekwencji czy chaosem. Ja podążam za moim dzieckiem, szanuje jego potrzeby i staram się do no nich dopasowywać w różny sposób zależny od wieku, co nie przeszkadza mi w byciu konsekwentną, jasnym wytyczaniu granic i porządkowaniu jego świata. I jest nam obojgu z tym dobrze, ja mam w sobie spokój, a Jaś jest mega szczęśliwym dzieckiem, bardzo odważnym i samodzielnym.

U Was dziewczyny widzę jedna niepokojącą rzecz - przekonanie, że Wasze dzieci potrzebują i będą potrzebowały dokładnie tego, co Wy jako dzieci. I jest to możliwe, ale może też być zupełnie inaczej. Kat, to, co piszesz o swoich rodzicach to jakaś skrajność, robienie wszystkiego z zegarkiem w ręku to przegięcie w drugą stronę. Antidotum na jedną skrajność nie jest druga skrajność, tylko szukanie 'złotego środka'. Eh, trudno mi pozbierać myśli i wyrazić wszystko, co chcę napisać, nie chcę też nikomu w życie wchodzić z butami, bo to nie moja sprawa, mimo, że niejako sama się Kat uzewnętrzniasz pisząc o swoich rodzicach. W każdym razie to, co o nich piszesz to jest najlepszym przykładem tego, że dzieci i rodzice mogą mieć zupełnie różne potrzeby, im widocznie pasuje taki tryb życia, a dla Ciebie chyba jest czymś strasznym. Twoi rodzice tego nie zauważyli i nie podążali na Twoimi potrzebami w tym względzie. Ale Ty pisząc
Kat... napisał/a:
Ja chcę żeby moje i Zygmusia życie wyglądało inaczej już od samego początku

przyjmujesz podobną postawę, zakładasz, że jego potrzeby są takie same, jak Twoje. Nie zrozum mnie źle, ja wierzę, że w tym wypadku tak jest, że Ty akurat wyczułaś, że on potrzebuje tego i tego, że jest podobny w tym względzie do Ciebie (na tyle, na ile da się takie rzeczy wyczuć w tym momencie życia), że nad tym pomyślałaś. Chce tylko, niejako na Twoim przykładzie, zwrócić uwagę na pewien niebezpieczny sposób myślenia pt 'ja się tak wychowałam i tak było dobrze/niedobrze, wiec ja chcę dla mojego dziecka tego samego/ czegoś przeciwnego.'

Konkludując - oczywiście, że
Kat... napisał/a:
można dziecko kochać karmiąc regularnie i kładąc spać o stałych porach. To się nie wyklucza
, ale pod warunkiem, że to konkretne dziecko właśnie tego potrzebuje :)
pidzama - 2009-03-21, 08:57

Martuś napisał/a:
przyjmujesz podobną postawę, zakładasz, że jego potrzeby są takie same, jak Twoje
sorry Martuś, co złego jest w takiej posatwie? sama piszesz że przyzwyczajasz Jasia do swojego trybu - nocnego; bo takTobie jest wygodniej zorganizować się w dzień;
wyznaczam granicę Miskowi nie dla "zimnego chowu" czy dla swojej wygody ale przede wszystkim dla jego dobra; wychowanie nie powwinno opierać się się tylko na słuchaniu i spełnianiu potrzeb dziecka; ale też swojej intuicji; noc jest porą odpoczynku i spania; tak samo są odpowiednie pory posiłków; im wcześniej uczy się dziecko pewnych nawyków tym szybciej będą dla niego naturalne;
znajomych syn spał z nimi do 8 roku bo on tak chciał; dla rodziców był to straszny czas; wiecznie niewyspani, aż wreszcie ojciec przeniósł się do innego pokoju :roll: wg mnie to nie jest naturalne...wychowywanie to kompromis w obie strony;
wczoraj z Miskiem ogladalismy przez prawie pół godziny koparkę; jak odjechałam wózkiem to był mega płacz; czy jestem złą matką - NIE;

