wegedzieciak.pl
forum rodzin wegańskich i wegetariańskich

Wiek niemowlęcy - Problem z dzieckiem "kangurkiem"

Lenka 86 - 2013-12-29, 12:52
Temat postu: Problem z dzieckiem "kangurkiem"
Witam!

byc moze podobny temat gdzies juz byl...prosze wtedy o linka,bo sama nie moge znalzec...

Opisze troszke sytuacje. Nasza corka ma 6miesiecy. Do tej pory wszystko przebiegalo mniej lub wiecej jak powinno. Do 3 miesiaca poplakiwala i czesto ja nosilam w chuscie, na spacery rowniez w chuscie, bo wozka nie akceptowala. Po 3 miesiacach poprawilo sie i sama zaczela sie soba zajmowac na dywaniku, wozek rowniez zaakceptowala. Jedyna zmora byl i w dalszym ciagu jest dla niej maxi cosi :( ale to nie problem. Problem w tym,ze mala zaczela tak od ok. 2 miesiecy ciagle plakac jesli ja zostawie sama np. Na dywanie,kocu itp. Chce sie nosic lub zeby sie z nia bawic. Sama zostawiona od razu zaczyna panicznie plakac i sie zanosic. Probowalam ja zostawiac i mowilam ,spiewalam jej oraz widziala ,ze jestem obok. To do niczego nie prowadzilo :( histeryczny placz i zanoszenie!
Chodze z nia na zajecia dla niemowlat prowadzone przez psycholog. Ona stwierdzila,ze mala jest bardzo wrazliwa i nie powinnam jej zostawiac placzaca. Tylko w takim razie nosze ja non stop. To dosyc uciazliwe,bo nic nie moge zrobic. W chuscie juz nie jest tak wygodnie sprzatac, gotowac itp. Jednak juz coraz wieksza jest. Psycholog stweirdzila,ze do roku czasu dziecka nie rozpieszcze noszac i, ze to dla niej lepiej,bo w przeciwnym razie bedzie miala problemy psychicznr, brak pewnosci siebie i moze byc zalekniona :( tlumaczylam jej,ze ona po prostu na 1minute nie zostanie sama i nie wiem czy to dobre ja ciagle nosci?! Gdzie 2 miesiace temu nie bylo tak zle i myslalam ,ze to taka faza,ale teraz jest prawdziwy terror! Nie moge pojsc herbaty nawet sama zrobic, zeby ona nie plakala..na rekach,w chuscie jest spokoj. Na poczatku spala saama w lozeczku,ale od 4 miesiaca zaczela wiecej pic noca i ja zabralam do nas do lozka i tak zostalo...nadal pije w nocy i jest mi latwiej. Moze jednak ja rozpiescilam?

Co powinnam waszym zdaniem zrobic? Nosic ja? Z nadzieja ,ze jej to przejdzie? Czy pozostawiac plakac? Tylko ona sie zanosi az i czerwoma robi,serce peka! Ajjjj....

Pomozcie cos!

kofi - 2013-12-29, 13:05

Wiesz moje dzieci są już dość duże, ale bardzo mnie irytuje to określenie "nie rozpieszczać". Dlaczego nie? To mi się kojarzy ze szkołą dr Spocka i zostawianiem płaczącego dziecka, żeby "wyrabiało sobie płucka". Mój starszy syn pozwalał się zostawić na dłużej, młodszy absolutnie nie - tak jak piszesz. Nie mogłam sama zjeść, umyć się, często nie było obiadu, mąż przychodził z pracy, smażył frytki. 12 lat temu chust się nie używało, nosiłam na rękach. Przeszło, nawet nie był nigdy specjalnie nieśmiały. Nawet teraz trudno mi powiedzieć kiedy - po prostu zaczął interesować się światem i przeszło. Ja wiem, że teraz łatwo mi mówić i to jest bardzo trudne, kiedy ma się wrażenie, ze dzeicko terroryzuje i wymusza, ale zastanów się, czy to możliwe? Rzopieszczaj, dzieci tak szybko rosną...
olgasza - 2013-12-29, 13:18

Może ta strona ci pomoże: hxxp://www.przytulmniemamo.pl/vertical-komunikacja/vertical-gdy-dziecko-placze.html

Czy w twoim mieście jest jakiś Klub Kangura albo po prostu grupa fajnych mam z dziećmi w podobnym wieku? Bo takie spotkania bywają wsparciem i dla zmęczonej mamy i dla dziecka.

Moja rada: noś, nie zostawiaj do wypłakania. Moja córka też była/jest z tych wrażliwców, które potrzebują więcej bliskości i starałam jej się to dawać, na początku kosztem własnych potrzeb i stopniowo odzyskując równowagę :-)
Te pierwsze miesiące/lata są najtrudniejsze dla rodzica, ale też najważniejsze dla rozwoju dziecka - przetrwaj :-*

devil_doll - 2013-12-29, 13:27

nosic nosic w chuscie , my tez ostatnio na etapie wyryczanych nocy.tulam :*
faf - 2013-12-29, 13:33

hej :) jak dla mnie nosić w chuście tak długo aż przejdzie lęk separacyjny - czyli pewnie koło 9 mca, kiedy dziecko staje się bardziej mobilne i zaczyna samo eksplorować. Młoda raczej nie rozpuściła się tylko się rozwija. Jest w okresie kiedy zaczyna rozumieć że nie stanowi z matką jednego bytu i ta separacja ją może przerażać. Radą na to jest danie dziecku poczucie bezpieczeństwa przez pokazanie dziecku, że mama nie zniknie (zabawy typu a-kuku, poszukaj w necie - tego jest pełno), odpowiadanie na potrzebę dziecka (jeśli tyle razy ile razy będzie wołać, tyle razy odpowiesz na to wołanie, dziecko nabierze przekonania, że komunikuje się skutecznie) i chustowanie jako zaspokojenia potrzeby bliskości.

Powodzenia dla Ciebie w ogóle, wiem że to trudny okres, ale minie. Dacie radę ;)

MartaJS - 2013-12-29, 15:11

Lenka 86, jeśli masz siłę, to nosić. Na pewno nie "zepsujesz" tym dziecka, szybciej własny kręgosłup, ale to już zależy od Ciebie, czy dajesz radę. Lżej jest w chuście czy nosidle. Tymo ma już prawie 10 mc i też jest bardzo "narączkowy", raczkuje, wstaje, trochę się bawi, ale już po chwili typowa pozycja - klęczy, rączki w górze, wyciąga się, krzyczy, płacze, mama, tata, weź mnie!!! Ja niestety mam prawdopodobnie przepuklinę i nie mogę dźwigać za dużo, na szczęście mam też przez większość czasu męża i razem dajemy radę.

Należymy do naczelnych, naczelne to tzw. noszeniaki - noszą swoje młode aż do uzyskania samodzielności. Nie ma mowy o rozpieszczaniu czy przyzwyczajeniu - ta bliskość jest naturalna.

koko - 2013-12-29, 15:45

Lenka 86, jesteśmy kolejnym przypadkiem, który tylko potwierdza to, co piszą dziewczyny. Może u nas minęło to trochę wcześniej (tj. gdy młody zaczął raczkować), ale do tego czasu nosiłam go non stop w chuście (bo w wózku też nie chciał jeździć). Ze sto razy nakapałam mu na głowę próbując gotującego się jedzenia w kuchni, ze sto razy był ze mną na klopie, itd., ale opłaciło się ;-)
Lenka 86 - 2013-12-29, 16:41

Dziekuje za odpowiedzi. Teraz zasnela ksiezniczka i mam czas odpisac.

To co piszecie jest bardzo logiczne i gdzies naturalne. Moja intuicja rowniez mi podpowiada by jej nie zostawiac placzacej...ostatnio poklocilam sie z ciotka, ktora mnie skrytykowala,ze nosze mala... Chociaz jej nawet na oczy nie widziala jeszcze,ale wie lepiej... Chodze z mala na zajecia z Pekip to taka filozofia rozwojowa poprzez zabawe, dzieci sa tam nago. Tam wlasnie poznalam mamy. Tylko ,ze te zajecia bardziej mnie dolowaly. Kazda matka wychwalala swoje dziecko pod niebiosy! Moje raczkuje, moje nigdy ńie placze, moje pieknie zasypia,moje juz ma zabki,a moje.... Ja nie jestem zaklamana i nigdy nie probowalam przedstawic jej w lepszym swietle niz jest. Jej rowiesnica, urodzilysmy tego samego dnia i poznalysmy sie w szpitalu. Ona byla wychowywana w stylu dziecko zajmuj sie soba...zostawiala ja ma dywanie placzaca..ona robila swoje...i w wieku 5,5 miesiaca zaczela raczkowac. Caly dzien moze lezec na dywanie i nie plakac. Bylam u niej i sama widzialam. Wrocilam do domu taka smutna i zaczelam szukac w sobie bledu, ktory robie,ze moja taka nie jest. Ja z Madeleine duzo sie bawilam,czytalam ksiazki,spacerowalam, na joge chodze ,na basen, do teatru dla dzieci, nawet znalazlam koncerty muzyki klasycznej dla maluchow :) poswiecam jej bardzo wiele czasu, a ona chce jeszcze wiecej mnie?! Tamta natomiast dostawala minimum i nie ubiega sie o mame?! Jaka tu logika? Czy moze jednak za bardzo ja przyzwyczailam do siebie? Hm?

