| |
wegedzieciak.pl forum rodzin wegańskich i wegetariańskich |
 |
Ogólne rozmowy - Wielki kryzys!
eM - 2015-05-04, 18:29 Temat postu: Wielki kryzys! W maju mija 5 lat odkąd postanowiłam, że nie będę jadła mięsa. Czym więcej czytałam tym bardziej byłam przekonana, że rezygnuje od razu ze wszystkich produktów zwierzęcych, co za tym idzie przechodzę na weganizm. Nie miałam z tym większego problemu, a zrobiłam to głównie ze względów etycznych.
Raz było lepiej, raz gorzej, ale zawsze byłam przekonana, że postępuję słusznie.
I tak w tym miesiącu mija 5 lat i nastąpił wielki kryzys
I nie chodzi tu, że za czymś tęsknie, czy czegoś mi brakuje chociaż czasem nachodzi mnie ochota na kanapkę z żółtym serem ale o moje zdrowie. Coraz częściej myślę, że jednak weganizm nie jest taki super jak go przedstawiają.
Często czytam, że po przejściu na weganizm wielu ludzi poczuło się lepiej, mają więcej energii i ogólnie jest super, u mnie tak nie było. Nie zauważyłam jakiegoś pogorszenia, ale znowu nie było też super ekstra. Za to od początku pojawiły się problemy z cerą, dostałam wysypki na twarzy, z którą zmagam się tak naprawdę do dzisiaj (pisałam o tym nawet w innym wątku), na początku zresztą moja twarz wyglądała tragicznie, swędziała i bolała, ale całe szczęście to minęło no i pozostała wysypka niestety.
Drugi problem to moja waga. Praktycznie zawsze byłam szczupła, ale teraz na weganizmie to nawet do szczupłych nie należę. Wyglądam po prostu jak wieszak I mam już powiem szczerze dosyć bycia taką chudą. Po ostatniej imprezie, gdy co jakiś czas ktoś pytał - czemu taka chuda, czy się odchudzam, martwił, że może choruję na coś stwierdziłam, że mam już dość i muszę coś zmienić.
Bo naprawdę coraz bardziej wyglądam jakbym była chora, już sama nie mogę na siebie patrzeć. Otyłość jest koszmarna, ale niestety szkieletor też nie jest zdrowy. Całe szczęście nie wyglądam jak niektóre anorektyczki, ale jak tak dalej pójdzie to pewnie będę.
I niestety, ale nie jestem przykładem zdrowego weganina. Pewnie większość osób jak na mnie patrzy myśli sobie, że się odchudzam, albo że przez weganizm niedługo zniknę. Zresztą często słyszę żebym w końcu zaczęła jeść, a ja przecież JEM i to jak mi się zawsze wydawało zdrowo i porcje normalne. Czasem wolę nie mówić, że nie jem mięsa, bo wiem, że większość to jak wyglądam będą zwalać właśnie na weganizm (i może mają rację )
No i jeszcze zdrowie mi się posypało. Jak zawsze byłam okazem zdrowia (oprócz tych moich częstych opryszczek, ale one były i przed weganizmem) tak w tym roku chorowałam już ze cztery razy Jak dla mnie to o cztery za dużo.
Gdy wszyscy wokół chorowali, mnie nic nie brało. Żadne grypy, przeziębienie, nic. No a w tym roku masakra. Najpierw wielkie przeziębienie (nie wiem co to było bo nie chodzę po lekarzach, może i angina) gorączka przez kilka dni (a wysoką gorączkę to ja miałam może w podstawówce ostatnio, a to i tak przez dzień może), ból gardła, masakryczny kaszel przez który na tydzień straciłam głos. I tak sobie chorowałam z dwa tygodnie gdzieś, może trochę dłużej, bo lekki kaszel męczył mnie jeszcze co jakiś czas. Myślę, ze choroba nie do końca ustąpiła i ten kaszel był tego objawem, bo po jakimś miesiącu, może trochę później wzięło mnie kolejne choróbsko. Tym razem okropny katar się pojawił (wcześniej nie miałam) i końcówka kaszlu, lekkie osłabienie. Po tej chorobie kaszel przeszedł. Myślę, że to był dalszy ciąg poprzedniej choroby, rozłożony na raty
To było z 3 tygodnie temu. A od soboty walczę z grypą żołądkową (tak mi się przynajmniej wydaje, nie wiem bo nigdy nie miałam) Znowu gorączka, całe szczęście jednodniowa (no tyle gorączek to ja przez całe życie chyba nie miałam) no i problemy wiadomo jakie
Pewnie znalazłabym więcej minusów weganizmu niż plusów w moim przypadku.
Tak więc zaczynam się poważnie zastanawiać czy aby weganizm w moim przypadku to dobra droga i czy nie wyrządzam sobie tym krzywdy
Napiszę jeszcze, że odżywiam się w miarę zdrowo (przynajmniej tak uważam) Chociaż przez ostatnie choroby waga jeszcze bardziej poleciała w dół ( a na to nie mogę sobie pozwolić, bo każdy kilogram jest dla mnie cenny ) Jadam różnorodnie, kasze wszelkiego rodzaju, strączki różne, warzywa też (chociaż zima, a szczególnie końcówka jest dla mnie zawsze ciężka i mam kryzys z jedzenie i gotowaniem), od niedawna włączyłam dużą ilość olei nierafinowanych, mąki przeróżne. Staram się aby naprawdę moje jedzenie było różnorodne i nie jeść ciągle tego samego.
Tak jak pisałam wcześniej, nie wiem czy to przez zimę czy ogólnie, ale mam ostatnio kryzys z gotowanie, jedzeniem. Nie wiem co gotować, nie mam ochoty stać przy garach, najchętniej to bym chciała żeby ktoś dla mnie pogotował przez jakiś czas, a ja bym tylko jadła A ogólnie lubię gotować, przyrządzać nowe potrawy, no ale nie w ostatnim czasie.
Piszę to wszystko trochę żeby się wyżalić, ponarzekać no bo jak nie tu to gdzie. Wokół siebie nie mam żadnych wege ludzi. A większość od razu powiedziałaby mi żebym zaczęła jeść mięso.
A może ktoś miał podobnie i będąc na weganizmie przeszedł na wegetarianizm Najczęściej słyszy się odwrotne historie, ale może jest ktoś taki, kto będąc przez dłuższy czas na weganizmie zrezygnował z niego. Może mu to w jakiś sposób pomogło w jego problemach?
Coraz bardziej myślę czy by na jakiś czas nie spróbować wegetarianizmu, ale w moim przypadku nie jest to wcale łatwe. Jak już wcześniej pisałam przeszłam na weganizm ze względów etycznych i niestety są one mocno zakorzenione. Ciężko mi się teraz przestawić na inne myślenie. Zrezygnować tak nagle z przekonań w które wierzyłam, ale z drugiej strony moje zdrowie jest najważniejsze.
Wyszedł mega długi post, ale czułam potrzebę podzielenia się z kimś moim problemem.
Lily - 2015-05-04, 18:49
| eM napisał/a: | No i jeszcze zdrowie mi się posypało. Jak zawsze byłam okazem zdrowia (oprócz tych moich częstych opryszczek, ale one były i przed weganizmem) tak w tym roku chorowałam już ze cztery razy Jak dla mnie to o cztery za dużo.
Gdy wszyscy wokół chorowali, mnie nic nie brało. Żadne grypy, przeziębienie, nic. No a w tym roku masakra. Najpierw wielkie przeziębienie (nie wiem co to było bo nie chodzę po lekarzach, może i angina) gorączka przez kilka dni (a wysoką gorączkę to ja miałam może w podstawówce ostatnio, a to i tak przez dzień może), ból gardła, masakryczny kaszel przez który na tydzień straciłam głos. I tak sobie chorowałam z dwa tygodnie gdzieś, może trochę dłużej, bo lekki kaszel męczył mnie jeszcze co jakiś czas. Myślę, ze choroba nie do końca ustąpiła i ten kaszel był tego objawem, bo po jakimś miesiącu, może trochę później wzięło mnie kolejne choróbsko. Tym razem okropny katar się pojawił (wcześniej nie miałam) i końcówka kaszlu, lekkie osłabienie. Po tej chorobie kaszel przeszedł. Myślę, że to był dalszy ciąg poprzedniej choroby, rozłożony na raty |
Hmm, nie wiem, czy trzeba o to obwiniać weganizm, ja nigdy weganką nie byłam, a kilka lat temu miałam taką falę - 4 choroby pod rząd, tak się przeraziłam, że zaczęłam łykać jakieś zwykłe witaminy i doszłam do siebie. A dla odmiany ostatnio mnie mało co bierze, a jeśli już, to dopiero w kwietniu, bo już jestem zmęczona po zimie.
Jeśli chodzi o Twoją dietę, to jak miałaby wyglądać, jeśli wrócisz do wegetarianizmu? Planujesz jakieś duże ilości jajek i nabiału jeść? No bo jeśli to byłby czynnik decydujący, to pewnie sporadyczne zjedzenie czegoś nie wegańskiego nic tu nie zmieni.
Suplementujesz B12 i D? Może już o tym gdzieś pisałaś, wybacz, że nie pamiętam.
Jeśli zaś chodzi o chudnięcie, to naprawdę przyczyna może być całkiem inna, może chora tarczyca, może jakaś alergia czy wręcz zaburzenia wchłaniania. Ja np. jem niewiele nabiału, a nigdy nie chudnę bez wielkich wysiłków w tym kierunku. Przemianę materii mam na pewno OK, bo paznokcie i włosy rosną mi jak szalone
Poza tym - może warto się wybrać do dietetyka?
Alispo - 2015-05-04, 19:24
Podstawowe badania zrób, zastanów sie czy odpowiednio suplementujesz, jakby co znajdź dobrego vege-dietetyka.Moze tez nie sluzy Ci cos co jesz często? A może jednak jesz za malo? Przyczyny nie musza tez wynikać z diety,wiec zacznij od badań.
eM - 2015-05-04, 19:46
| Lily napisał/a: | Jeśli chodzi o Twoją dietę, to jak miałaby wyglądać, jeśli wrócisz do wegetarianizmu? Planujesz jakieś duże ilości jajek i nabiału jeść? No bo jeśli to byłby czynnik decydujący, to pewnie sporadyczne zjedzenie czegoś nie wegańskiego nic tu nie zmieni.
Suplementujesz B12 i D? Może już o tym gdzieś pisałaś, wybacz, że nie pamiętam. |
No właśnie i tu jest też problem, bo nie wiem czy w ogóle mogłabym się przekonać do jajek, sera i innych rzeczy.
