| |
wegedzieciak.pl forum rodzin wegańskich i wegetariańskich |
 |
Ogólne rozmowy - Wykształcenie a praca
koko - 2009-08-27, 19:00 Temat postu: Wykształcenie a praca Moi drodzy, tytuł może trochę mylący, ale:
chciałam porozmawiać z wami na temat kierunku waszego wykształcenia a charakteru obecnie wykonywanej pracy. Po pierwsze - czy wasz wyuczony zawód wziął się z przypadku, czy marzyliście o nim od dawna? Czy teraz pracujecie w wyuczonym zawodzie? Czy jest to właśnie to, co zawsze chcieliście robić? Na ile wasze zawodowe marzenia się ziściły? Kiedy poczuliście swoje powołanie? A może jeszcze jego odkrycie jest przed wami? Wypuszczam was "na temat", bo jestem ciekawa, jak układa się to u was układa
PS. To nie jest ankieta, to uczciwa, ludzka rozmowa
elenka - 2009-08-27, 19:08
Hehehehe.. fajny temacik koko
Ja jako młoda osóbka miałam mnóstwo pomysłów na to co bym chciała w życiu robić, ale któregoś dnia wzięłam do ręki aparat i tak mnie jakoś wciągnęło i jestem utopiona w tej fotografii do dziś
Moje wykształcenie to technik fotograf czyli można powiedzieć, że pracuję w wyuczonym zawodzie. Nie mniej jednak ponieważ moja fotografia przynosi profity tylko przez kilka miesięcy w roku zdarzało mi się pracować np. jako sprzedawca w H&M i do dziś mi trochę szkoda, że nie wróciłam do niej po macierzyńskim, bo bardzo mi się tam atmosfera podobała
koko - 2009-08-27, 19:16
Wcześnie odkryłaś swoją pasję?
elenka - 2009-08-27, 19:23
Miałam jakieś 17 lat, dwa lata później już wiedziałam, że to jest dla mnie jedyna zawodowa droga
Moja praca jako fotgrafki jest dla mnie bardzo ważna, nie wyobrażam sobie robić czegoś wbrew sobie, czegoś co nie przynosi mi satysfakcji.
Przeraża mnie myśl, że np. lekarz do którego się udaję, nie jest pasjonatem medycyny, takie moje małe zboczenie, bo uwielbiam ludzi zakręconych pozytywnie na punkcie swojej pracy, że to idzie z ich życiem w parze. Nie wiem czy rozumiesz o co mi się rozchodzi?
pomarańczka - 2009-08-27, 19:27
Koko ja w obecnej chwili zawodowo nie pracuję,ale to tylko na chwilę,albo parę chwil( no cóż muszę to sobie wszystko poukładać tak jak należy,)Na obecną chwilę mam różne pomysły nie wszystkie pewnie zrealizuję,ale co mi tam. Zawód wyuczony technik odnowy biologicznej.Pracowałam jako masażystka, instruktor jogii,opiekunka dzieci,a co dalej? Zobaczymy.Chciałabym mieszkać w komunie, pisać książki( moja wielka pasja) podróżować po świecie,odkrywać, gotować, być ratownikiem górskim itd.( och ile mam jeszcze do odkrycia...) Nic nie bierze się z przypadku,ja w to święcie wierzę.Powołanie to jest cudowna sprawa( kocham jogę jak własne dziecko... )Szkoda też,że nie skończyłam psychologii bo tylu dzieciakom mogłabym pomóc( ale kto wie,co się jeszcze wydarzy,może pójdę w ślady klee -piękna sprawa przy okazji mega gratulacje) To tyle na ten czas.
koko - 2009-08-27, 19:28
Rozumiem Chodzi o to, że jesteś w sytuacji, gdy twój wymarzony sposób na życie łączy się z pracą zawodową. Pasja nie jest czymś po godzinach, tylko treścią. To daje kupę szczęścia (bez przewagi kupy, jak w przypadku dzieci )
elenka - 2009-08-27, 19:36
| koko napisał/a: | | Chodzi o to, że jesteś w sytuacji, gdy twój wymarzony sposób na życie łączy się z pracą zawodową. |
Yes
Chociaż ma to też złe strony - nie mam możliwości oddzielenia pracy od życia, a że ta praca fotografa jest nieregularna także godzinowo, to wchodzi w życie całej mojej rodziny z butami.
Nie jest tak, że się wychodzi na 8h i weekend wolny Czasami to uciążliwe dla otoczenia.
Ale mój J. też jest zawodowym pasjonatem więc doskonale się rozumiemy w tej materii, a ścieramy jeszcze częściej z tego samego powodu.
koko a badanie dżdżownic to twoja praca i pasja?
koko - 2009-08-27, 19:54
pomarańczka, na zrealizowanie tych planów to jednego życia nie wystarczy chyba Ale też pracowałaś w swoim zawodzie. Wybrałaś taki kierunek wykształcenia, czy tak wyszło?
elenka, o jakich złych stronach "nie-oddzielenia" mówisz?
dżdżownice to tylko wycinek moich przyrodniczych zainteresowań. Ale i kierunek studiów i praca są przeze mnie świadomie wybrane z potrzeby serca i duszy Może jeszcze nie w 100% robię to, o czym marzę, ale wszystko konsekwentnie idzie do przodu.
