| |
wegedzieciak.pl forum rodzin wegańskich i wegetariańskich |
 |
Ogólne rozmowy - Ile kosztuje utrzymanie dziecka/dzieci?
Humbak - 2009-05-16, 08:36 Temat postu: Ile kosztuje utrzymanie dziecka/dzieci? Zakładam ten wątek bo to było to co przyciągało ludzi do wątku z neo (tak mi się wydaje) dla mnie jest to bardzo ciekawa kwestia, mam z tym kłopot... jak Wy to widzicie? Nie mówię o pieluszkach itd ale o całości...
Kat... - 2009-05-16, 09:37
To wszystko zależy ile się za co i czy w ogóle zapłaci.
Można karmić:
-piersią -nic
-butelką -butelka, smoczek, sterylizator, laktator, mleko modyfikowane,
a po rozszerzeniu diety:
-gotować - stosunkowo niewiele
-karmić słoiczkami- no tu już trochę jest
Ubranka można
-przyjąć lub od kogoś odkupić- mało lub nic
-kupić w drogich sklepach
Nawilżenie powietrza można załatwić:
-rzucając mokry ręcznik na kaloryfer- nic
-kupując nawilżacz powietrza- już coś jest
Pieluchy można:
-kupować jednorazowe
-kupić raz wielorazowe
-szyć wielorazowe
Wózek można:
-sobie sprawić za 2 tysiące
-kupić w komisie
-pożyczyć
To tylko kilka przykładów nie jak oszczędzić na dziecku ale jak nasz wybory, styl życia i przekonania na to wpływają. Jeśli dla kogoś najważniejsze jest to, żeby jego dziecko bawiło się koniecznie kupną ciastoliną, chodziło na tenisa i jeździło na narty do Aspen, to dla niego dziecko rzeczywiście będzie kosztowne. Dla mnie takie rzeczy jak marka nigdy nie grały roli. Dla mnie ważne jest to, czy coś spełnia swoją funkcję i jeśli da się zrecyklingować to super. Lubię rzeczy używane, ekologiczne np sprzątanie przy użyciu octu, cytryny i sody oczyszczonej. Bardzo często takie rzeczy faktycznie są tańsze.
Prawie wszystkie rzeczy dla Zygmusia dostałam (bo akurat ktoś tam się pozbywał ubranek, zabawki jako prezenty przy okazji wizyt). To dopiero początek, wiem, że jeszcze wszystko przede mną- mody, dodatkowy angielski, czy spodnie, które koniecznie trzeba mieć ale jak na razie Zygmunt kosztuje mnie dużo nerwów i cierpliwości
devil_doll - 2009-05-16, 10:10
a ja chcialam powiedziec , ze zalozenie jak bedzie to jedno a co przynosi zycie to drugie.
Jesli karmi sie dziecko piersia wydatek na mleko odpada a co jesli nie bedzie sie piersia karmic <----------nie z wyboru ale z przyczyn zdrowotnych ? bedac w ciazy i rodzac nie mialam ani jednego smoczka/butelki potem w szpitalu maly byl pod lampa i musialam meza wysylac po kupno butelek smoczkow bo odciagalam pokarm, jak moje dziecko mialo 2,5 mca musialam zaczac brac leki i odstawic go od piersi i wydatki na karmienie wzrosly drastycznie.
Nie kazdy dostaje ubranka po mlodszych dzieciach u nas nie bylo po kim i wszystko mialam nowe (potem zaczelam oddawac innym).
Mozesz kupic uzywany wozek, nowy w komisie etc............ale tez pozostaje pytanie do czego ten wozek bedzie uzywany jaki jest styl zycia rodzicow etc.....
| Cytat: | | jeśli dla kogoś najważniejsze jest to, żeby jego dziecko bawiło się koniecznie kupną ciastoliną, chodziło na tenisa i jeździło na narty do Aspen, to dla niego dziecko rzeczywiście będzie kosztowne. |
mysle ,ze to lekka przesada.
dla mnie inwestycja jest edukacja mojego dziecka i pokazanie mu swiata, ktory pokazali mi moi rodzice. nigdy nie mialam drogich ciuchow czy super sprzetu ale mialam wakacje za granica kursy jezykowe i tenis.na swoje zachcianki musialam zapracowac sama i bardzo sie z tego ciesze .
zamiast pieniedzy dostalam od nich inne spojrzenie na swiat i wyksztalcenie, ktore umozliwia mi w miare wygodne zycie i tego chcialabym dla mojego dziecka.
szklanki wody podawac mi nie musi, sama sobie po nia siegne.
bodi - 2009-05-16, 10:55
małe dziecko kosztuje stosunkowo niewiele, jeśli się człowiek nie da wkręcić całej tej maszynie marketingowej (markowe ubranka, 'zabawki edukacyjne' dla niemowlaków etc.) - to opisała dobrze Kat..., ale z czasem jest chyba coraz drożej.
Edukacja kosztuje i to sporo. Nie mówię tu tylko o książkach do szkoły, ale też o czesnym, kursach językowych (nie zawsze nauka języka w szkole stoi na jakimkolwiek poziomie). Wyjazdy, takie o których pisała devil_doll, to tez koszty, choć można je regulować w zalezności od możliwości i priorytetów.
Zajęcia dodatkowe - jeśli chce się rozwijać talenty dziecka to też kosztuje (sport, języki, zajęcia plastyczne, muzyczne...)
Starsze dziecko może nie chcieć nosić ciuchów z lumpeksów, jeśli w jego grupie rówieśniczej jest to obciachem.
Zaczyna się też pęd do markowych gadżetów.