Ale tak sobie myślę, że nawet gdybym czasem zjadła coś wegetariańskiego to już jest coś. Szczególnie jak jestem gdzieś w gościach i najczęściej nie mam co jeść, wszelkie uroczystości, a ja siedzę i zajadam to co mogę, czyli praktycznie nic i siedzę głodna
B12 suplementuję, D łykałam, ale niedawno mi się skończyło i od jakiegoś czasu nie biorę, korzystam ze słońca.
Badania kontrolne robię mniej więcej co rok i są ok. U dietetyka ostatnio byłam, ale niestety nie jestem zadowolona z wizyty. Mam już dosyć wszelkiego rodzaju lekarzy, rzadko który pomaga.
Moje problemy zaczęły się niestety wraz z weganizmem, szczególnie chudnięcie i problemy z cerą. Wcześniej takich problemów nie miałam.
A co do włosów i paznokci Lily mam podobnie, rosną jak szalone
arahja - 2015-05-04, 20:41
Co jesz? Ile jesz?
Ostatnio miałam podobny "kryzys", choć może po prostu spadek formy: jestem przemęczona, nie mam czasu porządnie jeść, czułam się ograniczona tym, że nawet nie mogę kupić jednej rzeczy w kantynie w pracy, a często nie mam czasu ugotować sobie obiadu / nie mam pomysłu / skończą mi się sklepy przed powrotem do domu... W Polsce żywiłam się dużo lepiej, była o wiele lepsza dostępność warzywniaków i codziennie zajadałam coś świeżego. Tu niestety tylko supermarkety, a tych nie cierpię = przerzuciłam się dość mocno na sojowce-gotowce. Ale powoli przechodzi, żal się zmienia we wkurzenie, że tak wiele obszarów życia człowieka jest postawionych na eksploatacji zwierząt.
jaskrawa - 2015-05-04, 23:24
eM, aż mnie zaskakujesz! u mnie przejście na weganizm zawsze wiąze się z przytyciem (przechodziłam już kilka razy, wstyd się przyznać. etyczna motywacja JEST, ale jest też ogromne wręcz kompulsywno-depresyjne łakomstwo, a niemąż wszystkożerny, kupujący namiętnie czekolady mleczne, jaja, sery i inne takie, nie pomaga mi w tym). zawsze wiąze się to z większą ilością zeżartych wegaskich słodyczy, zapychaniem się chlebem z wynalazkami typu masło orzechowe z dżemem, sezamowe i tym podobne. co gorsza - cukier, kawa, brak porządnej białkowej energii z jajek (w lodówce zawsze mam eko - gdy akurat jestem weganką, to dla dzieci są i chłopa właśnie takie, a ostatnio od fajnych sąsiadów, którzy mają kury i co więcej nie jedzą ich, tylko pozwalają dożyć starości ) i masła.
szczerze mówiąc też jestem na "zakręcie". mam zwiększony metabolizm przez nadczynność tarczycy. skoroś taka chudzina, zbadaj to, szalejąca tarczyca odchudza porządnie i gdyby nie moja wrodzona żarłoczność, wyglądałabym jak śmierć, a tak jestem po prostu raczej szczupła, ale jeszcze w normie. u mnie jeszcze dochodzi karmienie cyckiem. generalnie mam potrzebę zjedzenia jakichś ośmiu miliardów kalorii dziennie - a jeszcze dietetyczka poradziła mi, bym przeszła na b-g, bo jest szansa, że tarczyca się ogarnie. na b-g to w ogóle umieram z głodu, mówię Ci.
szczerze mówiąc, ale to Twoja decyzja, doradziłabym Ci raczej postawę, którą ja praktykuję (obecnie nie, ale wielokrotnie tak i mogę się założyć, że prędzej czy później do niej wrócę, chyba że przetrwam do czasu, gdy dzieciory będa więcej zajmować się własnuymi sprawami, a ja będę mała więcej czasu na gary) - tak zwany weganizm domowy. czyli - na co dzień nie jem nabiału itd., ale gdy zmusi mnie życie, to jem - to znaczy wtedy, gdy naprawdę nie mam kiedy zrobić sobie wałówki (dwoje małych i zajebiście energicznych, nigdy nie śpiącycych dzieci). jeśli jadę w gości, to po to, by w końcu odpocząć, bo teściowa się zajmie jednym, a szwagierka drugim, a jedzenie wjeżdza na stół. I generalnie ja wtedy zazwyczaj wymiękam. po pierwsze dlatego, ze nie jestem okazem zdrowia - więc moje argumenty o tym, że weganizm taki zdrowy, mogę sobie potłuc o kant dupy. po drugie - żeby nie wchodzić po raz setny w te straszliwe rozmowy, dlaczego ja znowu czegoś nie jem (nienawidzę tego), po trzecie - bo jestem strasznie głodna non stop i chcę jeść (oczywiście mięsa nie jem, ale sama wiesz, że z kotleta łatwo zrezygnować, gdy na stole jest ser, masło itd, a mi mama i teściowa potrafią zrobić doskonałe wegetariańskie rzeczy z nabiałem. i zjadam je.
tak samo w te dni, kiedy nie zadbałam z powodu ogólnego pędu i braku zorganizowania, o dostateczną ilość produktów zabezpieczających tyły weganina. albo koleżanka do pracy przynosiła niewegańskie ciasto i przykro jej, że nie zjem. i tak dalej. pamiętam, że najdłużej wytrzymałam na diecie wegańskiej półtora roku. i zawsze było cholernie dziwnie, całe mięsożerne otoczenie bawiło się, a ja rezygnowałam ze służbowych imprez, żeby nie chodzić wiecznie z pojemniczkami albo pustym żołądkiem. tyle ze wtedy miałam faceta weganina i trzymało mnie to przy życiu.
w skrócie "weganizm domowy" (sama wymyśliłam to głupawe pojęcie zakłada - nie jem nabiału, ale poza domem na imprezie czy rodzinnym obiedzie, gdy nic nie zdązyłam zrobić sobie - jem nabiał. czyli taki udawany weganizm z dyspensami na sytuacje, gdy lepiej po prostu sobie odpuścić.
wiem, że zaraz znowu ktoś powie (jak mi ostatnio powiedziano), żebym się przyznała, że nie jestem gotowa, że nie chcę być tak naprawde weganką czy coś tam. ale trudno, chrzanię, bo wiem, że to nie do końca prawda i wszystko jest względne. gdybym miała wsparcie chociaż jednej osoby w rodzinie. i chociaż jakąś babcie na miejscu do pomocy... ja mogę być weganką jeśli chodzi o różnorodność pożywienia - wegańskie mi wystarcza. ale gdy przychodzą te wszystkie sytuacje - goście, brak czasu, pęd - jeszcze moje próby pracowania w domu . przy moich potrzebach energetycznych - stoję ciągle przy garach. inna sprawa, że ciągle i tak jestem głodna.
do tego wszystkiego stale nawracająca depresja (nie mogę obecnie brać leków, bo karmię).
co do samego weganizmu, wiesz co, im więcej czytam - a czytam naprawdę sporo ostatnio dietetycznych publikacji (akademickich, nie strony typu "natura.com.pl", lecz suche fakty na temat naszych potrzeb, bez mitów) - wychodzi ogólny bilans, że weganizm wcale nie jest taki zdrowy, wbrew temu, co napisał Campbell. Campbell mocno wszystko podobno uogólnił, pominąć mógł wiele kwestii - przede wszystkim zagrożeń płynących z białek roślinnych (ale też nabiału, fakt, a jednak są tacy, którzy lepiej tolerują białko z nabiału niż białko roślinne, które wywołuje reakcję autoimmunologiczną).
i owszem, u ludzia, który jest generalnie zdrowy, spoko. tyle że weganizm nie jest dietą kompletną - a skoro wiemy już o pewnych sprawkach typu B12 czy D, to naprawdę stawiam dolary przeciw orzechom, że zaraz się dowiemy o kolejnych.
na przykład kwestia NNKT. niestety, z tego co czytałam, nasze ukochane mielone siemię i orzechy mogą nam mocno nie wystarczać... jak sobie radośnie mniemamy. generalnie wychodzi na to, że trzeba się naprawdę cholernie mocno postarać albo jeść sporo suplementów, by rzeczywiście zapewniać sobie wszystko, co wszystkożerny z natury człowiek zjadał sobie wraz z rybą, którą sobie złowił i kawałkiem mięcha, które sobie złapał choćby czasem... i wcale nie chodzi o białko czy żelazo. bo zjadamy znacznie więcej błonnika, rozmaitych antyodżywczych składników (np. z soi) i próbując sobie "zastąpić" coś tam zjadamy za dużo czegoś, co nam może zaszkodzić, wpędzając się w alergie czy problemy autoimmunologiczne.
cholera wie, według tego, co czytam na stronach Wiesz co jesz gluten i soja mogą być dla niektórych niebezpieczne. a ja na diecie wegańskiej zawsze nadrabiałam "braki" chlebem i tofu. zawsze zwiększone dawki tego były. ostatnia próba wegańska - podczas początków karmienia - za każdym razem nawrót choroby G-B. teraz wyrzuciłam gluten, soję... tylko że skądś muszę brać moje milion kalorii, a wszędzie ograniczenia. tego nie, tamtego też nie.
wydaje mi się, że może za dużo jesz przetworzonych termicznie rzeczy - gotowanych, pieczonych, smażonych, glutenu z mąk - które to mogą powodować zmęczenie i kryzys. może zainspiruj się witarianizmem? ostatnio wpadłam na takie coś jak Raw Till 4 (nie znałam tego wcześniej) i muszę powiedziec, że ciekawie to wygląda. nie przerażaj się, że "witarianizm" czyli jeszcze większy hardkor niż weganizm, więc w ogóle masakra bo to RT4 to wcale nie takie hardkorowe. ja ostatnio częściowo trzymam się tej diety (nie licząc pojedynczych dni, kiedy naprawdę bardzo brakuje czasu, chłopa nie ma całe dnie i nie mam jak zdobyć porządnej ilości warzyw i owoców). generalnie chodzi o to, że od rana je się na surowo, a po czwartej "normalnie" . ja to interpretuje na luzie - czyli domyślam się, że chodzi o to, by jak najwięcej człowiek zjadł surowizny, czyli wg witariańskich zasad najbardziej wartościowego żarcia - ale jednocześnie nie miał poczucia, że jego życie się skończyło i nie może sobie wieczorkiem ze znajomymi iść na pizzę (oczywiscie wegańską . więc - ja sobie robię tak, że od rana szejki zielone i inne takie, surówki, duże ilości zieleniny i owoców - a po czwartej jem po prosu obiad z kaszą czy strączkami itd.. kolację to już różnie, czasem surowa, a czasem jest to gotowana jaglanka z jabłkiem, razem z dzieckiem zjadam. generalnie to działa o tyle że eliminuje problem osłabiania się i zabierania sobie energii przez trawienie tych wszystkich chlebów, gotowanych kasz itp. przez cały dzień. a jednocześnie można porządnie "dojeść" tym normalnym obiadem. fajna sprawa jak dla mnie. dni kiedy trzymam się tej diety są dla mnie lepsze, czuję się zdrowiej, mam jakoś więcej sił.
tyle że nie wiem, czy potem nie przychodzi kryzys właśnie dlatego że się przegłodziłam - i potem w końcu przychodzi dzień, że od rana zapycham się bezglutenowymi wegańskimi plackami z jabłkami.
nic więcej nie napisze, bo wyszzedł mi elaborat.
przemyśl raw till 4 lub po prostu więcej owoców i surowizny. i zbadaj tarczycę. i wyluzj, jeśli czujesz, że się męczysz.
