wegedzieciak.pl
forum rodzin wegańskich i wegetariańskich

Produkty spożywcze - Pierwsze zakupy dla niemowlaka.

YolaW - 2008-10-27, 21:18
Temat postu: Pierwsze zakupy dla niemowlaka.
Kochani pozwolę sobie założyć osobny wątek z prośbą do Was o to co powinnam kupić (chodzi oczywiście o produkty spożywcze), żeby być dobrze zaopatrzoną i mieć wszystko co trzeba kiedy nadejdzie czas pierwszego posiłku Olafka. Właśnie zabieram się za pierwsze zakupy w ekosferze z uwzględnieniem potrzeb maluszka i trochę się w tym wszystkim gubię. Proszę Was o podawanie propozycji, co sprawdziło się u Was, co się przydało w sytuacjach awaryjnych (np. jakieś awaryjne jedzonko itp).
Na pewno kupię suszone owoce (morele, daktyle, rodzynki), kaszki pełnoziarniste, ale co jeszcze?? Warzyw nie uwzględniam na tej liście bo to na bieżąco będę kupować. Chodzi mi raczej o produkty, które można przechowywać (suche, kasze, ryż itp...).
Będę wdzięczna za pomoc :)
Mogę też na bieżąco w tym pierwszym poście uzupełniać listę dla przyszłych mam :)

alcia - 2008-10-28, 00:27

Na pierwsze posiłki, to za wiele nie trzeba, ale rozumiem, że chodzi o zakupy na pierwsze m-ce żywienia, tak?

Poza zestawem suszonych owoców i podstawowych zbóż (gryka, jaglana, ryż, quinoa, amarantus), możesz jeszcze kupić glony kombu - jako dodatek do późniejszych zupek. Poza tym pestki - słonecznik, dynia, sezam, siemię... ale to też nie pójdzie na pierwszy strzał.
Najłatwiej Ci będzie określić co może się przydać, jak przelecisz po kolei miesiącami nasz kalendarz rozszerzania diety. Żebyś nie kupiła za bardzo na wyrost rzeczy, które zdążą Ci się przeterminować, zanim będą mogły trafić na talerz Olafa.

YolaW - 2008-10-28, 09:49

alcia napisał/a:
chodzi o zakupy na pierwsze m-ce żywienia, tak?

tak, alciu i dziękuję za pomoc :)

alcia - 2008-10-28, 09:50

a, jeszcze soczewica czerwona, fasolka mung
YolaW - 2008-10-28, 09:50

Trzeba też pomyśleć o dobrej jakości oleju, ale to na pewno nie od razu, bo się szybko przeterminowują jak np. lniany...
To może na pierwszy strzał kupię tylko to co napisałaś plus te ich kaszki pełnoziarniste (wypróbowane na moim siostrzeńcu - sprawdziły się).

DagaM - 2008-10-28, 09:54

Yola, ale z Ciebie jest zorganizowana babka, na medal! :-D
alcia - 2008-10-28, 10:07

YolaW napisał/a:
Trzeba też pomyśleć o dobrej jakości oleju

O tak. Ja akurat oleje podaję od początku (z wyjątkiem kilku pierwszych porcji), więc ja bym kupiła od razu.
DagaM napisał/a:
Yola, ale z Ciebie jest zorganizowana babka, na medal! :-D

hehe, nic jej nie umknie ;)

DagaM - 2008-10-28, 11:15

YolaW napisał/a:
Trzeba też pomyśleć o dobrej jakości oleju, ale to na pewno nie od razu, bo się szybko przeterminowują jak np. lniany...
Ja też podawałam od początku, ale w bardzo małych ilościach, zamiennie ze sproszkowanymi pestkami. Co do oleju lnianego, polecam z Oleofarmu (bajaderka też polecała), to jest chyba jedyne źródło naprawę świeżych olejów lnianych, cała reszta (ze sklepów ze zdrową żywnością) najczęściej jest gorzka, czyli zjełczała (pomimo aktualnej daty ważności)
Lerka - 2008-10-28, 16:00

Wiem, że będę zachwalać "swoje", ale musimy jakoś znaleźć się na rynku ;) , tym bardziej, ze cenowo jesteśmy konkurencyjni.
Zapraszam do sklepu Evergreen, np. tu:
hxxp://www.evergreen.pl/ryz-i-kasze-c-2.html
znajdziesz tam duży wybór różnych kaszek instant, wszystkie BIO. Do tego mnóstwo innych ciekawych ziaren, zbóż, owoców, pestek, oleje itp. A przede wszystkim to sklep zupełnie wege!
Mam nadzieję, że wybaczycie tę reklamę, ale to... dźwignia handlu.

Malinetshka - 2008-10-28, 16:51

DagaM napisał/a:
Co do oleju lnianego, polecam z Oleofarmu (bajaderka też polecała),

O tak, popieram. Właśnie jesteśmy z rodzicami w trakcie konsumpcji ich oleju i naprawdę różni się o innych lnianych. Pachnie bardzo intensywnie siemieniem, czego nie czułam w innych. Mowa o tym oleju do diety dr Budwig, nieoczyszczonym (bo mają też w Oleofarmie zwykły lniany w małej butelce). Możesz Yolu zamówić u nich taki olej przez internet jak już rozpoczniesz żywienie Olafka. Ten olej utrzymuje świeżość 2 miesiące (trzymany w lodówce). Jest go co prawda aż 1 litr, więc, żeby go zużyć to pewnie cała Wasza trójka musiałaby z niego skorzystać, ale to tylko zdrowiej dla całej rodzinki :mrgreen: :)

Ania D. - 2008-10-28, 17:05

Lerka napisał/a:
znajdziesz tam duży wybór różnych kaszek instant,

Dla mnie nie jest to zdrowe i polecane jedzenie, na pewno nie dla dzieci, tylko jako jedzenie w wyjątkowej sytuacji (ja nie podawałam nigdy takich rzeczy).
Yolu, ja dawałam tez oliwę z oliwek tłoczoną na zimno. I tak na początku większość zjecie Wy, bo maluszkowi mało będzie potrzeba.

