wegedzieciak.pl
forum rodzin wegańskich i wegetariańskich

Dom rodzinny - Czy Twoje dziecko żywi się wegetariańsko lub wegańsko

an - 2009-03-07, 18:56
Temat postu: Czy Twoje dziecko żywi się wegetariańsko lub wegańsko
Bardzo proszę o udzial w ankiecie.
Dzięki :)

an - 2009-03-09, 20:26

Wiem ze sá wege rodzice którzy z róznych powodów nie mogá swojego dziecka (dzieci) odzywiac wegetariansko.
Zastanawialam sie nad takimi sytuacjami. Mam nadzieje ze tacy rodzice tez sié tu odnajdujá :)

Generalnie ja mam nadzieje, ze dziecko widzác ze rodzic jest wege, samo tez kiedys wybierze taká droge :)

Jesli ktos ma jakies przemyslenia na ten temat to bardzo proszé
Dziékuje za kazdy glos :)

ps Czy cel jest taki wazny? ;-)

Marcela - 2009-03-09, 21:13

an napisał/a:
sá wege rodzice którzy z róznych powodów nie mogá swojego dziecka (dzieci) odzywiac wegetariansko.

Hmmmm.... użyłabym raczej określenia "nie chcą" niż "nie mogą" . Bo mogą zawsze - jeśli tylko zechcą.

nitka - 2009-03-09, 21:53

an napisał/a:
Wiem ze sá wege rodzice którzy z róznych powodów nie mogá swojego dziecka (dzieci) odzywiac wegetariansko.
zupełnie tego nie kumam. Czyli, że dorośli ludzie odpowiedzialni za swoje dziecko mogą być zniewoleni jednocześnie?
an napisał/a:
ps Czy cel jest taki wazny? ;-)
tak. Prosząc kogoś o podzielenie się informacjami o sobie i swojej rodzinie grzecznie jest podać powód poszukiwania takich informacji :-)
mandy_bu - 2009-03-10, 09:01

[/quote] zupełnie tego nie kumam. Czyli, że dorośli ludzie odpowiedzialni za swoje dziecko mogą być zniewoleni jednocześnie?

Oj nitka mogą mogą :roll: (piszę o sobie jakby co)

puszczyk - 2009-03-10, 09:14

nitka napisał/a:
an napisał/a:
ps Czy cel jest taki wazny?
tak. Prosząc kogoś o podzielenie się informacjami o sobie i swojej rodzinie grzecznie jest podać powód poszukiwania takich informacji

Pewnie ciekawość.

bodi - 2009-03-10, 17:19

Marcela napisał/a:
Hmmmm.... użyłabym raczej określenia "nie chcą" niż "nie mogą" . Bo mogą zawsze - jeśli tylko zechcą.


Marcela, nie zawsze życie jest takie czarno - białe. CHociażby dlatego że rodziców zwykle jest dwoje i nie zawsze musza mieć jednakową wizję wychowywania i zywienia dziecka. Niestety.

Marcela - 2009-03-10, 18:14

bodi napisał/a:
rodziców zwykle jest dwoje i nie zawsze musza mieć jednakową wizję wychowywania i zywienia dziecka.

Rozumiem, jednak dalej uważam, że ustąpienie rodzicowi mięsożernemu i pozwolenie mu na decydowanie o diecie diecka jest penego rodzaju aktem woli (zgadzam się, zebyś ty decydował, chcę tego). W kwestii jedzenia mięsa sprawa jest jednak bardziej czarno-biała niż sądzisz. Albo się mięso je albo nie. Nie ma opcji pośrednich i kompromisów. Każdy rodzic sam podejmuję decyzje. No chyba, że podejmuje ją z lufą przystawioną do głowy.....

Humbak - 2009-03-10, 22:00

Dzieci wychowuje dwoje rodziców. A rodzice to nie układ poddańczy lecz partnerski. W założeniu przynajmniej. Nie widzę zatem w tej trójcy miejsca na panowanie nad partnerem, jedynie na układ - w każdej kwestii.

Nie jechałabym tak po rodzicach pozwalających swoim pociechom jeść mięso. Przyczyną tego stanu rzeczy nie musi być ignorancja, bo świat to nie czerń i biel.
Takie przynajmniej na dziś mam zdanie.

Marcela - 2009-03-11, 07:22

Humbak napisał/a:
Nie jechałabym tak po rodzicach pozwalających swoim pociechom jeść mięso.

Ależ nie mam zamiaru po nich "jeździć". Twierdzę tylko, ze dają swoim dzieciom mięso ponieważ uważają, że z jakichś przyczyn jest to dla nich korzystne. Dają dzieciom mięso dlatego, ze tego chcą. Nie używałabym określenia: "nie mogą" (żywić swojego dziecka wegetariańsko)
Humbak napisał/a:
. A rodzice to nie układ poddańczy lecz partnerski. W założeniu przynajmniej. Nie widzę zatem w tej trójcy miejsca na panowanie nad partnerem,

Narzucanie wegetariańskiemu rodzicowi woli rodzica mięsożernego jest niczym innym tylko "panowaniem" właśnie.

rosa - 2009-03-11, 10:18

Marcela napisał/a:
Humbak napisał/a:
. A rodzice to nie układ poddańczy lecz partnerski. W założeniu przynajmniej. Nie widzę zatem w tej trójcy miejsca na panowanie nad partnerem,

Narzucanie wegetariańskiemu rodzicowi woli rodzica mięsożernego jest niczym innym tylko "panowaniem" właśnie.

a narzucanie mięsożernemu rodzicowi woli rodzica wege, to nie jest "panowanie"?

a zabranianie dziecku, które chce jeść mięso, to nie jest "panowanie"?
w końcu dziecko dorasta, nie jest maluszkiem któremu da się wszystko wcisnąć, ale zaczyna mieć własne zdanie, na temat jedzenia również
są rózne sytuacje w życiu, nie zawsze wszystko się układa tak jak planowaliśmy

myślę, że nie ma co generalizować, ludzie decydują się na taki czy inny sposób żywienia swoich dzieci, z bardzo różnych powodów. i to jest ich sprawa

Marcela - 2009-03-11, 14:33

rosa napisał/a:
ludzie decydują się na taki czy inny sposób żywienia swoich dzieci, z bardzo różnych powodów.

Zgoda, DECYDUJĄ SIĘ SAMI, bo tego CHCĄ. Trudno tu mówić o jakimś "muszą" czy " nie mogą" -( bo mogą i nie muszą ) Ja nie oceniam tych rodziców, próbuję tylko powiedzieć, że nie warto zasłaniać się jakimś "nie mogę".

Focza - 2009-03-11, 17:12

Marcela napisał/a:

Zgoda, DECYDUJĄ SIĘ SAMI, bo tego CHCĄ. Trudno tu mówić o jakimś "muszą" czy " nie mogą" -( bo mogą i nie muszą )

A dziecko, które też może, a nie musi?
Dzieci to nie są małe kopie rodziców.
Jeśli niejedzenie mięsa ma być dla nich karą, to jaki jest tego cel?