Alispo - 2015-05-05, 07:30
Mam wrazenie, ze nie bardzo wierzycie ze weganizm moze byc zdrowy,a z takim podejsciem w sumie nietrudno o kryzysy. Zgadzam sie z Lily w tej kwestii, ze tak naprawde dodatek nabialu niewiele by zmienil (a z kolei dorzucac jego ogromne ilosci to na pewno nie byloby zdrowe)
jaskrawa - 2015-05-05, 07:35
Alispo, jeśli ktoś jest weganinem i czuje się dobrze, to wierzy.
Jeśli się nie czuje dobrze, tak jak eM, to co ma myśleć?
Ja, mimo wszystko, wierzę w weganizm, ale nie mam do niego bezkrytycznego totalnie stosunku. Generalnie bardziej jestem w tej chwili weganką ze względu na przekonania, niż na zdrowie.
eM - 2015-05-05, 08:25
jaskrawa, dzięki za tak wyczerpującą odpowiedź Aż nie wiem od czego zacząć, bo czytając to miałam ochotę powiedzieć - dokładnie tak. Mogłabym się podpisać pod tym co napisałaś z małymi wyjątkami
Co do tarczycy, to badałam sobie w zeszłym roku, chodzi o TSH, tak? Wyszło w normie.
To nie jest tak, że chudnę cały czas. Moja waga była ok, po przejściu na weganizm zgubiłam kilka kilogramów niestety i taka waga utrzymywała się cały czas, było to najczęściej +/- 1kg, ale nigdy nie mogłam zdobyć tych kilka kilogramów więcej, które są mi potrzebne. A jeszcze w tym roku, przez te choroby moja waga poleciała w dół, pewnie nadrobię te utracone kilogramy, ale nie zdobędę nowych
Powiem szczerze jaskrawa, też właśnie myślałam o takim domowym weganizmie. Bo w domu jakoś sobie radę dam, dawałam przez tyle czasu, ale najgorsze są właśnie wszelkiego rodzaju uroczystości, imprezy, gdzie wszyscy się zajadają, a ja siedzę i tylko podziwiam. I dodam, że siedzę najczęściej głodna bo podobnie jak Ty uwielbiam jeść i mogłabym jeść non stop tylko czasami po prostu nie mam co i muszę odmawiać. Z tego powodu też unikam większości imprez bo nie chce po raz kolejny mówić, że tego nie jem, tego nie mogę, a mój wygląd mówi sam za siebie
Co do samego weganizmu co napisałaś, też czasem sobie myślę, że skoro jest on taki zdrowy to czemu trzeba łykać tyle suplementów. Akurat mój wybór bycia weganką jest bardziej z powodów etycznych niż zdrowotnych, ale zewsząd się słyszy i czyta, że weganizm jest bardzo zdrowy, oczywiście przy dobrze skomponowanej diecie. Dlatego chciałabym brać jak najwięcej z pożywienia, a jak najmniej łykać suplementów. Może jeszcze znajdę swoją dietę cud
Nie wiem jak sobie radzisz na diecie bez glutenu, ja ostatnio za radą dietetyczki ograniczyłam pszenicę i jak sobie pomyślałam, że miałabym jeszcze zrezygnować z glutenu (co, co jakiś czas mi się zdarza) to chyba bym całkowicie znikła
Niestety co do raw till 4 to nie jest ona dla mnie. Szczerze to nie próbowałam, ale właśnie dietetyczka zaleciła mi jeść więcej gotowanych warzyw, zup niż surowych, ze względu na te moją nieszczęsną twarz i muszę powiedzieć, że chyba lepiej się czuję na gotowanym niż surowym. Mój organizm po prostu chyba sobie nie radzi z przetrawieniem dużej ilości surowizny
arahja, teraz to lepiej żebym nie pisała co jem bo przez ostatnie miesiące moja dieta jest kiepska. Przez te ciągłe choroby mój jadłospis był ubogi. Co zaczynałam jeść lepiej znowu coś mnie dopadło. Mam nadzieję, ze teraz już wyjdę na prostą.
A tak, to różnie. Śniadania najczęściej jakieś kasze, płatki z dodatkami, czasami placki. Obiad to różnie, dania jednogarnkowe (strączki z warzywami) z kaszą, makaronem, ryżem - zależy. Ziemniaki z jakimiś kotletami, surówka. Kolację u mnie to ostatnio zupy, za radą dietetyczki. Pomiędzy tymi posiłkami zajadam kanapki, czasem jakieś ciasto, ciastka, zależy co mam i na co mam ochotę.
I właśnie z kolacjami mam największy problem. Nigdy nie wiem co mam zjeść. Jak obiady i śniadania nie są dla mnie problemem to kolacja niestety jest. Teraz najczęściej zajadam zupy, ale też nie zawsze. Nie wiem co poza tym mogłabym jeść. Macie jakieś propozycje?
Alispo, gdybym nie wierzyła to bym nie była tyle czasu weganką. Nie odmawiałbym za każdym razem gdy ktoś proponuje mi pizze z serem, albo mały kawałek ciasta, albo zupę ze śmietaną czy cokolwiek innego co kłóci się z moimi przekonaniami żywieniowymi. I nie ważne czy to jest ktoś obcy czy rodzina mojego narzeczonego, która nie rozumie, że tego nie jem i za każdym razem muszę na nowo odmawiać, a potem słyszeć, że nic nie jem i kilka innych słów (oczywiście nie w twarz). Zawsze byłam wytrwała w swoich przekonaniach, jestem upartą osobą i nawet jak byłam bardzo głodna, nawet jak kilka osób patrzyło na mnie jak na dziwoląga, jak byłam jedynym odmieńcem w towarzystwie zawsze zostawałam przy swoim bo wierzyłam, że postępuję słusznie i nadal wierzę, że weganizm jest czymś dobrym. Dobrym dla zwierząt, ale nie wiem czy dla mnie. Dlatego tutaj napisałam. Po prostu czuję, że mój organizm woła o pomoc, a ja zawsze starałam się słuchać swojego organizmu, bo wiem, że on najlepiej wie czego potrzebuję do pełni szczęścia.
Więc takie słowa, że ktoś nie wierzy w weganizm bolą. To jest właśnie spojrzenie większości wegan, że weganizm jest zdrowy dla każdego i nie może być inaczej. Tak już jest i tak musi być.
Kurcze, zaczęłam pisać tego posta przed 8 i tyle czasu mi się zeszło
Alispo - 2015-05-05, 08:38
Chodzilo mi o to,ze może byc zdrowy,nie jest z zasady dietą niedoborową. Chyba poszukalabym fajnego weganskiego dietetyka i może w miare możliwości więcej kalorii.A jaka dawkę b12 bierzesz?
eM - 2015-05-05, 08:59
B12 biorę 1000µg, wcześniej pół codziennie, teraz całą co parę dni. Nie wiem jak jest lepiej bo różne źródła różnie podają.
A znasz może Alispo jakiegoś wege dietetyka sprawdzonego? Może ktoś może takiego polecić z Warszawy/Poznania?
Pewnie ludziom którzy obracają się w kręgu wege społeczności, mają takich znajomych jest łatwiej. Ja niestety/stety mogę liczyć tylko, albo aż na moją mamę, która zawsze coś dla mnie upiecze, czasem ugotuje i mojego brata, który coś do zjedzenia przyrządzi.
jaskrawa - 2015-05-05, 09:34
Alispo, dieta wegańska nie jest dietą kompletną, już sama konieczność suplementacji B12 o tym świadczy. Poza tym jest jeszcze problem z konwersją kwasu alfa-linolowego do EPA i DHA, która często bywa (nie chcę powiedzieć, że nigdy nie jest, bo to zalezy od różnych czynników, wystarczającej ilości odpowiedniego enzymu i witamin np z grupy B) niewystarczająca. Więc samo siemię może nie wystarczyć, bo musielibyśmy zjeść go o wiele więcej niż te dwie łyżki dziennie.
Dieta wegańska to nie jest naturalna dieta wszystkożernego człowieka, tylko wynalazek naszych czasów. Możemy ją stosować i być zdrowi tylko dzięki nowoczesnej farmacji, taka prawda. Natomiast zwiększona podaż np. owoców czyli fruktozy, substancji antyodzywczych, która często może się w diecie wegańskiej pojawić, może zaburzać procesy wchłaniania i trawienia.
to wszystko nie jest takie proste, jak mi się kiedyś wydawało. gdybym się dobrze czuła na diecie wegańskiej, pewnie nigdy nie zaczęłabym szukać informacji. ale niestety, choruję i to poważnie. pośrednio prawdopodobnie w wyniku weganizmu. mówię pośrednio - nie z powodu niedoborów, ale nadmiaru pewnych rzeczy w diecie.
eM, co do witarianizmu, to polecam Ci poczytanie trochę o nim. też zawsze myslalam, że gotowane bardziej mi sluzy, niż surowe. po surowym zawsze miałam wzdęcia, zgagi itd, ale jak się trochę dokształciłam i zaczęłam stosować zasady niełączenia pewnych produktów, te problemy zniknęły i teraz bez problemu daję radę przez sporą część dnia wytrzymać na surowiźnie. cera się wręcz poprawiła, serio! miałam wysuszoną skórę, a dzięki większej jednak ilości owoców, szejkom na śniadanie itd., chuyba się nawodniłam bardziej, jem więcej witamin na pewno, niezniszczonych przez obróbkę termiczną. dietetycy często zalecają gotowane rzeczy, chyba TMCH też poleca gotowanie, ale szczerze mówiąc nie wiem czy to wszystko jest takie słuszne. myślę, że gdyby nie nadczynność/zwiększony metabolizm i karmienie, dałabym radę cały dzień.
na Twoim miejscu zbadałabym jezcze FT3 i FT4, kiedyś wyczytałam na jakimś forum, że TSH może być prawidłowe, a hormony już nie.
i w ogóle badania sobie zrób. może to jeszcze coś innego, z netu nie masz szans się dowiedzieć.
zlotooka - 2015-05-05, 09:55
"weganizm domowy" - podoba mi się Też go stosuję (no, pomijając słodycze, bo tu nie zawsze się trzymam )
eM, co do kolacji, to ja zawsze jem duże (też brakuje mi kg, karmię i ciągle głodna chodzę). Zazwyczaj zupa albo chleb (domowy zakwasowiec z ziarnami, no glutenowy oczywiście), pasty ze strączków lub jakieś pasztety, bardzo lubię też sałatki typu: liście + ugotowany strączek + oliwa, posypane gomasio albo posolone.