Nie wyobrażam sobie, jak psychicznie czują się ludzie, którym np. rodzice lub sytuacja narzucili kierunek kształcenia, a teraz pracują gdzieś odliczając czas do fajrantu. To chyba strasznie przekłada się na inne aspekty życia.
pomarańczka - 2009-08-27, 20:05
koko oczywiście,że pracowałam,naturalne metody leczenia to właśnie joga, masaż itp.Spoko, jestem dobrej myśli czy mi starczy życia( jestem niepoprawną optymistką ) Chyba podświadomie wybrałam taką drogę,a nie inną. elenka wiem o czym mówisz apropos swojej pasji
elenka - 2009-08-27, 20:09
| koko napisał/a: |
elenka, o jakich złych stronach "nie-oddzielenia" mówisz?
|
Hmmmm... miałam na myśli fakt, że przez nieregularność i nie określenie ram czasowych mojej pracy często zarywam noce, wieczory, szukam wolnej chwili aby się zająć zdjęciami.
I wymyślam ze znajomymi jakieś plenery non stop
W lato trudno mi pojechać na wakacje, w soboty J. siedzi sam z dzieciakami itp.
Ale za to w tygodniu kiedy on jest w pracy, ja mogę być z dziećmi i tak się jakoś te nasze puzzle zawodowe uzupełniają.
Podsumowując czasami stwierdzam, że fajnie mają Ci co pracują w Urzędzie Miasta od 8-15 i potem luz blues i wypłata zawsze na koncie itd. Ale ja bym uciekła z krzykiem po miesiącu takiej pracy
poughkeepsie - 2009-08-27, 20:11
Koko no nie najlepiej się tacy ludzie czują Teraz jestem na l4 z powodu ciąży, ale pracę mam beznadziejną, a ludzi okropnych. Sam zawód może by obleciał - jestem prawnikiem - ale chciałabym się zajmować czymś sensownym typu ochrona przyrody najchętniej. A robię bezsensowne głupoty zupełnie nie dające satysfakcji, a najlepsze, że to moja 6 praca i ciągle trafiam beznadziejnie. No jeszcze bardzo lubię prowadzić szkolenia, ale to dorywcze zajęcie.
elenka - 2009-08-27, 20:16
pough na pewno da się to zmienić, teraz masz sporo czasu na przemyślenia, nie wiem jak to jest z prawnikami ale też macie swoje specjalizacje itd.
Poza tym sporo musiałaś się pouczyć pewnie aby tym prawnikiem zostać, to może szkoda to marnować? A to tak z zamiłowania na prawo trafiłaś? Czy z tradycji rodzinnych? Czy z chęci walki z niesprawiedliwością?
A poza tym jesteś wygadana i dobrze wałkiem wymachujesz więc na salę sądową jak znalazł.
Capricorn - 2009-08-27, 20:22
Scena z mojego dzieciństwa
Koniec pierwszej klasy szkoły podstawowej, wychowawczyni poprosiła nas, o napisanie na kartkach swojego imienia i nazwiska, a poniżej - nazwę zawodu, który chcielibyśmy wykonywać w przyszłości. Powiedziała, ze odda nam te kartki w ósmej klasie, czego nie miałam okazji sprawdzić, bo wskutek sposobu zycia mojej matki szkoły zmienialiśmy częściej niż buty. Ale - pamiętam doskonale: większość dziewczynek pisała, ze chcą być piosenkarkami lub aktorkami. Chłopcy chcieli być strażakami czy kierowcami. Ja napisałam: NAUCZYCIELKA. i stało się. z tym, ze nie lubię żeńskiej formy nazwy tego zawodu, pytana o zawód mówię, ze jestem nauczycielem. Już w szkole średniej uczyłam jedną czy dwie małe grupki dzieciaczków. Potem coraz więcej osób chciało mi płacić za pomoc w pojęciu niuansów języka angielskiego, pozostało mi wiec uzupełnienie wykształcenia tak,aby robić to w pełni profesjonalnie. Takoż się stało, i nie żałuję, a oprócz nauczania za pieniądze robię jeszcze parę rzeczy
koko - 2009-08-27, 20:26
poughkeepsie, jako pracownik organizacji ochrony przyrody mogę stwierdzić, że specjalizacja w prawie ochrony przyrody ma przed sobą wielką przyszłość. Już teraz sporo organizacji szuka takich specjalistów, niestety - jest ich bardzo niewielu. Prawo jest rozbudowane i bywa zawiłe (jak pewnie każde), a przepisy łamane są właściwie na każdym kroku. No ale nie o tym, nie o tym...