Lily - 2009-03-11, 17:17

Focza napisał/a:
Jeśli niejedzenie mięsa ma być dla nich karą, to jaki jest tego cel?
jak to - karą? a jeśli dziecko wypluwa mięso,a rodzice i tak zmuszają je dalej, to czy to dopiero nie jest jakaś "kara"? bo nieraz tak właśnie jest - "nie musisz jeść surówki, ale mięsko musisz zjeść"
Capricorn - 2009-03-11, 18:12

rosa napisał/a:
Marcela napisał/a:
H
Narzucanie wegetariańskiemu rodzicowi woli rodzica mięsożernego jest niczym innym tylko "panowaniem" właśnie.

a narzucanie mięsożernemu rodzicowi woli rodzica wege, to nie jest "panowanie"?

a zabranianie dziecku, które chce jeść mięso, to nie jest "panowanie"?
w końcu dziecko dorasta, nie jest maluszkiem któremu da się wszystko wcisnąć, ale zaczyna mieć własne zdanie, na temat jedzenia również
są rózne sytuacje w życiu, nie zawsze wszystko się układa tak jak planowaliśmy

myślę, że nie ma co generalizować, ludzie decydują się na taki czy inny sposób żywienia swoich dzieci, z bardzo różnych powodów. i to jest ich sprawa


w pełni zgadam się z rosą, lepiej bym tego nie ujęła.

an - 2009-03-11, 18:52

Osobiscie mialam na mysli takie sytuacje gdy jeden z rodziców jest niewege i w takiej sytuacji czésto wege rodzic po prostu nie moze nawet jesli chce, bo trzeba isc na kompromisy a jak ktos nie interesuje sie wegetarianizmem (rodzic niewege) to sié go nie przekona ze to cos bédzie dobre dla dziecka (w spoleczenstwie gdzie taki nikly procent jest wege), i babcie i dziadkowie tez raczej nie zrozumieja ze dieta wege dziecku nie zaszkodzi.
Lily napisał/a:
Focza napisał/a:
Jeśli niejedzenie mięsa ma być dla nich karą, to jaki jest tego cel?
jak to - karą? a jeśli dziecko wypluwa mięso,a rodzice i tak zmuszają je dalej, to czy to dopiero nie jest jakaś "kara"? bo nieraz tak właśnie jest - "nie musisz jeść surówki, ale mięsko musisz zjeść"

Ale tutaj chyba nikt nie mial na mysli takiej sytuacji (zwlaszcza wege rodzice ), mysle ze zadnen wege nie bedzie zmuszal dziecka do jedzenia miésa.

Marcela - 2009-03-11, 20:49

an napisał/a:
bo trzeba isc na kompromisy a jak ktos nie interesuje sie wegetarianizmem (rodzic niewege) to sié go nie przekona ze to cos bédzie dobre dla dziecka

Trzeba iśc na kompromisy, a jak ktoś jest wege to się go nie przekona, że mięso jest zdrowe dla dziecka.
Nie rozumiem, dlaczego postawa wege ma być tą zawsze wycofującą się? Dlaczego mięsożercy nie potrafią iść na kompromisy, dlaczego sami wegetarianie uznają, ze kompromis dotyczy tylko ich?
rosa napisał/a:
zabranianie dziecku, które chce jeść mięso,

Przyznasz, ze taka sytuacja należy do rzadkości. Chyba, ze dziecko jadło mieso od zawsze i jest do niego przyzwyczajone... Oczywiście zabraniać czegokolwiek nie ma sensu, tymbardziej jeśli dziecko jest już na tyle duże, ze jest w stanie podjąć taką decyzję świadomie i wie co robi. Ale ja bym sobie odpuściła kupowanie i przygotowywanie mu tego miesa w domu.
Z drugiej strony - zabraniamy dzieciom wielu rzeczy, które uznajemy za niebezpieczne, niezdrowe czy po prostu głupie dlatego, ze sami wychowujemy nasze dzieci i wpajamy im to, co dla nas ma jakąś wartość.
Nie rozmawiajmy o nastolatkach, pomówmy o maluchach, o tym czy 3-4 latek może sam podjąć decyzję o jedzeniu mięsa? A co jeśli za chwilę zażyczy sobie koli do każdego posiłku , albo piwa albo czegoś równie absurdalnego?

Humbak - 2009-03-12, 22:52

Marcela napisał/a:
Dlaczego mięsożercy nie potrafią iść na kompromisy
nie gniewaj się, ale moja natalia też czasami krzyczy 'a dlaczego to ja a nie kuba'.
Nie o to chodzi. Chodzi o to że przy założeniu dobrej woli obojga, teoretycznie w 50% rodzin ustępującą będzie strona 'mięsna' - i to ona powie że 'nie może', a w 50% rodzin ustąpi stronawegetariańska - i to ona wtedy powie że 'nie może'. Nie - nie chce, ale nie może, ze względu na współmałżonka, ze względu na to, że wie zbyt mało by go przekonać, ze względu na to, że nie jest pewna tego co robi i nie wie co zrobić żeby być pewna itd itd.

Takie decyzje nie są równoznaczne ze stanem permanentnym - istnieje możliwość, że strona wegetariańska się dokształci i małżonka przekona, zmieniając tym samym stronę która 'nie może', a może z jakichś powodów to ona zwątpi i zgodzi się na mięsne menu.

To co próbuję powiedzieć to to że - to tylko moje zdanie - osobiście nie widzę powodu by tak się przyczepiać do 'nie może'. Ano - nie może.

Odnośnie 'chcę' dziecka nie wypowiadam się - po doświadczeniach z natalią uważam że dopóki dziecko nie wkracza mniej więcej w wiek szkolny/dojrzewania to rodzice decydują o menu