A co do przekąsek między posiłkami - próbowałam też utyć jedząc dużo słodyczy, nie działało za to zęby trochę się popsuły... Teraz mam orzechy w miseczce i sobie je chrupię, no i owoce jakieś.
jaskrawa - 2015-05-05, 10:03
Na kolację tofucznica może być, o ile ta tarczyca na pewno zdrowa
Ja jem często kaszę z jabłkiem.
Często te po prostu zupę z obiadu zjadam na kolację
Bezglutenowych mąk nakupiłam i piekę placki jaglane z jabłuszkiem - pycha! Mąka jaglana plus kukurydziana, trochę mleka ryżowego, trochę oleju, starte jabłko i trochę sody
Martuś - 2015-05-05, 10:04
Abstrahujac od waszych refleksji na ten temat, bo sama weganka z roznych powodow nie jestem, mimo, ze etycznie mi to bliskie, to chcialam odniesc sie do stwierdzenia, ze niewielka ilos nabialu by nic nie zmienila. Uwazam wrecz przeciwnie, w odzywianiu diabel tkwi w szczegolach i kazda drobna modyfikacja diety w odniesieniu do indywidualnych potrzeb danej osoby moze duzo zmienic. Wystarczy spojrzec na wapn, o ktory chyba najtrudniej na diecie weganskiej, za to jedzac niewielkie ilosci nabialu mozna zaspokoic zapotrzebowanie organizmu w duzej czesci, a reszte uzupelnic roslinami (tu fajne zestawienie: hxxp://www.udietetykow.pl/zrodla-wapnia-w-diecie/ ). Na stronie fp Wiemy co jemy bylo sporo na ten temat. Za to niestety zaspokojenie zapotrzebowania na wapn np w okresie karmienia piersia, gdzie wynosi ono ok 1500 mg jest na diecie weganskiej bardzo trudne, wymaga mnostwa czasu i szczegolowego planowania diety, a raczej malo ktora mama moze sobie na to pozwolic. Dodajmy, ze wapn to nie tylko kosci, ale kwestia regulacji hormonow i procesow zapalnych w organizmie (wiecej: hxxp://biuletynfarmacji.wum.edu.pl/1403Szeleszczuk/Szeleszczuk.html ). Poozostają jeszcze nie mniej ważne kwestie np. witaminy B12, do tego DHA i wit. D (ale to kwestie nie tylko na diecie weganskiej, niemniej ona najbardziej potencjalnie niedoborowa pod wzgledem tych substancji). Podsumowujac, to z calym szacunkiem do diety weganskiej, ale trudno jest zbilansowac ja idealnie (szczegolnie w przypadku karmienia piersia i/lub problemow ze zdrowiem) nie wkladajac w to duzo czasu i wysilku, a im wieksza roznorodnosc pozywienia, to diete ulozyc latwiej (abstrahuje tu od kwestii etycznych). Dlatego moim zdaniem w sytuacji pojawienia sie problemow zdrowotnych od czasu przejscia na weganizm, kiedy chce sie przy nim pozostac, co w pelni rozumiem, konieczna jest konsultacja z dietetykiem i zrobienie bardziej szczegolowych analiz krwi, a do tego suplementacja poza B12 jeszcze wit D, DHA i rozwazenie suplementacji wapnia, zaleznie od wynikow badan i podazy w diecie.
Lily - 2015-05-05, 10:21
Ale przecież nie tylko Campbell robił badania nad dietami roślinnymi, w ostatnich miesiącach zdarzyło mi się trafić w tv na Planete czy innym Discovery na programy o tym, że dieta roślinna leczy, zwłaszcza choroby serca. Owszem, bez dodatku B12 czy D się raczej nie obejdzie, ale pomyślcie, ile witamin w tabletkach wciągają jedzący mięso. Dla nich jest ten cały przemysł, nie dla nas, nas jest za mało. Poza tym i tak myślę, że lepsza dieta w 100% wegańska, nawet gdyby miała być niedoborowa i wymagała podpórki, niż to, co czasem widzę - czyli mięso i ziemniaki/ryż/makaron, żadnych warzyw i owoców, bo "nie lubię". Oczywiście weganizm może być oparty na wegańskich słodyczach, ale przecież wiemy, że nie o to chodzi. Trzeba jeść różnorodnie.
Mam taką znajomą, która często choruje wraz z całą rodziną, a jak choruje, to się żywi mrożonkami (pizza itd.), siłą rzeczy zdrowie się jej sypie jeszcze bardziej i tak w kółko. Ona jakby nie dostrzega tego związku, zdrowo to się może odżywiać - ale jak jest zdrowa...
jaskrawa - 2015-05-05, 10:23
Martus, masz rację z tym nabiałem, ja bym powiedziała tez , że jajka mogłyby pomóc. Wiele zwierząt kradnie jajka ptaków i zjada, to naturalne pożywienie różnych wszystkozernych gatunków.
Ale to wszystko kwestie zdrowotne, daleka jestem,wbrew pozorom od odwodzenia kogoś od weganizmu. Da się, ale to bywa trudne. Fakt ze ktoś może dobrze się czuć przez kilka lat diety weganskiej, nie świadczy niestety o braku niedoborów, warto się rzeczywiście dokuczać stale albo konsultować z dietetykiem. Niestety braki w diecie często wylaza dopiero w kryzysowych momentach - takich jak ciąża, karmienie, albo po prostu wiek. Z kolei ludzie wszystkojedzacy często świetnie czują się przez większość życia (nie mają niedoborów), a potem, po pięćdziesiątce się zaczyna - nadciśnienie, choroba wieńcowa itd. Pocieszam się, że to może dobrze, że teraz jestem chora i juz teraz muszę uczyć się jak komponować dietę
W Warszawie polecam panią Desmond, ale niestety znalazlam ja tylko w prywatnej przychodni, cholernie drogie są wizyty.
jaskrawa - 2015-05-05, 10:29
Lily, tak, tez myślę że lepszy weganizm od beznadziejnej diety tradycyjnej gdzie za dużo białka itd.
Po prostu trzeba być świadomym zagrożeń, na każdej diecie.
eM - 2015-05-05, 10:56
jaskrawa, badania kontrolne będę robić pewnie w tym miesiącu jakoś, jak już wcześniej pisałam robię sobie co roku podstawowe badania, czasami dodatkowo jakieś inne.
zlotooka, właśnie co do słodyczy. Też co chwila słyszę, że na słodyczach można utyć, ale akurat w moim przypadku to się nie sprawdza. Lubię słodkie, chociaż już od dawna ograniczyłam cukier i raczej wybieram inne formy słodzenia, chociaż cukier też, ale nie w tak dużych ilościach jak jeszcze kilka lat temu. Na słodkim to sobie można tylko zdrowie popsuć i zęby jedynie
Tak samo jak wszelkie mączne potrawy mnie nie tuczą.
Kanapki tez jadam z własnym zakwasowcem, gluten jadam więc najczęściej jest to jakiś razowiec.
Dzięki za sugestie co do kolacji. Widzę, że jadacie podobnie do mnie
No właśnie, te jajka. Mój brat mnie do nich właśnie namawia najbardziej. Też jest przekonany, że mogłyby mi pomóc i że mają w sobie dużo dobroci i tym podobne.
Martuś, takie mi właśnie myśli nachodzą, że jednak mała zmiana może dużo dać w moim przypadku np.
jaskrawa, a mogłabyś mi napisać na PW ile kosztuje wizyta i jak długo się czeka na nią?
eM - 2015-05-05, 10:58
Też jestem zdania, że weganizm i wegetarianizm (oczywiście dobrze zbilansowany) jest zdecydowanie zdrowszy niż tradycyjna dieta, szczególnie jak widzę odżywianie niektórych osób i późniejsze tego efekty.
kml - 2015-05-05, 20:35
| jaskrawa napisał/a: | | pośrednio prawdopodobnie w wyniku weganizmu. |
Moim zdaniem jest odwrotnie: ponieważ chorujesz, to dieta Ci nie służy. Nie można oceniać wpływu diety na zdrowie, jeśli organizm nie funkcjonuje jak trzeba.
Chciałabym żeby wegenska dieta mnie odchudzila
Lily - 2015-05-05, 21:14
| kml napisał/a: | Chciałabym żeby wegenska dieta mnie odchudzila | Tak naprawdę w naszym najadającym się społeczeństwie (ilościowo, kalorycznie) większość ma problemy z utrzymaniem odpowiednio NISKIEJ wagi. Jeśli ta waga wbrew woli i mimo normalnego jedzenia spada, to coś jest nie halo ze zdrowiem. Normalną funkcją organizmu jest gromadzenie nadmiaru pożywienia w postaci tłuszczu na gorsze czasy (które rzadko nadchodzą ).
Chociaż niektórym osobom tylko się wydaje, że normalnie jedzą - bo np. na innym forum czytam, że dziewczyna kotlety robi na parze, a twierdzi, że nie je "dietetycznie" - jeśli się redukuje ilość tłuszczu do zera to jest dietetycznie, no nie?
jaskrawa - 2015-05-05, 21:14
kml, w moim przypadku jest jednak prawdopodobnie tak jak mówię, ale to long story.
agus - 2015-05-06, 07:29
eM, nie wiem, na ile jest łatwo się przełamać, ale myślę, że warto spróbować dodawania nowych rzeczy do diety. W końcu nie wszystkie kury trzymane są w klatkach a jajka znoszą czy tego chcemy czy nie, i nie są w stanie wysiedzieć wszystkich - co najwyżej w naturalnych warunkach mogą im je ukraść inne zwierzęta (wychowałam się na wsi, to coś tam wiem ).