Trochę mnie zdziwiło co napisałaś, że twój zawód "ujdzie" - nigdy nie miałaś do niego serca?
elenka, chyba jednak dobrze ten swój czas pracy zazębiliście, skoro jest z tego dwóch synów
pomarańczka, ten ratownik najbardziej mnie zastanowił... w dzień joga, a w nocy dyżur w pogotowiu
elenka - 2009-08-27, 20:31
| koko napisał/a: |
elenka, chyba jednak dobrze ten swój czas pracy zazębiliście, skoro jest z tego dwóch synów
|
Dla chcącego nie ma nic trudnego jak widać
A wiesz ogólnie to można by się rozpisywać na temat - Życie zawodowe a nasze związki, bo jak się dobrze poukłada, to można mieć i pasję i pracę i partnera i dzieci i everybody happy
[ Dodano: 2009-08-27, 21:32 ]
| koko napisał/a: |
pomarańczka, ten ratownik najbardziej mnie zastanowił... w dzień joga, a w nocy dyżur w pogotowiu |
A właśnie takich opanowanych ludzi brakuje nam w służbie zdrowia
[ Dodano: 2009-08-27, 21:33 ]
| koko napisał/a: |
Trochę mnie zdziwiło co napisałaś, że twój zawód "ujdzie" - nigdy nie miałaś do niego serca?
|
I chyba ogromne ilości samozaparcia trzeba mieć aby bz przekonania przez studia prawnicze przebrnąć.
joannasu - 2009-08-27, 20:34
w moim przypadku wszystko podzialo sie przypadkiem... chialam zostac biologiem, w 3 kl liceum wzielam udzal w olimpiadzie (prace badawcza o dzdzownicach sobie wybralam) i... to byl poczatek konca. Przy okazji 2 stopnia tejze olimpiady dowiedzialam sie jak to wyglada w prakyce ze studiami i odpuscilam bo fizyka i chemia nie byly moimi mocnymi stronami. Przegladajac informator natknelam sie na resocjalizacje i - nie majac wowczas fioletowego pojecia co to - przeczytalam opis studiow i zdecydowalam ze to wlasnie bede studiowac. Dostalam sie na studia, skonczylm je, moze niekoniecznie wiele merytorycznie sie w tym czasie nauczylam ale mysle ze one/ludzie ktorych w tym czasie tam spotkalam jakos - odpowiednio dla mnie uksztaltowaly moj swiatopoglad. 2 lata po studiach wyjechalam za granice (miala byc holandia wyladowalam w niemczech) i do nostryfikacji dyplomu konieczna byla praktyka/staz ktora odbylam w przedszkolu i okazalo sie ze to jest to... niekoniecznie na cale zycie (bo nie wyobrazam sobie siebie w wieku 60 lat w przedszkolu) ale poki co mam ogromna przyjemnosc z pracy z dziecmi i na razie nie mam pomyslu na co moglabym te prace zamienic;)
bagatha - 2009-08-27, 20:56
Ja jestem świeżo upieczonym mgr biologii i od początku nauki wiedziałam, że z biologią będzie wiązać się moje życie, a może nawet praca zawodowa.
Obecnie szukam pracy naukowej i jest z tym bardzo ciężko - odczuwam tzw. kryzys...
Są oczywiście rzeczy, które w swojej edukacji bym zmieniała, ale na pewno byłaby to dziedzina związana z biologią, a przede wszystkim człowiekiem.
Tak jak piszecie pasja w pracy to coś pięknego, mam nadzieję, że mi również uda się zdobyć ten cenny skarb
P.S. Koko, prowadzę portal biologiczny, zapraszam do współpracy!
poughkeepsie - 2009-08-27, 21:08
tradycje rodzinne mam, ale nikt mnie nie pchał na te studia Ale jak teraz patrzę z perspektywy czasu to po prostu nie miałam innego pomysłu i od dziecka chciałam być prawnikiem. Po studiach się strasznie miotałam, co do tego co chcę robić i tak trochę zmarnowałam kilka lat. No i ten brak szczęścia do fajnego zajęcia też zrobił swoje. I powiem szczerze - nie przepadam za tym środowiskiem, widzę jak się rzuca na głowę moim znajomym Teraz jak jestem w ciąży to trochę sobie poukładam dalej co by tu można robić i zobaczymy co z tego wyjdzie. Szału może nie mam na bycie prawnikiem, ale gdybym zajmowała się fajną działką to na pewno bym się nie frustrowała.