zina - 2009-03-21, 09:47

Moje dziecko tez z tych anarchistycznych wiec musze sie zgodzic w wielu kwestiach z Martus ;-)
Klara spala ladnie w swoim lozeczku do 5 msc zycia pomimo naszego jednego pokoju nie przeszkadzaly jej nasze kroki wokol niego choc staralismy sie zachowac cisze nocna taka jak byc powinna.
Pozniej zaczal sie koszmar, ktory polegal ze Klara zaczela sie drzec w nieboglosy przy kazdym wkladniu do swojego lozeczka i nie bylo innej rady jak ja nosic i odkladac. Przebudzala sie jednak w chwile pozniej i od nowa to samo.
Nie dawalismy za wygrana i staralismy sie zeby spala u siebie jednak bez skutku.
Wiele osob dziwi sie ze spi do tej pory z nami, patrzy na nas w litoscia, z nawet uslyszalam ostatnio ze tak moze juz byc do pojscia klary do szkoly.
Nie wyobrazalam sobie przed porodem spania z dzieckiem, jakos mnie to nie przekonywalo ale jak to zawsze bywa zycie weryfikuje nasze uparte poglady.
Jestem zdania ze dziecko komunikuje nam swoj bol i rozstanie w sposob bardziej dramatyczny jesli czuje sie zagrozone i osamotione.
Zapewnienie mu stalych por drzemek i posilkow to jedno a komunikacja to drugie.
Jest sporo dzieci, ktorym pasuje rytm dnia jak w zegarku, nie buntuja sie przeciwko niemu, sa szczesliwe a rodzice zadowoleni bo tak wlasnie ma wygladac dzien malucha przeciez a kazde odstepstwo od tej normy jest powodem do niepokoju i naszej goryczy czy nawet rodzicielskiej porazki.
Czulam czesto to ostatnie niestety, szczegolnie napietowana opiniami ze nie jestem zbyt twarda itp, itd.
Nie jestem jednak osoba ulegla, wrecz przeciwnie. Moge powiedziec ze Klara nie ma ze mna latwo tak samo jak ja z nia ;-)
Kazde dziecko jest jednak inne i to obserwuje czytajac Wasze posty na temat zasypian, spokojnych drzemek czy pobudek.
Podobnie jak martus, spisywalam wszystko co dotyczy rytmu dnia Klary i jednak pomimo roznicy w godzinach, bylo (jest) wiele prawidlowosci ktorym staramy sie wyjsc na przeciw.
Ucze sie Klary caly czas, jej zachowan, potrzeb i wierze ze ona rowniez nauczy sie spac samodzielnie z nasza pomoca.
Musze przyznac ze idzie nam coraz lepiej choc sa dni ze wszystko co do tej pory zostalo nauczone lezy w gruzach, nie poddajemy sie jednak.
Jestem przekonana ze kazda z nas stara sie wychowac swoje dziecko jak najlepiej potrafi i zagwarantowac mu wszystko to czego potrzebuje.
Cieszy mnie z jaka lekkoscia wiele z Was uczy dzieci samodzielnego zasypiania.
Pogratulowac szybkiej nauki i samodyscypliny.
U nas pewnie jeszcze wiedze ku temu dluga droga.
Nie osadzajcie jednak, ze tacy jak ja nie wyznaczaja norm dziecku i ze ono szantazuje nas swoim placzem bo to, zapewniam Was, jest bardzo dalekie od rzeczywistosci.

pidzama - 2009-03-21, 09:55

zina, bardzo mi się podoba sposób w jaki wszystko opisałaś, spokojnie i opanowanie; nie posądź mnie o złe intencje w moim poście bo nie chcę nikog oceniać - nie to było moim zamiarem;
ale czytając posty Matruś bardzo często czuję się osądzona że jestem złą matką; bo narzuciłam jakiś rytm, bo jestem konsekwntna, itp; sformuowania typu tresować na pewno nie mają obijętnego tonu...

Kat... - 2009-03-21, 10:52

Zgadzam się z pidzamą. Tak moi rodzice przegięli w drugą stronę i im też to nie pasuję tylko jakoś tak wyszło, nie umieli się zebrać, cukrzyca, za dużo obowiązków i ogromne zmęczenie- w każdym razie ciągle na to narzekają.
Nie karmiłam w ściśle określonych terminach tylko mniej więcej. Nie wiem czy Zygmuś taki bezproblemowy był. Pewnie gdybym Mu dawała pierś częściej ssałby chętnie ale nie chciałam Mu przewodu pokarmowego obciążać jeśli nie jest głodny. Nosiłam, przytulałam ale cycek w buzi miał wtedy kiedy jadł. Miał za to straszne kolki a ja chodziłam z Nim np po 4-5 godzin w nocy po pokoju bez jedzenia, picia siku bo tylko tak mogłam Mu ulżyć. Jak czytałam o dzieciach bezkolkowych to taką zazdrość czułam że hej.
I ja naprawdę nie widzę nic złego w "ja chcę". Ja chcę żeby moje dziecko nie jadło mięsa, nie paliło, nie piło, nie miało nadwagi, nie siedziało cały dzień przed telewizorem i spało w godzinach snu jak i jadło zdrowe rzeczy o regularnych porach. Dopóki nie jest jeszcze nastolatkiem mam na to wpływ i jako rodzic powinnam wychować Go tak jak uważam za najlepsze.
Piszesz o zimnym chowie ale mi to się raczej w domami dziecka kojarzy gdzie nie ma rodziców tylko jakieś panie, na które przypada ileś tam dzieci a nie dom, gdzie jest zmiana rytuałów i tyle. Pisałam wcześniej że Cię zupełnie rozumiem bo tydzień temu takie samo miałam zdanie i gdyby nie kilka rzeczy, które się dziwnym trafem na siebie nałożyły to dalej bym z Nim spała a On by był dalej ciągle zmęczony.
Sama piszesz o tym, że są różne dzieci, potrzeby, sytuacje a piszesz potępiającym tonem o nauce zasypiania, która zgadzam się brzmi okropnie ale wcale taka nie jest. I podążanie za potrzebami dziecka nie kłóci nawet z usypianiem codziennie o tej samej godzinie. Uważam że Zygmuś potrzebuje być wyspany, żeby mógł się rozwijać i uczyć i daję Mu taką możliwość. Skoro w wieku 3 miesięcy załapał od razu że kupę się robi do miski to nie uważam za znęcanie się nad dzieckiem odkładanie Go do łóżeczka jak ma 7. Widocznie jest kumaty bo zasypia.