YolaW - 2008-10-29, 18:28

Jejku, dziękuję Wam za pomoc. Olej lniany będę kupować w sklepie w Żorach, bo mają Oleofarm i rzeczywiście nie jest gorzki (mam butekę w lodówce) a inny był.
Lerka obiecuję przejrzeć Twoją ofertę, jeśli będzie konkurencyjna to pewnie coś kupię :)
DagaM napisał/a:
Yola, ale z Ciebie jest zorganizowana babka, na medal!
:oops: ojejku strasznie miło to słyszeć choć ja się za zorganizowaną nie uważam i tylko w sprawie Olafka chciałam zadbać o wszystko wcześniej :)

Aniu D. i nie tylko, a co sądzicie o tym??:
hxxp://www.ekosfera.pl/pl,product,234754,kaszka,orkiszowa,pelnoziarnista,b,c,od,4,mies,250g,holle,eko.html

alcia - 2008-10-29, 19:03

YolaW, zawsze pełne (tzn w całości) zboża są bardziej wartościowe, niż coś zmielone na mąkę. Mąka traci szybko swoje wartości odżywcze, nie wiadomo jaki to ma okres ważności (tzn. ile już przeleżało w sklepie). reasumując - jak ktoś ma potrzebę, można używać takich rzeczy jakoś awaryjnie, bo są pewnie szybsze w wykonaniu, ale zawsze zdrowiej mieć zwykłą kaszę/płatki, a jeszcze zdrowiej - całe ziarno (choć to często niepraktyczne).
A z innej strony - czy kasza orkiszowa nadaje się od 4. m-ca, to już kwestia co najmniej dyskusyjna.

DagaM - 2008-10-29, 20:06

Yolu, kupiłam taką kaszkę jak byłam na wakacjach w Holandii i powiem tak, za smaczne to nie jest, więc i tak trzeba dosmaczyć jakimś owockiem lub warzywkiem, a inna sprawa, że doszłam do wniosku, że można ugotować samemu coś bardziej wartościowego, bo świeższego. Jedyny plus tej kaszki, że jest instant, ale że smak ma jałowy, dobrze jest mieć w lodówce gotowy mus z owoców do dodania.

Wiesz, ja to w ogóle jeżeli zależy mi na czasie robię tak, że mielę kaszkę jaglaną na mąkę, bierzesz ok. 3 łyżek mąki, do tego szklankę wody i gotujesz 5 minut. Robi sie z tego taki pudding. Nie dość, że szybko, świeżo, to jeszcze ma działanie odkwaszające. Z innymi zbożami też możesz tak robić. Uważam, że lepsze to niż taka kaszka, dlatego tez wracając z Holandii nie nakupowałam zapasów tej pszennej kaszki.

Ania D. - 2008-10-29, 20:55

Yola, dziewczyny już większość napisały. Dla mnie, poza tymi podstawowymi argumentami (świeżość, mniejsza wartość odżywcza) ważny też jest smak. Sama nie jadam rzeczy o smaku waty i nie chcę uczyć dziecka jadania takowych. Uważam, że jedzenie poza tym, że jest świeże i pełnowartościowe, to powinno być smaczne, by nie trzeba było dodawać różnych rzeczy, żeby dało się to spożyć. Dla mnie zwykłe kasze są tak smaczne, że mogę je jadać same, a te instant są po prostu paskudne i nie da się ich tak zjeść bez niczego. A w ogóle jedzenie instant dla dzieci to dla mnie zgroza, nie prowadzi do wytworzenia zdrowych nawyków jedzeniowych. I jak potem dzieci karmione gotowcami mają jeść to, co ma prawdziwy smak (jak opisywane gdzieś dzieci w Stanach, karmione owocami z puszki, które nie chciały jeść świeżych owoców, bo im nie smakowały).
Martuś - 2008-10-29, 21:24

Yola, tutaj - hxxp://wegedzieciak.pl/viewtopic.php?t=3756 mój temat bardzo podobny.

Ja kupiłam z kaszek gotowych ryżową pełnoziarnistą Topfer - smakuje normalnie, jak ryż, a nie jak wióry :P Dokładnie tak samo smakuje ryż zmielony i gotowany w domu. Zapewne taka wcześniejsza obróbka zmniejsza ilość substancji odżywczych, ale ja traktuję takie jedzenie jako coś na sam początek, kiedy Jaś zjada bardzo małe ilości i trzeba mu wszystko miksować i oddzielnie przygotowywać oraz dodatkowo wczuć się w jego nastrój i przygotować posiłek w ciągu minuty, bo jak mu się humor zepsuje, to z jedzenia w ogóle nici. Pewnie idealnie by było, gdybym sama każde ziarno w ilości jednej łyżki na porcję płukała, suszyła, mieliła i gotowała, ale idealna nie jestem, nie mam zresztą czasu ani ochoty być ;)

Jeszcze a propos tego, co napisała Ania D. o smaku 'gotowców' dla dzieci - jadłam jak na razie dwie czyste kaszki instant - ryżową i kukurydzianą, i są bardzo smaczne, mi smakują nawet bardziej, niż gotowane przeze mnie, są jakieś delikatniejsze i mój brzuch się lepiej po nich czuje, nie wiem, może to kwestia odmiany zboża. Tak samo owoce i warzywa ze słoiczków (eko) - mają pełny, wyraźny smak, dokładnie jak gotowane na parze w domu (bo tak są zresztą przyrządzane, więc nie wiem, czemu ich smak miałby być 'jałowy') - ja próbuję wszystkiego, co przygotowuję Jasiowi i często mam ochotę wyjeść cały słoik sama. Ja rozumiem, że kiedy gotuje się wszystko na bieżąco, to zachowuje się więcej wartości odżywczych, ale nie dorabiajmy do gotowego jedzenia jakiejś dziwnej ideologii. Każdy ma swój rozum i robi, co uważa za stosowne, ale ja wolę podać bio warzywa ze słoiczka, niż sama pichcić coś kupionego na targu, bez certyfikatu (a to co mogę kupić eko, przygotowywać samodzielnie).

DagaM - 2008-10-29, 21:38

Martuś napisał/a:
nie dorabiajmy do gotowego jedzenia jakiejś dziwnej ideologii. Każdy ma swój rozum i robi, co uważa za stosowne, ale ja wolę podać bio warzywa ze słoiczka, niż sama pichcić coś kupionego na targu, bez certyfikatu (a to co mogę kupić eko, przygotowywać samodzielnie).
Martuś, dla mnie jedzenie ze słoiczków dla dzieci jest po prostu jedzeniem "martwym" i wcale nie pomaga budować naturalnej odporności. Rozumiem, żeby wspierać się słoiczkami na czas np. podróży (choć i w tym przypadku uważam, że lepiej jest zrobić własne weki, które trudne do zrobienia nie są, sama uczyłam się z forum), ale na co dzień, odradzam. I fakt, że są z warzyw eko nie przemawia do mnie. Takie jest moje zdanie, ale tak jak piszesz, każda matka postępuje w stosunku do własnego dziecka, jak uważa.
Martuś - 2008-10-29, 22:23