Mogę dorzucić komentarz z własnego doświadczenia, choć nie wiem, na ile pomocny, bo Twój problem zdrowotny może trochę inny. Weganką byłam wprawdzie tylko przez ok. rok, ale moja dieta była bliska wegańskiej. Zawsze byłam szczupła i z umiarkowanym poziomem energii, bardzo trudno jest mi przytyć cokolwiek; na wegetarianizm przeszłam 16 lat temu i drastycznie ograniczyłam uwielbiany wcześniej nabiał, za to jadłam dużo surówek, duszonych warzyw, kasz, owoców.
Niestety ok. 5 lat temu stwierdziłam, że mam duży problem już nie tylko z trawieniem (wieczne wzdęcia, mój organizm nie radził sobie z trawieniem czegokolwiek), osłabionymi włosami, ale mój spadek energii i sił do codziennego życia jest nie do zaakceptowania dłużej. To była mała lekcja pokory, bo wcześniej uważałam, że odżywiam się dobrze, a że lubię jeść, to też jadłam sporo.
Po paru latach próbowania wszystkiego co możliwe, by sobie pomóc, stwierdzam, że:
- mój problem z niedoborem energii musiał być wcześniejszy niż mój wegetarianizm i wraz z wiekiem i mniejszą podażą kalorii 'zapas' zaczął się wyczerpywać,
- jedzenie dużych ilości surowizn mnie akurat nie posłużyło i tylko pogłębiło problem ze słabym trawieniem,
- być może jest coś jeszcze, np. zaburzenia wchłaniania, na co żaden lekarz nie wpadł, a że nie stać mnie na organiczne produkty, tak naprawdę nie wiem, ile jest witamin i mikroelementów w tych, co kupuję.
Najbardziej skuteczne wskazówki dał mi lekarz medycyny chińskiej. Teraz dbam, by moje jedzenie i picie było ciepłe, ograniczam chleb (gluten) i kiedy sobie przypomnę, to biorę olej z oregano - mnie bardzo pomaga w unikaniu przeziębień.
Fajnie, że porobisz badania wkrótce, pamiętaj poprosić o tarczycę, tak jak radzą dziewczyny, a jak wyniki wyjdą dobre, to trzeba szukać dalej. Być może problemem jest mały podaż kalorii w Twojej diecie (a wysypka efektem zaburzeń hormonalnych wynikających z braku tkanki tłuszczowej?), być może Twój organizm nie czerpie wszystkich składników z warzyw, mąk i kasz, a być może jeszcze coś innego.
Trzymam kciuki, może znajdzie się rozwiązanie, które będzie w zgodzie z Twoimi przekonaniami a jednocześnie posłuży zdrowiu.
gosia_w - 2015-05-06, 08:08
Moje przemyślenia z ostatnich lat są takie, że dla osoby szczupłej, o niskim poziomie energii niewielka ilość produktów odzwierzęcych jest pomocna w utrzymaniu dobrej formy. Ja wierzę w mądrość organizmu i intuicję, jeśli chodzi o jedzenie (z wyjątkiem słodyczy). Zimą jadłam masło prosto z miseczki, bo niczym innym nie byłam w stanie zaspokoić uczucia głodu, oliwa, orzechy, pestki nie dawały tego efektu. Zaczęłam też jeść regularnie jajka (2 na tydzień). Duże ilości strączków (codziennie) nie dają mi takiego poczucia najedzenia, jak właśnie jajka.
eM - 2015-05-06, 14:59
A powiedzcie mi co jeść aby było kaloryczne (wegańskie)? Orzechy, oleje, a co jeszcze?
Powiem szczerze, że ja zawsze miałam problem ze stwierdzeniem co jest czym (węglowodany, białka i tak dalej), co kaloryczne, co nie. Po prostu jadłam to na co miałam ochotę. Miałam ochotę na jabłko jadłam jabłko, czekoladę - jadłam czekoladę, jakieś dziwne połączenie - jadłam i to
Ale nie wiem co jest tak mega kaloryczne, co mogłabym jeść i może dałoby mojemu organizmowi więcej kalorii.
agus, przełamać się nie jest łatwo, ale wiem, że jak będę musiała to jakoś to zrobię.
Jajka u nas w domu są z gospodarstwa od mamy mojego narzeczonego. Niestety nie dożywają one starości, ale przynajmniej biegają sobie swobodnie przez większość czasu. I rzeczywiście znoszą jaja jak szalone
| agus napisał/a: | | Być może problemem jest mały podaż kalorii w Twojej diecie (a wysypka efektem zaburzeń hormonalnych wynikających z braku tkanki tłuszczowej?), być może Twój organizm nie czerpie wszystkich składników z warzyw, mąk i kasz, a być może jeszcze coś innego |
hmm, powiem szczerze, że gdzieś tam mi przez myśl przeszło, że może wysypkę mam ze zbyt małej ilości tłuszczu, że jest to powiązane.
| gosia_w napisał/a: | | Zimą jadłam masło prosto z miseczki, bo niczym innym nie byłam w stanie zaspokoić uczucia głodu, oliwa, orzechy, pestki nie dawały tego efektu.(...)Duże ilości strączków (codziennie) nie dają mi takiego poczucia najedzenia, jak właśnie jajka. |
No właśnie też tak mam, że mogłabym jeść i jeść, a i tak czuję pustkę i jestem głodna i coś bym jeszcze zjadła. I nie ważne co wezmę do ust to i tak pozostaję pustka.
A na wszelkiego rodzaju kasze i strączki już patrzeć nie mogę. No bo ile można tego jeść?
Dzięki dziewczyny za wasze rady i przemyślenia.
Lily - 2015-05-06, 16:18
| eM napisał/a: | A na wszelkiego rodzaju kasze i strączki już patrzeć nie mogę. No bo ile można tego jeść? | To jedz naleśniki i makaron Naprawdę spaghetti można się najeść na full, nawet ja to potrafię, a jestem też bez dna Oczywiście musi to być konkretna porcja, a nie, jak to gdzieś widziałam w przepisie - 500 gramów makaronu na 8 osób
agus - 2015-05-06, 16:26
| eM napisał/a: | | A powiedzcie mi co jeść aby było kaloryczne (wegańskie)? Orzechy, oleje, a co jeszcze? | Orzechów i oleju za dużo nie pojesz (o olejach gdzieś wątek był; nie wczytywałam się w naukowe źródła, ale kilka osób pisało, że nadmiar olejów nie służy zdrowiu), więc może węglowodany? Ja jak nie mam stresu, to jestem w stanie troszeczkę przytyć na ryżu (np. różne wege curry z ryżem i sałatką). Makaronów jem bardzo mało (bo trudno znaleźć bezglutenowy), mąki też nie bardzo. Do tego suszone owoce, typu figi, morele.
eM - 2015-05-06, 17:55
Tak jak pisałam, nie ważne co zjem to i tak czuję niedosyt. Tzn. po makaronie rzeczywiście jestem syta na trochę dłużej, ale i tak nie jestem najedzona na ful, no i jak bym miała go jeść codziennie to nie wyszłoby to na dobre mojemu organizmowi.
No i ograniczam w tej chwili pszenicę, więc i makarony też. Zresztą zawsze uwielbiałam wszelkiego rodzaju makarony, placki, naleśniki (słyszałam, że podobno to tuczy, ale to jest raczej podobno) i jadłam ich bardzo dużo. Tak teraz mi się przejadło i na samą myśl o plackach robi się nie dobrze. W ogóle nie mam ochoty na mączne rzeczy.
W moim przypadku makarony nie pomagają. A jadłam tak około 100-120 gramów suchego, czasem więcej, zależy ile dodatków miałam i jak mi się sypnęło.
Czyli wychodzi na to, że to wszystko co polecacie jadam, szczególnie te polecane węglowodany, które podobno tuczą - tak słyszałam wiele razy, na mnie nie działa.
I porcje też są spore, zresztą zawsze nakładam sobie tyle co innym, czyli jem np. tyle co mój brat (a on mało to nie je), czasem kończę po moim facecie, jak nie zje wszystkiego i jest wegańskie Od zawsze, gdy z bratem nakładaliśmy porcję jedliśmy po równo. Pizze domową taką około 30 cm zjem sama bez problemu.
W tej chwili akurat jestem w jakimś kryzysie żywieniowym, ale patrzę na całokształt mojego żywienia, bo problemy nie zaczęły się teraz tylko trwają już od dawna (moja waga szczególnie i wysypka na twarzy). Bo teraz to nawet nie warto pisać co jadam
Lily - 2015-05-06, 18:01
| Cytat: | | A jadłam tak około 100-120 gramów suchego, czasem więcej, zależy ile dodatków miałam i jak mi się sypnęło. | No to chyba połowę tego co ja chyba Trochę mi to wyjaśnia, czemu Ci się zdaje, że jesz dużo.
Jeśli węglowodany z tłuszczem Cię nie tuczą, to podejrzewałabym jakieś zaburzenia wchłaniania, serio. | eM napisał/a: | Bo teraz to nawet nie warto pisać co jadam |
Może jednak napisz. Domyślam się, że skoro Ci się wszystko przejadło, to jesz jednak za mało i dlatego być może chudniesz. Prawdę mówiąc nie pierwszy raz czytam takie "wyznania" od osób, które "nie mogą przytyć". Nie wiem, co na to poradzić, bo mnie się chyba nigdy nic nie przejada, więc trudno mi się w to wczuć.
eM - 2015-05-06, 18:27
| Cytat: | | Może jednak napisz. Domyślam się, że skoro Ci się wszystko przejadło, to jesz jednak za mało i dlatego być może chudniesz. |
Tylko tak jak piszę Lily, moje problemy z wagą zaczęły się wraz z przejściem na weganizm. Wcześniej nie miałam nigdy tak niskiej wagi.
A teraz przez chorobę, wymioty, biegunka mdłości nie miałam najmniejszej ochoty na jedzenie, więc myślę, że nie ma sensu pisać co jadam teraz, bo ważniejsze chyba jest co jadałam do tej pory, czyli przez 5 lat mojego weganizmu.
| Cytat: | | Nie wiem, co na to poradzić, bo mnie się chyba nigdy nic nie przejada, więc trudno mi się w to wczuć. |
Bo nie masz problemów zdrowotnych (i bardzo dobrze), gdybyś co chwila musiała z czegoś rezygnować, kombinować, myśleć co szkodzi, co usunąć, co zjeść żeby Ci nie szkodziło to pewnie też byś miała dosyć.