Martuś - 2009-03-21, 13:56

pidzama i Kat, w ogóle mnie nie zrozumiałyście. Mieszacie niektóre pojęcia i nadinterpretujecie moje wypowiedzi, nie czytacie chyba w ogóle ani uważnie, ani ze zrozumieniem tego, co ja piszę. Ciężko się dyskutuje z kimś, kto nie prowadzi dialogu, tylko odpowiada sam swoim nadinterpretacjom, ale ok, spróbuje ostatni raz.

pidzama napisał/a:
sama piszesz że przyzwyczajasz Jasia do swojego trybu - nocnego; bo takTobie jest wygodniej zorganizować się w dzień

Gdzie ja coś takiego napisałam? :shock: Chyba mnie z kimś mocno pomyliłaś. Ja Jasia nie przyzwyczajam do żadnego nocnego trybu, zresztą nie rozumiem do końca, co miałaś na myśli? Ja pisałam, że on mi dawał sygnały, że jest do czegoś gotowy, więc poszłam za tymi sygnałami i pomogłam mu w czymś, do czego on był gotowy, tylko sam nie wiedział, jak się za to zabrać. To jest właśnie kierowanie dzieckiem, ale idące za jego potrzebami.
Nigdy w życiu nie wpadłabym na pomysł żeby na siłę przestawiać jakiś jego naturalny rytm, żeby sobie 'ułatwić życie' (tutaj znowu proszę o nie przeinaczanie - wiem, że są dzieci, które potrzebują zauważenia ich rytmu i poprowadzenia, bo same nie umieją się w niego wbić, i bez tego rytmu są niewyspane i nieszczęśliwe. Ale ja piszę o moim dziecku, które świetnie funkcjonuje rytmem, który samo sobie ustala i narzucenie mu jakiś sztywnych schematów byłoby zaburzeniem jego rytmu).

Co ma wyznaczanie granic do zimnego, czy ciepłego chowu i do podążania czy nie podążania za potrzebami dziecka, to naprawdę nie wiem. Po pierwsze, ja mówię cały czas o zaspokajaniu podstawowych potrzeb dziecka, czyli miłości, bliskości, w przypadku małego dziecka potrzeb fizjologicznych i o podążaniu za jego torem rozwojowym, czyli nie przeszkadzaniu mu w rozwoju, nie zmienianiu jego rytmu dobowego, nie ingerowaniu w jego naturalny rytm potrzeb fizjologicznych (i tutaj mówię akurat o malutkim dziecku, w przypadku starszych już napisałam, jak to widzę - 'im dziecko starsze tym łatwiej o sztywniejsze ramy, im młodsze tym konieczna większa elastyczność'. Kilkulatkowi można wyznaczyć mniej więcej stałe pory posiłków, ale nie uważam tego za celowe u niemowlaka karmionego piersią, bo dla niego pierś to nie tylko jedzie, ale też picie i przede wszystkim bliskość matki, i nie uważam, że powinno się to reglamentować). Wy przykładacie jedną miarę do dzieci w rożnym wieku, co jest nonsensem, nie można mówić ogólnie o 'wychowaniu dziecka' jako o jednolitym procesie, bo percepcja podmiotu tego procesu zmienia się zbyt dynamicznie. Nie można z góry ustalić określonych schematów i trzymać się ich od 0-18 lat, bo potrzeby, możliwości rozumienia dziecka, stopień przywiązania do rodziców a także cała fizjologia są tak różne, że w pewnym sensie w ciągu procesu wychowawczego mamy do czynienia z różnymi istotami.
pidzama napisał/a:
im wcześniej uczy się dziecko pewnych nawyków tym szybciej będą dla niego naturalne;

Pewnych owszem. Ale nie rozciągałabym tego na całą gamę rzeczy, której dziecko uczy się w ciągu życia. Nie uważam, że trzeba dziecko na siłę uczyć spać samodzielnie, wbrew jego woli w wieku kilku miesięcy odstawiać od piersi itd. bo im szybciej, tym szybciej się stanie to dla niego normalne. Tak samo nie uważam, że trzeba dziecku asekuracyjnie wpajać pewne rzeczy, 'bo i tak trzeba będzie go kiedyś tego nauczyć'. Oczywiście, są miliony rzeczy, których trzeba nauczyć dziecko. Oczywiście, że wychowanie polega na mądrym kierowaniu dzieckiem, ale kierowanie to nie powinno stać w sprzeczności z jego podstawowymi ludzkimi potrzebami, tylko raczej wychodzić im na przeciw (czyli np oczywistym jest, że posyłamy w pewnym wieku dziecko do szkoły, chociaż ono by samo pewnie tam nie poszło. Ale podążając za jego torem rozwojowym, umiejętnościami i potrzebami nie posyłamy go na dodatkowe lekcje plastyki, skoro mówi, że nie lubi rysować, nie wymagamy od niego, żeby było świetne w sporcie, skoro nie ma do tego zdolności itp. Wymagamy zaś, żeby się uczył i rozwijał w tych dziedzinach, w których jest szczególniej zdolny, wymagamy, ale też pomagamy rozwijać jego talent.). I jasne jest również dla mnie, że szczęśliwi rodzice to szczęśliwe dzieci, i jeśli rodziców jakieś zachowanie dziecka szczególnie męczy i frustruje, a oduczenie go tego zachowania i wyrobienie innego nawyku nie przyniesie szkody dziecku, tylko finalnie będzie dla niego z pożytkiem, to jak najbardziej popieram, żeby rodzice próbowali delikatnie, dostosowując metody do swojego dziecka, modyfikować to zachowanie, do dokładnie tak, jak napisałaś -
pidzama napisał/a:
wychowywanie to kompromis w obie strony;

tylko z bardzo ważną uwagą, że ramy tego kompromisu zmieniają się znacznie w całym procesie wychowawczym i że naturalnym jest, że dopóki dziecko nie jest w stanie zrozumieć słowa 'kompromis', to rodzice muszą iść na niego w większości wypadków.