strzeszynek - 2009-03-13, 01:47

Spore emocje wywołało to pytanie. Dorzucę i swoje trzy grosze.
Kwestia jest skomplikowana. Z naszego punktu widzenia to oczywiste i naturalne, że nie jemy mięsa i nasze dzieci też go nie potrzebują do szczęścia. Ale nie każdy podziela ten pogląd. Mój synek, dla przykładu, poza wegetariańską mamusią ma też niewegetariańskiego tatusia, a poza tym niewegetariańską rodzinę tatusia i w 99,9% niewegetariańską rodzinę mamusi (jedna osoba jest wege, ale pół Polski nas dzieli, trudno się na niej wzorować). Nie piszę tego po to, by się użalać, jak to ja biedna i bezsilna, bo nie w tym rzecz. Niemniej w całej rodzinie jestem wyjątkiem, i nie ułatwia to pożycia. Tu nam się łatwo wypowiadać, pewne rzeczy są oczywiste i nikogo nie dziwią. Ale na zewnątrz różnie bywa. Chciałabym, żeby mój synek nie jadł mięsa. Ale tatuś mojego dziecka, a mój mąż, którego kocham, ma na ten temat inne zdanie. Czy jest egoistą? Nie. Czy ja jestem zdominowana? Nie. Życie w związku nie sprowadza się wyłącznie do jedzenia. Kiedy wybieraliśmy imię dla dziecka - zgodził się na moją propozycję. Kiedy braliśmy ślub, nie wzięliśmy kościelnego - ze względu na moje poglądy. Nie szczepimy, nie ochrzciliśmy. Do każdej z tych rzeczy ja go przekonałam. Zna moje poglądy na jedzenie mięsa. Nie podziela ich, ale je wegetariańskie obiady. I kiedy ja gotuję - dziecko nie je mięsa. Ale bywa, że gotuje tatuś lub jesteśmy z wizytą u rodziny i czasem zje. Nikt mu nie wmusza. Mój mąż nie karmi go mięsem na tony i to, że mięso jest na obiad nie znaczy, że mały je zje. JA też o tym decyduję. Mogę powiedzieć: "nie" i nie zje. Rodzina wie też, że nie ma mowy o żadnych kiełbasach. Pewnie to mało, ale jest to jakiś kompromis. Jasne, wolałabym, żeby Vin podjął decyzję świadomie. Wpierw wiedział, zanim zje niż odwrotnie. Ale nawet jeśli - czy to mi daje gwarancję, że nigdy nie zje? Przecież osoby, które jedzą mięso, wiedzą, że nie rośnie na drzewach. Mimo przykładu z mojej strony, wyniesionego z domu, może być ciekawy, zjeść nieświadomie, etc. Z innej strony - wielu wegetarian postanowiło nie jeść mięsa po iluś latach jedzenia. Zresztą, nawet ci rodzice, którzy dają dzieciom chipsy, hamburgery, itp. chcą dla nich jak najlepiej. Z tym, że każdy to "najlepiej" rozumie inaczej.

Cytrynka - 2009-03-13, 02:35

Marcela napisał/a:
Twierdzę tylko, ze dają swoim dzieciom mięso ponieważ uważają, że z jakichś przyczyn jest to dla nich korzystne. Dają dzieciom mięso dlatego, ze tego chcą. Nie używałabym określenia: "nie mogą" (żywić swojego dziecka wegetariańsko)


Widzisz, moje starsze dzieci jedzą mięso i to nie dlatego, że im daję. Biorą od taty z talerza. Układ z mężem mamy taki, że ja nie zabraniam starszakom jeść mięsa, a mąż nie daje mięsa Adasiowi. Z Adasiem, nie ma problemu, czasem mówi, że coś chcę, wtedy mu mówię, że mama i Adaś tego nie jedzą. Oczywiście wolałabym, aby żadne dziecko nie jadło mięsa, ale jak im zabronię w domu, to będą się z tym kryć.

[ Dodano: 2009-03-13, 02:46 ]
Chciałam jeszcze dodać, że na razie dla Adasia niejedzenie mięsa to nie problem. Mam nadzieję, że tak zostanie i że starszaki przestaną je jeść. A co będzie, zobaczymy.

kofi - 2009-03-13, 08:27

Focza napisał/a:
Jeśli niejedzenie mięsa ma być dla nich karą, to jaki jest tego cel?

Zapewnie doprowadzenie do anoreksji :roll:
strzeszynku myślę, że masz właściwe podejście do sprawy, Vin pewnie sam kiedyś podejmie decyzję i istnieją przesłanki, że będzie wege.

[ Dodano: 2009-03-13, 08:31 ]
Acha - mogę odpowiedzieć - jedno z moich dwojga dzieci (starsze) je mięso, drugie nie.

neuro - 2009-03-13, 09:57

Cytat:
Nie rozumiem, dlaczego postawa wege ma być tą zawsze wycofującą się? Dlaczego mięsożercy nie potrafią iść na kompromisy, dlaczego sami wegetarianie uznają, ze kompromis dotyczy tylko ich?


?? :shock:
Takie uogólnienia do niczego nie prowadzą. Wprowadzają tylko niezdrowy element agresji i rywalizacji między grupami. Za postawami stoją przede wszystkim ludzie i może o nich mówmy, a nie o "frakcji dobrych wegetarian" i "złych mięsożercach". :roll:

strzeszynek napisał/a:
Życie w związku nie sprowadza się wyłącznie do jedzenia

No właśnie.

Ja co prawda nie mam dzieci i jeszcze długo nie będę ich mieć, ale mój obecny partner jest mięsożercą. To nie jest dla nas płaszczyzna do nieporozumień i walki o wpływy, tylko zrozumienia i akceptacji wyboru tej drugiej osoby. Jak gotujemy razem, to potrawy wege. Jak idziemy do knajpy, to ja biorę wege, on czasem coś z mięsem, a czasem bez. W przypadku hipotetycznego potomstwa też byśmy ustalili wspólne stanowisko i jego się trzymali, z założeniem, że po paru latach dziecko samo wybierze.
Kurcze, nie ma co się tak spinać...

Jagula - 2009-03-13, 10:22

Moje dziecko również dostaje mięso poza domem, ma mięsną całą rodzinę za wyjątkiem mnie.
Może już niedługo mąż całkowicie przejdzie na wegetarianizm a młody jest chyba nawet za brutalnie jak na swój wiek uświadamiany co zjada. Zakładam,że któregoś dnia sam świadomie podejmie słuszną decyzję.Ponieważ jestem o tych kilka lat starsza ,w promieniu 300km nie ma nikogo kto mnie będzie chciał wykończyć z tego powodu , mam teraz wsparcie i o 300% więcej wiedzy na temat to gdyby (teoretycznie) pojawiło się drugie dziecko to na pewno pozostałoby wegetariańskie mimo wojen z zewnątrz.
I zazdroszczę tym wszystkim , którzy nie mieli problemów z bliższa i dalszą rodziną ...ja nadal muszę wałkować sól, białą mąkę , słodycze i cukier. I jestem wariatką , która męczy dziecko oczywiście ... W praktyce nic nie jest białe lub czarne, każdy ma inną sytuacje życiową i jest skazany na inne okoliczności

Humbak - 2009-03-13, 10:30

kofi napisał/a:
jedno z moich dwojga dzieci (starsze) je mięso, drugie nie.
to tak jaku nas :-> ale jak widać, jedzenie mięsa pojawia się u większości dzieci w wieku szkolnym jako efekt poszukiwania i chęci bycia w grupie - dla nastolatków i nawet młodszych to naprawdę bardzo ważne. Dopiero starsze dzieci dążą do indywidualizmu, a i to robią to tylko te które przeszły przez stadium akceptacji w grupie - są tacy którzy ciągle czują się nieakceptowani przez rówieśników i ci nawet w wieku szkoły średniej będą się 'uśredniać' raczej niż dążyć do wyrażenia własnego 'ja'

Można oczywiście tłumaczyć, że to nie jest dobra droga do bycia w grupie ale nie wyobrażam sobie ingerować bardziej niż tłumaczenie. My natalii tłumaczymy i widać że jest na ogromnej huśtawce - raz jest za innym razem przeciw. Nie wyobrażam sobie w tej sytuacji obarczać ją moimi poglądami jeszcze bardziej - za bardzo ją kocham

Marcela - 2009-03-13, 18:48

strzeszynek napisał/a:
Życie w związku nie sprowadza się wyłącznie do jedzenia.