DagaM, ale czym się różni własny słoiczek od nie - własnego? Przecież i jeden, i drugi jest najpierw ugotowany, a później zapasteryzowany. Co do tej 'martwoty', to chyba chodzi o to, że obróbka cieplna pozbawia jedzenie pewnych enzymów itd, ale tak jest w przypadku każdego gotowanego jedzenia (przy wekowaniu podgrzewa się dwa razy, ale ja jedną zrobioną przez siebie zupkę tez najczęściej tak podgrzewam, bo rzadko udaje mi się ja podać od razu po ugotowaniu..). Rozumiem te wszystkie zarzuty, jestem świadoma, że to, co świeżo przygotowane i od razu podane ma wyższą wartość odżywczą, niż utrwalone termicznie, ale po pierwsze, nie widzę różnicy między słoiczkiem zrobionym w domu i w fabryce (poza mechanizacją tego procesu, ale nie wiem, czy to może jakoś ujemnie wpłynąć na wartość odżywczą), po drugie, bałabym się podać niemowlakowi nieeko warzywa, a zależy mi na różnorodności smaków, i przede wszystkim (do tego się odnosiłam, pisząc o ideologii) nie uważam, żeby jedzenie dla niemowląt było paskudne.
I jeszcze na koniec - nie karmiłabym nigdy dziecka tylko i wyłącznie słoiczkami, tak jak sama nie chciałabym jeść samych, nawet najlepszych weków, ale nie widzę nic złego w podaniu takiego jedzenia jako dodatku, szczególnie w początkowym, trudnym okresie rozszerzania diety, kiedy większość jedzenia po prostu się marnuje, a dziecko większość substancji odżywczych czerpie z mleka.
I gratuluję serdecznie wszystkim mamom, które od samego początku mają siłę, czas i ochotę robić absolutnie wszystko samodzielnie, mając świadomość, że prawie cała ich praca się zmarnuje.

Ania D. - 2008-10-30, 07:51

Martuś, słoiczki robi się z mrozonek, dla mnie to bardzo duża wada. Tak, jak pisała Daga, jest to zywność martwa. Nie podawałabym maluchowi mrozonek przynajmniej do 2 roku zycia, bo nie jest to dla mnie wartościowe jedzenie.
U Ciebie jedzenie się marnuje, u mnie się nie marnowało, bo Pawełek chętnie jadł. Nawet jak wyrzucałam zupkę, bo nie była zjedzona, bo i tak wolę wyrzucić coś, niż przechowywać i jeść nieświeże niż dawać gotowce. Takie jedzenie dla malucha robi się bardzo szybko, ile trwa obranie kawałeczka marchewki i innego warzywa i ugotowanie, a potem zmiksowanie? Nie przesadzajmy, że to takie pracowite. W ten sposób to można sobie darować w ogóle gotowanie, bo to przecież zabiera tyle czasu. Dla mnie argument zdrowia jest w tym przypadku na pierwszym miejscu. Ale każdy decyduje sam.

alcia - 2008-10-30, 11:19

Martuś napisał/a:
ale nie widzę nic złego w podaniu takiego jedzenia jako dodatku, szczególnie w początkowym, trudnym okresie rozszerzania diety, kiedy większość jedzenia po prostu się marnuje, a dziecko większość substancji odżywczych czerpie z mleka.

Martuś, nie odbierz mnie źle, ja nie oceniam i nie chcę Ci wkręcać, że robisz coś źle, bo to nie moja sprawa (tak słowem wstępu ;) ). Tylko jedna uwaga - jeśli zaczniesz od słoiczków, bo mało je, bo się marnuje, bo szkoda czasu... itd... kiedy te wszystkie powody już znikną, jego apetyt na słoiczki jak najbardziej zostanie. Dziecko przyzwyczaja się do smaków, może mieć potem spory problem z zaakceptowaniem zupek/kaszek gotowanych już przez Ciebie. Nie piszę z doświadczenia własnego (bo takiego nie mam, choć odwrotne - owszem, raz pojechałam gdzieś daleko i wzięłam słoiczek z zupką, taki gotowiec, nie tknęła tego, mimo, ze jadła w domu wszystko), ale spotkałam się z kilkoma takimi przypadkami w otoczeniu. "on(a) lubi tylko słoiczki".
Tak chciałam tylko ostrzec, choć u Ciebie może ten problem nie wystąpi.

A co do słoiczków jeszcze i argumentu eko, to kupienie przez internet warzyw/owoców eko nie jest problemem (sama tak robiłam) i na pewno wychodzi taniej niż gotowce.

Martuś - 2008-10-30, 12:29

Dziewczyny, mam wrażenie, że nie czytacie do końca ze zrozumieniem moich wypowiedzi. Piszecie do mnie tak, jakbym uważała gotowe żarcie za ósmy cud świata i faszerowała dziecko tylko i wyłącznie gotowcami z cukrem itd, albo miała w d.. zdrowie własnego dziecka i myślała tylko o własnej wygodzie :-? :roll:

Od początku miałam silne postanowienie, że będę gotować wszystko sama i z zapałem się do tego zabrałam. Niestety, przez półtora miesiąca marnowałam kupę czasu, bo Jaś nie chciał nic przez cały dzień zjeść, bo gotowanie mi zajmowało tyle, że nie wpasowywałam się w dobry moment, albo zjadał dwie łyżeczki i dziękował, albo mimo wielu prób nie chciał jeść danego warzywa. Zaczęłam więc próbować rożnych smaków, bo dostęp do warzyw i owoców eko mam ograniczony (przez internet też nie da się wszystkiego zamówić, a jeśli nawet, to ja bym się bała, w jakim stanie to przyjdzie, pozostają sklepy w Gd i moi dwaj rolnicy eko, oni też nie mają np pasternaku, brzoskwiń, bananów - a Jaś te dwa ostatnie akurat uwielbia i dzięki nim zaczął cokolwiek jeść). Moje dziecko nie chce jeść 'tylko słoiczków', bo ja go nie żywię samymi słoiczkami! (że jacyś rodzice tak mówią, to dla mnie kiepski argument, bo nie wiem po pierwsze, co w tych słoikach dziecku podawali, i czy nie chce ono jeść np innego niż słoiczkowe mięsa, czy nie słodzonych owoców, czy nic, co ma grudki, czy mama nie umie dobrze gotować, czy po prostu rodzicom tak jest wygodniej twierdzić i nie gotować). Poza tym jak już pisałam, smak owoców i warzyw ze słoika, nie różni się dla mnie NICZYM od przygotowanych w domu (a smak mam bardzo wyczulony). Nie wiem więc, czym miałby być tajemniczy 'apetyt na słoiczki' - on nie je słoika, tylko jego zawartość ;) I nie rozróżnia, czy jedzenia jest ze słoika, czy z garnka.