koko - 2013-12-29, 17:35

Lenka 86, no wiesz, ja myślę tak sobie, że dzieci z tych zajęć wcale nie są lepsze od twojej córki, pewnie tamte matki nie są tak cholernie zmęczone jak ty i łatwiej im się cieszyć każdym pierdoletem.
Po drugie - moje dziecko było non stop noszone, lub siedziałam/leżałam z nim na kocu na podłodze robiąc coś RAZEM (bo inaczej nie chciał). Zaczął raczkować w wieku 5 m-cy i 3 tygodni. To, kiedy dziecko "ruszy w świat" w moim odczuciu chyba bardziej zależy od tego, że jest się razem z nim, obok niego, zachęca do czegoś, ale nie wykonuje się czegoś za nie, nie wyręcza, nie ogranicza wrodzonej ciekawości i potrzeby ruchu. Nie sądzę, żeby "wychowuj się sama" miało jakieś znaczenie w tej kwestii.
Gdybym miała dziecko takie, jak twoja znajoma (z dużą potrzebą samotności), to podobnie do znajomej z chęcią bym mu zapewniła tyle czasu z samym sobą, ile by potrzebowało.

Co do tego noszenia i "rozpieszczania" to jestem przekonana, że za chwilę wam obu się to zwróci (nie w sensie "wyrzyga" :mryellow: , bo to już teraz nastąpiło). Myślę, że dzieciak nauczony bliskości i wzrastający w poczuciu bezpieczeństwa ma większa pewność siebie, chętniej poznaje świat i wcale nie wisi u spódnicy do zamążpójścia.

nemain - 2013-12-29, 18:42

ja nawet teraz, przy drugim, słyszę, że rozpieszczam bo tak noszę ;) i przyzwyczajam do noszenia to oni później nie chcą sami, na co mam koronny argument, że "Rzeczywiscie, przez 9 miesięcy non stop nosiłam i bujałam w sobie, i non stop byłam blisko". ;)

spójrz na świat z perspektywy swojej małej - dla niej wszystko jest nowe a jedynym dobrze znanym elementem jesteś Ty, domaga się Twojej bliskości bo to daje jej poczucie bezpieczeństwa i właśnie dzięki temu, że czuje się bezpiecznie już zaraz będzie eksplorować świat, a potem zabierze to poczucie bezpieczeństwa w dorosłość

trzymaj się!

Kat... - 2013-12-29, 19:16

Lenka 86, doskonale rozumiem co przeżywasz. Moje pierwsze dziecko było bardzo towarzyskie, nigdy nie przeszło fazy lęku separacyjnego (myślałam nawet przez chwilę, że to ściema i mają to dzieci nadopiekuńczych matek :oops: ), nie robiło mu zbyt dużej różnicy kto się nim zajmuje. Bliskość taka widoczna pojawiła się jakoś po 2 r.ż.
D natomiast fazę lęku zaczęła od około 5 miesiąca życia paniką reagując na moje oddalenie. Jak się zorientowała, że płaczącą ją chce pocieszać tata to i na jego widok wybuchała szlochem, musiałam ja ją nosić. Tylko, że ona po domu nie chciała być noszona w chuście więc na rękach musiałam. Chodziłam z nią wszędzie, nosiłam większość czasu, jadłam tylko zupy kremy, które można miksować jedną ręką bo kroić nie miałam jak. Zaczęłam ją w ciągu dnia przekupywać cyckiem żeby tylko dała mi spokój ona ssała a ja leżałam i oglądałam seriale. Wolałam to niż noszenie. Na moje szczęście wcześnie zaczęła raczkować, panika na widok ojca stopniowo zaczęła maleć ale strach ogólny, dotyczący obcych ludzi, sprzętów i zwierząt został. Potrafiła wybuchnąć płaczem ze strachu bo ktoś na ulicy się do niej odezwał, bo wiewiórka w parku biegła w naszą stronę. Masakra. Trwało to rok. Piszę w czasie przeszłym bo teraz jest o niebo lepiej. Od niedawna daje się dotykać obcym, nie siedzi wtulona cały czas jak gdzieś idziemy tylko już zaczyna zachowywać się normalnie, jak dzieci w jej wieku. Z czasem naprawdę jest lepiej. Po prostu wrażliwe dzieci potrzebują więcej czasu.
Noś ile potrzebuje, ten czas, który spędzacie razem zaprocentuje. Nie będzie do końca życia żyła na Twoich rękach, jak się poczuje pewnie i dojrzeje do tego to sama odejdzie.

eMka - 2013-12-29, 21:14

Lenka86 porównywanie swojego dziecka do innych jest bez sensu. Pomijając style wychowania, opieki, to po prostu każde dziecko jest inne.
Moja Luiza była dzieckiem, które pół dnia spędzało leżąc na kocu, później podpierając się o fotel mogła krążyć wokół niego kilka godzin dziennie, a ja w tym czasie mogłam być z psem na dworze i jej to nie obchodziło (oprócz skoków rozwojowych, okresu silnego lęku separacyjnego trwającego 2-3 mce, ale to później). Mało ją nosiłam, bo po prostu nie było potrzeby.
Miłosz jest zupełnie inny. Rozwijają się też zupełnie inaczej- w związku z tym, że są z jednego miesiąca, to dokładnie pamiętam że np. Luiza na Wigilii swojej pierwszej już dawała radę w krzesełku do karmienia, u Miłoszka nawet nie ma mowy o sadzaniu- przykłady mogę mnożyć, ale po co.. Naprawdę każde dziecko jest inne. Oczywiście są pewne kamienie milowe, które dziecko powinno zdobywać w jakimśtam określonym czasie, ale ramy dla nich są naprawdę szerokie.

co do samego Kangurka- sama piszesz, że Twoja intuicja podpowiada Ci, że ta bliskość jest ok.... Coby nie było dziecko nie będzie na Tobie wisieć wiecznie!!! A więź, którą teraz zbudujecie będzie procentować następne lata.

milka - 2013-12-29, 21:44

Lenka 86 napisał/a:
Wrocilam do domu taka smutna i zaczelam szukac w sobie bledu, ktory robie,ze moja taka nie jest.


Robilam to samo. Po kazdym, ale to kazdym spotkaniu z kolezanka ktora ma syna 4 miesiace starszego niz moja corka, bylam zdruzgotana. On jest taki spokojny, non stop usmiechniety, gdzie go posadzisz tam na pol dnia zostanie.. gdzie ja przez pierwsze dwa miesiace nosilam mala non stop na przemian z wiszeniem u piersi, zaglodzona, brudna ( ja, nie mala :) ) sfrustrowana placzem i wlasna niemoca, wieczorami wertowalam ksiazki i szukalam w internecie, co robie zle i gdzie lezy moj blad. Po 3 miesiacach wreszcie do mnie dotarlo, ze bledem jest obwinianie siebie, kiedy dajesz z siebie wszystko i robisz co jest w twojej mocy.

Odpowiadajac na pytanie, jak wiekszosc tu, jestem za noszeniem. Moim zdaniem, zostawienie placzacego dziecka samego sobie burzy jego zaufanie do ciebie.
To jest przejsciowe. Courage!

Lenka 86 - 2013-12-29, 23:31

Dziekuje za wsparcie,potrzebowalam tego. Wczoraj sie poklocilismy z mezem, bo Mala byla nieznosna. Maz wyrzucil mi, ze ja rozpiescilam i dlatego taka jest! Oczywiscie wkurzylam sie na niego, a potem znow zaczelam szukac winy w sobie...czy jednak ma racje? Zostawilam mala na dywanie i poszlam do kuchni na chwile. W tym czasie ona sie zanosila, ja plakalam i nie wiedzialam co robic ? wrocilam, a mala juz na parkiet sie skulala i w glowe uderzyla. Powiedzialam mezowi, ze mam to gdzies, ze ja nie bede jej tsk zostawiac placzacej! Tez juz czytalam ksiazki, poradniki itp. Ale jak moze matka patrzec na swoje dziecko, ktore sie zanosi z placzu, robi czerwone, zaplakane i nic nie robic tylko czekac?! Pewnie u starszych dzieci jest juz inaczej, bo rozumieja?! Bede ja dalej "rozpieszczac"! Utwierdzilyscie mnie w tym, ze slusznie robie. Niestety mieszkamy obecnie daleko od rodziny i znajomych1500km i nie mam nikogo kto by wpadl na kawe, pogadal, wzial mala na chwilke...jestem sama z nia, maz w pracy i czasem na glowe die dostaje juz! Zero czasu dla siebie. Tak jak pisalyscie, na ubikacje chodze z nia, gotuje, odkurzam,pranie wywieszam i jeszcze tylko nie opanowalam kapieli wspolnych ;) tak zebym o i ja sie umyla!
AzjaB - 2013-12-29, 23:42

Na wspólne kąpiele polecam leżaczek. Stawiałam sobie M. na przeciw prysznica, bardzo blisko, na wyciągnięcie ręki i dawało radę. W każdej chwili mogłam ją dotknąć, podać zabawkę, to wystarczyło i zawsze udawało mi się umyć (z czasem mogłam dłużej brać natrysk "zapominając" o M.) ;)
Ogólnie teraz M. ma dni kiedy nie schodzi mi z rąk, nawet bawić się nie chce ze mną tylko być na rękach. Wtedy wszystko olewam i jestem dla niej, a dni kiedy chętnie się sama sobą zajmuje wykorzystuję do maksimum i robię "na zapas". Ale im dziecko bardziej mobilne tym bardziej niezależne.