Nie wiem czy ktokolwiek jest to wstanie naprawdę policzyć, mimo pojawiających się tu i ówdzie na forach dyskusyjnych liczb ('wychowanie dziecka do osiemnastki kosztuje tyle a tyle!'). Chyba w każdej rodzinie wydatki są inne, tak w przypadku dziecka jak i innych spraw
Capricorn - 2009-05-16, 11:03
niezależnie od tego, ile to kosztuje, pewne jest to, że dziecko jako inwestycja finansowa rodzicom się nie zwraca. A to, czy dobrze zainwestowaliśmy we własne dziecko, okazuje się zazwyczaj dopiero wtedy, gdy obserwujemy, jak ono inwestuje w swoje dzieci.
Ja nie widzę większego sensu wyliczania kwot wydanych na dzieci. Chociaż, kabaret HRABI miał boską scenkę w tym temacie, niestety, nie zapodam linka, bo mój ledwożyw laptop wiesza się na youtube.
ewatara - 2009-05-16, 11:46
| Capricorn napisał/a: | | niezależnie od tego, ile to kosztuje, pewne jest to, że dziecko jako inwestycja finansowa rodzicom się nie zwraca | nie no, albo ja tu czegoś nie rozmumiem, albo wszystko zaczyna iść w jakąś chorą stronę- "nie zwraca się, inwestycja" ???? dziecko to nie jakaś giełda papierów warościowych czy biznes.
Jeśli dobrze zrozumiałam Humbakowi chodziło o to, aby odrwrócic uwagę od innej osoby i aby ktoś kto np bedzie planował dziecko, dzięki temu tematowi łatwiej będzie mógł zobaczyć ile kosztuje utrzymanie dziecka, jakie koszta wchodza w grę, a nie "czy mi sie opłaca, czy też nie" Jesli dobrze zrozumiałam.
| Kat... napisał/a: | Można karmić:
-piersią -nic | możesz planować, ale musisz liczyć się z tym, że nie zawsze każdy da radę- róznie może być- wtedy dodaj około 100zł/ mies.
[ Dodano: 2009-05-16, 12:51 ]
Spotkałam się w "Twoim stylu", że to około 2tys, ale z opłatami na opiekunkę, więc powiedzmy, że odliczając opiekunkę będzie tego znacznie mniej.
Kat... - 2009-05-16, 11:53
| ewatara napisał/a: | Można karmić:
-piersią -nic
możesz planować, ale musisz liczyć się ztym, że nie zawsze każdy da radę- róznie może być- wtedy dodaj około 100zł/ mies. | wiem, ale ja pisałam o tym jako o wyborze a nie o konieczności. Wiele kobiet po prostu nie chce karmić piersią. Zawsze też się przecież może dziecko urodzić chore i wymagać rehabilitacji ale tego się nie planuje. To się po prostu zdarza.
devil_doll - 2009-05-16, 12:01
| Cytat: | | Wiele kobiet po prostu nie chce karmić piersią | z tymi wieloma tobym nie przesadzala.
ewatara - 2009-05-16, 12:04
| Kat... napisał/a: | | Wiele kobiet po prostu nie chce karmić piersią | ale mi chodzi o te, które chcą a nie mogą, zbyt nerwowy okres, trudna sytuacja odbijająca się na tym lub choroba itp, chociaż fakt faktem czy chcą czy nie mogą i tak musza dodać te pieniązki, ale brak mleka zdaża się częściej niż niepełnosprawne dziecko. Chodzi mi o to, że w razie czego lepiej dodać te koszta (profilaktycznie).
Agnieszka - 2009-05-16, 12:07
ile kosztuje: dużo
nie patrzę czy zwraca/ zwróci się ale idę za tym co interesuje moje dziecko (w granicach możliwości finansowych) i tego co aktualnie potrzebne (urodziny znajomych, lekarz, coś z ubrania, wycieczka klasowa....)
Myślę, że im mniejsze dziecko tym wydatki niższe. Nie doszłam do etapu kursów językowych, zorganizowanych wyjazdów wakacyjnych itp..... Szkoła państwowa i zajęcia kółka plastycznego, j angielskiego, chór kosztuje 15 zł/mieś w ramach świetlicy. Niestety innych wydatków i tak dużo.
Kat... - 2009-05-16, 12:11
A mi się wydaję, że wiele. Albo chcą ale jak im po nawale spada laktacja, to przestają. Ja wiem, że edukacja leży ale one nawet nie próbują czytać, szukać, próbować tylko się poddają. Zajrzałam ostatnio na jakieś forum o rozszerzaniu diety. Dzieci na modyfikowanym były z duuużej większości.
devil_doll - 2009-05-16, 12:14
| Cytat: | | A mi się wydaję, że wiele. Albo chcą ale jak im po nawale spada laktacja, to przestają. Ja wiem, że edukacja leży ale one nawet nie próbują czytać, szukać, próbować tylko się poddają. Zajrzałam ostatnio na jakieś forum o rozszerzaniu diety |
ja nie znam kobiet , ktore z wlasnej woli przestaja karmic ale wiem jak to jest kiedy jestes traktowana z gory bo twoje dziecko jest butelkowa, a lekarz mowi to ta co sie nie stara.
ja i wiele znanych mi osob korzystaly z poradni laktacyjnej etc.
nie lubie jak wszystkich sie wrzuca do jednego worka.
jakie one ?
Kat... - 2009-05-16, 12:27
| Cytat: | | ja nie znam kobiet , ktore z wlasnej woli przestaja karmic | ja znam i nie wrzucam wszystkich do jednego worka. Nie mówię przecież, ze karmienie butelką jest złe i albo cyc albo nic, tylko pisze o tych, które karmienie butelką wybrały- a to jest różnica.