Może nie wszyscy podzielają mój pogląd, ale dla mnie oczywistym jest fakt, ze wegetarianizm to również nie tylko jedzenie. Jednak trudno pogodzić etyczną stronę bycia wegetarianinem z zakupami w sklepie mięsnym. Nawet jeśli nie kupuje się dla siebie. Cóż, wiele najróżniejszych, drobnych wyborów decyduje w efekcie o kształcie naszego życia i naszych relacjach z ludźmi, z którymi żyjemy. Same świadomie wybieramy naszych partnerów, życiowych (zakładam, ze wybór jest dobrowolny), konsekwencje tego są różne. Nie próbuję wartościować, oceniać osób karmiących dzieci mięsem. Uważam tylko, ze sami jesteśmy osobami decydującymi o tym jak wygląda nasze życie. Widzę, ze poruszyłam czułą strunę, dotknęłam jakiegoś bolesnego miejsca - aż tyle naładowanych emocjonalnie wypowiedzi!
Przyznam, ze trudno się rozmawia jeśli ma się tylu oponentów.

Jagula - 2009-03-13, 19:25

Marcela wolałabym być w takiej sytuacji żeby móc mówić z Tobą w zgodnym chórze.
Jednak takie życiowe wybory - jak wybór partnera- są przeważnie nieracjonalne ;-)
Mój mięsojad ma już sporą wege świadomość i jego życie ze mną sporo go zmieniło i będzie go zmieniać nadal. Więc to wszystko chyba ma sens? Można robić rewolucję (z różnymi skutkami) ale można też działać małymi krokami do przodu.

Marcela - 2009-03-13, 21:15

Humbak napisał/a:
jedzenie mięsa pojawia się u większości dzieci w wieku szkolnym jako efekt poszukiwania i chęci bycia w grupie

Rozumiem, ze dla dzieci integrowanie się, utożsamianie się z grupą jest istotne, ale budowanie swojej wartości na tak marnej podstawie może być dość niebezpieczne. Założenie "chcę być taka jak inni" może doprowadzić do zainteresowania czymś znacznie gorszym niż mięso - w wersji ekstremalnej mogą to być dajmy na to narkotyki. Poczucie własnej wartości jest kruche u dzieci, sprawa jest delikatna. Dziecko wychodzi z domu z poczuciem, ze jest kochane i wyjątkowe - to według mnie pozwala mu nawiązywać normalne kontakty z rówieśnikami, być odpornym na krytykę a może po prostu trochę łatwiej ją znosić.
Humbak napisał/a:
My natalii tłumaczymy

Humbak, ale co jej tłumaczycie? Wersję A (mamy) i wersję B (taty)? Trudno wymagać od małego dziecka dojrzałych i przemyślanych sądów, decyzji, kiedy nie rozumie co się dzieje.

[ Dodano: 2009-03-13, 22:41 ]
strzeszynek napisał/a:
Trochę się czuję tak, jakbyś chciała wpędzić m. in. mnie w poczucie winy
Ależ nie zalezy mi na niczyim poczuciu winy. Rozmawiamy. Temat jest ciekawy, emocje rosną, ale nie dajmy sie zwariować. Ciekawa jestem waszych argumentów.
strzeszynek napisał/a:
Nawet jeśli dziecko od małego miałoby klarowną sytuację, że "zwierzątek się nie je, bo to be" (upraszczając maksymalnie), powinno jednocześnie wzrastać w tolerancji dla ludzi o odmiennych poglądach,

Oczywiście zgadzam się z Toba. Przyznasz jednak, ze dziecku - szcególnie małemu- takie pogodzenie ze sobą dwu różnych postaw rodziców moze jednak sprawić pewną trudność.
strzeszynek napisał/a:
dzieci sięgają po różne rzeczy nie tylko dlatego że brakuje im pewności siebie i chcą się wpasować. Bywa tak i ze zwykłej ciekawości
Głownie jednak z dwu pierwszych powodów. Na pewno takia motywacja działania dziecka jest dla niego (i rodziców) najgroźniejsza.
strzeszynek napisał/a:
okresie dojrzewania do głowy mogą strzelić kompletnie irracjonalne pomysły...

Wciąż jednak rozmawiamy o maluchach, przynajmniej ja mówię o kilkulatkach....
strzeszynku ja Cię cytuję a Twojego posta nie ma już... :roll:

strzeszynek - 2009-03-13, 22:46

kofi napisał/a:
strzeszynku myślę, że masz właściwe podejście do sprawy, Vin pewnie sam kiedyś podejmie decyzję i istnieją przesłanki, że będzie wege.

Dzięki za te słowa kofi :)

Humbak - 2009-03-13, 22:57

Marcela napisał/a:
ale co jej tłumaczycie? Wersję A (mamy) i wersję B (taty)?
Marcelo, wersję C - u nas mama i tata nie jedzą mięsa, ona chce jeść - mówi, że wie że to zwierzątka ale chce jeść bo jej smakuje bo wszyscy jedzą i bo nie znosi mojej kuchni. I kropka. Postawić sprawę na ostrzu noża? Jak mówisz - sami dokonujemy wyborów, ja postawię wszystkim, ale nie moim dzieciom, taki jest mój wybór.
Marcela napisał/a:
Widzę, ze poruszyłam czułą strunę, dotknęłam jakiegoś bolesnego miejsca
ale to Cię chyba nie dziwi? ciężko wegetarianom na takie kompromisy... wymaga to od nich wiele wiele dystansu, rozsądku i paru innych przymiotów które nie zawsze są wtedy gdy są potrzebne ;-)
Capricorn - 2009-03-13, 23:33

strzeszynek napisał/a:
Capricorn napisał/a:
strzeszynku myślę, że masz właściwe podejście do sprawy, Vin pewnie sam kiedyś podejmie decyzję i istnieją przesłanki, że będzie wege.

Dzięki za te słowa kofi :)



:shock: coś chyba nie teges z tym cytatem, co?

Capricorn - 2009-03-13, 23:42

Ale, skoro przywołano mnie poniekąd w tej dyskusji ;-)

Teoretyzowanie fajna sprawa, bo i tak wiadomo, ze w praktyce wyjdzie zupełnie inaczej. ;-)

Fajnie byłoby mieć partnera podzielającego czyjeś fascynacje kulinarne. Ale, jak to mówią, nie ma róży bez ognia ;-) Dla mnie dużo ważniejsze było, zeby partner:
a. nie puszczał się ;-)
b. nie pił w sposób niekontrolowany ;-)
c. nie żył na mój rachunek ;-)
d. nie oszukiwał ;-)
e. nie zaciągał długów nie do spłacenia ;-)
f. wracał na czas do domu ;-)
g. nie miał zbyt dobrych przyjaciółek ;-)
itd, itp. itd.