Albertyna - 2013-12-29, 23:45

Lenka, wychowuj dziecko tak, jak Twoja matyczyna intuicja Ci nakazuje.
Chwal się tym co Twoje dziecko robi- na pewno ma jakies postepy, koleżanki raczkuje- super, a Twojej wyrosły 2 zęby i wczraj zrobiła 2 obroty pod rząd! Jeżeli Ci to sprawi radośc- chwal się tym co robi, jezeli nie potrzebujesz tego- nie porównuj. Mało która matka ledwie znanej koleżance z zajęć dziecka opowie o niedostatkach swojego, będzie zachwalać swoje pod niebiosa zapominając wspomniec o nieprzespanych nocach, zasikanym łóżeczku, niedowładzie lewej rączki, problemach z jedzeniem... Taka natura matek- jedna chwali- pozostałe próbuja przelicytować. ;-)

A jezeli Tobie przeszkadza przy codziennych czynościach maluch w chuście, może czas zarzucić córeczkę na plecy? To ułatwia wiele czynności. Polecam! :-)

P.S. Moja córeczka ma 2 lata bez 2 tygodni. Czas "dla siebie" mam teraz jest 23.42. Ona zasnęła Pan chrapie... Tylko jeszcze załaduję zmywarkę i już bedę w 100% wolna. To się nazywa macierzyństwo. :-)

Humbak - 2013-12-29, 23:47

Lenka 86 napisał/a:
zostawiala ja ma dywanie placzaca..ona robila swoje...i w wieku 5,5 miesiaca zaczela raczkowac. Caly dzien moze lezec na dywanie i nie plakac.
dzieci zostawione, opuszczone, dzieci ulicy, wierz mi, bardzo szybko są samodzielne, wręcz sprytne, nie mają wyjścia, muszą...
Kiedy dziecko się boi, płacze, woła mamę. Kiedy mama nie przychodzi, zaczyna się bać. A kiedy nadal nie przychodzi następuje faza otępienia, ono już wie, że płacz nie ma sensu nawet gdy byłby zupełnie zrozumiały a wręcz wymagany, to się nazywa "złamanie" chyba, jak łamie się konia gdy się chce by był posłuszny.
Twoja koleżanka wychowuje dziecko na dziecko ulicy, nie świata. Wychowuje je także na dziecko z domu dziecka. Pytanie, czy to jest to, o co Ci chodzi. Retoryczne, ale w kontekście Twoich "czy ja dobrze robię"...
Jak dla mnie to wychowanie jest przerażające i bardzo mi szkoda tego dzieciątka...

dżo - 2013-12-30, 00:01

Lenka 86, moja rada: zaakceptuj córkę taką jaka jest i odpowiadaj na jej potrzeby.
Z tego co piszesz ona ma dużą potrzebę bliskości, niektóre dzieci tak mają. Mój syn był dokładnie takim typem malucha, nigdy nie mógł zostać sam, panicznie bał się stracić mnie z widoku, odległośc między nami zawsze i wszędzie do jego 2 rou życia to maksymalnie 50 cm, ale i to rzadko, najczęściej był noszony lub uczepiony mojej nogi (co doprowadzało mnie do furii).
Jak napisałam emka, dzieci są różne (tak jak dorośli przecież), nie ma sensu porównywać, to tylko przeszkadza w codziennym funkcjonowaniu.
Przyzwyczajaj się domyśli, że masz wymagające dużo bliskości dziecko i noś ją, ona tego bardzo potrzebuje :-) .

Anja - 2013-12-30, 11:39

Lenka 86, tak jak dziewczyny pisały - zdecydowanie nie rozpieszczasz, to nie ten etap.
a ze znajomymi sie nie porównuj, to takie bez sensu, poza tym jeszcze wszystko się moze zmienić, sama zobaczysz, ostatni będą pierwszymi...
a tak w ogóle, to bardzo wspólczuję, musisz być bardzo zmeczona.
przychodzą mi do glowy pewne pomysły. po pierwsze masaż - mozliwe, że Twoja córka jest z nad/pod-wrażliwców i coś takiego by jej ogolnie pomogło. jeśli by chciała oczywiście. moze być delikatniejszy lub bardziej dociskowy, zależy, czego dziecku potrzeba.
jak bedzie siedzieć to huśtawka (bardzo dobrze wpływa na, mówiąc w skrócie, mózg :-> ).
kiedy chcesz coś zrobic w kuchni, to może lezaczek - z atrakcyjnymi zabawkami lub bez (żeby Ciebie widzieć)?
a co do kapieli wspólnych, to ja zawsze wychodziłam z nich brudna. :-)

Kat... - 2013-12-30, 13:24

To ja jeszcze tylko odnośnie kąpieli. Pierwsze dziecko od kiedy siedziało stabilnie wsadzałam do miski, którą stawiałam w brodziku, dawałam zabawki, sama wchodziłam do brodzika i po prostu starałam się nie lać na niego za bardzo. On się nie bał wody, nie przeszkadzało mu a ja miałam czas na peelingi, maseczki, odżywki na włosy. Drugie dziecko boi się wody więc jak musiałam to nie zamykałam drzwi brodzika, starałam się nie chlapać i lać tylko po sobie w kącie a ona sobie klęczała czy później już stała mocząc ręce. Wcześniej oboje albo leżaczek albo kocyk. Teraz jest luz. Już. Uff.
Humbak - 2013-12-30, 14:17

Lenka 86 napisał/a:
Maz wyrzucil mi, ze ja rozpiescilam
Lenka 86 napisał/a:
znow zaczelam szukac winy w sobie...

Lenko 86, jeśli mogę też dodać coś od siebie:
1. a może porozmawiałabyś z mężem - tak na przyszłość - o tym twoja wina - moja wina? Bo dziecko często robi rzeczy nie tak jak chcemy i zawsze ktoś w rodzinie za to jest obwiniany - jak jedzenie np to oczywiście mama. Może ustalicie coś w stylu, że bez względu na kłopoty nie będziecie używali oskarżeń "to przez ciebie?" Sama wiem że to pomaga, bo u nas też tak jest, ale jak rozmawiamy "być może dlatego że robił (nie dorosły, dziecko) wcześniej tak (np. jadł cukier) to teraz mamy te kłopoty. Chodźmy nie dajemy mu więcej cukru". U nas w małżeństwie to działa. Nie mówimy "ty dawałeś - ty nie robiłeś" ale o dziecku "on miał za dużo - za mało" bez względu na sprawcę czynności. To nam od lat pomaga i dzięki temu nie mamy systemu twoja-moja wina, to się naprawdę przydaje, polecam ;-)

2. Gdy mąż wychodzi z tego typu określeniami, przełknij emocje i domagaj się od niego konkretów. Bo rozpieszczenie to wyraz mega wygodny do oskarżeń. Trzeba to sformułować konkretnie i jasno "kotku, dla mnie to rozpieściłam nic nie znaczy nic z tego nie rozumiem a jest mi przykro gdy tak mówisz. Co robiłam nie tak?"
Za dużo - za mało - to też nie jest konkret - konkret to sytuacja, kiedy nie, kiedy tak. Zobaczysz, wtedy nawet facet zacznie się zastanawiać.