Lily, a napisz mi proszę swój przykładowy jadłospis jak możesz.
jaskrawa - 2015-05-07, 10:25
Zrób sobie jajecznicę ze szczypiorkiem czy czym tam lubisz, z trzech jaj, zobaczysz, czy się w końcu najadłaś
Jeśli tak - a przy tym na przykład tofucznica nie jest w stanie zaspokoic głodu, to ja bym poszukała dobrego źródła jajek od szczęśliwych kur czy jakieś przetwory mleczne od krów z eko gospodarstwa i zrobiła sobie testowy okres - czy wtedy poczujesz się lepiej.
Ja Cię rozumiem, bo też tak mam okresami. Na przykład dzisiaj. Jezcze nic nie jadłam, bo jak myślę o kolejnym szejku z bananów i zieleniny, chce mi się wymiotować. Soi nie jem.
O żadnym warzywnym smarowidle też nie mogę myśleć. Wypiłam kawę i nie mam ochoty na żadne zdrowe jedzenie. Czuję, że jeśli zjem jakąś kolejną roślinę, porzygam się tęczą . Wolę więc nie jeść nic niż iść do sklepu i kupić jakiś niewegański shit z kilogramem cukru.
Bo jedyne, czego teraz pragnę to kolejna kawa i czekolada. Kiedyś czytałam, że ochota na słodycze to brak czegoś tam, czy węglowodany złożone powinny pomóc. I, szczerze mówiąc, jak myślę o makaronie czy kaszy, też robi mi się niedobrze, bo codziennie jem na obiad makaron, kaszę, ziemniaki itd. czy to w zupie czy to z warzywami. Owoce - ble. Warzywa - fuj. Orzechy to już w ogole. Dwa dni temu zjadłam pesto z orzechów i bazylii i prawie zwymiotowałam po tym.
To prawda z tymi tłuszczami, nadmiar może być bardzo obciążający, odczuwam to na własnej skórze.
Mam poczucie, że chwilami mam napady jakieś paranoicznej anoreksji spowodowanej faktem, że nie umiem już bez wyrzutów sumienia jeść "normalnie" czyli np. biały chleb z serem żółtym i pomidorem powoduje u mnie dolegliwości typu zgaga i mdłosci (a kiedyś się tym żywiłam i było normalnie), z drugiej strony myśl o zjedzeniu kaszy, pełnoziarnistego chleba, owoców czy czegokolwiek w tym rodzaju, jest nieznośna, mimo że generalnie smakuje mi wegańskie jedzenie. W rezultacie głodzę się, karmiąc dziecko i majac nadczynność tarczycy, a potem w ciągu jednego dnia zjadam cały zapas wegańskich deserów, cały słoik wegańskiej nutelli i całą tabliczkę gorzkiej czekolady
olgasza - 2015-05-07, 10:55
| jaskrawa napisał/a: |
Mam poczucie, że chwilami mam napady jakieś paranoicznej anoreksji spowodowanej faktem, że nie umiem już bez wyrzutów sumienia jeść "normalnie" |
to się nazywa ortoreksja
Ech, ja też jestem znużona monotonią żywieniową, na którą zresztą mam całkowity wpływ. Gotuję w kółko 5-6 tych samych potraw i 3 pasty do chleba, bo najszybciej się je robi lub są niewymagające składnikowo. Całe szczęście, że chociaż głód na słodycze minął mi już jakiś czas temu, więc nie mam czekoladowych pokus...
A planujecie tygodniowy jadłospis, czy improwizujecie z dnia na dzień? Ja oczywiście to drugie
jaskrawa - 2015-05-07, 12:10
olgasza, no, coś w tym stylu . na szczęście nie trwa to cały czas, to są takie kryzysowe momenty. przechodzą po nażarciu się czekolady i cukru w dużej ilości mam wtedy dość, poczucie winy itd. i wracam do jedzenia warzyw i innych takich. tak czy owak męczy mnie to i czasem wolałabym być ignorantką jedzeniową i żreć to, co statystyczny Kowalski. mam też intuicyjne, choć w sumie irracjonalne poczuycie, że byłabym zdrowsza. choć wiem, że to nielogiczne.
jeśli chodzi o jadłospis, to też rzecz jasna improwizuję. gdybym miała jakiś plan na cały tydzień, to chyba czułabym się jak w więzieniu lub szpitalu , ale rozumiem, że niektórzy są tak z natury poukładani i im to odpowiada. albo są na jakiejś diecie specjalnej.
Lily - 2015-05-07, 15:45
| eM napisał/a: | | Bo nie masz problemów zdrowotnych (i bardzo dobrze), gdybyś co chwila musiała z czegoś rezygnować, kombinować, myśleć co szkodzi, co usunąć, co zjeść żeby Ci nie szkodziło to pewnie też byś miała dosyć. | O, to nie tak, mam chroniczne zaparcia i wszystko, co się z tym wiąże, alergie głównie wziewną, ale pokarmowej nie wykluczam, lecz po prostu mam apetyt, nigdy mi go nie brakuje. Wirusy "żołądkowe" mnie nie łapią nigdy.
Co do jadłospisu, to nie ma co pisać, bo ja się średnio zdrowo odżywiam, m.in. codziennie jem słodycze i nie mam w planach rzucenia.
Ale jakbym miała sobie przypomnieć, co wczoraj jadłam, to na obiad były ziemniaki +buraczki ze sklepu + 3 kotlety z ryżu, czerwonej soczewicy i płatków owsianych smażone na grillowej patelni, odsączone na papierze, ale na pewno i tak tłuste. Na deser banan + lody sorbetowe malinowe (wegańskie) z Biedronki + trochę masła orzechowo-czekoladowego (też wegańskiego) + 3 mrkvanky (takie czeskie ciasteczka bez cukru z nadzieniem gruszkowym). Na kolację wyjątkowo biała bułka (normalnie jem chleb razowy) zapiekana ze szpinakiem, 2 kotletami z obiadu, serem żółtym i pomidorem, do tego sałata rzymska. I tyle. to było bardzo skromne menu jak na mnie.
go. - 2015-05-07, 16:54
| agus napisał/a: | | Makaronów jem bardzo mało (bo trudno znaleźć bezglutenowy) |
eee, wcale nie! Odkąd jestem na bg to widzę, że to popularne, na działach ze zdrową żywnością w prawie każdym markecie są, albo z azjatyckimi potrawami. Z fasoli, ryżowy, kukurydziany, albo taki wynalazek- pszenny czyszczony z glutenu
jaskrawa, a co by Ci pomogło jeść "z apetytem"? Chyba nie schabowy?
Może więcej ruchu potrzebujesz? Konkretny codzienny jogging rano albo rolki przed snem?
Ja jak mi się chce słodkiego to robię koktajle i zaprawiam karobem, bananami, cynamonem, ,słodkimi jabłkami itd. Pół litra i już jestem zaspokojona
Chociaż nie powiem, że dzień zaczynam od kawy z jakąś czeklą, bo muszę się szybko postawić na nogi. Śniadanie jem dopiero jak ugotuję obiad (w sensie gotuję go przed wyprawieniem S. do przedszkola)
Lily - 2015-05-07, 17:13
W Biedronce chyba były bezglutenowe makarony?
Fatty - 2015-05-07, 17:33
| Lily napisał/a: | | W Biedronce chyba były bezglutenowe makarony? |
są - kukurydziane, nabyłam niedawno
eM - 2015-05-07, 19:02
Cieszę się, że nie jestem odosobniona w tym swoim "kryzysie" jedzeniowym i ktoś mnie rozumie
| jaskrawa napisał/a: | Zrób sobie jajecznicę ze szczypiorkiem czy czym tam lubisz, z trzech jaj, zobaczysz, czy się w końcu najadłaś
Jeśli tak - a przy tym na przykład tofucznica nie jest w stanie zaspokoic głodu, |
tofucznica to posiłek po którym chyba najbardziej jestem głodna, nie wiem co ona w sobie takiego ma, albo nie ma, że czuję taką pustkę
| jaskrawa napisał/a: | Jezcze nic nie jadłam, bo jak myślę o kolejnym szejku z bananów i zieleniny, chce mi się wymiotować. Soi nie jem.
O żadnym warzywnym smarowidle też nie mogę myśleć. Wypiłam kawę i nie mam ochoty na żadne zdrowe jedzenie. Czuję, że jeśli zjem jakąś kolejną roślinę, porzygam się tęczą (..)
I, szczerze mówiąc, jak myślę o makaronie czy kaszy, też robi mi się niedobrze, bo codziennie jem na obiad makaron, kaszę, ziemniaki itd. czy to w zupie czy to z warzywami. Owoce - ble. Warzywa - fuj. |
no dokładnie, mimo, że wszystko lubię i uwielbiam jeść, tak teraz na samą myśl, że mam znowu jeść kaszę, znowu ryż, znowu strączki to mi się niedobrze robi
| olgasza napisał/a: | A planujecie tygodniowy jadłospis, czy improwizujecie z dnia na dzień? Ja oczywiście to drugie |
Teraz z dnia na dzień, kiedyś planowałam mniej więcej tygodniowy jadłospis i to chyba jest lepsze, ale teraz to ja nie wiem na co będę miała ochotę w chwili obecnej a co dopiero za kilka dni
| Lily napisał/a: | | Wirusy "żołądkowe" mnie nie łapią nigdy. |
Mnie też, aż do ostatniego razu
Ja też zawsze miałam apetyt, teraz mnie dopadł jakiś kryzys pewnie przez tą zimę i brak warzyw, bo wszystko inne mi się przejadło.
Powoli już mi wraca apetyt, ale i tak na samą myślę, że mam znowu jeść to samo to mi się nie dobrze robi. Ale dzisiaj zakupiłam szparagi i kapustę młodą, bo mnie naszło, a na nic innego nie ma ochoty
Widzę, że u Ciebie dużo słodyczy jako przekąski. Ja mimo, że lubię słodkie to jednak kupne dla mnie są za słodkie. Wolę jednak sama zrobić, ale wiadomo, że nie zawsze się chce.
Wiadomo, że każdy ma swoje przyzwyczajenia i pewnie niektóre ciężko zmienić i tak jak jaskrawa napisała że chwilami mam napady jakieś paranoicznej anoreksji spowodowanej faktem, że nie umiem już bez wyrzutów sumienia jeść "normalnie", mam właśnie podobnie.