No i jakby ktoś chciał kogoś znającego się na prawie pracy i cywilnym i chętnego do rozwoju w ochronie środowiska to się polecam Bo ja ideologii potrzebuję, nadaję się na obrońcę słabszych zaraz mi się adrenalina podnosi i jestem gotowa do boju
pomarańczka - 2009-08-27, 21:14
koko mnie też to by się podobało,tylko nie wiem czy fizycznie dałabym radę,przecież kiedyś trzeba spać nie doszłam jeszcze do poziomu bez snu, cały czas będąc w stanie medytacji. joannasu pracujac z dzieciaczkami też nie miałam ich dość( nawet chodziłam do szkoły średniej i miałam zostać przedszkolanką- nauczycielką,ale przerwałam,no cóż) Ale nieustannie coś mnie do nich przyciąga. ot tak.
misza - 2009-08-27, 22:15
| Capricorn napisał/a: | | Ale - pamiętam doskonale: większość dziewczynek pisała, ze chcą być piosenkarkami lub aktorkami. Chłopcy chcieli być strażakami czy kierowcami. Ja napisałam: NAUCZYCIELKA. |
Ja też tak miałam . U mnie w rodzinie nauczycielstwo to trochę tradycja, więc od dziecka myślałam, żeby pójść tą drogą. Potem pojawiały się jakieś inne pomysły, ale jednak belfrowanie wzięło górę . Uwielbiam uczyć młodzież! Oni chyba też mnie lubią .
Denerwuje mnie tylko jedno-ludzie na ogół myślą, że po polonistyce ląduje się tylko w szkole, co jest oczywiście nieprawdą. Moi znajomi ze studiów wykonują wiele różnych ciekawych zawodów .
ajanna - 2009-08-28, 01:25
ja z wykształcenia jestem nauczycielką angielskiego. jednak już na studiach - w trakcie rocznych praktych, stwierdziłam, że nie jest to moim powołaniem . od tego czasu wykonawyłam wiele zawodów m.in.: dziennikarki, PRowca, menedżerki, tłumaczki i pracowałam w 3. sektorach . wydaje mi się, że po pierwsze, wybierając kierunek studiów mamy nikłe pojęcie o tym, jak praca w danej dziedzinie będzie wyglądać, a po drugie, czasy, w których żyjemy, naprawdę wymagają od nas elastyczności i gotowości do zmian . kiedyś można było skończyć jakąś szkołę i przez całe życie doskonalić wyuczony w niej zawód, ale teraz daleko się w ten sposób nie zajdzie - samo życie podsuwa nam tyle nowych możliwości, że aż grzech z nich nie skorzystać ; a poza tym wg mnie warto spróbować pracy w różnych miejscach, by się przekonać, do czego jesteśmy stworzeni
majaja - 2009-08-28, 06:06
Też nie pracuję w swoim zawodzie, choć poszłam dobrowolnie, zgodnie z zainteresowaniami, ale od ciekawych studiów do fajnej pracy droga bywa daleka. W każdym razie podobnie jak ajanna stwierdziłam, że uczyć nie cierpię, więc po ładnych paru latach miotania się poszłam w cyferki. I bardzo to lubię, nie wszystkie aspekty, bo to chyba się nie da, ale suma sumarum więcej jest plusów.
puszczyk - 2009-08-28, 07:17
koko, ale fajny temat. Dokładnie wczoraj o tym rozmyślałam i na pewno się rozpiszę tylko teraz muszę dać dzieciom śniadanie.
poughkeepsie, tutaj już masz grupę słabszych do obrony i dobrze wiesz jaki temat mam na myśli.
melba - 2009-08-28, 07:35
a ja mam totalny rozjazd miedzy studiami a praca z wyksztalcenia mam mgr psychologii, co (jak myslalam) da mi perspektywe pracy w roznych miejscach i jest na tyle uniwersalne ze wszedzie sie przyda. a tak naprawde studia robilam dla siebie, nie dla pracy i posady.
a pracuje w firmie telekomunikacyjnej, nawet nie przy obsludze klienta, tylko wewnetrznych zlecen. z premedytacja traktuje to jak forme przetrwalnikowa wiem ze to tylko na chwile i dla pieniedzy, i mimo to udaje mi sie dzieki zapalowi pamietac o dobrych stronach tego zajecia.
ale robilam tez inne rzeczy: prowadzilam szkolenia, negocjacje umow, obslugiwalam klientow, wyliczalam inwestycje. tak jak na to teraz patrze to nadal nie wiem co moglabym robic zeby bylo moja pasja. za glaskanie kotow na razie nikt nie placi
postep jest o tyle, ze zdecydowalam sie juz na 100% na mieszkanie na wsi, teraz to tylko kwestia czasu. i calkiem mozliwe ze ta moja pasja gdzies tam na tej wsi na mnie czeka
w ogole to bardzo na czasie jest to pytanie dla mnie, koko. widac powinnam wlasnie nad tym znow sie zastanowic.
bo ja to nigdy nie wiedzialam co moglabym w sumie robic klaruje sie to wszystko dopiero we mnie od jakich 2-3 lat i tak to jest jak w powiedzeniu: jesli nie wiesz dokad zmierzasz, to nie zdziw sie ze wlasnie tam trafisz.
olgasza - 2009-08-28, 07:43
a ja poniekąd pracuję w swoim zawodzie, cz tez raczej zgodnie z wykształceniem - filolog slawista. Jednym słowem tłumaczę i zajmuję się wspołpracą z Czechami. Wcześniej jednak zaliczyłam różne inne dziwne prace, począwszy od sprzątania, opieki nad dziećmi, roznoszenia ulotek, siedzenia na wystawach w ramach opieki nad ekspozycją, byciu barmanką w tureckim klubie nocnym przez tydzien, uczenia Czechów polskiego, bycia sekretarką w biurze architektów, garderobianą w teatrze muzycznym, no i skończyłam jako urzędniczka
Ale ostatniego słowa jeszcze nie powiedziałam, tłumaczenie jest fajne, bo tłumacząc różne teksty siłą rzeczy zgłębiam różne tematy i dziedziny, więc zawsze jest coś nowego. A urząd to dla mnie teraz taka przechowalnia i sposób na utrzymanie rodziny Postanowiłam to potraktowac jako nowe doświadczenie i mam zamiar zmywać się, jak tylko poczuję, że mam dość.