Anja napisał/a:
a tak w ogóle, to bardzo wspólczuję, musisz być bardzo zmeczona.
też tak myślę, przytulam mocno...
spróbuj wyjść z myślenia że 'dziecko robi nie tak = wina' bo zanim ono opuści wasz dom, będzie tego sporo a ty większość czasu będziesz tak się czuła...
mocno tulę

Lenka 86 - 2013-12-30, 23:17

Ojjj naprawde dziekuje za wsparcie i te cenne rady! Ten pomysl ,jak rozmawiac z mezem jest swietny! Jutro z nim porozmawiam...ogolnie to bardzo sie zaczelismy klocic i byc nerwowi od kiedy jest mala :( jak emocje opadna to jest nam przykro i rozmawiamy w spokoju ale potem znow przyjdzie stres, mala wrzeszczy,trzeba cos szybko zalatwic i w tym stresie znow klotnie...:( multum takich przypadkow bylo juz i niczego to nas nie nauczylo wciaz :( chociaz na meza nie moge narzekac, bo w weekendy pomaga mi jak moze, zaczal gotowac nawet! Mala sie zajmuje,chodzi na spacerki dlugie zebym ja w tym czasie sie przespala lub umyla po prostu. Bardzo chcialam miec dwojke dzieci zawsze,ale teraz boje sie czy jestem psychicznie gotowa na drugie jedzcze?! Z jednym nie latwo,a z dwojka?! Chociaz podziwiam moja mame,ktora 5 wychowala! Zawsze byl obiad w domu, dwa dania i posprzatane! A ja przy jednym nie mam czasem obiadu...w domu plac zabaw,tylko gory piachu brakuje...

Co do masazu,to robie jej od samego poczatku prawie. Codziennie po kapieli masuje ja,polozna pokazala mi jak niby powinno sie to robic. Pozniej ja hustamy z mezem w huscie na boki, spiewamy kolysanki,czasem maz gra na gitarze i idziemy do lozka. Przewaznie zasypia bez krzyku po tym rytuale :) jeszcze cycusia dostanie , wlacze jej CD z spokojnymi melodiami i spi. To moj sukces, bo na pocztku walczylam z nia z zasypianiem i tylko w chuscie dawalam rady.

Wspominalyscie o noszeniu na plecach. Dzis wlasnie krojac warzywa mala wsadzila mi nozke prawie pod noz... Mialam ja w chuscie.jak juz wspominalam ciezko juz z nia,nogi ma dlugie i je wszedzie nimi haczy,uderza...nie wspomne jak jej zmoczylam myjac naczynia. W mojej indtrukcji z Hoppediz jest wiazanie na plecy ale skomplikowane i musze na misiu wyprobowac najpierw :) myslalam,ze na plecach mozna nosic tylko starsze dzieci?!

Humbak - 2013-12-30, 23:59

Lenka 86 napisał/a:
w weekendy pomaga mi jak moze, zaczal gotowac nawet! Mala sie zajmuje,chodzi na spacerki dlugie zebym ja w tym czasie sie przespala lub umyla po prostu.
to dobrze. Mów mu co ci się podobało i dlaczego to będzie wiedział jak ma ci pomóc. Inaczej przyzwyczai się i może nawet przestać. Ja mówię coś w stylu "jak fajnie jak go wziąłeś na te 3h, wyszłam go ludzi, normalnie inaczej się czuję aż mi się chce" - to zawsze buduje ;)
Lenka 86 napisał/a:
Zawsze byl obiad w domu, dwa dania i posprzatane!
nie pamiętasz jak było gdy się urodziłaś i gdy byliście niemowlakami ;) Mama pewnie też nie ;) Moja dopiero teraz przy trzecim moim przyznała się, że czasem obiadu nie było ;)

powodzenia :)

Lenka 86 - 2014-01-01, 11:59

Dziewczyny musze sie wyzalic znow :( nie mam komu a dusi mnie w srodku az.

Bylismy wczoraj zaproszeni na sylwestra przez znajomych. Poznalismy ich na kursie rodzenia i drugi raz sie spotkalismy w czworke,ja z nia sama i dziecmi spotaklysmy sie pare razy. Ale to niewazne. Ich coreczka jest dokladnie 4 tygodnie starsza od mojej. Nie wiedzielismy czy w ogole pojsc,bo nasza mala zasypia ok.19.00 i wiem,ze raczej moze byc problem z nia jesli nie zasnie w swoim lozeczku. No ale z mezem postanowilismz,ze bedziemy "zyc" i jesli nie bedzie chciala zasnac u nich w sypialni,to wezme ja do chusty.

Pojechalismy do nich na ok.20 i Madeleine byla juz zmeczona i marudna,bo jednak to jej pora snu. U nich natomiast sie troche pobudzila i "bawila" z kolezanka na dywaniku, nowe zabawki i nowe otoczenie dobrze na nia oddzialywalo. Po ok.1h zaczela byc jpednak. Marudna i musialam ja wziac na rece, probowalam uspac w chuscie,ale nie chciala. W tym czasie jej kolezanka bardzo ladnie sie bawila nal dywanie, przewracala itp. No i zaczelo sie.... maz zaczal mowic:"zobacz! Jak ta Carlota(tak sie corka znajomych nazywa) siel pieknie bawi! Nic nie placze! Cudowne dziecko, nie jak nasza! " powtarzal to non stop.... Znajoma powoedziala,ze ona taka nie jest zawsze i ,ze od niedawna tak sie potrafi sama soba zajac,ze wczesniej tez chustowala ja czesto. Poza tym sama stwierdzila,ze mala chodzi pozno spac,a nasza ok.19.00 czasem nawet 18.00 wiec to normalne,ze juz jest zmeczona i chce spac i ze nie jest jeszcze u siebie. Udalo mi sie moja corcie uspac u nich w sypialni ale sie obudzila po ok.30 min. Stwierdzilam ze sprobuje ja do chusty wziac. Na to maz oswiadczyl,ze on ja wezmie do nosidelka. Wyszedl z nia do pokoju obok i probowal uspac. Niestety nie udalo mu sie i nerwowy wrocil, mowiac,ze ona jest jakas nienormalna,ze carlota sie w dalszym ciagu bawi,a ta cyrki odprawia. Ja polknelam to co chcialam powiedziec i wzielam ja do chusty, zaczelam spiewac i za 10min. Spala. Reszte wieczoru spala, dopiero o 2.00 sie przebudzila i wtedy pojechalismy juz do domu. Natomiast to co mnie po prostu z rownowagi wyprowadzilo i totatlnke zesmucilo stalo sie wczesniej. Po polnocy przyszli jeszcze inni znajomi do nich, w tym mamusia rowniez w chuscie z 3,5 miesiecznym bobaskiem. Panowie poszli na balkon,a my siedzialysmy w trojke, ja ta znajoma i nowa mamusia z kangurkiem w pokoju. Rozmawialysmy jak zwykle o dzieciach itp. Wtem wszedl moj maz do pokoju( fakt,ze juz podpity) i zaczal po prostu atakowac nasza coreczke(werbalnie) pytal sie ich czy to normalne,ze ona placze,ze jest taka nieznosna! Mowil do znajomej,ze maja szczescie miec taka core. One dwie zaczely bronic jej i tlumaczyc, ze same to znaja i ,ze takie sa dzieci itp. Nie bede pisac,bo wszystkie to wiemy. On natomiast przedstawial ja tylko w czarnych kolorach i negatywnie mowil o niej. Mnie po prostu plakac sie chcialo! Nie chcialam robic tam scen i sie poklocic z mezem. Wstyd mi bylo przy nich...jeszcze stwierdzil "ty masz zdrowa i normalna corke,! Masz szczescie!" A ja mowie,a nasza jest chora i nienormalna!?? Tu myslalam,ze wyjde z siebie! Powiedzilaam idz prosze na balkon lepiej do panow i chyba zrozumial i poszedl. One oczywiscie dalej bronily mojej malej i mnie i mowily ze mam sie nie przejmowac,ze to facet... Ale wiecie mi bylo tak smutno,ze teraz ,piszac to placze! W jednej chwili mialam ochote odebrac mu prawa ojcowskie!! Taka bylam zla!
Mam wielki zal do niego,bo powinien mnie wspierac,a nie dolowac i wbijac kolce. Jeszcze przy obcych ludziach :( znajac meza to za pare miesiecy powie komus,ze nasza corka to nie plakala w ogole! Tak jak ostatnio powiedzial ojcu swojemu, ktory zapytal jak spi mala,ze z nia nigdy nie bylo problemow przeciez ze spaniem,! A tata jego mowi,to co lena(ja) mowila kiedys ,ze prawie w ogole nie spala!? Dobrze,ze slyszalam rozmowe akurat...i mowie jak to zawsze spala ladnie? Juz nie pamietasz jak nie chciala spac? A wtedy rowniez sie denerwowal i zastanawial dlaczego nie chce spac? Czy jest to normalne..itp. A teraz twierdzi,ze zawsze ladnie spala. Moze nie pamieta,bo ja z nia wstawalam i po cichu wychodzilam ze sypialni,zeby sie wyspal do pracy. Tez byla taka faza i minela i faktycznie sie zapomina o tym potem... Ale naprawde zezlosclilo mnie jego zachowanie wczorajsze!!! Narazie nie rozmawiam z nim,bo leczy i tam kaca,ale nie wiem nawet czy mi sie chce z nim rozmwiac :( (( najgorsze,ze to od niego powinnam miec wsparcie,a jest odwrotnie!

Przepraszam za chaotyczne pisanie i literowki,ale mala mam w chuscie i probuje szybko napisac...


Chcialam Wam zyczyc kochane Szczesliwego Nowego Roku!!!! Zdrowka dla dzieciaczkow i dla Was!