Dobrze, że jest coś takiego jak sztuczne mleko właśnie na wypadki, w których nie da się karmić ale ja znam przypadek podawania go tylko po to żeby móc pić. Jeszcze raz zaznaczam- mi chodzi o wybór.
Humbak - 2009-05-16, 12:35
| ewatara napisał/a: | | Jeśli dobrze zrozumiałam Humbakowi chodziło o to, aby odrwrócic uwagę od innej osoby i aby ktoś kto np bedzie planował dziecko, dzięki temu tematowi łatwiej będzie mógł zobaczyć ile kosztuje utrzymanie dziecka, jakie koszta wchodza w grę | ewatara
ag - 2009-05-16, 12:58
Nawet przy małym dziecku widzę znaczącą różnicę w domowym budżecie. Po pierwsze żyjemy z jednej pensji, czyli po stronie kosztów jest też moja pensja, którą mogłabym zarobić pracując. Ubranek nie dostaję a dziecko szybko rośnie. We wrześniu kupiłam buty i kurtkę zimową i potem pod koniec lutego zorientowałam się, że Łukasz już wyrósł. Więc musiałam kupić nowe buty zimowe bo przecież nie będzie chodził w za małych. Zaczęłam kupować wiecej rzeczy eko więc wydatki na jedzenie też nam wzrosły. W zimie Łukasz dużo chorował, to też są koszty, zwłaszcza leków. Zajęcia: chodzimy z nim na basen, w zimie też na zajęcia rytmiczne i Musical Babies. Teraz zrezygnowałam z tych zajęć (oprócz basenu) bo więcej czasu spędzamy na dworze. Aha, i dwa razy w tygodniu na kilka godzin zostawiam go w Klubie Malucha. Nie zamierzam nawet tego wszystkiego podliczać.
Capricorn - 2009-05-16, 13:29
| ewatara napisał/a: | | Capricorn napisał/a: | | niezależnie od tego, ile to kosztuje, pewne jest to, że dziecko jako inwestycja finansowa rodzicom się nie zwraca | nie no, albo ja tu czegoś nie rozmumiem, albo wszystko zaczyna iść w jakąś chorą stronę- "nie zwraca się, inwestycja" ???? dziecko to nie jakaś giełda papierów warościowych czy biznes.
|
widzę, że niebezpieczne jest zakładać, że większość forumowiczów czyta większość wątków chciałam się luźno i ironicznie odnieść do wypowiedzi pewnej forumowiczki, która - też chyba nie do końca na serio - napisała, ze oczekuje od dzieci, że jej się "zwrócą" tylko tyle z mojej strony.
Shi - 2009-05-16, 13:38
różnica jest. ei tak duża jak niektórzy sądzą ale nie tak neiznaczna by nie odczuć.
nawet żyjąc proekologicznie (coraz mniej lubię to słowo) koszty są jednak znaczne. ilość pitych napojów (niezależnie od tego jakich, bo wszystkie kosztują) jest znacznie wyższa, zakup butów (lato i zima) to tez wydatek, jeśli dziecko ma zdolności to ich rozwój (dodatkowe zajęcia) tez kosztuje. krok po kroku: tu 20 zło tam 100 i koszta rosną.
Humbak - 2009-05-16, 15:15
zastanawia mnie jeszcze jedna kwestia - powiem na podstawie sytuacji: Moja natalcia od wczesnych lat miała kontakt z plasteliną, kredkami, klejem, bibułkami i wszelkiego rodzaju rzeczami jakie można nabyć w papierniczym i coś z nich małymi rączkami zrobić.
Jedną z pierwszych rzeczy były takie kolorowanki typu 'pomaziaj pędzelkiem zamoczonym w wodzie a pokaże się kolorowy rysunek' - fajna rzecz zanim dzieciątko będzie na tyle duże żeby dostać farby. Ale... 1 egzemplarz kolorowanek to ok 6zł (wtedy) i mamy wokół nie czuły się zobowiązane żeby to kupować dzieciom. Kilkoro dzieci niemal codziennie zachwyconych przychodziło do nas i malowało tymi kolorowankami... Natalka się cieszyła bo miała przedszkole w domu, też szczęśliwie i po kolorowaniu, ale z drugiej strony zawsze się zastanawiam...
po co kupować dzieciom pędzle, po co wydawać pieniądze na farby, na to wszystko, kartki które zaraz porwie, inne farby żeby zobaczyły różnicę między różnymi ich rodzajami? Wokół mnie rodzice mają to w nosie, kredki gdzieś tam są, dziecko głównie biega po dworze, a edukację typu farby i tak dostanie w przedszkolu, idzie do przedszkola więc tam się nauczy, po co wcześniej za nasze pieniądze? I tak sąsiadka nową bluzkę, a ja farbki (nie traktujcie ich dosłownie, raczej jako przenośnię, pliz)
Nie mam żadnej gwarancji, że moje dziecko będzie mądrzejsze czy w jakimtamkolwiek stopniu lepsze od tamtych. Wyrośnie, pójdzie do pracy, tak jak tamci, i albo zapracuje albo nie na dobry byt. Po co ja się męczę... natalka pięknie lepi, zajęcia z ceramiki 30zł każdy plus dojazd, natalka lubi angielski, zajęcia z angielskiego... tamci rodzice nic nie robią, a dzieci rosną i to wcale nie głupie...