Najchętniej pracowałabym tak jak przed dzieckiem, czyli robiąc kilka rzeczy z różnych dziedzin- codziennie coś innego, żeby nie było monotonii. Ciągnie mnie w stronę ngo-sów, ale wszystko w swoim czasie.
Jak byłam mała to najapierw chciałam byc astronomem ( wiek okołozerówkowy), potem archeologiem (wczesna podstawówka), a potem bibliotekarką Bardzo długo nie mogłam się zdecydować co do studiów - początkowo chciałam iść na indologię, potem jednak stanęło na slawistyce, bo były łatwiejsze egzaminy...Studia chciałam rzucać co roku i nawet przerwałam je po piatym roku, kiedy to zostało mi tylko napisanie i obrona pracy. Pojechałam na poł roku do Indii, nic mi się w głowie nie rozjaśniło, oświecenie nie przyszło, to wróciłam na studia i wyjechałam do Pragi
Generalnie jest przypadkowo, ale już się przyzwyczaiłam...
devil_doll - 2009-08-28, 08:11
z wyksztalcenia filolog ang. w szkole nie uczylam oprocz praktyk. potem lektor w korporacjach i tlumacz. teraz tlumacz +wlasny sklep wiec nie narzekam
mandy_bu - 2009-08-28, 08:15
a ja mam totalną zbieżność zawodową . Z wyksztalcenia psycholog i taki też zawód wykonywany. Pracę w zawodzie cudem udało mi się dostać już na 5 roku, studia były dla mnie wielką pasją i ukończyłam je w 4 lata. Poszłam na nie z zamiarem pracy w reklamie, a ukończyłam ze specjalizacją kliniczną . Później praca, ciągle szkolenia, dalsze zgłębianie wiedzy zawodowej. Pracowałam w różnych miejscach (nieraz równocześnie, no bo wiadomo jakie place w państwowej). Pracowałam z dziećmi, młodzieżą, rodzinami, dorosłymi, w grupach i indywidualnie. Obecnie mam urlop wychowawczy(czasem male zleconko ) i wciąż pozostaję w zawodzie. Teraz szukam innych rozwiązań zawodowych, (taki kryzys tożsamości, po urodzeniu dziecka) mniej angażujących, ale ciągle przekonuję się, że jednak mój zawód najbardziej mnie zajmuje. Inne zajęcia traktuję bardziej jako hobby .
Koko, a Ty jak z pracą i wyksztalceniem
ina - 2009-08-28, 10:34
Ukończyłam psychoprofilaktykę społeczną. Pracuję w zawodzie - koordynuję Gminny Program Rozwiązywania Problemów Alkoholowych i przeciwdziałania Narkomanii
Malinetshka - 2009-08-29, 13:10
Filolog ang. również (troszku nas tu jest, nawet myślałam o założeniu tematu "frakcja anglistów" , w którym można by dzielić się pomysłami itp.)
Na anglistykę poszłam, uprzednio rozważając jeszcze studia medyczne, psychologię i ASP (ale ten ostatni pomysł zarzuciłam w LO, gdy stwierdziłam, że jako rzemieślnik może i bym się nadawała... wystarczyłoby przez parę lat podszlifować warsztat, ale talentu to ja raczej nie mam wielkiego, więc nie przebiję się później w zawodzie raczej..) Medycyna też dość prędko wyleciała mi z głowy, gdyż z wieloma segmentami medycyny konwencjonalnej się nie zgadzam i chyba z bólem przyszłoby mi wkuwać do egzaminów.. Później nadrobiłam (i nadrabiam na własną rękę) brak studiów medycznych różnymi kursami medycyny naturalnej, która szybko okazała się do mnie bardziej przemawiać (nie wszystko oczywiście, tak samo jak nie wszystko co konwencjonalnie uważam za "be" - jest prawie po równo no dobra, z przewagą dla medycyny naturalnej)
Pod sam koniec szkoły średniej do rozważań mych została mi psychologia i anglistyka. Zdecydowałam się na to drugie i nie żałuję. Same studia były takie sobie Ale podejście stricte psychologiczne też okazało się po czasie nie być do końca czymś "moim"... a język angielski to tylko narzędzie i nie narzuca mi sposobu myślenia. I to mi się podoba.. Uczę angielskiego i czasem robię tłumaczenia. Z zadowoleniem z pracy jest różnie
A międzyczasie odkryłam pasję kulinarną połączoną z przejściem na wege. Zaczęło się od wakacyjnego wyjazdu do USA do pracy w restauracji. Wdrożywszy się całą sobą w klimaty knajpiane stwierdziłam, że świetnie byłoby mieć swój bar, ale jakoś pozostało to w sferze mniej realnej.. W Stanach spuchłam i czułam się fatalnie. Po powrocie do Polski zafascynowałam się zdrowym żywieniem i rozpoczęłam moje kulinarne eksperymenta w kuchni. Książki, programy, kursy, Internet... no i wegetarianizm. Potem miała się urodzić moja bratanica, a we mnie zakiełkowała kolejna gałąź zainteresowań - zdrowie i żywienie dzieci, na co idealnie odpowiedział wegedzieciak No i masa inspiracji stąd..