Humbak - 2014-01-01, 12:25

Lenka 86 napisał/a:
Moze nie pamieta,bo ja z nia wstawalam i po cichu wychodzilam ze sypialni,zeby sie wyspal do pracy.
no i pewnie stąd jego gadanie.
koko - 2014-01-01, 12:28

Lenka 86, rany, mąż ewidentnie ma jakiś problem z podejściem do córy, chyba nic dobrego z tego nie wyniknie. Pierwszy raz spotykam się z takim podejściem rodzica do dziecka, kurczę, jakby opowiadał o jakimś kupionym sprzęcie, z którego jest niezadowolony.
A jakich masz teściów? Może oni mogą coś na to poradzić, otrzeźwić trochę męża?

Lenka 86 - 2014-01-01, 12:44

Dokladnie tak jak piszesz! Rozmowa jak o przedmiocie! No i nie wiem co bedzie w przyszlosci,skoro juz tak zaczyna!!

Tesciow moge zapomniec...dluga historia!

Anja - 2014-01-01, 14:28

Lenka 86, masakra to zachowanie Twojego męża! :roll: Rzuciłabym jeszcze łaciną, ech. :evil: Czyli co, macie rozpieszczonego bachora i to oczywiście Twoja wina i jak to nieładnie wygląda przed znajomymi?
Czy jego rodzice byli nadmiernie surowi, wymagający i też wierzący w to, dziecko to wizytówka rodzica i że każde można "wychować (=wytresować), tylko trzeba się trochę "postarać"? Nie odpowiadaj, to Wasza prywatna sprawa, tak tylko mi przychodzi do głowy.

Słuchaj, takie małe dzieci długo jeszcze mogą źle znosić sylwestra, spotkania ze znajomymi itp. Jeśli coś nie służy Twojemu dziecku, odpuszczaj, zamiast Was męczyć w imię...? Sama miałam high-need baby (zaraz podrzucę linka), wiem, co piszę.
Pogadaj z mężem. Czy dla niego Wasza córka jest lalką do chwalenia się znajomym, czy dziecko z krwi i kości, które potrzebuje ciepłych rodziców, będących jego ambasadorami? I właściwie, dlaczego aż tak się wstydzi (bo to chyba ta emocja tu rządzi?)?
Takie zachowanie małego dziecka spokojnie mieści się w normie (czy on czyta książki / artykuły o dzieciach, zna jakieś prawidła, czy tylko gada co mu się "wydaje"???).

Artykuł, o którym wspominałam: hxxp://www.bangla.pl/artykuly/a86/high-need-baby-to-brzmi-dumnie

Lenka 86 - 2014-01-01, 16:12

Dokladnie bylo tak jak napisalas. Rodzice jego byli,sa bardzo wymagajacy! Dostal w szkole 5, to odpowiedz byla : a dlaczego nie 6?!

Co do artykulu, to wydaje mi sie, ze Madeleine moglaby byc wlasnie takim dzieckiem. Wiele sie rzeczy zgadzalo...wyslalam artykul mezowi,moze przeczyta tez. A te pozycje,ktore polecaja przeczytac cos juz moze przeczytalas?! Zastanawiam sie czy jest sens kupowac kolejne poradniki,ksiazki? Mam caly jeden regal ok.1,5m dlugosci ksiazek o dzieciach...w tym i polskie i niemieckie oraz angielskie. Tak jak wiecie same, nic mi nie pomogly i nowego nikt nic nie wymyslil jeszcze...chociaz jedna jest bRdzo fajna,ktora jest moja "biblia"i jak mi zle to wracam.

A z mezem jeszcze dzis nie rozmawialam :(

Anja - 2014-01-01, 18:09

Może i dobrze, że jeszcze z nim nie rozmawiałaś...?
A co do książek, to nie wiem, czy jest sens kupować kolejną, skoro tyle ich masz. Mi zdecydowanie pomagały, przynajmniej niektóre. Fajne sa też warsztaty, spotkania z psychologami itp. Jaką masz "biblię"? :-) Z pozycji pod artykułem to polecam "Mądrych rodziców", pozostałe dwie znam, ale niezbyt mi pomogły (może komuś innemu tak).

Lenka 86 - 2014-01-01, 18:35

To moze "madrych rodzicie" sobie zalatwie jeszcze. Moja "Biblia" jest wydawnictwa niemieckiego. Tlumaczac na polski to "tajemnica szcczesliwego dziecka" ogolnie wlasnie o "bliskim wychowywaniu" fajna bardzo! Rowniez autorka jest zdania, zeby nosic,spac z dzieckiem , za BWL itp. Porusza wiele tematow i problemow z ktorymi sie zmagamy..jak ja czytam to mam wrazenie,ze ona ja dla mnie pisala :) pczywiscie czesto odwiluje sie do badan naukowych...wlasnie zgadza sie to wszystko z moja intuicja...tym co sams robilam wczesniej juz. Czasem tylko watpie, gdy ktos mnie probuje na inna droge skierowac, typu rozpiescisz, powinnas ja zostawiac na 3,5 i potem 7 minut i to pomoze, zamykac w pokoju, wsadzac czopki na kolke(bo na pewno ja ma skoro placze!)dawac wode na noc zamiast cycka itp. Tylko oni w ogole nie znaja mojego dziecka! Jak msm jej dac wode w nocy, jak mala za dnia malo pije i w nocy uzupelnia, bo wtedy jest spokojna. Jest tez chudzielcem,wiec niech je kiedy chce! Do 18 urodzin robic tego nie bedzie :) ale ja chyba bie jestem pewna siebie i dlatego co jskis czas zaczynam watpic w siebie :( jedynie mama powtarza mi przez telefon , ze mala jest normalnym dzieckiem i , ze ona tez tak miala i nosila dzieci na biodrze, bo chusty nie byly popularne wtedy. Tez pamieta,ze tak bylo i nikt z tego nie robil tragedii. Nalezalo do macierzynstwa i taka rola mamy. Dzis z duzo teorii, poradnikow i szumu....tak ona twierdzi. Hm?? Teraz to latwo mowic, jsk juz cala piatka jest dorosla hehe.
Anja - 2014-01-01, 18:49

Ale fajnie, że tak Ci mama mówi! To prawdziwe wsparcie, super. Nie wątp w siebie. :-)
Lenka 86 - 2014-01-01, 19:03

Bardzo sie ciesze,ze wlasnie mnie wspiera. Niedtety tylko przez telefon :( jakbysmy mieszkaly blizej to mialabym latwiej. Ale w piatek przylatuje do mnie na 3dni :) bardzo sie ciesze,bo przyda sie wsparcie. Nie widziala malej 5,5miesiaca. Naprawde rodzina na miejscu to skarb.

Jeszcze tak sobie pomyslalam i prodze o wasza opinie. Poniewaz tydzien temu wrocilismy z urlopu 2tygodniowego i zaczela mala wlasnie tak ektremalnie potrzebowac kontaktu. Moze to przez to,ze na urlopie non stop byla noszona badz zabawiana. Bylismy w dwojke i nie bylo momentow zeby sama byla.Jednsk wczesniej az tak nie bylo...pare minut mogla byc sama... Do tego zabki jej wyszly pod koniec urlopu i zaczela byc marudna. Nie wiem czy to moze muec wplyw. Dzis probowalam odejsc na chwile jak sie zajela zabawka,ale od razu zauwazyla i ww krzyk :( az niemoliwe,ze 5sekund nie wytrzyma?!

MartaJS - 2014-01-01, 19:19

Lenka 86, ząbki na pewno mają wpływ. Ale może też być wiele innych rzeczy, mała może np. odreagowywać stresy związane ze zmianą miejsca.

Żadne z moich dzieci w wieku niemowlęcym nie miało tak, że można je zostawić i się bawi. Owszem, zajmowały się czymś, ale mama musi być obok. Teraz jest ich dwóch, to czasem Tymo bawi się chwilę (pół minuty, minutę) kiedy Stach jest obok i np. ogląda bajkę, ale musi być człowiek obok. To normalne - kiedyś niemowlę pozostawione samo natychmiast zostałoby przez coś zjedzone...