(nawiasem, argument ekonomiczny też nie jest trafiony, bo taniej jest otworzyć malutki słoiczek i podawać do kilka łyżeczek, zużywając go w ciągu trzech dni, niż codziennie gotować dużo większą ilość jedzenia i większość z tego marnować - kilku łyżeczek nie da się ugotować, w najmniejszym garnku, jaki mam, przy pokrojeniu w malutkie kawałki najmniejsza ilość, jaką udało mi się ugotować, to pół szklanki).

Ania D. napisał/a:
Martuś, słoiczki robi się z mrozonek, dla mnie to bardzo duża wada.

A skąd ta informacja?? Jesteś pewna, że tak się robi ekologiczne słoiczki? Możesz podać źródło tej informacji? Ja w to nie wierzę, mrożonki są ohydne i zawsze wyczuje ich smak, a, jak już pisałam kilka razy, jedzenie ze słoika 'paskudne' nie jest. Ja, jak już pisałam, nie jestem głupia i rozumiem, że coś utrwalonego termicznie ma niższą wartość odżywczą od podanego niedługo po ugotowaniu, ale nie lubię po prostu, jak ktoś dorabia jakąś dziwną ideologię do wszystkiego, co uważa za złe i piszę nieprawdę (o wyjałowionym smaku, o tym, że kaszka, której zapewne nigdy nie próbował smakuje ohydnie itp).

Jeszcze raz piszę, nie jestem orędowniczką gotowego jedzenia, jakiegokolwiek, nie żywię wyłącznie gotowcami siebie i swojej rodziny, wszystko, co podaję, starannie wybieram, czytam składy i próbuję, a 'gotowce' traktuję jedynie jako element urozmaicenia diety w momencie, kiedy dziecko je bardzo mało/kiedy nie mam dostępu do danego eko produktu/kiedy muszę podać posiłek w ciągu minuty i bez gotowania.

I też uważam, że najlepiej jest robić wszystko samemu, a odezwałam się tylko dlatego, bo nie spodobało mi się takie, a nie inne przedstawienie sprawy.. Ale w sumie bez sensu, bo mogłam się spodziewać, że zaraz się z tego wywiąże taka bezsensowna dyskusja i potraktujecie mnie jak jakąś nieuświadomioną mamuśkę, co to się zachwyca gotowym żarciem bezmyślnie podaje swojemu dziecku słodzone kaszki Nestle z zaw. owoców 0,8%, słoiczki z cytrusami i czekoladą od 4. msca itd :/

mada - 2008-10-30, 12:39

Ja tylko powiem, że Klaudek miał koło roku, jak był na słoiczkach (również starałam się wybierać najlepsze wg mnie), po ok.3 miesiącach, gdy apetyt jego się ustabilizował przeszłam wyłącznie na jedzenie gotowane przeze mnie. Nie widzę nic złego w wyborze, ktorego dokonałaś Martuś.
alcia - 2008-10-30, 12:56

Martuś, skąd tyle złości?
Martuś napisał/a:

Martuś, nie odbierz mnie źle, ja nie oceniam i nie chcę Ci wkręcać, że robisz coś źle, bo to nie moja sprawa (tak słowem wstępu ;) ). Tylko jedna uwaga [...]
Tak chciałam tylko ostrzec, choć u Ciebie może ten problem nie wystąpi.

Jak jeszcze się trzeba asekurować, by nie być atakowanym za niewinne wypowiedzi, na których przecież istnienie forum się opiera? czasem aż się pisać odechciewa, jak wiecznie wszyscy dookoła wpierają mi znaczenie słów, których w moich wypowiedziach nie ma, a przecież zawsze staram się wypowiadać jasno i z tego co mi wiadomo, jestem konkretna.
Martuś napisał/a:
nawiasem, argument ekonomiczny też nie jest trafiony, bo taniej jest otworzyć malutki słoiczek i podawać do kilka łyżeczek, zużywając go w ciągu trzech dni, niż codziennie gotować dużo większą ilość jedzenia i większość z tego marnować

podtrzymuje moje zdanie (mogę?? :roll: )

Jeśli mogę, to swoje zdanie o smaku znów wyrażę. Smakują inaczej, mają inną konsystencję, a to też już wiele. Głupia dynia z marchewką ze słoika (dostałam gratis pocztą), a ta gotowana przeze mnie była całkiem inna. A te dwa słoiki kupione na wyjazd (innych nie miałam okazji spróbować) - nie byłabym w stanie wyprodukować czegoś takiego w kuchni, mimo tego, że gotuję już z 20 lat i sporo smaków znam. Konsystencja nie do zrobienia w domu, przynajmniej przy moich sprzętach.

Mala_Mi - 2008-10-30, 13:42

No cóż, ja od początku obu dziewczynom przygotowywałam jedzenie samodzielnie. Nie uważam tego czasu za zmarnowany. A w całym życiu dziewczyn kupiłam dwa słoiczki, jeden (jakaś zupka) wyrzuciłam, bo był nie do zjedzenia, drugi (jabłko) zjadłam sama, bo Jaguś nie chciała. Warzywa eko kupowałam w sklepie ze zdrową żywnością.

Tak jak już pisały przedmówczynie (Daga, Ania D., alcia) uważam, że żywność słoiczkowa (i ogólnie rzecz biorąc wysokoprzetworzona) jest małowartościowa, "martwa" w sensie energetycznym.

Wg mnie jedzenie nie jest tylko sumą wartości odżywczych, które umie zbadać współczesna nauka.
Przygotowując samodzielnie jedzenie dodajemy do niego też oprócz warzyw, kasz, przypraw etc. inne składniki, których nie da się zobaczyć gołym okiem ani zbadać w laboratorium. Dajemy swoją energię, zaangażowanie, miłość. Wierzę, że tak przygotowane jedzenie ma zupełnie inną wartość.
Nie mam przekonania do jedzenia, które zostało wyprodukowane na taśmie przemysłowej przez maszyny obsługiwane przez ludzi nie koniecznie życzliwych.

Ale tak, jak już pisała DagaM, każda matka decyduje o sposobie odżywiania własnego dziecka sama. Życzę wszystkim dobrych wyborów.

Malati - 2008-10-30, 13:44

Mala_Mi napisał/a:
Przygotowując samodzielnie jedzenie dodajemy do niego też oprócz warzyw, kasz, przypraw etc. inne składniki, których nie da się zobaczyć gołym okiem ani zbadać w laboratorium. Dajemy swoją energię, zaangażowanie, miłość. Wierzę, że tak przygotowane jedzenie ma zupełnie inną wartość.