Dzisiaj powiem szczerze, że się nażarłam masakrycznie. Czuję się najedzona aż za bardzo, ale wiem, że muszę jeść więcej niż mogę, skoro chce przytyć .
agus - 2015-05-07, 19:18
| go. napisał/a: | eee, wcale nie! Odkąd jestem na bg to widzę, że to popularne, na działach ze zdrową żywnością w prawie każdym markecie są, albo z azjatyckimi potrawami. Z fasoli, ryżowy, kukurydziany, albo taki wynalazek- pszenny czyszczony z glutenu | To macie w Polsce chyba większy wybór niż ja tutaj. Ryżowych akurat nie lubię za bardzo, raz upolowałam pyszne gryczane, ale potem nie mogłam nigdzie znaleźć - większego wyboru nie ma...
go. - 2015-05-07, 19:42
| agus napisał/a: | | raz upolowałam pyszne gryczane, ale potem nie mogłam nigdzie znaleźć - większego wyboru nie ma... |
ja online kupowałam gryczane i amarantusowe, kilku firm, ale mam wrażenie, że one jak już się dogotowują to się od razu rozpadają... z braku glutenu albo moich umięjętności Tak mi się wydaje, że trzeba jeść albo al dente albo paćkę, bo totalnie nie jestem w stanie wyczuć TEGO momentu, gdy są ok
Dziewczyny, a na czasowe lenistwo świetnym rozwiązaniem są przetwory! Ja tam się zawsze ratuje jak mam podbramkowo mało czasu albo wielkiego lenia
Dama Kier - 2015-05-08, 13:24
| eM napisał/a: |
No właśnie też tak mam, że mogłabym jeść i jeść, a i tak czuję pustkę i jestem głodna i coś bym jeszcze zjadła. I nie ważne co wezmę do ust to i tak pozostaję pustka. |
A może masz jakiegoś pasażera na gapę?
| Cytat: |
Może ktoś może takiego polecić z Warszawy/Poznania? |
W Warszawie: Jakub Sobiecki, Małgorzata Sobczyk, Iwona Kibil, Damian Parol, Jagna Kaja Szulczewska
agus - 2015-05-08, 15:36
| Dama Kier napisał/a: | | A może masz jakiegoś pasażera na gapę? | Tez mi to przyszlo do glowy wczesniej, ale pomyslalam, ze moze jakies inne objawy by jeszcze byly, chocby nudnosci itp... ale moze niekoniecznie.
kml - 2015-05-08, 18:40
jaskrawa, jak Cie czytam,to jakbym ja na poczatku ciazy to pisala. I podczas okresu tak mam.To moze jednak hormony? Ale przeciez wegansko tez mozna niezdrowo sie zanzrec nie tykajac kasz/makaronow/ryzu/straczkow
eM - 2015-05-08, 18:53
| Dama Kier napisał/a: | | A może masz jakiegoś pasażera na gapę? |
Też kiedyś o tym myślałam, ale myślę, że przez te kilka lat miałabym jakieś objawy. Moja znajoma miała np. tasiemca i miała naprawdę widoczne efekty. Więc wydaję mi się, że mimo wszystko miałabym jeszcze jakieś dodatkowe objawy przez tak długi okres.
Rozumiem, że żadnego konkretnie nie możesz polecić z tych dietetyków? Czy osobiście u któregoś byłaś?
Dzięki za te nazwiska, wolałabym jednak jakieś sprawdzonego, bo już mam dosyć wyrzucania kasy w błoto.
Alispo - 2015-05-08, 19:10
Tez te osoby polecam oprócz M.Sobczyk które nie znam wiec nie wiem.Jeszcze Weronikę Szarafin,ona z 3miasta ale konsultuje skajpowo.Damian nie przyjmuje niestety,nie ma na to juz czasu ale zapytać można,on jest super.Jeszcze jest Hanna Stolinska,ale też nie wiem czy przyjmuje.Pasożyty możliwe,nie zaszkodzi sie odrobaczyc.
eM - 2015-05-08, 19:48
Dzięki za informację Alispo.
O odrobaczaniu myślałam już rok temu, ale im więcej czytałam tym mniej wiedziałam. I nadal nie wiem jak najlepiej to zrobić
bodi - 2015-05-08, 19:55
Agus w kazdym Tesco I sainsburym znajdziesz makarony 'free from',te ktore Ja kupuje sa kukurydziane i smakują całkiem nieźle plus ofc wszelkie noodles z chińskich sklepów
Dziekuje eM za temat.
agus - 2015-05-08, 20:16
bodi, dzieki. Tesco unikam z powodów ideologicznych, ale zajrzę do sainsburego przy okazji, faktycznie jest tam przecież cały dział 'free from'.
Alispo - 2015-05-08, 20:22
eM-idziesz do lek.pierwszego stosunku i prosisz o recepte.
Poli - 2015-05-08, 21:46
eM wg mnie i tego co opisujesz jestes po prostu niedozywiona, jesz za malo kalorii, masz braki witamin, mineralow w organizmie, dlatego tez i cera ci sie sypie, problemy ze zdrowiem.
Najwazniejsze abys zaczela kontrolowac ile kalorii jesz, najlatwiekszym rozwiazaniem jest skorzystac z programu, kory pokaze ci ile kalorii powinnas spozywac , wpisujesz jedzenie i oblicza ci wszystko , ten progrem mozesz uzywac online albo sciagnac na swoj komputer:
hxxps://cronometer.com/
a i 100 gr makaronu to nie jest duzo Polecam takze kupic dobra multivitamine.
a tutaj mozesz sobie zobaczyc co inni weganie jedza i ile kalorii spozywaja :
hxxps://www.youtube.com/watch?v=SWnL89jnMuY
hxxps://www.youtube.com/watch?v=z1eta_h7iHU
zlotooka - 2015-05-08, 22:00
Poli, 900 ml soku naraz??? Jaki żołądek trzeba mieć?? a potem szklanka ryżu suchego z całą cukinią i czymś jeszcze??
No to ja chyba mało jem rzeczywiście... A mój mąż (83kg) to już jak ptaszyna, bo zawsze zjada mniejsze porcje niż ja...
jaskrawa - 2015-05-09, 07:41
900 ml soku? zdechłabym w mękach!
100 g ryżu to i dla mnie jest dużo. więcej w siebie wepchnę, owszem, ale ciężko się potem czuję, przejedzona. mimo że ja naprawdę słynę z żarłoczności!
go, ruchu mi raczej nie brakuje. rano niestety tylko w weekendy mogłabym sobie pozwolić na prawdziwy sport. jestem sama z dzieciorami od 5:30 (wtedy stary wstaje do pracy i też nie mogę wtedy wyjść, bo jeśli młody się zbudzi, stary nie zdąży na pociąg, bo będzie musiał lulać młodego). wieczorem zaś ciężko się zmobilizować, czasem biegam, ale generalnie po obiedzie i całym dniu latania za młodym trochę mi się nie chce i muszę się zmusić.
schabowy mnie nie kusi, ale wielka jajecznica ze szczypiorem, a potem tego rogalik z masłem (lub chałka) już tak. kocham masło, krowie, prawdziwe.
nabialowe pragnienia mleczne zabijam mlekiem koko (tym gęstym z puchy) zmiksowanym z bananami. dla mnie to smakuje podobnie do jogurtu i syci. tylko że to niezdrowe połączenie tłuszczu z owocami i trochę mnie potem mdli, gdy przesadzę z ilością. ale przynajmniej nie czuję ssania i pragnienia zjedzenia słodkiego serka homo
dobrze też działa budyń - klasyka na mące ziemniaczanej i mleku ryżowym. waniliowy najlepiej
kml, u mnie problem z hormonami tarczycy stale występuje.
teraz odstawiłam soję, która mogla być głownym winowajcą, ale na razie nie widzę efektow odstawienia - ciągle mam niewielką nadczynność (a to znaczy szybki metabolizm i wieczny głód, który trudno okiełznać na weganizmie). nie biorę leków, żeby móc się przekonać o skuteczności odstawienia.
przez dwa tygodnie byłam na b-g, a potem, niestety, dzień kryzysowy. nie zabiły mnie pokusy, ale totalny brak mozliwości zorganizowania jedzenia i straszny głód. byłam sama z dziećmi (staremu wypadły jakieś spotkania w pracy i byl dopiero poznym wieczorem w domu, dwa dni pod rząd, nie zdążylam upiec chleba). nie miałam czasu na gotowanie, a JAsiek nie spal przez cały dzień, nie licząc dwudziestu minut. młoda nie poszła do przedszkola, bo złapała jakąś jelitówkę. nie miałam zrobionych zakupów owocowo-warzywnych, w domu tylko chleb zwykły. no i stwierdziłam, że olewam to i zjadłam sobie kilka kanapek.
no i dupa. ale znowu próbuję.
gdy się wciągnę w system pieczenia chleba i odgruzuję maszynę (nie wiem gdzie jest po przeprowadzce), to będę miała po prostu pomrożony chleb b-g na takie akcje.
Sowa - 2015-05-09, 08:31
| jaskrawa napisał/a: | | a potem tego rogalik z masłem (lub chałka) już tak. kocham masło, krowie, prawdziwe. | A próbowałaś Alsana? Według mnie zupełnie jak masło. Mam tak samo - fazy na słodką bułkę z masłem, Alsan daje radę.
Jeśli chodzi o to, czym się najlepiej najeść - wygrywa micha makaronu z sosem. Może być ryżowy (nitki), bez różnicy. Jeśli po tym się ktoś czuje głodny, to już nie wiem, co pomoże
jaskrawa - 2015-05-09, 08:37
Sowa, nie próbowałam. Ale spróbuję, dzięki
eM - 2015-05-09, 09:10
Dla mnie litr soku też nie do przełknięcia. Jak robiłam sobie świeżo wyciskane soki to po 2 szklankach mnie mdliło i ledwo dałam rade je w siebie wcisnąć. Na samą myśl już mi się wszystko cofa. No i mam wrażenie, że mnie bardziej wtedy twarz wysypuję.
Powoli staram się zwiększać porcję, bo nie wyobrażam sobie żebym teraz nagle miała zjeść 0,5 kg makaronu czy całą szklankę ryżu, chociaż wczoraj zjadłam z 3/4 szkl.
Akurat 100 gramów ryżu to nie jest dużo, bo to wychodzi z pół szklanki, nawet niecałe, ale cała to już duża ilość. I też wepchnąć wepchnę w siebie, ale potem jestem ociężała, śpiąca i nie mam siły na nic.
No i te banany, rozumiem, że są osoby, które żywią się nimi codziennie i kupują po kilka kg, ale ja do takich nie należę i nie mam zamiaru. Da radę zastąpić w przepisach te banany czymś innym?