Lenka 86 - 2014-01-01, 19:40

Oczywiscie, rozumiem co masz ma mysli. Tylko teraz jest to nasilone u niej do maximum! Ja musze z nia lezec na dywanie. Gdy wstaje i i tak jestem obok to reakcja jest od razu- placz! Musialam dzis pojsc do kuchni,ktora jest obok pokoju i mowilam do niej ciagle glosno i tylko nastawilam na herbate. Gdy wrocilam to juz musialam ja uspakajac ok10min na rekach. Tak jak radzilyscie ,wiekszosc dnia nosze ja w chuscie,reszte zabawa,jedzenie i spanie. Dobrze ze moge z telefonu pisac, to jak leze z nia na dywanie czy karmie to moge szybko polaczyc sie ze swiatem! Moj kochany maz dzis zaja sie corka cale 15min. Mimi ze ma wolne :( no coz?!
eMka - 2014-01-01, 19:42

lenka86 wychodzi na to, że Ty masz większy problem z chłopem niż z dzieckiem. Bo dziecko jest normalne naprawdę. Ma swoje potrzeby, takie a nie inne, Ty je spełniasz- gdzie tu jakiś problem? I pewnie byłoby Ci zdecydowanie łatwiej uwierzyć w to, że wszystko jest w granicach normy, gdyby nie "życzliwy" mąż. Atmosfera konfliktu, obwiniania się też na dziecko dobrze nie wpływa.
Lenka 86 - 2014-01-01, 20:21

To forum to lepsze niz terapia! Naprawde. To strzal w dziesiatke! Maz siedzi w domu teraz i krytykuje wszystko...jak chodzil do pracy to bylo mi latwiej. Akceptowalam ja taka jaka jest i nie myslalam nad tym,ze jest rozpieszczona,czy inna... Robilam intuicyjnie wszystko. Nie wymagalam od niej,ze bedzie jutro lepsza,ze jutro uda mi sie ugotowac obiad,a ona sie pobawi. Teraz to wlasnie bardziej maz mi podklada takie mysli...

Pamietam jak w trzecim dniu po porodzie maz powiedzial,ze rozpieszczam mala,bo ja ciagle karmie!! Ja wtedy jeszcze pod wplywem burzy hormonow poplakalam sie i poklocilam...po czym zaczekam myslec,czy moze ma racje!? Dobrze,ze moja mama byla i wysmiala to i powiedzials mu co mysli. Pozniej przy polozonej to powiedzialam,a ona smiechem wybuchnela...tylko ,ze on to myslal na powaznie! Wyczytal w podreczniku jakims,ze powinno sie co 4 h karmic. Maz jest bardzo scisly, naukowy i dla niego jest czarne albo biale...skoro jakies dziecko lezy na ziemi przez 1h to i jego corka musi! Do tego wymaga od niej bardzo wiele...juz teraz... Na szczescie od przyszlego tygodnia wraca do pracy i zajmie sie tym w czym jest dobry ;)

Humbak - 2014-01-01, 20:32

Lenka 86 napisał/a:
Gdy wstaje i i tak jestem obok to reakcja jest od razu- placz!
lenko ja mam tak cały czas, już się przyzwyczaiłam ;) mogę odejść tylko wtedy gdy zabawka będzie ciekawsza niż ja i krzyk jest jak tylko mnie zobaczy

ale u moich dzieci było jeszcze coś - po każdym powrocie skądkolwiek musiały niejako "odchorować" źle śpiąc, dużo się tuląc, nosząc, cycując itp. Oprócz tego miałam wrażenie że muszą przejść swoisty odwyk - bo w rodzinie ciągle ktoś do nich mówił, ciągle coś się działo, nieustanna imprezka jednym słowem, a tu nagle po powrocie pusto. mama i ja. nudno. no i było i jest wtedy marudzenie, jęczenie, wieczne niezadowolenie które mija ale też nie z dnia na dzień. Może twoja córeczka też taka wrażliwa jest?

Lenka 86 napisał/a:
Pamietam jak w trzecim dniu po porodzie maz powiedzial,ze rozpieszczam mala,bo ja ciagle karmie!!
to ja myślę, że on zupełnie nie ma wiedzy nt dzieci... on jak się domyślam nie czyta niczego co ty przeczytałaś?
Mam wrażenie że twój facet to typowy facet a wręcz dziś to stereotypowy facet sprzed epoki palenia staników. Ma siostrę?

Lenka 86 - 2014-01-01, 20:46

Nie,jedynak. On czyta zupelnie co innego.
koko - 2014-01-01, 21:03

Lenka 86 napisał/a:
Nie,jedynak. On czyta zupelnie co innego.

Tak, to się czuje. Jakby do wszystkich dzieci była jednakowa instrukcja obsługi - naciskasz tu, działa tak. A jak nie działa, to znaczy, że wadliwy egzemplarz. Przykre jest to, o czym piszesz, dobrze, że masz wsparcie w mamie.
A tak w ogóle... pytałaś męża, czy sam chciałby być traktowany na podobnych zasadach, co córka? Razem z tym karmieniem co 4 godziny?

Humbak - 2014-01-01, 21:29

koko napisał/a:
pytałaś męża, czy sam chciałby być traktowany na podobnych zasadach, co córka?
oj tu z doświadczenia wiem, że facet powie że tak i rozpłynie się o korzyściach z tego wynikających... :roll: Jeśli on córkę kocha i mimo to tak się zachowuje to znaczy że nie widzi w tym nic złego to znaczy że g...uzik wie i się wymądrza. Tak mi się wydaje, mogę się mylić

Mój ma brata, ale siostry nie ma i to BARDZO widać w jego opiniach o kobietach, stosunku do córki itd.

Ale też ja mu streszczam wszystko co czytam i o czym się dowiedziałam bez względu na to czy on to pochwala czy nie. Jak ostatnio dyrektorka szkoły pytała męża co myśli o pedagogice montessori, powiedział "ja już zostałem wyedukowany przez żonę" ;)

bronka - 2014-01-01, 22:20

Zabolało Cię, ze twój mąż zrobił taką akcję przy ludziach. Ja bym mu odpowiedziała w jego stylu tak co by do wszystkich dotarło. Że to on takie "nieudane dzieci" płodzi i teraz Ty się musisz z dwójką męczyć :evil: .
Twoja córeczka jest całkowicie normalnym dzieckiem. Jest również dzieckiem nie tylko Twoim. Ma ojca. Żywego i obecnego. Zgodzę się z poprzedniczką, ze to z nim masz większy problem niż z córeczką :-/

kml - 2014-01-01, 23:23

Lenka 86 napisał/a:
Na szczescie od przyszlego tygodnia wraca do pracy i zajmie sie tym w czym jest dobry ;)

Byc może do czasu aż mala nie podrośnie. Znam facetów, którzy wraz z pójściem dzieci do szkoły mocno się uaktywnili w kwestii wychowani dzieci, ich wymagania wzrosły i swoje gorzkie słowa nie kierowali już tylko do partnerki czy do otoczenia, ale tez do dzieci. Zresztą dzieciaki słyszą i rozumieją więcej niż nam się wydaje nawet w takich sytuacjach jak opisałaś (oczywiście cit starsze niż Twoja córeczka). Nie fajnie się słucha takich slow osobom postronnym, a co dopiero dzieciakom :(

Albertyna - 2014-01-04, 22:58

Lenka, czytam Twoje posty i jest mi bardzo, bardzo, bardzo smutno...
Moze twój mąż powinien pomyslec o terapii? bo to co robi/mówi jest nie do przyjęcia!!!!!! Czy On chciał narodzin swojego dziecka?

Twoje postepowanie jest bardzo fajne, ale... ale może zbytnio ustepujesz mężowi? Pomysł wyjścia do znajomych w porze snu dziecka to tez Jego pomysł?
Posłuchaj swojej intuicji- jezeli czujesz ze wyjście nie będzie dla Was fajne (bo siedzenie z marudnym dzieckie fajne nie jest) odmów. Twoja córeczka nie będzie wiecznie niemowlęciem, ten czas zaraz sie skończy i wówczas wypłyniecie na szerokie wody! :)

Co do noszenia na plecach- spróbuj, to nie jest aż tak trudne, a o ile łatwiej żyć z dzieckiem na plecach! :-)

lilias - 2014-01-05, 17:02

czytam i żyłka mi pulsuje :evil:

Lenka 86 dziecko jest normalne. cholernie absorbujące itd., ale na 100 % normalne. moje oba sztuki kangurzyłam ile się dało bo tego potrzebowały. chłop i jego rodzina nie bardzo mnie wspierali bo towarzyscy, a ja zawsze z dziećmi. nie podobało się mógł iść sam. w stosunku do chłopa musisz być troszkę wredniejsza bo na jego niańkę czy domowe popychadło się nie pisałaś.

co do obrabiania czterech liter Tobie i dziecku przy (czy do) obcych bardzo podoba mi się co napisała bronka, a ze swojej strony mogę tylko dodać, że jak Twój chłop taki akuratny, ale z domu nienauczony, to powinien doczytać jak byc dobrym mężem i ojcem, o kochanku nie wspomnę.... :evil: (na to też są książki). ma chłop szczęście, że na mnie nie trafił bo bym go wdeptała w podłoże. może "czaruś" potrzebuje tego co miał w domu rodzinnym? mam na myśli, ze musi być podporządkowany i musi mieć stawiane konkretne wymagania? jak przez lata ktos jest żyje w takim reżimie to później nie potrafi inaczej i świruje.

trzymaj się kobieto, rób swoje i komunikuj głośno czego oczekujesz, krótko i wyraźnie. jesteś świetną mamą :**