może po prostu ubrać, nakarmić i na pole, do szkoły i jak kochane to i tak wyjdzie na człowieka? po co ja się staram? tak się czasem zastanawiam... pieluchy to chyba najmniejsze piwo w tych wydatkach...
devil_doll - 2009-05-16, 16:15
| Cytat: | po co kupować dzieciom pędzle, po co wydawać pieniądze na farby, na to wszystko, kartki które zaraz porwie, inne farby żeby zobaczyły różnicę między różnymi ich rodzajami? Wokół mnie rodzice mają to w nosie, kredki gdzieś tam są, dziecko głównie biega po dworze, a edukację typu farby i tak dostanie w przedszkolu, idzie do przedszkola więc tam się nauczy, po co wcześniej za nasze pieniądze? I tak sąsiadka nową bluzkę, a ja farbki (nie traktujcie ich dosłownie, raczej jako przenośnię, pliz)
|
dokladnie . jedna moja znajoma jak uslyszala, ze chodze z malym na basen czy muzyke skwitowala ,ze na pewno chce miec dziecko mistrza olimpijskiego albo Szopena
A jestem po prostu zdania , ze czym skorupka nasiaknie tym na starosc traci i nie oczekuje geniusza tylko daje szanse i mozliwosc rozwoju.
Jagula - 2009-05-16, 17:53
Utrzymanie dziecka kosztuje tyle ile są w stanie/chcą wydać rodzice.
W naszej rodzinie wydajemy tyle ile mamy
Przy naszym pięciolatku mamy następujące wydatki generalne(na miesiąc):
przedszkole (tanie ) z wyżywieniem ok 100zł
basen lub grota solna : ok.140 zł
logopeda 100 zł
książeczki/kolorowanki/inne pomoce - ok 30-60 zł
zabawki- średnio 30 zł
ciuchy - średnio 50 zł
czasami trzeba zainwestować w jakiś rowerek, hulajnogę , konie czy inne atrakcje jak kino, teatrzyk itp, koszty wyżywienia ciężko mi określić
Karolina - 2009-05-16, 18:06
Ze względu na śledzenie moich postów przez rodzinę usuwam je.
elenka - 2009-05-16, 18:16
Bardzo ciekawy temat i jak dobrze pokazuje jak różne mamy podejście do kwestii materialnych i do tego co to znaczy "inwestować" w dziecko.
Mnie bardzo irytuje marketing, który już w ciąży zachęca, a wręcz przekonuje rodziców, że muszą wydawać pieniądze na zbędne gadżety, kosmetyki itp.
Pamiętam jak robiliśmy zakupy w sklepie dla dzieci przed narodzinami Krzysia i pan sprzedawca przekonywał nas do najdroższego fotelika samochodowego, najbardziej wypasionego kojca do spania i oczywiście ubranka - body po 30 zł za sztukę i wózek za 3000
Ja uważam, że rzeczy materialne są najmniej istotne i mi nie przeszkadza, że moje dziecko jest ubrane w lumpeksie od stóp do głów, a sprzęty mam używane lub jedne z tańszych na rynku. Nowe kupuje tylko to czego nie da się skombinować używanego
Najważniejszy moim zdaniem jest nasz czas i uczucie, które dziecku dam, te momenty kiedy jestem tylko dla niego, kiedy oglądam z nim książeczki i tłumaczę świat za oknem itp.
Znam pewnych rodziców, którzy inwestują ogromne pieniądze w swoje dziesięcioletnie dziecko, które ma chyba wszelkie możliwe dodatkowe zajęcia i wakacje wypełnione wyjazdami co do dnia, szkoda tylko, że ich rola ogranicza się do płacenia za to wszystko i podwożenia na te wszystkie atrakcje.
Jeszcze są z siebie wielce dumni jak to ich stać na to wszystko i jak to dobrze, że mają możliwość oddania dziecka pod opiekę wykwalifikowanego sztabu ludzi.
Oczywiście w ich mniemaniu dziecko to ogromny wydatek i stać ich tylko na jedno.
Nie chcę ich oceniać, chciałam tylko pokazać jak łatwo wpaść w skrajność i zatracić z oczu, to co jest prawdziwą "inwestycją".
devil_doll - 2009-05-16, 18:39
| Cytat: | | Pamiętam jak robiliśmy zakupy w sklepie dla dzieci przed narodzinami Krzysia i pan sprzedawca przekonywał nas do najdroższego fotelika samochodowego, najbardziej wypasionego kojca do spania i oczywiście ubranka - body po 30 zł za sztukę i wózek za 3000 |
sprzedawcy czesto probuja wcisnac najdrozszy produkt, a wozek za 3 tysia mozna upolowac za polowe czy mniej na allegro czy na ebayu
| Cytat: |
Znam pewnych rodziców, którzy inwestują ogromne pieniądze w swoje dziesięcioletnie dziecko, które ma chyba wszelkie możliwe dodatkowe zajęcia i wakacje wypełnione wyjazdami co do dnia, szkoda tylko, że ich rola ogranicza się do płacenia za to wszystko i podwożenia na te wszystkie atrakcje |
siostrzency mojego meza tez maja duzo zajec bo tak sobie wybrali nie chodzi mi o to zeby dziecko mialo zajecia non stop do wieczora tylko o to ze jesli czegos bedzie chcial sprobowac nauki jezykow, sportow etc to chcialabym miec pieniadze na to aby na takowe zajecia uczeszczal
Inna sprawa, ze ceny w PL sa
Lily - 2009-05-16, 19:46
| Jagula napisał/a: | | Utrzymanie dziecka kosztuje tyle ile są w stanie/chcą wydać rodzice. | ano, tak właśnie jest
dżo - 2009-05-16, 19:57
| elenka napisał/a: | | Mnie bardzo irytuje marketing, który już w ciąży zachęca, a wręcz przekonuje rodziców, że muszą wydawać pieniądze na zbędne gadżety, |
Dokładnie, bo przecież trzeba mieć oprócz podstawowych rzeczy elektroniczną nianię, matę edukacujną za parę stówek, huśtawkę na pilota itd.