Zaznaczyłam w ankiecie, ze moje dzieci jedzą mięso. Ale, tak naprawdę, je tylko 2/3 z nich, Kacper kwestię jedzenia mięsa samodzielnie przemyślał gdzieś jako 7 latek, i nie je. Sam, choć oczywiście przy moim wsparciu, zadecydował. Nikt na niego w żaden sposób nie naciskał, nie urządzał mu indoktrynacji.

Niech żyją teorie ;-)

strzeszynek - 2009-03-13, 23:44

No właśnie go skasowałam, bo chciałam jeszcze raz przemyśleć to wszystko... :roll:
Marcelo, ty masz bardzo jasne poglądy i bardzo zdecydowanie je przedstawiasz. Z doświadczenia wiem, że temat jest drażliwy już w przypadku dorosłych i naprawdę trzeba sporej dozy dyplomacji i zrozumienia dla argumentów drugiej strony, by nie pozabijac się wzajemnie. A co jeszcze, gdy podchodzi się do sprawy emocjonalnie, angażuje... Ciężko mi się wypowiadac, mój synek jest za mały, by go uświadamiac, dziś np. patrzył łakomym wzrokiem na mięso na patelni. Ale dałam mu wege zupę i zapomniał o mięsie ;-) Daleka też jestem od myśli, że mam sprawdzone recepty na wszystko. Przede wszystkim zaś nie chcę narzucac synkowi moich poglądów na siłę. Osobiście uważam je za słuszne, ale to, co słuszne dla mnie, nie musi byc słuszne dla wszystkich dookoła. Istnieje opcja: zohydzanie dziecku mięsa na każdym kroku czy zabranianie za wszelką cenę (które niechybnie zaowocowałyby jedzeniem po kryjomu), wybrałam jednak trudniejszą (dla mnie) drogę. Nie chcę traktowac wegetarianizmu jak krucjaty i na każdym kroku demonstrowac swoich poglądów. Kiedy mój synek zje trochę mięsa, nie jest to dla mnie miły widok, ale nie traktuję też tego w kategoriach życiowej porażki. Po cichu zaś czekam na moment przełomowy - kiedy pojawi się świadomośc. Może to wiele nie zmieni, w końcu chyba każde dzieciątko przeżywa szok na wieśc, że mięsko wcześniej żyło, jednak różnica jest taka, że zazwyczaj przechodzi się nad tym do porządku dziennego i prędzej czy później wszystko wraca do "normy". Dziecko wie, że to była krówka, to kurka, a to świnka, ale: mama je, tata je, babcia je, dziadek je... Bez demonizowania, przesady zamierzam wytłumaczyc przy okazji mojemu synkowi, że nie wszyscy jedzą. Sam przecież zobaczy, że mama robi inaczej, będzie zwyczajnie ciekawy - dlaczego. Mam tyko nadzieję, że mnie szlag nie trafi, jak usłyszę tłumaczenia rodziny, dlaczego krówki się je i to jest dobre :-x

[ Dodano: 2009-03-13, 23:46 ]
Długo się namyślałam nad odpowiedzią i tępota na mnie spłynęła chyba:
Capricorn napisał/a:
strzeszynek napisał/a:
Capricorn napisał/a:
strzeszynku myślę, że masz właściwe podejście do sprawy, Vin pewnie sam kiedyś podejmie decyzję i istnieją przesłanki, że będzie wege.

Dzięki za te słowa kofi :)



:shock: coś chyba nie teges z tym cytatem, co?

Capri, :?:

Capricorn - 2009-03-13, 23:47

cytujesz słowa kofi pod moim nickiem. ;-)
strzeszynek - 2009-03-14, 00:02

:shock:

[ Dodano: 2009-03-14, 00:06 ]
Naprawiłam, ale w poście wyżej zostawiłam, jak było :)

[ Dodano: 2009-03-14, 00:06 ]
Przepraszam za nadużycie ;-)

maryczary - 2009-03-14, 00:13

Marcela napisał/a:
Same świadomie wybieramy naszych partnerów, życiowych
gdy wybierałam byłam miesożerna, wiec podczas doboru, wybrałam dobrze :) ale podczas małżeństwa się zmieniełam.
S, je wszystko co ugotuję i nie ma z tym problemu, mimo, że nie przyrządzam mięsa. Bardzo sporadycznie sam kupuje sobie kawałek mięsiwa i nie mam prawa mu tego zabronić.

Inaczej sprawa ma się z Dulką. Ja nie daję jej mięsa nigdy ale S. uważa, że powinna jeść ryby i dlatego je je średnio 1 raz w miesiącu jak idziemy do rodziców jak się akurat trafi ryba na obiad.
On też jest rodzicem i uważa, że to jest dla niej dobre. Jak będzie większa i wytłumaczę jej co leży u niej na talerzu i nie będzie chciała tego jeść to S. nie będzie jej kazał. A może do tego czasu sam "zmądrzeje", oby! :-P

Szanuję zdanie męża bo na tym polega małżeństwo i tolerancja wobec drugiego człowieka. Poza tym S. jest dobrym człowiekiem i nie mogę mówić, że narzuca mi swoje zdanie jako mięsożerca. Jestem bardzo silną i świadomą siebie kobietą i nigdy bym sobie na to nie pozwoliła. Jesteśmy partnerami w każdej dziedzinie. Nie mogę mu zabronić podejmowania decyzji dot. jego córki, nie mam do tego prawa. Sprawę przedyskutowaliśmy i razem zdecydowaliśmy.

strzeszynek - 2009-03-14, 00:26

maryczary, ładnie to ujęłaś.
maryczary - 2009-03-14, 00:33

strzeszynek napisał/a:
maryczary, ładnie to ujęłaś.

:oops: ;-)

Marcela - 2009-03-14, 09:20

strzeszynek napisał/a:
Przede wszystkim zaś nie chcę narzucac synkowi moich poglądów.

Rozumiem to, jednak wychowywanie dziecka to nic innego jak przekazywanie mu swoich poglądów, budowanie w nim określonego światopoglądu. Własnego. Jeszcze nie spotkałam się z sytuacją gdy rodzic dla dobra dziecka przekazywał mu CUDZE, nie własne wartości. Trudno się dziwić, że ultrakatoliccy rodzice wychowują ultrakatolickie dzieci - robią to co uważają za słuszne, uważają, ze działają dla dobra dziecka. Trudno mieć za złe ateistycznym rodzicom, ze nie opowiadają dziecku o bogu - przekazują mu swoją wersję świata. Wegetarianie jednak dla dobra dziecka czasami przekazują mu cudzy światopogląd w nadziei, ze na tak dziwnej podstawie dziecko dokona swojego własnego, dojrzałego wyboru. Bo chcą, aby dziecko miało wybór. Tymczasem dziecko gdy dorośnie i tak wybierze co zechce, bo ma do tego prawo, bo to jego życie. Nie mogę tylko zgodzić się z tą teorią wychowywania bez przekazywania dziecku tego, co dla nas ważne. Idąc tym tropem myślenia wierzący rodzice powinni wychowywać dziecko w duchu "bezwyznaniowości" , żeby nie zaciemniać sprawy i dać dziecku możliwość prawdziwego wyboru. Brzmi to dość absurdalnie.
Wychowywanie jest procesem ciągłym. Nie wierzę, ze sprawdzi się teoria o pojawieniu się nagłym "swiadomości " i od tego momentu wychowywanie przybierze jakąś inną postać, inny kierunek. Moim zdaniem uczymy dziecko świata od samego początku.
Capricorn napisał/a:
Fajnie byłoby mieć partnera podzielającego czyjeś fascynacje kulinarne.