Lenka 86 - 2014-01-16, 14:39

Dzieki za wasze cieple slowa i wsparcie. Nie pisalam bo chcialam odpoczac od tego wszystkiego...maz wyjechal na pare dni z pracy. W tym czasie malutka byla super kochana! Nawet ja zostawilam na pare minut sama i sie sama zajmowala. Ja bylam spokojna... Maz wrocil i znow ona nerwowa, ja rowniez... Maz zauwazyl u niej zmiany, bo pierwszego dnia po powrocie jego byla bardzo grzeczna. Maz ja chwalil i zachwycal sie. A jak znow zaczela byc marudna to wrocily glupie gadki... Ja sie oczywiscie jej bronie i znow klotnie :( mala wtedy jeszcze bardziej sie denerwuje, bo ja chodze zdenerwowana :( no i takie kolo... Powiedzialam mezowi wszystko co mi n sercu lezy i uznal ze przesadzam! Teraz zaczynamy dokarmiac ja i nie za bardzo sie garnie do tego. Malo wazy,nie przybiera:( ja sie stresuje tym. Maz ocuywiscie chce byc ekspertem i mi ciagle uwage zwraca co moze zle robie, ze nie je. Moze za malo jej dajesz, moze nie o tej porze ? Moze! Moze! Powiem wam , ze od 3 dni mam bole glowy, jestem rozdrazniona, na mala zaczelam krzyczec, bo juz nie mam sil psychicznych. Do tego mala zaczela gryzc mi sutki :( i niespac po nocach :( maz ma korzonki i mam teraz 2 dzieci do opieki :( sa chwile, ze chcialabym uciec... Rozmawialam z mama i prosilam, zeby przyleciala na tydzien i mi troszke pomogla..ja bym poszla do fryzjera, do kina, na spacer sama, na zakupy...cokolwiek. Ale niestety musi prcowac i narazie nie da rady :( nie chce na malej wyzywac swojej agresji! A widze, ze zaczynam to robic :( (( co za matka ze mnie! Przestaje sie kontrolowac, a potem mi smutno ze tak sie zachowalam.
Kat... - 2014-01-16, 15:15

Lenka 86, wszystko co opisujesz oprócz zachowania Twojego męża jest jak najbardziej normalne. Normalne jest twoje zdenerwowanie wynikające z braku wsparcia, chęć wyjścia gdzieś i naładowania akumulatorów, poddenerwowanie.
To bardzo przykra sytuacja, nie wiem nawet co Ci poradzić skoro nic nie dociera i wie swoje. Jedyne co mi przychodzi doraźnie do głowy to robić swoje i starać się nie zwracać uwagi na docinki ale to między Wami raczej nic dobrego nie zrobi.
Może nie czekaj na mamę, zostaw małą z tatą i idź do fryzjera. Jak wrócisz i będzie płakała to mu powiedz, że może coś nie tak robił, może dotrze. Jak nie za pierwszym razem , to za którymś?

Albertyna - 2014-01-16, 15:31

Lenka 86 napisał/a:
Dzieki za wasze cieple slowa i wsparcie. Nie pisalam bo chcialam odpoczac od tego wszystkiego...maz wyjechal na pare dni z pracy. W tym czasie malutka byla super kochana! Nawet ja zostawilam na pare minut sama i sie sama zajmowala. Ja bylam spokojna... Maz wrocil i znow ona nerwowa, ja rowniez... Maz zauwazyl u niej zmiany, bo pierwszego dnia po powrocie jego byla bardzo grzeczna. Maz ja chwalil i zachwycal sie. A jak znow zaczela byc marudna to wrocily glupie gadki... Ja sie oczywiscie jej bronie i znow klotnie :( mala wtedy jeszcze bardziej sie denerwuje, bo ja chodze zdenerwowana :( no i takie kolo... Powiedzialam mezowi wszystko co mi n sercu lezy i uznal ze przesadzam! Teraz zaczynamy dokarmiac ja i nie za bardzo sie garnie do tego. Malo wazy,nie przybiera:( ja sie stresuje tym. Maz ocuywiscie chce byc ekspertem i mi ciagle uwage zwraca co moze zle robie, ze nie je. Moze za malo jej dajesz, moze nie o tej porze ? Moze! Moze! Powiem wam , ze od 3 dni mam bole glowy, jestem rozdrazniona, na mala zaczelam krzyczec, bo juz nie mam sil psychicznych. Do tego mala zaczela gryzc mi sutki :( i niespac po nocach :( maz ma korzonki i mam teraz 2 dzieci do opieki :( sa chwile, ze chcialabym uciec... Rozmawialam z mama i prosilam, zeby przyleciala na tydzien i mi troszke pomogla..ja bym poszla do fryzjera, do kina, na spacer sama, na zakupy...cokolwiek. Ale niestety musi prcowac i narazie nie da rady :( nie chce na malej wyzywac swojej agresji! A widze, ze zaczynam to robic :( (( co za matka ze mnie! Przestaje sie kontrolowac, a potem mi smutno ze tak sie zachowalam.


Twoja córeczka jak radar wyczuwa Twoje emocje, a że nie umie ich sobie "przerobić"- wyraża, stąd- gdy jesteście we dwie- Ty jesteś spokoja, to i Ona jest spokojniutka i szczęśliwa- Ty zaczynasz być nerwowa- Ona też...
To będne koło, które cięzko jest przerwać, zwłaszcza, gdy Ty jesteś już zła i zmęczona a jeszcze Twoje dziecko zaczyna płakać....

Czytałaś Searsów ""Księgę rodzicielstwa bliskości"? Podrzuć mężowi- jako lekturę OBOWIĄZKOWĄ na cito do przeczytania! Koniec- ma przeczytać i nie ma gadania! Nie ma wymówek. Ksiązka nie jest koszmarnie gruba, nie jest trudna, łyknie ją na szybko w 2-3 wieczory.
W tej książce autor lekarz pediatra pisze, że dzieci lepiej rosna (lepiej przybieraja na wadze), gdy są noszone, przytulane i kochane, że matka musi miec czas dla siebie na odpoczynek, że dziećmi powinni się, w miarę mozliwości opiekowac oboje rodzice i inne ciekawe rzeczy, które, miejmy nadzieję, otoworza Twojemu męzowi oczy. A że autorem nie jest "jakis tam ktoś", tylko lekarz pediatra, zatem- autorytet- powinien go skłonic do przemysleń.

Powodzenia!

go. - 2014-01-16, 16:48

Lenka 86, dziewczyny wszystko napisały poza tym, że... zachowanie Twojego męża też jest normalne!
Facetom dużo więcej czasu trzeba, żeby się ogarnąć i przywyklnąć, i co najważniejsze- odnaleźć się w nowej, rodzicielskiej sytuacji! Nie ma chyba żadnej inne zmiany (no, może poza zdrowotnymi), które tak diamentalnie i dla mężczyzn- w chwilę- zmieniają całe ich życie! Całe!
Rozmawiaj z nim, tłumacz (jak dziecku!), ale nie zapominaj o głaskaniu, Waszej bliskości (nie mówię od razu o seksie), ale też jak przegina to sprowadź go na ziemie! Tupnij.
Niedługo zobaczy, że tacierzyństwo też może być fajne i on też ma wpływ na dziecię! Weź na niego poprawkę i daj mu czas.
Ile ja na początku macierzyńśtwa się nasłuchałam , że chusty są beznadziejne, rozpieszczają, on nie będzie nosił, bo nie chce wyglądać ja baba z kongo, etc. Zobaczył jak to działa, zrozumiał, wkręcił się, a dzisiaj się "kłocimy- kto nosi" ;)
Spokoju życzę!

AzjaB - 2014-01-16, 21:25

Zgadzam się z go., nie usprawiedliwiam beznadziejnego zachowania, ale faceta też trzeba zrozumieć. Kobieta ma 9 miesięcy żeby pokochać dziecko, dla faceta to zbyt wirtualne, on tego nie doświadcza jak my. Po za tym wielu facetów kompletnie nie zdaje sobie sprawy co to znaczy mieć dziecko, że nie będzie tak słodko jak na filmach. Dziewczyny siedzą na forach, czytają poradniki i jakoś im się w głowie układa jak może być. Po za tym w związku, gdzie pojawia się pierwsze dziecko wszystko się zmienia, wywraca o 180 stopni. Nas na tę zmianę przygotowuje natura, hormony, itp. Facet musi sobie to wszystko ułożyć sam. Jego potrzeby zostają zepchnięte nawet nie na margines tyko po za kartkę, nie ma obiadu, albo jest tylko zupa, nie ma czystej koszuli, itd. Wieczorem chce się potulić, a w łóżku leży niemowlak... To może frustrować. Dlatego pogadaj z mężem, niech powie Ci jakie są jego oczekiwania, czego mu brakuje i wspólnie ustalcie jak to zmienić. Może wspólne spacery? Randka raz w tygodniu (bez wychodzenia z domu)? Dzień wspólnego gotowania, czytania? Nie wiem, coś co lubiliście robić razem przed narodzinami małej. Jak wasze relacje będą dobre myślę, że zmieni się też nastawienie do córki, bo teraz to wygląda jakby upatrywał w niej wroga...
kml - 2014-01-16, 23:28

AzjaB napisał/a:
Jego potrzeby zostają zepchnięte nawet nie na margines tyko po za kartkę, nie ma obiadu, albo jest tylko zupa, nie ma czystej koszuli, itd.