My mamy to szczęście, że w gronie znajomych jesteśmy ostatnimi, którzy maja małe dziecko (znaczy najstarszymi ) więc praktycznie nic nie musielismy kupować. Ale później gdy Tymon urośnie i nadal będziemy mieszkać w Warszawie to nie wyobrażam sobie nie korzystać z atrakcji jakie daje nam duże miasto (teatr, galerie, zajęcia ruchowe ...) a to kosztuje. Samo przedszkole z wegetariańskimi posiłkami (takie na 100% zaufane) to koszt 700 zł miesięcznie.
| devil_doll napisał/a: | | A jestem po prostu zdania , ze czym skorupka nasiaknie tym na starosc traci i nie oczekuje geniusza tylko daje szanse i mozliwosc rozwoju. |
a poza tym to przyjmne patrzeć jak nasze dziecko nabiera nowych umiejętności i czerpie z nich radość,
frjals - 2009-05-16, 20:13
| Jagula napisał/a: | | Utrzymanie dziecka kosztuje tyle ile są w stanie/chcą wydać rodzice |
nic dodać nic ująć
| dżo napisał/a: | | gdy Tymon urośnie i nadal będziemy mieszkać w Warszawie to nie wyobrażam sobie nie korzystać z atrakcji jakie daje nam duże miasto (teatr, galerie, zajęcia ruchowe ...) |
też tak kiedys myślałam. A teraz - nie mam - nie korzystam .
Capricorn - 2009-05-16, 20:15
| Jagula napisał/a: | Utrzymanie dziecka kosztuje tyle ile są w stanie/chcą wydać rodzice.
|
I wszystko w temacie dokładnie tak jest.
Humbak - 2009-05-16, 21:49
No właśnie, po co pokazywać świat który kosztuje jak można pokazać mu ślimaka za rogiem a nuż zostanie zoologiem... to wystarcza przedszkolakowi ale co potem? dalej tego ślimaka bo zoolog to dobry zawód?
Ja chyba chcieć to chciałabym wydawać mniej... ale widzę jak dzieci ciągną do pewnych rzeczy i tak bardzo bym chciała by pieniądze nie przesłaniały im horyzontów... by nie musiały czekać do 30tki żeby odrywać coś co mogły odkryć lata temu same tylko dlatego że mogły, a gdy dosięgną 30tki by mogły już sobie budować coś swojego...
nie wiem, nie jestem zwolennikiem gwiadek z nieba dawanych dzieciom, uważam że wypracowane bardziej się ceni niż ofiarowane, ale czasem myślę że byłoby mi po prostu ŁATWIEJ. Czy bym się mniej cieszyła? nie sądzę, teraz zmęczenie i ograniczenia finansowe powodują że się nie cieszę i chciałabym mieć choćby to doświadczenie za granicą na które rodziców nie było stać i mogłabym mieć teraz lepszą pracę... albo inaczej spojrzeć na to co mam...
chciałabym żeby moim dzieciom było łatwiej niż mi...
nie wiem czy ślimak wystarczy
elenka - 2009-05-16, 21:50
devil-doll mi chodziło bardziej o to, że często to czysty szpan rodziców przed ich znajomymi i zapewnienie sobie samym poczucia, że dbają o swoje dziecko, że harują od rana do nocy i ich dziecko chodzi na trzy języki, ale nie mają czasu aby dwa zdania z nim zamienić
Ale jak się ich zapytasz czemu tyle pracują, to odpowiedzą, że dzieci dużo kosztują.
Piszecie o tych dodatkowych zajęciach, a ja się zastanawiam czy to faktycznie jest takie niezbędne? Ja na żadne nie chodziłam, poza kółkiem plastycznym w podstawówce i zajęciami z filozofii w liceum, ale one były darmowe i jakoś nie uważam się za słabo rozwiniętą
Babcia od dziecka bawiła się ze mną ucząc mnie wycinać, lepić, przyszywać guziki, robić zabawki, rodzice zachęcali mnie do czytania i szukania swojego hobby.
Zastanawiam się na ile jesteśmy sami, podejmując odpowiedni wysiłek rozwijać nasze dzieci.
Humbak - 2009-05-16, 21:52
| elenka napisał/a: | | Piszecie o tych dodatkowych zajęciach, a ja się zastanawiam czy to faktycznie jest takie niezbędne? Ja na żadne nie chodziłam, poza kółkiem plastycznym w podstawówce i zajęciami z filozofii w liceum, ale one były darmowe i jakoś nie uważam się za słabo rozwiniętą | no tak, ale w takim razie po co się starać?
elenka - 2009-05-16, 21:55
| Humbak napisał/a: | | po co się starać? |
Nie użyłabym takiego sformułowania, bo jeżeli się jako rodzice nie staramy, to ma to dla mnie pejoratywne znaczenie.
Powiedziałabym, że powinniśmy się starać tylko na innej płaszczyźnie, może że więcej sami się angażować, sobie powierzać edukację pozaszkolną, sami przejmować inicjatywę pokazując chociażby tego ślimaka, a nie zawozić na kolejne zajęcia.
A wtedy może da się zaoszczędzić na fajne wspólne wakacje.