Ten przykład, który dałaś z koparką najlepiej pokazuje, że kompletnie nie zrozumiałaś intencji mojej wypowiedzi - oglądanie koparki nie jest podstawową potrzebą dziecka o odmówienie kontynuowania przyglądania się jej trudno porównywać z np odmową przytulenia :roll: BTW to jestem pod wrażeniem, że stałaś i oglądałaś ją tyle czasu, w każdym razie kompletnie czym innym jest jasne wyznaczanie granic, jeśli chodzi o rozrywki, to czego dziecko może, a czego nie może, wyznaczanie mu obowiązków i bycie w tym wszystkim konsekwentnym, a czym innym reglamentowanie mu snu czy mleka albo pozwalanie mu na spanie i jedzenie w ściśle określonych ramach, jeśli ono potrzebuje zupełnie czego innego (i znowu - nie twierdzę, że któraś z Was to robi!! Wasze dzieci zapewne dobrze się czuja w jakimś określonym porządku i są szczęśliwe. Ja piszę o przypadkach, kiedy dziecko wyje z głodu przez godzinę, albo słania się ze zmęczenia, a matka nie zaspokoi jego potrzeb, bo 'uczy je planu').

Kat... napisał/a:
Pewnie gdybym Mu dawała pierś częściej ssałby chętnie ale nie chciałam Mu przewodu pokarmowego obciążać jeśli nie jest głodny.


Po pierwsze, tak jak napisałam, pierś dla noworodka to dużo więcej, niż zaspokajanie głodu i jest to całkowicie naturalne. Po drugie, mleko matki nie obciąża dziecku przewodu pokarmowego, jest wybitnie lekkostrawne. Po trzecie, jest różnica między 'ssę chętnie jeśli proponują, a jak nie proponują, to się obejdzie', a 'chcę ssać czy proponują czy nie i nie potrzebuje do szczęścia nic innego'.

Kat... napisał/a:
Ja chcę żeby moje dziecko nie jadło mięsa, nie paliło, nie piło, nie miało nadwagi, nie siedziało cały dzień przed telewizorem i spało w godzinach snu jak i jadło zdrowe rzeczy o regularnych porach.

Nie odróżniasz zupełnie rożnych kwestii - czym innym 'chcenie' nauczenia dziecka pewnych postaw, zachowań i wpojenia mu określonej wizji świata, a czym 'chcenie' narzucenia mu schematów stojących w sprzeczności z jego podstawowymi potrzebami, nie liczące się z nimi i projektujące nasze potrzeby na dziecko To, że rodzice przekazują dziecku swoje poglądy, jest czymś oczywistym, ale nie ma to zupełnie nic wspólnego z podążaniem czy nie za jego potrzebami, z pozwalaniem przedszkolakowi na przychodzenie do łóżka rodziców, kiedy się czegoś wystraszy czy karmieniem w niemowlęctwie na żądanie.

Kat... napisał/a:
dalej bym z Nim spała a On by był dalej ciągle zmęczony.

No i tu jest sedno sprawy, jemu tak naprawdę to nie służyło, tylko z oczywistych względów nie umiał sam nic zrobić w tej kwestii. I nic dziwnego, że w tej sytuacji sama wzięłaś sprawę w swoje ręce (dyskusyjna pozostaje kwestia metody, ale jeśli dla Was ona była dobra, to wszystko jest w najlepszym porządku!)

Kat... napisał/a:
I podążanie za potrzebami dziecka nie kłóci nawet z usypianiem codziennie o tej samej godzinie.

No właśnie cały czas piszę o tym ,że się nie kłóci, pod warunkiem, że rzeczywiście się nie kłoci ;) (czyli że dziecko robi się śpiące o różnych porach)

Kat... napisał/a:
Uważam że Zygmuś potrzebuje być wyspany, żeby mógł się rozwijać i uczyć i daję Mu taką możliwość.

Oczywiście, zgadzam się z Tobą w zupełności, niczego innego nigdzie nie twierdzę ;)

Kat... napisał/a:
Skoro w wieku 3 miesięcy załapał od razu że kupę się robi do miski to nie uważam za znęcanie się nad dzieckiem odkładanie Go do łóżeczka jak ma 7.

Wybacz ale w tym przypadku to akurat stoję na stanowisku, podobnie jak zresztą nauka zwana psychologią, że trzymiesięczne dziecko nie jest w stanie kontrolować swoich wypróżnień, i śmiem twierdzić, że był to przypadek wynikający z regularnych pór owych wypróżnień po prostu. Nie widzę tez żadnego związku między złapaniem przez rodzica kupy do nocnika z samodzielnym usypianiem dziecka pięć miesięcy później :P
pidzama napisał/a:
czytając posty Matruś bardzo często czuję się osądzona że jestem złą matką; bo narzuciłam jakiś rytm, bo jestem konsekwntna, itp; sformuowania typu tresować na pewno nie mają obijętnego tonu...

Nie wiem, co siedzi w Twojej głowie, nie wnikam w kompleksy, sympatie i antypatie, ale wiec, że jeśli czujesz się złą czy dobrą matka czytając o moich poglądach to jest wyłącznie Twoja sprawa i Twoja nadinterpretacja, bo ja nigdzie, nawet między wierszami, nie piszę, że x czy y jest taki czy taki, ja wszędzie piszę o sobie, o swoich doświadczeniach oraz swoich poglądach. Jeśli czujesz się zaatakowana przez moje poglądy (btw czarna napisała to samo, co ja, dlaczego się przez nią nie czujesz zaatakowana?) to naprawdę jest Twój wyimaginowany problem :/ Może jakbyś czytała moje posty ze zrozumienie to Twoje odczucia byłyby inne..

Ja staram się pisać tak asertywnie, jak umiem, tzn pisać 'ja robię, ja uważam', ale nie znaczy, to, że pisze bez emocji, tak samo zresztą, jak każdy, a zagadnienia dotyczące wychowania dzieci mają szczególnie emocjonalny ładunek. Wiem np., że są rodzice, którzy po przeczytaniu postu Kat poczuli się strasznie zdołowani i zaczęli się posądzać o bycie złymi rodzicami, bo ich dziecko tak ładnie nie zasypia samo, a oni nie mają siły i przekonania do ww metody. I co, to jest wina Kat, że tak pomyśleli o sobie? I czy wypisują oni tutaj o tym na forum?