Mylę, że to zdanie jest kluczowe w tej dyskusji. Jeśli ktoś lubi kuchnię hinduską to fajnie jest mieć partnera który też lubi pobawić się w takie gotowanie. To bardzo miłe. Jednak nie potrafię wegetarianizmu sprowadzić jedynie do "fascynacji kulinarnych" . Dla mnie to znacznie, znacznie więcej. Patrząc z perspektywy o której napisała Capri to rzeczywiście nie ma problemu.
(Capri, dla mnie natomiast priorytetem nie jest by mój mąż wracał na czas do domu ;-) )

Malati - 2009-03-14, 10:32

Marcela, twoje stanowisko jest mi bardzo bliskie.Temat jest bardzo trudny i delikatny i każdy z nas ma prawo do własnych decyzji i rozwiązań w tej kwestii.Dla mnie wegetarianizm to nie tylko kwestie kulinarne ale przede wszystkim etyczne,religijne i zdrowotne. Ja jestem tą szcześciara że mój mąz jest też wege.Nas syn jest juz na etapie zadawania pytań dotyczących tego co inni mają na talerzu.Jedyne co ode mnie usłyszał to to że nie jemy mięsa,że jesteśmy wegetarianami Jak narazie uważam że wystarczy. .A Filip sam z siebie mówi że to paskuctwo, ;-) nie wyraził chęci spróbowania.Jeśli kiedykolwiek zechce spróbowac jeść mięso zaakceptuje to ale to nie znaczy że bedzie mi sie to podobołało i że nie wyraże opini w tej kwestii.Ale nie wyobrażam sobie że pozwoliłabym mu na jedzenie mięsa w domu( co oznacza ze miałabym sama je przygotowywać) kiedy miałby te 7 czy 8 lat.Nie zgodziłabym sie nigdy w życiu.Jak narazie w naszej rodzinie nie ma kompromisu w tej kwestii i nie wiem czy kiedykolwiek bedzie-tacy z nas tyrani ;-) Znam parę dzieci wegetarianskich od urodzenia które teraz mają po 8 ,11 9 czy 6 lat.Nigdy nie wyraziły checi jedzenia miesa.Myślę że rzadko taka ochota sie pojawia u dzieci wychowywanych w domu gdzie tego miesa wogóle nie ma i przebywajacych w duzych gronach wegetarianskich.Tego przykładem moze być wychowywanie dzieci w wspolnocie wyznaniowej jaką jest praktykowana przez nas Świadomość Kryszny.Dzieci w przedszkolu nie jedza miesa,w szkole również,nauczyciele także,w świątyni która jakby nie patrzeć jest miejscem często odwiedzanym w którym spędza sie mnóstwo czasu również nie ma osób jedzących mięso( no chyba ze to pojawiajacy sie na chwile goście).Dla dzieci wychowanych wśród tylu wegetarian ten styl zycie jest czymś bardzo naturalnym
Każdy z nas jest w innej sytuacji,ma inne podejscie do wychowywania dzieci a tym samym a takze do kwesti zywieniowych.I nie jest to nic złego.Tak ze z jednej strony nie wiem czemu ma słuzyc ta dyskusja ;-) Każda ze stron ma swoje racje .....

Humbak - 2009-03-16, 23:48

czarna96 napisał/a:
Tak ze z jednej strony nie wiem czemu ma słuzyc ta dyskusja
podobna dyskusja odbywała się kiedyś na kropkowcu, dzięki czemu uświadomiłam sobie że mam prawo żyć po swojemu i po przerwie znów jestem wegetarianką ;-) Ale córcia już je mięso - wychowana podług przykazań rodzinnych, nie daje się przekonać... O ile nie kończą się wymianą noży nie zdań, takie opinie zawsze prowadzą do tego, że ten kto je czyta gdzieś tam w głowie układa sobie siebie w relacji do problemu
sylv - 2009-03-17, 10:07

Capricorn napisał/a:
Fajnie byłoby mieć partnera podzielającego czyjeś fascynacje kulinarne. Ale, jak to mówią, nie ma róży bez ognia Dla mnie dużo ważniejsze było, zeby partner:
a. nie puszczał się
b. nie pił w sposób niekontrolowany
c. nie żył na mój rachunek
d. nie oszukiwał
e. nie zaciągał długów nie do spłacenia
f. wracał na czas do domu
g. nie miał zbyt dobrych przyjaciółek
itd, itp. itd.


amenooooo :D

chociaż łatwo mi mówić, bo oboje jesteśmy wege. ja myślę, że dałabym radę funkcjonować, gdyby D. nie był wege. on z kolei sobie tego spoecjalnie nie wyobraża - no ale w sumie sięteż nie dziwię, bo on 13 lat jest wege, z czego 8 jesteśmy razem, więc chłopak nie ma specjalnie doświadczeń w związkach nie-wegetaarianką, o małżeństwie nie wspomnę :P (i niech tak zostanie ]:-> )

bodi - 2009-03-18, 23:22

Marcela napisał/a:
strzeszynek napisał/a:
Przede wszystkim zaś nie chcę narzucac synkowi moich poglądów.

Rozumiem to, jednak wychowywanie dziecka to nic innego jak przekazywanie mu swoich poglądów, budowanie w nim określonego światopoglądu. Własnego. Jeszcze nie spotkałam się z sytuacją gdy rodzic dla dobra dziecka przekazywał mu CUDZE, nie własne wartości. Trudno się dziwić, że ultrakatoliccy rodzice wychowują ultrakatolickie dzieci - robią to co uważają za słuszne, uważają, ze działają dla dobra dziecka. Trudno mieć za złe ateistycznym rodzicom, ze nie opowiadają dziecku o bogu - przekazują mu swoją wersję świata. Wegetarianie jednak dla dobra dziecka czasami przekazują mu cudzy światopogląd w nadziei, ze na tak dziwnej podstawie dziecko dokona swojego własnego, dojrzałego wyboru. Bo chcą, aby dziecko miało wybór. Tymczasem dziecko gdy dorośnie i tak wybierze co zechce, bo ma do tego prawo, bo to jego życie. Nie mogę tylko zgodzić się z tą teorią wychowywania bez przekazywania dziecku tego, co dla nas ważne. Idąc tym tropem myślenia wierzący rodzice powinni wychowywać dziecko w duchu "bezwyznaniowości" , żeby nie zaciemniać sprawy i dać dziecku możliwość prawdziwego wyboru. Brzmi to dość absurdalnie.
)