Zgadza się,tą energię o której m.in piszesz określasię mianem "pramy" Występuje tylko w świeżej żywnosci

DagaM - 2008-10-30, 13:47

Martuś, sama sobie wkręcasz różne rzeczy. Już w kilku wątkach zauważyłam, że masz problem z akceptacją faktu, że ktoś ma odmienne zdanie niż Ty, przy czym nikt Cię nie krytykuje, a Ty innych tak.
Weź kobieto wyluzuj trochę, bo faktycznie zaczynasz prowadzić bezsensowną dyskusję.

Ania D. - 2008-10-30, 14:42

Martuś, skąd takie podejście i złość? Czy ja się mam rzucać, że niektórzy piją mleko i uważają je na dodatek za dobre dla człowieka, mimo, iz ja uważam inaczej? Czy ja się mam z tym źle czuć i ich atakować, że wybierają co innego niż ja? Dajesz dziecku to, co uznajesz za słuszne, a forum jest to po, by się wypowiadać. Jakby każdy myślał i robił tak samo, to forum by umarło. Każdy wybiera sam to, co uznaje za dobre. Ja nie uznaję takiego jedzenia dla dzieci i już, Ty uważasz, że możę być. I dobrze, to Twoje dziecko i Twój wybór. Każdy może pisać o tym, co uważa za dobre i mniej dobre. Nasze posty są wynikiem naszych przemyśleń, Ty robisz tak, jak uważasz, ja robię tak, jak ja uważam.
Nie smakuje mi jedzenie instant, ale nie twierdzę, że dla innych też takie jest. Ja np. nie jadam wacianych buł, bo to właśnie dla mnie jest ohyda, ale jak ktoś twierdzi, że jemu smakują, to smakują i niech je zjada. Nie musi mi wciskać, że one są przecież smaczne, bo jemu smakują. Ma inny gust, inna smak. nie musimy być we wszystkim tacy sami.
Wiesz, gdyby wszyscy na forum się tak ekscytowali, to ciągle byłyby walki słowne między weganami a wegetarianami, między tymi, co stosują pieluchy jedno a tymi, co wielorazowe etc.
Informacje o tym, że słoiczki są robione z mrozonek mam z jakiejś gazety dziecięcej. Można też poptarzeć na datę produkcji niektórych słoiczków, jak dynia jest produkowana w kwietniu, podobnie jak brokuł czy marchew, to trudno powiedzieć, że jest ze świeżych warzyw. Słoiczki są produkowane przez cały rok, a warzywa są przez część roku dostępne w dobrej kondycji. Tak samo robione są dżemy i soki.

Marcela - 2008-10-30, 15:19

Martuś napisał/a:
rozumiem, że coś utrwalonego termicznie ma niższą wartość odżywczą od podanego niedługo po ugotowaniu

Z tego co wiem to "utrwalanie termiczne" w fabryce odbywa się w znacznie wyższej temperaturze.( Producent nie może ryzykować, ze mu się coś nie utrzyma na półce w sklepie i że będzie miał przez to straty.)
Dla mnie to jest argument bo mrożonka + bardzo wysoka temp. obróbki = żywność bez życia i wartości.

pidzama - 2008-10-30, 16:35

A ja przyznam ze rozumiem Martus; jak zaczelismy wprowadzac nowe posilki Michalkowi to byl kwiecie/maj i wiadomo jak jest o tej porze roku ze swiezymi warzywami; zamowilam eko przez neta i okazalo sie totalna porazka bo warzywa w wiekszosci byly zgnite; pomijam fakt ze dla mnie to jedyna mozwilwosc kupienia takich warzyw to wysylkowo; wiec z dwojga zlego: podania mlodemu nadgnitych warzyw albo takich sklepowych - wolalam podac warzywa bio ze sloiczka; okazalo sie ze bardzo Miskowi smakowala dynia i dlugo dodawalam ja do zupek; troche tych sloiczkow zjadl; owoce tez podawqalam na poczatku sloiczkowe; ale ten okres juz dawno za nami i Misiek normalnie je moje gotowane dania, uwielbia swieze owoce - w kazdej ilosci i jest najlepszym dowodem na to ze gotowce nie uzalezniaja i potem mozna miec niezly apetyt na normalne-domowe jedzenie
alcia - 2008-10-30, 17:16

pidzama napisał/a:
Misiek normalnie je moje gotowane dania, uwielbia swieze owoce - w kazdej ilosci i jest najlepszym dowodem na to ze gotowce nie uzalezniaja

nie, to nie jest dowód na to, że gotowce nie "uzależniają". To dowód na to, że nie uzależniły Twojego dziecka. Znam kilka przypadków, w których było inaczej i też mogłabym pisać, że to dowód na to, że uzależniają. A piszę, że może tak być, bo może :)

Martuś - 2008-10-30, 23:26

Widzę, że na tym forum nie można podjąć żadnej polemiki z ekspertkami od zdrowego żywienia, ani wyrazić swojego zdania niezgodnego z 'forumowymi standardami', bo zaraz zostanie się oskarżonym o agresję i nietolerancję. W którym miejscu mój post jest agresywny, w którym kogokolwiek obraziłam? Chyba, że obraża Was podważanie tego, co mówicie i dociekanie konkretów :/

Alcia, przykro mi, że tak odebrałaś mój post, rozumiem, że chciałaś mnie 'ostrzec', mi chodziło tylko o to, że Twój post jest nietrafiony, bo nie ma mnie przed czym ostrzegać (nie karmię Jasia tylko słoiczkami).

Jeszcze co do uzależnienia, to polecam poczytać sobie, czym ono w ogóle jest (choćby na Wikipedii) - uzależniać fizycznie może coś, co zawiera substancje uzależniające, a chyba nie sądzicie, że producenci jedzenia dla niemowląt czegoś takiego tam dosypują? Jak pisałam, przyczyn niechęci do nie-słoiczkowego jedzenia może być wiele, i nie świadczy ona akurat o żadnym 'uzależnieniu'.

Co do smaków, konsystencji - wiadomo, że tego typu odczucia są do pewnego stopnia indywidualne, ale zdecydowane wypowiadanie się o 'ohydności' czegoś, z czym się miało bardzo mało do czynienia, jest po prostu nie fair. Skoro zdarzyło się Wam kupić jeden słoiczek, czy jedną kaszkę w życiu (albo i Wam się w ogóle nie zdarzyło), to nie rozumiem, dlaczego wypowiadacie się na temat ich smaku W OGÓLNOŚCI. Ja nie mam wypaczonego smaku, rafinowane produkty mi nie smakują, a smaki niesłodzonego jedzenia bio dla dzieci wg mnie są pełne, wyraziste, na pewno nie trącą mrożonką, wiórami i nie są wyjałowione. I TYLKO DLATEGO w ogóle się odezwałam, bo nie zgadzam się z tym, że jedzenie dla dzieci jest niesmaczne i że dziecko, które posmakowało 'słoiczka' nie będzie chciało jeść nic domowego - dla mnie takie gadanie to nakręcanie się i dorabianie dziwnej ideologii. Nie mam najmniejszej ochoty kogokolwiek do czegokolwiek przekonywać, chciałam tylko zaprotestować przeciwko 'oczernianiu' wszystkich gotowych produktów dla dzieci i wrzucaniu ich do jednego wora.