No i oczywiście jak nie zważam co jem i wpycham w siebie żarcie, moja twarz daje o sobie znać
zlotooka - 2015-05-09, 12:20
Ej, ale chyba nie chodzi o to, żeby się napychać, jak tucznik?
eM, jak robiłam sobie akcję "tuczenie", to starałam się pamietać o takich produktach:
banany (dla mnie 1-2 dziennie to max, też nie jem ich kilogramami)
awokado
oleje
orzechy
suszone owoce
mleka orzechowe (dodawane do zupy, koktajlu zamiast wody)
Poza tym uznałam, że łatwiej przemycić kalorie w płynnych pokarmach - np do śniadania koktajl z wmiksowanym awokado, bananem, suszonym owocem, do obiadu zupa krem w kubeczku, z mlekiem orzechowym i dużą ilością warzyw, zaprawiona olejem itd.
Kg nie przybyło, ale nie ubywa, więc może to jakoś działa.
Lily - 2015-05-09, 12:35
| zlotooka napisał/a: | | Poli, 900 ml soku naraz??? Jaki żołądek trzeba mieć?? a potem szklanka ryżu suchego z całą cukinią i czymś jeszcze?? | Luzik Chociaż nie wiem, jak by mi poszło z tym sokiem, bo jakiś czas temu leczyłam się pijąc po 4 szklanki wody naraz i po 2 już miałam odruch wymiotny. Pojemność żołądka normalnej osoby (nie otyłej) to ok. 1-1,5 litra. Oczywiście może się rozciągnąć na bieżąco nawet.
Jeśli komuś się nie mieści, a trzeba jeść, to przecież można rozłożyć na więcej posiłków. Ja bym akurat ryżu nie jadła, bo nie przepadam, ale makaron czy ziemniaki się zmieszczą. Co nie znaczy, że lubię być przejedzona.
| eM napisał/a: | | Widzę, że u Ciebie dużo słodyczy jako przekąski. Ja mimo, że lubię słodkie to jednak kupne dla mnie są za słodkie. Wolę jednak sama zrobić, ale wiadomo, że nie zawsze się chce. |
Masz na myśli lody z bananem i 3 mrkvanky? To była minimalna ilość No niestety, jem słodycze i zazwyczaj dużo gorzej to wygląda.
Ja to w sumie zazdroszczę ludziom bez apetytu, chciałabym nie mieć na nic ochoty. Chociaż wiadomo, że to niezdrowo, bo się człowiek robi niedożywiony.
gosia_w - 2015-05-09, 13:35
Sowa, dla mnie Alsan niejadalny, mocno pachnie i smakuje margaryną.
eM - 2015-05-09, 13:46
| zlotooka napisał/a: | | Ej, ale chyba nie chodzi o to, żeby się napychać, jak tucznik? |
Wychodzi na to, że chyba tak
| zlotooka napisał/a: | | Kg nie przybyło, ale nie ubywa, więc może to jakoś działa. |
tylko, że ja bym chciała własnie żeby przybyło. Bo ubywać ogólnie mi nie ubywa, tzn. przez ostatnie choroby kilka mi uciekło, no ale jak człowiek jest chory (wysoka gorączka, wymioty itp.) to mu się nie chce jeść (przynajmniej ja tak mam).
Ale przez te kilka lat waga stała praktycznie w miejscu, czasem kilogram przytyłam, ale potem najczęściej gubiłam go i tak ta waga sobie była cały czas taka sama. Dlatego bardzo też się nie martwiłam, bo nie chudłam i wyniki badać też ok. Ale już powiem szczerze mam dość i chciałabym przytyć i to bardzo, bo moja waga mnie nie zadowala
| Lily napisał/a: | | Jeśli komuś się nie mieści, a trzeba jeść, to przecież można rozłożyć na więcej posiłków. Ja bym akurat ryżu nie jadła, bo nie przepadam, ale makaron czy ziemniaki się zmieszczą. Co nie znaczy, że lubię być przejedzona. |
Ja tam lubię ogólnie większość rzeczy i lubię też urozmaicenie, czyli jednego dnia jem ryż, drugiego np. kaszę, a następnego ziemniaki i tak na zmianę. Staram się jeść wszystko.
A ziemniaki uwielbiam, zresztą w czasie choroby jest to najczęściej jedyny posiłek, który mogę jeść, lub jak mam właśnie jakiś kryzys żywieniowy to tylko ziemniaki mi przechodzą przez gardło
A co do dzielenia tego posiłku, to u mnie chyba by to się nie sprawdziło. Jak już mam jeść dużo to wolę raz a dobrze, bo po zjedzeniu jednej części, już drugiej pewnie bym nie zjadła (nie miałabym ochoty), no i kiedy to wszystko jeść jak jeszcze trzeba by dzielić
| Lily napisał/a: | | Masz na myśli lody z bananem i 3 mrkvanky? |
bardziej mi chyba chodzi, że sklepowe. Bo ja jednak sklepowych słodyczy nie jadam praktycznie w ogóle, a przynajmniej bardzo rzadko. A to jednak szybki i łatwy sposób na dodatkowe kalorie.
Ogólnie jadam mało przetworzonej sklepowej żywności, np. własnie Alsan czy sery wegańskie, czy inne gotowce. Dlatego też mam ograniczoną możliwość na szybkie przekąski czy na zjedzenie czegoś na szybko, jak mam wielki głód
Poli - 2015-05-09, 20:54
| eM napisał/a: | | zlotooka napisał/a: | | Ej, ale chyba nie chodzi o to, żeby się napychać, jak tucznik? |
Wychodzi na to, że chyba tak
|
Niestety jesli jest sie niedozywionym, trzeba sie napychac , nie ma innej opcji , i 1 litr soku spokojnie zmiesci sie w naszym brzuchu, poniewaz jego pojemnosc to ok 1,5 litra. Jedyna przeszkoda to nasze odczucia i przyzwyczajenia.
Sama wypije nie tylko 1 litr soku, ale spokojnie 1,5 litra to samo z smoothies.
Zoladek mozna powoli przyzwyczaic i po prostu zwiekszac porcje , jesc czesciej itd.
Akurat banany ciezko zastapic czyms innym, poniewaz to one nadaja tej kremowej konsystencji , ale oczywiscie mozna je ominac , po prostu nie uzyskamy takiego kremu, mozna uzyc mango czy daktyli suszonych.
I daktyle suszone jesli chcemy przytyc to genialny pomysl, poniewaz sa bardzo kaloryczne jeden daktyl moze zawierac 50 kalorii.
jaskrawa - 2015-05-10, 08:38
można dodać mleka kokosowego, jeśli chodzi o smak - tzn. tej gęstej części, chociaż to jest łączenie owoców z tłuszczem, ale jednak kalorycznie i kremowo.
Dama Kier - 2015-05-11, 10:08
| eM napisał/a: |
Rozumiem, że żadnego konkretnie nie możesz polecić z tych dietetyków? Czy osobiście u któregoś byłaś?
Dzięki za te nazwiska, wolałabym jednak jakieś sprawdzonego, bo już mam dosyć wyrzucania kasy w błoto. |
Nie byłam u żadnego, nie miałam potrzeby, ale słyszałam dobre opinie
eM - 2015-05-12, 17:52
Wróciła moja stała waga, ale jak na razie ani rusz w górę. Jak pomyślę, że muszę jeść jeszcze więcej niż teraz to już czuję się najedzona
Chyba powinnam założyć temat o przytyciu skoro jest już jeden o odchudzaniu
No i ta moja twarz, coś czuję, że to od mąki (ewentualnie czekolada, ale tej jadłam bardzo mało) tak się dzieje. Jak jadłam mniej i bardziej kontrolowałam co jem wyglądała lepiej, a teraz już znowu zaczyna boleć i jest zaczerwieniona
I jak tu przytyć
A i daktyli jadam sporo, codziennie (oczywiście tyle ile dam radę, bo są jednak mega słodkie). Soku litr w siebie nie wleje (mdli mnie na samą myśl), wodę owszem.
Lily - 2015-05-12, 17:56
eM, może zrób sobie chociaż test z krwi w kierunku celiakii? hxxp://www.labtestsonline.pl/tests/CeliacDiseaseTests.html?tab=3
A mam jeszcze takie pytanie: czy przejście na weganizm nie zbiegło Ci się przypadkiem z jakąś kuracją antybiotykową? Albo coś takiego miało miejsce w ostatnich latach?
eM - 2015-05-12, 18:40
Lily, własnie coraz bardziej myślę o badaniu w tym kierunku (gluten), nie wiem czy to to samo badanie.
A orientujesz się lub może ktoś inny ile takie badanie może kosztować? Nie mogę znaleźć nigdzie info (jeszcze najwyżej poszukam).
Co do antybiotyku to nie przypominam sobie żebym w ostatnim czasie brała. Raz miałam kurację, ale to było jeszcze przed weganizmem, miałam wtedy helicobacter pylori (masakra, nie życze tego nikomu).
Lily - 2015-05-12, 19:22
| eM napisał/a: | | A orientujesz się lub może ktoś inny ile takie badanie może kosztować? Nie mogę znaleźć nigdzie info (jeszcze najwyżej poszukam). | Nie, ale tutaj piszą o 70 zł hxxp://www.luxmedlublin.pl/dla_pacjenta/2,18,154,2lg,10872342lb,stronazb,badania-i-zabiegi,laboratorium,pelna-lista-badan,autoimmunologia,przeciwciala-p-endomysium-i-gliadynie-iga
| eM napisał/a: | | Co do antybiotyku to nie przypominam sobie żebym w ostatnim czasie brała. Raz miałam kurację, ale to było jeszcze przed weganizmem, miałam wtedy helicobacter pylori (masakra, nie życze tego nikomu). |
Pytam, bo po takiej kuracji zdarza się, że organizm przestaje tolerować niektóre produkty, u siebie podejrzewam rozwój alergii wziewnej po antybiotyku na zapalenie krtani... w wieku 16 lat. A znajomej po kilku antybiotykoterapiach rozwinęła się alergia na wiele produktów, w tym gluten, ponieważ antybiotyki zniszczyły jej kosmki jelitowe.
Jeśli jeszcze tego nie czytałaś, to też chyba warto się zapoznać: hxxp://pl.wikipedia.org/wiki/Zesp%C3%B3%C5%82_rozrostu_bakteryjnego_jelita_cienkiego
eM - 2015-05-12, 20:24
Dlatego nie cierpię antybiotyków.
Ja brałam je z jakieś 8 lat temu. Bakteria pewnie zrobiła jedno, a antybiotyki dołożyły jeszcze swoje. Ale nie pomyślałabym, że skutki mogą być odczuwane teraz (chociaż z drugiej strony wiem, że potrafią nieźle wyniszczyć organizm).
|
|