Humbak - 2009-05-16, 21:59
| elenka napisał/a: | | sami przejmować inicjatywę pokazując chociażby tego ślimaka, a nie zawozić na kolejne zajęcia | natalka chodzi teraz na tańce towarzyskie... ale ja nie umiem...
poughkeepsie - 2009-05-16, 22:02
Elenko, a ile lat temu to było?Czy nauczyłaś się sama lub miałaś tak dobry poziom w szkole aby nauczyć się biegle przynajmniej jednego języka obcego?Jeżeli nie czy jest Ci to potzrebne w Twojej obecnej pracy?
Ja też bym nie chciała żeby pieniądze, a raczej ich brak stanowił przeszkodę w rozwoju mojego dzecka w wybranym przez niego zakresie. Mnie np mama chciała zapisac na balet,a el ja nie chciałam i odpuściła. Ale za to chodziłam do ogniska muzycznego i całe długie bardzo lata na angielski. Kończyłam też drugi kierunek równolegle do podstawowego też prawo, ale po angielsku, sfinansowali to rodzice. Dzięki tym pieniądzom mam lepsze wykształcenie, pracę i lepsze możliwości rozwoju osobistego, bo taka znajomośc języka pozwala czytać a oryginale książki, oglądać filmy, itp. Nie miałabym szans się tak naczuczyć go w żadnej państwowej szkole. Rodzice zawsze dawali pieniądze na takie rzeczy, ale jednoczesnie nie zmuszali mnie do niczego czego sama bym nie chciała robić.
Dzisiejszy świat jest jaki jest, można jak pisze Humbak poprzestać na ślimaku, a można inwestować w chociażby edukację i inne rodzaje ruchu. To na pewno da dziecku lepsze szanse w dzisiejszym świecie - ono może chcieć hodowac miód w Bieszczadach, ale może chcieć pracować w korporacji zagranicą.
Wydaje mi się, że to kwestia zapewnienia dziecku lepszej szansy.
Wydatki jeszcze przede mną, ale o ile jestem jak najbardziej za recyklingiem wszystkiego co się da, ubieraniem dziecka w używane ciuchy,generalnie korzystanie z drugiego obiegu w miarę możliwości, to nie chciałabym oszczędzać na edukacji i rozwijaniu zainteresowań, bo to się zwróci w przyszłości dziecku.
I pewnie, że jest łatwiej, gdy rodzice pomagają, nawet jak się jest dorosłym.
Ewa - 2009-05-16, 22:16
| elenka napisał/a: | | Piszecie o tych dodatkowych zajęciach, a ja się zastanawiam czy to faktycznie jest takie niezbędne? | Moim zdaniem tak, o ile dziecko chce na nie chodzić. W przypadku Gabryśka pani psycholog zalecała dużo zajęć dodatkowych, bo sama przyznała, że szkoła nie pozwoli mu się rozwinąć. Testy dały pani psycholog obraz dziecka, które potrzebuje dużo bodźców stymulujących bo inaczej go rozniesie a do przodu nie pójdzie. Pani w szkole po kilku miesiącach potwierdziła te słowa, ja widzę już to sama. Zajęcia plastyczne organizowałam mu zawsze sama, więc na takowe pieniędzy mi faktycznie szkoda. Jednak np. kwestii karate sama mu nie zapewnię. Poszedł na akrobatykę (te akurat darmowe) i pani po kilku miesiącach stwierdziła, żeby to ciągnął, bo ma do tego ogromne predyspozycje. Jeżeli na drugi rok będą płatne to chyba zapłacę, niech chodzi. Angielski - dla mnie bez dyskusji, Gabryś ma duże predyspozycje do języków obcych, a do tego ogromne chęci do nauki tychże. Teraz bardzo chce grać w szachy i ja mu tego nie zapewnię, bo nie lubię i nie umiem. Mój mąż był maniakiem szachów, więc poprosiłam swojego brata (dobrze gra), aby zagrał z Gabryśkiem i powiedział czy cosik po tatusiu "odziedziczył" w tej dziedzinie. Brat był w szoku jak zagrał z nim dwa razy. Dał mi wystarczająco do zrozumienia, że może być w tym naprawdę dobry i co - mam olać? Nie ma z kim grać w domu, więc będę szukać kółka szachowego. Nie wszystko się da zapewnić w domu, poza tym jak dziecko jest takim typem jak Gabryś, to coś zrobić z tym trzeba . Dziecku często takie zajęcia się nudzą, a w przypadku Gabryśka widzę, że jemu to potrzebne jak rybie woda Lubi wszelkie zadania, książki, rebusy, krzyżówki, wyklejanki - kupuję, bo dlaczego nie. Jest bardzo rozwinięty intelektualnie i mnie to cieszy. I czy moim zdaniem utrzymanie dziecka jest wysokie? Hm.... utrzymanie dwójki jest dla mnie mniejsze niż dla mojego brata utrzymanie jedynaczki. Dlaczego? Bo ja owszem, wydam na dodatkowe zajęcia czy dodatkową książeczkę edukacyjną, ale ubiorę dzieci w ciucholandzie i buty z CCC. Mój brat musi kupić wszystko firmowe, ciuchy w galeriach, buty nike czy inne takie. Przybory szkolne koniecznie firmowe, bo inne to obciach. Dziecko pija tylko soki, woda jest be. Codziennie actimele czy tym podobne badziewie itp. itd. Tak więc wszystko zależy od rodzica, od jego systemu wartości i tego jaki system wpoi dziecku.