Co do technologii produkcji - podajcie jakieś wiarygodne źródła tych informacji o robieniu słoiczków z mrożonek (bo chyba 'dzieciowe' gazety za takowe na tym forum nie uchodzą?) i pasteryzowaniu ich w nie-wiadomo-jak wysokiej temperaturze, to będzie można prowadzić jakąś merytoryczną rozmowę. Nie twierdzę, że wszystkie słoiczki są przygotowywane ze świeżych produktów, że wszystkie są pyszne (bo próbowałam kiedyś marchewki Gerbera i smakowała podejrzanie), cały czas piszę o produktach z certyfikatem.

DagaM, czy ja Cię gdzieś personalnie zaatakowałam, obraziłam? Zadałam Ci konkretne, merytoryczne pytanie, a zamiast odpowiedzi dostałam stek chamskich wycieczek osobistych. Jeśli nie masz do powiedzenia nic wnoszącego cokolwiek do dyskusji, a masz jedynie zamiar rzucić pod czyimś adresem takie zarzuty, to po pierwsze, rób to na pw, co by wątków nie zaśmiecać, a po drugie, podeprzyj się jakimiś konkretami, bo próbować kogoś obrazić, rzucając słowa na wiatr i waląc do niego ad personam, jest najłatwiej, tylko akurat najmniej kulturalnie. A kto ma problemy z akceptacją cudzych poglądów, to może nie będę się nad tym rozwodzić, bo każdy ma oczy i widzi (chociaż najczęściej to, co chce widzieć).

Yola, przykro mi, że się Twój wątek w taki sposób zaśmiecił :/

neina - 2008-10-31, 01:13

Ja podawalam kaszki Topfer jak Franek byl malutki i zjadal malo. Dodawalam do nich swieze przetare owoce, w smaku bylo ok. Warzywa gotowalam sama, bo akurat mialam dostep do nienawozonych z ogrodu mamy. Sloiczki tez zdarzalo mi sie podawac, Franek szalal za dynia z ekosfery. Ale to glownie poza domem i w sytuacjach, kiedy z roznych powodow zabraklo czasu. Teraz Franek je coraz wiecej ilosciowo i coraz wiecej roznych rzeczy, wiec gotuje sama kaszki i zupki, czesto gotuje to samo dla mnie, tylko odkladam dla niego a sobie doprawiam. Mozna w ten sposob sporo czasu zaoszczedzic. Do dzis zdarzaja nam sie gotowce, eko, po sprawdzeniu skladu i sprobowaniu. Ale to sporadycznie i nie mam z tego powodu wyrzutow sumienia ;-)
Oleje podaje na zmiane: lniany, slonecznkowy, czasem oliwe z oliwek. Ale sloneczikowy rzadzi, bo jest przesmaczny (oleje zimnotloczone, nierafinowane). Robie tak, ze otwieram butelke danego oleju, jemy go wszyscy, jak sie konczy, to otwieram inny. By the way, widzialam ostatnio mieszanke olejow najbogatszych w kwasy omega 3 i 6, byl tak wlasnie slonecznikowy, lniany, rzepakowy i jakis jeszcze, nie pamietam. Tez zimnotloczony, co sadzicie o takim wynalazku?

Ania D. - 2008-10-31, 07:45

Martuś, ty piszesz tak, jak Ty cos postrzegasz i irytujesz się, że ktoś może widzieć cos inaczej.
Martuś napisał/a:
zamiast odpowiedzi dostałam stek chamskich wycieczek osobistych

W tym wątku nikt do Ciebie nie pisał w chamski sposób, to Ty wchodzisz na taką ścieżkę. Każdy pisze o sobie i swoich odczuciach (typu ja nie daję, bo nie uważam tego za wartościowe etc). Martuś, gdyby każdy tak reagował na to, że ktoś może miec inne zdanie, to świat byłby straszny. Martuś, każdy ma prawo powiedzieć, jak robi sam i co dla siebie uważa za słuszne. Napisałałyśmy to, co wiemy o słoiczkach i dlaczego uważamy je za niedobre (nawet, gdy podaje się je czasem), powtarzanie tego mija się z celem. Nie widze, żeby ktoś pisał, że robisz źle. Skoro uważasz, że nie ma w tym nic złego, to skąd ta irytacja? nie musisz przyjmować naszego punktu widzenia, spokojnie można przyjąć, że skoro takie jedzenie ma atesty etc, to można czasem podawać i już, a my nie mamy racji. Ja dziękuję już za rozmowę z Tobą, nie włączam się więcej.

zojka3 - 2008-10-31, 08:46

Martuś napisał/a:
Jeszcze co do uzależnienia, to polecam poczytać sobie, czym ono w ogóle jest (choćby na Wikipedii) - uzależniać fizycznie może coś, co zawiera substancje uzależniające, a chyba nie sądzicie, że producenci jedzenia dla niemowląt czegoś takiego tam dosypują? Jak pisałam, przyczyn niechęci do nie-słoiczkowego jedzenia może być wiele, i nie świadczy ona akurat o żadnym 'uzależnieniu'.

uzależnić można się również od pewnych zachowań np hazard, korzystanie z agencji towarzyskich... ;-)

Martuś - 2008-10-31, 09:43

Ania D. napisał/a:
W tym wątku nikt do Ciebie nie pisał w chamski sposób, to Ty wchodzisz na taką ścieżkę. Każdy pisze o sobie i swoich odczuciach (typu ja nie daję, bo nie uważam tego za wartościowe etc).

DagaM napisał/a:
Martuś, sama sobie wkręcasz różne rzeczy. Już w kilku wątkach zauważyłam, że masz problem z akceptacją faktu, że ktoś ma odmienne zdanie niż Ty, przy czym nikt Cię nie krytykuje, a Ty innych tak.
Weź kobieto wyluzuj trochę, bo faktycznie zaczynasz prowadzić bezsensowną dyskusję.

Gratuluję 'widzenia tego, co się chce widzieć', żeby nie powiedzieć dosadniej. Jak się kogoś nie lubi, to zawsze na niego można zwalić 'winę' za 'złą dyskusję' i przypisać mu jakieś bzdurne intencje, żeby siebie wybielić, nie?