Druga część mojej wypowiedzi taka może niezbyt na temat wątku ale chciałam nawiązać do tego, że oprócz angielskiego widzę się w szeroko pojętych klimatach prozdrowotnych...żywieniowych, tylko nie mam zbytnio pojęcia co mogłabym konkretnie robić Ale może to przyjdzie, gdyż tych tematów nie zawiesiłam na kołku. Dla swojej własnej przyjemności zasięgam wiedzy tu i tam, więc być może to się jeszcze wyklaruje..
Z rzeczy, którymi mogłabym się zajmować to przewinęła się jeszcze fotografia, (przez parę ładnych lat, ale ostatnio bardzo okazyjnie biorę aparat do ręki, poza tym nie mam wykształcenia w tym kierunku, z czego zdaję sobie sprawę ) urządzanie wnętrz oraz życie na wsi (hodowla warzyw, ziół, grzebanie w ziemi), czyli podobnie jak u melby
Humbak - 2009-08-29, 22:17
Kiedyś tak jak Capri mówiłam że będę nauczycielką...
A potem chciałam ratować świat (biologia) lub iść na anglistykę bo moja anglistka z powodzeniem raczyła nas często gęsto The Beatles i do dziś ich lubię. Wystraszyłam się jednak że nie zdam egzaminu więc poszłam na biologię. Chciałam ratować świat więc zoologię (nie było opcji ekologia ).
Potem chciałam badać walenie... a potem gryzonie... jestem zoolog bez mgr, choć po 5 letnich studiach
A potem jako feministka ukończyłam antropologię i potwornie mnie to wciągnęło, trochę żałuję że nie zostałam w tym, ale wybrałam kubusia a jedno i drugie u mnie się nie dało.
W międzyczasie musiałam iść do pracy, dla bilogów nie było ale anglistów tak, w ten sposób zostałam panią od angielskiego i niejako wróciłam do punktu wyjścia sprzed studiów
Teraz czasem tłumaczę czasem robię korekty tekstów i strasznie mi się podoba w tym liczba ciekawych książek i artykułów z jaką ma się do czynienia - uwielbiam czytać...
w międzyczasie marzyło mi się przedszkole... i pewnie gdzieś tam mi siedzi ale narazie nie mam jak do tego wracać. Kombinuję jak połączyć studia z angielskim no i skąd wziąć kasę żeby dalej się uczyć.
Taki misz masz
Lily - 2009-08-29, 22:21
Kiedyś myślałam, że pójdę na polonistykę, ale potem mi przeszło, w końcu odczułam przymus studiowania psychologii (przez 5,5 roku) z marnym końcem A co robię to sobie można przeczytać w profilu (mogłam iść na tę polonistykę, znacznie lepiej bym na tym wyszła).
Mam nadzieję, że nie zrobiłam zbyt wielu błędów
rosa - 2009-08-30, 14:30
mój wybór uczelni nie był ani specjalnie dojrzały ani przemyślany
poszłam na kierunek, na który nie było egzaminów, dużo chłopaków, blisko od tramwaju, wiedziałam że sobie poradzę i miał fajną nazwę - mechanika precyzyjna
nie mam zdolności humanistycznych, więc wszelkie ciekawe kierunki odpadały
gdybym jeszcze raz miała wybierać poszłabym na architekturę krajobrazu, ale w IV klasie LO stwierdziłam że i tak się nie dostanę, więc nie będę nawet próbować, lepiej się bawić zamiast uczyć
a potem nie było jak
aha, no tak jeszcze jestem animatorem kultury, czy jak to się nazywa i to była fajna szkoła, nie żałuję, chociaż często z dziećmi musiałam na "zajęcia" uczęszczać
nie pracuję w zawodzie, praca to dla mnie tylko kasa, na rękodzielnicze hobby mam czas po pracy, ale zobaczę jak to będzie gdy się dziecko urodzi, bo nie chce mi się do mojej fabryki wracać
Pianka - 2009-08-31, 11:49
Wykonuję zawód wyuczony, ale niestety nie jest to moja pasja. Nie rezygnuję gdyż daje mi jako taką stabilizację finansową i na nic lepszego w okolicy liczyć nie mogę. Marzyłam zawsze o archeologii, zamierzałam ją studiować, niestety zycie pokazało swój drapieżny pazurek i studia odłożyłam na później, które niestety przeciągnęło się do dziś dnia, ale archeologia dalej mnie pasjonuje, chociaż teraz coraz mniej mam na nią czasu bo w moje życie wkradły się konie
koko - 2009-08-31, 17:47
W większości posty są bardzo budujące - większość z nas robi to, co daje nam radość.