ajanna - 2009-05-16, 22:16
to prawda, że dziecko kosztuje tyle ile chcemy i możemy na nie wydać
jednak są wydatki, których nie przeskoczymy - np. w W-wie obecnie babysitterka dla jednego dziecka życzy sobie 2 tys. zł/msc
co do wyborów i oszczędności, to oczywiście można próbować, choć nie zawsze się udaje - mi z jednym dzieckiem wychodziło i karmienie w 100% piersią i pieluszki wielorazowe. z bliźniakami natomiast szybko zaczęło się dokarmianie/odciąganie, a z pieluszkami skapitulowałam ze względu na brak czasu. (co do lekarzy, to prawie wszyscy, mówili "ale 2 pani nie wykarmi", ani doradcy laktacyjni nie pomogli). podobnie było z zakupem wózka - używane wózki bliźniacze nie trafiają się tak często, a te co się trafiały były droższe od nowego . zresztą przy jednym dziecku w ogóle można się zastanawiać, czy wózek jest potrzebny/czy będziemy z niego korzystać - czasem okazuje się, że chusta/nosidło, a potem od razu spacerówka wystarczy. b wiele gadżetów jest całkiem zbędnych - nawet te na pozór oczywiste - np. wanienka czy nocnik - moje dzieci z nich nie korzystały/nie korzystają. na pewno dużo można zaoszczędzić kupując używane ciuchy/zabawki/mebelki - jeśli się ich nie dostanie . gotowanie też może się opłacać, choć z drugiej strony, kiedy zacznie się inwestować w te wszystkie ekologiczne produkty
na pewno każdy rodzic ma swoje przekonania/styl życia, których nie odpuści - ja np. chociaż od urodzenia ubieram moje dzieci (i całą rodzinę) w lumpeksach - zawsze kupuję im nowe buty. podobnie jest z jedzonkiem bio - mam hopla na tym punkcie :p
jeśli chodzi o starsze dzieci - to sprawy się komplikują na pewno warto inwestować w to, co dziecko bawi - w przypadku mojej córki najlepszą inwestycją były wszelkie "plastyczne" gadżety, w przypadku chłopaków - kredki i flamastry służą tylko do tego, żeby je rozsypać i rozjeżdżać autkami - autka to była świetna inwestycja - zwł. w przypadku Olafka . ale, żeby wiedzieć, co dziecko bawi, trzeba różnych rzeczy spróbować - pokazać mu je i obserwować reakcję. i tu na pewno kluczowy jest jednak czas i uwaga. mnie nie do końca przekonują te teorie, że można z dzieckiem spędzać mało czasu, ale za to twórczo naprawdę trzeba duużo czasu, żeby zrozumieć potrzeby dziecka - jak my sami nie możemy dobrze, żeby zrobił to ktoś inny - opiekunka/babcia itp.
potem zaczynamy delegować dziecko na zajęcia dodatkowe i to b dużo kosztuje, bo dziecko chce wielu rzeczy spróbować - musi spróbować, żeby wiedzieć, czy je interesują, a poza tym jego zainteresowania też się zmieniają. moja córka przez całe lata chodziła na różne zajęcia: plastyczne, taniec, kurs kroju i szycia, kursy i szkoły językowe, kółko teatralne itd. moja mama kiedyś skwitowała kolejne porzucone zajęcia słowami "no i co? chodziła i nic z tego nie wynikło". ja się z tym nie zgadzam - chodziła i dużo z tego wynikło - nauczyła się czegoś, poznała nowych ludzi nauczycieli/rówieśników, dowiedziała się czegoś o sobie i o świecie i szuka dalej . a ja się b cieszę, że stać mnie było na to, żeby jej te wszystkie zajęcia opłacić.
co do presji na modne zabawki/ciuchy/gadżety, to zaczyna się ona już w przedszkolu . mnie doświadczenie nauczyło, żeby nie wysyłać dziecka do prywatnych, drogich placówek, bo tam ta presja jest jeszcze większa . u dziewczynek te ciuchy są b ważne - mam nadzieję, że u chłopców będzie inaczej
BTW uczyłam kiedyś w podstawówce, gdzie większość dzieci miała dosłownie wszystko - w sensie materialnym - zabawki, gadżety, zajęcia, ciuchy, wycieczki, ale brakowało im czasu i uwagi rodziców, którzy na to wszystko harowali . i te dzieci strasznie się do mnie kleiły i były strasznie spragnione uwagi i bliskości
przepraszam, że się tak rozpisałam
bodi - 2009-05-17, 00:06
co ty, ajanna, nie przepraszaj to bardzo cenne co napisałaś.
Bardzo mi się podoba takie podejście:
| Cytat: | moja mama kiedyś skwitowała kolejne porzucone zajęcia słowami "no i co? chodziła i nic z tego nie wynikło". ja się z tym nie zgadzam - chodziła i dużo z tego wynikło - nauczyła się czegoś, poznała nowych ludzi nauczycieli/rówieśników, dowiedziała się czegoś o sobie i o świecie i szuka dalej |
devil_doll - 2009-05-17, 06:28
| Cytat: | potem zaczynamy delegować dziecko na zajęcia dodatkowe i to b dużo kosztuje, bo dziecko chce wielu rzeczy spróbować - musi spróbować, żeby wiedzieć, czy je interesują, a poza tym jego zainteresowania też się zmieniają. moja córka przez całe lata chodziła na różne zajęcia: plastyczne, taniec, kurs kroju i szycia, kursy i szkoły językowe, kółko teatralne itd. moja mama kiedyś skwitowała kolejne porzucone zajęcia słowami "no i co? chodziła i nic z tego nie wynikło". ja się z tym nie zgadzam - chodziła i dużo z tego wynikło - nauczyła się czegoś, poznała nowych ludzi nauczycieli/rówieśników, dowiedziała się czegoś o sobie i o świecie i szuka dalej . a ja się b cieszę, że stać mnie było na to, żeby jej te wszystkie zajęcia opłacić.