A co to ma wspólnego z małym dzieckiem? Jak sobie nie uprał, to nie ma.

AzjaB - 2014-01-17, 11:41

kml, oj ma dużo wspólnego z dzieckiem, jeśli wcześniej (przed narodzinami) miał to wszystko, a teraz nie... I nie chodzi mi o to, że kobieta ma nagle wszyto robić sama, bo np. u mnie tak nie jest. Jednak wcześniej miałam czas ogarnąć więcej niż teraz. Mąż wraca po 12h z pracy, zaraz wychodzi do pacjentów prywatnych i wierzę, że też jest zmęczony, głodny, itd. To może frustrować chłopa i tyle. I może trzeba czasem też to dostrzec...
kml - 2014-01-17, 18:23

Masz racje to zależy od układu i podziału obowiązków, ale aktualnie b. mało kobiet przed pierwsza ciążą nie pracuje i zajmuje się domem i obsługą męża. Osobiście nie podoba mi się taki układ, gdyż powoduje m.in. tego typu problemy. Przychodził do domu po szkole pozniej pracy i miał wszystko, a teraz pan najważniejszy musi się dostosować do "tylko" dziecka? Ble.
Ale już pomijając, to facet nie jest istota ograniczona intelektualnie i chyba powinien sobie zdawać sprawę, a przynajmniej jest w stanie zrozumieć, ze jak pojawi się dziecko, to się WSZYSTKO zmieni. Wszyscy na około ciągle nam mówią spijcie póki nie ma dziecka ;) Moj mnie czasem zaskakuje i np. pyta jak często będzie trzeba myc podłogi przy dziecku :lol: Wydaje mi się, ze jak facet chce dziecka, to czasem sobie myśli o dziecku i jak to będzie po jego narodzinach ;) Pewnie nie tak często jak kobieta. U faceta miłość do dziecka rodzi się inaczej, ale może się on przygotować do tego co będzie przez te 9 miesięcy. Tym bardziej, ze już w czasie ciąży wiele się zmienia. Przynajmniej u nas się zmieniło i mąż przejął cześć moich obowiązków i zdecydowanie to on jest dla mnie oparciem. Jak ledwo co dycham, to nawet nie mam sil myśleć o obiedzie czy seksie. Poza tym ja z moim rozmawiam, czytam mu fragmenty z książek, czasem on mi zajrzy przez ramie jak oglądam jakiś filmik itd. No czyli czas i możliwość oswojenia z nowa syt., tylko trzeba go może wykorzystać?
Oczywiście wiem, ze to się może potem roztrzaskać o rzeczywistość. Ale tak samo moje wyobrażenia i ja tez mogę czuć frustracje. Zresztą cala ciążę i <pewnie?> kilka tygodni po porodzie moje potrzeby nie są zaspokajane prawie wcale. Teraz liczą się potrzeby dziecka, on ciągle może wiele i fajnie jak docenia, a nie jeszcze stroi fochy. On ma przynajmniej możliwość zaspokojenia swoich potrzeb sam :P

AzjaB - 2014-01-17, 18:42

kml, masz oczywiście rację. Nam się wydawało, że też jesteśmy gotowi, mąż się szykował, rozmawialiśmy. Ciąża była ciężka, praktycznie całą przeleżałam i mąż robił bardzo dużo. Jednak nijak się to ma do tego jak pojawia się maluch, zwłaszcza mocno absorbujący. Jak pojawiło się dziecko to łeb wzięły przygotowania... Kobieta nie myśli o tym "co straciła", czego jej brakuje (ja przynajmniej nie myślałam), ale facetowi sie zdarza (mojemu się zdarzyło). Jednak my sporo rozmawiamy i te problemy przegadaliśmy. Jednak gdyby nie rozmowa, to mogłoby być kiepsko... Dlatego wierzę, że przy braku obustronnego zrozumienia może być ciężko, a jeden konflikt rodzi kolejny. Wszystko odbija się na bezbronnym maleństwie... Dlatego zamykanie się w sobie, obrażanie, kłótnie to najgorsze wyjście i niestety najpopularniejsze (jak obserwuję znajomych)...
lilias - 2014-01-18, 09:25

sorry, ale nikt nas nie uczy jak być matkami, a juz matkami własnych mężów szczególnie. nie ma się co bawić i trząść nad wrażliwością kogoś kto potrafi nasze potrzeby zepchnąc do poziomu "niczego", a potrzeby własnego dziecka "niech ta nieogarnięta mama się zajmie tobą i twoim (jak widać, felernym) wychowaniem". w takim przypadku jest to wrażliwość cegły, a nie normalnego faceta.

kłótnie czasem są dobre bo oczyszczają atmosferę, ale najlepsza jest komunikacja (wypracowanie takiej w związku). z czasem nauczyłam się, że faceci są zadaniowi. nie ma co liczyć na czytanie w naszych głowach.

myśle, że warto przemyśleć wykorzystanie krytykanctwa męża. nie umiesz nakarmić, sadzasz dziecko tatusiowi i z uśmiechem informujesz, że tatuś zrobi to lepiej. wychodzisz z pokoju i idziesz np.wstawić pranie. nie umiesz odpowiednio do jego oczekiwań wysprzątać, wręczasz odkurzacz czy tam środki do czyszczenia i idziesz na spacer z dzieckiem. myślę też, że niejeden facet wyłądowuje swoje frustracje na kobiecie w domu właśnie dlatego, że nie umie ona się bronić, że okazuje ból, zdenerwowanie, a przy ludziach hamuje się i nie odszczeknie. jak dzieci były małe w końcu zrezygnowałam z dwudaniowych obiadów, ciągłego sprzątania, prania, prasowania, krótko mówiąc z dążenia do (he, he) doskonałości;) mąż chciał siedzieć przed tv, ok. rozłożone prasowanie i do przodu. nie interesuje mnie, że góra prasowania rośnie. przestałam sie denerwować i wykłócać o pierdoły. nie ma czasu od n-lat na wyregulowanie okna, ok informuję, że załatwiam na przyszły tydzień fachowca, za którego zapłaci. co najważniejsze zawsze dotrzymuję słowa, zero blefu.

nauka asertywności ciężko mi idzie, ale do emerytury ogarnę problem, chyba ;D z domu wyniosłam obraz zap... matki i ignorującego jakiekolwiek obowiązki domowe ojca. wystarczyło ją wkurzyć i robiła sama (ze mną) to czego mu się nie chciało robić. po latach stwierdziłam, że unoszenie się honorem, starganie sobie serca i nerwów nijak się nie kalkuluje. odrzucam, że wszystko muszę, wolę pojęcie chcę, lub nie chcę. robię lub nie robię.

p.s. ostatnio czytałam (chyba na onecie), że w sumie to matki wychowują czyichś mężów, a teraz to my (jak któraś ma syna) jesteśmy tymi matkami cudzych mężów :roll:

dort - 2014-01-18, 12:23

lilias napisał/a:
p.s. ostatnio czytałam (chyba na onecie), że w sumie to matki wychowują czyichś mężów, a teraz to my (jak któraś ma syna) jesteśmy tymi matkami cudzych mężów :roll:



ja bym to odwróciła, na całe szczęście to my jesteśmy matkami przyszłych mężów :-D z tą świadomością, wiedzą jaką mamy teraz i naszą uważnością na to - ich partnerki oraz oni sami mają szanse na lepsze związki :-P

lilias - 2014-01-18, 13:11

dort napisał/a:
...
ja bym to odwróciła, na całe szczęście to my jesteśmy matkami przyszłych mężów :-D z tą świadomością, wiedzą jaką mamy teraz i naszą uważnością na to - ich partnerki oraz oni sami mają szanse na lepsze związki :-P


te z nas, które są świadome-ok, ale ile jest takich, które nie chcą, żeby ich dzieci umiały się same kontrolować czy ograniczać w czymkolwiek. związek to nie tylko bycie razem, ale bycie razem mimo ograniczeń i nie zawsze komfortowych sytuacji(typu np. ograniczone życie towarzyskie z powodu posiadania w domu małego dziecka, które również ma swoje potrzeby). :roll: mam odczucie, że każdy związek jest jednym wielkim (dobrowolnym) ograniczeniem siebie i innych osób funkcjonujących w związku. wyważenie tych ograniczeń, żeby jeden nie unieszczęśliwiał drugiego to trudna umiejętność.

niedawno miałam okazję posłuchać jak mama przedszkolaka została poproszona o to aby zwrócić uwagę na to, że jej synek m.in.bije inne dzieci. na co wybuchła rozdzierającym płaczem, ze ona nie potrafi mu niczego zabronić bo on jest jej jedynym oczkiem w głowie. ręce mi opadły.


Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group