Widzę też, że większość z nas ma takie "empatyczne" zawody.
Czy poświęcacie też swój czas (kiedyś, teraz, lub zamierzacie) na jakąś pracę społeczną?
bagatha proszę o link do Twojego portalu
Alispo - 2009-08-31, 18:01
Pracuję w zawodzie wymarzonym i wyuczonym(lekarz weterynarii) i nie wyobrazam sobie poki co innej opcji.chociaż chcialabym robic to bardziej po swojemu(weganskiemu,ekologicznemu etc;) ale i tak jest ok.a praa spoleczna u mnie tez na biezaco,siedze w tych zwierzakowych sprawch,czasem łączy mi sie to z praca,bo z roznymi znajomymi organizacjami mam do czynienia i sluzbowo czesto.Ogolnie nie narzekam,chociaz sa rzeczy ktore bym zmienila,ale moze jeszcze kiedys;)Podchodze do tego tak,ze w sumie jestem na poczatku"kariery" i moze kiedys odwaze sie robic wiecej po swojemu..
daria - 2009-08-31, 20:16
A ja skończyłam polonistkę i kulturoznawstwo i nie dostałam się na wymarzone filmoznawstwo. Chciałam pisać o filmach, robić festiwale filmowe i trochę się spełniło bo pracuję w domu kultury, w którym robimy festiwal kina niezależnego
Praca jest ciekawa, czasem padam na twarz.. ale przynajmniej podoba mi się to, co robię i pracuję z ciekawymi ludźmi, poznaję masę fajnych ludzi Tylko zarobki mogłyby być większe..
Żałuję tylko, że nie spróbowałam jeszcze raz na filmoznawstwo zdawać.. no ale dzięki temu poznałam mojego męża na polonistyce, której nie cierpiałam
agus - 2009-08-31, 20:26
| koko napisał/a: | | W większości posty są bardzo budujące - większość z nas robi to, co daje nam radość. | Chciałabym móc tak o sobie powiedzieć - może jeszcze powiem za jakiś czas Aż fajnie Was czytać
U mnie niestety wykształcenie (socjolog) nie idzie w parze z pracą (pracownik produkcji). Chyba kiedyś, gdy był na to czas, zabrakło mi pomysłu na siebie i siły przebicia, a może motywacji, może czegoś tam jeszcze. W rezultacie jestem tu gdzie jestem. Nie może trwać tak wiecznie, więc małymi krokami (jako że w czasach kryzysu i mogąc liczyć tylko na siebie obawiam się drastycznych zmian) dążę powoli do tego, by to się zmieniło. Na lepsze.
bagatha - 2009-08-31, 20:40
| koko napisał/a: |
Czy poświęcacie też swój czas (kiedyś, teraz, lub zamierzacie) na jakąś pracę społeczną?
bagatha proszę o link do Twojego portalu |
Oj tak i daje to ogromną satysfakcję, ale też strasznie dużo nerwów...
Jestem wolontariuszem w stowarzyszeniu alzheimerowskim i działam w hxxp://www.kroliki.net]Stowarzyszeniu Pomocy Królikom .
W jednej i drugiej działalności sprawdza się już chyba fakt - im bardziej poznaje się ludzi, tym bardziej kocha się zwierzęta.
Mam nadzieję, że tutaj można - hxxp://www.bionotatki.com]Bionotatki zapraszam
Tobayashi - 2009-08-31, 21:29
| bagatha napisał/a: | .
W jednej i drugiej działalności sprawdza się już chyba fakt - im bardziej poznaje się ludzi, tym bardziej kocha się zwierzęta. |
Z ludźmi jest na pewno trudniej Jestem niedorobionym anglistą (bo nie mam mgr) i dużo kiedyś uczyłam - lubiłam to bardzo. Potem przyszły zwierzaki (społeczne schronisko) i wsiąkłam. Zawsze mówiłam, że ja nie jestem idealna dla tej pracy (bo np. boję się dużych niezbyt przyjaznych psów ), ale za to praca była idealna dla mnie: eklektyczna ( bo i w gumiakach sprzątanie boksów, i targanie cieżkich bud, i w garsonce rozmowy ze sponsorami i władzami miasta) i do bólu sensowna, bo jej celem była wymierna pomoc, tu i teraz. Pracowałam społecznie, ale na całym etacie, zaniedbując pracę zarobkową. To była moja pasja, za którą bardzo tęsknię. Teraz, kiedy "siedzę w domu" odczuwam dojmujący brak jednego i drugiego zajęcia, nie jestem stworzona do niedziałania i niepracowania, lecz cóż, dziecko ważniejsze, jeszcze trochę wytrzymam Ale nie wiem co dalej. Intensywnie myślę
Alispo - 2009-08-31, 22:13
| Tobayashi napisał/a: | | bagatha napisał/a: | .