Marcela, wszystko byloby pieknie gdyby ludzie pozostajacy w zwiazkach zawsze mieli te same swiatopoglady. Zycie nie zawsze jest takie proste. Tak samo jak zdarza sie, ze katolik zwiaze sie z ateistka, czy protestantka z prawoslawnym, tak samo istnieja pary mieszane wege/niewege, wege/wegan itp. Ludzie roznych wyznan tez ida w zwiazkach na kompromisy, na wschodnim pograniczu Polski czesto np. bywalo tak, ze kiedy prawoslawny zenil sie z katoliczka, ustalali zawczasu ze np. syowie beda prowadzani przez ojca do cerkwi, a corki przez matke do kosciola.

honey - 2009-03-18, 23:42

moze jestem diwna albo leworeczna :roll: ...ale gdybym byla wolna i szukala partnera to szukanie wsrod miesozercow nawet nie wchodziloby w rachube....
po co komplikowac sobie zycie kiedy mozna znalesc dobrego wege goscia.. 8-)

Capricorn - 2009-03-18, 23:47

honey napisał/a:
moze jestem diwna albo leworeczna :roll: ...ale gdybym byla wolna i szukala partnera to szukanie wsrod miesozercow nawet nie wchodziloby w rachube....
po co komplikowac sobie zycie kiedy mozna znalesc dobrego wege goscia.. 8-)
m.

hm. mój wegetarianizm kilkanaście lat temu w Polsce B był odbierany jako zjawisko gorsze od obłędu chyba, przez długie lata znałam tylko dwie wegetarianki, a relacje homoseksualne mnie nie interesowały. ;-) Kiedy coś zaczynało się dziać pomiędzy mną a moim teraz-mężem, oświadczył mi, ze nie ma absolutnie nic przeciwko mojemu wegetarianizmowi, i to była chyba największa rzecz jaką w tamtym okresie osoby trzecie zrobiły na moją korzyść.

maryczary - 2009-03-19, 00:07

Capricorn napisał/a:
przez długie lata znałam tylko dwie wegetarianki, a relacje homoseksualne mnie nie interesowały. ;-)

:-P czyli teraz wcale nie jest tak ciężko!
honey napisał/a:
...ale gdybym byla wolna i szukala partnera to szukanie wsrod miesozercow nawet nie wchodziloby w rachube....
po co komplikowac sobie zycie kiedy mozna znalesc dobrego wege goscia.. 8-)

:-/ ale to nie jest wybieranie bluzki w sklepie - nie lubie czerwonego koloru to poszukam sobie zielonej bluzki, o może ta, jest świetna, biorę! ile płacę?
miłość to miłość i wybiera się, nie ze względu na menu, ale słucha się swojego serca.

Amanii - 2009-03-19, 00:12

poza tym, jakoś nie chce mi się wierzyć, że gdybyś się zakochała to skreśliłabyś kogoś tylko dlatego, że nie jest wege.. partnera nie wybiera się na tej samej zasadzie co sprzętu agd w sklepie ;) jak sobie przypominam moje początki z Algiem, pierwsze spojrzenia, trzymanie za rękę, smsy, motylki w brzuchu... naprawdę ostatnią rzeczą o której wtedy myślałam to "cholera, on NIE JEST WEGE!" :lol: :lol: :lol:

edit - o maryczary, napisalysmy jednoczesnie :)

devil_doll - 2009-03-19, 07:27

Ja jestem weganka moj syn tez maz je mieso (nie w domu na szczescie ) ale dla mnie bardziej istotne sa cechy, ktore podala Capricorn. Milosc nie wybiera i potrzeba madrych kompromisow, ot co.
honey - 2009-03-19, 10:51

Amanii napisał/a:
poza tym, jakoś nie chce mi się wierzyć, że gdybyś się zakochała to skreśliłabyś kogoś tylko dlatego, że nie jest wege.. partnera nie wybiera się na tej samej zasadzie co sprzętu agd w sklepie ;) jak sobie przypominam moje początki z Algiem, pierwsze spojrzenia, trzymanie za rękę, smsy, motylki w brzuchu... naprawdę ostatnią rzeczą o której wtedy myślałam to "cholera, on NIE JEST WEGE!" :lol: :lol: :lol:

edit - o maryczary, napisalysmy jednoczesnie :)

kurcze... no jakim sensie sie wybiera.....jak dla mnie....

wybrabys goscia na parnera tylko dlatego piekne czaruje i opowiada historie..i jest dusza towarzystwa....potrafi kobietke oczarowac..... daje ci motylki w brzuchu...
a drugiej strony jest zawsze /wiecznie niebieskim ptakiem.....nie pracujacym i nie zamierzajacym..... bo to niezgodne z jego zyciowym mottem :roll: ??//
Ja nigdy....osobiscie..
Preciez to nie jest miosc..tylko krowie oczarowanie.......
i na dluzsza mete facet bedzie tylko kolkiem w tylku... itd itd.
hmmmm
chyba przechodzimy do tematu....co ma znaczenie przy wyborze partnera.....
kiedy kogos kochamy...naprawde...i czym jest zwykle oczarowanie/porzadanie

[ Dodano: 2009-03-19, 15:52 ]
a moze ja jakas dziwna jestem.....
bo nie muse szukac i wybierac....
bo jakbym musiala to zycie by mnie skorygowalo....

[ Dodano: 2009-03-19, 15:53 ]
soorry pisze jak kura pazurem....bo albo jest bardzo pozno..albo bardzo wczesnie jak dla mnie zwykle..

Amanii - 2009-03-19, 15:37

No tak, oczarowanie jest na początku. Jak się kogoś poznaje i zaczyna się coś dziać między 2 osobami, to raczej nie myśli się od razu o ślubnym kobiercu , 4 dzieci i płaceniu rachunków za gaz :) Najpierw jest "tu i teraz", potem się zaczyna poznawać, odkrywać i robić z tego stały związek.
I u mnie z tego oczarowania się to rozwinęło w wielką miłość, która przetrwała nawet dość poważne kryzysy i próby (łącznie z rozstaniem i powrotem). TYM BARDZIEJ nie potrafiłabym tego skreślić tylko dlatego że Alg nie jest wege.

Nie powiem, wolałabym żeby był, to by ułatwiło mnóstwo spraw, od codziennego gotowania, do ustalania wspólnego stanowiska wobec dziecka (przyszłego) czy teściów. Ale nie łudzę się - to jest zupełnie inny typ wrażliwości, do tego konformista.. No po prostu nie wyorażam sobie go jako wegetarianina :) Za dobrze go znam :) I pokochałam go takiego jakim jest.

strzeszynek - 2009-03-29, 13:44

Nie wypowiadałam się tu ostatnio, a powinnam, tym bardziej, że jedna z wypowiedzi Marceli jest skierowana do mnie.
Marcela napisał/a:
strzeszynek napisał/a:
Przede wszystkim zaś nie chcę narzucac synkowi moich poglądów.