Manu - 2009-03-21, 14:37

Kat... napisał/a:
Przecież i tak by się kiedyś musiał nauczyć zasypiać bez cycka w buzi.

no wlasnie to dyskwalifikuje TH . dziecko dojrzewa do zasypiania bez piersi. wszystko inne to tresura :-P :-P :-P :-P sory, ja nie cierpie byc asertywna.

pidzama - 2009-03-21, 17:58

Martuś napisał/a:
Mieszacie niektóre pojęcia i nadinterpretujecie moje wypowiedzi, nie czytacie chyba w ogóle ani uważnie, ani ze zrozumieniem tego, co ja piszę.
(...) Może jakbyś czytała moje posty ze zrozumienie to Twoje odczucia byłyby inne..
chciałaś mnie obrazić - bo tak to odczytuje, a może znowy coś przeczytałam bez zrozumienia;
nie chcę ciągnąć OT, ale Kat się podzieliła swoją radością i tyle; nigdzie nie wyczytałam że
Cytat:
po przeczytaniu postu Kat poczuli się strasznie zdołowani i zaczęli się posądzać o bycie złymi rodzicami, bo ich dziecko tak ładnie nie zasypia samo, a oni nie mają siły i przekonania do ww metody

chyba to jest oczywiste że nic na siłę; staram się nikogo nie krytykować i oceniać bo to jest tylko internet i tak naprawdę nie wiele o sobie wiemy;
bez odbioru

Kat... - 2009-03-21, 21:17

Martuś możliwe, że poczułam się zaatakowana przez kompleksy ale tylko to jedno słowo sprawiło że się tak poczułam. Rozumiem o co Ci chodzi ale Ty chyba nie rozumiesz, że dać bliskość można dziecku nie tylko przez umożliwianie wiszenia na cycku po kilka godzin bez przerwy i czekanie aż samo będzie na wszystko gotowe bo oprócz tego generalnie z większością co piszesz się zgadzam. Wiem, że pokarm matki jest lekkostrawny ale wiem też że jak się śpi to procesy trawienne zwalniają i pełny żołądek może powodować zmęczenie (jeśli u dzieci jest inaczej to przepraszam bo ja to bez żadnej naukowej tezy- takie moje rozumowanie. Dziecko to człowiek w końcu) i właśnie dlatego nie powinno się jeść na noc. Tak wiem- usypiałam dziecko piersią ale ja naprawdę myślałam że taki mi się model trafił i że nie mam na to absolutnie żadnego wpływu. Od początku jednak uważałam że lepiej się najeść porządnie i dać ciału działać rytmicznie.
Jeszcze odnośnie załatwiania się- pierwszy raz to przypadek (który był świetną motywacją) ale oprócz regularnych pór (On tego prawie nigdy nie robi w tej porze co poprzedniego dnia) Zygmuś był pod obserwacją i widać wyraźnie kiedy Mu się chce. Może i nie potrafi jak dorosły trzymać przez pół godziny jak potrzebuje ale umie od początku pokazać ze tam na dole coś się będzie działo i trzymać i jęczeć bardziej pospieszając mnie. Nawet nie potrafię sobie przypomnieć kiedy ostatnio widziałam kupę w pieluszce. Na pewno kilka tygodni temu (jednostkowy przypadek) i nie uważam, że to tylko i wyłącznie przypadek. Jak chce kupę to jęczy w bardzo specyficzny sposób. To jest dla mnie wychodzenie na przeciw potrzebom dziecka i wsłuchiwanie się w nie. Jak się załatwi to od razu przestaje marudzić. Nie wiem co na to psychologia ale prania mniej :-D

Martuś - 2009-03-21, 23:47

pidzama napisał/a:
chciałaś mnie obrazić - bo tak to odczytuje,

W którym momencie i w jaki sposób? :shock:

Nigdzie nie napisałam 'pidżama, jesteś taka i taka', w przeciwieństwie do Ciebie... Wyrażam swoje opinie, i mam do tego prawo, a że pewne metody wychowawcze kojarzą mi się z tresurą to jest krytyka tylko i wyłącznie tych metod, a nie jakiejkolwiek osoby, a już na pewno nie ma w niej mowy o nikim konkretnym ani o tym, jaką jest matką :shock: Pomijając już fakt, że dopóki nie włączyłaś się do dyskusji z wrzuta na mnie to nie miałam pojęcia, że ją czytasz :roll: I jakoś to, co napisała Manu i czarna96 w żaden sposób Cię nie uraża :roll:
pidzama napisał/a:
staram się nikogo nie krytykować i oceniać

No sorry ale Ci nie wyszło, oceniłaś mnie, nawet nie moją wypowiedź, tylko mnie i przypisałaś mi jakieś chore intencje, poleciałaś przy tym takim ad personam jak mało kto. Sorry ale to ja się staram cały czas nie pisać do nikogo personalnie a tu nagle czytam, że ktoś odbiera moje poglądy i krytyczne spojrzenie na pewne sprawy jako atak na siebie :shock: To ja nie chce ciągnąć tego OT, nie ja go zaczęłam, powtarzam po raz kolejny - masz coś do mnie, to pisz na pw albo zachowaj dla siebie, bo psuje to na maksa atmosferę na forum.