W jednej i drugiej działalności sprawdza się już chyba fakt - im bardziej poznaje się ludzi, tym bardziej kocha się zwierzęta. |
Z ludźmi jest na pewno trudniej |
Z ludźmi ze zwierzetami to dopiero jest
mandy_bu - 2009-09-01, 07:39
"prace społeczne" to stwierdzenia kojarzy mi się z minioną epoką, szkolą podstawową i grabieniem liści na boisku . Jako wolontariusz pracowałam 3 lata będąc na studiach i w tym temacie czuję się "wyżyta" . A co do działalności w różnych organizacjach to nie - nie mam duszy działacza, ani społecznika.
alcia - 2009-09-01, 10:54
Dobry temat. Ja też z tych wykształconych inaczej niż pracuję
Choć też wykształcona do końca nie jestem, no ale prawie prawie.
Ja w podstawówce marzyłam o wojsku
W liceum o psychologii, ASP i architekturze (o tym ostatnim najpoważniej). Stchórzyłam przed egzaminami na architekturę (u mnie dostać się lub nie, to była sprawa życia i śmierci dosłownie, więc nie mogłam sobie pozwolić na ryzyko mimo, że przygotowywałam się do egzaminów przez dwa lata ) i poszłam na byle co, byle było 100% pewnie. W sumie podobnie jak rosa...
| Cytat: | poszłam na kierunek, na który nie było egzaminów, dużo chłopaków, blisko od tramwaju, wiedziałam że sobie poradzę i miał fajną nazwę - mechanika precyzyjna |
tyle że wydział mechaniczno-energetyczny na PW.
No ale jednak nie wytrzymałam za długo i po roku przeniosłam się na informatykę do Łodzi. Wydział elektroniki i elektrotechniki. Niezbyt artystycznie było, ale spoko dla mnie, bo jestem umysł typowo politechniczny. Komputery też mnie zawsze kręciły. Niestety nie napisałam pracy i nie obroniłam się do tej pory i już nigdy tego nie zrobię na tej uczelni - taki oto mój foch po tym jak mnie potraktowali kiedy nie mogłam się pojawić na ostatniej sesji z powodu problemów z ciążą Lenkową. Mam ich w d. i ten papierek również
No ale jak by olać na chwilkę fakt, że jednak nie jestem tak do końca wykształcona, to moje wykształcenie nie ma nic wspólnego z tym, czym się aktualnie zajmuję. I dobrze, bo jak programowanie można określić jako pracę twórczą tak jednak chyba wolę twórczość bardziej artystyczną
Dziwnie się to u mnie potoczyło. Teraz śmiać mi się chcę, jak pomyślę, że jakieś 15 lat temu szyłam spodnie dla siebie i koleżanek (taaa, musiałyśmy być mega oryginalne, a wiadomo co w tedy w sklepach było ) i robiłam koraliki wszystkim znajomym. Niezłe jaja.. w między czasie planuję być architektem, studiuję informatykę na polibudzie, a 15 lat później otwieram firmę zajmującą się szyciem i robieniem biżuterii. To się nazywa przeznaczenie
Zawsze mnie kręciło robienie takich rzeczy.. robienie czegokolwiek - sprawy manualne, bawienie się kolorem, kombinowanie.. Ale nie byłam sobie w stanie wyobrazić zawodu, w którym można by wykorzystywać zdolności manualne i do tego świetnie się bawić. Nawet takiego nie szuałam, sam się znalazł całkowicie przypadkiem.
Inna rzecz, którą zawsze sobie mówiłam, to to, że nie nadaję się do pracy pod kimś. Zawsze byłam mega samodzielna i zorganizowana, zawsze miałam głowę wypchaną pomysłami i duszę się, kiedy mam wokół siebie jakieś ograniczenia, ścisłe wytyczne. Ciężko mi też wykonywać polecenia, jeśli jest problem z ich zasadnością, więc mam tendencje do wpadania w konflikty z pracodawcami, jeśli mają klapki na oczach i idą jakimiś tam sztywnymi torami..
No więc mam to czego chciałam
Inna moja praca co prawda nie jest zbyt twórcza i mam w miarę ścisłe wytyczne odnośnie jej wykonywania, ale wytrzymuje w niej, ponieważ nie mam w pobliżu zwierzchników nad sobą (mój szef znajduje się ponad 200km ode mnie i widziałam go 3x w ciągu 3 lat) i tak w praktyce mogę sobie organizować wszystko po swojemu.
A jeszcze odnośnie tematu - wydaje mi się, że mało kto w wieku, kiedy najczęściej trzeba decydować o tym co będzie się robiło zawodowo przez resztę życia, jest wystarczająco dojrzały by to już wiedzieć.
|
|