Rozumiem to, jednak wychowywanie dziecka to nic innego jak przekazywanie mu swoich poglądów


Marcelo, zwróć uwagę DOKŁADNIE, co ja napisałam. Czym innym jest przekazywanie poglądów, o którym piszesz, czym innym narzucanie, o którym napisałam ja. Zresztą, nie wiem, jak inni, ale na mnie z chwilą urodzenia dziecka nie spłynęła mądrość absolutna. Nie znam gotowych rozwiązań wszystkich problemów.
Marcela napisał/a:
Wychowywanie jest procesem ciągłym. Nie wierzę, ze sprawdzi się teoria o pojawieniu się nagłym "swiadomości " i od tego momentu wychowywanie przybierze jakąś inną postać, inny kierunek. Moim zdaniem uczymy dziecko świata od samego początku.

Ale inaczej objaśnia się świat niemowlakowi, inaczej kilkuletniemu dziecku, a inaczej nastolatkowi. Na chwilę obecną mogę powiedzieć dziecku, że nie jem mięsa, ale nie wydaje i się, żeby był już gotowy na pokazywanie, że ta świnka czy kurka to kotlet na talerzu. Mam mówić na razie, że mięsko jest bebe? A jak wytłumaczyć, że wszyscy inni w jego rodzinie je jedzą?

Malati - 2009-03-29, 13:46

strzeszynek napisał/a:
A jak wytłumaczyć, że wszyscy inni w jego rodzinie je jedzą?


Prosto i uczciwie. :-)

Ne róbmy z takich sytuacji wielkich problemów. Bo sytuacja wydaje sie na maksa skomplikowana nam dorosłym niekoniecznie dziecko tak to odbiera ;-)

Paticzang - 2009-03-29, 14:40

I ode mnie głosik do ankiety :D cała trójka jeszcze wege z naciskiem na jeszcze :D
Capricorn - 2009-03-29, 16:43

strzeszynek napisał/a:
Zresztą, nie wiem, jak inni, ale na mnie z chwilą urodzenia dziecka nie spłynęła mądrość absolutna. Nie znam gotowych rozwiązań wszystkich problemów.



no co Ty :shock: serio? :shock:

ps.no na mnie jakoś też nie, i tez nie znam ;-)

strzeszynek - 2009-03-29, 17:54

czarna96 napisał/a:
strzeszynek napisał/a:
A jak wytłumaczyć, że wszyscy inni w jego rodzinie je jedzą?


Prosto i uczciwie. :-)

Ne róbmy z takich sytuacji wielkich problemów. Bo sytuacja wydaje sie na maksa skomplikowana nam dorosłym niekoniecznie dziecko tak to odbiera

Może i racja :-) A wy kiedy uświadomiliście w tej kwestii Filipa?

[ Dodano: 2009-03-29, 17:57 ]
Capricorn napisał/a:
strzeszynek napisał/a:
Zresztą, nie wiem, jak inni, ale na mnie z chwilą urodzenia dziecka nie spłynęła mądrość absolutna. Nie znam gotowych rozwiązań wszystkich problemów.



no co Ty :shock: serio? :shock:

ps.no na mnie jakoś też nie, i tez nie znam ;-)

:-P Ale z wiekiem(=doświadczeniem rodzicielskim) tej mądrości trochę przybywa? ;-)

Capricorn - 2009-03-29, 18:36

strzeszynek napisał/a:

Capricorn napisał/a:
strzeszynek napisał/a:

Zresztą, nie wiem, jak inni, ale na mnie z chwilą urodzenia dziecka nie spłynęła mądrość absolutna. Nie znam gotowych rozwiązań wszystkich problemów.




no co Ty :shock: serio? :shock:

ps.no na mnie jakoś też nie, i tez nie znam ;-)

:-P Ale z wiekiem(=doświadczeniem rodzicielskim) tej mądrości trochę przybywa? ;-)


trochę ;-)

strzeszynek - 2009-03-29, 18:49

Spoko, spoko, przy dziesiątym dziecku to już ma się wprawę że ho ho! :mrgreen:
Malati - 2009-03-29, 19:34

strzeszynek napisał/a:
A wy kiedy uświadomiliście w tej kwestii Filipa?


Nasze rozmowy w tym temacie jak na razie ograniczyły się do informacji że my nie jemy mięsa,że jesteśmy jaroszami.I tyle. Młody na razie nie pyta dlaczego inni jedzą.Ale myśle że u niego te pytania moga pojawić sie pózniej bo on na codzien przebywa tylko z wegetarianami,w domu nikt miesa nie je,w przedszkolu tez sami jarosze,wszyscy nasi znajomi tutaj to wegetarianie.Młody jedynie jak jesteśmy u mojej mamy widzi mięso,pyta tylko co to ja odpowiadam"mieso" i tyle ,jak narazie bardziej nie wnika.
Tak więc nie moge pomóc konkretnymi radami,kiedy i co mówić dzieciom aby je uświadomić w tej kwestii? Myśle że każdy rodzic sam znajdzie najlepsze odpowiedzi kiedy przyjdzie czas. ;-)

Ania D. - 2009-03-29, 20:54

dla Pawełka to nie problem, że niektórzy jedzą mięso. Mówimy, że my nie jadamy, bo to zabite zwierzątko, ale są ludzie, którzy jedzą (ukochana babcia, uwielbiana ciocia etc). Wydaje mi się, że to dorośli mogą wymyślać problemy, a dzieci przyjmują często sprawy bardzo prosto. Pawełek bardzo się interesuje zwierzętami i wie, że jedne jedzą inne zwierzątka, a pozostałe - roślinki.
Malati - 2009-03-29, 21:22

Ania D. napisał/a:
Wydaje mi się, że to dorośli mogą wymyślać problemy, a dzieci przyjmują często sprawy bardzo prosto.


dokładnie,też tak myślę

Humbak - 2009-03-30, 11:24

A moja natalcia choć je mięso ostatnio przedstawia wszystkim że 'my jesteśmy wegetarianami', prawie nigdy nie prosi w domu o mięso a ostatnio słyszałam jej rozmowę z koleżanką 'no coś ty to nie wiesz że kurczak jest nie zdrowy? to taki dzidziuś tylko jest duży bo mu chemię dają jeść żeby taki był duży'

przyznaję, że bardzo mnie ciekawi jak to z nia będzie w tej kwestii, narazie lawiruje pomiędzy jedną a drugą stroną w zależności od sytuacji

strzeszynek - 2009-03-30, 19:02

Humbak napisał/a:
a ostatnio słyszałam jej rozmowę z koleżanką 'no coś ty to nie wiesz że kurczak jest nie zdrowy? to taki dzidziuś tylko jest duży bo mu chemię dają jeść żeby taki był duży'

:-)


Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group