Martuś - 2009-03-21, 23:54

Kat... napisał/a:
ale Ty chyba nie rozumiesz, że dać bliskość można dziecku nie tylko przez umożliwianie wiszenia na cycku po kilka godzin bez przerwy

Ja to doskonale rozumiem, myślałam, że wyraziłam się dość jasno - jest to uzasadnione wtedy, kiedy dziecko się tego domaga, jeśli się nie domaga to chyba logiczne, że nie trzeba mu wciskać cyca na siłę i zapewniać w ten sposób czegokolwiek ;)
Kat... napisał/a:
czekanie aż samo będzie na wszystko gotowe

A tutaj uważam, że warto czekać ;) Ale jeszcze raz podkreślam, że piszę o sobie i swoim dziecku, nie posiadam wszechwiedzy o wszystkich dzieciach jak T. Hogg :P Ja mam takie doświadczenia i u mnie taka filozofia świetnie się sprawdza.
Kat... napisał/a:
Zygmuś był pod obserwacją i widać wyraźnie kiedy Mu się chce. Może i nie potrafi jak dorosły trzymać przez pół godziny jak potrzebuje ale umie od początku pokazać ze tam na dole coś się będzie działo i trzymać i jęczeć bardziej pospieszając mnie. Nawet nie potrafię sobie przypomnieć kiedy ostatnio widziałam kupę w pieluszce. Na pewno kilka tygodni temu (jednostkowy przypadek) i nie uważam, że to tylko i wyłącznie przypadek. Jak chce kupę to jęczy w bardzo specyficzny sposób. To jest dla mnie wychodzenie na przeciw potrzebom dziecka i wsłuchiwanie się w nie. Jak się załatwi to od razu przestaje marudzić.

No na pewno jest to świetny przykład wsłuchiwania się w potrzeby dziecka :) Rozumiem, że dziecko daje znać, że będzie zaraz robić kupę i charakterystycznie jęczy (moje prawie nigdy tego nie robi i nie sposób tego wyłapać najczęściej), ale nie wierzę, że 3miesięczniak umie powiązać podsunięcie nocnika z kupą.. co do półroczniaka - nie wiem, jestem tego bardzo ciekawa.

Kat... - 2009-03-22, 09:41

Martuś napisał/a:
nie wierzę, że 3miesięczniak umie powiązać podsunięcie nocnika z kupą.. co do półroczniaka - nie wiem, jestem tego bardzo ciekawa

On nawet nie widzi tego nocnika. Dla niego robienie kupy jest powiązane ze zdjęciem pieluchy i trzymaniem w pozycji w jakiej najłatwiej jest się załatwić. Po za tym dźwięki "psipsipsi" i "eeee" słyszał już jako noworodek jeśli tylko zauważyłam przy przewijaniu że coś knuje. Przepraszam że się tak do tego przyczepiłam ale skoro psychologia twierdzi, że to jest niemożliwe to jest w błędzie bo ja to obserwuje codziennie od kilku miesięcy.
I w ogóle głupio mi ze się taka mała burza rozpętała przez to moje chwalenie nowym regularnym życiem.
To powiem tylko, że Z coraz sprawniej staje na kolankach i już czekam aż ruszy do przodu. Słyszałam że obserwacja rozwoju dziecka jest czymś niesamowitym ale nie sądziłam że aż tak. On z dnia na dzień umie więcej. Przewraca się szybciej, pełza płynniej, podnosi cięższe rzeczy. Napatrzeć się nie mogę. Tylko jakbym jeszcze miała słuchawki jakieś albo zatyczki. Znowu wyraźnie widać, że Go dziąsła swędzą i jęczy z przerwami na sen i jedzenie. Śmieje się tylko i wyłącznie w pozycji pionowej. Ta głupia maść nie działa chyba bo nic się nie zmienia po smarowaniu a ja nie wiem jak Mu ulżyć. Gryzaki Go nie interesują.

pidzama - 2009-03-22, 10:57

Martuś, no to pojechałaś po mnie... :cry:
w cełej tej dyskusji chodziło mi tylko o to że Kat podzieliła się swoją radością a tu od razu z Twojej strony mocne słowa: tresura, brutalne metody; sorry ale nie musisz pisać personalnie, ale jak wg Ciebie nazywa się matkę która stosuje "brutalne metody" i tresuje swoje dziecko; chyba mało neutralne i na pewno nie pozytywnie...
Zina napisała o swoich przemyśleniach spokojnie i bez emocji. czyli można;
sorki że się wcięłam do dyskusji; tak, czytam ten wątek. teraz już wiesz;
nie musisz mi odpisywać bo nie będę miała dostępu do neta na jakiś czas; pozdrawiam

- 2009-03-22, 11:03

jejju, tu tak ciekawie a ja nie mam kiedy poczytać
Capricorn - 2009-03-22, 11:55

bardzo ciekawa ta dyskusja tutaj, szkoda, że nie za bardzo mogę się zaangażować. Szczególnie do myślenia dało mi to, co napisała Kat.. tutaj:

Cytat:
Moi rodzice śpią po powrocie z pracy kilka godzin potem znowu chwila aktywności i znowu sen. Łóżka rozgrzebane, wieczne zmęczenie i nigdy nie wiadomo kiedy kto będzie spać.


bo i moje dzieci czasem pewnie też mogłyby tak powiedzieć. Tzn. że zdarza się u nas, że ktoś padnie na twarz ze zmęczenia (ja często zaliczam takie zjazdy w piątki wieczorem, muszę paść na jakieś 90 minut). Mój mąż z kolei pracuje w systemie trójzmianowym, więc z nim to naprawdę nie wiadomo, kiedy będzie odsypiał. Dopiero po tym, co napisała Kat, rozumiem, że to może być jakiegoś rodzaju uraz dla dziecka. Nigdy wcześniej na to tak nie patrzyłam.