|
i o to mi chodzilo.
ja jako dziecko i nastolatka mialam duzo zajec pozalekcyjnych bo TAK chcialam i ciesze sie, ze moi rodzice mogli mi to umozliwic i tego samego chcialabym dla swojego dziecka aczkolwiek nie jestem zwolennniczka robienia czegos na sile.
| Kod: | | Hm.... utrzymanie dwójki jest dla mnie mniejsze niż dla mojego brata utrzymanie jedynaczki. Dlaczego? Bo ja owszem, wydam na dodatkowe zajęcia czy dodatkową książeczkę edukacyjną, ale ubiorę dzieci w ciucholandzie i buty z CCC. Mój brat musi kupić wszystko firmowe, ciuchy w galeriach, buty nike czy inne takie. Przybory szkolne koniecznie firmowe, bo inne to obciach. Dziecko pija tylko soki, woda jest be. Codziennie actimele czy tym podobne badziewie itp. itd. Tak więc wszystko zależy od rodzica, od jego systemu wartości i tego jaki system wpoi dziecku. |
ot co ja z domu wynioslam przekonanie , ze nie trzeba miec super duper urzadzanej chaty czy modnych gadzetow ale WARTO inwestowac w edukacje i wyksztalcenie
majaja - 2009-05-17, 06:40
A poza tym to chyba ciężko oddzielić co jest wydatkiem na dziecko. Gdyby nie Miron pewnie nadal byśmy tułali się po zapyziałych mieszkaniach z kimś wynajmowancyh (odpadłaby hiopteka do spłaty), gdyby nie Miron na spółkę z suką nie musielibyśmy zbierać na remont mieszkania, nie mając hipoteki do spłaty i mieszkania do remontu pewnie nie buliłabym za podyplomówkę boby mi się nie chciało tak dla sportu,z drugiejstrony częściej byśmy chodzili choćby do kina. A co do zwrotu inwestycji to mój mąż snuje marzenia, że M. zostanie piłkarzem czy koszykrzem i skosi taaaką kasę, że hundnie rodzicom jakimś mały domek w górach. W ogóle to pewnym sensie inwestycja w dziecko już nam się zwraca, takiego systemu motywacyjnego to nawet w najlepszych korporacjach nie ma
Capricorn - 2009-05-17, 10:07
| majaja napisał/a: | | A poza tym to chyba ciężko oddzielić co jest wydatkiem na dziecko. |
dokładnie. Poza tym, aby mieć w miarę wiarygodne kwoty w dłuższej perspektywie czasowej trzeba by corocznie aktualizować wydatki o wskaźnik inflacji. I w ogóle.
Dla mnie dziecko to i tak przede wszystkim inwestycja emocjonalna - chociaż nie ukrywam, że zabieram moje dzieciaki w różne ciekawe miejsca, oraz staram się nie blokować im możliwości rozwoju zainteresowań (np. Kacper już od jakiegoś czasu ma do dyspozycji lustrzankę cyfrową, bo robi naprawdę dobre fotki. I literaturę fachową też ma, i umie z niej użytek zrobić.)
ajanna - 2009-05-17, 14:06
| majaja napisał/a: | W ogóle to pewnym sensie inwestycja w dziecko już nam się zwraca, takiego systemu motywacyjnego to nawet w najlepszych korporacjach nie ma |
coś w tym jest
agaB - 2009-05-20, 14:02
| ajanna napisał/a: |
BTW uczyłam kiedyś w podstawówce, gdzie większość dzieci miała dosłownie wszystko - w sensie materialnym - zabawki, gadżety, zajęcia, ciuchy, wycieczki, ale brakowało im czasu i uwagi rodziców, którzy na to wszystko harowali . i te dzieci strasznie się do mnie kleiły i były strasznie spragnione uwagi i bliskości |
Zgadzam się, że czasami możemy się zagalopować i dać dzieciom dużo zajęć, na które chcą lub chciały chodzić, a nie mieć czasu dla nich. Ile mogę, to sama organizuje zajęcia. Mogłabym małego już zawozić na zajęcia dla maluchów, ale twierdzę, że jeszcze sama moge douczyć się zabaw edukacyjnych dla niego i nie mam zamiaru "sfiksować", że od maleńkości zawozić dziecko na zajęcia. Co będzie później zobaczymy, czas pokaże.
A odnośnie patrzenia, czy dziecko jest moją inwestycją, to twierdzę, że jest ono dla mnie darem i dzięki niemu mogę widzieć spaniałe rzeczy, które nie dostrzegam jako osoba dorosła.
Jest darem za który powinno dziękować się może nawet każdego dnia.
Ewa - 2009-05-20, 19:25
A właśnie doszłam do wniosku, że w przyszłym roku szkolnym muszę Gabryśkowi znaleźć kolejne zajęcia, bo albo on sfiksuje albo ja. Kurczę, ale mi się egzemplarz trafił, nie do zdarcia
ulapal - 2009-06-05, 14:08
i ja cos czuje ze codzienne zajecia pozalekcyjne to u nas bedzie standart, zeby chaty nie roznioslo, ani dziecko z braku laku w towarzycho nie popadlo... tyle ze my poki co mamy angielski za friko... ale za to za harcerstwo sie tutaj buliiii.
|
|