Owszem, każdy ma prawo napisać, że coś uważa za dobre, a co nie - pokaż mi, gdzie napisałam coś przeciwnego, to ci serdecznie pogratuluję. Ale to, że każdy może komuś rzucić stekiem chamskich tekstów, napisać mu, że jest taki i owaki, bo nie podobają mu się niewygodne pytania, które zadaje, ani jego poglądy, to już dla mnie nowość. I nie sądzę, żeby wypowiadanie się na temat smaku czegoś, czego się nigdy nie próbowało, a później wciskanie ciemnoty że 'tylko się napisało, co myśli', również było ok. Pytam się o źródła Waszych informacji - dostaję wycieczki osobiste, no cóż, z niektórymi faktycznie merytorycznie porozmawiać się nie da. Łatwiej napisać 'z tobą coś nie tak', niż 'nie wiem' :-?

zojka3 napisał/a:

uzależnić można się również od pewnych zachowań np hazard, korzystanie z agencji towarzyskich... ;-)

Ale chyba nie wieku niemowlęcym? :P

elenka - 2008-10-31, 09:56

Wracając do głównego tematu, który poruszyła Yola :-)
Ja zaopatrzyłam się w kasze, chociaż w sumie sama je na co dzień jem, więc jakiś wilekich zakupów nie robiłam specjalnie dla Krzysia.

Ze sprzętów kucharskich to bardzo przydaje się młynek do kawy, więc jeśli Yolu jeszcze go nie masz, to polecam kupić ( ja na urodziny dostałam).

Ja też sama gotuję dla niego ( warzywa na parze) potem miksuję, dodaję jakieś zboże i tłuszcz. Sprawia mi to wielką radość i dumna jestem z siebie ( a nie zdarza mi się to w wilu innych dziedzinach życia ;-) ).
Jeśli chodzi o czas, to wszytsko jest kwestią organizacji, ja warzywa gotuję już rano jak jeszcze J. jest w domu i mam już gotowy obiad. Kasze i ryż miksuję w większej ilości i przesypuję do pojemnika i mam na 2, 3 dni.
Jak Krzyś coś zostawi, chociaż to się bardzo sporadycznie zdarza, to zjadam ja, zresztą często jemy razem, bo mi nie przeszkadza, że to jedzenie jest niedoprawione. :lol:

Słoiczek Bio z Hippa próbowałam raz na wakacjach podać, ale tylko mnie opluł, więc jak jest uzależniony to od mojego jedzenia chyba :mryellow:

Z gotowych kaszek, zdarza się, że podaję orkiszową bez żadnych dodatków z Topfera do kupienia w ekosferze.

A jeśli chodzi o przyzwyczajenia, to ostatnio miałam dynię bardzo dużą i kawałek dałam znajomej, co ma też dziecko, ktore właśnie słoiczkami jest karmione i mi ją oddała ugotowaną, bo powiedziała, że jej córka absolutnie nie chce tego jeść. :roll:
Dla mnie jedzenie ze słoiczków ma zupełnie inny smak niż robione przeze mnie, poza tym przemawia do mnie fakt, że to robię dla niego ja nikt inny i daję mu część siebie w ten sposób.

Yolu życzę powodzenia i dużo zabawy. To jest naprawdę fajna sprawa, zobaczysz.[/b]

alcia - 2008-10-31, 10:51

elenka napisał/a:
bo mi nie przeszkadza, że to jedzenie jest niedoprawione. :lol:

dla mnie też zawsze takie zupki były pyszniaste i z przyjemnością pochłaniałam resztki :)

zojka3 - 2008-11-02, 07:58

Martuś napisał/a:
zojka3 napisał/a:

uzależnić można się również od pewnych zachowań np hazard, korzystanie z agencji towarzyskich...

Ale chyba nie wieku niemowlęcym?


np. znaczy na przykład a co podstawimy zamiast to już życie pokaze ;-)

maga - 2008-11-02, 09:01

Martuś napisał/a:
zojka3 napisał/a:

uzależnić można się również od pewnych zachowań np hazard, korzystanie z agencji towarzyskich...


Ale chyba nie wieku niemowlęcym?

No od tego nie, ale od cukru już tak
Martuś napisał/a:
uzależniać fizycznie może coś, co zawiera substancje uzależniające, a chyba nie sądzicie, że producenci jedzenia dla niemowląt czegoś takiego tam dosypują?

Dziewczynom chodziło chyba raczej o uzależnienie psychiczne. Dodatek np. cukru może takowe wywołać.

Martuś - 2008-11-02, 11:58

Spoko maga, tylko to już będzie uzależnienie od cukru (czy psych. czy fiz. to już sprawa dyskusyjna, ale w przypadku jedzenia nie można raczej mówić tylko o psychicznym uzależnieniu), a nie od 'słoiczka', i ja też o tym pisałam
Cytat:
że jacyś rodzice tak mówią, to dla mnie kiepski argument, bo nie wiem po pierwsze, co w tych słoikach dziecku podawali, i czy nie chce ono jeść np innego niż słoiczkowe mięsa, czy nie słodzonych owoców, czy nic, co ma grudki, czy mama nie umie dobrze gotować, czy po prostu rodzicom tak jest wygodniej twierdzić i nie gotować).

A ja nic słodzonego dziecku nie daję.

zojka3 - 2008-11-02, 14:06

euridice napisał/a:
zojka, jak tam córeczka?

a dziękuję, uzależniła się od cycka ;-)

YolaW - 2008-11-02, 23:08

ojeju nie było mnie parę dni a tu taka dyskusja się wywiązała :-|
Dziękuję Wam za wszystkie rady, ja też jestem zwolenniczką gotowania dla własnego dziecka bo wydaje mi się, że jest w nim wiele dobrej energii kiedy wkłada się w przygotowanie wiele serca. Ale awaryjnie pewnie jakieś eko słoiczki wypróbuję o ile Olaf będzie je chciał w tych awaryjnych sytuacjach jadać.
elenko jakiej firmy masz młynek? Wiem, że jest o tym osobny temat, ale brakuje mi czasu na obczajanie kolejnej sprawy a młynek muszę zakupić.
Na razie zakupiłam krzesełko do karmienia na allegro i będę w nim Olafka sadzać (w tej pozycji dla dzieci niesiedzących ofkors :) ) jak przyjdzie, żeby się przyzwyczaił :)
alcia gdzie zamawiasz eko-warzywka? Ja niestety nie mam dojścia i nie bardzo wiem gdzie je zdobyć. Oprócz tych dziadkowych, ale więcej już nie będzie niż to co dostałam...
Aha, pierwszą marchewkę chyba podam ze słoiczka bo moje zawekowane wyszły grudkowe i boję się ich podać na początek,a mój blender na gładko ich nie zmielił niestety.. :( Choć dynia wyszła idealnie gładko więc podam moją :) Mam też worek eko-ziemniaków no i zaprawione eko buraczki do dziadka wszystko ze wsi :)

elenka - 2008-11-05, 08:36

Yola dopiero teraz zobaczyłam Twojego posta.
Mam młynek Bosch'a, kosztował 99 zł. Jestem bardzo z niego zadowolona :-)