Kat... - 2009-03-22, 12:38

Capricorn, wiesz jak byłam nastolatką to mi to w ogóle nie przeszkadzało bo ciągle wychodziłam ale teraz jak siedzę praktycznie cały czas w domu i jak byłam dzieckiem i np chciałabym żeby ktoś do mnie wpadł to nigdy nie wiem czy w ogóle a jeśli tak to na którą się mogę umówić żeby się nie okazało, że oni właśnie śpią (i okropnie chrapią ;-) ). Poza tym czasem nie mogę nawet wejść do ich pokoju gdzie są prawie wszystkie zabawki i mata Zygmusia bo w środku dnia nagle zasnęli. Nie odbieram nikomu prawa do zmęczenia ale wydaje mi się że gdyby prowadzili regularny tryb życia byliby ogólnie bardziej wypoczęci. Ale u mnie to są same błędy (w mojej ocenie) w funkcjonowaniu domu. Zero planów- wszystko na żywioł. Nic mi się nie podoba i jestem zła ze sytuacja zmusza mnie do mieszkania tu. Wolałabym żeby On miał od początku tak jak moim zdaniem powinno być. Ale taki bunt przeciwko nawykom rodziców jest chyba normalny.
To, że mi to przeszkadza wynika pewnie z tego że ja w ogóle lubię jak jest wszystko jasno określone i zawsze zazdrościłam siostrom ciotecznym mieszkającym z babcią właśnie takiej przewidywalności, stałych pór, wspólnych posiłków. U mnie stół jest jakby półką i wszyscy jedzą "na kolanie". Dopiero niedawno zdałam sobie sprawę że inni ludzie żyją inaczej. Myślałam że tak jest w prawie wszystkich domach a tak jak ja chciałam to mają moje siostry i rodzina Lubiczów :-)
Praca na zmiany to co innego niż bycie urzędnikiem od 8 do 16 jak Oni. Nieregularny tryb życia w takim wypadku jest przecież zupełnie zrozumiały. Może Twoim dzieciom tak jak mojej siostrze to w ogóle nie przeszkadza. Ciągle mnie zadziwia jak się różnić mogą ludzie razem wychowywani.

feminka - 2009-03-22, 13:17

Ja chyba mialam wielkie szczęście z zzasypianiam Julianka. W okresie noworodkowym dużo płakała wieczoraki (kolki) i był usypiany na rękach. Gdzieś w okolicach 1,5 miesiąca nie chciał już zasypiać na rękach, wiec kołysaliśmy go w kołysce. Po miesiącu z tego też zrezygnował i zasypiał bez kołysania, a ktoreś z nas siedzialo obok. Kiedy miał 4 miesiące zasypiał już sam, po karmieniu dostawał buziaka i już. Tak pozostało do dzisiaj (tylko kołyskę zamieniliśmy na łóżeczko).
Może znaczenie miał tu fakt, że praktycznie od początku był karmiony butelką więc nie było problemu tęsknoty za piersią. Ale ja wierzę w to, że pomogło to, że:
1. Od początku w domu był spokój. Bez tv całymi dniami i tłumu gości.
2. Dziecko nie było zabierane do centrum miasta ani do sklepów.
3. Staraliśmy się, by każdy dzień był do siebie podobny.

Na pewno przy drugim dziecku postępowałabym tak samo, bo u nas dało to świetny efekt. Ale Julek sam dojrzewał do kolejnych zmian. Metody Tracy Hogg z tym wychodzeniem do mnie akurat nie trafiają. I cieszę się, że nie byłam zmuszona nawet zastanawiać się czy je stosować czy nie.

elenka - 2009-03-22, 20:30

Przebrnęłam przez calą Waszą dyskusję dziewczyny i też pojawiło mi się kilka myśli na ten temat.
Zacznę od Tracy Hogg, którą czytałam z zapartym tchem pod koniec ciąży z Krzysiem i wtedy zrobiła nam nie wrażenie, ale i tak po pierwsze nie spodobała mi się od razu ta klasyfikacja dzieci, a po drugie jakoś dla mnie zbyt "wszechwiedzącą" z siebie robi :-x
Z tego co przeczytałam u Was, to najbliżej mi do poglądów Martuś, to znaczy, ja uważam i czuję, że dziecko pojawia się jak najbardziej naturalnie i wkracza w nasze życie, przewraca je do góry nogami i tak samo jak my do niego tak one do nas musi się dostosować.
Mam nadzieję, że mnie zrozumiecie, chodzi mi o to, że obie strony idą na kompromis, zarówno dziecko jak i rodzice.
Krzyś nie miał nigdy problemów z zasypianiem o od 3 miesiąca śpi w łóżeczku, są jednak dni kiedy nie chce zasnąć sam, mówimy wtedy, że chce się poprzytulać i nosimy go wtedy na plecach i śpiewamy kołysanki.
Nie potrafiłam go zostawić płaczącego i wołającego nas z żalem, tylko dlatego, że tak powinnam, aby mu się rutyna nie zburzyła albo w głowie nie przewróciło.
To samo jest z jedzeniem, są dni kiedy chce jeść, a są takie kiedy nie chce i nic wtedy nie silę nie robię, podążam za nim tak jak napisała Martuś
Ale też jak był bardzo malutki, a ja miałam wielką ochotę wyrwać się z domu do ulubionej kawiarni, to zabieraliśmy go ze sobą i tak jest do dzisiaj i on dobrze się w tym odnajduje i wtedy czuję, że on podąża za nami.
Strasznie mi to skomplikowane wyszło, ale mam nadzieję, że mnie rozumiecie :roll: :mrgreen:

Kat... jeśli chodzi o dezorganizajcę w życiu rodziców to doskonale Cię rozumiem, bo ja miałam tak samo dopóki z nimi mieszkałam.
Spali kiedy chcieli, każdy jadł o innej porze itp. Z jednej strony to było ok, bo dużo luzu, ale z perspektywy czasu wiem, że brakowało mi organizacji, rytmu rodzinnego dnia.
i taki wniosek.. teraz łapię się na tym, że popadam w skrajność i zbyt mocno narzucam rytm i plan, który sobie wymyślę ludziom dookoła.
Do szewskiej pasji, to mojego ojca doprowadza i zawsze jak u nich jestem to się ścieramy na tym punkcie :evil:

Kat... - 2009-03-22, 21:51

elenka napisał/a:
łapię się na tym, że popadam w skrajność i zbyt mocno narzucam rytm i plan, który sobie wymyślę ludziom dookoła.

a to to uwielbiam. Jestem mistrzem popadania w skrajności a narzucanie tego jak ja uważam że powinno być innym to moje drugie imię :-D
Mi się wydaję że ja jeszcze chyba nie skończyłam dojrzewać. Myślałam ze mam to już za sobą ale ciągle widzę w sobie nastolatkę. Z drugiej strony bardzo często czuję się dużo dojrzalsza niż otoczenie. Dziwne to jakieś.

elenka - 2009-03-22, 21:53

Kat... napisał/a:

Mi się wydaję że ja jeszcze chyba nie skończyłam dojrzewać. Myślałam ze mam to już za sobą ale ciągle widzę w sobie nastolatkę. Z drugiej strony bardzo często czuję się dużo dojrzalsza niż otoczenie. Dziwne to jakieś.


Też tak mam, normalnie jakbym o sobie czytała :-P
Ja bardzo dojrzałam dzięki J. i nasze wspólne dorosłe życie pozwoliło dojrzeć nam obojgu na wielu polach życia :->

Capricorn - 2009-03-22, 22:20

czyli - w którą skrajność będziemy brnąć w duzej mierze zależy od tego, z której uciekamy ;-) (dzieciństwo)
elenka - 2009-03-22, 22:38

Capricorn napisał/a:
czyli - w którą skrajność będziemy brnąć w duzej mierze zależy od tego, z której uciekamy ;-) (dzieciństwo)


Dokładnie, ale jak się ma tego świadomość, to można się trochę kontrolować, albo przynajmniej próbować :-P

notasin - 2009-03-27, 00:06

Kat..., ja jeszcze w kwestii Twojego zasypiania - mam tak samo, od niepamietnych czasow, mimo ze u mnie w domu zawsze sen i posilki o stalych, tych samych porach byly.. wiec moze to nie do konca od tego zalezy?.. to tak, zeby Cie pocieszyc, jeszcze Ci powiem, ze z wiekiem jest mi coraz latwiej zasypiac i wyciszac sie, czego i Tobie zycze :D
Manu - 2009-03-27, 10:28

Martuś, zrob z tego tematu jakas fajna "ontologie cycusia", masz gotowy temat do pracy dr :idea:

[ Dodano: 2009-03-27, 10:31 ]
co do TH jezeli mam jakis system z zegarkiem w reku robic i tresowac bobasa, przekonywac go ze bycie smamemu jest OK i to w imie sprzatania ze stolu to wole tego stolu nie miec. :-P

zorro - 2009-04-11, 22:51

Bardzo ciekawa dyskusja, ale polaryzacja nieunikniona, bo ten temat zawsze tak się rozjeżdża na dwa bieguny (tzn. spanie). Przyznam, że nie miałam czasu przeczytać całości wnikliwie, ale dorzucę swoje trzy grosze, bo mój syn był modelem hardcore'owym, a ze snem od urodzenia na bakier. Obie książki znam, Tracy Hogg niestety nie była wydana, gdy Leon był mały. Przeczytałam ją przy drugim dziecku i dała mi trochę do myślenia (głównie na temat błędów, które popełniłam przy pierwszym). 'Uśnij wreszcie' trenowałam, gdy syn był mały, dzięki temu choć przez chwilę spał w miarę 'normalnie'. (W ogóle takie książki moim zdaniem są po to, żeby 'dawały do myślenia', a nie po to, żeby się sztywno trzymać wytycznych.)
Pokrótce wyglądało to tak: moje dziecko było przypadkiem ekstremalnym i wywróciło nasze życie do góry nogami. Płakał non-stop, nigdy nie spał, wisiał na piersi. I tak przez pierwszy rok. Nigdy nie spał to znaczy dokładnie to: NIGDY nie spał. W dzień max 15 minut (zanim się zorientował, że leży już beze mnie), w nocy tylko tyle, ile leżałam przy nim. Jeśli wstałam chociażby, żeby coś w końcu zjeść, zaraz się budził i wrzask był od nowa. Tego nie da się opisać. W końcu 'Uśnij wreszcie' dało nam plan awaryjny i spowodowało, że spał w nocy przynajmniej kilka godzin, budząc się oczywiście na cyca, no i w ogóle spał z nami. W każdym razie moje dziecko do 5 roku życia miało problemy ze snem. Odkąd mam dwoje zupełnie różnych dzieci-ludzi w domu, nie oceniam innych i ich metod wychowawczych, bo wiem, że to, co sprawdza się u innych, może być zupełnie nieprzydatne u drugich. A jeśli metody wybrane 'podszyte' są miłością, na pewno dziecku nie zaszkodzą. Najgorszy w tym wypadku może być brak konsekwencji. W każdym razie mój starszy syn jest przekochany, ale tak wymagający, że jeszcze dziś padam na twarz, próbując sprostać jego potrzebom i walcząc o swoje. Gratuluję w każdym razie snu Zygmusiowi, a zdrowej konsekwencji jego mamie. :-)


Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group