DagaM - 2008-11-05, 08:42

Yolu, ja od lat używam młynka "no name'a" u jest ok. Natomiast bardzo tez polecam blendery (wiesz te, którymi można zupę zmiksować), ja miałam dwa różnych firm i najlepiej sprawdził mi się blender firmy Braun (ważne, żeby miał 600 wat mocy)
martka - 2008-11-05, 09:32

DagaM napisał/a:
ważne, żeby miał 600 wat mocy

prawda, wszystko zmiksuje :-)

YolaW - 2008-11-05, 12:38

Dzięki dziewczyny :) Młynek zakupię na pewno, blender mam choć chyba kiepski, bo marchewkę dla Olafa do sloiczków z grudkami zmiksował. Najwyżej kupię jakiegoś niedrogiego nołnejma :)
Nimrodel - 2008-11-05, 12:52

DagaM napisał/a:
YolaW napisał/a:
Trzeba też pomyśleć o dobrej jakości oleju, ale to na pewno nie od razu, bo się szybko przeterminowują jak np. lniany...
Ja też podawałam od początku, ale w bardzo małych ilościach, zamiennie ze sproszkowanymi pestkami. Co do oleju lnianego, polecam z Oleofarmu (bajaderka też polecała), to jest chyba jedyne źródło naprawę świeżych olejów lnianych, cała reszta (ze sklepów ze zdrową żywnością) najczęściej jest gorzka, czyli zjełczała (pomimo aktualnej daty ważności)


ja lniany na zimno tłoczony olej trafiłam u nas na targowisku u zwykłego rolnika po 5 zł za 200g! (chyba tanio :mrgreen: ) jakiś lokalny producent go robi

[ Dodano: 2008-11-05, 12:59 ]
Ania D. napisał/a:
Martuś, słoiczki robi się z mrozonek, dla mnie to bardzo duża wada. .


skąd wiesz??? :shock:

[ Dodano: 2008-11-05, 13:16 ]
Ania D. napisał/a:
Martuś, słoiczki robi się z mrozonek, dla mnie to bardzo duża wada. Tak, jak pisała Daga, jest to zywność martwa. Nie podawałabym maluchowi mrozonek przynajmniej do 2 roku zycia, bo nie jest to dla mnie wartościowe jedzenie.
.

ze względu na składniki odżywcze czy pod względem energetycznym? (kuchnia 5 przemian itp?)

[ Dodano: 2008-11-05, 13:18 ]
Martuś napisał/a:
nieuświadomioną mamuśkę, co to się zachwyca gotowym żarciem bezmyślnie podaje swojemu dziecku słodzone kaszki Nestle z zaw. owoców 0,8%, słoiczki z cytrusami i czekoladą od 4. msca itd :/

i biszkoptami w jogurcie :mrgreen: - naprawdę widziałam coś takiego :shock:

[ Dodano: 2008-11-05, 13:49 ]
alcia napisał/a:
[bmają inną konsystencję, a to też już wiele. nie byłabym w stanie wyprodukować czegoś takiego w kuchni, mimo tego, że gotuję już z 20 lat i sporo smaków znam. Konsystencja nie do zrobienia w domu, przynajmniej przy moich sprzętach.


podkreślają to w reklamach IDEALNIE gładka konsystencja - nie zrobisz takiej w domu, a twoje dziecko tego właśnie potrzebuje :mrgreen:

[ Dodano: 2008-11-05, 13:54 ]
Ania D. napisał/a:
Informacje o tym, że słoiczki są robione z mrozonek mam z jakiejś gazety dziecięcej. Można też poptarzeć na datę produkcji niektórych słoiczków, jak dynia jest produkowana w kwietniu, podobnie jak brokuł czy marchew, to trudno powiedzieć, że jest ze świeżych warzyw. Słoiczki są produkowane przez cały rok, a warzywa są przez część roku dostępne w dobrej kondycji. Tak samo robione są dżemy i soki.


no fakt, wystarczy pomyśleć :roll:
ja na samym początku podałam Nadii 2-3 słoiczki i przeszłam na własną kuchnię, ale zimą zamierzałam z nich korzystać...

[ Dodano: 2008-11-05, 14:03 ]
YolaW napisał/a:
worek eko-ziemniaków no i zaprawione eko buraczki do dziadka wszystko ze wsi :)


YolaW,
jak zrobiłaś te buraczki? - ja mam trochę, ale trzymam w lodówce i na balkonie - a długo tak mogą nie poleżeć...

YolaW - 2008-11-05, 15:35

Nimrodel napisał/a:
YolaW,
jak zrobiłaś te buraczki?

ugotowałam, starłam na grubych oczkach i zawekowałam. Miksować i mieszać z innymi warzywkami będę na bieżąco. Zrobiłam tak, bo miałam tylko średnie słoiki, więc jak otworzę jakiś to Olafek będzie miał ze 2 porcje a resztę zjemy my z T., żeby się nie zepsuło.

Nimrodel - 2008-11-05, 17:55

dzięki ;-)

o dynie maiąłm też zapytać, bo w zeszłym roku robiłam taki mało słodki dżemik z jabłkami i cytrną i to było ok. ale kiedyś zawekowałam samą dynię, to cała półka słoików poszła na śmietnik :-/
jak wy robicie dla dzieci dyńkę?

YolaW - 2008-11-05, 18:50

Nimrodel napisał/a:
jak wy robicie dla dzieci dyńkę?

ja zrobiłam samą dyńkę, wyszła aksamitnie gładka, mam nadzieję, że się nie zepsuje...

Nimrodel napisał/a:
mało słodki dżemik z jabłkami i cytrną

brzmi smacznie, może podzielisz się przepisem w dziale przetworów? :)

YolaW - 2008-11-12, 21:45

alcia napisał/a:
zawsze zdrowiej mieć zwykłą kaszę/płatki, a jeszcze zdrowiej - całe ziarno

czyli płatki też mogę mielić i robić z nich kleik lub dodawać do zupek?

alcia - 2008-11-12, 22:26

YolaW napisał/a:
czyli płatki też mogę mielić i robić z nich kleik lub dodawać do zupek?

pewnie :)

YolaW - 2008-11-12, 23:48

Dzięki alcia :)

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group